Jeszcze raz o trójpodziale władzy, ale trochę inaczej
Janusz40, wt., 05/04/2016 - 15:52
Dzisiaj, właściwie od kilku już tygodni kwestia trójpodziału nie schodzi z ust polityków wszelkiej maści, szczególnie tych z tzw."Opozycji". Konstytucję RP też dzierżą dzielnie w rękach - szczególnie ci, którzy z trudem potrafią czytać, a czytać ze zrozumieniem, to już rzadkość. Czytać natomiast u żródła idei owego trójpodzialu, to podejrzewam - nikt z tej opozycji nie czytał; (może prof. Iwiński), ale on nie jest posłem. "Inaczej" - jak tytuł notki wskazuje myśli parę osób i myślał jeden największy - czyli twórca teorii trójpodziału - genialny myśliciel i pisarz polityczny - Charles Louis de Montesquieu. Otóż w swoich utworach i pismach politycznych, a przede wszystkim w epokowym dziele "De l'esprit des lois" (O duchu praw) wyłożył teorię nie tylko trójpodziału władzy, ale całą istotę ustroju demokratycznego.
Monteskiusz analizując różne ustroje panujące zarówno w państwach mu współczesnych, jak i już nieistniejacych dochodzi do wniosku, że oczywiście ustrojem sprawiedliwym i pożądanym jest demokracja. Widzi jednak, iż ludzie nie są ze swojej natury do demokracji nastawieni przychylnie - każdy człowiek daży do dominacji, do panowania nad innymi, każdy chce być kimś lepszym i każdy chciałby z tej racji być bardziej uprzywilejowany. W związku z tym demokracja wymaga prawnej ochrony; prawo ma zapewniać społeczną sprawiedliwość (to dość wyświechtana w czasach komuny słowna zbitka), ale właśnie prawo winno owej demokracji służyć. Stąd szczególne umocowanie prawa w ustroju demokratycznym, prawo poprzez udział sądownictwa we władzach jest niezależne od innych rodzajów władzy - od, mianowicie władzy ustawodawczej i wykonawczej; to autor idei trójpodziału właśnie postulował. Lecz nie tylko:
Władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądowa, winny być od siebie oddzielone i równoważyć się wzajemnie, ustawodawstwo zaś dostosowane do warunków wynikających z położenia, tradycji, charakteru rządu (tzw. determinizm geograficzny), ale musi ono sprzyjać wolności i postępowi.
W doktrynie polityczno-prawnej i filozoficznej Monteskiusza ważną rolę odgrywał relatywizm. Wyrażał się on w przekonaniu, iż życie społeczeństw powinno być przeniknięte duchem praw. Ów duch praw polegać miał na"rożnych stosunkach, jakie prawa mogą mieć z różnymi rzeczami". Dowodził, że duch praw jest różny u różnych narodów i zależy od położenia geograficznego kraju, klimatu, warunków życia mieszkańców, od liczby ludności, jej obyczajów, a także religii i tradycji. Zróżnicowany charakter poszczególnych narodów, uniemożliwia stworzenie jednego, uniwersalnego modelu prawa.
Monteskiusz w swoim dziele podkreślał rzecz niezmiernie wazną - mianowicie - nadrzędność demokracji nad prawem, innymi słowy prawo ma oczywiście chronic demokrację i służyc jej, ale w przypadku, kiedy prawo zaczyna dominować, kiedy chroni interesy jednej grupy społecznej, czy politycznej organizacji kosztem ogółu - wówczas to złe prawo musi byc zmieniane, musi byc doskonalone. Najwyższym prawodawcą jest naród - poprzez swoje przedstawicielstwo demokratycznie wybrane, lub bezpośrednio (dzisiaj powiedzielibyśmy - poprzez referendum).
Autor "Listów perskich" i wspomnianego dzieła "O duchu praw" mówił m.in.: Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności. [...] nie ma również wolności, jeśli władza sędziowska nie jest oddzielona od prawodawczej i wykonawczej.
Otóż mamy teraz w Polsce klasyczny przykład dominacji prawa nad demokracją, a raczej usilne dążenie różnych grup interesów wspomaganych przez lobby prawnicze, by tę dominację osiagnąć i utrzymać. Pewne nieszczęśliwe zapisy w Konstytucji usiłuje się przedstawić jako prawdy objawione wykute w kamieniu, odlane w spiżu - nie do ruszenia. Przy czym nieważna jest wola narodu wyrażona w powszechnym demokratycznym głosowaniu - ważne są owe wadliwe konstytucyjne zapisy dotyczace powoływania i sprawowania urzędu sędziów w Trybunale Konstytucyjnym. Przy uchwalaniu konstytucji nie wzięto pod uwage przypadku kilkukrotnego sprawowania władzy przez jedną polityczną opcję, to - przy określeniu kadencji sędziów TK na okres 9 lat doprowadziło do sytuacji, że w Trybunale zasiadają (prawie wyłacznie) sędziowie powołani przez tę jedna opcję, chociaż wolą narodu została od władzy odsunięta i oczywiście mając możność delegalizowania ustaw uchwalonych przez nową władzę - może sparaliżować jej sprawowanie przez rząd wybrany wolą narodu. Jest to patologia polegajaca na odwróceniu służebnej wobec demokracji roli prawa na nadrzędną wobec tej demokracji.
Taki stan rzeczy jest spowodowany zasadą powoływania sędziów TK przez sejm - czyli skład TK powiela w przypadku cyklicznej zmiany u władzy różnych partii - skład tej Ustawodawczej Izby. Lepsza metodą powoływania sędziów TK byłyby wybory powszechne, lub przyznanie prawa powoływania sędziów innym także podmiotom politycznym państwa - nie tylko sejmowi. Błędem jest także pozostawienie prawa do orzekania zgodności z konstytucją ustaw sejmowych dotyczących działania TK (regulaminu pracy). Mamy tu do czynienia z typowym orzekaniem we własnej sprawie i oczywiście wszelkie ustalenia, które w jakiejkolwiek mierze uszczupliłyby znaczenie, czy przywileje tego ciała - będa zawsze odrzucane. Kwestią też dyskusji jest długość kadencji sędziów TK - 9 lat doprowadza właśnie do zbędnej, a nawet szkodliwej petryfikacji układu sędziowskiego w składzie tej sędziowskiej izby.
Zasłanianie się Konstytucją (wprawdzie przyjętej przez naród, ale niedoskonałej) świadczy tylko o ochronie za wszelka cenę swoich tylko i swojej grupy - interesów, a nie o ochronie demokracji i pełnieniu służebnej wobec niej roli i służebnej w stosunku do narodu.
Wspomniałem na wstępie, że tylko kilka osób właściwie odczytuje ideę trójpodziału władzy, nie tylko "literę", ale też "ducha praw" widzi i wypowiada się w tej mierze - lider "Solidarności Walczącej" - Kornel Morawiecki oraz twórca i animator takich ruchów społecznych, jak Porozumienie Centrum, czy Prawo i Sprawiedliwość - Jarosław Kaczyński. Innym dpmorosłym konstytucjonalistom zalecałbym jednak lekturę klasyka teorii trójpodziałun władzy.
Ostatnie zdanie: - Gdyby konstytucja była niewzruszoną świętością - mielibyśmy ciągle konstytucję podyktowaną przez Stalina...
Monteskiusz analizując różne ustroje panujące zarówno w państwach mu współczesnych, jak i już nieistniejacych dochodzi do wniosku, że oczywiście ustrojem sprawiedliwym i pożądanym jest demokracja. Widzi jednak, iż ludzie nie są ze swojej natury do demokracji nastawieni przychylnie - każdy człowiek daży do dominacji, do panowania nad innymi, każdy chce być kimś lepszym i każdy chciałby z tej racji być bardziej uprzywilejowany. W związku z tym demokracja wymaga prawnej ochrony; prawo ma zapewniać społeczną sprawiedliwość (to dość wyświechtana w czasach komuny słowna zbitka), ale właśnie prawo winno owej demokracji służyć. Stąd szczególne umocowanie prawa w ustroju demokratycznym, prawo poprzez udział sądownictwa we władzach jest niezależne od innych rodzajów władzy - od, mianowicie władzy ustawodawczej i wykonawczej; to autor idei trójpodziału właśnie postulował. Lecz nie tylko:
Władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądowa, winny być od siebie oddzielone i równoważyć się wzajemnie, ustawodawstwo zaś dostosowane do warunków wynikających z położenia, tradycji, charakteru rządu (tzw. determinizm geograficzny), ale musi ono sprzyjać wolności i postępowi.
W doktrynie polityczno-prawnej i filozoficznej Monteskiusza ważną rolę odgrywał relatywizm. Wyrażał się on w przekonaniu, iż życie społeczeństw powinno być przeniknięte duchem praw. Ów duch praw polegać miał na"rożnych stosunkach, jakie prawa mogą mieć z różnymi rzeczami". Dowodził, że duch praw jest różny u różnych narodów i zależy od położenia geograficznego kraju, klimatu, warunków życia mieszkańców, od liczby ludności, jej obyczajów, a także religii i tradycji. Zróżnicowany charakter poszczególnych narodów, uniemożliwia stworzenie jednego, uniwersalnego modelu prawa.
Monteskiusz w swoim dziele podkreślał rzecz niezmiernie wazną - mianowicie - nadrzędność demokracji nad prawem, innymi słowy prawo ma oczywiście chronic demokrację i służyc jej, ale w przypadku, kiedy prawo zaczyna dominować, kiedy chroni interesy jednej grupy społecznej, czy politycznej organizacji kosztem ogółu - wówczas to złe prawo musi byc zmieniane, musi byc doskonalone. Najwyższym prawodawcą jest naród - poprzez swoje przedstawicielstwo demokratycznie wybrane, lub bezpośrednio (dzisiaj powiedzielibyśmy - poprzez referendum).
Autor "Listów perskich" i wspomnianego dzieła "O duchu praw" mówił m.in.: Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności. [...] nie ma również wolności, jeśli władza sędziowska nie jest oddzielona od prawodawczej i wykonawczej.
Otóż mamy teraz w Polsce klasyczny przykład dominacji prawa nad demokracją, a raczej usilne dążenie różnych grup interesów wspomaganych przez lobby prawnicze, by tę dominację osiagnąć i utrzymać. Pewne nieszczęśliwe zapisy w Konstytucji usiłuje się przedstawić jako prawdy objawione wykute w kamieniu, odlane w spiżu - nie do ruszenia. Przy czym nieważna jest wola narodu wyrażona w powszechnym demokratycznym głosowaniu - ważne są owe wadliwe konstytucyjne zapisy dotyczace powoływania i sprawowania urzędu sędziów w Trybunale Konstytucyjnym. Przy uchwalaniu konstytucji nie wzięto pod uwage przypadku kilkukrotnego sprawowania władzy przez jedną polityczną opcję, to - przy określeniu kadencji sędziów TK na okres 9 lat doprowadziło do sytuacji, że w Trybunale zasiadają (prawie wyłacznie) sędziowie powołani przez tę jedna opcję, chociaż wolą narodu została od władzy odsunięta i oczywiście mając możność delegalizowania ustaw uchwalonych przez nową władzę - może sparaliżować jej sprawowanie przez rząd wybrany wolą narodu. Jest to patologia polegajaca na odwróceniu służebnej wobec demokracji roli prawa na nadrzędną wobec tej demokracji.
Taki stan rzeczy jest spowodowany zasadą powoływania sędziów TK przez sejm - czyli skład TK powiela w przypadku cyklicznej zmiany u władzy różnych partii - skład tej Ustawodawczej Izby. Lepsza metodą powoływania sędziów TK byłyby wybory powszechne, lub przyznanie prawa powoływania sędziów innym także podmiotom politycznym państwa - nie tylko sejmowi. Błędem jest także pozostawienie prawa do orzekania zgodności z konstytucją ustaw sejmowych dotyczących działania TK (regulaminu pracy). Mamy tu do czynienia z typowym orzekaniem we własnej sprawie i oczywiście wszelkie ustalenia, które w jakiejkolwiek mierze uszczupliłyby znaczenie, czy przywileje tego ciała - będa zawsze odrzucane. Kwestią też dyskusji jest długość kadencji sędziów TK - 9 lat doprowadza właśnie do zbędnej, a nawet szkodliwej petryfikacji układu sędziowskiego w składzie tej sędziowskiej izby.
Zasłanianie się Konstytucją (wprawdzie przyjętej przez naród, ale niedoskonałej) świadczy tylko o ochronie za wszelka cenę swoich tylko i swojej grupy - interesów, a nie o ochronie demokracji i pełnieniu służebnej wobec niej roli i służebnej w stosunku do narodu.
Wspomniałem na wstępie, że tylko kilka osób właściwie odczytuje ideę trójpodziału władzy, nie tylko "literę", ale też "ducha praw" widzi i wypowiada się w tej mierze - lider "Solidarności Walczącej" - Kornel Morawiecki oraz twórca i animator takich ruchów społecznych, jak Porozumienie Centrum, czy Prawo i Sprawiedliwość - Jarosław Kaczyński. Innym dpmorosłym konstytucjonalistom zalecałbym jednak lekturę klasyka teorii trójpodziałun władzy.
Ostatnie zdanie: - Gdyby konstytucja była niewzruszoną świętością - mielibyśmy ciągle konstytucję podyktowaną przez Stalina...
- Janusz40 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz