Epitafium dla Wujka Frasa

avatar użytkownika witas

Miałem w głowie parę tematów na dzisiejszy post, ale jak obuchem w głowę uderzyła we mnie wiadomość: "Zmarł wujek Fras&q...

Miałem w głowie parę tematów na dzisiejszy post, ale jak obuchem w głowę uderzyła we mnie wiadomość: "Zmarł wujek Fras". Jeden z najlepszych, najbliższych moich wujków.

Urodził się w 1925 przy ul. Wilczej w Warszawie, tam spędził dzieciństwo i Powstanie. Nie był bohaterem w polskim sensie tego słowa, opiekował się rodziną - chorą matką i babką. Po wygnaniu Warszawiaków po kapitulacji Śródmieścia trafił do przymusowej pracy na kolei niemieckiej w okolicach Drezna. Tam dostał swoje pierwsze "glases" [ =okulary ], przepisane przez niemieckiego lekarza, by wydajniej pracował na rzecz Siega Rzeszy [ =Zwycięstwa]. Po nieuchronnym upadku tejże pozostawał w Niemczech do 1946 mieszkając w jakimś wschodnioniemieckim miasteczku skolonizowanym przez Polaków. Zaintrygował mnie ten epizod historii - otóż po wojnie w wielu niemieckich miasteczkach żyli obok siebie niedawni "Ubermensze" oraz ich niewolnicy, tylko, że sytuacja się odwróciła. Oczywiście nie stosowano takich metod jak hitlerowcy, jednak nie wyobrażam sobie, aby niedawnym oprawcom nie dawano "wycisku". Ja bym dawał, w granicach sumienia i szacunku do siebie, ale czy psychicznie, czy fizycznie pewniej od razu bym nie wybaczył. Akurat wujek był zupełnie inny, pogodny, spokojny, opanowany. Tytan pracy, prawdziwie techniczny umysł, rodzinny Adam Słodowy [  taki majster-klepka ! ], autor wielu domowych ulepszeń i nawet wynalazków. W Szczecinie, dokąd trafił po powrocie, wykombinował jakiegoś poniemieckiego grata, wyremontował i był jednym z nielicznych właścicieli prywatnego auta ! Opowieści i fotografie VW Kübelwagen są jednym z nieodłącznych części rodzinnej legendy. Grało nasze auto ponoć w "Klosie" i innych filmach wojennych.

Taki podobny do tego, tylko w stanie bardziej użytkowym , nie jak ten - pokazowym:

28 czerwca 1956 pojechał w delegacje ze swojego biura na Międzynarodowe Targi Poznańskie... Trafił ponownie w oko cyklonu. Jako zapalony fotografik miał ze sobą swoją nieodłączną "Leice". Jednak tuż przed wyjazdem brat mu podkradł z aparatu film i został tam bez amunicji... Może i dobrze, bo robiący zdjęcia często zapominają o swoim bezpieczeństwie, a i potem jeszcze za Bieruta i długo za obcinającego kontrewolucyjne ręcę Cyrankiewicza takie fotografie mogły przyprowadzić ze sobą nieszczęście wizyty o świcie smutnych panów... Wujek ponownie nie dał się zabić, nie uczestniczył w walkach zbrojnych, opowiadał tylko , że widział ciężarówki pełne uzbrojonych w  karabiny robotników "Cegielskiego" jadących ze śpiewem na ustach do walki...

Po powrocie do Szczecina 29 lub 30 czerwca wieczorem natknął się na zaostrzone patrole MO, które pytały skąd wraca. Gdy odpowiedział zgodnie z prawdą, że z Poznania, nie byłoby wesoło...

Potem był świadkiem szczecińskiej rewolucji Grudnia'1970 (zdobycie przez robotników Komendy Wojewódzkiej MO i pobliskiego więzienia) i zwycięskiego Stycznia'1971 ( to chyba w Szczecinie padło pamiętne pytanie" "Pomożecie?" nowej nadziej Polaków na normalność - tow. Gierka...

Kolejny zwycięski szczeciński Sierpień'80. Potem "remisowy" szczeciński Sierpień'88 i jego skutek - Czerwiec'89. Wszystkiego naocznym świadkiem Historii był wujek Fras.  I na mecie - od niemieckiej fundacji "Aussöhnung" dostał za półroczną pracę przymusową ok.7000 zl. Pamiętamy skandale związane z transferami funduszy w polskim zarządzie rozdzielającym kwoty oraz przydzielenie sobie przez Radę Nadzorczą milnionowych premii za uczciwość ( Jan Parys i spółka ).

Przypomina się chińskie przekleństwo "Obyś żył w ciekawych czasach".

Żebyś spoczywał w pokoju, Wujku. Rosjanie mówią: "Carstwo jemu niebiesnoje"

napisz pierwszy komentarz