Upadek autorytetu
Puchaty, ndz., 13/12/2009 - 13:00
Ranek 13 grudnia 1981 roku musiał być bardzo ponury. W telewizji przemawiał generał, a do drzwi czołowych działaczy opozycyjnych już od paru godzin „pukali” równie smutni jak ów, żołnierz z telewizji, panowie.
Jakie uczucia rodziły się w głowie człowieka popychanego i prowadzonego po klatce schodowej, opadającej w dół od mieszkania z którego go wywleczono? Może zastanawiał się, czy będzie mu dane kiedykolwiek jeszcze pokonać, wyślizgujące się spod naprędce założonych butów, schody, tym razem ku górze? Co stanie się z dziećmi? Kochaną żoną?
Strach? Banalne. Pewnie, że strach.
Czy towarzyszyła mu nadzieja, tak brutalnie zdeptana chłodem grudniowego poranka? Musiał wiedzieć dokąd go prowadzą. Czy będą próbowali złamać? Na pewno. Czy da się złamać? Przysięgał przed Najświętszą Panienką, że nigdy na współpracę nie pójdzie. Nie da się złamać. A więc co będzie? Jakie odpowiedzi dawał mu własny rozum i wyobraźnia?
Nie wie i nie będę próbował odpowiadać na te pytania. Nie potrafię postawić się w sytuacji człowieka, wystawionego na taką próbę. Mam nadzieję, nigdy na taką próbę nie być wystawionym.
W zasadzie chciałbym zastanowić się nad jednym. Czy człowiek ów mógł odczuwać zaskoczenie? Oczywiście wszyscy bardziej świadomi brali pod uwagę, możliwość siłowego rozwiązania „problemu Solidarności”. „Wejdą, nie wejdą?” Kolejne pytanie. Bieg wydarzeń dał nam jednak na nie odpowiedź. Szczęśliwie nie weszli. Fakt, że wcale nie musieli wchodzić, stali u nas od czterdziestego czwartego. Szczęśliwie, nie weszli… Ci ze wschodu.
Kto mógł spodziewać się, że wejdą inni? Raczej wyjdą, wyjadą. Na ulicę ciężkim sprzętem.
Być może byli tacy, który to przewidywali, być może byli i tacy, którzy tego chcieli, a zapewne byli i tacy, którzy do tego zachęcali. Opozycjoniści? I to ci najbardziej znani!
Nonsens, ktoś powie, ale takie wnioski nasuwają się po przeczytaniu artykułu pana Tomasza Mianowicza pt. Transformacja – konwergencja.
Rzecz, z grubsza, traktuje o transformacji ustrojowej, którą nam zafundowano równo 20 lat temu, a którą planowano już od początku lat osiemdziesiątych. Co ma wspólnego z tym stan wojenny? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Autor przytoczonego przeze mnie tekstu stawia m.in. tezę, że owo "przemienienie" planowano jeszcze przed 13 grudnia, podając zresztą szereg argumentów mających ten stan rzeczy potwierdzać, zainteresowanych nimi odsyłam do "Arcan" (Arcana nr 86 - 87), rozwodził się nad nimi nie będę bo nie o tę tezę mi chodzi, dziś.
Otóż autor, zamieszcza fragment rozmowy Bronisława Geremka z ministrem Cioskiem, w relacji Cioska brzmieć ona miała tak:
Odbyłem właśnie osobliwą rozmowę z szefem ekspertów "Solidarności" Geremkiem (bliskie związki z międzynarodówką socjalistyczną, osobiste kontakty z Kreiskym i innymi). Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy "Solidarnością" w obecnej formie i realnym socjalizmem [jest – Puchaty] niemożliwa, konfrontacja nieunikniona.
Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Organy władzy państwowej muszą zlikwidować aparat "Solidarności". Po konfrontacji siłowej "Solidarność" mogłaby powstać na nowo, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego charakteru i bez ambicji sięgania po władzę. Być może - kontynuował Geremek - zostaną zachowane siły umiarkowane, takie jak Wałęsa. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w oparciu o odmienną sytuację polityczną kontynuować określone procesy demokratyzacji. *
I teraz będzie najlepsze, albo najtragiczniejsze, jak kto woli. Otóż rozmowa ta miała miejsce (i tu uwaga!) 27 listopada 1981 roku. A więc ponad dwa tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Czy Geremek prowokował Cioska? Strzelał? Czy posiadał informacje o planowanej operacji „Z”? A może i co bardziej niepokojące, Geremek dawał do zrozumienia, że taka operacja jest przez niego oczekiwana. Spójność poglądów? Geremek jako członek PZPR (od 1950 do 1968 roku) walczył przecież o socjalizm. Socjalizm z ludzką twarzą ale, socjalizm. I widocznie nie chodziło mu o twarz Matki Boskiej w klapie marynarki Wałęsy. Choć sam Wałęsa już mógł być. Inni nie mogli. Stwierdzenie zostaną zachowane siły umiarkowane rzuca nowe światło na rozejście się dróg stronnictw Gwiazdy i Wałęsy. Opozycja konstruktywna, nie była wymysłem końca lat osiemdziesiątych, co ciekawsze, nawet nie władza pierwsza zaczęła grać na ten podział. Jeżeli uznać, powyższą relację za autentyczną.
Zadziwiające z jaką precyzją Bronisław Geremek przepowiedział scenariusz zbliżających się wydarzeń politycznych. Było tam wszystko, stan wojenny, rozpad Solidarności, podział w kierownictwie związku, ponowna legalizacja Solidarności, okrągły stół.
Jeżeli uznać relację za autentyczną, otwiera się pytanie o wiarygodność Geremka w całym procesie walki o tzw. demokrację. Po czyjej stronie właściwie ten człowiek walczył? Jakie cele mu przyświecały? Pytania znów pozostawiam bez odpowiedzi. Wszystko to nie jest daleką przeszłością, każdy kto interesuje się historią, potrafi prześledzić działalność Geremka na scenie politycznej ostatniego półwiecza, potrafił będzie sam je odszukać.
Smutne jak na naszych oczach upadają autorytety. Może by nie upadły, gdyby ktoś za nas nam ich nie wybrał.
--------
* Są to tylko fragmenty rozmowy, opublikowanej już w 1995 roku (!) w "Kulturze".
------------------------------------
http://puchaty.wordpress.com/
- Puchaty - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
5 komentarzy
1. Po czyjej stronie właściwie ten człowiek walczył?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Autor,
3. Tyko, że w 44...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
4. Odsunięte elity woli walki nie mają,
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Dziękuje wszystkim z komentarze.