Gnojowisko

avatar użytkownika FreeYourMind

 

 


Abp Nycz napiętnował język, jaki panuje w naszej debacie publicznej – wydaje mi się jednak, że to głos zupełnie spóźniony w stosunku do tych wszystkich zaniedbań, jakich się dopuszczono na przestrzeni ostatnich 20 lat w sferze właśnie debaty. Po pierwsze bowiem, trudno powiedzieć, byśmy rzeczywiście mieli do czynienia z debatą – raczej z pohukiwaniem salonu na niesalonowców czy na antysalon. Po drugie, nawet gdybyśmy spolegliwie założyli, że w Polsce mamy do czynienia z jakąś normalną debatą, to sposób wypowiadania się w tejże debacie został narzucony przez uzurpatorów i właściwie po dziś dzień nie został zdelegalizowany.

Weźmy na przykład taką komunistyczną „Politykę”, tygodnik, który właściwie powinien był zniknąć w momencie „obalania komunizmu” (najpóźniej w dniu „wyprowadzenia sztandaru” „PZPR-u”), gdyby owo obalenie było na serio przeprowadzane. Redakcja tego tygodnika od dwóch dziesięcioleci dzielnie sekunduje ekspertom z Czerskiej, twórczo mieląc treści przez Czerską podsuwane, czyli zwalczając „zoologiczny antykomunizm” (we wszelkich postaciach), „klerykalizm”, no i oczywiście „skrajną prawicę”. Tego, że obecny program komunistycznej „Polityki” jest zgodny całkowicie z tym realizowanym przez tenże tygodnik, gdy jeszcze miał wypisane przy tytule hasło o proletariuszach wszystkich krajów, chyba nie muszę dowodzić. Na szczególną uwagę zasługuje fakt uporu, z jakim tydzień w tydzień redakcja komunistycznej „Polityki” rozpisuje się o PiS-ie. Polecam Państwu eksperyment polegający na policzeniu tekstów dotyczących tej partii w każdym z z numerów. Już pomijam okres rządów kaczystów, kiedy to sędziwy Żakowski dostawał regularnych stanów przedzawałowych, a w tonach nie mniej apokaliptycznych rozpisywała się Paradowska, Szostkiewicz, wiecznie młody Passent i im podobni intelektualiści od siedmiu boleści. Chodzi mi o czasy obecne, a więc, gdy od niespełna dwóch lat rządzi gabinet ciemniaków pod znanym nam wszystkim, prześmiewczym szyldem „koalicji PO-PSL”. Upór, z jakim wałkuje się „temat PiS-u” (oraz „Kaczyńskiego” (jednego, drugiego lub obu naraz), mógłby świadczyć, że redaktorzy komunistycznego tygodnika o niczym innym nie myślą, tylko o kaczystach. Takie wrażenie jednak jest mylne. Oni na pewno myślą o wielu innych sprawach, czyli np. jakby tu sprawić, by powróciła do sił i władz we wszystkich kończynach komunistyczna partia pod szyderczym szyldem SLD, jednakże zadanie naczelne, jakie mają realizować to właśnie „debatowanie o PiS-ie”, a ściślej kierowanie debaty i myślenia ewentualnych czytelników komunistycznego tygodnika na „temat PiS-u” . Takie poświęcenie (pisanie w kółko tego samego o tym samym może skutkować zaburzeniami umysłu i osobowości – to są jednak ludzie impregnowani, warto pamiętać) możliwe jest wyłącznie u prawdziwych, szczerych ideowców. Człowiek rozsądny nie wywalałby pieniędzy na finansowanie wciąż i wciąż jakiejś oferty intelektualnej o wartości chińskiej zabawki - tymczasem taki komunistyczny tygodnik podtrzymywany jest przy życiu, a redaktorom za ich działalność propagandową wypłaca się całkiem niezłe pieniądze.

