Koniec „wielkiego żarcia”
kokos26, sob., 07/03/2009 - 15:42
O czym w nowoczesnej Europie nie wolno dyskutować? Jaki temat jest załatwiony raz na zawsze przez postępowców i wracanie do niego nie ma sensu?
Otóż tematem tym jest kara śmierci.
Dzisiejszy Europejczyk nie wyobraża sobie jak państwo może za pośrednictwem pracownika wymiaru sprawiedliwości zwanego katem stanąć oko w oko z jakimś seryjnym mordercą, zwyrodniałym sadystą czy psychopatą i w imieniu tego państwa zacisnąć mu stryczek na szyi i uruchomić pod nim jednym ruchem ręki zapadnię.
To się nie mieści w pełnych najrozmaitszych praw człowieka, dzisiejszych mądrych europejskich głowach.
Co innego, jeżeli chodzi o aborcję czy eutanazję.
Zygocie, mordując ją nie trzeba patrzeć prosto w oczy, a uśmiercanie starców czy ciężko chorych można obudować całą masą argumentów mówiących o skracaniu męki i cierpień oraz głębokim humanitaryzmie.
Prawie każdy z nas wyobraża sobie, że w razie jakiegoś zagrożenia dla ojczyzny jest w stanie chwycić za broń i dla niej uśmiercać wrogów.
Jednak już dość dawno naukowcy amerykańscy i europejscy dowiedli, że do zadania śmierci stojąc oko w oko naprzeciw drugiego człowieka jest zdolne tylko 2% populacji i to przeważnie o cechach psychopatycznych. Pozostałe 98% ludzi ma z tym duży problem.
Dlatego też cała ta, pełna werbalnego humanitaryzmu ludzkość dokładała wszelkich starań, aby postęp w zabijaniu polegał na maksymalizacji ilości ofiar z jednoczesnym wyeliminowaniem tej wręcz genetycznej, ludzkiej niechęci do zabijania twarzą w twarz, oko w oko.
Jakiż to komfort, kiedy można jednym przyciśnięciem guzika opróżnić komory bombowe samolotu, wznieść się na bezpieczną wysokość i wracać do bazy w takt ulubionej muzyki.
Oddalając się systematycznie od tych, którym zadajemy śmierć przeszliśmy długą, mozolną drogę.
Kamień, maczuga, sztylet, coraz dłuższy miecz, oszczep, lanca, łuk, kusza, armata.
Ofiary oddalały się coraz bardziej aż zniknęły nam zupełnie z oczu uspakajając sumienia i oszukując naukowe statystyki i kłopotliwe procenty.
Jakież oburzenie aborcjonistów wywoływały wystawy ukazujące prawdę o okrucieństwie tej metody mordowania. Aby nie psuć samopoczucia postępowej ludzkości sądy kazały usuwać je w myśl przysłowia mówiącego, że „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”.
Porzucenie etyki chrześcijańskiej umożliwiło też zbawcze działanie czarodziejskiej ręki wolnego rynku.
Cały postęp technologiczny i przemysłowy nie był i nie jest napędzany jak nam się wmawia chęcią ulżenia ludzkości, a niestety zwykłą prymitywną żądzą zysku.
I tu powstała potrzeba wyrobienia u plebsu nawyków konsumpcyjnych i chęci posiadania coraz to nowych świecących koralików.
Powstało tysiące produktów i usług nikomu nie potrzebnych, które dzięki specom od kreacji uważane są dzisiaj za nieodzowne.
Dziś już nikogo nie dziwi, że osoba dumnie zwana lekarzem wszczepi jakiemuś chuderlawemu finansiście silikonowy biceps czy triceps. Zaopatrzy go w tors przypominający kaloryfer, choć delikwent nadal jest wstanie tak jak przed tą metamorfozą zrobić tylko te same trzy pompki.
Trwa wielka akcja promująca pod kłamliwym hasłem „leczenia bezpłodności” produkcję człowieka na zamówienie, coraz częściej z opcją wyboru płci, koloru oczu i włosów. Całe to potężne lobby wmawia, że leczy, choć kobieta wychodząc z takiej kliniki z dzieckiem jest tak samo bezpłodna jak i była przed przekroczeniem jej progu.
Aby sprostać tej rozpasanej konsumpcji do boju musieli też wkroczyć lichwiarze zwani bankierami i finansistami. Przez ostatnie lata to oni zapełnili salony i przedstawiani byli, jako sól tej ziemi.
Umiejętność wypłukiwania złota z powietrza i umożliwianie każdej osobie z wyczuwalnym pulsem rozpasanego życia na kredyt przysporzyła tym bogom miliony wyznawców.
Ten „wspaniały” do niedawna świat się kończy.
Odejście od wartości chrześcijańskich i Dekalogu zwalczanych z takim wielkim zaangażowaniem musiało zaprowadzić ludzkość na skraj przepaści.
Kiedyś w programie „Ring” gościem Pawła Paliwody był dla jednych wybitny profesor, a dla innych „oszołom” i „antysemita” Bogusław Wolniewicz.
Jeszcze zanim tęgi głowy i autorytety zostały zaskoczone kryzysem powiedział:
„Państwo są młodsze pokolenie, więc nie pamiętają, może Pan pamięta? Był kiedyś taki film „Wielkie żarcie” z Marcello Mastroianni.
Otóż wielkie żarcie się kończy i to proszę Pana zmieni radykalnie sytuację”.
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. kokos24