Wakacyjna indoktrynacja (2)

avatar użytkownika godziemba
Pisząc notatkę ze swoich perypetii z przewodnikami w Hiszpanii, wyraziłem obawę co mnie czeka podczas wyjazdu do Francji. Czarny scenariusz sprawdził się nieomal w 100 %. Przewodniczka, Pani Halina, od pierwszego dnia narzuciła uczestnikom wycieczki swoją, bardzo specyficzną, wersję historii, w której rolę czarnego charakteru zarezerwowano dla duchownych oraz całego Kościoła katolickiego, a bohaterami zostali wszyscy jego wrogowie. Na początku uraczyła nas łzawą historyjką o męczeńskiej śmierci Jana Husa, wybitnego humanisty, wielkiego człowieka, który pragnął „wyciągnąć Kościół z mroków średniowiecza”. Opowiastka ta posłużyła jej jako wstęp do rozważań dotyczących reformacji – „dzieła najwybitniejszych umysłów europejskich XVI w.” – Marcina Lutra oraz Jana Kalwina. Tych dwóch herosów pragnęło – zdaniem pani Haliny – powrotu Kościoła do czasów Chrystusowych i tylko opór zdegenerowanego kleru rzymskiego spowodował, iż zmuszeni zostali do wystąpienia z Kościoła i założenia własnych, „wspaniałych, tolerancyjnych i postępowych” Kościołów. Na moją nieśmiałą uwagę, iż w rzeczywistości zarówno Luter jak i Kalwin nawoływali do prześladowania katolików (tylko w latach 1542-1546 spalono w Genewie 58 katolików, oskarżonych o czary lub roznoszenie dżumy), a także innych teologów protestanckich (casus Miguela Serveta spalonego na stosie w 1553 roku w Genewie), odparła, iż Kalwin nigdy nie wydał takiego rozkazu i była to „oddolna inicjatywa fanatyków”. Gdy wskazałem, iż na każdej decyzji widnieje podpis Kawina, stwierdziła, iż są to zapewne fałszerstwa. Już miałem powiedzieć, że przypomina to masowe „fałszowanie” akt przez SB-eków, ale słysząc pomruki zniecierpliwienia innych uczestników wycieczki, zrezygnowałem z ukazania tej analogii, wspomniałem jedynie, iż „tolerancja” Kalwina nie różniła się od duchownych innych wyznań. Nie doczekałem się jednak komentarza. Pani Halina z niezwykłą żarliwością wychwalała francuskich hugenotów, podkreślając, iż reprezentowali oni najbardziej światłą, kulturalną, tolerancyjną oraz postępową część społeczeństwa francuskiego, a wygnanie ich przez Ludwika XIV przyczyniło się do upadku Francji, analogicznie jak Cesarstwa Rzymskiego w IV wieku. Gdy zaznaczyłem, iż faktycznie kres zachodniej części Rzymu miał miejsce w 476 roku, czyli w V wieku, przewodniczka zamiast przyznać się do pomyłki, stwierdziła autorytatywnie, iż dla niej upadek Rzymu nastąpił w IV wieku, gdy Konstantyn Wielki ustanowił tolerancję dla chrześcijan, co doprowadziło do natychmiastowego upadku Rzymu. Gdy wskazałem, iż od tego wydarzenia do upadku Rzymu upłynęło 160 lat, wzruszyła ramionami i wycedziła – „każdy historyk innej interpretuje fakty”. Gdy zaznaczyłem, że można dyskutować o różnych interpretacjach, ale nie o niepodważalnych faktach, a jednym z nich jest rok 476 jako data końca Rzymu, Pani Haliny przeszła do omawiania koncepcji, swojego ulubionego filozofa, Jana Rousseau’a. Jest on – jej zdaniem – najwybitniejszym myślicielem XVIII wieku, wzorem dla obecnych intelektualistów. Wedle przewodniczki, jego miłość do ludzkości była wyjątkowa, a on sam obdarzony nadzwyczajną przenikliwością i darem powiększania jej szczęścia. Wszystkie współczesne teorie pedagogiczne przepojone są doktryną Rousseau (rozprawa „Emil”), która upowszechniła kult natury, zamiłowanie do otwartej przestrzeni, wypoczynku, swobody działań i krytykę życia miejskiego. Nie wytrzymałem tego potopu absurdów, a ponieważ przed wyjazdem przeczytałem znakomitą biografię Rousseau, wskazałem, że ogłaszając się przyjacielem całej ludzkości, wykształcił w sobie skłonność do kłótni z poszczególnymi jej przedstawicielami. Krytykowany za swój cyniczny stosunek do bliźnił stwierdził, że „Przyjaciel prawdy natrafia wszędzie na wrogich mu ludzi i nie potrzebuje ich specjalnie szukać” i zażądał prawa do udzielania nagany tym, którzy na to zasłużyli. Ponadto cynicznie wykorzystywał kobiety, w tym swoją wieloletnią karmicielkę panią de Warens, którą traktował podle, a równocześnie w „Wyznaniach” pisząc obłudnie, że jest „najlepszą z kobiet i matek”. Miał wiele kochanek, z którymi miał kilkoro dzieci, nie interesował się nimi w ogóle, oddając do przytułków. Gdy krytykowano go za to, dobitnie stwierdził: „Jak mógłbym osiągnąć spokój umysłu niezbędny dla mej pracy, jeśliby moje poddasze wypełniły troski domowe i hałas dzieci?” Jednocześnie pisał - „Wiem, bardzo dobrze, że nikt nie byłby czulszym ojcem ode mnie”. Ten mój wywód wywołał panikę Pani Haliny, która po raz pierwszy zaniemówiła z wrażenia. Idąc za ciosem ukazałem, jego koncepcja państwa wymagała całkowitego podporządkowania się obywateli – „Państwo – pisał – zawładnie ludźmi i wszystkim tym, co ich jest”, będzie kontrolowało każdą dziedzinę życia gospodarczego i społecznego, które stanie się spartańskie, bez luksusów, bez udogodnień miasta, dotąd będzie można dostać się jedynie za specjalnym zezwoleniem. Nic więc dziwnego, że Pol Pot i jego współpracownicy z wielką pilnością studiowali dzieła „wielkiego” Francuza. Pani przewodnik nie zareagowała, a kilka osób poprosiło mnie o więcej informacji o „genialnym” J.J. Rousseau. Odtąd Pani Halina natomiast zaczęła mnie ostentacyjnie unikać. Nie chcąc zadrażniać sytuacji, w trakcie jej kolejnych wywodów odchodziłem na bok, równocześnie prowadziłem swoje korepetycje dla zainteresowanych. Droga powrotna biegła przez Włochy i tutaj Pani Halina wygłosiła najbardziej kuriozalny komentarz. Stwierdziwszy, że państwo włoskie ma tylko 150 lat, powiedziała, że w latach 40. XIX w. Garibaldi na czele czerwonych koszul wylądował na Sycylii, skąd w ciągu 20 lat dotarł do Rzymu, doprowadzając do zjednoczenia Włoch. Słysząc to wybuchnąłem głośnym śmiechem, na co Pani Halina wypaliła, czy może chcę ją zastąpić. Szybko zgodziłem się i przedstawiłem rzeczywistą historię zjednoczenia Italii, podkreślając zasadniczą rolę premiera Camillo Cavour’a oraz fakt, iż wyprawa Garibaldiego miała miejsce w 1860, a „czerwone koszule” w ciągu kilku tygodni opanowały Sycylię oraz południową część Półwyspu Apenińskiego, kładąc kres rządom Burbonów w Królestwie Obojga Sycylii. Pani Halina stwierdziła jedynie, że jest specjalistką od Francji, i nie zna się na historii Włoch. Moje dwukrotne przygody z przewodnikami zagranicznych wycieczek świadczą, że uczestnicy takich wypraw poddawani są intensywnej indoktrynacji ideologicznej. Czy miałem tylko pecha, czy może jest to powszechna praktyka, trudno mi dywagować.

8 komentarzy

avatar użytkownika Dominik

1. lewactwo nie jest śmieszne...

Wiem, ta przewodniczka ( to od przwodniej roli partii?), nie miała na czole napisane o przynalezności do tego samego "ugrupowania", co dominikanin Hejmo. Jak i tego, czy Halina to jej imię, czy pseudonim. Ta osoba to reprezentant poprawności politycznej, z wyraźnym skrętem na lewo.
tede
avatar użytkownika godziemba

2. Dominik,

Dodatkowo sama uważała się za "postępową" katoliczkę ..))) Pozdrawiam
Godziemba
avatar użytkownika michael

3. Ideologowie totalitaryzmu: JJ Rousseau, Marks, Hitler, Stalin,

Dość często polecam artykuł Agnieszki Kołakowskiej "Poprawność polityczna a mentalność totalitarna" Zacytowany tytuł jest linkiem.

Inteligentny człowiek, rozumiejący co czyta, widzi w tym artykule piękną analizę, sięgającą do prawdy historycznej i emocjonalnej jasno ukazującej, jak rzeczywisty i prawdziwy jest pogląd umiejscawiający korzenie stulecia europejskich totalitaryzmów w filozofii francuskiego Oświecenia.

Gdy widzę i słyszę z jakim wysiłkiem elity współczesnej Europy usiłują nas kolanem wepchnąć tradycję Rewolucji Francuskiej, rozumiem że znowu jesteśmy w koleinach pogromu Wandei razem z Adolfem Hitlerem, Karolem Marksem i Józefem Stalinem.

avatar użytkownika michael

4. Kołyska Hitlera

"Sporo można zwalić na Rousseau. Winą można też obarczyć francuskich utopistów, w szczególności Saint-Simona i Comte'a; ideę powszechnych praw człowieka (których najnowszym zatrutym owocem jest konstytucja europejska); i, rzecz jasna, Oświecenie - zawsze występujące w roli głównego podejrzanego, gdy jest mowa o źródłach totalitaryzmu (i wielu innych plag). Wielu mniema, że tam właśnie się one znajdują. Jednak nowa totalitarna mentalność, mentalność politycznej poprawności, więcej zawdzięcza Rousseau, i być może francuskim utopistom, niż duchowi Oświecenia. Nie odznacza się wiarą w Rozum ani w potęgę wiedzy; jest dogłębnie antyracjonalistyczna, wroga nauce, niechętna wobec badań empirycznych... " Taki jest początek artykułu Agnieszki Kołakowskiej:

http://www.omp.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=301
Data publikacji 18-Wrz-2005
Agnieszka Kołakowska "Polityczna poprawność, a mentalność totalitarna"
avatar użytkownika Rekin

5. "nowa totalitarna mentalność

mentalność politycznej poprawności, więcej zawdzięcza Rousseau" I dość dużo Utopii Tomasza Morusa, w której panuje nie tylko hitlerowsko-stalinowski reżym, ale i zachęca się do eutanazji
avatar użytkownika jlv2

6. @godziemba

Trzeba było widzieć minę przewodniczki, która wychwalając Rewolucję Francuską nachwalić się nie mogła, że ta Rewolucja zgniotła antyrewolucyjne Powstanie w Wandei. Mina jej zrzedła wtedy, gdy powołując się na hasła Rewolucji pokazałem, co robiono z chłopami i chłopkami Wandei (w szczególności zdzieranie skóry z nóg). I zadałem jedno pytanie: dlaczego wandejczycy od tylu lat nie głosują na zwolenników Rewolucji. Baba się wściekła i rzekła, że w trybie natychmiastowym wyrzuca mnie z wycieczki. No, cóż. Na podstawie czegoś wylecieć muszę. Dała, a przy całej wycieczce zapowiedziała, że "ten pan do nas nie wróci". Francuskim władam bardzo słabo, ale świat jest mały. Spotkałem kumpla, ten naturalizowany Francuz (zresztą jego dziadek miał obywatelstwo francuskie) ani chwili się nie zastanawiał. Zaciągnął mnie do żandarmerii i tam długo po francusku nawijał. Skończyło się tak, że po prostu żandarmeria zapakowała mnie do wozu (bez żadnych kajdanek), namierzyli naszą wycieczkę, dostarczyli mnie tam, a ona usłyszała, że jak chce mieć problemy z V Republiką, to niech się dalej mnie czepia. To oni wrócą. ---- Dziś nie ma innego wyjścia: albo dasz świadectwo prawdzie i może nieco pocierpisz; albo nie dasz i cię kierat socjalizmu wciągnie. Za kilka lat, jak nie będzie tego, to już niewiele da się zrobić.
jlv2
avatar użytkownika godziemba

7. Michael,

Oczywiście artykuł Kołakowskiej znałem, ale próba dyskusji z osobami o amknietym umysle, jak bohaterska mojego posta, skazana jest na porażke - zadne argumenty nie zmienią sposobu myslenia. Pozdrawiam
Godziemba
avatar użytkownika godziemba

8. jlv2,

Tylko tak należy postepować, ale niestety wielu woli chować głowę w piasek niż podejmować polemikę w nieprzychylnym otoczeniu. I lewactwo tylko na to czeka. Pozdrawiam
Godziemba