Potomkowie Tadexa i Franexa
kokos26, czw., 18/06/2009 - 09:14
W 1981 roku moja siostra, lekarka, wyemigrowała z Polski jak cała rzesza naszych rodaków.
Swoje dzieci wychowywała w poczuciu patriotyzmu i dbała bardzo by perfekcyjnie znały język ojczysty. Po przemianach 89 roku postanowiła, że spróbuje skłonić je po kolei do studiowania w Polsce mając nadzieję, że tu pozostaną.
I tak w 1994 roku wiozłem swoją siostrzenicę do Zabrza-Rokitnicy, jako świeżo upieczoną studentkę pierwszego roku medycyny na Śląskiej Akademii Medycznej.
Odbywało się tak zwane zasiedlanie akademika.
Pamiętam doskonale swoje zaskoczenie i niemałe zdziwienie, gdy ujrzałem przyszłych adeptów sztuki lekarskiej dowiezionych przez swoich tatusiów. Ci ojcowie, jak zauważyłem to nie byli jacyś jajogłowcy, lecz w większości pierwszy miot polskich biznesmenów, reprezentujący zapewne firmy o popularnych wówczas nazwach wymyślanych według prostego klucza: Tadex, Franex, Jurex, Mirex, Zbyszex, Heniex.
Złote łańcuchy na przegubach i grubych karkach, żuta guma, marynarski krok i ta bezczelna pewność siebie.
Pamiętam, że pomyślałem sobie wtedy; cholera, jeżeli to jest jakieś ogólnopolskie zjawisko to jak będzie wyglądała nasza służba zdrowia, czy edukacja dzieci i młodzieży za 10, 15 lat?
Później pamiętam ukazała się wydana własnym sumptem i w niewielkim nakładzie przez absolwentkę ŚAM, książka opisująca patologie panujące na uczelni z cennikiem poszczególnych egzaminów od anatomii po farmakologię.
Wolny rynek wkroczył na państwowe uczelnie pomyślałem i przypomniałem sobie owych tatusiów i ich pociechy z tego 94 roku.
Dlaczego o tym piszę?
Wczoraj w programie mojego ziomka, Janka Pospieszalskiego, zobaczyłem bezczelnego pana lekarza ginekologa, który wyzuty z wszelkich zasad przyzwoitości i etyki zawodowej robi za zwykłego naganiacza koncernu farmaceutycznego. Gdyby tak ozdobić go paroma bransoletami i złotymi łańcuchami, to wypisz wymaluj mamy lata 90-te i właściciela firmy Tadex czy Franex.
Zdaje się, że zaczynamy zbierać owoce tamtych pięknych lat początków polskiego kapitalizmu.
Dzisiaj w każdym budynku mieszczący jakąś szacowną instytucję typu szpital, przychodnia, szkoła, wisi tabliczka z napisem „Zakaz handlu obnośnego”.
Jednocześnie drzwiami i oknami walą tam tabuny odzianych w eleganckie garnitury i szykowne garsonki przedstawicieli firm farmaceutycznych, wydawców podręczników szkolnych i różnej maści komiwojażerów z bogatą ofertą kolorowych paciorków w postaci atrakcyjnych wczasów, szkoleń w egzotycznych krajach, ekspresów do kawy, galanterii skórzanej.
Pamiętajmy idąc z receptą do apteki czy kupując podręczniki dla naszych milusińskich, że o ich doborze niekoniecznie zadecydowały względy merytoryczne.
Być może jedynym i dominującym czynnikiem było to, że nasz kochany pedagog lub ulubiony lekarz miał okazje pierdyknąć się na mahoń w jakimś ciepłym kraju, wysyłając stamtąd piękną widokówkę do tatusia, byłego właściciela firmy Heniex.
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. kokos26... odpowiedź)
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
2. @
Selka
3. Autor