Khatyn - zbrodnia "niemieckich faszystów"
Nazwa Chatyń każdemu Polakowi, Rosjaninowi czy innemu Słowianinowi musi kojarzyć się ze słowem Katyń. Co dopiero angielsko- czy francusko- języcznemu obcokrajowcowi, w których to językach nawet jej zapis jest prawie identyczny: Khatyn - Katyn.
Nawet dla największych piewców chwały Związku Sowieckiego i jej zwycięskiego Wodza oczywisty jest powód wybrania wioski Chatyń spośród 9 200 podobnych jej miejsc w samej Białoruskiej SRR jako przykładu zbrodniczej działalności "faszystowkich okupantów" – łudzące podobieństwo z kompromitującym odkryciem Niemców z wiosny 1943 roku – zwłok polskich oficerów, których nieobecność w ZSRR Stalin tłumaczył zachodnim i polskim politykom krótkim: „uciekli do Mandżurii”.
Podobny żart zastosował i tym razem – na słowo „Katyń” sowieccy patrioci reagowali zawsze niczym sklonowani i wytresowani jednym treserem: „Chatyń. Byłem tam, miejsce-symbol faszystowskiego okrucieństwa i męczeństwa sowieckiego narodu. Jacy polscy oficerowie? Tam faszyści niemieccy zamordowali naszych, białoruskich sowieckich ludzi.”
Zresztą święcie wierzyli w to co mówią i opowiadali co widzieli na własne oczy. Do dziś wychowankowie sowieckich szkół opowiadają o wielkim wrażeniu jakie wywarł na nich ten memorialny kompleks:
Dyplomaci, których stan wiedzy historycznej nie był większy, również podobnie reagowali na prowokacyjne wzmianki o Katyniu, dodając o próbach faszystowsko-polskiego przymierza dla obniżenia szacunku jaką zdobył sobie Związek Radziecki walką z faszyzmem niemieckim i ofiarą swoich 27 milionów obywateli. W tym 149 osób z wioski Khatyn w Białoruskiej SRR.
Patent działał również na niepokornych Polaków, którzy czasem z kozacką odwagą usiłowali sprowokować lojalnych sowieckich grażdan antysocjalistyczną postawą: „Chcemy jechać do Katynia, złożyć kwiaty tam pomordowanym”.
- „Net probliem” - i wieźli ich do ... Chatynia.
Któż inny niż Genialny Językoznawca mógł wpaść na taki szatański pomysł!
Nie bez kozery znał co najmniej 3 lub 4 alfabety i dwa razy więcej języków.
Z przypadkiem Katyn / Khatyn mamy do czynienia również z uderzającą zbieżnością czasową: na początku marca’43 Niemcy odkopali pierwsze zwłoki polskich oficerów pod Katyn i resort Goebbelsa rozpoczął aktywną międzynarodową kampanię mającą zdyskredytować „najważniejszego sojusznika mocarstw zachodnich” w oparciu o „niesłychaną zbrodnię”, a 22 tegoż samego miesiąca oddziały niemieckiej Polizei masakrują wszystkich niemal mieszkańców wsi Khatyn. W międzyczasie zachodni sojusznicy przystopowują północnomorskie konwoje z pomocą Lend-Leasu do Murmańska, a te dostawy były dla Stalina „sprawą życia i śmierci”. Nie dość, że bezpłatne, to uzupełniały lukę w możliwościach produkcyjnych sowieckiego przemysłu, zwłaszcza bardziej skomplikowanym i zaawansowanym ekwipunku jak środki łączności czy lekarstwa (choć także czołgi, samoloty i paliwo lotnicze, a nawet buty – razem 15 mln par). Stalin panicznie obawiał się zastopowania lub zmniejszenia tych życiodajnych dostaw z powodu ujawnienia zbrodni katyńskiej. Dowodzi tego jego korespondencja z Churchillem z marca-kwietnia 1943, w której wręcz grozi spadkiem bojowych możliwości Armii Czerwonej w walce ze wspólnym wrogiem. Czy moralnie był w stanie poświęcić w ofierze sprawie Zwycięstwa i swojej władzy setkę swoich poddanych, on, który niedawno skazał na śmierć głodową 15 milionów takich kmiotków („mużykow”) ?
Zwłaszcza, że nie do końca mieszkańcy Chatynia mogli być uważani za swoich. Chatyń jak i cały powiat Borysowski okręgu mińskiego należał do Polski aż do rozpoczęcia bolszewickiego najazdu na Polskę latem 1920 r. Potem Mińsk został Sowietom odebrany w ostatnich dniach tamtej wojny w październiku, lecz na mocy hańbiących Polskę postanowień pokojowych (wpływ eNDeków Dmowskiego) został im oddany…„na rozszarpanie wandalom”(cytat z pieśni rosyjskiego poety Igora Talkowa). W ramach eksperymentu w centrum Białoruskiej SRR powołano tzw.Polski Rejon Narodowy im. Feliksa Dzierżyńskiego ze stolicą w Kojdanowie (Dzierżynsku), jednak w 1937 r. został on z powodu słabego entuzjazmu do idei komunistycznych, w szczególności do organizacji kołchozów, rozpędzony, a jego działacze rozstrzelani (wg NKVD rozstrzelano wtedy 111 091 Polaków, a ponad 100 tys. wywieziono na Syberię i Kazacbhstanu – to była największa w historii akcja ludobójcza skierowana przeciwko konkretnej narodowości, a nie wg klasowych kryteriów. Polacy zajmowali szczególne miejsce w mściwym opętaniu Stalina, pamiętającego zniewagę klęski 1920 roku. A mieszkańcy Chatynia byli w większości Polakami…
Spis ofiar tragedii, wg domów zamieszkania:
1. Żełobkowicz Andrzej i Anna, dzieci: Stefan, Anna, Zofia
6. Żełobkowicz Piotr, Stefanida, dzieci: Olga, Stanisław, Raisa, Lidia
12. Żełobkowicz Roman, Stefanida, dzieci: Wiktor, Halina
15. Baranowski Józef i Anna, Mikołaj, Stanisław, Włodzimierz, Leonida, Maria, Helena
25. Nowicki Aleksander, Aleksandra, Leonid, Eugeniusz, Maria, Anna, Konstanty, Antoni
34. Żydowicz Saweli, Helena, Stefan, Kazimierz, Adam, Mikołaj, Wiaczesław, Michał, Maria
43. Kamiński Iwan (Jan?), Olga, Wiaczesław, Maria, Stanisław, Ania, Józefa
50. Kamińska Adela, Jadwiga, Adam, Michał, Wilia, Antoni Kuncewicz
56. Żełobkowicz Iwan, Zofia, Włodzimierz, Lena, Leonida, Michał, Maria:
Jaśkiewicz Iwan, Zofia, Helena, Ania, Michaś
68. Jotka Kazimierz, Helena, Maria, Albert, Stanisława, Dominik, Regina, Stefan, Józefa
76. Żełobkowicz Jefrasinia (1883), Józef (1904), Olga (1909)
79. Jotka Iwan (1904), Anastazja (1908), Kazimierz (1935), Józefa (1939)
i tak aż do Sokołowski Piotr wg http://www.khatyn.by/ru/tragedy/trage/victi
Niemiecki raport o wydarzeniach poniżej opisanych
Dokładna chronologia wydarzeń:
21 marca 1943 roku w Chatyniu przenocowali sowieccy partyzanci z oddziału "Wujka Wasi" (Wasilija Woronianskiego). Rankiem 22 marca zasadzili się oni niedalekiego rozwidlenia dróg. Wiedzieli, że z pobliskich Pleszczenic niebawem wyjedzie niemiecka kolumna, aby załatać uszkodzoną przez nich linię telefoniczną. Gdy minęła ona grupę miejscowych drwali, została ostrzelana bronią maszynową i karabinową. Jechał w niej szef 1. kompanii SS-Hauptsturmfuehrer Hans Woellke, mistrz olimpijski z Berlina, ulubiniec Hitlera, który dla Fuehrera zdobył w pamiętnych igrzyskach „triumfu aryjskiej woli” pierwszy złoty medal dla III Rzeszy. I przypadkowo właśnie on został w zasadzce zabity. Dowódca 1.plutonu Mieleszko zataatakował partyzantów, ale uciekli oni w najpierw w stronę swojego niedawnego noclegu – Chatynia, wyznaczając swoją drogę śladami w marcowym śniegu, zatrzymali się tam dla odpoczynku, poczym zniknęli w niedostępnych lasach. Były sowiecki komandir Mieleszko starym bolszewickim zwyczajem postanowił zemścić się na pomocnikach partyzantów, którzy ich przenocowali. Gdyby odmówili noclegu partyzantom, ci bez wahania spaliliby wieś na przestrogę innym ostrożnym i nie pragnącym uczestniczyć w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej Narodu Radzieckiego. Klasyczna sytuacja pata między nazistowskim młotem a bolszewickim kowadłem. Policjanci z 118.batalionu ochronnego otoczyli Chatyń.
118.Schutzmanschaft składał się głównie z byłych oficerów i żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zgłosili się do niemieckiej służby pomocniczej: Ukraińców (ok.20% było członkami OUN-M), Rosjan, Białorusinów, Ormian – major Smowskij, major Szudrija, lejtnant Mielieszko, lejtnant Pasicznyk, st.lejtnant Wasiura, żołnierze: Warłamow, Chrienow, Subbotin, Iskanderow, Chaczaturian i in.
Na początku zabili schwytanych po drodze 23 drwali, mieszkańców sąsiedniej wsi Kozyry, a po wkroczeniu do Chatyni 27 jej mieszkańców. To jednak nie zaspokoiło furii rannego dowódcy zwyrodnialców i wszystkich znalezionych w wiosce ludzi zagnano do stodoły, zamknięto ją i podpalono. Po wypaleniu się wrót kilka płonących żywcem osób wybiegło z pułapki i zostało skoszonych ogniem karabinu. Następnie spalono wszystkie budynki. Cudem ocalał jedyny dorosły mieszkaniec Józef Kamiński i kilkoro dzieci.
Nasuwa się kilka wniosków:
1. Dziwne zachowanie partyzantów – nocują w nielubianej przez siebie wiosce nieopodal bazy niemieckiej policji, nie kryją się i przecinają nieopodal linię telefoniczną.
2. Zamiast uchodzić w niedostępny las, urzadzą bezsensowną zasadzkę, w której ginie niezbyt doskwierający im niemiecki szef kompanii, ale jest to dla Niemców postać symboliczna - aktualny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, pierwszy złoty medalista w lekkiej atletyce dla narodu aryjskiego i ulubieniec samego Hitlera.
3. Uciekają z miejsca prowokacyjnego ostrzału przez wioskę, jakby podkreślając jej związek z tym terrorystycznym aktem. O tym dlaczego sowieccy partyzancki nie lubili wioski pisze Elena Kobec-Filimonowa w książce „Ukrzyżowana Chatyń”.
4. Znając niemiecką procedurę w odniesieniu do pomagających partyzantom wsi, musieli wiedzieć, że czekają ją okrutne represje.
Podobnie, stosując odpowiedzialność zbiorową, działały antypartyzanckie oddziały sowieckie, np. 14-19.03.1945 r. 375.pułk NKVD przeprowadził operację w rejonie m.Dynów (woj. Rzeszowskie) przeciw oddziałowi Armii Krajowej, który "terroryzował" ukraińską ludność wsi Łubno. Gdy oddziały pułku, zablokowawszy kilka sąsiednich polskich wsi, nie potrafiły zlikwidować АКowców, a zaledwie rozproszyły ich, to podjęto decyzję o zatrzymaniu całej męskiej ludności w wieku od 17 do 45 lat. Wskutek przeprowadzonej obławy wyłowiono 320 mężczyn, z których po filtracji skierowano do więzienia miasta Sanok 282 osób.
Rosyjskie państwowe wojskowe archiwum (РГВА Ф. 38650. Оп. 1. Д. 158. Л. 57-58.
5. Na miejcu znajdował się kolaboracyjny oddział 118. Schutzmannschaft, który już wcześniej wykazywał się bezwzględnościa i nadgorliwością w wykonywaniu zbrodniczych rozkazów. Wspomagany i recenzowany był przez batalion z budzącej strach SS-Brigade Dirlewanger. Po półtora roku będzie pustoszyć Warszawę.
6. Wśród kolaboracjonistów sowieckich działała silna agentura NKVD, która pilnie zbierała informacje i przez szantaż wobec bliskich, lub obietnicami przyszłego przebaczenia zdrady, mogła wpływać na działania tych oddziałów.
Np. agentem NKVD był słynny z tłumienia Powstania Warszawskiego, dowódca walczącej i mordującej dla Niemców RONA Bronisław Kamiński i właśnie to było przyczyną jego zagadkowej do dziś śmierci.
Post scriptum – dowódca tego partyzanckiego oddziału, z którego powodu nastąpiła masakra w Chatyn - "Wujek Wasia" (Wasilij Woronianskij) zginął niedługo potem w katastrofie lotniczej.
Moja hipoteza wygląda następująco: „Wujek Wania” dostaje od szefa wszystkich sowieckich partyzantów Pantelejmona Ponomarenko* rozkaz, aby zorganizować pod wsią Chatyń prowokacyjny atak. Wskazane jest zabicie niemieckiego oficera Woellke. Dowódca partyzancki doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to wyrok śmierci na wioskę, ale jest ona zamieszkała przez podejrzany narodowościowo element „białopolski”, w dodatku wg klasowych kryteriów zakamuflowanych kułaków i średniaków, więc jest potencjalnie wroga i niebezpieczna.
Wasilij Woronianskij to doświadczony czerwonoarmista od 1919 r. - brał udział w wojnie domowej i "polskich pochodach wyzwoleńczych" 1920 i 1939, bił Japończyków nad jeziorem Chasan w 1938 r., już we wrześniu’41 organizuje oddział partyzancki „Mściciele”, wtedy to była domena NKVD. Kilka miesięcy po masakrze w Chatyni zostaje wezwany do Moskwy do centralnego sztabu partyzanckiego. Pisze do rodziny list, w którym: „Może nigdy się z wami nie zobaczę, może nie przytulę moich kochanych dzieci…”. Z 13 na 14 września odlatuje z polowego leśnego lotniska do stolicy ZSRR. W kilka godzin później przychodzi depesza: „Płk Woronianskij poległ przy podczas przekraczania linii frontu”.
Niemcy zachowują się po zabiciu SS-Hauptsturmfuehrera Hansa Woellke zgodnie ze swoimi „zwyczajami”, a umiejscowiona w 118.Schutzmannschaft agentura NKVD wpływa na rozwój sytuacji tak, żeby wioska została wzorcowo spacyfikowana, a jej mieszkańcy do ostatniego żywcem spaleni. Dziwnym trafem ogień pod stodołę pełną ludzi podkłada tłumacz oddziału Łukowicz, pochodzący z sąsiedniej wsi. Może miał z nią prywatne porachunki, a może dostał taki rozkaz?
Tragiczne są losy ocalałych od zagłady mieszkańców Chatyni – dwie dziewczyny giną podczas pacyfikacji innej wioski, w której potem mieszkały, a Antoni Baranowski, który już po wojnie chętnie opowiadał o okolicznościach tragedii dusi się od czadu podczas snu.
O bezwzględności sowieckiej partyzantki w tych okolicach świadczy masakra 128 Polaków w niedalekich (kilkadziesiąt km) Nalibokach półtora miesiąca później 8 maja 1943 r.
oraz świadectwo białoruskiego badacza Aleksandra Tatarenko, który w książce „Niedozwolona pamięć: zachodnia Białoruś w dokumentach i faktach 1921-54” pokazał przykład:„W końcu 1940 r. w rejonie Lachowickim (centralna Białoruś) mieszkało 49’589 ludzi, a po 4 latach tylko 27’537 – 2 razy mniej. Wg dokumentów naziści rozstrzelali 1389 osób, na froncie i w ZSRR zginęło 1323 ludzi. Ewakuacji i deportacji ludności nie przeprowadzano. Gdzie podziało się prawie 20 tysięcy ludzi?
Część wiernych i wypróbowanych partyzantów z "Ludówych mścicieli" im. Woronianskiego czekała po wyzwoleniu świetna kariera w organach bezpieki, jak np. Wasilij Dawżonok, który wprost po paradzie partyzanckiej w Mińsku wstąpił do NKVD i dosłużył się tam stopnia pułkownika.
Artykuł jest kolejnym w cyklu, który rozpoczął wstęp pt. "Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej cz.1" oraz kontynuacja "Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej cz.2"
- witas - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. bardzo dobry tekst
Bardzo dawno temu, w czasach szkolnych, na Targach Ksiazki (chyba) znalazlem broszure po rosyjsku o Chatyniu. Bardzo się zdziwilem, dopiero w domu rodzice powiedzieli mi o roznicy w nazwach. No, ale mialem, ze mial mi kto wyjasnic. A nie wszyscy mieli.
2. Chatyń – sprytna próba
Chatyń – sprytna próba kamuflowania zbrodni katyńskiej
http://kresowiacy.com/2014/05/%EF%BB%BFchatyn-sprytna-proba-kamuflowania...
Rankiem
22.III.1943r. dwa oddziały niemieckie: SS-Sonderkommando Oskara
Dirlewangera oraz 118 Batalion Policji Politycznej wkroczyły do wsi
Chatyń. Oddziały te składały się przeważnie z jeńców radzieckich,
kryminalistów, Ukraińców z OUN oraz ochotników z ziem okupowanych. Tego
samego dnia w pobliżu wsi miał miejsce napad partyzantów radzieckich na
niemiecką kolumnę samochodową. W wyniku ataku zginął kapitan niemiecki
Hans Woellke, który był jednym z ulubieńców niemieckiej propagandy. Był
on zdobywcą złotego medalu w pchnięciu kulą na olimpiadzie w Berlinie w
1936r. Niemcy przekonani o bezpośredniej pomocy mieszkańców wsi dla
oddziałów partyzanckich postanowili wziąć krwawy odwet, który miał być
jednocześnie przestrogą i ostrzeżeniem dla ludności cywilnej. Wszystkich
mieszkańców wsi spędzono do stodoły, którą obłożono słomą i oblano
benzyną. W wyniku pożaru stodoły zginęło 149 mieszkańców wsi w tym 75
dzieci poniżej 16 roku życia. Następnie żołnierze spalili wszystkie
zabudowania wsi.
Obecnie na terenach zniszczonej wsi znajduje się odsłonięty w 1969r.
kompleks pomników poświęconych pamięci pomordowanych. Główny monument
przedstawia mężczyznę trzymającego na rękach martwego chłopca. Nawiązuje
on do autentycznej sytuacji po masakrze ludności wsi. W miejscu każdej
spalonej chaty znajdują się symboliczne fundamenty z obeliskiem
przedstawiającym kominy domostw. Każdy obelisk jest zwieńczony dzwonem,
który wydaje dźwięk co 30 sekund. Kompleks upamiętnia również
pomordowanych mieszkańców terenów obecnej Białorusi.
Jednak w zamyśle władz ZSRR, to miejsce pamięci miało odwrócić uwagę od
zbrodni katyńskiej. Po zakończeniu II wojny światowej nikt o masakrze
mieszkańców Chatynia nie pamiętał, gdyż setki innych wsi spotkał podobny
los. Wykorzystano jednak podobieństwo nazw ,,Chatyń’’ i ,,Katyń’’,
która miała mylić nie Polaków wiedzących o tej zbrodni, lecz świat
zachodni. W języku angielskim nazwa ,,Chatyń’’ piszę się ,,Khatyń’’, a
więc, podobnie jak Katyń. Wydźwięk obu wyrazów dla ucha ludzkiego
również jest podobny. Jak uważa rosyjska badaczka historii Natalia
Lebiediewa, efekt podobieństwa nazw miał zmylić świat zachodni i służyć
dezinformacji, gdyż nazwa ,,Chatyń’’ miała się kojarzyć z niemieckimi
zbrodniami na terenach okupowanych. Mord mieszkańców wsi dokonany przez
niemieckie oddziały miał uzmysłowić arenie międzynarodowej, że to
właśnie Niemcy są odpowiedzialni za okropną zbrodnię katyńską.
Propagandyści ZSSR celowo nagłaśniali sprawę Chatynia organizując nawet
uroczystości upamiętniające morderstwo mieszkańców wsi. Na uwagę
zasługuje fakt, że w uroczystościach w Chatyniu wziął udział nawet
prezydent USA Richard Nixon oraz przedstawiciele państw zachodniej
Europy.
Kompleks monumentów w Chatynie istnieje do dziś i jest świadectwem
matactw przy tuszowaniu prawdy o zbrodni katyńskiej. Obecnie w
rosyjskich podręcznikach do historii trudno odnaleźć ślad o zbrodni
katyńskiej, jednak dość szeroko jest opisana sprawa Chatynia jako
symbolu zbrodni niemieckich na terenach okupowanych.
Dariusz Zawadzki
Białoruska Lista Katyńska | - Kresy24.pl
Archiwum tematu: Białoruska Lista Katyńska
Zapomniana białoruska lista katyńska
Dyskusja
pt. „Zapomniana lista” odbyła się w Mińsku 15 kwietnia z okazji 74.
rocznicy rozstrzelania przez NKWD oficerów Wojska Polskiego na terenie
Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Biorący udział w
spotkaniu…
22 kwietnia 2014
860 nowych biogramów na liście katyńskiej
Na
rekonstruowanej białoruskiej liście katyńskiej, jednej z największych
tajemnic zbrodni sowieckiego NKWD z 1940 r. znalazło się 860 nowych
biogramów. Białoruska lista katyńska dotyczy co najmniej 3870 polskich
obywateli zamordowanych…
8 kwietnia 2014
3 kwietnia w Historii Kresów
1940
– początek Zbrodni Katyńskiej. Sowieci rozpoczęli masowy mord na
polskich jeńcach z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Do
Katynia ruszył pierwszy transport z Kozielska.…
3 kwietnia 2013
Zrekonstruowano fragment białoruskiej listy katyńskiej
Centrum
Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia zidentyfikowało nazwiska 98
osób, które najprawdopodobniej figurują na tzw. białoruskiej liście
katyńskiej. Jak informuje centrum na swojej stronie internetowej, spis
powstał w wyniku porównania danych…
25 lutego 2013
Łukaszenka żąda pieniędzy za ekshumacje w Kuropatach
„Zapłaćcie
pieniądze, jeśli was coś interesuje. My tu wszystko zbadamy i wam
odpowiemy. A jaki problem” – odpowiedział z właściwą sobie nonszalancją
Aleksandr Grogoriewicz Łukaszenka na pytanie dziennikarza Polskiego
Radia,…
15 stycznia 2013
Szukam rodziny Buttowt-Andrzejkowicz z Hornostajewicz
Zajmuję
się Białoruską Listą Katyńską i szukam krewnych Henryka
Buttowt-Andrzejkowicza, który w 193 r. został aresztowany w Wołkowysku.
Będę wdzięczny na wszelką wiadomość. Mój mail: melnikau@gazeta.pl Z
poważaniem, Ihar Melnikau,…
6 października 2012
Odnalazła się część białoruskiej listy katyńskiej?
Dotychczas
bez skutku poszukiwali jej polscy historycy, Instytut Pamięci Narodowej
oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Część ukrywanej przez 72
lata białoruskiej listy katyńskiej odnalazła się nieoczekiwanie w
Rosyjskim…
21 czerwca 2012
---------------------------------------------------------
25.05.2013
http://www.polskieradio.pl/75/921/Artykul/852856,Opozycja-porzadkuje-Kur...
Uładzimir Jucho z Konserwatywno- Chrześcijańskiej Partii powiedział
Polskiemu Radiu, że już od 25 lat wraz z przyjaciółmi uczestniczy w
porządkowaniu Kuropat. - My tu sprzątamy i kosimy trawę, a po zimie
odnowiliśmy wszystkie krzyże. Dbamy również o Krzyż Polski który stoi
przy alejce - mówi Jucho.
Hanna Szapućko, koordynatorka inicjatywy "O Uratowanie Kuropat"
powiedziała, że ludzie poprzez swą pracę chcą również zaapelować do
władz, by zaopiekowały się tym uroczyskiem. - Kuropaty są dość
zaniedbane. Dlatego wzywamy władze, aby zwróciły na nie uwagę -mówi
Szapućko. W akcji porządkowania Kuropat uczestniczyli znani politycy,
intelektualiści i historycy, między innymi: Juraś Bielańki, Wincuk
Wiaczorka i Ihar Kuźniecou.
Dwie akcje w Kuropatach
Kilka dni temu sprzątanie Kuropat zapowiedziały osobno dwie grupy
opozycyjne. Pierwsza to inicjatywa społeczna "O uratowanie Kuropat".
Udział w tej akcji zadeklarowali przedstawiciele najważniejszych
organizacji opozycyjnych Białorusi, m.in. Zjednoczonej Partii
Obywatelskiej, Partii BNF, kampanii "Mów Prawdę!", Ruchu "O Wolność" i
Młodego Frontu. Sprzątanie ma trwać codziennie przez 10 dni do przyszłej
soboty, z wyjątkiem niedzieli.
Przeprowadzenie osobnej akcji w sobotę o godz. 11 (10 czasu
polskiego) ogłosiła Partia Konserwatywno-Chrześcijańska-BNF, której
przywódca Zianon Paźniak przebywa na emigracji. Paźniak to archeolog,
który odkrył istnienie Kuropat pod koniec lat 80.
Inicjatywa "O uratowanie Kuropat" uruchomiła ostatnio w internecie
swoją stronę, na której informuje o wszystkich planowanych
przedsięwzięciach, ale także o samym miejscu. Można też na niej obejrzeć
szereg filmów dokumentalnych, w tym relację z wizyty na Kuropatach
Billa Clintona w 1994 r. Jest też sondaż uliczny telewizji Biełsat, w
którym mińszczanie odpowiadają na pytanie, co to są Kuropaty. Wielu
potrafi udzielić poprawnej odpowiedzi, ale są też tacy, którzy mówią, że
to … ptaszki albo kurort.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Materski: katyńska lista z Białorusi na pewno istnieje
otoczeniu kilku mniejszych krzyży, mających imiennie upamiętniać
Polaków którzy mogli być rozstrzelani w Kuropatach, foto: Włodzimierz Pac, Polskie Radio
Odkrywanie
kolejnych nazwisk z listy katyńskiej zamordowanych na Białorusi może
skłonić władze Rosji, by przyspieszyć poszukiwania dokumentu. Jestem
pewien, że on istnieje - mówi historyk prof. Wojciech Materski.
http://www.polskieradio.pl/75/921/Artykul/790171,Materski-katynska-lista...
(...)
Pół wieku usypywania kłamstwa
Władze na Kremlu - za pośrednictwem posłusznego
Mińska - postanowiły po prostu w pewnym momencie użyć tragedii Chatynia
jako jeszcze jednego propagandowego narzędzia. Znakomicie zdawano sobie
sprawę, że na Zachodzie różnica między słowami "Katyn" i "Khatyn" jest
właściwie niesłyszalna. Za pomysłem wzniesienia w Chatyniu wielkiego
Memoriału stał więc zamysł, by utrwalić skojarzenie: "tej krwawej
zbrodni dokonali Niemcy" i sprawić tym samym, by także słowo "Katyń"
kojarzyło się, w kraju i za granicą, wyłącznie z nazistami.
Było to tyleż perfidne, co konsekwentne. Kiedy
tylko w 1943 r. odnaleziono w katyńskim lesie groby polskich oficerów,
Moskwa od razu ogłosiła: to hitlerowcy ich zabili. Potem miała tej
wersji tylko bronić. Tzw. komisja Burdenki, utworzona jeszcze podczas
wojny, miała nie tyle ustalić sprawców zbrodni, co przy pomocy NKWD
spreparować dowody i "przygotować" świadków - tak aby wina spadła na
Niemców.
Zachodni obserwatorzy, których dopuszczono wtedy do
lasu katyńskiego, odnotowali, że świadkowie mający potwierdzić winę
Niemców byli "raczej sterroryzowani niż nerwowi", a ich zeznania były
"wyrecytowane jakby z pamięci". Raport komisji Burdenki był niespójny i
miejscami niedorzeczny - ale przecież jego celem nie było ustalanie
prawdy.
Zresztą i bez tego zachodni alianci już w 1943 r.
doskonale wiedzieli, kto ma na rękach krew polskich oficerów. Ale
depesze zarówno od własnych wywiadów, jak i z polskich źródeł, trafiały w
Waszyngtonie i Londynie do szuflad - nikt nie zamierzał wystawiać na
szwank sojuszu ze Stalinem. Na szczęście zachodni prokuratorzy i
sędziowie okazali w Norymberdze dość rozsądku, by znacząco milczeć,
kiedy Sowieci próbowali "dorzucić" oskarżonym Niemcom jeszcze sprawę
Katynia.
W zniewolonej przez Stalina Polsce Katyń stał się
tematem tabu. Natychmiast po wojnie zaczęto represjonować wszystkich
tych, którzy albo dowody katyńskie badali, albo po prostu byli na
miejscu zbrodni. W całym bloku sowieckim "Katyń" stał się słowem
zakazanym. Za rozpowszechnianie informacji o tym, kto był prawdziwym
sprawcą mordu, można było trafić do więzienia.
Komisja amerykańskiej Izby Reprezentantów, powstała
już w latach zimnej wojny, we wnikliwym raporcie (liczył ponad 2 tys.
stron) orzekła radziecką odpowiedzialność za Katyń bez żadnych
wątpliwości. Zaleciła administracji w Waszyngtonie, by sprawę
przedstawić na forum ONZ i zalecić osądzenie jej przed międzynarodowym
trybunałem. Oczywiście nie dało to żadnych efektów. Tych, którzy chcieli
opowiedzieć światu o Katyniu, mało kto chciał słuchać. Minęły kolejne
dwie dekady - i wtedy Sowieci przypomnieli sobie, do czego w tej wojnie o
pamięć można użyć Chatynia.
Turyści w miejscu dziurawej pamięci
Latem 1974 r. Richard Nixon, przebywający z wizytą w
ZSRR, składa kwiaty w Chatyniu. Robi to oczywiście za namową Breżniewa.
Wizyta Nixona jest w światowych mediach wydarzeniem, więc i ta jej
część idzie w świat. Oczywiście zachodnia opinia publiczna dowiaduje się
w tym kontekście o niemieckiej zbrodni w miejscowości "Khatyn".
Ta manipulacja udała się świetnie, zwłaszcza że
Nixona - nie tylko z powodu zimnowojennego "odprężenia", ale zapewne po
prostu z niewiedzy - niuanse nie interesowały. Schemat tej wizyty miał
się powtarzać przez wiele lat. Do Chatynia pielgrzymowały wycieczki z
całego Związku Radzieckiego i z zagranicy.
Byli tu m.in. sekretarz generalny ONZ w latach 80.,
paru prezydentów i premierów, Fidel Castro czy Jaser Arafat. W sumie:
miliony ludzi z blisko stu krajów. A wszystko to w czasach, kiedy
zbrodnia w Katyniu praktycznie w powszechnej świadomości nie istniała!
Mit Chatynia per se również nie był zresztą wolny
od przemilczeń i kłamstw. Nikt nie przyznawał np., że większość sprawców
masakry stanowili nie Niemcy, lecz ich radzieccy kolaboranci - w tym
żołnierze Armii Czerwonej, którzy po wzięciu do niewoli przeszli na
niemiecką stronę. Nie wspominano również, że to uchodzący radzieccy
partyzanci, którzy przed hitlerowcami ukryli się we wsi, w zasadzie
ściągnęli zemstę na jej niewinnych mieszkańców.
Jednym z nielicznych komentatorów, którzy słusznie
punktował radziecką manipulację, był Louis FitzGibbon - brytyjski autor
książek o Katyniu. Kiedy komentował wizytę Nixona na łamach "The Daily
Telegraph", zwracał uwagę, że do pewnego momentu Chatyń na radzieckich
mapach czy w książkach historycznych po prostu nie istniał - aż do
połowy lat 60., kiedy to władze Białoruskiej SRR ogłosiły budowę
Memoriału w tym właśnie miejscu.
"Po co pomnik w Londynie, skoro jest już w Rosji?"
Warto pamiętać, że "kłamstwo chatyńskie" wykuwano
akurat wtedy, kiedy w Londynie próbowano postawić Pomnik Katyński.
Starał się o to komitet, który zrzeszał deputowanych do brytyjskiego
parlamentu, wojskowych i arystokratów. Należał do niego także Winston
Churchill - wnuk premiera czasów wojny. Pomnik miał stanąć na jednym z
londyńskich placów, ale jego budowę opóźniała obstrukcja lokalnych
władz.
Bez wątpienia miał na to wpływ Kreml. Budowę
pomnika oprotestowywał osobiście radziecki ambasador na Wyspach,
następnie przedstawiciele radzieckiego MSZ, a w końcu sowieckie
Politbiuro z samym Breżniewem na czele. W dodatku radzieckie służby
miały dość długie ręce, by próbować zwolennikom budowy pomnika wybić ten
pomysł z głowy.
Np. Louis FitzGibbon odbierał anonimowe telefony, w
których grożono mu śmiercią. Jego żona została ciężko pobita przez
nieznanych sprawców - ten fakt łączył FitzGibbon właśnie ze swoim
zaangażowaniem na rzecz pomnika.
Granitowy obelisk miał ostatecznie stanąć na
londyńskim cmentarzu Gunnersbury. Stało się to dopiero w roku 1976, a
więc dwa lata po głośnej wizycie Nixona w Chatyniu. Jeśli więc ktoś w
dyskusji o londyńskim pomniku myślał o Katyniu, to wyłącznie w
zafałszowanym kontekście. Wielu komentatorów pytało: po co jeszcze
pomnik Katynia w Londynie, skoro w Rosji stoi już jeden? I to jedno
pytanie znakomicie opisywało zarówno stan ignorancji na Zachodzie, jak i
skutki zręcznej kremlowskiej propagandy.
Katyń jak ropiejący wrzodzik
W świadomości historycznej Rosjan "mit chatyński"
pokutuje do dziś. Jak pisał kilka lat temu dziennikarz "Gazety
Wyborczej" Wacław Radziwinowicz, wielu Rosjan zapytanych o Katyń po
prostu odpowiada: "Straszna zbrodnia, typowa dla Niemców". Myślą
oczywiście o Chatyniu. Trudno się dziwić: nawet w dzisiejszych
rosyjskich podręcznikach - szkolnych i akademickich - trudno znaleźć
informacje o tym, kto, kogo i dlaczego mordował w Katyniu wiosną 1940 r.
Warto przy tym pamiętać, że parę miesięcy po tym,
jak władze rozsypującego się Związku Radzieckiego przyznały się do
odpowiedzialności za zbrodnię katyńską, Michaił Gorbaczow zlecił
radzieckim naukowcom, prawnikom i służbom poszukanie w historii
polsko-radzieckich relacji takich "białych plam", które można byłoby
propagandowo wykorzystać w roli "anty-Katynia".
Pokłosiem tego zamówienia Gorbaczowa są dochodzące
dziś co jakiś czas z putinowskiej Rosji oskarżenia, że Polska w 1920 r.
wymordowała 80 tys. wziętych do niewoli czerwonoarmistów. Polscy i
rosyjscy historycy wspólnie badali te zarzuty - nie wytrzymały one
konfrontacji z faktami.
Żadnego "anty-Katynia", którego oczekiwał
Gorbaczow, Rosja nie zdołała znaleźć do dziś. Same jego poszukiwania
potwierdzają jednak aktualność obserwacji pewnego rosyjskiego pisarza
sprzed prawie 50 lat: "Katyń to jest ropiejący wrzodzik, którego my nie
lubimy dotykać".
Tam, gdzie stała kiedyś wieś Chatyń, stoi dziś nie
tylko pomnik Jusifa Kaminskiego. Są też symboliczne "mogiły
miejscowości", poświęcone każdej zniszczonej wiosce na Białorusi. Są
symboliczne fundamenty każdego ze spalonych domów w Chatyniu, a nad
nimi: obelisk z dzwonem. Dzwony odzywają się co pół minuty - wyliczono,
że z taką częstotliwością ginęli podczas wojny Białorusini. Jest też
napis na pomniku: "Zginął co czwarty".
Nie sposób przy tym zapomnieć, że władze radzieckie
nie bez powodu pochyliły się w ten sposób nad ofiarami wojny na
Białorusi. Prawda o Chatyniu miała być użyteczna tylko dlatego, że
pomagała w utrwalaniu "kłamstwa katyńskiego".
http://wiadomosci.onet.pl/prasa/chatyn-falszywy-symbol-prawdziwej-zbrodni/bx749
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Łukaszenka: niektóre siły
Łukaszenka: niektóre siły polityczne próbują wybielić nazizm
- Faszyzm znów podnosi głowę – mówił prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka podczas uroczystości w Małym Trościeńcu pod Mińskiem. Według niego "niektóre siły polityczne" próbują wybielić nazizm. - Niektórzy zagraniczni politycy przekonują nas, że wszystko to prawo do wolności poglądów i przejaw demokracji. My takiej demokracji nie akceptujemy – oświadczył, nie precyzując, o których polityków mu chodzi.
W Małym Trościeńcu pod Mińskiem, gdzie w czasach II wojny światowej znajdował się jeden z największych niemieckich obozów zagłady, położono kamień węgielny pod budowę kompleksu memorialnego.Według niego "niektóre siły polityczne" próbują wybielić nazizm, wykorzystują nazistowską symbolikę i hasła, a także "zgodnie ze swoimi interesami przepisują historię II wojny światowej". - Niektórzy zagraniczni politycy przekonują nas, że wszystko to prawo do wolności poglądów i przejaw demokracji. My takiej demokracji nie akceptujemy – oświadczył, nie precyzując, o których polityków mu chodzi.
Andrzej Kunert podkreślił, że Mały Trościeniec to największe miejsce ofiar zbrodni niemieckich na Białorusi, "których ofiarą padli nie tylko Białorusini, ale także Polacy i Żydzi”.
Po uroczystościach w Małym Trościeńcu Kunert udał się złożyć kwiaty na uroczysko Kuropaty pod Mińskiem, gdzie spoczywają tysiące ofiar stalinowskich represji.
Według historyków białoruskich w latach 1941-44 w Małym Trościeńcu zamordowano ponad 200 tys. osób. Był to największy obóz zagłady na terenie obecnej Białorusi i czwarty po Oświęcimiu, Majdanku i Treblince. Odsyłano do niego m.in. Żydów z Polski, Niemiec, Austrii i Czechosłowacji oraz Rosjan.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/lukaszenka-niektore-sily-polityczne-prob...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. A Łukaszenko kiedyś chwalił Hitlera
że zaprowadził porządek w Niemczech, zbudował autostrady, zlikwidował bezrobocie, karał leniwych chłopów - sam słyszałem!
6. > Rybak "mial mi kto wyjasnic. A nie wszyscy mieli"
i o to chodziło w tym szatańskim planie.
Bardzo wierzę, że wymyślił go Genialny Językoznawca ;)