Czy dobry katolik musi być niemotą?

avatar użytkownika Jaacek2

Niektórzy twierdzą, że nie można sądzić drugiego człowieka – oto są niemoty. Owszem – nie można nikogo wysłać do diabła, czy zapewnić kogoś o zbawieniu – to należy do Sądu Ostatecznego, ale wydawanie sądów moralnych o uczynkach ludzkich, to nie tylko podstawowa umiejętność każdego katolika, ale również podstawowy i zasadniczy nakaz moralny.

 

Dzięki umiejętności osądzania potrafimy odróżnić dobro od zła. Przejdźmy teraz do konkretów – oceńmy i osądźmy jakąś przykładową postać, o mocnym, wyrazistym charakterze, aby uniknąć ugrzęźnięcia w niejasnościach, niuansach, aspektach, czy płaszczyznach. Moim zdaniem, postacią taką jest prostytutka, która chce i lubi być prostytutką.

 

Zgodnie z zasadami naszej religii i moralności prostytucja jest zła, więc i prostytutki z charakteru a nie np. z musu są złe. To proste zdawałoby się rozumowanie, jest w tym momencie torpedowane (niemoty): otóż wnoszone są różne zastrzeżenia:

np. takie, że nie wolno potępiać człowieka, a tylko grzech.

Ależ nikt prostytutki nie jest w stanie potępić. To ona sama skazuje się na potępienie swoimi grzechami. Warto byłoby tutaj też zripostować, że nie wolno również człowieka rozgrzeszać – to może tylko Pan Bóg.

 

Następne częste zastrzeżenie jest tego rodzaju, iż argumentuje się, że może ona, ta nieszczęsna, może się jeszcze nawrócić z tej prostytucji.

Ależ nikt tutaj nie neguje – proszę tylko podejść do tej przemiany z wyobraźnią: pierwszym warunkiem nawrócenia (rzucenia prostytucji) będzie rzucenie prostytucji, a więc nie będziemy wtedy mieli do czynienia z prostytutką, a z kimś jakby innym, z kimś kto był, ale już nie jest zły; nazwać więc kogoś złego złym, a kogoś dobrego dobrym, to chyba nie żadne nadużycie?

 

I argument koronny, stosowany jako środek wybielający nawet takie kreatury, jak Hitler, czy Stalin: nie wiemy, co działo się w ich duszach w ostatnich chwilach życia – pozostawmy to Panu Bogu.

Tu wracamy do początku: nie chcemy zawłaszczać rozliczeń pomiędzy duszą a Panem Bogiem, ale musimy zakończyć rozliczenia pomiędzy człowiekiem a społeczeństwem.

 

Pozostaje tylko niuans językowy: jak potępić grzech nie potępiając człowieka; czy chodzi o to, żeby mówić: ta osoba nie jest zła, ona czasami się prostytuuje, co jest złe, ale ona nie jest złym człowiekiem (nie jest zła) i nie można tak o niej powiedzieć. Otóż nikt nie jest w stanie ocenić kompleksowo całego życia innego człowieka, i nie takie znaczenie ma tego typu sąd. Sąd taki znaczy tylko tyle, że osoba będąca prostytutką jest zła. A wynikający stąd sąd szczegółowy znaczy, że skoro pani iXińska jest prostytutką, jest złym człowiekiem (teraz, jako prostytutka).

 

Podobny problem językowy wystąpił w czasie procesu przeciwko pewnej matce skarżącej się, że nie mogła usunąć dziecka – sąd stwierdził, że aborcja ogólnie jest czymś złym, ale żądającej usunięcia dziecka matki, nie można, pod karą grzywny, nazwać złą osobą. Czyli sąd zaprezentował czysty antysylogizm godny niemoty.

 

Mam nadzieję, że wyłożyłem swoje myśli powoli, precyzyjnie, jednoznacznie i jasno, i w ten sposób przyczynię się do skorygowania (chociaż nieco), współczesnego ideału katolika-niemoty.

napisz pierwszy komentarz