Prawda absolutna wg Wyborczej - tekst z jutrzejszego wydania GP.

avatar użytkownika Anita_C

Prawda absolutna według „Wyborczej”
Sztandarowe działania „Gazety Wyborczej”, czyli atakowanie lustracji, raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych i posługiwanie się kłamstwem, mają swoje uzasadnienie w życiorysach ludzi pracujących w piśmie Adama Michnika. Przyczyny ideologiczne to jedynie dodatek do wstydliwie skrywanych faktów, które są prawdziwym powodem przyjęcia takiej linii
„Wiek XX pozostawił nam w spadku dwie istotne przestrogi. Pierwsza z nich to przestroga przed tymi, którzy pogardzają pojęciem prawdy, dla których prawda jest mieszczańską konwencją bądź fikcją literacką; którzy powiadają, że każdą prawdę można zrelatywizować, gdyż wszystko jest względne – dobro i zło, uczciwość i łajdactwo, wolność i zniewolenie” – napisał Adam Michnik w książce „W poszukiwaniu utraconego sensu”.
Czytając chociażby antylustracyjne teksty w „Gazecie Wyborczej”, jak na ironię, te słowa można w całości odnieść do wielu jej własnych publikacji.
> W objęciach służb specjalnych
Przez lata w piśmie Adama Michnika jeżeli już pisano o dostępie do archiwów służb specjalnych PRL i otwarciu „teczek”, to wyłącznie negatywnie. Padały słowa o seansach nienawiści i o ludziach chorych z nienawiści – co ciekawe, takich samych sformułowań używał Wojciech Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny w 1981 r., a także w latach późniejszych.
Dziś już wiadomo, że „Gazecie Wyborczej” nie o samą ideologię chodzi – w archiwach służb specjalnych PRL zachowały się dokumenty na temat tajnych współpracowników, którzy byli związani z „GW”, bądź też nadal w niej pracują.
Gdy w 2001 r. okazało się, że Lesław Maleszka był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, na szefach „GW” nie zrobiło to wrażenia – mało tego, zostali zaatakowani autorzy listu – dawni koledzy Maleszki, którzy tę prawdę ujawnili.
Jego pseudonimy: „Ketman”, „Return”, „Tomek”, „Zbyszek” pojawiły się w podpisywanych przez niego raportach dla SB, dla której pracował dobrowolnie za sowitym wynagrodzeniem – był jednym z najlepiej opłacanych agentów w Polsce.
Pracując jako publicysta w „GW”, wielokrotnie wypowiadał się krytycznie na temat lustracji. 20 czerwca ubiegłego roku, tuż przed emisją filmu dokumentalnego TVN autorstwa Ewy Stankiewicz i Anny Ferens pt. „Trzech kumpli”, według oficjalnego komunikatu Agory, Lesław Maleszka dobrowolnie odszedł z redakcji. Jego żona zaprzeczyła jednak, by inicjatywa zakończenia współpracy z gazetą wyszła od niego.
W „GW” nadal publikują bądź pracują ludzie zarejestrowani przez służby specjalne PRL jako tajni współpracownicy lub kontakty operacyjne.
Według dokumentów IPN, Maciej Stasiński, dziennikarz „GW”, został zarejestrowany przez Wydział IV Departamentu III jako TW „Omega”. Maciej Stasiński, który w 1989 r. m.in. relacjonował obrady Okrągłego Stołu, aktualnie pracuje w redakcji zagranicznej „GW” i chociaż zajmuje się głównie Ameryką Południową, w styczniu przeprowadził wywiad z Jerzym Urbanem, rzecznikiem prasowym rządu Wojciecha Jaruzelskiego.
W aktach zachowała się kserokopia podpisanego przez niego oświadczenia z 25 lipca 1977 r.:
„Zobowiązuję się do udzielania pomocy organom Służby Bezpieczeństwa i MO jako formy naprawienia szkody, jakiej dopuściłem się na Starym Mieście. Jednocześnie oświadczam, że zachowam ten fakt w tajemnicy. Informacji będę udzielał w formie ustnej i pisemnej podpisując się pseudonimem »Mega«. Maciej Stasiński”.
Jednym z funkcjonariuszy SB, którego nazwisko pojawia się w aktach Macieja Stasińskiego, był Grzegorz Dzikiewicz, inspektor IV Wydziału Departamentu III, który rozpracowywał m.in. Biuro Prasowe „Solidarności”, a także Seweryna Blumsztajna w ramach sprawy operacyjnego rozpracowania pod kryptonimem „Płaz”.
Grzegorz Dzikiewicz 19 sierpnia 1982 r. sporządził notatkę końcową ze sprawy Macieja Stasińskiego, w której napisał:
„Za cenę odstąpienia od postępowania karnego M.S. [Maciej Stasiński – przyp. red.] wyraził zgodę na współpracę. Wykorzystywany był do ochrony środowiska akademickiego przed dywersją ideologiczną. Przekazał kilkanaście ogólnikowych informacji ustnych na temat sytuacji w tym środowisku. Po ukończeniu studiów odmówił dalszej współpracy”.
Z dokumentów wynika, że w 2003 r. w przekazanej z Urzędu Ochrony Państwa do IPN teczce Macieja Stasińskiego stwierdzono brak części dokumentów, w tym karty E-15 – tzw. karty sprawdzeniowej, na której znajdowały się informacje na temat akt oraz fakt rejestracji danej osoby przez konkretne departamenty MSW.
> „Utopić Macierewicza”
W podobny sposób jak lustrację, „GW” traktowała prace Komisji Weryfikacyjnej oraz raport z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych autorstwa Antoniego Macierewicza.
Czołowe pióra pisma Adama Michnika wykpiwały ustalenia raportu, zaciekle też tropiono, kim są członkowie Komisji Weryfikacyjnej. Można byłoby przypuszczać, że taka postawa wypływa z linii ideologicznej „GW”, gdyby nie ustalenia dotyczące Edwarda Krzemienia (aktualnego redaktora naczelnego portalu Gazeta.pl), które znalazły się w raporcie WSI.
„W toku sprawy podjęte zostały działania mające na celu inspirowanie artykułów prasowych negatywnie pokazujących osobę [Radosława] Sikorskiego, zwłaszcza jako wiceministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Jedną z inspirowanych przez WSI osób był dziennikarz »Gazety Wyborczej«, Edward Krzemień. Wcześniej dokonano rozpoznania operacyjnego osoby E. Krzemienia za pośrednictwem rzecznika prasowego MON Ryszarda Tabora – który był OZI [Osobowe Źródło Informacji] obsługiwanym przez płk R. Loncę. Poprzez R. Tabora WSI uzyskało informacje o negatywnym nastawieniu red. E. Krzemienia do postulowanych przez środowiska prawicowe zmian w WP i do osoby wiceministra R. Sikorskiego. W toku dalszych działań ustalono, że red. E. Krzemień jest zainteresowany napisaniem krytycznego artykułu o R. Sikorskim i skompromitowaniu go. Dzięki temu doszło do sytuacji ocenionej jako niezwykle »korzystna« dla WSI w aspekcie podjęcia działań inspirujących. Wówczas prowadzący sprawę zdecydowali się podstawić red. E. Krzemieniowi oficera WSI, który miał podsuwać mu materiały źródłowe do planowanych przez niego artykułów. E. Krzemień w swoich artykułach dotyczących sytuacji w resorcie obrony narodowej bardzo negatywnie przedstawiał osobę wiceministra R. Sikorskiego” – czytamy w raporcie z weryfikacji WSI.
O wybitnie negatywnym stosunku Adama Michnika do Antoniego Macierewicza świadczą akta zgromadzone w IPN, m.in. sprawa operacyjnego rozpracowania „WIR”.
W piśmie z 17 października 1981 r. W. Kaszkur, inspektor Wydziału IX Departamentu III MSW, zanotował:
„[…] Michnik w rozmowie przeprowadzonej w dniu 12 X. br. z Konradem Bielińskim, Grażyną i Grzegorzem Labuda wystąpił z propozycją zrobienia filmu, który będzie odbiciem życia A. Macierewicza. Figurant podjął się napisać szkice scenariusza do filmu w formie listu i razem z Kuroniem rozpracują go na sceny do filmu. Zdaniem figuranta w tym »trzeba Macierewicza ugotować«. […] Natomiast E. Smolar zasygnalizował odczuwalną niechęć osób związanych z emigracją na Zachodzie do osoby A. Michnika, którego do tej pory nie mogli atakować, ponieważ należał on do KOR-u. Według Smolara bohaterem narodowym na emigracji może zostać Antoni Macierewicz [...]”.
> Anatomia kłamstwa
W ostatnich latach jednym z najbardziej oddanych prawdzie stał się według „GW” Wojciech Czuchnowski, który aktualnie jest symbolem tzw. dziennikarstwa cynglowego.
„»Gazeta Wyborcza« piórami swych czołowych »cyngli«, Agnieszki Kublik i Wojciecha Czuchnowskiego, obwieściła swym czytelnikom radośnie »Koniec radia Sakiewicza i Ziemkiewicza«. […] Rzecz w tym, że poza znakami interpunkcyjnymi właściwie wszystko we wspomnianym tekście jest manipulacją albo wręcz kłamstwem” – napisał w swoim komentarzu pt. „Wyborcza kłamie – nic nowego. Ale dlaczego tak głupio?” Rafał Ziemkiewicz, zdanie po zdaniu udowadniając kłamstwa wspomnianych autorów.
Wojciech Czuchnowski przed laty pracował w krakowskim „Czasie” i dzienniku „Życie”, krytykowanych przez „GW” prawicowych pismach. Diametralna zmiana jego poglądów nastąpiła po rozpoczęciu pracy w „Gazecie Wyborczej”. W 2002 r., już jako dziennikarz „GW”, napisał wydaną przez „Znak” książkę pt. „Blizna: Proces Kurii krakowskiej 1953 roku”, krytycznie ocenioną przez historyków.
„Jego niewątpliwą zasługą jest dotarcie do świadków oraz prześledzenie późniejszych losów osądzonych przed pięćdziesięcioma laty księży i świeckich. Problem w tym, że autor zniekształca fakty, dokonuje błędnych interpretacji i w złym świetle stawia wiele osób nieżyjących. Ponieważ nie mogą się bronić, obowiązek ten spada na historyka. Autor »Blizny« wydaje się nie rozumieć, że ma do czynienia ze sprawą znakomicie przygotowaną od strony propagandowej. Powiela wykreowaną wtedy wizję, wedle której głównym oskarżonym był Kościół” – napisał w recenzji w marcu 2003 r. w „Tygodniku Powszechnym” Filip Musiał, historyk IPN.
Książka była początkiem antylustracyjnej krucjaty Czuchnowskiego. To właśnie on w 2005 r. „ujawnił” listę Wildsteina – listę katalogową IPN, pisząc, że „ubecka lista krąży po Polsce”. Tekst sprzedany w sensacyjnym sosie nijak się miał do faktów – lista katalogowa nie była listą agentów, nie zgadzała się liczba nazwisk, a Wildstein mówił o katalogu na antenie RMF wcześniej, niż opisał to Wojciech Czuchnowski.
„Jego histeryczne teksty stworzyły atmosferę, w której ówczesny naczelny »Rzeczpospolitej« Grzegorz Gauden zdecydował się wyrzucić Wildsteina z pracy” – zauważył ostatnio Piotr Semka w „Rzeczpospolitej”.
W sprawie listy było prowadzone śledztwo, które ostatecznie umorzono.
Pomijając nieustanne, histeryczne ataki Czuchnowskiego na CBA, wszystkie służby związane z inną opcją niż ta, którą popiera „GW”, oraz na „pisowskie” media, warto przypomnieć festiwal nieprawdziwych informacji, jakie zafundował Czuchnowski wywodzącym się ze znienawidzonej „prawicy” szefom agencji MDI.
W 2005 r. musiał za swoje kłamstwa przepraszać na łamach „GW”:
„Przepraszam firmę MDI oraz jej udziałowców panów Piotra Bazylko, Macieja Gorzelińskiego, Rafała Kasprów i Piotra Wysockiego za fragment mojej wypowiedzi radiowej (TOK FM 27.09. 2004), w którym stwierdziłem, że firma MDI w swojej działalności posługuje się szantażem. Ubolewam, że pochopnie użyłem w ferworze dyskusji takiego sformułowania, nie mając odpowiednich informacji ani dokumentów, które uzasadniałyby tego rodzaju zarzut. Wojciech Czuchnowski”.
Sprostowanie ukazało się małym drukiem na siódmej stronie „GW” i w żaden sposób nie przerwało kampanii kolejnych nieprawdziwych informacji na temat MDI. Sprawa trafiła do sądu i zakończyła się kolejnymi przeprosinami Czuchnowskiego.
Piąty maja ubiegłego roku przypadał w środku długiego weekendu, podczas którego media niemal zamarły, a ludzie, korzystając z wolnego czasu, odpoczywali od gazet i wiadomości. I właśnie tego dnia ukazało się sprostowanie następującej treści:
„»Przepraszam MDI Strategic Solutions«. Przepraszam Macieja Gorzelińskiego i Rafała Kasprów oraz firmę MDI za to, że w latach 2004–06 kilkakrotnie bezpodstawnie pomówiłem ich o postępowanie niezgodne z prawem i etyką.
Nieprawdziwe informacje na temat ich działalności za moim udziałem zostały przekazane m.in. w programie publicystycznym TVP 2, na antenie Radia TOK FM oraz w publikacjach na łamach »Gazety Wyborczej«.
Moje wypowiedzi i publikacje na ten temat nie znalazły potwierdzenia w faktach.
Swoimi wypowiedziami i publikacjami przyczyniłem się do stworzenia nieprawdziwego wizerunku firmy MDI oraz rozpowszechnienia nieprawdziwych opinii o osobach kierujących tą firmą, tj. Macieju Gorzelińskim i Rafale Kasprów. Jednocześnie proszę o dalsze nie rozpowszechnianie informacji zawartych w moich publikacjach na temat firmy MDI przez inne media. Wojciech Czuchnowski”.
Teraz czołowe „cynglowe” pióro Adama Michnika wzięło na celownik prawicowych dziennikarzy. Swoim zwyczajem funduje czytelnikom „GW” kłamstwa, nie zadając sobie nawet trudu, by skontaktować się z opisywaną osobą i przedstawić jej stanowisko. Jak zwykle, „Gazeta Wyborcza” posługuje się prawdą we własnym wydaniu.
Dorota Kania
Do chwili wysłania do druku tego numeru „Gazety Polskiej” Maciej Stasiński nie odpowiedział na nasze pytania.

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. jestem po konfie TW Bolka ze studentami w Gdańsku

co ten łobuz opowiada, to w pale sie nie miesci, a pytania studentów i zgoda na jego opluwanie wszystkich, jest POrażająca

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Anita_C

2. Maryla - ja też

to oglądałam. Ale byłam zbudowana niektórymi pytaniami studentów. Szczególnie ta mała, co drążyła 92 rok. No, to był akt odwagi i widać, że dziewczyna była zdeterminowana.:)
avatar użytkownika spiryt US

3. Słuzba nie drużba

tak mozna podsumować , egzotyczne roszady kadrowe jak przejście byłych dziennikarz Zycia Wojciecha Czuchnowskiego i Doroty Kania,do znajdujących się na przeciwległych biegunach tytułów.