Andrzejowi Kijowskiemu w odpowiedzi*
Szanowny Panie!
Miło, że zechciał Pan podjąć polemikę.
Myślę, że gdy pisze Pan:
"przekonywało mnie jego sformułowanie nigdy nie upadłem tak nisko by innych poniżać."
"Histeria Olszewskiego nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia"
"Podobnie jak rządy Kaczyńskich, których poważam okazały się kompletnie nieprzekonywujące dla większości społeczeństwa."
jest Pan dość blisko wciąż bardzo licznej grupy ludzi. Przypomnijmy, że na początku lat 90-tych byli to niemal wszyscy nie wyłączając osób kontestujących dziś wirtualną rzeczywistość, jakich sporo zebrało się na tym forum. Można się zastanawiać co takiego stało się pomiędzy rokiem 1990 a 2010, że tak wielu z nas odeszło, zresztą w różnych momentach od łączącej na początku niemal wszystkich optyki.
W moim przypadku był to proces. Rozpoczął się spostrzeżeniem pierwszych rozbieżności dominującej narracji z rzeczywistością. Mam na myśli ostry atak na nikomu nieznanych w 1991 roku Kaczyńskich, pałą „ spoconych facetów prących do władzy” nim zdołali wychylić się z niebytu i słynny artykuł Michnika, "Dlaczego nie będę głosował na Lecha Wałęsę".Obydwa sztandarowe artykuły Gazety Wyborczej całkowicie pomijały wszelkie merytoryczne różnice, w tym podstawowy spór pomiędzy Lechem Wałęsą a Tadeuszem Mazowieckim dotyczący utrzymania umów okrągłego stołu i dekomunizacji, koncentrując się wyłącznie na dyskredytowaniu osób kwestionujących cokolwiek z przyjętego przez środowisko Michnika, Mazowieckiego, Geremka, Kuronia scenariusza.
Moje zaufanie do uczciwości tego środowiska było tak duże, że potrzebowałem paru lat, by zrozumieć, że mam do czynienia nie z błędami wynikającymi z emocjonalnego zaangażowania szlachetnych ludzi w ideę „zasypywania podziałów” tylko z na zimno kalkulowaną taktyką prania mózgów w myśl bolszewickiej zasady „cel uświęca środki” z wykorzystaniem całej bogatej palety wypracowanej we wszystkich krajach obozu socjalistycznego z „uwzględnieniem specyfiki narodowej” ćwiczonej przez rzecznika Jaruzelskiego, Jerzego Urbana. Tandem medialny Michnik - Urban jest symbolem największego oszustwa, jakie kiedykolwiek zdarzyło się w tak dużej zbiorowości jak państwo, w tak długim okresie (20 lat). Miarą tego oszustwa jest różnica między Polską zawłaszczoną przez aparat PRLu i prawdopodobnie nadal podpięte pod moskiewskiego suwerena pozostałości po służbach oraz dokooptowanych figurantów, morzem krzywd i absurdalnych przywilejów a Polską, jaką zawsze wyobrażaliśmy sobie, o jakiej marzyliśmy. Miarą tego oszustwa są również pańskie gorzkie oceny stanu obecnego.
Jeśli pragniemy widzieć działania takich „gwiazd” jak Drzewiecki, Sikorski, Tusk, Palikot, Komorowski czy Bzdzikot we właściwej perspektywie musimy zacząć od weryfikacji swoich ocen wydarzeń przeszłych sięgając poza dotychczasową narrację. Musimy wsłuchać się w marginalizowane, ale zawsze gdzieś tam pojawiające się głosy, które tej narracji przeczyły, a które dotąd odrzucaliśmy.
Wówczas zorientujemy się, że nie chodzi o to by poniżać kogokolwiek, tylko o elementarną sprawiedliwość. By zdrajcy i kanalie tworzący aparat PRLu oraz ich TW utracili swoje uprzywilejowane pozycje, a ofiary otrzymały zadośćuczynienie choćby symboliczne. By nie płaciły dalej za swoją niezłomność w czasach PRLu i zablokowanie w odwecie możliwości awansu niższym statusem społecznym i głodową emeryturą w wolnej Polsce.
Wówczas zorientujemy się, że to nie histerii Olszewskiego byliśmy świadkami tylko paniki wśród Gęgaczy ze znaczkiem TW dokręconym od spodu do znaczka solidarności w klapie i prowadzących ich spoza jupiterów Cichych. Że pierwszy prawdziwy rząd polski musiał się zmierzyć z potężnym ubekistanem, dla którego Bolek okazał się w tym momencie bezcenny. Podobnie jak Michnik w mediach, którego ubekistan powinien obsypać złotem z FOZZu, a nie podsyłać Rywina, by sprytną zagrywką zapewnić sobie całkowitą (czytaj: niezależną od woli figuranta) uległość.
Wówczas zorientujemy się, że rządy Kaczyńskich okazały się kompletnie nieprzekonywujące dla większości społeczeństwa wyłącznie za sprawą totalnego kłamstwa wychodzącego z Agory podchwytywanego skwapliwie przez znacznie potężniejszych protektorów. Polsatowi i TVNowi ubekistan nie musi dziękować. Są w moim przekonaniu jego integralną częścią.
Musimy spojrzeć w przeszłość PRLowskiej uważniej, musimy ją odkłamać. Błyskotliwa kariera Jaruzelskiego jak lustro pokazuje podstawowe mechanizmy państwa totalitarnego całkowicie zwasalizowanego. Jak ma odejść skoro jeszcze go nie ma w świadomości Rodaków. Jeśli wciąż nie rozumiemy miejsca, w jakim znajdujemy się. Bez prawdy o takich jak Jaruzelski, bez rozumienia podstawowych mechanizmów PRLu manipulacja nadal będzie najskuteczniejszym narzędziem uprawiania polityki, a jej gwiazdami kolejni Chlebowscy i Drzewieccy. Naprawdę nie rozumie Pan tej zależności?
Jeśli chodzi o bieżączkę, to musimy wiedzieć kto i dlaczego kręci się wokół Sikorskiego, a kto wokół Komorowskiego. Istnieją ogólnodostępne informacje pozwalające widzieć te zupełnie nieeksponowane interesy. Całkiem sporo źródeł wolnych jest już od dominującej fałszywej narracji. Gorąco polecam Rzeczpospolitą, Gazetę Polską, portal http://www.niezalezna.pl/. Znajdzie Pan tam wiele na temat i Sikorskiego i Komorowskiego i innych. Wnikliwe analizy oferuje salon24.pl, blogmedia24.pl i wiele innych, do których linki łatwo można znaleźć wśród polecanych przez blogerów wymienionych platform. Lektura artykułów najbardziej poczytnych blogerów uzmysłowi między innymi to jak silnie PRL wpływa na dzisiejszy układ sił. Stanie się jasne dla Pana, że hasła takie jak „wybierzmy przyszłość” pozwalały iść w kierunku umacniania zdobyczy, których nigdy by Pan nie zaakceptował, gdyby zdawał sobie sprawę z tego, o jakie zdobycze chodzi. Poniekąd coś tam przebija się do ogółu z kolejnych afer, których nie udało się ukryć (spokojnie można przyjąć, że tych, które udało się jest ze sto razy więcej). Może dostrzegłby Pan także wątek, który ciągnie „Polityka” w medialnej orkiestrze pod batutą Agory z perspektywy „targetu” („Niezbędnik inteligenta” (sic!)).
Sikorski nie jest moim idolem, ale stawianie go za Rakowskim to nadużycie. To tak jak postulować wyższość klawisza nad więźniem politycznym, który zanieczyścił był kibel po niestrawnym jedzeniu. Być może patriotyzm ludzi PZPR istnieje. Było ich wszak aż 3 miliony. Fakt, że koniunkturalizm stał się jedynym motywem przynależności dopiero dla wstępujących po 1970 roku. Teoretycznie, między 56-tym a 66 ludzie mogli to czynić w dobrej wierze, zwłaszcza młodzi, najmniej odporni na propagandę „postępu”. Jeśli ktoś wstępował przed 50-tym rokiem to właściwie nie ma dla niego usprawiedliwienia. Nie można jednak pominąć tego, że ludzie mogą się zmieniać.
W tym kontekście zastanawia mnie ostrość sformułowania „zdrajcy solidarności”. Zamiast o zdrajcach należy mówić raczej o podstawowej metodzie bolszewii zwalczania przeciwnika. Infiltracja to fundament bez którego, obok kłamstwa, system nie mógłby istnieć. Masowość ruchu stwarzała nieograniczone możliwości totalitarnemu państwu w tym zakresie. Kierował kłamstwem i infiltracją na najwyższym szczeblu pierwszy sekretarz PZPR. Był nim między innymi pański „patriota” towarzysz Rakowski. Tutaj znów kłania się rozumienie PRLu, od którego Pan chciałby wszystkich odciąć.
O opinię na temat stoczni aż boję się pytać po przywołaniu przez Pana 82 roku. Dobrze pamiętam klimat „Polityki” lat osiemdziesiątych. Byłem przekonany, że do końca został skompromitowany przez prasę podziemną, przy całej olbrzymiej różnorodności opinii, jakie wówczas przewijały się. Nie było wśród nich ani jednej zbliżonej do propagandy stanu wojennego adresowanej do inteligencji, która tu czkawką odbija się w Pana słowach.
Z wyrazami należnego szacunku,
dodam
- dodam - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Nie trzeba było
2. Rżnie głupa?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. otóż to
4. @Marylko, all
Selka
5. tu.rybak
6. Marylu, Selko