Stanisław Michalkiewicz przypomina czasem drwiąco ostatnio mało obecnego w mediach posła Antoniego Mężydłe, który przechodząc z Prawa i Sprawiedliwości do Platformy Obywatelskiej miał podobno stwierdzić, że przy okazji tego transferu poglądów żadnych zmieniać nie musi.
Nie wiem, jak pana Michalkiewicza, ale mnie w tej deklaracji wcale najbardziej nie śmieszy to, że wskazywać ona może na pozorność różnic między tymi dwoma partiami. Zabawniejsze wydaje mi się samo podejście posła, który tej akurat sprzeczności mógł w ogóle nie zauważyć i tylko mimochodem i nieświadomie pokazać inną, choć skrzętniej skrywaną, to jednak prawdę dość pospolitą. Tę mianowicie, że poglądy w polityce są sprawą drugorzędną i że liczą się bardziej inne przymioty.
Przypomniałem sobie o tym słysząc w radiu, że przewodniczący
Napieralski przymusił posła
Arłukowicza do
deklaracji, że ten nie przejdzie to Platformy. Niepokój charyzmatycznego niczym premier Buzek szefa SLD budziło podobno przede wszystkim to, że brylujący w mediach Arłukowicz nie konsultuje z nim swoich wypowiedzi no i właśnie błyszczy.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się więc mogło, że w takim razie Napieralski powinien wręcz skakać z radości widząc, że jego rywal w walce o światła kamer nie tylko odchodzi, ale jeszcze będzie przyćmiewał teraz blask celebrytów z konkurencyjnej partii, to jednak nie okazało się to tak oczywiste. Nie namyślając się bowiem długo, wybitny Mąż Stanu Lewicy kazał mu podpisać lojalkę.
Widać więc, że jednak ze sławy Arłukowicza czerpać chce nadal jakieś korzyści. I nie trzeba tutaj wykazywać się przenikliwością posła
Karpiniuka by domyślić się, że na jego odejściu straciłby SLD, a zyskała Platforma.
Wynika to z tego prostego faktu, że demokracji telewizyjnej poglądy mają znaczenie mniejsze niż przekładająca się wprost na wyniki wyborów sława i popularność. Dlatego też nie ma co się dziwić, że przy okazji potencjalnego przejścia Arłukowicza do partii
Palikota i
Niesiołowskiego, nikt nawet nie zająknął się pytając, czy przypadkiem różnice programowe nie spowodują, że byłby to transfer trudny i wątpliwy. Dla każdego było bowiem oczywiste, że to detal zupełnie nieistotny i Arłukowicz świetnie dałby sobie radę w nowej dla niego formacji.
I na pewno, nikt chyba nie może mieć co do tego wątpliwości, poglądów nie musiałby zmieniać. Zresztą, po co mówić o poglądach, skoro do takiego przejścia nie byłaby potrzebna nawet zbytnio zdolność akomodacji?
Filed under:
dywagacje,
koalicje,
lewica,
media,
polityka,
sojusze,
społeczeństwo,
ustroje
1 komentarz
1. Zacofane myslenie