Wyniki badań CBOS dotyczących parytetów zdumiewają. Okazuje się, że parytety popierają zarówno gospodynie domowe (67 proc.), jak i osoby ponadprzeciętnie religijne (69 proc.). Właściwie większość Polaków popiera rozwiązania zaproponowane w obywatelskim projekcie ustawy o parytetach. Parytety lubią też osoby młode i pracujące w biurach czyli, jak to się niegdyś mówiło, siły przewodnie narodu.

Jeśli to prawda (a trudno mi na szybko zweryfikować naukową wartość tego sondażu) to Polacy dorobili się już w głowach egalitarnej miazgi. Pycha demokracji osiągnęła niespotykane rozmiary. To, co niegdyś było oczywistym nonsensem, dziś przebiera się w kolorowe piórka zwycięstwa dobra nad złem. To, coś kiedyś otwarcie zostało zdyskredytowane pod nazwą marksizmu-leninizmu, dziś wraca pod nazwą ekonomicznej interpretacji prawa czy feministycznej teorii polityki.
 
Vaclav Havel w eseju „Siła bezsilnych”, w momencie , w którym wszyscy na Zachodzie zachłysnęli się liberalną demokracją i bezdusznym modelem wolnego rynku ostrzegał, powołując się na Heideggera, że przyjdą jeszcze czasy chude. Tym trudniejsze do zdiagnozowania, iż będą to czasy zła pleniącego się w nas samych, którego nie będą uosabiać złowrodzy towarzysze, naziści, czy inni. Ktoś inny powiedział, że tak czy siak, czeka nas komunizm, pytanie, czy przyjedzie w postaci silnego uderzenia, czy powolnej degrengolady (umysłowej i moralnej).
 
Marek Przychodzeń