Ot, jeden z aspektów „debaty” po polsku. Analogicznych zjawisk jest wiele. Goebbels stanu wojennego ze swoim komunistycznym szmatławcem i tamtejszą frazeologią (zasługującą na socjolingwistyczne opracowania, których nie wiedzieć, czemu, brak), komunistyczny „Przegląd”, komunistyczne „Fakty i Mity”, komunistyczna „Krytyka Polityczna”, której naczelny zapraszany jest jako „normalny komentator” wszędzie gdzie się da, a do mediów publicznych szczególnie. Nawiasem mówiąc, słyszałem dziś w porannej Trójce (koło godz. 8.30) taki króciutki materiał o e-bookach, klasyczną niby sondę wśród zwykłych obywateli, zwłaszcza młodych, wykształconych z wielkich miast, a niewykluczone, że zrobiono po prostu materiał wśród stażystów na Myśliwieckiej :) No i było kilka wypowiedzi na temat tego, jak fajnie jest mieć e-booka pod ręką do czytania, zaś jeden z rozmówców cieszył się, bo miał przy sobie „500-stronicowego Żiżka”. Mała rzecz, a cieszy, prawda? Wprawdzie Żiżek to jeszcze nie Stalin, Lenin ani tym bardziej Marks, no ale od czegoś trzeba zacząć. I jak dobrze, że takie dźwiękowe perły można znaleźć w Trójce. Niemal jak w latach 80.

Celowo wskazuję na zjawiska patologiczne na rynku mediów – te zjawiska nie tylko są już trwałe i (co gorsza) w jakiejś mierze przyzwyczailiśmy się do tego kulturowego gnoju, jaki się z nimi od lat wiąże, ale stanowią niezłe exemplum tego, jak ukształtowana została przestrzeń debaty po 1989 r. O działalności Ministerstwa Prawdy napisano już wiele, więc nie muszę i tego wątku tu rozwijać. Można postawić dowolne pieniądze, że przeciętny młody człowiek nie miał w ręku paryskiej „Kultury”, że o innych bezdebitowych wydawnictwach nie wspomnę, natomiast z dużą dozą prawdopodobieństwa można sądzić, że albo ktoś mu pokazywał, albo sam któreś z tych w/w komunistycznych wydawnictw czytywał (tudzież czytuje i wtedy miej go Panie Boże w swej opiece). Nie ma w tym oczywiście niczego nadzwyczajnego, ponieważ 1) piśmiennictwo emigracyjne czy podziemne w ogóle nie jest wznawiane ani obszernie omawiane w III RP, w przeciwieństwie do nieustannie odnawianych tradycji literackich i publicystycznych peerelu, a 2) wymienionych przeze mnie wydawnictw nikt nie nazywa komunistycznymi ani nie ośmiela się tak nazywać. To są „normalne”, w warunkach „wolnego rynku medialnego” i „wolności słowa”, wydawane tytuły. Ba, niektórzy uważają, że to tytułu związane z jakąś „myślą liberalną”.

To przejście od realnego komunizmu „intelektualistów” marksistowskich do „liberalizmu”, skrywającego, jak już powiedziałem wyżej, dokładnie to samo przesłanie ideowe tylko w nieco odmiennej szacie graficznej i słownej, dokonywało się już w latach 80., gdy w pismach komunistycznych typu „Colloquia Communia” (dwumiesięcznik wydawany na UW przez ZSP) obok tematyki stricte marskistowsko-leninowskiej zaczęły się pojawiać teksty postmodernistów, a więc „wiatr odnowy wiał”. Tak więc jeszcze w listopadowo-grudniowym numerze (29/1986) Wacław Mejbaum zastanawiał się czy Lenin to bardziej polityk, czy uczony, zaś Andrzej Raciborski w komentarzu do fragmentu leninowskiego tekstu „Co oznacza „wolność krytyki””, z aprobatą stwierdzał, że Lenin „unika rozlicznych pułapek dla naiwnych, którzy wdaliby się w polemikę w abstrakcyjny spór o wolność i w najlepszym razie musieliby poprzestać na ujawnieniu antynomiczności pojęcia. Lenin idzie zupełnie inną drogą, formując pytanie o jaką wolność chodzi, o wolność dla kogo – w tym konkretnym przypadku – toczy się walka, zmusza przeciwnika do zejścia „z nieba ideologii na ziemię konkretu”. Natomiast niedługo później zaczynają się pojawiać ni stąd ni zowąd i bez żadnego sprzeciwu marksistowskich ortodoksów, teksty o „nomadach”, „kłączach” i tym podobnych postmodernistycznych namiętnościach. Nie muszę chyba dodawać, że takie ideowe przemiany nie mogły się dokonywać samoczynnie w takiej machinie, jaką była komunistyczna inżynieria dusz, tylko jakiś poczciwy kierownik zmiany przesuwał odpowiednią dźwignię i w instytutach marksizmu-leninizmu odkrywano naraz Lyotarda, Deleuze'a, Derridę etc.

Postmodernizm, którego związki z marksizmem są wprawdzie oczywiste, choć dla zwolenników tego pierwszego niewarte wspominania (ta skłonność u „myślicieli lewicowych” do wymazywania przeszłości nie jest niczym nowym – po każdorazowej odwilży dokonywano wykasowania przeszłości lub jej gruntownej rewizji, z pisaniem nowych podręczników historii włącznie), przyniósł lewicowym myślicielom „nową przestrzeń debaty” w postaci obszaru walki z „totalitaryzmem prawdy”. Z jednej strony więc można było głosić stopniowo (wraz z postępującą reformą komunizmu w stronę postkomunizmu), relatywizm, a nawet „liberalizm” (ufundowany już nie tylko na Marksie, ale i na Nietzschem i Freudzie), z drugiej jednak, właśnie z podstaw relatywistyczno-”liberalnych” można było zwalczać wszelkie poglądy konserwatywne i tradycjonalistyczne (z katolickim obskurantyzmem na czele :)). Wspominam o tym, gdyż dokładnie tę „formułę dialogu” w makroskali zastosowano w III RP. Debata miała rację bytu jedynie w tych granicach, w jakich wyznaczali ją uzurpatorzy polityczni i intelektualni. Wymownym sposobem pacyfikacji debaty było etykietowanie za pomocą takich terminów jak „oszołomstwo”, „mowa nienawiści”, „polowanie na czarownice” itd., systematyczne dyskryminowanie środków przekazu czy szerzej publikacji kojarzonych ze „skrajną prawicą”.

W ten sposób wytworzono zgoła chorą – jak na katolicki, było nie było, kraj – sytuację, w której olbrzymia nadreprezentacja w debacie publicznej komunistów, lewaków i innych „wolnomyślicieli” i ostra dyskryminacja osób o nastawieniu konserwatywnym, konserwatywno-liberalnym i libertariańskim, traktowana jest jako norma. Co więcej, dzięki ośrodkom „myśli lewicowej” dąży się do utrwalenia w opinii publicznej przekonania, iż poglądy tradycjonalistyczne stanowią jakiś dziwoląg, jakąś formę kołtuństwa, jeśli nie skretynienia. Wszystko to zaś podlane jest zatrutym sosem niewyobrażalnego wprost zakłamania pojęć i języka, toteż, jak wspomniałem, komunistyczne gazety „lub czasopisma” wcale takimi się nie nazywają, nie tak dawni gloryfikatorzy Marksa, Engelsa, Lenina, Stalina, udają, że od zawsze byli zwolennikami indywidualizmu i swobodnej ekspresji poglądów (a szczególnie tzw. przełamywania tabu – tak jakby jeszcze jakieś tabu były w europejskiej kulturze), rozmaite ciotki rewolucji, które jeszcze niedawno wywijały girami przed „trybunami honorowymi” na 1 maja, od 20 lat twardo przestrzegają przed dyktaturą „skrajnej prawicy” (od paru lat ze wskazaniem na PiS oczywiście).

To jednak nie koniec. To tylko jeden z widocznych przejawów debaty po polsku od „obalenia komunizmu”. Drugi jest także ciekawy – zapełnianie czasu antenowego oraz zapełnianie szpalt zwykłym badziewiem, trocinami, papą. O ile bowiem to pierwsze zjawisko (sterowanie debatą w celu podtrzymywania ustroju postkomunistycznego) stanowi wyraz „intelektualnej straży” dozgonnych zwolenników „okrągłego stołu”, o tyle to drugie pokazuje, jak twórczo można kultywować jałowość. Brzmi to paradoksalnie, jednak sprzeczność jest tu pozorna. Ktoś rozsądny może się dziwować, jak to jest możliwe, by np. w Polskim Radiu poświęcano tyle czasu na jakieś nonsensowne dyskusje, w których w tonacji niezwykle uczonej międli się (w stylu naprawdę godnym naśladowania, bo częstokroć „dyskutanci” nawet poprawnie i płynnie po polsku nie umieją się wypowiadać) pseudotematy albo dlaczego tyle miejsca w gazetach poświęca się sprawom drugo- trzecio-, a nawet dziesięciorzędnym, bijąc pianę wokół czegoś, czym nie powinien się zajmować nie tylko człowiek inteligentny, ale i pies z kulawą nogą. Otóż to zapełnianie „czasu antenowego”, czyli zapychanie mass mediów papą, ma sens. Taki mianowicie, że przeciętnemu użytkownikowi tychże mediów, tłucze się do łba (dzień w dzień, podkreślam), że ważnych tematów po prostu nie ma, że właśnie to, co wałkują środki przekazu, to są naprawdę jedyne istotne tematy.

W tym kontekście sięganie po takie określenia jak „bydło”, „dożynanie watah”, pokazywanie w mediach świńskich ryjów lub zadków, używanie wulgaryzmów przez polityków, pomówień itd. to jedynie skromny dodatek do całego rozległego gnojowiska, jaki w sferze debaty urządzono nam na przestrzeni 20 lat.



http://www.wprost.pl/ar/163716/Abp-Nycz-jezyk-publicznej-debaty-jest-przerazajacy/
http://www.polityka.pl/strona-glowna/Menu01,1,15/
Etykietowanie:

16 komentarzy

avatar użytkownika MagdaF.

1. FYM-ie

Tu już nic nie pomoże, a Augiasza nie mamy. Ja zrobiłam następujący eksperyment. Ponieważ mam ustawiony komp na stronę startową WP, policzyłam dziś rano, ile razy występuje nazwisko: Kaczyński i Ziobro. Powiedz, co by oni zarobili bez PiS-u? O czym by pisali? Bo przecież w kółko nie da się o globalnym zidioceniu?

MagdaF.

avatar użytkownika joanna

2. ...

Kartki wyrywasz jak liscie Odkladasz pioro cud Slowo to jest przezytek Klamiesz jak z nut Kartki rozsypal wicher Slowa rozpuscil deszcz Oczy mocno zamykasz Chociaz wszystko ...juz wiesz
joanna
avatar użytkownika Maryla

3. głos zupełnie spóźniony w stosunku do tych wszystkich zaniedbań,

Witam, powiem więcej, medialni biskupi KK jak Gocłowski, Zycimski i Pieronek dołożyli swoja cegiełkę do tego gnojowiska. Strasznie boleje nad tym, ze nie mamy Pasterza na te trudne czasy. KK sam zakopał swoich Wielkich pod dywan, wystawiając ks Czajkowskiego i podobnych. Kościół zostawił swoje owieczki na żer mediów i medialnych biskupów. Nawet Papieża musiały zacząć bronić oddolne inicjatywy, aby hierarchia zajęła stanowisko. Gdzie wierni maja szukać oparcia jak nie u swoich Pasterzy? Kto ma im mówić, co jest etyczne, a co grzeszne? Miecugow z Sową w TVN Religia? Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kcg153

4. A Watykan zabrania lustracji w KK...

"Kościół zostawił swoje owieczki na żer mediów i medialnych biskupów. Nawet Papieża musiały zacząć bronić oddolne inicjatywy, aby hierarchia zajęła stanowisko. Gdzie wierni maja szukać oparcia jak nie u swoich Pasterzy? Kto ma im mówić, co jest etyczne, a co grzeszne? Miecugow z Sową w TVN Religia? Pozdrawiam Maryla"

kcg153

avatar użytkownika Franek

5. "Gdzie wierni mają szukać oparcia.."

Tylko w Panu Bogu. Pozdrawiam
avatar użytkownika joanna

6. Pack Up Your Sorrows

http://www.youtube.com/watch?v=No96YsXsnWs&NR=1 Chambly Towers - Pack Up Your Sorrows
joanna
avatar użytkownika FreeYourMind

7. Magdo

warto by któregoś dnia przeprowadzić obliczenia na innych portalach. Ile razy w ciągu dnia analizuje się zagrożenie kaczyzmem... :) O czym by pisali, gdyby nie PiS? Gdyby nie było PiS-u, to by pisali o tym, że żyje się lepiej, żyje się weselej. Jak za Stalina, pozdr
avatar użytkownika FreeYourMind

8. Maryla

to prawda, Kościół przeszedł do głębokiej defensywy i nie widać na razie zwiastunów zmiany tego stanu rzeczy, pozdr
avatar użytkownika FreeYourMind

9. Franek

tak jest :)
avatar użytkownika skywalker07

10. Po pierwsze

Nie było w Polsce upadku komunizmu a jedynie jego przepoczwarzenie się w kapitalizm oligarchiczny. Dziś standardy moralne wyznaczają ludzie honoru: Jaruzelski/ Wolski/ i Kiszczak. Po co był stan wojenny: przez 10 lat tworzyli spółki, "firmy polonijne", jednej nocy otwierali kantory i banki. Bezsilni ludzie na to patrzyli, a potem gen Kiszczak i Urban znad okrągłego stołu dali Polakom wolność, z myślą: macie , niedługo będziecie nas prosić: komuno wróć, będziesz prosił ,żeby były sekretarz dał ci pracę, sejm wybrał agenta NKWD Wolskiego na prezydenta. Oto fundament tego co jest teraz. Tu nie chodzi o zazdrość niech sobie wezmą, tylko niech nie urządzają nam Polski, niech mieszkają w swoich zatokach czerwonych świń, ale nie: oni urządzili nam "wolną " Polskę, nieustanie są w tv: Urban, Jaruzelski Kiszczak, , ci z nocnej zmiany/ panowie policzmy głosy/, ludzie do wynajęcia: Wałęsa ,Olechowski. Zostawią Polaków w spokoju?. Nie łudźmy się.
skywalker07
avatar użytkownika zbyszekmad

11. Pani Magdo

Czy z pośpiechu zamieniła Pani Herkulesa (tego od dwunastu prac) na Augiasza (właściciela stajni, a właściwie obory)? Bo oborę i chlew to rzeczywiście mamy w wielu obszarach życia publicznego (tworzą ją nie tylko ci od "bydła" i "świńskich ryjów"). Rola Herkulesa przypisana jest jednak nam. Którym ten smród z "gnojowiska" wadzi. No i może poza szambem i jego medialnym wizerunkiem istnieją jednak przyczółki suchego lądu, z pięknie kwitnącymi ogrodami róż, które jednak pachną? Tak to widzę. Ukłony
filut
avatar użytkownika jerry

12. FYM-ie,

po pierwsze primo - ładnie starasz się uzupełnić tekst p.Fedyszak...:))) po drugie primo - to chyba jednak nic złego w tym, że dzisiejsza młodzież nie miała w ręku "Kultury". Kwaśniewski przecież miewał...:)))

jerry

avatar użytkownika TW Petrus13

13. Czesc Free :)

to ja będę trzynasty!,jak parszywa na tym blogu trzynastka :p Fakt trudno jest bowiem mówić bez bólu z fajką w dwóch zębach ze Jezus Jest moim Panem,a fakt drugi że jest :).ale ja chciałem może nie na temat,ale mnie to bardzo poruszyło. wstaję bardzo wcześnie (cholera nie wiem dlaczego),i włączam sobie zara Radio Maryji czyli mojej Mamy,bo Jej moje serce oddałem,i słyszę na zakończenie modlitwy Brewiarzowej jak ks. (zapomniałem jak miał na imię ten ks.:)),ale mówił o właścicielu Żydzie który swoim katolickim pracownikom kościół katolicki wybudował.Nosz "qurna wujek" ja bym chciał zeby Takich Żydów w Polsce co najmniej połowa była,i niech mi ktos tera powie cholera że ja jestem antysemita! :(.Nik z nas katolików nie każe chwalić Boga tak jak my to robimy,i ten śwp.Żyd o tym wiedział,i wierzę że on stoi teraz przed Panem Bogiem i chwałę odbiera,chocby za to co dla nas w przeszłosci zrobił! ot co! ps. muszę jeszcze dopisać bo mi już niestety myśl umyka,ale se pomyslałem tak że.Jak ja bym miał firmę krawiecką,albo futrzarską,a u mnie by pracowali pracownicy Pochodzenia Żydowskiego,to ja bym im zbudował Bóźnicę!,ba a nawet Synagogę,a co "qrna" nie stać mnie?


 

avatar użytkownika FreeYourMind

14. jerry

Kwaśniewski miewał ze służbowego obowiązku :)
avatar użytkownika Miko

15. re: Free i inni zagubieni

Po raz pierwszy od dłuższego czasu całkowicie nie się zgadzam. Skupianie uwagi na ideologii jako głównym żródle obecnego kryzysu społecznego w Polsce prowadzi na manowce. Tradycyjny konflikt ideologczny, który rozumiem jako spór o wartości, został w Polsce zdominowany i przysłonięty przez konflikt o charakterze kolonialnym. Spójna myśl polityczna Jarosława Kaczyńskiego jest odbierana już tylko przez zmarginalizowane środowiska polityczne innych partii. W tym świetle Gowin czy Sierakowski, a nawet czytelnicy Polityki są naturalnymi sojusznikami Kaczyńskiego, bo podtrzymują jeszcze dialog stricte polityczny. Tymczasem walka o władzę w Polsce toczy się poza sferą ideologii. Jest to walka grup interesów gospodarczych lub międzynarodowych, w której Polska jest łupem, a nie podmiotem. Przecież te same interesy mogą być realizowane pod szyldem prawicy lub lewicy. Myślę, że dość dobrze pokazał to Darski w komentarzu do tego samego tekstu w salonie24, patrz: Quest - dajcie spokój z ideologią. Największym sukcesem w tej walce było wmówienie społeczeństwu, a zwłaszcza młodzieży, że PiS i Kaczyńcy to obciach. O wadze tego argumentu najlepiej świadczy fakt, że w kampanii wyborczej używał go przy jakiejś okazji Olejniczak, wobec.... PO. Proszę zwrócić uwagę, że PIS nigdy na serio nie podjął tej rękawicy. Oczywiście konflikt ideologiczny istnieje, ale dopóki nie potrafimy skuteczne skupić uwagi społeczeństwa na interesach realizowanych w poprzek podziałów ideowych, czy partyjnych ma on charakter drugorzędny. Szkoda na to energii potrzebnej gdzie indziej. Pzdr.
avatar użytkownika Urszula Domyślna

16. FYM-ie,

Chodzi Ci, mam nadzieję, o Kulturę sprzed 1990? Potem to już nawet Herling-Grudziński z niej odszedł, a Xiążę Pan twórczo popierał Kwaśniewskiego. Od niego to przyjął Orła Białego, od Wałęsy (jeszcze-nie-Bolka) się brzydził. Pozdrawiam,Urszula.