Przypadki chodzą po ludziach
stagaz1, śr., 03/06/2009 - 14:04
Moja dzisiejsza wizyta u fryzjera nie była co prawda przypadkowa, wręcz przeciwnie, była celowa i konieczna, ale to że w oczekiwaniu na swoją kolejkę sięgnąłem po leżący na stoliku egzemplarz „Polska the Times”, to był najprawdziwszy przypadek. Z kolei całkiem nieprzypadkowo przeczytałem artykuł, którego wielki tytuł oznajmiał, że Bruksela ratuje Stocznię Gdańską.
W środku, już znacznie mniejszą czcionką, przedstawiony został plan podyktowany stoczni przez brukselską komisarz do spraw konkurencji. Plan ów przewiduje między innymi zlikwidowanie dwóch z trzech pochylni, a w zamian pani komisarz zezwala stoczni na produkcję wiatraków wiatrowych oraz konstrukcji stalowych, co może oznaczać zarówno płoty jak i mosty.
Zależy co się trafi. Dokładnie określono także ile ton stali można przeznaczyć na budowę statków na tej jednej pochylni, która ma się ostać.
Mnie się od razu przypomniało, jak to w zamierzchłej przeszłości tzw. Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, w całości zarządzana przez Moskwę, zezwalała nam na budowę statków i silników okrętowych, ale już nie wałów korbowych do tych silników. Wały korbowe mogli wówczas produkować tylko Czesi, naprawdę tak było. A z silnikami tak głupio się składa, że bez wału korbowego są raczej mało przydatne, z kolei statek bez silnika też jest dość ociężały. Prawdę mówiąc, w tamtych czasach byłem przekonany i do teraz podtrzymuję, że to nie był przypadek, a raczej decyzja Moskwy podyktowana chęcią utrzymania kontroli nad sojusznikami w każdej dziedzinie, więc i w przemyśle okrętowym. No dobrze, nie będę owijał w bawełnę, w ten sposób Kreml dzierżył za pysk cały nasz przemysł okrętowy.
I chociaż obecnie nie mam żadnych związków z tym przemysłem, to jednak ten post piszę z przyczyn osobistych. Otóż dość dawno temu dyskutowałem na jakimś blogu na temat różnic pomiędzy sytuacją Polski w czasach podległości sowietom, a stanem obecnym, kiedy to mamy wybór, wolny rynek i nie musimy na nikogo się oglądać. Mój adwersarz przekonywał, że powinniśmy ściśle współpracować z Rosją, bo to wielki rynek, jesteśmy sąsiadami, tradycja współpracy (sic!) i tak dalej. Na co ja mu odpowiedziałem, że źle na tym wyjdziemy, bo doświadczenie nam mówi, że jak tylko zaczynamy się zbliżać do Rosji, to oni od razu nam mówią, ile możemy zbudować statków oraz wydobyć węgla.
Takiego obrazowego argumentu właśnie wtedy użyłem i bezwstydnie napawałem się jego urokiem. O ile pamiętam wspomniałem również coś o niepoprawnej bolszewii. Zatem teraz, nawet nie będąc pewien, czy mój ówczesny adwersarz to przeczyta, na wszelki wypadek go przepraszam i się wycofuję – plan podyktowany dla Stoczni Gdańskiej przez unijną komisarz sprawił, że ten argument stał się bezzasadny. Nie miałem racji, bo w tym kontekście sytuacja Polski jest podobna do tej z czasów RWPG.
Pani komisarz oznajmiła także, że ogłoszenie informacji o planie dla stoczni, bo przecież nie decyzji, tuż przed rocznicą 4 czerwca jest całkowicie przypadkowe. Z kolei, ponieważ w ogóle nawet się nie zająknęła o wyborach do PE, które przypadają trzy dni później, należy uznać, że nawet jej przez myśl nie przeszło, żeby to mogło w jakikolwiek sposób wpłynąć na wynik wyborczy partii rządzącej. Zapewne również przypadkowo rozgadał się telefonicznie w piątek nasz premier z przewodniczącym Komisji Europejskiej, no bo przecież ostateczna decyzja w sprawie stoczni ma zapaść po wyborach. Nie ma powodu, żeby wątpić, przypadki chodzą po ludziach.
- stagaz1 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Kto w tym zwiazku pelni role ZSRR?
kat.