Mikołajczyk - klęska kapitulanta

avatar użytkownika godziemba
W końcu listopada 1939 r. Stanisław Mikołajczyk, jeden z przywódców Stronnictwa Ludowego, organizator strajku chłopskiego w 1937 r., zdeklarowany wróg piłsudczyków, przybył do Paryża, gdzie szybko został wiceprzewodniczącym Rady Narodowej. Wobec śmierci Macieja Rataja i ubezwłasnowolnienia Wincentego Witosa, stał się faktycznym przywódcą ludowców. Po kryzysie związanym z ustąpieniem z rządu Sikorskiego, przeciwników ustępstw w traktacie z Sowietami, we wrześniu 1941 r. Mikołajczyk został ministrem spraw wewnętrznych i wicepremierem w nowym rządzie Sikorskiego. Odpowiedzialny za cywilne sprawy kraju dążył do skoncentrowania w swym ręku całości kontaktów z Krajem oraz podporządkowania ZWZ władzom cywilnym, czyli faktycznie SL. Plany te spotkały się ze sprzeciwem Naczelnego Wodza, pragnącego zachować pełną władzę na siłami zbrojnymi w kraju. W odpowiedzi Mikołajczyk uznał za wskazane zachować samodzielność Batalionów Chłopskich, które nie zostały wcielone do ZWZ, a potem AK. Po śmierci gen. Sikorskiego i mianowaniu przez Prezydenta Raczkiewicza gen. Kazimierza Sosnkowskiego Naczelnym Wodzem, Mikołajczyk zareagował grubiańskim listem, rezygnując z tymczasowego kierowania rządem. Równocześnie udał się ze skargą do Churchilla. 6 lipca 1943 r. minister Eden interweniował u Raczkiewicza ostrzegając go, że Mikołajczyk musi być premierem, gdyż tylko on może uzyskać porozumienie z Rosją. Ostatecznie zawarto kompromis: Sosnkowski pozostał Naczelnym Wodzem, a Mikołajczyk premierem. Skład swego rządu uzgadniał z Anglikami, tak aby podobał się Stalinowi. Od początku Mikołajczyk dążył do ograniczenia kompetencji NW do spraw czysto operacyjnych i przejęcia tym samym całej władzy przez rząd. W swym inauguracyjnym przemówieniu premier wskazywał, że najważniejszym jego celem będzie wznowienie stosunków z Rosją , uzasadniał szeroko potrzebę usunięcia wszelkich przeszkód na drodze do porozumienia i - powołując się na Stalina, który rzekomo chciał Polski silnej i niezależnej - przewidywał rozszerzenie państwa polskiego na zachodzie, nie wspominając ani słowem o ziemiach wschodnich. Przeciwstawił się więc Naczelnemu Wodzowi, który wznowienie stosunków dyplomatycznych z Moskwą uważał za możliwe pod warunkiem uznania przez Stalina nienaruszalności polskiej granicy wschodniej oraz rozwiązania Związku Patriotów Polskich i armii Berlinga. Mikołajczyk wierzył, ze tylko bezwarunkowe porozumienie ze Stalinem zabezpieczy Polskę przed próbami tworzenia rządu przez Sowiety. Równocześnie uznając, że nie siła moralna, lecz jedynie siła fizyczna gwarantuje sukces, wskazywał, że Polska musi liczyć się z interesami państw zachodnich i wynikającą z nich ich polityką. Konsekwencją tego było stopniowe odstępstwo od jednego z dwóch pryncypiów polskiej polityki nienaruszalności terytorialnej. Premier zakładał, że tylko za cenę rezygnacji z części ziem na wschodzie, Stalin zgodzi się na suwerenność Polski . Delegata rządu na Kraj Jana Stanisława Jankowskiego informował, że wszczęcie rozmów ( z Sowietami) niczego jeszcze nie przesądza, mogło dać jednak szereg korzyści, pozwoliłoby też rządowi utrzymać się w rodzinie aliantów , bez niebezpieczeństwa stworzenia przez Stalina własnej reprezentacji państwa polskiego. Wobec odrzucenia przez Kraj tych sugestii, Mikołajczyk przeforsował 15 lutego 1944 r. uchwałę Rady Ministrów, odkładającą sprawę granic na okres po wojnie, oraz zgadzającą się by w toku działań wojennych ustalono jedynie linię demarkacyjną. Było to równoznaczne z wejściem na drogę kapitulacji. Od tej pory Anglicy, przy poparciu Roosevelta, otrzymali atut dla wymuszania na premierze kolejnych ustępstw. Należy zgodzić się z Pobóg-Malinowskim , że premier - Wielkopolanin, nie mający powiązań uczuciowych z kresami nie rozumiał roli i znaczenia ziem wschodnich w dziejach i życiu Polski. W polityce wewnętrznej konsekwencją tego ustępstwa było przystąpienie do zmasowanego ataku na gen. Sosnkowskiego, stojącego twardo na gruncie nienaruszalności terytorialnej Rzeczypospolitej. Docenili to Sowieci, którzy - według relacji czeskiego prezydenta Edwarda Benesa - uznali, że premier Mikołajczyk i paru innych to szczerzy demokraci i przypuszczalnie są przekonani o konieczności porozumienia polsko-sowieckiego. Wobec absurdalnych zarzutów Stalina o współdziałaniu AK z Niemcami, Mikołajczyk zdecydował o rozszerzeniu planu „Burza”, by tragiczne jego ofiary na wschodzie, wykorzystać dla wykazania (sic!), że AK naprawdę walczy z Niemcami. Oznaczało to przyjęcie sowieckich warunków prowadzenia gry politycznej i świadome zepchnięcie rządu polskiego do defensywy. W podobny sposób premier potraktował Warszawę. W, nie uzgodnionej z NW i Prezydentem, depeszy z lipca 1944 r., sugerował władzom w kraju konieczność powstania w Warszawie jako wyrazu antyniemieckiego nastawienia polskiego Państwa Podziemnego /!/. Ostrzegał równocześnie przed możliwością porwania ludności polskiej do walki przez komunistów /!/. Mikołajczyk był przekonany, że wybuch powstania w Warszawie wzmocni jego pozycję w rokowaniach ze Stalinem. Po utworzeniu bowiem przez Stalina PKWN, Mikołajczyk udał się do Moskwy. Wcześniej wymógł na rządzie uznanie linii Curzona za możliwą linię demarkacyjną. Wbrew obietnicom danym rządowi dał się wmanewrować w rozmowy z przedstawicielami PKWN, w czasie których wystąpił z groteskową propozycją wspólnej obrony interesów polskich na wschodzie (sic!). Przebieg tych rozmów ukazał go jako polityka , dającego sobie narzucić tok dyskusji, gorączkowo poszukującego porozumienia i obnażającego wewnętrzne rozterki. Uwierzył też zapewnieniom Stalina, że nie chce skomunizować Polski, gdyż bardzo się liczy z opinią zagranicy i koniecznością utrzymania dobrych stosunków z Anglią i Ameryką. Wbrew zobowiązaniom nie potrafił skłonić Aliantów do udzielenia powstańcom zasadniczej pomocy - jest więc odpowiedzialny za śmierć kilkuset tysięcy mieszkańców stolicy. Zamiast tego skupił się na ostatecznym wyeliminowaniu gen. Sosnkowskiego, któremu Prezydent, 30 września 1944 r. udzielił dymisji ze stanowiska Naczelnego Wodza. W początkach października 1944 r. udał się ponownie do Moskwy, gdzie zgodził się na linię Curzona, z wyjątkiem Lwowa i zagłębia naftowego. W czasie rozmów z Mikołajczykiem Bierut po raz pierwszy ujawnił: „Możemy się zgodzić na wejście (do nowego rządu) w jednej piątej czy jednej czwartej Was z Londynu. Premier uznał to dobrą podstawę do dalszych rozmów. Po powrocie do Londynu tak przedstawił sprawę Radzie Ministrów: „Mamy przed sobą nagą rzeczywistość. Bez uznania linii Curzona i bez uszanowania /.../ prestiżu sowieckiego w sprawie Komitetu Wyzwolenia Narodowego, nie ma możliwości ułożenia stosunków polsko-sowieckich.” Podkreślił przy tym, iż w przypadku zgody Polska dostanie duże obszary na zachodzie oraz nowe gwarancje aliantów. Po kilkutygodniowych dyskusjach, rząd nie poparł swego premiera, który złożył 24.XI 1944 r. rezygnację z urzędu. Momentalnie Churchill obiecał mu utrzymywanie najbliższego kontaktu, niewątpliwie związane to było z rolą, jaką dla niego przewidywał w przyszłości. W Jałcie gorąco reklamował Mikołajczyka, jako realistę, gotowego do rozsądnego kompromisu z rządem komunistycznym. Ostatecznie 21 czerwca 1945 r. ustalono zasady reorganizacji rządu lubelskiego. W tym samym dniu Wojskowy Sąd Najwyższy ZSRS wydał wyrok na 16 przywódców polskiego Państwa Podziemnego, aresztowanych podstępnie w marcu 1945 r. W Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej, uznanym na początku lipca przez USA i Anglię, Mikołajczyk został wicepremierem, a inni jego towarzysze otrzymali cztery jedynie teki. Mikołajczyk uważał, że mocarstwa zachodnie godząc się na sowiecką dominację w Polsce, będą starały się powstrzymać Stalina przed rządzeniem w niej wedle modelu bolszewickiego. Widział w tym szansę na przejęcie władzy w kraju, przy zagwarantowaniu praw zwierzchnich Sowietom, w oparciu o odbudowaną partię chłopską - Polskie Stronnictwo Ludowe. W połowie sierpnia 1945 r. uczestniczył w rozmowach TRJN w Moskwie, podczas których ostatecznie zaakceptowano granicę wschodnią, bez Lwowa i zagłębia naftowego. Mikołajczyk od początku z nieufnością traktował przywódców opozycji niepodległościowo-wojskowej, których podejrzewał „o zapędy dyktatorskie, bakcyle fałszywego prometeizmu, mocarstwową blagę, przejętą z tradycji II Rzeczypospolitej. W wielu wystąpieniach b. ostro potępiał rządy przedwojenne oraz swych przeciwników z Londynu, szczególnie wrogo odnosząc się do generałów : Andersa i Sosnkowskiego. Dobitnym tego przykładem było poparcie - już w okresie nasilonej nagonki na PSL - wniosku Roli-Żymierskiego, o pozbawienie obywatelstwa polskiego grupy generałów i oficerów polskich, którzy pozostali na Zachodzie. Aby nie było dość, sam zwrócił uwagę, że na tej liście brak nazwiska gen. Andersa - głównego winowajcy (sic!). Nadzieje Mikołajczyka na przejęcie władzy zostały szybko rozwiane, gdy wybory 19 stycznia 1947 r. komuniści całkowicie sfałszowali. Na nic się zdały protesty wyborcze - PSL otrzymało jedynie 28 miejsc w sejmie. Mikołajczyk pogodził się z tym, podejmując decyzję o podjęciu działalności parlamentarnej i przejściu do formalnej opozycji. Na co jeszcze liczył? - doprawdy nie wiadomo. Wobec pogłosek o jego bliskim aresztowaniu, 17 X 1947 r. zwrócił się o pomoc do ambasady amerykańskiej. 21 października Amerykanie zorganizowali jego ucieczkę statkiem Baltavia. Taki był koniec kapitulanta. Wiele milionów Polaków uznało go w 1945 r. za męża opatrznościowego, dającego szansę na uniknięcie jarzma komunistycznego, tym większy był ich szok po jego klęsce i tchórzliwej ucieczce. Szok, który ułatwił komunistom podporządkowanie polskiego społeczeństwa. Wybrana bibliografia: A. Paczkowski – Stanisław Mikołajczyk – czyli klęska realisty W. Pobóg-Malinowski – Najnowsza historia Polski S. Mikołajczyk – Polska zgwałcona E. Raczyński – W sojuszniczym Londynie Armia Krajowa w dokumentach A. Bliss-Lane – Widziałem Polskę zgwałconą A. Pragier – Czas przeszły dokonany S. Korboński – W imieniu Kremla

4 komentarze

avatar użytkownika Sceptyk

1. Autor

Swego czasu interesowałem się Mikołajczykiem i historią jego ucieczki w 1947 roku. Obfitowała ona w szereg szczęśliwych zbiegów okoliczności, które w połączeniu z tym co Pan napisał, powodują zasadne pytanie: czy aby Mikołajczyk czasem nie współpracował z sowietami?
avatar użytkownika godziemba

2. Sceptyk

Nie natrafiłem na tego typu informacje. Osobiście nie podejrzewam go o to, jednak uważam, iż komuniści pozwolili mu wyjechać, nie przeszkadzając w ucieczce. Tchórzliwa ucieczka ułatwiła komunistom spacyfikowanie PSL. Jego aresztowanie i późniejszy proces, uczyniłby natomiast z niego bohatera. Pozdrawiam
Godziemba
avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

3. Paktowanie - wnioski współczesne

Paktowanie pod presją obcej siły musi skończyć się klęską. Pakty gmin żydowskich z Niemcami skończyły się ich udziałem w eksterminacji pobratymców. Pakty przywódców Podziemia z sowiecką Rosją skończyły się Procesem Szesnastu i masowymi represjami wobec AK. Jeżeli klęska jest nieuchronna, to pozostaje godne i honorowe zachowanie, takie o jakim mówił minister Beck w roku 1939. Ciągle jednak nauka idzie w las i kolejni naiwni podejmują się paktowania z diabłem za cenę zaprzedania mu swojej duszy. Czy obecnie nie mamy przykładów takiej postawy w dyplomacji polskiego rządu?

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika godziemba

4. hrabia Pim de Pim

Tak właśnie zachował się gen. Sosnkowski we wrześniui 1944 roku, a jak Mikołajczyk..... Obecny rząd postępuje jeszcze gorzej, bo Mikołajczyk miał mimo wszystko dobre intencje w 1945 roku, a obecny..lepiej nie mówić - posłusznie czeka na ochłapy z europejskiego lun moskiewskiegom stołu... Pozdrawiam
Godziemba