Szkola Frankfurcka - XVII
Jako plaski empirysta nie moge pobieznie przeleciec nad krytyka pozytywizmu w wykonaniu Herberta Marcusego. A i tak w ogole, jest to bardzo interesujaca sprawa.
Marcuse w swoim eseju pt. "Teoria klasyczna a teoria krytyczna" z 1937 r. okreslil pozytywizm jako "matematycznie sformulowana nauke uniwersalna". Oj, bolala go scislosc tego nurtu myslenia. Realizatorzy Teorii Krytycznej (bo tak chyba ich trzeba nazwac) mieli wyzwalac filozofie spoleczna z (ich zdaniem) okowow filozofii sformalizowanej, ktorej twierdzenia sa ahistoryczne i uniwersalne i ktora redukuje spoleczenstwo do formalnych koordynatow matematycznych. Jej przeciwienstwem ma byc Teoria Krytyczna opierajaca sie na "samo-reprodukujacej sie totalnosci". Jasne i proste, co nie?
Pozniej Marcuse swa krytyke urozmaical zas inni przedstawiciele szkoly tez obrabiali pozytywizm. Oto jak te wysilki scharakteryzowal Leszek Kolakowski w III tomie swego dziela, "Glowne nurty marksizmu", Wydawnictwo "KRAG", Warszawa 1989. Umiescil je w czesci zatytulowanej: "Hegel i Marks przeciwko pozytywizmowi" (str.105-109). "Marcuse ma pewna ilosc stalych obiektow ataku" Nalezy do nich ""pozytywizm" nader osobliwie scharakteryzowany". "Marcuse atakuje pozytywizm za nieokreslony blizej "kult faktu", ktory uniemozliwia nam dostrzezenie "negatywnosci" w historii". I dalej, "Czymze jest jednak pozytywizm? Marcuse poprzestaje na ogolnikowej formule, ktora pozytywizmowi przypisuje "kult faktow"... Jest to wszelako pomieszanie pojec dla wsparcia arbitralnej i historycznemu doswiadczeniu przeciwnej konstrukcji".
Poki co, mamy tu dyskusje akademicka. Jednak jest gorzej niz Panstwo myslicie, intencja Marcusego bylo przyklejenie epitetu totalitaryzmu do pozytywizmu, a to jest juz sprawa ideologiczna a nawet polityczna. L.Kolakowski pisze tak: "Marcuse'owi chodzi o to, aby jako "pozytywistow" przedstawic wszystkich, ktorzy popieraja pewien istniejacy porzadek polityczny, po czym oglosic, wbrew oczywistosci, ze wszyscy empirysci, to znaczy wszyscy, ktorzy zadaja kontroli faktow nad teoriami, sa tym samym konserwatystami". Jest inaczej, "zwiazek historyczny miedzy pozytywizmem a tendencjami totalitarnymi w polityce jest dokladnym przeciwienstwem tego, co Marcuse usiluje wykazac...Pozytywisci i empirysci XX wieku, wlaczajac w szczegolnosci szkole analityczna i tak zwany empiryzm logiczny, nie tylko nie mieli nic wspolnego z tendencjami faszystowskimi, ale bez wyjatku i bez dwuznacznosci opowiadali sie przeciwko nim". W skrocie, Marcusemu szlo o to, by "oswiadczyc, ze pozytywizm glosi "kult faktow", e r g o jest konserwatywny, e r g o totalitarny". I na koniec, podsumowanie strony historycznej i logicznej: "W sumie, krytyka pozytywizmu w calosci, a interpretacja Hegla oraz Marksa w znacznej czesci sa u Marcuse'a zbiorem logicznych i historycznych dowolnosci".
Tworca terminu "pozytywizm" byl August Comte (1798-1857), ojciec socjologii a takze kluczowa postac poczatkow nowoczesnego pozytywizmu. Znalazlo sie ono w tytule jego fundamentalnego, 6-tomowego dziela "Course de Philosophie Positive" (1830-1842). Pozytywistom szlo o gromadzenie wiedzy pozytywnej, mocno ugruntowana w naukach empirycznych z naciskiem na nauki scisle. Miala ona byc efektem zdyscyplinowanego myslenia, ktorego rezultaty musialy byc weryfikowalne i falsyfikowalne. I wcale nie miala to byc wiedza spetryfikowana. Wrecz odwrotnie, rozwijac sie miala wraz z postepami nauk empirycznych. Wydaje mi sie, ze najlepiej oddaja waznosc pozytywizmu slowa profesora filozofii Uniwersytetu Londynskiego, A.C. Graylinga zawarete w jego ksiazce pt. "Ideas that Matter. A Personal Guide for the 21st Century",(Idee, ktore sa wazne. Osobisty przewodnik do XXI wieku),Phoenix, London 2010, str. 388-389:
"Jest to postawa intelektualna wylaniajacej sie dojrzalosci ludzkosci, a przynajmniej obietnica jej dojrzenia ktoregos dnia - miejmy nadzieje - wkrotce".
A Teoria Krytyczna? No coz, na usta cisna sie slowa szkockiego filozofa Davida Hume'a (zrobilem sobie zdjecie pod jego pomnikiem w Edynburgu), ktory okreslil nauke nie oparta na empirii jako "sofistyke i iluzje". Wprawdzie jego "Enquiry Concerning Human Understanding" (1748) zostalo napisane kilka wiekow temu, jednak pasuje jak ulal, to jest zonglerka slowami tworzaca iluzje. [To moje :)]
Mowi sie, ze Teoria Krytyczna opanowala dzis uniwersytety na Zachodzie. Jednak nie jest to takie proste. Z pewnoscia nauki polityczne i socjologie, przynajmniej dzis, trzeba spisac na straty. Wielu nauczycieli akademickich nie jest uczonymi, tylko lewicowymi wojownikami szkolacymi kadry dla Brygad Miedzynarodowych. Natomiast filozofii jeszcze nie udalo sie wziac pod but. Wyglada to tak, od kilkudziesieciu lat glownym podzialem filozofii i ludzi nia sie zajmujacych jest podzial na "filozofie kontynentalna" i "filozofie analityczna". To ci drudzy ochrzcili tych pierwszych. W latach 50-ych XX wieku filozofowie zorientowani pozytywistycznie (na czele z Gilbertem Ryle) chcieli odroznic sie od pozostalych nurtow filozofii dominujacymi w Europie Kontynentalnej, a przede wszystkim od egzystencjalistow i fenomenologow. W Stanach Zjednoczonych podzial musial byc tak mocny i przewaga filozofii analitycznej tak wielka, ze "kontynentalisci" zalozyli w 1962 r. wlasne stowarzyszenie filozoficzne, gdyz w American Philosophical Association tworzyli zdecydowana mniejszosc.
Filozofia analityczna dominuje w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, w Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii (strefa anglojezyczna) oraz w Skandynawii, zas "kontynentalna", oczywiscie na kontynencie europejskim, szczegolnie we Francji i w Niemczech. Podzial oczywiscie narusza logiczne zasady podzialu, gdyz z jednej strony mamy kryterium geograficzne, a z drugiej sposob uprawiania filozofii. Jest tez nieostry, bo "kontynentalnych" mamy w Ameryce Polnocnej, zas "analitycznych" na kontynencie europejskim. szczegolnie w Niemczech i we Francji. Tak sie kiedys utarlo i podzial trzyma sie mocno. Jedni nie czytaja ksiazek drugich, drudzy - pierwszych. A jezeli juz sie to zdarzy, to efekty tego nie sa ani ladne, ani przyjemne. "Kontynentalni" w USA czujac sie alienowanymi na swoich wydzialach przenosili sie na wydzialy literatury. Trzeba powiedziec, ze tam bardziej pasowali. Czy uczeni zaczna ze soba rozmawiac, podzial moze kiedys ulec zalagodzeniu? Oczywiscie, ze tak, wystarczy by "kontynentalni" zaczeli pisac po ludzku.
Systemy szkolne w Anglii i w slad za nia, w Ameryce Polnocnej, w wieku XVIII mialy orientacje empirycystyczna. Angielscy filozofowie nie mieli serca szczegolnie do G.Hegla. Preferowali klarownosc i rygor logiczny.
Filozofie analityczna nazywa sie niekiedy wrecz logika symboliczna. Bardzo by sie zdziwil student filozofii z Polski, gdyby trafil do amerykanskiego czy kanadyjskiego uniwersytetu. Wsrod lektur znalazlby sporo ksiazek i artykulow, w ktorych autorzy staraja sie przedstawic swoje poglady na jakis temat przy pomocy argumentacji zapisanej w stopniu na ile sie da, symbolami logicznymi. Pewnie, ze nie jest to latwe i troche nie pasuje do mentalnosci humanistow. Trzeba jednak powiedziec, ze na studia filozoficzne o orientacji analitycznej zapisuje sie sporo osob pragnacych studiowac prawo (na prawo i medycyne mozna starac sie po ukonczeniu dwoch lat innych studiow, bardziej ogolnych). Ucza sie w ten sposob rygorystycznej logicznie argumentacji. Bardzo sie to przydaje w sadach.
Z kolei filozofia kontynentalna, to calkiem inny swiat, bardziej kolorowy. Przypomniec wypada, ze Filozofia Pierwsza (metafizyka) od Arystotelesa to problemy "bytu jako takiego", "pierwszych przyczyn" i "rzeczy, ktore sie nie zmieniaja" nie krepuja mysliciela. Tu sa wyraziste postaci, efektowne opowiesci, nawet poezji sie nie odrzuca. Wyobraznia i sztuka literacka jest tu jak znalazl. To zupelnie inny styl. Czytanie ksiazek moze byc przyjemnoscia. Mozna, na przyklad, sobie poczytac dzielo pt. "Eros i cywilizacja". :) Sama tematyka dodaje skrzydel. I to jak bardzo! Dzis wydzialy filozofii na kontynencie sa bardzo upolitycznione, a dokladniej, maja odchylenie silnie lewicowe. I nie idzie tu tylko o sfere myslenia, tylko praktyke, o zaangazowanie polityczne. Komu tam potrzebna sa rozwazania o Prawdzie? Prawda czy Wierzenie jest jedna i nie wolno marnowac czasu na szukanie odpowiedzi.
Moze filozofia analityczna oprze sie barbarzyncom? Amerykanskie wydzialy filozofii na uniwersytetach to potega. W sumie zatrudniaja prawie 7 000 pracownikow na pelnych etatach i pol etatach. Ponad 500 instytucji naukowych w USA oferuje kursy z filozofii.
Sile filozofii analitycznej pokazuja rowniez rankingi uniwersyteckie W QS World University Rankings w dziedzinie filozofii pierwsza piatke stanowia uniwersytety amerykanskie wlacznie z New York University, ktory zwykle zajmuje pierwsze miejsce. W pierwszej dwudziestce jest ich 11. Do tego dochodzi 5 uniwersytetow angielskich, ktore tez sa orientacji analitycznej oraz University of Toronto (takze analityczni) i The Australian National University (strefa anglojezyczna). Kontynentalne sa dwa uniwersytety niemieckie, Ludwig-Maximilians Universitat w Monachium na miejscu 10 i Humboldt-Universitat zu Berlin na pozycji 14.
I dobrze, bowiem jak to ktos napisal, filozofia analityczna jest odporna na "nieprecyzyjne lub nonszalanckie dyskusje na szerokie tematy", czyli wypisz, wymaluj, na Teorie Krytyczna.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. @Tymczasowy Szkola Frankfurcka - hochsztaplerzy w nauce
Szkola Frankfurcka - hochsztaplerzy pasozytuja w nauce
Edek, ciekawie opisujesz ta Szkole Frankfurcka. Napsula ona duzo w prawdziwej nauce, chociaz sama nauka nie byla, tylko belkotem.
Ja tez jestem empirysta i staralem sie zawsze dazyc do tworzenia jakich uogolnien, tworzyc hipotezy, weryfikowac je i budowac jakies modele wyjasniajace zjawiska i procesy spoleczne. Marksisci zas uprawiali nauke pusta. Filozofia krytyczna, zamiast cieszyc sie z dostarczanych przez empirykow wynikow badan, krytykowala ich. Krytyka Marcusego dotyczyla filozofow z Kola Wiedenskiego (Wiener Kreis), np. Carnap, Neurath i inni. Byli tam logicy, fizycy, socjolodzy. Polozyli oni fundamenty dla nowoczesnych badan empirycznych w naukach spolecznych. Oddzialywali oni na empirykow, np. na P. Lazarsfelda, ojca metodologicznego nowoczesnych badan spolecznych. W Polsce silny byl osrodek metodologiczmny w Lodzi (prof. J.Lutynski) i w Warszawie (prof. S.Nowak). My robilismy badania empiryczne do naszych prac naukowych, a marksisci krytyczni, nowoczesni i ortodoksyjni siedzieli i pierdzieli w stolki w takt ndawany przez PZPR i KPZR. Marksisci nie potrafili nic. Ich instytuty sluzyly tylko lewicowym partiom, wladzom, ruchom. W Polsce powojennej socjalistycznej pasozytowali oni na nauce. Gdybysmy jednego dnia zamkneli wszystkie ich katedry i instytuty oraz zaklady, to nikt by tego nie zauwazyl. Smieci wkladane przez nich do glowy wychodzily tez jako smieci z glowy. W Studiach Socjologicznych i Filozoficznych, w kazdym numerze musial byc obowiazkowo zamieszczony jakis artykul o marksizmie. Teraz nie ma tego brudu i nikt tego nie zauwaza.
Podczas mojej rozmowy decydujacej o przyjeciu do Uni Mannheim, moj profesor powiedzial mi: My to nie Frankfurt. My uprawiamy zupelnie inna socjologie, badamy empirycznie zjawiska i procesy spoleczne. A co oni tam we Frankfurcie, robia, i tylko machnal reka. Moj byly szef, profesor socjologii, gdy przychodzilo sie do niego z jakims tekstem, pytal zawsze: a gdzie jest tabela, gdzie wykres? On cenil tak jak ja te twarde dane, gdyz bez nich mozna sobie opowiadac tylko historyjki, snuc teoryjki. Twarde dane to po prostu tzw. „kawa na lawie“.
Marksistowscy przyszywancy do psychoanalizy (E.From) byli cenieni w latach 70-80 w Polsce. Piano piesni pochwalne o nich. Bo marksisci. A ta cala szkola frankfurcka to jeden wielki belkot. Nikt jednak nie mowil im, ze krol jest nagi, bo bylo to niebezpieczne. Pomyslec, ze oni jeszcze siedza w roznych instytutach i redakcjach.
Na zakonczenieopwiem taki oto dowcip, ktory uslyszalem w 1972 roku w Poznaniu od naszej asystentki prowadzacej z nami zajecia z filozofii. Zapytala ona nas:
Jaka jest roznica miedzy K.Marksem a marksistami? Nikt nie wiedzial, to byl I rok studiow, az tacy dobrzy nie bylismy. A ona odpowiedziala nam dowcipnie tak:
Roznica miedzy Karolem Marksem a marksistami jest taka sama jak miedzy Immanuelem Kantem a kanciarzami.
I to odnosi sie trafnie do hochsztaplerow ze Szkoly Frankfurckiej.
Pozdrawiam serdecznie i czekamy na dalsze interesujace odcinki
Sz.
En passant
2. @en passant
1.To cieszy, ze Universitat Mannheim, w ktorym pracowales, nie dal sie barbarzyncom.
2. Jednak dalismy sie troche uwiesc szkole Leszka Nowaka. Pamietam, ze kiedys w czasie zajec z filozofii na polonistyce w Sosnowcu napisalem na tablicy argument logiczny dowodzacy, ze nie da sie logicznie udowodnic nieistnienia Boga. To z Leszka Nowaka. Ktoz zyczliwy pozniej poinformowal mnie, ze z wrazenia mlodziez zrobila ciche zebranko by to przedyskutowac.
Pozdrawiam.
3. Jedna uwaga: Immanuel Kant nie był kanciarzem, a Marks był
Argumentem niech będzie najważniejsze dzieło Karola Marksa, wielka, podobno naukowa praca, która stała się świętą księgą marksizmu i podstawowym wykładem teorii kapitalizmu.
A czym w rzeczywistości jest "Kapitał"?
Jest niezmiernie rozgadaną relacją z wizyty studyjnej w Manchesterze. Jest punktowym sprawozdaniem z małego wycinka historii rozwoju formacji kapitalistycznej, z którego Karol Marks wyindukował cały szereg uogólniających nadinterpretacji, które były traktowane nieomal jako prawa przyrody w marksistowskiej teorii wszystkiego.
W ten sposób "marksistowska dialektyka", marksistowski "materializm historyczny", marksistowska "ekonomia polityczna" miały być reklamowane jako jedyne narzędzia jedynej marksistowskiej naukowej teorii poznania. To jest po prostu koszmarne nadużycie absolutnie antynaukowego podejścia do opisu czegokolwiek. To jest coś takiego, jak by ktoś wpadł na pół dnia z wycieczką na Pustynię Błędowską, zrobił kilka fotek telefonem i wydał sprawozdanie z tej wycieczki jako opis całej polskiej przyrody.
Przecież kapitalizm w historii świata, albo nawet tylko Europy był w wieku XIX i XX jedną wielkim zbiorem następujących równocześnie rewolucyjnych zmian, w których zmieniało się wszystko. zmieniał się wraz z rozwojem nauki i techniki sam kapitalizm, nawet w marksistowskim rozumieniu "sposobu czy stosunków produkcji".
Karol Marks był na krótkiej wycieczce w Manchesterze, który był wtedy dużym ośrodkiem manufaktur przemysłu bławatnego, zwanego włókienniczym. A sprawozdanie z tej wycieczki już w chwili wydania "Kapitału" stawało się anachroniczne i nieadekwatne do bardzo ważnych zmian w samym kapitalizmie.
O co chodzi?
Mówiąc w wielkim skrócie, właśnie w drugiej połowie XIX wieku, wieku pary i elektryczności, dzięki "wielkiej rewolucji przemysłowej" następowała zupełna zmiana infrastruktury komunikacyjnej, społecznej i kapitałowej świata.
Do czasu "Kapitału" "kapitalistyczne" przedsiębiorstwa dostarczały swoje produkty na bardzo wąski rynek stosownie do swoich mocy produkcyjnych i wydajności pracy. Kapitalistyczna własność przemysłowa koncentrowała się w rękach osób fizycznych czyli "indywidualnych kapitalistów", którzy byli właścicielami przedsiębiorstw.
A wiek pary i elektryczności właśnie wtedy skokowo przekształcił indywidualną własność przemysłową we własność korporacyjną, a skokowy wzrost wydajności pracy pozwolił na pojawienie się masowej i seryjnej produkcji, co gwałtowne rozszerzyło rynki zbytu i kompletnie zmieniło wszystkie relacje ekonomiczne i społeczne.
Jak Henry Ford chwalił się tym, że produkuje takie samochody, które może kupić każdy pracownik jego fabryk. Te słowa są symbolem ostatecznego końca marksistowskiej teorii kapitalizmu, która okazała się być oszustwem.
A więc, czy Karol Marks nie był kanciarzem?
michael
4. @ Tymczasowy - A wracając do tematu
Dzisiejszy przegląd stanu nauki w XVII wydaniu cyklu poświęconemu Szkole Frankfurckiej zrobił na mnie szokujące wręcz wrażenie. Niby sporo wiem o niszczycielskim wpływie "teorii krytycznej" na światową naukę, a skala intelektualnej zarazy widoczna jest w dziesiątkach konkretnych "nauk" i pseudonauk panoszących się nie tylko na uniwersytetach, ale już nieomal wszędzie. Ale zaprezentowany tutaj rozmiar infiltracji światowej nauki zrobił na mnie rzeczywiście mocne wrażenie.
To jest prawdziwy zamach na cywilizację homo sapiens. I to jest zamach, którego celem jest odebranie człowiekowi zdolności do posługiwania się rozumem nie tylko w nauce, ale we wszystkich relacjach społecznych czy publicznych. Cywilizacja homo sapiens przekształca się w stado homo stultus.
michael
5. @Michael
Jest jeszcze gorzej niz myslisz, nawet po szoku. To pokaze w dalszych odcinkach, choc nie tych najblizszych.
Pozdrawiam.
6. Wydaje mi się, że ta degrengolada jest bardzo mocno inspirowana
a banksterzy i przeróżne rothschildy i soroche są tylko powierzchnią głębszego zjawiska.
Czekam na dalsze odcinki.
michael
7. @Michael
Kto bylby w stanie ogarnac calosc? Czy uklad jest amorficzny i czesci daza do tych samych celow czy jest zorganizowany? Jezeli jest zorganizowany, to jakie sa tego poziomy? Ilez tam jest glownych podmiotow? Zydowscy miliarderzy, Grupa Bilderberg, ostatnio na dobre/zle odkryly sie duze korporacje. Uczeni na uniwersytetach sa jedynie pionkami. Jaka role w tym wszystkim moga odegrac bardzo bogate, choc odmiennie ideologicznie Chiny i w slabszym stopniu Rosja. To tylko wstepne pytania.
Pozdrawiam.
8. @Tymczasowy Ty moze nie dales sie
uwiesc szkole L.Nowaka. Ja natomiast bylem pod wrazeniem jego teorii idealizacji. W koncu chodzilem na jego wyklady i zdawalem u niego 2 egzaminy z logiki i filozofii. Dlatego na poczatku lat 70-tych podrzucalem Ci troche informacji/publikacji na ten temat. Sam L.Nowak przeszedl potem na pozycje anty-PZPR wraz z jego teoria Trojpanowania klasowego, ktora opisalem wczesniej w moim artykule w naszym blogu. Dlatego wyglosil w 1981 roku wyklad w Katowicach we Wszechnicy Gornoslaskiej Solidarnosci kierowamnej wtedy przez Michala Lutego i Marie Turkowska-Luty. Popatrz na zdjecie przedstawiajace sluchaczy jakiegos wykladu.
http://www.solidarnosckatowice.pl/pl-PL/na_wyklady_wszechnicy_gornoslask...
Pozdrawiam
Sz.
En passant