Anty Polskie elity. Autor: dr Leszek Pietrzak

avatar użytkownika Redakcja BM24

 

 

Wydarzenia, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich tygodni na Ukrainie dobitnie pokazały jak faktycznie wygląda stan polskich elit po żmudnym procesie ich kształtowania w czasach PRL Pewne jest dzisiaj jedno, że elity współczesnej Polski nie są zdolne do obrony polskich interesów.

Od prawie czterech tygodni mogliśmy obserwować eskalację rosyjsko – ukraińskiego konfliktu. Jej rezultatem było przyłączenie ukraińskiego Krymu do rosyjskiego imperium. Cały świat patrzył w tym czasie z przerażeniem na to co robiła Rosja. Zastanawiano się jakie będą kolejne kroki Rosji i który jeszcze spośród  sąsiadów może być jej następną ofiarą? Nic zresztą dziwnego. Tak bowiem wiele razy zaczynały się w wojny i wielkie światowe konflikty zbrojne. Także my w Polsce zastanawialiśmy się, czy przypadkiem kolejnym krajem, który znajdzie się w polu agresywnych działań Kremla nie będzie nasz kraj. Obawy te miały swoje głębokie uzasadnienie w przeszłości. Rosja zawsze bowiem dążyła do przekreślenia polskiej suwerenności.  A poza tym z Rosją bezpośrednio graniczymy poprzez  rosyjski Obwód Kaliningradzki – najbardziej wysuniętą na Zachód część tego kraju. Wielu zwykłych Polaków śledząc rozwój wydarzeń na Krymie zaczęło się zastanawiać co w takiej sytuacji, jaka zaistniała powinna zrobić Polska?.  Jak mogłaby wzmocnić swoje bezpieczeństwo i w jaki sposób mogłaby tego dokonać. Poniekąd to racjonalne pytania, jakie powinny nasuwać się każdemu Polakowi w zaistniałej sytuacji. Ale też pytania, które pokazują, że zwykli Polacy mimo wszystko myślą kategoriami interesu narodowego. Niestety tak nie jest jeśli chodzi o obecne polskie elity. Ich przedstawiciele zabierając publiczny głos w związku z działaniami Rosji wobec Ukrainy, nader często koncentrowali się wokół obrony rosyjskich interesów i racji Rosji, usiłując do tego przekonać innych Polaków.  Mógłby ktoś w tym miejscu „odparować”, że  to jedynie wybrani przedstawiciele obecnych politycznych i intelektualnych polskich elit, którzy  nie są jednak reprezentatywni dla całości. Może i tak, ale wtedy byłoby to jeszcze bardzo optymistyczne. W ostatnich tygodniach z ust przedstawiciel świata polityki, administracji, mediów, nauki bardzo często padały słowa, które nie były wyrazem troski o polskie państwo a jedynie usiłowały tłumaczyć rosyjski sposób myślenia i działania. Nierzadko były w tym słowa będące wyrazem szczególnego umiłowania Rosji i wszystkiego co rosyjskie. Słuchając tych wynurzeń można było  odnieśc wrażenie, że obecna polska elita, a przynajmniej spora jej część ma w swoim, ciele jakiś gen choroby, który sprawia, ze nie jest ona w stanie myśleć kategoriami interesu narodowego, a zwłaszcza twardo stanąć w jego obronie, gdy na horyzoncie międzynarodowym  pojawia się Rosja, ze swoimi imperialnymi planami politycznego i militarnego podboju świata.

Apele o zrozumienie Rosji.

Jako jeden z pierwszych egzegetów współczesnej Rosji jak zawsze występował były Ambasador Polski w Moskwie – towarzysz Stanisław Ciosek.  W rozmowie z gwiazdą TVN Moniką Oljenik Ciosek tłumaczył opinii publicznej w Polsce, że w sprawie Krymu zawinił przede wszystkim Zachód, który nie chciał kiedyś zgodzić się na oddanie Krymu Rosji. W jego ocenie nie powinno być zatem dziwne, ze dzisiaj Rosja sięga po swoje, dokonując aneksji Krymu. Szkoda zatem, że Zachód nie posłuchał kiedyś towarzysza  Cioska i jego mądrych rad. Nie byłoby bowiem dzisiaj problemu Krymu. Ale przy tej okazji o wiele ważniejszy dla Cioska okazał się inny problem: a mianowicie niewłaściwy stosunek Polski do Rosji.  Były ambasador podkreślał stanowczo: „Polska ciągle kąsa, wiecznie się czepia”, a  na Kremlu „postrzegają nas jak natrętną muchę, osę„ i ze tak nie trzeba. Ciosek dał tez radę  jak Polska powinna podchodzić do Rosji, apelując do Polaków: „Przestańmy się bać Rosji!”. W podobnym duchu występował też Jerzy Kozakiewicz - były ambasador Polski na Ukrainie, a obecnie wykładowca Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. W wywiadzie dla portalu Kresy.pl odnosząc się do rosyjskiej polityki na kanwie ostatnich wydarzeń na Krymie, Kozakiewicz zauważył,  w tym kontekście, że problemy z Rosją znajdują się także po stronie polskiej. W jego ocenia cała polska polityka oparta  na fundamencie rusofobii jest samobójcza w każdym wymiarze, przede wszystkim w wymiarze ignorowania rzeczywistości i cynicznego nieliczenia się z opinią publiczną”. Można było odnieść wrażenie, że to przede wszystkim nie Rosja jest problemem, ale to jak my ją postrzegamy  w Polsce. A według  Kozakiewicza postrzegamy ja nienormalnie, nie chcąc wyzbyć się antyrosyjskiej fobii. Wśród licznego grona ekspertów od spraw rosyjskich jak zawsze pojawił się i tym razem gen. Marek Dukaczewski – były szef rozwiązanych w 2006r. Wojskowych Służb Informacyjnych, który nawet kilkakrotnie w ostatnich tygodniach gościł w stacji TVN, usiłując wytłumaczyć telewidzom o co chodzi na Krymie. Tak naprawdę gen. Dukaczewski uzasadniał działania Rosji, tym, że działa ona w sposób przewidziany bo wszystko jest „rozpisane na nuty” a „do każdego z wariantów są przygotowane scenariusze”. I  w tej sytuacji najlepiej jest się z Rosja porozumieć. Szef WSI zalecał nawet, że „lepiej będzie jeśli Ukraina i premier Jaceniuk znajdą obszar porozumienia”. W jego głębokim przekonaniu  „nie jest najlepszym rozwiązaniem drażnienie Putina!”. Słuchając gen. Dukaczewskiego można było odnieść wrażenie, że jego wywody dobrze pasowałyby do programów rosyjskiej stacji propagandowej „Russia Today”, która w ostatnich tygodniach „obficie” tłumaczyła Rosjanom i światu sprawę zajęcia Krymu. W sprawie wydarzeń na Krymie i postępowania Rosji głos zabierali również ci, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo narodowe Polski. Oni szczególnie powinni kierować się polskim interesem. Znany z niezbyt udanych wcześniejszych medialnych wystąpień szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz jasno zakomunikował, że „na razie nie ma sygnałów, że Putin zagraża Polsce”. W podobnym duchu wypowiadal się szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) gen. Stanisław Koziej, onegdaj kształcony w dawnym Związku Sowieckim. Ten jednak zadbał nawet o to aby zorganizować forum eksperckiej współpracy z Rosjanami w dziedzinie bezpieczeństwa. Kilka dni po tym, jak w Kijowie na Majdanie padły pierwsze ofiary prorosyjskiego reżimu Janukowycza, szef BBN zorganizował polsko-rosyjski okrągły stół ekspercki poświęcony przejrzystości ćwiczeń wojskowych. W spotkaniu uczestniczyli m.in. przedstawiciele rosyjskich służb wywiadowczych, występujący pod płaszczem rosyjskich dyplomatów.  Koziej zasłynął  wcześniej z tego ze z kluczowych dokumentów dotyczących polskiego bezpieczeństwa narodowego wyrzucił zagrożenie ze strony Rosji.

Choroba polskiej elity

Ów gen choroby jaki tkwi w organizmie nazbyt wielu przedstawicieli polskiej elity, powoduje, że nie jest ona w stanie myśleć kategoriami interesu narodowego. Właśnie to sprawia, że  zawsze stawiają oni  interes Rosji nad interes Polski. Chorobę tą opisał niedawno sam naczelny Rzeczypospolitej” – Bogusław Chrabota. Szef czołowego polskiego dziennika w bardzo osobistym wyznaniu stwierdził: „Jestem dotknięty tą samą chorobą co wielu Polaków. Uwielbiam Rosjan!” Z Rosjanami jak podkreślił  Chrabota „zawsze odczuwałem magnetyczną więź”, gdziekolwiek by się nie znaleźli: w Waszyngtonie, Paryżu, Berlinie . Ów „magnetyzm”  może tłumaczyć wszystko. To on sprawia, że przedstawiciele polskiej elity, a nawet spora jej część zawsze, gdziekolwiek się nie znajdą zawsze starają się  tłumaczyć Rosję  i okazywać szacunek dla jej wielkości. To trochę tak jak z Brytyjczykami, którzy gdziekolwiek się nie znajdą zawsze bronią honoru brytyjskiego imperium. Ale jest w tym jednak zasadnicza różnica: to jest ich imperium! Tymczasem w przypadku przedstawicieli polskich elit – rosyjskie imperium, jego racje i jego honor – to obce imperium, obca  racja, obcy honor. Nie muszą tego robić. Nigdy nie powinni tego robić. Ich obowiązkiem  jest obrona polskich racji, polskiego honoru – po prostu obrona Polski.

Czym zatem należy tłumaczyć takie zachowanie niemałej  części polskich elit? Odpowiedź na to pytanie głęboko tkwi w przeszłości. To prawie pół wieku panowania w naszym komunistycznego systemu, kiedy Polska była pozbawiona suwerenności i znajdowała się pod nadzorem Kremla. To wtedy jej nasze elity wykształciły w sobie ów chory gen, który nakazuje liczyć się przede wszystkim  z interesem Rosji a nie interesem Polski. Ten gen jak się okazuje może być nawet dziedziczony i przechodzić z pokolenia na pokolenie.

 

 

Autor jest historykiem, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI

Opublikowano za wiedzą i zgodą Autora

Zródło: Warszawska Gazeta

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz