DRASTYCZNY WYMIAR KRYZYSU

avatar użytkownika Maryla

DRASTYCZNY WYMIAR KRYZYSU

komentarz Cezarego Mecha, 14-07-2009 07:48

POWRÓT
C4eb483ac6fdc47f02fda1454ec9180d
il. Mariusz Troliński

Cezary Mech, doradca prezesa NBP i były wiceminister finansów, ocenia skutki i efektywność działań antykryzysowych rządu Donalda Tuska. Jego wypowiedź zanotowała Teresa Wójcik.

Wszystkie działania antykryzysowe rządu są mocno spóźnione, więc nowelizacja budżetu jest również – i to bardzo - spóźniona. Niemal do czerwca rząd twierdził, że w Polsce kryzysu nie ma, a jest tylko pewne niewielkie spowolnienie gospodarki. Na co jedynym i jedynie możliwym lekarstwem miało być szybkie przyjęcie euro. Poprzedzone oczywiście szybszym wejściem do korytarza RM2. I to pomimo faktu, że właśnie te państwa, które już weszły do RM2 – Litwa, Łotwa i Estonia, a także Bułgaria, których waluty są powiązane z euro – przeżywają najgłębszy i najbardziej dotkliwy kryzys gospodarczy. To samo dzieje się w państwie, które 1 stycznia br przyjął euro, w Słowacji. 



Rząd nie wprowadził w odpowiednim czasie pakietu antykryzysowego, co spowodowało, że cała polska gospodarka nie jest przystosowana do nowej sytuacji, wskutek czego wpadła w spiralę schładzania. A brak polityki prorodzinnej sprawia, że czekają nas dziesięciolecia wychodzenia z kryzysu. Stan kryzysu globalnego, brak kredytu, brak popytu zewnętrznego, działania międzynarodowych instytucji finansowych i przedsiębiorstw globalnych, spadek ich aktywności na terenie Polski i brak adekwatnej reakcji – wszystko to spowodowało, że z jednej strony w kraju nie było działań rozwojowych, a drugiej strony zmniejszały się szybko dochody firm i dochody obywateli, następowało zmniejszanie siły nabywczej pracowników. Spowodowało to spadek zapotrzebowania na produkty konsumpcyjne na rynku krajowym. I dalsze schładzanie gospodarki. Teraz przyznano, że w Polsce jest kryzys, i to kryzys w bardzo poważnym wymiarze, ponieważ drastycznie zmniejszyły się dochody podatkowe, które są podstawą dochodów państwa. Dziura w dochodach podatkowych wyniosła aż 18,1 proc., czyli 45,6 mld złotych, co stanowi olbrzymi ubytek w finansach państwowych. 



Brak przeciwdziałania kryzysowi sprawił, że wprawdzie odczuliśmy wszyscy spowolnienie nieco później, bo była pewna inercja zachowania konsumentów i podmiotów gospodarczych, – ale obecnie odczuwamy go już bardzo poważnie. I dopiero wtedy, gdy okazało się, że jest dziura „budżetowa”, rząd zauważył konieczność modyfikacji budżetu. Podkreślam, że byłoby znacznie lepiej w gospodarce, gdyby w odpowiednim czasie rząd przygotował skuteczny pakiet antykryzysowy. Zwiększenie nakładów na infrastrukturę dałoby w przyszłości nowy impuls rozwojowy poprzez obniżenie kosztów transakcyjnych w naszym kraju. 


Nastąpiłoby przełamanie barier rozwojowych, które po odbiciu gospodarki w przyszłości doprowadziłyby do tego, że produkcja w Polsce byłaby tańsza i bardziej opłacałoby się właśnie u nas tworzenie nowych miejsc pracy. Akceleracja inwestycji współfinansowanych przez Unię Europejską potęgowałaby efekty mnożnikowe w gospodarce, wspierała inwestycje prywatne, wzmacniała złotówkę, polepszała sytuację banków jak i napędzała wzrost dochodów z podatków. W ten sposób bez wielkich kosztów, a może i w całości sfinansowany z UE, mogliśmy mieć pakiet infrastrukturalny wprowadzany w okresie kryzysu chroniący przed jego skutkami – hamujący spiralę schładzania - i dający dobre perspektywy na przyszłość. 



Projekt nowelizacji budżetu trzeba ocenić krytycznie. Nie daje możliwości przerwania spirali schładzania, ani możliwości zwiększenia dochodów dla budżetu. Co gorsza – poprzez błędne działania jeszcze bardziej rozkręci spiralę spowalniania? Konieczność nowelizacji obecnie jest związana z olbrzymim niedoborem dochodów podatkowych, jak już wspomniałem, wynoszących 18,1 proc. Rząd chce ten niedobór rozwodnić, rozrzucić po kątach. Ale problem przez to nie zostanie rozwiązany czy wyeliminowany. Te 45,6 mld. zł niedoboru podatkowego rząd zmniejsza poprzez redukcję wydatków o 21,1 mld zł. Przy czym obniżka wydatków o 9,9 mld polegająca na przerzuceniu sfinansowania inwestycji drogowych do Krajowego Funduszu Drogowego jest redukcją pozorną, gdyż KFD będzie musiał zadłużyć się, a dług i tak będzie spłacał podatnik. Co gorsza ponad 30 proc. proponowanych oszczędności dotknie osoby najbardziej poszkodowane przez kryzys, bo aż o 3,4 mld zł obcina się wydatki na pomoc społeczną. O 15,5 mld zł postanowiono zwiększyć dochody wliczając w to fundusze z Unii Europejskiej (8,2 mld zł.). Oznacza to jednak przeniesienie problemów jedynie na lata następne, bo gdy obecnie wykorzysta się zaliczki otrzymane z KE, to w przyszłości konieczne będą wydatki na te projekty, co przeniesie napięcia budżetowe na przyszłe lata. Jeśli chodzi o pomysł ściągnięcia do skarbu państwa znacznie wyższej dywidendy ze spółek skarbu państwa – to jest to dochód jednorazowy. 



Odebranie dywidendy pogarsza sytuację tych spółek. W przypadku PKO BP SA i PZU oznacza osłabienie ich podstawowej działalności kredytowej, co jednocześnie osłabia całą krajową gospodarkę. W spółkach produkcyjnych – odbiera się im kapitał na nowe inwestycje, na rozwój. Używając opisanych trików księgowych zwiększa się kwotę deficytu budżetowego o 9 mld zł. Niestety, nie dofinansowując ZUS zadłuży się go na ok. 10 mld zł, wystąpią napięcia w NFZ, a ubytek dochodów PIT i CIT doprowadzi do konieczności modyfikowania budżetów samorządowych o ok. 9 mld zł.



Jeszcze większe problemy będą przy opracowywaniu założeń budżetu na 2010 r. i szybszy będzie proces zadłużania państwa. Nie tylko dlatego, że złe i nieprofesjonalne jest podejście do kreowania budżetu na czasy głębokiego kryzysu. Także dlatego, że szuka się rozwiązań pozornych, bywa, że jak w przypadku Narodowego Banku Polskiego wirtualnych, idących w dziesiątkach miliardów zł zysków. Być może chodzi o stworzenie pozorów, że za klęskę budżetową odpowiedzialność ponosi przeciwnik polityczny, inne instytucje, inne środowiska, inni ludzie.


http://www.niezalezna.pl/article/show/id/22699

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz