"Człowiekiem jestem..."
mona, pt., 17/04/2009 - 22:07
Stojąc w południe przy garach, wysłuchałam w "jedynce" niezmiernie ciekawej rozmowy dziennikarzy na temat - powiedzmy czołówki - wydarzeń tygodnia.Usłyszałam parę dziennikarskich opinii, które mnie zaskoczyły.
Nie wiem, co sądzić o stwierdzeniu Michała Karnowskiego, dotyczącego dziennikarskiego prawa do nieobiektywizmu.
Akurat ten dziennikarz z pewnością nie znajduje się w czołówce "peletonu służalców", żadnych - niezależnie od wyznania partyjnego, w związku z czym (czytam komentarze) obrywa mu się od obu zwaśnionych stron.
W każdym razie prawo do reprezentowania stanowiska "jedynie słusznego" w mediach tak się ma do dziennikarstwa, jak ma się do niego niejaki Tomasz Lis. Nie mówiąc już o niegdysiejszych śniegach, czyli "Trybunie Ludu".
Nie odmawiam oczywiście nikomu prawa do sympatii politycznych - u szwagra na imieninach lub w gronie kumpli przy piwku.Naczelną jednak zasadą dziennikarstwa JEST obiektywizm, inaczej jest to namolna, natrętna propaganda, a uprawiające ją media noszą słuszną, podobną nazwę obiegową z dodatkiem literki "d" w środeczku.
Kolejny temat poruszony w audycji - to oczywiście Kamień Pomorski. Tu panowie mieli kłopot - i nie mieli, bo opoka pogladów jest jasna i wspólna.
Właściwie gremialnie się zgodzili ( nikt nie wyraził zdania "wręcz przeciwnego"), że błędem jest mieszanie ludzi biednych z menelstwem, choć to słowo chyba nie padło. Kłopot w tym, że panowie uważają się z natury rzeczy za rodzaj noblesse do robe, a każdy pogląd wyrażony w duchu Terencjusza - humani nil a me alienum puto - jest dla nich niesmacznym "lewactwem". Nikt nie ma głowy do "zwykłego człowieka", oczywiście do czasu wyborów, kiedy to wiesza się go na wszystkich sztandarach. A "absurdalana" idea państwa solidarnego traktowana jest jak kaprys pisowskiego przygłupa.
Więc pomysł na zagospodarowanie ludzi naznaczonych nieszczęściem jakoś się nie objawił. To nie jest wprawdzie zadanie dziennikarzy, ale gołym okiem widać: panów to w ogóle nie obchodzi - albo z nietzcheańskich nimbów, po których chadzają, nie wypada zajmować się tak przyziemnymi sprawami. Pan Zagłoba miał podobne opory, choć o Nietzchem słyszeć oczywiście nie mógł. W każdym razie dyskutanci zmywali się z tego z tego tematu pospiesznym truchtem, aby tylko dyskusja nie zeszła na śliskie drogi.
Bardzo - i złośliwie - na to czyhałam, ponieważ znam sposób, żeby z porządnych ludzi zrobić menelstwo, co ogladałam na własne, rodzone oczy.
Przed zamknięciem pewnej śląskiej kopalni ( tą dzielnicę akurat jakoś znam, z jej perspektywy mam ogląd sprawy), całą okolicę zamieszkiwały porządne górnicze rodziny, w miarę - jak na swoją grupę społeczną - zamożne, w miarę porządne, co w końcu nie zależy od rodzaju pracy, tylko od predyspozycji.
Żeby nie było, że mam szczególną namiętność do tych wstrętnych górników, "żyjących z naszych podatków" - pod opisaną sytuację można sobie podstawić dowolne blokowisko na prowincji, gdzie zamknięto większość zakładów pracy. Jednak w innych regionach ludzie mają powiązania rodzinne i towarzyskie, łatwiej gdzieś zaczepić ręce żądne pracy. Sytuacja polaryzuje się najwyraźniej tam, gdzie człowiek wyalienowany z własnego środowiska ( czyli "werbus" przybyły za chlebem) nie ma żadnych możliwości, żadnych "wejść" - ani żadnych kwalifikacji.
W tej chwili w tej przykopalnianej dzielnicy już trzecie pokolenie ( szybko to poszło, prawda?) żyje z zasiłku społecznego i sytuacja, można powiedzieć, została ustabilizowana. Ludziom nie przychodzi do głowy, że coś jest nie w porządku. Ktoś czasem załapie się do jakiejś dorywczej pracy, która "podeszła pod sam dom" i sama rzuciła się w oczy, ale dla większości jej po prostu nie starcza.
Zakładam poprawkę, ponieważ ostatnio chodziły słuchy, że to ostatnie pokolenie przynajmniej usiłuje pracować. Ale dwa poprzednie można spisać na straty.
Zasiłki są wypłacane, co sprytniejsi biorą szybkie kredyty z "Prowidenta", nie mając najmniejszego zamiaru ich zwracać. Mają świadomość, że ich stan posiadania nie pozwala na egzekucję komorniczą. Oczywiście dzielnica jest solidarna w biedzie, więc kredyt bierze się ramach wzajemnych usług, z przeznaczeniem "dla sąsiada też". Pani z "Prowidenta", raz nabrana, kolejnego kredytu nie da, sasiad już wyczerpał pulę...
A jeśli człowiek ma sześć lat zbierać na rower - zwykle woli ucieszyć się od razu, "świętując" otrzymanie pieniążków z kasy Opieki. Nikomu niczego od takiej polityki nie przybywa - z wyjątkiem dzieci.I nikogo to nie obchodzi, jeśli nie znajdzie się akurat jakaś paniusia, żądna sensacji w rodzaju "Arizony".
Pozostają pytania:
- kto z tych ludzi zrobił meneli, pamiętając że zamknięcie kopalń okazało się błędem ekipy Buzka, w jakim sensie Ślązaka, który zamknął 23 kopalnie, z których tylko trzy zmierzały ku naturalnemu końcowi żywota? W tym te z cennym węglem koksującym i zakładami przeróbczymi, które za chwile otworzą Czesi? Zaiste, genialny człowiek...w sam raz do rządzenia Europą.
- Gdzie wysiedlić menelstwo z tych dzielnic, produkt absolutnie głupich liberalnych pomysłów, żeby nie mieszkali w "dobrym towarzystwie" tych, którzy są "tylko" biedni? Bo tam biedni są wszyscy!
Może raektywować jaki Sobibór, Oświęcim, żeby zagraniczne mendia wreszcie uzyskały tytuł sprawiedliwych, pisząc o obecnych, a nie - przeszłych "polskich obozach koncentracyjnych"?
A poza tym - audycja mi się, owszem, podobała.
- mona - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. inaczej jest to namolna, natrętna propaganda
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Mona
Selka