SUPER FAKT RECHOTU. Z HISTORII CCCP.O.

avatar użytkownika nissan
2009-10-22 ZARZĄDZANIE RECHOTEM ++++++++++++++++++++ Wybory do Parlamentu Europejskiego nie wywołały wielkich emocji. Kampanię przedwyborczą, jak na nasze polityczne obyczaje, trzeba uznać za niezbyt ciekawą. Ubiegający się o euromandaty nie odsądzali konkurentów od czci i wiary. Nie ujawniali ich wstydliwych sekretów. Najwidoczniej specjaliści od wizerunku pouczyli ich, że wyborcy nie lubią kłócących się polityków. Nie składali też jakichkolwiek konkretnych obietnic i można się spodziewać, że słowa dotrzymają. Wszystko wskazuje na to, że decyzje podejmowane (czy może raczej firmowane) przez ten parlament będą miały realny wpływ na nasze życie. Wyborcy najwyraźniej chcieli jednak przede wszystkim uniknąć niemiłego uczucia, że znów dali się nabrać. Jedynie co czwarty pofatygował się, by oddać głos. Elektorat nie eksperymentował. Wysoce dochodowe stołki podzieliły między siebie wyłącznie partie finansowane z budżetu. Nie wzbudził też wielkiego zainteresowania sukces, który odniosła w tych wyborach Platforma Obywatelska. Uznano go za coś oczywistego. Tymczasem jest to coś, czego jeszcze w dziejach III Rzeczypospolitej nie było. Partia ta rządzi Polską już prawie dwa lata, a poparcie społeczne dla niej nie maleje. Jeśli brać pod uwagę tylko procenty, to sukces wyborczy w tym roku był nawet większy niż w roku 2007. Warto zwrócić uwagę na to niezwykłe zjawisko. Od dwudziestu lat życie polityczne w naszym kraju przebiegało według mniej więcej stałego schematu. Wyglądał on tak. W wyniku wyborów do Sejmu siły polityczne tworzące większość rządową ponoszą porażkę. Sprawując władzę, rzetelnie na nią pracowały. Właściwie nie zrealizowały żadnej z obietnic wyborczych. Nie uporały się też z żadnym z prawdziwych problemów stojących przed Polską. Choć w środkach masowego przekazu mówi się o tym mało, a obywatele najczęściej nie chcą o tym słuchać, to grożą nam poważne niebezpieczeństwa. Państwo wciąż się zadłuża. Nieuchronnie zbliża się bankructwo systemu emerytalnego. Nasze wojsko jest coraz słabsze. Nadaje się jeszcze do "misji pokojowych", ale nie jest w stanie obronić kraju. Określenie "wymiar sprawiedliwości" w Polsce brzmi jak szyderstwo. Nawet w Rosji sądy działają szybciej i są mniej skorumpowane. Można jeszcze długo wymieniać. Rządzący starali się takich spraw nie dostrzegać. Niekiedy jednak przyznawali, że państwo w pewnych dziedzinach źle funkcjonuje. W takim wypadku możliwe były dwa scenariusze. Mogło skończyć się na słowach albo mogły po nich nastąpić działania, które problem jeszcze pogłębiły. Reformy rządu Jerzego Buzka są tu dobrym przykładem. Rządzący, jeśli wierzyć ich słowom, zawsze chcieli nam nieba przychylić i uwolnić od wszelkich kłopotów. Nie wychodziło im to jednak zbyt dobrze. Niekiedy za to swoimi działaniami powodowali nowe problemy. Najnowszym takim osiągnięciem jest wplątanie Polski w idiotyczną walkę o ograniczenie emisji dwutlenku węgla. Jest bardzo wątpliwe, czy klimat się od tego ochłodzi. Niewątpliwie natomiast wzrośnie cena prądu. Rząd Donalda Tuska ma wielką ochotę na kolejne posunięcie tego typu. Chce zastąpić złotówkę euro. Na przykładzie Słowacji widać wyraźnie, do czego to doprowadzi. Ale należymy do Unii Europejskiej, a to zobowiązuje... Do bilansu dokonań każdej rządowej ekipy można było dopisać ustanowienie wielu szkodliwych i uciążliwych przepisów. To też problem, ale nie tak poważny. W obchodzeniu przepisów Polacy mają dużą wprawę. Oczywiście można te prawa unieważnić, ale zwykle się tego nie robi. Przecież dzięki nim można rozbudować jeszcze bardziej administrację, tworząc wiele posad dla Krewnych i Znajomych. Można też dzięki nim zdobyć dla nich jakieś rządowe zamówienia. Każdy rząd po 1989 roku prowadził też "prywatyzację". To znaczy sprzedawał za śmieszne pieniądze coś, co Polacy kiedyś zbudowali. Trudno było uwierzyć, że sprzedający jakiś zakład czy dom towarowy nie mogli uzyskać wyższej ceny. Mimo to tym, którzy popełniali te "błędy", nigdy włos z głowy nie spadał. Myśl, że pieniądze uzyskane ze sprzedaży państwowego majątku powinny być przeznaczane na emerytury ludzi, którzy go kiedyś tworzyli, jakoś nikomu nie przyszła do głowy. Po kolejnych posunięciach rządu coraz więcej wyborców dochodziło do prostego wniosku, że nie można dopuścić, by ci ludzie nadal sprawowali władzę. Skandale wywołane przez polityków rządowej większości uświadamiały tę prawdę nawet najmniej rozgarniętym. Ktoś przejechał kogoś na pasach, ale nie stanął przed sądem. Czyjaś deklaracja majątkowa okazała się dość daleka od prawdy. Ktoś uprzedził znajomych gangsterów o planowanej przeciwko nim akcji policji... A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Elity polityczne koncentrują się przede wszystkim na ukrywaniu wielkich draństw. Dlatego drobiazgi wychodzą niekiedy na światło dzienne. Oto największa zaleta demokracji. Rządzących możemy wymienić na innych. Sympatie i nadzieje społeczeństwa przenoszą się na partie opozycyjne. Z natury rzeczy krytykowały one oczywiście rząd. Nigdy nie deklarowały, że postawią jego członków przed sądem. Kruk krukowi oka nie wykole. Składały za to bardzo piękne obietnice. Najczęściej sprowadzały się one do tego, że rząd coś "da". Wielu ludzi głosuje na nie, licząc, że choć część tych obietnic zostanie zrealizowana. Najczęściej wyborcy nie zastanawiają się nad pewnym trudnym problemem - komu rząd zabierze, żeby im "dać?" Wkrótce po wyborach nadzieje pryskają. Powstaje nowy rząd, ale sprawy toczą się w zasadzie po staremu. Bystrzejsi szybko zauważają, że politycy nawet nie próbują realizować swych obietnic. Później zauważają to także ci mniej bystrzy. Poparcie dla rządu spada. Frustracja narodu rośnie, by wyładować się w kolejnych wyborach. Przy państwowym sterze (czy raczej żłobie) staje znów inna formacja polityczna. Przegrani nie martwią się zbytnio. Wiedzą, jak krótka jest pamięć polskich wyborców. Może uda się wrócić za parę lat? I tak w kółko... Platforma Obywatelska pod przywództwem Donalda Tuska jest na dobrej drodze, by zostać pierwszą partią rządzącą przez dwie kadencje. Może uniknąć losu swoich poprzedniczek. Czym zasłużyła sobie na taką przychylność wyborców? Przed ostatnimi wyborami do Sejmu PO obiecała ludziom wiele. Bardzo wiele. Przypomnijmy sobie. Skutkiem jej rządów miał być cud gospodarczy, "druga Irlandia" i autostrady. Służba zdrowia miała stać się sprawna i dobrze opłacana, podobnie jak oświata. Wykorzystywanie aparatu państwowego przeciwko obywatelom określano jako "kaczyzm". Miało się to raz na zawsze skończyć. Jak wygląda realizacja tych obietnic? Trudno powiedzieć, czy stosunkowo niewielka w okresie rządów PiS ingerencja polityków w gospodarkę była zamierzoną strategią. Być może po prostu tak zaciekle walczyli o utrzymanie władzy, że po prostu nie mieli głowy do łupienia obywateli. W każdym razie przyniosło to dobre rezultaty. Lepsze od tych, którymi może się poszczycić PO, która zapewniała o swojej kompetencji w tej dziedzinie. Mamy teraz "światowy kryzys finansowy", ale gospodarczego przyspieszenia nie dało się zauważyć, także zanim wybuchł. Podobno mocno dotknął Irlandię. Jak na razie jednak Polacy nie wracają z niej zbyt licznie do rodzinnego kraju. Tempo budowy autostrad, podobnie jak za rządów PiS, jest niezbyt oszałamiające. Nawet jakby spadło. Pomijam problem, czy nas na nie stać. Tylko radary rosną przy drogach jak grzyby po deszczu. A tak krytykował Donald Tusk swego poprzednika za ich stawianie... Tak samo, jak zawsze, trzeba mieć zdrowie, by leczyć się "bezpłatnie". Poziom naszej oświaty jest nadal niski. Pensje nauczycieli również. Jest jedna oczywista zmiana. Obowiązkiem szkolnym mają zostać objęte sześciolatki. W tej "reformie" jest jeszcze mniej sensu niż w poprzednich. Wydaje się też, że jest przygotowana jeszcze gorzej od nich. Czy państwo polskie jest dziś bardziej przyjazne obywatelom niż za czasów wrednych kaczystów? To zależy, jak rozumiemy słowo "obywatel". Za rządów Jarosława Kaczyńskiego rozpoczęto postępowanie przeciwko posłance Beacie Sawickiej. Sprowokowana przez agenta CBA wzięła łapówkę, obiecując pomoc w "prywatyzacji" placówki służby zdrowia. Do dziś chyba komisja sejmowa roztrząsa problem, czy CBA miało prawo do takiej prowokacji. Niedawno sprowokowana przez pracownika Urzędu Skarbowego kioskarka Ewa Stokowska skopiowała mu dokument i nie wpisała zapłaty za usługę do kasy fiskalnej. Sąd nie miał najmniejszych wątpliwości, że taka prowokacja jest zgodna z prawem i ukarał ją grzywną. Swym czynem uszczupliła przecież dochody państwa o sześć groszy, a państwo jest naszym wspólnym dobrem. Czy posłanka Sawicka nie chciała narazić to wspólne dobro na nieco większy uszczerbek? Jednak z tego, co wiem, żadnej kary nie poniosła. Aresztowanie Barbary Blidy było wydarzeniem niezwykłym. Chyba nigdy w III RP nie aresztowano ministra za finansowe przekręty. Choćby i byłego. Niezwykła była też jej reakcja. Popełniła samobójstwo. Wydaje się, że nie zatraciła do końca poczucia przyzwoitości. Jeśli tak, należała wśród naszych polityków do zdecydowanej mniejszości i prawie mi jej szkoda. Prawie, bo w sposób oczywisty była winna. Żadne wysiłki sejmowej komisji "do spraw nacisków" nie przesłonią tej prawdy. Nic nie poradzi nawet sam poseł Karpiniuk. Gdyby Barbara Blida nie należała do świata polityki, to postępowanie w sprawie jej śmierci dawno byłoby zamknięte. Tylko jej mąż zostałby ukarany za niewłaściwy nadzór nad bronią. Zgodnie z prawem. Jeśli zatem uznać, że obywatelem jest poseł na Sejm, minister itd., to państwo polskie jest dziś bardziej "przyjazne obywatelom". Twierdzenie staje się fałszywe, jeśli pozostaniemy przy tradycyjnej definicji. Długo i z wielkim wysiłkiem starano się wzbudzić współczucie dla Beaty Sawickiej, Barbary Blidy i Janusza Kaczmarka. Chyba się to udało. O Ewie Stokowskiej zapomniano szybko, a przecież warto pamiętać. To może spotkać każdego z nas. Istnieje też pewna grupa obywateli, wobec której państwo polskie jest zdecydowanie nieprzyjazne. To ci, którzy opisują agenturalną przeszłość Lecha Wałęsy. Trudno powiedzieć, jaki właściwie popełniają występek. Jednak Platforma Obywatelska najwyraźniej ich nie lubi i daje im to odczuć na różne sposoby. Do tej pory Polacy zawsze mścili się na partii, która nie spełniła złożonych obietnic. Przy najbliższej okazji głosowali na jakąś inną, która też im coś obiecywała. Tym razem jest inaczej. Platforma Obywatelska w oczywisty sposób zrobiła ich w konia, ale oni dalej ją popierają. Cud! Nie gospodarczy, ale jednak. Jak to się robi? Chcąc zdobyć i utrzymać popularność w narodzie, trzeba wykonywać pewne zabiegi. Człowiek chce, by ktoś go doceniał, rozumiał i współczuł mu. Trzeba go przekonać, że polityk jest kimś takim. Znaczenie ma przede wszystkim ton głosu. Musi być ciepły, uspokajający, pełen życzliwości. Ważny też jest wyraz twarzy i mowa ciała. Nieważne, jaka jest treść przemówienia. Nawet lepiej, jeśli są to bzdury. Ważne, żeby ludzie, słuchając ich, nabierali otuchy i wiary w lepsze jutro. Współczucie najlepiej okazywać, piastując już władzę. Można wtedy ogłaszać żałobę narodową przy byle okazji. Na szczęście katastrofy zdarzają się dość często. Dobrze jest też interesować się tym, co elektorat. Najlepiej sportem. Kibiców jest najwięcej. W sztuce uwodzenia głosujących politycy Platformy prezentują wysoki poziom, a Donald Tusk wydaje się takim mistrzem, jak kiedyś Aleksander Kwaśniewski. Jednak takie sposoby nie zatrą pamięci o prawie dwóch latach złego rządzenia. A mimo to słupek poparcia dla Platformy wciąż wznosi się wysoko. Nawet protesty stoczniowców zbytnio go nie obniżyły. Co prawda media, którym kiedyś tak leżał na sercu los pielęgniarek, nie przejmują się dziś zbytnio losem polskiego przemysłu. To jednak jeszcze wszystkiego nie tłumaczy. Człowiek czerpie informacje nie tylko z mediów. Bankructwo stoczni wpłynie na los kooperujących z nimi zakładów. Ludzi w nich pracujących jest wielu i mają rodziny... Czy ludzie nadal czekają, że Donald Tusk dokona cudu? Czy tak bardzo lubią jego przemówienia,i twarze Waldemara Pawlaka i Grzegorza Schetyny? Chyba nie. Aż tak głupi nie są. Oni nie kochają "platfusów". Oni nie chcą rządów "pisiorów" i to raczej nie z obawy, że będą ich terroryzować i pędzić na msze. Od razu po wyborach w roku 2005 rozpoczęła się wielka praca nad wychowaniem narodu polskiego. Należało mu uświadomić, jak bardzo się pomylił. Jak mógł dać władzę ludziom tak obciachowym? Kampania "Rządzi PiS, a Polakom wstyd" ruszyła na długo przed tym,nim hasło to pojawiło się na murach i bilbordach. Prezydent, który ma 168 cm wzrostu? Śmiechu warte! Co prawda Lech Wałęsa ma 169 cm, a Aleksander Kwaśniewski 172, ale to byli prezydenci, jak się patrzy! Premier bez konta bankowego mieszkający u mamusi, co on może wiedzieć o życiu "zwykłych ludzi"! Co prawda sam Donald Tusk też nie ma konta, tylko jego żona, ale ożenił się! I ma prawo jazdy... Może pielęgniarki zarabiały mało także za rządów innych partii, ale to przede wszystkim wina Kaczyńskich i ich zgrai! Oni nas kompromitują! Śmieją się z nich wszystkie zachodnie pisma, gdy mówią o obronie interesu narodowego. Zwłaszcza niemieckie. Przecież wiadomo, że w zjednoczonej Europie żadnych interesów narodowych nie ma. A prezydentowa chodzi z foliową reklamówką. Wstyd! I trzeba być strasznym chamem, żeby komuś powiedzieć: spieprzaj dziadu... Oni mają manię prześladowczą! Czy człowiek zdrowy na umyśle może twierdzić, że Polską rządzi jakiś układ? Co z tego, że nie znaleziono morderców generała Papały i Krzysztofa Olewnika? Policja i prokuratura po prostu przestrzegają prawa. Niedługo Ziobro pozamyka wszystkich lekarzy... Da capo al fine - I tak dalej, i temu podobne. Oczywiście zręczniej ubrane w słowa. Co ludzie czytają? Super Express, Fakt i Wyborczą. Można to było tam stale przeczytać. I dalej można. Co ludzie oglądają? TVN i Polsat. Można tam było stale obejrzeć odpowiednie obrazy. Czego słuchają? RMF–u i ZET-ki. Tam też mogli usłyszeć, co myślą.Że Prywatne jest skuteczniejsze od państwowego. Platforma zdobywa najwięcej głosów tam, gdzie TVN odbiera się z nadajników naziemnych. Także internautów się wychowuje. W licznych komentarzach można przeczytać, jakim ciemniakiem i dewotem musi być zwolennik Prawa i Sprawiedliwości. To nieprawda, że dla ludzi liczą się tylko pieniądze i micha. Przed wyborami w 2007 było to widoczne. Przegranej "pisiorów" chcieli ludzie, którym oni żadnej krzywdy nie zrobili. Znam kogoś, kto chciał emigrować, jeśli Kaczyńscy wygrają. Starszy człowiek, który niejedno już przeżył. Nie poseł i nie lekarz. Platforma rządzi, ale akcja wychowawcza trwa nadal. Poseł Palikot dzieli się z całą Polską podejrzeniem, że Lech Kaczyński popadł w alkoholizm. Aleksandra Kwaśniewskiego nikt nie wzywał do podjęcia kuracji odwykowej. Ciekawe dlaczego? Pomysł jest genialnie prosty. Za moich przedszkolnych czasów stosowano taki środek wychowawczy. Tego, który coś przeskrobał, pani stawiała przed grupą i mówiła: "Śmiejcie się z niego". Wszyscy się śmiali. Też jej kiedyś podpadłem, więc pamiętam. Dorośli to też dzieci, tylko starsze, i będą się śmiać. Tylko trzeba ich zachęcić w trochę inny sposób. Jest to pewna sztuka. Ktoś zauważył, że istnieje w Polsce szczególna grupa dziennikarzy. Nazwał ich dysponentami rechotu. Platforma Obywatelska ma poparcie, bo oni ją popierają. Nikt nie zagłosuje na kogoś, z kogo się wyśmiewał. A co będzie, jeśli się zorientuje, że go nabrano? Najwyżej się obrazi i nie będzie w ogóle głosował. W tym czasie dorosną nowi wyborcy. Jest dość sposobów, by pokierować ich myślami. Będzie dobrze. Kurski miał rację. Lud jest głupi, lud to kupi... Przyznaję się. Uważam PiS za mniejsze zło od PO. Tylko tyle. Piszę to jednak z innego powodu. Nie chcę, by w moim kraju zarządzanie rechotem zastąpiło argumenty, by tak łatwo było manipulować. Jezus wskazał ten problem, mówiąc swoim rodakom: Nie sądźcie z pozoru, ale sądźcie sprawiedliwie. To banał, ale przez te dwa tysiące lat świat niewiele się zmienił. Piotr Setkowicz +++++++++++++++++++++ http://idzpodprad.salon24.pl/133310,zarzadzanie-rechotem PS. ALBO SIE WRESZCIE OBUDZISZ ZE SNU LEMMINGA ( ) rys. Arkadiusz Gacparski
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz