Kościół Boga Żywego - 360 Sekund na zakończenie Roku Wiary

avatar użytkownika intix

Rozpoczynamy kolejną wielką przygodę ze Słowem na profeto.pl! Tym razem przez portalowe rekolekcje o Kościele, przeprowadzi nas ks. Wojciech Węgrzyniak, biblista, duszpasterz i rozchwytywany rekolekcjonista, który o największych tajemnicach potrafi mówić prosto, a zarazem bardzo głęboko. Zapraszamy!
http://profeto.pl/rekolekcje,3553.html

 

Cz. 1. Rekolekcje 360 sekund - Kościół Boga Żywego
Etykietowanie:

15 komentarzy

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno.

Pięknie dziękuję.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

2. Szanowny Panie Michale

Ja Panu również dziękuję...

Pozwolę też sobie,  podziękować w Naszym imieniu

Ks. Wojciechowi Węgrzyniakowi i Redakcji Profeto

za Rekolekcje: Kościół Boga Żywego.

Serdeczne Bóg zapłać...

 

avatar użytkownika intix

5. Czekając na kolejną część Rekolekcji...


Troska o rozwój Kościoła - Niedziela Misyjna - ks. Władysław Stasik SCJ

Dzisiejsza niedziela rozpoczyna światowy tydzień misyjny, czyli
tydzień zatroskania o wzrost wiary wszystkich wiernych Kościoła
katolickiego, a szczególnie o szerzenie Chrystusowej prawdy o zbawieniu
wszystkich ludzi. Nasza troska o rozszerzanie się Kościoła
Chrystusowego, może przybierać rozmaite formy.


A jedenastu uczniów udało się do Galilei w stronę góry wyznaczonej
przez Jezusa. Kiedy Go zobaczyli, upadli na ziemię. Niektórzy jednak
wątpili. A Jezus, przybliżywszy się do nich, powiedział: Dana mi jest
wszelka władza na niebie i ziemi. Idąc tedy czyńcie moich uczniów ze
wszystkich narodów, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego,
ucząc je przy tym zachowywać wszystko to, co wam przykazałem. A ja
jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.

- Matka może przypilnować i zachęcić swoje dzieci do radosnego
uczestnictwa w katechezie, będzie to jej udział w pogłębianiu prawdy o
Bogu i Kościele w sercach własnych dzieci, czyli udział w dziele
misyjnym.

- Zachęcanie domowników, by regularnie uczestniczyli w niedzielnej
Mszy świętej, też jest udziałem w dziele misyjnym Kościoła, gdyż w ten
sposób pogłębia się ich wiara.

- Troska o wzrost własnej wiary i wiary w sercach innych ludzi  jest
uczestnictwem w dziele misyjnym Kościoła, gdyż jest umacnianiem wiary w
naszych sercach.

Niektórzy chrześcijanie wybierają udanie się do rozbudzania, i
utwierdzania wiary w sercach ludzi, którzy jeszcze nie znają dobrze
Chrystusa i gdzie struktury Kościoła katolickiego nie są jeszcze dobrze
rozbudowane. Tych chrześcijan, udających się do innych narodów w celu
utwierdzania ich we wierze, nazywamy misjonarzami. Ja byłem takim
misjonarzem przez wiele lat w Kongu, w Afryce. Dziś polskich misjonarzy i
misjonarek jest około 2200, a są wśród nich księża, Siostry zakonne i
ludzie świeccy. W czasie tego tygodnia misyjnego Kościół modli się za
misjonarzy i organizuje pomoc materialną dla ich działalności
ewangelizacyjnej.

Afrykanie i Azjaci mają dziś bardzo szeroki wybór możliwości dołączenia
do jednej spośród religii, działających w ich kraju.  Aktualnie w
Afryce i Azji działa dużo sekt, prócz religii katolickiej i wielu odmian
protestantyzmu. Sekty działające tam, mają podłoże chrześcijańskie.
Katolicy, protestanci i sekty proponują Afrykańczykom pójście za
Chrystusem, a oni sami wybiorą jedną z tych propozycji. Często o wyborze
jednej z religii decyduje uzyskanie większego dobra materialnego, które
wiąże się z przejściem do nowej religii. (Tak Afrykanie, jak i Azjaci
maja ich własną rodzimą religię).

Miejscowa ludność afrykańska wybiera często religię katolicką, dla
tego, że misjonarze organizują ich społeczność ewangelizowaną na nowy
sposób. Organizują szkolnictwo, opiekę zdrowotną, rozwój ekonomiczny
społeczeństwa. To unowocześnienie społeczeństwa, przeorganizowanie go,
wymaga posiadania środków materialnych. Stąd rodzi się po-trzeba pomocy
materialnej misjonarzom.

Pragnę powiedzieć parę słów o kraju, w którym prowadziłem
ewangelizację, czyli o Kongu Belgijskim. Kongo Belgijskie leży w Afryce
centralnej. Kongo ma powierzchnię 2.345000 km kwadratowych, jego stolicą
jest Kinshasa, która aktualnie liczy około 8 milionów mieszkańców.
Ludność Konga aktualnie liczy około 60 milionów mieszkańców, z czego
połowa jest ochrzczona w religii katolickiej, podczas ewangelizacji
prowadzonej od przeszło 100 lat.

- Kongo liczy aktualnie około 4000 kapłanów tubylczych, Kongijczyków.
5000 Sióstr i braci zakonnych spośród miejscowej ludności.

- Administracja kościelna Konga ma 47 diecezji, zarządzanych przez 60 tubylczych biskupów.

Kler diecezjalny przygotowywany jest w 22 Seminariach.

- Po stu latach ewangelizacji, Kongo ma 2 Błogosławionych; Siostrę zakonna Anuaritę, zaliczoną pośród

Błogosławionych przez Jana Pawła II w 1985 roku i katechetę, o nazwisku
Bakandja, człowieka świeckiego, zaliczonego pośród Błogosławionych,
również przez Jana Pawła II w 2000 roku.

Kościół katolicki w Kongu nazywany jest przez tamtejszą ludność
Kościołem katolicko-maryjnym. A pochodzi to stąd, że Kongo
ewangelizowane było równocześnie przez katolików i protestantów.
Katolicy podkreślali w czasie ewangelizacji osobę Chrystusa i kult
maryjny, a Protestanci podkreślali osobę Jezusa i Biblię. Ludność
tubylcza zaczęła nazywać katolików „Wakristu wa Chapelet”, czyli
chrześcijanie od Różańca, a protestantów zaczęto nazywać „Wakristu wa
Biblia”, czyli chrześcijanie od Biblii.

Gdy papież, Jan Paweł II przybył do naszej diecezji do Kisangani w roku
1980, to mówił nam, że ci Kongijczycy przypominają mu Polaków, ponieważ
prawie wszyscy przyszli na przywitanie papieża z różańcami. ( Kongo to
Kościół maryjny, Kościół różańca świętego). W momentach trudnych w
czasie wojny i zamieszek społecznych, biskupi nawoływali zawsze wiernych
i kapłanów do wspólnego odmawiania różańca świętego. Nazywamy Maryję
Królowa pokoju i zawsze, kiedy odmawiamy różaniec, wlewa on pokój w
serca modlących się ludzi.

Zamiast prowadzić kłótnie z przeciwnikiem,
warto wciąć różaniec to ręki i zacząć go odmawiać. Zachęcam was gorąco
do wspólnego odmawiania różańca, zwłaszcza teraz w miesiącu
październiku.

***

>>>Królowo Różańca Świętego...



avatar użytkownika intix

6. Czekając na kolejną część Rekolekcji...

Jan XXIII. Ksiądz naszych marzeń - Anna Sosnowska

Od najmłodszych lat chciał zostać księdzem „prostych dusz”, a
zasiadł na Tronie Piotrowym. Całe życie podkreślał, że ma o sobie
„małe mniemanie”, jednak w rzeczywistości był postacią wielkiego
formatu. Słynął z prostoty i cudownego poczucia humoru. Dajcie się
oczarować papieżowi Janowi XXIII, kanonizacyjnemu „koledze” Jana Pawła
II.

    O tym ostatnim wiemy naprawdę dużo, darzymy go miłością, chętnie
„sięgamy” po jego wstawiennictwo. Jednak obok naszego Karola Wojtyły 27
kwietnia przyszłego roku świętym zostanie ogłoszony również Jan XXIII.
Niezbyt dobrze go znamy, a przecież to ktoś, kto także bardzo szybko
może stać się NASZYM. Dlaczego? Bo ten papież w pewnym sensie był
księdzem naszych marzeń – uosabiał wszystko to, czego z tęsknotą
poszukujemy u duchownych.

Nieustraszona łagodność

     W tekstach poświęconych tej postaci powtarza się litania określeń,
jakimi nazywano Jana XXIII: papież dobry, papież uśmiechu, papież
wszystkich, przyjaciel wszystkich, proboszcz całego świata. Czym
zasłużył sobie na takie opinie? Otóż Angelo Roncalii miał swoją bardzo
jasno określoną linię duszpasterską, którą przez lata konsekwentnie
realizował: „Czujna dobroć, cierpliwa i pobłażliwa, lepiej i szybciej
działa aniżeli surowość i rózga. Nie mam pod tym względem ani złudzeń,
ani wątpliwości” – pisał w swoim „Dzienniku duszy”. W innym miejscu
tegoż, kiedy został patriarchą Wenecji, zanotował: „Będę szedł dalej
swoją drogą, zgodnie z moim usposobieniem. Pokora, prostota, zgodność w
„słowach i czynach” z Ewangelią, nieustraszona łagodność, cierpliwość
nie dająca się zwyciężyć, ojcowska, nienasycona gorliwość o dobro dusz”.
Jan XXIII, zanim jeszcze został papieżem, nosił w sobie głębokie
przekonanie, że jego zadaniem jest „wylewanie kojącego balsamu na rany
ludzkości”.

     Dzięki takiemu właśnie podejściu niezwykle szybko zjednywał sobie
zarówno ludzi prostych (sam pochodził z ubogiej wiejskiej rodziny), jak i
przedstawicieli wyższych sfer. Życzliwy dla wszystkich, skracał
dystans, a nierzadko łamał także zasady protokołu dyplomatycznego po to,
żeby dotrzeć do konkretnego człowieka.

Poczucie humoru

     Niewątpliwie pomagało mu w tym dotarciu poczucie humoru, z którego
papież Jan XXIII przecież słynął, choć łatwo sobie wyobrazić, że często
mógł być to przymiot dość kłopotliwy czy nie do końca rozumiany. Mówimy
bowiem o historiach sprzed sześćdziesięciu czy pięćdziesięciu laty,
kiedy kapłaństwo – a co dopiero papiestwo! – nierozłącznie wiązało się z
pewnym obowiązkiem dostojeństwa. „Sądzi się powszechnie i uważa za
słuszne – pisał Jan XXIII - by słowa papieża, nawet w życiu prywatnym,
tchnęły tajemniczością i wywoływały uczucie grozy. Wszakże bardziej
zgodna z przykładem, jaki dał nam Chrystus i bardziej pociągająca jest
prostota (…)”.

     Angelo Roncalli był potężnej postury, z czego sam wielokrotnie
żartował. Kiedy po wyborze na Stolicę Piotrową usłyszał komentarz
jakichś kobiet na temat swojej tuszy, odparł: "Moje panie, konklawe to
nie konkurs piękności". Mówił, że papieżem może zostać każdy, czego
dowodem jest to, że on nim został. Na słynne już pytanie, ilu ludzi
pracuje w Watykanie, odpowiedział: „Chyba połowa zatrudnionych”.

Wierzący ksiądz

     Żarty żartami, ale na pewno nie można odmówić Janowi XXIII
duchowej głębi, czego dowodzi choćby wspomniany wcześniej „Dziennik
duszy”, który pisał przez kilkadziesiąt lat. Z zapisków wyłania się
postać człowieka niezwykle przejętego tym, by rzeczywiście kroczyć
drogami Boga; człowieka, który wkładał nieustanny wysiłek we własne
nawrócenie – od najmłodszych lat po czasy papieskie, mając przy tym
głęboką świadomość, że wszystko, co osiągnął zarówno w życiu
zewnętrznym, jak i wewnętrznym, jest łaską i dowodem miłosierdzia Boga.

     Ciągle walczył o modlitwę - „Przede wszystkim jednak muszę dbać o
pozostawanie w świętej zażyłości z Panem”, przywiązywał ogromną wagę do
rachunku sumienia, który pozwalał mu widzieć wyraźnie jego „niezliczone 
grzechy, zniewagi i niedbalstwa”, co tydzień korzystał z sakramentu
pokuty i pojednania.

     Śledząc życiorys Jana XXIII można by dojść do wniosku, że mamy po
prostu do czynienia z klasyczna ścieżką tak zwanej kościelnej kariery –
studia w Rzymie, sekretarz biskupa, delegat papieski, potem nuncjusz
apostolski, kardynał i patriarcha Wenecji, w końcu wybór na papieża. Nic
bardziej mylnego! To historia człowieka, który całe życie kierował się
zasadą: „Posłuszeństwo i pokój”, i po prostu pozwalał się prowadzić
Duchowi Świętemu. Który nie raz Jana XXIII zaskakiwał.

Rewolucja

     Kiedy kard. Roncalii od dłuższego już czasu szykował się do
spotkania z Panem twarzą w twarz, w wieku 77 lat został papieżem.
Przyjął wybór kardynałów z pokorą, no bo przecież „posłuszeństwo i
pokój”, jednak nie miał złudzeń co do tego, że w zamyśle dostojnego
grona purpuratów jego głównym  zadaniem było… wręczenie kapelusza
kardynalskiego swojemu przyszłemu następcy, abp. Montiniemu, który bez
tego nie mógł zostać Ojcem Świętym.

    W 1961 r. Jan XXIII zanotował w „Dzienniku duszy”: "(…) mniemano
powszechnie, że będę papieżem tymczasowym, przejściowym. Ja natomiast
staję już u progu czwartego roku pontyfikatu i mam przed sobą
perspektywę potężnego programu do zrealizowania w obliczu całego świata,
którzy patrzy i oczekuje”.

     Ten „potężny program” to przede wszystkim wielka niespodzianka
Ducha Świętego – również dla samego Jana XXIII – czyli zwołanie Soboru
Watykańskiego II. „Ja sam byłem zaskoczony tymi propozycjami, których
nikt mi nigdy nie podsuwał” – napisał papież, wyraźnie podkreślając, że
ta idea była czystym i niespodziewanym natchnieniem, nie zaś wynikiem
wcześniejszych wnikliwych przemyśleń albo burzliwych debat na temat
losów Kościoła i świata.

     „Kiedy powiedziałem im [kardynałom] o swojej decyzji – opowiadał
Jan XXIII - i spostrzegłem ich zdumienie, dopiero wtedy uświadomiłem
sobie, że rozpocząłem rewolucję. Wieczorem nie mogłem zasnąć, pomyślałem
sobie wtedy: Giovanni - dlaczego nie śpisz? Czy to ty, papież, rządzisz
Kościołem, czy Duch Święty? To przecież Duch Święty, więc śpij,
Giovanni!”

     Taki właśnie był Jan XXIII.

***

W oczekiwaniu, zapraszam też do:

>>>Dziś przypada 35. Rocznica…

>>>Świętość i ... kremówki

 

avatar użytkownika intix

8. Zanim... kolejna część Rekolekcji...

pozwolę sobie podłączyć Wpis:
> Zmasowany medialny atak na Kościół Katolicki

A także...
MODLITWA ZA KOŚCIÓŁ ŚWIĘTY

Boże, w Opatrzności swojej postanowiłeś rozszerzyć królestwo Chrystusa na całym świecie i wszystkim ludziom dać uczestnictwo w zbawczym odkupieniu. Spraw prosimy, aby Twój Kościół powszechny, jako sakrament zbawienia, ukazywał i urzeczywistniał tajemnicę miłości Twojej do ludzi. Niech Kościół Twój stale się odnawia, uświęca i umacnia. Niech rozwija się w nim i trwa do końca nienaruszona wiara, świętość obyczajów, wzajemna miłość i prawdziwa pobożność. Jak nieustannie karmisz go słowem i ciałem Twojego Syna. tak nie przestań kierować nim troskliwie, aby ożywiony duchem ewangelicznym i apostolskim - pociągał wszystkich do Ciebie i prowadził do jedności w Twojej służbie. Przez Chrystusa. Pana naszego.
Amen.

MODLITWA ZA PRZEŚLADOWANY KOŚCIÓŁ

Boże, poprzez tajemnicze zrządzenie Twej Miłości
pozwoliłeś swemu Kościołowi uczestniczyć w cierpieniu Twego Syna.
Wzmacniaj nasze Siostry i Braci,
którzy z powodu swej wiary są prześladowani.

Daj im swoją siłę i wytrwanie, aby w każdej opresji
złożyli w Tobie całą swą ufność
i okazali się wiernymi świadkami.
Podaruj im radość z uczestnictwa w ofierze Chrystusa
i obdarz pewnością, że ich imiona zostały zapisane w Księdze Życia.

Daj im siłę w naśladowaniu Chrystusa,
która wesprze ich w dźwiganiu Jego Krzyża,
a w utrapieniu ustrzeże ich chrześcijańską wiarę.
Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.

avatar użytkownika intix

11. Czekając na kolejną część Rekolekcji...

Duchowa schizofrenia - homilia ks. Michała Olszewskiego SCJ

Często myślimy, że owa choroba niespójności tego, co się
mówi, z tym, co się robi, dotyczy tylko naszego czasu. Ale jak można to
łatwo zauważyć w dzisiejszej Ewangelii, dwa tysiące lat temu, było
całkiem podobnie.

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi,
a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni,
żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w
duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie,
zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post
dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam.
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu,
lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.
Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie
wywyższony.

1. Moda na niespójność

     Jezus więc ostro piętnuje w dzisiejszym Słowie taką postawę
życiowej schizofrenii, niespójności i kłamstwa, które są zaraźliwe jak
niezdrowe powietrze. Chrystus chce nas przestrzec przed tym, jak bardzo
dla chrześcijanina jest to niebezpieczne – żyć w takim zakłamaniu.

    Gdy popatrzymy na to, co najbardziej razi w naszych postawach, to
właśnie jest to najczęściej ów brak pokrycia słów w czynach. Czy nie
jest tak, gdy słyszymy księdza, głoszącego kazanie i mówiącego rzeczy,
którymi sam nie żyje, a wymaga tego od innych? Czy nie drażni nas, gdy
kolejny raz syn czy córka obiecuje poprawę, a nadal jest to samo i
ciągle w kółko te same problemy? Czy nie irytujemy się, gdy mąż czy żona
ciągle obiecuje, że się zmieni, a i tak z tego nic nie wychodzi? I
moglibyśmy tak wyliczać i wyliczać. Człowiek bowiem tak naprawdę nie
znosi kłamstwa i zafałszowania, ale z drugiej strony jest tak bardzo tym
kuszony. Skąd więc to wszystko się bierze? Czy ja też mam z tym
problem?

2. Pycha życia

      Myślę, że jest to związane, a nawet zakorzenione w tym, co
nazywamy pychą życia. Mieć ciągle więcej, mieć lepiej niż inni, wyjść
zawsze na pierwsze miejsce i na czoło peletonu. Człowiek, stawiając
sobie często bardzo egoistyczne cele, w pewnym momencie nie zauważa, że
zachorował na wspomnianą dzisiaj przez Jezusa chorobę niespójności i
brnie po równi pochyłej już ku nicości niespełnionych obietnic i
niezrealizowanych marzeń. Ta pycha życia nakręca w nas też kolejny
mechanizm, który nazwałbym spiralą egoizmu. Im bardziej bowiem
„zakręcimy” się wokół tego, by mieć więcej i znaczyć bardziej, tym w
większą pychę wpadamy i jeszcze bardziej nakręcamy ową spiralę tego, że
to ja jestem najważniejszy czy najważniejsza. Tych pierwszych miejsc
księża żądają dla siebie od parafian, rodzice od dzieci, nauczyciele od
uczniów, politycy od społeczeństwa. I tak powstaje wielka rzesza ludzi
różnych stanów i profesji, gdzie wspólnym mianownikiem staje się owa
schizofrenia życia. 

3. Wyzwanie dla…

     Stąd Jezus wzywa nas dzisiaj do odważnego powiedzenia sobie, że
chrześcijanin to człowiek prawdziwy. Stawiając nam za wzór owego
celnika, pokornego przed Bogiem, pokazuje, że chrześcijanin to nie ktoś,
kto udaje kogoś innego niż jest w rzeczywistości, ale to ktoś, kto zna
swoją wartość i nie musi udawać. Bóg zaprasza nas dzisiaj do odkrycia w
naszym sercu tego, co mamy najcenniejsze – życie z Ducha Świętego.
Ponadto Chrystus chce, byśmy żyjąc w zgodzie z tym, co mówimy i co
wyznajemy, stali się autentyczni dla otaczającego świata oraz
atrakcyjnymi jako chrześcijanie. Gdy będziemy żyli prawdziwe, to wtedy
świat zacznie zadawać sobie pytanie o sens takiego życia i w rezultacie o
sens samej Ewangelii – Dobrej Nowiny o Bogu Żywym. Jako dzieci Jezusa
mamy szansę pokazać światu radość życia w prawdzie. Mamy szansę dać
światu coś, co nie jest przemijające, ale jest stałe i prawdziwe. Mamy w
końcu szansę na to, by idąc przez życie w zgodzie z tym, co mówi nam
nasze sumienie, dostać się do upragnionego nieba. Obyśmy dzięki tej
Ewangelii odkryli radość z życia – prawdziwego życia.

Modlitwa o pokorę

Panie, zmiłuj się nade mną

Jezu cichy i pokornego serca, zmiłuj się nade mną

Jezu cichy i pokornego serca, wysłuchaj mnie

Od pragnienia, abym był szanowany

- wybaw mnie, Jezu.

Od pragnienia, abym był kochany

Od pragnienia, abym był poszukiwany

Od pragnienia, abym był chwalony

Od pragnienia, abym był czczony

Od pragnienia, abym był preferowany

Od pragnienia, abym był konsultowany

Od pragnienia, abym był aprobowany

Od pragnienia, abym był ochraniany

Od lęku przed upokorzeniem

Od lęku przed pogardą

Od lęku przed odrzuceniem

Od lęku przed oszczerstwem

Od lęku przed zapomnieniem

Od lęku przed przekreśleniem

Od lęku przed wyśmianiem

Od lęku przed niesprawiedliwością

Maryjo, matko pokornych, módl się za mną

Św. Józefie, opiekunie pokornych,

Św. Michale, który jakie pierwszy walczyłeś z pychą,

Wszyscy Sprawiedliwi, uświęcenie przede wszystkim na drodze pokory.

Módlmy się:

Jezu, który powiedziałeś: „Uczcie się ode mnie,

bo jestem cichy i pokorny sercem”!

Uczyń serce moje według serca Twego. Amen.



***
Amen.

avatar użytkownika intix

12. Cz. 6. Rekolekcje 360 sekund - Kościół Boga Żywego

Kolejne spotkanie o Kościele. Padają tu trudne pytania - co my
mamy z tego, że jesteśmy w Kościele? Jakie są zyski z bycia w Kościele?
Co mi szkodzi, co pomaga? Na te pytania dziś mamy tu odpowiedzi.
Zapraszamy
!

avatar użytkownika intix

14. Małe pragnienie - homilia ks. Michała Olszewskiego SCJ

Dzisiejsza Ewangelia, opisująca wizytę Pana Jezusa w Jerychu,
nie wspomina nic na temat podobnych trudności, jakie Izrael napotkał
przed wiekami, obchodząc mury miasta, by w końcu je zdobyć i wejść do
jego wnętrza. Jezus zrobił to swobodnie i nie musiał walczyć z tymi,
którzy bronili bram.

XXXI Niedziela Zwykła, C (Łk 19,1-10)

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam
pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo
bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z
powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął
się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy
Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego:
Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.
Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc
to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i
rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w
czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś
zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama.
Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło.

1. Jerycho Jezusa

Nie musiał, gdyż Jerycho nie było jeszcze w ogóle gotowe na przyjęcie
Dobrej Nowiny. Faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy mieli siebie za
jedynie sprawiedliwych, nie chcieli ani nic w sobie zmieniać, ani tym
bardziej słuchać Jezusa. Globalnie nic się nie wydarzyło po wejściu
Jezusa do miasta.

Jest jednak mały szczegół tej dzisiejszej ewangelicznej opowieści,
którego nie można pominąć! Jest nim pragnienie. Pragnienie które
drzemało w sercu Zacheusza. I choć Jerycho ani się przed Jezusem nie
broniło, ani przed Nim nie padło na kolana oddając mu chwałę jako
Mesjaszowi, to jednak najistotniejsze dokonało się w sercu jednego
człowieka, uznawanego za zdrajcę i pogardzanego. A wszystko za sprawą
owego pragnienia… To pragnienie stało się Jerychem dla Jezusa.

2. Jerycho Zacheusza

Jerycho, symbol ziemi obiecanej Izraela… A w sercu Zacheusza, jego
pragnienie zobaczenia Jezusa staje się Jerychem dla Pana, taką ziemią
obiecaną, na której ktoś odpowiada na miłość i chce spotkania,
przebywania, modlitwy. Dla Zacheusza zaś, odpowiedź Jezusa i wizyta w
Jego domu, czyni i serce i dom nie mniej błogosławionymi, jak przed laty
Kanaan dla Izraela.

To tutaj właśnie Zacheusz odnajdzie sens życia, to tutaj zrozumie, o co
chodzi Bogu, to tu spotka samego Mesjasza, to w Jego przyjściu odczuje
błogosławieństwo i tak upragnioną wolność. To tu zrozumie, że pieniądze
to nie wszystko i prawdziwie otworzy serce na drugiego człowieka,
zauważając nawet rany, które zadał innym. Ta wizyta staje się prawdziwym
Jerychem, prawdziwą ziemią obiecaną.

3. Jerycho… moje

A czy ty masz swoje Jerycho? Swoją ziemię obiecaną? Taką, która jest
błogosławieństwem, gdzie Bóg przychodzi, gdzie odpowiadasz na Jego
miłość, na Jego przychodzenie, przebywanie? Czy Bóg ma w Tobie Jerycho? A
może obchodzi twoje serce przez wiele lat, jak kiedyś Izrael mury
miasta, i nie może wejść do wnętrza, bo ty bronisz jego bram, by
przypadkiem, Bóg nie przedostał się do środka?

Jeśli tak jest, to spróbuj zacząć od prostej modlitwy, by twoje serce
stało się takie zacheuszowe, gdzie znajdzie się miejsce dla pragnienia.
Pragnienia spotkania Jezusa, zobaczenia Go, wprowadzenia do domu. Pozwól
Jezusowi uczynić z twojego serca Jerycho dla Niego, by mógł cię zdobyć,
uczynić ziemią obiecaną. Nie blokuj już dłużej bram swojego serca i nie
udowadniaj Panu Bogu, że masz na tyle mocne bramy, że potrafisz się
oprzeć miłości, ale pozwól, by ona cię zdobyła. Wtedy będziesz mieć
swoje prawdziwe Jerycho, wspólne z samym Bogiem.