Wajda: Ziemia obiecana Edwarda Gierka
Koteusz, śr., 14/04/2010 - 22:37
Jest to fragment książki „Między współpracą a oporem. Twórcy kultury wobec systemu politycznego PRL 1975–1980”, którą opublikuje Wydawnictwo Trio.
Fragment tekstu autorstwa Andrzej KrajewskiegoPOCHODZI STĄD
Łagodny kurs ekipy gierkowskiej wobec reżysera zdawał się przynosić zakładane skutki. W lutym 1975 na ekrany kin trafiła „Ziemia obiecana”. W Wydziale Kultury KC ekranizację powieści Władysława Reymonta przyjęto z entuzjazmem. „Należy wykorzystać „Ziemię obiecaną” propagandowo w dwu wymiarach. Po pierwsze, nieczęsto zdarza się w naszej kinematografii film, który łączy próbę wykładu fragmentów materializmu historycznego z wysokim poziomem artystycznym – odnotowywała analiza tam sporządzona. – Zarówno dla widza krajowego, jak i zagranicznego, dla którego nazwisko Wajdy jest znaczącą rekomendacją, film jest dobrą lekcją o naszych racjach. Po drugie, trzeba ostrożnie podkreślać, że Wajda opowiedział się klasowo. Taki tryb patrzenia na sprawę, wzmacniając wymowę faktów dokonanych, może oddalić Wajdę od środowisk nieżyczliwych sztuce zaangażowanej, zbliżyć do naszego zaplecza artystyczno–propagandowego” – pisano z nadzieją. Żeby jednak nie kompromitować twórcy w oczach widzów, postulowano: „Nie wolno kreować Wajdy na barda marksizmu, ale należy podkreślać obiektywną wychowawczo–ideową wartość „Ziemi obiecanej”.
Edward Gierek podczas posiedzenia Biura Politycznego oświadczył, że natychmiast pogratulowałby Wajdzie nakręcenia „Ziemi obiecanej”, gdyby ten wyciął z filmu dwie erotyczne sceny. Odpowiedzialny za nadzór nad środowiskami twórczymi Wincenty Kraśko otrzymał polecenie przeprowadzenia rozmowy z reżyserem w tej sprawie. Scen erotycznych Wajda nie usunął, a jego film i tak był rozpowszechniany, stając się kolejnym sukcesem.
– Starałem się zrealizować film, który po marksistowsku ukazywałby powstanie i główne treści kapitalizmu w Łodzi – miał powiedzieć reżyser (według doniesień pracownika Wydziału KC PZPR, który sprawozdawał przebieg festiwalu na potrzeby KC) podczas konferencji prasowej na IX Międzynarodowym Festiwalu w Moskwie, gdzie film zdobył nagrodę. Niespodziewanie jednak jurorzy z Zachodu (USA, Francji i dwaj z Włoch) zgłosili votum separatum, gdyż uznali „Ziemię obiecaną” za film... antysemicki. Tak też odebrały go środowiska żydowskie.
Reakcje te zdumiały twórcę, choć były i tak mniej absurdalne w porównaniu z histerią, która ogarnęła grupę filmowców, skupioną wokół Bohdana Poręby i Ryszarda Filipskiego. Ten ostatni rozesłał do prasy, kolegów z branży i władz list otwarty, w którym oskarżył Wajdę o fałszowanie historii i napisał, że reżyser „idzie na pasku Blumsztajnów i Michników”. W sukurs Wajdzie przyszły władze, zakazując zamieszczania w mediach jakichkolwiek krytycznych uwag o „Ziemi obiecanej”, o czym zawiadomił go osobiście Jan Szydlak.
- Koteusz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
5 komentarzy
1. Mam gdzieś w szafie obszerną recenzję "Ziemi obiecanej"
2. > kazef: jak dobrze pamiętam...
3. Kazef: Reymonta!
4. Koteuszu drogi!
5. Jednym słowem
Apiać "zawajdany" film. Tylko zauważcie jakie na końcu jest antypolskie "przesłanie" Wredny Polak Borowiecki PO spaleniu fabryki idzie w niewolę do kapitału, ot jacy PO lacy są jak trudności to zaraz zdrada swojej ojczyzny. Tak ja to odebrałem. Pzdr
PS. No i kto temu zawajdanemu reżyserowi dał filmowego "nobla"......???
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/