W hołdzie Orwellowi

avatar użytkownika witas

W hołdzie Orwellowi

 

Dziś mija 60-ta rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych pisarzy politycznych XX wieku, moim skromnym zdaniem Najbardziej przenikliwego z wielkich. Nie będąc nigdy w ZSRR opisał jego rzeczywistość, idee i możliwości przepoczwarzenia się go w sposób tak znakomity, że odbiera palmę pierwszeństwa obrazu "imperium zła" doskonałym reportażom z podróży po ZSRR w 1931 Stanisława Cata-Mackiewicza zebranym w cykl "Myśl w obcęgach" .

Nie chcę tu opisywać fascynującego życiorysu George Orwella (właściwie Eryk Artur Blair) , jest n.p. na http://pl.wikipedia.org/wiki/George_Orwell ,

wspomnę moje pierwsze kontakty z owocami jego nieprzeciętnego umysłu.

Tak jak dla większości była to pozycja "weterynaryjna" - "Folwark zwierzęcy" (przy rewizjach ZOMO-wskich wciskało się "kit", że studiuje się weterynarię i mimo, że byli oni uczuleni (wyszkoleni, by nie powiedzieć wyszczuci) na małego formatu czarno-białe książeczki bez obrazków, zawsze przechodziło. A propos dziś jeden bloger napisał w obronie czci ZOMali, że byli to chłopcy z ludu polskiego, tak jak Ty i ja. W tym temacie pozwalam na bluzganie).

Pamiętam, "Folwark" obiecał mi kolega mieszkający 6 pięter nizej, doczekałem się swojej kolei (po kilku tygodniach "ujawnienia") w przeddzień jakiegoś ważnego sprawdzianu, egzaminu. W powrotnej drodze w windzie przypadkowo "otworzyła mi się" książeczka. Pierwszy rozdział łyknąłem na stojąco, potem drugi i trzeci. Po 2 godzinach skończyłem ją. Nigdy więcej nie wciągnęła mnie tak narkotycznie lektura. Potem przeczytałem ją jeszcze kilka razy, delektując się porównaniami, dopasowaniami postaci do Lenina, Stalina i Trockiego oraz przewodnimi hasłami typu: "Wszystkie świnie są równe, ale niektóre są równiejsze".

   Potem był przerażający w swej bezwzględności i mądrości "1984" - jedna z najistotniejszych książek jakie przeczytałem - moja ścisła dziesiątka lektur.

Wielki Ojciec narodów jako Wielki Brat, Bernstein (aka Trocki) jako Goldstein, Ministerstwa Prawdy, Dobrobytu, Pokoju i Miłości (brrr = Bezpieczeństwo jak KGBezp., UBezp., StaSicherheit, Securitate, AVH, itd.). Pamiętam jak w pierwszych oficjalnych PRL-owskich wydaniach w 1988 roku tłumaczono (pasuje fajnie tu rosyjski żargon - "leczono"), że to nie jest satyra czy krytyka komunizmu, ale faszyzmu, instytucji kościoła katolickiego, rządów brytyjskiej partii pracy [Labour Party] a  nawet hegemonii USA (sic!). Obecnie nasi radzieccy rozmówcy z ursa-tm.ru widzą w twórczości Orwella obraz Zgniłego Zachodu, w tym głównie Unii Europejskiej. Naprawdę! Kto chce, może się przekonać.

   Już w wolnej Polsce wróciłem do Orwella w "Birmańskich dniach", jako, że obszar SE-Asia [Południowo-wschodniej Azji] bardzo mnie interesuje.

A "W hołdzie Katalonii" (mojej ulubionej krainy w Europie) był dla mnie wraz z "Ostatnie sztandary" Angel Maria de Lera innym, prawdziwym obrazem hiszpańskiej wojny domowej i wyjaśnieniem dlaczego strona republikańska ją przegrała. Otóż zajmowała się bardziej wewnętrzną walką między antagonistycznymi stronnictwami niż zmaganiami z Franco. Oczywiście podsycał to wszystko Komintern i Wielki Ojciec narodów w tle, który nie chciał w Europie konkurencyjnego państwa komunistycznego, a tym bardziej socjalistycznego ( z wpływami Bernsteina-Trockiego-Goldsteina-Snowballa). "Miłującemu pokój" Największemu Humaniście Wszechczasów zależało na wciągnięciu mocarstw europejskich do konfliktu iberyjskiego, aby sprowokować wojnę światową oraz wyciągnięciu do pustego skarbca ZSRR największych na świecie zapasów hiszpańskiego, jeszcze inkaskiego i majskiego złota. Wg moich radzieckich rozmówców z ursa-tm.ru za Lend-Lease w 2WW Sowieci płacili Ameryce złotem. Tak jakoś skojarzyło mi się czyje to było (tzn. od kogo) złoto, ale miałem już na tamtym forum taką etykietkę rusofoba (poważnie, ten "ruski agent albo coś gorszego" z blogu Toyaha, to ten sam rusofob i "antysowietczik"), że skrępowałem się zapytać. Teraz mam jeszcze opinię kłamcy i chama. Jak to w różnych środowiskach, ta sama osoba jest różnie postrzegana...

   Powracając do Orwella nie można zapomnieć mu wielkiego zaangażowania dla sprawy polskiej i rozpaczliwych prób zwrócenia uwagi brytyjskiej opinii publicznej na dramat opuszczonego przez sojuszników Powstania Warszawskiego, którzy postanowili pozostawić je na stosie całopalnym dla przyjaźni ze Stalinem. Pisał m.in. o PKWN i PW:

„różni członkowie sponsorowanego przez Sowietów PKWN postanowili wszcząć pełen obelżywości atak przeciw rządowi polskiemu i dowódcy Powstania w Warszawie, którego napiętnowano jako zbrodniarza. Przywódcy PKWN najwyraźniej nie zwrócili uwagi na oświadczenia USA i UK, że uznają armię gen. Bora za kombatantów chronionych przez państwa alianckie. Czyżby rząd sowiecki oficjalnie popierał te groźby?”

Odpowiedź padła niebawem przez aresztowanie ostatniego dowódcy AK gen. Okulickiego i wicepremiera polskiego rządu przez NKWD, możliwego dzięki uwierzeniu Polaków „honorowemu słowu sowieckiego generała Ivanova”.

  George Orwell jako jeden z pierwszych zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa dla całego jakie stanowi „czerwona zaraza” totalitaryzmu sowieckiego.

Cześć Mu i chwała i nasza wieczna pamięć!

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika triarius

1. dla mnie prawdziwym...

... obrazem wojny w Hiszpanii były "Lwy Alkazaru". Ale fakt, że Orwell był wielki. Choć lewica. Tyle, że on zdaje się naprawdę napisał Rok '84 pod wpływem dojścia do władzy Labour Party. Co jest, moim zdaniem dowodem jeszcze większego geniuszu, gdyby książka istotnie była po prostu o komuniźmie.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika witas

2. Triarius

"Lwy Alkazaru" ? Chcem! Kto napisał?
Witek
avatar użytkownika Krzysztofjaw

3. @itas

Witam I dziękuje za wpis... Serdecznie pozdrawiam

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika triarius

4. to była popularna przed wojną w reakcyjnych...

... środowiskach książeczka sugestywnie opisująca sławną obronę Alkazaru w Toledo. Nie było to chyba, z tego co pamiętam, specjalnie wyrafinowane, ale brało za serce. W taki sposób, jak późniejsze "Kamienie na szaniec". No a skoro taki np. Brixen przepada za Amicisem, którego ja nie trawię od małego, to pewnie dałoby się to jeszcze z pożytkiem i przyjemnością czytać, gdyby udało się gdzieś dorwać. Nie mam pojęcia kto napisał, podejrzewam, że autor był anonimowy. To była taka taniutka książeczka, widać, że nie stał za tym żaden żydowski kapitał. ;-) Trza gdzieś dorwać i wydać!


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika dodam

5. Cenne przypomnienie.

Mam wrażenie, że wciąż czeka na odkrycie. Bardzo niewielu czytało cokolwiek, a z tych co czytali niewielu zrozumiało o czym pisał. Pamiętam jak w 1984 roku podziemni autorzy (!) pisali o niespełnieniu się wizji Orwella... na co dzień stykając się z nowomową, z rozmazywaniem znaczeń, z Ministerstwem Prawdy i Miłości, seansami nienawiści i proletami zepchniętymi poza cywilizację. Ludzie do tej pory nie rozumieją mechanizmów jakie wydobył ze zdegenerowanej rzeczywistości totalitaryzmu Orwell. Pozdrawiam,
avatar użytkownika kazef

6. Autor

"radzieccy rozmówcy z ursa-tm.ru widzą w twórczości Orwella obraz Zgniłego Zachodu, w tym głównie Unii Europejskiej. Naprawdę! Kto chce, może się przekonać." I mają słuszną słuszność.