mimowolny sztab Jarosława Gowina - dezaktywacja

avatar użytkownika nissan
Mimowolny sztab Jarosława Gowina Na własnych kolanach poseł Jarosław Gowin położył biografię Nicolasa Sarkozy’ego „Pragnienie władzy”. Książka leży grzbietem do góry. Bo poseł już władzy nie pragnie. On ją ma. I sprawuje. Narzędziem władzy są dwa telefony komórkowe, w obu poselskich dłoniach. Gdy jeden telefon milknie – odzywa się drugi. W tym samym czasie dzwoni w kieszeni telefon trzeci. - Tu chodzi o Polskę! – porykuje parlamentarzysta do słuchawki. O Polskę zaś chodzi w przedziale kolejowym I klasy pociągu relacji Kraków-Warszawa. Wśród licznych przewag Krakowa nad innymi miastami wymienia się najczęściej Zamek Wawelski, ze słynnym czakramem przy krypcie św. Leonarda; redakcję „Tygodnika Powszechnego”, tym różną i lepszą od innych redakcji, że wszyscy czytelnicy pisma są zarazem jego redaktorami; senatora, a dzisiaj już posła, Jarosława Gowina, który w siermiężny obyczaj polityczny RP wnosi czar i najwyższy poziom kultury osobistej. Mimo tych wszystkich atrakcji, postanowiłem wczoraj, po dwudniowym pobycie, opuścić Gród Kraka. Będąc sybarytą, zdecydowałem się na podróż I klasą Intercity do Warszawy. Towarzystwo doborowe: młoda dama zaczytana w najnowszej powieści Paulo Coelho, łysawy pan rozsiewający woń dobrej wody kolońskiej i nie gorszej wcale whisky, dwie Angielki, z których starsza wczytuje się w „Guardiana”, a młodsza zaciekle uczy się języka polskiego z pomocą karteczek ze słówkami - „PIWO”, „JUTRO”, „ŚLEDŹ”, „DZISIAJ” i „CHLEB”. Karteczki te Córa Albionu tasuje i rozkłada. Tak, że zrazu zyskuje obietnicę zjedzenia chleba dopiero jutro, aby już po chwili rozmarzyć się nad wizją śledzia spożytego dzisiaj, w dodatku pod kufel piwa. Tuż przed odjazdem pociągu, ostatnie wolne miejsce w przedziale zajmuje szpakowaty pan o ujmującej powierzchowności. I zaczyna się cyrk. - Panie pośle! – do przedziału wkracza młody człowiek udekorowany krawatem w boże krówki. – Panie pośle! Gratuluję wyniku! - Dziękuję, dziękuję… - odpowiada szpakowaty pan i odbiera telefon komórkowy po raz pierwszy, skutkiem czego młodzieniec dyskretnie opuszcza przedział. - Tak, tak… - mówi ten z ujmującą powierzchownością do telefonu. – Tak, tak… Wszystko się teraz decyduje… Ja odmawiam, kategorycznie odmawiam! Zaczekaj… Kieszeń pana posła dzwoni. Do drugiej słuchawki: - Proszę! Tak, właśnie rozmawiam z Sikorskim i on mi mówi, że ty nie chcesz… Czekaj… Do pierwszej słuchawki: - Nie! W tym chodzi o to, że chcą zmarginalizować Zdrojewskiego… Tak… Ministerstwo Kultury… No, nie… Bogdan się na to nie zgodzi… Do drugiej słuchawki: - Poczekaj, zadzwonię… Do pierwszej: - Tak, właśnie jadę do Warszawy. Spotkam się z nim na śniadaniu… Nie, Donald pojechał na weekend do Gdańska i tam ma myśleć… Poczekaj… Dzwoni druga słuchawka. – No, właśnie rozmawiam. Słuchaj, ja na twoim miejscu bym się starał o MSZ. Tak, tak… No wiesz, nie… Przewaga jest tak druzgocąca, że takie historie nie wchodzą w grę… Pawlak to rozumie… No tak, no może… wicepremier od spraw gospodarczych, ale tak, to nie… Tak, trzymaj się… Do pierwszej: - A z tymi radnymi spotkam się we wtorek, w przerwie. Tak, ty mnie tam zastąp… Nie… bo oni tego Kośmidera chcą wcisnąć, a ja… no sam wiesz… Czekaj, zadzwonię… Pod drzwi przedziału podchodzą trzy podchmielone niewiasty. - Paula! Patrz, to ten Gowin z Platformy! - Ten? – pyta Paula wskazując kciukiem na niżej podpisanego. - Nie, nie ten. Ten to jest taki ten, wiesz… Tamten, w marynarce, taki siwy… - Ty! Ale jaja! - Dominika, zawołaj Pawła! Tu jest ten poseł… No chodź, Dominikaaaaaaa! Dominika i Paweł wpatrują się w Jarosława Gowina kręcąc głowami z niedowierzaniem. Wpatrują się na tyle długo, że poseł nawet zdąża się zaczerwienić zanim po raz kolejny odbierze telefon komórkowy. Dzwonią obie słuchawki jednocześnie. Poseł po chwili wahania odbiera tę trzymaną w prawej dłoni. - Nie! Nie mogę objąć MEN-u. Już wszystkim powiedziałem. Tak… to się tylko tak mówi. Tam zaraz będzie strajk nauczycieli… No zobaczymy… Wiesz, jak on się nie zgodzi, to tu już tabun profesorów nogami przebiera… Poczekaj, mam telefon. Do drugiej słuchawki: - Proszę pani, proszę pamiętać, że specjalnie po to są plotki wypuszczane, aby was zmylić. Nie, nie mogę pani powiedzieć... Tak, dziękuję… Nie, to nie prawda… Tak, daję pani słowo honoru! Znowu rwetes na korytarzu. - Ty, Paula… A tamci to jego sztabowcy, nie? - No… Sam by nie jechał! Ja pier… Poseł jednak, jak to elita, już się wyalienował i nie dostrzega ani korytarzowych komentatorów, ani współpasażerów. My, mimowolni sztabowcy Jarosława Gowina, w osobach dwóch Angielek, czytelniczki Paulo Coelho, amatora whisky i niżej podpisanego, wędrujemy zatem przez dwie godziny i czterdzieści pięć minut w mobilnym jądrze zdarzeń. Będąc owych zdarzeń mimowolnymi świadkami. Przy tym mamy rzadką, a pouczając okazję, by poczuć się jak powietrze. I wszystko to jedynie za cenę biletu kolejowego. Angielka starsza nie przeczyta „Guardiana”, Angielka młodsza zarzuci marzenia o piwie, łysawy pan nie odbędzie regenerującej drzemki. Nikt też tu nikogo nie przeprosi. - Nie, proszę pani. Pole zanikło… Tak… Nie chodzi o mnie… - wyjaśnia do słuchawki telefonu komórkowego poseł Gowin. - Chodzi o Polskę… * * * Z badania przeprowadzonego w 2001 r. przez OBOP wynika, że 62% Polaków razi to, gdy ktoś głośno rozmawia przez telefon komórkowy w środkach komunikacji i innych miejscach publicznych. +++++++++++++++++ http://koszon.salon24.pl/ 2007-10-29 13:01
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz