Matka "Solidarności" (Sławomir Cenckiewicz)
Foxx, śr., 12/08/2009 - 18:48
„Kiedy my w 1989 roku świętowaliśmy wolność, ona walczyła dalej, coraz bardziej samotna, niezrozumiana. Wielu Polaków, w tym ja, nie podzielało jej poglądów i wizji historii, ale nie czas teraz na rozliczanie jej z racji. Teraz jest czas na wspólny pokłon i jedno wielkie dziękuję. Wszyscyśmy jej to winni” – napisał niedawno Robert Mazurek w „Dzienniku”, apelując do jednego z ministrów rządu Tuska o wsparcie uroczystości związanych z 80. rocznicą urodzin Anna Walentynowicz.
Niestety ten głos rozsądku pozostał bez odpowiedzi. Stosunek elit III RP do Anny Walentynowicz przypomina czasem scenariusz nakreślony przez funkcjonariuszy SB, którzy w 1985 r. oznajmili jej prosto w oczy: „Wałęsa już jest w encyklopedii, a pani tam nie ma i nigdy nie będzie. Wiedzieliśmy o tym już w 1980 r.”.
Nasza bohaterka wciąż pozostaje dla wielu znakiem sprzeciwu. Niestety sprzeciwu strywializowanego przez media, zredukowanego do sporu z Wałęsą. Dopiero znajomość jej całej biografii pozwala na postawienie pytania – jakiego sprzeciwu symbolem jest Anna Walentynowicz? Czyż nie jest ona symbolem oporu wobec komunizmu i jego postkomunistycznej mutacji, którego niesprawiedliwość również dzisiaj wyklucza tysiące Polaków poza nawias społeczny?
Pewnie dlatego Anna Walentynowicz nie mieści się w micie założycielskim III RP, a jej nazwiska nie wypowiada premier na Wawelu, wspominając 4 czerwca 2009 r. bohaterskie kobiety „Solidarności”. Zawsze kierowały nią życiowe doświadczenia. Jeśli motywem jej życia i działania stała się troska o innych, to rozróżnienie na skrzywdzonych i krzywdzicieli było nadrzędne na każdym etapie jej życia. Przez ten pryzmat patrzy Anna Walentynowicz na współczesną Polskę.
Na szczęście bohaterstwo Anny Walentynowicz potrafią dostrzec wielcy tego świata. W 2005 r. powołana przez amerykański Kongres Fundacja Ofiar Komunizmu przyznała jej Medal Wolności Trumana-Reagana.
W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Annę Walentynowicz Orderem Orła Białego. I słusznie, bo przecież już ćwierć wieku temu Tomasz Jastrun zauważył, że biografia Anny Walentynowicz to prawdziwa „przypowieść o losie człowieka i całego narodu”. I za tą przypowieść pani Ani należy się od nas wielkie dziękuję!
Autor jest historykiem. Ostatnio opublikował książkę „Śladami bezpieki i partii”. Jesienią ukaże się jego książka o Annie Walentynowicz
Cały tekst przeczytasz w jutrzejszej "Rzeczpospolitej"
http://www.rp.pl/artykul/2,348072.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
12 komentarzy
1. Matka Solidarnosci
2. Chciałbym wiedzieć...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
3. Morsik
4. Morsik
5. Uff!Sorry
6. Benenota
7. Foxx
8. PS
9. He, he, Panowie...
Selka
10. Do Foxx
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
11. Morsik
12. Nie przeczytasz :(