Szlak Chisholma

avatar użytkownika Tymczasowy

Milosnicy westernow widza zwykle  kowbojow w barach i w czasie strzelanin. Tymczasem byla to ciezka, znojna praca. Pijatyki w barach i strzelaniny to byly epizody w miejscowosciach, powiedzmy Dodge City, gdzie stada bydla byly zapedzane do transportu kolejowego,ktory je podwozil do daleko poloznych rzezni, przede wszystkim w Chicago (bardzo duza dzielnica rzeznicza). Zas stamtad zwierzeta trafialy w postaci paczkowanego miesa do duzych miast amerykanskich, polozonych glownie na wschodzie kraju. Ostatni etap, to kuchnia, stol i talerz.

Legenda kowbojska stanowiaca wazny element "amerykanskosci" budowana byla glownie w okresie 1886-1886, kiedy to hodowane tanim kosztem na preriach Teksasu bydlo goniono stadami na polnoc do stacji kolejowych Kansas i kilku innych stanow. W tym okresie przepedzono okolo 20 milionow krow, bykow, cielat, rzadziej swin. Bylo to przedluzenie wieloletniej tradycji pedzenia bydla z Meksyku na polnoc, na pozniejsze tereny Stanow Zjednoczonych. Bezposrednio przed zlotym okresem przez kilka lat najbardziej uczeszczana trasa  byla prowadzaca z Teksasu do Kaliifornii. Tam w 1848 r. odkryto w Sacramento zloto i masy poszukiwaczy tego kruszcu ruszyly na poludnie. Szczyt nastapil w 1852 r.Dosc powiedziec, ze populacja  San Francisco wzrosla w roku 1849 z 1 000 do 100 000. Obrazuje to skale problemu, takze pod wzgledem mozliwosci wyzywienia tych ludzi.

Bylo szereg szlakow: Shawnee (1866-1867), Western (1867-1875), Goodnight (1866-1874), Oregon Cattle (1869-1886),Nelson Story (1866) i inne. Najbardziej znanym szlakiem  byl Szlak Chisholma (1867-1875). Nazwa ta pochodzi od nazwiska czlowieka, ktory po raz pierwszy go przetarl, czyli Jesse Chisholma, ktory wczesniej zajmowal sie handlem z Indianami. Trasa prowadzila z Fort Worth w Teksasie,  przez Red River Station, Wichita, do Abilene (Kansas).  To w grubszych zarysach, bo kazdy ze znanych szlakow skladal sie jakby z wielu roznych sciezek. Laczyly je wazne miejsca, ktore osiagano w czasie spedu, np.miejscowosci czy przeprawy na duzych rzekach.

Szlak Chisholma (Chisholm Trail) w swej najbardziej rozciagnietej wersji liczyl 1 600 km., gdy doliczyc czesc siegajaca na poludnie od San Antonio, od rzeki Rio Grande.  To bylo jednak maksimum. Typowe pedzenia stad odbywalo sie na dlugosci kilkuset kilometrow, co zajmowalo 25-100 dni.  Zwykle kilka pierwszych  dni bylo najbardziej intensywnych - zwierzeta przebywaly po okolo 40 km. dziennie. Pozniej tempo spadalo do srednio 24 km. na dzien. Krowy b yly towarem i starano sie by nie spadly za bardzo na wadze. Stad pozwalano na popas w ciagu dnia i oczywiscie sen w nocy.

Poziom trudnosci pracy kowbojskiej niech zobrazuje typowe zestawienie - stado 3 000 krow bylo pilnowane przez 12 kowbojow. Szef zespolu zarabial 100-120$ miesiecznie. Czasami bossem byl sam wlasciciel stada. Reszta pracownikow dostawala po 40$ miesiecznie, z tym, ze kucharz jadacy specjalnym wozem, zarabial 60$. Dla porownania, za glowe przypedzonej krowy kupcy placili po 40$. Jezeli nie trafily sie nieprzewidziane okolicznosci, to zarobek hodowcy albo handlarza, ktory zakupil stado i zorganizowal cale przedsiewziecie, byl bardzo duzy. Choc nie tak wielki jak w szalonych czaach "gold rush" w Kalifornii, kiedy to przedsiebiorcy ludzie w Teksasie placili za glowe zwierzecia 5$ i po kilku miesiacach kasowali za nia 100$.

Stada na trasie rozciagaly sie w sznur dlugosci okolo 2 km. Do ich upilnowania potrzebna byla dobra organizacja i zelazna dyscyplina. Porozumiewano sie korzystajac z wzorow indianskich - sygnalizowano machaniem kapulaszami lub rekoma.Trail Boss jechal na koniu na przedzie stada i dyktowal kierunek posuwania sie. Inni kowboje pracowali parami. Czesc pilnowala bokow pochodu, a inni go zamykali.Ich zadaniem bylo ladowanie slabszych cielat na specjalne wozy, by troche odpoczely. Tam tez lokowano nowonarodzone zwierzeta.

Kowboj bez konia byl bezuzyteczny. Stad w zapasie kazdy z nich musial miec kilka wierzchowcow. Pilnowal je specjalny czlowiek.

Praca kowboja nie ustawala nawet noca, gdy zwierzeta spaly czy mialy spac. Byle co potrafilo wyrwac je ze snu i spowodowac panike, na przyklad parskniecie konia. Nie mowiac juz o piorunach w czasie burz. Czasem panika tabunu zdarzala sie kilka razy w nocy. Stosowano sprawdzona taktyke formowania przerazonych zwierzat w kolko. Zadaniem kowbojow bylo skierowywanie leaderow szalonej ucieczki w  prawo. Inne zwierzeta podazajace za nimi ytworzyly duze kolo. Wraz z doplywem nowych uciekinierow, kolo zmniejszalo srednice i stado stopniowo zwalnialo tempo i wreszcie, na koniec, stawalo.

Krowy i byki nie byly delikatnymi stworzeniami. Musialy byc silne, wytrwale i gotowe na ciezkie warunki bytowania. Na poczatku dominowaly zwierzeta dlugorogie, opiewane w piesniach "Longhorns" Przywiezli je ze soba z Europy hiszpanscy kolonizatorzy. Z Karaibow, nielegalnie czesc przewieziono do Meksyku i potem mnozyly sie w szybkim tempie. Ich dlugie rogi budzily respekt. Zdarzylo sie, ze jeden oszalaly byk rozgonil caly pulk amerykanskiego wojska. Nawiasem mowiac pulk ten w pare dni pozniej rozgromil swoich przeciwnikow. Wojskowych oczywiscie, bo bykowi nie dali rady.

Pozniej sprowadzono z Wysp Brytyjskich krowy z krotkimi rogami ("shorthorn"), "herefordy" o bialej skorze i czarnoskore "Aberdeen Angus" (wszystkie dobrze nadajace sie na kotlety wolowe). Pozniej doszly rodzime, miejscowe mieszanki, w ktorych swoj udzial mialy "brahmany", krowy sprowadzone z Indii (rasy zebu).

Duzym problemem byly duze rzeki, ktore trzeba bylo przekroczyc. Przy silnym nurcie czesc zwierzat tonela. Toneli tez kowboje, z ktorych rzadko ktory umial plywac.Najgorszym przypadkiem w tym wzgledzie byla powodz rzeki Red River na szlaku Chisholma w 1871 r. Lalo przez wiele dni i poziom wody rozl. Przybywalo tez stad oczekujacych na przeprawe. Na poludnie od przeprawy dotarlo 30 stad liczacych 60 tysiecy sztuk bydla. Linia rozciagnela sie na pond 60 km. Pilnowalo je 350 kowbojow. Zaczynalo brakowac trawy. W koncu, gdy deszcz ustal, nadgorliwy Meksykanin ruszyl do rzeki. Jego kon przestraszyl sie plynacej pod woda klody i jezdziec wypadl z siodla. Staral sie znanym sposobem zlapac wierzchowca za ogon, ale mu sie nie udalo. Na pomoc rzucil sie inny kowboj. Oboje utoneli. Prowadzacy stada zamiast cofnac sie troche i poczekac, ruszyli jednoczesnie do przodu. Stada sie wymieszaly. Sortowanie trwalo kilka dni.

Byly tez inne duze rzeki: Arkansas, Canadian,Cimarron. A mostow i promow nie bylo...

Legendarny okres zaczynal dobiegac konca, gdy siec kolejowa zaczela docierac coraz blizej Teksasu. Takze rosl opor farmerow na trasie, ktorzy grodzili swoje tereny. Szczegolnie dotkliwe to bylo, gdy zagradzali wodopoje. Mozna to zobaczyc na zalaczonym filmie.

Dzis odbywaja sie na tamtych terenach "cattle drives" czy "trail drives". Tyle, ze trasy sa znacznie krotsze i stada mniej liczne. Nie sa one na pokaz, ale podtrzymuja legende wspoltworzaca tzw. amerykanskiego ducha.

 

4 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

2. https://youtu.be/06P-ERCA17M

avatar użytkownika Tymczasowy

3. https://youtu.be/iBuo87heRyc

avatar użytkownika Maryla

4. Tymczasowy

dla "dzieci PRL-u" Ameryka to kraj kowboi i Indian.
Klasyka gatunku

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl