Niezapomniana data 1 września… (Kapitan Nemo)
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/763/niezapomniana-data-1-wrzesnia
„Nie ma takiej ofiary, której nie warto złożyć, aby spotkać się z Putinem” – doradca prezydenta Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz po katastrofie TU-154M.
Nie ma z kolei bardziej ponurej daty, która by w większym stopniu zaciążyła nad losem Polski i Polaków, niż dzień 1 września. Wspomnijmy więc tę datę, której złowrogi cień przypomniał Donald Tusk, mówiąc: „…wybory europejskie nie są o tym, czy nasze szkoły są dobrze przygotowane na 1 września do (przyjęcia) naszych sześciolatków. Wybory europejskie być może są o tym, czy w Polsce dzieci w ogóle pójdą do szkoły 1 września".
W czasach komuny mówiono, że są trzy rodzaje agresji: zamierzona, niezamierzona i na zaproszenie. W dniu 31 sierpnia 2009 roku na zaproszenie Donalda Tuska do Sopotu przybywa premier Putin. O tej wizycie pisze FAKT: "Sopocki Grand Hotel z powodu wizyty premiera Rosji Władimira Putina (57 l.) został dosłownie zamieniony w twierdzę. Od strony wody bezpieczeństwa strzeże marynarka wojenna, plażę, molo i teren wokół hotelu patrolują policjanci oraz funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu i tajnych służb – pisze „Fakt” dodając: Sama delegacja z Rosji to 150 osób. Wśród nich ministrowie, pracownicy służb prasowych, doradcy oraz agenci ochrony. Delegacja zajęła Grand Hotel, najbardziej luksusowe miejsce w Sopocie. Rosjanie zarezerwowali tam wszystkie pokoje. Premier Putin zajął oczywiście najlepszy apartament numer 226…(…..) wszystkie pokoje wielokrotnie były sprawdzane pod względem bezpieczeństwa. – Od ponad tygodnia przygotowywano hotel na tę wizytę. Specjalnie z tej okazji zamknięto okolice hotelu – powiedział Faktowi Adam Kucza z Orbisu. Władimir Putin nie chciał skorzystać z limuzyn BOR. Premier Rosji po Sopocie i Gdańsku będzie się więc poruszał limuzyną, którą jeździ na co dzień. Samochody Rosjan dotarły do Polski kilka dni temu specjalnym konwojem tirów. Do tej specjalnej strefy chronionej można się dostać wyłącznie za okazaniem specjalnej przepustki. Ale nad bezpieczeństwem Putina czuwają też mundurowi i tajniacy rozsiani po całym mieście..... Putina w Sopocie czeka dziś ( tj.1września 2009r.) ciężka rozmowa z Donaldem Tuskiem (52 l.). O godz. 9.30 nasz premier będzie mógł powiedzieć rosyjskiemu przywódcy, co sądzi o obciążeniu Polski winą za wybuch II wojny światowej…- kończy „Fakt”.
Natomiast, dobrze poinformowana „Gazeta Wyborcza” 2 września 2009 r. w tekście pt. „gazowy szczyt” informuje: Gaz był głównym tematem rozmów, jakie wczoraj w Sopocie prowadził premier Rosji Władimir Putin, który przyleciał do Polski na obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej" : http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,6991361,Gazowy_szczyt_w_Sopocie.html... podczas gdy Newsweek, relacjonując spotkanie na sopockim molo i rozmowę Tuska „w cztery oczy” z Putinem – cytuje samego Tuska z otwartego dla dziennikarzy briefingu w sopockim hotelu Sheraton: "Tusk nazwał wtorkowe spotkanie z Putinem "kolejnym krokiem do budowania wzajemnego zrozumienia". Podkreślił, że Polska i Rosja muszą budować wzajemne zaufanie po to, aby przyszłość była lepsza niż to, co było w przeszłości". Nie mija jednak rok od daty 1 wrzesnia 2009r., by Tusk kompletnie zapomniał, o czym rozmawiał z Putinem „w cztery oczy” na sopockim molo. I co z Putinem na sopockim molo ustalił. Zdarzenia, które potem nastąpiły są bowiem porażające i trudne do oddzielenia od wizyty Putina w Sopocie w dniu 1 września 2009 roku:
Planowaną wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu z okazji 70. Rocznicy mordu katyńskiego, Tusk w uzgodnieniu z Putinem rozdzielił od swojej - oficjalnej wizyty w dniu 7 kwietnia 2010 r., gdzie się ponownie spotkał z Putinem. W dniu 10 kwietnia 2010 roku ginie pod Smoleńskiem prezydent Lech Kaczyński wraz 96 osobami na pokładzie samolotu TU-154M. Rząd Tuska traktuje bowiem wizytę prezydenta i towarzyszących mu wysokich urzędników państwowych i dowódców wojska w Katyniu, jako wizytę „prywatną” – a więc pozbawioną jakiejkolwiek ochrony i bez sprawdzenia stanu przygotowania - choćby lotniska pod Smoleńskiem. To wszystko szokuje w porównaniu z wizytą Putina w Sopocie w dniach 31 sierpień – 1 wrzesień 2009 roku i z nagłą amnezją Tuska o tej wizycie Putina, którego przecież Tusk zaprosił do Polski. Tusk– już po katastrofie TU-154M pod Smoleńskiem i oddaniu przez niego śledztwa w sprawie katastrofy Putinowi - zapytany znienacka przez dziennikarza, zaprzeczył by rozmawiał z Putinem „w cztery oczy” o jakichkolwiek problemach w relacjach z Rosją: – Rozmowa była dość krótka i głównie pokazywałem premierowi Putinowi gdzie mieszkam, pokazywałem trasę, którą często przebiegam jako jogger, pytaliśmy także siebie nawzajem jak wygląda kwestia życia prywatnego w kontekście ochrony. Premier Putin między innymi powiedział, że jego ochrona siedzi u niego w kuchni, ja mówiłem, że mam zdecydowanie większy komfort, bo mam większą swobodę – relacjonował Tusk. Jak dodał, „na tym wyczerpała się ta tajna rozmowa na molo, zaimprowizowana przez nas tylko po to, by móc pokazać delegacji rosyjskiej jak Sopot i Bałtyk wygląda z perspektywy mola”: (http://www.tvp.info/7121128/teza-o-rozdzieleniu-wizyt-w-katyniu-przez-rz...).
Zatem już wiemy z ust samego premiera III RP, po co Tusk zapraszał Putina do Sopotu. Po to, by „cara” Rosji poinformować o swoich warunkach mieszkaniowych i gdzie biega w czasie, gdy nie gra w piłkę…. Oczywiście, nie było tam mowy o żadnym rozdzieleniu wizyt premiera i prezydenta w Katyniu z okazji rocznicy Katynia. Nie mówiono tam też o gazie, ani nawet o prezencie gazowym Tuska dla Putina – choć wszystkie te zdarzenia miały miejsce już po dniu 1 września 2009 roku i po spotkaniu „w cztery oczy” na molo w Sopocie…
Pod koniec października 2009 r. rząd Tuska rozpoczął z Rosjanami negocjacje na temat warunków nowej umowy gazowej, która regulowałaby zasady dostarczania do Polski błękitnego paliwa na kolejne lata. Gazprom postawił warunek: zawrzemy z wami nową umowę, ale wy umorzycie nam 1,2 mld zł długu. Zarówno premier Donald Tusk, jak i ówczesny minister skarbu Aleksander Grad wyrazili aprobatę dla tego pomysłu. 20 stycznia 2010 r. doszło do nagłego zwrotu akcji. Tego dnia odbyło się posiedzenie Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu. Efekty tego posiedzenia były takie, że najwięksi przeciwnicy umorzenia długu Gazpromu - prezes Michał Kwiatkowski oraz członek zarządu Jerzy Tabaka, zostali zawieszeni w pełnieniu obowiązków. P.o. prezesa został... Aleksandr Miedwiediew - wiceprezes Gazpromu i prezes spółki Gazprom-Export. Konflikt interesów wydawał się być oczywisty - Miedwiediew, będąc wiceprezesem całego Gazpromu oraz prezesem Gazprom-Export (spółka córka zajmująca się eksportowaniem rosyjskiego gazu), miał decydować o umorzeniu 1,2 mld zł wierzytelności EuRoPol Gazu w stosunku do Gazpromu.
25 stycznia 2010 r. rząd Donalda Tuska poinformował publicznie, że - jako przedstawiciel Skarbu Państwa (będącego współwłaścicielem EuRoPol Gazu) - zgadza się na umorzenie Gazpromowi długu w wysokości 1,2 mld zł. Kancelaria prezydenta Kaczyńskiego, komentując roszady personalne w EuRoPol Gazie, poinformowała, że jeśli dojdzie do umorzenia 1,2 mld zł długu Gazpromowi, zawiadomi prokuraturę oraz zwróci się do Sejmu z wnioskiem o powołanie komisji śledczej. Obóz prezydencki stał się zatem główną przeszkodą na drodze do anulowania długów Gazpromu.
W dniu 10 kwietnia 2010 roku prezydent Lech Kaczyński ginie w katastrofie Tu-154M pod Smoleńskiem, lecąc na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Dziesięć dni później, tj. 21 kwietnia 2010 r. rząd Donalda Tuska ogłosił, że nowa umowa gazowa z Rosją (uwzględniająca umorzenie 1,2 mld zł długu Gazpromu) zostanie podpisana na początku maja.
Tak się jednak nie stało. Do gry wkroczyła Bruksela, która widząc co się dzieje - wymusiła na Polsce przeprowadzenie ponownych negocjacji z Rosjanami w sprawie umowy gazowej, tym razem z udziałem przedstawiciela Unii Europejskiej. Ostatecznie umowę podpisano 29 października 2010 r. Jej treści nie podano jednak do publicznej wiadomości. Wiadomo jedynie, że Gazprom będzie dostarczać do Polski gaz do 2037 r. (dzięki Unii Europejskiej skrócono ten okres). Pewne jest także to, że Polska zrezygnowała z 1,2 miliarda zł, które miał zapłacić Gazprom…
Jeśli więc dzisiaj Tusk straszy Putinem i odwołaniem zajęć szkolnych w dniu 1 września 2014 r – w pięć lat po swojej rozmowie z Putninem „ w cztery oczy” na sopockim molo – to wydźwięk jego słów jest dokładnie taki sam, jak sugestie Jaruzelskiego z 1981 roku, że Rosjanie wejdą do Polski. Oczywiście: Rosjanie tylko wtedy wejdą, gdy Polacy pozbędą się pro-rosyjskiej partii i namiestnika Moskwy…
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz