Wydawanie książek, za polskie pieniądze, to także afery
Związek Radziecki prosperował dobrze(zdaniem rządów, mediów i szkolnictwa krajów satelickich). W praktyce, jak zauważył Sergiusz Piasecki, ZSRR wyspecjalizował się tylko w dwóch rzeczach: pieśni i propagandzie. Słuchając pień, lub czytając o wolności, równości i braterstwie, nie jednemu zakręciła się łza w oku.
Komunizm oficjalnie upadł. Pozostały ogromne kombinaty, wybudowane tylko po to, żeby wszelka wieść o dobrobycie mogła trafić wszędzie, nie tylko pod strzechy, ale także do ziemianek. Głównym problemem nie pozwalającym wykorzystać te drukarnie poza Rosją, było to, że dysponowały one tylko cyrylicą.
Pojawił się jednak człowiek, który już w młodości „zdobył” doświadczenie w „uszczęśliwianiu” „wschodnich braci”. Jego mistrzem był stalinista, sławny człowiek PZPR, niejaki Kazimierz Dejmek. Do tej pory wielu co się nad tym zastanawia, zachodzi w głowę, jaka dialektyka natchnęła reżimowego reżysera, że zechciał uczcić 50 rocznicę WRP, wystawieniem utworu literackiego, w którym opisywani „Moskale” są największym złem, jakie kiedykolwiek przydarzyło się Polsce. Co gorsza, że to zło pochodzi z charakteru wschodniej administracji, a nie błędów „mesjańskiej” Polski.
Pewnie, ktoś zastanawia się co mają wspólnego „Dziady” z drukarniami „cyrylicy”? Proszę mi uwierzyć, że wiele. Związek ten nie jest zazębieniem, jest raczej paralelą.
A. M.(nie mylić z Adamem Mickiewiczem, ani z ministrem Macierewiczem), opisywany już wyżej, wraz z „przyjaciółmi”(określę ich krzewicielami polskiej kultury - kpk) wpadli na pomysł jak uszczęśliwić ponownie wschodnich sąsiadów i ponownie do tego chcieli użyć dzieła naszego wieszcza Adama Mickiewicza. Nie były to „Dziady”, teraz miało pojawić się coś innego; „Pan Tadeusz”, co ciekawe w tym utworze, także nie kochano „Moskali”, a przeciętny czytelnik może dowiedzieć się jak Polacy potrafią się zjednoczyć odrzucając waśnie, żeby bić Rosjan. Co zrobili dzielni kpk? Postanowili wyciągnąć pieniądze z ministerstwa kultury i zanie wydrukować „Pana Tadeusza” po rosyjsku, oraz wysłać go za darmo do różnych czytelni na terenie Rosji. Inicjatywa ta miała kilka genialnych punktów, niestety z zyskiem tylko dla kpk , a ogromną stratą dla Polski.
1. Dofinansowywany przez Państwo Polskie koszt drukowanej książki miał wynosić 20zł mimo, że w tym czasie taką książkę można było wydrukować w Polsce za 5 zł.
2. Można było do tej „roboty” ewentualnie wynająć bezużyteczne po-radzieckie drukarnie, co obniżało dodatkowe koszta kpk.
3. Weryfikacja jakości i miejsc dostarczenia z powodu rosyjskiej specyfiki była niemożliwa. Gdyby opisane drukarnie były nie sprawne i pozostawiały nawet nie dodrukowane strony, to nikt nie pojedzie za Kaukaz, posprawdzać to. Papier kartek tych książek zużyty byłby prawdopodobnie na „tutki” do kiszonej kapusty i pestek dyni, albo skończył niechwalebnie na gwoździu w „spartańskim” WC. Część partii książek, po krótkim magazynowaniu, można było uznać, za zniszczone i sprzedać je na makulaturę do Polski( za dodatkowy zysk). Jak w „misiu”, czyli zrobiło by się legalny protokół zniszczenia i wysłało także legalnie na przemiał. W ten sposób nie pozostał by po szybkiej „słomianej” inwestycji żaden ślad i nikt nikogo nie mógłby sprawdzić.
4. W razie czego, wszystko spadłoby na „durnego” ministra od „kapel strażackich”.
To co tu napisałem planowane było naprawdę. Zatrzymał całe „przedsięwzięcie” ówczesny minister kultury Zdzisław Podkański. Zemszczono się na nim przy pomocy pomówień „Gazety Wyborczej”. Jedna z „dziennikarek” tego czasopisma zapytała w wywiadzie ministra, „czy jeśliby miał taką możliwość, to chciały się spotkać z Czapskim? Po odpowiedzi Podkańskiego, - że jeśli było by to możliwe, to tak . Pani redaktor wysmarowała artykuł, że minister jest niedouczonym ciemniakiem, a dowodem na to jest jego chęć na spotkanie z nieżyjącym artystą. Przez jakiś czas można było zobaczyć w programach informacyjnych, jak młodzieżówki pewnych partii, np.: UW(dziś już urośli i pewnie są w PO), biegają za ministrem ze stolikiem spirytystycznym. Atakowano Podkańskiego z każdej strony w prasie radiu i telewizji, a za co? Za zatrzymanie idiotyzmu do „n” potęgi i grabieży polskich pieniędzy. Sprawa nie ucichła samoistnie, karuzela chamstwa działała do momentu wyroku sądu, który nakazał dwa pieniężne zadość uczynienia dla ministra. „GW” zamilkła, ale z drugiej strony czym ma się chwalić? Przegranymi procesami, czy „”Panem Tadeuszem””(użyłem podwójnego cudzysłowu, bo nie wiem czy da się pisać tutaj cyrylicą.
Podsumowując, brak jakiejś książki, czy wydanie innej na naszym rynku nie jest dowodem jej wartości, poczytności, czy przydatności, nasze całe życie jest zdominowane układami i układzikami, czemu więc literatura miała by być od tego wolna, myślę , że wyraźnie opisałem jedno ze zdarzeń niedawnej przeszłości.
Ps. napisałem to w innym edytorze i akapity nie"przeszły" Pozdrawiam
2009-07-03 15:47 ljStach 0 630 ljgjurek.salon24.pl
http://cogito.salon24.pl/
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Długo musiałam czekać
Selka
2. @Selka
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Witaj Marylko,
Selka
4. A przecież nic nie brakuje by była zamożnym, rozwiniętym krajem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl