Spengler o rynkach finansowych

avatar użytkownika triarius
Oczywiście to bzdura, że wszystko co piszę to tylko wariacje na temat Spenglera i jego propagowanie, choć nie zamierzam przeczyć, że Spenglera magnum opus jest dla mnie książką genialną ponad normalną ludzką miarę. Zawiera ona jednak ponad 900 stron, które bardzo trudno jest jakoś wykorzystać na blogu - czy to w postaci jakichś moich własnych syntez, czy to w postaci oryginalnych (choć przetłumaczonych na polski) fragmentów.

Dlatego też sporo radości daje mi za każdym razem odkrycie jakiegoś niezbyt wielkiego fragmentu tej genialnej książki, na tyle kompletnego i zamkniętego, że nadaje się do umieszczenia na blogu, z nadzieją, że ten i ów coś z tego zrozumie.

Jakaż więc była moja radość, kiedy wczoraj na stronie 98 drugiego tomu autoryzowanego angielskiego wydania (bo niemieckiego nie znam i w tym akurat przypadku nieco tego żałuję, choć w większości innych nie)
znalazłem fragment znakomity - bowiem nie tylko stanowi pewnego rodzaju zamkniętą całość - ale w dodatku hiper-aktualny! Jeśli ktoś się głęboko wczyta, a potem ew. wmyśli, może nawet uznać, że proroczy. Nie zapominajmy, że było to pisane w czasach pierwszej wojny światowej, a wydane po raz pierwszy w roku 1922.

Przekład jest na tyle ścisły, na ile się to dało w miarę szybko zrobić, w sumie tym razem wyszło to nawet całkiem ściśle i dosłownie. Ten plus między akapitami pokazuje, że tam właśnie podzieliłem jeden oryginalny akapit dla poprawienia czytelności w sieci.

Nieznającym Spenglera nawet na tyle, by nie wiedzieć, że Kultura to wcześniejsza, twórcza i organiczna faza rozwoju "cywilizacji", a Cywilizacja to jej faza późna, mechaniczna, nietwórcza i coraz bardziej schyłkowa - niniejszym to mówię.

Proszę państwa - Oswald Spengler z roku 1922:



[_ _ _ ] Tutaj pojęcie pieniądza osiąga swą pełną abstrakcyjność. Już nie służy wyłącznie rozumieniu ekonomicznych stosunków, ale podporządkowuje wymianę dóbr swej własnej ewolucji. Wartościuje rzeczy, już nie pomiędzy jedną a drugą, ale w odniesieniu do siebie. Jego związek z ziemią i żyjącym z ziemi człowiekiem tak kompletnie zanikł, że w myśli ekonomicznej wiodących miast - "rynków finansowych" - jest on ignorowany. Pieniądz stał się teraz potęgą, a co więcej, potęgą całkowicie intelektualną i jedynie wyrażaną w metalu, którym się posługuje, potęgą, której rzeczywistość rezyduje w świadomości górnej warstwy ekonomicznie aktywnej ludności, potęgą czyniącą ludzi, których dotyczy, tak samo zależnymi od siebie, jak chłop był zależny od gleby. Istnieje myślenie finansowe, tak samo, jak istnieje myślenie matematyczne czy prawne.

Jednak ziemia jest realna i naturalna, pieniądz zaś abstrakcyjny i sztuczny, to zaledwie kategoria - tak samo jak "cnota" w wyobraźni Wieku Oświecenia. Dlatego każda pierwotna, przed-miejska ekonomia zależy od sił kosmicznych i jest nimi skrępowana: od gleby, klimatu, typu człowieka, podczas gdy pieniądz, jako czysta forma stosunków ekonomicznych istniejąca w świadomości, nie jest bardziej ograniczona w swym potencjalnym zakresie przez rzeczywistość, niż wielkości ze świata matematyki czy logiki. Tak, jak żadne obiektywne fakty nie przeszkadzają nam w konstruowaniu tylu nie-euklidesowych geometrii, na ile mamy ochotę, tak samo rozwinięta wielkomiejska ekonomia nie zawiera już żadnych wewnętrznych zapór przed zwiększaniem (ilości) "pieniądza", albo, powiedzmy, przed myśleniem w innych pieniężnych wymiarach.

+

Nie ma to absolutnie nic wspólnego z dostępnością złota, czy jakiegokolwiek rodzaju dóbr istniejących w rzeczywistości. Nie ma takiego standardu, ani takiego rodzaju dóbr, wedle którego dałoby się porównać wartość talentu z okresu Wojen Perskich z wartością egipskiego łupu Pompejusza. Pieniądz stał się, dla człowieka będącego jako dla ekonomicznego zwierzęcia, formą działania świadomości, nie mającą już żadnego korzenia w Bycie. Taka jest podstawa jego monstrualnej potęgi nad każdą rozpoczynającą się Cywilizacją, która zawsze stanowi bezwarunkową dyktaturę pieniądza, choć przybiera to różne formy w różnych Kulturach. Jest to jednak także przyczyna braku solidności, prowadzącego w końcu do utraty przezeń władzy i znaczenia, tak, że w końcu, jak w czasach Dioklecjana, pieniądz znika z myśli kończącej się Cywilizacji, a pierwotne wartości ziemi na nowo powracają, by zająć należne im miejsce.

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Jednak ziemia jest realna i naturalna, pieniądz zaś abstrakcyjny

Witam, natura sie nie myli, ludzie, którzy chcą ja naprawiać, przegrywaja, ale płacą za to wszyscy. Predzej, czy później. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika triarius

2. zainteresowanie tym, co mnie interesuje i o czym piszę...

... jest wśród szerszej publiczności tak nikłe, że ponownie - tym razem "publicznie" - proszę o wyłączenie mnie z agregacji. Pchanie się przed oczy ludziom, którzy nigdy by sobie nie zadali trudu, by zobaczyć co nowego na moim blogu jest dla mnie, darujcie, nieco zbyt leberalne i "wolnorynkowe". W dodatku nawet kiedy uda mi się powiedzieć coś naprawdę oryginalnego i sensownego, jak w ostatnim tygodniu na temat rzekomej "porażki PiS", i tak będzie to całkowicie zignorowane, choć faktycznie niektórzy to i owo z moich kawałków zacytują, tyle, że nie akurat to, co najistotniejsze. Przyznam, że ostatni tydzień czy dwa natchnęły mnie rodzajem pełzającej niechęci do blogosfery, w której dostrzegam jałowe gadanie dla gadania, bez próby samowiedzy i bez poważnych prób zastanawiania się, jak naprawdę ten świat wygląda i co należy w nim robić. Co do mojego dyletanckiego pisania, to wiem, że Bozia poskąpiła mi daru błyskotliwego i przekomarzania się z Palikotem, czy umiejętności subtelnego analizowania szans Buzka (TW Karol, TW Docent, co nikogo, nawet tutaj, zdaje się nie ruszać) na jakieś "europejskie" smakołyki... Ja faktycznie nawet Picassem nie potrafię się należycie zachwycić, jak to przecież wypada prawicy wprawdzie - ale przecież nie jakimś oszalałym faszystom czy innej bezmózgiej ekstremie! Spengler? Toż to czysta kpina, nie? Martwy Niemiec, a my mamy przecież do analizowania telewizję i "Dziennik". No i tacyśmy do tego oryginalni, po co nam jacyś tacy martwi nudziarze? Bez urazy, ale moja prośba jest na serio. Kto chce moje kawałki czytać, niech sobie ich łaskawie poszuka, innych uwalniam od konieczności psucia sobie nastroju, czymś, co jest z nimi całkiem niekompatybilne.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów