ŻYCIE ARTYSTYCZNE LWOWA W LATACH MIĘDZYWOJENNYCH

avatar użytkownika aleksander szumanski

 

ŻYCIE ARTYSTYCZNE LWOWA W LATACH MIĘDZYWOJENNYCH

Lwów fredrowski, dziewiętnastowieczny, nie był miastem wielkim. "Pomimo prześlicznego (...) położenia u stóp Wysokiego Zamku - pisał najwybitniejszy fredrolog lat międzywojennych Eugeniusz Kucharski - wnętrze miasta nie odznaczało się pięknością".

Zabrukowane było tylko centrum-przyległe doń Chorążczyzna i dolny Łyczaków miały już charakter przedmiejski, zabudowane nieregularnie drewnianymi domkami, tonące wieczorami w ciemnościach. "Rząd austriacki z zasady nic nie budował. Przerabiał tylko (...) na swój użytek budowle publiczne, oddziedziczone po Rzeczypospolitej, zacierając grubym stylem koszarowym dawne ich cechy architektoniczne (...).

Swój wygląd europejski i cały współczesny rozmach wielkomiejskiego zawdzięcza miasto dopiero późniejszej "polskiej gospodarce" z doby autonomicznej. Rozkwit Lwowa i apogeum jego kultury to ostatnie dekady wieku XIX i początku XX stulecia. Jako administracyjna stolica Galicji miasto rozrastało się w oszałamiającym tempie i choć nie było w tej ekspansji jakiejś zdrowej myśli architektonicznej, upodobniało się do Wiednia w swej eklektycznej i secesyjnej zabudowie mieszkalnej i w nowych imponujących budowlach oficjalnych gmachów namiestnictwa, sejmu galicyjskiego, politechniki, klinik i audytoriów uniwersyteckiego wydziału lekarskiego, nowego teatru wzorowanego na operze paryskiej, szeregu domów prywatnych, rezydencji magnackich o renesansowej i klasycystycznej dekoracji, budynków użytkowych, szkół i kościołów w stylu neoromańskim i gotyckim.

W początkach kwietnia 1892 roku  zwiedzał Lwów po raz pierwszy Stefan Żeromski. Miasto olśniło go od pierwszego wejrzenia. Miał jeszcze w pamięci Monachium, Pragę i Wiedeń i odkrywał ze zdumieniem europejskość tego miasta, której nie miała Warszawa, a nawet Kraków. "Kolosalne ulice - pisał w liście do narzeczonej - wspaniałe gmachy", imponujący rozmach "w porównaniu z dziwnie ciasnym i małomiasteczkowym Krakowem, nie mogącym wyleźć ze swego rynku", gdy "Lwów z niego wykipiał falą olbrzymią, rzucającą się naokół jak wspaniała piana".

Na tym przełomie wieków Lwów przeżywał istotnie swe najwyższe wzniesienie, urastał do rangi drugiej, obok Krakowa, stolicy kulturalnej wszystkich ziem polskich. Wspaniały uniwersytet, na którym wykładali profesorowie tak znakomici i głośni jak Władysław Abraham i Oswald Balzer, Szymon Askenazy i Stanisław Zakrzewski, Edward Porębowicz i Kazimierz Twardowski, Marian Smoluchowski i Ludwik Rydygier. Wielki teatr Tadeusza Pawlikowskiego, w którym w wielkim repertuarze klasycznym i modernistycznym grali artyści najwięksi w dziejach sceny polskiej - Konstancja Bednarzewska, Jadwiga Mrozowska, Natalia Siennicka, Irena Solska i ich męscy partnerzy: Karol Adwentowicz, Kazimierz Kamiński, Władysław Roman, Ludwik Solski, Michał Tarasiewicz; wspaniałe biblioteki Ossolineum, Uniwersytecka, Baworowskich, Dzieduszyckich i Pawlikowskich; towarzystwa naukowe - Filozoficzne, Historyczne, Literackie im. A. Mickiewicza i Przyrodnicze Kopernika; wielkie księgarnie i wydawnictwa Altenbergów, Gubrynowicza i Połonieckiego.

Pierwsza wojna światowa i jej następstwa naturalną koleją rzeczy zmieniły dość istotnie krajobraz miasta degradując niejako dotychczasową stolicę kraju koronnego do rzędu jednego z wielu miast wojewódzkich. Wiele instytucji i osób przemieszczało się z pośpiechem w stronę Warszawy, która swój stołeczny blask w pokaźnym stopniu zawdzięczała owym rzeszom prowincjałów, ciągnącym w stronę "ziemi obiecanej". Warszawa jako centrum życia politycznego i kulturalnego stwarzała takie warunki dla jednostek twórczych, jakich nie mogły ofiarować nikomu miasta tak przodujące do niedawna jak Lwów czy Kraków. Jednocześnie zaś Galicja, dysponująca z racji swej politycznej i kulturowej autonomii doświadczonymi kadrami we wszystkich dziedzinach administracji państwowej, nauki, oświaty i sądownictwa zasilała ofiarnie uboższe pod tym względem dzielnice dawnych zaborów pruskiego i rosyjskiego. Uniwersytety w Warszawie, w Poznaniu, w Wilnie i Lublinie dźwigały się z upadku lub powstawały po raz pierwszy dzięki profesorom z obu miast galicyjskich -przenosili się do stolicy i na zachód odrodzonego państwa pisarze i artyści, galicyjska prowincja ubożała i wyjaławiała się kulturalnie tracąc wiele ze swego niedawnego stanu posiadania. Te nieuniknione procesy nie ominęły również Lwowa. Ostap Ortwin, najwybitniejszy krytyk literacki we Lwowie z okresu świetności kulturalnej miasta, któremu pozostał do końca wierny, pisał wspominając z nostalgią ów znakomity przełom wieków, że „we Lwowie, gdzie tak niedawno jeszcze życie umysłowe biło przyśpieszonym tętnem europejskiej metropolii, coraz karleje wszystko do skali prowincjonalnej".

Lwów bronił się jednak przed tą niezawinioną degradacją, starał się zachować w nowych warunkach swą dotychczasową pozycję na miarę dostępnych możliwości. Był trzecim po Warszawie i Łodzi największym pod względem mieszkańców miastem polskim, poważnym centrum naukowym, siedzibą Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, Politechniki, Akademii Handlu Zagranicznego, Akademii Medycyny Weterynaryjnej, miał wspaniałe muzea, biblioteki, teatry, dziesięć gazet codziennych i wiele wydawnictw periodycznych. Nie miał wyższej uczelni artystycznej, ale w Szkole Przemysłowej istniał wydział rzemiosła artystycznego i sztuki stosowanej oraz instytut sztuk plastycznych, w którym wykładali m.in. Kazimierz Sichulski, Marian Wnuk, Józef Starzyński i Antoni Michalak. Założone jeszcze w XIX w. Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych, podupadłe w czasie wojny i w pierwszym okresie powojennym, w latach trzydziestych pod prezesurą Edmunda Bulandy, rektora Uniwersytetu i profesora archeologii klasycznej, przeżywało prawdziwy rozkwit uchodząc na tle skostniałej już warszawskiej "Zachęty" i również przeżywającej kryzys organizacji krakowskiej za najlepiej w Polsce prowadzone towarzystwo wystawowe.

Nie zdołało co prawda doczekać się w dwudziestoleciu budowy własnego gmachu, ale dysponowało szeregiem sal w Muzeum Przemysłu Artystycznego, w Pałacu Sztuki wzniesionym na terenach lwowskich Targów Wschodnich z okazji Wystawy Krajowej Jeszcze w roku 1894, w pomieszczeniach teatrów lwowskich, w przystosowanym do celów ekspozycji artystycznych Pałacu Biesiadeckich czy w salach Kasyna i Koła Literacko-Artystycznego. Regularnie odbywały się Salony Wiosenne i Jesienne, na których wystawiano nie tylko dzieła artystów lwowskich, ale wszystkich grup działających w Polsce, szeroko pojętej awangardy, ekspresjonistów "Buntu", formistów i konstruktywistów, organizowano retrospektywne wystawy Wyspiańskiego i Stanisławskiego oraz jubileusze Pankiewicza, Fałata, Malczewskiego, Ślendzińskiego, Wittiga. Instytucjonalnym zapleczem wszystkich tego rodzaju inicjatyw artystycznych były działające we Lwowie związki twórcze, zwłaszcza Związek Zawodowy Polskich Artystów Plastyków i Koło Pań lwowskiego ZZPAP jako członkiń wspierających i propagujących sztukę poprzez działalność odczytową w formie tzw. "Dyskusji Czwartkowych". W roku 1934 grono profesorów Uniwersytetu z Chwistkiem, Ingardenem i Ajdukiewiczem na czele powołało Ognisko Kulturalno-Społeczne, którego celem miało być "koordynowanie pracy i bezpośrednich kontaktów inteligencji lwowskiej, zarówno twórczej jak i konsumującej dobra duchowe".

W malarstwie lwowskim ujawniały się niemal wszystkie prądy nurtujące współczesną sztukę europejską. Najwybitniejszym i najbardziej ożywczym zespołem artystycznym była utworzona w roku 1929 grupa "Artes", do której należeli Otto Hann, Jerzy Janisch, Aleksander Krzywobłocki, Ludwik Lilie, Roman Sielski i Margit Reich-Sielska, Aleksander Riemer, Henryk Streng (Marek Włodarski) i Tadeusz Wojciechowski. Grupa artystyczna niejednolita, co dobrze świadczyło o jej żywotności i samodzielności w stosunku do warszawskich kapistów i suprematystów, wnosiła żywy ferment w życie artystyczne miasta. Uprawiała na ogół sztukę bezprzedmiotową, często formalną, opierającą się na stosowaniu kontrastowych kompozycji Unii prostych i krzywych, barw jasnych i ciemnych, faktury gładkiej i szorstkiej, kształtów geometrycznych i form opływowych. Malarstwo członków grupy ewoluowało zresztą w różnych kierunkach: kubizmu, futuryzmu, nadrealizmu, koloryzmu, faktomontażu i malarstwa zaangażowanego społecznie o wyraźnych sympatiach lewicowych. Rzeźbę lwowską w formach o mocnym wyrazie realistycznym reprezentowali Józef Starzyński, Janina Reichertówna i Marian Wnuk, wychowanek Akademii Warszawskiej, profesor rzeźby w lwowskiej Szkole Przemysłu Artystycznego; grafikę Ludwik Tyrowicz, Maria Obrębska, Maria Rużycka, Aniela Wzorek-Rafałowska, Władysław Leliwa-Żurawski; rzemiosło artystyczne wybitny introligator Aleksander Semkowicz i kilimiarska pracownia Petzoldówny.

Nie mając wyższej uczelni artystycznej Lwów inspirował jednak sztukę i pobudzał jej kulturotwórczą funkcję i znaczenie poprzez działalność naukową i wychowawczą swoich uniwersyteckich profesorów historii sztuki, mecenasów i kolekcjonerów. Rola wyjątkowa przypadła zwłaszcza profesorowi logiki na wydziale matematyczno-przyrodniczym Leonowi Chwistkowi, który był nie tylko filozofem, lecz i teoretykiem sztuki, nowatorem, twórcą formizmu, artystą malarzem i znakomitym publicystą, obecnym we wszystkich dyskusjach dotyczących najszerzej pojętej kultury duchowej w powojennej Polsce. Obsada katedr historii sztuki na Uniwersytecie Jana Kazimierza była znakomita; Jan Bołcz Antoniewicz, badacz sztuki polskiej dawnej i współczesnej, znawca szczególnie sztuki symbolicznej Boecklina, Hodlera, Malczewskiego; Władysław Kozicki, profesor historii sztuki nowożytnej, świetny pisarz i krytyk; Władysław Podlacha, historyk sztuki średniowiecznej i autor prac z zakresu metodologii badań nad sztuką; Mieczysław Gębarowicz, wybitny badacz sztuki średniowiecznej, renesansowej i barokowej z okresu sarmatyzmu polskiego, zwłaszcza na ziemiach południowo-wschodnich dawnej Rzeczypospolitej; Karolina Lanckorońska, docent UJK, interesująca się głównie sztuką włoską i flamandzką. Rolę znaczącą w życiu artystycznym miasta odgrywali zasłużeni kolekcjonerzy i badacze sztuki i kultury Lwowa: Tadeusz Mańkowski, badacz sztuki lwowskiej, ormiańskiej i orientalnej, Mieczysław Treter, kustosz Muzeum Lubomirskich, Leon Piwiński, profesor prawa, ale zarazem kolekcjoner dzieł sztuki i jej badacz amator.

W roku 1920 powstała Rada Sztuki dla Małopolski Wschodniej, powołana dla opieki nad zabytkami architektury na całym obszarze ziem południowo -wschodnich. Muzea lwowskie Lubomirskich, Jana III Sobieskiego, Historyczne m. Lwowa, Dzieduszyckich, Galeria Narodowa włączały w akcję wychowawczą otwierając bezpłatnie swe sale dla wszystkich zwiedzających w każdą niedzielę. W latach trzydziestych, gdy Lwów zaczął dźwigać powoli z następstw wielkiego kryzysu światowego, zarząd miasta przystąpił do realizacji wielkiego planu odsłaniania najcenniejszych zabytków architektury miejskiej. Zdumionym oczom lwowian ukazało się piękno starych murów obronnych i starych kamienic, ukryte dotychczas pod szablonowymi tynkami i barbarzyńskimi przeróbkami. Akcja objęła Stare Miasto i przyległe ulice stając się wydarzeniem, które zelektryzowało opinię całego kraju.

Doniosłą rolę w życiu artystycznym miasta odgrywał teatr. Lwów miał w tej dziedzinie wspaniałe tradycje sięgające jeszcze czasów Bogusławskiego.

Przeżywał apogeum swego rozkwitu w początkach nowego wieku za dyrekcji Tadeusza Pawlikowskiego, kiedy to stał się pierwszą sceną na ziemiach polskich. Lata późniejsze, za dyrekcji Hellera i pierwsze dziesięciolecie powojenne dalekie już były niedawnej świetności; zmieniali się dyrektor przeważał repertuar charakterystyczny dla wszystkich przeciętnych teatrów polskich, w którym sztuki klasyczne i retrospektywne przeplatały się z komedią i farsą. Zdarzały się jednakże sezony bardziej ambitne, jak za Teofila Trzcińskiego, świetnego aktora, piosenkarza i reżysera, współtwórcy słynnego Zielonego Balonika i byłego dyrektora Teatru Słowackiego w Krakowie, za którego dyrekcji trwale zapisały się w kronikach teatru lwowskiego znakomite spektakle "Księcia Niezłomnego", "Odprawy posłów greckich", "Wyzwolenia" oraz głośne występy gościnne Osterwy, Siemaszkowej i wybitnego aktora niemieckiego Aleksandra Moissiego w "Hamlecie" i "Upiorach". Mimo to dopiero na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych teatr lwowski wkroczył w nowy okres swojej świetności za sprawą współpracy dwóch najwybitniejszych twórców teatru polskiego w Polsce Niepodległej, Leona Schillera i Wilama Horzycy. Nie były to czasy dla teatru łatwe, początek lat trzydziestych był okresem wielkiego kryzysu światowego i wzrastających w związku z tym wielkich napięć społecznych. Schiller był w swoich koncepcjach teatralnych i w swoich sympatiach ideowych osobistością wybitną, ale kontrowersyjną, łączył w swych upodobaniach mistycyzujący romantyzm, wizje teatru ogromnego na miarę Mickiewicza i Słowackiego w ich okresach mistycznych, z ostrym radykalizmem społecznym, co sytuowało go niekiedy wśród artystów "lewego frontu". Opinia teatralna Lwowa była podzielona, Schiller miał entuzjastów, ale i zaprzysięgłych przeciwników, uważających go za "Jaśnie Pana Bolszewika teatralnego". Niemniej upór Horzycy, który jako piłsudczyk miał silną i bezpieczną pozycję w sferach rządowych, zagwarantował Schillerowi współudział w kreowaniu teatru lwowskiego w latach 1931-1936 na zasadzie niemal stałej pracy gościnnej. Tych sześć sezonów, które obaj stworzyli, można było śmiało porównać z sześcioleciem Pawlikowskiego z początków wieku. Obok Schillera zapraszał Horzyca do współpracy najwybitniejszych reżyserów młodszego pokolenia: Wiercińskiego, Radulskiego i Cwojdzińskiego, oprawę dekoracyjną przedstawień oddał w ręce dwóch już wówczas wybijających się młodych scenografów Andrzeja Pronaszki i Władysława Daszewskiego, stronę muzyczną przejął specjalnie sprowadzony do Lwowa Roman Palester.

Program swojej dyrekcji zakreślił Horzyca prawdziwie imponująco, na miarę "teatru ogromnego": "Dziady" Mickiewicza, "Kordian", "Sen srebrny Salomei", "Samuel Zborowski" Słowackiego, "Nieboska komedia" Krasińskiego, "Kleopatra" Norwida, "Wyzwolenie" i "Powrót Odysa" Wyspiańskiego, "Marchołt" Kasprowicza, "Bachant-ki" Eurypidesa, "Życie snem" Calderona, "Sen nocy letniej" Szekspira. Szczytem działalności Horzycy i Schillera w całej ich teatralnej twórczości lat międzywojennych stały się "Dziady", o których jeszcze po latach pisał naoczny świadek tej inscenizacji, wybitny teatrolog i krytyk Tymon Terlecki: "Byłem na tym przedstawieniu, nigdy go nie zapomnę i będę je pamiętał jeszcze na Sądzie Ostatecznym". Oczywiście teatr lwowski musiał też pamiętać o potrzebach tzw. publiczności szerokiej i popularnej, toteż słynny "bigos" Horzycy zawierał też ingrediencje lżejsze w rodzaju "Trafika pani generałowej" Bus-Feketego, "Michasia i jej matka" Flersa i Chaillayeta, "Studentka" Vicki Baum, wodewili i komedii muzycznych jak "Królowa przedmieścia" Krumłowskiego, "Moja siostra i ja" Benatzky'ego, nowoczesnych reportaży i faktomotaży „Krzyczcie Chiny" Tretiakowa czy "Fraulein Doktor" Tępy z rolą tytułową odkrytej przez Horzycę Ireny Eichlerówny. Sztuki tego rodzaju grane oczywiście były na scenach kameralnych, w Teatrze Małym i w Teatrze Nowości. Scena Teatru Wielkiego była zarezerwowana dla dzieł repertuaru wysokiego i dla opery.

Życie muzyczne Lwowa koncentrowało się wokół założonego jeszcze w roku 1858 Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego, przemianowanego po odzyskaniu niepodległości na Polskie Towarzystwo Muzyczne, które w latach międzywojennych przeżywało okres świetności pod dyrekcją Mieczysława i Adama Sołtysów. Od roku 1902 Lwów posiadał też Filharmonię w olbrzymiej sali przy ul. Chorążczyzny, gdzie funkcjonowało w dniach niekoncertowych kino "Apollo" i gdzie wykładał przyciągając tłumy słuchaczy słynny profesor filozofii, a zarazem meloman i kompozytor Kazimierz Twardowski. Działały też Konserwatorium Polskiego Towarzystwa Muzycznego i Związek Muzyków we Lwowie. W roku 1913 powstał pierwszy w Polsce uniwersytecki Zakład Muzykologii, stworzony przez profesora Adolfa Chybińskiego, z którego szkoły wyszli najwybitniejsi muzykolodzy lat międzywojennych: Jan Józef Dunicz, ks.Hieronim Feicht, Stefania Łobaczewska, Zofia Lissa, Józef Chomiński.

Lwów zdobył się nawet na własny miesięcznik poświęcony popularyzacji muzyki, wychodzące w latach 1926 do 1934 "Lwowskie Wiadomości Muzyczne i Literackie". Miesięcznik przynosił stałe sprawozdania nie tylko z życia koncertowego i sztuki operowej w mieście, ale i w całej Polsce, a nawet za granicą, jak dokładne, rzeczowe informacje o słynnych festiwalach w Salzburgu. Prowadził też systematyczną edukację w zakresie kultury muzycznej, zwłaszcza muzyki najnowszej, sprawiającej najwięcej trudności melomanom, prezentując wybitne teksty krytyczne twórców dodekafonii współczesnej i wprowadzając czytelników w arkana nowoczesnej melodyki i harmonii w artykułach Adolfa Chybińskiego, Józefa Reissa, Erwina Steina i Seweryna Barbaga. Na koncertach lwowskiego Towarzystwa Muzycznego występowali artyści tej miary co Karol Szymanowski, Artur Rubinstein, Egon Petri, Stefan Askenase, Claudio Arrau, Mikołaj Orłów, Aleksander Michałowski, Wacław Kochański, Adam Didur i Ada Sari. Zdobywano się na takie wydarzenia muzyczne jak prezentacja "Potępienia Fausta" Berlioza, jednego z najwybitniejszych arcydzieł w zakresie literatury instrumentalno - wokalnej. Na scenie operowej publiczność lwowska mogła zobaczyć m.in. "Straszny dwór" Moniuszki, "Don Pasquale" Donizettiego, "Lohengrina" Wagnera, "Fausta" Gounoda.

Pejzaż literacki Lwowa przechodził jak wszystko zmienne koleje losu. Wojna wymiotła i rozproszyła po świecie wielu najwybitniejszych, których obecność przed rokiem 1914 sprawiała, że Lwów obok Krakowa był drugą stolicą Młodej Polski. Tu wyrośli na pierwszych poetów tamtego czasu Jan Kasprowicz i Leopold Staff, bracia Stanisław i Wincenty Korab Brzozowscy, Maryla Wolska i Bronisława Ostrowska, tu mieszkali i tworzyli w różnych okresach Gabriela Zapolska, Jerzy Żuławski, Zdzisław Dębicki i Kornel Makuszyński, tu drukował swe dzieła Stanisław Brzozowski i tu działali najwybitniejsi krytycy epoki Ostap Ortwin i Karol Irzykowski.

Wojna i pierwsza lata powojenne zmieniły zupełnie ten krajobraz. Niektórych wydarzenia wojenne wymiotły daleko poza rodzinne strony i nie powrócili już nigdy do Lwowa, jak Staff, Makuszyński, Irzykowski, Kasprowicz, jeszcze profesor i rektor, jednak coraz częściej i dłużej przebywał pod Tatrami, aż osiadł już na stale w swojej Harendzie pod Poroninem. Wierny miastu aż do tragicznego końca w czasie drugiej wojny światowej pozostał Ortwin, żywy łącznik między dawnymi a nowymi laty. Przenosili się w dzielnice zachodnie lub centralne pisarze młodsi od tamtych - Jan Parandowski, Stanisław Wasylewski, Edwin Jędrkiewicz.

