Pisarskie reminiscencje Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem „Pisarskie delicje” Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm; z tym większym, że Autorkę i jej twórczość znam już od ponad 15 lat. Poniżej garść refleksji po lekturze, które śmiało proszę traktować jako zachętę do sięgnięcia po tę wydaną w tym roku publikację.
Książka składa się z dwóch części. W pierwszej autorka częstuje nas bardzo osobistymi rozważaniami o swoim warsztacie literackim. „Pisanie pojmuję… jako posłannictwo, służenie innym, ale i sobie: własnym upodobaniom czy wręcz fascynacjom” - stwierdza. I trudno się z tym nie zgodzić znając jej pisarską drogę.
Po przeczytaniu początkowego eseju pojawia się myśl, która nabiera jeszcze mocy po lekturze całości: książka powinna się nazywać jakoś inaczej. W głównej mierze traktuje bowiem o rożnego rodzaju reperkusjach i reminiscencjach twórczości Autorki. Najpierw przyszły mi do głowy "żniwa" - ale to się zbyt kojarzy z uprawą roli, orką, siewem, zbiorem..
Lepsze i ładniejsze byłyby "pisarskie owoce". Bo publikując swoje historie Aleksandra Ziółkowska-Boehm zbiera potem owoce. Tematy, które porusza, ludzie, którym poświęca opowieści - to wszystko przynosi bogaty, wspaniały plon; właśnie piękne owoce. I to jest najbardziej poruszające w tej prozie.
Oczywiście nie byłoby tego wszystkiego bez pisarskiego warsztatu, zapału, pasji, mądrości, szacunku do ludzi, Wielkiego serca, z którym Autorka przystępuje do swojej pracy. Odpowiedzialności, powściągliwości, poczucia wagi słów. Trochę o tym sama pisze w początkowych partiach "delicji" (dlatego - być może - biorąc pod uwagę te właśnie fragmenty, szersze znaczeniowo "delicje" pasują lepiej do całości książki niż "owoce").
Esej o własnej twórczości najciekawszy robi się w miejscu, w którym Pisarka opowiada o poszukiwaniu sposobu na najlepsze poprowadzenie narracji i tworzeniu "obłoczka sekretu”, "niedopowiedzenia", "niepokoju". I o tym, jak próbuje dotrzeć do "odpowiedniej atmosfery, rytmu i języka konkretnej opowieści". Trochę znam to uczucie. Tę trudność i te starania. W końcu sam kilka książek mam na koncie. To jest tematyka, o której ktoś powinien napisać pracę polonistyczną na kanwie twórczości Pani Aleksandry. Szkoda, że pisząc o tych poszukiwaniach (często dosyć nieuchwytnych), nie przywołała konkretnych przykładów ze swoich książek. Ale to już zadanie dla badacza – dla samego autora jest to w jakiś sposób niezręczne, aby o tym pisać. Przypomniał mi się Melchior Wańkowicz, który mówił (w „Karafce La Fonteine'a”) o rytmie akapitów u Sienkiewicza, że rozpoznaje tę warsztatową robotę, ale wciąż nie umie uchwycić, na czym polegała wielkość pióra pisarza, którą chwytał za serca czytelników. Szkoda, że Wańkowicz nigdy nie rozwinął tych refleksji. W „Pisarskich delicjach” świetne są te cytaty, które pokazują, że czytelnicy znajdują się pod urokiem "atmosfery, rytmu i języka". Opisał to w liście pewien pan, który czytając poczuł klimat bossa novy, więc puścił sobie taką właśnie muzykę z magnetofonu - świetnie mu pasowała już do konca lektury książki o Ingrid Bergman” (A. Ziołkowska-Boehm, Ingrid Bergman prywatnie, Warszawa 2013).
Z szeregu bardzo interesujących pisarskich "owoców", największe na mnie wrażenie wciąż robi historia miłości hubalczyka Romana Rodziewicza. Te niesamowite zapętlenie - rozbieżności między jego wersją, a tą, którą po latach przekazali synowie jego wielkiej i pierwszej miłości Halinki. Nie mogę tu za wiele zdradzić, aby nie psuć przyjemności tym, którzy jeszcze książki nie czytali, ale komentarz do owego „zapętlenia” można odnaleźć w opowieści o pewnym Panu, który będąc już w mocno podeszłym wieku, bardzo się przejął, gdy przeczytał w książce, że w młodości jego dziewczyna postanowiła go porzucić. Inaczej to wtedy zapamiętał... a po ponad pięćdziesięciu latach emocje wróciły... Bardzo mądrze podsumował tę sytuację mąż Pisarki - Norman. Oczywiście można po swojemu całą historię rozwikłać i stworzyć własną teorię. Przypuszczam, że Pani Aleksandra też taką ma, ale podobnie, jak napisała, że Pani Zofia Wańkowiczowa "może nie rozpoznała" ciała córki, zamiast wprost napisać "nie rozpoznała", tak i tu nie chce (bo nie należy i nie wypada!) posunąć się o ten jeden krok dalej i wysuwać jakieś przypuszczenia co do rzeczywistych relacji i przebiegu zdarzeń.
Z podobną ostrożnością Autorka podchodzi do opowieści o trudnym związku Melchiora Wańkowicza i jego żony. To wciąż bardzo ciekawe, nawet czytane po raz kolejny. Poruszająco brzmi opowieść o wieloletniej przyjaźni z „Kają od Radosława”, która przechowała słynny krzyż majora Hubala; wzruszające jest wspomnienie o tym, że Pisarka była do Kai tak przywiązana, że chciała do Niej dzwonić zaraz po pogrzebie Kai, tak żeby o wszystkim poopowiadać...
Na koniec: książka udowadnia, że warto było poświęcać godziny, dni, miesiące i lata. Warto było swój wyjątkowy talent, pasję i energię spożytkować pisząc te wielkie, najprawdziwsze opowieści. Takie właśnie ostateczne przesłanie odczytuję z tej publikacji. I wciąż mam nadzieję na kolejne!
--------------
29 października 2019 r. w Pałacu na Wyspie w Łazienkach Królewskich w Warszawie Aleksandra Ziółkowska-Boehm została uhonorowana nagrodą Instytutu Pamięci Narodowej „Świadek Historii” dla osób i organizacji spoza Polski.
Żałuję, że nie mogłem uczestniczyć w tej ceremonii.
Polecam wywiad z Autorką:
http://dziennik.com/publicystyka/kultura/pisanie-nalezy-do-swiata-magicznego/
- kazef - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Polecam!
W tym roku wyszła również jeszcze jedna książka Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm: "Wokół Wańkowicza". Nowe, uzupełnione, połączone wydanie dwóch książek Autorki poświęconych postaci i twórczości Melchiora Wańkowicza.
2. @kazef
Podlinkuję kilka wpisów z archiwum BM24
zapisywane w notatniku wspomnienia przetrwają. Rozmówcy Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm to czują, wiedzą, że ...
Udało się to dopiero Oleńce Ziółkowskiej-Boehm, która towarzyszyła jak kochająca córka ostatniemu .
Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm. Niebawem ukaże się ona w Stanach Zjednoczonych pod tytułem ...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @Maryla
"Nagroda Instytutu Pamięci Narodowej „Świadek Historii” trafiła w godne ręce."
Jak najgodniejsze.
4. Lista laureatów nagrody
Lista laureatów nagrody Instytutu Pamięci Narodowej „Świadek Historii”:
obie laureatki, choć ze sobą nie współpracują, to działają w jednej
sprawie – sprawie katyńskiej, przywracając o niej pamięć i nagłaśniając o
niej informacje w różnorodnych, ale uzupełniających się działaniach:
m.in. poprzez obecność przy pracach polskich ekip ekshumacyjnych w
Katyniu, Miednoje, Charkowie i Kijowie-Bykowni, prezentowanie wystaw,
publikację artykułów na ten temat w różnych mediach, upamiętnianie w
postaci tablic pamiątkowych, prowadzenie lekcji katyńskich,
popularyzowanie sylwetek bohaterów katyńskich, organizację akcji
upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej
działalności mającej na celu odrodzenie języka, kultury i historii
polskiej, szczególną uwagę poświęca pielęgnowaniu i upamiętnianiu
znajdujących się w Barze miejsc związanych z martyrologią narodu
polskiego, m.in. poprzez upamiętnienie ofiar „operacji polskiej” NKWD,
dbanie o miejsca pochówku polskich żołnierzy
organizacja polonijna działająca we Włoszech, promuje polską historię i
kulturę, szczególnie uwzględniając podtrzymywanie pamięci o żołnierzach
2. Korpusu Polskiego we Włoszech poprzez liczne publikacje, organizację
wystaw i konferencji, sprawuje też pieczę nad innymi miejscami pochówku
polskich żołnierzy we Włoszech
rzecz nauczania jęz. polskiego, popularyzacji polskiej kultury i wiedzy o
historii narodowej; dzięki jej aktywności na terenie obwodu brzeskiego
postawiono liczne pomniki, tablice i krzyże upamiętniające polską
historię
Polonii” – pisma Polonii węgierskiej jest autorem, jako świadek
historii, obszernej i niezwykle wartościowej publikacji „Na polskiej
ziemi – zapiski z lat 1976–1990”, która stanowi dokumentację jego pobytu
w Polsce
poczytnych książek poświęconych postaciom z najnowszej historii Polski, w
sposób przystępny zapoznającą amerykańskiego czytelnika z polską
historią
https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/80265,Wreczenie-nagrod-Swiadek-Histori...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Wydawalo mi sie,
ze Ola miala trzy etapy. Najpierw "wankowiczowski", pozniej "hubalowski" z przerwa na odcinek polonijny, i wreszczie "kociarski" z przerwa na "indianski". Teraz widac zaczal sie etap mistrzowski, refleksyjny. Sztuka pisania i takie tam. Krotko mowiac, etappe IV.
A przy okazji wyrazy szacunku, niech wszystkie kwiaty jej ogrodu wokol domu w Delaware Ja upajaja i dostarczaja zachety do dalszego pisania.
6. @Tymczasowy
Bardzo dziękuję za komentarz. Ona tu z pewnością zajrzy.