Szkola Frankfurcka - VIII
Drugi rozdzial ksiazki Ericha Fromma wprawdzie nosi tytul: "Narodziny jednostki i dwuznacznosc wolnosci", jednak jest poczatkiem rozwazan historiozoficznych, ktore zostana na dobre rozwiniete w rozdziale trzecim noszacym tytul: "Wolnosc w epoce Reformacji" skladajacym sie z dwoch czesci: "Dziedzictwo Sredniowiecza i Odrodzenia" oraz "Okres Reformacji".
Poczatek dziejow ludzkosci jest dla tego psychologa jak narodziny dziecka i jego rozwoj. Dziecko stopniowo uniezaleznia sie od matki a ludzkosc od pierwotnych wiezow. Oba procesy nazywane sa indywiduacja, ktora jest jednoczesnie dazeniem do wolnosci. Jednak nie ma nic za darmo, "wiez pierwotna zapewnia bezpieczenstwo", podczas gdy indywiduacja/wyzwalanie sie rodzi "wzmagajaca sie samotnosc". Jest nawet gorzej, czlowiek "zostaje sam w obliczu swiata z jego wszystkimi niebezpieczenstwami i przytlaczajaca potega". W rozwinieciu, wyglada to tak:
"Widzimy, ze proces narastania ludzkiej wolnosci posiada taki sam dialektyczny charakter, jaki zaobserwowalismy w jednostkowym procesie rozwoju. Z jednej strony jest to proces rosnacej sily i integracji, opanowania przyrody, wzrastajacej mocy ludzkiego rozumu i rosnacej solidarnosci z innymi istotami ludzkimi, lecz z drugiej strony ta rosnaca indywiduacja oznacza coraz wieksza izolacje i nieperwnosc, a przez to coraz wieksze zwatpienie we wlasna role we wszechswiecie i w sens wlasnego zycia, a wiec potegujace sie uczucie bezsilnosci i znikomosci jako jednostki".
Na jakiej podstawie autor, ktory jest psychologiem laczy wyjasnianie rozwoju jednostki ludzkiej z rozwojem ludzkiej cywilizacji? Moze sa na to jakies potezne podstawy uzasadniajace? Nie, nie ma. Jest jedynie podobienstwo. Czy mozna sie dziwic, ze analogie uwaza sie za rozumowanie dziecinne?
Po wstepnej antropogenezie historiozofia Fromma rusza z kopyta;
"Historia Europy i Ameryki poczawszy od od konca wiekow srednich - to dzieje wylaniania sie czlowieka jako jednostki. Proces ten rozpoczal sie we Wloszech w epoce odrodzenia i wydaje sie, ze dopiero teraz osiagnal swoj szczyt. Trzeba bylo 400 lat dla obalenia sreniowiecznego swiata i uwolnienia ludow od najbardziej jawnych ograniczen".
To brzmi prawie tak jak poglady optymisty Nicolasa de Condorceta, ktory w swym dziele pt. "Szkic obrazu postepu ducha ludzkiego poprzez dzieje" (1795) wytropil w dziejach ludzkosci okres, w ktorym "rozum nareszcie wolny, ruszyl naprzod". Mialo to nastapic w okresie od Kartezjusza do powstania Republiki Francuskiej. Motorem napedowym tegp linearnego i kumulatywnego procesu mial byc rozwoj nauki.
Jak ryzykowne sa rozne historiozofie pokazuje chocby dzisiejszy wywiad prof. Zdzislawa Krasnodebskiego dla "wPolityce". Powiedzial on miedzy innymi: "Wkraczamy w trudna epoke. Od 1989 roku minelo 30 lat, a to byl okres, ktory mozna nazwac epoka wolnosci. Lecz historia ma swoj rytm. Unia Europejska staje sie organizacja opresywna i zideologizowana...Dzisiaj uzywa sie "praw czlowieka' i bardzo ogolnie sformulowanych wartosci europejskich...Tak jak Zwiazek Radziecki mial swoja doktryne proletariatu i narzucal ja panstwom satelickim".
Zapowiadane w poprzednim odcinku radosci musze przesunac do nastepnego odcinka. Stanowia one odrebna calosc i sa dosc duze objetosciowo. Nie godzilo sie ja dzielic.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz