Piłsudczycy a federalizm - 1919 (1)

avatar użytkownika godziemba
Obejmując urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa, Józef Piłsudski stanął przed koniecznością wypracowania koncepcji polityki wschodniej państwa oraz ustanowienia takiego układu sił w Europie Środkowo-wschodniej, który zabezpieczałby Polskę przed zaborczością Rosji.
 
O ile Roman Dmowski opowiadał się za koncepcją inkorporacyjną, zakładającą podział kresów pomiędzy Polskę i Rosję, Józef Piłsudski uważał, iż Polska stanęła przed szansą trwałego osłabienia Rosji.
 
Jeszcze w czasach nielegalnej działalności w PPS Piłsudski głosił postulat rozbicia Rosji „po szwach narodowościowych”. W tej sytuacji, skupiając wokół Polski wszystkie narodowości żyjące w Rosji, można by doprowadzić do izolacji Rosji w regionie, a tym samym do zminimalizowania zagrożenia z jej strony. Najlepszą drogą do osiągnięcia tego celu – zdaniem Naczelnika Państwa – byłaby federacja narodów żyjących w granicach Polski przedrozbiorowej, uzupełniona sojuszem wojskowym z innymi państwami powstałymi na gruzach rozpadającej się Rosji.
 
Rozważając kwestię wzajemnych stosunków z sąsiednimi narodami w pierwszych tygodniach istnienia państwa, Naczelnik Państwa zalecał popieranie aspiracji narodowych Ukraińców i Litwinów. Zamierzał nakłonić przedstawicieli tych narodów do wspólnego wystąpienia wobec państw Ententy w celu uzyskania także jej przychylności. Piłsudski zdawał sobie sprawę, iż o ile na zachodzie kształt granic państwa będzie wypracowany na konferencji pokojowej w Wersalu, o tyle na wschodzie rysuje się szansa samodzielnego wywalczenia granic i postawienia mocarstw wobec faktów dokonanych.
 
Wyobrażenia Piłsudskiego i charakterze i roli Polski w regionie najpełniej przedstawili dokooptowani do Komitetu Narodowego Polski Kazimierz Dłuski i Antoni Sujkowski. Pierwszy z nich przedstawił projekt antyrosyjskiego związku nowo tworzonych państwa – Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy, Białorusi i Ukrainy, który pozostawałby w ścisłej federacji z Polską. Drugi natomiast przedstawił założenia i cele idei federacyjnej. W polemice ze zwolennikami inkorporacji stwierdzał: „Jako jedyne wyjście na kongresie dla stwierdzenia, że nie jesteśmy imperialistami, narzuca się zasada federacji. Litwa, która byłaby już pomiędzy sobą sfederowana, miałaby w Wilnie swoje instytucje centralne: polityczne, gospodarcze i kulturalne, jednakże my byśmy zgadzali się na to tylko pod warunkiem, że byłaby sfederowana z Polską. Federacja polegałaby przede wszystkim na wspólnych sprawach wojskowych, tj. na sztabie, na wspólnym Ministerium Spraw Zagranicznych i nareszcie stanowiłby jeden obszar celno-gospodarczy”.
 
Minister spraw zagranicznych w rządzie Moraczewskiego, Leon Wasilewski – znany zwolennik federacji, na konferencji prasowej w połowie grudnia 1918 roku wspominając o Litwie i Białorusi, stwierdził: „Oczywiście, że będziemy robili wszystko to, co do nas należy, ażeby te kraje, które są związane z Polską i etnograficznie , i kulturalnie, i ze względu na wzajemny stosunek ekonomiczny, i ze względu na przyszłość ekonomiczną, i ze względu na ciążenie ku polskości – żeby one były związane z Polską w ten czy inny sposób na podstawie zupełnego usunięcia wszelkich pozorów, jak gdybyśmy byli zaborcami – my chcemy działać w myśl tradycji polskiej <wolni z wolnymi, równi z równymi>, żeby nic nie uroniono z tego dorobku kulturalnego, który tam istnieje, który ma wszelkie szanse rozwoju”.
 
Proponując federację narodom zamieszkującym dawne kresu Rzeczypospolitej, nie dostrzegano lub nie chciano dostrzegać zmian, jakie zaszły w świadomości elit tych narodów. Dlatego też ich wszelkie aspiracje niepodległościowe tłumaczono najczęściej antypolską działalnością Niemców. Z tego też powodu zaskoczeniem musiała być wizyta w połowie grudnia 1918 roku delegacji litewskiej, która wręczyła Naczelnikowi Państwa pismo, wyrażające niepokój Litwinów z powodu nie konsultowanej z nimi decyzji wysłania wojsk polskich do Wilna. Piłsudski zwrócił Litwinom uwagę, że popierane przez Niemców państwo litewskie nie ma przed sobą przyszłości, nie będzie bowiem miało zaufania mocarstw Ententy. Równocześnie Naczelnik Państwa zaznaczył, iż Polacy mogą uznać niepodległość państwa litewskiego tylko w granicach Litwy etnograficznej, „gdyż Litwa historyczna posiada obszary bezwzględnie polskie. W stosunku do Litwy etnograficznej Polacy nie żywią żadnych uczuć zaborczych”.
 
Spotkanie to ujawniło rozbieżności w poglądach na przyszłość stosunków polsko-litewskich wśród polskich i litewskich elit politycznych. Litwini zostali postawieni wobec wyboru” albo zgodzą się na związek z Polską albo muszą aprobować okrojone do granic etnograficznych, bez Wileńszczyzny, niezależne państwo litewskie. Wszelkie późniejsze kontakty polsko-litewskie nie posunęły sprawy do przodu, ponieważ żadna ze stron nie widziała możliwości jakiegokolwiek kompromisu.
 
Już na początku listopada 1918 roku wybuchły walki polsko-ukraińskie w Galicji Wschodniej. Równocześnie w Kijowie mieściła się stolica innego państwa ukraińskiego – Ukraińskiej Republiki Ludowej. W listopadzie 1918 roku Ukraińcy w Galicji Wschodniej utworzyli kolejne państwo – Zachodnioukraińską Republikę Ludową, która w styczniu 1919 roku podpisała akt unii z Ukrainą nadnieprzańską.
 
Zaistniała sytuacja postawiła Polskę w bardzo kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony przewidywano bowiem udzielenie poparcia państwu ukraińskiemu w jego dążeniu do utrzymania niepodległości, z drugiej jednak nie zamierzano wyrzekać się terenów Galicji Wschodniej. Piłsudski, pomimo wielu słów krytyki i posądzania o zaniedbywanie sprawy Lwowa, uważał ją za priorytetową. Próbując zając tereny mające w przyszłości wejść w skąd państwa polskiego, musiał jednak mieć na uwadze szerszą perspektywę. A to powodowało, że należało pogodzić dwie pozornie wykluczające się kwestie: przyłączenie do Polski Lwowa i antyrosyjską współpracę z przyszłą Ukrainą. W swoim wypowiedziach Naczelnik jednoznacznie stwierdzał, iż w granicach państwa polskiego winien znajdować się Lwów, zagłębie naftowe i linia kolejowa Kraków-Lwów, nie przesądzając jednak przebiegu granicy na wschód od tych terenów. Jej bieg bowiem był sprawą drugorzędną w obliczu rysującej się szansy nawiązania ścisłej współpracy. Uważał bowiem, że wobec zagrożenia rosyjskiego wojna polsko-ukraińska szkodzi bezpieczeństwu obu narodów. Kładł więc nacisk na nawiązanie współpracy z Ukrainą naddnieprzańską oraz uważał, iż okupacyjna forma zarządzania Galicją Wschodnią, nie zamykała żadnej możliwości rozwiązania powstałego problemu, co było bardzo ważne wobec trudności w przewidywaniu rozwoju sytuacji międzynarodowej.
 
Również w publicystyce piłsudczykowskiej na początku 1919 roku postulowano udzielenie poparcia niepodległościowemu ruchowi ukraińskiemu na terenie Rosji, który doprowadziłby w ostateczności do utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego. Liczono przy tym, że jego słabość zmusi go szukania pomocy w Polsce i doprowadzi do poparcia polskich koncepcji federacyjnych. W lutym 1919 roku Tadeusz Hołówko podkreślał, że najważniejszym wrogiem Ukraińców jest Rosja, która nigdy nie zgodzi się na powstanie niepodległej Ukrainy. Stąd, aby chronić swą niepodległość, Ukraińcy muszą, po pokojowym rozwiązaniu sporów granicznych, oprzeć się na Polsce. Należy szybko zakończyć bratobójczą wojnę, a ludność polska zamieszkująca kresy południowo-wschodnie winna włączyć się czynnie w budowę zrębów niepodległej Ukrainy. „Ci, którzy – pisał Hołówko- czynią takie wysiłki, aby być posłami na sejmie z Ukrainy, lepiej zrobią, gdy wszystkie swoje siły oddadzą na to, aby dopomóc do ułożenia stosunków z Ukraińcami, zamiast zaogniania ich”.
 
Z czasem z perspektywy Kijowa problem przynależności Galicji Wschodniej – wobec naporu wojsk bolszewickich oraz „białych” generałów – odgrywał coraz mniejszą rolę. Natomiast w oczach polityków galicyjskich za największe zagrożenie dla państwa ukraińskiego uznawano Polskę i wszelkie próby porozumienia z nią kosztem ziem galicyjskich były z ich strony torpedowane.
 
Piłsudski starał się zatem doprowadzić do porozumienia z rządem w Kijowie, pomijając polityków galicyjskich. Pierwsze tego typu rozmowy miały miejsce w Warszawie w styczniu 1919 roku, kiedy to członkowie misji ukraińskiej wyrazili gotowość rozpoczęcia rozmów rozejmowych.
 
Natomiast w Galicji Wschodniej Naczelnik Państwa z jednej strony starał się opanować jak największy obszar, z drugiej korzystał z prób doprowadzenia do zawieszenia broni, podejmowanych przez przedstawicieli Ententy. Inicjatywy te nie przyniosły żadnych efektów – każdorazowe przerwanie działań wojennych, Ukraińcy wykorzystywali do przegrupowania oddziałów i przygotowania nowej ofensywy.
 
Ostatecznie w Warszawie zdecydowano się na siłowe rozstrzygnięcie problemu Galicji. W marcu 1919 roku Naczelny Wódz wzmocnił oddziały jednostkami wielkopolskimi i rozpoczął nową ofensywę, w wyniku której Ukraińcy zostali wyparci na wschód. Równocześnie opanowanie sytuacji na froncie południowych, umożliwiło Piłsudskiemu rozpoczęcie przygotowań do operacji wileńskiej.
 
Dotychczasowe próby porozumienia z Litwinami zakończyły się fiaskiem. Litwini konsekwentnie stali na gruncie uznania przez Polskę niepodległego państwa litewskiego ze stolicą w Wilnie, a Polacy z kolei nakłaniali Litwinów do federacji. Dla Piłsudskiego akces do federacji Litwinów miał zasadnicze znaczenie, w przypadku bowiem ich odmowy cała konstrukcja związku federacyjnego rozpadłaby się. „Bierna masa białoruska – słusznie wskazywał Piłsudski - nie dźwignie politycznego gmachu tej konstrukcji”. W tej sytuacji Naczelnik Państwa postanowił postawić Litwinów przed faktem dokonanym, uważając, że objęcie w posiadanie Wilna przez Polskę zmusi ich do zmiany stanowiska i w efekcie do przyjęcia koncepcji federacyjnej. W poglądzie tym utwierdzał go Leon Wasilewski, który po rozmowach z Litwinami pisał do Piłsudskiego, że „serio można będzie gadać z Litwinami tylko wówczas, kiedy będziemy trzymali Wilno mocno w ręku”.  
 
Przygotowywanej akcji wojskowej towarzyszyła akcja propagandowa w prasie piłsudczykowskiej. Postulowano w niej „jak najściślejszy” związek Litwy z Polską,” wskazywano, że „trzeba by Polacy i Litwini porozumieli się ze sobą i wspólnymi siłami zaczęli budować fundamenty państwa”. Autorzy artykułów propagowali aktywną postawę Polski w procesie tworzenia nowego ładu, a jednym z pierwszych postulatów było głoszenie potrzeby wzięcia inicjatywy na Wschodzie we własne ręce. Wskazywano przy tym na potrzebę przeprowadzenia reform socjalnych w Polsce, które „w stosunku do Litwinów, Białorusinów i Ukraińców rozwieją zastarzałą wśród nich legendę o Polsce, która jest narodem <panów i dziedziców> i umożliwią politykę porozumienia z nimi – unii czy federacji wobec grożących nam wspólnych wrogów”.
 
Po udanej wyprawie wileńskie ton wypowiedzi prasowych stał się bardziej stanowczy, a autorzy robili wrażenie ufnych we własne siły. W ich oczach wyprawa wileńska była początkiem realizacji wielkie idei. Wezwania do samodzielnej i niezależnej od mocarstw realizacji własnych koncepcji politycznych stawały się coraz częstsze. „Przestańmy – pisano w „Rządzie i Wojsku” – traktować już raz Polskę, jakby ona i losy jej był to wynik gry sił zewnętrznych. Zdobądźmy się na to, by z punktu widzenia siły własnej spojrzeć zwycięsko w przyszłość – na wszystkie grożące nam niebezpieczeństwa – a na okoliczności zewnętrzne jak na zadania do rozwiązania wolą swoją i wysiłkiem – w interesie naszego rozwoju”.
 
Ofensywa wileńska – mimo zdobycia Wilna - nie przyniosła jednak oczekiwanych rezultatów. Nie udało się nakłonić nikogo z przedstawicieli litewskich do współpracy z Polakami. W tej sytuacji tekst odezwy Naczelnego Wodza do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego znacznie odbiegał od wcześniejszych projektów. Wprawdzie zapowiadano „możność rozwiązania spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych tak, jak sami sobie tego życzyć będziecie, bez jakiekolwiek gwałtu lub nacisku ze strony Polski”, to brak współpracy ze strony Litwinów nie wróżył szybkiego rozwiązania spornych spraw między Warszawą a Kownem. Tak Piłsudski wyjaśniał to Paderewskiemu: „Wobec tego, że Wilno samo znalazłem opuszczone zarówno przez Polaków, jak i przez Litwinów i Białorusinów, nie mogłem utworzyć czegokolwiek szerszego po zajęciu Wilna. I Polacy, i Litwini, i Białorusini przy pertraktacjach z nimi oglądają się jedni na Warszawę, drudzy na Kowno lub Mińsk, gdzie wyemigrowała większość ich przedstawicieli. Wskutek tego zatrzymałem się na rozwiązaniu kwestii takim, które by nie zamykało drogi w żadnym kierunku”.
 
 
Cdn.

napisz pierwszy komentarz