Czy należało iść z Hitlerem?

avatar użytkownika Kirker
Zetknąłem się ostatnio z pewnym niezwykle ciekawym rozwinięciem przyszłych losów naszego kraju. Niejaki George Friedman stwierdził, iż USA niedługo doceni nasze położenie geopolityczne. Według niego mamy stać się takim państwem jak Korea Południowa czy Izrael. Stany Zjednoczone zaczną nas dozbrajać, wspierać nas finansowo, a my dzięki temu staniemy się kontynentalną potęgą. Sugeruje również rewizję granic w wyniku przyszłego konfliktu z Rosją... Trzeba przyznać, że ten człowiek jest niezłym fantastą. Moim zdaniem USA raczej nie widzą interesu w tym, żebyśmy stali się państwem potężnym ze względu na swoisty ogon merdający psem (casus Izraela). Płaszczenie się przed Stanami Zjednoczonymi nam nic nie daje i raczej wątpliwe, że cokolwiek dobrego przyniesie. Nie potrafimy bowiem prowadzić polityki międzynarodowej zgodnie z zasadami realizmu politycznego. To nie jest zresztą w naszym przypadku rzecz nowa.

Problem ten wywołuje wiele kontrowersji w środowiskach prawicowych. Niektórzy lewicowcy sugerowali wręcz, że to skutek myślenia w kategoriach zoologicznego, jaskiniowego antykomunizmu. Wielu prawicowych komentatorów (na przykład Rafał Aleksander Ziemkiewicz czy Janusz Korwin-Mikke) sugeruje, że w 1938 roku powinniśmy przystąpić do sojuszu z Trzecią Rzeszą. Teraz należy postawić pytanie, czy byłoby to aż tak tragiczne w skutkach, jak niektórzy sobie wyobrażają. Spotkałem się bowiem z opiniami, że Polaków wymordowano by w obozach zagłady, podobnie jak Żydów.

Na początku należy postawić taką kwestię. Czy przed wojną Polska należycie o siebie zadbała? Skądże znowu. Nie weszliśmy w żaden wartościowy sojusz. Na uwagę zasługuje jedynie próba budowy Międzymorza jako przeciwwagi dla Niemiec i Sowietów. W 1938 roku byliśmy postawieni wobec trzech możliwych sytuacji. Po pierwsze nie robić nic, z nikim żadnych paktów nie podpisywać. Jak to się skończyło, to nie trzeba zresztą przytaczać. Skutkiem tamtych wydarzeń jest zresztą obecny stan rzeczy. Druga możliwość to wejście w sojusz ze Stalinem. W tej sytuacji PRL nastałby kilka lat wcześniej, już wówczas doszłoby do zsyłek na Syberię, nacjonalizacji przemysłu i kolektywizacji rolnictwa, ustanowienia państwowego ateizmu et cetera. W tamtej sytuacji pozostaje zatem trzecia możliwość. Trzeba było iść z Hitlerem na ZSRR. Jakby się to skończyło?

Doszłoby do tego, że w 1939 roku marszałek Rydz-Śmigły odebrałby Krzyż Żelazny I klasy na Placu Czerwonym w Moskwie. Do Polski trafiłyby Mińsk, Smoleńsk, Kijów i Odessa. Uzyskalibyśmy zatem dostęp do Morza Czarnego. Polska miałaby większe terytorium, przez co wzrosłaby jej ranga w regionie.

Teraz jakie są najczęstsze kontrargumenty? Bardzo często przywoływany jest przypadek Holocaustu. Krytycy uważają, że obozy masowej zagłady i tak powstałyby na terytorium Polski. Jest on sprzeczny z historyczną rzeczywistością. Jakoś u sojuszników Trzeciej Rzeszy Żydzi mieli się dobrze. Admirał Horthy sprzeciwił się masowym mordom Żydów. Generał Franco został po wojnie odznaczony Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. We Włoszech przeforsowano - i to pod wpływem Hitlera - antysemickie ustawy, jednak jakoś z tego kraju też bydlęce wagony nie podążały w kierunku obozów masowej zagłady. Ów kontrargument jest zatem niedorzeczny z czysto historycznego punktu widzenia. Pojawiają się również opinie, iż gdyby nawet doszło do rzezi, bylibyśmy oskarżani dzisiaj o współudział w Holocauście. Nie bierze to jednak złożoności zjawisk historycznych - swoistych efektów motyla. Nie wiadomo bowiem, czy do Szoah doszłoby. Decyzję o ostatecznym rozwiązaniu podjęto w końcu dopiero w Wannsee. Poza tym kto dzisiaj wypomina Węgrom, Finom, Rumunom czy Włochom walkę u boku Trzeciej Rzeszy, ergo związek z Holocaustem.

Drugim argumentem, który się bardzo często pojawia, to powoływanie się na Mein Kampf. To opus magnum nazizmu traktowane jest tutaj jako słowny wytrych. Ponieważ Hitler tak napisał, to tak się działo. Nikt jednak z powołujących się nie trzymał zapewne nigdy w ręku tej książki. Tam mamy do czynienia z gorzkimi żalami wobec Francji. Wątek wschodu pojawia się w zaledwie kilku linijkach. Przyszły przywódca Trzeciej Rzeszy atakuje tam zresztą... Czechów. Abstrahuję już od tego, że ze znienawidzonego przez siebie Marksa przepisywał całe akapity. Zapomina się tutaj zresztą, że podstawą nazizmu nie jest samo Mein Kampf. Zapomina się o Micie lat dwudziestych Rosenberga, który zresztą uważał, że droga do podboju świata po trupie Polski nie wiedzie. Sam Hitler po fakcie przyznał, że zajęcie terytoriów II RP było głupotą, ponieważ wymusiło na nim wojnę z ZSRR.

Przy tej okazji warto wspomnieć wątek "Polaków-podludzi". Jedną z klasycznych pozycji, na której został oparty cały nazizm, stanowiły Podstawy dziewiętnastego wieku Houstona Chamberlaina, angielskiego filozofa naturalizowanego w Niemczech. Polacy zostali tam zaliczeni do nordyków, więc do rasy stojącej najwyżej w tamtej hierarchii. Więcej, sam Hitler uznał swego czasu, że stanowimy najzdolniejszą nację, jaką Niemcy spotkali na swojej drodze. W razie ewentualnego sojuszu zostalibyśmy pewnie przez niemiecką propagandę potraktowani jak zabłąkany naród germański, potomków Gotów et cetera. Tak bowiem rzecz miała się z Goralenvolk.

Innym argumentem są przedwojenne relacje polsko-niemieckie. Sęk w tym, że najgorzej było przed rządami nazistów. Wówczas dochodziło do słynnych wojen celnych. Również wtedy Niemcy podpisali układ z ZSRR w Rapallo; bazy w Rosji zostały przez nich opuszczone do 1933 roku. Po dojściu Hitlera do władzy jakoś do takich rzeczy nie dochodziło.

Czy stracilibyśmy jakieś ziemie w wyniku dogadywania się z Trzecią Rzeszą? Oni by sobie wybudowali korytarz, no i byłoby po krzyku. Gdańsk przed wojną był zdominowany w 80% przez ludność niemiecką. My natomiast uzyskalibyśmy ziemie na wschodzie, w tym żyzną Ukrainę, strategiczny dostęp do Morza Czarnego. Do żadnych rewindykacji terytorialnych by nie doszło. Niemcy byli zainteresowani raczej inkorporacją państw bałtyckich - my wówczas mielibyśmy jeszcze znaczną część Litwy i port w Połądze.

Często powołuje się również potencjalną długowieczność nazizmu. Ten totalitaryzm miał jednak regionalny charakter w przeciwieństwie do komunizmu głoszącego internacjonalizm. Umarłby zatem razem z Hitlerem. Gdyby nawet Niemcom udałoby się podbić całą zachodnią Europę, to najprawdopodobniej takie państwo runęłoby z hukiem. Wziąć jeszcze trzeba pod uwagę czynniki ekonomiczne. Przecież Hitler najpierw uczynił każdego właściciela Betriebsfuehrer - kierownikiem produkcji. Po zwycięskiej wojnie bardzo prawdopodobne, że doszłoby do nacjonalizacji przemysłu i banków. Zapowiedziane to zostało zresztą w programie NSDAP z 1920 roku. Tam mówiono o nacjonalizacji trustów. Wówczas doszłoby do gospodarczej zapaści, co przyśpieszyłoby upadek takiego państwa. Przy tej okazji moglibyśmy sami trochę skorzystać terytorialnie.

Niestety, stało się inaczej. W wyniku wojny zginęło 6 milionów obywateli Polski. Zniszczona została inteligencja - naród polski został odgłowiony. Po wojnie natomiast przestaliśmy być samodzielnym podmiotem polityki międzynarodowej, stan ten utrzymuje się zresztą po dziś dzień. Śmiem twierdzić, że jako taka państwowość Polski skończyła się 1939 roku. Nie chcę być złym prorokiem, ale na stan obecny wątpię, czy uda się nam kiedyś ją odtworzyć.

12 komentarzy

avatar użytkownika nurni

1. piszesz:

"Moim zdaniem USA raczej nie widzą interesu w tym, żebyśmy stali się państwem potężnym ze względu na swoisty ogon merdający psem (casus Izraela)" Zatem sam zobacz. Piszac USA piszemy o USA czy moze raczej o faktycznym carze....? Moglibysmy stanowic w USA moze nie tak determinujace polityke tego kraju lobby ale chocby i tylko znaczace. Tymczasem wysilkiem wielu (absolutnie bez zadnych wyjatków) rzadów III RP polskie lobby w USA jest rozbijane i marginalizowane. Ktos niedawno napisal ze Obama stracil iles tam milionów głosów decydujac o zwinieciu sie z projektem tarczy. Tak, glosów Polaków mieszkajacych w USA. Moglibysmy sie stac jezyczkiem u wagi. Juz wiadomo czemu polonia amerykanska jest swiadomie i celowo dezorganizowana?
avatar użytkownika michael

2. Płaszczenie się przed kimkolwiek zawsze nic nie daje.

Płaszczenie się przed Rosją przed Stanami Zjednoczonymi, a nawet przed piękną kobietą zawsze kończy się marnie. Proszę spytać, każda kobieta chętnie wyjaśni, co czuje i co myśli o takich obleśnych zalotach obślonionego absztyfikanta. Coś obrzydliwego.

Pisałem setki razy. Takie polskie zachowania już na poziomie emocjonalnych odruchów wzbudzają niechęć i pogardę niemieckich, rosyjskich, amerykańskich polityków i wszelkiej światowej dyplomacji. Na całym świecie, w każdym kraju, pierwszym zadaniem polityki i dyplomacji jest twarde, asertywne i nawet agresywne stawanie we własnym narodowym interesie. To jest misja, to jest zadanie za które narody płacą swoim politykom i dyplomatom.

Jeśli taki ktoś nie wywiązuje się z tej roboty, merda ogonem, kwiczy z radości... Coś obrzydliwego. Żeby jeszcze takie obwiesie sami coś z tego mieli. Ale oni są gotowi pół Polski oddać za pół sekundy potrzymania rączki Pani Angeli. Za łaskawe poklepanie po plecach na sopockim molo. Czysty kundlizm.

Ale nie jest to polski kundlizm. O nie! Żadne ziemkiewiczowskie polactwo. To kolonialna mentalność polskich elit. To warta najwyższej pogardy mentalność, szpagatem cerowanych, załganych, nic nie wartych fałszywych elit.

Polacy nie gęsi, swoją godność mają. I Niemcy, Rosjanie i Amerykanie, a nawet Francuzi bardzo chętnie porozmawiają z przeciwnikami, twardymi i znakomicie stawającymi w najtrudniejszych polskich interesach. Z ambitnymi, kompetentnymi i godnymi szacunku polskimi partnerami po prostu warto stawać w szranki. W Polsce jest na tyle bezcennych aktywów, zdrowego potencjału i siły, aby polskie partnerstwo było wielką i szanowaną wartością.

To jest początek, pierwsza teza do rozważań o treści polskiej geopolityki.

avatar użytkownika nurni

3. czesc Michaelu

Napisales: "Płaszczenie się przed Rosją przed Stanami Zjednoczonymi, a nawet przed piękną kobietą zawsze kończy się marnie. Proszę spytać, każda kobieta chętnie wyjaśni, co czuje i co myśli o takich obleśnych zalotach obślonionego absztyfikanta. Coś obrzydliwego." Spotkalem sie, przy okazji historii z tym nocnym nieodbieraniem telefony przez Tuska z ciekawa opinia osoby ktora premierem pilkarzykiem pogardza tak samo jak my wszyscy. Otoz Osoba ta powiedziala ze akurat doskonale to rozumie. Nie jestesmy nikim drugiej kategorii. Musimy stac w kolejkach do ambasady choc dawalismy swoja krew w Iraku i Afganistanie podczas gdy ci ktorzy po prostu kupuja bilet do Nju Jorku wysylaja tam ekspertów. Chce byc dobrze zrozumiany. Tusk jest kelnerem ale przypadkowo zachowal sie tu jak KTOŚ. Choc nawet nie chcial bo bal sie odebrac nie wiedzac co powiedziec. Zaden premier czy prezydent RP nie powinien odbierac telefonów w TAKIEJ SPRAWIE o TAKIEJ PORZE. Telefon od Obamy czy innego Putina powinien odebrac jakis urzednik, ktorego nazwiska nikomu z nas nie chcialoby sie zapmietac. Urzednik winien poinformowac dzwoniacych ze premier/prezydent Polski wlasnie spi. "W jakiej sprawie Pan dzwoni" - winien uprzejmie zapytac, tak by dac do zrozumienia ze on, ten urzedniczyna bez nazwiska, sonduje czy Premier Rzeczpospolitej winien byc obudzony. Maja nas szanowac jesli nie umiemy sie szanowac sie sami? A czemu, ze zapytam tak z glupia frant?
avatar użytkownika Słowianin

4. "Do Polski trafiłyby Mińsk, Smoleńsk, Kijów i Odessa"

I w tym momencie Polska mialaby do wyboru dwie mozliwosci: - Byc demokracja - dac Rusinom prawo wybierania swoich poslow do polskiego parlamentu - liczby sa takie, ze Rusini wybieraliby rzad Polakom a nie na odwrot. - Odebrac Rusinom prawo glosu i traktowac ich tak jak Izraelczycy traktuja Arabow. Czy to jest dobry wzor do nasladowania? I czy warto miec takie problemy jakie ma Izrael?
avatar użytkownika jlv2

5. Mein Kampf

Trzeba pamiętać, że w Mein Kampf owszem, jest coś o zasiedleniu terytoriów wschodnich, ale to zadania dla przyszłych, i to dość odległych pokoleń. Podstawowym celem była odpłata za Traktat Wersalski, czyli rewanż na Francji. Wskutek rozwoju sytuacji armie niemieckie zaangażowały się w całej Europie usiłując ratować sojusznika włoskiego. Pamiętajmy, że na początku Hitler niezwykle podziwiał Mussoliniego. W efekcie zaangażował się na wielu frontach. To, co podbił, wymagało całych pokoleń na zagospodarowanie. I jeszcze mu wojna z ZSRR była potrzebna? Po co? Była to wojna prewencyjna. W sumie, jak się okazało, nieudana (ostatecznie to Ruskie zajęli Berlin, a nie Niemcy Moskwę). Ale odsunęła sowiecką nawałę, a co jeszcze bardziej istotne, o wiele zmniejszyła zakres zdobyczy komunizmu, skazując go na zagładę. Nie jest przypadkiem, że Stalin nie przyjmował defilady zwycięstwa, bo i nie było czego czcić.
jlv2
avatar użytkownika Foxx

6. Ja w tym kontekście tylko przypominam

swój "dyżurny tekst": Narodowy Socjalizm z punktu widzenia prawicowca 2006-12-10, 17:55:22 1. Bolszewia nacjonalistyczna a internacjonalistyczna. Z programu Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej (Adolf Hitler, "Mein Kampf", Krosno'92 - Aneks): "- żądamy nacjonalizacji wszelkich przedsięwzięć, które dotychczas ukształtowały się w formie kompanii (trustów) - żądamy stworzenia i utrzymania zdrowej średniej klasy, natychmiastowego uspołecznienia nieruchomości służących działalności hurtowej i oddania ich w dzierżawę drobnym kupcom za niewielką opłatą (...). - żądamy reformy własności ziemskiej zgodnej z naszymi narodowymi potrzebami, uchwalenia prawa konfiskaty ziemi na cele społeczne bez odszkodowania, zniesienia odsetek od pożyczek przeznaczonych na rolnictwo oraz zapobiegania wszelkim spekulacjom ziemią - należy zakazać wydawania prasy, która nie przyczynia się do pomyślności narodu. Domagamy się stosowania środków prawnych umożliwiających zwalczanie wszelkich tendencji w sztuce i literaturze oraz zlikwidowanie instytucji, które występują przeciwko wymienionym zadaniom." Tyle program. Teraz fascynacja. "... W Berlinie, po wojnie, byłem obecny na masowej demonstracji marksistów przed królewskim pałacem. Morze czerwonych flag, czerwonych szarf i czerwonych kwiatów dawało zewnętrzny obraz siły temu tłumowi, który oceniłem na około sto dwadzieścia tysięcy osób. Czułem i rozumiałem, jak łatwo człowiek na ulicy pozostaje pod wrażeniem sugestywnej magii - takiego wspaniałego przedstawienia." Adolf Hitler, "Mein Kampf", Krosno '92, s. 193 Fakt, że jednocześnie akcentował wrogość do internacjonalistycznych bolszewików jest interesujący w takim samym stopniu jak to, że z równą zaciekłością zwalczał inne nacjonalistyczne niemieckie ugrupowania, określając je mianem "klik". Ot - ciekawostka autorytarnego umysłu psychotyka. 2. Polska a narodowy socjalizm Polska jako państwo ciężko doświadczyła obu socjalizmów. Teoretyczne rozważanie, którego bardziej i "co by było gdyby" jest obrazą pamięci milionów Polaków. Stawianie na przeciwnej szali np. kondolencji nazistów dla rodziny Marszałka po jego śmierci pozostawiam bez komentarza. Poza wszystkim - pakt Ribbentrop - Mołotow wszedł w życie i tyle na ten temat. 3. Symboliczne podwaliny nazizmu Małe przypomnienie - wszystko się zaczęło od Koła Studiów Nordyckich (niem. – Thule Gessellschaft), założonego pod koniec I wojny światowej przez Waltera Nauhausa (Daniel M. Bubel, „Rozwój myśli różokrzyżowej oraz jej wpływ na życie społeczne od XVII do XX wieku”). Była to najprężniejsza z pogańsko - „nordyckich” sekt tamtego okresu, inne to: Religijne Wspólnoty Niemieckie (założone w 1907 roku), Zakon Niemiecki (1911), czy Niemiecka Wspólnota Wiary (1917). "Na procesie przywódców nazistowskich w Norymberdze A. Rosenberg, czołowy ideolog hitlerowski, zeznawał: 'Thule? Ależ wszystko wyszło stamtąd! Pouczenie tajne, ktoreśmy mogli stamtąd zaczerpnąć, pomogło nam więcej w dojściu do władzy niż dywizje SA i SS. Ludzie, którzy zalożyli to stowarzyszenie, byli prawdziwymi magami'." (Andrzej Zwolinski,"Tajemne niemoce") Zwoliński za G. Galli ("Hitler i nazizm magiczny") pisze, że Stowarzyszenie Thule powstało w 1918 r., jako filia masonerii staropruskiej, w szczególności Zakonu Germanow. Przyjęło za symbol swastykę. Wśród 1.500 członków Thule znajdowali sie m.in. Hitler, Hess, Himmler, Rosenberg, Frank, Bormann, a więc przywodcy reżimu nazistowskiego. Członkowie Thule założyli w 1919 r. Partię Robotnikow, która w rok poźniej stała się nazistowską partią Hitlera. Wielki wpływ na dostojnikow III Rzeszy mieli nieliczni filozofowie i okultyści, a wśród nich D. Eckart i Guido von List (zm. 1919 r). Obecnie nawiązuje do nich np. The Black Order, który jest nazistowską sektą satanistyczną. Właśnie ludzie z tych organizacji (np. Walter Nauhaus) "przetransponowali" symbol słońca (swastykę) znany m.in. w Indiach i Egipcie. Prawdopodobnie zaczął Guido von List. Jak wiadomo - narodowy socjalizm wywodzi się w prostej linii z ruchu volkistowskiego, który jako pierwszy zaczął nawiązywać do historii Niemiec, głównie do Germanów. Guido von List uważał, że swastyka (w trochę zmienionej postaci) była runicznym odpowiednikiem litery G i miała tajemne znaczenie dla plemion germańskich. Badacze uważają, że von List zainspirowany był tym motywem, który pochodził z jakiegoś średniowiecznego witraża kościelnego. Jeden z nich - King (Francis King, "Szatan i swastyka. Okultyzm w partii nazistowskiej") - sugeruje, że von List był "przekonany iż wszyscy średniowieczni malarze fresków i rzemieślnicy wykonujący witraże byli, wszyscy bez wyjątku, alchemikami i magami, którzy, pod płaszczykiem chrześcijańskiej symboliki, ukrywali w swych dziełach określone przekazy okultystyczne". Reasumując: - geneza symboliki nazistowskiej - zwariowami okultyści o wspólnych korzeniach z masonerią (Różokrzyżowcy). - narodowy socjalizm (jak każdy socjalizm) jest z zasady sprzeczny z jakąkolwiek myślą prawicową, bo m.in. podważa prawo własności; chce objąć państwową kontrolą wychowanie dzieci uznając, że zrobi to lepiej, niż rodzice; podważa tradycyjną strukturę społeczeństwa gardząc klasą, którą Hitler w "Mein Kampf" nazywa "mieszczaństwem"; zwalcza religię. - narodowy socjalizm z polskiej perspektywy jest ideologią morderców Narodu (podobnie jak komunizm) i jako taki jest sprzeczny z postawą patriotyczną. - rasizm w ogóle, a w sensie nazistowskim ("rasa aryjska", itp.) szczególnie, jest surrealistyczny, każde dziecko wie, że przez wieki krew w Europie mieszała się w stopniu uniemożliwiającym wyodrębnienie populacji "czystej rasowo", a wymysły "jak określić czystość" dziwnie przypominają rozwiązania przyjęte przez... Żydów. Tyle z mojego dyżurnego tekstu kierowanego do narodowych lewicowców, sympatyzujących z Narodowosocjalistyczną Niemiecką Partią Robotniczą. W uzupełnieniu do kwestii rasizmu - jak każdy prawicowiec, cenię sobie cywilizację zachodnią (nie wnikając już w dziedzictwo Rewolucji Francuskiej i jakobinizmu, które tak dobrze widać w UE). Wolę kulturę i sztukę białego człowieka (bo bardziej mi się podoba), widzę zagrożenie ze strony Islamu z jednej strony, lobby lewicowej inteligencji, często pochodzenia żydowskiego - z drugiej (chociaż moim zdaniem malejące) oraz ze strony azjatyckiego Bizancjum ze stolicą w Moskwie z trzeciej. Wszystko to ma jednak kontekst cywilizacyjny, społeczny lub polityczny, i nie ma nic wspólnego z "obliczaniem" w procentach zawartości aryjskości w "aryjczyku". I na koniec z innej beczki - nie zapominajmy czyją ideologią był NS w latach '30-tych w Niemczech. Był ideologią sfrustrowanych pokonanych w pierwszej wojnie światowej. Musieli wymyślić sobie "nadczłowieka" (wszelkie rzekome nawiązania do Nietzschego w tym kontekście są przezabawne) i uznać samych siebie za nadludzi, bo po prostu czuli, że zostali potraktowani przez zwycięzców jak podludzie. Ot, i cała wielka filozofia.
avatar użytkownika Kirker

7. Foxxie

podam ciekawostkę. Z powodu nazizmu - że był związany z Thule - nie zalegalizowano w Niemczech scjentologii. Hitler w Mein Kampf napisał, że nienawidzi Żydów i lewicy. Cóż za osobliwy przypadek autoagresji... pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
avatar użytkownika Kirker

8. Jlv2

z tego też powodu Hitler pluł sobie w gębę, że zlikwidował strefę buforową w postaci Polski. Wymusiło to na nim wojnę z ZSRR, do której w końcu by doszło. Przegrał zatem drugą wojnę światową już 23 sierpnia 1939 roku. Atak na ZSRR w 1939 roku zakończyłby się jego klęską. Należy pamiętać, że ten był zaangażowany jeszcze w wojnę z Japonią na mongolskim stepie. Wojna na dwa fronty wiadomo jak się kończy. pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
avatar użytkownika Kirker

9. Słowianinie

sanacyjny rząd to był autorytaryzm. Nie ma zatem co dywagować tutaj o demokracji. A tak nawiasem mówiąc, są państwa demokratyczne, w których mniejszości etniczne mogą się co najwyżej udzielać na poziomie samorządowym (znakomity przykład to Niemcy). pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
avatar użytkownika Kirker

10. Nurni i Michael

abstrahując od tarczy, Tusk ogólnie jest eunuchem. Co tutaj się rozwodzić. pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
avatar użytkownika Kirker

11. Nurni

a zastanawiałeś się, dlaczego oni tak nie cierpią Kobylańskiego. Wytykają mu, że zadawał się ze Stroessnerem czy wyssane z palca bycie szmalcownikiem. Stworzył on bowiem USOPAŁ, doprowadził do integracji całej Polonii w Ameryce Łacińskiej. Ci sami ludzie chcą, żeby Polonia w USA była zatomizowana, jak się tylko da. pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
avatar użytkownika jlv2

12. @Kirker

Raczej by się nie zakończył klęską ZSRR. Bo ZSRR to nie Rzeczpospolita. Wciąż wtedy istniała Linia Stalina z mnóstwem umocnień, wyszkolonymi oddziałami partyzanckimi podległymi jednolitemu dowództwu (żadnej amatorszczyzny). To od zachodu Związku. Zaś tam, w jednej, decydującej bitwie pod Chałchyn-Goł Żukow udowodnił, do czego jest zdolna Armia Czerwona. Hitler popełnił ten błąd, że nie wyciągnął wniosków. I to samo spotkało go pod Moskwą, a potem pod Stalingradem. Tyle, że skala była większa. Podstawowy błąd Hitlera polegał na tym, że nie wyciągnął wniosków z kampanii fińskiej. Bo popatrzył na mapę. A tam z jednej strony wielki Sojuz, a z drugiej maleńka Finlandia. Teoretycznie: co tam się było patyczkować? A granic Finlandii strzegła Linia Mannerheima. Od lat spora część budżetu wojskowego Finlandii szła na umocnienie tej linii. W myśl ówczesnych strategów ta linia była nie do przełamania, a obejść się nie dało. Temperatury rzędu -30 stopni, jednolita pokrywa śniegu. Żołnierze fińscy wstrzelani z każdej pozycji, radzieccy nie. Wjeżdżasz czołgiem i nie wiesz, czy na skały, czy na jeziorko, a może na drogę. W tych warunkach Armia Czerwona zdołała przełamać tą linię. Teoretycznie Finlandia już bezbronna, ale nie. Stalin nagle "zapomniał" o kolejnej SRR, tylko chciał "osłonić miasto Lenina". Przesunięto nieco granicę i po sprawie. Czym Niemcy w 1939 roku mieli podbić ZSRR? Skoro w okolicach 20 września na małym terytorium Polski zaczęło im brakować amunicji, sprzętu? Dokończył za Niemców sprawę Stalin. Czym w 1939 Niemcy mieli przebić Linię Stalina? Stalin chciał w 1941 roku wojny z Niemcami. I wcale Się nie bał. Bo jakby się bał, to zdemontowałby tory kolejowe na 500 km w głąb własnego terytorium. I skąd Niemcy by nagle tyle szyn wzięli? Potencjał Niemiec starczał na Polskę, Francję. Za mały był, i to o wiele, by startować na ZSRR. Oczywiście przy założeniu, że Armia Czerwona szykuje się do obrony. Ustawić główne dywizje 200 km wgłąb swego terytorium i można się śmiać. Kierunki uderzeń się wyklarują, nawet, gdyby wywiad zawiódł. Ani w 1939 roku, ani w 1941 roku Niemcy nie mieli szans. Udało się im jedno: w 1941 roku zaskoczyli radzieckie dywizje rozwijające się do natarcia na III Rzeszę. To spowodowało ciężkie straty, bo dywizja rozwijająca się do ataku praktycznie jest niezdolna do obrony.
jlv2