"Nie niszczmy miłości, która obdarza chlebem" WICI Nr1 styczeń 1983r. Helski inaczej.
Tak trochę dla załagodzenia portalowych sporów i przedświątecznie o sprawie Helskiego sentymentalnie, romantycznie i nawet emocjonalnie (przez kobietę). Tekst napisany przez znana dziennikarkę i działaczkę ludową, która mieszkała przez tydzień w Kobylej Głowie i starała się zgłębić sedno afery. Nie uchroniło to tego artykułu od błędów faktograficznych, ale pisany dla unikalnego, pierwszego numeru reaktywowanego kwartalnika ZMW „WICI” ze stycznia 1983 roku, jest miłym i żywym wspomnieniem dla młodzieży, choć realia owych trzydziestu minionych już lat, pozbawiły wielu idealistycznych złudzeń, nie mówiąc już o ziemi. Pozostały przyjaźnie i pewnie jeszcze będą potrzebne.
Mój ojciec, Robert Helski, miał opory przed publikacją tego tekstu. Przekonałam go, iż taka kontynuacja sprawy też jest potrzebna.
„Nie niszczmy miłości, która obdarza chlebem”. Halina Dudowa WICI nr.1 styczeń 1983r.
Poinformowano mnie, że z Warszawy do Kobylej Głowy najlepiej jechać przez Ząbkowice Śląskie, zafundowawszy sobie na ostatni odcinek taksówkę. Przymglonym nieco, ale ciepłym rankiem, wysiadłam z pociągu w Ząbkowicach i na pustym przystanku taksówek wsiadłam do pierwszej z trzech oczekujących na pasażerów.
Do Kobylej Głowy – zadysponowałam. Minęliśmy ciche miasteczko i znaleźliśmy się wśród pól tchnących ciepłym urokiem późnego lata.
Taksówkarz zapytał: Do kogo pani w Kobylej Głowie jedzie?
Do Helskiego – odpowiedziałam.
Do Helskiego – głos jego zabrzmiał przyjaźnie – Do tego, którego tak prześladują. Pole mu zabrali, a jego wtrącili do więzienia. A wie pani ile jęczmienia z tego pola zebrali? 10q z hektara przy 40% zanieczyszczeniu. Zakłady zbożowe nie chciały go przyjmować. Na naszych ziemiach jęczmień daje przeciętnie 28q z hektara.
Później miałam się przekonać, że jego informacje były prawdziwe. Natomiast nie wiedział mój przygodny rozmówca gdzie mieszka Helski i musiałam na rozstajnych drogach pytać o to przechodniów. Stanęłam przed obszernym, odrapanym budynkiem, w który przed wojną mieszkała służba folwarczna. Układ pomieszczeń zarówno na parterze jak i na piętrze świadczy, że poprzedni użytkownicy nie dysponowali nadmetrażem. Jedna izba służyła jednej rodzinie. Ekonomicznie, mniej opału musiał dawać właściciel nieistniejącego dziś pałacu. Pozostał park. Dziś jeszcze zachwyca. Budynek ten nie był chyba remontowany od czasów wojny i dopiero teraz, po dziesięciu latach postanowili Helscy założyć centralne ogrzewanie i wykonać remont. W kuchni Helski uprzedza przed kaprysami chwiejących się stołków. W pomieszczeniach na piętrze znajdują się tylko najkonieczniejsze sprzęty. Jedyne bogactwo w tym domu to biblioteka, w której znaleźć można wiele dzieł z różnych dziedzin wiedzy. Są tu zbiory wierszy, powieści, dzieła historyczne i duża ilość książek o rolnictwie i hodowli.
Stanisław Helski i jego syn Robert cieszą się opinią ludzi gardzących napojami wyskokowymi. Wiadomo o nich także, że przez wiele lat byli przodującymi rolnikami i mieli znaczne dochody. Z kuchennego okna widać park maszynowy: traktor, przyczepa, rozrzutnik nawozu, siewnik, brony, pługi. Jasnym się stało, w co wkładał Helski cały dochód zdobywany ciężką pracą wszystkich domowników. Bardzo musiał się czuć związany z tą gospodarką, skoro dla postawienia jej na odpowiednim poziomie zmuszał rodzinę do życia w prymitywnych warunkach i odmawiał sobie i swoim najbliższym koniecznych wygód.
Stanisław Helski prowadzi gospodarstwo rolne od 1972 roku. Ziemie i budynki objął w stanie zupełnej dewastacji. Ziemia użytkowana była przez często zmieniających się dzierżawców. Helski postanowił związać z nią swój i swojej rodziny byt na zawsze. Po kilku latach morderczej wprost harówki całej rodziny gospodarstwo zostało doprowadzona do dobrego stanu. W 1977 roku zajął Stanisław Helski pierwsze miejsce w krajowym konkursie produkcji zwierzęcej i jedno z pierwszych i uprawach polowych. W 1981/82 roku postanowił Helski zmienić profil swego gospodarstwa na bardziej rentowne. Wymagało to regeneracji gleb. W obszernych budynkach gospodarczych nawóz naturalny zalega metrowa warstwą. Ten nawóz wywieziony na pole wzbogaciłby glebę. Opróżnione budynki można by wyremontować dla dalszej hodowli zwierząt gospodarskich. Regeneracja gleby zamierzona przez Helskiego przewidywała odkamienienie pól, podorywkę, wynawożenie obornikiem i odchwaszczenie. Zabiegi te podjął Helski wraz z synem jesienią ubiegłego roku. Wiosną roku bieżącego kontynuował je, mając zamiar wczesną jesienią obsiać swoją rolę rzepakiem. Po tych zabiegach rzepak rokował plon około 23q z hektara i Helski spodziewał się uzyskać ogólny dochód w wysokości 4 mln złotych. Rzepak jest dobrym przedplonem dla zbóż jarych i podnosi ich plenność o 4 – 6 q z hektara. Liczył więc Helski, że po regeneracji swych pól uzyska znaczne zwiększenie plonów i dochód pozwalający na kupno od państwa działek, które dzierżawił od 1976 roku.
Sabotaż czy rachunek ekonomiczny.
W kwietniu Naczelnik Gminy w Ciepłowodach Eugeniusz Noszczak wezwał pisemnie Helskiego do obsiania roli. Helski zjawił się w gminie i ustnie wytłumaczył sens stosowanych zabiegów agrotechnicznych połowie maja na pola Stanisława Helskiego wjechały traktory Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Piotrowicach Polskich i rozpoczęły orkę, następnie siew jęczmienia. Obaj Helscy pobiegli na swoje działki zażądali przerwania tych zabiegów. W odpowiedzi przewodniczący Spółdzielni wręczył Helskiemu pismo z gminy upoważniające go do obsiania tej ziemi. Wzburzony Helski pismo to zgniótł i posypały się z obu stron wyrazy często określane jako nieparlamentarne. Ostatecznie Helscy wrócili do domu, a ich pola zostały obsiane. Urząd Gminy zapłacił RSP za te usługi 700 tysięcy złotych i obciążył tą sumą Helskiego. Tak wiec mógł on uważać się za prawnego właściciela zasiewów. Ponieważ na miesiąc czerwiec przewidywał wtórne kultywatorowanie swoich gruntów, wjechał więc na obsiane pole i zdążył skultywatorować 14 hektarów. W trakcie tej pracy został aresztowany i uwięziony w Dzierżoniowie.
Michał Huć, przew. RSP w Piotrowicach Polskich jest zadowolony z wyników osiągniętych przez Spółdzielnię. Uzyskał on bowiem plon 28q z hektara zbóż. Plony ziemniaków przewiduje się na 200q z hektara. Michał Huć jest przekonany, że to głównie jego zasługa.
- Jestem członkiem partii i ideowym komunistą. Zawsze staję tam, gdzie mnie postawi władza ludowa – powiedział Huć. Wymienia nazwy wielu zakładów. – Już tak sobie ustawiłem pracę - chwali się- że moi ludzie wiedzą co robić nawet w czasie mojej nieobecności. To ostatnie stwierdzenie jest pewnie odpowiedzią na krążący wśród rolników zarzut, że przewodniczący ma zwyczaj brania urlopów w czasie żniw i częstego bywania poza spółdzielnią. Michał Huć ma do sprawy Helskiego stosunek jednoznaczny. Jest oburzony. – To był sabotaż – stwierdza autorytatywnie – Jak śmiał Helski w czasie kryzysu, kiedy kraj gnębią sankcje gospodarcze nie obsiewać swojej ziemi. Trzeba było mu dać nauczkę. Argumenty Helskiego nie znajdują u Hucia zrozumienia. Są, według zdania tego ostatniego, tylko wykrętami. Naczelnik Gminy podziela zdanie Hucia. Urząd Gminy wraz z Komisarzem Wojskowym skontrolował zasiewy i postanowił nie dopuścić, aby ziemia ugorowała. Zajazd na ziemię Helskiego – uważa – był w pełni uzasadniony. Zapytany czy nieobsiana przez Helskiego ziemia była jedyną ugorującą na terenie gminy, odpowiada, że mogą być na terenia gminy inne nieuprawione kawałki pól. Na terenia województwa wałbrzyskiego jest 1500 hektarów prawdziwych ugorów.
Dwie oceny.
Helski jest aresztowany. Jego syn Robert rozpoczął zbyt późno, zdaniem Naczelnika Gminy, studia we Wrocławiu. Dwie osoby, które na barkach swoich dźwigały ciężar gospodarowania zostały w znacznej mierze wyłączone z pracy. Co będzie z gospodarstwem? Naczelnik już podjął decyzję. Jeżeli przez 3 lata ziemia nie będzie należycie uprawiana, Helscy zostaną wywłaszczeni. Już zresztą zabrano im dzierżawione przez nich działki i wystawiono na sprzedaż, pozbawiając Helskich należnego im prawa pierwokupu. Nie ma twierdzi – Naczelnik Noszczak – niebezpieczniejszego człowieka od rolnika, który skultywatorował zasiewy. Sankcje więc zarządzone przez Sąd Rejonowy są w pełni uzasadnione. Helski powinien siedzieć w więzieniu. Zarówno Michał Huć jak i Eugeniusz Noszczak powołują się w sprawie Helskiego na artykuł 15 Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Artykuł ten stanowi: „ Polska Rzeczypospolita Ludowa w trosce o wyżywienie narodu …dba o właściwe użytkowanie ziemi jako dobra ogólnonarodowego”. Ich decyzje – twierdzą – były podyktowane tym właśnie zapisem w Konstytucji. Helski zaś twierdzi, że w jego sprawie został pogwałcony artykuł 131 Kodeksu Cywilnego. Artykuł ten brzmi: „ Polska Rzeczypospolita Ludowa gwarantuje własność i całkowitą ochronę indywidualnych gospodarstw rolnych, stanowiących trwały i równoprawny element społeczno gospodarczego ustroju PRL.
Helski, w głębokim przekonaniu, że dzieje się mu krzywda, postanowił zaprotestować w jedyny dostępny sposób i rozpoczął w więzieniu głodówkę. Zrozpaczona żona Helskiego złożyła pismo do Sądu Rejonowego z prośbą o uchylenie aresztu. Na pismo to otrzymała odpowiedź odmowną z następującą motywacją: „Nie wnikając, w aktualnym stanie sprawy w ocenę, czy zarzucane oskarżonemu kwoty szkód przez niego spowodowanych na ile są realne, pozostaje w każdym razie moment szczególnej zuchwałości jego działania, wywołujący odium społeczne. Na tle tych momentów zachodzi uzasadnione podejrzenie, że oskarżony może się uchylać od wymiaru sprawiedliwości, co uzasadnia wobec niego stosowanie tymczasowego aresztowania. Nie istnieją w niniejszej sprawie przesłanki z art. 218kpk, na których bazowało w istocie zaskarżone postanowienie, skoro oskarżony swym działaniem wykazał, że nie zamierzał użytkować pokaźnego areału rolnego swego gospodarstwa, zaś w prowadzeniu reszty gospodarstwa może skutecznie wyręczyć się członkami rodziny”. Władze więzienne postanowiły przerwać głodówkę Helskiego. Rozkazano mu, by podniósł się z pryczy, a gdy tego nie uczynił pobito go pałkami. Stan jego był tak ciężki, że ostatecznie przewieziono go do szpitala we Wrocławiu. Było to na dziesiąty dzień głodówki – a do szpitala trafił dopiero po upływie 7 dni od chwili pobicia – wrocławscy lekarze konieczność intensywnej terapii, zarówno ze względu na wrzód żołądka, jak i ogólne oraz nerwowe wyczerpanie przeżyciami i głodówką. Szpital opuścił Helski po 40 dniach pobytu, otrzymując 21 dni zwolnienia z pracy i skierowanie do sanatorium. Żona zabrała go do domu i przez kilka dni cała rodzina żyła w obawie, czy przyjedzie przedstawiciel MO, aby powtórnie zabrać Helskiego do więzienia. Wielka więc ulgę i radość sprawiło Helskiemu pismo Sądu Najwyższego, uchylające areszt i stwierdzające, że był on nieuzasadniony. Michał Huć uważa natomiast, że niczym nieuzasadnione było przewiezienie Helskiego do szpitala – Chciał Helski umierać z głodu, nie trzeba było mu przeszkadzać – powiedział – w Anglii więźniowie umierają z głodu i jest dobrze. Anglia wprawdzie kraj kapitalistyczny, ale kulturalny i możemy z nich brać także dobre przykłady. Wywożąc Helskiego do szpitala zrobiono mu tylko niepotrzebną nam reklamę i szum koło jego osoby.
19 sierpnia, przed sprzątnięciem jęczmienia z obsianego przymusowo Helskiemu pola, zebrała się samorzutnie Chłopska Komisja Społeczna. Powstała ona z inicjatywy chłopów województwa wałbrzyskiego. W jej skład weszło 14 rolników z 9 gmin. Komisja ta skrupulatnie i z poczuciem odpowiedzialności zbadała stan gospodarki Stanisława Helskiego. Skontrolowała stan zasiewów na polach Helskiego szczególną uwagę poświęcając tym działkom, które zostały uprawione przez RSP w Piotrowicach Polskich. W obszernym protokóle sporządzonym przez Chłopską Komisję Społeczną znajdujemy takie stwierdzenia: „Pola bezwzględnie należy regenerować (odkamienić, zapobiec wymywaniu i osuwaniu się gruntu, odbudować melioracją, wyrównać, odchwaścić). Wskazane jest przywrócenie żyzności gleby wynawożenie obornikiem. Szacując spodziewane plony i wysokość nakładów poniesionych przez RSP na 1ha (mając także na uwadze uprzednio wykonane prace przez Ob.Helskiego) uważamy, że siew jęczmienia po 15 maja na tych polach był nieuzasadniony ekonomicznie i społecznie. Zważywszy, że stan tych pól, przedplony, nachylenie powierzchni skłonnych do erozji, służbie rolnej i samemu Naczelnikowi były znane – to wejście na pole w fazie drugiego kultywatorowania z pługami, bez uprzedniego bronowania uznać należy nie za błąd w sztuce agrotechnicznej, a za barbarzyństwo. Jak oświadcza zresztą sam Ob.Helski, a potwierdzają to rolnicy, mieszkańcy Kobylej Głowy – sam sposób zajazdu pól odbył się niesłychanie prowokacyjnie i sprawiał wrażenie zemsty. Dopiero takie wejrzenie na sprawę wyjaśnia powód, dla którego Naczelnik posłał na pola Helskiego karna ekspedycję złożoną ze spółdzielczych brygad, a nie ciągniki SKR, który świadczy usługi dla rolników w trybie zwyczajowym. Ob.Stanisław Helski nieprzerwanie wszystkie pola uprawiał. Zabiegi agrotechniczne były przerywane padającymi deszczami. Spółdzielcze brygady wjechały w kilka dni po ostatnich pracach kultywatorem i w czasie zbierania kamienia. Część pola zaorano wraz z nie wywiezionym kamieniem. Straty poniesione przez rolnika szacują biegli, wiadomo jednak, że będą duże.”
Dziedzice ziemi.
„A słodka złota jesień czeka wszystkie drzewa” – pisze w wierszu Leopold Staff. Toną te drzewa w kryształowym powietrzu na miedzach i kłębią się złotawą zielenią w laskach na obrzeżach pól. Robert Helski, młodzieniec z modną brodą i zatroskanymi oczyma, pokazuje mi swoje królestwo. Na rżysku leży słoma jęczmienna po zebranym kombajnem ziarnie. Kamienie ułożone w kupki. Miałem je wywieźć na przyczepie, ale nie zdążyłem, bo pługi je znów porozrzucały – mówi- Proszę uważać, pod słomą są doły. – Takie zbocze – tłumaczy- nieumiejętnie zaorane przyśpiesza erozję gleby. Tutaj widzimy skutki spółdzielczej orki. Traktorzysta obszedł się z naszą ziemią brutalnie. Właściwe to zbocze należałoby starannie przygotować i zamienić w trwały użytek zielony. To wszystko zrobiłbym, gdybym istotnie mógł władać tą ziemią. Ale tak … nie wiem przecież, czy obsianie tego zbocza trawami lub koniczyną nie będzie znów ktoś uważał za sabotaż. Ręce opadają i żyć się nie chce. Jak aresztowali ojca to myślałem, że trzeba będzie to wszystko rzucić. Jest cisza. W środku pustych pól szkliste powietrze obrysowuje nasze sylwetki. Moja milcząca obecność nie przeszkadza Robertowi w snuciu własnych myśli. To bardzo piękna ziemia – mówi dalej – Jestem bardzo z nią związany. Tutaj można być szczęśliwym przy najcięższej nawet pracy. Ile ja bym tu wprowadził zmian w gospodarstwie i we wsi, gdyby nam młodym nie przeszkadzano. Pokaże pani jeszcze inne uroki. Oglądamy kaplicę zbudowaną z miejscowego łupka, materiału przysadzistego. Mimo to kaplica strzela w górę smukłymi, gotyckimi wieżyczkami. Robert z przykrością pokazuje brzydkie betonowe schody dobudowane niedawno, kłócące się ze stylem kapliczki. Potem podziwiam urodę krzaków polnych róż, które jesień obsypała czerwonymi owocami. I muszę zachwycić się jeszcze starym parkiem z cudownym bukiem o gładkich, srebrzystych ramionach, mocno ze sobą zaplecionych. Między tymi drzewami stał przed niewielu laty śliczny pałac z połowy XVI wieku. Został on całkowicie zniszczony. Robert pyta ze smutkiem dlaczego niszczymy, jak barbarzyńcy, piękno tej ziemi? On chciałby być dziedzicem wszystkich jej uroków i czuje się okradziony, gdy znika z jej powierzchni piękny budynek, wspaniałe drzewo, uroczy las. On także jest gotów te uroki pomnażać swoja praca i serdecznym staraniem.
Wieczorem odwiedził Roberta Helskiego Zbyszek Bajtek, instruktor ZMW. Długo ciągnęła się dyskusja nad tym co robić, aby młodzież wiejska wyrastała na świadomych twórców życia i dziedziców kultury. Znów pojawiła się troska o to, aby związać młodych z tą piękną ziemią. Słuchałam i przypomniały mi się słowa starszego brata Zbyszkowego – Jana Bajtka, gospodarza z Ciepłowód. Twierdził on, że gdy jest zły lub zmartwiony, idzie orać. Wystarczy by z wysokości traktorowego siodełka spojrzał wokół, a zmartwienia maleją, gniew ucieka i jest sama radość płynąca z pól.
W Kobylej Głowie sprawdziłam pewnik – o polskości ziemi decyduje chłop, który mocno te ziemię trzyma w swoich rękach. Dyrektorzy bowiem przychodzą i odchodzą. Dla urzędników życie starych drzew nie jest problem, zbyt często zmieniają krajobrazy. To chłop kocha drzewa i wiąże się z ziemią każdą kroplą swego potu. Nie niszczmy tej miłości. Niech się rozwija według swoich wewnętrznych praw. Ona bowiem obdarza nas chlebem.
Halina Dudowa
To chyba już jest epitafium.
Zuzanna Helska
- Zuzanna Helska - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. o polskości ziemi decyduje chłop, który mocno te ziemię trzyma w
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pani Marylo! Dziękuję za
3. Dziś kończy 51
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. "Nie niszczmy miłości, która obdarza chlebem"
Errata
5. tak sobie