Najlepszy kumpel Jaruzelskiego (2)
godziemba, śr., 11/06/2014 - 06:18
Od początku lat 60. Mieczysław Moczar rozpoczął budowę swojej frakcji w PZPR.
W listopadzie 1956 roku kilkuletni okres pozostawania na drugim planie życia politycznego dobiegł końca. Dojście Gomułki do władzy, który „przebaczył” Moczarowi „zdradę” z 1948 roku, sprawiło, iż „Mietek” został wiceministrem w MSW któremu podlegał wywiad i kontrwywiad, Biuro Śledcze oraz techniki operacyjne, np. podsłuchy. Moczar od początku opowiadał się za „wyrwaniem z impasu” aparatu bezpieczeństwa, w którym pogrążył się na jesieni 1956 roku. Zamiast kontynuowania dyskusji o przeszłości, należało – jego zdaniem – zmobilizować jego szeregi, aby pozyskać społeczeństwo oraz zneutralizować przeciwników. Na IX Plenum KC w maju 1957 roku wyraźnie zadeklarował, iż ci którym marzy się „drugi etap nie powinni być w szeregach partii”. Idąc tym tropem, dostrzegał zależność miedzy osobami o orientacji liberalnymi dziennikarzami, a prasą zachodnią. „Lecz cały szkopuł – przestrzegał – polega na tym (…), że reprezentują nas od wielu lat jedni i ci sami ludzie, mający monopol na wyjazdy zagraniczne, a jeżeli ich ktoś delikatnie dotknie, to zrobią z tego powodu taką burzę, taki gwar, wrzawę, że bije się prasę, że ogranicza się jej wolność słowa, że konserwa podnosi głowę”.
Jego główna uwaga skierowana była na wzmocnienie swej pozycji w MSW, gdzie toczył ostrą walkę z drugim wicemistrzem Antoni Alsterem. Franciszek Szlachcic twierdzi, ze oba rywalizujące ośrodki „nie tylko nie współdziałały ze sobą, ale bywało, że nawet zwalczały się. Najbardziej cieszono się, gdy drugiemu ośrodkowi cos się nie udało. Były nawet przypadki przeprowadzania wzajemnych tajnych rewizji w miejscu pracy i podkradania spraw”. Sojusznikami Moczara w tej rywalizacji byli partyzanci AL oraz działacze ZMP, pochodzący w znacznej mierze ze wsi, pragnący władzy, nie interesujący się ideologicznymi rozważaniami. To środowisku zwane potem „partyzantami” skupione było wokół Moczara, który w grudniu 1956 roku wszedł również do władz ZBoWiD. Propagandowo ujęte wzorce z przeszłości, eksponujące „dorobek” AL. I PPR proponowano nowym pokoleniom. Propozycja była niezwykle uboga, ale cechą charakterystyczną „partyzantów” był brak szerszej formuły programowej. „W dobie współczesnej – pisał Moczar – prawdziwy, twórczy patriotyzm może kształtować się jedynie w oparciu o głębokie przemyślenia. Tylko głęboka refleksja nad dziejami swego narodu może wytworzyć w młodym człowieku zespół tych wszystkich wartości, które określamy mianem patriotyzmu, mianem umiłowania ojczystego kraju”. Konsekwentne budowanie przez Moczara legendy „narodowego komunisty” przynosiło mu popularność. Szlachcic wręcz sugeruje, iż Chruszczow oskarżał wręcz Moczara o niechęć do ZSRS. „My cię znamy – mówił Chruszczow – ty jesteś polskim nacjonalistą, ty jesteś antyradziecki”.
Grupa Moczara aby pozyskać wsparcie aparatu, posługiwała się również hasłami antysemickimi. Na początku postępowano bardzo ostrożnie, jednak wyczuwalna była sugestia, iż po nieuniknionych zmiana kadrowych, wiele posad będzie wolnych.
Liczące się miejsce w budowaniu legendy Moczara zajęła wydana w 1962 roku książka „Barwy walki”. Wspomnienia Moczara miały utrwalić przeświadczenie, iż wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej Polska zawdzięcza nie tylko armii sowieckiej i utworzonemu w Sowietach Wojsku Polskiemu, ale także partyzantom AL i gen. Moczarowi. Istotnym elementem tej kampanii była także ekranizacja ksiązki, dokonana przez Jerzego Passendorfera w 1965 roku.
W maju 1962 roku Moczar odniósł zwycięstwo – doprowadził do zdymisjonowania Alstera, którego następcą został dobry znajomy „Mietka” Franciszek Szlachcic. Wraz z tą zmianą kończył się MSW na dwa ośrodki kierowania. Od tego momentu faktycznym kierownikiem resortu stał się Moczar. „Mietek” umiejętnie budował swoją pozycję. Jak wspominał Szlachcic: „Mieczysław urządzał kolacje z dobrą kawą i winem. Bywali u niego: Władysław Gomułka, Zenon Kliszko, Ignacy Loga-Sowiński, Grzegorz Korczyński, Wojciech Jaruzelski, Jan Szczepański, Walery Namiotkiewicz, Mieczysław Róg-Świostek, Kazimierz Sidor, Jan Wasilewski i inni. (…) Wojciech Jaruzelski z kolei nie pił, mówił mało, a już najmniej o sobie. Był zawsze poprawny i jakby ostrożny. Lubili go wszyscy. (...) Spośród nas, generałów, Moczar wyróżniał Jaruzelskiego. Mówiono, że przed powołaniem go na szefa Głównego Zarządu Politycznego MON były jakieś obiekcje z przeszłości, lecz Moczar i Korczyński przekonali dom niego Gomułkę i innych wpływowych członków kierownictwa”. Jaruzelski dla kariery gotowy był uczestniczyć w tych spotkaniach, mimo iż zapewne trudno mu było dostosować się do obcych mu kulturowo osobników, udawać jednego z nich, a nawet być świadkiem na ślubach Grzegorza Korczyńskiego, najbliższego współpracownika Moczara (w 1965 roku) oraz samego „Mietka” (w 1969 roku).
W lipcu 1963 roku przywódca „puławian” Roman Zambrowski został usunięty z kierownictwa partii, co także było sukcesem Moczara, który dodatkowo przeforsował bliskiego sobie Stefana Olszowskiego na kierownika Biura Prasy KC. W październiku 1963 roku Moczar awansowany został na stopień generała dywizji.
Zaostrzenie cenzury sprawiło, iż w marcu 1964 roku ukazał się list 34 wybitnych pisarzy i naukowców, protestujących przeciwko tej polityce władz. List ten wywołał gwałtowna reakcję władz, a Moczar oświadczył publicznie, iż Antonim Słonimskim będzie rozmawiał nie premier – do którego adresowano list – lecz sierżant milicji. W innej, głośnej sprawie – aresztowaniu Melchiora Wańkowicza, Moczar spotkał się z pisarzem w więzieniu, ukazując swojemu otoczeniu, ze jest politykiem niestandardowym. To spotkanie i szybkie zwolnienie Wańkowicza zwiększyło jego popularność „Mietka” w części społeczeństwa.
Na III Kongresie ZBoWiD we wrześniu 1964 roku Moczar został wybrany prezesem zarządu Głównego. Od tego momentu organizacja stała się ważnym instrumentem politycznym „Mietka”, który już w listopadzie 1964 roku poinformował, iż nastąpił w ostatnim okresie duży napływ nowych członków ”wywodzących się z różnych środowisk, którzy dotychczas, mimo uprawnień, trzymali się na uboczu”. Jego zamiarem było, aby ZBoWiD „nie tylko reprezentował, ale zrzeszał wszystkich, którzy walczyli o wolność, a dziś na miarę swych sił i zdolności pracują dla socjalizmu i pokoju”. Starał się przyciągnąć do organizacji byłych członków AK i PSZ, przy zachowaniu jednak socjalistycznego jej charakteru. ZBoWiD pod kierownictwem Moczara zwiększył wydatnie swoje znaczenie polityczne. Dzięki temu jego prezes zyskiwał istotny instrument gry politycznej oraz bazę społeczną. Ukoronowaniem tych sukcesów Moczara było mianowanie go w grudniu 1964 roku na ministra spraw wewnętrznych.
Przejmując kierownictwo w MSW, Moczar nadał mu nowe oblicze. Ważne miejsce w jego koncepcjach zajmowała problematyka przeciwdziałania wpływom wywiadów Zachodu. Walka z obcymi wywiadami stała się wygodnym pretekstem, używanym w celu zlikwidowania głosów niezadowolenia. Informacje o rzekomych wielkich akcjach wywiadowczych Zachodu, przekazywane kierownictwu PZPR oraz częściowo społeczeństwu, stwarzały klimat ciągłego napięcia i ułatwiały dyscyplinowanie polskiego społeczeństwa.
Równie mocno akcentował potrzebę kontroli wszystkich środowisk opozycyjnych. Po opublikowaniu „Listu otwartego do partii” Kuronia i Modzelewskiego, Moczar – co jest wielce charakterystyczne – sprzeciwiał sądzeniu ich za szpiegostwo, co proponował sekretarz Gomułki i bliski znajomy „Mietka” Walery Namiotkiewicz, lecz jedynie za napisanie listu. Sam w końcu 1966 roku postępowanie wobec autorów „Listu” oceniał za niewłaściwe. „Niedobrze się stało, że pozwoliliśmy Kuroniowi i Modzelewskiemu wydać paszkwil, że dostatecznie nie czuwaliśmy nad ich działalnością”. W nieodpowiednim nagłośnieniu opinii publicznej, że „nie jest to przestępstwo tylko Kuronia i Modzelewskiego, ale również przedstawicieli trockistowskich z innych krajów (…), którzy przyjeżdżali do nas za nasze państwowe pieniądze”, dostrzegał nieporadność, pozbawione ofensywności brnięcie w sprawę, która rodziła dla władzy niekorzystne następstwa. Jeszcze mocniej oceniał ideowych sojuszników Kuronia i Modzelewskiego. „Natomiast wczorajsi organizatorzy zła, deprawacji, stali się organizatorami odnowy, humanizmu i jednocześnie twórcami propagandy antyradzieckiej, mimo że dotychczas bez słów: <ze Związkiem Radzieckim na czele> - nie potrafili skonstruować najprostszego chociażby zdania. Teraz ci sami ludzie: Straszewski, Werfel, Woroszylski i dość liczne grono im podobnych – uważa siebie za humanistów. Zaś towarzyszy, których żelazną miotłą wymiatali przed laty, uważają za bezdusznych stalinowców. Jakaż tkwi w nich bezdenna perfidia.”
Moczar był także ważnym uczestnikiem kampanii wywołanej listem biskupów polskich do biskupów niemieckich. Jego zdaniem postawa polskich hierarchów „po prostu wstrząsnęła całym społeczeństwem”, a w dokumencie dostrzegał „czyn godzący w interes Polski”, wywołujący „gwałtowną kampanię przeciw naszym granicom zachodnim”. W trakcie wizyty w byłym hitlerowskim więzieniu w Radogoszczu w Łodzi, powiedział: „Trzeba oczywiście być zacietrzewionym przeciwnikiem socjalizmu, aby przebaczać hitlerowcom, aby przebaczać obecnym biskupom w RFN, którzy przed 25 laty wiernie służyli Hitlerowi, błogosławili jego SS-manów, gestapowców, pozdrawiali swoich wiernych zawołaniem <Hail Hitler>”. Kościół – jego zdaniem – powinien być całkowicie podporządkowany władzy i ograniczać się tylko do sfer, wyznaczonych przez władze.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz