Kublik, smoleńska kanalia
„Macierewicz, smoleński łotr”– napisała w „Gazecie Wyborczej” Agnieszka Kublik oburzona tym, że Antoni Macierewicz nazwał po imieniu to, co zaobserwowały miliony Polaków, a internauci opisywali na dziesiątkach portali. Chodzi Kublikowej o to, że nie wolno według niej interpretować słów Kamila Stocha oraz biało-czerwonych szachownic i nitów imitujących poszycie samolotu namalowanych na jego kasku, jako hołdu oddanego ofiarom tragedii smoleńskiej. Nie wolno słów o tych, których już nie ma wśród nas, a – jak twierdzi Kamil – jemu pomogli i nad nim czuwali, rozumieć jako hołdu oddanego poległym 10 kwietnia 2010 roku. Nie wolno słów o „pozamiataniu pod ruskim niebem”, które Kamil zamieścił na swoim profilu, interpretować bez uzgodnienia z Mysią urzędującą na Czerskiej.
Nie wolno, choć ludzie będący blisko Kamila nie ukrywają, że jemu właśnie o to chodziło. Łotrem nie był wzorowy luteranin Małysz, który ku radości Wyborczej zwierzał się, jak to jest już zmęczony nie skakaniem i treningami, ale szukaniem winnych tragedii smoleńskiej, oraz jak to on się dziwi Marcie Kaczyńskiej, że zgodziła się pochować rodziców na Wawelu.
Łotrami nigdy Agnieszka Kublik i „Gazeta Wyborcza” nie nazwały Rosjan, którzy w ciałach ofiar zaszywali śmieci ze stołów sekcyjnych, brudne szmaty, grudy ziemi i kawałki drzewa. Nigdy na łotrów nie mianowała Czerska tych, którzy ciało Anny Walentynowicz pozbawili głowy i zamieniali zwłoki poległych. Łotrami nie nazywała nigdy redaktorka Kublik ruskich sołdatów, którzy okradali zwłoki ofiar na Siewiernym.
Łotrem nie był jej kolega redakcyjny Wojciech Czuchnowski kłamiący jakoby między generałem Błasikiem a kapitanem Protasiukiem doszło do kłótni na Okęciu. Nigdy miana łotrów nie doczekali się dziennikarscy kłamcy, którzy rozpowszechniali łgarstwo o odczytaniu z czarnych skrzynek słów: „tak lądują debeściaki”, albo: „jak nie wyląduję to nas zabije” (w domyśle prezydent). Nigdy łotrem nie nazwali Czerscy łotra prawdziwego, czyli Palikota, który mówił o locie do Smoleńska jako pijackiej imprezie, rozgłaszał to, że śp. Przemysława Gosiewskiego widziano na peronie we Włoszczowej oraz proponował, aby Jarosława Kaczyńskiego zastrzelić i wypatroszyć.
Czegóż zatem dowiodła robiąca u Michnika za cyngiel Agnieszka Kublik? Tylko tego, że z czystym sumieniem możemy napisać dzisiaj: Kublik to smoleńska kanalia.
Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie.
Nowy numer już w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @kokos26
funkcjonariuszka Kublik na froncie smoleńskim jest weteranką. Ciekawe, czy Gazeta Michnika otrzymuje wsparcie finansowe bezpośrednie w ramach zatwierdzonego przez Tuska finansowania zespołu Laska, czy też jest to umowa zlecenie pomiędzy funkcjonariuszką, a kancelarią.
A trzeba przyznać, że zarobiła cięzko na tę kasę. Dwa wątki w archiwum wypełnione jej kublikacjami.
Sekta pancernej brzozy atakuje. Cyrk Kublik i Laska od stycznia do września „jak walnęło, to się urwało”.
Sekta pancernej brzozy atakuje. Cyrk Kublik i Laska „jak walnęło, to się urwało” II.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl