Dwa marsze i czterej przerażeni dziennikarze
Dziś, 13.12.2015 wzięłam udział w V Marszu Wolności i Solidarności zorganizowanym przez Prawo i Sprawiedliwość. Mimo paskudnej pogody było to budujące doświadczenie. Przede wszystkim ze względu na frekwencję. Na moje oko pojawiło się dwa razy więcej uczestników niż rok temu. Wtedy pisałam {TUTAJ}:
"[w 2014] Niezalezna.pl szacowała ją [frekwencję] na 60 tys., a Wpolityce.pl na 60-80 tys. Ja skłaniałabym się ku tej ostatniej liczbie - było mniej wiecej o połowę mniej ludzi niż na najwiekszej jak dotąd manifestacji w Warszawie, czyli słynnej demonstracji "Obudź się Polsko" we wrześniu 2012.".
Jeśli się nie mylę, to znaczy, że dziś musiało być między 120 a 160 tys. osób. Portal Wpolityce pl zamieścił bardzo dobrą relację "na żywo" z dzisiejszej manifestacji {TUTAJ}, więc nie ma sensu, bym ją dublowała. Wspomnę tylko, że scenariusz demonstracji był podobny jak w ubiegłych latach. Najpierw hymn, potem wiersz "Psalm o gwieżdzie" Teresy Haremzy w wykonaniu p. Katarzyny Łaniewskiej, następnie Apel Poległych i modlitwa prowadzona przez o. Andrzeja Kapucyna. Pani Halina Łabonarska odczytała deklarację ideową Marszu, a Tomasz Sakiewicz {TUTAJ}, Andrzej Gwiazda i Jarosław Kaczyński{TUTAJ} wygłosili przemówienia. Złożono kwiaty pod pomnikiem Wincentego Witosa i ok. 14:00 [wszystko zaczęło się o 13:00] wiec na pl Trzech Krzyży dobiegł końca i Marsz ruszył w drogę.
Wiodła ona Alejami Ujazdowskimi do Placu na Rozdrozu i dalej al. Szucha przed siedzibę Trybunału Konstytucyjnego, gdzie Jarosław Kaczyński wygłosił przemówienie ostro krytykujące TK {TUTAJ]. Po drodze składano wieńce pod pomnikami Ronalda Reagana, Ignacego Paderewskiego oraz Romana Dmowskiego. Po oficjalnym zakończeniu pochodu w al Szucha delegacja Prawa i Sprawiedliwości oraz część uczestników marszu poszła złożyc kwiaty pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego koło Belwederu.
Wśród maszerujących przeważał optymizm i dobry nastrój. Wznoszono okrzyki "Damy radę' i "Zwyciężymy", a takze "Andrzej Duda" i "Jarosław". Wyraźnie mobilizująco wpłynęła na uczestników dzisiejszego marszu wczorajsza manifestacja KOD. Oglądałam ją w TVN24. Stacja ta stawała na głowie, by przedstawić ją jako gigantyczne wydarzenie, powtarzając w kółko te same ujęcia. Nie udało się jednak ukryć, że mimo wysiłku czterech wspierających ją opozycyjnych partii zdołała ona zgromadzić kilka, najwyżej kilkanaście tysięcy uczestników. Zmotywowała ona jednak zwolenników PiS do "dania odporu".
Demonstracja KOD wywołała za to prawdziwy popłoch wśród dziennikarzy portalu Wpolityce pl . Wczoraj wieczorem i dziś rano ukazały się tam cztery bardzo podobne do siebie artykuły pióra Marcina Fijołka {TUTAJ}, Piotra Skwiecińskiego {TUTAJ}, Łukasza Warzechy {TUTAJ} oraz Stanisława Żaryna {TUTAJ}. Wszyscy oni winą za powstałą sytuację obarczyli Prawo i Sprawiedliwość. Marcin Fijołek napisał już w tytule:
"Dobra zmiana przez wejście z buta. PiS dostaje dziś protesty na własne życzenie.".
Według Piotra Skwiecińskiego:
"U wielu architektów polityki nowych władz wygrały jednak (zrozumiałe) emocje, wygrała (zrozumiała) chęć wykrzyczenia swojej prawdy, wygrała (zrozumiała) chęć odegrania się.
Nie należy desperować. Nic strasznego się jeszcze nie stało.
Ale trzeba wyciągnąć nauki z feralnej soboty.".
Łukasz Warzecha stwierdził, iż:
"Mogła jednak być w tym zapewne kilkunastotysięcznym proteście również jakaś grupa ludzi autentycznie rozczarowanych początkiem sprawowania władzy przez PiS. Twardzi zwolennicy nowej władzy tę możliwość oczywiście lekceważą – to typowy objaw tryumfalizmu. I to właśnie może być groźne. Po sobotniej demonstracji warto sobie jednak postawić pytanie, jak liczna by ona była, gdyby nie seria błędów, składających się na bardzo mieszany obraz pierwszych tygodni nowego rządu i pierwszych miesięcy nowego prezydenta.".
Wreszcie Stanisław Żaryn:
"Niestety nie wygląda na to, by PiS pamiętał, w jakiej rzeczywistości medialnej przyszło mu objąć władzę. W sytuacji tak skrajnego przechyłu medialnego, w sytuacji drastycznej nierównowagi w podejściu do partii z różnych stron sceny politycznej rząd PiS-u musi być złożony ze „szczególarzy”, ludzi, którzy działają w sposób przemyślany i wyrachowany.Tymczasem w sposób zupełnie zaskakujący PiS plącze się o własne nogi i podkłada je sobie. Daje tym samym pretekst, by media urządzały kampanię absurdalnej niechęci do rządu.".
Widać wyraźnie, że demonstracja KOD i medialny jazgot wokół niej śmiertelnie przestraszyły panów dziennikarzy. A przecież wystarczy wyciągnąć wnioski z perypetii rządu Orbana na Węgrzech i zauwazyć, iż tego typu nagonki propagandowej ze strony lewicy i odrywanych od żłoba beneficjentów poprzedniego układu uniknąć się po prostu nie da. Oni zawsze jakiś pretekst znajdą. Jedyna rada, to nie przejmować się tym i robić swoje.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. W tym kontekście jestem pełen uznania do postawy J. K.
PIERWSZA POTYCZKA, CZY POŻEGNANIE ZE ŚWIATEM LUDZI ŻYWYCH?
A tam pozwoliłem sobie na taką uwagę:
Naszym celem jest wygranie całej czteroletniej kadencji parlamentarnej. Mamy naprawdę wiele do zrobienia. Musimy mieć dość cierpliwości, by spokojnie i konsekwentnie realizować cały plan.
Teraz mamy ciągle jeszcze w toku, ale tylko i zaledwie pierwszą potyczkę.
michael
2. Też byłem na demonstracji
ale nie przesadzajmy z liczebnością tłumu. Aleje Jerozolimskie maja ok 30 m szerokości, długość pochodu to ok. 500 m, czyli pochód zajmował ok 15 000 m kwadratowych. Rzeczywiście gęstość tłumu stojących ludzi to 4 osoby na m kwadratowy, ale już w pochodzie to maksymalnie ok 3 ludzi na jeden m . Tak więc w pochodzie naszym uczestniczyło rzeczywiście tyle ile podał policja, czyli ok. 45 000 ludzi.
Nie wiem ile osób uczestniczyło w demonstracji KOD`u, bo mnie to nie bardzo interesowało ale mogę powiedzieć jedno, w poniedziałek zachowanie sfery polityczno- urzędniczej w tzw. "Warszawce" było bardzo podobne to tego jakie widziałem po zamachach 11 września w USA, kiedy przez kilka godzin bano się wybuchu wojny światowej.
Wyciągam z tego wniosek, że nasza demonstracja musiała być o wiele potężniejsza niż ich. Zamiast pokazać siłę Antypisu pokazała ograniczenia.
Poza tym jest jeszcze jedna sprawa. Do tej pory PiS unikał walnego starcia. Od słynnej debaty Kaczyński -Tusk w 2007, w której Kaczyński w pewnym momencie zaczął się wycofywać, cały czas kluczył i odwlekał starcie z układem. W niedzielę powiedział, że przestajemy się cofać. Co to oznacza dla nas- szaraczków?
Tak się kłócić, aby zniszczyć przeciwnika. W tej chwili każdy z nas musi, nawet jak nie lubi tego robić musi obdzierać Antypis z godności, złośliwie obnażać ich kompleksy i słabości. O ile do tej pory zwracaliśmy przede wszystkim uwagę na wyważone sądy, na szacunek dla adwersarzy, to teraz musimy być bardziej radykalni. To nie jest proste, bo nie możemy przesunąć się w chamstwo, gdyż to by nam zaszkodziło, ale uproszczenia już zaczynają być dozwolone. Teraz mniej chodzi o mobilizację naszej strony a bardziej zawstydzenie ONYCH. Niekoniecznie musi to dotyczyć ich zachowań publicznych, argumenty ad personam zaczynają być jak najbardziej na miejscu. Oni bowiem żyją w lustrze naszych oczu, oni nie mają zdolności do samooceny, oni są tacy jak ich ludzie widzą. Jak w naszych oczach zobaczą swoją własną karykaturę to w to uwierzą i stracą wolę życia ( przynajmniej społecznego).
Teraz powinni usłyszeć naprawdę głośną kocią muzykę. Michnik np. jest autentycznie głuchy jak więc może wiedzieć co się dzieje w kraju, co ludzie mówią skoro nie słyszy?
Dziadek Waldemar zawsze był idiotą. Gdy w młodości jeszcze chciał zobaczyć jak funkcjonuje ekonomia kraju socjalistycznego to zatrudnił się w Ursusie i myślał, że tam cokolwiek zobaczy.
Blumsztajn z Chojeckim postanowili założyć firmę malowania mieszkań, ale obsługa pędzla malarskiego była dla Sewka zbyt skomplikowana a nie zbyt ciężka, bo zawsze był silną chłopiną. W rezultacie nic z tego nie wyszło i pojechał do Paryża.
Myślę, że teraz jest czas na właśnie taką narrację.
uparty