O "Enigmie" w "Kodzie Rozy"
Moj kontakt z ksiazkami pisanymi przez kobiety byl i jest bardzo ograniczony, choc poczatek byl bardzo obiecujacy. Dwadziescia ksiazek napisanych przez M.Rodziewiczowne "polknalem" w szkole sredniej, kiedy to chodzilem do Biblioteki Kolejowej z duza torba i wynosilem po kilkanascie ksiazek. Jej ksiazki znalazly sie obok wszystkich zabieranych z polki ksiazek nalezacych do tzw. literatury skandynawskiej, latynowskiej itd. Zas zwyczaj chodzenia do biblioteki z duza torba pozostal mi na kilkadziesiat lat.
Pozniej byla juz tylko Agata Christie i na koniec Olga Tokarczuk. Ta ostatnia tylko do pewnego momentu i tu nastapil koniec. "Podroz ludzi ksiegi" byl dzielem zaskakujacym i wymagajacym myslenia. "E.E." kupilem, ale nie przeczytalem, pozostawilem po kilku stronach lektury. Natomiast bardzo krotki (mniej niz 50 stron) zestaw opowiadan pt. "Szafa" tez mnie zafascynowal, choc w inny sposob niz "ludzie ksiegi". Przede wszystkim liczace dziesiec stron opowiadanie "Szafa". Jak mozna bylo w nim przeczytac: "Bylo w niej miejsce na caly swiat". Autorka wyczarowala duchowosc, magicznosc przedmiotow. Drugie opowiadania pt. "Numer" bylo jakby kontynuacja pierwszego. Zas trzeciego nie przeczytalem w ogole, choc tez nie straszyl iloscia stron. Ostatnim kontaktem z literatura tworzona przez Tokarczuk byl wydany w 1996 r. "Prawiek i inne czasy". Choc wzbudzil moj wielki szacunek, to nastapil koniec. Przez nastepne prawie trzy dekady nie kupilem juz zadnej ksiazki Autorki. Powodow nie pamietam i nie to jest najwazniejsze.
Za sprawa ostatnich wczasow poza domem siegnalem do ksiazki Kate Quinn, "Kod rozy" (Mando, Krakow 2023). Grubosc ksiazki (634 strony) odstraszala, ale ja zmoglem mimo poczatkowych oporow. Od poczatku pachniala poprawnoscia polityczna i antyreligijnoscia, ale swiat Bletchley Park wciagal coraz bardziej i w koncu poczulem, ze jestem w nim na dobre.
Zniechecajaca do czytania kobieca reke czuc w pierwszych kilkudzisieciu stronach. Pozniej autorka sie uspokoila. Oto kilka przykladow sformulowan i zdan, ktorych mezczyzna by nie napiosal: "Trajkoczaca slicznotka, szampanska cizia, bezmyslna lalunia z Myfair", "absolutnie oszalamiajaca", "Wiele lekkich, kokieteryjnych odpowiedzi cisnelo sie jej na usta", "jej podkrecone rzesy wytwarzaly entuzjastyczny wietrzyk", "Herbata, jak pysznie. Kochana jestes".
Moja postawe usprawiedliwia sama Autorka slowami: "Dlaczego wy, faceci, wpadacie w konsternacje, jesli musicie przeczytac cos napisanego przez kobiete? - zastanawiala sie Osla". No wlasnie, nie bez powodu podalem powyzej te kilka cytatow.
O ksiazce K. Quinn nie wspomnialbym gdyby nie jej wielki szacunek dla Polakow bardzo zasluzonych dla rozszyfrowania niemieckich kodow. W tekscie i na skrzydelku okladki padaja takie zdania: "Przed wybuchem wojny zrekrutowano do struktur wywiadowczych garstke mezczyzn z Oxfordu i Cambridge, ktorych zaangazowano do pracy nad Enigma, kontynuujac dzielo polskich kryptoanalitykow: Mariana Rejewskiego, Jerzego Rozyckiego i Henryka Zygalskiego - geniuszy, ktorych wczesniejsze przelomowe osiagniecia w tym zakresie umozliwily sukces Bletchley Park. Gdy luzna organizacja rozwinela sie do rozmiarow fabryki wywiadowcy zatrudniajacy tysiace osob, zaczeli rekrutowac takze kobiety, szukajac ich w college'ach i wsrod wykwalifikowanych maszynistek".
Na zdjeciu ponizej tzw. bomba kryptologiczna bedaca rozwinieciem poczatkowej "Enigmy", walizeczki kupionej od niemieckiego handlarza przez Polakow.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. https://www.youtube.com/watch
https://www.youtube.com/watch?v=h2Ug4OrtExU
2. https://www.youtube.com/watch
https://www.youtube.com/watch?v=Hxqqm2hyjiw