Upadek autorytetu

avatar użytkownika Puchaty
Ranek 13 grudnia 1981 roku musiał być bardzo ponury. W telewizji przemawiał generał, a do drzwi czołowych działaczy opozycyjnych już od paru godzin „pukali” równie smutni jak ów, żołnierz z telewizji, panowie. Jakie uczucia rodziły się w głowie człowieka popychanego i prowadzonego po klatce schodowej, opadającej w dół od mieszkania z którego go wywleczono? Może zastanawiał się, czy będzie mu dane kiedykolwiek jeszcze pokonać, wyślizgujące się spod naprędce założonych butów, schody, tym razem ku górze? Co stanie się z dziećmi? Kochaną żoną? Strach? Banalne. Pewnie, że strach. Czy towarzyszyła mu nadzieja, tak brutalnie zdeptana chłodem grudniowego poranka? Musiał wiedzieć dokąd go prowadzą. Czy będą próbowali złamać? Na pewno. Czy da się złamać? Przysięgał przed Najświętszą Panienką, że nigdy na współpracę nie pójdzie. Nie da się złamać. A więc co będzie? Jakie odpowiedzi dawał mu własny rozum i wyobraźnia? Nie wie i nie będę próbował odpowiadać na te pytania. Nie potrafię postawić się w sytuacji człowieka, wystawionego na taką próbę. Mam nadzieję, nigdy na taką próbę nie być wystawionym. W zasadzie chciałbym zastanowić się nad jednym. Czy człowiek ów mógł odczuwać zaskoczenie? Oczywiście wszyscy bardziej świadomi brali pod uwagę, możliwość siłowego rozwiązania „problemu Solidarności”. „Wejdą, nie wejdą?” Kolejne pytanie. Bieg wydarzeń dał nam jednak na nie odpowiedź. Szczęśliwie nie weszli. Fakt, że wcale nie musieli wchodzić, stali u nas od czterdziestego czwartego. Szczęśliwie, nie weszli… Ci ze wschodu. Kto mógł spodziewać się, że wejdą inni? Raczej wyjdą, wyjadą. Na ulicę ciężkim sprzętem. Być może byli tacy, który to przewidywali, być może byli i tacy, którzy tego chcieli, a zapewne byli i tacy, którzy do tego zachęcali. Opozycjoniści? I to ci najbardziej znani! Nonsens, ktoś powie, ale takie wnioski nasuwają się po przeczytaniu artykułu pana Tomasza Mianowicza pt. Transformacja – konwergencja. Rzecz, z grubsza, traktuje o transformacji ustrojowej, którą nam zafundowano równo 20 lat temu, a którą planowano już od początku lat osiemdziesiątych. Co ma wspólnego z tym stan wojenny? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Autor przytoczonego przeze mnie tekstu stawia m.in. tezę, że owo "przemienienie" planowano jeszcze przed 13 grudnia, podając zresztą szereg argumentów mających ten stan rzeczy potwierdzać, zainteresowanych nimi odsyłam do "Arcan" (Arcana nr 86 - 87), rozwodził się nad nimi nie będę bo nie o tę tezę mi chodzi, dziś. Otóż autor, zamieszcza fragment rozmowy Bronisława Geremka z ministrem Cioskiem, w relacji Cioska brzmieć ona miała tak: Odbyłem właśnie osobliwą rozmowę z szefem ekspertów "Solidarności" Geremkiem (bliskie związki z międzynarodówką socjalistyczną, osobiste kontakty z Kreiskym i innymi). Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy "Solidarnością" w obecnej formie i realnym socjalizmem [jest – Puchaty] niemożliwa, konfrontacja nieunikniona. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Organy władzy państwowej muszą zlikwidować aparat "Solidarności". Po konfrontacji siłowej "Solidarność" mogłaby powstać na nowo, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego charakteru i bez ambicji sięgania po władzę. Być może - kontynuował Geremek - zostaną zachowane siły umiarkowane, takie jak Wałęsa. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w oparciu o odmienną sytuację polityczną kontynuować określone procesy demokratyzacji. * I teraz będzie najlepsze, albo najtragiczniejsze, jak kto woli. Otóż rozmowa ta miała miejsce (i tu uwaga!) 27 listopada 1981 roku. A więc ponad dwa tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego. Czy Geremek prowokował Cioska? Strzelał? Czy posiadał informacje o planowanej operacji „Z”? A może i co bardziej niepokojące, Geremek dawał do zrozumienia, że taka operacja jest przez niego oczekiwana. Spójność poglądów? Geremek jako członek PZPR (od 1950 do 1968 roku) walczył przecież o socjalizm. Socjalizm z ludzką twarzą ale, socjalizm. I widocznie nie chodziło mu o twarz Matki Boskiej w klapie marynarki Wałęsy. Choć sam Wałęsa już mógł być. Inni nie mogli. Stwierdzenie zostaną zachowane siły umiarkowane rzuca nowe światło na rozejście się dróg stronnictw Gwiazdy i Wałęsy. Opozycja konstruktywna, nie była wymysłem końca lat osiemdziesiątych, co ciekawsze, nawet nie władza pierwsza zaczęła grać na ten podział. Jeżeli uznać, powyższą relację za autentyczną. Zadziwiające z jaką precyzją Bronisław Geremek przepowiedział scenariusz zbliżających się wydarzeń politycznych. Było tam wszystko, stan wojenny, rozpad Solidarności, podział w kierownictwie związku, ponowna legalizacja Solidarności, okrągły stół. Jeżeli uznać relację za autentyczną, otwiera się pytanie o wiarygodność Geremka w całym procesie walki o tzw. demokrację. Po czyjej stronie właściwie ten człowiek walczył? Jakie cele mu przyświecały? Pytania znów pozostawiam bez odpowiedzi. Wszystko to nie jest daleką przeszłością, każdy kto interesuje się historią, potrafi prześledzić działalność Geremka na scenie politycznej ostatniego półwiecza, potrafił będzie sam je odszukać. Smutne jak na naszych oczach upadają autorytety. Może by nie upadły, gdyby ktoś za nas nam ich nie wybrał. -------- * Są to tylko fragmenty rozmowy, opublikowanej już w 1995 roku (!) w "Kulturze". ------------------------------------ http://puchaty.wordpress.com/

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Po czyjej stronie właściwie ten człowiek walczył?

takich pytań o postawy tym więcej, im wiecej wiemy. "Palenie akt" nie do końca sie udało. Co zas do "autorytetów" - wybrano nam je i postawiono na podium, to samo dzieje sie dzisiaj. Wystarczy włączyć np TVN 24 i słuchać kolejnych "gadających głów". Skompromitowane i juz ujawnione agenturalne "autorytety" podmienia się na naszych oczach na nowe. Jeszcze nizszej jakości, NIE NASZE. Dla przykładu nowy dyżurny ETYK J.Hartman, czy ks.Sowa w cywilu, czy Hołdys z Maleńczukiem. Do tego Zanussi ze Stalińską. Czy to są przedstawiciele inteligencji polskiej? Czy to sa polskie elity? Kolejna operacja podmiany elit. Pierwsza tak duża operacja zaczęła sie w 1944 roku. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Effendi

2. Autor,

chylę czoła, bo to fakt, do którego zrozumienia dorastałem latami. Okrągły stół był WPROST kontynuacją Stanu Wojennego, dla zaciemnienia sprawy przeciągniętą w czasie. Ciekawym jest to, że część komuchów też się czuje oszukanymi.Wydutkali tych od Moczara i Siwaka, ale dla nas to marne pocieszenie.
avatar użytkownika Morsik

3. Tyko, że w 44...

...elit nie wymieniano - elity zastąpiono, zastąpiono pustkę po mordach, wywózkach, wykluczeniach... A dzisiaj? Podstawia się "elitę" w miejsce istniejących... i co? Ci odsunięci, a przecież żyjący, chowają się w bezsile... to za blogami, to za bezsiłą właśnie, to brakiem "poparcia" się zasłaniając, a i "ciemnotą" tych, którzy przecież tych "nowych" wybierają... Odsunięte elity woli walki nie mają, godzą się na rolę lemingów-inaczej...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Maryla

4. Odsunięte elity woli walki nie mają,

Morsiku, poza nielicznymi wyjątkami, to smutna rzeczywistość, nie maja woli walki, poddali się. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Puchaty

5. Dziękuje wszystkim z komentarze.

Geremek i spółka, nie mają już szans na obronę. I to nie tylko dlatego, że nie nosi juz "ich" ten padół. W 1968 niby z uwagi na interwencję w Czechosłowacji opuszczali PZPR. Prawda jest taka, że opcja tzw. "Żydów" została wtedy wygryziona przez "Chamów". I "Żydy"przeszły do podziemi. Opozycja? Skoro tak było to czym jest dzisiejsza Polska?