Część jednak pozostała - Maryla Wolska, w której willi "Zaświecie" za lat przedwojennych gromadziła się cała młodzież literackiego Lwowa z Leopoldem Staffem na czele, wydała swój bodaj najświetniejszy tom poezji "Dzbanek malin" (1929), Stefan Grabiński, jeden z najoryginalniejszych prozaików polskich, jedyny przedstawiciel gatunku fantastyki niesamowitej w duchu Edgara Allana Poe, którego "Demon ruchu" stał się swoistą rewelacją literacką lat dwudziestych. Edward Porębowicz, genialny tłumacz arcydzieł literatury światowej, pozostał nadal trwałym elementem kultury Lwowa. Stanisław Maykowski, poeta co prawda niewiele publikujący, lecz osobistość malownicza, bez której obraz Lwowa literackiego byłby uboższy. Przedwcześnie zmarły poeta Jan Zahradnik; Henryk Zbierzchowski, najbardziej reprezentatywny przedstawiciel cyganerii młodopolskiej, poeta, prozaik i dramatopisarz; Mieczysław Opałek, pamiętnikarz, bibliofil, badacz przeszłości kulturalnej Lwowa i Artur Schroeder, krytyk i poeta, organizator życia artystycznego i kierownik literacki teatrów lwowskich. Michał Pawlikowski, syn profesora Szkoły Rolniczej w Dublanach Jana Gwalberta, a Jednocześnie badacza mistyki Słowackiego, twórca "Biblioteki Medyckiej", w której publikował literaturę wyjątkowo artystycznie utalentowanej rodziny Pawlikowskich. Lwów odegrał też istotną rolę w dziejach ekspresjonizmu polskiego dzięki poetyckiej i teoretycznej twórczości Jana Stura i Józefa Wittlina. Awangardowym poszukiwaniom artystycznym patronował przybyły do Lwowa w połowie lat dwudziestych jako profesor logiki matematycznej twórca formizmu Leon Chwistek.

Jednocześnie dochodziło do głosu pokolenia postmodernistyczne, wpisujące się trwale w międzywojenne dzieje literatury polskiej poetyki: Anna Ludwika Czerny, autorka kilku tomików wierszy oryginalnych i szeregu znakomitych przekładów z poezji francuskiej i hiszpańskiej; Jadwiga Gamska-Łempicka, Beata Obertyńska, córka Maryli Wolskiej, aktorka, poetka i prozatorka. związana z medyckim kręgiem Pawlikowskich. Noweliści i powieście pisarze: Józef Bieniasz. małżeństwo Anna i Jerzy Kowalscy, związani z lwowską filią Zespołu Literackiego "Przedmieście", Halina Górska, powieściopisarka, a jednocześnie bardzo aktywna działaczka społeczna, organizatorka akcji charytatywnych wśród proletariackiej młodzieży lwowskiej w stworzonym przez nią "Związku Błękitnych"; młody wówczas Teodor Parnicki, startujący ku swej przyszłej świetnej karierze odnowiciela gatunku polskiej powieści historycznej; dramatopisarze: Kazimierz Brończyk, autor popularnych widowisk teatralnych i Jerzy Tępa, wprowadzający nowy wówczas gatunek reportażu i faktomontażu dramatycznego. Wreszcie w połowie lat trzydziestych wystąpiła generacja najmłodsza dobrze się zapowiadających debiutantów: Włodzimierz Lewik, Stanisław Rogowski, Maciej Freudman, Jan Mazur, Tadeusz Hollender, Jerzy Hordyński. Cały ten międzywojenny Lwów literacki nie mógł się zapewne równać z tym wcześniejszym, z przełomu wieków, ale w niejednym przypadku literatura ta reprezentowała poziom pisarstwa dojrzałego, które zaznaczało się wyraźnie w ruchu awangardowym, w dążeniach do uspołecznienia literatury; niektórzy z ówczesnych debiutantów zdobyli znaczącą pozycję już po drugiej wojnie światowej.

Gdy w literaturze pięknej dawało się wyraźnie dostrzec pewne obniżenie poziomu w stosunku do "pięknej epoki" małopolskiej, o tyle lwowska nauka o literaturze zachowała swą wyróżniającą się pozycję. Lwów już przed wojną przodował w tej dziedzinie usuwając w cień Kraków, tu właśnie rozpoczęła się już na przełomie wieków wielka dyskusja teoretyczna i metodologiczna, która stała się swoistą rewolucją w myśleniu o sztuce i o metodach jej badania. Ze Lwowa wyszła większość czołowych teoretyków literatury i tę przodującą pozycję dwudziestolecie zachowało. Na katedrach filologicznych i filozoficznych wykładali uczeni tworzący nowe, własne koncepcje, niekiedy o rozgłosie światowym, które zadecydowały o nowoczesności neofilozofii i estetyki polskiej: Roman Ingarden, Juliusz Kleiner, Eugeniusz Kucharski, Leon Chwistek, Stefania Skwarczyńska. Z kręgu lwowskiego wywodzili się Manfred Kridl i Zygmunt Łempicki.

Naturalnym miejscem dyskusji na temat kultury artystycznej miasta, jej miejsca w życiu, jej osiągnięć i potrzeb była oczywiście prasa i czasopiśmiennictwo lwowskie. Czołowe dzienniki: "Słowo Polskie", "Kurier Lwowski", "Wiek Nowy", "Gazeta Poranna i Wieczorna", "Chwila" prowadziły bądź tygodniowe dodatki literackie, bądź oddawały na użytek literatury pięknej swoje szpalty felietonowe. Wiele miejsca użyczały zagadnieniom kultury tygodniki: "Reduta. Tydzień Polski", "Nowe Czasy" i miesięcznik "Kultura Lwowska". Sprawom teatru poświęcone były wychodzące pod redakcją Artura Schoedera "Życie Teatralne", a w latach trzydziestych "Scena Lwowska" pod redakcją Horzycy. Bardzo szeroki ogląd całego życia artystycznego, bo nie tylko muzyki i literatury, ale również plastyki i teatru, przynosiły "Lwowskie Wiadomości Muzyczne i Literackie", a także najdłużej wychodzące pod redakcją Karola Kury-luka "Sygnały", w których o sztuce pisywali m.in. Marek Włodarski, Stanisław Teisseyre, Tytus Czyżewski. Marian Wnuk, Andrzej Pronaszko. Znaczącą rolę w życiu kulturalnym Lwowa odgrywały też oficyny wydawnicze, wielkie księgarnie nakładowe, uwzględniające w swoich programach edytorskich również sztukę i literaturę - Altenbergów, Połonieckiego, Gubrynowicza, Ossolineum, Książnicy -Atlas i Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych.

 

Życie artystyczne miasta przejawiało się rzecz jasna nie tylko w teatrach, salonach wystawowych, w salonach koncertowych, w wydawnictwach i na łamach czasopism, ale również w kawiarniach, cukierniach, restauracjach i knajpach. Były to najbardziej swobodne przestrzenie dla prezentowania osób znaczących w jakiejkolwiek dziedzinie działalności twórczej, dla wymiany poglądów i gorących dyskusji. W latach międzywojennych trwały jeszcze w klimacie miasta tradycję cyganerii młodopolskiej, słynne kawiarnie na rogu ulic Akademickiej i Fredry "Roma" i "Szkocka", restauracja Naftuły - Toepfera przy Trybunalskiej, winiarnia Stadtmullera w Rynku, ale powstały również nowe: Atlasa w Rynku, Kozioła przy Dominikańskiej, cukiernie Zalewskiego i Welza przy Akademickiej. Urzędowali w nich, obok weteranów z lat dawnych Ortwina i Zbierzchowskiego, młodzi i najmłodsi.

 

 

                                                      

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz