Imperium kontratakuje, czyli podsłuchy ABW - prasówka

avatar użytkownika Foxx
W związku z coraz większą komercjalizacją sieci i znikaniem pełnych wersji tekstów po jakimś czasie po publikacji, niniejszym archiwizuję zaznaczając istotne moim zdaniem fragmenty.

(kliknij, by powiększyć)

Rymanowski w szoku, prokuratura się broni

"Jestem totalnie zaskoczony, zdziwiony, zszokowany" - tak Bogdan Rymanowski komentuje informacje, że wraz z Cezarym Gmyzem z "Rzeczpospolitej" był na podsłuchu ABW. Agencja twierdzi, że dziennikarze nie byli celem śledztwa, a prokuratura broni decyzji o odtajnieniu podsłuchów.

"To niebezpieczna sytuacja, bo każdy dziennikarz może się znaleźć na drutach. A taka rozmowa może być potem wykorzystana do szantażu" - mówi Bogdan Rymanowski. Dziennikarz TVN24 jest oburzony nie tylko samym podsłuchiwaniem jego rozmów telefonicznych, ale również faktem, że stenogramy te wyciekły w sprawie cywilnej wiceszefa ABW Jacka Mąki, jaką wytoczył Cezaremu Gmyzowi z "Rzeczpospolitej".

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego tłumaczy, że nie podsłuchiwała ani Bogdana Rymanowskiego, ani Cezarego Gmyza z "Rzeczpospolitej". Rozmowy obu dziennikarzy nagrano w czasie działań wobec innego dziennikarza - Wojciecha Sumlińskiego, którego podejrzewano, że za pieniądze oferował usunięcie nazwisk z raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

Tylko że z Sumlińskim o prywatnych sprawach rozmawiali zarówno Rymanowski, jak i Gmyz. A prokuratura zgodziła się na odtajnienie tych stenogramów.

"Rzeczpospolita" wytknęła śledczym, że bezprawnie przekazali stenogramy prawnikom wiceszefa ABW, który toczy wojnę z Cezarem Gmyzem w sprawie, która nie ma nic wspólnego z podsłuchiwaniem Sumlińskiego. Zastanawiające jest również, dlaczego ABW zachowała materiały z prywatnych rozmów, bez związku ze korupcją w komisji weryfikacyjnej WSI.

Z pomocą ABW przyszli śledczy. Na specjalnie zwołanej konferencji bronili swoich decyzji.

"Stenogramów z podsłuchanych rozmów nie zniszczono, ponieważ wiążą się ze sprawą karną" - przekonywał zastępca warszawskiego prokuratora apelacyjnego Robert Majewski. Dodał, że śledczych interesowała wyłącznie treść rozmów, a nie osoby rozmówców. "Materiały miały dla nas znaczenie tylko z punktu widzenia treści, nie interesowało nas, kto jest rozmówcą podejrzanego Wojciecha S." - powiedział Majewski.

Na pytanie Cezarego Gmyza, skąd wobec tego w stenogramie z podsłuchu telefonu Sumlińskiego jego nazwisko, referent postępowania prokurator Andrzej Michalski wyjaśnił: "Podano panu telefon i dalszą część rozmowy pan prowadził. Ale my nie ustalaliśmy, nie potwierdzaliśmy, czy ktoś, kto się podał za pana Gmyza, jest w rzeczywistości tą osobą".

A dlaczego stenogramów z prywatnych rozmów dziennikarzy z Sumlińskim nie zniszczono? Jak powiedział Majewski, rozmowy nagrano, gdy sąd decydował o areszcie wobec Wojciecha Sumlińskiego. Jego próba samobójcza mogła mieć na celu utrudnianie postępowania, dlatego uznano, że zapisy zostaną w aktach - zaznaczył prokurator.

Zdaniem śledczych, także przekazanie części materiałów prawnikom wiceszfa ABW Jacka Mąki do wykorzystania w procesie cywilnym przeciw Gmyzowi, było zgodne z prawem. "Prawo dopuszcza w wyjątkowej sytuacji udostępnienie materiałów osobom innym niż strony" - stwierdził prokurator Majewski.

(źródło)


Dziennikarze nadal podsłuchiwani przez ABW?
Wojciech Wybranowski 17-10-2009, ostatnia aktualizacja 18-10-2009 00:11

Panika w ABW po publikacji „Rzeczpospolitej”. PiS domaga się wyjaśnienia nielegalnych podsłuchów wobec dziennikarzy

(...) Trzy oświadczenia ABW w odpowiedzi na sobotnią publikację „Rzeczpospolitej”, w której ujawniliśmy, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podsłuchiwała i nagrywała prywatne rozmowy dziennikarzy: Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej” i Bogdana Rymanowskiego z TVN24.

Pierwsze, w którym ABW próbuje przekonywać, że działania operacyjne wobec dziennikarzy prowadzone były zgodnie z prawem ABW skierowało do redakcji kilkunastu mediów mailem o godzinie 5.35 rano. To jeszcze zanim papierowe wydanie gazety trafiło do sprzedaży w punktach kolportażu. Większość z nich otwierana jest bowiem o godzinie 6-tej.

Z kolei w wydaniu internetowym „Rzeczpospolitej” publikacja o bezprawnym nagrywaniu prywatnych rozmów dziennikarzy ukazała się w piątek kilka minut przed północą, a więc w czasie, gdy biuro prasowe ABW już nie pracuje. Skąd dygnitarze ABW wiedzieli o treści naszej publikacji?

- Czy nadal jestem podsłuchiwany? Wciąż dziwne rzeczy dzieją się z moim telefonem, chodzą za mną jakieś smutasy - mówił w TVN 24 Cezary Gmyz, dziennikarz „Rzeczpospolitej”. Mimo publicznie zadanych pytań i wydania przez ABW dwóch kolejnych oświadczeń w tej sprawie spec-służba nie wyjaśniła, skąd tak wcześnie znała treść sobotniej publikacji „Rzeczpospolitej”.

- W świetle ujawnionych przez „Rzeczpospolitą” informacji oraz oświadczeń ABW mogę powiedzieć, że opinia publiczna jest okłamywana przez ABW i prawników pana Mąki – mówi „Rz” poseł Antoni Macierewicz (PiS), były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Podsłuch prywatnych rozmów dziennikarzy to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej. Jak ujawniliśmy - stenogramy prywatnych rozmów dotyczących min osób trzecich i spraw osobistych wbrew obowiązującym ABW przepisom nie zostały zniszczone, ale odtajnione i przekazane wiceszefowi ABW Jackowi Mące, który wykorzystał je w prywatnym, cywilnym procesie przeciw „Rzeczpospolitej” i Cezaremu Gmyzowi.

(...) Zdaniem europosła Janusza Zemke podsłuchując dziennikarzy „Rzeczpospolitej” i TVN ABW wielokrotnie złamała prawo.

- Dziennikarzy można podsłuchiwać tylko, jeśli są podejrzewani o przestępstwo, a podsłuchiwani przez ABW podejrzani nie byli. Po drugie, materiały zdobyte w sposób operacyjny powinny zostać zniszczone, jeśli okażą się niepotrzebne w danej sprawie, a te były zdecydowanie mało wartościowe. Po trzecie zaś, materiały z podsłuchu dziennikarzy nie powinny były zostać udostępnione osobom trzecim - mówił w TVN 24 Janusz Zemke.(...)

Rzecznika rządu prawdy i półprawdy

W specjalnym, trzecim oświadczeniu ABW zapewnia, że nie podsłuchiwało dziennikarzy: Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej” i Bogdana Rymanowskiego z TVN24. W obronie Agencji niemal natychmiast wystąpił też rzecznik rządu Paweł Graś (PO).

- Techniki operacyjne stosowano wobec osób podejrzanych przez prokuraturę w sprawie korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI. I były one stosowane na polecenie prokuratury - mówił w TVN24.

Poseł Graś stwierdził też, że nagrania rozmów dziennikarzy pochodzą stąd, że dzwonili oni do osób objętych śledztwem i podejrzanych w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Ale, jak wynika z ustaleń „Rz” - rzecznik rządu mija się z prawdą.

W sobotniej publikacji ujawniliśmy, że wśród kilku tysięcy stron zarejestrowanych podsłuchów rozmów dziennikarzy są też takie, które prowadzili oni między sobą. Dotyczą osób trzecich oraz spraw całkowicie osobistych. Ujawniliśmy też fragment prywatnej, a zarejestrowanej przez ABW rozmowy pomiędzy Cezarym Gmyzem, a Bogdanem Rymanowskim.

- To jaskrawe naruszenie prawa dziennikarzy do wykonywania zawodu i zachowania tajemnicy dziennikarskiej - mówi „Rz” poseł Jarosław Zieliński (PiS), z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.

Trzeba wrócić do „sprawy Sumlińskiego”

Członkowie Komisji w rozmowie z „Rz” dodają, że rola Grasia w sprawie domniemanej afery korupcyjnej w Komisji Weryfikacyjnej WSI również wymaga wyjaśnień.

Jesienią ubiegłego roku media: „ND” i „Rz” ujawniły, że śledztwo w sprawie rzekomej i do dziś niepotwierdzonej aktem oskarżenia korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI zapoczątkowała tajna narada w gabinecie marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Spotkali się wówczas oprócz Komorowskiego również Krzysztof Bondaryk, szef ABW, ówczesny wiceszef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Paweł Graś (PO) i ppłk. Leszek Tobiasz, negatywnie zweryfikowanego oficera WSI
.

Do spotkania doszło kilka tygodni po tym, gdy media ujawniły, że Komisja Weryfikacyjna WSI zamierza przesłuchać Bronisława Komorowskiego. Po spotkaniu u marszałka Sejmu Krzysztof Bondaryk osobiście odwiózł Tobiasza do siedziby ABW a ten złożył zeznanie o rzekomym możliwościu dotarcia do materiałów Komisji Weryfikacyjnej WSI.

Kilka tygodni później Tobiasz dodał, że pośredniczyć w sprawie ma rzekomo Wojciech Sumliński, dziennikarz, który wcześniej dla TVP Info przygotował niewygodny dla Komorowskiego reportaż o nieprawidłowościach w powiązanej z WSI Fundacji Pro Civili.

- Sprawę Sumlińskiego trzeba wyjaśnić do końca. Pierwsze przesłuchania dziennikarza przed komisją ds. służb specjalnych wzbudziły wątpliwości czy nie doszło do prowokacji ze strony służb specjalnych. Niestety dalsze prace komisji zablokowała koalicja rządząca, która ma w niej większość - mówi „Rz” Jarosław Zieliński.

ABW chce zidentyfikować informatorów dziennikarzy.


Ujawniona przez „Rz” sprawa podsłuchów rozmów dziennikarzy: Gmyza i Rymanowskiego, którzy kontaktowali się z Wojciechem Sumlińskim to nie jedyna nieprawidłowość w tej sprawie. Jak się dowiedzieliśmy, warszawska prokuratura okręgowa zamierza przesłuchać dziennikarzy „Rz”, którzy pisali o sprzecznych zeznaniach Komorowskiego i Tobiasza w sprawie rzekomej afery korupcyjnej. Oficjalnie w ramach śledztwa dotyczącego „ujawnienia tajemnicy postępowania”.


Wiosną bieżącego roku jeden z dziennikarzy „Rz”, który opisał przeszłość Leszka Tobiasza, jedynego świadka oskarżenia w „sprawie Sumlińskiego” ujawniając, że Tobiasz prowadził nielegalne operacje WSI wobec hierarchów Kościoła Katolickiego został przesłuchany przez prokuraturę, po doniesieniu jakie złożył na niego szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego - Janusz Nosek.

Z kolei dziennikarz Sylwester Latkowski, autor książki „Zabić Papałę” ujawnił dzisiaj na swoim blogu, że również jego spotkaniom z Wojciechem Sumlińskim towarzyszyła mało dyskretna obserwacja ze strony agentów ABW.

– Obaj panowie zachowywali się bezczelnie, przyglądali się nam. Nie przyszli tu tylko po to by inwigilować Wojtka Sumlińskiego, ale pokazać jemu nam, kto tu jest górą - napisał na swoim blogu Latkowski.

(źródło i całość)


Przypomnienie sprawy, na obrzeżach której rzecz sie odbywa:

Bronisław Komorowski, jak dowiedział się portal nczas.com, jest faktycznym ojcem i koordynatorem akcji wymierzonej w Komisję Weryfikacyjną WSI.

Najwyższy Czas! i Mysl.pl są w posiadaniu prokuratorskich zeznań marszałka Komorowskiego oraz informacji pochodzących ze środowiska premiera Tuska, a więc największego partyjnego rywala Komorowskiego, z których wynika, że marszałek Sejmu kilkakrotnie kontaktował się z oficerami służb wojskowych w celu pozyskania fragmentu aneksu do raportu o WSI dotyczącego jego osoby.

Według naszych informatorów próbował także skompromitować całą Komisję Weryfikacyjną WSI. (...)

Jako pierwsi ujawniamy pełną wersję „Protokołu przesłuchania świadka” Bronisława Komorowskiego! Zdaniem naszego informatora z prokuratury okręgowej w Warszawie przesłuchanie nie było należycie przeprowadzone. Zabrakło w nim wielu niewygodnych dla Komorowskiego pytań. Dlatego ujawniany przez nas dokument nie wyjaśnia wielu istotnych wątków w sprawie. Jest to jednak dokument, który nie powinien zostać przemilczany i stąd decyzja o jego pełnym opublikowaniu.

(źródło i całość - również skany dokumentów)


Komorowski złożył fałszywe zeznania?


Istotne rozbieżności w zeznaniach przesłuchiwanego w ubiegły wtorek ppłk Leszka Tobiasza i w lipcu-Bronisława Komorowskiego wskazują również, że głośna "afera korupcyjna" to wyłącznie prowokacja służb specjalnych wymierzona w Komisję Weryfikacyjną WSI, której kozłem ofiarnym stał się dziennikarz Wojciech Sumliński. Z zeznań Tobiasza wynika, że Komorowski zataił przed prokuraturą informacje o niektórych spotkaniach i ich charakterze z oficerem dawnej WSI

Do przesłuchania ppłk Leszka Tobiasza, świadka prokuratury w sprawie rzekomej "afery korupcyjnej" w Komisji Weryfikacyjnej WSI doszło w ubiegły wtorek w Warszawie. Tobiasz jest jedyną osobą, której zeznania jeszcze pozwalają prokuraturze podtrzymywać budzące coraz więcej wątpliwości tezy śledztwa dotyczącego dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i członków Komisji Weryfikacyjnej WSI. Śledztwa, które jak coraz więcej faktów wskazuje jest rozgrywką służb specjalnych, w której ofiarą: tak jak w "sprawie Szeremietiewa" padł Zbigniew Farmus, w "sprawie posła Gruszki"- Marcin Tylicki, tak tym razem stał się nią niewygodny, bo badający działania dawnych spec-służb dziennikarz Wojciech Sumliński.

Zeznania ppłk Leszka Tobiasza złożone w ubiegłym tygodniu w prokuraturze, które całkowicie negują wcześniejsze wyjaśnienia Komorowskiego; do tego stopnia, że reprezentujący red. Wojciecha Sumlińskiego Roman Giertych złożył już wniosek o przeprowadzenie konfrontacji przedstawiamy szerzej w dzisiejszym „Naszym Dzienniku" Żeby więc nie powielać - bardzo skrótowo o samych faktach.(...)

(źródło i całość)


Komorowski zmienia zeznania ws. korupcji przy weryfikacji WSI

Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zmienił zeznania w śledztwie dotyczącym podejrzenia korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI. Przyznał, że miał informacje, które wskazywały na związki podejrzanego o płatną protekcję pułkownika Aleksandra L. z rosyjskim wywiadem - informuje "Rzeczpospolita".

Zdaniem prokuratury, emerytowany pułkownik wojskowych służb PRL Aleksander L. oraz dziennikarz Wojciech Sumliński mieli za 200 tysięcy złotych oferować załatwienie pozytywnej weryfikacji podpułkownikowi Leszkowi Tobiaszowi. Aleksander L. miał również zaproponować dostęp do tajnego aneksu do raportu komisji weryfikacyjnej Bronisławowi Komorowskiemu.

"Rzeczpospolita" twierdzi, że marszałek Sejmu wycofał się ze swoich wcześniejszych zeznań w sprawie pierwszego spotkania z Tobiaszem, który miał go ostrzegać przed L. Komorowski uznał, że Tobiasz może lepiej pamiętać daty. Pytany o agenturalną przeszłość Aleksandra L. marszałek miał również powiedzieć śledczym, iż pewnie sygnały o niej docierały do niego od kilku lat, a od roku "ma pewność".

(źródło)


Śledztwo się rypie...

Prokuratorzy prowadzący postępowanie w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, do jakiej miało dość zdaniem tak "wiarygodnych" postaci występujących w tej sprawie w charakterze świadków jak ppłk Leszek Tobiasz i Bronisław Komorowski mają poważny problem. Otóż, jak ustaliła "Rz"- (wspominamy o tym dzisiaj) śledczy dość bezkrytycznie zawierzyli "ustaleniom" ABW opartym na zeznaniach ppłk Leszka Tobiasza. Przypomnę- ów Tobiasz to negatywnie zweryfikowany oficer WSI, odpowiedzialny za prowadzenie nielegalnych operacji WSI wymierzonych w hierarchów Kościoła Katolickiego; Komisja Weryfikacyjna jeszcze za czasów Macierewicza skierowała do wojskowej prokuratury wniosek o ściganie Tobiasza za składanie nieprawdziwych zeznań i oświadczeń.

Otóż ten tak "wiarygodny" świadek prokuratury, który informował Komorowskiego i Bondaryka o rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI miał zeznać, że za łapówkę pozytywną weryfikację miala załatwiać, za czasów Antoniego Macierewicza Komisja Weryfikacyjna w składzie: Piotr Bączek, Leszek Pietrzak, Piotr Woyciechowski i Sławomir Cenckiewicz. Śledczy uruchomili machinę, również medialną, spektakularne zatrzymania, rewizje, oświadczenia....

A wszystko okazuje się być funta kłaków nie warte. Dlaczego? Bo, ktoś- być może nie przypadkiem, nie sprawdził wiarygodnosci słów Tobiasza. I co okazuje się dzisiaj? Komisja Weryfikacyjna w składzie, który wymienił Tobiasz nigdy nie miała nawet teoretycznych możliwości się zebrać by załatwić pozytywną weryfikację choćby dlatego- że wymieniony przez Tobiasza dr. Sławomir Cenckiewicz, nigdy nie był jej członkiem. Cenckiewicz owszem zajmował się WSI- ale nie w ramach Komisji Weryfikacyjnej, a Komisji Likwidacyjnej. Był jej szefem. Podobnie Piotr Woyciechowski, wiceszef Komisji Likwidacyjnej.

Wynika z tego, że nie tylko podstawa całego śledztwa jest fikcją- ale, potwierdza to też tezę, że cała sprawa jest prowokacją wymierzoną w Antoniego Macierewicza. Kogo bowiem wymienił Tobiasz? Te osoby zajmujące się sprawami WSI, które można było bezpośrednio powiązać z Antonim Macierewiczem!


Co ciekawe- według informacji, do których dotarła "Rz", a które obecnie weryfikuje i mam nadzieję, że już niebawem będę mógł się nimi podzielić- obok Lichockiego i Tobiasza w sprawę oczerniania Macierewicza i członków Komisji Weryfikacyjnej zaangażowany był również pewien niezwykle wpływowy wysoki rangą funkcjonariusz byłej SB, do dziś funkcjonujący na scenie publicznej. Proszę nie pytać-kto- na chwilę obecną na tym koniec :)

Pytanie czy prokuratorzy zajmujący się sprawą rzekomej, domniemanej korupcji w Komisji Macierewicza i wątkiem udziału w całej aferze Wojtka Sumlińskiego "dali ciala" czy świadomie uczestniczyli w grze, na razie pozostaje pytaniem bez odpowiedzi. Wiadomo tylko, że osieroceni przez Cwiąkalskiego, porzuceni przez skrajnie upolitycznionego prokuratora krajowego Marka Staszaka, niepewni co dalej- mają poważny problem. Zwłaszcza po wczorajszym ponownym przesłuchaniu Komorowskiego. Jak będzie prowadzone dalej? Pewnie tak, jak w większości postępowań, które były ustawiane i realizowane na zlecenie: jak sprawa Kluski czy Bestcomu. Przeciągane w czasie, odwlekane- bo jak trzeba będzie umorzyć to konsekwencje poniosą następcy- a może w czasie znajdzie się cokolwiek

O wiele bardziej intensywnie śledczy pracują natomiast nad postępowaniem dotyczącym ujawnienia przez media informacji z tegoż śledztwa- wskazujących na to, że było ono wynikiem prowokacji specsłużb, ujawniających rozbieżności w zeznaniach Komorowskiego i Tobiasza, kręcenie Bondaryka. Przesłuchano już kilkanaście osób, teraz prokuratura zabiera się za dziennikarzy. Sam znalazłem się w gronie tych, z którymi prokuratura gorąco zapragnęła porozmawiać- zaproszono mnie na jutro :). I po co to marnowanie pieniędzy podatnika, panowie i panie prokuratorzy? Zajmjcie się może raczej tymi, którzy pełniąc funkcje publiczne wykorzystali organa ścigania i służby specjalne do bardzo nieczystej gry wymierzonej w opozycję, niezależnych dziennikarzy i tych, którzy zagrażali ich lewym interesom z przeszłości
.

(źródło)


Na koniec fragmencik jednej z moich notek z początku kadencji:

(...) Wielu komentatorów z obu stron politycznej barykady serio przerzuca się tekstami o tajemnych "aktach WSI" przewożonych nocą czarną Wołgą. Tu nawet nie chodzi o to, że aktualny minister ON ma dostęp do całej ewidencji wspólnych prac zarówno Komisji Likwidacyjnej, jak i Weryfikacyjnej. Raczej o całokształt.

Okazuje się, że J. Olszewski, jako szef drugiej z nich podjął decyzję o zmianie jej siedziby. Zwrócił się do Kancelarii Prezydenta o udostępnienie pomieszczeń i otrzymał do dyspozycji kilka w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.

Sejmowa komisja ds. służb, składająca się wyłącznie z ludzi PO, PSL i LiD ma wszelkie możliwości do kontroli, co się dzieje i z pewnością z nich skorzysta. Zwłaszcza, że kręcąc przy liczbie jej członków, ww. służbowa koalicja właśnie w czasie debaty przed głosowaniem nad ograniczeniem liczebności komisji nie kryła, że chodzi o "zajęcie się" PiS.

A jaki mógłby być powód przeniesienia materiałów Komisji, a nie akt WSI? Może np. taki, że mało prawdopodobne jest, by koalicja ta pozwoliła na kontynuację takich wątków, jak nie przekazanie znacznej części akt WSI przez gen. Dukaczewskiego, gdy ministrem był J. Szmajdziński (możliwy zarzut złamania ustawy o IPN), czy rzekomej wiedzy B. Komorowskiego (ministra ON w rządzie J. Buzka) o nielegalnym podsłuchiwaniu przez WSI... prac ówczesnej sejmowej komisji ds. służb.

(całość - z dzisiejszej perspektywy polecam)


(grafikę pobrałem stąd)

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Wykażę przed komisją, że premier mija się z prawdą

"Wykażę przed komisją, że premier mija się z prawdą"

"TO MARCZUK-PAZURA SKŁADAŁA PROPOZYCJE PRZESTĘPCZE"

TVN24
Nie było żadnej pułapki na premiera ws. afery hazardowej. Była troska o interesy państwa - przekonuje Mariusz Kamiński w pierwszym telewizyjnym wywiadzie po odwołaniu go z funkcji szefa CBA. By bronić swojej prawdy gotów jest na konfrontację z szefem rządu. - Przed komisją śledczą wykażę, że premier rozmija się z prawdą - zapowiada. Przed sądem chce zaś udowodnić, że jego zwolnienie było nielegalne.
Zdymisjonowany w zeszłym tygodniu szef CBA podkreśla, że spotkanie z 14 sierpnia, na którym poinformował premiera o nieprawidłowościach w pracach nad ustawą hazardową, nie było pułapką na Donalda Tuska, a "wyrazem jego lojalności". - Miałem przekonanie, że wraz z premierem przywrócimy pierwotny, właściwy kształt tej ustawie - tłumaczył Kamiński w programie "24 godziny". Tak się jednak nie stało. Dlaczego?

"Premier rozmija się z prawdą"

Donald Tusk oraz politycy PO w ostatnich tygodniach wielokrotnie mówili o Kamińskim jako o "politycznym wojowniku PiS". Premier otwarcie zarzucił mu też, że na spotkaniu z 14 sierpnia (kiedy miał podzielić się wiedzą o nieprawidłowościach w pracach nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych - red.) były szef CBA przyniósł mu "materiał analityczny, a nie procesowy" i poinformował, że sprawa jest zamknięta.
      Osoba, która jest premierem, ale dla mnie już przede wszystkim liderem partii, rozmija się z prawdą. Wykażę to przed komisją śledczą      
Mariusz Kamiński


- Osoba, która jest premierem, ale dla mnie już przede wszystkim liderem partii, rozmija się z prawdą. Wykażę to przed komisją śledczą - mówił w TVN24 Mariusz Kamiński.

Zdymisjonowany przez premiera były szef CBA jest "gotów do konfrontacji" z Donaldem Tuskiem. - Obawiam się, że będzie ona bardzo niewygodna dla premiera - przyznał. - Dałem mu możliwość podjęcia działań bez ujawniania roli CBA w tej sprawie. Trwały działania operacyjne. Najważniejsze było, żeby Ryszard Sobiesiak nie dowiedział się, że jest podsłuchiwany - wyjaśniał.

Kamiński idzie do sądu

Ale Sobiesiak się dowiedział (25 sierpnia) i zdaniem Kamińskiego kluczowe jest teraz to, by wyjaśnić jak doszło do przecieku. - Dlatego uważam, że spotkanie u premiera z Grzegorzem Schetyną i Mirosławem Drzewieckim, pięć dni po naszej rozmowie, 19 września musi być znane opinii publicznej - zaznaczał Kamiński. Jest to bardzo ważne, bo - jego zdaniem - to właśnie wtedy "podjęto decyzję o innym rozwiązaniu sprawy, nieprzyzwoitym". Jakim? - Usunąć Kamińskiego i rozmyć sprawę - odpowiadał gość "24 godzin".

KALENDARIUM DZIAŁAŃ CBA WS. TAZ. USTAWY HAZARDOWEJ

PREMIER UJAWNIA NOTATKI Z PRAC NAD USTAWĄ HAZARDOWĄ

Były szef CBA nie składa broni także w sprawie odwołania go ze stanowiska. Jak ujawnił, "na drodze sądowej (w trybie administracyjnym) będzie chciał wykazać, że decyzja premiera była nielegalna. - Już rozpocząłem działania w tym zakresie - wyjawił.
"Tarcza antykorupcyjna" to puste słowa?/TVN24


"Nikt nie przyszedł do CBA, żeby nadzorować ten przetarg"

Wcześniej Mariusz Kamiński mówił dużo o aferze stoczniowej. Wyjaśniał, jak i kiedy dowiedział się o "ustawianym przetargu" na sprzedaż majątku stoczni oraz, dlaczego nie zawiadomił nikogo o "nieistniejącym inwestorze z Kataru".

Jak twierdzi były szef Biura, o tym, że z przetargiem na stocznie gdyńską i szczecińską jest "coś nie tak" dowiedział się dopiero w połowie września. - Funkcjonariusze CBA zajmowali się prywatyzacją zupełnie innego zakładu w innej części Polski (Kamiński nie chce ujawnić jakiego). Nasze działania absolutnie nie dotyczyły stoczni. (...) Dopiero na początku września zwróciłem się do moich współpracowników z pytaniem: o co chodzi z tym inwestorem katarskim? - tłumaczył odwołany szef CBA.

Jak zaznaczał "nikt nigdy nie zwrócił się do CBA o kontrolowanie tego przetargu". - Mnie do głowy, by nie przyszło, że tam może dojść do przestępstwa. (...) Absolutnie nie miałem stanowić żadnej "tarczy antykorupcyjnej". To hasło, za którym nie kryje się żaden dokument rządowy - przekonywał w TVN24.

CZYTAJ TEŻ - KAMIŃSKI: ZAKPIONO Z LUDZI, INWESTOR - TO BYŁA PROPAGANDA

To Marczuk-Pazura korumpowała agenta

Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego bronił w programie akcji prowadzonych przez jego funkcjonariuszy,
Mariusz Kamiński o sprawie Weroniki Marczuk-Pazury
w tym "agenta Tomka", który rozpracowywał m.in. Beatę Sawicką i Weronikę Marczuk-Pazurę. W ocenie Kamińskiego "agent Tomek" ze swoich zadań wywiązywał się sumiennie.

W przypadku tej drugiej (podejrzana jest o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego Wydawnictw Naukowo-Technicznych - red.) sprawa jest według Kamińskiego o tyle czysta, że Marczuk-Pazura "w ogóle nie była rozpracowywana przez CBA". A o jej zatrzymaniu przesądził fakt, że to ona (a nie odwrotnie) miała składać "agentowi" niemoralne, jeśli chodzi o przepisy prawa, propozycje. - Zaczęła składać propozycje przestępcze osobie, którą uważała za młodego przedsiębiorcę - poinformował były szef CBA. WERSJA WERONIKI MARCZUK-PAZURY.

ŁOs/iga

CAŁA ROZMOWA Z MARIUSZEM KAMIŃSKIM

Rozmowa z b. szefem CBA - cz. 1 (na temat stoczni)


Rozmowa z b. szefem CBA - cz. 2 (na temat afery hazardowej, małżeństwa Kwaśniewskich i Weroniki Marczuk-Pazury)

http://www.tvn24.pl/12690,1624914,0,1,wykaze-przed-komisja--ze-premier-mija-sie-z-prawda,wiadomosc.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. i Zelek od Karpiniuków . Brylantyna skleiła mu zwoje

PONCYLJUSZ: TO BĘDZIE BARDZO TRUDNA CHWILA DLA PREMIERA

Karpiniuk: Kamiński stał się sztyletnikiem <br> IV RP

Karpiniuk: Kamiński stał się sztyletnikiem
IV RP

- Głównym celem operacji CBA w tzw. aferze hazardowej było uderzenie w premiera. (...) Mariusz Kamiński stał się sztyletnikiem IV...czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Penelka

3. Przed chwilą obejrzałam program TVNu

Dziennikarze: wampir ze swoją koleżanką PO fachu zaprosili gości (o wątpliwej przeszłości, tzn.bujnej). Debatują nad tym, ile kosztuje nas podatników agent Tomasz? A ile kosztowała nasz Polaków transformacja? Dziś mordercy ks. Jerzego Popiełuszki są biznesmenami.Gdzie te fabryki, zakłady,firmy? W jakich łapach się znależli? Ile nasz Kraj stracił?O tym "morda w kubeł" Kto i ile zarobił na zwykłym człowieku?Gdzie się podziały setki miliardów z prywatyzacji? Kto dziś włada Polską. Tego ani słowa w walterowskich mediach!!!!!! LUDZIE W JAKIM KRAJU ŻYJEMY!!!!!!!!! Kiedy skończy się obłuda i zakłamanie?? Czyżby Polacy nie mieli mózgu? Czy nie potrafią samodzielnie myśleć? POdana na tacy fałszerka, nie zmusza do samodzielnego myślenia? To szok!!! Quo Vadis POLSKO!!!!!!!!!!!
penelka
avatar użytkownika basket

4. Penelka..

Ale niech żywi nie tracą nadziei.. 2,22 min uczty prostego piękna: http://www.youtube.com/watch?v=vJaap5XwiPA&feature=related

basket

avatar użytkownika Maryla

5. Powstanie komisja śledcza,

Powstanie komisja śledcza, która wyjaśni aferę taśmową?


Sejmowa komisja śledcza, która z natury rzeczy powinna działać jawnie,
nie jest w stanie wyjaśnić tematów objętych klauzulą tajemnicy
- powiedziała Eliza Olczyk, dziennikarka "Wprost". - Zgadzam się jednak,
że sprawa afery taśmowej oraz doniesienia o podsłuchiwaniu osób
pracujących w mediach powinny zostać wyjaśnione – dodała.

- Od początku było widać, że państwowe organy nie są zainteresowane
wyjaśnieniem afery taśmowej - ocenił publicysta "W Sieci" Jerzy
Jachowicz. Podkreślił, że na razie możemy mówić wyłącznie
o podsłuchiwaniu dziennikarzy.

Komendant Główny Policji poinformował, że prace komisji nadal trwają,
jednak po dwóch tygodniach stwierdzono istnienie dwóch grup. - Pierwsza
powołana została w czerwcu 2014 roku i jej zadaniem był wsparcie
Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w sprawie afery taśmowej. Druga
natomiast działała od lipca 2014 roku, a w jej skład weszli tylko
funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych. Jej zadaniem było ustalenie
ewentualnego udziału funkcjonariuszy organów ścigania
w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych
w warszawskich restauracjach - powiedział.

Afera taśmowa

W
czerwcu 2014 r. we "Wprost" ujawniono sześć nagrań, których dokonano
w dwóch warszawskich restauracjach – Amber Room oraz
Sowa&Przyjaciele. Były to m.in. stenogramy i nagrania rozmów szefa
MSW, prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu oraz Jana
Vincenta-Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Do redakcji "Wprost"
docierały też wiadomości o kolejnych taśmach. Nagrane miało zostać
spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem
Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Do ostatniego
dotarło "Do Rzeczy" w połowie maja 2015 r.

Po kilku miesiącach
okazało się, że istnieje więcej nagrań. Kelnerzy Łukasz N. i Konrad L.
powiedzieli prokuratorom, że istniało nagranie rozmowy Aleksandra
Kwaśniewskiego i Leszka Millera oraz wiele innych. Oprócz tego, podczas
śledztwa w tej sprawie wyszło na jaw, że podsłuchy mogły być zakładane
również w dwóch innych warszawskich restauracjach: Ole i Lemongrass,
w których wcześniej pracowali kelnerzy z afery podsłuchowej.

Po publikacji materiałów przez tygodnik "Wprost", 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Teksty dotyczące afery taśmowej można znaleźć na stronie Wprost.pl: Handel głową RostowskiegoAfera podsłuchowa i Rozmowa Nowaka. "Wsadzą mnie do więzienia, k***".

Telewizja Republika, Wprost.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl