O fotoradarach, czyli „uda się albo się nie uda”
Koteusz, pon., 09/03/2009 - 10:00
W zasadzie to będzie wpis o jednym takim urządzeniu. Całkiem niedawno wymieniłem stare prawo jazdy, które posiadam od 1984 roku, na nowe (wcześniej mi się nie chciało i bardzo dobrze, bo zaoszczędziłem prawie 10 zł). Zacząłem z powrotem jeździć samochodem. Natknąłem się na fotoradar i sytuacja wydała mi się dość absurdalna.
Jeżeli ktoś zaczyna cieszyć się, że zapłaciłem mandat, to muszę go rozczarować – nic z tego. Ale ustawienie w ten sposób radaru oraz znaku informującego o kontroli szybkości to zwykła kpina czy też może nawet bezmyślność.
Otóż fotoradar, o którym piszę, ustawiony jest przed Elblągiem (na wjeździe od strony Fromborka) tuż za zakrętem na terenie zabudowanym. Oczywiście dobrze, że taka kontrola przeprowadzana jest na obszarze gdzie można natknąć się na pieszych. Problem, przynajmniej dla mnie, jest w czym innym. Przed radarem ustawia się znaki informujące kierowców o kontroli; przed tym radarem też taki ustawiono. Ustawiono go około 30 metrów przed radarem. Zaznaczyć przy tym należy, że wielkość znaku informacyjnego nie odbiega od wielkości standardowych znaków, a kolorystyka jego nie jest wcale rzucająca się w oczy.
W czym więc problem? „Odjadę” nieco od Elbląga, a nawet przeniosę się na chwilkę do innego kraju, też europejskiego, a mianowicie do Anglii.
Wielu moich znajomych, a także mój osobisty ojciec, chwali angielskie oznakowanie fotoradarów, których w tym kraju jest znacznie więcej niż w Polsce. Oczywiście może same radary nie bardzo ich cieszą, ale sposób, w jaki są one oznaczone: WYRAŹNE, DUŻE ZNAKI INFORMACYJNE, USTAWIONE W DOŚĆ ZNACZNEJ ODLEGŁOŚCI PRZED RADARAMI.
Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że angielskie rozwiązanie wydaje mi się bardzo rozsądne i logiczne. Kierowca dobrze poinformowany, tak, że wprost nie może nie zauważyć znaków ostrzegających przed kontrolą, sam dokonuje wyboru: złamać zakaz, czy stosować się do przepisów. Nie ma później wytłumaczenia, w przypadku nałożenia mandatu, że nie wiedział, nie widział itp. Jego wybór!
W Polsce sposób informowania kierowców o radarach przypomina raczej polowanie z nagonką na kierowców. Tak jak w przypadku podelbląskiego radaru. Kierowca ledwie zauważy znak informacyjny i stojący tuż za nim fotoradar natychmiast myśli: Zdążę wyhamować, czy nie zdążę? Wlepią mi mandat, czy nie wlepią? Podobnie pewnie myślą czający się gdzieś w krzakach policjanci: Uda mu się wyhamować, czy nie mu się nie uda? Uda mu się wlepić mandat, czy też nie uda się?
P.S. Wiem, wiem, koło fotoraradrów policjanci się nie czają, ale nie o to przecież chodzi.
- Koteusz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. owce zyją po to, aby je strzyc...
2. Krzyś
3. Koteusz!
Errata
4. Errata
5. Kryska
Errata
6. Errata
7. > Dominiku: faktycznie podczas szkolenia praktyczna...
8. > Errato: "do takiej szybkości zdążyłem wyhamować!"
9. > Krysiu: mnie znależli w Polsce do zapłacenia mandatu
10. > All: sorry za to, że dopiero teraz odpowiadam, ale...