A. CZUMA I JEGO DZIECINNA GRA "W POMIDORA"
Krzysztofjaw, sob., 03/10/2009 - 18:41
W każdej, nawet najbardziej światłej oraz zasłużonej dla interesu publicznego i narodowego polskiej, patriotycznej grupie, rodzinie czy określonej zbiorowości może znaleźć się "czarna owca". I tak też jest w niewątpliwie zasłużonej dla Polski rodzinie Czumów. Nasz miłościwie nam panujący Minister Sprawiedliwości Andrzej Czuma na pewno wprawia w zakłopotanie i palpitację duchowego serca swoich przodków. Pewno gdzieś tam w zaświatach jest im po prostu wstyd za czyny, gesty i słowa tego syna ich rodu. No cóż... tylko współczuć.
O Andrzeju Czumie napisano już wiele. Jego niefortunne i wręcz nieraz śmieszne wypowiedzi, niejasne długi, pokrętne tłumaczenia, mijanie się z prawdą już dawno winny zdyskredytować go jako Pierwszego Sprawiedliwego Rzeczpospolitej. Ale przecież słaby szef zawsze dobiera sobie jeszcze słabszych pracowników - co by mu nie zagrażali...
W obecnej aferze A. Czuma "popłynął" już "po całości". Nie tylko wydał wyrok uniewinniający bez sądu, nie tylko bez zaznajomienia się z materiałami źródłowymi określił je jako manipulację, nie tylko kłamał w sprawie prowadzonych bądź nie postępowań prokuratorskich, nie tylko zabawiał się w psychiatrę diagnozując chorobę psychiczną u innych... ale WPROWADZIŁ NOWĄ JAKOŚĆ DYSKUSJI PUBLICZNEJ I SPOSÓB ODPOWIEDZI NA KREPUJĄCE PYTANIA.
Od dzisiaj (no od wczoraj) nasi politycy a w szczególności chyba Ci z PO na krępujące pytania będą zapewne odpowiadali: "POMIDOR" i po sprawie.
Gwoli uściślenia, za Wikipedią: "Pomidor - to popularna gra dziecięca, znana jako gra w pomidora. Biorą w niej udział co najmniej 2 osoby. Spośród wszystkich grających wybierana jest jedna - zwana pomidorem - której pozostali zadają pytania, próbując ją rozśmieszyć. Pomidor musi na wszystkie pytania odpowiadać "pomidor". Gra kończy się, gdy pomidor pomyli się, zaśmieje się lub pozostali uczestnicy poddadzą się".
Brawa dla naszego Ministra za udziecinnienie naszej debaty publicznej i za przypomnienie, że z wiekiem faktycznie człowiek intelektualnie cofa się do pierwszych lat swego rozwoju a naszym milusińskim proponuję zmodyfikowanie nazwy gry, która może od tej por nazywać się "Grą w Czumę".
Pozdrawiam
P.S. Może ogłosić konkurs na inne jeszcze dziecinne a w polityce po prostu infantylne gry i zabawy, które możemy wprowadzić do codzienności naszej sceny politycznej? Macie propozycje?
Mi nasuwa się np. wyliczanka: "Entliczek, pętliczek, malowany stoliczek, na kogo wypadnie, na tego BĘC"... na kogo wypadnie dziś, juto, pojutrze?
O Andrzeju Czumie napisano już wiele. Jego niefortunne i wręcz nieraz śmieszne wypowiedzi, niejasne długi, pokrętne tłumaczenia, mijanie się z prawdą już dawno winny zdyskredytować go jako Pierwszego Sprawiedliwego Rzeczpospolitej. Ale przecież słaby szef zawsze dobiera sobie jeszcze słabszych pracowników - co by mu nie zagrażali...
W obecnej aferze A. Czuma "popłynął" już "po całości". Nie tylko wydał wyrok uniewinniający bez sądu, nie tylko bez zaznajomienia się z materiałami źródłowymi określił je jako manipulację, nie tylko kłamał w sprawie prowadzonych bądź nie postępowań prokuratorskich, nie tylko zabawiał się w psychiatrę diagnozując chorobę psychiczną u innych... ale WPROWADZIŁ NOWĄ JAKOŚĆ DYSKUSJI PUBLICZNEJ I SPOSÓB ODPOWIEDZI NA KREPUJĄCE PYTANIA.
Od dzisiaj (no od wczoraj) nasi politycy a w szczególności chyba Ci z PO na krępujące pytania będą zapewne odpowiadali: "POMIDOR" i po sprawie.
Gwoli uściślenia, za Wikipedią: "Pomidor - to popularna gra dziecięca, znana jako gra w pomidora. Biorą w niej udział co najmniej 2 osoby. Spośród wszystkich grających wybierana jest jedna - zwana pomidorem - której pozostali zadają pytania, próbując ją rozśmieszyć. Pomidor musi na wszystkie pytania odpowiadać "pomidor". Gra kończy się, gdy pomidor pomyli się, zaśmieje się lub pozostali uczestnicy poddadzą się".
Brawa dla naszego Ministra za udziecinnienie naszej debaty publicznej i za przypomnienie, że z wiekiem faktycznie człowiek intelektualnie cofa się do pierwszych lat swego rozwoju a naszym milusińskim proponuję zmodyfikowanie nazwy gry, która może od tej por nazywać się "Grą w Czumę".
Pozdrawiam
P.S. Może ogłosić konkurs na inne jeszcze dziecinne a w polityce po prostu infantylne gry i zabawy, które możemy wprowadzić do codzienności naszej sceny politycznej? Macie propozycje?
Mi nasuwa się np. wyliczanka: "Entliczek, pętliczek, malowany stoliczek, na kogo wypadnie, na tego BĘC"... na kogo wypadnie dziś, juto, pojutrze?
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Andrzej Czuma: nie mam
stycznia do października 2009 roku. Odwołany został po wybuchu afery
hazardowej. Był także przewodniczącym komisji śledczej ds. nielegalnych
nacisków z lat 2005–07, która działała w Sejmie VI kadencji w latach
2008–11. Czuma zastąpił na stanowisku ministra sprawiedliwości Zbigniewa
Ćwiąkalskiego, przesłuchiwanego przez komisję w ubiegły czwartek.
– W trakcie mojego urzędowania w ministerstwie sprawiedliwości od końca
stycznia do początku października 2009 r. nie otrzymałem żadnych
wiadomości, nie powziąłem żadnych informacji na temat jakiegokolwiek
przestępstwa z dziedziny przestępczości karno-skarbowej, a więc między
innymi o czynach niedozwolonych, które przewidziane są w ustawie
karno-skarbowej i innych przepisach rozsianych między innymi aktami
prawnymi – powiedział Czuma.
„Nie pamiętam o niczym takim, jak przestępczość z dziedziny karno-skarbowej”
Przewodniczący komisji Marcin Horała pytał, czy ktoś z rządu, zwłaszcza z
ministerstwa finansów, kontaktował się z nim i informował o tym, że
takie przestępstwa się nasilają. – Rozmawiałem wielokrotnie z ministrem
finansów, wówczas panem Janem Vincentem Rostowskim, i dzieliliśmy się
informacjami na temat rozmaitych, głównie budżetowych propozycji, które
ja przedstawiłem, a które ministerstwo finansów musiało przejrzeć i
potwierdzić. Wszelako nie pamiętam o niczym takim, jak przestępczość z
dziedziny karno-skarbowej, o której rozmawiałem z panem ministrem
finansów – powiedział.
Poinformował, że także wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz nie zwracał się do niego w tej sprawie.
– A czy ktokolwiek z rządu (...), sygnalizował taki problem? – pytał
Horała. – Nigdy coś takiego się nie zdarzyło, jak sięgam pamięcią –
odparł Czuma. Dodał, że nie pamięta też, aby ten problem pojawiał się na
przykład na posiedzeniach rządu, w których uczestniczył.
Świadek pytany był także o to, czy będąc ministrem miał informacje na
temat sporu w doktrynie dotyczącego tego, jak kwalifikować fałszowanie
faktur; czy można je traktować jako przestępstwa z kodeksu karnego – co
jest zagrożone wyższymi karami, czy też z kodeksu karnego-skarbowego o
znacznie niższym zagrożeniu karami.
Czuma odpowiedział, że ten problem nie pojawił się. – Wszelako (...) w
głowie mi się nie mieściło, aby ktokolwiek twierdził, iż
odpowiedzialność za przestępstwa karno-skarbowe może być ponoszona tylko
w wyniku zastosowania artykułów kodeksu karnego-skarbowego –
powiedział.
Były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Andrzej Czuma zeznał w
środę przed komisją śledczą ds. VAT, że do dziś nie znał pisma
Krzysztofa Parchimowicza z Prokuratury Krajowej, dotyczącego
kwalifikacji karnej przestępstw wyłudzeniowych. Pismo okazali mu
członkowie komisji.
Czuma oświadczył, że nie pamięta jakichkolwiek rozmów z Parchimowiczem,
który za jego urzędowania był dyrektorem biura ds. przestępczości
zorganizowanej w Prokuratorze Krajowej.
Szef komisji śledczej Marcin Horała z PiS mówił, że Parchimowicz w
piśmie do prokuratorów z 27 lutego 2009 roku zwracał uwagę na orzeczenia
SN i zmiany w doktrynie, z których miało wynikać, że do przestępstw
wyłudzeniowych powinien być stosowany kodeks karno-skarbowy a nie karny.
— Pan prokurator Parchimowicz zatroskał się, żeby wszystkie prokuratury
w Polsce dołożyły starań, żeby przypadkiem nie żądać zbyt wysokich kar
za przestępstwa związane z wyłudzaniem podatków – stwierdził Horała.
– Nie pamiętam, by to pismo do mnie trafiło. Jak dobrze zrozumiałem,
Parchimowicz wysłał pismo do prokuratorów, a ja prokuratorem nie byłem. O
tym, że takie pismo istnieje dowiedziałem się teraz – odpowiedział
Czuma.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Czuma zamienił posiedzenie
Czuma
zamienił posiedzenie komisji śledczej w cyrk! Nie odpowiadał na
pytania lub twierdził, że afera VAT nie była dla niego „pilną sprawą”
to możemy się dowiedzieć, że pan Andrzej Czuma nie traktował luki
vatowskiej jako sprawy poważnej. Zeznania byłego ministra
sprawiedliwości w pierwszym rządzie Donalda Tuska tylko potwierdzają,
że dla koalicji PO - PSL, która przez 8 lat rządziła Polską, sprawa
przestępczości gospodarczej miała marginalne znaczenie!
Przewodniczący Marcin Horała pytał świadka, jakie podjął on działania przeciwko przestępczości podatkowej.
– pytał Marcin Horała.
– odpowiedział Czuma, który w czasie dzisiejszego przesłuchania nie miał sobie nic do zarzucenia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Marcin Horała po zeznaniach Czumy: „Jeszcze dochodzę do siebie. On uważa on, że wszystko było w porządku!”
Poseł Horała nie dawał jednak za wygraną, mimo szokująco beztroskich odpowiedzi Czumy.
– pytał przewodniczący komisji.
– odpowiedział Andrzej Czuma.
– pytali posłowie.
– bezczelnie odpowiadał Czuma.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Andrzej Czuma
byl w czasach I-ej "Solidarnosci" moim kolega, rowniez agitatorem. Moze dlatego mysle, ze przerosla go rola ministra, za krotko nim byl.
Krzysztofjaw, nasz kolega z gwardyjskiej strony internetowej p[iszac tekst w 2009 r. pewnie nie przewidywal, ze gra w "pomidora" jest dzis bardzo niewinna zabawa w zestawieniu z tym co robia dzis przeciwnicy naszego rzadu. Nie nazywam ich opozycj, bo nie mieszcza sie w definicji tej bardzo potrzebej i szanownej w swiecie instytucji.
PS Na zawsze pozostalo w mojej swiadomosci kazanie Benedykta Czumy w kosciolku akademickim na KUL-u. Jako "dojezdzajacy profesor" po znojnym dniu wracalem do sojej sypialni. Akurat droga prowadzila kolo kosciolka. Byl pelny. Jako czlowiek przybyly z Uniwersytetu Slaskiego stanalem jak wryty i nie moglem sie ruszyc. Kaznodzieja opowiadal o samotnych dziewczetachj z Malty, z ktorej wlasnie wrocil. Mzezczyzni powyjezdzali z wyspy, a one pozostawaly same. Ksiadz przekazywal ich nastroje. 'Czekanie, czekanie.." - szeptal. To bylo bardzo przejmujace. To bylo o wiernosci, ktora od zawsze byla moim problemem.