Jeszcze raz o wyrobach dziennikarskopodobnych...
W swoich wielu ostatnich postach - odnosząc się do teraźniejszych medialnych wydarzeń - w sposób pośredni i bezpośredni odnosiłem się do szerokiej psychosopołeczno-inelektualnej degrengolady niechlubnej i niestety coraz udziałowo liczniejszej podgrupy dziennikarskiej, którą mogę nazwać – używając terminologii T. Sakiewicza – "wyrobami dziennikarskopodobnymi". Reprezentują oni dosłownie pustkę zasługującą przede wszystkim na pobłażliwy śmiech lub rzeczywisty niebyt osobowościowy. Niemniej ta "pustka" miała i ma coraz bardziej destrukcyjny wpływ na losy mojej Polski. Stąd po raz kolejny próbuję tą destrukcyjną "pustkę" opisać...
Niestety obecnie w Polsce etos zawodu dziennikarza związany przed wszystkim z obiektywizmem przekazywanych treści i powszechnie rozumianą etyką (deontologią*) dziennikarską są fikcją. Fundamentem deontologii dziennikarskiej jak każdego zbioru norm etycznych winny być bowiem nierozerwalnie ze sobą powiązane, współzależne i wzajemnie uwarunkowane relacje: prawdy, dobra i piękna, które mają być podstawowymi walorami efektów pracy dziennikarza. Nie czas może i miejsce na filozoficzne dyskusje dotyczące dobra i piękna, ale dążenie do prawdy winno być immanentną cechą dziennikarzy. Podobnie rzecz się ma z e wspomnianym obiektywizmem. Oczywiście można się zastanowić czy idealny obiektywizm jest w ogóle możliwy, ale teraz w naszym kraju - pomijam celowo tutaj ogólnoświatową tendencję manipulacyjno-inwigilacyjnej degrengolady zawodu dziennikarza - nie ma nawet jego namiastki w większości mediów i u większości dziennikarzy.
Od bardzo dawna zastanawiałem się nad łagodnością "polskich" mediów wobec obecnego rządu. Rozszerzając: nad swoistym, rozłożonym przez media i dziennikarzy, parasolem manipulacyjno-ochronnym nad całym PO oraz elitami "posokrągłostołowym" i całą III RP. Liczba pochwalnych peanów, marginalizowanie lub niezauważanie błędów i nieudolności obecnego jak i niemal wszystkich rządów po 1989 roku, dyskryminowanie inaczej piszących i myślących, przekłamania, przemilczenia i niedomówienia - to wszystko stało się standardem wśród dziennikarzy i wydawców medialnych.
I niestety nie ma to nic wspólnego z obiektywizmem i etyką dziennikarską. Nasza "klasa" dziennikarska stała się (i chyba zawsze była) odpowiednikiem naszej "klasy politycznej". Pisanie o ludziach w większości "bezwartościowych" czyni z artykułów i programów również w większości bezwartościowe wypociny naszych "pismaków" oraz "gadaczy".
Cała polska nasza klasa polityczna nie reprezentuje wysokiego poziomu a już obecnie rządzący to przykład skrajnie negatywny. Możemy krzyczeć i wrzeszczeć, że nam się to nie podoba, ale w najbliższym czasie raczej będziemy zdani na ich obecność na polskiej scenie politycznej.
Niemniej - właśnie tym bardziej - należałoby się spodziewać wskazywania przede wszystkim przez dziennikarzy na popełniane przez rządzących błędy i napiętnowanie ich zarządczej nieudolności. Taka winna być rola dziennikarzy uzupełniona o wieloaspektowe informowanie oraz nawet edukowanie społeczeństwa.
I tutaj właśnie dochodzimy do sedna sprawy: w polskich mediach wszystko odwróciło się do góry nogami. Zamiast patrzeć krytycznie "na ręce" rządowi mającemu realny wpływ na sytuację wewnętrzną i zewnętrzną Polski, media skupiają się na jego manipulacyjnej gloryfikacji i śledzeniu poczynań oraz krytykowaniu opozycji oraz wszystkich, którzy myślą inaczej niż socjal-globalistyczno-unijno-liberalno-kimunistyczne pseudoelity. Oczywiście trzeba ewentualnie krytykować czy oceniać wszystkich, ale na dzisiaj to PO i Pałac Namiestnikowski podejmują najważniejsze decyzje dla Polaków.
Dlaczego tak się dzieje?
Jest wiele powodów a najważniejszym z nich jest... niestety - niezrozumiała chyba nigdzie na świecie - medialna wszechwładza ludzi wywodzących się z elit postsocjalistycznych, postkomunistycznych oraz sowiecko-komunistycznych służb specjalnych. Dodatkowym elementem jest często antypolskość tych mediów wyrażająca się m.in. w: ośmieszaniu naszych największych narodowych wartości, propagowaniu zacierania granic pomiędzy krajami, gloryfikowaniu wielokulturowości, niszczeniu więzów społecznych (m.in. rodziny), promowaniu zachowań dewiacyjnych (np. mozliwości adoptowania dzieci przez pary homoseksualne), rozbijaniu rodziny, negowaniu historii Polski i wyśmiewaniu zachowań patriotycznych, tworzeniu bezmyślnej kolorowej europejskiej masy, zachowaniach antychrześcijański i antykatolickich, promowaniu zachowań satanistycznych i okultystycznych. Doprawdy radować sie musi posmiertnie Karol Marks, który jest niewatpliwie "ojcem" tych wszystkich postaw... Zresztą... wiele ideologicznych dzieci spłodził ów jegmość: komunizm, nazizm... a teraz z zaświatów jego nasienie krąży dalej w umysłach globalistów i uninistów.
W Polsce - moim zdaniem - zarówno przyczynami, jak i efektami wspomnianej przeze mnie antypolskiej degrengolady mediów i dziennikarzy, które dziś decydują o obrazie polskiego dziennikarstwa są: szeroko rozumiana zdradliwa magdalenkowo- okragłostołowa "trucizna szechtero-michnikowszczyzny"... i ... konserwowany międzypokoleniowo (resortowe, dziennikarskie dzieci) "homosovieticus". Wiele o tym już napisano, ale diagnoza zawsze była i pozostaje jedna: bez "zapomnienia" o tych dwóch zjawiskach nie ma możliwości zbudowania prawdziwej suwerennej i niepodległej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz