Groźba, jaka zawisła nad "drugim obiegiem"

avatar użytkownika elig

  Uświadomiłam ją sobie dzisiaj, przeglądając najnowszy numer tygodnika "W Sieci" [nr 32/2015].  Znalazłam w nim wywiad Piotra Zaremby z prezydenten Andrzejem Dudą, pełny tekst orędzia prezydenta, artykuł Piotra Zaremby "Sto ról prezydenta" oraz felietony Jacka Karnowskiego i Marcina Wikło na temat inauguracji. Razem - 16 stron ciurkiem.  Wewnątrz numeru jest też wywiad z senaterom Grzegorzem Biereckim, ponownie kandydującym do Senatu.  Objętość - cztery strony.

  Zrozumiałam, co będzie oznaczała dla "drugiego obiegu" zdecydowana wygrana PiS w październikowych wyborach.  "Niepokorne" media przekształcą się w media dworskie, sławiące "naszych" polityków.  W najnowszym numerze "W Sieci" mamy przedsmak tego.  Ewentualne zwycięstwo PiS będzie nową nadzieją dla Polski, ale rolę dzisiejszego "drugiego obiegu" będzie musial przejąć kto inny.  Kto?

  Na myśl przychodzą natychmiast media mainstreamu, tak skutecznie plujące na PiS i jego koalicjantów w latach 2005-2007.  Trzeba jednak powiedzieć, iż przez 10 lat zużyły się one, a ich przekaz nie robi już specjalnego wrażenia prawie na nikim.  Wydaje się, iż rację ma raczej Ziemkiewicz piszący {TUTAJ} o "Turboniepokornych", czyli prawicowych radykałach:

  "Fakt jest faktem, że kształtuje się i krzepnie osobna prawicowa (cokolwiek to słowo jeszcze znaczy) formacja, nazwijmy ją, „turboniepokornych”. Dla nich jesteśmy mięczakami, niepotrzebnie komplikującymi proste sprawy – ale też coraz częściej jesteśmy dla nich tym, czym dla nas była michnikowszczyzna. A na dodatek traktujemy ich często dokładnie tak, jak michnikowszczyzna w czasach, gdy wydawała się sobie zwycięską, traktowała nas. Naprawdę, gdy przypomnę sobie początek lat dziewięćdziesiątych – totalna dominacja rozchamionej swą potęga „Gazety Wyborczej”, prawicowe bieda-pisemka, rachityczną obecność na spotkaniach zepchniętych do salek parafialnych – nie widzę powodu, żeby turboniepokorni, uznający Zachód za co najmniej nie mniejszy, a może nawet i większy syf, niż Moskwę, wolni od fetyszyzowania demokracji i weryfikujący po swojemu uznane przez nas autorytety, nie mogli za lat dwadzieścia stać się istotnymi graczami debaty publicznej. Kto wie, może nawet jej zwycięzcami.".

  Być może nie trzeba będzie czekać aż 20 lat.  Niewykluczone, że za rok czy półtora "Warszawska Gazeta, "Polska Niepodległa" i "Najwyższy Czas!" zajmą miejsce "Do Rzeczy", "W Sieci" i "Gazety Polskiej" w zwolnionej przez te pisma niszy zajadłych krytyków władzy.

  Należy życzyć sobie, by PiS wygrało październikowe wybory i to jak największym procentem głosów.  Jeśli jednak tak się stanie - ubocznym efektem bedzie wzrost znaczenia "turboniepokornych".

napisz pierwszy komentarz