Kto zabił Faltzmana

avatar użytkownika polityczni

 

 

W ramach przeglądu filmów Jerzego Zalewskiego Warszawski Klub Gazety Polskiej zorganizował pokaz filmu "Oszołom". Dokument opowiada o Michale Faltzmanie, kryształowym, jak mówią jego znajomi człowieku, który przez wiele lat starał się wyjaśnić aferę FOZZ. Swoją dociekliwość i niezłomność przypłacił życiem, zmarł bowiem nagle na atak serca, a wcześniej wielokrotnie grożono mu śmiercią.

Po projekcji odbyło się prowadzone przez redaktora Sakiewicza spotkanie z twórcą filmu Jerzym Zalewskim i żoną tytułowego "oszołoma" panią Izą Faltzman. Warto obejrzeć zarówno film (dostepny na przykład na youtube) jak i zarejestrowane kamerą Polityczni.pl spotkanie. Poza innymi ciekawymi kwestiami uczestnicy rozmawiali także o tym kto mógł przyczynić się do przedwczesnej śmierci Faltzmana
 
Cyntia Harasim

 

15 komentarzy

avatar użytkownika Beta

1. Co zadziwia , to fakt,że

Co zadziwia , to fakt,że powoli oswajamy się z tym , iż wykrywaniem okoliczności zbrodni zajmuje się rodzina, a nie państwowy aparat ścigania. ,,Oszołom" był emitowany w cyklu ,,Pod prąd" prowadzonym przez reżysera Zalewskiego. Miało to miejsce w Telewizji Puls. Kanał ten należący do Franciszkanów nadawał filmy czarno-białe pięknie zrobione przez mistrzów kina oraz program Wildsteina,Zalewskiego i programy katolickie dobrze zrobione, bo nie przesadzające z moralizatorstwem. I dobrze było. Co się później stało? Nie słyszałam o żadnej akcji Franciszkanów próbującej ocalić własność tego kanału. Jerzy Zalewski jest również autorem filmu o Herbercie ,,Pan Poeta"(tak, poeta z wielkiej litery). Jeżeli słyszycie pompatyczne słowa o tym, że rokowi 89. zawdzięczamy zniesienie cenzury to przypominajcie historię tego filmu, boje stoczone o jego emisję w roku 2001. Były naciski na Herbertową, w końcu udowodnienie przez prawników,że zapis ustnych wypowiedzi Poety nie podlega prawom autorskim, których właścicielką jest wdowa. Dziękuję za informacje o zapisie na you tube i za zdjęcie, na którym znajdują się trzy osoby, którym ufam.
avatar użytkownika Selka

2. Dzięki - Polityczni: Wojt, Cyntia & Co!!!

Kapitalny program-spotkanie; i słowa prawdy. Red. Zalewski swoimi kilkoma bon-motami rozbawił mnie do łez (najładniejsze - podsumowanie swoich studiów w filmówce w Łodzi :)) Pomarzyłam sobie....o TAKIM programie w "telewizji misyjnej, czyli publicznej"...he, he.. Tfu! gdzie my żyjemy? Ma racje red. Zalewski - to obracanie od > 20 lat tych samych ciągle tematów, jest już NUDNE jak cholera! I chyba ma racje, jesteśmy - jako społeczeństwo - stadem BARANÓW! (do strzyżenia).

Selka

avatar użytkownika andruch2001

3. oddział "Y"

Wygrać gospodarkę W połowie lat 80. w służbach specjalnych PRL-u powstał supertajny oddział "Y". Jego zadaniem było przejęcie strategicznych resortów gospodarczych i zabezpieczenie w nich najważniejszych miejsc dla emerytów ze specsłużb. Miało to pozwolić przejąć kontrolę nad biznesem po planowanej transformacji ustrojowej. Ta sprawa mogłaby nadawać się na fabułę książki Roberta Ludluma. Mając wiedzę o zbliżających się wydarzeniach politycznych, oficerowie tajnych służb wykorzystują swoje kontakty, wiedzę i możliwości operacyjne, aby na trwałe osadzić się w nowych strukturach. W efekcie przynosi im to pełną kontrolę nad krajowym biznesem i znakomite posady po odejściu ze służby. Dlaczego Ludlum nie mógłby tego napisać? Bo to samo życie, a nie książkowa fikcja. Taki scenariusz działań tajnych służb PRL-u odkryła komisja weryfikacyjna z lat 1989 – 1990. Z analizowanych przez nią dokumentów, wynikało, że służby zdawały sobie sprawę z tego, że zbliża się koniec epoki komunistycznej, a transformacja ustrojowa rozpocznie nowy etap w historii Polski. Chciały ją wykorzystać dla siebie i swoich funkcjonariuszy. Dotychczasowi oficerowie służb mieli zostać najważniejszymi rekinami rodzącego się kapitalizmu, zbijać wielkie fortuny i kierować firmami wartymi miliardy złotych. Zachowali by przy tym nie tylko możliwości wykorzystania wielkich pieniędzy, lecz także zakulisowe wpływy na państwo i władzę. Pierwsza minuta biznesu Tajne dokumenty MSW i Sztabu Generalnego z lat 1987-1988 wskazują jednoznacznie, że w tamtym czasie w służbach specjalnych PRL-u powstały tajne komórki: "X" (odpowiedzialne za wpływy na władzę), "Y" (odpowiedzialne za gospodarkę) i "Z" (odpowiedzialne za media). Niezależnie od nich powstał jeszcze oddział "C", którego zadaniem jest pomaganie byłym kolegom w unikaniu odpowiedzialności karnej za przestępstwa popełniane po roku 1989. Najważniejszy był oddział "Y" i to również on jako pierwszy rozpoczął działalność. W połowie roku 1988 komunistyczny rząd Mieczysława F. Rakowskiego zaczął liberalizować prawo gospodarcze, w wyniku czego miał zacząć się w Polsce tworzyć wolny rynek. Jedną z pierwszych zmian było nowe prawo dewizowe. Zakładało ono, że każdy może w dowolny sposób i w dowolnym miejscu prowadzić nieograniczony handel obcymi walutami. Minutę po wprowadzeniu tego prawa, wzdłuż granicy polsko – niemieckiej otwarta została sieć kantorów. Jej właścicielem był dawny funkcjonariusz milicji i poznańskiej SB – Aleksander Gawronik. Rok później tygodnik "Wprost" umieścił Gawronika na swojej liście najbogatszych Polaków. Były esbek stał się multimilionerem w zaledwie kilka miesięcy. Jego sukces wynikał z tego, że jako jeden z nielicznych wiedział o zmianie prawnej kilka miesięcy wcześniej. W tym czasie zdążył przygotować kantory, załatwić wszelkie formalności i zatrudnić ludzi. Gdy wszystko było już załatwione – nowe prawo weszło w życie. Jak wynika z ustaleń sejmowej komisji ds. służb specjalnych, nad mechanizmem legislacyjnym czuwał wówczas Ireneusz Sekuła – w 1988 roku wicepremier i minister handlu, zwerbowany do współpracy przez SB na początku lat 70. To właśnie jemu przypadła główna rola w działaniach oddziału "Y". Sekuła miał przeforsowywać ustawy i odpowiednie rozporządzenia, aby umożliwić swoim znajomym z bezpieki miękkie wejście do biznesu. Odnalezione w archiwach służb notatki wskazują również, że minister udzielał SB informacji o zbliżających się istotnych zmianach przepisów. W sektor bankowy Takich przykładów jak kantory Gawronika, można byłoby wymienić więcej. Wszystkie mają jeden wspólny mianownik: biznesmeni dostawali od "zaufanych" ludzi w służbach informacje o zbliżających się zmianach prawnych, dających możliwość zarobku. Kiedy na niemieckiej granicy świetnie prosperowały kantory Gawronika, w Warszawie dwaj młodzi właściciele spółki Art–B Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski rozpoczynali wdrażać w życie swój słynny "oscylator". Polegał on na wielokrotnym oprocentowaniu tego samego kapitału dzięki szybkiemu przelewaniu pieniędzy na kolejne konta. Mechanizm ten pomógł spółce wyprowadzić z Narodowego Banku Polskiego równowartość kilku miliardów dolarów. Dopiero po ucieczce obu właścicieli spółki, prokuratura odkryła, że ich firma miała związki ze służbami specjalnymi PRL-u i ZSRS, które sterowały ich działaniem. "W latach 80. Narodowy Bank Polski był bardzo silnie infiltrowany przez służby specjalne, zwłaszcza wojskowe" – uważa Antoni Macierewicz, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. "Bez ich pozwolenia, działania Art.B i „oscylator” byłyby niemożliwe". Jak zauważa Antoni Macierewicz, to również banki (a wraz z nimi duże, zachodnie firmy rozpoczynające inwestycje w Polsce) oferowały posady, które dawnym funkcjonariuszom wydawały się najbardziej lukratywne. W 1988 r. generał dywizji Konrad Straszewski – b. wiceminister spraw wewnętrznych i twórca budzącej grozę sekcji "D", został wiceprezesem zarządu zachodnioniemieckiej spółki Kodakbaum, która kilka tygodni wcześniej rozpoczęła działalność na terenie Polski. Dwa lata później, polskie prawo zlikwidowało monopol NBP i zezwoliło na powstawanie innych banków. Jednym z pierwszych był Kredyt Bank, którego kapitał założycielski wyniósł kilka tysięcy dolarów. Jego twórcą i pierwszym prezesem był Stanisław Pacuk – do końca lat 80. pułkownik I Departamentu MSW (wywiad zagraniczny). Mimo zmiennych okoliczności politycznych, Pacuk utrzymał kontrolę nad Kredyt Bankiem i zapewnił mu w połowie lat 90 pozycje jednego z liderów na rynku polskiej bankowości. Od agenta do poszkodowanego Spośród dawnych funkcjonariuszy specsłużb, wyjątkową karierę medialną robi dziś kapitan Roman Sklepowicz – szef Stowarzyszenia Poszkodowanych Przez Banki. Jako częsty gość programu Elżbiety Jaworowicz "Sprawa dla reportera" wypowiada się o sposobach banków na oszukiwanie klientów. Sam twierdzi, że poznał już mechanizmy działania banków i chce osłonić niewinnych ludzi przed ich konsekwencjami. Sklepowicz ma ciekawą przeszłość. I równie ciekawe poglądy historyczne. Gdy spotykamy się w lokalu na warszawskim Czerniakowie, nie kryje, że sam był kapitanem I Departamentu MSW. "Odszedłem po tym, jak Glemp zamordował Popiełuszkę, a Kiszczak, który wtedy nie był ministrem lecz kierownikiem ministerstwa, nie zdołał mu przeszkodzić i robił czystkę wśród funkcjonariuszy" – opowiada. "Wyjechałem do Szwecji i zająłem się prywatnym biznesem, a po transformacji ustrojowej wróciłem, chcąc budować nową, demokratyczną Polskę". Istotnie, rok 1984 w życiu Romana Sklepowicza był faktycznie przełomowy. Do Szwecji wyjechał jednak nie jako dysydent lecz jako agent wywiadu oddelegowany do sztokholmskiej rezydentury. Zachowane w IPN dokumenty świadczą, że później przebywał w tym samym charakterze w Singapurze, zaś w 1988 r. wyjechał do Ałma- Aty, gdzie otworzył pierwszy w historii Kazachstanu sklep prywatny. Mieścił się on naprzeciwko wejścia do głównego budynku kazachskiej partii komunistycznej. Na początku lat 90. wrócił do Polski, próbując najpierw pracy w bankowości i biznesie. Stowarzyszenie poszkodowanych założył, gdy stracił własne pieniądze przez gigantyczne odsetki bankowe. Ze śledztw w sprawie mafii paliwowej wynika, że Roman Sklepowicz jest bliskim znajomym paliwowych gangsterów. "To łącznik między gangsterami paliwowymi a skorumpowanymi prokuratorami z Prokuratury Krajowej "– mówi Andrzej M. Czyżewski, jeden z głównych świadków w sprawie mafii paliwowej. Sklepowicz odrzuca te zarzuty. "To oczywista nieprawda" – oburza się. "Nie utrzymuję i nigdy nie utrzymywałem kontaktów z żadnymi bandytami". Od Pewexu do spółek paliwowych Mechanizm, dzięki któremu służby przejmowały kontrolę nad głównymi obszarami gospodarki, widać na przykładzie dwóch przedsiębiorstw: Pewex i Polskie Porty Lotnicze. Sieć Pewexów cieszyła się w latach 80. wielkim powodzeniem. Jednak reformy Rakowskiego i zliberalizowanie rynku sprawiły, że Pewexy wkrótce przestałyby być potrzebne. Zmieniono więc zarządzającą nimi kadrę. Prezesem Zarządu został Marian Zacharski – słynny as polskiego wywiadu w USA (zdobył technologię produkcji rakiet "Patriot" ), zaś kierownikami poszczególnych Pewexów zostali starsi wiekiem oficerowie specsłużb. W 1989 r. Pewexy "sprywatyzowano", pozwalając ich kierownikom przejąć je na własność za symboliczne pieniądze. W ten sposób, na początku lat 90. spora część najbardziej luksusowych, renomowanych sklepów stała się własnością byłych esbeków, którzy dzięki nim szybko wzbogacili się. Gdy już ugruntowali swoją pozycję liderów na lokalnych rynkach, przyszło się im martwić o konkurencję ze strony pierwszych, prywatnych sklepów. W tym samym czasie, zlikwidowano ograniczenia w wyjeżdżaniu z Polski, co zaowocowało zwiększeniem ruchu na lotniskach. Konieczna stała się więc rozbudowa portu na Okęciu. Kontrakt wyceniono na ponad 500 mln dol. W 1995 r. był to największy kontrakt inwestycyjny w Polsce. Nadzór nad nim przejął gen. bryg. Henryk Jasik, wcześniej (od lat 60.) oficer I Departamentu MSW, potem szef wywiadu UOP. "W III RP regułą, a nie wyjątkiem było to, że starych esbeków, zasłużonych dla umacniania komunizmu, przenoszono do spółek skarbu państwa, często tych strategicznie ważnych" – mówi Mariusz Kamiński, twórca i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. "Między innymi dlatego w spółkach tych miało miejsce tyle nieprawidłowości i afer". Z ustaleń komisji do spraw specsłużb i komisji śledczej ds. banków wynika, że po 1990 roku byli funkcjonariusze MSW i II Zarządu Sztabu Generalnego stale obejmowali kluczowe stanowiska w polskiej gospodarce. Dał się tutaj zauważyć pewnie nieformalny podział: "wojskowi" wzięli banki, PZU i paliwa. "Cywilni" całą resztę – mówi w rozmowie z nami członek komisji likwidacyjnej WSI. Jego zdaniem, potwierdza to tajny raport Macierewicza, z którego wynika, że służby przejęły kontrolę nad tymi branżami i wykorzystywały ją nie zawsze zgodnie z interesem państwa. Pokazuje to przykład PZU, którego prezesem zarządu został w 2002 r. Zdzisław Montkiewicz (były oficer wywiadu wojskowego) a dyrektorem do spraw bezpieczeństwa (mającego dostęp do wszystkich danych firmy i klientów) Kazimierz Głowacki – również były oficer wywiadu wojskowego PRL, późniejszy szef WSI. "Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w przemyśle paliwowym, który był całkowicie opanowany przez "wojskowych"" – opowiada nasz rozmówca z komisji weryfikacyjnej. "Tam dawni esbecy, a potem ludzie związani z ABW nie mieli nic do powiedzenia". O prawdziwości jego słów świadczy choćby fakt, że Kazimierz Trębacz (szef Rafinerii Trzebinia) i Robert Bałabanow (szef CIECH-u) wyprowadzili ze spółek pieniądze, dzięki którym podstawiona przez WSI firma Sur5net miała otrzymać kredyt na zakup akcji tych spółek, aby mogli je przejąć ludzie związani z WSI (zobacz tekst: Biznes wg WSI). Wcześniej, spółki te otrzymywały zamówienia od PKN Orlen, którym – jak wynika z raportu komisji Macierewicza – rządziły niepodzielnie wojskowe służby specjalne. Kontrola nad gospodarką Proces przejmowania gospodarki przez służby specjalne PRL-u przebiegał trójetapowo. Najpierw, emeryci ze służb objęli kierownicze stanowiska w państwowych przedsiębiorstwach, które potem kupowali za bezcen, zostając w ten sposób pionierami biznesu III RP. Inni dowiadywali się o zbliżających się zmianach prawnych, zezwalających zarobić miliony. Kolejni uzyskiwali koncesje na działalności gospodarcze (handel bronią, ochrona, koncesje na eksploatacje złóż w innych krajach). Potem, gdy na rynku wykrystalizowały się najbardziej dochodowe branże i najwięcej warte państwowe spółki, kluczowe stanowiska w nich zajęli ludzie związani ze służbami. Trzecim etapem było zmonopolizowanie najważniejszych segmentów rynku i uzyskanie nad nimi pełnej kontroli. Działo się to przy cichym wsparciu służb specjalnych III RP. Długofalową konsekwencją tego było zagrażające bezpieczeństwu państwa uzależnienie kluczowych dziedzin gospodarki od specsłużb. Było to tym bardziej groźne, że po 1990 r. wojskowe służby specjalne III RP były przedłużeniem sowieckiego GRU. Jak dowiedzieliśmy się ze źródeł związanych z Kolegium ds. Służb Specjalnych, przed rokiem 2005 służby państw NATO wielokrotnie alarmowały polskich kolegów, że bezpieczeństwo naszego kraju jest zagrożone przez to, że kontrolę nad kluczowymi dziedzinami gospodarki wciąż sprawują osoby związane z komunistycznymi służbami. Jednak polskie władze ignorowały te ostrzeżenia. W tym samym czasie, wielu agentów trafiało do najważniejszych polskich spółek, gdzie realizowało interesy służb. Tego stanu nie zmieniła nawet niedawna weryfikacja i likwidacja komunistycznych służb wojskowych. Bowiem likwidacja WSI zakończy się pełnym sukcesem dopiero wtedy, kiedy zakończą się wpływy tej instytucji na gospodarkę. Leszek Szymowski źródło : http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=241

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika andruch2001

4. Czym się zajmują obecnie dawni "włodarze dusz "

STOWARZYSZENIE POKRZYWDZONYCH PRZEZ SYSTEM
Bank zabija powoli


Do Romana Sklepowicza, w ciągu niespełna roku,
zgłosiło się blisko 800 ludzi pokrzywdzonych przez banki.


Roman Sklepowicz: „Ofiary systemu bankowego umierają w ciszy. Niegdyś energiczni, aktywni ludzie. Dziś samobójcy, powieszeni, powaleni zawałami, ciężką depresją, obłędem. To co robię, robię właśnie dla nich.”

Z Romanem Sklepowiczem, prezesem Stowarzyszenia Pokrzywdzonych Przez System Bankowy rozmawiam w jego poznańskim biurze w Pasażu Handlowym 222. Odkąd szefowie Banku Zachodniego WBK S.A. przejęli majątek Sklepowicza, pasaż nie jest już jego własnością a wszelkie wpływy z obiektu wędrują do komornika i bankowych windykatorów. Choć nad Sklepowiczem wisi 26 milionów złotych długu, eksmisja z dwupokojowego mieszkania i perspektywa kolejnego zawału, od roku pomaga ludziom równie jak on doświadczonym przez banki.

Skoro banki bywają tak bezkarne wobec swoich klientów, to jakimi metodami chcecie walczyć – jako Stowarzyszenie – o swoje, nasze, prawa?
Przede wszystkim – informować. Na pewno nie odmówimy pomocy nikomu, kto prowadząc uczciwy interes, uczciwie liczył na pomoc banku, a bank go skrzywdził. W miarę naszych możliwości udzielamy pomocy prawnej, współpracujemy z organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości, z mediami. Wbrew pozorom, nie wszyscy są skorumpowani. Wszędzie zdarzają się porządni ludzie i do nich staramy się dotrzeć. Poza tym, dysponujemy olbrzymim bankiem informacji na temat nieuczciwych bankowców, metod jakimi się posługują – są więc coraz częściej rozpoznawalni. Repertuar „przekrętów” jest, proszę mi wierzyć, dość prymitywny i można go skatalogować.

Przed czym chciałby pan przestrzec zarówno bankowców, jak i ich klientów?
Przed ludzką krzywdą. Powtórzę to, co już powiedziałem: bank zabija powoli, a jego ofiary umierają w ciszy. Niegdyś energiczni, aktywni ludzie. Dziś samobójcy, powieszeni, powaleni zawałami, ciężką depresją, obłędem. To co robię, robię właśnie dla nich. Aby ktoś usłyszał ich krzyk.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał: Witold Bachorz

źródło : http://bezcenzury.net/index.php?main=article&action=view&article=77&images=thumb180&PHPSESSID=52e5f330cbc98165aab912a76c2c8fd4

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika andruch2001

5. Michał Tadeusz Falzmann

Michał Tadeusz Falzmann, ur. 28.X.1953, pełnił przed śmiercią obowiązki głównego specjalisty Najwyższej Izby Kontroli w Warszawie. W trakcie kontroli, przeprowadzanej wiosną 1991 roku w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, wykrył on, a następnie doprowadził do ujawnienia, tzw. aferę FOZZ, dzisiaj powszechnie uważaną za największą aferę finansową w Polsce od roku 1945. Informacje zgromadzone przez niego i opisane w Jego Notatkach Służbowych, stanowiły podstawę Informacji NIK dla Sejmu RP, której Jego przełożony, Prezes NIK, prof. Walerian Pańko, nie zdążył osobiście przedstawić Sejmowi, ponieważ zginął w tajemniczym wypadku, w dniu poprzedzającym Jego wystąpienie w Sejmie. Wszystkie informacje, jakie uzyskał i ujawnił Michał Tadeusz Falzmann podczas swojej działalności kontrolnej, zostały potwierdzone w trwającym od 5 lat śledztwie prokuratorskim. W wyniku gróźb, szantaży, szykan i represji, które były bezpośrednim skutkiem Jego odkrycia, Michał Falzmann zmarł nagle 18 lipca 1991. Osierocił pięcioro dzieci. Michał Tadeusz Falzmann jest wzorem urzędnika państwowego, który posiadając pełną świadomość niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą Jego praca, prowadzi ją konsekwentnie i do końca. Dlatego nazwisko Michała Tadeusza Falzmanna zasługuje, aby stanąć obok takich wielkich nazwisk jak Giovanni Falcone i Paolo Borsellino, włoskich sędziów śledczych, którzy pracę swoją wykonywali ze świadomością najwyższego ryzyka i za swoją wierność zasadom zapłacili cenę najwyższą.? http://www.prawica.net/node/4116
Wy hołota ! Wy , którzy nie czuliście dumy nigdy , chyba wobec biedy i nędzy, której nieszczęście potrącaliście sytym brzuchem bezczelników pięścią sługi . Wy ! Lokaje , fagasy cudzego pyszalstwa , którzy wyciągacie dłoń chciwą po pieniądze. Po łupież pieniężny , zdartą z tej ziemi , której złoto i miód należy jej samej. I nie wolno ich grabić . Wy ! sługi drżyjcie bo wy będziecie nasze sługi i wy będziecie psy zaprzęgnięte do naszego rydwanu i zgnijecie i pokryje podłość waszą niepamięć . Tędy prowadzi moje poczucie słuszności i żądza sprawiedliwości , może nie doścignioną , którą trzeba okupić krwią i prawie zawsze krwią ale to jest żądza słuszności a nie inna . - - - - - - - - - - - - - - fragment zaczerpnięty z filmu : - - - - - - - - - - - - - - - Afera FOZZ - Oszołom - Michał Falzmann (cz.6) źródło : http://www.youtube.com/watch?v=EgXaZzluN4g

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika Tymczasowy

6. Chcialbym potwierdzic

Ale nie moge. Brata Faltzmanna poznalem pare lat temu w Kanadzie. Przacowal u mnie jako straznik nocny. Pozniej przeniosl sie do jakiejs firmy transportowej. pare razy nagabywalem go o Brata. Zawsze odpowiadal, ze brat mial slabe serce i umarl. Sam byl chyba uzdolnionym pisarzem - science fiction. Natomiast sprawa szefa NIK-u, mojego kolegi,Walerego Panki, jest nadzwyczaj jasna. On zostal zabity. Wszystko jest juz dawno napisane. Ja tylko zacytuje fragment wywiadu z Gozdzikiem, to ten rybak w 1980 r., ktory w 1956 r. byl bohaterem z WFM-u. Zapytanay, co radzi Walensie, odpowiedzil, zeby nie siadal w samochodzie na przodzie obok kierowcy. Zalatwienie wspolpasazera w samochodzie nalezy do elementarza szkol specjalnych na calym swiecie. A Walerek chyba nie czytal rzeczonego wywiadu. Bez anegdoty nie ma tekstu, wiec zapodaje. Opowiada mi Walerek po wyjsciu z internowania (trafil tam jako doradca "Solidarnosci Wiejskie"), lecimy tym helikopterem, oni mowia., ze zaraz przekroczymy ruska granice. Wreszcie ladujemy. Pedza mnie do jakiegos krtyminalu. Ja, szczesliwy, ze przechowalem troche papieru w rozwidleniu dupy, a pod cela jakis stary krymoinalista! Nieogolony, niesympatyczny! moze seryjny morderca? Obwachujemy sie przez czas jakios. Okazuje sie, ze to profesor jednego z polskich uniwersytetow. Takie to9 byly czasy. Czy ten parszywy palant, Chyzy Roj, zdaje sobie sprawe jakie dziedzictwo, jaka tradycje przepieprza? Pierwszy dam chudzinie kopa w d... Jak sie pomodli, to nie dam mu z piachy!
avatar użytkownika nissan

7. - CZEŚC JEGO Ś.P.

- Michał Tadeusz Falzmann, był pogodnym, prostolinijnym, prawym człowiekiem. Gdy 18 lipca 1991 roku umierał w dwa dni po niespodziewanym zawale, miał zaledwie 38 lat, żonę i pięcioro dzieci. Człowiek, któremu zależało. Śmiertelny zawał serca to przypadłość zastanawiająca u turysty i żeglarza, który wcześniej nie doświadczył żadnych problemów kardiologicznych. Bardziej już zrozumiała u kogoś obdarzonego umiejętnością wnikliwego analizowania dokumentów finansowych, swoistym nosem do afer oraz niepraktycznymi w latach tzw. transformacji gospodarczej zasadami. Ekonomista ze spolonizowanej rodziny Ekonomista w wykształcenia, pracownik stołecznej Izby Skarbowej, a przez kilka ostatnich miesięcy życia główny specjalista w Zespole Analiz Systemowych NIK – Falzmann pochodził z wielonarodowościowej rodziny, wyznania ewangelicko-augsburskiego, o której można powiedzieć, że się wzorowo spolonizowała. Babka była Brytyjką. Ojciec Austriak, ewangelik zobojętniały na sprawy wiary, zaniedbał religijne wychowanie syna, który dopiero jako dorosły przyjął chrzest w Kościele katolickim. Izabela Brodacka-Falzmannowa, żona Michała, w rozmowie z Jerzym Zalewskim („Pod prąd”, TV Puls) podkreślała, że był to świadoma decyzja dojrzałego człowieka. Piątka dzieci, nieustępliwość w dociekaniu prawdy, odwaga cywilna i fundamentalna niezgoda na zło, w przekonaniu, że przecież nie wolno inaczej, to tylko różne przejawy tego samego ewangelicznego radykalizmu Falzmanna. Inspektor NIK, z talentem do odtwarzania ścieżek realnych przepływów finansowych nawet z wysoce „kreatywnej” dokumentacji, pyta wszechmocnego wówczas Balcerowicza, czy wiedział o bankructwie Banku Handlowego, co zrobił, aby zahamować niekontrolowany wypływ pieniądza w walutach wymienialnych poza Polskę, i jak chce rozwiązać sprawę wewnętrznego zadłużenia dewizowego państwa wobec własnych obywateli. Czy ktoś w III RP bardziej zasłużył sobie na miano oszołoma? Ministrowie i kolesie FOZZ powstał w lutym 1989 roku, istniał zaledwie 22 miesiące, ale skutki jego działań odczuwamy wszyscy do dziś. Ostatnia instytucja PRL miała gromadzić dewizy potrzebne do obsługi zadłużenia zagranicznego, a przy okazji, już nieoficjalnie, rozpocząć skup polskich skryptów dłużnych na rynku wtórnym, co mogło znacząco obniżyć poziom naszych zobowiązań. Nielegalny charakter tych operacji wymuszał ich tajność i rezygnację z klasycznego sposobu księgowania. Dzięki temu, fundusz stał się narzędziem budowania finansowej potęgi postkomunistów, jak się wydaje, nie tylko zresztą polskich. – Z pieniędzy FOZZ m.in. sfinansowano budowy Gazociągu Orenburskiego i innych rurociągów na terenie byłego ZSRR. Straciliśmy na tym blisko 6,5 mld. USD – mówił Witold St. Michałowski, podczas III Sympozjum Falzmannowskiego, które odbyło się w 2001 roku w Nysie. Jeśli wnioski, do jakich doszedł skromny kontroler NIK, są trafne, to Polska utraciła za sprawą FOZZ dziesiątki miliardów USD, podczas gdy oficjalne (procesowe i medialne) dane mówią o kwotach zwykle o rząd wielkości mniejszych. Ale Falzmannowi szło nie tylko o FOZZ. Zakres nieprawidłowości, które sygnalizował w swych wystąpieniach alarmujących zarówno opinię publiczną („CDN – Głos Wolnego Robotnika”, 1990, „Spotkania” 1991, wrocławska „Gazeta Robotnicza”, 1991), jak i osoby piastujące najwyższe stanowiska w państwie (poprzez notatki służbowe, sprawozdania pokontrolne czy memoriały) – jest nieporównanie szerszy. Stawiana przez niego diagnoza wydawała się nie do przyjęcia. Trudno bowiem uwierzyć, że gospodarka finansami publicznymi w 40-milionowym kraju w środku Europy odbywa się bez rzetelnej księgowości. Trudno też zrozumieć, dlaczego przez lata grupka tych samych osób, kierujących na przemian Ministerstwem Finansów, bankiem centralnym (NBP) i Bankiem Handlowym, na mocy powielaczowego prawa i w poczuciu pełnej bezkarności, razem z gromadą finansowej żulii z całego świata dokonuje – jak pisał Falzmann – „metodycznego rabunku finansów Polski”. Po latach, gdy praca parlamentarnych komisji śledczych rzuciła snop światła na interesy i koneksje panów w rodzaju Kuny, Żagla, Bobrka, Ałganowa, Smołokowskiego czy Jankielewicza, by poprzestać na kilku jaskrawych przykładach, tezy Falzmanna nabrały innego ciężaru gatunkowego. Falzmannowskie dziedzictwo Tylko ten jego dziwny zawał serca. I trudny do wytłumaczenia wypadek drogowy, w którym zginął prezes NIK w przeddzień swego wystąpienia sejmowego w sprawie FOZZ. Śmierć dwóch policjantów, dokonujących pierwszych po katastrofie oględzin samochodu wiozącego prezesa Pańkę i jego najbliższego współpracownika. Napaść na Marcina Dybowskiego, wydawcę książki „Via Bank i FOZZ”, w okolicach Białegostoku. Ciągnąca się od 13 lat z oskarżenia prywatnego sprawa przeciwko jej autorom Mirosławowi Dakowskiemu i Jerzemu Przystawie. Sprawa jak sprawa, ale decyzją sądu o tzw. zabezpieczeniu powództwa, umożliwiła praktyczną eliminację książki i drastycznych zarzutów Falzmanna z obiegu publicznego. Mimo to ofiara, jaką złożył ze swego życia młody inspektor NIK, nie poszła na marne. Grupka przyjaciół pamiętała o osieroconych dzieciach. Powstała fundacja jego imienia. W Nysie odbyło się Falzmannowskie sympozjum. We Wrocławiu jedna z ulic od kilku lat nosi jego nazwisko. I co może najważniejsze, wokół Przystawy i Dakowskiego rozwinęła się inicjatywa obywatelska na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). Michał Falzmann nie był desperatem ani mściwym fundamentalistą. Myślał rozsądnie o przyszłości swoich dzieci, o przyszłości Polski. Jemu po prostu zależało! Dlatego pytania, które stawiał, wciąż domagają się odpowiedzi. Podobnie jak wątpliwości związane ze śmiercią osób, które ujawniając oszustwa operatorów FOZZ, zagroziły naprawdę potężnym interesom. „Tygodnik Solidarność” nr 29, z 21 lipca 2006

 

 

Czyń lub Giń.
STEIN

avatar użytkownika andruch2001

8. nissan

Doskonałe uzupełnienie do wcześniej zamieszczonych informacji .Miałbym prośbę do tych którzy posiadają w swoich zbiorach jakieś zdjęcia samego Michała Falzmanna m jego rodziny ..Warto byłoby przy okazji zamieścić i zdjęcie tego wspaniałego nie boję się użyć tych słów - wielkiego patrioty ! Część Jego Pamięci ! .

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika Joanna K.

9. "Inspektor NIK, z talentem do odtwarzania ścieżek realnych

przepływów finansowych nawet z wysoce „kreatywnej” dokumentacji, pyta wszechmocnego wówczas Balcerowicza, czy wiedział o bankructwie Banku Handlowego, co zrobił, aby zahamować niekontrolowany wypływ pieniądza w walutach wymienialnych poza Polskę, i jak chce rozwiązać sprawę wewnętrznego zadłużenia dewizowego państwa wobec własnych obywateli." - dzisiejsza wiedza pozwala nam na sarkazm wobec odpytywania Balcerowicza na okoliczność gigantycznego okradania Polski, M. Falzmann ufał w rzetelność tego typa. Pytanie, czy dlatego zginął?

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika andruch2001

10. Joanna K.

Niewątpliwie był bardzo blisko rozwiązania tej zagadki.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika joanna

11. zeby nie siadal w samochodzie na przodzie obok kierowcy.

...moj Tato tak zginal 1982 ...przymrozek..mowili, ze to byl poslizg...Kierowca przezyl. Przewodniczaca Solidarnosci tez zginela.
joanna
avatar użytkownika andruch2001

12. Droga Joanno

Przyjmij wyrazy współczucia . Tym bardziej należy te "zagadkowe" śmierci próbować wyjaśnić do końca . Wiem że zabrzmi to nieco naiwnie ale ja osobiście w to wierzę że jeśli ktoś "pomógł" w tej sprawie to prędzej bądź nieco później ale fakty ujrzą światło dzienne a wówczas .. Znasz mój temperament i pewnie nie trudno byłoby się domyśleć co ja bym uczynił z takim delikwentem /ami. A chciałoby się wierzyć że komuna to przeszłość ..Same fakty temu przeczą .. Jest wiele białych plam w najnowszej historii i czekają póki co na swego odkrywcę . Tymczasem proponuję pomodlić się za spokój ich dusz .. św.pamięci Twego Ojca i reszty czekającej na rehabilitację . z wyrazami szacunku .

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika joanna

13. andruch

Dziekuje. Wiele spotkan i rzeczy dzieja sie poza nasza kontrola i wiedza. Zadne z nich nie jest kwestia przypadku. Pozdrawiam serdecznie.
joanna
avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

14. Falzman a nie Faltzman

do poprawy w całym wpisie ... Przypomnijmy, że Michał Falzman jest bohaterem słynnej książki Przystawy i Dakowskiego "Via bank i FOZZ" wydanej przez Wydawnictwo ANTYK. Pozdrawiam -

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika nissan

15. -c.d. EPITAFIUM

Niezwykła jest zwykłość - Wspomnienie o Michale Falzmannie Małgorzata Kopczyńska -Dakowska [Michał – odkrywca „afery FOZZ”, zginął 18 lipca 1991 r. To wspomnienie wydrukowano w piśmie Diecezji Wrocławskiej Nowe Życie, nr. 2, w lutym 1997 r. Obecnie, w 2008 r., sprawa FOZZ i Jego w niej udział, są dalej przemilczane a jej rozwiązanie blokowane. Adm.] Wspomnienie o Michale Falzmannie Niezwykła jest zwykłość Kiedy po raz ostatni widziałam Michała Falzmanna, za­padły w moją pamięć jego słowa: " Trzeba przerwać ten rabu­nek, inaczej nasze dzieci i wnuki będą bez końca spłacać dług zaciągnięty i stale powiększany przez komunistycznych złodziei." Trzy dni później, 18 lipca 1991 r. zmarł na zawał serca. Miał niecałe 38 lat. Warto przybliżyć postać tego inspekto­ra Najwyższej Izby Kontroli, człowieka, który odkrył me­chanizm działania Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicz­nego (FOZZ) i zmusił instytucje państwowe do ujawnienia i nadania biegu "sprawie FOZZ". Dzisiaj temat ten nie jest już tak blokowany, jak 5 lat temu. TV pokazuje czasem setki tomów akt sprawy, "Życie Warszawy" zamieściło całą kolumnę rozmowy z prowadzą­cym śledztwo prokuratorem Januszem Kalwasem. Tamże (kursywą, w ramkach) podano, na podstawie analizy bie­głych, że gdyby pieniądze FOZZ zostały wykorzystane prawi­dłowo, kupiono by dług o wartości trzy razy wyższej. Nazwisko Falzmann nie pojawia się jednak już wcale, można wręcz odnieść wrażenie, że jest skrzętnie pomijane, tak, by nie ko­jarzyło się więcej z tą tajemniczą sprawą. Kim był, jaki był, w co wierzył, co zrobił (a czego zrobić nie zdążył) Michał Tadeusz Falzmann? Pozostawił po sobie cztery córki i syna. Zmarł na trzy dni przed drugą rocznicą urodzin najmłodszej Marysi. Za­pamiętałam to grzeczne, zdyscyplinowane dziecko, uderza­jąco podobne do ojca, które bez słowa protestu, w strugach ulewnego deszczu siedziało w wózeczku podczas długiej ce­remonii pogrzebowej. Starsze rodzeństwo – siostry Joanna, Zuzanna, Anna oraz brat Patryk liczyli sobie wówczas 15, 13, 9 i 11 lat. Warto, ze względu na obce brzmienie nazwiska Micha­ła wspomnieć o jego pochodzeniu irlandzko-niemieckim. Pradziad był budowniczym kolei warszawsko-wiedeńskiej, który osiadł w Polsce, a już jego dzieci - choć pozostały przy wyznaniu ewangelicko-augsburskim czuły się Polakami. Ży­jący do dziś ojciec Michała, Frank, był żołnierzem. Armii Krajowej, natomiast jego brat, Aleksander, pastor w Łodzi, za odmowę wpisania się na volkslistę został więźniem Oświęcimia i tam zginął. Michał Falzmann ukończył Wydział Ekonomiczno­ Społeczny ówczesnego SGPiS-u. Studiował zaocznie, cały czas pracując i utrzymując rodzinę. Tamte czasy charakte­ryzowało "przyrastanie do posad", które często były syne­kurami. Michał był mobilny - często zmieniał pracę, nie tylko w poszukiwaniu lepszych zarobków, lecz także - inte­resujących go problemów. Pracował jako księgowy i do­radca ekonomiczny m.inn. w KAW-ie, Mostostalu, w kilku firmach polonijnych i jako inspektor w Izbie Skarbowej. Czasami wykonywał bilanse różnych przedsiębiorstw jako prace zlecone. Miał niebywałą orientację i intuicję w rozszyfrowywaniu wstydliwych tajemnic różnych instytucji. Dobrze zorientowany w istnej karuzeli stanowisk w sferach finansowych PRL, gdzie osoby spalone na jednym stanowisku znikały, aby następnie wypłynąć na innych, często wyższych , często wyższych stanowiskach, był zapewne również dobrze znany „tamtej stronie" . Istnieją podstawy do domniemania, że pewne zlecenia dawano mu jako swego rodzaju test: jeśli Falzmann się nie połapie - nikt się nie połapie. Tak się jednak na ogół zdarza­ło, że Falzmann się "połapywał" i odmawiał uwiarygadnia­nia swym nazwiskiem wątpliwych rozliczeń. Chodziło naj­częściej o sumy ogromne, a odmowa oznaczała kłopoty. Niejednokrotnie były to otwarte pogróżki. Kiedy wykonu­jąc bilans pewnej firmy, z nazwy zajmującej się unowocze­śnianiem rolnictwa, a w istocie transferem zaawansowa­nych technologii do ZSRR (istniało wówczas embargo), odmówił firmowania swoim podpisem fałszywej analizy ekonomicznej i przyjęcia pieniędzy za wykonaną pracę, usłyszał: Nie myśl Pan, że się tak łatwo z tego wyplączesz. Ła­twiej dostaniesz Pan zawału. Kiedy, jako inspektor NIK, roz­począł kontrolę FOZZ, groźby, pogróżki, naciski i szantaże stały się jego chlebem codziennym. Śledztwo w sprawie FOZZ trwa już ponad 5 lat. Od po­nad pięciu lat nie żyje ten, który ujawnił tę - jak twierdzi się dzisiaj oficjalnie - największą aferę finansową w dziejach Polski. Z osób, które Michał Falzmann wskazywał w swoich notatkach służbowych jako odpowiedzialnych za utratę przez Polskę zawrotnych sum, jedni robią dziś wielkie inte­resy jako biznesmeni, inni karierę polityczną. Jedynymi, jak dotąd, skazanymi w związku ze sprawą FOZZ, są dzien­nikarze, którzy odważyli się przerwać zmowę milczenia. [Parę zyc-priedsiedatielej skazano parę lat później, ale ryby uciekły. Przedawniło się.. Adm., ’08 r ] Pozostawiając rozwikłanie zagadki FOZZ prokuratorom i sędziom, wróćmy do postaci Michała Falzmanna w kon­tekście tej jego ostatniej pracy. Nie miał do niej, bynaj­mniej, stosunku euforycznego. W dniu 21 kwietnia 1991 roku zapisał w swoim dzienniku: Dalsza praca to osobiste śmiertelne niebezpieczeństwo. Szans na sukces nie widzę żad­nych. Pracę tę jednak z determinacją kontynuował, gdyż uważał, że skoro ją zaczął, to powinien ją doprowadzić do końca. W czasie kontroli odbywał wiele rozmów z ludźmi na najwyższych stanowiskach i zadawał im pytania, na które nie chcieli odpowiadać: Podczas którejś z rozmów "na wy­sokim szczeblu" zaproponowano mu ,,układ": Z tamtej strony poleci głowa Pana X, a Pan Inspektor zostawi już tę sprawę. Albo niech Pan sam wskaże, kogo usunąć... Odpowiedź Mi­chała była krótka: A cóż mnie ten .... obchodzi! Nie miał złudzeń, że przy istniejących błędach systemo­wych każda luka w strukturze zostąnie natychmiast wypeł­niona przez kogoś innego, kto będzie robił to samo. A przecież, obok tych wszystkich trudnych spraw zawo­dowych, toczyło się 'normalne życie codzienne: wyjazdy w góry (np. wspaniały pobyt w prymitywnej bacówce z półtoraroczną Marysią, przy 30- stopniowym mrozie panującym wówczas w Gorcach), wycieczki do Kampinosu i niezliczo­ne spacery po Warszawie, często połączone z wyjazdem do odległych, „egzotycznych” dzielnic stolicy. Wiedli życie niecelebrowane i może dlatego, przy całym obciążeniu znaleźli czas na to, co najistotniejsze : więź rodzinną. Charakterystyczna dla Michała aktywność, połączona z „drążeniem do dna” przedmiotu jego zainteresowań dotyczyła jeszcze innej sfery: wiary i religii. Rodzice Michała, zapewne z powodu różnicy wyznanio­wej, mieli bierny stosunek do praktyk religijnych i Micha­ła nie ochrzcili. Przyjął chrzest bardzo późno, mając 34 la­ta, a zaraz potem zapisał się na studia w filii Papieskiej Aka­demii Teologicznej. Wkrótce jego biblioteka teologiczna budziła wśród znajomych zdziwienie i niedowierzanie. On sam codziennie uczestniczył we Mszy św. i przyjmował Ko­munię Św. W teczce jego, obok pęczniejących notesów z zapiskami (robionych równolegle z codziennymi "notatkami służbo­wymi", przeznaczonymi dla przełożonych w NIK) zwykle znajdowała się Ewangelia. Bywały też i podręczniki teolo­giczne, zwłaszcza, gdy zbliżała się pora egzaminów, jak pa­miętnej wiosny 1991 roku. Ze śmiercią Michała skończyły się rodzinne spacery i prowadzone podczas nich rozmowy: rodziców między sobą i z dziećmi. Żona Michała, Iza, z właściwym jej, przesadnym obiek­tywizmem, mówi: W czasie pracy Michała w NIK miało miej­sce wiele trudnych do zakwalifikowania wydarzeń, jak np. pogróżki telefoniczne. Pewnego dnia na ulicy, przed kościołem św. Barbary pewna pani usiłowała wcisnąć mu gruby plik zielonych banknotów... Ale hipotezy nie potwierdzone odrzucam - doda­je, ucinając snucie domysłów wokół szeregu dziwnych incydentów, mających miejsce tak przed śmiercią męża, jak i później. Zauważ - powiada - że niezwykła jest zwykłość. Michał tylko po prostu uczciwie i konsekwentnie wykonywał to, co do niego należało. Małgorzata Kopczyńska -Dakowska http://prawda2.info/viewtopic.php?t=6612 W dniu 16 stycznia 1997 roku Rada Miejska Wrocławia nadała imię Michała Falzmanna ulicy łączącej ulicę Poświęcką z ulicą Henryka Kamieńskiego na Poświętnem we Wrocławiu +++++++++ A na grobie Michała zapalmy świeczkę i pomódlmy się słowami Poety: " W swej racji samowiednej, w natchnieniu wytrwałym, Bo słowo wyszło z prawdy i stało się ciałem. I stanie się wolnością, i Bóg jej wysłucha. W imię Ojca i Syna, i polskiego ducha.'' * Pozdrawiam serdecznie Czytelników, Autorów. Z B.

 

 

Czyń lub Giń.
STEIN