Co to jest Trzeci Świat & How We Can Make it Happen in Our Lifetime cz.2

avatar użytkownika Joanna Mieszko-Wiórkiewicz
Podbicie Trzeciego świata trwało pięćset lat, natomiast jego wyzwolenie zaledwie dwadzieścia. Wyzwolenie zaczęło się – jak chcą niektórzy sławni historycy – od uzyskania niepodległości przez Indie w 1947 roku. Potem wszystko potoczyło się, jak kulki z rozerwanego sznura korali. Osłabienie Europy po II wojnie światowej i upadek III Rzeszy, ogólne polityczne zawirowanie, ale także podobno rzeczywiste powszechne pragnienie sprawiedliwszego świata sprawiło, że dotychczasowe kolonie w Ameryce Łacińskiej i Południowej oraz w Afryce poczęły uzyskiwać wytęsknioną niepodległość. Prawdę mówiąc nie było to wszystko aż tak romantyczne. Wiadomo, że główny wpływ na nową mapę świata miała zimna wojna (czytaj – dostawy broni głównie z USA, ZSRR i Chin) oraz pojawienie się trzeciego imperialnego przeciwnika – Chin, których – z zaciekłą wzajemnością - nie kochały ani ZSRR ani Stany Zjednoczone. W 1960 roku nagle aż szesnaście krajów afrykańskich uzyskało stałe miejsca w ONZ, pojawiły się nowe nazwy i nowe granice. Wiele z nowopowstałych państw określało swoje systemy, jako socjalistyczne, co w powiązaniu z przyjaźnią ze Związkiem Radzieckim i innymi państwami Bloku wschodniego budziło mniej lub bardziej otwarte wrogie reakcje Zachodu. Dodać należy, że przyjaźń ta nie była bynajmniej wymuszana. Nowe demokracje mogły na początku liczyć wyłącznie na pomoc państw Bloku Wschodniego. W RFN na przykład tzw. doktryna Hallsteina , którą zniosły dopiero rządy Willi Brandta zabraniała nie tylko jakiejkolwiek pomocy dla krajów Trzeciego świata, ale przede wszystkim już samego nawiązania kontaktów dyplomatycznych z krajami, które uznały NRD. I tak oto co najmniej do połowy lat siedemdziesiątych nowe państwa w Ameryce Łacińskiej, Afryce, Azji i na Karaibach stały się areną (i ofiarami) zimnej wojny. Konwencjonalny obraz zimnej wojny to konflikt Wschód-Zachód, ale po bliższym przyjrzeniu widzimy, że jest on elementem blisko 500-letniej historii podbijania świata przez Europejczyków, historii agresji, subwersji, terroru i horroru wykorzystywania do cna, sprzedawanego obecnie eufemistycznie, jako „konflikt Północ –Południe”. * Samo pojęcie „Trzeci świat” jest wynalazkiem francuskiego demografa Alfreda Sauvy, który użył go w „L’Observateur” 14 sierpnia 1952 roku analogicznie do francuskiego pojęcia „trzeciego stanu” (tiers-état). Gdy Frantz Fanton w 1961 roku w swojej pracy „Wyklęci tej ziemi” użył tego pojęcia zamiennie dla krajów nierozwiniętych, było ono już od dawna w użyciu. Najbardziej przyczyniła się do tego zorganizowana w kwietniu 1955 roku z inicjatywy Nehru konferencja w indonezyjskim Bandung. Wzięło w niej udział 23 państw azjatyckich i 6 afrykańskich składających się na połowę ludności świata. Na konferencji tej postawiono sobie za cel walkę z kolonializmem, rasizmem i ekonomicznym zacofaniem. Wówczas właśnie użyto dobrowolnie nazwy „Trzeci świat” po to, by odgraniczyć się od bloku państw Zachodu i Wschodu. * Światy : pierwszy, drugi i trzeci można rozróżnić po tym, co sprzedają. Trzy czwarte eksportu krajów Trzeciego Świata to surowce. Oprócz tego tania siła robocza i usługi. Pani Cesia z Gorzowa sprzedaje w Berlinie tanio swoją pracę, a jej syn – prawnik, jest kafelkarzem w Londynie. Pani Cesia niczego nie wytwarza, co mogłaby sprzedać drożej. Co miesiąc przyjeżdża na tydzień do Berlina, dostaje szczotki, ścierki, odkurzacz, pięć plastykowych butelek z płynami rozmaitego koloru i zabiera się za odgruzowywanie mieszkania swojej niemieckiej chlebodawczyni: od świtu do późnej nocy sprzątanie, pranie, prasowanie, a w przerwie postrzyżyny domowego pudla...Zarobione pieniądze przeważnie od razu wydaje w Berlinie. Pani Cesia nie zna się na polityce i mówi, że nie chce mieć z „tym” nic wspólnego. Polityka odegrała i odgrywa jednak w życiu pani Cesi decydującą rolę: wojna, przesiedlenia ze wschodnich rubieży na zachodnie, praca w PGR-rze, potem awans na sklepową w sklepie mięsnym, co było ukoronowaniem jej zawodowej kariery, następnie wegetacja z renty zredukowanej w nowym systemie i poszukiwania dodatkowych, dodajmy – nielegalnych zarobków w bogatszym kraju, na szczęście za miedzą. Pani Cesia jest typowym nieuświadomionym obywatelem Trzeciego Świata. * Obok Anglików, Hiszpanów, Portugalczyków, Niemców, Belgów i Włochów także Francuzi zbili ogromny majątek na koloniach i korzystają do dziś ze swych kolonialnych powiązań. Dlatego Jean-Paul Sartre już w dwa lata po wybuchu w Algerii wojny wyzwoleńczej przeciwko Francji i na 6 lat przed uzyskaniem niepodległości przez Algerię- trzeci co do wielkości obok Konga i Sudanu kraj Afryki ( w 1962 r. po ośmiu latach krwawej wojny niepodległościowej) opisywał – jak on to nazwał - neokoloanialną mistyfikację: Neokolonialiści uważają, że są dobrzy i źli kolonizatorzy. Zło spowodowane przez złych kolonizatorów doprowadziło do utraty kolonii. Mistyfikacja polega na tym, że ktoś obwiezie was po Algerii , pokaże wam nędzę narodu, która jest faktycznie straszna, opowie wam o upokorzeniach, które zadają biednym muzułmanom źli kolonizatorzy. I gdy już wasze oburzenie sięgnie szczytu, dopowie: „ I dlatego najlepsi Algierczycy musieli sięgnąć po broń: nie mogli tego już dłużej wytrzymać”. Jeśli indoktrynacja ta zostanie przeprowadzona zgrabnie, wówczas wracamy do domu w przekonaniu, że: 1. problem Algerii jest przede wszystkim natury ekonomicznej; chodzi głównie o to, by 9 milionom ludzi zapewnić chleb powszedni poprzez rozsądne reformy; 2. jest to problem społeczny: należy zwiększyć liczbę lekarzy i szkół 3. jest to w końcu także problem psychologiczny: chodzi o znany kompleks niższości klasy robotniczej: źle traktowany, źle odżywiany, nie czytaty i nie pisaty, rodowity Algierczyk czuje się gorszy wobec swego „pana” - kolonizatora. Jeśli się wyeliminuje te trzy faktory; tzn. jeżeli syty, zdrowy i uprzejmie traktowany Algierczyk, który nauczył się w szkole czytać i pisać będzie miał pracę, wówczas – sum sum cordes – będzie można odnowić tradycyjną przyjaźń między Francuzami i Arabami. Przede wszystkim jednak – zauważa Sartre – nikt nie chce mieszać w to polityki. Na co człowiekowi, co zdycha z głodu prawo głosowania? Ci, którzy nam zawracają głowę wolnymi wyborami, parlamentem konstytucyjnym i wolnością dla Algerii to chaoci i prowokatorzy, którzy cały problem tylko zaciemniają – ironizuje. Kto zatem jest w czasach niepodległych kolonii kolonistą? Sam kapitalizm – odpowiada już w 1964 roku Sartre. Potrzebne są przecież rynki zbytu. Dlatego nie można dopuścić, by byłe kolonie rozwijały własny przemysł, skoro chcemy im sprzedawać nasze produkty. Ale kto ma je kupować, skoro biedne świeżo upieczone narody nie mają siły nabywczej? Wówczas sprzedaje się im nasze produkty na kredyt. Nawet Polsce znane są z czasów Gierka „transakcje wiązane” i kredyty z Zachodu, które wiążą nas i obciążają po dzień dzisiejszy. W rezultacie Polska po rewizji swoich długów w marcu 1991 r. przez 14 lat powiększyła je o dalszych 78 miliardów dolarów i (dane za rok 2006) jest zadłużona na Zachodzie na sumę 120 miliardów dolarów. Ta suma gwarantuje, że Polska nie jest w stanie gospodarzyć samodzielnie. Przy czym konsekwentnie następuje deindustrializacja rodzimego przemysłu i odpływ kapitału. Jest to stan charakterystyczny dla neokolonialnych krajów Trzeciego Świata. c.d.n
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. główny wpływ na nową mapę świata miała zimna wojna

W rezultacie Polska po rewizji swoich długów w marcu 1991 r. przez 14 lat powiększyła je o dalszych 78 miliardów dolarów i (dane za rok 2006) jest zadłużona na Zachodzie na sumę 120 miliardów dolarów. Ta suma gwarantuje, że Polska nie jest w stanie gospodarzyć samodzielnie. Przy czym konsekwentnie następuje deindustrializacja rodzimego przemysłu i odpływ kapitału. Jest to stan charakterystyczny dla neokolonialnych krajów Trzeciego Świata.

 

Pani Joanno,

Polska dzisiaj jest jeszcze bardziej zadłuzona. nIE WIEMY, ILE TO ZADŁUZENIE WYNOSI NAPRAWDĘ.

 


Wiadomości
MF: drogie euro podnosi koszt obsługi długu zagranicznego o ok. 900 mln zł rocznie
(PAP, dd/23.02.2009, godz. 14:19)
Jeżeli obecny kurs złotego wobec euro utrzymałby się na dłużej, tegoroczne koszty obsługi zadłużenia zagranicznego byłyby wyższe o około 900 mln zł - wynika z nieoficjalnych szacunków resortu finansów.

Kwota ta byłaby wyższa, ale część kosztów została już poniesiona przy niższym kursie, ponadto w IV kwartale ub.r. - ze względu na sytuację na rynkach - resort finansów zrezygnował z zaciągania niektórych nowych zobowiązań.

Dyrektor Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów Piotr Marczak wytłumaczył PAP, że w ustawie budżetowej na 2009 r. na obsługę długu zagranicznego zaplanowano 1,7 mld euro. Marczak wyjaśnił jednak, że szacując koszty obsługi tego zadłużenia przyjęto, że kurs EUR/PLN wyniesie 3,51.

"Na poziom wydatków państwa związanych z obsługą długu zagranicznego wpływa głównie wielkość długu, oprocentowanie oraz poziom kursu złotego. Im słabszy złoty, tym wyższe koszty obsługi długu. Ponieważ dług zagraniczny jest w 72 proc. zaciągnięty w euro, największe znaczenie będzie miał kurs złotego wobec europejskiej waluty" - powiedział.

Przyznał, że skoro obecny kurs euro jest znacznie wyższy od przyjmowanego w ustawie budżetowej na ten rok, stąd także koszty obsługi długu zagranicznego będą wyższe, niż wynikałoby to z budżetu. Nie chciał jednak powiedzieć, o ile byłyby wyższe.

Marczak wyjaśnił, że do kosztów obsługi długu nie wlicza się spłat kapitału, gdyż są one w budżecie zaliczane do tzw. rozchodów. Ponieważ na ich pokrycie zaciągane są nowe zobowiązania, kurs złotego w tym przypadku nie ma wpływu na koszty obsługi długu.

Dyrektor dodał, że w tym roku suma tzw. długów zapadalnych, które trzeba będzie refinansować, wynosi ok. 3,2 mld euro. Do tego należy dodać ok. 1,7 mld euro na obsługę zadłużenia. W sumie potrzeby walutowe wyniosą ok. 4,9 mld euro.

"Zaciągnięcie nowych zobowiązań zagranicznych rodziło do tej pory umiarkowanie wyższe koszty ich obsługi. Na przykład w tym roku emitowaliśmy obligacje w euro z rentownością 5,94 proc., podczas gdy rok temu rentowność wyniosła 5,64 proc. Wzrost kosztów jest więc widoczny, ale nie jest on dramatyczny, wynosi 30 pkt bazowych. Należy dodać, że w tym roku emitowaliśmy obligacje 5- letnie, a w zeszłym obligacje 10-letnie" - poinformował Marczak.

Wyjaśnił, że co prawda różnica między rentownością obligacji a kosztem pozyskania pieniądza na rynku międzybankowym (czyli tzw. spread ponad krzywą swapową) istotnie, bo prawie pięciokrotnie, wzrosła (z 60 pkt proc. w 2008 r. do 300 pkt w 2009 r.), jednak całkowity koszt obsługi długu wzrósł znacznie mniej.

"Wzrost spreadu zrekompensowany został bowiem w istotnej części przez znaczne obniżenie kosztu pozyskania pieniądza, czyli spadek poziomu krzywej swapowej" - zwrócił uwagę Marczak.

"Mamy możliwość dokonywania przesunięć w kosztach obsługi długu między długiem krajowym i zagranicznym. Ewentualne wydatki zaoszczędzone na obsłudze długu krajowego będzie można przesunąć na obsługę długu zagranicznego" - dodał. Według niego, trudno jeszcze jednoznacznie ocenić, jaki będzie poziom oszczędności na długu krajowym.

Pytany o najbliższe tegoroczne plany MF dotyczące spłat zadłużenia w walutach oraz walutowe plany emisyjne Marczak powiedział, że "najbliższe i największe pozostałe w br. płatności zobowiązań zagranicznych przypadają w trzeciej dekadzie marca tego roku (łącznie ok. 1,2 mld euro).

"Są one związane głównie z płatnościami ostatniej raty zobowiązań wobec Klubu Paryskiego i wykupu obligacji nominowanych we frankach szwajcarskich" - poinformował.

Dodał, że w br. Polska zaciągnęła kredyt w Banku Światowym w wysokości 1 mld euro oraz wyemitowała euroobligacje o wartości 1 mld euro.

"Emisje obligacji na rynkach zagranicznych uzależnione są od kształtowania się sytuacji na krajowym i zagranicznych rynkach finansowych" - poinformował. Dodał, że rozważane są przede wszystkim obligacje we frankach, dolarach i jenach.

Marczak powiedział, że możliwe są zarówno emisje publiczne, jak i w systemie prywatnym (tzw. private placement). Ujawnił, że prowadzone są też działania związane z zaciąganiem kredytów w międzynarodowych instytucjach finansowych, głównie w Banku Światowym i EBI.

W poniedziałek po godz. 14 za euro płacono 4,64 złotego.

http://biznes.onet.pl/0,1921814,wiadomosci.html

 

Jakie kredyty zaciągnął Tusk i na co poszły te piniadze?

Wiemy juz o 2,8 mld w 2008 od EBI, 1 mld EUR w 2009 od BS, a teraz zapowiadane 4 mld EUR od EBI.

Czego nie wiemy?

 

pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Joanna Mieszko-Wiórkiewicz

2. p. Maryla - wczoraj ZREZYGNOWAŁ z ubiegania się o bezzwrotną pom

Tym bardziej ZDUMIEWA, że wczoraj Tusk w ostatniej chwili zrezygnował ze wspólnej walki "nowych" członków Unii o bezzwrotną pomoc, na co mieliśmy dobre szanse! Zamiast tego wziął kolejny kredyt! Nie chciałabym tu sugerować, do czyjej kieszeni poszła prowizja! I jeszcze ogłosił wszem i wobec swój SUKCES! To się w głowie nie mieści!

Pozdrowienia JoW

avatar użytkownika Maryla

3. To się w głowie nie mieści!

w "polskich" mediach wszystko jest mozliwe, co ciekawe, to Włochy zaatakowały Polske za zdradę - sa duzo słabsi niz Niemcy i Francja - prowadza interesy z byłymi KS - wzmocnienie gospodarek Węgier, czy Rumunii to dla nich wymierna korzyść. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl