Sekta pancernej brzozy atakuje. Cyrk Kublik i Laska od stycznia do września „jak walnęło, to się urwało”.
30 stycznia 2013 r. w siedzibie Gazety Wyborczej odbyło się spotkanie z rządowymi ekspertami od badania wypadków lotniczych przygotowane przez p.Kublik. W sprawie Smoleńska mówić muszą eksperci, pisał naczelny GW Jarosław Kurski i zaprosił tylko członków komisji Jerzego Millera pod kierownictwem Laska. Gdyby doszło do zamachu, raport komisji badającej katastrofę smoleńską liczyłby najwyżej jedną stronę - mówił na spotkaniu członek tej komisji Maciej Lasek.
Dlaczego państwo stchórzyli i nie wzięli udziału w debacie, gdzie było stu naukowców? Czy wezmą panowie udział w debacie 5 lutego? Co się stało z rejestratorem K3 63? Czemu nie badacie wraku? - między innymi takie pytania padły na czerskiej pod adresem członków komisji Millera.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/22765,glos-jak-dna.html
Z mec. Bartoszem Kownackim rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Traktuje Pan tę debatę jako element pewnego rodzaju kampanii propagandowej?
– Na pewno było to spotkanie zorganizowane jako kontruderzenie, które kompletnie nie wyszło w stosunku do działań tych wszystkich, którzy mają inne ustalenia niż oficjalne. To było jednak nieprzekonywające, gdyż nie podano żadnych precyzyjnych informacji. Próbowano za to trochę dezawuować ekspertów z zespołu parlamentarnego i dowodzić w stylu „my tak stwierdziliśmy i tak jest”. Nie było żadnego dowodu, żadnej opinii czy okoliczności, która by mnie przekonała do raportu komisji Jerzego Millera. Oczekiwałbym konkretnych faktów, opinii i konkretnego odniesienia się do ustaleń zespołu Macierewicza. Tego zabrakło. Podczas debaty padło pytanie, czy członkowie komisji Millera zechcą uczestniczyć w spotkaniu ekspertów 5 lutego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, które ma dotyczyć katastrofy smoleńskiej. Choć byłaby tam możliwość merytorycznej debaty, to jednak odparli, że nie czują się w obowiązku, są wolnymi ludźmi i nie muszą na takiej debacie się pojawić.
Maciej Lasek zarzekał się, że nie będzie brał udziału w debatach, w których nie uczestniczą eksperci.
"Zawsze, od pierwszego mojego wykładu z września 2011 roku, wzywałem stronę ministra Millera do zaprezentowania swoich wyników badania brzozy. Przecież musieli zrobić badania mikroskopowe i opisać, jak do tego doszło" - prof. Binienda.
05/02/2013
I znów, co charakterystyczne, odzew drugiej strony jest absurdalny.
Konferencję zatem albo zupełnie przemilczano, albo wnioski naukowców
zaprezentowano w sposób karykaturalny. Czeka nas zatem kolejna odsłona
serialu monologów, a nie dialogu.
02/04/2013
Premier: Kampania prostująca dezinformację o Smoleńsku powinna być intensywniejsza
Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że chce, by eksperci lotniczy, którzy badali katastrofę smoleńską, mogli wskazywać na przekłamania z nią związane we współpracy z Centrum Informacyjnym Rządu. Ocenił, że kampania "prostująca dezinformację" powinna być bardziej intensywna.
09/04/2013
Graś: Premier podpisał zarządzenie ws. zespołu ekspertów Macieja Laska
Premier Donald Tusk podpisał zarządzenie o powołaniu zespołu ekspertów pod przewodnictwem Macieja Laska - poinformował rzecznik rządu Paweł Graś. Zespół będzie m.in. prostować nieprawdziwe informacje pojawiające się w mediach nt. katastrofy smoleńskiej.
Macej Lasek powiedział, że nie widział jeszcze podpisanego dokumentu, ale dodał, że oprócz niego do zespołu zostali zgłoszeni: Wiesław Jedynak, Piotr Lipiec, Edward Łojek i Agata Kaczyńska. Wszyscy, tak samo jak Lasek, są członkami PKBWL (zajmuje się zdarzeniami w lotnictwie cywilnym) i wszyscy byli członkamipolskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, której przewodniczącym był Jerzy Miller.
10/04/2013
Raportu zespołu Macierewicza pod ostrą krytyką
To, co zespół parlamentarny uważa za symptomy awarii silników w Smoleńsku, to po prostu wibracje spowodowane przez gałęzie wpadające do turbiny - oceniają szef PKBWL Maciej Lasek i astrofizyk i pilot prof. Paweł Artymowicz.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa nadal oczekuje na przekazanie przez Rosjan m.in. dokumentacji warunków atmosferycznych panujących w miejscu tragedii 10 kwietnia 2010 r., materiałów z zapisu wideo kontroli pracy grupy kierowania lotami
15/04/2013
Dziś rozpoczyna prace zespół prowadzony przez Macieja Laska, byłego członka komisji Jerzego Millera. Organ ten powołał premier Donald Tusk.
Jak wyliczył Nasz Dziennik szef zespołu Maciej Lasek miesięcznie może zarabiać nawet 8 tys. zł.; a wszystko to z pieniędzy podatników. Członkowie zespołu mogą otrzymać nawet ponad 6 tys. zł. Absurdalne jest to, że zespół, którego szefem został Maciej Lasek,
będzie tłumaczył ustalenia tzw. komisji Millera na temat katastrofy Tu-154M – zwraca uwagę poseł Antoni Macierewicz.
18/04/2013
„W planach pana doktora jest komunikacja aktywna przy wykorzystaniu różnych środków i narzędzi."Zadaniem zespołu Laska będzie nie tylko reagowanie na pojawiające się
"kłamstwa czy przekłamania" dot. katastrofy smoleńskiej, ale też "aktywna komunikacja" – ogłosił rzecznik rządu.
TAWS-y oskarżają MAK i KBWL LP
Te szczątki nie miały żadnego znaczenia dla pracy komisji Millera
- mówił reporterom RMF FM szef Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych dr Maciej Lasek. Części tych nie zbadano przed wydaniem
raportu o przyczynach katastrofy, bo - jak przekonywał dr Lasek - te ekspertyzy nie wniosłyby do sprawy nic nowego (sic!!!). Według niego, eksperci i bez tych ustaleń byli w stanie z całą pewnością potwierdzić, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku.
Lasek: Na początku lipca ruszy strona: faktysmolensk.gov.pl
Według szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Macieja Laska ustalenia biegłych są zbieżne z ustaleniami badającej katastrofę komisji Jerzego Millera, ówczesnego szefa MSWiA. Jak podkreślił, przyczyną katastrofy nie był wybuch, lecz zejście samolotu poniżej bezpiecznej wysokości. Lasek podkreślił, że prokuratura za w pełni wiarygodny uznała materiał zapisany w polskiej czarnej skrzynce.Podał, że na początku lipca powinna ruszyć strona internetowa kierowanego przez niego zespołu przy kancelarii premiera, który ma wyjaśniać opinii publicznej przyczyny i okoliczności katastrofy smoleńskiej (faktysmolensk.gov.pl).
Do prokuratury został dostarczony materiał dowodowy, pobrany i zabezpieczony w trakcie oględzin dwóch fragmentów brzozy w dniach 18 lutego – 7 marca 2013 r. w Smoleńsku.
12/09/2013
PAN zorganizuje debatę o Smoleńsku? Macierewicz się zgadza, Lasek obstaje przy swoim
Eksperci parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M są gotowi do udziału w dyskusji ze stroną rządową - zadeklarował Antoni Macierewicz (PiS) w odpowiedzi na list prezesa PAN Michała Kleibera.
13/09/2013
Strona rosyjska przedłużyła śledztwo smoleńskie
Do 10 grudnia br. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej przedłużył śledztwo dot. katastrofy smoleńskiej – poinformował na specjalnie zwołanej konferencji w Moskwie Prokurator Generalny RP Andrzej Seremet.
16.09.2013
Zarzuty dla Tuska, Millera i E.Klicha?
17/09/2013 Gazeta Wyborcza Kublikowa
-
Jak eksperci Macierewicza skompromitowali się w prokuraturze
"Sklejałem modele samolotów". "Widziałem wybuch w szopie". "Latając
samolotami, oglądam skrzydła". Eksperci Macierewicza przedstawili w
prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów na wybuch
tupolewa.
Wojskowa prokuratura, która bada katastrofę smoleńską, przesłuchała
autorów najgłośniejszych hipotez o zamachu. - Żaden nie przekazał
materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych
wcześniej wniosków - informuje "Gazetę" rzecznik prokuratury kpt. Marcin
Maksjan. Nie chce ujawnić danych ekspertów, ale my - od pełnomocników
rodzin ofiar - wiemy, że chodzi o profesorów Wiesława Biniendę, Jana
Obrębskiego i najpewniej Jacka Rońdę. Żaden nie jest specjalistą od
lotnictwa ani katastrof.
Jak teraz zareagują funkcjonariusze przemysłu pogardy, dla których
wypociny "redaktorki" z Czerskiej były asumptem do nowych ataków na
parlamentarny zespół?
17/09/2013 -
Stefan HamburaWniosek do Seremeta: ujawnić akta śledztwa smoleńskiego! "Wnoszę o udostępnienie całości materiałów tego najważniejszego w historii polskiego państwa postępowania!"
Wnoszę aby Pan Prokurator Generalny objął swoim osobistym nadzorem proces ujawniania akt śledztwa, tak aby przebiegał on równie szybko i sprawnie, jak w przypadku materiałów pozostających w zainteresowaniu „Gazety Wyborczej”.
Lasek o ekspertach Macierewicza. "Pomijają skrzętnie co niewygodne"
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w "Kropce nad i".
czytaj dalej »
Lasek, który był gościem "Kropki nad i" w TVN24, przyznał, że choć inicjatywa prof. Kleibera jest niezwykle cenna, to jednak adresowana jest ona tylko do "fachowców", a za takich zdaniem Laska eksperci zespołu parlamentarnego nie powinni być raczej uznawani. Prezes PAN wyszedł z propozycją zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji na temat różnych aspektów katastrofy smoleńskiej i jej przyczyn. Zaznaczył, że powinna być to konferencja "odarta z emocji politycznych i jawna".Pan profesor zaprosił członków naszego zespołu do udziału w konferencji otwartej dla wszystkich specjalistów (...), którzy są fachowcami w dziedzinie lotnictwa. Postawił tylko dwa warunki. Po pierwsze dyskusja
ma być prowadzona jedynie w gronie fachowców, po drugie - konferencja będzie jawna, czyli transmitowana do mediów (...). My od razu zgodziliśmy się na udział - tłumaczył w "Kropce nad i" Maciej Lasek.
19.09.13
na żywoLasek: "Sprawdziliśmy współpracowników komisji Macierewicza. O niektórych nikt nie słyszał"
Nagonka na świat polskiej nauki
Akt medialnego terroryzmu – tak członkowie i eksperci zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiego kierowanego przez posła Antoniego Macierewicza (PiS) określili publikację “Gazety Wyborczej” i działania prokuratury.
"To niebywała ignorancja i indolencja państwowej komisji podczas pracy nad raportem i jego obrona w ostatnich miesiącach są ogromnym problemem i powodem wstydu, a nie praca naukowców, którzy tę indolencję próbują przełamywać".
Pozostałe materiały archiwalne pod linkami
Dlaczego współcześni pisarze kreślą obraz Polski jako horroru? Rozmowa z krytykiem literackim
- Zaloguj się, by odpowiadać
249 komentarzy
1. Gazeta Wyborcza po konferencji Macierewicza kublikuje
Przekazaliśmy panu Laskowi ponad tysiąc stron
dokumentów. Z kolei pan Lasek nie przedstawił nam do tej pory danych
pierwotnych, na których podstawie wyznaczył trajektorię lotu. W tej
sprawie osobiście zwracał się do niego prof. Witakowski - mówi
Macierewicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Ostra odpowiedź prof.
To nie jest zgodne ani z prawem polskim, ani światowym - tak prof. Wiesław Binienda skomentował w Polsat News ujawnienie przez prokuraturę treści jego zeznań oraz zeznań profesorów Jacka Rońdy oraz Jana Obrębskiego. Dodał, że czuje się zastraszony, a ujawnienie zeznań jest "dobrze przygotowaną akcją", która miała na celu "zdyskredytowanie" ekspertów.
- To jest akcja dobrze przygotowana, która ma za zadanie zdyskredytowanie mnie, prof. Obrębskiego i Rońdę - mówił prof. BiniendaJak dodał, Polska jest jednym krajem w którym czuje się zastraszany. -
Zawsze gdy tu przyjeżdżam, mam ochronę - powiedział. Dodał, że prokuratura, ujawniając zeznania bez zgody zainteresowanych, złamała prawo. - Kapitan Maksjan uciekał się do dziwnych metod i przekazywał połowiczne informacje - mówił Binienda. Dodał, że zastanawia się nad sądowym rozstrzygnięciem tej sprawy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Prof. Rońda: "Publikacja
Prof.
Rońda: "Publikacja >>GW<< to akt bandytyzmu i terroryzmu
politycznego. To próba terroryzowania środowiska naukowego". NASZ WYWIAD
"Ja w sprawie smoleńskiej nie występuje jako ekspert lotniczy, ale
ekspert od balistyki wewnętrznej. Mam w tym zakresie wykształcenie i
duże doświadczenie".
Maciej Lasek nie chce dyskutować z profesorami Biniendą i Rońdą. "Bo ich wiedza jest dyskusyjna"
Z dotychczasowych prezentacji - przed prokuraturą - wynika, że
ich wiedza jest dyskusyjna i nie chciałbym z nimi dyskutować -
stwierdził Maciej Lasek.
Macierewicz gromi Laska: „Od dawna okłamuje opinię publiczną, powtarzając tezy rosyjskie”. NASZA RELACJA
„Do dzisiaj nie przedstawiono ani jednego dowodu na to, że tupolew
uderzył w drzewo. Mamy do czynienia z wywieraniem presji
psychologicznej i wytwarzaniem iluzji.”
Zespół Laska kontra Komisja Macierewicza. Napięcie na konferencjach prasowych rosło z każdą chwilą. NASZA GALERIA
Zbliża się decydujące starcie między zespołem Macieja Laska a
komisją Antoniego Macierewicza. Po tekście "Wyborczej" Lasek ma
pretekst, aby nie spotykać się z ekspertami komisji Marcierewicza.
Wroński: "Zespół Macierewicza robi Polakom wodę z mózgu. Co na to naukowcy?". Paradowska: "Kraj wariatów"
Zespół Macierewicza nie służy do analizy
naukowej. Ten zespół przy pomocy naukowców służy do robienia Polakom
wody z mózgu - mówił w Poranku Radia TOK FM Paweł Wroński z "Gazety
Wyborczej". - Co na to środowisko naukowe? - pytał. - Sprawa smoleńska
jest jedną z największych kompromitacji nauki polskiej - przyznała
Janina Paradowska.
- Powinniśmy się zastanowić nad statusem
takich komisji w polskim parlamencie. To kompromitacja tego ciała -
mówił w Poranku Radia TOK FM o zespole Antoniego Macierewicza ds.
katastrofy smoleńskiej prof. Radosław Markowski. - Ta komisja
funkcjonuje, marnuje publiczny czas i pieniądze ludźmi, którzy się
kompletnie do tego nie nadają - zaznaczył politolog z PAN i SWPS. -
Przyjrzyjmy się procedurom doboru ekspertów - zaapelował.
"Naukowcy? Kółko modelarskie"
- To nieporozumienie - stwierdził Paweł Wroński z "Gazety
Wyborczej". Jego zdaniem błędem jest poważne traktowanie zespołu
Macierewicza. - Wszyscy spodziewali się, że to naukowcy, a okazało się,
że to kółko modelarskie. Ten zespół nie służy do analizy naukowej. Ten
zespół przy pomocy naukowców służy do robienia Polakom wody z mózgu -
tłumaczył dziennikarz.
Prof.
Binienda o tekście "GW": "Ta manipulacja była ich ostatnią deską
ratunku. Chodziło o to, aby ludzie nie dociekali przyczyn tragedii".
"Nigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie mi znaleźć się w gronie
tych, którzy jeszcze tak niedawno byli poddawani prześladowaniom za
prawdę katyńską. Dziś czuję się ich spadkobiercą. Jest to dla mnie
tragiczny zaszczyt".
Macierewicz: Zespół Laska nie chce debaty, bo nie ma dowodów
Zespół przy KPRM kierowany przez Macieja Laska
nie chce debaty z ekspertami zespołu parlamentarnego ds. katastrofy
smoleńskiej, bo musiałby pokazać dowody, których nie ma - uważa szef
zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz (PiS).
Prezes PAN prof. Michał Kleiber wezwał zespoły Laska i
Macierewicza do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Postawił dwa warunki: przeprowadzenie dyskusji wyłącznie w gronie
fachowców oraz jawność obrad, dostępnych dla wszystkich zainteresowanych
mediów.
Macierewicz powiedział na swej konferencji prasowej, że
zespół parlamentarny półtora roku temu zaproponował debatę z ekspertami
rządowymi, ale "pan Lasek zawsze jej unikał i przed nią uciekał". "Nigdy
nie miał odwagi czy w debacie bezpośredniej, czy na konferencji
naukowej stanąć naprzeciwko ekspertów zespołu parlamentarnego" -
powiedział poseł PiS.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Giertych i Marcinkiewicz zarabiają punkty u rządzących
Giertych ujawnił nieznane fakty na temat jednego z ekspertów Macierewicza
jednej z prowadzonych przeze mnie spraw pojawił się dowód, że z jego
komputera były wysyłane komentarze o charakterze antysemickim – ujawnił w
programie "Fakty po Faktach" mecenas Roman Giertych. To jego odpowiedź
na porównanie krytyki tych naukowców przez media do prześladowania
inteligencji żydowskiej z 1968 roku.
Nie będę rzucał nazwisk, bo nie chcę nikogo kompromitować. To jest jeden z trzech ekspertów Macierewicza – powiedział. Dodał jednak, że komentarze wysyłano z kraju.
Giertych: Z komputera jednego z ekspertów Macierewicza wysyłano antysemickie komentarze
przedstawionych przez Antoniego Macierewicza wysyłane były komentarze
o...
czytaj dalej »
Kaziu od Izabel ocenia kompetencje naukowców :)
"Macierewicz jest pewnego rodzaju szaleńcem"
przeprowadził likwidację WSI. Właściwie w sprawach publicznych
wszystko,...
czytaj dalej »
Odnosząc się do działalności zespołu parlamentarnego Antoniego
Macierewicza badającego okoliczności katastrofy smoleńskiej i do
opublikowanych przez prokuraturę zeznań ekspertów, były premier ocenił,
że "to, co robi zespół, to są drwiny z prawdziwego Smoleńska". - To są
drwiny z tego wypadku lotniczego, z tej katastrofy, w której zginęło
tylu ważnych Polaków - podkreślił Marcinkiewicz.Były premier przyznał, że dziwi go, iż Jarosław Kaczyński "nie dostrzega
tego, że taki sposób prowadzenia tej rozmowy o Smoleńsku, to są jawne
drwiny". Odnosząc się do ekspertów zespołu parlamentarnego powiedział,
że zaproszenie profesorów zachodnich uczelni może być przydatne do
"pewnego rodzaju manipulacji społecznej". - Warto wziąć Polaków, którzy
zrobili karierę na zachodnich uczelniach jako ekspertów - wyjaśnił. -
Tylko że żaden z nich nie badał i nie jest profesorem, naukowcem od
spraw, które dotyczą w jakikolwiek sposób czy jakiegokolwiek momentu
katastrofy smoleńskiej - podsumował były premier.
Gdy
trzeba, zawsze są na posterunku. Giertych: nikt nie zrobił więcej dla
Rosjan niż Macierewicz. Marcinkiewicz: "zespół drwi z prawdziwego
Smoleńska"
Zdaniem Marcinkiewicza, za coraz większymi wątpliwościami Polaków
stoi nie fatalne zachowanie władz i prokuratury, ale... sprawna
gestykulacja Antoniego Macierewicza. "On mówi, gestykuluje w taki
sposób, że to jest święta prawda i tylko prawda".
Lasek: Katastrof nie badałem
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Romuś końska głowa, zapomniał co dziadziuś jedrzej na Żydów gadał.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
6. naukowcy do nauki, pisarze do piór !
Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej
Żakowski o "ekspertach" Macierewicza: "Trzeba obnażyć te brednie". Lis: "Cieszy mnie twój idealizm"
Środowisko naukowe powinno się uderzyć w
piersi - mówił w Poranku Radia TOK FM Tomasz Wołek. Publicyści zarzucali
naukowcom bierność wobec debaty o katastrofie smoleńskiej. I
powątpiewali w możliwość "obnażenia bredni". - Spór prof. Laska z prof.
Obrębskim? Głęboka kompetencja zderza się z oceanem niekompetencji -
ocenił Wołek.
Publicyści w Poranku Radia TOK FM rozmawiali o
roli świata nauki w debacie wokół katastrofy smoleńskiej. - Przyczyną,
dla której wielu naukowców próbuje tu umyć ręce, jest lęk przed
upolitycznieniem uniwersytetu - mówił prowadzący audycję Jacek Żakowski.
- W Polsce przekonanie o bezstronności jest uzasadnieniem
niezaangażowania. W przypadku debaty smoleńskiej brednia wzięła górę,
bardzo duża część społeczeństwa uwierzyła w niebywałe głupoty -
podkreślał publicysta "Polityki".
''Obnażyć tę brednię''. ''Cieszy mnie twój idealizm''
Żakowski dodał, że niezbędne jest "stworzenie pola obnażenia tej
bredni" i wspomniał o prof. Michale Kleiberze, szefie PAN, który poddał
pomysł zorganizowania wspólnej konferencji z członkami zespołu
parlamentarnego Antoniego Macierewicza zajmującego się wyjaśnieniem
katastrofy smoleńskiej. - Cieszy mnie twój idealizm - stwierdził Tomasz
Lis, naczelny "Newsweeka"."Głęboka kompetencja zderza się z oceanem niekompetencji"
Według Tomasza Wołka winnych marnego poziomu debaty wokół
katastrofy smoleńskiej jest wielu. I nie są to tylko politycy i media. -
Środowisko naukowe powinno się uderzyć w piersi. Nie tylko dlatego, że
nie reagowało - mówił publicysta. - W ostatnich czasach został zdjęty
klosz, pod którym funkcjonowała nienaganna opinia o naukowcach. Nagle
okazało się, że ktoś relatywizuje Holokaust, ktoś inny jest plagiatorem -
zauważył Wołek. Żakowski dorzucił do tego "milczenie rzeszy polskich
ekonomistów" choćby w debacie wokół OFE.
- Z historykami podczas lustracji było podobnie. Niepokojące było
milczenie w kwestii metodologii IPN - mówił prowadzący Poranek Radia TOK
FM.
- Odróżnijmy zakresy tych sporów. Tutaj mamy do
czynienia z katastrofą, wydarzeniem fizycznym. To w nauce jest mierzalne
- zauważył prof. Wiesław Władyka, historyk i publicysta "Polityki". -
Nie mówimy o sporach ideowych w naukach humanistycznych. Spór
konserwatysty z liberałem jest możliwy. Ale spór prof. Laska z prof.
Obrębskim? Głęboka kompetencja zderza się z oceanem niekompetencji -
zaznaczył Wołek.
"Niepokojący mechanizm kunktatorstwa"
- Tam, gdzie opinia publiczna uzyskuje całkowicie nieprawdziwe
lub niepotwierdzone informacje, świat nauki nie czuje się w obowiązku
walczyć o prawdę w sensie obiektywnym - podsumował Żakowski. - Silny
jest w polskiej kulturze akademickiej niepokojący mechanizm
kunktatorstwa.
Eksperci pana Antoniego
Strasznie współczuję Antoniemu Macierewiczowi. Od 10 kwietnia ma
traumę spowodowaną tym, że nie był w Smoleńsku, choć dzieliło go tylko
20...
Monika Olejnik
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Małgorzata Wasserman:
Małgorzata Wasserman: jesteśmy zdruzgotani próbą podważenia autorytetu ekspertów
Jesteśmy zdruzgotani tym w jaki sposób traktowani są ludzie,
którzy dają z siebie wszystko, by pomóc dojść do prawdy – powiedziała
Małgorzata Wasserman.
Córka Zbigniewa Wassermana, który zginął w katastrofie TU154-M,
odniosła się w ten sposób do trwającej od kilku dni próby podważenia
autorytetu ekspertów parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy
smoleńskiej.
- Jesteśmy zdruzgotani, zbulwersowani tym, że ludzie, którzy od kilku
lat dają z siebie wszystko, dają swój czas, dają swoje pieniądze,
walczą w swoich własnych środowiskach. Jak wiemy wiele uniwersytetów
jakby nie życzy sobie, aby tą sprawą u nich się zajmowano. Ci ludzie od
kilku dni są potraktowani w sposób nieludzki, są niesprawiedliwie
szkalowani. To co się dzieje w tych wiodących mediach jest rzeczą
niebywałą. Nieustannie zapraszana jest tylko jedna strona, która mówi
rzeczy nieprawdziwe – podkreśla Małgorzata Wasserman.
Naukowcom wytykano m.in., że nie mają doświadczenia w badaniu
katastrof lotniczych. Małgorzata Wasserman zwróciła w tym kontekście
uwagę na to, że w naszym kraju nie istnieje instytucja biegłego ds.
katastrofy lotniczej.
- Nie ma takiej specjalizacji. Są to biegli z różnych dziedzin,
którzy np. jeden jest od materiałów wytrzymałościowych, drugi jest od
zjawisk fizyko-chemicznych, trzeci jest od wytrzymałości materiału. To
są przeróżne specjalizacje. Robi się z tego opinie kompleksowe. Ci
ludzie tę specjalizację mają. Nie mogli odpowiedzieć na pytanie jakie
mają doświadczenie w przypadku badania katastrof samolotowych, dlatego,
że w Polsce nie ma osób, które mają takie doświadczenie. Chcę zwrócić
uwagę na jedną rzecz. Czy ktoś zadał pytanie prokuratorom prowadzącym,
prokuraturze wojskowej – jakie oni mają doświadczenie w przypadku takich
katastrof samolotowych? – mówiła Małgorzata Wasserman.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. pani ministra postraszyła, rezonują struchlali rektorzy OBAJ !
Nasze uczelnie ocenione na tróję. Nasłabsze z nich znikną
Zaledwie
3 proc. szkół wyższych i instytutów badawczych zasłużyło na najwyższą
ocenę A+. Większość jest na przeciętnym lub wręcz bardzo kiepskim
poziomie. Najsłabsze placówki stracą dofinansowanie i znikną.»
AGH i Politechnika Warszawska: Rońda i Obrębski są u Macierewicza prywatnie
Akademia Górniczo- Hutnicza i Politechnika Warszawska wydały wspólne oświadczenie w sprawie ekspertów Antoniego Macierewicza.
Rektorzy obu uczelni - prof. Tadeusz Słomka (Akademia Górniczo-Hutnicza) i prof. Jan Szmidt (Politechnika Warszawska) piszą:
W związku z kierowanymi pod naszym adresem pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi zaangażowania pracowników naszych uczelni w pracę Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M oświadczamy:
Zgodnie z naszą wiedzą zarówno prof. Jacek Rońda, jak i prof. Jan Obrębski nie są specjalistami w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych. W ramach stosunków pracy obowiązujących ich w Akademii Górniczo-Hutniczej jak i Politechnice Warszawskiej Panowie Profesorowie nie prowadzą badań związanych z tą tematyką. Zajmują się z powodzeniem informatyką, mechaniką, mechaniką budowli i wytrzymałością materiałów budowlanych. Jakiekolwiek poglądy i opinie przekazywane opinii publicznej formułowane przez Panów Profesorów, dotyczące wyjaśnianie przyczyn katastrofy lotniczej w Smoleńsku, traktować zatem należy wyłącznie jako ich prywatny pogląd, niezwiązany z działalnością naukowo-badawczą prowadzoną przez nich na naszych uczelniach.
Każdy pracownik uczelni ma pełne prawo do formułowania swoich poglądów i opinii, jednak publiczne głoszenie przez naukowców tez niezwiązanych z ich działalnością badawczą nie może być podpierane autorytetem uczelni, na których pracują. Takie postępowanie może bowiem godzić w dobre imię renomowanych instytucji, które są miejscem pracy wspomnianych Panów Profesorów.
Politechnika Warszawska i Akademia Górniczo-Hutnicza to obecnie największe i jedne z najlepiej ocenianych w rankingach uczelnie techniczne w Polsce. Politechnika Warszawska prowadzi różnego rodzaju badania związane z tematyką lotniczą, jednakże każdorazowo do ich wykonania desygnuje właściwych w tej materii specjalistów; przebieg prac jest sformalizowany, podobnie jak i informowanie o ich wynikach. Akademia Górniczo-Hutnicza w ogóle nie prowadzi badań czy ekspertyz związanych z wyjaśnianiem katastrof lotniczych.
profesor Kleiber sie nie wystraszył
pomimo tych wyznań prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Michał Kleiber
nadal zaprasza ich na konferencje "smoleńską". Mogłaby się ona odbyć w
Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie pod patronatem
prezesa PAN i za zgodą szefa MON. Mieli by w niej wziąć udział zarówno
członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, jak i
naukowcy współpracujący z zespołem Macierewicza. Szczegóły - czytaj tutaj.
Ponieważ spora część Polaków jest wciąż zdezorientowana w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, nadal uważam, że ekspercko-naukowa konferencja jest potrzebna - mówi "Gazecie Wyborczej" prezes PAN prof. Michał Kleiber. I dodaje: - Konferencja odarta z emocji politycznych i jawna.
Wolność
badań naukowych według dwóch dziarskich rektorów. Władze AGH i
Politechniki Warszawskiej dołączają do odzierania z godności swoich
pracowników
W przypadku katastrofy smoleńskiej o opinie proszony był
psycholog, a w badaniu przyczyn słynnego przymusowego lądowania boeinga
na rzece Hudson w Nowym Jorku w 2009 r. brał udział ornitolog. To on
stwierdził, że maszyna zderzyła się z kluczem gęsi kanadyjskich.
Festiwal
nagonki na ekspertów Macierewicza trwa. Tomasz Lis: "Oni są za mało
inteligentni żeby ukryć to, że są doskonale niekompetentni"
"Do wyznawców religii smoleńskiej żadne racjonalne argumenty
dostępu mieć nie będą. Oni już wiedzą i do końca świata wiedzieć będą i
to się nie zmieni."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. 10.04.2012 - a Kublik i LASEK WCIĄŻ WIERZĄ W PANCERNĄ PRZOZĘ
Rosyjscy prokuratorzy, którzy jako pierwsi dokonali oględzin miejsca katastrofy, w oficjalnym protokole nawet nie wpisali, że brzoza mogła mieć jakikolwiek wpływ na katastrofę. O drzewie w rosyjskich aktach śledczych nie ma ani słowa! Dokumenty te, które niedawno trafiły do Polski, właśnie zostały przetłumaczone. To dlatego polska prokuratura, która wspiera się ustaleniami Moskwy, ogłosiła podczas konferencji prasowej: nie ma dowodu na to, że to brzoza urwała skrzydło tupolewa
http://www.fakt.pl/Nawet-Rosjanie-nie-wierza-w-brzoze-,artykuly,153837,1...
SAMA BRZOZA, POCIETA W PLASTERKI, WCIĄZ JEST BADANA.
Na przesłuchaniu sie nie przyznała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. rybiooka funkcjonariuszka Werner usiłuje grillować Bielana
stara sie jak może, ale to nie ta klasa polityka, który da się naprowadzić i wprowadzić w kanał... Macierewicz, Macierewicz, Macierewicz.. - czy zapisze sie pan do fan klubu Macierewicza - Bielan poprosił o inny zestaw pytań, bo na niepowazne nie odpowiada.
Teraz Urbański i Celiński. Urbański pokazał manipulację i hucpę, Celiński jak to Celiński... szkoda gadać :)i znów Macierewicz, Macierewicz, Macierewicz
Ciągle czekam , kiedy ciało zwane REM da głos w sprawie tej manipulacji mediów .
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. "dziarscy rektorzy"
Mezaliansem dla sympatycznych psich mieszańców byłoby okreslenie - "skundleniem" reakcji wspomniianych panów..
Poniżej wszystkiego.
Cynglom wybiórczej, obsmiewającym kompetencje ekspertów Zespołu Parlamentarnego A. Macierewicza zadedykuję słowa E. Klicha z 21.10.2010. z przesłuchania na Posiedzeniu Komisji Infrastruktury, Sprawiedliwości i Praw Człowieka dotyczące m.in." kompetencji" poszczególnych członków Komisji Millera..
(...)"Teraz jeśli chodzi o drugie pytanie. Ze mną od razu do Smoleńska i w tym samym dniu poleciał do Moskwy jeden przyleciał w tym samym dniu, członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, pan Targalski, który kiedyś służył w pułku 36., wcześniej... znaczy później latał w Centralwingsie, teraz lata w liniach tam prywatnych, bo nam zależy, żeby chociaż jeden pilot liniowy był w komisji, bo będzie na bieżąco znał procedury. Po prostu, jest wartościowym badaczem. A trudno takich zdobyć, bo nie jesteśmy konkurencyjni do LOT-u w ogóle. (...).
W następnym dniu przyleciał... z grupą wojskową przyleciał pan Bogdan Fydrych, który jest specjalistą – też były wojskowy, bo w komisji tak 1/3 to są byli wojskowi, bo to dla emeryta jest to atrakcyjna praca, można powiedzieć, a dla kogoś, kto nie ma jakichś tam zabezpieczeń, no to mniej – który jest specjalistą od ruchu lotniczego. I ci dwaj z punktu widzenia ich wiedzy byli bardzo potrzebni i oni byli dość długo w Moskwie.
I teraz następuje kolejna sprawa. Jak ja byłem powołany na przewodniczącego tej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przez ministra Klicha, to miałem tylko tą grupę wojskowych, którzy od razy byli akredytowani. Jak pan Miller został powołany, wystąpił między innymi do Komisji tej przy Ministrze Infrastruktury, bez mojej wiedzy, nawiasem mówiąc, bo decyzję podjęła sekretarz komisji – co spowodowało małe nieporozumienia, bo w końcu ja byłem dostępny na telefon, a ona sama decyzję podjęła – i wyznaczyła, zaproponowała, – bo wyznaczyć dopiero mógł pan minister Kich, chyba kolejnym jakimś tam rozporządzeniem, czy nie wiem już, kto to powoływał – zaproponowała do tej komisji tych dwóch, którzy pracowali ze mną w Moskwie i w Smoleńsku (jeden w Smoleńsku, a drugi w Moskwie, a potem w Moskwie wspólnie byliśmy): pana Laska, który jest inżynierem zastępcą... moim zastępcą ds. inżynieryjnych; pana Żurkowskiego, który był tutaj ze mną w Moskwie, inżynier były przewodniczący tej komisji; siebie, tzn. sekretarz komisji, no i chyba...
[głos z sali]
Przewodniczący PKBWL, przedstawiciel Polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich:
No to mówię, Agata jako siebie, sekretarz, bo ona zaproponowała, więc siebie – pani Agata Kaczyńska.
I to są wszystkie osoby. Natomiast... i to jest ten potencjał główny, bo pozostałe osoby to są osoby, które niewiele mają wspólnego z dużym lotnictwem.
No, sekretarz też nie ma, bo ona jest spadochroniarką
no ale jako sekretarz, prawda, ma doświadczenie, więc ona tutaj jako sekretarz.
Pan Maciej Lasek, ma spore doświadczenia, chociaż nie lata na samolotach pasażerskich, ale myśmy kilka takich incydentów w naszym lotnictwie rozpatrywali, no i tutaj ma wiedzę pewną, jest pilotem, ma uprawnienia do lotów na samolotach wielosilnikowych itd. Czy ja bym taką samą decyzję podjął? Być może, ale niekoniecznie, może bym kogoś jeszcze tam włączył. (...)"
http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/C66ADE03E2400CF6C12577E600509FCD?...
12. nieudane wystepy funkcjonariuszki Werner ubrane w sukces
"Z każdego można zrobić wariata"
pytania bez tych pytań, to z każdego można zrobić wariata - mówił w...
czytaj dalej »
Eksperci zespołu Macierewicza nie twierdzili, że reprezentują uczelnie,
tylko że wypowiadają się prywatnie - mówił. I kontynuował: - Przecież
nie ma żadnego wydziału na żadnej uczelni, ani w Polsce, ani za granicą,
który by zajmował się tylko i wyłącznie badaniem katastrofy lotniczej.
Bielan jest zdania, że "eksperci Macierewicza są ekspertami".
Są ekspertami od mechaniki, od fizyki, a przecież gdy dochodzi do
wypadku, do takiej katastrofy, to powołuje się właśnie ekspertów z
poszczególnych dziedzin. Jak rozumiem, nikt z tych panów nigdy nie
twierdził, że wyjaśniał katastrofę lotniczą. Byli zaproszeni do
współpracy i zajmowali się tym, w czym się specjalizują w swojej pracy
naukowej - przekonywał.
Macierewicz postacią wiarygodną?
Europoseł
powiedział, że był kilkakrotnie przesłuchiwany przez prokuraturę i
"wie, że w momencie kiedy publikuje się tylko odpowiedzi na pytania bez
tych pytań, to z każdego można zrobić wariata".
Bielan pytany,
czy postać Antoniego Macierewicza jest dla niego wiarygodna,
odpowiedział: - Jest wybitną postacią polskiej opozycji demokratycznej.
Ja zawsze będę patrzył w ten sposób na tego człowieka.
--------------------------------------------
Części drugiej z Celińskim, co chciał Macierewicza i profesorów zamykac w psychuszce, nie dali.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. @nadzieja13
dziekuję za przypomnienie. My to wiemy, oni to wiedzą, ale linia naszej partii tuskowej nakazuje im udawać, że nie wiedzą.
To nie my się kompromitujemy, to funkcjonariusze mediów, rektorzy i ministra Kudrycka się kompromituje.
Wszystko zostało zapisane i będzie pamietane.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Kaczyński: doszło do
Kaczyński: doszło do kompromitacji prokuratury i zespołu Laska
Doszło do kompromitacji prokuratury; kompromituje się też
zespół Macieja Laska, który odmawia dyskusji z zespołem parlamentarnym
kierowanym przez Antoniego Macierewicza (PiS) – stwierdził w piątek
prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Podczas piątkowej konferencji szef PiS był pytany o publikację
“Gazety Wyborczej”, która podała, że eksperci zespołu Macierewicza
“przedstawili w prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów
na wybuch tupolewa”.
Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcin Maksjan
poinformował “Gazetę Wyborczą”, że “żaden (ekspert) nie przekazał
materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych
wcześniej wniosków”. Kaczyński odniósł się też do działań prokuratury
wojskowej, która po publikacji “Gazety Wyborczej” ujawniła protokoły
zeznań ekspertów zespołu parlamentarnego oraz do reakcji na te
wydarzenia zespołu kierowanego przez Macieja Laska.
“Doszło do zupełnie niebywałej kompromitacji prokuratury, trwa
kompromitacja zespołu pana Laska, który odmawia podjęcia dyskusji, tak
przynajmniej czytałem w dzisiejszej prasie” – powiedział Kaczyński.
Pytany czy osoby, które nigdy nie zajmowały się badaniem katastrof
lotniczych powinny pełnić rolę ekspertów, Kaczyński podkreśli, że
“katastrofa lotnicza to jest szereg zjawisk fizycznych i ludzie, którzy
się zajmowali tymi zjawiskami jak najbardziej mogą uczestniczyć w tych
badaniach”. Jak zaznaczył, na żadnym uniwersytecie nie ma wydziału
katastrof lotniczych. “To są fizycy, specjaliści od różnych nauk
technicznych i właśnie takimi specjalistami są ci, którzy są w tej
chwili tak bardzo atakowani” – stwierdził.
Ponadto ocenił, że “wyrywając różne zdania z kontekstu można każdą
wypowiedź, czy każde zeznanie skompromitować”. Szef PiS stwierdził, że
atak na naukowców z zespołu Macierewicza może wynikać z obawy przed
konfrontacją z nimi. Prezes PAN prof. Michała Kleibera wezwał zespoły
Laska i Macierewicza do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy
smoleńskiej. Zdaniem Kaczyńskiego propozycja Kleibera “jest bardzo
umiarkowana”.
Lider PiS był też pytany o wypowiedzi ekspertów zespołu Macierewicza
przesłuchiwanych przez prokuraturę opublikowane przez “Gazetę Wyborczą”.
“Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat
katastrofy był +eksperyment myślowy+ oparty na wiedzy pochodzącej z
fotografii z miejsca katastrofy” – napisała “Gazeta Wyborcza”.
“Nie ma takiej nauki, w której nie przeprowadza się eksperymentów myślowych”
– podkreślił Kaczyński. Dodał że ci, którzy to podważają pokazują
“swoją zdolność do manipulowania” albo “brak elementarnych kwalifikacji
intelektualnych”.
Prezes PiS powiedział też, że nie pierwszy raz ogląda operacje, w
których biorą udział jednocześnie ograny państwowe i “media, które mają
inne zadania”. Jak zaznaczył w przypadku Smoleńska ważny jest powrót
wraku Tu-154 i czarnych skrzynek do Polski. “Tym się trzeba zajmować” –
podkreślił. “Zmiana władzy może przynieść prawdę, jeżeli chodzi o
katastrofę smoleńską (…) Ta władza ma jakieś powody, dla których do tej
prawdy dążyć nie chce” – przekonywał.
Pytany, czy Antoni Macierewicz wejdzie do władz PiS podczas
najbliższego posiedzenia Rady Politycznej Kaczyński odpowiedział:
“bardzo dobrze, jeśli do kierownictwa partii wchodzą ludzie wybitni i
zasłużeni”. “W tym ewentualnym, podkreślam ewentualnym, wejściu do władz
Antoniego Macierewicza niczego nadzwyczajnego nie ma” – powiedział.
Prof. Michał Kleiber wzywając zespoły Laska i Macierewicza do debaty ws.
przyczyn katastrofy smoleńskiej postawił dwa warunki: przeprowadzenie
dyskusji wyłącznie w gronie fachowców oraz jawność obrad, dostępnych dla
wszystkich zainteresowanych mediów.
Szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek powtórzył na czwartkowej
konferencji prasowej, że jego zespół gotowy jest do takiej debaty.
Wyraził jednak wątpliwość co do kompetencji ekspertów zespołu
Macierewicza. Z kolei szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy
smoleńskiej Antoni Macierewicz powiedział w czwartek, że zespół
parlamentarny półtora roku temu zaproponował debatę z ekspertami
rządowymi, ale “pan Lasek zawsze jej unikał i przed nią uciekał”. “Nigdy
nie miał odwagi czy w debacie bezpośredniej, czy na konferencji
naukowej stanąć naprzeciwko ekspertów zespołu parlamentarnego” –
powiedział poseł PiS.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Rodziny smoleńskie apelują do
Rodziny smoleńskie apelują do ekspertów Macierewicza: nie dajcie się zastraszyć
– Nie dajcie się wkręcić w spiralę strachu, bo to wy jesteście bohaterami, a nie tamta strona, która nie dopełniła żadnych procedur, a teraz wydaje opinię na ten temat - apelują bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej do ekspertów zespołu parlamentarnego.
- Ja Ewa Kochanowska, żona śp. rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, Dorota Skrzypek, żona śp. prezesa Narodowego Banku Polskiego Sławomira Skrzypka, Janusz Walentynowicz, syn śp. współzałożycielki NSZZ „Solidarność” Anny Walentynowicz, Beata Gosiewska, żona śp. wiceministra Przemysława Gosiewskiego, Marta Kaczyńska, córka śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Zuzanna Kurtyka, żona śp. Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Janusza Kurtyki, Małgorzata Wasserman, córka śp. ministra Zbigniewa Wassermana, my wszyscy wiemy, jak wygląda atak mający na celu zniszczenie człowieka, jak wygląda manipulacja. Wszyscy tego doświadczyliśmy na własnej skórze, wiemy, jak to wygląda. Oto nasz apel do ekspertów zespołu parlamentarnego: Nie dajcie się wkręcić w spiralę strachu, bo to wy jesteście bohaterami, a nie tamta strona, która nie dopełniła żadnych procedur, a teraz wydaje opinię na ten temat – odniosła się do wczorajszej konferencji Macieja Laska wdowa po Januszu Kochanowskim.
- Dwa dni temu w mediach słyszeliśmy, jak bardzo korzystne dla badania katastrofy we Włoszech było podniesienie wraku Costa Concordia, podczas gdy te same media wyśmiewają apele o sprowadzenie wraku do Polski oraz w ogóle zasadność jego badania – dodaje Kochanowska w rozmowie z portalem niezalezna.pl.
Podobnego zdania jest Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka. Fakt, iż żaden z ważniejszych członków komisji Millera nie był ani razu w Smoleńsku, Melak komentuje następująco:
- Ekspertów, którzy nie mają dostępu do najważniejszych dowodów z miejsca katastrofy, trudno traktować poważnie. Ich ocena opiera się na tym, co im dostarczyli Rosjanie. A czego nie dostarczyli? Wraku, nagrań z wieży kontrolnej w Smoleńsku, czarnych skrzynek. Nie znaleźli jednej czarnej skrzynki. Nasi eksperci rządowi opierają się na zmanipulowanych taśmach czarnych skrzynek. Praca rządowych ekspertów jest absolutnie niewiarygodna.
http://niezalezna.pl/46235-rodziny-smolenskie-apeluja-do-ekspertow-macie...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. Wielka Kampania Nienawiści i Poniżania Naukowców (19.09.2013)
W mediach zaczęła się kampania nienawiści do naukowców badających Katastrofę Smoleńską. Publiczne znieważanie i poniżanie trwa od kilku dni. O Ataku na świat nauki mówi prof. Janusz Kawecki.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. @Maryla
Masz rację - kompromitują się oni. I będą to robić tym głośniej (bezczelniej, bardziej desperacko), im więcej faktów wyjdzie na jaw. I dopóki nie obudzi się większość.
Bardzo dobra, wyważona wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego (ad.14)
Rodziny smoleńskie - nie do ogarnięcia, jaki horror im zgotowano. Wielki szacunek i podziw, że nie dali się zniszczyć, za odwagę i apel do ekspertów; też..
Przypomnę jeszcze tylko (medialnym i laskopodobnym rozrabiaczom) jedne z bardziej znamiennych słów, jakie padły pomiędzy oficerem dyżurnym Centrum Operacji Powietrznych, a dyż. Hydrometeorologii w dniu tragedii...
(...)"Kolejna rozmowa 15 minut później, o godz. 8.52, a więc już po katastrofie, o której polskie służby jeszcze nie wiedzą"
G.: Jeszcze na południu jest bliżej Briańsk i tam jest… no pogoda powyżej warunków.
Z: Brańsk?
G.: Briańsk, Briańsk. Briańsk.
Z: BR
G.: Briańsk.
Z: No, słuchaj, zobaczymy…
G.: To jest dużo bliżej od Moskwy.(…) To by leciał jakieś 40 min.
Z: A no zobaczymy, bo ja póki co rozmawiałem z BOR-em. BOR na razie nie ma żadnej informacji. Ja tu poleciłem, żeby Okęcie…
G.: Wiesz, jak nie wiem, czy Smoleńsk nie będzie ich tam kierował.
Z: Całkiem możliwe. No słuchaj, no przecież to, to jest, to jest nasza głowa państwa. I oni też chyba chcą…
chyba chcą, żeby tam był
." (...)Może pan Lasek, albo pani Kublik (choćby w świetle powyższego), zamiast kpić z kompetencji naukowców, zechcą powiedzieć coś na temat kompetencji polskich służb przygotowujących wizytę? Monitorujących lot HEAD..
18. Gajzeta Wybiórcza kompromituje sie coraz bardziej
Podpalacze są nadzy
Katastrofa smoleńska to paliwo napędzające dużą część prawicowych środowisk i mediów. Do własnych partyjnych celów wykorzystuje ją PiS, któremu marzy się przejęcie władzy i budowa IV RP bis.
Pod adresem rządu i prezydenta padają najcięższe oskarżenia - o zdradę i zamordowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego ręka w rękę z Rosjanami. Dyskredytowani są wojskowi prokuratorzy, pracujący dla nich biegli i członkowie komisji Jerzego Millera. To podżeganie do podpalenia państwa PiS chce za wszelką cenę podeprzeć autorytetem ekspertów, których zadaniem jest udowodnienie, że wypadek tupolewa nie był zwykłym wypadkiem.
Eksperci przekonują więc, że "pancerne skrzydło" tnie brzozę jak brzytwa. Albo że samolot nie zderzył się z drzewem, tylko rozpadł w powietrzu - zapewne po wybuchu bomby termiczno-paliwowej.
Dziś jednak pomocnicy politycznych podpalaczy są nadzy. We wtorek opisaliśmy bowiem kompromitujące zeznania, jakie złożyli w prokuraturze.
Osoby z profesorskimi tytułami twierdziły, że czują się kompetentne w sprawach katastrof lotniczych, bo sklejały w przeszłości modele i wiele razy leciały pasażerskimi odrzutowcami. Że teorie o bombie termiczno-paliwowej wysnuły jedynie na podstawie zdjęć satelitarnych dostarczonych przez posła Macierewicza. Przy okazji wyszło na jaw, że tworząc komputerowy model "pancernego skrzydła", nie miały nawet rysunków technicznych polskiego tupolewa, tylko znalezione w internecie dane jakiegoś ukraińskiego Tu-154.
To pokazuje nie tylko ich niekompetencję. Pokazuje też, że w walce o władzę PiS nie liczy się z uczuciami rodzin ofiar katastrofy, dla których ostatnie trzy lata to okres wyjątkowo bolesny. Pokazuje wreszcie, że dla partii Jarosława Kaczyńskiego prawda o jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w naszej historii najnowszej nie ma żadnego znaczenia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. a tu już powinien wejśc prokuator do GW w normalnym kraju
Kto wysyłał antysemickie komentarze z komputera prof. Rońdy?
Sebastian Kucharski, Paweł Wroński
"Z komputera jednego z trzech ekspertów komisji Macierewicza były wysyłane komentarze o treściach antysemickich i wulgarnych" - ujawnił Roman Giertych.
W TVN 24 w czwartek wieczorem nie chciał podać żadnych szczegółów ani o kogo chodzi. Jak ustaliła "Gazeta", informacja pochodzi ze śledztwa dotyczącego szowinistycznych i antysemickich wpisów, jakie wobec ministra Radosława Sikorskiego i jego żony umieszczano na forach internetowych. W tej sprawie Sikorskiego reprezentuje jako adwokat Giertych.
Wpis jest wulgarny, choć niekoniecznie antysemicki. Pojawił się w lipcu 2010 r. pod artykułem dotyczącym procesu między Janem Kobylańskim i Radosławem Sikorskim. W tekście cytowany jest minister Sikorski, który jako przykład antysemickiej obsesji Kobylańskiego wskazał na jego wypowiedzi o Żydach w MSZ. A oto treść wpisu kogoś przedstawiającego się jako "Anty Ch..." pod tekstem: "Oczywiście, że Kobylański kłamał, że w polskim MSZ sami Żydzi. Jest jeden taki co nazywa się Arabski. Ale to też ch...". Autorowi chodzi o ministra Tomasza Arabskiego, szefa kancelarii premiera Tuska.
Gdy warszawska prokuratura w 2011 r. zaczęła sprawdzać, z jakich adresów pochodziły antysemickie wpisy, to okazało się, że jeden z nich należy do komputera w sieci Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Uczelnia zidentyfikowała komputer - znajdował się pod opieką prof. Jacka Rońdy z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej AGH. (Prof. Rońda jest wiceszefem zespołu "smoleńskiego" Macierewicza. I to jego zeznania ujawniła niedawno prokuratura wojskowa).
Prokuratura nie ustaliła wówczas konkretnego autora wpisu. Administrator uczelnianej sieci komputerowej AGH w piśmie do prokuratury informował, że komputer jest używany "przez prof. dr hab. inż. Jacka Rońdę oraz jego doktorantów i magistrantów". Tak też tę sprawę tłumaczył "Gazecie" pod koniec zeszłego roku prof. Rońda. - Z tego komputera korzystało co najmniej kilkanaście osób - mówił. Zaznaczał, że na komputerze znajdowały się m.in. dane materiałowe, które potrzebne były do prac akademickich, a sam komputer pełnił funkcję serwera.
Prof. Rońda zapewniał, że nie jest autorem wpisu. - W lipcu i sierpniu 2010 r. byłem na urlopie - opowiadał. I że "nie interesuje się polityką". Nie wiedział też, kto z magistrantów i doktorantów korzystał w wakacje 2010 r. z komputera. Przypuszczał, że takim wpisem ktoś mógł próbować mu zaszkodzić, bo jest "surowym wykładowcą" i "nie wszyscy muszą go lubić".
Wczoraj rzecznik AGH powtórzył nam to samo, co mówił rok wcześniej, że uczelnia nie jest w stanie ustalić, kto jest autorem wpisu. I czeka na wynik pracy prokuratury.
W maju ubiegłego roku prokuratura śledztwo umorzyła, i poradziła, by Sikorski ścigał "hejterów" z oskarżenia prywatnego. Jednak sąd na wniosek mec. Giertycha na początku tego roku nakazał ponowne wszczęcie śledztwa.
Roman Giertych żali się: - Od pół roku w prokuraturze zapadła cisza. Nie wiem, czy profesor został przesłuchany, czy rzeczywiście był na urlopie i jaki jest obecnie stan sprawy.
- Śledztwo zostało rozszerzone. Teraz toczy się w sprawie nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym - mówi nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura. Prokuratorzy ustalili tożsamość kilkudziesięciu osób, które mogły być autorami różnych wpisów obrażających ministra Sikorskiego i jego żonę. - Aktualnie te osoby są przesłuchiwane. Nie mam wiedzy, czy wśród nich jest prof. Rońda - dodaje Ślepokura. - Cała istota tej sprawy polega na tym, że trudno będzie ustalić, kto rzeczywiście był autorem wpisu, jeśli z komputera korzystało kilkanaście osób - przyznaje.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. Wroński na dwie ręce, za Kublikową
Katastrofa znów przed nami. PULL UP, PULL UP, PULL UP...
Paweł Wroński
Mentalność, która doprowadziła do katastrofy smoleńskiej, trwa. Nadlatuje nad Polskę samolot, którego piloci swoją niekompetencję pokrywają wygłaszanymi gromko hasłami o Polsce, patriotyzmie, wymachują krzyżem i deskami ze smoleńskich trumien
Katastrofa smoleńska 10 kwietnia 2010 r. była wielką polską katastrofą cywilizacyjną. Złożyło się na nią polityczne chciejstwo i niekompetencja. Wielka prezydencka delegacja Lecha Kaczyńskiego miała zakasować polityczny przełom, jakim było dwa dni wcześniej spotkanie premierów Donalda Tuska i Władimira Putina na grobach polskich oficerów w Katyniu. Miała być uwerturą do kampanii prezydenckiej, od której zależał los PiS.
Wizytę zorganizowano zgodnie z polską tradycją "jakoś to będzie". Samolot pilotowała niezgrana i niedostatecznie wyszkolona załoga, przekonana jednakże, że wylądowanie jest polską racją stanu. Skończyło się tragedią, zginęło 96 ludzi.
Dziś dokładnie to samo paliwo - polityka i niekompetencja - napędza zespół Antoniego Macierewicza. Za "naukowością", "dążeniem do prawdy", "zwalczaniem rosyjskich kłamstw" czai się niekompetencja i pseudonauka. Paranoiczne teorie spiskowe służą do robienia wody z mózgu Polakom, a w rezultacie politycznemu zwycięstwu PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
Jednym z kluczowych zaniedbań w wyszkoleniu pilotów, które doprowadziły do katastrofy, był zakaz szkoleń na symulatorze Tu-154 w Moskwie. Wydał go rząd PiS, bo bał się, że piloci mogą być ofiarami agenturalnej infiltracji. Ci, którzy latają, wiedzą, że dwie godziny na symulatorze to odpowiednik tysięcy godzin lotu. Piloci uczą się, jak zachować się we mgle, podczas burzy, awarii silnika, w momencie sygnalizacji zagrożeń, np. pull up (ostrzeżenie przed zderzeniem z ziemią). Załoga Tu-154 to byli zawodowi piloci, ale niedostatecznie przeszkoleni do latania w krytycznych warunkach. W symulatorze mogą zginąć wiele razy, w rzeczywistości tylko raz.
Cóż z tego, że naukowcy z zespołu Macierewicza mają tytuły profesorów, skoro przyznali, że nigdy nie badali lotniczych katastrof. Jeden z nich opowiadał publicznie bzdury o ginekologicznych rozstępach poszycia samolotu, inny ciął brzozę skrzydłem jak brzytwą, nie zważając, że skrzydło ma konstrukcję ażurową, a kolejny opowiadał, że rozrzucone części samolotu świadczą o wybuchu, a dokumenty ws. katastrofy kupił na bazarze.
Ujawnione przez "Gazetę" zeznania naukowców w prokuraturze pokazują tę niekompetencję w formie skoncentrowanej. Nie wiem, czy pycha, brak wstydu, czy polityczne zacietrzewienie powodują, że Antoni Macierewicz wykorzystuje tych ludzi. Ważne jest to, że w razie zwycięstwa PiS mistrz technologii smoleńskiego kłamstwa Antoni Macierewicz jest przewidziany do najważniejszych stanowisk. Sam Jarosław Kaczyński uważa, że teoria zamachu wyjaśnia katastrofę smoleńską.
Mentalność, która doprowadziła do katastrofy smoleńskiej, trwa. Nadlatuje nad Polskę samolot, którego piloci swoją niekompetencję pokrywają wygłaszanymi gromko hasłami o Polsce, patriotyzmie, a na lewo i prawo wymachują krzyżem i deskami ze smoleńskich trumien. Pull up, pull up.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Tak, panie Wroński
ma pan rację, pańskie (cyt. z pana) "paranoiczne teorie spiskowe, niekompetencja i pseudonaukowe dywagacje służą do robienia wody z mózgu Polakom".
I ma pan niewątpliwe zasługi na tym polu. Wśród lemingów.
Zajmę się tylko jednym zagadnieniem - z pełnym przekonaniem twierdzi pan, że "kluczowym zaniedbaniem w szkoleniu pilotów, które doprowadziło do katastrofy, był zakaz szkoleń na symulatorze" - tu trafił pan pod zły adres. To nie PIS ich zakazał!
Jak można tak kłamać?!
Prawda wygląda tak:
Raport NIK:( dot. szkoleń ogólnie i na symulatorze)
NIK badał procedury z lat 2005 - 2010 (rządy PIS i PO)
Raport NIK
(...)"Braki kadrowe w stosunku do stanu etatowego personelu latającego występowały w całym kontrolowanym okresie
~(z wyjątkiem roku 2005) [rząd SLD, a od jesieni PIS]i sięgały:
~ 13 proc. w roku 2006,[rząd PIS]
~ 10 proc. w roku 2007,[rząd PIS]
~ aż 31 proc. w roku 2008[rząd PO]
~ i 19 proc. w roku 2009.[rząd PO]
Istniejąca sytuacja kadrowa prowadziła do nadmiernego obciążania zadaniami załóg pozostających do dyspozycji, co z kolei rodziło zaniedbania w procesie szkolenia.
~
Szkolenia na symulatorze Tu -154 nie odbywały się od roku 2008.[rząd PO]
Dowództwo SPLT nie mogło zaplanować szkoleń na symulatorach, bo nie otrzymywało z DSP zapewnienia, że w budżecie zostaną zarezerwowane środki na ten cel.[cięcia budżetowe - MON nie przeznaczał wystarczającej liczby funduszy. O przydziale środków decyduje min. finansów, za zgodą premiera]
Tak było w roku 2009 i 2010.[ rząd PO]
I dalej /Raport NIK/
(...)"brak szkoleń na symulatorze wymusza konieczność zwiększenia liczby zajęć szkoleniowych w powietrzu. Niestety w latach 2005-2010 nalot szkoleniowy zmniejszał się.
W 2006 r. wykonano 99 proc. planu szkoleniowego [RZĄD PIS]
w 2009 r. już tylko 66 procent RZĄD PO
. Przykładowo w 2009 r. piloci zamiast szkolić się w powietrzu przez 2167 godzin, mogli to robić tylko przez 1430 godzin. W znacznej mierze było to spowodowane zwiększającym się zapotrzebowaniem na loty (z udziałem uprawnionych dysponentów: Prezydenta, Premiera, marszałków Sejmu i Senatu - oraz z udziałem osób nieuprawnionych, np. ministrów, wiceministrów, komisarza Warszawy), przy malejącej liczbie pełniących służbę pilotów i przedkładaniem przez DSP zadań wobec osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie nad zadania szkoleniowe. Prowadziło to do patologii(..)
http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-wizytach-vip-w-latach-2005-2010....
Ma rację NIK. To patologia. Kłamstwo też jest patologią.
22. Salon Dziennikarski
Salon
Dziennikarski Floriańska 3. Karnowski o publikacji "GW": "Manipulacja
podnosi się do prawdy objawionej." Lichocka: "Fakty nie mają znaczenia"
Piotr Skwieciński: "Najpierw przeciek do GW, natychmiast potem
odtajnienie stenogramów. Osobiście nie uwierzę, że nie jest to element
jakiegoś scenariusza. Pokazuje to, że Prokuratura Wojskowa nie jest
bezstronna i gra w katastrofie po stronie rządowej."dziennikarka "Gazety Polskiej" Joanna Lichocka, której zdaniem celem
ataku na zespół parlamentarny jest niedopuszczenie do debaty ekspertów
Macierewicza i członków komisji Laska w PAN-ie:
Natomiast Piotr Skwieciński próbował szukać przyczyn takiego
zachowania rektorów PW i AGH w konformizmie, jaki prezentują naukowcy
wobec władzy:
- mówił publicysta tygodnika "wSieci". Zwrócił on także uwagę na rolę Prokuratury Wojskowej w tym wydarzeniu:
Także do roli prokuratury odniósł się mecenas Markiewicz:
Wszyscy goście "Salonu" zgodnie stwierdzili, że przy badaniu
katastrof potrzebni są specjaliści z różnych dziedzin, takich jak fizyka
czy chemia. Mecenas Markiewicz uzupełnił, że w tym przypadku
na badanie katastrofy smoleńskiej powinni mieć wpływ także politolodzy i
psycholodzy, którzy mogliby przyjrzeć się jaki wpływ miała na to
zdarzenie nagonka prowadzona na prezydenta Kaczyńskiego.
- dodał Radosław Molęda z tygodnika "Idziemy".
- mówił Michał Karnowski, po czym uzupełniał:
Joanna Lichocka zwróciła uwagę, że to nie pierwszy raz, kiedy
w kontekście katastrofy smoleńskiej mamy do czynienia z tą "medialną
przemocą":
Mecenas Markiewicz podkreślił, że nakręcanie opinii
publicznej jest powszechnie znaną praktyką - i to nie tylko w sprawach
politycznych. Adwokat zwrócił uwagę, że na takim mechanizmie zależy osobom, które mają z tego pożytek.
- mówił Piotr Skwieciński.
Jego wypowiedź uzupełnił Marek Markiewicz, który zwrócił
uwagę, że u nas takie praktyki są bardziej destrukcyjne, ponieważ nie
jesteśmy rozliczeni z przeszłością i historią.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. paranoja jest chora czyli PROKURATURA I MEDIA
Macierewicz będzie przesłuchany przez prokuraturę wojskową. Będzie odrębne śledztwo w jego sprawie?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14645229,Macierewicz_sta...
Jak ustalił "Newsweek", prokuratura wojskowa badająca katastrofę smoleńską może wszcząć odrębne postępowanie w sprawie Antoniego Macierewicza.
Przesłuchiwany przez prokuraturę wojskową prof. Jan Obrębski powiedział, że Macierewicz wie, gdzie znajduje się badana przez niego część wraku tupolewa. Z protokołu zeznań prof. Obrębskiego, opublikowanego przez prokuraturę wojskową kilka dni temu, wynika, że część pochodzi ze smoleńskiego wrakowiska i została mu przekazana w ramach prac sejmowego zespołu ds. katastrofy. Obrębski zeznał, że dokonał oględzin elementu tupolewa (prawdopodobnie chodzi o owiewkę), sfotografował go i zwrócił do zespołu.
Nie wiadomo, gdzie obecnie znajduje się ten element. Według jego słów taką wiedzę posiada Macierewicz. W efekcie po przesłuchaniu Obrębskiego wezwanie dostał sam poseł PiS. Po stawieniu się w prokuraturze złożył wniosek o wyłączenie z czynności prokuratorów czekających na jego zeznania. Jego wniosek został rozpatrzony negatywnie i wkrótce zostanie przesłuchany. - Jeśli potwierdzi, że wie, gdzie znajduje się owiewka, to będziemy musieli wszcząć w tej sprawie odrębne śledztwo - powiedział "Newsweekowi" jeden ze śledczych.
OPIS SPOSOBU ZNISZCZENIA MAŁEGO
FRAGMENTU SAMOLOTU TU-154M NR 101
Jan B. Obrębski
2. OPIS OTRZYMANYCH ZDJĘĆ I DOKUMENTÓW
2.1. Zdjęcia nadesłane Internetem
Nadesłane zdjęcia wykonane przez zawodowego fotografa, zostały nazwane
Fotogramami z numerami 1A-5A, 7A i 8A i są opatrzone datą 16.02.2012r.
Podano je w takiej postaci, w jakiej je otrzymano. Jedynie Fotogram 2A
przycięto, pozostawiając jedynie opisywany element. Z tego powodu
zdjęcie to przedstawiające ten przedmiot „z zewnątrz” jest około
dwukrotnie większe. Pokazuje ono po prawej stronie rozchylenie
rozerwanego połączenia i skalę ogólnych zniszczeń.
mmariola.salon24.pl/371907,10-04-2010-katyn-smolensk-ian-grushinski
Seria fotogramow (Jan Gruszynski) przeslanych internetem J.Obreskiemu
wiecej zdjec tutaj
Jan B. Obrębski
www.konferencja.home.pl/materialy/10.pdf
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. rybiooka Werner, komunista zawsze wierny Borowski i atak
"Z katastrofy smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny"
- Mamy problem z całą grupą ludzi, polityków, którzy z
katastrofy smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny - mówił w...
czytaj dalej »
Borowski: opowiadają brednie
Borowski
powiedział, że dobrze się stało, że rektorzy uczelni wydali
oświadczenie, w którym odcięli się od działalności eksperckiej ws.
katastrofy pod Smoleńskiem swoich profesorów - ekspertów Antoniego
Macierewicza.
- Jeżeli ktoś w tak istotnej sprawie jak ta, bez
wiedzy, przygotowania, kompetencji wypowiada się to przynosi uszczerbek
tym uczelniom w świecie - ocenił.
Po czym Borowski kontynuował: -
Mamy problem z całą grupą ludzi, polityków, którzy z katastrofy
smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny, którzy wbrew oczywistym
faktom opowiadają brednie o zamachach, o wybuchach. Mówiąc krótko,
podważają w pewnym sensie funkcjonowanie państwa polskiego.
Jak zauważył, jeśli w Smoleńsku był zamach, "to przecież ktoś tego zamachu dokonał".Niedwuznacznie wskazuje się tutaj na ludzi z obecnego rządu, którzy chcieli zniszczyć prezydenta - zaznaczył.
"Ta komisja nie potrafi nawet zmierzyć brzozy"
Waszczykowski stwierdził, że nie jest zaskoczony wydanym przez rektorów oświadczeniem.
-
Nie jestem zdziwiony dlatego, że idziemy w kierunku wielkich kampanii
wyborczych, które nas czekają. Premier Tusk już zapowiedział, że on
władzy bez walki nie odda. Musimy być przygotowani na to, że będą
przygotowane różne fronty walki z opozycją, aby ta opozycja tej władzy
nie odzyskała - tłumaczył.
Jego zdaniem komisja Jerzego Millera
ustaliła niewiele. - Uważam, że większość społeczeństwa ten raport
odrzuciła. Ta komisja nie potrafi nawet zmierzyć brzozy - powiedział. I
dodał: - Są badania, że prawie 40 proc. społeczeństwa wierzy w zamach,
no to niech ci eksperci nie szydzą tylko usiądą i wyjaśnią.
Kłopotek
nie zostawia suchej nitki na postawie rządzących ws. 10/04: "Na ciszy
wokół Smoleńska zależy tym, którzy byli odpowiedzialni za przygotowania
bylejakości tego lotu. Nie można zabetonować tej sprawy"
"Co z nami zrobili i jak nadal postępują Rosjanie? Gdyby byli bez
winy, tak jak próbują to mówić, to symboliczny wrak byłby w kraju. Oni
mówią, że prowadzą śledztwo, a przecież Anodina wydała wyrok! Będą
prowadzić 20 lat to śledztwo, a ten wrak tam zardzewieje."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. sekta pancernej brzozy atakuje ś.p. Lecha Kaczyńskiego
hiena cmentarna przy okazji wyborów kanclerzycy Merkelowej. Tylko po co grzebie w trumnie, hiena cmentarna Bartosz Wieliński, jak w biografii Merkel nie ma ani słowa o Tusku? I jak niemiecki morderca ma byc bratankiem Polaka?
Polska 1 września 1939 r. 1 września 2009 r. 1 września 2013 r. Westerplatte.
Wybory w Niemczech
Polak, Niemiec - dwa bratanki?
- Ależ to było nieprzyjemne spotkanie - mówi Angela Merkel do
współpracowników po rozmowie z prezydentem elektem Lechem Kaczyńskim.
Jest 2 grudnia 2005 r., Merkel właśnie przyjechała do Warszawy. Chciała
połączyć wizytę w Polsce z tą we Francji, ale politycy PiS-u, którzy od
jesieni rządzili Polską, nie kwapili się, by szybko podejmować gościa
zza Odry. Jarosław Kaczyński w ogóle nie chciał z nią rozmawiać, a Lech
potraktował ją chłodno. O meandrach polsko-niemieckiej polityki pisze Bartosz Wieliński z Berlina
Hausberger Schule Ewa Stefańska.
Merkel wytyczyła swoją drogę ku centralistycznej władzy w Europie przy
pomocy trudno czytelnych znaków. System M wprowadza nieznany dotąd w
Niemczech, łagodny wariant
autorytaryzmu. Dwudziestowieczne dyktatury dostarczały odmiennych
doświadczeń, jeśli chodzi o styl polityczny, nie da się jednak
zaprzeczyć, że łączą je też podobieństwa z systemem M, jak:
marginalizowanie partii politycznych, tworzenie programu będącego
mieszanką zagrabionych treści, nonszalancja w stosunku do parlamentu,
norm konstytucyjnych i standardów etycznych. Żądanie przeniesienia
niemieckiego „systemu hamulcowego” na prawo budżetowe innych krajów
europejskich jest kolejną głuchą detonacją, która ma uczynić z łamania
reguł przywilej rządowy.
Więcej w: Gertrud Hoehler: "Matka chrzestna" (Tytuł oryginału: "Die Patin")
Der
Stürmer w czerskim wydaniu. "Jarosław Kaczyński skupia swój przekaz na
sprawach społecznych i gospodarczych - z tego powodu trzeba było
rozpocząć festiwal prowokacji"
"Prowokacje mainstreamowych mediów w ostatnich tygodniach nie za
bardzo się udały. Mają już coraz mniejszą siłę rażenia, coraz mniej
ludzi w nie wierzy. Niestety to, że takich prób będzie coraz więcej jest
pewne, więc politycy największej partii opozycyjnej będą musieli się
wyjątkowo pilnować."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. jak widać, Moskwa korzysta z nagonki sekty pancernej brzozy
Upokarzanie rodzin trwa. Rosjanie wszczynają nowe śledztwo i pytają, po co ofiary katastrofy leciały do Smoleńska
Po takiej bezczelności można tylko wstać i wyjść. Ale kobieta
słyszy, że ma obowiązek udzielenia odpowiedzi! W Polsce takiego prawa
nie ma. Nawet jeśli istnieje w kodeksie rosyjskim, czy obowiązuje on
również na zachód od Bugu?
Andrzej Seremet ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Jurijem Czajką. Fot. wPolityce.pl / TVP Info
Jesteście zmęczeni Smoleńskiem? Macie już dość
tematu, który „dzieli Polaków zamiast łączyć”, „podpala Polskę”, w
którym „wszystko zostało wyjaśnione”? Zadzwońcie do paru rodzin i
zapytajcie, co one o tym sądzą. Jak są traktowane, jak odbierają nagonkę
na naukowców i medialną propagandę rodem z PRL.
Mało tego. Sprawdźcie, jak są traktowane przez prokuraturę.
Zapytajcie Andrzeja Seremeta, który po wycieczce do Moskwy opowiada,
jak to świetnie mu się współpracuje z rosyjskimi kolegami. Legitymizuje
ich. A co robią owi koledzy?
Oto właśnie zostało wszczęte rosyjskie śledztwo ws.
„zaginięcia” – nie kradzieży, ale właśnie „zaginięcia” – rzeczy
osobistych należących do śp. Sławomira Skrzypka. Chodzi m.in. o wartościowy (również sentymentalnie) zegarek i spinki, które nie zostały zwrócone rodzinie.
W grudniu podobne postępowanie umorzyła Prokuratura Okręgowa w
Warszawie. Teraz – po 3,5 roku! – za sprawę zabierają się moskiewscy
koledzy pana Seremeta.
I co się dzieje? Do polskiej prokuratury wpływa wniosek o pomoc
prawną – przesłuchanie rodziny śp. prezesa NBP. W mijającym tygodniu
wdowa Dorota Skrzypek, wraz z bratem, stawia się w prokuraturze.
Pada pierwsze pytanie (polski prokurator przeprasza, ale twierdzi, że musi je zadać): po co pani mąż leciał do Smoleńska?
Po takiej bezczelności można tylko wstać i wyjść. Ale kobieta słyszy,
że ma obowiązek udzielenia odpowiedzi! W Polsce takiego prawa nie ma.
Nawet jeśli istnieje w kodeksie rosyjskim, czy obowiązuje on również na
zachód od Bugu?
Brat pani Doroty zostaje zapytany m.in. o to, jakie ma
relacje z siostrą. Oboje muszą odpowiedzieć, czy wybierają się do
Smoleńska. A jeśli tak, to kiedy.
Co to wszystko ma wspólnego ze sprawą? Czy istnieje jakikolwiek inny
powód takiego dręczenia rodzin niż chęć dokuczenia im, upokorzenia?
Dlaczego państwo polskie nie jest w stanie zrobić nic, by im tego bólu
oszczędzić?
Odpowiedzi należy szukać w kwietniu i maju 2010 r. Gdy
zaczynała się „współpraca” prokuratur obu państw. Gdy Polacy oddali
niemal wszystko, co mogli. W potwornych, skandalicznych zaniedbaniach –
bo tak (na razie) trzeba to nazywać – polskich śledczych.
Efektem jest stan polskiego śledztwa, skandale związane z pochówkami
ciał w niewłaściwych grobach, mnożące się pytania dotyczące przyczyn
katastrofy i niekończąca się trauma bliskich ofiar.
Zupełnie inną sprawą jest fakt, że materiały ze śledztwa szybciej
trafiają do „Gazety Wyborczej” niż do ludzi, którzy w postępowaniu mają
status pokrzywdzonych. Że o. Krzysztof Mądel, tzw. kapłan niepokorny,
gromadzi zdjęcia ze śledztwa. Z fotografii wraku wykonanych przez
śledczych bądź na ich zlecenie tworzy galerię, która wycieka do
Internetu. Rodziny się dziwią, bo okazuje się, że istnieją bardzo
dokładne zdjęcia wraku, których one nie znają, a które trzyma u siebie
na dysku jakiś duchowny. Skąd je ma? Który prokurator mu je przekazał?
To kolejny argument uzasadniający postulat części pełnomocników,
którzy domagają się ujawnienia wszystkich – poza wrażliwymi – dokumentów
sprawy 54/10 prowadzonej przez wojskową prokuraturę.
Tylko jawność może wykluczyć następne manipulacje, przeciąć
przynajmniej część domysłów, pozwolić naukowcom zgłębić swoje badania, a
rodziny ofiar choć trochę uchronić przed kolejnym cierpieniem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Dwie smoleńskie "sekty" i
Dwie smoleńskie "sekty" i "wiary". Politycy o wyjaśnianiu katastrofy
- Dla mnie symbolem tego zakręcenia wokół tej sprawy są liderzy
obydwu klanów: pan Lasek i pan Macierewicz. Jeden to szef sekty...
czytaj dalej »
Kłopotek: Dobrze, że jest zespół Macierewicza
Eugeniusz
Kłopotek z PSL otwarcie powiedział, że pomimo upływu trzech lat od
katastrofy, wciąż nie zna prawdy ws. smoleńskiej tragedii. - Odrzucam
teorię zamachu, bo gdybym miał ją przyjąć, to o kant stołu rozbić naszą
demokrację i suwerenność. Ale dobrze, że jest taki zespół [jak Antoniego
Macierewicza - red.] (...) Gdyby tego zespołu nie było, to już dawno to
wszystko byłoby pozamiatane. Cisza by była - ocenił Kłopotek.
Dodał, że na wyciszeniu sprawy zależy osobom, które w dużym stopniu "ponoszą winę za bylejakość przygotowań do tego lotu".
Ostra
dyskusja po publikacji listu w obronie naukowców. Girzyński: "Artykuł
'Wyborczej' jest manipulacją na zamówienie Platformy." Kurski: "Tusk
czuje, że ma w tej sprawie szkielet w szafie"
"Jestem oburzona, że po stronie rządowej nie ma dobrej woli do wyjaśnienia tej sprawy!" - złościła się Joanna Kluzik-Rostkowska.
Rozpoczął Jacek Kurski, który uznał, że list otwarty wPolityce.pl
jest krokiem w dobrym kierunku, bowiem należy bronić naukowców:
- przekonywał polityk Solidarnej Polski, dodając, że zespół pod
kierownictwem Macierewicza powstał w wyniku zaniechań komisji Millera i
sposobu prowadzenia polityków przez Rosjan.
Z tak postawioną tezą nie zgodziła się Joanna
Kluzik-Rostkowska, poseł Platformy Obywatelskiej, która odwołała się do
swojej przeszłości w Prawie i Sprawiedliwości:
- szydziła polityk Platformy.
-----------------------------------------------
w trakcie trwania audycji wyjasniono, że zespół parlamentarny powstał w listopadzie 2011 r., czyli półtora roku później, niz kłamała Kluzikowa.
a WPROST bezwstydnie powiela zakłaną Kluzikowa, nie dając sprostowania Rymanowskiego. Sekta pancernej brzozy łże jak bura suka.
Posłanka PO o ekspertach Macierewicza: król jest nagi
w tej dziedzinie, co znacznie osłabia zespół (Antoniego) Macierewicza
- w ten sposób publikację "Gazety Wyborczej" na temat zeznań
w prokuraturze ekspertów parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza
skomentowała w programie "Kawa na ławę" w TVN24 posłanka PO Joanna
Kluzik-Rostkowska.
Kluzik-Rostkowska skrytykowała ekspertów zespołu Macierewicza za to,
że "zostali powołani nie do tego, by ujawnić prawdę, tylko żeby
uzasadnić tezę, która została postawiona na początku pracy tego
zespołu". - Jeżeli rozmawiamy o wypadku lotniczym, to żeby mieć zaufanie
do osób, które się tym zajmują, powinniśmy mieć pełną świadomość,
że zajmują się tym osoby, które się na tym znają, a nie osoby, które
znają się na czymś zupełnie innym - podkreśliła.
Wiele
mówiące starcie Skwieciński-Wołek. "Bez wspólnej konferencji można
mówić, że zespół Laska ucieka od prawdy." Wołek: "Mogli opowiadać
dyrdymały kibicom Macierewicza! Nie ma o czym rozmawiać!"
"„Wyborcza” nie chce tej konferencji, bo od samego początku i
oczywistych względów politycznych angażuje się w obronę racji rządowych"
- mówił publicysta "wSieci".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Piątkowa Atmosfera Subotnik Ziemkiewicza
http://dorzeczy.pl/piatkowa-atmosfera/
(..)W swoich felietonach − skądinąd agresywnych, prymitywnych i chamskich − może sobie Piątek pisać co chce, na ile mu pozwala wydawca i jest w stanie obronić to przed sądem. Gdyby wystąpił publicznie z apelem: ja, Tomasz Piątek, wzywam wszystkich reklamodawców aby bojkotowali tygodnik „Do Rzeczy” albowiem uważam go za homofobiczny − nie byłoby żadnej sprawy. Kto tego nie widzi, i kto odmawia „Krytyce Politycznej” prawa do nie bycia wciąganą w nie skonsultowane z nią (jak rozumiem) próby zakulisowego zastraszania, ten albo jest cyniczny, albo obłąkany polityczną poprawnością.
Nie byłoby może powodu wracać do tej sprawy, gdyby akcja Piątka nie odbywała się w konkretnym kontekście. Przypadkiem, na przykład, zbiegła się ona z listem rektorów Politechniki Warszawskiej i Akademii Górniczo Hutniczej, odcinających się od profesorów Rońdy i Obrębskiego oraz kwestionujących ich kompetencje. Takich aktów wiernopoddańczości środowiska akademickiego nie mieliśmy od roku 1968 − tylko patrzeć, jak PW i AGH zorganizują przeciwko niewygodnym profesorom wiec w duchu tych z Radomia, pod hasłem „przywróćmy dobre imię uczelni”. A przecież nikt, kto zna panującą na uczelniach atmosferę, przede wszystkim wokół rozdziału pieniędzy, nie może być zdziwiony. Po pogróżkach pani minister Kudryckiej, że zweryfikuje stopień naukowy Zyzakowi i jego promotorowi, po jej wypowiedziach na temat „etyki naukowca”, będących niedwuznaczną pogróżką że poglądy opozycyjne będą represjonowane, po atakach na profesorów Kamińskiego i Jasiewicza − takie posunięcie przerażonych możliwością oskarżenia ich o sprzyjanie „pisowi” szefów uczelni jest, jakkolwiek haniebne, zupełnie zrozumiałe.
Ileż to bredni nawpisywali propagandyści Tuska o „atmosferze” za rządów Kaczyńskiego, która to atmosfera miała jakoby być „duszna” i pełna „zastraszania”? Dziś w warszawskich urzędach i budżetówce, a z tego utrzymuje się w stolicy akurat wyjątkowo duża część ludności, zupełnie niedwuznacznie, choć na stronie, sugeruje się pracownikom, że kto uda się na referendum, wicie rozumiecie… a o pracę trudno. No i co? Kto ma wątpliwości do „atmosfery III RP” niech spróbuje wynająć − najlepiej na którejś z warszawskich wyższych uczelni − salę na jakąś imprezę, która może być odebrana jako „niebłagonadiożna”. Kiedy na przykład organizowałem promocję jednej ze swych ostatnich książek, okazało się, że wolnej sali nie ma akurat żadna z uczelni. Nie, żeby były zajęte, ale wszędzie przypadkiem właśnie trwał remont, popsuła się woda, pan Zenek zgubił klucz i tak dalej. Najuczciwsi mówili po prostu − „no wie pan przecież, jak jest, po co nam pan chce robić kłopoty, panie Rafale”. To Warszawa − a jak wygląda prowincja? Drobnego przykładu dostarcza poznański aeroport, który jakiś rok czy dwa lata temu otrzymał w darze od znanego brytyjskiego plastyka rzeźbę. Rzeźba jak to nowoczesna sztuka, bógwico, jakby kawał rury z kawałkiem jakby skrzydła, ale, co najgorsze − pomalowane to wszystko było na biało-czerwono.
I szefostwo portu lotniczego porobiło się ze strachu, bo w tym malowaniu skojarzyło mu się dzieło (wbrew intencjom artysty, jak ten potem zapewniał) z wrakiem tupolewa. Co tu zrobić? Historia jak w tej scenie „Przygód żołnierza Czonkina”, kiedy przewodniczący kołchozu podczas narady w uniesieniu plasnął dłonią w pierwszą rzecz pod ręka, a okazało się nią popiersie towarzysza Stalina. Nie pokazać rzeźby − będzie się Angol skarżył i opieprzą, że europejski dar nie wyeksponowany. Pokazać − jakaś swołocz doniesie czujnym mediom, że się zalągł „pisowski element”, „Wyborcza” albo TVN przywalą, że tu się toleruje „sektę smoleńską” i głowy polecą… Ostatecznie, nic nikomu nie mówiąc, dyrekcja salomonowo rzeźbę wystawiła, ale kazała pomalować ją na niebiesko
Naprawdę, proszę Państwa, tak dziś, w dwadzieścia parę lat po upadku komuny, jest w Polsce, i to coraz bardziej. Donald Tusk, gdyby mu jak prezesowi Ochódzkiemu kto powiedział − ależ oni mogą ci kadzić, schlebać, upiększać! − ma identyczne jak tamten prawo rzec: a po cóż by mieli? Przecież i mnie, i im, chodzi tylko o dobro naszego klubu! Taką to atmosferę „miłości”, wolną od „dusznych” klimatów IV RP (aż się chce zanucić „ja nie znaju drugoj takoj strony, gdzie tak swabodno diszit czieławiek!”) zafundowała nam „europejska” władza, i w taką właśnie atmosferę ze swymi donosami-pogróżkami wpisał się Tomasz Piątek. I zrobił to świadomie − niech nie udaje głupiego. Choć, trzeba przyznać, zwykle wychodzi mu to bardzo przekonująco.
Hartman obraża Kaczyńskiego i wyborców PiS
Prof.
Jan Hartman rozkręca się coraz bardziej. Tym razem zajął się
przeciwnikami opinii, że za śmierć prezydenta odpowiada pancerna brzoza.
I zrobił to z właściwą sobie gracją, posługując się wyłącznie obelgami.
czytaj »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Dr inż. Wacław Berczyński - rozmowa TVNP
Dziennikarze TVNiezaleznaPolonia dotarli do faktów mówiacych o tym, jak oficjalne raporty oficjalnych komisji w sprawie katastrofy smoleńskiej zaprzeczyły samym sobie.
Rozmowa przytaczająca prosty dowód na to, że tzw. "ustalenia" obu komisji przedstawiają dane, zaprzeczające swoim własnym ustaleniom.
Innymi słowy - oba "oficjalne rezultaty" powołują się na przyspieszenie 100 G jakiemu poddane zostały ciała ofiar katastrofy smoleńskiej i co spowodowało ich śmierć.
Problem w tym, że gdyby nawet przyjąć przebieg katastrofy i jej przyczyny tak, jak przedstawiają to obie komisje, to maksymalne przeciążenie jakim poddani mogli
by być pasażerowie podczas upadku z tej wysokości na ten rodzaj gruntu, wynosiłyby od 5 do 6 G.
Przeciążenie 100 G nie wystepuje w żadnych, znanych warunkach, nawet w przypadku podobnych katastrof lotniczych. Dla przykładu, start rakiety kosmicznej to przyspieszenia rzędu 4-5 G..
Przeciążenie więc typu 100 G może być jedynie spowodowane jakąś straszliwą, trudną do wyobrażenia siłą. A właśnie oba raporty mówia o tym, że takiemu właśnie przeciążeniu poddane zostały ciała ofiar katastrofy smoleńskiej.
Wszystko to w rozmowie z dr inż. Wacławam Berczyńskim w Baltimore, Maryland, USA. Jednym z najwybitniejszych konstruktorów lotniczych zarówno w Kanadzie jak i w USA. Przez lata jednym z głównych konstruktorów i kierowników zespołów konstruktorów lotniczych przodującej w światowym przemyśle lotniczym amerykańskiej firmy Boeing. Więcej na:
http://www.tvniezaleznapolonia.org/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Czerska ciągnie swój wózek ze skompromitowanymi ałtorytetami
Rektor Politechniki Warszawskiej: Współpracownicy Macierewicza nie są...
- Nie przewidziałem, że hipotezy smoleńskie będą tak oscylować.
Teraz masa krytyczna została przekroczona i razem z rektorem AGH
postanowiliśmy to przerwać. Tak, to być może był błąd, że tak późno -
tak prof. Jan Szmidt, rektor Politechniki Warszawskiej tłumaczy,
dlaczego dopiero teraz uczelnie odcinają się od działalności profesorów
współpracujących z zespołem Macierewicza.
Prof. Szawarski:
Nie mamy systemu blokowania głupoty
Debata na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej jest przede wszystkim
debatą ideologiczną. Jeśli jedna ze stron jest głęboko przekonana, że
to była zbrodnia, a druga, odwołując się do faktów, wykazuje, że był to
wypadek - to żadna racjonalna metoda nie skłoni przeciwników do zmiany
swoich przekonań. Nie jest to bowiem spór o fakty, lecz spór o różne
modele widzenia i interpretacji rzeczywistości. Głupota rodzi głupotę
Jest mnóstwo ludzi niekompetentnych, którzy dostają głos i władzę. Nie tylko w nauce, ale też w życiu publicznym. Poziom prac naukowych dramatycznie spada. Głupota rodzi głupotę - mówi etyk, prof. Zbigniew Szawarski*
Ewa Siedlecka: Na początku września prezes PAN Michał Kleiber wysłał list do zespołu kierowanego przez Macieja Laska i zespołu parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Wezwał do eksperckiej debaty w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Czy kiedy prokuratura zweryfikowała kompetencje ekspertów Macierewicza, powinien z propozycji debaty się wycofać?
prof. Zbigniew Szawarski: Tak, powinien się wycofać. Debata na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej jest przede wszystkim debatą ideologiczną. Jeśli jedna ze stron jest głęboko przekonana, że to była zbrodnia, a druga, odwołując się do faktów, wykazuje, że był to wypadek - to żadna racjonalna metoda nie skłoni przeciwników do zmiany swoich przekonań. Nie jest to bowiem spór o fakty, lecz spór o różne modele widzenia i interpretacji rzeczywistości.
Jestem za maksymalną swobodą debaty naukowej, ale żeby ona miała sens, musi respektować zasady metody naukowej. Te zasady to jedyna płaszczyzna, na której zwolennicy różnych koncepcji, także przeciwstawnych, mogą się ze sobą porozumiewać. A więc muszą istnieć akceptowalne przez wszystkie strony metody weryfikacji hipotez. Nie wyobrażam sobie poważnej debaty naukowej na temat leczenia nowotworów pomiędzy onkologami a osobami leczącymi np. modlitwą.
Mówi się o "ekspertach zespołu Macierewicza". A kim jest ekspert? Niels Bohr, duński fizyk nagrodzony Noblem za odkrycie struktury atomu, powiedział kiedyś: ekspert to ktoś, kto popełnił wszystkie możliwe błędy w jakiejś wąskiej dziedzinie. Dzięki temu nabył wiedzę i doświadczenie w jej badaniu. Na tym polega jego wiarygodność. A tę poświadczają inni eksperci. To, co mówi uznany ekspert, może być kontrowersyjne, ale jest poważne, zasługuje na uwagę i polemikę. Ekspert nigdy nie wykracza poza granicę swoich kompetencji. Ekspert od prawa rzymskiego nie będzie wydawał eksperckich opinii w sprawach podatkowych. A ekspert od budowy mostów - w sprawie katastrofy samolotowej.
W przypadku katastrofy smoleńskiej oraz wielu innych sporów i dyskusji pojawia się patologiczne zjawisko nadużycia autorytetu eksperta - nazwijmy je transferem autorytetu eksperta. Ktoś, kto rzeczywiście jest autorytetem w jednej dziedzinie, wypowiada się równie autorytatywnie w innej. Mamy wtedy osobliwe zjawisko pseudoekspertów. Ekspertem staje się ten, kto nazwie się ekspertem, lub ktoś, to został tak publicznie przedstawiony. Za tym człowiekiem nie stoi środowisko innych ekspertów, on nie potrzebuje już ich rekomendacji. Przyczyniają się do tego media: proszą kogoś o wypowiedź w konkretnej sprawie, a jeśli nie ma on odpowiedniej do tego tematu afiliacji, np. uniwersyteckiej, nadają mu własny tytuł: ekspert w dziedzinie tej a tej.
Był apel 300 naukowców do parlamentarzystów, by nie uchwalali ustawy dopuszczającej zapłodnienie in vitro. Chyba połowa była inżynierami. Byli także teolodzy, prawnicy, historycy. Nie podpisali tego apelu jako obywatele, ale jako "naukowcy".
- To typowy przykład transferu autorytetu. Jaskrawym przykładem była słynna wypowiedź księdza Franciszka Longchamps de Bériera, niewątpliwego eksperta prawa rzymskiego, w sprawie rzekomych wad genetycznych dzieci z in vitro i "bruzdy dotykowej na czole". Stanowisko ks. Longchamps de Bériera poparła Komisja Bioetyczna Episkopatu, ale nie z racji swoich kompetencji genetycznych, lecz raczej ze względu na poczucie bycia ekspertem w sprawach moralnych. Uważam, że nie ma ekspertów od prawdy moralnej, bo moralność to kwestia przekonań etycznych, a nie faktów.
Niedawno prof. Krzysztof Jasiewicz, historyk, został odwołany z funkcji w PAN za wypowiedź, że "na Holocaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów, a nie Kościół katolicki. I Żydzi z tego - jak się wydaje - nie wyciągnęli wniosków". Można postawić zarzut, że to represja za poglądy, zastraszanie, tłumienie debaty naukowej. Jak środowisko naukowe powinno reagować na bulwersujące wypowiedzi?
- Wolność debaty naukowej oznacza prawo do głoszenia tez prawdziwych albo maksymalnie uzasadnionych. Z drugiej jednak strony - każdy ma prawo do głupoty. Każdemu może się to zdarzyć. Ale pewne zawody, pewne role społeczne ograniczają nasze prawo do głupoty. Taką rolą jest rola uczonego, eksperta lub lekarza.
Czy Jasiewicz słusznie stracił stanowisko?
- Nie, to kara niewspółmiernie surowa do winy. Akceptuję natomiast ostracyzm środowiskowy, który go spotkał. Prof. Jasiewicz niewątpliwie jest ekspertem w dziedzinie, w której się wypowiedział. Ale wypowiedział pogląd głupi. Zdarzyło się - mamy zdolność wybaczania.
Na wypowiedź prof. Jasiewicza środowisko naukowe zareagowało. Na wypowiedź ks. Longchamps de Bériera - nie. Komitet Bioetyczny PAN, na czele którego pan stoi, nie zajął stanowiska.
- Dyskutowaliśmy, ale do sformułowania stanowiska nie doszło, bo uznaliśmy, że skoro autorytatywnie skrytykowali tę wypowiedź genetycy, nie ma potrzeby powtarzać tego, co mówią na ten temat kompetentni eksperci.
Co jest właściwą reakcją na kontrowersyjne poglądy? Ignorowanie? Debata? Np. kłamstwo oświęcimskie w wielu krajach jest przestępstwem. David Irving, brytyjski historyk, spędził w więzieniu 10 miesięcy za negowanie Holocaustu.
- W przypadku Irvinga nie mówimy o poglądach - mądrych czy głupich - tylko o negowaniu faktów. To nie ma nic wspólnego z nauką. To ideologia.
Kiedy do Polski przyjeżdża Paul Cameron - psycholog, który na podstawie badań amerykańskiej prasy twierdzi, że osoby homoseksualne żyją krócej, są częściej przestępcami i częściej popadają w nałogi - niektóre uczelnie odmawiają mu możliwości wygłoszenia wykładu. Słusznie?
- A gdyby przyjechał do nas przedstawiciel Al-Kaidy z wykładem?
Al-Kaida jest organizacją przestępczą. Cameron przestępcą nie jest.
- Jeśli potępiamy propagowanie terroryzmu, to konsekwentnie powinniśmy potępiać poglądy propagujące niechęć, nienawiść, dyskryminację pewnej grupy osób. Jeśli przyjmujemy konwencję o prawach człowieka, jeśli zgadzamy się, że wszyscy ludzie mają pewne niezbywalne prawa, że godność ludzka jest wartością fundamentalną - to powinniśmy blokować wszelkie próby podważania tego systemu wartości.
Czyli nie kontrargumentować, nie ujawniać np. nienaukowości metody, którą się posługuje, ale po prostu zamknąć mu usta?
- Absolutnie tak! Leszek Kołakowski mówił: z faszyzmem się nie dyskutuje.
Uniwersytet Warszawski odwołał w 2010 r. konferencję z udziałem australijskiego filozofa Petera Singera na temat praw zwierząt. Powód: niektórzy pracownicy naukowi tej uczelni oburzeni jego poglądami na aborcję i eutanazję zrezygnowali z udziału w debacie. Słuszny bojkot?
- Niesłuszny. Singer nie kwestionuje zasady godności człowieka, autorytetu rozumu i wartości metody naukowej. Jest radykalnym zwolennikiem etyki utylitarystycznej, a utylitaryzm w Polsce ma wyjątkowo złą prasę, zwłaszcza w ortodoksyjnych środowiskach katolickich. Ale z faktu, że ktoś z określonych względów filozoficznych i moralnych akceptuje przerywanie ciąży lub eutanazję, nie wynika, że nie ma prawa wyrazić i uzasadnić swoich poglądów na uniwersytecie. Czyżbyśmy chcieli uczyć na naszych uniwersytetach jednej tylko prawdziwej filozofii i jednej tylko jedynej prawdziwej etyki? Czym innym jest akademicka dyskusja o najbardziej nawet kontrowersyjnych poglądach filozoficznych, a czym innym pseudonaukowa i ideologiczna dyskusja o zboczeniu, jakim jest jakoby homoseksualizm. Jestem pewien, że papież Franciszek nie zaprosiłby do Watykanu Camerona, aby posłuchać jego poglądów na temat homoseksualizmu. Nie należy też, zapraszając takich ludzi na uniwersytet, nadawać ich poglądom pozoru naukowości. l
Jak odróżnić poglądy głupie czy fałszywe od poglądów uprawnionych, choć sprzecznych z powszechnie uznanymi?
- Poglądy naukowe mogą być prawdziwe lub fałszywe, ale prawdziwego naukowca charakteryzuje to, że chce dociec prawdy. Jeśli pojawiają się kontrargumenty, to ich nie odrzuca, tylko bada ich wartość. Naukowa debata z pseudonaukowcami głoszącymi nie naukę, ale ideologię to strata czasu. To fanatycy, którzy odrzucają wszystko, co nie potwierdza ich tezy. Z tym właśnie mamy do czynienia w przypadku komisji Macierewicza. Nieprzypadkowo mówi się o "religii smoleńskiej". Nauka traktowana jest tutaj jako narzędzie na usługach wiary.
Ludzie nie mają umiejętności oceny, co jest wiedzą, a co wiarą, jak odróżnić naukę od pseudonauki. Wprowadziliśmy do szkół religię, ale już pod koniec lat 50. wyrzuciliśmy z liceów logikę, która w czasach stalinowskich ratowała nas przed kompletnym ogłupieniem. Logika uczy uporządkowanego myślenia, definiowania pojęć, poprawnego wnioskowania, daje narzędzia do wykrywania błędów w rozumowaniu, technikę uzasadniania przekonań, argumentowania i oceny wartości argumentów.
Ludzie nie umieją sami oceniać, więc biorą na wiarę to, co mówią osoby wskazane jako eksperci przez tych, którym ufają? Jarosław Kaczyński wierzy ekspertom Macierewicza, więc zwolennicy PiS też?
- Zjawisko kierowania się opinią autorytetu jest nieuchronne w świecie wiedzy wąskospecjalistycznej, przy niezwykłym natłoku informacji i opinii. To nie jest złe, pod warunkiem że umiemy odróżnić, kto jest autorytetem, a kto nie, i nie mamy zalewu pseudoekspertów i pseudoautorytetów. Dawniej można było zaufać stopniowi naukowemu, osobie z publikacjami naukowymi z danej dziedziny. Żeby wydać książkę naukową, trzeba było najpierw uzyskać opinie rzetelnych recenzentów. Dziś wystarczy mieć pieniądze na druk książki. Pochlebną recenzję też można kupić. W ten sposób buduje się pseudoautorytet powołujący się na tzw. dorobek naukowy.
Dlaczego środowisko naukowe nic z tym nie robi?
- Nie mamy tego, co Stanisław Lem nazywał kiedyś "dławikiem zła". Nie mamy systemu blokowania i eliminowania niekompetencji i głupoty. Nie tylko w nauce, ale też w polityce i w życiu publicznym. Jest mnóstwo ludzi niekompetentnych, którzy dostają głos i władzę. Poziom prac naukowych dramatycznie spada. Produkujemy magistrów, doktorów hurtowo, byle podnieść statystyki. Jest zjawisko recenzji grzecznościowych: ja tobie, ty mnie. I puszcza się prace poniżej wszelkich standardów. Głupota rodzi głupotę - wśród magistrów, doktorów habilitowanych i profesorów. Ktoś niedawno powiedział: "nieuk habilitowany".
Tracimy zaufanie do autorytetów, nie odróżniamy ekspertów od pseudoekspertów. To tragiczne, bo demokratyczne społeczeństwo opiera się na zaufaniu. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że w Polsce mamy dramatycznie niski wskaźnik zaufania publicznego.
*Prof. Zbigniew Szawarski - filozof, etyk, przewodniczący Komitetu Bioetyki przy prezydium PAN
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. kublikacje podgotowką do ataku Tuska, iść w zaparte
Konferencja ekspertów? Premier: Kabaret w reżyserii Macierewicza mało śmieszny
Premier stwierdził, że - w jego opinii - nie ma czegoś takiego, jak komisja Macierewicza.
Jest z całą pewnością trwający od lat, niebezpieczny dla Polski i
mało śmieszący, przynajmniej mnie, kabaret w reżyserii pana Antoniego
Macierewicza - ocenił szef rząd na konferencji prasowej w Gdyni.
I
dodał: - Ja odpowiadam za państwo, a nie za ambicje polityków, którzy
są w stanie zrobić najdziwniejszą, najbardziej niebezpieczną rzecz dla
własnego interesu politycznego.
Premier przyznał, że w
przeciwnieństwie do, jak się wyraził, niektórych komentatorów, nie jest w
stanie udawać, że poważnie traktuje Macierewicza i jego zespół.
W
programie "Jeden na jeden" prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Michał
Kleiber stwierdził, że powinno dojść do debaty ekspertów Macierewicza i
zespołu Laska, ale nie wcześniej niż za klika miesięcy, gdyż trzeba ją
dobrze przygotować.
- Rozmawiać trzeba, jeśli się nie rozmawia,
jest się na bardzo złej drodze - powiedział prof. Kleiber. I dodał, że
ws. katastrofy smoleńskiej jest wiele rzeczy, które można wyjaśnić
lepiej niż to robiono dotychczas.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. prof. Kleiber
"Debata ws. katastrofy smoleńskiej nie wcześniej niż za kilka miesięcy"
odbyć nie wcześniej niż na przełomie roku. Musi ona być bardzo dobrze...
czytaj dalej »
Marek Dąbrowski Dopychanie Smoleńska kolanem. "Doktor Maciej Lasek szybko próbował wprowadzić prezesa PAN 'na kurs i ścieżkę'"
Zespół Laska, oprócz stawiania w mediach zasłony dymnej i
skupiania na sobie ich uwagi, dezawuuje samych ekspertów Zespołu,
konsekwentnie tworząc przekaz, że nie ma z kim rozmawiać, powtarzany aż
do znudzenia przez kolejne rezonatory, i będzie robić to nadal. Tym
samym nie tylko unika konfrontacji, ale i umniejsza znaczenie
zbliżającej się II Konferencji Smoleńskiej, nad którą władza nie ma
żadnej kontroli.
Smolar: Macierewicz chce pobudzić zbiorową paranoję
w polskim społeczeństwie - stwierdził na antenie Radia Zet Aleksander
Smolar, prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego.
Smolar stwierdził, że nie wie, czy zachowanie Antoniego Macierewicza nie jest "wyrazem jego osobistej paranoi".
W ocenie prezesa Fundacji im. Stefana Batorego pobudzanie przez posła
PiS "stanów chorobowych w społeczeństwie" jest niezwykle
nieodpowiedzialnym zachowaniem. To jest nieodpowiedzialność tego pana, której on dowodzi od 20 lat.
Przedtem miał niewątpliwe zasługi w opozycji demokratycznej - stwierdził
Smolar.
Smolar odniósł się też do pomysłu prezesa PAN,
profesora Michała Kleibera, który chce zorganizować debatę ekspertów
zespołu Laska i zespołu Macierewicza ws. katastrofy smoleńskiej. - Jak
można stwarzać wrażenie, że to są równe strony? Wręcz przeciwnie:
to do niego należy stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest
szalbierstwo - powiedział prezes Fundacji im. Stefana Batorego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. " na kurs i ścieżkę "
a słońce Peru z oburzeniem syczy,że ten kabaret jest niebezpieczny ...masz racje tusku,dla ciebie na pewno tAK i pytam cię wciąż o to samo...jaka była twoja rola i ARABskiego w
knowaniach z Rosjanami na temat rozdzielenie wizyt...w Katyniu....?
Dlaczego koMOrowski rżał niczym koń ze śmiechu na warszawskim lotnisku ,gdy lądowały kolejne Smoleńskie trumny.?
jest jeszcze to zdjęcie w sieci...
i następne pytanie do ciebie tusku..
dlaczego niezalezni prokuratorzy zadają PRZESŁUCHIWANYM idiotyczne pytania,
by pózniej gazowi mogli z nich zrobić POkazówę
draństwa i szyderstwa z
DRAMATU Smoleńskiego ?Tusku ,czego ty się boisz ?
bo ja od dawna wiem...i czekam z Nadzieją na Dzień Prawdy...
o tobie,o Grasiu,o ARABskim i o nie moim pREZYDENCIE
i o całym twoim dworze...
gość z drogi
34. Badają na odległość
Badają na odległość
...potrafią zbadać katastrofę lotniczą bez oględzin miejsca, bez wraku, bez czarnych skrzynek...
Strona rządowa ma rację – Macierewicz nie
ma ekspertów, którzy zjedliby zęby na badaniu katastrof lotniczych.
Żaden z nich nie może wykazać się dorobkiem zbadania, dajmy na to,
trzystu katastrof wielkich samolotów pasażerskich w ciągu ostatnich
pięciu lat.
Eksperci zespołu parlamentarnego to
prości profesorowie, kilkadziesiąt lat pracy w jakiejś tam mało znanej
agencji NASA, specjaliści od balistyki, od wytrzymałości materiałów, od
lotnictwa – ale przecież nie od katastrofistyki lotniczej.
3. Co innego rząd. Ten w zespole Millera,
a potem Laska ma znakomitych ekspertów od katastrofistyki lotniczej.
Nie wiadomo, kim są ci eksperci, żaden się dotychczas nie ujawnił, ich
nazwiska i tytuły rząd trzyma w tajemnicy, ale solennie zapewnia, że
takich ekspertów ma.
I są to tak znakomici katastrofiści
lotniczy, że do zbadania katastrofy nie jest im potrzebny ani wrak, ani
czarne skrzynki, ani nawet obecność na miejscu katastrofy.
Katastrofiści lotniczy, pracujący dla
rządu polskiego, potrafią zbadać katastrofę z odległości tysiąca dwustu
kilometrów, nie ruszając się z rządowych gabinetów.
I potrafią na odległość zawyrokować bez pudła, że katastrofę spowodowała mgła, brzoza, piloci i pasażerowie.
4. Amerykanie czy Anglicy, jak się zdarzy
katastrofa, zbierają kawałki, sklejają wrak niczym dzieci z Małego
Modelarza. Potem sprawdzają, czy gdzieś nit nie puścił lub czy coś
gdzieś nie wybuchło.
Już nie wspomnę, że w zacofanym PRL
silnik na drobne części rozkładali, żeby udowodnić, że łożyska wysiadły i
samolot spadł w Lesie Kabackim. Żmudna, benedyktyńska robota.
A tu, proszę bardzo – rządowi eksperci na
oczy wraku nie widzieli, czarnych skrzynek nie dotknęli, jednej nawet
nie znaleźli – a wszystko wiedzą – jak spadł, jak się rozbił, co ściął, o
co zahaczył.
Nawet brzozę na odległość z Polski zmierzyli i trochę się tylko pomylili, zaledwie o dwa metry.
Debata ws. katastrofy smoleńskiej na przełomie roku?
Debata ws. katastrofy smoleńskiej z udziałem ekspertów mogłaby
się odbyć za kilka miesięcy, najwcześniej na przełomie roku –
powiedział prezes Polskiej Akademii Nauk.
Prof. Michał Kleiber wezwał do eksperckiej debaty przedstawicieli
zespołów, kierowanych przez Macieja Laska i Antoniego Macierewicza. Jak
mówił, taka debata na pewno nie zakończy się uzgodnieniem stanowiska,
jednak wyraził przekonanie, że mogłaby się zakończyć “uzgodnieniem wielu
kwestii szczegółowych”. Nazwał to protokołem rozbieżności.
„Nie musimy mieć jednakowych poglądów, ale musimy potrafić ze sobą
rozmawiać, uzgadniać ze sobą pewne najważniejsze rzeczy” – zaznaczył
prof. Kleiber. Opowiedział się za tym, aby konferencja była
transmitowana przez internet, a na sali nie było mediów, jedynie
paneliści, co jest typowe dla konferencji naukowych.
Wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn
katastrofy smoleńskiej, poseł Stanisław Piotrowicz mówi, że
parlamentarny zespół cały czas jest gotowy, by wziąć udział w debacie.
Poseł przypomniał, że eksperci zespołu już wcześniej brali udział
w konferencjach dot. katastrofy smoleńskiej, organizowanych przez
środowiska naukowe.
Zarówno wtedy, jak i obecnie widoczny jest strach drugiej strony, czyli ekspertów komisji rządowych – zauważa poseł.
- Widzimy przerażenie w ekipie Macieja Laska – najwyraźniej obawiają
się konfrontacji i zaczynają piętrzyć się rozmaite trudności.
Obserwujemy, że po propozycji prof. Kleibera wywierane są naciski ze
strony rządowej na ekspertów komisji Antoniego Macierewicza. W
szczególności – jak sądzę – pod tą presją padły wypowiedzi i stanowiska
ze strony rektora AGH, wypowiedzi rektora Politechniki Warszawskiej;
widzimy też wypowiedzi minister Kudryckiej, a więc chodzi tu o
zastraszenie środowiska polskich naukowców, ażeby nie wdawali się w tę
debatę, ażeby nie wypowiadali własnych poglądów nt. przyczyn tej
katastrofy – stwierdza poseł Piotrowicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. nawet i brzozę zmierzyli na odległość...
rządowi "eksperci" za nasze podatki...po trzech/prawie/latach badają wrak samolotu i foteli...wot i eksperci...,wot i samolot ,pytanie tylko
który...
bo tamten podobno rozebrano na złom pod czujną "opieką " swoich...
kto z nas nie pamięta,jak łomami walili we wrak ,jak wybijali okna i jak szabrowali,co się tylko dało...
nie gardząc kartami płatniczymi,portfelami,aparatami telefonicznymi ,czy laptopami wojskowymi też...
zgroza ...i jeszcze raz zgroza...
a kłamstwa,manipulacje i ściemy na nic już...
Polska podzieliła się na pół...
jedni ,to CI co zawsze wiedzieli,
kto mordował w Katyniu,Miednoje...i dzisiaj nic a nic nie wierzą sekcie laskoPOdobnej i MAKowi
i drudzy,to
klienci tuskowego stołu,wierni,durni i sprzedajni...
gość z drogi
36. i jeszcze jedno,ku pamięci
wszyscy" pamiętamy naczelnego detektywa"i podstawowe jego pytanie ...kto na TYM wszystkim skorzystał ?
ODPOWIEDZ jest jasna jak słonce...a może jak słoneczko z Peru i jego kompanija ?
gość z drogi
37. "Taka debata mogłaby być
"Taka debata mogłaby być przełomem roku. Jestem gotów zaprosić oba zespoły"
Szef PAN opowiedział się za tym, aby konferencja była
transmitowana przez internet, a na sali nie było mediów, a tylko
paneliści. To - jak wskazał - jest typowe dla konferencji naukowych. -
Nie należy przeszkadzać im poprzez dodatkowe pytania, poprzez okrzyki.
Ja bym był za tym, żeby to było spotkanie w gronie ludzi, którzy mają
coś do powiedzenia - dodał.
- Ona oczywiście wymagać
będzie przedstawiania udokumentowanych faktów, to nie może być agitacja
za jakąkolwiek sprawą - zaznaczył.
Prof. Kleiber
podkreślił, że spotkanie powinno być otwarte też dla tzw. trzeciej
strony. - Ja sobie wyobrażam, że może być cały szereg prezentacji ludzi,
którzy do tej pory nic na ten temat publicznie nie mówili, bo mamy w
Polsce wiele osób, które mogłyby coś tutaj wnieść" - mówił.
Termin? Najwcześniej za kilka miesięcy
Jego zdaniem debata mogłaby się odbyć za kilka miesięcy,
najwcześniej na przełomie roku. Zaznaczył, że nie ma tu mowy o
pośpiechu, bo trzeba dać czas przyszłym autorom na przygotowanie
prezentacji. Jak powiedział, 20 prezentacji to na takim spotkaniu
"zupełnie normalna liczba".
- Mnie by zależało, żeby ta
konferencja stała się cykliczna, żeby nie była koniecznie zorientowana
na tę tragedię, która wydarzyła się w Smoleńsku. W Polsce nie ma takich
konferencji, które by mówiły o sposobach badania wypadków tego typu. One
na świecie są - powiedział prof. Kleiber.
"Ci od Macierewicza opowiadają brednie. To nie są równorzędni partnerzy do dyskusji!"
że nie rozumie pomysłu profesora Michała Kleibera, który jako prezes
Polskiej Akademii Nauk chce zorganizować debatę ekspertów z Komisji
Jerzego Millera i zespołu Antoniego Macierewicza. - Jak można stwarzać
wrażenie, że to są równe strony? Wręcz przeciwnie: to do niego należy
stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest szalbierstwo - mówił
przewodniczący Fundacji Batorego.
- To, czego się dowiedzieliśmy, jest
przerażające. Zacietrzewieni politycy są w stanie frymarczyć
najgłębszymi uczuciami ludzi, którzy zostali głęboko zranieni w wyniku
tej katastrofy, bo zginęli ich bliscy - dodał, odnosząc się do
publikacji zeznań ekspertów Antoniego Macierewicza. - To jest
nieodpowiedzialne z punktu widzenia interesów państwa, ponieważ oni
sugerowali, że polskie władze były w spisku z Putinem - ocenił Smolar.
Politolog dodał, że możliwość swobodnego działania takich osób
jak Wiesław Binienda i Jan Obrębski wskazują na problemy z wzajemną
kontrolą naukowców. - Poziom nauki zależy w bardzo dużym stopniu od
dyscypliny, którą naukowcy są w stanie narzucić kolegom. Nie poprzez
sądy i władzę, ale przez wzajemną kontrolę - wyjaśnił.Ludzie z tytułami naukowymi często nie są zbyt mądrzy
- Tu widzimy kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie ludzi z
tytułami naukowymi, a środowisko reaguje z dużym opóźnieniem i bardzo
słabo, podczas gdy z punktu widzenia autorytetu nauki wymaga to bardzo
radykalnego odcięcia się i potępienia - stwierdził.
Smolar dodał, że to, że eksperci Macierewicza "opowiadają takie brednie,
świadczy o ich poziomie". - Ludzie z tytułami naukowymi często nie są
zbyt mądrzy. Można być pracowitym, zarobić na tytuły, a równocześnie nie
reprezentować wysokiego poziomu odpowiedzialności za kraj,
odpowiedzialności moralnej i wysokiego poziomu intelektualnego - mówił w
rozmowie z Moniką Olejnik.
"Osobista paranoja" Macierewicza?
Smolar stwierdził także, że nie wie, czy zachowanie Antoniego
Macierewicza nie jest "wyrazem jego osobistej paranoi". - Niewątpliwie
on chce pobudzić zbiorową paranoję w polskim społeczeństwie. Pobudzanie
stanów chorobowych w społeczeństwie jest niezwykle niebezpiecznym,
nieodpowiedzialnym zachowaniem - powiedział.
Prezes
Fundacji Batorego nazwał "bredniami" słowa Macierewicza, który w czasie
jednego ze spotkań tłumaczył, że incydent gruziński był "pierwszym
zamachem". - To jest nieodpowiedzialność tego pana, której on dowodzi od
20 lat. Przedtem miał niewątpliwe zasługi w opozycji demokratycznej -
przypomniał. Wyjaśnił, że po incydencie gruzińskim oskarżenie padło
przede wszystkim na ówczesnego prezydenta Gruzji, Michaela
Saakaszwilego, "który pozwolił na to, żeby zawieźć polskiego prezydenta
na granicę, w niebezpieczną strefę". - To wyglądało na manifestację,
żeby przestraszyć świat - przypomniał.
"Grozi nam jedna awantura za drugą"
"Stanowisko rektorów AGH i Politechniki Warszawskiej w sprawie
kompetencji ekspertów Macierewicza, list solidarności z tymi ekspertami
(!) podpisują już ich zwolennicy - wszystko to wskazuje na głęboki
podział w środowisku naukowym" - wylicza Passent. Jego zdaniem przy
okazji organizacji konferencji grozi nam jedna awantura za drugą.
"Awantura wokół składu komisji kwalifikującej nadsyłane prace, awantura w
sprawie uczestników konferencji i zaproszonych gości, awantura w
sprawie ewentualnej obecności mediów, awantura wokół wyboru władz
konferencji i prowadzenia obrad, porządku dziennego itd. itp." -
wymienia dziennikarz.
Dodaje, że staniemy przed groźbą
wręcz... Sejmu profesorów. Ponieważ jeżeli profesorowie z ramienia
komisji Antoniego Macierewicza nie zostaną zakwalifikowani - będzie
"wojna". Podobnie zresztą będzie, jeżeli zostaną zakwalifikowani.
"Konferencja taka byłaby areną sporów pomiędzy fachowcami i amatorami,
jak debata lekarzy ze znachorami" - pisze Passent.
Publicysta podsumowuje, że to, co dotrze do społeczeństwa, to będą tylko
dalsze rozbieżności. "Zespół Macierewicza nie szuka dialogu, tylko
konfrontacji, konferencja pod auspicjami PAN byłaby ku temu świetną
okazją. Oto oni, którym odmawiano kompetencji i dobrej wiary, dyskutują
teraz pod auspicjami PAN z elitą naukową kraju, a może i zagranicy" -
pisze Daniel Passent.
Cały komentarz na stronie internetowej tygodnika "Polityka" .
zabraniający wyrażania opinii naruszających uczucia religijne, nie ma
natomiast przepisu zabraniającego naruszania norm zdrowego rozsądku,
choć to drugie znacznie bardziej zagraża naszej wspólnocie niż to
pierwsze" - pisze w tygodniku "Wprost" prof. Magdalena Środa.
Prof. Magdalena Środa w najnowszym "Wprost"
odnosi się do kompetencji - lub ich braku - ekspertów Antoniego
Macierewicza, badających katastrofę prezydenckiego Tu-154m. "Gazeta
Wyborcza" opublikowała niedawno artykuł o ich kompromitujących
zeznaniach. W prokuraturze opowiadali m.in. o oglądaniu wybuchających
stodół w dzieciństwie i zainteresowaniu modelarstwem lotniczym.
"Opinie mają wszyscy i wszyscy mają wolność ich wypowiadania, pod
warunkiem że nie przyczynia się to do łamania prawa, krzywdzenia innych
czy podważania fundamentów demokracji" - komentuje to dzisiaj prof.
Środa. Zauważa też, że tak jak w Polsce istnieje przepis zabraniający
wyrażania opinii naruszających uczucia religijne, tak nie ma
zabraniającego naruszania norm zdrowego rozsądku. "Choć to drugie
znacznie bardziej zagraża naszej wspólnocie niż to pierwsze" - podkreśla
filozofka."Ja nie mogę się wypowiadać o zdrowiu psychicznym Macierewicza"
Felietonistka "Wprost" podkreśla, że w Polsce brakuje wiedzy o
czymś takim jak etyka zawodowa. Zbiór takich etyk - tłumaczy Środa -
buduje zaś moralność życia publicznego. "Niestety, w Polsce nie ma
edukacji w tym zakresie, nie ma też żadnej wiedzy o treściach i
funkcjach etyk zawodowych. Panuje za to powszechne przekonanie, że etyka
jest jedna i oczywiście - katolicka" - pisze.
Środa
podaje też złośliwy przykład: "Mogę mieć opinię co do zdrowia
psychicznego posła Macierewicza, ale - z oczywistych względów - nie mogę
się wypowiadać w tej kwestii jako ekspert".
Smolar: Błąd Kleibera. Eksperci Macierewicza to nie są kompetentni partnerzy na konferencję naukową
Nie jest możliwe tolerowanie sytuacji, w której, jak słyszę, prawie 40
proc. naszego społeczeństwa deklaruje, że nie ma jasności w sprawie
przebiegu tej katastrofy - mówi pomysłodawca konferencji o katastrofie
smoleńskiej prezes PAN prof. Michał Kleiber. - Jak można stwarzać
wrażenie, że to są równe strony? Przeciwnie: to do niego należy
stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest szalbierstwo - mówi o
pomyśle Kleibera Aleksander Smolar, szef Fundacji Batorego. A premier
Donald Tusk mówi nie o zespole Macierewicza, ale "kabarecie"
Smolar nawiązał do artykułu "Gazety Wyborczej"
, w którym opisaliśmy, co przed wojskową prokuraturą mówili eksperci
zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Z
ich zeznań wynika, że mają niewielkie kompetencje w zakresie lotnictwa i
żadne w sprawie wyjaśniania katastrof lotniczych. Nie mieli również w
rękach żadnych dowodów z miejsca katastrofy. Po naszej publikacji
protokoły z przesłuchań opublikowała prokuratura.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. panu Smolarowi marzy się zamazanie odpowiedzialności za Dramat
Smoleński,wsadzeniem do psychiatryka TYCH,którzy mają odwagę zadawać Pytania,odkrywać kolejne matactwa...
skąd my techniki znamy panie Smolar...?
coś sie panu przypomniało ? mnie Też ,
a mianowicie,gdzie są satelitarne zdjęcia,gdzie telefony Prezydenta i Generałów...gdzie CZARNA Skrzynka ?
gość z drogi
39. Gwiazda: Kaczyńscy wyłamali
Gwiazda: Kaczyńscy wyłamali się z układu okrągłostołowego i dlatego był Smoleńsk
- Kaczyńscy wyłamali się z układu okrągłostołowego i dlatego był Smoleńsk. Gra toczy się z gangsterami. Ktoś zacierał ślady i komuś ten zamach był na rękę. PO zyskała stanowisko prezydenta, to duża korzyść. A pierwsze podejrzenie pada na tego, kto chciał "wyrżnąć watahę" - powiedział w drugiej części rozmowy z Onetem Andrzej Gwiazda.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/gwiazda-kaczynscy-wylamali-sie-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. Prestiżowe wyróżnienie dla profesora Jana Obrębskiego
http://niezalezna.pl/46332-prestizowe-wyroznienie-dla-profesora-jana-obr...
Prof. Jan Obrębski z parlamentarnego zespołu do spraw zbadania tragedii smoleńskiej Antoniego Macierewicza został dziś honorowym członkiem Międzynarodowej Organizacji Struktur Przestrzennych i Konstrukcji Powłokowych - IESS.
Dzisiaj, na Politechnice Wrocławskiej rozpoczęła się konferencja Międzynarodowej Organizacji Struktur Przestrzennych i Konstrukcji Powłokowych IESS 2013 ( International Association for Shell and Spatial Structures ). To międzynarodowe stowarzyszenie od pięćdziesięciu lat skupia specjalistów różnych dziedzin zajmujących się lekkimi konstrukcjami. Konferencję rozpoczęła uroczystość, na której prof. Jan Obrębski otrzymał tytuł honorowego członka stowarzyszenia oraz wygłosił wystąpienie podsumowujące swój dorobek naukowy. Jedynym Polakiem odznaczonym przez stowarzyszenie jest, poza prof. Obrębskim konstruktor największego teleskopu – Stefan Medwadowski. Jest to rzadkie odznaczenie przyznawane raz do roku specjalistom z całego świata przez kapitułę stowarzyszenia.
Profesor Obrębski otrzymał wyróżnienie, gdyż jest „wybitnym specjalistą w dziedzinie konstrukcji cienkościennych” – stwierdził inż. Romuald Tarczewski – wykładowca Politechniki Wrocławskiej. „Posiada imponującą ilość publikacji na ten temat, które są doceniane na całym świecie, opracował także swoją własną teorię obliczania tego typu konstrukcji oraz kryteria ich wytężenia” – dodał Tarczewski.
Opinie tą również potwierdził prezes stowarzyszenia IESS prof. René Motro z Université de Montpellier podkreślając jego imponujące osiągnięcia naukowe w dziedzinie mechaniki materiałowej a także jego zasługi w popularyzowaniu tego typu badań na organizowanych przez prof. Obrębskiego tzw. „chapters” – mniejszych konferencjach przeznaczonych dla studentów polskich uczelni. Obecni na konferencji naukowcy z całego świata wypowiadają się na temat badań Profesora Obrębskiego bardzo entuzjastycznie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
41. Atrofia uczuć wyższych
udowodniona słowami: - "Nie ma czegoś takiego, jak komisja Macierewicza.
Jest z całą pewnością trwający od lat, niebezpieczny dla Polski i
mało śmieszący, przynajmniej mnie, kabaret w reżyserii pana Antoniego
Macierewicza"
J a k doszło do takiego zaniku uczuć, przy którym ten człowiek, Donald Tusk, jest w stanie użyć słowa "kabaret" w takim kontekście? W kontekście śmierci 96 osób w najbardziej niewytłumaczalnej katastrofie w dziejach ludzkości? Jaki tok myśli i odczuć pozwala mozolne próby dojścia do prawdy w takiej sprawie nazwać "kabaretem"?
Kiedy w związku z nie mającą prawa się zdarzyć narodową tragedią używa się słowa "kabaret", to normalnym ludziom krew zamiera z żyłach...
Doprawdy. Mniej by mnie przerażało słowo takie jak np "hucpa"...
42. szczucie idzie pełna parą przez główny ściek
Skwieciński: Przeciwnicy inicjatywy prof. Kleibera krzywdzą ten kraj
nie ma wątpliwości, że jesteśmy świadkami nagonki na ekspertów zespołu
Antoniego Macierewicza. Jego zdaniem celem jest niedopuszczenie do
zorganizowania debaty ekspertów, którą chce zorganizować prof. Michał
Kleiber. - Przeciwnicy inicjatywy prof. Kleibera krzywdzą ten kraj.
Prezes Polskiej Akademii Nauk, prof. Michał
Kleiber, chce zorganizować debatę o katastrofie smoleńskiej, w której
uczestniczyć będą eksperci zespołów Macieja Laska i Antoniego
Macierewicza. Według Kleibera, dyskusja mogłaby się odbyć na przełomie roku.
Zdaniem Piotra Skwiecińskiego, dziennikarza tygodnika "W Sieci",
nie przez przypadek właśnie teraz zostały opublikowane zeznania
naukowców wspomagających posła Prawa i Sprawiedliwości, które podważyły
ich kompetencje. - Oczywiście, że istnieje nagonka na zespół Antoniego
Macierewicza i naukowców, którzy z nim współpracują. To element bardzo
precyzyjnej kampanii, która ma na celu storpedowanie inicjatywy prof.
Kleibera. Wystarczy zobaczyć dzisiejszą czy sobotnią "Gazetę Wyborczą".
Większość stron informacyjnych poświęcona była "profesorom smoleńskim" -
mówił w "Poranku Radia TOK FM".Zdaniem Piotra Skwiecińskiego "próba zablokowania debaty prof. Kleibera
jest szkodliwa". A wokół katastrofy smoleńskiej jest wiele wątpliwości,
które "domagają się weryfikacji". - Skoro ustalenia zespołów Jerzego
Millera i Macieja Laska są publicznie kwestionowane, nie wierzy w nie
znacząca część obywateli RP, to taka sytuacja domaga się wyjaśnienia np.
w debacie.
Dlatego jak stwierdził, "ci, którzy sprzeciwiają się inicjatywie prof. Kleibera, krzywdzą ten kraj".
"Niech mają szansę się skompromitować"
Według dziennikarza "W Sieci" nie ma argumentów, które
uzasadniałyby niezorganizowanie debaty, zaproponowanej przez prezesa
PAN. - Być może rzeczywiście zespół Macierewicza nie ma racji, a jego
eksperci się skompromitują. Ale niech mają szansę się skompromitować.
Stwórzmy im taką możliwość - apelował w TOK FM.
Ale
zdaniem Agaty Nowakowskiej z "GW", nawet jeśli do debaty dojdzie, to
naukowcy związani z zespołem Antoniego Macierewicza nie pojawią się na
niej. - Użyją argumentu, że zostaną aresztowani, zamordowani. Takie
argumenty już padały - stwierdziła dziennikarka.
I przypomniała, że eksperci bardzo długo unikali złożenia zeznań w prokuraturze. - Przecież prof. Wiesław Binienda proszony o przedstawienie swoich badań, symulacji - uciekł. Bo stwierdził, że jego życie jest zagrożone.
"Sami się zaatakowali"
Dlatego Nowakowska nie ma żadnych wątpliwości, że żadnej nagonki
na naukowców z zespołu Macierewicza nie ma. - Ci eksperci zaatakowali
się sami. Przecież nikt im nie suflował. To nie są zeznania zmyślone.
Oni nie kwestionują prawdziwości tych zeznań. Nikt ich nie zmuszał, żeby
opowiadali banialuki w prokuraturze - mówiła w "Poranku Radia TOK FM".
Dziennikarka uważa, że tylko w interesie ekspertów Macierewicza i
całego zespołu kierowanego przez posła PiS jest opowiadanie, że mamy do
czynienia z nagonką. - A oni sami na siebie przeprowadzili nagonkę -
przekonywała.
Jak dodała, jednym z najważniejszych
argumentów przeciwko organizowaniu debaty, w kształcie zaproponowanym
przez prof. Kleibera, jest to, że spotkają się na niej osoby kompetentne
i amatorzy. - To tak jakby miała się odbyć debata między profesorem
onkologii a kimś, kto czerpie wiedzę z "dr. Google'a".
Czerska róg Wiertniczej - atakują wspólnie, codziennie i intensywnie
Przed funkcjonariuszką Monika O. była funkcjonariuszka Czarna wdowa Pochanke i funkcjonariusz Morozowski
Fakty i mity
debata. Szef Polskiej Akademii Nauk wytrwale powtarza: rozmawiać trzeba i
mimo blamażu profesorów z zespołu Macierewicza chce organizować ich
spotkanie z ekspertami rządowej komisji Millera. Profesor Kleiber uważa,
że warto rozmawiać, bo spór o katastrofę smoleńską to koronny przykład,
że Polakom brakuje dialogu. Zostaje tylko pytanie, o czym rozmawiać - o
faktach czy mitach.
czytaj dalej »
Debata z ekspertami Macierewicza? Palikot: Ich wypowiedzi to błazenada
- Ci ludzie od Antoniego Macierewicza się
skompromitowali. To są specjaliści od modelarstwa, od puszczania łódek
czy zrobionych...
czytaj dalej »
"Wyborcza" wie, że zapaść obozu rządzącego ma swoje źródła w sprawie Smoleńska. To kłamstwo smoleńskie zdemolowało tę ekipę
"Nie wiemy, dlaczego Politechnika Warszawska nie zajęła się
wyjaśnianiem tragedii smoleńskiej, skoro zajmuje się badaniami
lotniczymi. Dlaczego nie przeprowadziła eksperymentów, które mogłyby
potwierdzić albo obalić tezy głoszone tak przez stronę rządową, jak i
stronę społeczną? Nikt nie dał grantu?"
Dla
władz Politechniki zaangażowanie w sprawę smoleńską jest wstydliwe. Ale
chętnie zaproszą rządzących. Na PW rok zainauguruje gen. Koziej
Dzięki ostatnim wywiadom i wypowiedziom władz Politechniki
Warszawskiej gen. Koziejowi na pewno milej będzie prezentować tezy
Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego, którą - przypomnijmy - tworzyli
ludzie władzy, agenci wpływu oraz ludzie związani z PRLowskim reżimem.
Ewa
Kochanowska: "Naukowcy korzystają z praw, które nie podlegają ocenie
mediów. Uczelnie odgrywają bardzo żałosną rolę".
"Z najlepszej wiedzy niezależnych naukowców wynika, że oficjalna
wersja wydarzeń jest nieprawdziwa. A przecież oni korzystają z praw,
które są niepodważalne. Oni korzystają z praw fizyki, chemii, dynamiki.
Korzystają z praw, które nie podlegają ocenie mediów..."
Ważne słowa prof. Kleibera: doświadczenie w badaniu wypadków lotniczych nie jest niezbędnym wymogiem, by móc zajmować się sprawą
"Znam przypadki różnych katastrof lotniczych i tam o ekspertyzy proszono osoby, które nigdy nie miały z tym do czynienia."
Prof. Kleiber odniósł się też do nagonki na niezależnych naukowców,
których wiarygodność - na podstawie zmanipulowanych zeznań - próbuje
podważyć "Gazeta Wyborcza":
Tym bardziej, że ci, którzy mają doświadczenie w badaniu katastrof, egzaminu nie zdali.
"Smoleńskie demony" u Tomasza Lisa. Czyli "obiektywna" dyskusja w starannie dobranym gronie
Ich winą jest ta koszmarna polaryzacja i robienie pionków z ofiar
katastrofy smoleńskiej. Używanie ich do swojej rozgrywki politycznej -
przekonywała Barbara Nowacka. W studiu zasiedli Maciej Lasek, były członek komisji Milera, a obecnie
szef zespołu mającego za zadanie obronę jej raportu, socjolog prof.
Radosław Markowski i córka Izabeli Jarugi- Nowackiej - Barbara.
Córka Jarugi-Nowackiej emocjonalnie u Lisa: Nie widać was. Oddajecie walkowerem Polskę
Chodzi o dociekanie prawdy. Trzeba to
robić. Oddający dyskusję medialną walkowerem, oddajecie walkowerem
Polskę - powiedziała na antenie TVP 2 Barbara Nowacka. - Przekaz jest
słaby, nie ma tej siły - dodała, apelując do Macieja Laska o bardziej
intensywne tłumaczenie ludziom przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Trzeba
pokazywać ludziom swoją wizję. Macierewicz osiąga w tym kolosalne
efekty - stwierdziła.
Zdaniem Barbary Nowackiej - córki Izabeli
Jarugi-Nowackiej - komisja ekspertów Macieja Laska medialnie działa zbyt
słabo w porównaniu z zespołem Antoniego Macierewicza. - On osiąga
kolosalne efekty - stwierdziła w programie "Tomasz Lis
Na Żywo". - Masa ludzi uwierzyła, że to eksperci. Martwi mnie, że po
innych stronach nie ma nikogo, kto ruszyłby z taką samą misją edukacyjną
- powiedziała. - Tu nie ma chęci tłumaczenia ludziom tego, jak było -
dodała.
Zdaniem Barbary Nowackiej "oddawanie walkowerem
debaty medialnej na temat katastrofy smoleńskiej Macierewiczowi to
oddawanie walkowerem Polski". - Ten temat będzie bardzo ważny przy
następnych wyborach - ostrzegła. - Musicie pokazywać społeczeństwu swoją
wizję. Inaczej w kraju będą szalały demony. W tym demon smoleński -
powiedziała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. @nadzieja13
No, proszę! Jedno kłamstwo za drugim i znowu... Dobrze, że przypimniałaś ten raport NIK, który demaskuje ich kłamstwa.
W zasadzie to powinno się za to gazetę pozwać do sądu.
Pozdrawiam.
44. Droga pani z telewizji.. Pochanke, Olejnik, Werner i inne
kublikacje "naukowe" Laska
2003, Modelowanie i realizacja techniczna urządzeń wspomagających kaskaderskie efekty specjalne, Zeszyty Naukowe Katedry Mechaniki Stosowanej,Politechnika Śląska, vol. 20, M. Lasek, M. Złocka, M. Żugaj , Artykuł
2003, Modelowanie sterowanego lotu ornitoptera w burzliwej atmosferze, Zeszyty Naukowe Katedry Mechaniki Stosowanej,Politechnika Śląska, vol. 20, M. Lasek, M. Złocka, M. Żugaj ,Artykuł
2006, Modelowanie i symulacja numeryczna lotu bomby uskrzydlonej o zmiennej konfiguracji skrzydeł, Mat. XV Konf. Problemy Rozwoju, Produkcji i Eksploatacji Techniki Uzbrojenia, WITU, J. Maryniak, E. Kozdraś, M. Lasek, M. Kalski ,Artykuł
2006, Modelowe badania aerodynamiczne uskrzydlonej bomby o zmiennej konfiguracji skrzydeł, WAT, VI Międzynarodowa Konf. Uzbrojeniowa , Nowe Aspekty Techniki Uzbrojenia, J. Maryniak, E. Kozdraś, M. Lasek, M. Kalski , Artykuł
Jak rozmawiać z ludźmi Macierewicza?
Barbara Nowacka: Nie oddawajcie Polski walkowerem
- Debatować to spierać się o istotę rzeczy. Jak jedna ze stron nie
uznaje faktów, to nie ma miejsca na debatę - mówił w programie Tomasza
Lisa szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. -
Oddając dyskusję medialną walkowerem, oddajecie walkowerem Polskę - zarzuciła mu Barbara Nowacka, córka posłanki Izabeli Jarugi-Nowackiej, która zginęła pod Smoleńskiem.
Lasek : po raz pierwszy można było przeczytać, że eksperci zespołu nie mają
żadnej wiedzy na temat badania katastrof lotniczych - stwierdził. - To,
co nam próbuje mówić Macierewicz: że ma ekspertów i dowody, iż
katastrofa nie była wypadkiem, ale zamachem, jest jednym wielkim
kłamstwem. Te zeznania tylko potwierdziły fakty, które mogliśmy
wcześniej wywnioskować - dodał.
Również prof. Radosław
Markowski był zdania, że debata między naukowcami a ekspertami
Macierewicza nie ma sensu, a może jedynie "zaszkodzić i tak nadwątlonej
reputacji Polskiej Akademii Nauk". - Macierewicz chce, żeby debata
odbywała się w świetle jupiterów i kamer. A to ma sens właśnie poza nimi
- powiedział.
Jego zdaniem dyskusja o przyczynach katastrofy smoleńskiej będzie trwała jeszcze długo, ponieważ Antoni Macierewicz
to "zdolny człowiek, potrafiący manipulować opinią publiczną". Zdaniem
Barbary Nowackiej to tym bardziej oznacza, że trzeba zdwoić wysiłki w
celu dokładnego tłumaczenia przyczyn katastrofy i walki z mitami, jakie
wokół niej narastają.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14658853,Corka_Jarugi_No...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Atrofia uczuć wyższych...
Tusk już całkiem się zapomniał...uznał,ze on,tylko on i nikt więcej...
a ja przypominam mu...Polskość to nienormalność,to bagaż którego nie chce się dżwigać...
kiedy był bardziej PRAWDZIWY ?
czy wtedy gdy marzył o pozbyciu się niechcianego balastu,
czy
DZISIAJ,gdy śmierć Urzędującego Prezydenta i 95 Najlepszych Polek i Polaków oraz dochodzenie do prawdy...nazywa Kabaretem
To straszny i zły człowiek,to ktoś.kto dla władzy wyzbył sie resztek człowieczeństwa...
Znamiennym było już jego zachowanie,gdy ogłaszano "raport MAKu...włoskie Dolomity,za nasze podatki ...były ważniejsze niż zajęcie stanowiska w tej sprawie...w sprawie śmierci Urzędującego Prezydenta...
nie rozumiem ,jak można popierać takiego człowieka,nie rozumiem i już...
Podział na My i oni jest nie do zatarcia...
jedyna odpowiedzią winno być połączenie sił przeciwko ZŁU...pózniej każdy może iść własną drogą i ścieżką....ale walka ze ZŁEM...może być wygraną pod jednym warunkiem...
Warunkiem wspólnej drogi...a Millery,Schetyny i im podobni...niech trzymają się z daleka od nas...bo są tyle samo warci co tusk....żenujące dzisiaj były słowa Leszka Millera...słowa,które przywołują natychmiast wspomnienia o radzieckiej POżyczce...
gość z drogi
46. grillowanie prof. Kleibera
Kleiber: Czas na konferencję w sprawie Smoleńska. Lasek: Debata w świetle kamer nie ma sensu
Politycy musza zrozumieć, że nie chcemy być skazani na wieczną kłótnię - tak prof. Michał Kleiber, prezes PAN, tłumaczył w stacji Polsat News pomysł zorganizowania konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Debatować to spierać się o istotę rzeczy, ale debata powinna być oparta na faktach. Jak jedna ze stron nie uznaje faktów, to nie ma miejsca na debatę - mówił z kolei w programie Tomasza Lisa przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek.
Prof. Kleiber w wywiadzie dla gazety Wyborczej opowiedział, jak wyobraża sobie taką konferencję: - Byłoby to merytoryczne spotkanie obu grup ekspertów. (...) Ekspertów powinny oczywiście wybrać obie strony - po paru z każdej. Wyobrażam sobie, że na pierwszym spotkaniu eksperci sformułowaliby do siebie konkretne pytania, a potem dali sobie czas na przygotowanie odpowiedzi. (...) Na drugim spotkaniu, po paru tygodniach, eksperci przedstawiliby odpowiedzi na postawione pytania, znaleźli punkty wspólne i zrobili protokół niezgodności. Protokół ten powinien być przedmiotem analizy wszystkich, zwłaszcza strony rządowej, która powinna zamówić ew. dodatkowe ekspertyzy w sposób, który byłby zgodny z polskim systemem prawnym. I po dwóch, trzech miesiącach ogłosić wyniki.
- Wahałem się, ale zdopingowany przez kolegów uczonych podjąłem się próby zorganizowania takiej odpolitycznionej konferencji merytorycznej - mówił profesor w Polsat News. - To byłby najwyższy standard merytoryczny, bez wystąpień politycznych. Niezwykle istotna sprawa w tym stanie ducha, w jakim właśnie się znajdujemy.
Prof. Kleiber mówił też, że są politycy, którzy nie widzą niebezpieczeństwa w tym, że 40 procent społeczeństwa nie jest przekonanych co do przebiegu tej tragedii": - Myślę, że jesteśmy w stanie zmniejszyć tę liczbę do - może 10 procent.
Dodał jednakże, iż... - Do spotkania dojdzie tylko, jeśli zrozumiemy, jakiemu celowi ma to służyć. Nie chodzi o debatę, podczas której siedzi dwóch panów i się kłóci. Chodzi o naukową konferencję.
Nauka polega na tym, że strony rozmawiają i żadna nie traci, obie zyskują. Zupełnie inaczej, niż w polityce. Politycy musza zrozumieć, że nie chcemy być - jako społeczeństwo - skazani na wieczną kłótnię. Chcemy znaleźć porozumienie. Sytuacja się pogarsza, więc jestem zdecydowany coś w tej sprawie zrobić - zakończył prezes PAN.
Lasek: eksperci nie chcą brać udziału w dyskusji politycznej
W programie "Tomasz Lis na żywo" na antenie TVP2 o koncepcji konferencji ostrożnie wypowiadał się przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. Zaznaczył, że na pewno nie ma sensu debata obu stron w świetle kamer. - Debatować to spierać się o istotę rzeczy, ale debata powinna być oparta na faktach. Jak jedna ze stron nie uznaje faktów, to nie ma miejsca na debatę - tłumaczył - Ja dawno temu powiedziałem, że polityk nie jest dla mnie partnerem do dyskusji.
Według Laska konferencja naukowa mogłaby przynieść korzyść w postaci aktywizowania środowiska naukowego związanego z lotnictwem. - To środowisko jest mocno wycofane, między innymi dlatego, że katastrofa smoleńska to jest problem polityczny. Nike nie chce być uwikłany w dyskusję na poziomie politycznym, jeśli jest prawdziwym ekspertem - tłumaczył - A co mamy z drugiej strony? Podpieranie się tytułami naukowymi w dziedzinach, które są niezwiązane z badaniem katastrofy, przy milczeniu środowiska naukowego związanego z lotnictwem. Pomysł konferencji naukowej traktowałbym trochę jak próbę zaangażowania tego środowiska.
Smolar: Błąd Kleibera. Eksperci Macierewicza to nie są partnerzy na...
- Nie jest możliwe tolerowanie sytuacji, w której, jak słyszę,
prawie 40 proc. naszego społeczeństwa deklaruje, że nie ma jasności w
sprawie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. Miller używający dzisiaj języka z dawnych lat powiedział
"Eksperci zespołu Antoniego Macierewicza to “ludzie tak ośmieszeni, że robienie ... Stawianie na tej samej płaszczyźnie autorytetu wybitnych ekspertów i braku autorytetu szalbierzy i hochsztaplerów nie uważam za właściwe – powiedział b. premier Leszek"
a ja panu panie Miller przypominam,że
obiecywanie gruszek na wierzbie Polakom,to był dopiero szczyt KUGLARSTWA a co do ekspertów
Zespołu Parlamentarnego ds Zbadania Przyczyn Katastrofy TU -154 M - z 10 Kwietnia 2010 roku,
to pan Miller nawet do pięt im nie dorasta i podlizywanie sie Tuskowi i Rosji zaczyna być wręcz żałosne...
gość z drogi
48. Oświadczenie Akademickiego
Oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu
Rektorzy przez 3.5 roku nie uruchomili żadnych podległych sobie
instytucji naukowych,nie wystąpili o uruchomienie i sfinansowanie
programów badawczych, które mogłyby służyć wyjaśnieniu katastrofy
smoleńskiej. W tym kontekście odcięcie się od profesorów własnych
uczelni, którzy podjęli takie badania i ekspertyzy,
bez wsparcia macierzystych uczelni, jest niegodziwe.
Zachowanie to można określić jako jaskrawo odbiegające od
standardów zachowań akademickich, także dlatego że narusza ono
europejskie normy etyki uniwersyteckiej, do których przestrzegania obie
uczelnie się zobowiązały. Oburza fakt, iż zamiast chronić autorytet
pracowników naukowych swych uczelni - co jest obowiązkiem prawnym i
moralnym władz uczelni - rektorzy biorą udział w nagonce na nich, łamiąc
tym samym kodeks Dobrych praktyk w szkołach wyższych przyjęty przez
Konferencję Rektorów Szkół Wyższych z udziałem rektorów wspomnianych
uczelni.
Zachowanie części instytucji i środowisk naukowych, które posiadają instytucjonalne i osobowe kompetencje do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, a tego
nie zrobiły, zapiszą się w annałach nauki polskiej jako najciemniejsze
karty. Dlatego na szczególny szacunek i uznanie zasługują działania tych
profesorów, którzy podjęli się trudu dociekania prawdy o tragedii
smoleńskiej.
Stanisław Żaryn Tchórze w natarciu. Kilka słów o doświadczeniu i dokonaniach Macieja "Bożyszcze" Laska. "Słowem katastrofa"
"Maciej Lasek ma zadatki, by być uczniem, by pracować jako jeden z
wielu ekspertów nad wyjaśnianiem katastrof lotniczych i pod okiem
bardziej doświadczonych szkolić się i udoskonalać. Jednak daleko mu do
wszystkowiedzącego mentora, który poucza i "upupia" innych".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. Nowe fakty w sprawie
Nowe fakty w sprawie smoleńskiej debaty. Prof Kleiber oświadczył, że...
Stefan Niesiołowski domaga się głowy szefa PAN: on uwiarygadnia raka, który toczy Polskę.
Moją intencją było przeprowadzenie konferencji zgodnie z najwyższymi standardami obowiązującymi w dyskursie naukowym - napisał
w oświadczeniu profesor Michał Kleiber, prezes PAN, w sprawie swojej
inicjatywy dotyczącej zorganizowania naukowej konferencji poświęconej
katastrofie smoleńskiej. Tymczasem Stefan Niesiołowski uważa, że profesor powinien za to stracić posadę.
Profesor Michał Kleiber zaproponował zorganizowanie debaty między ekspertami Komisji Macieja Laska a tymi z zespołu Antoniego Macierewicza.
Jego zdaniem w ostatnim czasie pojawiło się wiele fałszywych
interpretacji jego inicjatywy. Pragnąc je zdementować oświadczył, że do
debaty miałyby zostać dopuszczone referaty naukowe kwalifikowane przez najbardziej kompetentnych, krajowych specjalistów.
Na propozycje profesora najostrzej zareagował Stefan Niesiołowski. Zdaniem posła PO, taka propozycja jest szkodliwa.
- Pomysł by Macierewicza i jego szalbierzy zapraszać na debatę jest
równy pomysłom zaproszenia zwolenników samorództwa, czy wyznawców
teorii, że człowiek nie wylądował na Księżycu. Uważam, że prof. Kleiber
nie zasługuje by pełnić tej zaszczytnej funkcji. On nie rozumie, że uwiarygadnianie raka smoleńskiego, który toczy Polskę jest szkodliwe, to się nie nadaje - przekonuje polityk.
Niesiołowski uważa, że dyskusja o katastrofie smoleńskiej do niczego nie doprowadzi i nikogo nie przekona.
Niesiołowski: odwołać prof. Kleibera
Polityk
w programie mówił także o debacie nt. Smoleńska organizowanej przez
prezesa Polskiej Akademii Nauk prof. Michała Kleibera, na którą został
zaproszony m.in. Antoni Macierewicz.
- Profesor Kleiber nie
powinien pełnić funkcji, bo do niej nie dorósł, powinien być odwołany.
To jest skandal, że szefem PAN-u jest ktoś, kto popiera w gruncie rzeczy
brednie Macierewicza - stwierdził.
I dodał: - Prof. Kleiber
opowiada bzdury nt. debaty smoleńskiej, równie dobrze można debatować z
Łysenką, biologiem który przeczy ewolucji. Ja bym z nim nie debatował,
tacy ludzie kopią grób demokracji, nieświadomie, niechcący - poprzez
wynoszenie Macierewicza.
"Od czasów Jagiellończyka tak dobrej sytuacji w armii nie było"
pokoju toruńskiego tak dobrej sytuacji w Polsce nie było - mówił o
sytuacji...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. Po ekspertach
Po ekspertach Macierewicza...
Ekspert Episkopatu: władza próbuje zastraszać naukowców
- Nie wyobrażam sobie żeby np. w USA bardzo wysoki urzędnik państwowy
ingerował w treści nauczania na uniwersytetach, gdzie na jednych
wydziałach uczy się kreacjonizmu a na innych ewolucjonizmu - mówi "Rz"
prof. Andrzej Kochański, ekspert Episkopatu ds. bioetycznych. Serię
wykładów Kochańskiego o in vitro ostro skrytykował minister zdrowia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. Śledztwo ws. organizacji
Umorzone śledztwo w sprawie lotów do Smoleńska
Ponownie umorzono śledztwo dotyczące organizacji lotów prezydenta i
premiera do Smoleńska w 2010 r. - poinformowała we wtorek Prokuratura
Okręgowa Warszawa-Praga. Śledztwo, po raz pierwszy zakończone w czerwcu
2012 r., w marcu br. nakazał wznowić sąd.
Rzeczniczka prokuratury prok. Renata Mazur
poinformowała, że postępowanie umorzono 20 września z braku znamion
przestępstwa. Stało się to po tym, jak prokurator wypełnił zalecenia
sądu oraz przeanalizował po raz kolejny cały materiał dowodowy i doszedł
do takich samych wniosków, jak rok temu. Decyzja prokuratury jest
nieprawomocna.
Po raz pierwszy śledztwo w cywilnym wątku katastrofy smoleńskiej praska prokuratura umorzyła w czerwcu 2012 r.
Śledczy tłumaczyli wówczas, że "zabrakło wszystkich elementów, które
muszą być", aby stwierdzono popełnienie przestępstwa niedopełnienia
obowiązków; w tym przypadku - godzenia w dobro powszechne i dobro
instytucji państwowych.Prokuratura uznała wtedy, że nie ma nikogo, kto mógłby tą decyzję
zaskarżyć, bo nikt w tej sprawie nie ma statusu pokrzywdzonego.
W marcu br. stołeczny sąd - po rozpatrzeniu zażalenia bliskich
prezydenta Lecha Kaczyńskiego - nakazał jednak wznowić śledztwo. Sąd
wskazał wtedy, że podjęcie przez prokuraturę prawidłowej decyzji będzie
możliwe dopiero po dopuszczeniu do udziału w postępowaniu wszystkich
pokrzywdzonych i rozpatrzeniu ewentualnych wniosków dowodowych, które
oni złożą. Po wznowieniu śledztwa prokuratura ustaliła w sumie 382
pokrzywdzonych; złożyli oni jeden wniosek dowodowy, który prokurator
zrealizował.
Praska prokuratura badała sprawę ewentualnego niedopełnienia
obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i
funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON,
polskiej ambasady w Moskwie w związku z przygotowaniami w 2010 r. lotów
do Smoleńska - premiera z 7 kwietnia i prezydenta z 10 kwietnia. Chodziło o przygotowania w okresie od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r.
Wątki organizacji lotów do Smoleńska w zakresie odpowiedzialności
instytucji cywilnych zostały wyłączone wiosną 2011 r. z prowadzonego
przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie głównego śledztwa ws.
katastrofy. W czerwcu 2012 r. - po zakończeniu innego śledztwa - praska
prokuratura skierowała do warszawskiego sądu akt oskarżenia wobec b.
wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego, dotyczący m.in. niedopełnienia
obowiązków w związku z wizytami premiera i prezydenta w Katyniu. Sprawa
czeka na wyznaczenie terminu.
Kto dzwonił na Siewiernym
Prokuratura podejmie zawieszone śledztwo w sprawie bezprawnego korzystania z prezydenckiego telefonu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. Nagonka na naukowców jak w
Nagonka na naukowców jak w czasach stalinowskich. TRZY PYTANIA DO Jana Pospieszalskiego
"Na pewno nie wolno zapomnieć, że tę kampanię robią konkretni
ludzie: Jakub Sobieniowski, Agnieszka Kublik itd. Trzeba zapamiętać te
nazwiska zasłużone w gigantycznej akcji propagandowej nastawionej na
zniszczenie niezależnych ludzi."
Polska
"Warto
zmierzyć się z tezami o zamachu. Kiedy są wysuwane nawet najbardziej
absurdalne zarzuty, trzeba udowodnić ich absurdalność"
do debaty między ekspertami komisji państwowej i zespołu posła
Macierewicza. - Warto nawet po latach zmierzyć się z tezami o zamachu.
Chciałbym, żeby te koncepcje zostały przekreślone w oparciu o twardą
ewidencję ekspertów komisji rządowej - mówił socjolog w TOK FM.
Pomysł debaty między ekspertami komisji
państwowej wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej i
naukowcami współpracującymi z parlamentarnym zespołem kierowanym przez
Antoniego Macierewicza zgłosił prezes PAN prof. Michał Kleiber. Mogłaby
się odbyć za kilka miesięcy.
Do grupy zwolenników pomysłu
prezesa Polskiej Akademii Nauk należy dr Robert Sobiech z Uniwersytetu
Warszawskiego. Choć nie ma wątpliwości co do kompetencji naukowców
wspierających zespół posła Macierewicza.
Naukowcy
z Krakowa i Warszawy: "Nie pozwólmy na znieważanie przedstawicieli
środowiska naukowego za ich odwagę i determinację w poszukiwaniu prawdy"
List otwarty Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta
Lecha Kaczyńskiego w Krakowie w sprawie publicznego znieważania
profesorów – ekspertów Zespołu Parlamentarnego d.s. Wyjaśniania Przyczyn
Katastrofy Smoleńskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
53. Monika O. zaprosiła sobie rezysera, p.Holland, która atakuje
naukowców i odbiera im prawo do debaty.
reżyserka w "Kropce nad i".
Ciekawe, kiedy ktoś walnie pięścią w stół i rozgoni to towarzystwo faryzeuszy medialno-politycznych z Czerskiej i okolic? Polska jest chora wg pańci, ciekawe jakie ma recepty na uzdrowienie? Takie jak partia jej ojca?
Holland: Polska jest chora. Wyprali ludziom mózgi
zobacz więcej »
Szczujnia z Czerskiej komentuje list AKO
noweDziś naukowcy z Poznania bronią ekspertów Macierewicza. Kiedyś bronili Pawłowicz
Akademicki Klub Obywatelski odniósł się do oświadczenia wystosowanego
przez rektorów Politechniki Warszawskiej i Akademii Górniczo-Hutniczej.
Rektorzy odcięli się w nim od działalności eksperckiej swoich
pracowników: prof. Jana Obrębskiego i prof. Jacka Rońdy, członków
zespołu Macierewicza. Ich ekspertyzy miały dowieść, że katastrofa
Tu-154M była wynikiem zamachu. Jednak - jak ujawniła "Gazeta Wyborcza" -
żaden z nich nie miał przygotowania merytorycznego, by takie ekspertyzy
wykonywać. Przesłuchiwani przez prokuraturę naukowcy opowiadali, że
"sklejali modele samolotów" lub "widzieli wybuch w szopie".
O AKO zrobiło się głośno w lutym tego roku, gdy grupa kilkuset
skupionych w klubie poznańskich naukowców wystąpiła w obronie posłanki
Krystyny Pawłowicz, gdy ta, przy okazji sejmowej debaty o związkach
partnerskich, nazwała związki homoseksualne "jałowymi, służącymi jedynie
zaspokojeniu popędu".
----------------------------------------------------
SZAMBO W KOMENTARZACH TYPOWE DLA CZYTELNIKÓW gw, NIE POLECAM
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
54. Kublikowa wypełza z dziury i znów "ekspert" :)
Rozmowy Agnieszki Kublik [WIDEO]
Po kompromitacji ekspertów Macierewicza: "To początek końca kłamstw smoleńskich"
Dzisiejszym gościem w programie ''Rozmowy Agnieszki Kublik'' jest Michał Setlak, wicenaczelny ''Przeglądu lotniczego''.
- Ci panowie nie mają kwalifikacji do wypowiadania się w sprawie
wypadków lotniczych - mówi Michał Setlak, wicenaczelny ''Przeglądu
lotniczego''.
Dlaczego badania proponowane przez eksperta Macierewicza nie mają sensu? [LIST]
W Polsce można byłoby zrobić wszystkie te badania, jakie oferuje
prof. Binienda. Mamy ludzi, wiedzę i amerykański sprzęt. Tylko po co?
Kazimierz Kling
Najważniejszy jest jeden: W Polsce można byłoby zrobić wszystkie te
badania, jakie oferuje prof. Binienda. Mamy ludzi, wiedzę i amerykański
sprzęt. Prof. Binienda nie jest jedynym mężem opatrznościowym, który
może to zrobić.
Powstaje tylko pytanie, po co wikłać się w
kosztowne, długotrwałe, ale bezsensowne badania? Które w żaden sposób
nie przyczynią się do bezpieczeństwa przyszłych lotów, podczas których
piloci muszą pamiętać o jednym: przy braku widoczności nigdy nie
schodzić za nisko.
Lepiej 10 razy lecieć na zapasowe lotnisko, niż raz uderzyć w ziemię!
Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl
"Decyzja o ujawnieniu zeznań ekspertów Macierewicza słuszna"
Według niego "skoro w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje o
składaniu przez te osoby zeznań określonej treści i skoro te osoby
posługiwały się argumentacją wskazującą na rzekome wyrywanie z kontekstu
ich wypowiedzi prokuratura uznała, że trafnym będzie upublicznienie
całości zeznań, aby tego
rodzaju dyskusję przeciąć". - W moim przekonaniu prokuratura uczyniła
trafnie i słusznie - podkreślił Seremet pytany o to we wtorek.
-------------------------------------------
No, to czekamy na ujawnienie wszystkich akt sprawy, bo wokół śledztwa prokuratury są same niejasności, które trzeba uciąć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
55. Czerska róg Wiertniczej
Wiadomości dnia
Polska
Holland: Polska stała się chora. Kaczyński i Macierewicz manipulują ludźmi
0
Polska
Ks. Lemański: "Jeżeli dzisiaj zaczyna się szkolenie przedstawicieli diecezji, to kiedy oni wrócą uczyć kleryków o pedofilii?"
0
Polityka
Paradowska: "Wspinamy się na szczyty absurdu. Profesorze Binienda, co najwyżej zagroziła panu
noweHolland u Olejnik: Polska stała się chora. Kaczyński i Macierewicz manipulują ludźmi
wtorek, 24 września
Modelowanie rzeczywistości
powołuje się Antoni Macierewicz? Choć oni sami przyznają, że nie znają
się...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
56. w TVN24 ruszyli pełna parą do dyskredytacji naukowców
mało im ciągłej napaści a Faktach i kropce Olejnik, zaangażowali wszystkie magazyny
Polska i Swiat i Czarno na białym
Ruszyła cała sfora funkcjonariuszy do araku
http://www.tvn24.pl/polska-i-swiat,33,m/dojdzie-do-debaty-zespolow,35699...
Debata smoleńska? Mało śmieszny kabaret w reżyserii Macierewicza - nie wróży tu niczego dobrego - zdaniem premiera. Zdaniem profesora Michał Kleibera, mimo wszystko trzeba rozmawiać. A zwłaszcza na ten temat. Wspólna debata ekspertów zespołu Macieja Laska i Antoniego Macierewicza powinna odbyć się za kilka miesięcy. O jej planach słyszmy nie po raz pierwszy. Kiedy usłyszymy konkrety?
Dojdzie do debaty zespołów?
Macierewicza - nie wróży tu niczego dobrego - zdaniem premiera.
Zdaniem...
czytaj dalej »
Modelowanie rzeczywistości
Kim więc są trzej profesorowie, na których autorytet
powołuje się Antoni Macierewicz? Choć oni sami przyznają, że nie znają
się...
czytaj dalej »
Ekspert Macierewicza czuje się zagrożony. "Już kilkadziesiąt osób straciło życie"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. oni dostali jakiejś choroby...biegunka słowana
ślinotok i szaleństwo wyzierające z oczu,żle rokuje o pacjentach...
gość z drogi
58. ciekawy komentarz
Mocodawcy Kublik spartolili sprawę, ktoś za to odpowie?
http://673527.salon24.pl/535341,mocodawcy-kublik-spartolili-sprawe-ktos-...
Nie ma wątpliwości, że akcja Kublikowo-prokuratorska miała dać szansę Laskowi na odmowę dysputy ze zdciecinniałymi oszołomami z dziesięcioma milionami dolarów grantów powierzonymy jakiemuś niedoukowi z Akron przez nieodpowiedzialnych amerykańskich pajaców.
To była piękna akcja, widać przecież jak kurczowo i z nadzieją na efekt trzymają się dziennikarze (ci profesjonalni oczywiście) wraz ze wszystkimi partiami parlamentarnymi prócz PiS- u oczywiście, wiodących haseł zawartych w tytule kublikowej enuncjacji.
Ale ja tu widzę jednak dwie porażki.
Pierwsza to taka, że o ile od lat kpi się z części mieszkańców naszego kraju, jak to wiedzę o tym kraju czerpią wyłącznie z lektury tytułów doniesień Gazety Wyborczej w ogóle nie zagłębiając się w ich treść, to teraz nie dość na tym. Okazuje się bowiem, że ta wstydliwa intelektualnie prawda dotyczy większości stronnictw politycznych, żurnalistów i wreszcie ludzi światłych, czyli luminarzy naszego dobra narodowego jakim jest nauka. Ja dawno temu myślałem, że artyści są ludzmi nieprzeciętnie inteligentnymi i błyskotliwymi a życie przyniosło mi zgoła inne doświadczenia- dodam, że bardzo rozczarowujące. Podobnie rozczarowałem się światem naukowym, spotykałem wśród tego środowiska prostaków, chamów, kompletnych oszołomów... Ale żaden, powtarzam, żaden z nich nigdy nie przyznałby się, że swoją wiedzę o swoim kraju czerpie z jednozdaniowego tytułu w jednej z gazet, choćby największej. Byłoby im jednak wstyd przyznać się do tego...Ale widzę, że to przeszłość, standardy powieszono już tak wysoko, że swoboda w kompromitacji stała się nieograniczona.
Druga porażka, to sama rzeczona gazetowa akcja. Gdybym to ja ją organizował, zwołałbym wielką debatę naukową, zaprosił tych stu kretynów z całego świata z tytułami profesorskimi, odpalił światła ramp, włączył kamery i usadowiony w wygodnym fotelu, popijając fajkę piwem rozkoszowałbym się widokiem doktora Laska rozjeżdżającym wraz z jego współpracownikami bandę pseudonaukowców spod znaku Macierewicza.
Dlaczego takiej szansy nie dostrzeżono, dlaczego na taki spektakularny pomysł nikt nie wpadł, dlaczego ktoś tak wspaniałą okazję przespał i jej nie wykorzystał?
Tego doprawdy nie wiem....
I nie wiem, kto jest za to odpowiedzialny ale łeb mu trzeba urwać, bo taka okazja już się może nie powtórzyć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
59. Nie ma podpisów, nie ma
Nie ma podpisów, nie ma badania
- Ja z dwoma kolegami: ppłk. Januszem Niczyjem i ppłk. Dariuszem
Majewskim, byliśmy w zasadzie obserwatorami. Pierwszy raz
pojechaliśmy z panem Gieorgijem Jaczmieniowem z MAK, zastępcą
Morozowa i przewodniczącym komisji lotniczej. Nasz udział był
jakoś załatwiony przez MAK – relacjonuje w rozmowie z
"Naszym Dziennikiem" ppłk Sławomir Michalak. Efektem tych
prac jest liczący 100 stron dokument, opublikowany
jako załącznik 4.9.3 protokołu komisji.
- Jedno mi się tylko nie podobało – mówi Michalak. – Skończyliśmy badania.
Mieliśmy obiecaną dyskusję ze specjalistami z Lubierców. I do niej nie doszło.
Nie wiem, dlaczego. Kilkakrotnie pytałem, kiedy możemy się spotkać. Ale nic z
tego nie wyszło.
Dlaczego w rosyjskim protokole nie ma najmniejszego śladu po pobycie polskich
specjalistów w Lubiercach, skoro inne rosyjskie raporty z badań prowadzonych
przy udziale Polaków bardzo skrupulatnie je odnotowują? – Żeby się podpisać,
musiałbym ten dokument dostać, mieć trochę czasu na przeczytanie i ewentualną
dyskusję z tym, kto go napisał.
A myśmy dostali gotowy tekst w październiku.
Nikt o to nas zresztą nie prosił – przyznaje Michalak.
Badania urządzeń pomiarowych i osprzętu lotniczego Tu-154M przeprowadzano w 13.
Państwowym Instytucie Naukowo-Badawczym Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej
w podmoskiewskich Lubiercach. Przyrządy wytypowano na zlecenie Międzypaństwowego
Komitetu Lotniczego. Pismo Aleksieja Morozowa z MAK zlecające wykonanie
ekspertyz nosi datę 22 sierpnia 2010 roku, zaś spisany w odpowiedzi raport
liczący 100 stron podpisano 22 września. Komisja techniczna MAK szczegółowo
opisała zadania badawcze w 33 punktach.
Jak wynika z protokołu, niektóre czynności wykonywano jednak już 20 sierpnia, a więc dwa dni przed formalnym
rozpoczęciem ekspertyzy, a inne zakończono dopiero 25 września. Część z nich
zlecano innym instytucjom rosyjskim.
Pod wszystkimi dokumentami widnieją podpisy prowadzących badania lub kierujących
pracami. Jest w szczególności podpis zastępcy naczelnika instytutu w Lubiercach
Zotowa oraz siedmiu innych pracowników tej instytucji, głównie szefów zakładów.
W piśmie Morozowa do naczelnika 13. Instytutu Aleksandra Krutilina wspomniano o
trzech polskich przedstawicielach oraz załączono ich listę.
Oprócz ppłk.Sławomira Michalaka znalazł się na niej także ppłk Janusz Niczyj i ppłk Dariusz
Majewski. Ale nigdzie nie ma ich podpisów. Jak się okazuje, uczestniczyli w
badaniach zaledwie przez kilka dni, choć analizy trwały miesiąc.
Ani współpraca polskich ekspertów z Rosjanami nie układała się tak dobrze, jak
to przedstawia MAK, ani sam komitet nie jest tak doskonałą i profesjonalną
instytucją, za jaką się podaje. Nie posiada laboratorium akustycznego, ekipa z
Polski słuchała zapisów rozmów załogi w zwykłym pomieszczeniu biurowym, z oknem
wychodzącym na ulicę. Jedną z przyczyn tej wpadki jest jednak swoiste decyzyjne
osamotnienie znajdujących się w Moskwie polskich przedstawicieli, którzy mieli
pomagać polskiemu akredytowanemu, oraz jego samego. Michalak zauważa, że Edmund
Klich wiele razy podejmował decyzje sam, w oderwaniu od zaplecza. A w zasadzie
to zaplecze nie zostało w ogóle stworzone. – Niestety, nie było takiej grupy
wsparcia w kraju. Nawet prosiłem o to kancelarię premiera, szczególnie wtedy,
gdy zaczęły się konflikty z Rosjanami o naruszenia załącznika 13 – powiedział
wczoraj w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Edmund Klich.
Piotr Falkowski
żródło: www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/nie-ma-podpisow-nie-ma-badania/
prof. Andrzej Zybertowicz o Manipulacjach Smoleńskich
TV Republika - Fragment "Wolne Głosy"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
60. pan Lasek...aż doktor i to od czego ?
ano jak mówi biblia komorowskoPOdobnych:
"W 1992 ukończył studia na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, specjalizując się w zakresie budowy płatowców[1]. W 2002 na podstawie rozprawy zatytułowanej Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników uzyskał w Wojskowej Akademii Technicznej im. Jarosława Dąbrowskiego w Warszawie stopień doktora nauk technicznych w zakresie mechaniki"
nie jest jak widać zbyt wielkim "awtorytetem"
w przypadku samolotu typu TU 154
@Michael ma rację,trzeba będzie zacząć robić zestawienia ...
z jednej strony
"awtorytety" laskowe i ich osiągnięcia
z drugiej
Zespołu Parlamentarnego d,s Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M z 10 Kwietnia 2010
gość z drogi
61. znalezione wSieci
" pan dr Lasek ma jedną słownie jedną publikację dotyczącą wypadków lotniczych w swoim dorobku naukowym i nie jest ..."
prawda TO ,czy nie ?
gość z drogi
62. publiczna nie próżnuje i daje wesołego wdowca Deresza
Deresz: Chciałbym poznać ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich
Paweł Deresz (Fot. TVPInfo)
zakończeniem sprawy smoleńskiej będzie zapewne moja śmierć - powiedział w
TVP Info Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz. Dodał, że
nie sądzi, aby za życia mógł doczekać się wyjaśnienia tej sprawy. Deresz
powtórzył też, że chciałby poznać ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich z
pokładu Tu-154M.Zdaniem Pawła Deresza jakieś służby specjalne, czy to amerykańskie, czy
izraelskie, a pewnie i rosyjskie, mają te nagrania. - Kto kogo namawiał
do lądowania w Smoleńsku? Oto jest pytanie, na które nie mogę doczekać
się odpowiedzi - mówił w TVP Info Deresz.
- Chciałbym się również dowiedzieć, co się stało z trzema
osobami, które pan Macierewicz uznał za żywe. I chciałbym się dowiedzieć
- tu przepraszam, bo może to zostać odebrane za okrutny żart - gdzie
pan Macierewicz je przetrzymuje - mówił gość programu, który
przypomniał, że poseł PiS
wyraźnie mówił, że istnieje wszelkie prawdopodobieństwo, że trzy osoby
zostały uratowane. - Chciałbym wiedzieć, na jakiej podstawie to pan
Macierewicz mówi, i chciałbym oczywiście poznać nazwiska tych osób -
dodał.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14665139,Deresz__Chcialb...
funkcjonariuszka Beata Tadla
– Ostatecznym zakończeniem sprawy smoleńskiej będzie zapewne moja śmierć
– powiedział wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz. Dodał, że nie sądzi,
aby za życia mógł doczekać się wyjaśnienia tej sprawy. Deresz zdradził,
że chciałby poznać ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich, która prowadzona
była z pokładu samolotu Tu-154. – Kto kogo namawiał do lądowania w Smoleńsku? Oto jest pytanie, na które nie mogę doczekać się odpowiedzi – mówił gość programu „Dziś wieczorem”.
– Chciałbym się również dowiedzieć, co się stało z trzema osobami,
które pan Macierewicz uznał za żywe, które przeżyły katastrofę. I
chciałbym się dowiedzieć, gdzie pan Macierewicz je przetrzymuje – mówił Deresz. Kolejny raz podkreślił, że nie wierzy w teorię zamachu.
Zdaniem Deresza wspólna konferencja ekspertów z komisji Macieja Laska oraz z zespołu Antoniego Macierewicza nie ma sensu. –
Eksperci Macierewicza to szamani. Odnoszę wrażenie, że nie znają się
na katastrofach lotniczych, przecież sami się do tego przyznali – mówił Paweł Deresz w TVP Info. –
Mam nadzieję, że pan Macierewicz w końcu zrozumie, że trzeba się
otoczyć ekspertami z prawdziwego zdarzenia. I jeśli w przyszłości
dojdzie do konferencji naukowej, to po jednej i drugiej stronie staną
eksperci z prawdziwego zdarzenia – przekonywał Deresz.
http://tvp.info/informacje/polska/za-zycia-nie-doczekam-wyjasnienia-smol...
prymitywny Deresz - nagranie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. Ten nieszczęsny człowiek
jest tragicznie "smutny "
mam wrażenie,ze po dramatycznej śmierci młodej żony jakby odżył i wrócił do działalności ,no nazwijmy TO sPOłecznej....
zbyt dobrze znam życiorys tego pana,by się mylić...
gość z drogi
64. Michnikowszczyna prowadzi nagonkę Stanisław MICHALKIEWICZ
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2913
Odkąd Antoni Macierewicz podał do publicznej wiadomości treść raportu
pułkownika Edmunda Klicha, według którego odpowiedzialność za smoleńską
katastrofę ponoszą rosyjscy kontrolerzy lotów, błędnie naprowadzający
polski samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie, natychmiast
uruchomione zostały Moce, by zarówno złowrogiego Macierewicza, jak i
jego ekspertów skompromitować. W pierwszym szeregu ochotników pojawiła
się niezawodna „Gazeta Wyborcza” która - jak to się mówi - „dotarła”
do materiałów śledztwa, co zarówno może świadczyć o trafności
spostrzeżenia starożytnych Rzymian, że nie ma takiej bramy, której nie
przeszedłby osioł obładowany złotem, jak i o powiązaniach „GW” z
tajnymi służbami, które obstalowują u przodujących w pracy operacyjnej
oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym tamtejszych funkcjonariuszach
rozmaite zadania w ramach leninowskich norm o organizatorskiej funkcji
prasy. Oczywiście michnikowszczyna jak zwykle dała tylko sygnał do
nagonki, w której soldateska tym razem postanowiła poszczuć naukowców.
Większość naukowców nigdy nie była specjalnie odporna na sugestie
bezpieczniaków, a cóż dopiero - w dzisiejszych czasach, kiedy utrata
posady oznacza płacz i zgrzytanie zębów w ciemnościach zewnętrznych?
Toteż nic dziwnego, że naukowcy, jeden przez drugiego, zaczynają się „odcinać”
od ekspertów zaangażowanych przez złowrogiego Macierewicza, a tylko
patrzeć, jak zaczną podpisywać listy protestacyjne, zgodnie z
zakorzenionym odruchem stadnym.
W obliczu tej nagonki, w której zza profesorskich tog i biretów gołym okiem widać bezpieczniackie cholewy („trzech jest w cholewach i w mundurze, a Szmaciak, jako cywil, w skórze”),
nawet ten, który dotychczas nie wierzył w smoleński zamach, musi się
zreflektować i nabrać wątpliwości. Skoro soldateska zmobilizowała nie
tylko michnikowszczynę, ale i świat nauki, to znaczy, że sprawa jest
mocno podejrzana i szubrawcy próbują za zasłona tej kampanii ukryć
jakieś swoje łajdactwa. Antoni Słonimski wspomina, jak to pewnego razu w
teatrze wszczęli awanturę, bo im się sztuka nie podobała. Wezwano
policję, a kiedy ta próbowała przywrócić spokój, „jakiś pan stanął w loży i niegłupio krzyknął: zachowanie panów zmusza nas do obrony tej miernoty!”
Stanisław Michalkiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
65. Pan Michalkiewicz ma rację
wściekły jazgot jaki podnieśli
ma zakryć winę Rosjan naprowadzających samolot...
ciekawe ,czy żyje jeszcze ten,który po upadku samolotu,
z laptopem w ręce został wyprowadzony z wieży przez rosyjskich żołnierzy, krzycząc coś.../chyba priepał /
nie rozumiem tylko jednego, jakim cudem tyle u nas razwiedczyków...?
nawet Rosjanie tak nie dbają o swój interes,jak owe razwietdki...
gość z drogi
66. Wycieczka dziennikarska Jerzy Haszczyński
http://www.rp.pl/artykul/1051111.html
Podziwiam kolegów dziennikarzy. Ostatnio w roli ekspertów od ekspertów.
Lubię słuchać i czytać, jak oceniają fizyków i innych naukowców. Jak ściśle oddzielają specjalistę od przegięć od specjalisty od zgięć.
A potem gładko przechodzą do omawiania innych tematów bieżących(..)
Po prostu podziwiam i lubię. Niezależnie od tego, w co wierzę w sprawach smoleńskich.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
67. Dobre,ale mnie już "lubienie zaczyna wychodzić bokiem"
ten jazgot i hektolitry głuPOty zaczynają doprowadzać do wściekłości ...
gość z drogi
68. Katastrofa czy zamach?
Katastrofa czy zamach? "Szalone tezy powinny być lekceważone. Ale są pytania, na które trzeba odpowiedzieć"
katastrofie smoleńskiej jest raport komisji Millera. Jednak, jak mówił w
TOK FM, "pytania, które powstają w głowach ludzi, powinny znaleźć
odpowiedź". Ale nie wszystkie. - Te szalone powinny być lekceważone. Nie
jestem aż tak otwarty na dyskusję - stwierdził prof. Kleiber, który
zapowiada, że nie szykuje się do pożegnania z funkcją szefa PAN. Jego
dymisję zaproponował poseł Niesiołowski.
Prof. Michał Kleiber chciałby, żeby w debacie o
katastrofie smoleńskiej brali udział nie tylko eksperci zajmujący się
badaniem katastrof lotniczych. Według prezesa Polskiej Akademii Nauk w
dyskusji, którą chce zorganizować za kilka miesięcy, jest miejsce dla
psychologów i socjologów. - Żebyśmy też rozmawiali o tym, jak radzić
sobie z takimi tragediami. Jak prowadzić akcję uświadamiającą o
przyczynach katastrofy smoleńskiej - mówił prof. Kleiber w "Poranku
Radia TOK FM".
Dobór naukowców z tych dziedzin nie
powinien budzić żadnych emocji. W przeciwieństwie do tych, którzy
zajmują się badaniem okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu.
Jak przyznał prezes PAN, on jest zwolennikiem "oficjalnej teorii", czyli
raportu przygotowanego przez komisję Jerzego Millera.Co więc z opiniami i naukowcami, którzy wspierają zespół Antoniego Macierewicza?
- Fragmenty ich zeznań, które poznaliśmy, brzmią groteskowo. Ale to nie ma związku z tym, co ci panowie zrobili jako swoją pracę
ekspercką. Jest ileś pytań, które na pewno wymagają odpowiedzi. Tego
typu konferencja nie wyjaśniłby wszystkiego. Ale pytania, które powstają
w głowach różnych ludzi, powinny znaleźć odpowiedź - uważa prof.
Kleiber.
Nie - dla szalonych tez
Jednak okazuje się, że gość TOK FM nie jest gotowy na to, by
podczas naukowej debaty szukać odpowiedzi na wszystkie pytania i tezy,
które związane są z katastrofą smoleńską. - Te, które są szalone,
powinny być lekceważone. Nie jestem aż tak otwarty na dyskusję -
podkreślał prezes PAN w rozmowie z Tomaszem Sekielskim.
W
uniknięciu starcia z "szalonymi" tezami dotyczącymi katastrofy
smoleńskiej ma pomóc naukowy charakter konferencji zaproponowanej przez
prof. Michała Kleibera. Bo uczestniczyć w dyskusji będą mogły tylko te
osoby, których referaty zaakceptuje komisja. - Jeśli ktoś nie
zaakceptuje takiej decyzji, to sam wystawia się pod osąd publiczny.
"Nie ma w planie dymisji"
Poseł Stefan Niesiołowski, któremu nie podoba się pomysł
naukowej debaty o katastrofie smoleńskiej, chce dymisji prezesa Polskiej
Akademii Nauk. Prof. Kleiber stwierdził w TOK FM, że żadnej dymisji nie
planuje. I nie zamierza reagować na zaczepki polityków. - To byłaby
zupełnie wyjątkowa sytuacja, gdyby politycy próbowali usunąć z funkcji
osobę wybraną głosami całego środowiska. Pan poseł Niesiołowski, w moim
przekonaniu, swoje poglądy kształtuje w bardzo powierzchowny sposób. Nie
zdał sobie trudu, żeby zapoznać się z moją propozycją - podsumował
prezes PAN.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
69. wszystkie kapiszony wykorzystane, Kleiber ocalał i nie uciekł,
od dzisiaj odwrót i przygotowania do kolejnego ataku.
Mało się nie zadławiłam ze smiechu, czytając tego funkcjonariusza
Zielone światło dla pomysłu Kleibera szansą na ratunek dla polskiej nauki
Agaton Koziński
ale jak kłamliwie !!! jakby pisał z Marsa :)) funkcjonariusz mediów liczy, ze czytaja go imbecyle?
"To może być rzeczywiście milowy krok. Jeszcze kilka tygodni temu
wydawało się, że konferencja przedstawicieli różnych środowisk
badających przyczyny katastrofy smoleńskiej jest niemożliwa. Skoro
jednak sam Jarosław Kaczyński zapalił zielone światło do udziału w takim
spotkaniu, to wygląda na to, że koncepcja Michała Kleibera wreszcie
stanie się ciałem.
Prezes PAN od dawna postulował, aby doszło do spotkania osób, które zajmują się wyjaśnianiem przyczyn tragedii z 10 kwietnia.
Kleiber od początku argumentował, że jest to niezbędne - inaczej bowiem w gruzach legnie autorytet nauki.
Swoją drogą trudno odmówić jego twierdzeniu racji - skoro obie strony
swoje argumenty podpierają autorytetem swoich tytułów naukowych i
nazwami uczelni oraz instytucji, z którymi są związani, to rzeczywiście
hiperinflacja autorytetu terminu "nauka" byłaby nieuchronną konsekwencją
braku możliwości znalezienia wspólnego języka przez obie grupy
"fachowców".
Nigdy nie powiedziała twardego "nie". Ale zawsze dorzucała warunki,
których spełnienie wypaczałoby pierwotną ideę prezesa PAN. On bowiem
proponował: konferencja zgodna z akademickimi standardami, w neutralnym
miejscu, bez mediów i dodatkowych pytań. Oni natomiast mówili: zgoda,
zróbmy tę konferencję, najlepiej przy okazji organizowanej przez nas
konferencji "Debata Smoleńska". Nie trzeba chyba tłumaczyć, jak daleko
ten pomysł odbiegał od propozycji Kleibera. I właśnie to sprawiało, że
jego propozycja wisiała w próżni.
Aż tu nagle wypłynęły na wierzch stenopisy przesłuchań z prokuratury
ekspertów z zespołu Macierewicza. Brutalnie one nadszarpnęły ich
autorytet, więc cała grupa jak kania dżdżu zaczęła pragnąć
uwiarygodnienia samej siebie. I nagle rozwiązanie zaproponowane przez
Kleibera zaczęło się rysować jako bardzo realne. "
O ile grupa, na której czele stoi Maciej Lasek, od dawna zgadzała się na konferencję w konwencji zaproponowanej przez prof.Kleibera, to już grupa kierowana przez Antoniego Macierewicza była mniej ochocza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
70. "Lasek nie może dopuścić do
"Lasek
nie może dopuścić do otwartej debaty z ekspertami drugiej strony.
Padnie wiele kłopotliwych pytań". NASZ WYWIAD z mec. Wassermann
"Profesorowie pracują nad tą sprawą dwa lata. Ich pracami nikt się
specjalnie nie interesował. A trzy nieprawdziwe, zmanipulowane tezy
wyrwane z kontekstu podane przez "Wyborczą" są drugi tydzień komentowane
i nagłaśniane od rana do nocy".
Analityk ruchu drogowego, specjalista od spadochronów i psycholog z salonów kosmetycznych, czyli kompetencje komisji Millera
„Gazeta Polska” przytacza też liczbę publikacji naukowych i
cytowań (w ostatnich 16 latach) głównych „specjalistów” z komisji
Millera – dr. Laska, prof. Krystka, dr. Michalaka, dr. Żurkowskiego. W
każdym przypadku wynosi ona 0 (słownie: zero).
W komisji Millera był tylko jeden profesor. Profesor, który jest ekspertem od bezpieczeństwa w ruchu drogowym
Czy można się dziwić, że magistrzy z komisji Millera-Laska boją
się debaty naukowej z profesorami, ekspertami zespołu parlamentarnego
posła Macierewicza? To oczywiste, że strach ich obleciał przed taką
debatą.
Janecki:
Władza i reżimowi propagandyści są w amoku ze strachu przed tym, co
może wkrótce wyjść na jaw w sprawie smoleńskiej oraz w kwestiach
korupcji
"Prymitywizm, toporność i zacietrzewienie klakierów władzy
wynikają z tego, że panicznie boją się oni końca świata, w którym są
kimś ważnym".
Janusz Wojciechowski Przewrót na plecy przez lewe skrzydło. Czy w ścinający brzozę tupolew opadał, czy się wznosił? I co zrobił ze skrzydłem?
Czy jest jakiś ekspert, który teorię beczki poparłby swoim
autorytetem i wyliczeniami? Ktoś z NASA albo chociażby z Aerofłotu,
naukowo opisał i przeanalizował tę niezwykłą teorię obrotu?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. Kleiber, Nowacki - ukryta opcja pisowska w natarciu
http://foros.salon24.pl/536536,kleiber-nowacki-ukryta-opcja-pisowska-w-n...
Red. Tomasz Sekielski gościł dziś w tok.fm prof. Kleibera. Już pierwsze słowa Kleibera były znaczące. Otóż profesora Stefana Niesiołowskiego, szefa Komisji Obrony Narodowej polskiego Sejmu uznał on za oderwanego od rzeczywistości, a słowa znanego z ekstrawagancji Macierewicza uznał za nie pozbawione sensu. Kleiber podtrzymał też swą kuriozalną opinię, że katastrofę samolotową mogą badać ludzie nie mający doświadczenia w badaniach katastrof lotniczych (np. materiałoznawcy, balistycy itp.) oraz trwał w uporze organizowania tzw. konferencji smoleńskiej. Kleiber nie potwierdził tezy, że ujawnione zeznania przed prokuratorem jednoznacznie dyskwalifikują Rońdę i Obrębskiego z takiej konferencji. W trakcie wywiadu okazało się też, że Rońda to kolega Kleibera i jego prawa ręka z tzw. komisji offsetowej. Jeśli dodamy do tego znaną przeszłość Kleibera, jako doradcy Lecha Kaczyńskiego, to rodzą się naturalne pytania:
a. czy Kleiber gwarantuje obiektywność w organizacji tzw. konferencji smoleńskiej
b. czy tego typu postać jest właściwa do kierowania Polską Akademią Nauk (przypomnijmy, że postawę Kleibera krytykowali wcześniej m.in prof. A. Smolar, premier L. Miller, wybitny reżyser A. Holland oraz prof. S. Niesiołowski)
U Moniki Olejnik wystapił dziś prof. Nowacki, mąż I. Jarugi - Nowackiej. Tematem były kompetencje naukowców z zespołu Macierewicza. I od razu na początku rozmowy zaskoczenie. Otóż oceniając komptencje naukowe Rońdy i Obrębskiego, Nowacki oparł się na streszczeniu ich referataów naukowych (sic!), a nie na skrócie zeznań złożonych w prokuraturze. Następnie stwierdził, że Rońda i Obrębski powinni zostać włączeni do państwowej komisji badającej katastrofę, ponieważ komisja ta jest ponoć zbyt uboga w ekspertów, zwłaszcza w materiałoznawców. Potem kurioza zaczęły się mnożyć. Otóż Nowacki stwierdził, że badania katastrofy powinny być kontynuowane, mimo, że komisja Millera zakończyła przecież prace. Więcej w badania te powinny się włączyć polskie instytuty naukowe, m.in. WAT, instytuty lotnicze. Za głównego odpowiedzialnego za braki w badaniach uznał polski rząd. Dziwił się, że po takiej katastrofie w rządzie tym nie nastąpiły dymisje, choć prof. Ćwiąkalski taką dymisję otrzymał po samobójstwie jednego z więźniów.
Jak określić taką postawę rzekomych naukowców Kleibera i Nowackiego inaczej niż ukrytą opcją pisowską?
Szczęściem sprawne działanie czynników prodemokratycznych ujawniły to zanim zdołali oni doprowadzić do większych szkód.
Przypomnijmy też, że ani Kleiber, ani Nowacki nie mają żadnego doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych, a Kleiber nigdy nie organizował konferencji naukowej na temat katastrofy lotniczej.
ps
Swoją drogą jak doszło do tego, że tak doświadczona dziennikarka jak Monika Olenik mogła dopuścić w swoim programie do wygłasznia tak nieodpowiedzialnych tez jak dzisiaj?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
72. trąbka do odwrotu, dlatego nie Palikot i nie Holland
tylko człowiek z kulturą osobistą, profesor i naukowiec. Cóka u Lisa mocno uderzała w naukowców , profesor dyskretnie karci rząd za to, że nie wprowadzi lepszej agitacji w mediach. Wypowiedź prof. Nowackiego w tekście poniżej zmanipulowana, tylko z grubsza oddaje to, co mówił. Trzeba odsłuchac całośc, jak sie4 pojawi na portalu TVN24. Jak sie pojawi :)
Mąż Jarugi-Nowackiej: Rząd po katastrofie udaje, że nic się nie stało
- Rząd się w ogóle nie poczuwa, jakby ta sprawa dla
niego nie istniała, ani też nie był za nic odpowiedzialny - mówił w
TVN24...
czytaj dalej »
Profesor Jerzy Nowacki w "Kropce nad i" komentował m.in. teorie zamachu w
związku z katastrofą smoleńską. Sam zaznaczył wyraźnie, że jest
przekonany, że tragedia z 10 kwietnia była nieszczęśliwym wypadkiem i
"nie dlatego, że było to dla niego osobiste wydarzenie". Rektor
Polsko-Japońskiej Szkoły Wyższej Technik Komputerowych stracił w
katastrofię swoją żonę, minister Izabelę Jarugę Nowacką.
Profesor
uważa, że "teorie spiskowe" wokół katastrofy smoleńskiej pojawiły się w
Polsce z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że lubimy wierzyć w
"zamachową teorię dziejów, po drugie poprzez "dziwny stosunek z
Rosjanami", którzy nie oddali nam wraku, a po trzecie przez "fatalną
politykę rządu".
Profesor stoi na stanowisku, że za szybko komisja Millera zakończyła
badania. - Wiadomo, że się pokazało dużo innych rzeczy rzeczy, jeszcze
duże fakty wychodzą, więc te badania trzeba kontynuować - mówił. I
dodał, że komisja była zbyt uboga i należało ją poszerzyć o grono
naukowców, badających katastrofę.
Nowacki skrytykował również
działania rządu po katastrofie. - Rząd się w ogóle nie poczuwa, jakby ta
sprawa dla niego nie istniała, ani też nie był za nic odpowiedzialny -
krytykował mąż zmarłej minister.
- Oddali temat Smoleńska w
całości prawicy. Powinni prowadzić akcję wyjaśniającą i jeżeli okazuje
się, że taki procent Polaków - 30 czy 40 proc. - wierzy, że tam był
zamach, no to im jednak trzeba starać się wytłumaczyć. To wystarczający
powód, żeby zacząć akcję wyjaśniającą. A tego rząd nie robi. Udaje, że
tego nie ma, że nic się nie wydarzyło - mówił rektor.
Odniósł się
również do decyzji prokuratury ws. odpowiedzialności za przygotowanie
wizyt premiera i prezydenta w Katyniu. - Nie chcę wnikać w śledztwo,
które być może wskazało, że nie można było znaleźć winnego, może dlatego
umorzono. Natomiast niedociągnięcia były jasne, no i pewna
odpowiedzialność polityczna powinna być wzięta. Ani nikt się nie podał
do dymisji, ani nikt nie został zdymisjonowany - zaznaczył.
"Nie jestem prokuratorem"
Sam
jednak nie chciał wskazywać personalnie winnych, ponieważ nie jest
"prokuratorem ani śledczym" i "nie ma do tego uprawnień". Zaznaczył
również, że mimo tego, iż jego zdaniem działania rządu nie były poprawne
po katastrofie, to jego postawa różni się od tej prezentowanej przez
niektórych ludzi. - Dziwiłem się (polityce rządu - red.), natomiast nie
wymagam i nie oczekuję ukarania - sprecyzował.Maż zmarłej posłanki odniósł się również do kontrowersji wokół ekspertów
Macierewicza i propozycji prezesa PAN prof. Kleibera, aby zorganizować
wspólną konferencję naukowców. Nowacki zwrócił uwagę na kryteria, które w
przypadku zespołu Macierewicza i Laska mogą utrudnić zorganizowanie
typowo naukowej konferencji.
Rektor ocenił, że w jego mniemaniu
eksperci Macierewicza są "bliżej nieokreśleni", po tym jak próbował
znaleźć informacje na ich temat w internecie. - Mówiąc o ekspertach
bardziej patrzymy na Macierewicza, a nie ekspertów - ocenił rektor i
dodał, że duża część ekspertów tego zespołu "nie podpisałaby się pod
tym, co mówi Macierewicz".
Odnosząc się do rządowego zespołu
Macieja Laska, profesor stwierdził, że pomimo tego, że jest to oficjalny
organ, to jego skład nie jest złożony tylko z naukowców, ale również z
pilotów. Profesor podkreślił, że "są świetni do wydawania opinii o
katastrofach", ale "raczej nie wystąpią w debacie".
Problem z wrakiem
Zdaniem
Nowackiego należałoby zorganizować konferencję naukową w oparciu o
specjalistów z zaplecza badawczego polskich uczleni, m.in politechnik
czy Wojskowej Akademii Technicznej. - Mamy duże zaplecze (naukowe -
red.) i może razem dopuścić tych pracowników, do materiału badawczego -
proponował.
Zaznaczył również problem, który pojawiłby sie w
przypadku prowadzonych badań. Chodzi o materiał dowodowy, którym jest
wrak tupolewa, znajdujący się nadal na terytorium na Rosji. Profesor
zaznaczył, że dla niego fakt, że Rosjanie nie zwrócili samolotu, jest
"niezrozumiały" i ewentualne badania trzeba będzie opierać na "wierze".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. sfora została czasowo wycofana. W publicznej ani słowa
Informacje: Polska
RSS PolskaCo to jest RSS?
Jarosław Gowin w TVP Info:
setki nowych liderów często wyłonionych ze środowisk lokalnych, spośród
samorządowców, ze świata ...
Abp Kowalczyk o problemie pedofilii w Kościele:
obowiązkiem naprawić tę sprawę, a nie Kościoła w Polsce – powiedział
prymas Polski abp Józef Kowalczyk, ...
Ma zapalenie płuc
otrzymuje antybiotyki; obserwujemy stopniową poprawę, za kilka dni
powinien zostać wypisany – ...
Kleiber z Sopotu, o "co dalej z Europą" przy okazji wybrzmiewa temat
Prof. Michał Kleiber w TVP Info:
absolutnie nie zgodził się ze stwierdzeniem, że jednym z tematów
ewentualnej konferencji miałby być ...
W ten sposób odniósł się do zarzutów, które są formułowane pod jego
adresem w związku z propozycją zorganizowania wspólnej konferencji
naukowej na temat katastrofy smoleńskiej. Według Kleibera mieliby wziąć w
niej udział specjaliści z komisji Macieja Laska oraz zespołu
parlamentarnego ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, kierowanego przez
Antoniego Macierewicza.
– Dzisiaj teza o zamachu nie może być poważnie rozpatrywana. Nie ma
dzisiaj udokumentowanych żadnych faktów, które świadczyłyby o zamachu.
Jestem przekonany, że w czasie debaty, gdyby do niej doszło, można by o
tym rozmawiać, ale nie w kontekście zamachu, tylko w kontekście różnych
zjawisk, co do których niektórzy stawiają taką hipotezę – np. wybuchu – mówił szef PAN w TVP Info.
– Ja bym absolutnie nie zgodził się ze stwierdzeniem, że jednym z
tematów ewentualnej konferencji miałby być zamach. Ja bym tego słowa nie
używał – deklarował Kleiber.
Zdaniem szefa PAN skrajne opinie na temat zaproponowanej przez niego debaty przekreślają tę inicjatywę.
Zginęła od postrzału
Wyjaśnienia min. Siemoniaka w piątek
właściwe gremium, by omówić powody wniosku o odwołanie szefa SKW – powiedział w środę minister obrony Tomasz Siemoniak.
Kobieta długo prosiła o zmianę jednostki
poniżanie podwładnej i naruszenie jej nietykalności cielesnej.
Podporucznik Katarzyna R., wojskowa ...
Kobieta sama zgłosiła się na policję
obrażeń usłyszała matka pociętego nożem 7-miesięcznego niemowlęcia z
Tarnowa, 34-letnia Anna W. ...
Spór wokół oprawy graficznej kampanii PiS
13 października to symbol budowy wielkiej Warszawy, a nie znak
powstania warszawskiego – ...
W Gazecie Wyborczej z wszystkich trzech portali zniknął temat "eksperci".
Wrócił wszędzie atak na Kościół
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
74. Tylko z wami Rosja ma takie problemy
09-10-2010
Władimir Kirijanow, rosyjski
dziennikarz mieszkający w Polsce, redaktor „Rosyjskiego
Kuriera Warszawskiego”
Strona Władimira Kirianowa na Facebook-u
http://www.facebook.com/wladimir.kirianow
Rz: Wszystko już wyjaśnione?
Dla mnie wszystko jest absolutnie jasne. Dziwię się
tylko, że Polacy tak rozdmuchują tę tragedię smoleńską.
Dlaczego to robią?
Szukają pretekstu, żeby atakować Rosję. W Polsce zawsze
trzeba krytykować Moskwę, Putina. Mówicie, że nie
możecie dostać wraku…
Bo nie możemy.
A co wy będziecie z nim robić?
Zbada go prokuratura, a poza tym ma znaczenie
symboliczne.
No to go dostaniecie, do każdego gwoździka! Co pan
myśli, że Rosjanom tak zależy, by przetrzymywać wrak
jeszcze jednego tupolewa, choć u nas takich tysiące? Ja
wiem, jesteście wyczuleni na gesty, trzeba przykryć wrak
brezentem…
Pan się śmieje?
Taka straszna tragedia, że był nieprzykryty? Że
samolot zrobiony z najlepszych materiałów niszczeje na
deszczu? To go przykryli i teraz będzie gnił.
Polska prokuratura uważa, że rosyjskie śledztwo
nie jest prowadzone szczególnie energicznie.
Jak nie jest prowadzone energicznie?! Tragedię
concorde’a badają od 15 lat! Tusk ma rację, gdy mówi, że
zrobiono wszystko, co można było zrobić, a prokuratura
rosyjska podejmuje zupełnie nadzwyczajne wysiłki, by
wszystko wyjaśnić jak najszybciej. Tylko w Polsce to
wygląda zupełnie inaczej: jakiś nowy Katyń, Rosja nie
chce niczego oddawać…
Wie pan, czarnej skrzynki nie oddała.
Gdyby to samo spotkało Rosjan w Polsce, to co, Polska
oddałaby wszystko Moskwie, pozwoliłaby prowadzić
śledztwo? W polskiej prasie czytam wciąż, że to zamach.
Mówię, że to bzdury, ale wtedy wygląda jakbym bronił
Kremla.
A nie broni pan?
Jestem absolutnie niezależnym dziennikarzem! Od 19
lat, od kiedy wydaję „Rosyjski Kurier Warszawski”, nigdy
nie dostałem od władz ani od żadnej instytucji ani
kopiejki. Wygłaszam własne opinie, nie władz Rosji.
Takim już jestem człowiekiem – obiektywnym.(...)
http://rosjanie.pl/tylkozwami.htm
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. Ujawniona korespondencja ws.
Ujawniona korespondencja ws. Smoleńska. Kompromitacja Prokuratury Wojskowej
http://www.plwolnosci.pl/a/4172/Ujawniona-korespondencja-ws-Smolenska-Ko...
„Powołując się na ujawnienie przez NPW zeznań trzech
świadków w sprawie prowadzonej przez NPW, w związku z badaniem
okoliczności i przyczyn katastrofy samolotu rządowego Tu-154 nr 101,
wnoszę o udostępnienie zeznań Pawła Artymowicza, który został
przesłuchany w roli świadka. Proszę o odpowiedź, kiedy i pod jakim
adresem stenogram zeznań będzie udostępniony” – zapytał
rzecznika prokuratury wojskowej Piotr Wielgucki, znany bloger i
publicysta podpisujący się pseudonimem Matka Kurka. Kim jest Paweł
Artymowicz? Jest to naukowiec – fizyk z Uniwersytetu Toronto, który
swoimi badaniami i poglądami wspiera komisję rządową Macieja Laska. Po
opublikowaniu przez prokuraturę zeznań ekspertów z komisji Antoniego
Macierewicza, naturalne wydaje się ujawnienie tego, co powiedział
ekspert znajdujący się po „drugiej stronie barykady”. Zapewne opinię
publiczną ciekawi, jakie doświadczenie i kompetencje ma człowiek, który w
mainstreamowych mediach tytułowany jest „demaskatorem kłamstw zespołu
Macierewicza”.
„Prokurator – referent śledztwa w toku
postępowania przygotowawczego – w trybie art. 156 § 5 kpk – może w
wyjątkowych wypadkach wyrazić zgodę osobom innym niż strony tego
postępowania na udostępnienie akt sprawy. W takiej sytuacji należy
złożyć bezpośrednio do prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury
Okręgowej w Warszawie na piśmie stosowny, odpowiednio umotywowany
wniosek” – odpowiada na pytanie Matki Kurki rzecznik
prokuratury wojskowej Marcin Maksjan. Matka Kurka przytomnie zapytał
pana rzecznika, czy publikacja zeznań ekspertów zespołu Macierewicza
była poprzedzona takim właśnie podaniem. Okazało się, że... nie! „Na
decyzję prokuratora w tej konkretnej sprawie istotny wpływ miała
publikacja w »Gazecie Wyborczej« oraz lawina pytań dziennikarskich
związanych z treścią tej publikacji (np. czy informacje zawarte w tej
publikacji polegają na prawdzie, jeżeli tak, to w jakim zakresie itp.)” –
oświadczył rzecznik Marcin Maksjan. Ale to dopiero początek tej
arcyciekawej korespondencji.
„Proszę zatem, aby
zgodnie z przyjętą przez NPW procedurą, która miała wyjaśniać
wątpliwości wokół publikacji medialnych »Gazety Wyborczej«, prokuratura
zamieściła zeznania (wyjaśnienia) Pawła Artymowicza” –
pisze Matka Kurka w mejlu do rzecznika prokuratury. I tu pojawia się
jeden z najciekawszych wątków dyskusji, bo oto Marcin Maksjan stwierdza,
że Artymowicz w ogóle nie był przesłuchiwany. Dziwi się temu Matka
Kurka: „Proszę zauważyć, że sytuacja jest analogiczna do
publikacji w »Gazecie Wyborczej« na temat ekspertów zespołu
parlamentarnego. To właśnie media informowały, że pan Artymowicz był
przesłuchany przez wojskowych prokuratorów, poniżej wklejam […]
doniesienie medialne […]:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Prokuratorzy-wojskowi-spotkali-sie-z-prof-Artymowiczem-z-Toronto,wid,14575000,wiadomosc.html?ticaid=111576&_ticrsn=5”.
Jednak wg Marcina Maksjana to nie było przesłuchanie: „Spotkanie
to miało na celu omówienie uwarunkowań formalnych i merytorycznych
uzyskania od pana Artymowicza materiałów i danych, które stanowiły
podstawę do prezentowanych przez niego publicznie wniosków z
przeprowadzonych badań dotyczących katastrofy smoleńskiej”.
Matka Kurka nie daje jednak się zwieść dziwnym tłumaczeniem prokuratora
i próbuje dociec, co też rzecznik prasowy wojskowej prokuratury ma na
myśli: „Nie rozumiem określenia i trybu »spotkanie z
prokuraturą«??? Coś podobnego w prawie nie istnieje albo mamy do
czynienia ze spotkaniem prywatnym pana Artymowicza z prokuratorami NPW,
albo po prostu odbyła się czynność prawna, którą pan nazywa
»spotkaniem«. W pierwszym wypadku proszę o potwierdzenie, że pan
Artymowicz spotkał się z prokuratorami nieformalnie, poza procedurą
prawną, w drugim wypadku proszę o upublicznienie protokołu »spotkania«”.
Niestety odpowiedzi na to pytanie już nie było. Rzecznik prokuratury
przestał odpisywać na mejle w najciekawszym momencie i nie był w stanie
określić charakteru spotkania z Pawłem Artymowiczem.
Podsumowując
tę niezwykle interesującą korespondencję, trudno nie odnieść wrażenia,
że w prokuraturze wojskowej panują podwójne standardy. Śledczy nie mają
problemu z publikacją zeznań ekspertów z zespołu parlamentarnego.
Uważają, że było to podyktowane oczekiwaniami opinii publicznej i można
było w nadzwyczajnym trybie upublicznić te materiały. W wypadku Pawła
Artymowicza – również eksperta udzielającego się w sprawie katastrofy
smoleńskiej – okazuje się, że wszystko musi odbywać się zgodnie ze
żmudnymi procedurami. Na końcu okazuje się także, że Paweł Artymowicz
nie był przesłuchiwany, choć spotykał się ze śledczymi. W jakim celu?
Tego już się nie dowiedzieliśmy. Poziom hipokryzji śledczych w sprawie
Smoleńska po raz kolejny sięgnął zenitu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pełen zapis koredpodnencji pomiędzy Matką Kurką, a Prokuraturą Wojskową dostępny TUTAJ.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
76. re "Gazeta ,kolegium redakcyjne"
chyba wydrukuję i co nie którym na czoła nakleję
gość z drogi
77. Czerska nie odpuszcza :)atak na Kleibera, który się nie bał
'Kleiber ma problem z odróżnieniem sensu od nonsensu'
naukowiec Mikller u Paradowskiej ... bez komentarza
Debatę na temat katastrofy smoleńskiej chce organizować prezes Polskiej Akademii Nauk - prof. Michał Kleiber. - Mam wrażenie, że prof. Kleiber ma problem z odróżnieniem sensu od nonsensu - ocenił Leszek Miller.
Szef SLD w "Poranku Radia TOK FM" nie zostawił suchej nitki na
pomyśle dyskusji. - Mam nadzieję, że do takiego spotkania nie dojdzie,
bo z jednej strony musieliby w nim uczestniczyć wybitni eksperci, a z
drugiej znachorzy, ludzie bez kwalifikacji. To ostatecznie ośmieszyłoby
polską naukę. Zwykle mam wiele uznania i respektu dla utytułowanych
naukowców. Ale występy panów profesorów, którzy występują na rzecz Antoniego Macierewicza ośmieszają polską naukę i podważa jej rangę, znaczenie, autorytet. To jest zawstydzające.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
78. KUBLIKOWA WYPEŁZŁA I ATAKUJE
Trauma smoleńska się pogłębia
Poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Może stopnieje
grupa Polaków dopuszczająca zamach. Potrzebna jest naukowa konferencja.
Myślę o szerokiej formule.
prof. Michał Kleiber, prezes PAN
Myślę o szerokiej formule. Referaty akceptowaliby dziekani wydziałów lotniczych największych uczelni. Poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Może stopnieje grupa Polaków dopuszczająca zamach - mówi prof. Michał Kleiber.
Ważą się losy konferencji naukowej o katastrofie smoleńskiej. Pomysł, by rozmawiali o tym przedstawiciele świata nauki, wyszedł od prezesa PAN prof. Michała Kleibera. Już wiosną oferował, że PAN zorganizuje spotkanie, na którym swoje racje przedstawiliby eksperci komisji państwowej, która badała tragedię z 10 kwietnia 2010 r. (i nie miała wątpliwości, że doszło do wypadku), oraz eksperci współpracujący z zespołem posła PiS Antoniego Macierewicza (twierdzący, że katastrofa była wynikiem eksplozji, czyli zamachu).
Kiedy "Gazeta" ujawniła zeznania w prokuraturze trzech ekspertów Macierewicza, sytuacja się zmieniła. Cała trójka profesorów przyznała, że nie ma doświadczeń w badaniu katastrof lotniczych. Wtedy dr Maciej Lasek, szef zespołu, który ma prostować kłamstwa smoleńskie, uznał, że debata z ludźmi od Macierewicza nie ma sensu.
Dziś prof. Kleiber podtrzymuje pomysł konferencji naukowej, ale nie chce, żeby przyjęła ona konfrontacyjny charakter. Zaproszeni byliby naukowcy, którzy nadeślą kompetentne referaty.
Agnieszka Kublik: Będzie naukowo-ekspercka konferencja w sprawie katastrofy smoleńskiej?
Prof. Michał Kleiber: Ciągle mam nadzieję, że tak. Ale jej powodzenie w dużej mierze zależy od polityków i sposobu, w jaki tę inicjatywę opisują media.
Konferencja naukowa zależy od polityków?
- Tak, bo po obu stronach tego sporu często wyrażane są bardzo skrajne opinie, bardzo utrudniające tę inicjatywę. Politycy używają mocnych sformułowań, czym zniechęcają potencjalnych uczestników konferencji. I to jest problem. Moją intencją było, by doprowadzić do konferencji odartej z politycznych emocji, do merytorycznej wymiany myśli i doświadczeń. Temu nie służy bardzo agresywny język.
Naukowcy nie będą chcieli w niej uczestniczyć, by od polityków nie oberwać, że są zdrajcami.
- Naukowcy nie lubią agresywnego tonu dyskusji, są przyzwyczajeni do wymiany myśli, na której wszyscy na końcu zyskują. A politycy są przyzwyczajeni do sporu, w którym zawsze musi być pokonany i zwycięzca. To zasadnicza różnica między światem nauki a światem polityki. I obawiam się, że jeżeli ten styl zdominuje przedkonferencyjną dyskusję, to naukowcy i eksperci, którzy naprawdę mają w tej sprawie coś ważnego do powiedzenia, stracą zainteresowanie udziałem w konferencji.
Kto powinien w niej wziąć udział?
- Myślę o szerokiej formule. Bo mnie najbardziej martwi trauma smoleńska, która - jak twierdzą niektórzy - nawet się pogłębia, choć od katastrofy minęły ponad trzy lata. Dlatego myślę o udziale najróżniejszych specjalistów, którzy pomogliby nam w radzeniu sobie z tego rodzaju katastrofami - oczywiście mam nadzieję, że nigdy do takiej nie dojdzie. A to wymaga specjalistów z wielu dziedzin, rzecz jasna od badania katastrof lotniczych przede wszystkim, ale i od tego, jak im zapobiegać i jak sobie powinniśmy z tym radzić. Apelowałbym o udział w tej konferencji wszystkich specjalistów w tych dziedzinach.
Do udziału zakwalifikowaliby się tylko ci, których naukowe referaty zaakceptowałby komitet naukowy konferencji składający się m.in. z dziekanów wydziałów lotniczych polskich uczelni, np. Politechniki Warszawskiej, Wrocławskiej czy WAT.
- To standard każdej konferencji naukowej, jasny dla naukowców. Dla polityków i mediów chyba już nie. Tak, chciałbym, by komitet programowy oceniał, czy przysłane referaty są w pełni merytoryczne.
Czy profesorowie Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej i Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej, współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza, mogliby zostać zaproszeni do udziału w tej konferencji?
- Nikt nie będzie zaproszony, konferencja będzie miała charakter otwarty. Liczę, że zgłoszą się naukowcy, którzy w tej sprawie będą mieć coś ważnego do pokazania.
Prof. Obrębski i Rońda mają szansę się zakwalifikować do udziału w konferencji naukowej poświęconej tej katastrofie? Rektorzy PW i AGH napisali w specjalnym oświadczeniu, że obaj "nie są specjalistami w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych". "W ramach stosunków pracy obowiązujących ich w Akademii Górniczo-Hutniczej, jak i Politechnice Warszawskiej Panowie Profesorowie nie prowadzą badań związanych z tą tematyką".
- Wykluczenie z góry kogokolwiek przekreśliłoby sens konferencji już na wstępie. Powtarzam i zapewniam: referaty będą skrupulatnie oceniane, tak aby w programie konferencji nie znalazło się nic, co nie miałoby oparcia w faktach i badaniach.
A jak się zgłosi Antoni Macierewicz?
- Odpowiedź jak wyżej, choć w przypadku udziału aktywnych polityków osiągnięcie stanu apolitycznej debaty byłoby trudne.
Jakiego efektu pan oczekuje po tej konferencji?
- Przede wszystkim wyjaśnienia wielu wątpliwości. Jest raport rządowej komisji ministra Jerzego Millera, który uważam za punkt wyjścia. Potem pojawiło się wiele pytań czy wręcz zarzutów. Część z nich zapewne padnie na tej konferencji. I muszą paść na nie odpowiedzi. Oczywiście dotychczas było bardzo wiele wątpliwości całkowicie pozbawionych uzasadnienia...
...na przykład, że brzoza nie mogła uszkodzić skrzydła tupolewa.
- Hipotezy nieudokumentowane nie będą prezentowane, hipotezy poparte przekonującymi materiałami uzasadniającymi - tak.
Liczy pan, że stopnieje grupa ponad 30 proc. Polaków, którzy dopuszczają zamach?
- Wierzę w to głęboko. Tego typu konferencja jest niezbędna. Jesteśmy wszyscy mistrzami diagnozy, jesteśmy skłonni wypowiadać się dobitnie o otaczających nas problemach. Ja poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Mam nadzieję, że konferencja pokaże, że potrafimy rozmawiać o tej katastrofie w racjonalny i cywilizowany sposób.
Dla "Gazety" dr Maciej Lasek:
- Chciałbym, żeby to była konferencja naukowców, którzy nie tyle chcą wyjaśnić katastrofę, ile przybliżyć mechanizm, który doprowadził do tego wypadku. Jedynym warunkiem powinno być przedstawienie radzie programowej konferencji referatów. Nie przekreślam możliwości udziału ekspertów Antoniego Macierewicza, o ile ich referaty zostaną przez radę zaakceptowane. Konferencja powinna przyciągnąć przede wszystkim naukowców zajmujących się problematyką lotniczą, którzy nie wypowiadali się dotąd w tej sprawie, bo nie chcieli być uwikłani w spór polityczny. Polska nauka może na tej konferencji zrehabilitować się za milczenie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
79. M.Borawski/Nasz
M.Borawski/Nasz Dziennik
„Badaczy katastrof” nie ma
Z gen. bryg. rez. Janem Baranieckim, zastępcą
dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej w latach 1997-2000, rozmawia
Marcin Austyn
Istnieje coś takiego jak specjalizacja czy zawód „badacz katastrof lotniczych”?
– Takiej specjalizacji oczywiście nie ma. Ale i też nie na tym rzecz
polega. W wojsku funkcjonuje KBWLLP, w lotnictwie cywilnym rolę tę pełni
PKBWL. Na stałe pracuje tam kilkunastu ludzi. W przypadku wystąpienia
zdarzenia lotniczego powoływana jest komisja zajmująca się badaniem
takiego wypadku i do niej dobierani są ludzie z odpowiednim
doświadczeniem. Przewodniczącym wspomnianej komisji wojskowej, jak
również cywilnej powinna być osoba z odpowiednim doświadczeniem
badawczym, która wie, jak zapewnić takiemu zespołowi badawczemu
najwyższą jakość pracy. Oczywiście w czasie badań można do tego zespołu
dobierać kolejnych specjalistów, ekspertów. I tu osoby takie jak np.
prof. Wiesław Binienda są dla takiej komisji wymarzonym wsparciem.
Trzeba jednak pamiętać, że pracując w komisji cywilnej, nie spotyka się
wielu problemów badawczych, jak ma to miejsce w wojsku. To chociażby
katastrofy lotnicze. Sądzę, że wielu tego rodzaju przypadków Maciej
Lasek w czasie pracy w PKBWL zwyczajnie nie widział. To wynika ze
specyfiki lotnictwa wojskowego, trudności podejmowanych tam zadań, także
liczby samolotów. Dlatego też większość wytrawnych badaczy wywodzi się
właśnie z komisji wojskowej.
Mamy wyraźną ofensywę obozu rządowego: próba podważenia
przygotowania i doświadczenia osób, które kontestowały profesjonalizm
badań komisji Millera, we wtorek prokuratura umorzyła śledztwo w wątku
odpowiedzialności urzędniczej za przygotowanie lotu.
– Koalicja rządząca powołała zespół Macieja Laska, bo choć nie nadaje
się on do badania katastrof lotniczych, to posłusznie radzi sobie z
medialnymi wystąpieniami. Teraz najwyraźniej uznano, że za długo już
trwa ten spór pomiędzy zwolennikami wersji rządowej i jej oponentami. Do
tego związki zawodowe wyszły na ulice, a i wybory coraz bliżej.
Postanowiono więc ukręcić sprawie łeb i skończyć z tą katastrofą
smoleńską, tzn. ogłosić moskiewską prawdę, a wcześniej zdezawuować tych,
którzy myślą inaczej. W tym całym zamieszaniu pojawił się jeszcze prof.
Michał Kleiber ze swoją propozycją debaty. Ona nie byłaby wygodna dla
rządzących, bo okazałoby się, że polscy uczeni nie prowadzą badań
dotykających problematyki smoleńskiej, bo nie mają na to środków, a ci,
którzy zabierają głos, wspierając „wersję oficjalną”, czynią to
wyłącznie z bojaźni. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby
okazało się, że większość ludzi nauki nie ufa ustaleniom komisji
Millera.
Maciej Lasek nie był na miejscu katastrofy, nigdy na Siewiernym nie
trzymał żadnego dowodu w ręku. Tak prowadzi się badanie katastrofy?
– Oczywiście, że nie. Przecież zupełnie inaczej prowadzi się badanie
katastrofy, gdy jest się na miejscu, ma się dostęp do dowodów, do
zgromadzonych zdjęć itd. Jednak w pierwszej kolejności badacz wypadków
lotniczych musi być moralnie, zawodowo bez skazy. Potem musi mieć
wszystkie dowody, szczątki samolotu, oryginalne zapisy rejestratorów i
możliwość otwartej, wspólnej dyskusji w gronie ekspertów stałych i
chwilowo powoływanych do komisji. Tylko tak można wyrobić sobie pogląd
na temat całokształtu badanego zdarzenia.
I tu dochodzimy do kluczowego momentu – udziału ekspertów w
badaniach. Często jako polska komisja zlecaliśmy badanie pewnych
wybranych elementów zewnętrznym, nawet zagranicznym ekspertom. Działo
się tak, gdyż ich możliwości wielokrotnie przewyższały to, co było w
zasięgu naszych naukowców. Oni często nie widzieli miejsca katastrofy,
szczątków samolotu, bo też nie zawsze było to konieczne. Ekspert ma się
wypowiedzieć na konkretny temat dotykający dziedziny, w której jest
specjalistą. I takie materiały mu dostarczano. Mówiąc obrazowo, ekspert
od wybuchów nie musi znać się na lotnictwie.
Dlatego wyciąganie dziś niedorzecznych argumentów, że taki a taki
ekspert zespołu parlamentarnego nie ma nic wspólnego z lotnictwem, jest
nie na miejscu. Liczy się ta wiedza, doświadczenie, jakie są ekspertowi
potrzebne do zbadania zadanego mu problemu. Tak patrząc na sprawę,
trzeba przyznać, że kompetencji ekspertom zespołu parlamentarnego nie
brakuje. A i oni sami też nie uzurpują sobie prawa do posiadania wiedzy
na każdy temat, ale wypowiadają się w dziedzinach, w których są
specjalistami. I chcę im gorąco za to podziękować, bo uratowali polską
naukę. Bo choć mądrych ludzi w Polsce jest dużo, to jednak boją się
zabrać głos. Niestety na naukowcach wychowanych w PRL ciąży ta bojaźń
zrodzona przez komunizm.
Więcej Pana wątpliwości budzi doświadczenie Macieja Laska jako „badacza katastrof lotniczych”?
– Z tego, co wiem, to pan Maciej Lasek nie ma większego pojęcia o
badaniach katastrof lotniczych. Można spojrzeć na jego doświadczenie
jako badacza i próżno tam szukać przypadków badania katastrof, nie
mówiąc już o badaniu przypadków choćby tylko trochę podobnych do
katastrofy samolotu Tu-154M. Dla mnie zaskoczeniem było to, że badanie
tej jakże istotnej z punktu widzenia państwa polskiego katastrofy
powierzone zostało m.in. takiemu człowiekowi.
Podobno nie mieliśmy ekspertów z odpowiednim doświadczeniem, bo tego
rodzaju katastrofy – na szczęście – nam się nie przydarzały.
– Taki ekspert – płk Antoni Milkiewicz – był na miejscu katastrofy od
samego początku. Można było głęboko czerpać z jego doświadczenia –
zarówno jako badacza, jak i człowieka, który przy okazji badania
katastrof lotniczych (jak np. katastrofy samolotu Ił-62) wiele
doświadczył w kontaktach z Rosjanami. W Polsce znalazłoby się jeszcze
kilku ludzi, którzy byliby w stanie udźwignąć ciężar tych badań. Tylko
tu potrzebna była wola polityczna i stworzenie możliwości prowadzenia
transparentnych działań.
Jakie dowody opublikowane w raporcie Millera świadczą na korzyść tej wersji?
– Ja w tzw. raporcie Millera nie dostrzegłem żadnych dowodów. Wciąż
na nie czekam. I mam nadzieję, że odnajdzie je zespół ekspertów, który
pracuje dla Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. A przypomnę, że
kieruje nim właśnie płk Milkiewicz.
Od samego początku, od 10 kwietnia 2010 r., koalicja rządząca dążyła
do tego, by jak najszybciej zakończyć badanie katastrofy, podając swoją
wersję przyczyn opartą na praktycznie niezweryfikowanych „badaniach”
rosyjskich. Co więcej, te ustalenia zostały potwierdzone przez polski
zespół badawczy – komisję Millera – nazwany Komisją Badania Wypadków
Lotniczych Lotnictwa Państwowego. W mojej ocenie, ta komisja nie miała
odpowiednich umocowań prawnych. Może jeszcze w kraju tego rodzaju
gremium miało rację bytu, ale próżno szukać podstaw do funkcjonowania
tej komisji w regulacjach międzynarodowych. Owszem, posłużono się w
badaniu tzw. Załącznikiem 13, tylko że w jego świetle komisja Millera
nie miała najmniejszego znaczenia, podobnie jak jej ustalenia. I to
widać w tym, jak to gremium zostało potraktowane przez Rosjan.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Austyn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. Olbrychski : Gliński - Zamach w Smoleńsku w POLSAT
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. TEMU TO JAKBY KTOŚ SOLI NA OGON NASYPAŁ,
Prof. Czapiński: Mniej niż 20 proc. Polaków wierzy w zamach smoleński...
W 2011 roku 12 proc. Polaków wierzyło w zamach w Smoleńsku, w 2013 -
17 - mówi psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński (Wyższa Szkoła
Finansów i Zarządzania, Uniwersytet Warszawski), autor 'Diagnozy
społecznej', w której przebadał 26,5 tys. Polaków.
Krzemiński robi z Polaków katolików 100% antysemitów, a ten w drugie mańkie.... No bo po co debata, jak nikt nie wierzy w zamach?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
82. pan Czapiński :)
to specjalny "egzemplarz" ostatnio jego występ w którejś z telewizorni...był wręcz POrażający...:)
pozdrowienia
gość z drogi
83. Jacek Karnowski w "Bliżej":
Jacek Karnowski w "Bliżej": To obóz rządowy chce reanimować Smoleńsk, ponieważ ma przeczucie, że został przez niego zdemolowany
"Zgaszenie sprawy Smoleńska raportem Anodiny i Millera byłoby zgodą
na status kolonialny państwa. Zgodą na sytuację, w której ginie
prezydent, a my żyjemy dalej. To jest gorsze, niż podział. Gorsze, niż
spór".
Dlaczego właśnie teraz z taką mocą wybucha konflikt
o śledztwo smoleńskie? Dlaczego dotąd nie doszło do konfrontacji
niezależnych naukowców zespołu parlamentarnego z ekspertami komisji
Millera? To część pytań, które padły w programie "Bliżej". Gośćmi Jana
Pospieszalskiego byli Bogusław Chrabota – redaktor naczelny
„Rzeczpospolita”, prof. Kazimierz Kik – socjolog, prof. Piotr Gliński –
socjolog i Jacek Karnowski – redaktor naczelny tygodnika wSieci.
Program został otwarty fragmentem
wypowiedzi Donalda Tuska, który dołączył do ataku naukowców na
ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, mówiąc o "niebezpiecznym dla
Polski kabarecie Macierewicza".
Wypowiedź tę skomentował prof. Piotr Gliński.
- powiedział, dodając że również wypowiedź minister Kudryckej jest nielicująca z miejscem, w którym prof. Kudrycka się znajduje.
Prof. Kik przyznał, że jego także ten język niepokoi. Wskazał przy
tym na przyczynę tego stanu rzeczy, jaką są zbliżające się wybory.
- mówił, twierdząc że PiS założyło, że chce rozegrać w sposób
wyborczy kartę smoleńską. Wskazał przy tym, że wokół partii Jarosława
Kaczyńskiego gromadzi się wiele stowarzyszeń i organizacji, które są
zainteresowane sprawą smoleńską.
Jacek Karnowski odparł, że działania te są reakcją na abdykację państwa z całej tej sprawy.
- odparł prof. Kik, dodając, że powinniśmy mieć przynajmniej odrobinę
szacunku dla państwa i szanować instytucje państwowe powinniśmy, które
pochylają się nad sprawą katastrofy smoleńskiej. Jak podkreślił,
instytucjami są choćby Komisja państwowa badająca katastrofę czy
prokuratura.
Na ten postulat odpowiedział Jacek Karnowski:
- podkreślił redaktor naczelny tygodnika wSieci.
Prof. Kik odparł, że "odmienne podejście do sprawy smoleńskiej jest
efektem śmiertelnego uścisku PO i PiS. Gdybyśmy popatrzyli na podział
społeczny w Polsce od strony, że to nie w rządzie , nie w Platformie
jest przyczyna całego zamieszania,, ale także w intencjach ugrupowań,
które chciałyby zdetronizować po pierwsze Platformę, po drugie rządzone
przez nią państwo.
W odpowiedzi na tę tezę prof. Kika, Jacek Karnowski
przypomniał jak wyglądały działania "Gazety Wyborczej" w ostatniej
odsłonie debaty smoleńskiej:
Karnowski podkreślił przy tym, że GW, jak żadne inne medium, traktowane jest jako centrum instruktażowe dla establishmentu:
Na pytanie Jana Pospieszalskiego o reakcję profesorów odcinających
się od niezależnych ekspertów, Bogusław Chrabota odpowiedział:
Redaktor naczelny "Rz" nie był w stanie jednak wskazać kiedy Antoni
Macierewicz miałby taką tezę sformułować. Zapytany o to przez prof.
Glińskiego uniósł się irytacją. Ostatecznie, wspólnie z prof. Kikiem
stwierdzili, że zachowanie grona akademickiego nie było właściwe.
Prof. Kik stwierdził jednak, że choć uznaje osiągnięcia niezależnych
ekspertów, to nie znalazłoby się dla nich miejsce w żadnej poważnej,
państwowej komisji.
Jacek Karnowski podkreślił, że należy
docenić wysiłek niezależnych ekspertów, którzy w godzinie próby stanęli
jako naukowcy w miejscu, w którym nie stanęli inni.
- podkreślił Jacek Karnowski, prezentując list otwarty zainicjowany przez portal wPolityce.pl.
W programie wyemitowano archiwalną wypowiedź Macieja Laska ze
stycznia 2013, który podczas debaty w "Gazecie Wyborczej" stwierdził, że
badania Komisji Millera są niezależne, a zespołu parlamentarnego
polityczne.
Bogusław Chrabota stwierdził, że nałożenie tego filtra politycznego na katastrofę smoleńską jest bardzo negatywne.
- powiedział Chrabota.
Prof. Gliński przypomniał, że
pierwsza konferencja smoleńska została zorganizowana prywatnie przez
profesorów nauk, głównie technicznych, bo nikt nie chciał się jej
podjąć.
- podkreślił prof. Gliński.
Zdaniem prof. Kika sprawa
smoleńska jest w pierwszej kolejności narodowa, nie polityczna.
Polityczną stała się od czasu protestów na Krakowskim Przedmieściu.
Jacek Karnowski wskazał, że bez względu na konteksty
polityczne, zajęcie się sprawą katastrofy smoleńskiej przez zespół
parlamentarny Antoniego Macierewicza było działaniem w najczystszym
interesie Polski.
- podkreślił redaktor naczelny tygodnika wSieci, wskazując że właśnie
tej konkretnej grupie społecznej czynniki państwowe zostały zmuszone do
podjęcia aktywności w postaci badań.
Cały program na stronach TVP. Polecamy!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. List otwarty prof. Nowaka do
List
otwarty prof. Nowaka do prezydenta Komorowskiego: "Czy pan Prezydent
stanie za prezesem Kleiberem? Czy za jego oszczercami? Za rozmową czy
krzykiem?"
"Czy Prezydent Rzeczypospolitej nie powinien wesprzeć takiej
inicjatywy, obronić przed zniszczeniem ostatniej może szansy na
nawiązanie nici porozumienia między tymi Polakami, którzy choć różnią
się politycznymi poglądami, chcą odbudowywać Rzeczpospolitą i gotowi są
na kompromis – z rzeczywistością?"
Maciej
Lasek oskarża i poucza. "Smoleńsk to była 'prosta' katastrofa."
Zaangażowanie naukowców w wyjaśnienie przyczyn 10/04? "To wstyd dla
naukowców!"
W rozmowie wraca również temat wspólnej debaty z ekspertami
zespołu parlamentarnego pod kierownictwem Antoniego Macierewicza. Lasek
przekonuje, że "nigdy nie mówiliśmy o debacie", a co najwyżej
konferencji naukowej. I z tego, co wynika z wywiadu - raczej bez udziału
prof. Biniendy i pozostałych naukowców.
Kuźniar
zwęszył faszyzm: „Nieznoszące sprzeciwu tony Kaczyńskiego nie trafiają
ostatnio w próżnię”. Czy celebryta z TVN zrealizuje hasło „W jak wyjazd z
kraju”?
„Już tylko swastyka została Prawu i Sprawiedliwości do zajęcia.
Najnowsza aneksja - Powstanie Warszawskie przestało być dniem bólu
powstańczych rodzin, jest festiwalem politycznych obietnic prezesa
Kaczyńskiego.”
Ile kosztuje podatników propaganda Macieja Laska? On sam pobiera miesięcznie 15 tys. z państwowej kasy
Wynagrodzenie Laska jako szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych (PKBWL) w Ministerstwie Transportu to 8,5 tys. zł. Ale to
nie wszystko. Do tego doliczyć należy 6,5 tys. zł wynagrodzenia z
Kancelarii Premiera, które pobiera jako szef nowego zespołu
Zespół Laska nie zajmuje się dowodami, a osobami
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i
specjalnego zespołu przy KPRM Maciej Lasek zajmuje się w ostatnim czasie
osobami, a nie dowodami – stwierdził poseł Stanisław Piotrowicz.
Członek parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy
smoleńskiej odniósł się do rządowego komunikatu, w którym po raz kolejny
podejmowana jest próba podważenia autorytetu naukowców.
W dokumencie czytamy: zespół parlamentarny kierowany przez
Antoniego Macierewicza nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie
hipotez o zamachu w Smoleńsku. Jednocześnie zaznaczają oni, że nie
negują dorobku naukowego współpracowników zespołu parlamentarnego w
dziedzinach, w których się specjalizują, jednak podkreślają, że nie są
ekspertami zajmującymi się naukowo czy zawodowo badaniem wypadków
lotniczych. W tym samym miejscu zwracają jednak uwagę, że rządowy zespół
składa się ze specjalistów od lat badających zawodowo katastrofy
lotnicze.
- Nie oczekujemy od pana Laska tego, żeby dezawuował ekspertów
komisji pana ministra Macierewicza. Nie oczekujemy tego, żeby podkreślał
kompetencje członków komisji Jerzego Millera. Oczekujemy jednego –
pokazania społeczeństwu dowodów, jakimi dysponuje komisja Jerzego
Millera oraz zaprezentowania metod badawczych. Pokazania tego, co
komisja w sprawie katastrofy smoleńskiej zrobiła, a nie tylko
opowiadania i dezawuowania ustaleń komisji pana ministra Antoniego
Macierewicza - podkreślił poseł Stanisław Piotrowicz.
Warto także zauważyć ile kosztuje nas działalność rządowej komisji,
którą kieruje Maciej lasek. Jak napisał dziś jeden z dzienników – Lasek
poza pensją w PKBWL, która wynosi 8,5 tys. zł. otrzymuje także 6,5 tys.
zł za przewodniczenie zespołowi, który przedstawia rosyjską i rządowa
wersję katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.
- To jest czysto propagandowy zespół, który bardzo dużo kosztuje
społeczeństwo. Ponieważ w mediach pojawiają się czasami określenia i
stwierdzenia jakoby zespół parlamentarny wiązał się z wielkimi kosztami,
to w tym zakresie kosztów nie ma. Posłowie pracujący w zespole
parlamentarnym nie pobierają żadnych dodatkowych wynagrodzeń – stwierdził poseł Stanisław Piotrowicz.
Olbrychski ostro o Smoleńsku: Manipulacja trupami, ofiary przewracają się w grobach
Za tym wszystkim stoi polityka, która
manipuluje trupami. Niech przewodniczący partii opozycyjnej nie mówi:
wyjaśnimy tę katastrofę, jak się zmieni rząd. To jest już po prostu
cynizm, na który się te ofiary przewracają w grobach - mówił w Polsat
News Daniel Olbrychski.
Olbrychski razem z prof. Piotrem Glińskim
komentowali w Polsat News kwestię ewentualnej debaty naukowców ws.
katastrofy w Smoleńsku. Aktor już na wstępie jednak zaznaczył: - Mnie
się nie chciało tu [do programu - red.] przychodzić. Ja strasznie ciężko
pracowałem, to jest pierwszy wolny wieczór i pomyślałem sobie: nie mogę
w niepoważnej sprawie marnować czasu, jechać z innego miasta... Sprawa
jest niepoważna od wielu lat i po prostu ośmiesza Polskę, rani moje
uczucia patriotyczne, bo ja nie lubię, kiedy robi się wariata ze
społeczeństwa, które jest społeczeństwem poważnym.
Po
chwili dodał jednak: Ale pomyślałem sobie, że skoro jest ta niepoważna
sprawa, niepoważna komisja, niepoważny człowiek, który to rozpętuje,
czyli sam pan prezes [Kaczyński - red.], który strasznie mąci i skłóca
społeczeństwo, byle tylko dojść do władzy, to moje nieprzyjście będzie
grzechem zaniechania.Olbrychski: Z tymi, którzy wierzą w zamach, nie ma dyskusji
Zdaniem Olbrychskiego wiele osób wierzy w zamach w Smoleńsku i nie przyjmuje innych argumentów. - Gdyby papież Jan Paweł II
ożył, przyszedł do tych ludzi przed krzyżem na Krakowskim Przedmieściu i
powiedział: "Uwierzcie mi, to nie był zamach", to by na niego napluli i
powiedzieli, że Tusk sobowtóra znalazł. Z nimi nie ma dyskusji -
stwierdził aktor.
Olbrychski stwierdził, że katastrofa
smoleńska jest wykorzystywana politycznie. - Za tym wszystkim stoi
polityka, która manipuluje trupami. Niech przewodniczący partii
opozycyjnej nie mówi: wyjaśnimy tę katastrofę jak się zmieni rząd. To
jest już po prostu cynizm, na który się te ofiary przewracają w grobach -
powiedział.
Gliński: Między ekspertami jest druzgocąca różnica. Lasek od 16 lat nie miał naukowej publikacji
Prof. Gliński bronił z kolei z programie kompetencji ekspertów z
zespołu Macierewicza. Jak zaznaczył, między nimi a ekspertami z zespołu
Macieja Laska jest "druzgocąca z punktu widzenia kompetencji naukowych
różnica". - W ogóle nie ma co porównywać. Jestem wykładowcą, profesorem i
wiem mniej więcej, jakie standardy w nauce obowiązują. Pan Lasek od 16
lat nie ma żadnej publikacji w czasopiśmie naukowym, a tu są wybitni
profesorowie [w zespole Macierewicza - red.], którzy zajmują się np.
właśnie wytrzymałością materiałów. Pan Binienda zajmuje się symulacjami
zdarzeń, czyli np. właśnie badał skrzydło... - tłumaczył Gliński.
- Nie trzeba być ekspertem od katastrof lotniczych, żeby
uczestniczyć w zespole, który wyjaśnia katastrofę lotniczą. Są tam [w
zespole Macierewicza - red.] specjaliści od kwestii lotniczych, akurat
tych trzech panów to są wybitni specjaliści od innych rzeczy - zaznaczył
prof. Gliński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. Lasek listy pisze :)a gdzie dowody ma Lasek? Na Kremlu?
"Zwracamy się do zespołu parlamentarnego, przewodniczącego Antoniego Macierewicza i jego ekspertów, aby zachowali powagę instytucji, które reprezentują, i osobisty honor. Pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace swojego zespołu i przeproście za to, że przez ponad trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media" - czytamy w oświadczeniu zespołu Laska.
"Postawcie honor nauki i polskiego naukowca nad polityczne interesy. Miejsce na naukową dyskusję jest u boku specjalistów, a nie polityków" - czytamy w stanowisku.
Jak podkreślili członkowie zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, "po ujawnieniu przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie zeznań tzw. ekspertów Macierewicza okazało się, że żadna z tych osób nie posiada kwalifikacji do autorytarnego wypowiadania się co do przyczyn katastrofy".
"Pomimo, iż lansowane przez zespół parlamentarny alternatywne teorie są ze sobą sprzeczne i nie ma żadnych dowodów na ich potwierdzenie, nadal jesteśmy świadkami kampanii kłamstw i oszczerstw, także personalnych, wymierzonych w członków Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych" - napisali autorzy oświadczenia.
Zdaniem członków zespołu Laska, Macierewicz wypowiadając się na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej, "kieruje swoje słowa przede wszystkim do potencjalnych wyborców".
"Jeżeli tzw. eksperci posła Antoniego Macierewicza i on sam są w posiadaniu dowodów, które wskazują na inne niż ustalone przez tzw. komisję Millera przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem, powinni jak najszybciej przedstawić je prokuraturze lub Komisji Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Nie rozumiemy, dlaczego tego nie zrobili do tej pory np. podczas wspomnianych przesłuchań, które zostały upublicznione" - czytamy w oświadczeniu.
Zespół przypomniał też, że z prośbą o przedstawienie materiałów źródłowych zwraca się do zespołu parlamentarnego od pół roku. "Do tej pory żadnych dokumentów nie otrzymaliśmy" - zaznaczyli autorzy oświadczenia.
Lasek wyjaśnił w rozmowie z PAP, że komunikat powstał z jednej strony w kontekście konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, którą przygotowuje prezes PAN prof. Michał Kleiber, z drugiej - ma być on podsumowaniem tego, co wokół katastrofy wydarzyło się przez ostatnie dwa tygodnie.
- Chcieliśmy podsumować te ostatnie dwa tygodnie, bo ze strony zespołu Antoniego Macierewicza mamy ciągłe mijanie się z prawdą. Zespół mówi, że przekazywał nam czy prokuraturze jakieś materiały, ale nie jest to prawdą. Wyszliśmy z założenia, że pamięć ludzka jest krótka, więc trzeba przypominać, jakie są fakty - podkreślił Lasek.
W zeszłym tygodniu prokuratura wojskowa ujawniła trzy protokoły z przesłuchań ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. "Gazeta Wyborcza" napisała wcześniej o "kompromitacji ekspertów Macierewicza", cytując fragmenty protokołów. Zespół parlamentarny nazwał to "nagonką na świat polskiej nauki". Zdaniem Macierewicza chciano doprowadzić, przez zdezawuowanie kompetencji ekspertów zespołu parlamentarnego, do tego, żeby nie doszło do ich debaty z członkami zespołu Laska.
W sierpniu prof. Kleiber wezwał do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy dwa zespoły - parlamentarny kierowany przez Antoniego Macierewicza i działający przy kancelarii premiera, któremu szefuje Maciej Lasek.
W poniedziałek Kleiber mówił, że debata ws. katastrofy mogłaby się odbyć za kilka miesięcy, najwcześniej na przełomie roku. Zdaniem profesora taka konferencja na pewno nie zakończy się uzgodnieniem stanowiska, ale może się zakończyć "uzgodnieniem wielu kwestii szczegółowych", co Kleiber nazwał protokołem rozbieżności.
Prezes PAN podkreśla, że wystąpił z inicjatywą debaty ekspertów z obu zespołów, ponieważ tragedia w Smoleńsku doprowadziła do poważnych podziałów w społeczeństwie.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zespol-laska-do-zespolu-macierewicza-poka...
pilneKomisja Laska ostro do Macierewicza. "Od pół roku prosimy o dowody. Pokażcie albo przeproście"
Wyjątkowo
mocny komunikat komisji Laska skierowany do zespołu Macierewicza.
Czytamy w nim m.in: "Macierewicz nie zna się na lotnictwie. Ale nie ma
to dla niego znaczenia".
Witold Gadowski
Wyjście z Laska, albo barwy świata
Właśnie trwa mecz, mecz bokserski…hm i tu
ugryzłem się w język. Boks, w tym wypadku brzmi zbyt dumnie, to raczej
jakaś chamsko – pokraczna wersja wrestlingu, lub – mówiąc bardziej
ludycznie – prostego, komsomolskiego dupniaka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. Tusk chce rozbić zespół parlamentarny.
Warto jednak zauważyć, że od momentu publikacji w "Gazecie Wyborczej" (17 września 2013 r.) tekstu uderzającego w zespół Antoniego Macierewicza kampania przeciw osobom próbującym wyjaśnić przyczyny tragedii nabrała niezwykłego rozpędu.
Najpierw prokuratura ujawniła treść zeznań przesłuchiwanych naukowców - czego nigdy wcześniej nie robiła. Następnie, 20 września, prokuratura cywilna umorzyła śledztwo w sprawie odpowiedzialności urzędników cywilnych za katastrofę smoleńską, min. Donalda Tuska, MSZ i Biura Ochrony Rządu. Kilka dni później śledczy zamknęli sprawę ostrzelania Lecha Kaczyńskiego w Gruzji (z powodu "niewykrycia sprawców"), nie dopatrując się żadnej winy BOR i MSZ.
Wczoraj prokuratura wojskowa wydała komunikat atakujący zespół parlamentarny, dziś zaś Antoniego Macierewicza i współpracujących z nim uczonych ponownie zaatakował Maciej Lasek i jego ludzie. Opłacani z rządowych pieniędzy eksperci domagają się de facto rozwiązania zespołu parlamentarnego, choć sami skompromitowali się raportem Millera, zawierającym fałszywe informacje i opartym m.in. na zdjęciach ukradzionych od rosyjskiego fotoamatora.
W międzyczasie "Gazeta Wyborcza" ogłosiła rychłe wydanie książki, której współautorką jest Agnieszka Kublik, dziennikarka odpowiedzialna za tekst uderzający w prof. Biniendę, prof. Rońdę i prof. Obrębskiego. Bohaterem dzieła Kublik - tyle że pozytywnym - będzie tym razem Tomasz Turowski. Z opublikowanych wczoraj fragmentów książki mogliśmy się dowiedzieć, że ten komunistyczny szpieg - wyznaczony przez MSZ do organizacji wizyty L. Kaczyńskiego w Smoleńsku - pojechał w latach 80. do Watykanu, by... na zlecenie komunistów chronić Jana Pawła II. Cezary Gmyz, autor tekstów ujawniających haniebną przeszłość Turowskiego, skomentował treść książki Kublik krótko: "Jeśli Turowski miał chronić papieża, to nie ochronił, jeśli miał chronić Lecha Kaczyńskiego, to też mu się nie udało"
http://niezalezna.pl/46524-tusk-chce-rozbic-zespol-parlamentarny-wczoraj...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Lasek domaga się dokumentów
Lasek
domaga się dokumentów od zespołu parlamentarnego. Macierewicz dla
wPolityce.pl: Niech pan Lasek przedstawi choć jeden dowód na to, że gen.
Błasik był w kokpicie
Macierewicz: "Pan Lasek wydaje co drugi dzień taki apel. My
przedstawiamy materiały - pracujemy jawnie, publicznie. Na każdej
konferencji przedstawiamy materiał dowodowy, więc można się z nim
zapoznać".
Kolejny atak na zespół Macierewicza
Trwa nieustanny atak na parlamentarny zespół; instytucja którą
kieruje Maciej Lasek ma stricte polityczne dyspozycje, aby w oczach
opinii publicznej zdyskredytować ustalenia niezależnych ekspertów –
stwierdził poseł Jarosław Zieliński.
- Jeżeli są to eksperci, którzy pracują na zamówienie rządu i obecnej
opcji nazywani są naukowcami. Jeżeli natomiast pracują niezależnie i
mają inne wyniki swoich badań, to uznaje się ich za polityków.
Oczywiście mówi się o nich negatywnie, że są to osoby niewiarygodne, a
ekspertami mają być tylko rządowi. To jest zabieg, który tak naprawdę
nie prowadzi nikogo w błąd. To jest prymitywny zabieg rodem z PRL-u,
jakbym słyszał Jerzego Urbana – to jest mniej więcej to – powiedział poseł Jarosław Zieliński.
W sierpniu Prezes PAN prof. Michał Kleiber wezwał do eksperckiej
debaty ws. przyczyn katastrofy dwa zespoły – parlamentarny kierowany
przez Antoniego Macierewicza i działający przy kancelarii premiera,
któremu szefuje Maciej Lasek.
Kleiber mówił, że debata ws. katastrofy mogłaby się odbyć za kilka miesięcy, najwcześniej na przełomie roku.
-----------------------------------------
Tusk atakuje, bo Polacy nie chcą wierzyć w kłamstwa smoleńskie
Myślę, że nie mają takiej siły i nie ma takiej możliwości. Dzięki zespołowi parlamentarnemu prokuratura podjęła wiele wątków, których badanie wcześniej zaniechano. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej są bardzo wdzięczne zespołowi parlamentarnemu za to, co zrobił. My mamy zaufanie do naukowców zarówno tych z ojczyzny, jak i tych z zagranicy, którzy pracują nad wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka, który zginął 10 kwietnia 2010 r.
- Prokuratura, zespół Laska i Millera opierały się w większości, jeśli nie w całości, na materiałach dostarczonych przez Tatianę Anodinę. Twierdzą oni, że w sprawie katastrofy nie są potrzebne pierwszoplanowe dowody, takie jak wrak samolotu, czarne skrzynki i inne rzeczy techniczne, które można byłoby uzyskać od Rosjan, gdyby się oczywiście twardo postawiło sprawę. Niestety ani Lasek, ani Miller nie wykazywali takich zamiarów, a naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski skompromitował się. Absolutnie nie wiedział, co robili jego koledzy. Ci ludzie nie byli świadkami tego, co robili Rosjanie. Dlatego teraz są ataki na zespół Macierewicza. Jest to próba odwrócenia świadomości tych, którzy w początkowym okresie byli oczarowani tym, co mówił Tusk. Teraz ludzie zaczynają odwracać się od rządowej propagandy i od fachowców, z których jeden to specjalista od spraw drogowych, drugi od spadochronów, a inny od odchudzania – dodaje Melak.
http://niezalezna.pl/46525-melak-dla-niezaleznapl-tusk-atakuje-bo-polacy...
W rozmowie z portalem niezalezna.pl Ewa Kochanowska, żona śp. rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, mówi nam o ostatnich atakach wymierzonych w zespół ekspertów pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.
- W całej tej aferze, która wybuchła po publikacji „Gazety Wyborczej”, nie bierze się pod uwagę jednej rzeczy, a mianowicie terminu zakończenia śledztwa przez Rosjan. Rosjanie do końca tego roku mają zakończyć śledztwo ws. katastrofy. Wszystkie zabiegi, awantury i kłamstwa prokuratury, które zamieszczała na swojej stronie, to wszystko jest częścią zmasowanego ataku mającego uciąć wszelkiego rodzaju ustalenia alternatywne wobec twierdzeń komisji Laska. Jeżeli chodzi o "obrażanie" ekspertów komisji Laska, to nie chcę przesadzać, ale kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Członkowie zespołu Laska nie mogą mieć pretensji, jeśli ktoś chce sprawdzić ich kompetencje i umiejętności – mówi nam Kochanowska.
- Nikt nie stara się zauważyć, że wiele ustaleń, przemawiających za hipotezą wybuchu, opiera się na danych zamieszczonych w raportach Anodiny i Millera. Z danych tych można wysnuć zupełnie inne wnioski niż te, o których mówi zespół Laska – dodała Kochanowska.
Dla wdowy po Januszu Kochanowskim bardzo przykre jest też zachowanie prokuratury wojskowej w całej sprawie. Przypomnijmy, że wczoraj wojskowi śledczy umieścili na stronie internetowej prokuratury komunikat, w którym przyznają, że nie umieją poradzić sobie z "wyciekami" akt do mediów; jednocześnie prokuratorzy zaatakowali ekspertów Antoniego Macierewicza i dziennikarzy podważających oficjalną wersję tragedii.
http://niezalezna.pl/46527-kochanowska-zmasowany-atak-na-alternatywna-we...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. Macierewicz: niech
Macierewicz: niech prokuratura przesłucha członków komisji Millera
Zwróciliśmy się do prokuratury o przesłuchanie Macieja Laska i
innych członków komisji Jerzego Millera, która badała katastrofę
smoleńską - poinformował w sobotę szef parlamentarnego zespołu
smoleńskiego Antoni Macierewicz (PiS).
Odniósł się w ten sposób do sobotniego listu zespołu
smoleńskiego przy kancelarii premiera (kieruje nim Maciej Lasek), który
zaapelował, by zespół Macierewicza pokazał dowody na poparcie swoich
teorii, albo przeprosił za wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Lasek i
pozostali członkowie jego zespołu pracowali w państwowej komisji
badającej katastrofę smoleńską. Jej przewodniczącym był ówczesny szef
MSWiA Jerzy Miller.Macierewicz mówił, że kancelaria premiera dysponuje wszystkimi materiałami, których publicznie po raz kolejny żąda."Postanowiliśmy, iż czas skończyć z tym festiwalem udawania i dziwnych
zachowań i zwróciliśmy się do prokuratury (...) o przesłuchanie
wszystkich członków komisji pana Millera, w tym oczywiście także pana
Laska, na okoliczność ich działania w związku z badaniem tragedii
smoleńskiej" - powiedział Macierewicz.
Jak dodał, w środę wniosek złożył pełnomocnik kilku pokrzywdzonych
mec. Piotr Pszczółkowski. Naczelna Prokuratura Wojskowa potwierdziła, że
w piątek wpłynęło do niej takie pismo. "Wniosek nie został dotychczas
rozstrzygnięty procesowo" - powiedział PAP kpt. Marcin Maksjan z NPW.
Przesłuchania - mówił wcześniej na konferencji prasowej Macierewicz -
miałyby się odbyć w obecności biegłego, którym miałby być ekspert
lotniczy zespołu parlamentarnego dr Bogdan Gajewski z Kanady.
Macierewicz wyraził nadzieję, że prokuratura opublikuje stenogramy z
przesłuchań członków komisji Millera, tak jak opublikowała niedawno
zeznania ekspertów zespołu parlamentarnego.
"Podstawowym problemem związanym z panem dr. inż. Laskiem i jego
chlebodawcą, czyli premierem Donaldem Tuskiem, jest to, że od trzech i
pół roku kłamią i oszukują opinię publiczną co do przebiegu tragedii
smoleńskiej, nie zbadawszy podstawowych danych wyjściowych" - powiedział
Macierewicz.
Macierewicz podkreślił, że komisja Millera nie badała wraku, ani
brzozy. "W materiałach komisji Millera nie ma ani jednego raportu,
protokołu oględzin miejsca zdarzenia" - twierdził poseł PiS. Lasek
wielokrotnie wcześniej wyjaśniał, że z 34-osobowej komisji Millera w
Smoleńsku było kilkanaście osób, część z nich od dnia katastrofy.
Macierewicz podkreślił, że jego zespół od grudnia 2010 r. stopniowo
przekazywał swoje materiały do kancelarii premiera i prokuratury. Wśród
nich były - jak mówił - biała księga (z czerwca i lipca 2011 r.) i
raporty na 28 miesięcy po katastrofie (z sierpnia 2012 r.) i o stanie
badań (z kwietnia 2013 r.) oraz opracowanie Duńczyka Glenna Jorgensena
(przetłumaczone na język polski w sierpniu 2013 r.). Oczekujemy, że pan
Lasek odniesie się do tych obliczeń - mówił Macierewicz o materiale
Jorgensena.
Pytany o materiały, na podstawie których zespół parlamentarny
przygotował swoje publikacje, Macierewicz powiedział, że są one
wszystkie w raportach. "Każdy z raportów zespołu parlamentarnego
zawiera, przywołuje dane wyjściowe, na których się opiera" - podkreślił.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. Lasek jest nagi :)
Maciej Lasek: Wypowiedzi ludzi, którzy nie do końca znają się na temacie, nie są dla mnie istotne
(..)
Co w środowisku mówi się o tych ekspertach zespołu Antoniego Macierewicza?
W środowisku lotniczym zdanie o tych panach jest bardzo
negatywne. Dla wielu ludzi z tego środowiska część przyczyn, które
doprowadziły do katastrofy w Smoleńsku, była jasna i widoczna jeszcze
przed zakończeniem prac naszej komisji.
A w środowisku naukowym?
Mówi się, że to wstydliwa rzecz. Moi koledzy na Politechnice
Warszawskiej powtarzają od lat: "Naukowiec może się wypowiadać w
zakresie swoich kompetencji". Ale środowisko naukowe nie ma problemu
katastrofy smoleńskiej, ma problem politycznego uwikłania tego tematu. I
to powoduje, że jest bardzo mało aktywne. Bo mamy do czynienia z
sytuacją, w której tytuły czy stopnie naukowe są wykorzystywane do
popierania teorii, na które nie ma dowodów, a które wykorzystywane są
wyłącznie do celów politycznych
Wstyd dla naukowców?
Wstyd! A z drugiej strony, jakakolwiek wypowiedź osób, które mają
wiedzę na ten temat, jest przedmiotem dość niewybrednych personalnych
ataków. Miałem taki przypadek u nas na uczelni. Profesor z olbrzymim
doświadczeniem i olbrzymim autorytetem naukowym, również za granicą,
miał to nieszczęście, że odpowiedział na pytanie dziennikarza, czy
samolot Tu-154 po utracie fragmentu skrzydła i lotki może wykonać obrót
autorotacyjny, nie może utrzymać się w locie poziomym. Odpowiedział:
"Ależ oczywiście!", i zaczął tłumaczyć, jak to ekspert. Natychmiast stał
się obiektem takich ataków w gazecie, której udzielił tej wypowiedzi,
że więcej już słowa nie powie na temat katastrofy smoleńskiej. Zapytał
mnie któregoś dnia: "Dlaczego tak jest?". Co miałem mu powiedzieć? Że to
polityka? Naukowcy są przyzwyczajeni do wykonywania swojej pracy, a w
niej zasady są bardzo proste, klarowne.
Jest Pan gotowy do debaty pod patronatem PAN?
Nigdy nie mówiliśmy o debacie. Pan prof. Michał Kleiber powiedział
zresztą ostatnio, że jego słowa zostały źle zrozumiane. Jego, po
pierwsze, boli to, co nas - naruszanie autorytetu naukowego przez
wypowiedzi skrajne albo niemające nic wspólnego z dowodami. Powiedział,
że jedynym dokumentem, który łącznie z dowodami opisuje przebieg
katastrofy w Smoleńsku, jest raport komisji Millera. Natomiast jeśli
środowisko chce się wypowiedzieć, chce wytłumaczyć mechanizm tej
katastrofy, to jest na to miejsce podczas konferencji naukowej, nie
debaty.
I wierzy Pan, że ta konferencja coś zmieni?
Nie wiem, czy zmieni. Chciałbym, aby zaktywizowała środowiska
naukowe, specjalistyczne w Polsce. Żeby o katastrofie smoleńskiej
wypowiadali się fachowcy. Mamy przecież Politechnikę Warszawską,
Politechnikę Rzeszowską, Wrocławską, Dęblin, Wojskową Akademię
Techniczną, długo by jeszcze wymieniać. Tam wszędzie pracują fachowcy.
Pan tę katastrofę tłumaczy naukowo od miesięcy i wciąż 30 proc. Polaków wierzy w zamach.
Ostatnio pojawił się sondaż, w którym pytano respondentów, czy
eksperci z zespołu parlamentarnego mają wiedzę, która jest wystarczająca
do tego, aby wyjaśnić katastrofę smoleńską - 17 proc. powiedziało, że
taką wiedzę mają, 53 proc. - że nie. To jest jeden do trzech. Mam
oczywiście świadomość, że wszystkich nie przekonamy. Ale musimy tę
katastrofę tłumaczyć prostszym językiem. Nasz raport mógł dla odbiorcy
laika nie być zrozumiały, bo często używaliśmy fachowych określeń, ale
jego adresatem było środowisko lotnicze przygotowane merytorycznie do
odbioru takiej opinii.
Prokuratura osłania "Gazetę Wyborczą", odmawiając odpowiedzi na
pytania, ale zaznacza, że "traktuje wszystkie media w równy sposób"
"Z Pańskich pytań jednoznacznie wynika, że nie interesują Pana
informacje pochodzące ze śledztwa, a jedynie kwestie, które służyć mają
polemice z inną redakcją".
Prokuratura wojskowa staje w obronie "Gazety Wyborczej".
Odmawiając odpowiedzi na pytania portalu wPolityce.pl, tłumaczy, że w
jej ocenie... mają one posłużyć do... polemiki między redakcjami. Bez odpowiedzi pozostają bardzo ważne dla sprawy smoleńskiej odpowiedzi.
W
reakcji na publikację "Gazety Wyborczej", która w sposób skrajnie
zmanipulowany przedstawiła fragmenty zeznań trzech naukowców
współpracujących z zespołem parlamentarnym, redakcja wPolityce.pl
przesłała wojskowej prokuraturze kilka pytań, dotyczących sprawy
smoleńskiej.
W naszym piśmie pytaliśmy:
W odpowiedzi na nasze pytania otrzymaliśmy pismo, podpisane przez... kpt. Marcina Maksjana, którego dotyczyła część pytań.
Swoje pismo prokurator Marcin Maksjan zaczął od zaskakującego wstępu:
Jak widać kapitan Maksjan uznaje, że może interpretować działania mediów oraz uznawać, na jakie pytania będzie odpowiadał, a na jakie nie zamierza.
Co ciekawe, w swoim piśmie zaznacza również, że prokuratura "traktuje
wszystkie media w równy sposób". To tym bardziej dziwi, że na nasze
pytania odpowiedzieć nie chciał, ale w tworzeniu artykułu w "GW" o
zeznaniach ekspertów zespołu parlamentarnego udział wziął. Niestety jednak nie wiadomo, w jakim charakterze. Na to pytanie Marcin Maksjan nie odpowiedział.
Prokuratura
odnosząc się do części pytań zaznacza, że dotyczą one "planów
procesowych prokuratury, których Wojskowa Prokuratura Okręgowa w
Warszawie publicznie nie ujawnia przed ich realizacją". Jednak wskazuje,
że śledczy nie brali udziału w przekazywaniu materiałów "Wyborczej".
- wskazuje prokuratura wojskowa. Jednak kpt. Maksjan nie odniósł się do pytań o swój udział w tworzeniu artykułu w "GW". Wygląda
na to, że nie jest w stanie wyjaśnić, w jaki sposób jego komentarze i
opinie znalazły się w tekście. Być może wyjaśnienia nie byłyby do niego
wygodne... Tego się nie dowiemy.
Śledczy odnosząc się do motywacji, która legła u podstaw decyzji o ujawnieniu protokołów zeznań trzech świadków wskazują:
Co ciekawe, stosując ten sposób rozumowania należałoby
oczekiwać, że prokuratura ujawni wszystkie materiały śledztwa
smoleńskiego. Bowiem coraz pojawia się coraz więcej "pytań dziennikarzy
na temat rzetelności, prawdziwości, zbieżności bądź rozbieżności"
oficjalnej wersji wydarzeń, prezentowanej przez stronę rządową z
materiałem dowodowym.
Czy zatem prokuratura wojskowa już pracuje nad upublicznieniem całości materiałów?
Odnosząc
się do pytań dotyczących współpracy prokuratury z biegłymi oraz
wykorzystywania nowoczesnych programów komputerowych potrzebnych do
prowadzenia skomplikowanych symulacji prokuratura wojskowa wyjaśnia,
choć nie do końca:
W ten sposób de facto śledczy uniknęli odpowiedzi na pytanie, czy
prokuraturę opinię biegłych z zakresu balistyki wewnętrznej, ekspertów
zajmujących się wytrzymałością materiałów, czy zachowaniem materiałów
pod wpływem wysokiej energii interesowały. Otwartym pozostało również
pytanie o to, czy śledczy korzystali z programu LSDyna 3D lub
pokrewnego. Co ciekawe, w związku z tym nie wiadomo, również na
jakiej podstawie prokuratura oceniała przydatność zeznań, jakie w
śledztwie smoleńskim złożyli eksperci współpracujący z zespołem
badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jeśli śledczy nie
współpracują z ekspertami o podobnych do przesłuchiwanych naukowców
specjalizacji jak można ocenić badania, o których mówili...
Prokuratura
jednak zaznacza, że "zasięgnęła opinii Centralnego Laboratorium
Kryminalistycznego Policji w celu stwierdzenia, czy na pokładzie
samolotu Tu-154 M nr 101 doszło do wybuchu materiałów wybuchowych".
- wskazuje prokurator Maksjan. Jednak to nie rozwiewa
wątpliwości dot. całości procesu badania próbek pobranych w Smoleńsku.
Ten proces budzi bardzo poważny niepokój, m.in. w związku z oddaniem ich
na wiele miesięcy Rosjanom.
Kapitan Maksjan wyjaśnia również, dlaczego zeznania w prokuraturze musi złożyć poseł Antoni Macierewicz:
Zapewne przez nieuwagę prokurator Marcin Maksjan nie zaznaczył,
dlaczego poseł Macierewicz chciał wyłączenia śledczych z przesłuchiwania
go. Przewodniczący zespołu badającego przyczyny tragedii
smoleńskiej uznał, że skoro toczy się postępowanie ws. niedopełnienia
obowiązków przez śledczych prowadzących sprawę tragedii smoleńskiej, nie
powinni oni brać udziału w przesłuchiwaniu go. Motywacja i
argumentacja logiczna, ale w narracji kpt. Maksjana znów przedstawiono
Macierewicza jako osobę utrudniającą śledztwo i składającą nieracjonalne
wnioski.
Pismo z prokuratury może być symbolem działania NPW. Włączanie
się w debatę publiczną, wspieranie i osłanianie części mediów, polityka
informacyjna, oparta na wikłaniu a nie wyjaśnianiu i wreszcie osłona
własnych karier i interesów - tym Polacy są karmieni od dawna, z tym muszą walczyć ci, którzy dążą do prawdy smoleńskiej.
Prokuratura ws. smoleńskiej popełniła rażące błędy na samym początku. I jak widać sama się nie uzdrowi. Może jedynie brnąć w kompromitację...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. widać różnice pomiędzy dwoma rektorami odcinającymi się
"Rozbijmy
drugiego tupolewa! Dla zbadania takiej katastrofy jak smoleńska nie ma
co oszczędzać" Waldemar Pawlak publicznie zaproponował przeprowadzenie
sensacyjnego eksperymentu
"Jeżeli zniszczymy samolot w takiej pozycji, w jakiej miał uderzyć
w ziemię, to zobaczymy na jakie fragmenty się podzieli. To można
sprawdzić jedynie na rzeczywistym obiekcie, który rozbijemy, gdy będzie
odwrócony kołami."
Oświadczenie
Uniwersytetu Akron. "Prof. Binienda jest szanowanym profesorem z
wieloletnim dorobkiem naukowym, ma prestiżową pozycję, jest naczelnym
lotniczego pisma naukowego"
"Podobnie jak wielu szanowanych naukowców, profesor Binienda
prezentuje wyniki swych badań na konferencjach naukowych i w
weryfikowanych pismach naukowych. Uniwersytet jest dumny z jego
zaangażowania i pracy".
Fot. wPolityce.pl
Niedawno TVN, wpisując się w szeroką kampanię politycznego i
medialnego obozu rządowego, wyemitowała zmanipulowany materiał
dotyczący profesora Wiesława Biniendy i szanowanych polskich profesorów,
którzy angażują się w niezależne badania tragedii z 10 kwietnia 2010
roku.Przekonywano w nim, że zachodnie macierzyste uczelnie naukowców nie
popierają ich działań. W celu udowodnienia zaplanowanej tezy
zmanipulowano m.in. oświadczenie Uniwersytetu Akron. Choć TVN
dysponował całym dokumentem, zaprezentował tylko wyrwane z kontekstu dwa
zdania. Poniżej przekazujemy pełną treść oświadczenie wysłanego przez
Uniwersytet Akron do TVN.
Oświadczenie Uniwersytetu Akron z dnia 24 września 2013 roku (przetłumaczone na język polski):
W odpowiedzi na państwa pytanie, dotyczące wsparcia udzielonego Prof. Biniendzie, uprzejmie informujemy, że jest on szanowanym profesorem Szkoły
Inżynierii od wielu lat. Szkoła Inżynierii Uniwersytetu w Akron jest
znana i finansowana na poziomie ogólnokrajowym dzięki wysokiej jakości
badań naukowych. Należy powiedzieć, że Dr Binienda zajmuje prestiżową pozycję w międzynarodowym środowisku naukowym, jest redaktorem naczelnym lotniczego pisma naukowego Journal of Aerospace Engineering, oraz jest członkiem honorowym Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierii Cywilnej.
Posiada wieloletni dorobek naukowy a jego badania są
finansowane z wielu zewnętrznych źródeł. Wsparcie Uczelni otrzymuje w
postaci laboratoriów badawczych oraz takiego samego wynagrodzenia jakie
przysługuje pracownikom o najwyższym statusie zatrudnienia prowadzącym badania naukowe.
Uniwersytet jest dumny z zaangażowania i pracy profesora Biniendy;
jednak nie można powiedzieć, że fundusze Uniwersytetu zostały
przeznaczone na konkretne działania bądź badania dotyczące katastrofy
smoleńskiej. Co więcej, poza ograniczeniami patentowymi, każdy z naszych
profesorów ma prawo wyrażać swoją opinię lub publikować swoje badania
samodzielnie, bez zezwolenia uczelni, tak jak jest to przyjęte na wielu
innych amerykańskich uczelniach prowadzących badania naukowe.
Należy zaznaczyć, że podobnie jak wielu szanowanych naukowców, profesor Binienda prezentuje wyniki swych badań na konferencjach naukowych i w weryfikowanych pismach naukowych.
Eileen Korey
Rzecznik Prasowy
Uniwersytet Akron
Powrót PRL-owskich rektorów
wypowiedzi rektora Politechniki Warszawskiej oraz rektora AGH, mam
wrażenie, że cofnęliśmy się do czasów głębokiego PRL-u. Już w...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. Prof. J.Rońda: Wyjaśnianie i przyczyna katastrofy przez "zespół
Prof. J.Rońda: Wyjaśnianie i przyczyna katastrofy przez "zespół laska" jest niewiarygodne!
POLSAT
Jan Pospieszalski: Bliżej - Powrót smoleńskiego sporu
Opublikowano 29 wrz 2013
wywiad z prof. Binienda m/i na temat TVN i Polsat
CYNGLÓWA KUBLIKOWA POD STOŁEM, WKRACZA CYNGIEL BLIŹNIAK
U Macierewicza fachowców brak
Po trzech latach wysłuchiwania ze strony Antoniego Macierewicza,
działaczy PiS i wspierających tę partię publicystów oszczerstw i
najdzikszych...
Wojciech Czuchnowski
Po trzech latach wysłuchiwania ze strony Antoniego Macierewicza,
działaczy PiS i wspierających tę partię publicystów oszczerstw i
najdzikszych oskarżeń, włącznie z tymi o zdradę narodową, członkowie
państwowej komisji ministra Millera, która badała katastrofę smoleńską,
zdecydowali się na ostrzejszą polemikę.W ogłoszonym w sobotę liście zaapelowali do zespołu parlamentarnego
Macierewicza, by wreszcie ujawnił dowody na swoje twierdzenia, że 10
kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem nie doszło do tragicznego wypadku
prezydenckiego samolotu, lecz do "dwóch wybuchów", które sprawiły, że
Tu-154 runął na ziemię. "Zwracamy się do zespołu przewodniczącego
Antoniego Macierewicza i jego ekspertów, aby zachowali powagę
instytucji, które reprezentują, i osobisty honor. Pokażcie dowody na
swoje teorie albo zakończcie prace i przeproście za to, że przez ponad
trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media" - napisali
autorzy listu skupieni w zespole kierowanym przez dr. Macieja Laska,
szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Wystąpienie jest reakcją na publikację "Gazety", w której ujawniliśmy
zeznania naukowców doradzających posłowi PiS. Przed prokuratorem
przyznali oni, że nie specjalizują się w lotnictwie czy badaniu wypadków
samolotowych, a ich doświadczenia w tym zakresie sprowadzają się m.in.
do obserwacji skrzydeł z pozycji pasażerów linii lotniczych i składania w
młodości modeli.
problemem związanym z panem dr. inż. Laskiem i jego chlebodawcą, czyli
premierem Donaldem Tuskiem, jest to, że od trzech i pół roku kłamią i
oszukują opinię publiczną co do przebiegu tragedii smoleńskiej".
A prezes PiS Jarosław Kaczyński (autor twierdzenia, że w
Smoleńsku doszło do "straszliwej zbrodni zamordowania 96 osób i
prezydenta RP") dodał: "Członkowie komisji Millera to są ludzie
właściwie bez żadnego dorobku. Mają co najwyżej troszkę publikacji i
zero cytowań. Nasi mają dziesiątki publikacji i wręcz tysiące cytowań".
W sukurs Macierewiczowi pospieszyli "niepokorni" dziennikarze,
wyśmiewając państwową komisję za to, że w jej składzie nie było
profesorów, a u Macierewicza jest dwóch.
Zajrzałem do
wykazu członków komisji ministra Jerzego Millera. Wśród 34 osób, które w
niej pracowały, jest: 16 inżynierów lotniczych, dziewięciu pilotów (w
tym pilotów doświadczalnych), trzech specjalistów od prawa lotniczego,
psycholog lotniczy, dwóch meteorologów, dwóch patomorfologów, jeden
kontroler lotu. Reprezentują takie instytucje jak: Inspektorat MON ds.
Bezpieczeństwa Lotów, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, Wojskowy
Instytut Medycyny Lotniczej, Dowództwo Sił Powietrznych RP. Mają tytuły
doktorskie i wysokie stopnie oficerskie. Badali dziesiątki katastrof
samolotów. W dniu tragedii 18 z nich przyleciało do Smoleńska. Siedzieli
tam do 22 kwietnia. Ich zasługą jest m.in. zdobycie stenogramów z
rosyjskiej wieży kontrolnej, na które często powołuje się Macierewicz.
W zespole Macierewicza zasiada 100 posłów i senatorów PiS oraz
pięciu naukowców. Tylko dwóch z nich pracuje w dziedzinach zahaczających
o lotnictwo. Nikt z tego zespołu nie pilotował zawodowo samolotu, nie
jest inżynierem lotnictwa. Żaden z ludzi Macierewicza nie był w
Smoleńsku i nie badał wcześniej katastrofy powietrznej.
Samo to zestawienie zamyka dyskusję. Wypada miażdżąco dla zespołu posła
PiS i głoszonych przez tę grupę teorii. Nic dziwnego, że fachowców z
państwowej komisji krew zalewa. I tak byli cierpliwi wystarczająco
długo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. TYLKO U NAS. Instytut im.
TYLKO
U NAS. Instytut im. Sehna przyznaje: "nie zajmujemy się katastrofami
lotniczymi". Ale przecież zasług IES dla śledztwa smoleńskiego nikt nie
zamierza podważać
Czy Maciej Lasek i "Wyborcza" wreszcie zamilkną? Ich sposób
myślenia powinien sprawić, że bardzo ważny dla śledztwa Instytut
przestałby się zajmować sprawą smoleńską. To oznacza, że m.in. nie
byłoby dowodów na jedno z bardziej skandalicznych kłamstw ws. gen.
Błasika. I zapewne chodzi właśnie o to, by kolejne manipulacje pozostały
w mocy...
Glenn Jørgensen: tupolew mógł stracić kolejny fragment lewego skrzydła. Wtedy dane wyliczone zgadzają się z podanymi w raporcie
"Dziwne jest to, że można znaleźć tyle niewytłumaczalnych zachowań
samolotu widocznych na wykresach w raporcie MAK i nikt nie wyjaśnia, w
jaki sposób do nich doszło".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. Wolne głosy prof. Michał Kleiber (Prezes PAN) cz. II
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. Nie jestem wariatem, tylko
Nie jestem wariatem, tylko naukowcem
Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Jackiem Rońdą z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej AGH w Krakowie
Jak się Pan czuje jako jeden z „trzech zamachowców” według „Gazety Wyborczej”?
– To, co napisała „Gazeta Wyborcza”, to przejaw bandytyzmu
politycznego reprezentowanego przez Platformę Obywatelską. W momencie
zagrożenia ich supremacji krytykują wszystkich, którzy reprezentują inne
poglądy na różne kwestie każdego możliwego elementu życia publicznego,
tak by dalej prowokować i wyzwalać w ludziach negatywne emocje.
Publikację „GW” odbieram jako literalne oskarżenie mnie o to, że
zamordowałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszące mu 95 osób. Z
punktu widzenia formalnego jest to oskarżenie mojej osoby o udział
sprawczy w zorganizowaniu zabójstwa. Tak wynika z tytułu publikacji
gazety.
Wspólnie z moimi kolegami staram się wyjaśnić przyczyny tej
katastrofy, w której zginęła elita polskiej klasy politycznej, zginęli
ludzie wybitni, wielkie osobistości życia publicznego z wielką stratą
dla Polski.
„Wyborcza” poszła dalej, oskarżając Pana o antysemityzm.
– Wiele lat spędziłem poza granicami Polski – w okresie bandytyzmu
peerelowskiego musiałem uciekać z kraju, potem wróciłem do Ojczyzny,
chociaż mogłem zostać w każdym innym państwie, co zrobiło przecież wielu
polskich emigrantów. Mogłem zostać w Australii czy w Stanach
Zjednoczonych, RPA czy w Kanadzie. Spośród moich kolegów z Afryki
Południowej do Polski nie wrócił nikt poza mną. Jestem naukowcem w
dziedzinie, w której pracuję – termodynamice i balistyce poświęciłem
swoje życie zawodowe – całe 45 lat. W związku z tym mam bagaż wiedzy,
który pozwala mi analizować pewne fakty. Staram się mieć zawsze
racjonalne podejście do wszystkiego – analiza jest obiektywnym
narzędziem pracy w badaniu zjawisk tak fizycznych, jak i społecznych,
publicznych.
Publikację „GW” oceniam jako akt bandytyzmu i terroryzmu wobec mojej
osoby. Jestem tym głęboko oburzony. Takiego bezpardonowego ataku nie
przypuszczono na mnie nawet w okresie głębokiej komuny. Informacje,
jakobym wysyłał wulgarne i antysemickie komentarze pod adresem ministra
Sikorskiego, rozprzestrzeniał reprezentujący Sikorskiego mec. Roman
Giertych. A przecież to totalna bzdura! Komputer, z którego komentarze
te miały być wysyłane, miał być w sieci Akademii Górniczo-Hutniczej w
Krakowie. Ten komputer znajdował się w moim zakładzie, ale nigdy nie był
zamykany na kłódkę! Nie wiem, kto w czasie wakacji z niego korzystał,
kiedy do wysyłania tych komentarzy miało dojść. Nie wiem nawet
dokładnie, co z niego wysyłano! Jestem informatykiem od 40 lat, wiem,
jak łatwo ukraść IP komputera lub przejąć kontrolę nad wyszukiwarką,
wiem, jak łatwo w internecie pod kogoś się podszyć. Jest na to co
najmniej pięć sposobów – ale nie będę tu wnikał w szczegóły.
Prokuratura ujawniła Pańskie zeznania w śledztwie smoleńskim. Za Pana wiedzą i zgodą? Uprzedzono Pana chociaż o tym?
– Oczywiście, że nie!
Prokuratura odżegnuje się od tego, jakoby przekazywała jakimkolwiek
mediom protokoły z zeznań, zapewniając, że to nie była żadna ustawka z
„Wyborczą”.
– Nie wierzę w to. To jest typowe działanie w ramach tzw. czarnej
propagandy. Propagandy, którą stosuje się w momentach zagrożenia bytu
prowokatora. Ostatnio zastosowano ją w „Gazecie Wyborczej” przed
wyborami senatora Pupy, kiedy rozpowszechniono zdjęcie ulotki godzącej w
dobre imię kandydata. Ulotka rzekomo zawierała zdjęcie kandydata na
senatora w domu publicznym. Odtajnienie tych zeznań jest tu postawieniem
kropki nad i. Najwidoczniej prokuratura przestraszyła się, że gazeta
ujawniła to, co od niej otrzymała. Dlatego odtajnili wszystko. Na
protokole z moim zeznaniem jest nawet większy fragment mojego podpisu!
To typowa prowokacja prokuratury i gazety, mająca zdyskredytować i
zniszczyć każdego, kto odważy się badać katastrofę w sposób inny niż
prorządowe gremia. W myśl dawnych haseł swoich ideowych protoplastów:
„Kto nie z Mieciem (Moczarem), tego zmieciem, a kto nie z Władziem
(Gomułką), tego zgładziem”.
Minister nauki Barbara Kudrycka stwierdziła, że „wypowiedzi
ekspertów Macierewicza to prawdziwy atak na powagę polskiej nauki”, że
naruszają Panowie Kodeks Etyki Pracownika Naukowego.
– Takie stwierdzenie jest ewidentnym nadużyciem dokonanym przez
typowego urzędnika państwowego rodem z Platformy Obywatelskiej. To jest
hucpa. Czekam na to oskarżenie i na to, że wezwą mnie przed komisję
etyki. To, co pani minister robi, jest aktem naruszenia Wielkiej Karty
Uniwersytetów Europejskich (Magna Charta Universitatum), w której między
innymi napisano: „Uniwersytet – jako instytucja odpowiedzialna za
utrwalanie europejskiej tradycji humanistycznej – stale dba o tworzenie
wiedzy uniwersalnej, a realizując swoje powołanie, przenika granice
geograficzne i polityczne oraz potwierdza konieczność poznawania i
wzajemnego oddziaływania na siebie różnych kultur”.
Rektor AGH odciął się od Pana, Maciej Lasek zorganizował
konferencję, na której mówił, że nie mają Panowie żadnych dowodów na
poparcie swoich tez i nie jesteście żadnymi „badaczami katastrof”.
– Ale to nie znaczy, że pewnymi aspektami tej katastrofy nie mogę się
zająć. Prawa fizyki, mechaniki, chemii, termodynamiki są obiektywne.
My, mechanicy, posługujemy się tymi samymi prawami, tymi samymi
równaniami do projektowania różnych konstrukcji. Mogę projektować
rurociąg w elektrowni atomowej czy proces technologiczny spawania
płaszcza silnika turbinowego. Natomiast nie biorę się za konstruowanie
płatowca, bo to nie jest moja specjalność! Nigdy nie mówiłem, że jestem
ekspertem od płatowców, mówiłem, że jestem ekspertem od wybuchów i
fragmentacji konstrukcji. Analizuję to, co się stało, kiedy samolot
uderzył w ziemię, a był już tylko zbiorem fragmentów konstrukcji i ciał
ludzkich. Nigdy nie twierdziłem, że zajmuję się analizą lotu samolotu!
Zajmuję się badaniem stopnia zniszczenia konstrukcji. A to jest
zagadnieniem mechaniki zniszczenia, działu mechaniki ciała stałego, i w
tej analizie posługuję się obiektywnymi prawami fizyki i matematyki.
Ale Lasek podkreśla, że skoro nie mają Panowie żadnych dowodów na poparcie swoich tez, to nie ma o czym rozmawiać.
– Proponuję porównać dorobek zawodowy, publikacyjny, pozycję w nauce
moją i pana Laska. Nie mówiąc już o porównaniu dokonań pana Laska z
dorobkiem zawodowym i naukowym panów profesorów Biniendy i Nowaczyka.
Widać tu ogromny dysonans. „Gazeta Wyborcza” i cała ubecja zarzucają, że
badając katastrofę smoleńską, występujemy poza zakres swoich
kompetencji. Takie konkluzje to nadużycie.
Sami jednak Panowie podkreślali, że obracają się tylko w sferze
hipotez, w zeznaniach powołuje się Pan na dokumenty dostarczone przez
Antoniego Macierewicza czy zdjęcia z internetu.
– Zawsze mówiliśmy, w jakim zakresie możemy katastrofę smoleńską
badać. Nigdy nie powiedziałem, że jestem ekspertem lotniczym, jestem
ekspertem od balistyki.
Wygląda na to, że członkowie komisji Millera nie chcą podjąć merytorycznej dyskusji i jej nie podejmą.
– Tego nie rozumiem. Jeśli politykę miesza się do obiektywnych badań,
to tym gorzej dla polityków. Nie da się problemu przyczyn katastrofy
smoleńskiej zbadać do końca, kiedy każdy z badaczy będzie twierdził, że
to on jedynie ma słuszność. W nauce nie można pozwolić sobie na to, by
kierować się do kogoś niechęcią czy politycznymi animozjami.
Jak przebiegało Pańskie przesłuchanie w prokuraturze – padały
pytania dotyczące ewentualnego wybuchu na pokładzie tupolewa: czy
wskazuje na to rozrzut szczątków samolotu, defragmentacja ciał ofiar…
– Prokurator Karol Kopczyk, w mundurze polskiego oficera, zachowywał
się prowokacyjnie i w trakcie przesłuchania starał się uzyskać
potwierdzenie, że jestem dyletantem w zakresie lotnictwa. Pokazywał mi
zdjęcia samolotu Tu-154 z przodu, z boku i z góry i dopytywał z
jadowitym uśmieszkiem, gdzie tupolew ma trzeci silnik. Już wtedy
podejrzewałem jakąś nieczystą grę i niegodziwe zamiary. Uważam, że
złamał zasady etyczne, przyjął moje zeznanie pod przysięgą i temu się
sprzeniewierzył. Przyjęcie takiej przysięgi oznacza zobowiązanie do
zachowania tajemnicy dla obu stron.
Czuję się osobą prześladowaną. Moje wszystkie telefony są
podsłuchiwane przez 24 godziny na dobę. Dam przykład: w środę, 25
września, o godz. 20.30 dzwoniłem do kolegi o imieniu Bogdan. W
telefonie słyszałem klikania i głos Bogdana powoli zanikał, mimo że nie
ruszałem się z miejsca i siedziałem w fotelu w moim domu. Po zakończeniu
rozmowy zadzwoniłem około godz. 21.00 do kolegi Jurka. Rozmawiałem z
nim kilka minut. W pewnym momencie głos Jurka brzmiał, jakby trzymał
głowę w wiadrze. Rozmowę zakończyliśmy, ponieważ głos Jurka był prawie
niesłyszalny. Po rozmowie z Jurkiem zadzwonił do mnie Bogdan, ten
pierwszy rozmówca, i powiedział mi, że kilka minut po zakończeniu
rozmowy ze mną odezwał się mój telefon. Wyświetlił się mój numer i
Bogdan słyszał całą moją rozmowę z Jurkiem. Zapytałem moich kolegów od
telekomunikacji. Śmiali się, że „ubecja” urządziła sobie telekonferencję
z udziałem moim i osób trzecich. Po tym przykrym doświadczeniu
wyrzuciłem do kosza moje dwa telefony komórkowe i kupiłem cztery nowe,
na kartę i z doładowaniem. Systematycznie wyrzucam do kosza jeden z
nich, co kilka dni.
Prezes PAN zaprasza ekspertów zespołu na naukową konferencję „smoleńską”. Tylko nie wiadomo jeszcze, gdzie i kiedy. Pójdzie Pan?
– Jeśli takie zaproszenie dostanę – to oczywiście – pójdę.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Ambroziak
Lasek powiela bajki Anodiny
Zespół Laska odpowiedział na pytania dotyczące uderzenia Tu-154M w brzozę
Przyczynami katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej
wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie z drzewami,
prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M - przypomniał w
czwartek zespół smoleński kierowany przez Macieja Laska.
Zespół, który działa przy kancelarii premiera i został
powołany do wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności
katastrofy smoleńskiej, wydał w czwartek komunikat. Pytany o powody
wydania oświadczenia, Lasek powiedział PAP, że w ostatnim czasie
wpłynęło do zespołu kilka pytań dotyczących uderzenia samolotu w brzozę.
Jak dodał, zespół uznał, że warto odpowiedzieć na nie w ten sposób.
"To nie drzewa były za wysoko, ale samolot leciał zbyt nisko" - podkreślił Lasek.
"Zejście samolotu Tu-154M poniżej minimalnej wysokości zniżania,
czego konsekwencją było zderzenie z drzewami, prowadzące do stopniowego
niszczenia konstrukcji samolotu to przyczyny wypadku pod Smoleńskiem.
22:21
Lasek o katastrofie: To nie drzewa były za wysoko, ale samolot leciał za nisko
Przyczynami katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej
minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie z...
czytaj dalej »
"Bezprawie na służbie kłamstwa"
W odpowiedzi na komunikat
zespołu Laska szef biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn
katastrofy smoleńskiej Bartłomiej Misiewicz napisał w oświadczeniu, że
zespół parlamentarny nadal oczekuje na przedstawienie materiału
dowodowego wskazującego na to, że samolot Tu-154M uderzył w brzozę.
"Pan
Lasek zapomniał bowiem poinformować opinię publiczną, że tylko odczyt
zawarty w raporcie Tatiany Anodiny mówi o uderzeniu w drzewo, nawet
odczyt autorstwa CLK KGP i ekspertów Jerzego Millera mówi jedynie o
występowaniu odgłosu stuku" - czytamy w oświadczeniu.
Misiewicz
dodał, że nie może być prawdą, że odnotowaną przez skrzynkę parametrów
lotu awarię silnika widoczną w odczycie jako wzrost drgań podstawy
silnika, spowodowały gałęzie odrywające się od drzew. "Silniki są przed
takimi sytuacjami zabezpieczone konstrukcyjnie, a samolot przeleciał na
wysokości wykluczającej ich oderwanie" - napisano w oświadczeniu.
Misiewicz
zaznaczył też, że w znanych materiałach nie ma żadnego protokołu
oględzin przez polskich ekspertów wraku, miejsca zdarzenia czy toru
lotu.
"Nigdzie też nie podano nazwisk konkretnych osób, które miałyby wykonywać takie czynności ze strony polskiej" - dodał.
"Na
koniec pragnę wskazać na niedopuszczalność powoływania się na
stanowisko biegłych prokuratury w sytuacji, gdy praca ich objęta jest
tajemnicą śledztwa i w sposób oczywisty p. Lasek nie może takimi
informacjami dysponować, a opinia publiczna nie może ich sprawdzić.
Działania takie są kolejnym dowodem stosowania przez doradców Tuska
bezprawia na służbie kłamstwa" - napisał Misiewicz.
Ekspert Macierewicza: Moje telefony są podsłuchiwane
Zgroza ogarnia, gdy czyta się wywiad profesora Jacka Rońdy z AGH dla
"Naszego Dziennika". Profesor, współtwórca teorii "dwóch wybuchów"
ujawnił niesłychaną skalę prześladowań.
Wojciech Czuchnowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. Nic dodać....
(..)"To, co napisała „Gazeta Wyborcza”, to przejaw bandytyzmu politycznego(..)"
(...)"Proponuję porównać dorobek zawodowy, publikacyjny, pozycję w nauce
moją i pana Laska. Nie mówiąc już o porównaniu dokonań pana Laska z
dorobkiem zawodowym i naukowym panów profesorów Biniendy i Nowaczyka.
Widać tu ogromny dysonans" (..)
Zaimpregnowani nie widzą... Próbowałam.. Ilość karkołomnych łamańców, które wykonują przeciwstawnie - jest nie do pojęcia...
96. Biegli
Biegli debiutanci
Prokuratorzy mieli spore kłopoty ze skompletowaniem grupy swoich najważniejszych doradców
Tylko jedna osoba z tego gremium pracowała
jako członek komisji zajmującej się katastrofą dużego odrzutowca. Nikt
nie ma uprawnień lotniczych na Tu-154M. Prokuratorscy biegli co najwyżej
zajmowali się „zdarzeniami” z udziałem samolotów bojowych lub
szkolnych, ewentualnie małych transportowych (nie odrzutowych) lub
śmigłowców.
Doświadczenie w ustalaniu przyczyn katastrofy dużego wielosilnikowego
odrzutowca ma tylko szef grupy, płk dr inż. Antoni Milkiewicz, który
zasiadał w komisji badającej katastrofę Iła-62M w Lesie Kabackim (9 maja
1987 r.), gdzie kierował podkomisją techniczną. To on wskazał przyczyny
awarii silnika wynikające z wad projektowo-konstrukcyjnych.
Ale od tego czasu minęło ponad ćwierć wieku. Milkiewicz ma teraz 81
lat. Ominęła go rewolucja technologiczna, gdy na pokłady samolotów
weszły komputery. System FMS instalowano w polskich Tu-154M do 2000 r.,
TAWS – w 2001 roku.
Jest też zasadnicza różnica między katastrofą w Lesie Kabackim a
Smoleńskiem. Ił-62M od momentu stwierdzenia pierwszych nieprawidłowości
do rozbicia leciał ponad pół godziny. W tym czasie służby kontroli lotu
miały kontakt z załogą. Zanim do katastrofy doszło, już można było
wstępnie stwierdzić, że źródłem problemów są silniki. Poza tym komisja
miała zupełnie inne warunki pracy. Wrak był w Polsce, specjaliści mieli
do niego swobodny dostęp, nie było żadnych wątpliwości prawnych,
konieczności działania za granicą, współpracy z obcą instytucją i
polegania na jej informacjach, jak to się dzieje w przypadku Smoleńska.
Trudności związane z polityczną zależnością PRL od ZSRS pojawiły się
dopiero na dalszym etapie: uzgadniania już dokonanych ustaleń.
Podobieństwo zachodzi tylko w tym, że w 1987 r. Sowieci też nie
przekazali wielu potrzebnych danych technicznych. Polscy specjaliści
sami musieli wykonać obliczenia niezbędne do odtworzenia mechaniki lotu w
różnych konfiguracjach. Notabene analogicznego modelu matematycznego
Tu-154M dotąd brakuje.
Pozostali, poza Milkiewiczem, eksperci, których prokuratura zalicza
do specjalności „badanie wypadków lotniczych”, zajmowali się maszynami o
rząd wielkości mniejszymi od tupolewa.
Żaden z biegłych powołanych w specjalizacji z zakresu budowy
płatowca, techniki lotniczej, aerodynamiki czy pilotażu nie badał
katastrofy CASY C-295 z 2008 r., ani w Komisji Badania Wypadków
Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani w śledztwie prokuratorskim.
Ze zdarzeniem dotyczącym nieznanego im typu, a nawet rodzaju
samolotu, i to o ogromnej skali, mierzą się zatem ludzie w dużej części
dobrani przypadkowo.
Prokuratura podaje, że w skład grupy wchodzą „biegli z zakresu
różnych specjalności, w tym m.in. badania wypadków lotniczych,
aerodynamiki i mechaniki samolotów, budowy płatowca, pilotażu, szkolenia
lotniczego, techniki lotniczej, nawigacji, meteorologii lotniczej,
medycyny lotniczej i medycyny sądowej, psychologii lotniczej, prawa
lotniczego”.
Poza Milkiewiczem jedyna znana publicznie osoba to płk prof. dr hab.
inż. Ryszard Szczepanik, od 2004 r. dyrektor Instytutu Technicznego
Wojsk Lotniczych. Jest naukowcem, specjalistą od silników lotniczych.
Jego osiągnięcia to jednak przede wszystkim publikacje naukowe i
patenty.
Przez pewien czas ze specpułkiem związany był inż. Stanisław
Podskarbi. To były pilot myśliwców MiG-21. W wykonującej loty dla VIP
jednostce kierował komisją oblotów, dopuszczającą samoloty do lotów z
najważniejszymi osobami w państwie. W tej komisji był też inny biegły –
inż. Jerzy Janiszewski. Wykonując zadania o charakterze typowo
kontrolnym, nie raportowali jednak o żadnych drastycznych naruszeniach
zasad szkolenia i nadawania uprawnień lotniczych, na czym skupiła się
komisja Millera, uznając je za jedną z zasadniczych okoliczności
wpływających na zaistnienie katastrofy. Teraz obaj biegli w pewnym
sensie będą musieli się konfrontować z efektami własnej pracy. Sytuacja
mało komfortowa.
Wypadek Gaudyna
Wśród biegłych nie ma więcej osób z doświadczeniem służby w
specpułku. Między innymi dlatego, że większość została przesłuchana
przez prokuratorów w charakterze świadków i nie mogą już występować w
tym samym śledztwie jako biegli. Z tego powodu wyłączono z grupy
powołanego z błędem w sztuce prawnej pilota Wiesława Franczaka. Bez
niego zespół nie ma w składzie żadnej osoby, która siedziała za sterami
Tu-154M.
Chcąc nie chcąc, prokuratorzy musieli sięgnąć po oficerów innych
jednostek lotnictwa transportowego. Pułkownik Mieczysław Gaudyn i mjr
Krzysztof Szymiec latają na samolotach typu CASA C-295. Mają doradzać w
kwestii szkolenia lotniczego i (Szymiec) współpracy w załodze
wieloosobowej. Ale ani Gaudyn, ani Szymiec nigdy nie badali żadnego
wypadku. Co więcej, Gaudyn sam ma na koncie tego rodzaju zdarzenie.
Chodzi o wypadek samolotu transportowego C-130 Hercules, użyczonego
czasowo Polsce przez Amerykanów w związku z opóźnieniami programu
przekazywania przeznaczonych dla nas maszyn tego typu. Rzecz działa się 5
lutego 2010 r. w odległym Afganistanie, więc tak naprawdę mało kto ma
dostęp do wiarygodnych informacji o tym zdarzeniu. Oficjalna wersja jest
następująca: awaria zasilania spowodowała nieprawidłową pracę dwóch
sztucznych horyzontów.
Samolot leciał wówczas w chmurach i bez tego przyrządu załoga nie
była w stanie zorientować się w położeniu. Na skutek błędnych wskazań
urządzeń skierowano samolot do lotu pionowo w dół. Kiedy wreszcie piloci
zorientowali się, że wysokość niewytłumaczalnie spada, a prędkość
rośnie (przekroczyła maksymalne wartości wskaźników pokładowych i
rejestratorów), Hercules spadł ponad 6 kilometrów. Zaczęto wyrównywać
lot, ale po wyjściu z chmur okazało się, że maszyna jest dramatycznie
nisko i uderzy w zbocze góry. Gaudyn, który dopiero co zaczynał latać
jako dowódca C-130, lądował awaryjnie. Z powodu przekroczenia
dopuszczalnych przeciążeń doszło do znacznych uszkodzeń maszyny w
powietrzu. Gaudyn zbyt późno zorientował się w sytuacji, co tłumaczono
krótkim stażem. Hercules nie nadaje się do lotu i do dziś jest złomowany
na małym lotnisku Mazar-i-Szarif.
17 pytań prokuratorów
W grupie jest prof. Andrzej Tomczyk z Politechniki Rzeszowskiej,
specjalista od systemów sterowania samolotami, układów automatyki i
nawigacji lotniczej. Podobny zakres zainteresowań zawodowych ma inż.
Zbigniew Zarzycki.
Inni specjaliści to inż. Jan Gawęcki (technika pilotażu), inż.
Aleksander Ziemiuk (łączność i radiotechnika). Jest też dwóch
meteorologów lotniczych: inż. Stanisław Salomonik (najpoważniejszy w
wojsku autorytet w tej dziedzinie) i inż. Sławomir Pietrek oraz
psycholog (dr hab. Adam Tarnowski z Wojskowego Instytutu Medycyny
Lotniczej).
Dość dziwacznie w tej grupie wygląda osoba Pawła Góry. Ma być
specjalistą od prawa lotniczego i procedur ruchu lotniczego. Ale Góra
dopiero niedawno skończył studia, a stanowiska szefa pionu
bezpieczeństwa lotów i szkolenia załóg w Eurolocie nie zawdzięcza raczej
wyjątkowym osobistym zdolnościom.
I to cały skład grupy ponad dwa razy mniejszej niż 34-osobowa komisja
Millera. Ale jej konkluzje będą decydujące dla ostatecznego
postanowienia prokuratora o zakończeniu śledztwa.
Zespół biegłych powołany postanowieniem z 3 sierpnia 2011 roku jest
jedną z kilkunastu grup ekspertów, jakie pracowały lub pracują na
potrzeby śledztwa smoleńskiego o sygnaturze Po Śl. 54/10, ale
zdecydowanie najważniejszą. Wszystkie inne grupy specjalistów pracują
głównie po to, żeby dostarczyć potrzebnych informacji specjalistycznych
głównej grupie. Większość wniosków o pomoc prawną, a także wyjazdów do
Rosji i prowadzonych tam czynności nastąpiło na skutek zapotrzebowania
tych właśnie ekspertów. Główny referent śledztwa ppłk Karol Kopczyk
odpowiadając na pytanie o cel prowadzonych czynności, często używa
wyrażeń: „biegli wyrazili potrzebę” albo „biegli uznali, że to jest
niezbędne”.
Prokurator zadał owemu kluczowemu zespołowi 17 pytań. Ma on odtworzyć
trajektorię lotu Tu-154M, ocenić sprawność i działanie systemów
pokładowych, czynności załogi, służb technicznych, meteorologicznych i
kontroli lotu (przede wszystkim na lotnisku Siewiernyj) oraz
przygotowanie formalne i merytoryczne wykonujących je osób. Zbadaniu ma
podlegać też stan psychofizyczny załogi, warunki podczas lądowania,
status, stan i wyposażenie lotniska oraz zabezpieczenie nawigacyjne
lotu.
Obok ustalenia faktów biegli w każdej z tych kwestii mają
wypowiedzieć się, „czy miała wpływ na przebieg katastrofy”. Pod osąd
biegłych poddana została także kwestia możliwości i skutków zamknięcia
lotniska w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Postawione zagadnienia mają, jak
stwierdza prokuratura, „fundamentalne znaczenie dla prowadzonego
śledztwa”. Opinia zespołu będzie prawdopodobnie wydana jako ostatnia po
zebraniu całego materiału dowodowego i będzie kompleksową oceną
przyczyn, okoliczności i przebiegu tragicznego zdarzenia.
Piotr Falkowski
Katastrofa smoleńska: Eksperci zespołu Laska nie wezmą udziału w debacie ekspertów Macierewicza
Szef zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej przyczyn katastrofy
smoleńskiej Maciej Lasek poinformował PAP, że eksperci jego zespołu nie
wezmą udziału w zapowiedzianej przez Antoniego Macierewicza (PiS)
debacie nt. ustaleń zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej.
Miejsce na dyskusję jest u boku specjalistów, nie polityków - podkreśla
Lasek.
Macierewicz, kierujący zespołem parlamentarnym ds.
- Myślę, że wpadli w pewną pułapkę - powiedziała w programie "Piaskiem po oczach" prof. Jadwiga Staniszkis.
katastrofy smoleńskiej, zapowiedział w piątek, że w przyszłą środę w
Sejmie odbędzie się debata, podczas której zaprezentowany zostanie przez
ekspertów "materiał dowodowy stanowiący podstawę stanowiska
prezentowanego przez zespół parlamentarny ws. katastrofy smoleńskiej".
W piśmie skierowanym do premiera Donalda Tuska zwrócono się o
wydelegowanie rządowych ekspertów, rzeczoznawców, doradców do udziału w
debacie."Ponownie apeluję: pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace
swojego zespołu i przeproście za to, że przez ponad trzy lata
wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media" - napisał Lasek.
Z takim samym apelem szef zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej
przyczyn i okoliczności katastrofy zwrócił się do Macierewicza i
kierowanego prze niego zespołu parlamentarnego pod koniec września.
Lasek napisał w piątkowym komunikacie, że "jeżeli tzw. eksperci
posła Antoniego Macierewicza i on sam są w posiadaniu dowodów, które
wskazują na inne niż ustalone przez tzw. komisję Millera przyczyny
katastrofy pod Smoleńskiem, powinni jak najszybciej przedstawić je
prokuraturze lub Komisji Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa
Państwowego".
Staniszkis: Eksperci Macierewicza zostali ośmieszeni
zobacz więcej »
W programie "Piaskiem po oczach" prof. Jadwiga Staniszkis odniosła się
do ujawnionych przez prokuraturę zeznań ekspertów zespołu
parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniego
Macierewicza. Zdaniem socjolog eksperci padli ofiarą złej rady, przez
którą zdecydowali się na ujawnienie materiałów, którymi dysponują: -
Prawdopodobnie ktoś im źle doradził, że jeśli powiedzą, jakie mają
materiały, jaka to była metodologia, jakie modele budowali, to zostanie
utajnione i wyjęte z dyskursu publicznego - stwierdziła Staniszkis. - W
związku z tym sami zdezawuowali to, co robili - skwitowała socjolog. -
Sami siebie ośmieszali, to było beznadziejne - dodała. Sytuację, w
opinii profesor, "na zimno wykorzystał Lasek"Profesor Staniszkis podkreśliła również, że ma nadzieję, iż dojdzie do
eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej pomiędzy
zespołami Antoniego Macierewicza i Macieja Laska, do której wzywa prezes
PAN, prof. Maciej Kleiber. Zdaniem Staniszkis, eksperci zespołu
parlamentarnego Macierewicza to "poważni ludzie", o czym wie prezes PAN.
- Oni budowali modele matematyczne, Kleiber jest specjalistą od tego i
wie, co oni robili i potraktował to poważnie - podkreśliła, dodając, że
uderzenie w ekspertów Macierewicza było "jednocześnie uderzeniem" w
prezesa PAN.
Odbudować zaufanie do prokuratury wojskowej
Staniszkis zaznaczyła także, że w jej opinii należy odbudować zaufanie
do prokuratury wojskowej, bo tylko wtedy można "wypracować jakąś wizję
tego, co tam się właściwie stało", jednak dotychczasowa działalność
prokuratury nie budzi zaufania. Dlatego właśnie tak cenna jest
propozycja prof. Kleibera. Profesor dodała również, że "przy braku
zaufania, co prokuratura zrobi z materiałami" dobrym ruchem byłaby
publiczna debata, która pokazałaby, "jak się tworzy alternatywne
hipotezy".Zapytana o to, czy błędem Jarosława Kaczyńskiego było powierzenie
wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniemu Macierewiczowi,
Staniszkis przyznała, że "w ekstremalnych sytuacjach potrzebni są ludzie
ekstremalni". - Macierewicz jest takim człowiekiem. Wydawało się, że
jego rolą jest wywieranie presji na prokuraturę i to się działo -
wyjaśniła.
Zdarta płyta gra… Doktor Lasek rygluje drzwi i nie puszcza swoich ludzi na spotkanie z ekspertami Macierewicza.
A coraz ostrzejszy ton wypowiedzi pana doktora każe niepokoić się o jego nerwy. A wydawał się takim spokojnym człowiekiem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
97. hłe hłe, tyle szumu i d.. na ratunek..sądażyki !
Diagnoza społeczna 2013
Lud smoleński nie ginie
Przybyło osób wierzących w zamach, ale nawet wśród sympatyków PiS to
mniejszość - wynika z "Diagnozy społecznej 2013". Dotychczas w obiegu
publicznym funkcjonował pomiar CBOS sprzed roku, w którym aż 30 proc.
Polaków twierdząco odpowiadało na pytanie: "Czy prezydent Lech Kaczyński
mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu?" - Nie wierzę w tę jedną trzecią!
- mówi prof. Janusz Czapiński, autor "Diagnozy", największego i
najbardziej wielowątkowego badania socjologicznego w Polsce. Wynika z
niego, że teorię zamachu wyznaje niecałe 17 proc.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. M.Borawski/Nasz
M.Borawski/Nasz Dziennik
Operacja „Binienda”
Jak TVN24 przygotowuje materiały aspirujące do miana informacyjnych.
Program szkalujący naukowców zajmujących się niezależnymi badaniami
katastrofy smoleńskiej ukazał się 24 września późnym wieczorem. Miało
być o awanturnikach z profesorskimi tytułami „modelujących
rzeczywistość”. Wszystko wskazuje jednak na to, że modelowaniem zajęła
się TVN24.
W trakcie dwudziestominutowego filmiku dziennikarz Wojciech
Bojanowski stara się przekonać, że rzetelnie zbiera informacje. Widzimy
go w salach posiedzeń sejmowych komisji, na korytarzach uczelni, z
telefonem i przed komputerem. Zdawać się może, że wszystkich o wszystko
zapytał, sprawdził każdy szczegół i dzieli się z widzem prawdą.
Mamy liczne wypowiedzi profesorów Jacka Rońdy i Jana Obrębskiego,
zarówno z konferencji poświęconych katastrofie i posiedzeń zespołu
parlamentarnego, jak i udzielone reporterowi. Po każdej z nich następuje
kontra – wypowiedzi rektorów uczelni, w których zatrudnieni są
negatywni bohaterowie materiału. Przełożeni profesorów nie mówią niczego
niezwykłego: że to prywatna działalność naukowców, że nie specjalizują
się w lotnictwie, że nie ma oficjalnie takiego tematu badawczego.
Po rektorach występuje za każdym razem minister nauki Barbara Kudrycka. Powtarza właściwie tylko jedno słowo: „ośmieszenie”.
Co pisze Akron?
Stacji nie udało się jednak powtórzyć całej operacji z prof.
Wiesławem Biniendą. W USA uczelnie są niezależne, a ministra nauki w
ogóle nie ma. Naukowiec zza oceanu też występował w programie.
Wmontowano nagrania z wystąpień w Polsce. Bojanowski rozmawiał też z nim
przez internetowy komunikator Skype. Brakowało tylko analogicznego jak w
przypadku polskich inżynierów głosu zdystansowanego nadzorcy.
Prokuratura opublikowała zeznania trzech naukowców 17września, po
publikacji ich zmanipulowanych i przeinaczonych fragmentów przez „Gazetę
Wyborczą”. Oświadczenie rektorów nosi datę 20 września. Poszukiwanie
kontaktu do przełożonych prof. Biniendy TVN24 rozpoczęła dzień później.
Dariusz Kubik napisał e-mail do działu komunikacji Uniwersytetu
Akron, gdzie profesorem i dziekanem Wydziału Inżynierii Lądowej jest
prof. Binienda.
„Przygotowujemy reportaż o komisji Macierewicza, wspieranej przez
opozycję, ekspertów i naukowców. Jednym z ekspertów jest profesor
Wiesław Binienda. Chcielibyśmy wiedzieć, czy to prawda, że Uniwersytet
Akron popiera działalność Biniendy w komisji Macierewicza? Czy
kiedykolwiek wspierał badania prof. Biniendy na temat ’katastrofy
smoleńskiej’ [cudzysłów w oryginale – P.F.]? Czy działalność Biniendy,
dochodzenie w sprawie ’katastrofy Tu-154 polskich Sił Powietrznych z
2010 roku’ [jw.] jest częścią naukowej pracy Uniwersytetu Akron. Czy
otrzymywał za to kiedykolwiek jakieś honoraria?”.
Następnie Kubik informuje o oświadczeniu rektorów, zgrabnie
podmieniając tychże na całe uczelnie: „Wczoraj, dwie polskie szkoły
wyższe – Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie i Politechnika Warszawska
– oświadczyły, że profesor Rońda i profesor Obrębski (także pracujący
dla komisji Macierewicza) ’nie są ekspertami w badaniu wypadków
lotniczych’ oraz ’jakiekolwiek przekazywane opinii publicznej opinie
formułowane przez tych profesorów, wyjaśnienia przyczyn katastrofy
lotniczej w Smoleńsku, traktować należy wyłącznie jako ich prywatny
pogląd, niezwiązany z działalnością naukowo-badawczą prowadzoną przez
nich na naszych uczelniach’”.
Sugerowanie odpowiedzi
Obszerny cytat z tekstu polskiego oświadczenia to wyraźna sugestia,
jak powinna zachować się amerykańska uczelnia. Żeby efekt był
mocniejszy, Kubik prosi o wypowiedź wideo (lub przez Skype’a) rektora
uniwersytetu lub rzecznika prasowego. Chciałby nagrać kogoś z Akron
jeszcze podczas weekendu lub w poniedziałek albo wtorek i ani dnia
później.
TVN24 otrzymała standardową odpowiedź udzielaną na setki e-maili,
listów i faksów dotyczących prof. Biniendy, jakie jego uniwersytet
otrzymuje, od kiedy pierwszy raz zabrał głos w sprawie Smoleńska we
wrześniu 2011 roku.
Pracownica odpowiedzialna za politykę informacyjną uniwersytetu
Eileen Korey (nie rzecznik, jak podała TVN24) zgodziła się też odczytać
całą odpowiedź przez telefon. „Uniwersytet docenia [w oryginale ”jest
dumny„] z zaangażowania i pracy profesora Biniendy, jednak nie można
powiedzieć, że fundusze uniwersytetu zostały przeznaczone na konkretne
działania bądź badania dotyczące katastrofy smoleńskiej. Co więcej, poza
badaniami oficjalnymi [w oryginale: ”poza ograniczeniami patentowymi„]
każdy z naszych profesorów ma prawo wyrażać swoją opinię lub publikować
swoje badania samodzielnie”.
Czego nie słychać
To jednak nie cała wypowiedź Eileen Korey. W ubiegłym tygodniu portal
wPolityce.pl ujawnił cały tekst listu. „Nasz Dziennik” potwierdził, że
jest to e-mail wysłany do TVN24.
Słowa zacytowane przez TVN24 poprzedza następujący akapit: „W
odpowiedzi na państwa pytanie dotyczące wsparcia udzielonego prof.
Biniendzie uprzejmie informujemy, że jest on od wielu lat szanowanym
profesorem Szkoły Inżynierii. Szkoła Inżynierii Uniwersytetu w Akron
jest uznana na poziomie ogólnokrajowym i finansowana dzięki wysokiej
jakości badaniom naukowym. Należy powiedzieć, że prof. Binienda zajmuje
prestiżową pozycję w międzynarodowym środowisku naukowym, jest
redaktorem naczelnym lotniczego pisma naukowego ’Journal of Aerospace
Engineering’ oraz jest członkiem rzeczywistym Amerykańskiego
Stowarzyszenia Inżynierii Lądowej. Posiada wieloletni dorobek naukowy, a
jego badania są finansowane z wielu zewnętrznych źródeł. Wsparcie
Uczelni otrzymuje w postaci laboratoriów badawczych oraz takiego samego
wynagrodzenia, jakie przysługuje pracownikom o najwyższym statusie
zatrudnienia prowadzącym badania naukowe”.
Profesorowie o takim statusie (tzw. tenure) mogą swobodnie
kształtować tematykę prowadzonych badań w ramach ogólnej specjalności
wydziału. To samo dotyczy prof. Biniendy. Jego laboratorium zajmuje się
testowaniem i modelowaniem komputerowym zachowania materiałów lotniczych
i kosmicznych w warunkach oddziaływań ekstremalnych sił. Nie ma
wątpliwości, że to, co się stało z konstrukcją Tu-154M, to właśnie taka
sytuacja. Oczywiście profesor ma swoją pensję, uczelnia finansuje mu
częściowo wyposażenie laboratorium, a w pozostałej części zapewniają je
instytucje finansujące zlecone badania (np. NASA albo producenci
samolotów).
Wayne Hill, odpowiedzialny w Akron za programy
marketingowo-promocyjne, tłumaczy, że uczelnia przygotowała ten tekst
dawno temu w celu udzielania odpowiedzi na podobne pytania. Teraz ich
ilość spadła.
– Mieliśmy tylko jeszcze jedno takie pytanie w ciągu ostatnich kilku miesięcy – tłumaczy.
Tego wszystkiego jednak widz stacji się nie dowie. Pozostanie
wrażenie, że z tymi pieniędzmi na badania prof. Biniendy coś jest nie w
porządku, a i te wszystkie symulacje to – jak w przypadku Rońdy i
Obrębskiego – prywatna, pozazawodowa działalność naukowca. Tymczasem w
jego przypadku wolność badań i wysoka pozycja zawodowa pozwalają na
włączenie tematyki smoleńskiej do regularnej pracy naukowej i
akademickiej.
W tworzeniu symulacji uderzenia skrzydła samolotu w brzozę
uczestniczyli studenci i doktoranci profesora, a wyniki opublikowane
zostały w czasopiśmie naukowym „Mathematical and Computational Forestry
& Natural-Resource Sciences” wydawanym na Uniwersytecie Georgii.
Piotr Falkowski
TYLKO
U NAS. List dr. Grzegorza Szuladzińskiego. "Nikomu się nie udało
podważyć tez mojego raportu. Debata dotycząca przyczyn katastrofy toczy
się na warunkach wygodnych dla rządu"
"Katastrofa smoleńska spowodowała intensywne badania na wielu
frontach i w wielu dziedzinach. Wytworzyła się sytuacja bardzo korzystna
dla kłamcy, który może łatwo przeskakiwać z tematu na temat i mącić
wszystko używając dwuznacznych terminów".
----------------------------------------------------------------------------
Zlecenie na profesorów wciąz aktualne - 6.10.13
Wojciech Olejniczak ujawnił na antenie Radia ZET, że ekspert zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Rońda, pisał swego czasu listy do tygodnika "NIE".
W listach do "NIE" prof. Rońda krytykował prawicę i media prawicowe. - Jeżeli to jest ten sam profesor Rońda, to mogę cytować: "Z przerażeniem stwierdzam, że głupota liderów polskiej prawicy jest wieczna i nie podlega modyfikacji od 75 lat. Nawet tytuły gazecin, które są wydawane dla zwolenników tej opcji widzenia świata są podobne, jak te przedwojenne. Na przykład "Nasz Dziennik" teraz i "Mały Dziennik" przed wojną" - cytował w audycji "7 Dzień Tygodnia" eurodeputowany Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wynika z tego, że to jest profesor na każdą okazję. Tutaj gratulujemy panu Macierewiczowi i prezesowi Kaczyńskiemu takiego sojusznika. To świadczy o głupocie tego pana i tyle - dodał Olejniczak. - Raczej świadczy o manii prześladowczej - powiedział z kolei Jacek Protasiewicz z Platformy Obywatelskiej. - To na pewno inny profesor Rońda - ocenił poseł PSL Stanisław Żelichowski. - Moim zdaniem eksperci pana Laska tym się różnią od ekspertów Antoniego Macierewicza, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Ja dostaję drgawek jak słucham tego typu wypowiedzi - dodał polityk PSL.
Radio ZET
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
99. W środę naukowa debata nt.
W środę naukowa debata nt. Smoleńska
W
najbliższą środę w Sejmie odbędzie się debata, podczas której naukowcy
zaprezentują swoje ostatnie wyniki badań dotyczące katastrofy
smoleńskiej.
Uczestnicy spotkania poddadzą także pod dyskusję
wyniki badań ekspertów zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn
katastrofy. Organizatorem spotkania jest zespół parlamentarny, którym
kieruje poseł Antoni Macierewicz. Zaproszenie na spotkanie otrzymali
premier Donald Tusk i szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek.
Nasza obecność w trakcie tej debaty
oznacza przede wszystkim, że popieramy prace każdego naukowca, który
stosując metody naukowe dąży do poznania prawdy – powiedział prof. Artur
Świergiel z AKO im. Lecha Kaczyńskiego z Warszawy.
Na początku debaty głos zabiorą eksperci
parlamentarnego zespołu. Wystąpią także bliscy ofiar katastrofy.
Następnie odbędzie się dyskusja. Naukowcy, którzy chcą wziąć udział w
debacie powinni skontaktować się z zespołem parlamentarnym wyjaśniającym
przyczyny katastrofy smoleńskiej. Więcej informacji na stronie
internetowej: www.smolenskzespol.sejm.gov.pl.
Ponad cztery i pół tysiąca osób podpisało otwarty list SOLIDARNOŚCI z naukowcami badającymi katastrofę smoleńską. Dziękujemy!
Podpisany przez Państwa list przekażemy naukowcom podczas
zbliżającej się konferencji smoleńskiej. Kopię listu prześlemy do
redakcji Gazety Wyborczej, do Naczelnej Prokuratury Wojskowej i do
Kancelarii Premiera RP z prośbą o przekazanie zespołowi Macieja Laska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
100. została przełozona na 16 października
Nawet jeśli pan Macierewicz schowa się do mysiej dziury, to warszawiacy i tak wiedzą, kim jest pan Macierewicz dzisiaj i jaką rolę katastrofa smoleńska odgrywa w tym PR i strategii politycznej PiS. Nie sądzę, żeby w Warszawie ktoś dał się oszukać - powiedział Donald Tusk, komentując odwołanie zapowiadanej na dziś konferencji zespołu parlamentarnego.
- Wiem, że panowie Macierewicz i Kaczyński używają Smoleńska do swoich koniunkturalnych i politycznych spraw, ale nie odważyłbym się tego publicznie tak jednoznacznie sformułować. Dobrze, że pani to powiedziała - stwierdził Donald Tusk zapytany o ocenę działań zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.
Warszawiacy nie dadzą się oszukać
Debata, na której zespół miał dziś przedstawić - jak zapowiadał - nowe dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej, została w ostatniej chwili przełożona na 16 października. Jedną z możliwych przyczyn jest niedzielne referendum w Warszawie.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14747798,Tusk__Nawet_gdy...
pilneTo zdjęcie miało być dowodem na zamach. Lasek: Jest sfałszowane, zawiadamiam prokuraturę
"Jeden
z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został
sfałszowany. To przy pomocy tego zdjęcia prof. Binienda dowodził, że to
był zamach."
Jeden z kluczowych dowodów na
potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę
zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka parlamentarnego
zespołu Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę do argumentacji o
rzekomym zamachu bombowym na samolot TU-154M" - czytamy w oświadczeniu
zespołu Macieja Laska przesłanym do mediów. Zespół przy KPRM złoży
wniosek do prokuratury o ustalenia autora tego fałszerstwa.
Oto pełna treść oświadczenia
przesłanego przez Zespół ds. wyjaśniania opinii publicznej treści
informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy
lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem:
"To niedopuszczalne, aby na tego rodzaju materiałach źródłowych
członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i
wprowadzali w błąd opinię publiczną.
gry smoleńskie
PiS ukrywa Macierewicza. A eksperci Laska oskarżają: dwa wybuchy istnieją tylko w Photoshopie
Tajemnicze powody odwołania posiedzenia zespołu parlamentarnego, na
którym eksperci posła PiS mieli przedstawić dowody na "dwa wybuchy".
Oficjalny powód? "Sprawy organizacyjne". Tymczasem eksperci Laska wydali
oświadczenie, że "dowód na dwa wybuchy" jest sfałszowany
Wojciech Czuchnowski
09.10.2013 , aktualizacja: 09.10.2013 15:59
A A A Drukuj
Tajemnicze powody odwołania posiedzenia zespołu parlamentarnego, na którym eksperci posła PiS mieli przedstawić dowody na "dwa wybuchy". Oficjalny powód? "Sprawy organizacyjne". Tymczasem eksperci Laska wydali oświadczenie, w którym zarzucają prof. Wiesławowi Biniendzie, że zmanipulował komputerowo zdjęcie skrzydła tupolewa
Zapowiadana od kilku tygodni debata miała zacząć się w Sejmie, w środę o godzinie 16. Antoni Macierewicz kierujący zespołem posłów i senatorów PiS badających katastrofę z 10 kwietnia 2010r. zapowiadał, że przedstawi na niej: "materiał dowodowy stanowiący podstawę stanowiska prezentowanego przez zespół w sprawie katastrofy smoleńskiej".
Macierewicz: Powód? Ekspert Tuska chory
Miały to być dowody na to, że wbrew ustaleniom państwowej komisji badającej tragedię prezydenckiego tupolewa (uznała, że przyczyną były złe warunki atmosferyczne, błędy pilotów oraz kontrolerów) w samolocie doszło do "dwóch wybuchów" - na skrzydle i w kadłubie.
Członkowie zespołu Macierewicza i pracujący dla niego eksperci od miesięcy oskarżają państwową komisję, że nie chce podać prawdziwej przyczyny katastrofy. 29 września specjaliści z tej komisji pracujący w zespole kierowanym przez dr Macieja Laska zaapelowali do Macierewicza: "pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace i przeproście za to, że przez ponad trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną.".
I właśnie dziś zespół Macierewicza miał te dowody przedstawić.
Tymczasem we wtorek późnym wieczorem sekretarz posła PiS, Batłomiej Misiewicz wysłał lakoniczny komunikat, że "ze względów organizacyjnych" debata zostaje przełożona na 16 października.
Decyzję podjęto w ostatniej chwili - nie wiedzieli o nie posłowie z prezydium zespołu, ani goście, którzy już przyjechali na debatę. Misiewicz pytany o powody odsyła do Macierewicza. A ten mówi: - Nie mam nic więcej w tej sprawie do dodania. Bardzo mi było milo z panem rozmawiać.
Bardziej wylewny Macierewicz był w rozmowie ze wspierającą PiS "Gazetą Polską".- Dotarły do nas informacje że przynajmniej jeden z ekspertów Donalda Tuska nie mógłby uczestniczyć w sejmowej debacie ze względów zdrowotnych. W związku z tym postanowiliśmy przełożyć debatę o tydzień - oświadczył.
Eksperci Laska: Binienda zmanipulował zdjęcie skrzydła Tu-154
Tym chorym ekspertem jest Maciej Lasek. Tyle, że Lasek już dawno powiedział, że ani on ani żaden z jego ekspertów nie przyjmą zaproszenia od Macierewicza. Powód? W zespole posła PiS nie ma nikogo, kto specjalizuje się w badaniu katastrof lotniczych a forum sejmu nie nadaje się do naukowej dyskusji.
Jeszcze we wtorek eksperci Laska wydali oświadczenie, w którym zarzucają prof. Wiesławowi Biniendzie z zespołu Macierewicza, że zmanipulował komputerowo zdjęcie skrzydła tupolewa, które ma być dowodem na głoszone przez niego teorie.
Oświadczenie zespołu Laska ma tytuł: "Zespół parlamentarny A. Macierewicza wykorzystuje sfałszowane materiały dla poparcia swoich hipotez.".
A potem czytamy: "Jeden z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę do argumentacji o rzekomym zamachu bombowym na samolot TU-154M".
W związku z tym zespół składa wniosek do prokuratury o ustalenia autora tego fałszerstwa. "To niedopuszczalne, aby na tego rodzaju materiałach źródłowych członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i wprowadzali w błąd opinię publiczną" - piszą eksperci Macieja Laska.
Chodzi o materiał zamieszczony w prezentacjach przedstawianych przez prof. Wiesława Biniendę pokazujący lewe skrzydło samolotu, które nie ma zniszczonej krawędzi natarcia, a jedynie dziurę w środku skrzydła. Jego zdaniem to dowód na hipotezę o wybuchu, który był przyczyną katastrofy rządowego TU-154M w Smoleńsku. Rzeczywiste zdjęcia z rekonstrukcji urwanego skrzydła wyglądają inaczej. Wyraźna różnica na zdjęciach wykorzystywanych przez prof. Biniendę wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć.
Tusk: Warszawiacy znają Macierewicza
W Sejmie mówi się, że prawdziwym powodem przełożenia smoleńskiej debaty może być niedzielne referendum nad odwołaniem prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Uznano, że przed referendum lepiej ukryć Macierewicza i Smoleńsk - mówi jeden z posłów PiS.
Dziennikarze zapytali o te pogłoski premiera Tuska: - Uważam, że nawet jeśli pan Macierewicz schowa się do mysiej dziury, to warszawiacy i tak wiedzą, kim jest pan Macierewicz dzisiaj i jaką rolę katastrofa smoleńska odgrywa w strategii politycznej PiS. Nie sądzę, żeby w Warszawie ktoś dał się oszukać- odpowiedział szef rządu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. Macierewicz. - Mam wrażenie,
Macierewicz. - Mam wrażenie, że pan Lasek zachowuje się jak złodziej złapany na gorącym uczynku, który krzyczy: "to nie moja ręka". Do dzisiaj pan Lasek nie wyjaśnił, dlaczego korzysta ze sfałszowanych odczytów czarnej skrzynki autorstwa pani Anodiny i dlaczego raport, który podpisał, mówi o obecności generała Błasika w kabinie i wydawania przez niego komend oraz że słychać dźwięk uderzenia w brzozę. Żeby zatrzeć fałszerstwo, powołuje się na niewydarzone historie, których nie można zweryfikować - nie wskazuje dokładnie, o jaką prezentację profesora Biniendy mu chodzi - powiedział polityk PiS.
Macierewicz zapowiedział też, że złoży wniosek do prokuratury ws. pomówienia. Powołuje się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/macierewicz-odpowiada-laskowi-to-pomowien...
"Zaczniemy pokazywać fakty, z którymi ciężko będzie się zmierzyć zespołowi Macierewicza"
Specjalista ds. operacji lotniczych i członek zespołu Laska Edward
Łojek: - Nie potrzeba było dużo wysiłku, żeby wpaść na to fałszerstwo.
Wbrew temu co było mówione, mamy zdjęcia z miejsca katastrofy. Jest ich
ponad 1 tys. Śledzimy to, czym zajmuje się zespół parlamentarny i o
fałszerstwie wiedzieliśmy od dosyć dawna. Fotografia jest stara,
pochodzi z prezentacji prof. Wiesława Biniendy, który głosił, że samolot
przeleciał nad brzozą, nie dotykając jej.
PiS chowa Smoleńsk przed warszawskim referendum
Poseł PiS Antoni Macierewicz odwołał długo zapowiadaną na środę
debatę w Sejmie w sprawie ustaleń jego "ekspertów" od katastrofy
smoleńskiej.
Roman Imielski
Prowokacja szykowana na dzień debaty smoleńskiej
http://niezalezna.pl/46950-ujawniamy-prowokacja-szykowana-na-dzien-debat...
Atak na zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza był
szykowany od kilku dni. Dziś w papierowym wydaniu tygodnika „Polityka”
ukazał się tekst ze zdjęciem
z prezentacji prof. Wiesława Biniendy. Co ciekawe w tekście wypowiada
się Maciej Lasek. Ze względu na cykl wydawniczy tygodnik musiał rozmawiać z Laskiem najpóźniej w poniedziałek. Dopiero dzisiaj doradca Tuska wydał komunikat w tej sprawie.
Na dzisiaj zaplanowana była debata smoleńska w gmachu Sejmu RP. Została ona przełożona na środę 16 października. Jak poinformował poseł Antoni Macierewicz, chodzi o to, by umożliwić rządowym ekspertom wzięcie w niej udziału.
Poseł Antoni Macierewicz w rozmowie z portalem niezalezna.pl zwraca uwagę na wydarzenia poprzedzające dzisiejszy komunikat. - Doradcy Donalda Tuska zachowują się jak złodzieje złapani na gorącym uczynku i krzyczą: to nie moja ręka. Do dzisiaj Maciej Lasek, Jerzy Miller oraz Donald Tusk nie wyjaśnili dlaczego wciąż powtarzają kłamstwa w oficjalnym stanowisku na temat gen. Błasika i jego roli w katastrofie smoleńskiej. Do dzisiaj posługują się rosyjską wersją odczytu czarnych skrzynek,
gdzie jakoby odnotowano dźwięk uderzenia w brzozę. Obie tezy są
nieprawdą, a są fundamentem stanowiska jakie Donald Tusk kłamliwie
reprezentuje podtrzymując raport Millera - mówi nam przewodniczący parlamentarnego zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej.
- Aby odwrócić uwagę od tego kłamstwa, coraz częściej Maciej
Lasek publikuje różnorodne historię korzystając z usłużności
prorządowych gazet - dodaje poseł Macierewicz.
- W raporcie „28 miesięcy po smoleńsku” z sierpnia 2012 roku została
opublikowana część pionierskiej rekonstrukcji lewego skrzydła Tu-154M.
Eksperci parlamentarni zrobili to co czego nigdy nie wykonali ludzie z
komisji Jerzego Millera. Wyniki naszej rekonstrukcji znajdują się w
powyższym raporcie na stronach 79-85. Widać tam dokładnie jak rozrzucone
były szczątki lewego skrzydła na całym obszarze katastrofy.
Opublikowaliśmy także zdjęcia z najmniejszymi nawet fragmentami tego
skrzydła. Dalej, dokonaliśmy identyfikacji szczątków na obszarze półtora
kilometra i zrekonstruowaliśmy. Zostały one zidentyfikowane w sposób
prawidłowy w odróżnieniu od tego co przedstawia raport MAK i raport
Millera. W tych dokumentach np. spodnia część skrzydła lewego jest
pomylona ze skrzydłem prawym - wylicza szef parlamentarnego zespołu. - Donald
Tusk chce wmówić nam, że uważamy, że bomba zniszczyła to skrzydło. Nie
wiemy co było przyczyną, ale wiemy, że tylko jakaś eksplozja mogła
spowodować taką destrukcje.
- Lasek próbuje zamącić w głowie, wysyłając te kłamliwe komunikaty. Najlepszym dowodem
na nierzetelność tych zarzutów jest to, że nawet nie wskazano, o którą
symulację prof. Biniendy chodzi, w związku z czym nawet trudno się
odnieść do tych bzdur zamieszczonych w komunikacie Laska. Wszystkich odsyłam do naszych publikacji i raportów gdzie każdy może zweryfikować kto mówi prawdę - podkreśla poseł Antoni Macierewicz. - Za
tydzień, podczas debaty chętnie odpowiemy na wszystkie pytania czy
wątpliwości w tej sprawie. Zapraszamy do dyskusji doradców rządu Tuska.
Rosyjski bloger autorem podrobionego zdjęcia. Macierewicz: To przedruk z raportu Anodiny
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
102. W Toronto więcej ludzi na Biniendzie, niż Wałęsie-Wajdy
Relacja ze spotkania Kanadyjskiej Polonii z prof. Wiesławem Biniendą i jego żoną Marią Szonert Biniendą- 6.10.2013r. w budynku SPK w Toronto. Spotkanie zorganizował Klub Gazety Polskiej w Toronto. Relację przygotowała Violetta Kardynał.
Wykład mecenas Marii Szonert - Binienda wygłoszony w London, Ontario 5 października 2013 w sali parafialnej kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej w ramach spotkania opatrzonego mottem "Nauka w służbie prawdy" z udziałem profesora Wiesława Biniendy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. "Ta sprawa jest fikcyjna!
"Ta
sprawa jest fikcyjna! Rzekomo sfałszowane zdjęcie pochodzi z raportu
Anodiny". Macierewicz dementuje rewelacje Laska.
"Architekci propagandy Donalda Tuska chcieliby, żebyśmy cały ten okres - do referendum dyskutowali na temat skrzydła".
Macierewicz o sfałszowanym zdjęciu: Jest z raportu MAK-u. Zespół Laska: Tam nie ma takiego zdjęcia
Oświadczenie
goni oświadczenie, konferencja - konferencję. Trwa kłótnia o zdjęcie,
które miało być dowodem na zamach w Smoleńsku.
http://niezalezna.pl/46970-zdjecia-prokuratury-wojskowej-ze-smolenska-w-...
Już 1 września tego roku o. Krzysztof Mądel zapowiadał "duży
tekst grupy Laska przeciw bzdurom Macierewicza", bo jak stwierdził
"łażenie do prokuratury zajmuje im dużo czasu". Portal niezalezna.pl informował o tym kilka tygodni temu. Okazuje
się, że o. Mądel nie tylko jest świetnie poinformowany co do działań
"grupy Laska" i wojskowych śledczych, ale prawdopodobnie otrzymał od
nich szczegółowe zdjęcia z oględzin wraku tupolewa dokonanych przez prokuratorów i biegłych 11 października 2012 r.
Jak ustalił jeden z Internautów o pseudonimie @plcerber,
o. Mądel - nieukrywający swojej bliskiej relacji z szefem rządowego
zespołu Maciejem Laskiem i rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem - umieścił
cały zestaw zdjęć ze Smoleńska. Wśród nich znalazły się szczegółowe zdjęcia fragmentu brzozy oraz fotografie lewego skrzydła samolotu, na które wczoraj atakując prof. Wiesława Biniendę, Lasek się powoływał. O. Mądel nie ukrywał tych zdjęć, a nawet zachęcał na Facebooku by je przeglądać już we wrześniu br.
Jak wynika ze szczegółowych danych zdjęć, wykonano je w Smoleńsku, w tym samym czasie, w którym wrak badali biegli z prokuratury wojskowej.
Zdjęcia, po ujawnieniu ich źródła, o. Krzysztof Mądel usunął ze swojej strony, udało się jednak zachować kilka z nich:
Antoni Macierewicz przedstawia zdjęcia ukrywane przez zespół Laska
21:53
Ekspert zespołu Laska: Macierewicz kłamie. Znalazł zdjęcia na wycieraczce? "Gratuluję"
zespół ekspertów Macierewicza, delikatnie mówiąc, często mijają się z...
czytaj dalej »
Eksperci Millera przepytani
Reporter "Czarno na białym" przepytał trzech członków
zespołu działającego przy KPRM, który zajmuje się wyjaśnianiem
katastrofy...
czytaj dalej »
Ostra dyskusja u Olejnik. 'Pan musi przychodzić tu z obrzydzeniem'
Ostra dyskusja u Olejnik: "Wskazówka obciachu po stronie PO"
Prowadząca program i jej gość często sobie przerywali, wchodzili
w słowo, a nawet przekrzykiwali się. - Pan musi z obrzydzeniem tu
przychodzić - stwierdziła w pewnym momencie Olejnik. - Z uwielbieniem,
pasjami, do pani programu przychodzę - odciął się Brudziński. - To
burmistrz Guział zorganizował referendum, a nie wy, nie PiS. Chcecie je
zawłaszczyć - zaatakowała Olejnik. - To jest skuteczna i przemyślana
narracja: że to spór PO z PiS - odpalił poseł PiS. - To dumni
warszawiacy, m.in. burmistrz Guział, ale też republikanie Przemka
Wiplera, Twój Ruch Palikota - w tej sprawie wszyscy mówimy jednym
głosem. Szanowni państwo, nie dajcie sobie wmówić, że to jest spór PO -
PiS - mówił. I dodawał, że "wierzy w dumnych, niepokornych
warszawiaków", a "wskazówka obciachu została przesunięta w stronę PO".
- Warszawiakom żyje się cudownie, prawda? - pytał retorycznie
Brudziński. - Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecała pięć mostów, wybudowała
jeden. Wypominał też rządzącej w Warszawie
ekipie nieudany remont pasa startowego na lotnisku Chopina, przez co
wiele samolotów podczas lądowania przelatuje nisko nad dzielnicą
Ursynów.
"Departament propagandy premiera Tuska z panem Laskiem na czele"
Choć dyskusja o referendum w Warszawie zdominowała rozmowę,
Olejnik i Brudziński rozmawiali też o sporze ekspertów z rządowego
zespołu Macieja Laska z Antonim Macierewiczem.
- Dziś,
skoro okazało się że padł ostatni sondażowy bastion PO, czyli CBOS, i że
Hanna Gronkiewicz-Waltz zamierza łupić warszawiaków i wszystkich,
którzy jeżdżą mostami i tunelami (chodzi o zapisy strategii transportowej m. st. Warszawy), rozsypuje się budżet
Rostowskiego - nagle jak Filip z konopi wyskakuje departament
propagandy premiera Tuska z panem Laskiem na czele - skomentował
Brudziński spór o zdjęcie skrzydła tupolewa, przedstawiane przez prof.
Biniendę jako dowód na poparcie tezy o zamachu w Smoleńsku.
Zespół przy KPRM wydał komunikat,
w którym stwierdził, że wykorzystane przez prof. Biniendę zdjęcie
zostało sfałszowane. Zarzuty szefa zespołu, Macieja Laska, odpierał Antoni Macierewicz. Także Brudziński bronił prof. Biniendy.
- Pan profesor nie pracował na zdjęciu z Photoshopa, tylko
przeprowadzał moduły matematyczne. Zdjęcie nie ma z tym nic wspólnego,
bo teza prof. Biniendy nie ma z tym nic wspólnego - podkreślał
Brudziński.
http://www.tvn24.pl/gronkiewicz-waltz-stworzyla-przeciwko-sobie-koalicje-wszystkich,361944,s.html
"Macierewicz może takie zdjęcia pokazywać kołom gospodyń"
"Nie jestem autorem reportażu w TVN"
Po południu Macierewicz był pytany, czy utrzymuje, że zdjęcie
pochodzi z raportu MAK? Odpowiedź posła PiS ciężko jednoznacznie
zinterpretować. - No przecież pokazałem państwu. To jest samolot leżący
na lotnisku. Widzi pan moment przecięcia. To jest na tym samym lotnisku
to samo skrzydło, w tej samej pozycji ułożone. To jest to samo skrzydło
nie ma wątpliwości - mówił dziennikarzowi.
"Czy to jest to samo zdjęcie, czy tego samego skrzydła?", dopytywał reporter.
- Nie byłem autorem prezentacji prof. Wiesława Biniendy. Tym bardziej autorem reportażu w TVN
[chodzi o wczorajszy materiał "Czarno na białym" - red.]. W związku z
tym nie mogę powiedzieć, co państwo czy ktokolwiek inny tam włożyli. Na
pewno te zdjęcia pokazują to samo skrzydło, w tej samej pozycji, na tym
samym terenie. To jest to samo. Jedno jest z większej odległości, jedno z
mniejszej - powiedział.
Zespół Laska: Macierewicz może takie zdjęcia pokazywać na spotkaniach z kołami gospodyń wiejskich
- Macierewicz załatwił wszystkich słowotokiem. To jest jego
metoda. On nie odpowiada na pytania. Trudno mi się odnieść do tego
wszystkiego - załamuje ręce Edward Łojek z zespołu Laska. I zaznacza. -
Nie wiem, jak można nie widzieć, że zdjęcie z materiału Biniendy i
zdjęcie z raportu MAK to nie jest to samo zdjęcie. Metoda "nikt nam nie
będzie mówił, że białe jest białe, a czarne jest czarne" jest używana -
mówi.
- To dramatyczna próba ratowania twarzy wobec
faktów, które zostały przedstawione. Jeśli mamy zdjęcie, które jest
efektem pracy
w Photoshopie, to może sobie takie zdjęcia pokazywać na spotkaniach z
kołami gospodyń wiejskich. Z całym szacunkiem dla gospodyń. Albo w
salkach parafialnych. Jeśli Macierewicz ma jakieś dowody, to niech
przedstawia je prokuraturze - mówi Łojek.
- To się nie trzyma kupy - podsumowuje.
Nowy wróg zespołu Laska. To... Koło Gospodyń Wiejskich
Eksperci
Laska mają nowego wroga. Tym razem ciężkie działa, po wypowiedzi
jednego z analityków, wyciąga... Koło Gospodyń Wiejskich. Kobiety
napisały nawet list do premiera.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
104. Ani dowód, ani
Ani dowód, ani zdjęcie
Rozmowa z prof. Wiesławem Biniendą z Uniwersytetu w Akron
Podobno w jednej ze swoich prezentacji
zamieścił Pan komputerowo zmodyfikowane zdjęcia skrzydeł tupolewa,
zespół Laska zapowiedział, że złoży w tej sprawie zawiadomienie do
prokuratury. W jego oświadczeniu mowa jest o sfałszowaniu kluczowego
dowodu zespołu parlamentarnego.
– Przede wszystkim to nie jest żaden kluczowy dowód. Te fotografie
stanowiły wyłącznie uzupełnienie i dodatkową ilustrację dla zasadniczego
wyniku mojej pracy, która polegała na komputerowej symulacji uderzenia
skrzydła samolotu w brzozę. Co do zdjęć, to chciałbym zwrócić uwagę, że
pod każdym jest wyraźnie podane źródło. Wszystkie fotografie skrzydeł
pochodzą z raportu MAK. Pokazałem też wizualizację, którą dostarczył mi
inż. Marek Dąbrowski. Na niej rzeczywiście komputerowo przesunięto
odłamaną część skrzydła i przyłożono do pozostałego fragmentu. Wyraźnie
powiedziałem, że jest to rekonstrukcja, więc nie wiem, jak można mówić o
fałszerstwie.
Trwa kampania podważania Pana autorytetu po artykule w „Gazecie
Wyborczej” i ujawnieniu zeznań Pana i dwóch innych współpracowników
zespołu parlamentarnego. Nie ma Pan poczucia nadużycia zaufania i dobrej
woli?
– Oczywiście, że prokuratura nadużyła mojego zaufania. Mogłem nie
przyjmować wezwania do stawienia się do prokuratury. Była to wyłącznie
moja dobra wola, że to wezwanie przyjąłem. Wiedziałem bowiem, że jeśli
tego wezwania nie przyjmę, to zostanie rozpętana kampania propagandowa,
że uciekam przed prokuraturą, gdyż kłamię. Zdawałem sobie sprawę, że
prokuratura będzie manipulować moimi zeznaniami, ale nie przypuszczałem,
że aż to takiego stopnia. Przykładowo, żaden cytat wyrwany z kontekstu,
którym „Gazeta Wyborcza” starała się nas zdyskredytować w swym słynnym
paszkwilu, nie pochodzi z moich zeznań. W tym szale medialnej nienawiści
do niezależnych ekspertów inspirowanej z ośrodków prokuratury nie
chodzi przecież ani o nasze badania, ani o nasze zeznania, ani o nasze
kompetencje. Chodzi wyłącznie o zabicie niezależnego głosu sprzeciwu
wobec absurdów zawartych w raportach MAK i Millera. Dyskredytowani
jesteśmy wszyscy hurtowo za to, że nie akceptujemy oficjalnego kłamstwa
smoleńskiego.
Czy z perspektywy czasu nie wydaje się Panu, że pytania prokuratora
były tendencyjne i już wtedy planowano wykorzystanie Pana zeznań poza
śledztwem?
– Tak.
Przekazał Pan prokuraturze pliki z symulacją, o których mowa w zeznaniach?
– Poinformowałem prokuraturę, że na przekazanie plików komputerowych
potrzebna jest zgoda mojej uczelni i NASA. Należy więc wystąpić do tych
instytucji drogą formalną.
Jedną z kwestii, którą zaczęły eksponować nieprzychylne Panu media,
jest finansowanie Pana badań. Docierają od czasu do czasu jakieś
oświadczenia Pana uniwersytetu w tej sprawie, które chyba nie są dobrze
rozumiane, a na dodatek manipuluje się nimi jak ostatnio w TVN24.
Wyjaśnijmy to dokładnie.
– Przed TVN24 kilka miesięcy temu również „Newsweek Polska” zasypał
administrację mojego uniwersytetu pytaniami i też dostał wyjaśnienie od
rzecznika. Otóż połowę etatowego czasu pracy każdy profesor musi
poświęcać na dydaktykę, a drugą połowę na badania naukowe. Uczelnia
płaci oczywiście pensję, a więc można powiedzieć, że finansuje badania
naukowe, ale nie finansuje żadnego z konkretnych projektów bezpośrednio.
Profesorowie mogą ubiegać się o granty od różnych instytucji i firm.
W USA jest wolność badań naukowych i każdy naukowiec może się
zajmować tematami, których wyniki jest w stanie publikować w formie
artykułów naukowych i prezentować na konferencjach. Praca profesora musi
być zgodna z misją uczelni, która mianowicie polega na prowadzeniu
badań naukowych, nauczaniu studentów i promowaniu ich na stopnie
naukowe. Ja to wszystko robię. Przypadek katastrofy smoleńskiej może być
jak najbardziej tematem pracy naukowej. Wyniki tej pracy prezentowałem
wielokrotnie na różnych konferencjach i wraz ze studentami opublikowałem
artykuł naukowy na ten temat w międzynarodowym piśmie technicznym.
Nikt mi nie może zabronić zajmować się tym tematem, gdyż leży on w
zakresie mojej specjalizacji zawodowej. Ja sam ponoszę odpowiedzialność
za dobór tematów. Od tego zależy moja pozycja i prestiż. Dodatkowo
zabezpieczeniem mojej swobody akademickiej jest to, że mam pozycję tzw.
tenure. Jest to gwarancja, że nie zostanę usunięty z powodu przekonań
politycznych czy zainteresowań. Stworzono ją z myślą o humanistach, na
przykład politologach, i nigdy nie przypuszczałem, że mi, inżynierowi,
może się taka ochrona przydać.
Jak Pan ocenia te dwa lata pracy nad przyczynami katastrofy?
– Niestety negatywnie. Nie byłem na to przygotowany. Jestem naiwnym
naukowcem, odizolowanym od świata polityki. Wydawało mi się, że, gdy
zaproponuję alternatywną metodę weryfikacji istotnych faktów przy pomocy
narzędzi – mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością – najlepszych
na świecie, których jestem współtwórcą, to spotka się to z pozytywnym
odbiorem. Stało się inaczej. Została uruchomiona cała akcja szkalowania i
opluwania mnie. Najpierw sam dostawałem nieprzyjemne e-maile i
telefony, teraz skupiono się na moich współpracownikach i przełożonych,
wszędzie, gdzie tylko byłem lub jestem zaangażowany. Są oni dosłownie
bombardowani e-mailami, które mają charakter zwykłych donosów. Chodzi o
to, żeby uznano, że zajmuję się sprawami politycznymi, czymś
podejrzanym, i żebym miał z tego powodu kłopoty.
Nie obawia się Pan, że zaszkodzi to Panu w karierze w USA?
– Na szczęście moja pozycja jest bardzo mocna. Przede wszystkim moja
praca przyniosła uczelni 8 mln USD z zewnątrz, co jest rekordową
wielkością funduszy, jakie uzyskuje jeden naukowiec. Od 2000 r. jestem
dziekanem (department chair) i udaje mi się wykonywać tę funkcję
administracyjną z powodzeniem, godząc ją z aktywną pracą naukową. Kiedy
zaczynałem kierowanie wydziałem, było na nim 200 studentów i 12
profesorów. Teraz jest 450 studentów i 19 profesorów. To konkretne
mierniki mojego sukcesu. Oczywiście najważniejsze są wskaźniki dotyczące
moich publikacji naukowych, liczba wypromowanych magistrów i doktorów.
Kieruję też od trzech lat czasopismem naukowym „Journal of Aerospace
Engineering”. Od tego czasu tak zwiększyła się ilość przysyłanych i
przyjmowanych artykułów, że wydawca podjął decyzję o zwiększeniu liczby
stron oraz częstotliwości pisma z kwartalnika na dwumiesięcznik.
Ostatnio wydaliśmy numer specjalny z okazji 70-lecia Centrum Badań NASA
Glenn w Cleveland.
Napisali go sami kierownicy z NASA Glenn, którzy podsumowują 70 lat
działalności swoich działów i dzielą się wizją dalszego rozwoju tego
ośrodka badawczo-naukowego. To oznacza potencjalną ogromną ilość cytowań
tego numeru. Jakoś NASA nie przestraszyła się skierowanej przeciwko
mnie kampanii oszczerstw i zdecydowała powierzyć mojemu czasopismu swój
jubileuszowy koronny produkt. Taka też była moja strategia wzmocnienia
pisma, którą udało się zrealizować. Mówię o tych wszystkich sukcesach,
gdyż gdyby nie one, na pewno kampania szkalowania mnie osiągnęłaby
zamierzony efekt. Ale na szczęście te e-maile trafiają do ludzi, którzy
mnie od wielu lat znają i wiedzą, co naprawdę robię i kim jestem. Na
swoją reputację ciężko pracowałem wiele lat i dlatego nie jest mnie tak
łatwo zniszczyć.
Ale chcąc nie chcąc znalazł się Pan w centrum sporu politycznego w Polsce.
– Rozumiem, ale nigdy nie było to moim celem i niezbyt mi cała ta
sytuacja odpowiada. Staram się trzymać z dala od polityki, nie
wypowiadam się na temat partii politycznych, wyborów itp. Nie mam wpływu
na to, jaką etykietę mi się w Polsce przylepia. To, że mieszkam, tak
jak większość współpracowników zespołu parlamentarnego, za granicą, ma
znaczenie, gdyż my nie jesteśmy tak zaangażowani w sprawy wewnętrzne w
Polsce, także w spory polityczne krajowe. Najczęściej nie mamy dostępu
na bieżąco do krajowych mediów, nie czujemy takiej presji
społeczno-politycznej jak ludzie w kraju, a przez to możemy prowadzić
nasze analizy spokojniej, skupiając się na kwestiach technicznych. Mówi
się, że jestem „pisiorem”.
To naprawdę śmieszne. Powiem tylko tyle, że większość pracy przy tych
symulacjach wykonywali moi doktoranci i studenci. To są Amerykanie,
Chińczycy czy Hindusi. Oni nie tylko nie głosują na PiS, ale wielu nie
wie nawet, gdzie leży Polska. Gdziekolwiek mówię o swoich ustaleniach na
temat katastrofy w gronie naukowców, nie natrafia to na żaden sprzeciw
czy uwagi. Dla nich wpisuje się to w cały nurt podobnych wyników, na
przykład prac profesora Roberta Bocchieri na temat testu samolotu
Constellation opublikowanych w 2012 roku.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Falkowski
Prof.
Binienda o hucpie Laska i propagandzie przeciw naukowcom: Jesteśmy
hurtowo dyskredytowani za to, że nie akceptujemy oficjalnego kłamstwa
smoleńskiego
"W tym szale medialnej nienawiści do niezależnych ekspertów
inspirowanej z ośrodków prokuratury nie chodzi przecież ani o nasze
badania, ani o nasze zeznania, ani o nasze kompetencje. Chodzi wyłącznie
o zabicie niezależnego głosu sprzeciwu wobec absurdów zawartych w
raportach MAK i Millera."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
105. " ekspert" TVN2 zajmujący się katastrofą prof. Paweł Artymowicz
Wyniki symulacji przeprowadzonych przez jednego z naukowców zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej prof. Wiesława Biniendę "są, delikatnie mówiąc, bardzo niepewne" - ocenia w liście otwartym inny ekspert zajmujący się katastrofą prof. Paweł Artymowicz.
List został opublikowany na blogu Artymowicza po tym, jak w środę zespół smoleński przy kancelarii premiera (kieruje nim Maciej Lasek) ogłosił, że zdjęcie, którego użył Binienda i które miało popierać tezę, że w Smoleńsku doszło do zamachu, zostało sfałszowane przez obróbkę komputerową.
W odpowiedzi na publikację zdjęć szef zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz (PiS) skierował wniosek do prokuratury ws. pomówienia. Oskarżył zarówno członków zespołu Laska, jak i premiera Donalda Tuska o tworzenie fałszywych dowodów, za co kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia.
Macierewicz twierdził w czwartek, że zdjęcie użyte przez Biniendę pochodzi z raportu MAK. W rzeczywistości go tam nie ma, na co zwrócił uwagę zespół Laska. Potem Macierewicz stwierdził, że zespół Laska dysponuje przynajmniej dwoma zdjęciami, które potwierdzają tezy Biniendy, a których rządowy zespół nie opublikował i "ukrył". Edward Łojek z zespołu Laska odpowiadał, że wśród 1000-1500 zdjęć, jakie wykonano w Smoleńsku z całą pewnością nie ma takiej fotografii.
Według TVN24 zdjęcie użyte przez Biniendę pochodzi z zbiorów jednego z rosyjskich blogerów, który nie ukrywa, że celowo przerobił fotografię.
Ani Binienda, ani Artymowicz, choć zaangażowali się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej, nie są specjalistami od badania katastrof lotniczych. Prof. Wiesław Binienda to kierownik Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w amerykańskim stanie Ohio.
Prof. Paweł Artymowicz jest astrofizykiem, pracuje na Uniwersytecie w Toronto, ma licencję pilota-amatora.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/artymowicz-w-liscie-otwartym-krytykuje-bi...
Gdyby ten obraz pokazała któraś z dużych telewizji, akcja szkalowania niezależnych ekspertów zostałaby skutecznie powstrzymana"
"Stwierdziłam, że ich postawa jako naukowców i Polaków jest
wzorcowa, ale też archetypowa. Dlatego zatytułowałam film „Polacy”,
dlatego przemazuje się w tle „Marsz Polonia, marsz dzielny narodzie”."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
106. Niezwykle ważny eksperyment.
Niezwykle
ważny eksperyment. Prof. Binienda: "próbka duraluminium w czasie
zderzenia nie rozpada się na odłamki. Dlaczego Tupolew się rozpadł?"
"Na zdjęciu widać, jak wygląda próbka uderzona z prędkością ponad
300 m/s, czyli prawie czterokrotnie szybciej niż prędkość Tu-154M w
chwili katastrofy. W naszym badaniu widać, że materiał skręca się, zwija
się, gniecie się, ale się nie kruszy. Pomimo tak dużej prędkości
materiał się nie rozpada na odłamki".
Blogerka Martynka dla wPolityce.pl: „Afera zdjęciowa”, czyli ostatnia deska ratunku. ZOBACZ ZDJĘCIA I FILM!
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada. Nie inaczej jest w tym
przypadku. Zespół Laska zarzucił fałszerstwo zespołowi Macierewicza,
pokazując na dowód rzekomych fałszerstw zmanipulowane zdjęcie, czym
wprowadził w błąd opinię publiczną.
Sfałszowane zdjęcie kompromituje i wywraca ustalenia Macierewicza?
Sfałszowane
przez rosyjskiego blogera zdjęcie jako dowód na zamach w Smoleńsku
zdominowało dyskusję polityków w "Śniadaniu w Trójce".Sfałszowane zdjęcie z miejsca katastrofy smoleńskiej podważa
wiarygodność zespołu Antoniego Macierewicza. Taka była opinia większości
polityków goszczących w "Śniadaniu w Trójce".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. PRZED DZISIEJSZYM POSIEDZENIEM KOMISJI SEJMOWEJ CYRK LASKA
PILNE
Ujawniono nieznane zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M
wyjaśniającego opinii publicznej przyczyny i okoliczności katastrofy
smoleńskiej. - Zespół Macierewicza manipuluje dokumentami, by
potwierdzić własne hipotezy. Dodatkowo jego członkowie posługują się
przerobionym komputerowo zdjęciem - stwierdził już na początku Maciej
Lasek. Eksperci zaprezentowali również niepublikowane dotąd zdjęcia z
miejsca katastrofy wykonane przez członków tzw. komisji Millera.
Edward Łojek, kolejny z ekspertów zespołu,
odniósł się do kwestii obszaru rozrzucenia szczątków wokół miejsca
katastrofy. Przywołał przykłady innych katastrof lotniczych, m.in.
rozbicie się Airbusa A330 w Libii. – Sprawa rozrzutu szczątków nie jest
dowodem na eksplozję – argumentował.
Lasek podkreślał natomiast, że ze zdjęć wynika, iż
samolot zderzył się z drzewem, a nie uległ katastrofie na skutek
wybuchu. - To nie brzoza była za wysoka, ale samolot leciał zbyt nisko –
powiedział.
Na pytanie, dlaczego zespół zwlekał tak długo z
opublikowaniem pokazanych dzisiaj zdjęć, Maciej Lasek odpowiedział:
"Ponieważ każdorazowo trzeba by się zwracać do szefa Komisji Badania
Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego płk Mirosława Grochowskiego".
Jak dodał, zdjęcia zostały zrobione po 11 kwietnia
przez członków komisji Millera. Na ich dzisiejsza publikację zgodę
wyraziła prokuratura.
-----------------------------------------------------------
TRWA KONFERENCJA Macierewicza.
na żywoZespół Laska pokazał nowe zdjęcia wraku ze Smoleńska. Macierewicz odpowiada - trwa briefing
Eksperci Laska opisali niepublikowane dotąd zdjęcia wykonane przez członków komisji Millera.
"To
nie brzoza była za wysoko, to samolot leciał zbyt nisko." Lasek po raz
kolejny mówi o przyczynach katastrofy i krytykuje prof. Biniendę
Jednym z problemów, które poruszyli dziennikarze, była kwestia
otrzymania zdjęć, które na swoim profilu na Twitterze udostępniał o.
Mądel. Lasek przekonywał, że zdjęcia otrzymał z prokuratury "w ramach
współpracy". Jak więc otrzymał je o. Mądel?
„Oni się nie mylą – świadomie działają na rzecz niewykrycia prawdy o tragedii smoleńskiej.” Macierewicz odpowiada Laskowi
"Zapytałem – co to jest – te czarne powierzchnie –pan Lasek nie
potrafi powiedzieć, skąd te osmolone krawędzie się wzięły? Ten kolor
(zielony) w jakiś sposób szczególny w procesie destrukcji uzyskał kolor
czarny bądź ciemnobrązowy. Uderzenie w brzozę spowodowało, że one się
tak przebarwiły?"
Zespół Laska pokazuje niepublikowane zdjęcia z katastrofy smoleńskiej
zobacz więcej »
Macierewicz: Bzdury, kłamstwa i oszustwa
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. Gazeta Wyborcza na żywo i szambo w komentarzach
W Sejmie trwa debata tzw.
zespołu Antoniego Macierewicza. Podczas przemówienia dra Bogdana
Gajewskiego pojawiły się nieoczekiwane problemy. Naukowiec łączył się z
Warszawą za pomocą komunikatora Skype, a jego wystąpienie było zakłócane
przez nieznane osoby. - To zorganizowana akcja - twierdzą zgromadzeni
członkowie zespołu. Podobnego zdania jest Antoni Macierewicz.
Użytkownicy zakłócający prezentację dra Gajewskiego
Foto: TVP
Podczas gdy dr Bogdan Gajewski przedstawiał swoją
prezentację, komunikaty o przychodzących połączeniach od nieznanych
użytkowników zasłaniały obraz. Pod koniec jego przemówienia pojawiły się
też problemy z dźwiękiem.
- Znaleźliśmy się w sytuacji, w której istnieje
silna wola, aby uniemożliwić zapoznanie się z tym materiałem -
skomentował Antoni Macierewicz.
Wcześniej głos zabrał Jarosław Kaczyński. Prezes
PiS podziękował naukowcom za podjęcie "niezwykle trudnej misji, jaką
jest współpraca z zespołem". Podkreślił także, że ich zaangażowanie ma
ogromną wartość moralną.
- W dziejach polskiej nauki były różne momenty. Zawsze w historii pozostawili ci, którzy potrafili zachować się godnie – dodał.
- Ostatnie tygodnie przyniosły atak na naszych
ekspertów, atak niegodny, przypominający najgorsze lata Rzeczpospolitej.
Ten atak będziemy odpierać - zaznaczył.
Macierewicz zaprosił na debatę przedstawicieli
działającego przy KPRM zespołu, którym kieruje Maciej Lasek, po to, aby
"przedstawili swój punkt widzenia". "Będą mieli zagwarantowaną
dokładnie taką samą ilość czasu jak eksperci zespołu parlamentarnego,
nikt nie będzie im przerywał" - zapewnił.
Zadał też, posługując się zdjęciami wraku samolotu,
pytania zespołowi Laska, które - jego zdaniem - wymagają odpowiedzi.
"Jaka siła doprowadziła do wywinięcia na zewnątrz obu burt (kadłuba
samolotu - red.)?", "Co doprowadziło do wywinięcia na zewnątrz blach na
styku oderwania skrzydła od samolotu?" - to niektóre z pytań szefa
zespołu parlamentarnego.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nieoczekiwane-klopoty-podczas-konferencji-zespolu-macierewicza-skype-sprawil-problemy/43r32
Gazeta Wyborcza
na żywoPrezes PiS z ponurą miną obserwuje problemy ekspertów Macierewicza
wykonane na miejscu katastrofy pod Smoleńskiem. - Ta sprawa ujawnia, jak
poza prawem, wyłącznie w celu propagandy, niejawnie współdziałają różne
organy państwowe na skutek decyzji Donalda Tuska - komentował w czasie
debaty sejmowej Antoni Macierewicz. Dobrze, że zdjęcia zostały opublikowane. Ale prawo powinno być
respektowane. Ta sprawa ujawnia, jak poza prawem, wyłącznie w celu
propagandy, niejawnie współdziałają różne organy państwowe na skutek
decyzji Donalda Tuska. Po to, by walczyć z zespołem parlamentarnym i
dążeniem do prawdy - mówi Antoni Macierewicz po konferencji Macieja
Laska.
- Mamy do czynienia ze złamaniem prawa, by zakulisowo
wprowadzić pewien materiał mający udowodnić tezy Donalda Tuska -
stwierdził.
TVN24
"Wladimir Putin dzwoni". Zakłócone prezentacje ekspertów Macierewicza
komunikatorze internetowym. Pojawiły się głosy, że to "zorganizowana
akcja".
z
"My się nie ugniemy". Eksperci z problemami przedstawiają swoje dowody
zobacz więcej »
Podczas debaty referaty mają wygłosić eksperci zespołu, między innymi:
dr Bogdan Gajewski, prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda, dr
Chris Cieszewski oraz dr Grzegorz Szuladziński. W debacie mają
uczestniczyć przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy, w tym szef PiS
Jarosław Kaczyński. Głos zabierze też biegły sądowy lekarz Grażyna
Przybylska-Wendt. Na spotkanie nie przyjdą przedstawiciele zespołu
Macieja Laska.
- Eksperci przedstawią swoje hipotezy, dorobek, a
także materiał dowodowy, którym się posługiwali - zapowiedział we wtorek
szef zespołu Antoni Macierewicz na konferencji w Sejmie. Opisał też
niektóre wystąpienia. Według Macierewicza Binienda ma przedstawić
najnowsze badania "potwierdzające dotychczasowe tezy zespołu". - Tym
razem są to analizy, które zostały włączone do międzynarodowego programu
NASA i w jego ramach badane przez profesora Biniendę - zaznaczył.
- Cała argumentacja doradców Donalda Tuska opiera się na fałszywej rekonstrukcji - podsumowuje konferencję Antoni Macierewicz.
Cechy charakterystyczne eksplozji wg Antoniego Macierewicza:
- wywinięte na zewnątrz burty
- wszyscy zginęli, ciała zniszczone przez przeciążenia rzędu 100G
- zerwane ubrania z ofiar na skutek fali Macha
Na koniec inż. Dąbrowski prezentuje różnice pomiędzy raportem komisji Millera a tym sporządzonym przez siebie
Konferencję podsumowuje Antoni Macierewicz.
-
Kokpitu nie ma, została tylko podłoga - powiedział prof. Rońda.
Wyjaśnił, że podłoga jest najsilniejszym elementem w konstrukcji
samolotu.
Prof. Rońda: Są przesłanki ku temu, by badać tę katastrofę w kierunku wybuchu, zamachu.
- Pęknięcia na skrzydłach świadczą, że były one niszczone na skutek fali uderzeniowej - twierdzi prof. Rońda.
-
Charakter zniszczenia samolotu wskazuje na wybuch wewnątrz - powtórzył
prof. Rońda. Dodał, że taki przebieg wydarzeń od 3 lat prezentują
eksperci z zespołu Antoniego Macierewicza.
To,
że części samolotu znajdują się na powierzchni ziemi w bezładzie, bez
ustalonego porządku, jest dowodem na to, że samolot rozpadł się jeszcze w
powietrzu w wyniku wybuchu - stwierdził kolega profesora Rońdy, którego
ten zapytał o zdanie.
-
Tyle zostało Tu-154 - powiedział Antoni Macierewicz. Dodał, że reszta
rozpadła się na małe kawałki, zaprezentowane na wizualizacji przez prof.
Nowaczyka.
Antoni
Macierewicz zapowiada ostatnią już dzisiaj 16-minutową prezentację na
temat rozpadu samolotu. Głos zabiera prof. Jacek Rońda.
Konferencję opuścił już szef PiS Jarosław Kaczyński.
Do słów Stanisława Zagrodzkiego ustosunkowuje się dr Przybylska-Went
Zagrodzki: W przypadku trzech ofiar zafałszowano wyniki, podając nieprawdziwą konkluzję w stosunku do wyników cząstkowych
-
Polscy medycy sądowi, będący w Moskwie, prosili o wykonanie dla
wszystkich ciał badań w kierunku karboksyhemoglobiny. Niestety albo te
protokoły nie dotarły do Polski, albo ta prośba nie została
usankcjonowana po stronie rosyjskiej - powiedział Stanisław Zagrodzki.
Powinno
się zbadać czy ofiary miały krótkotrwały czy długotrwały kontakt z
tlenkiem węgla - uważa Zagrodzki. - Osoby, o których tu mówimy powinny
być poddane badaniu w kierunku stwierdzenia kwasicy mleczanowej - dodał.
Wyjaśnił,
że w wyniku niedotlenienia we krwi pojawia się kwas mlekowy. - Niestety
nikt nie wpadł na ten szacowny pomysł, żeby takie badanie zrobić -
powiedział.
Najwyższą
wartość stwierdzono z kolei u osoby, która nie paliła papierosów i nie
była domowym, biernym palaczem - podaje Zagrodzki.
Ciało
to jednak - jak wynika z sekcji zwłok przeprowadzonej przez Rosjan -
było w 20 proc. poparzone. - Na tej podstawie można domniemywać, że
miało bezpośredni styk z ogniem - powiedział Zagrodzki.
Z kolei u innej ofiary, która sporadycznie paliła papierosy typu slim, współczynnik jest wysoki - twierdzi Zagrodzki.
Zagrodzki
prezentuje wyniki badań krwi ofiary smoleńskiej, która była palaczem.
Powiedział, że u takiej osoby powinien być podwyższony współczynnik
karboksyhemoglobiny. W dokumentacji sekcyjnej napisano: brak morfiny i
jego pochodnych oraz karboksyhemoglobiny
Zagrodzki przeanalizował badania krwi ofiar katastrofy smoleńskiej na zawartość tlenku węgla. Prezentuje wyniki swoich zestawień
Zagrodzki: Po zestawieniu protokołów sekcji zwłok od kilka ofiar katastrofy wyszły na jaw elementy, które są pominięte
Występuje Stanisław Zagrodzki.
Rosyjskie
protokoły sekcji zwłok dr Przybylska-Wenta określiła mianem
"chaotycznych". Na ich podstawie przygotowała protokoły według polskich
standardów. - W wielu punktach musiałam napisać: narząd nieopisany,
opis nieczytelny, brak opisu, opis niezrozumiały - wyjaśniła.
Dr
Wenta-Przybylska odniosła się do informacji, że na miejscu katastrofy
znaleziono osoby, które jeszcze żyły. Powiedziała, że nawet osoby z
nawet bardzo rozległymi obrażeniami mogą przez jakiś czas po wypadku
dawać sygnały życia, ale bez udziału świadomości i odczucia bólu.
Dr Przybylska-Went: Analizowałam kilka protokołów sekcji zwłok dostarczonych mi przez rodziny ofiar
-
Raport Millera nie zawierał ani słowa, ani zdania, z którego
wynikałoby, że oni przy wydawaniu końcowej opinii oparli się na
jakimkolwiek badaniu sytuacji osób zmarłych znalezionych na miejscu -
powiedziała.
Dodała, że przy rozrzuconych fragmentach samolotu znajdowały się fragmenty zwłok.
-
Nie jestem pewna, kto wykonywał te sekcje w Moskwie - powiedziała dr
Przybylska-Went. Dodała, że pani minister Kopacz myli pojęcia
anatomopatologów z medykami sądowymi i patologami. - Są to trzy odrębne
specjalności - wyjaśniła.
-
Na podstawie zmian, ran, układu obrażeń, ich rozległości, brzegów
danych ran można ocenić w jaki sposób do tych ran doszło - powiedziała
doktor Przybylska-Went, która współpracowała z Wojskiem Polskim i brała
udział w sekcjach zwłok polskich żołnierzy.
Połączenia
z prof. Nowaczykiem nie udaje się przywrócić. Antoni Macierewicz
przechodzi do kolejnego punktu konferencji. Wystąpi Stanisław Zagrodzki,
kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
Najpierw jednak wystąpi anestezjolog dr Przybylska-Went, która opowie o sposobie badania ciał w katastrofach komunikacyjnych.
Pojawiają się problemy z połączeniem. Wideorozmowa z prof. Nowaczykiem zostaje przerwana.
-
Raport Komisji Millera jest po prostu sfałszowany. Opiera się na
kłamliwych danych i na kłamliwej ich interpretacji - powiedział Antoni
Macierewicz.
-
Film pokazuje dobitnie tysiące małych szczątków, rozrzut w kształt
półkolisty na zewnątrz tych wielkich - podsumował prezentację Antoni
Macierewicz.
Prof. Nowaczyk pokazuje symulację rozmieszczenia szczątków wraku
Według
protokołu sporządzonego "na szybko" przez prokuratorów Federacji
Rosyjskiej, duże nagromadzenie szczątków o małej objętości znajduje się w
okolicy brzozy, drugi obszar szczątków znajduje się w pobliżu TAWS nr
38 i okolicy oderwanego skrzydła, a trzecie - za ulicą Kutuzowa.
Zespół stawia tezę, że tam "doszło do ostatecznego wybuchu w kadłubie samolotu" - podał prof. Nowaczyk.
Wśród
danych, którymi dysponowała Komisja Millera znajduje się jeden z
plików. Strona rosyjska określała go mianem kluczowego. W rzeczywistości
plik kończy się kilka sekund przed katastrofą - wyjaśnił prof.
Nowaczyk.
Prof.
Nowaczyk prezentuje mapę wykonaną przez inż. Marka Dąbrowskiego. Widać
na niej miejsca i obszary zalegania szczątków samototu.
Według
prof. Kazimierza Nowaczyka, Komisja Badania Wypadków Lotniczych nie
skorzystała ze zdjęć wykonanych przez świadków katastrofy, a
rozpowszechnionych przez blogerów.
Ekspert
omawia raport z miejsca katastrofy. Mówi też o zdjęciach blogerów. -
Okazało się, że komisja żadnego z nich nie prosiła o ich (zdjęć - red.)
udostępnienie - przekonuje prof. Nowaczyk.
Prof. Nowaczyk upewnia się, czy ekran jego komputera jest widoczny. - Widać - mówi Macierewicz.
Po skończonej prezentacji profesora Biniendy, Antoni Macierewicz oddał głos prof. Kazimierzowi Nowaczykowi.
Prof. Binienda prezentuje zdjęcie odłamku z poszycia skrzydła samolotu
Wszystko wskazuje na to, że specjaliści poradzili sobie z problemami technicznymi. Prezentowane slajdy są już widoczne.
Głos zabrał mecenas Piotr Pszczółkowski. Po jego wypowiedzi, swoją prezentację kontynuuje prof. Binienda.
-
My się przeciwnościom nie poddamy, my się nie ugniemy. Pokonamy zarówno
kłopoty techniczne, które nam są narzucane (...) jak i polityczne,
których celem jest zastraszenie naszych ekspertów - zapewnia
Macierewicz.
Macierewicz przekonuje, że w raporcie Millera nie ma zdjęć urzędowych. Użyte zostały za to zdjęcia amatora
Po prezentacji Wiesława Biniedy, Antoni Macierewicz powiedział, że technicy opanują problemy związane z brakiem wizji
- Gdyby nie było wybuchu, skrzydło powinno być w całości - mówi prof. Binienda
Kolejne zakłócenia. Na monitorze pojawia się komunikat o nadchodzącym połączeniu od osoby o nicku "Władimir Putin".
-
Siły, które są większe od prędkości dźwięku, mogą być otrzymane tylko
za pomocą środków wybuchowych i eksplozji - kontynuuje Binienda
-
W swoim laboratorium zrobiłem eksperyment pokazujący strukturę
cienkościenną - mówi prof. Wiesław Binienda. - Nawet duża prędkość nie
powoduje kruchości tego materiału - przekonuje.
Jarosław Kaczyński z uwagą słucha prezentacji profesora z USA
Slajdy
prezentowane przez profesora Biniendę są niewidoczne. Zakrywają je,
podobnie jak w poprzednim przypadku, przychodzące masowo komunikaty o
połączeniach.
Prof. Bienienda rozpoczyna swój wywód
Antoni Macierewicz proponuje, by przejść do następnej prezentacji. - Poproszę pana profesora Biniendę - powiedział Macierewicz
Inni eksperci próbują udzielić mu wskazówek
Dr Grzegorz Szuladziński ma kłopoty z obsługą komunikatora
Głos miał zabrać kolejny ekspert, ale znów pojawiły się problemy techniczne
-
Ta informacja do państwa dotrze, nawet jeśli została trochę
zniekształcona - mówił o prezentacji Bogdana Gajewskiego Antoni
Macierewicz.
Antoni Macierewicz tłumaczy, że "istnieje silna wola", by uniemożliwić prezentację dowodów
Zebrani na sali komentują, że zakłócenia to "zorganizowana" akcja.
Ciąg dalszy zakłóceń. Prezentowane slajdy nie są widoczne - zasłaniają je komunikaty o nadchodzących połączeniach
Ekspert wyjaśnia zagadnienia związane z przeciążeniami. Omawia też kwestie uszkodzenia ciał pasażerów
-
Spowodowanie eksplozji jest jedną z metod sabotażu. Obecność na
pokładzie samolotu głowy państwa zwiększa prawdopodobieństwo zamachu -
przekonuje Gajewski.
Slajdy
wyświetlają się już prawidłowo. Bogdan Gajewski kontynuuje wywód.
Prezentuje przykład animacji zrobionej na podstawie odczytu z czarnej
skrzynki.
Nastąpiły małe problemy techniczne podczas prezentacji. Eksperci z USA i Kanady próbują opanować sytuację.
- Dokumentacja miejsca wypadku jest fundamentalną rzeczą którą należy zrobić - mówi Gajewski.
Głos zabrał ekspert Bogdan Gajewski
Antoni Macierewicz powitał obecną na sali Grażynę Przybylską-Wendt
-Wiem,
że dziś będą prezentowane wyniki badań i te hipotezy, które na
podstawie dotychczasowych badań wydają się niemożliwe do podważenia -
mówił Kaczyński.
- Dziękuję ekspertom za podjęcie trudnej misji współpracy z zespołem parlamentarnym - powiedział Jarosław Kaczyński.
Antoni Macierewicz powitał rodziny tych, którzy polegli w Smoleńsku
Na żywoMacierewicz odczytuje komunikat: O katastrofie ostatecznie przesądziła eksplozja
Konferencja zespołu smoleńskiego.
Konieczne jest przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar .Posiedzenie zespołu Macierewicza dobiega końca. - Odpowiedzialni za katastrofę zostaną postawieni przed sądem. Prędzej czy później - zapowiada Macierewicz.
Katastrofa według Macierewicza: najpierw przejęcie samolotu przez Moskwę, potem wybuch
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. Eksperci zespołu
Eksperci zespołu smoleńskiego: Dowody świadczą o wybuchu. Raport Millera jest sfałszowany
Dr Bogdan Gajewski z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków
Lotniczych i pracownik kanadyjskiego National Aircraft Certification
ocenił w swojej prezentacji, że załoga nie ponosi winy, a wręcz
przeciwnie "działała do końca, chcąc uratować samolot przed katastrofą".
Gajewski zaprezentował wytyczne ICAO, na podstawie których powinny
być wyjaśniane i badane przyczyny katastrof lotniczych na świecie.
Według niego, zarówno raport MAK,
jak i raport komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów
ICAO i znacząco odbiegają od dokumentów, które opisują przyczyny innych
znanych katastrof lotniczych, m.in.
Prof. Wiesław Binienda przedstawił analizy, włączone do międzynarodowego
programu NASA, które pokazują, co powinno się dziać ze skrzydłem oraz z
całym samolotem, gdyby z prędkością 270 km/h zderzył się z brzozą. Na
tej podstawie udowadniał, że skrzydło Tu-154M przecięłoby drzewo
niezależnie od wysokości uderzenia. Jak przekonywał, z analizy jasno
wynika, że tak duże zniszczenia samolotu byłyby możliwie jedynie w
wyniku wybuchu na pokładzie samolotu.
"Otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu. Gdyby nie
było wybuchu, to tylna część kadłuba oraz prawe skrzydło powinno być w
całości, większość pasażerów w środkowej i tylnej części samolotu
powinna przeżyć" - mówił Binienda. Ponadto - dodał - tezę o złamaniu
skrzydła samolotu przez drzewo podważają niektóre zdjęcia skrzydła
zrobione po katastrofie - zwracał uwagę na nieuszkodzone elementy
mechaniczne wzdłuż jego krawędzi i zniszczone wnętrze.
Zauważył też, że w katastrofie w 1975 roku podobnego samolotu,
Boeing 727 ściął skrzydłem stalową wieżę, która jest wielokrotnie
mocniejsza, niż jakiekolwiek drzewo. Jak zaznaczył, w katastrofę
przeżyło dwoje dzieci, a większość ofiar zginęła z powodu pożaru, który
wybuchł na pokładzie samolotu.
Binienda powiedział też, że komisja Millera dołączyła do swojego
raportu zdjęcia z internetu autorstwa prokremlowskiego rosyjskiego
dziennikarza Siergieja Amielina. Stwierdził również, że polscy eksperci
nie zadali sobie trudu, aby pozyskać oryginalne zdjęcia z miejsca
katastrofy.
Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk podkreślił, że według niego lewe
skrzydło samolotu zostało zniszczone przed miejscem, gdzie rośnie
brzoza. "Jesteśmy w stanie wykazać, że zniszczenie skrzydła nastąpiło
ponad 50 m przed tym miejscem, gdzie była brzoza" - powiedział. Jak
dodał, odpadnięcie końcówki lewego skrzydła nastąpiło w miejscu
odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS (dane systemu
ostrzegania przed przeszkodami).
Podczas debaty przedstawiono także 16-minutową multimedialną
prezentację na temat rozpadu samolotu. Według prof. Jacka Rońdy,
charakter zniszczeń Tu-154M wskazuje na wybuch wewnątrz samolotu, co -
jak dodał - potwierdza przebieg wydarzeń prezentowanych od 3 lat przez
zespół parlamentarny.
Rońda podkreślił, że zarówno pęknięcia na skrzydłach, które świadczą
o tym, że niszczyła je fala uderzeniowa, jak i brak szczątków kokpitu
oraz części podłogi, będącej najsilniejszym elementem w konstrukcji
samolotu, są wystarczającymi przesłankami, by badać tę katastrofę w
kierunku wybuchu i eksplozji.
Macierewicz podsumowując stwierdził, że jeśli występują takie
znamiona, jakie przedstawili eksperci jego zespołu, trzeba badać każdą
taką katastrofę pod kątem eksplozji. "A nam się zakazuje badać
czegokolwiek" - powiedział szef zespołu.
Ocenił też, że argumentacja ekspertów rządowego zespołu opiera się
na fałszywej rekonstrukcji. Według niego, raport komisji Millera jest
"sfałszowany", gdyż opiera się na "fałszywych danych i fałszywej
interpretacji".
Zespół Macierewicza przedstawia nowe dowody i ustalenia
Eksperci zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn
katastrofy smoleńskiej przedstawiają najnowsze ustalenia oraz materiał
dowodowy.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który uczestniczy w debacie
podkreślił, że ostatnie tygodnie przyniosły “niegodny, przypominający
najgorsze lata z dziejów Rzeczypospolitej” atak na ekspertów Zespołu
Parlamentarnego Ds. Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.
Podziękował im za to, że mieli “cywilną odwagę” współpracować z
zespołem.
- Zawsze pozostawali w historii ci, którzy potrafili się zachować
godnie, zgodnie z tymi regułami, które budują uniwersytet. Budują
uniwersytet jako instytucję niezależną, której sensem działania jest
poszukiwanie prawdy. Także wtedy jeżeli ta prawda dla pewnego rodzaju
wpływowych grup, elit, jest trudna, niemożliwa do przyjęcia – powiedział Jarosław Kaczyński.
Dr inż. Bogdan Gajewski z Kanadyjskiej Agencji Certyfikacji Lotnictwa
oraz członek Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych,
przedstawił prezentację dotycząca badania incydentów i wypadków
lotniczych na podstawie dokumentu Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa
Cywilnego.
Jak powiedział przewodniczący Parlamentarnego Zespołu, poseł Antoni
Macierewicz „w dokumencie ICAO stwierdzono jakie są główne wskazania, iż
mieliśmy do czynienia z eksplozją samolotu”.
- Drobne odłamki samolotu znalezione w ciałach pasażerów, drobne,
metalowe części wbite w poszycia foteli, uszkodzenie ciał wszystkich
pasażerów wynikające z przyspieszeń powyżej 100 g oraz nagła śmierć
wszystkich pasażerów sugerują, że w tym przypadku należy rozpatrywać
możliwość zamachu bombowego – stwierdził dr inż. Bogdan Gajewski.
- W tym oficjalnym dokumencie jasno stwierdzono jakie są główne
wskazania iż mieliśmy do czynienia z eksplozją samolotu: burty wywinięte
na zewnątrz, niezniszczone okna, ale przede wszystkim śmierć wszystkich
pasażerów na skutek przeciążeń rzędu 100 g – wymieniał Antoni Macierewicz.
Prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Acron w USA, ekspert
Parlamentarnego Zespołu, odniósł się do kwestii tzw. pancernej brzozy.
- W tym przypadku którym ja się zajmowałem, kiedy mamy problem „czy
aluminiowe skrzydło jest wstanie przeciąć Brzozę” to widzimy, że
naprężenia względem odkształcenia dla duraluminium stosowanym na
skrzydła jest przynajmniej 20 razy większe od tego jakie w przypadku
brzozy (…) można wziąć pod uwagę.
Prawo nie działa wstecz? Nie dla śledczych. Prokuratura robi co może, by nie przesłuchać rządowych ekspertów
Komisja Milera zakończyła swoje prace znacznie przed wejściem w
życie nowelizacji prawa lotniczego. "Tymczasem prokuratura wciąż czuje
się zobowiązana tym zakazem. To sytuacja kuriozalna".
Zaskakującą sytuację opisał na posiedzeniu zespołu
smoleńskiego mecenas Piotr Pszczółkowski. Okazuje się, że w imię obrony
rządowych ekspertów prokuratura jest w stanie nawet deptać zasady prawa
rzymskiego. Od dziś już nie można być pewnym, że prawo wstecz nie
działa.
Piotr Pszczółkowski poinformował, że złożył wniosek o przesłuchanie
ekspertów pracujących w rządowych komisjach badających tragedię
smoleńską. Jednak jego wniosek został odrzucony.
- tłumaczył Pszczółkowski.
Dodał, że prokuratura nie zgodziła się na przesłuchanie motywując to zmianą w prawie lotniczym.
Przypomnijmy,
że już po tragedii smoleńskiej, w 2011 roku, Platforma Obywatelska
przeforsowała zmiany, które uniemożliwiają przesłuchiwanie ekspertów
wyjaśniających katastrofy lotnicze. I na te zapisy powołała się prokuratura, odrzucając wniosek Pszczółkowskiego.
Jednak, jak wskazuje mec. Pszczółkowski, komisja Milera zakończyła swoje prace znacznie przed wejściem w życie nowelizacji.
- tłumaczył Pszczółkowski.
Wskazał, że sytuacja jest tym bardziej zaskakująca, że w nowelizacji umieszczono przepisy końcowe, które wskazują, że "w sprawach wszczętych oraz zakończonych stosuje się poprzednie prawo".
- zaznaczył mecenas.
Dodał, że dziwi go również sposób pracy
śledczych, którzy działają w oparciu o prawo lotnicze, a nie o kodeks
postępowania karnego, który nie zakłada żadnych obostrzeń dot.
przesłuchiwania ekspertów komisji badających wypadki lotnicze.
- tłumaczył Pszczółkowski.
Mecenas zapowiedział, że kieruje w tej sprawie pytania do prokuratury.
Jak
widać wszelkie zasady polska prokuratura może nagiąć, złamać i
podeptać, by ochronić rządowych ekspertów przed niewygodnymi pytaniami.
Nawet znaną od czasów rzymskich zasadę "prawo nie działa wstecz" śledczy
mogą uchylić, gdy jest taka potrzeba.
Dla rządzących wszystko? Ot, niezależna prokuratura w praktyce.
Posiedzenie smoleńskiego zespołu pod znakiem prowokacji. Eksperci przedstawili wyniki badań. Prezentacje były zakłócane
"Jeśli drobne odłamki są w ciałach, fotelach, jeśli występuje duże
uszkodzenie ciał i nagła śmierć należy rozważać możliwość zamachu" -
mówił Bogdan Gajewski. Wskazał, że doświadczony badacz katastrof szybko
potrafi ustalić, czy mamy do czynienia z podejrzeniem zamachu czy nie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. inżynier Łojek u Morozowskiego
:))) MÓWI O KOMPROMITACJI NAUKOWCÓW Z KOMISJI .
Kabaret w TVN24.
Szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek (L)
oraz członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych inż. Edward
Łojek (2L)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
111. sektę pancernej brzozy zatkało, nie ma argumentów, więc lecą
wszystkie zaprzyjaźnione z rządem media jednym szymelkiem "Putin zadzwonił".
W sieci pojawiły się memy wyśmiewające kłopoty w połączeniu przez Skype'a.
"Zakłócały przekaz prelegentów, którzy się w sposób dosyć skuteczny kompromitowali".
Zaczął Morozowski z Knapikiem, teraz Szkło Kontaktowe i pomniejsze żurnalisty juz powielają.
"Telefon" od Putina, czyli jak internet śmieje się z kłopotów zespołu Macierewicza
zobacz więcej »
Ekspert zespołu Laska: zakłócenia były nam nie na rękę
zobacz więcej »
Smoleńskie wyścigi. Czyli zespół Macierewicza kontra zespół Laska
Witold Głowacki
"Władimir Putin" dzwoni do Antoniego Macierewicza podczas
prezentacji "niezbicie udowadniającej" eksplozję w prezydenckim
tupolewie. Tego samego dnia zaś Maciej Lasek zapowiada całkiem serio
utworzenie specportalu, który będzie służył stałemu i nieprzerwanemu
"dementowaniu smoleńskich kłamstw" za pomocą publikowania opatrzonych
odpowiednim komentarzem fotografii z miejsca katastrofy. Do tego dodajmy
jeszcze komunikacyjny wyścig, który odbył się w środę między zespołami
Laska a Macierewicza. Konferencję tego pierwszego zwołaną na ranek, by
zdążyć przed debatą tego drugiego. I natychmiastową odpowiedź na nią
Macierewicza. I czekającą nas niewątpliwie odpowiedź na tę odpowiedź...
Trochę wstyd to pisać, ale przysięgam, w środę znów
miałem ten specyficzny nastrój do głupkowatych żartów wokół Smoleńska.
Tak działa na mnie coraz bardziej obłąkańczy posmoleński cyrk. Tak
działają na mnie dni takie jak ta ostatnia środa.
Nie wiem, czy mnie państwo rozumieją, ja naprawdę nie "rzygam
Smoleńskiem", nie staram się umniejszać znaczenia tej katastrofy,
bagatelizować niejasności związanych ze śledztwem. Ale przy tym
zdecydowanie nie mam ochoty przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza tego
coraz bardziej surrealistycznego klimatu "smoleńskiego sporu" czy
"smoleńskiej debaty".
Naprawdę nie bardzo rozumiem, jak to możliwe, że ci najbardziej
skompromitowani eksperci zespołu Macierewicza jeszcze w ogóle mają
odwagę się odzywać publicznie.
Tak, ci panowie od przemalowywania zdjęć w Photoshopie i ci od wybuchającej stodoły.
Jeszcze mniejsze mam pojęcie, jakim cudem ktokolwiek chce tego słuchać i
na to odpowiadać inaczej niż śmiechem. Dlatego na widok "telefonu"
"Władimira Putina" via Skype do debatującego zespołu smoleńskiego po
prostu zarechotałem. A jeszcze rok czy dwa lata temu mógłbym się nawet w
miarę serio zastanawiać nad tym, czy komuś taka akcja, z pewnością
dezorganizująca pracę ekipy Macierewicza, nie byłaby na rękę.
"Władimir Putin dzwoni..." na
konferencji zespołu Macierewicza. A Lasek szykuje FAQ [VIDEO+ZDJĘCIA]
Witold Głowacki
Od dawna zapowiadana przez Antoniego Macierewicza i jego zespół
parlamentarny "debata smoleńska" odbyła się w środę nie bez
jednoznacznych stwierdzeń o wybuchach na wraku. I nie bez komicznych
incydentów na ekranie służącym do łączenia się z ekspertami.
"Mogę powiedzieć kilka słów o wdzięczności...". "I o skandaliczności ataku na naukowców"
przyczyn katastrofy smoleńskiej, ustalił z prezesem PiS, kto i co ma
powiedzieć.
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. Oświadczenie zespołu Macierewicza
W ciągu ubiegłych 38 miesięcy wokół ZP uformowała się grupa ekspertów badających tragedię Smoleńską, w skład której wchodzi kilkudziesięciu specjalistów z różnych dziedzin. Są wśród nich naukowcy specjalizujący się w naukach ścisłych i prawnych, inżynierowie badający wielkie katastrofy lotnicze, piloci, kontrolerzy lotu, lekarze sądowi oraz specjaliści od służb specjalnych.
Zespół zebrał olbrzymi materiał dowodowy bazujący m.in. na:
1.zapisach systemów FMS i TAWS,
2.odczycie czarnej skrzynki dokonanym przez IES,
3.odczycie skrzynek parametrów lotu,
4.odczycie rozmów kontrolerów wieży w Smoleńsku,
5.badaniach pirotechnicznych części samolotu i ubrań ofiar,
6.analizie zdjęć satelitarnych,
7.analizie protokołów oględzin miejsca katastrofy i sekcji zwłok ofiar,
8.rekonstrukcji zniszczeń samolotu dokonanej w oparciu o dokumentację fotograficzną,
9.analizie relacji ponad stu świadków katastrofy.
Zespół ekspertów opracował wstępną hipotezę, która sformułowana została następująco:
Przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M lecącego z Warszawy do Smoleńska w dniu 10 kwietnia 2010 r. był łańcuch wydarzeń zapoczątkowanych polsko-rosyjskimi rozmowami międzyrządowymi i niewłaściwą organizacją wizyty Prezydenta RP, przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie z pominięciem kontroli lotów lotniska Smoleńsk-Siewierny, uniemożliwieniem zamknięcia lotniska i odesłania TU-154 na lotnisko zapasowe oraz doprowadzeniem do przekazywania polskiej załodze fałszywych informacji i komend. O kastrofie przesądziła eksplozja niszcząca samolot w momencie jego odejścia na drugi krąg.
Załoga samolotu pod dowództwem kpt. Arkadiusza Protasiuka starała się wykonywać lot z zachowaniem poziomu bezpieczeństwa niezbędnego w warunkach, w jakich się znalazła. Lot został przerwany nagłą awarią samolotu, w tym zniszczeniem części lewego skrzydła, utratą zasilania elektrycznego w powietrzu i eksplozją w kadłubie z przyczyn do tej pory nieustalonych.
Tu 154M był pilotowany przez doświadczonego pilota, czego dowodem jest jego ogólny nalot na samolocie Tu-154M, wykształcenie, staż pracy, funkcje służbowe, znajomość języka rosyjskiego, uczestnictwo w delegacjach do zakładów remontujących polskie tupolewy oraz ogólne doświadczenie lotnicze. W toku dotychczasowych badań Zespół stwierdził, iż w 36. splt kpt A. Protasiuk był najlepszym specjalistą od wykorzystania automatycznych funkcji samolotu Tu-154M. Załoga, która zginęła w Smoleńsku, wcześniej w tym samym składzie wykonywała bardzo trudny lot z Haiti bez działającego autopilota i po samodzielnej naprawie niektórych podzespołów. Za ten wyczyn została odznaczona.
10 kwietnia 2010 r. załoga kpt. A. Protasiuka wykonywała zniżanie samolotu do wysokości decyzyjnej, by przystąpić do lądowania lub do odejścia na drugi krąg. Komenda odejścia została przez kapitana Protasiuka podana a załoga przygotowana na 9 minut przed podejściem do wysokości decyzji. Kapitan zdecydował się na odejście na drugi krąg i wydał stosowną komendę, co świadczy o dobrej ocenie sytuacji w odniesieniu do możliwości lądowania.
W raporcie KBWL LP brak jest wiarygodnego wyjaśnienia, dlaczego mimo komendy odejścia na drugi krąg samolot zniżał się tak, że manewr ten został wykonany dopiero w ostatniej chwili. Do tragedii doszło w momencie nabierania wysokości i odchodzenia na drugi krąg. Ostateczną przyczyną katastrofy, jak wynika z badanego materiału, było zniszczenie samolotu przez eksplozję w powietrzu.
ZP stwierdza, że badanie przyczyn i przebiegu katastrofy w żadnym wypadku nie może ograniczyć się jedynie do analizy samego momentu katastrofy.
Konieczne jest przeprowadzenie sekcji zwłok i uwzględnienie badań położenia ciał na terenie katastrofy.
Niezbędne jest przeprowadzenie w Polsce badania wraku, czarnych skrzynek i wyposażenia samolotu przetrzymywanego w Rosji oraz udostępnienie pełnej dokumentacji i materiałów z których korzystała komisja Millera.
Niezbędne jest dokładne przeanalizowanie przyczyn organizacyjnych i technicznych, w tym przygotowania floty przeznaczonej dla najważniejszych osób w państwie, remontu TU-154 w Samarze, działania służb specjalnych.
Rzetelne wyjaśnienie przebiegu i przyczyn katastrofy jest niezbędne dla uniknięcia podobnych tragedii w przyszłości.
W tym celu konieczne jest ponowne powołanie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego oraz zwrócenie się do sojuszników Rzeczypospolitej Polskiej o pomoc informacyjną i techniczną. Dopiero takie kompleksowe analizy pozwolą na pełną i wiarygodną ocenę przyczyn katastrofy i odpowiedzialnych osób i instytucji.
Antoni Macierewicz
Przewodniczący Zespołu Parlamentarnego
Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy
Tu-154 M z 10 kwietnia 2010 r.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. Macierewicz: "Przyczyną
Macierewicz:
"Przyczyną tragedii nie było uderzenie o grunt, ale rozwarcie i
zniszczenie maszyny przez eksplozję w powietrzu". NASZ WYWIAD
"Gdyby trzymać się danych wykorzystywanych przez doradców pana
Tuska, panów Millera i Laska, gdyby zastosować dane przywołane przez
nich w raporcie Millera, samolot musiałby skrzydłem ryć w ziemi na
głębokości 8 metrów"
Stanisław Żaryn Pięć
ciosów w smoleńskie kłamstwa rządu. A to dopiero rozgrzewka przed
kolejną konferencją naukowców. Co zrobią zachwyceni sobą eksperci
władzy?
"Zapewne rządowi utrwalacze kłamstw trzęsąc się jak osika
opracowują już jakąś marną odpowiedź na kolejną dawkę smoleńskich
wątpliwości. Wątpliwości, które trafiają w pustkę. Pustkę Macieja
Laska..."
W ramach podsumowania smoleńskiego zespołu warto zwrócić uwagę na kilka ważnych wątków.
1.
Bogdan Gajewski, pracujący w kanadzie ekspert ds. badania katastrof
lotniczych, wskazał - w oparciu o podręcznik dot. badania katastrof
lotniczych - elementy typowe dla zniszczenia samolotu w wyniku
eksplozji. Wymienił wśród nich: - rozpad maszyny na wiele drobnych
części; - rozkawałkowanie ciał ofiar; - występowanie drobnych odłamków w
ciałach ofiar; - śmierć wszystkich pasażerów, śmierć przy znacznych
obciążeniach - rzędu 100 G; - wywinięcie poszycia samolotu na zewnątrz.
To
wszystko zgodnie z podręcznikiem, na który powoływał się Gajewski,
wskazuje ekspertom, że powinni brać pod uwagę, że przyczyną katastrofy
był wybuch.
To oczywiście nie jest dowód rozstrzygający, ale silna przesłanka - z jednej strony, że w Smoleńsku doszło do wybuchu - wszystkie elementy pasują do opisu,
a z drugiej jasny sygnał, że komisja i prokuratura badająca przyczyny
tragedii powinny się skupić na badaniu wątku zamachowego i sprawdzać,
czy 10/04 doszło do eksplozji na pokładzie Tu-154M.
Jednak do dziś żadna z publicznych instytucji w Polsce nie przykłada się do tego wątku zupełnie.
Gajewski
wskazywał również na znaczenie profesjonalnego i dokładnego
udokumentowania miejsca tragedii oraz skrupulatnej inwentaryzacji
szczątków i rekonstrukcja wraku. Na znaczenie pracy na miejscu
katastrofy lotniczej wskazywała również dr Grażyna Przybylska-Wendt,
która opisywała, jak wiele informacji medyk sądowy może wywnioskować z
miejsca zdarzenia.
Referat Bogdana Gajewskiego oraz słowa Grażyny
Przybylskiej-Wendt były niezwykle interesujące i pokazywały zaniedbania
polskich śledztw. Wykazywały jasno, że standardy międzynarodowe dot. badania katastrof zostały w tym postępowaniu pogwałcone.
W
prezentacji Gajewskiego była i inna niezwykle ważna wiadomość. Ekspert
mówił bowiem o fali Macha, czyli powtórnej fali uderzeniowej, która jest
następstwem eksplozji w samolocie. Fala Macha jest znacznie
silniejsza i gwałtowniejsza niż siła wybuchu. Koncentruje się ona na
górnych częściach maszyny. Występowanie tej siły tłumaczy z jednej
strony zrywanie ubrań z ciał ofiar tragedii smoleńskiej, a z drugiej
strony brak śladów spalenia na elementach samolotu i odzieży.
2. Kazimierz Nowaczyk poddał analizie zapisy z rejestratora ATM. Z jego analiz wynika, że zapisy urywają się w miejscu, w którym samolot - zgodnie z rządową wersją wydarzeń - miał zacząć obracać się i robić beczkę.
Kluczowy moment katastrofy, którym epatuje rządowa komisja, nie ma
potwierdzenia w najbardziej wiarygodnym zapisie polskiego rejestratora.
Skąd zatem Maciej Lasek wziął te tezy? Wydaje się, że kluczowymi
materiałami były... zdjęcia rosyjskiego blogera Amielina, którym
posługiwał się MAK. Te zostały z kolei tak zmanipulowane, by pasowały do
teorii.
Kazimierz Nowaczyk mówił również, że dane używane przez
raport Millera prowadzą do paradoksów. Jednym z nich jest sprawa beczki.
Okazuje się, że w jednym z miejsc, oznaczonych w systemie TAWS,
tupolew miał - zgodnie z danymi komisji rządowej - znajdować się w
takim przechyleni oraz na tak niskiej wysokości, że jedno ze skrzydeł
miałoby ryć w ziemi, na głębokość 8 metrów. Jak by się to
skończyło zdaje się każdy wie. Praca Nowaczyka pokazuje jasno, że taka
sytuacja nie mogła mieć miejsca, a rządowa wersja wydarzeń jest
niespójna.
Kazimierz Nowaczyk informował również, że lewe
skrzydło tupolewa zostało uszkodzone przez brzozą - o jakieś 50 m, a
także, że samolot rozpadł się ostatecznie za ulicą Kutuzowa. W wyniku
eksplozji.
3. Wiesław Binienda powtórzył wyniki swoich badań i eksperymentów, o których portal wPolityce.pl informuje od jakiegoś czasu. Jednak mówił również o obserwacji, dot. lewego skrzydła. Na to samo wskazywał Marek Dąbrowski.
Bowiem na zdjęciach obrazujących lewe skrzydło widać wyraźnie, że w
miejscu cięcia skrzydła przedni slot wystaje dalej niż miejsce cięcia.
Na pewnym odcinku skrzydła występuje jego przód, za którym widać dziurę.
W sposób oczywisty wyklucza to możliwość urwania skrzydła przez brzozę,
ponieważ musiałaby ona przeniknąć przez przedni slot. Nawet brzoza z
tez zespołu Laska nie byłaby w stanie tego zrobić.
4. Z przywoływanych podczas posiedzenia obserwacji wynika, że widać
korelację między skalą zniszczenia poszczególnych szczątków maszyny,
stopniem zniszczenia ciał ofiar, a także - choć tu próba była niska - z
wynikami badań dotyczących tlenku węgla we krwi. Jest to silną
sugestią, że w miejscach, w których zniszczenia samolotu i ciał była
największa doszło do punktowych eksplozji, które odzwierciedliły się w
wynikach badań krwi i dały silne obrażenia ciał i wysoki stopień
zniszczeni samolotu.
5. Bardzo ważną częścią prezentacji była wizualizacja zniszczeń,
jakim uległ samolot w Smoleńsku. Na specjalnym materiale zespół
zaprezentował wirtualny model maszyny przed i po tragedii, a także
pokazał rozkład szczątków i ich wygląd po tragedii. To niezwykle ważny materiał, pokazujący, że górna część maszyny przestała właściwie istnieć, zniknęła.
To należy łączyć z wiadomością, o czym wspominał Antoni Macierewicz, że przednia i tylna część samolotu uderzyły w odwrotnej względem siebie pozycji w ziemię. Przednia brzuchem, tylna plecami. Podobny
wygląd szczątków sugeruje, że to nie uderzenie ziemie zniszczyło
samolot - gdyby tak było wygląd zniszczeń byłby przecież inny. To kolejny dowód na to, że kluczowe dla tej tragedii było nie uderzenie o ziemię, ale wydarzenia, które miały miejsce wcześniej.
Kolejne posiedzenie zespołu smoleńskiego okazało się silnym ciosem w
oficjalne tezy rządowego przekazu. Maciej Lasek próbował te ciosy
amortyzować epatując kolejną rewelacją, która ma ponoć uwiarygadniać
rządową wersję wydarzeń. Jednak chyba nawet on już rozumie, że
jego wysiłki nie mają przyszłości, a kolejne ciosy nie do odparcia są
kwestią czasu. I to nie długiego, co Maciejowi Laskowi powinno spędzać
sen z powiek.
Środowe posiedzenie to jedynie przedsmak
tego, co będzie się działo w czasie II Konferencji Naukowej na temat
tragedii smoleńskiej. Wtedy Maciej Lasek może się spodziewać
masakry rządowego przekazu. I zapewne rządowi utrwalacze kłamstw trzęsąc
się jak osika opracowują już jakąś marną odpowiedź na kolejną dawkę
smoleńskich wątpliwości.
Wątpliwości, które trafiają w pustkę. Pustkę Macieja Laska...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. Lasek: debata? Nie sądzę,
Lasek: debata? Nie sądzę, by eksperci Macierewicza zmienili
rzeczywistość, do swoich tez, po dyskusji z nami zmieniłyby zdanie
- mówił na antenie TVP Info Maciej Lasek pytany o debatę ekspertów
w sprawie katastrofy smoleńskiej.
W zespole Antoniego Macierewicza jest 105 osób, z których żadna nie jest
pilotem, nikt nie był w Smoleńsku, nikt nie analizował rejestratorów
parametrów lotu, nie wykonał zdjęć. A jednocześnie twierdzą oni,
że przyczyna wypadku była zupełnie inna, chociaż nie mają na to dowodów
- podkreślił Lasek.
Lasek: Pozwoliliśmy na teorie spiskowe. Macierewicz: Nigdy nie mówiłem o mgle, helu...
Z perspektywy czasu to było błędem, bo pozwoliliśmy na to, by teorie spiskowe, tezy alternatywne zagościły w opinii publicznej - żałuje Maciej Lasek. A Antoni Macierewicz powtarza: - My się zajmujemy profesjonalnym badaniem tej tragedii, dlatego że dotychczas jej w ogóle nie badano
Podczas środowej konferencji, przewodniczący komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej Maciej Lasek przedstawił niepublikowane dotąd zdjęcia z miejsca tragedii. - Rodzaj zniszczeń wyklucza tezę, że samolot mógł rozpaść się w wyniku eksplozji - nie pozostawił wątpliwości.
To następne bzdury, kłamstwa i oszustwa - skomentował środowe wystąpienie Macieja Laska szef parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej poseł PiS Antoni Macierewicz. A jego eksperci próbowali przedstawić dowody na teorię, że tragedia w Smoleńsku nie była zwykłą katastrofą, podczas kilkugodzinnego specjalnego posiedzenia zespołu.
Macierewicz: Nigdy nie mówiłem o mgle, helu, bombie, dobijaniu rannych
Zdjęcia pokazane przez Laska, Macierewicz ponownie skrytykował wieczorem w TVP Info. - Z dużą pewnością siebie wypowiada to człowiek, który otrzymuje pieniądze za propagowanie tez rządu Donalda Tuska - stwierdził. - Pan Lasek jest zatrudniony w tym celu w komisji ds. propagandy tez pana Donalda Tuska.
- To że jest złamane drzewo, to, że jest złamane skrzydło - to są fakty ogólnie znane. Tylko że nie jest prawdą, iż to skrzydło zostało złamane o tę brzozę. To skrzydło uderzyło w tę brzozę wtedy, gdy zostało wcześniej - tak jak mówił dziś prof. Nowaczyk - mniej więcej 50 metrów wcześniej oderwane na skutek eksplozji. Wtedy koziołkując i upadając zarówno skrzydło, jak i poszczególne części samolotu one nie tylko w tę brzozę uderzały, one uderzały w samochody, spadały na dachy szop, które tam były, one odcinały inne gałęzie - mówił.
I powołał się na podręcznik przedstawiony przez dr. Gajewskiego podczas środowego posiedzenia zespołu "obowiązujący wszystkich uczciwych, solidnych badaczy", którzy analizują katastrofy. W nim Macierewicz każe szukać "klasycznych znamion eksplozji".
Dziennikarkę, która próbowała dociec, ile było ładunków, poseł PiS zrugał: - To nie jest żadna rzeczywista rozmowa, tylko pani próbuje sprowadzić rzecz do absurdu. Gdy zakończymy badania, to na wszystkie szczegółowe pytania, zostanie dana pani odpowiedź.
Co zatem Macierewicz może powiedzieć teraz? - Dzisiaj wiemy tyle, że była eksplozja, która oderwała to skrzydło, a następnie przynajmniej jedna - jeżeli nie dwie następne - które doprowadziły do zniszczenia centropłatu. I to wiemy z pewnością.
- Czyli trzy wybuchy, a nie dwa? - dopytywała dziennikarka. - Ani tak, ani tak. Przynajmniej trzy, ale całość tego procesu zostanie określona wtedy, gdy wrak będzie wreszcie w Polsce i gdy będzie go można poddać uczciwym, solidnym, profesjonalnym badaniom. Bo obecnie mamy z sytuacją, że opinia publiczna jest bombardowana kłamliwymi kreacjami informacyjnymi doradców pana Donalda Tuska, którzy np. fałszują zdjęcie skrzydła.
Macierewicz zdystansował się do dawnych hipotez - choćby tych o bombie próżniowej, helu, mgle, magnesie czy dobijaniu rannych. - Jestem bardzo wdzięczny, że przywoła pani te kłamstwa. Żadne z nich nie są moimi słowami. Nigdy w życiu nie powiedziałem, że Rosjanie rozpylali mgłę, nigdy w życiu nie wypowiadałem się na temat helu, ani jakiejkolwiek fałszywej mgły - bronił się. - Nigdy takich hipotez zespół parlamentarny nie formułował. Jeżeli pani je formułowała, jeżeli formułowała je pani Olejnik czy ktokolwiek inny, to proszę bardzo, bierzcie to na swoją odpowiedzialność. My się zajmujemy profesjonalnym badaniem tej tragedii.
Lasek: Pozwoliliśmy, by zagościły teorie spiskowe. To był błąd
Nieco mniej emocjonalnie, kilka minut wcześniej, również w TVP Info wypowiadał się Maciej Lasek. - Nie wierzę, że osoby, które od ponad dwóch lat próbują w sposób niezgodny z faktami naginać rzeczywistość do swoich tez, pod wpływem rozmowy z nami zmieniły zdanie - mówił.
- W komisji znajdowali się specjaliści, inżynierowie od budowy płatowców, piloci, kontroler ruchu lotniczego, lekarz, specjaliści od prawa lotniczego. W zespole posła Antoniego Macierewicza jest 105 osób, z których żadna nie jest pilotem, nikt nie był w Smoleńsku, nikt nie analizował rejestratorów parametrów lotu, nikt nie wykonał tam żadnych zdjęć ani analiz. Jednocześnie twierdzą, że przyczyna wypadku jest całkowicie inna, mimo że nie posiadają na to żadnego dowodu - zauważył.
Szef zespołu wyjaśniającego opinii publicznej przyczyny tragedii z 2010 roku przypomniał, że kiedy "nieco ponad dwa lata temu komisja Millera zakończyła prace i z mocy prawa została rozwiązana", jej członkowie "wrócili do swoich zadań i przez półtora roku nie zajmowaliśmy się tym tematem".
- Z perspektywy czasu to było błędem, bo pozwoliliśmy na to, by teorie spiskowe, tezy alternatywne zagościły w opinii publicznej - przyznał. - Pół roku temu został powołany przez premiera zespół, którego zadaniem jest wyjaśnianie treści zawarte w raporcie grupie ludzi, do której hermetyczny lotniczy język nie trafił - podkreślał Lasek.
---------------------
„Lasek dostaje pieniądze za propagowanie tez rządu Tuska”
http://tvp.info/informacje/polska/lasek-dostaje-pieniadze-za-propagowani...
- Maciej Lasek otrzymuje pieniądze z Kancelarii Premiera za propagowanie tez rządu Donalda Tuska. Jest zatrudniony w komisji ds. propagandy, w kancelarii premiera można nawet zobaczyć regulamin tej komisji – stwierdził w programie „Minęła dwudziesta” Antoni Macierewicz. Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej odpowiedział tym samym na zarzuty Macieja Laska, który w programie „Dziś wieczorem” stwierdził m.in., że eksperci zespołu Macierewicza „nie posiadają żadnego dowodu” na potwierdzenie swoich tez o wybuchu, jako przyczynie katastrofy smoleńskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
115. kublikacje wyborczej
do wraku. Rozglądam się po ziemi i szukam. Gdzie ten prezydent? A jego
nie ma. I myślę: czy tylko ja go nie widzę?" [FRAGMENTY KSIĄŻKI]
Ekspert Macierewicza chwali się. "Ja z Kraśką sobie tak zagrałem. Dokument? To był blef"
Poseł PiS: Szkoda, że "uczony Lasek" nie ma odwagi... Na Twitterze odpowiedział mu Kuźniar
"Kabaret? To misterium. Nabożeństwo, gdzie pan Antoni wygłasza kazania do ludu" [PUBLICYŚCI]
to rodzaj nabożeństwa, misterium, gdzie pan Antoni wygłasza kazania do
ludu - mówił o konferencjach zespołu smoleńskiego Antoniego Macierewicza
Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej". Publicyści zastanawiali się w
Poranku Radia TOK FM, czy telewizja publiczna "powinna przykładać rękę"
do propagowania teorii współpracowników Macierewicza.
- Zespół dr. Laska pokazuje konkretne dowody, a
z tamtej strony jak gdyby nigdy nic odbywa się ten sam sabat uczonych.
Tak będziemy się bawić? Długo jeszcze? - pytała publicystów w Poranku
Radia TOK FM Janina Paradowska. - Długo - przyznali chórem jej goście.
"Nabożeństwo. Misterium. Antoni wygłasza kazania"
- Dawniej, kiedy starszy złodziej instruował młodszego, co
robić, jak go złapią, nawet kiedy policjant mówił: "przecież widzę, że
twoja ręka wyciągała portfel z kieszeni tego człowieka", złodziej miał
mówić, że to nie jego ręka. W podobny sposób działa Antoni Macierewicz -
przekonywał Paweł Wroński, dziennikarz "Gazety Wyborczej". - Pokazują
mu zdjęcia, na których widać, że to, co mówi, to głupota. A on mówi, że
zdjęcia są sfałszowane. Albo opowiada o jakimś deklu, który leżał w
niewłaściwym miejscu - mówił.
- Dla części ludzi, którzy
już w to wierzą, to rodzaj nabożeństwa, misterium, gdzie pan Antoni
wygłasza kazania do ludu. W swojej redakcji zobaczyłem stado ludzi
oglądających to z wypiekami na twarzy, coś w rodzaju mazurskiej nocy
kabaretowej albo koncertów muzyki biesiadnej. Posiedzenie zespołu
Antoniego Macierewicza to najlepszy program kabaretowy w telewizji
polskiej od dłuższego czasu - stwierdził Wroński.
"Dwa miliony ludzi w to uwierzyły"
Jednak prof. Radosław Markowski, politolog z SWPS i PAN, nie
chciał bagatelizować wystąpień Macierewicza. - Dwa miliony ludzi w to
uwierzyły. Zbiorowe iluzje są faktami społecznymi - wskazywał.
Janina Paradowska w Poranku Radia TOK FM stwierdziła, że TVP nie powinna transmitować na żywo konferencji prasowych zespołu Macierewicza. - Żadna publiczna telewizja
w cywilizowanej europejskiej demokracji nie pozwoliłaby sobie na
kompromitowanie się takimi relacjami - przyznał prof. Markowski.
Politolog podkreślał, że to właśnie Macierewiczowi najbardziej zależy na
transmisjach."Kraśko zgłupiał"
Markowski przypominał program w TVP INFO przed miesiącem, gdy
Macierewicz był gościem Piotra Kraśki. - Dziennikarz doświadczony, ale
zgłupiał. Macierewicz wyjął pendrive'a i powiedział: "tu mam dowód".
Trzeba było wziąć ten świstek i pokazać, że tam są tylko kukiełki -
mówił politolog.
I porównał pendrive Macierewicza do
słynnej teczki Stanisława Tymińskiego czy rzekomo obciążających
prezydenta dokumentów, które Aleksander Kwaśniewski na wizji wręczył
Lechowi Wałęsie w 1995 roku. - Telewizja publiczna strasznie ostatnio
daje ciała - skwitował prof. Markowski.
"Dlaczego telewizja publiczna przykłada do tego rękę?"
- Mechanizm jest taki, że dla części populacji, jeśli coś się
pojawia w pierwszym kanale telewizji publicznej, to znaczy, że to jest
ważne i to jest prawda - wskazywał prof. Markowski. Jego zdaniem ludzie
postrzegają telewizję jako sito, które nie dopuszcza idiotyzmów i
głupot. Natomiast według Adama Szostkiewicza zespół Macierewicza nie
ustala merytorycznej prawdy, a jedynie "podwyższa napięcie polityczne na
tle smoleńskich emocji". - Nie rozumiem, dlaczego telewizja publiczna
przykłada do tego rękę - zakończył publicysta "Polityki".
Telewizja Trwam jak konfesjonał. Tu nie wypada blefować
Ekspert Macierewicza szczerze w Telewizji Trwam. "W wywiadzie z panem Kraśko trochę zagrałem. Z panem gram w otwarte karty."
"Wizyta L. Kaczyńskiego w Katyniu nie miała rangi oficjalnej. Musi to być w historii zapisane"
Premiera "Smoleńska" Teresy Torańskiej
Polityka
Spięcie na Twitterze: Duda: Szkoda, że "uczony Lasek" nie ma odwagi... Kuźniar: Panie pośle, po dzisiejszej kompromitacji...
Polska
Lasek o Smoleńsku: Grochem o ścianę? Nie jest tak źle. To nie było nasze ostatnie spotkanie
Polska
Rońda chwali się w TV Trwam: W wywiadzie z Kraśko trochę zagrałem. Opowieść o tym dokumencie to był blef
Media
Macierewicz w TVP? Paradowska: Dziwią mnie telewizyjne transmisje z guseł, czarów i zaklinania rzeczywistości
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. kublikacja GW
Tarapaty zespołu Antoniego Macierewicza
noweZespół Laska traci cierpliwość: Przestańcie blefować i kompromitować Polskę [OŚWIADCZENIE]
Jeżeli nie macie żadnych dowodów - nie kompromitujcie Polski" - napisali
przedstawiciele zespołu do spraw wyjaśniania przyczyn katastrofy
smoleńskiej. Prezentujemy pełną treść oświadczenia skierowanego przez
nich do ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza.
- Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny
zespół posła Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie
przedstawił żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze
sobą hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem - napisał
Maciej Lasek w przesłanej mediom wiadomości. - Nie mógł tego zrobić,
gdyż takich dowodów po prostu nie ma - dodał.
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych odniósł się do wczorajszej konferencji prasowej
Antoniego Macierewicza, podczas której polityk stwierdził m.in., że
"przyczyną katastrofy TU-154 był łańcuch wydarzeń zapoczątkowany
przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie".
Maciej Lasek opublikował w tej sprawie oświadczenie skierowane do
Antoniego Macierewicza i członków jego zespołu. Poniżej prezentujemy
jego pełną treść.
Komunikat Macieja Laska
"Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny, zespół posła
Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie przedstawił
żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze sobą
hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Nie mógł tego
zrobić, gdyż takich dowodów po prostu nie ma. Gdyby je miał, już dawno
by je zaprezentował na jednej ze swoich licznych konferencji albo
przesłał je w jednym z wielu zawiadomień do prokuratury, o których
informuje.
Przypominamy, że tzw. eksperci posła A.
Macierewicza nie byli w Smoleńsku, nie widzieli miejsca katastrofy, nie
badali wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu
wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy
przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną
katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej
minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w
warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i
spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.
Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu
lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności
samolotu i zderzenia z ziemią. Jako członkowie państwowych instytucji,
którzy zawodowo zajmują się lotnictwem, musimy reagować, gdy na oczach
Polaków podejmuje się próby dyskredytowania osób zawodowo zajmujących
się badaniem wypadków lotniczych. Jesteśmy świadkami politycznej gry opartej na m.in. manipulacjach zdjęciami, blefowaniu w mediach i posługiwaniu się materiałami niewiadomego pochodzenia.
Naszym zadaniem jest bronienie dobrego imienia polskich
instytucji państwowych i nauki. Dlatego ponownie zwracamy się do posła
A. Macierewicza i jego zespołu - przestańcie blefować i nie
manipulujcie. Jeżeli nie macie żadnych dowodów, nie kompromitujcie
Polski i budujcie swoją polityczną karierę w innych dziedzinach.
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i
materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z
dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem".
Żarty na Skypie jednak nie spodobały się Macierewiczowi. Idzie z tym do prokuratury
związku atakiem hakerskim" złożył zawiadomienie o przestępstwie do
prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Chodzi o wczorajsze żarty
internautów, którzy przez komunikator Skype próbowali się połączyć z
ekspertami jego zespołu i uniemożliwili im na długi czas zaprezentowanie
referatów.
- Mam nadzieję, że działanie prokuratora
Andrzeja Seremeta doprowadzi do tego, że odpowiedzialni za to zostaną
zidentyfikowani i ukarani, i że przede wszystkim zostaną wprowadzone
takie zabezpieczenia, które umożliwią swobodną pracę
instytucjom Sejmu RP - oświadczył Macierewicz. Dodał, że "wierzy
głęboko, że taka sytuacja już się nie powtórzy". Zaznaczył, że
zapewnieniem łączności internetowej ze Stanami Zjednoczonymi zajmowali
się wczoraj technicy sejmowi i przeprosił członków swojego zespołu,
m.in. Grzegorza Szuladzińskiego, że nie dane było mu odczytać swojego
referatu (miał problemy z obsługą programu Skype).
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
117. kublikacja GW Kublikowa wypełzła
Ekspert Macierewicza przyznał, że kłamał
Smoleńskie "The Best of", czyli największe przeboje prof. Rońdy
Komentarz Pawła Wrońskiego
Prof. Jacek Rońda - "jajcarz" sezonu. Dziękuję, profesorze
Mec. Rogalski u Kublik [WIDEO]
"Antoni Macierewicz jest kapłanem dla swoich ekspertów"
Ekspert Macierewicza blefował też w prokuraturze?
Prof. Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie,
współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza twierdzi, że 8 kwietnia
w programie...
Agnieszka Kublik
Zespół Laska do zespołu Macierewicza: Nie blefujcie. Róbcie kariery...
"Jesteśmy świadkami politycznej gry opartej na m.in. manipulacjach
zdjęciami, blefowaniu w mediach i posługiwaniu się materiałami
niewiadomego pochodzenia. Naszym zadaniem jest bronienie dobrego imienia
polskich instytucji państwowych i nauki" - napisali w specjalnym
komunikacie członkowie zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy
smoleńskiej, któremu przewodzi Maciej Lasek
Smoleńskie "The Best Of", czyli największe przeboje prof. Rońdy
Był doradcą w rządzie SLD, napisał pochwalny list do tygodnika "Nie"
Jerzego Urbana, a dziś jest czołowym ekspertem od zamachu w zespole
PiS...
Roman Imielski, pcg
Autokompromitacja zespołu Macierewicza
Nie pomagajmy im w niszczącym polskie życie publiczne procederze. Czas najwyższy, by kłamcy usłyszeli: "dość!"
Wojciech Czuchnowski
"Prof. Jacek Rońda zachował się bardzo honorowo, grając z szajką złoczyńców". NASZ WYWIAD z Ewą Kochanowską
"Ja nigdy nie wierzyłam w to, że kiedykolwiek dojdzie do
jakiejkolwiek "konfrontacji" między zespołem parlamentarnych, a zespołem
pana Laska" - mówi wdowa po Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw
obywatelskich.
Będzie
postępowanie po słowach prof. Jacka Rońdy. "Uczelniana Komisja Etyki
AGH rozpocznie prace związane z tą sprawą w przyszłym tygodniu"
"Decyzja została podjęta, zgodnie z procedurami obowiązującymi w
uczelni publicznej, po konsultacji z uczelnianym rzecznikiem
dyscyplinarnym oraz po zapoznaniu się przez rektora z wszelkimi
dostępnymi informacjami na ten temat".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
118. Macierewicz apeluje do
Macierewicz
apeluje do Tuska: proszę zmienić doradców, bo oni nawet już nie
ośmieszają siebie, nie ośmieszają nawet pana, oni Polskę ośmieszają
Przewodniczący zespołu smoleńskiego wziął również w obronę prof.
Jacka Rońdę. "Dyskredytują siebie i swoją pracę dziennikarską ci, którzy
mącą w głowach obywatelom Polski" - mówił.
Prof. Rońda odpowiada krytykom. "Będą teraz pluć, szczekać. I bardzo dobrze, niech im piana z pyska leci". NASZ WYWIAD
"Załoga rządowego samolotu nie miała intencji schodzenia poniżej
wysokości decyzyjnej. Jednak w momencie wybuchu samolot był na wysokości
50-60 metrów. Kraśko dopuszczał się karygodnych prowokacji. Więc wet za
wet..."
"Rodziny smoleńskie dopraszają się sprawiedliwości". Małgorzata Wassermann w Krakowskim Klubie Wtorkowym
"Dostałam od prokuratury wojskowej zgodę na ściągnięcie klauzuli z
dokumentacji sekcyjnej mojego ojca, co pozwoli lekarzom na zapoznanie
się z dokumentami rosyjskimi, polskimi i wszystkimi, które są
dokumentami naokoło. To umożliwi medykom sądowym pełną analizę" - mówiła
Małgorzata Wassermann.
13:49
"Poza bezprawiem, mamy do czynienia z okrucieństwem". Doniesienia do prokuratury i Trybunału
Antoni Macierewicz skieruje do Prokuratury Generalnej
doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Naczelną Prokuraturę...
czytaj dalej »
Macierewicz
pisze do prokuratury i Trybunału Konstytucyjnego. "Zdjęcia z miejsca
tragedii przekazuje się propagandystom, a rodzinom ofiar odmawia się w
tej samej sprawie"
"Mamy do czynienia z przestępczą działalnością, której celem jest
wprowadzenie opinii publicznej w błąd i działanie na szkodę śledztwa w
sprawie smoleńskiej."
Lasek: Jak zdobyliśmy materiały? To proste: poprosiliśmy o nie
Lasek odparł te zarzuty w TVP Info. - O
fotografie poprosiliśmy prokuraturę. Tak samo wcześniej zdobyliśmy dwie
ekspertyzy. Zresztą z jednej z nich korzystał też zespół Macierewicza -
mówił.
- To, co powiedział dziś Macierewicz, to próba tuszowania całkowitej kompromitacji jego zespołu - ocenił ekspert.
Zespół Macierewicza też dostawał materiały od prokuratury
Lasek zapewniał, że nie doszło do złamania prawa. - Najpierw
nasz zespół zwrócił się do prokuratury z pytaniem, czy jest w posiadaniu
zdjęć, które mogłyby nam pomóc odtworzyć przebieg katastrofy.
Otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź, więc zapytaliśmy, czy bez uszczerbku
dla śledztwa prokuratura może nam te materiały udostępnić. Dostaliśmy 26
zdjęć - opowiadał ekspert.Tak samo na wniosek dostaliśmy wcześniej od prokuratury ekspertyzę firmy ATM
nt. odtworzenia zapisów rejestratora parametrów lotu oraz ekspertyzę
Instytutu Ekspertyz Sądowych dotyczącą głosu w kabinie. Przypominam, że
ta pierwsza była udostępniona też zespołowi parlamentarnemu - dodał.
"Nasz zespół nie prowadzi badań, tylko tłumaczy"
Lasek odniósł się także do zarzutów, że jego zespół pokazuje
zdjęcia wybiórczo. - Wykorzystujemy materiały tylko do zobrazowania
przyczyn katastrofy opisanych w raporcie Millera. W raporcie też nie
znajduje się cały zgromadzony materiał - mówił.
- Zresztą
raporty tworzone są dla ekspertów, którzy mają poprawić bezpieczeństwo
lotów. Nie mają na celu przekonywania opinii publicznej o przyczynach
katastrofy.
Lasek podkreślał, że jego zespół nie zajmuje
się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. - My tylko mamy tłumaczyć
ustalenia ekspertów opinii publicznej, która przez 3 lata była
wprowadzana przez Macierewicza w błąd - zaznaczył.
-
Badanie katastrofy zostało zakończone. Może zostać wznowione, jeśli
pojawią się nowe fakty - a dotychczas się nie pojawiły - dodał.
Prof.
Rońda rezygnuje z przewodniczenia konferencji smoleńskiej naukowców.
"Przyznaję się do błędu i gotów jestem ponieść tego konsekwencje"
Decyzja Rońdy ma związek z wypowiedzią profesora w TV Trwam, w
której przyznał się, że "blefował" w rozmowie z Piotrem Kraśką w sprawie
dokumentu, który miał być dowodem w sprawie katastrofy smoleńskiej.
------------------------------------------
główne wiadomości wyborcza
pilneProf. Rońda nie będzie przewodzić Konferencji Smoleńskiej 2013. "Popełniłem błąd"
noweCzy prof. Rońda poniesie konsekwencje prawne? "AGH mogłaby wszcząć postępowanie"
publicznej w sprawie, która od trzech lat tak bardzo dzieli
społeczeństwo. Czy poniesie jakiekolwiek konsekwencje? - Telewizja Polska
nie jest w stanie odpowiadać za głupotę wszystkich ludzi, którzy
zawędrują na ekran telewizyjny - mówi w rozmowie z TOK FM Jacek
Rakowiecki, rzecznik TVP.
Także prawnicy przyznają, że niewiele można w takiej sytuacji zrobić. - Okłamał widzów, ale trudno, żeby telewizja
pozywała wszystkich ludzi, którzy u niej kłamali - komentuje w rozmowie
z TOK FM dr Michał Zaremba z UW, specjalista prawa prasowego. Jest
sceptyczny co do pomysłu, aby ścigać takie kłamstwa prawnie: - Taką
wyjątkową sytuację mamy w przypadku kłamstwa oświęcimskiego, a i to jest
dyskusyjne - porównuje.
- Publiczne kłamstwo nie jest
przestępstwem: nie każdy czyn naganny z etycznego punktu widzenia musi
nim być - wtóruje prof. Piotr Kruszyński, prawnik z UW. - Natomiast pan
profesor Rońda jest pracownikiem naukowym Akademii Górniczo-Hutniczej,
czyli jest zatrudniony na publicznej uczelni. Nie chcę rozstrzygać, ale
być może można byłoby rozważać wszczęcie postępowania dyscyplinarnego
przeciwko panu prof. Rońdzie przez AGH za działanie nieetyczne. Bo na
pewno nie jest etyczne publiczne kłamanie, publiczne podpuszczanie
dziennikarza, a potem robienie sobie z tego zabawy, zwłaszcza że sprawa
jest niezwykle tragiczna. Żadnej innej płaszczyzny nie widzę - zaznacza
prof. Kruszyński.
noweWiceszef TVP1: „Po autodestrukcji własnego autorytetu prof. Rońda obraża innych?
Mec.
Pszczółkowski: Do chwili obecnej, mojego wniosku o wydanie kopii akt
nie zrealizowano przy jednoczesnym wydawaniu ich zespołowi dr. inż.
Macieja Laska
Oświadczenie mec. Piotra Pszczółkowskiego w związku z wypowiedzią
Antoniego Macierewicza oraz komunikatem ppłk. Janusza Wójcika z NPW.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
119. Prof. Michał Kleiber wycofuje
Prof. Michał Kleiber wycofuje się z organizacji konferencji w sprawie katastrofy smoleńskiej. "Nie widzę na to szansy"
"Do tego potrzebne jest choćby minimum powagi i odpowiedzialności wszystkich zabierających w sprawie głos".
Zespoły Antoniego Macierewicza i Macieja Laska mają coraz mniejsze szansę na merytoryczną debatę.
Prezes PAN prof. Michał Kleiber, który chciał ją zorganizować
rezygnuje. "Nie widzę na to szansy" – powiedział profesor Wiadomościom
TVP. Informację podał fakt.pl
– powiedział profesor Wiadomościom TVP. Powodem ma być brak powagi niedoszłych rozmówców.
– dodał Michał Kleiber.
źródło: TVP/fakt.pl
Kleiber wycofuje się z pomysłu organizacji konferencji naukowej
się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat przyczyn
katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem obecnie przeprowadzenie takiej
konferencji wedle standardów naukowych jest niemożliwe.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. Komisja Laska składa broń?
Komisja Laska składa broń? "Nie będzie już polemiki z zespołem Macierewicza"
"Otrzymaliśmy 26 zdjęć. Ujawniliśmy jedynie dwa. Chcieliśmy
pokazać, że materiał zebrany zarówno przez członków komisji Millera, jak
i biegłych prokuratury, mówi o tym samym i pokazuje tę samą przyczynę
katastrofy".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
121. Kaziu od Izabel
Marcinkiewicz o zespole Macierewicza: Skaczą, pajacują na grobach
Były premier ocenił, że zespół Antoniego
Macierewicza, to "wyłącznie tuba propagandowa kłamstwa smoleńskiego."
zobacz więcej »
Były premier ocenił, że Antoni Macierewicz mówi w taki sposób, że nie sposób mu nie uwierzyć. - On narzuca swoją narrację - podkreślał Marcinkiewicz i dodał: - On jest kapłanem, kardynałem tej sekty. Oni się do niego modlą, w niego wierzą, słuchają każdego słowa.
Zdaniem Marcinkiewicza, ludzie, którzy wierzą, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu, głosują na Prawo i Sprawiedliwość, dlatego "podtrzymywanie tej wiary, pobudzanie emocji będzie następowało cały czas, nawet mimo kompromitacji".
- Zespół parlamentarny działa za nasze pieniądze i w imieniu parlamentu - podkreślał Marcinkiewicz. - Dość tego. Ile można dopuszczać do takiego szaleństwa na koszt państwa? - mówił.
Zdaniem byłego premiera, ustalenia parlamentarnego zespołu, "to nie jest żadna prawda". - To jest wyłącznie tuba propagandowa kłamstwa smoleńskiego - stwierdził polityk.
Marcinkiewicz podkreślał, że na grobach tych, którzy zginęli w katastrofie, "próbuje się zbijać kapitał polityczny." - Oni skaczą, pajacują na ich grobach. Na to państwo nie może sobie pozwolić - zaznaczył.
Były premier odpowiadając na pytanie o "straszenie" przez PO możliwymi rządami PiS, powiedział: - To już nie zadziała. My ludzie zawiedzeni nie pójdziemy na wybory. Niech rządzi Kaczyński.
Jak dodał, prezes PiS nie jest jednak w stanie zdobyć 40 proc. poparcia i rządzić samodzielnie. - On się zatrzymuje na 30 procentach – dodał Marcinkiewicz.
Polityk stwierdził też, że PO musi dokonać radykalnej zmiany sposobu zarządzania i rządzenia. - Dziś PO się rozłazi, w terenie mamy spory, wojny o stołki - zaznaczył. Jak dodał, partia musi ponownie stać się drużyną i odzyskać wiarygodność. - Musi wrócić do korzeni, inaczej działać, pracować - zaznaczył.
Polityk dodał, że jest sercem z Jarosławem Gowinem, który na początku września odszedł z PO. - Uważam, że jest bardzo ciekawym politykiem. Takich polityków Polsce potrzeba. Ma zasady i się ich trzyma - ocenił.
Prof. Kleiber zmienia zdanie. "Skumulowane emocje uniemożliwiają merytoryczną dyskusję"
Prezes PAN prof. Michał Kleiber wycofuje się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy...
czytaj dalej »
Dlaczego
prof. Kleiber wycofał się z organizowania debaty? Taka debata jest
niemożliwa w kraju, w którym władza wisi na kłamstwie smoleńskim
I tu państwo płaci, i nad Tamizą płaci. Tam detektywom szukającym prawdy, tu propagandzistom.
Niewykluczone są konsekwencję, powiedział IAR
Bartosz Dembiński rzecznik AGH. Uczelnia już dwa tygodnie temu odcięła
się od działalności profesora Rońdy w komisji Antoniego Macierewicza.
Jak zaznacza Bartosz Dembiński na AGH nie są prowadzone badania w
zakresie katastrof lotniczych.
Profesor Rońda nadal prowadzi zajęcia w Katedrze
Informatyki Stosowanej i Modelowania AGH. Jacek Rońda twierdził
niedawno, że jest w posiadaniu ważnych dokumentów na temat okoliczności
smoleńskiej tragedii. Miały one dowodzić, że samolot prezydencki, który
rozbił się w Smoleńsku podczas lądowania, nigdy nie zszedł poniżej 100
metrów. Okazało się to jednak kłamstwem, a profesor przyznał się, że
nigdy takich dokumentów nie posiadał.
Dziś profesor Rońda zrezygnował z funkcji Przewodniczącego Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej 2013.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/profesor-jacek-ronda-sklamal-ws-smolenska-poniesie-konsekwencje/j83vt
Kleiber odwołuje plany organizacji konferencji smoleńskiej. Przez wypowiedź prof. Rońdy i doniesienia do prokuratury
Dzisiaj w TVP Info prezes PAN poinformował, że zawiesił swoją inicjatywę
organizacji konferencji naukowej. Ocenił, że obecnie taka dyskusja jest
niemożliwa m.in. ze względu na brak dialogu. - Taka rozmowa nas czeka.
Ona nas nie ominie i jestem głęboko przekonany, że do tego pomysłu
wrócimy - powiedział Kleiber, dodając, że prawdopodobnie nie nastąpi to
jednak przed wyborami.Kumulacja emocji, którą obserwujemy w ostatnich dniach, uniemożliwia
przeprowadzenie konferencji wedle standardów naukowych - powiedział
Kleiber w "Panoramie" TVP2. - Z jednej strony wypowiedź jednego z
ekspertów zespołu parlamentarnego (prof. Jacka Rońdy - red.), a z
drugiej strony, co jest sprawą poważniejszą, te liczne, co drugi, trzeci
dzień składane doniesienia do prokuratury - wyjaśnił prezes PAN.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
122. Beata Gosiewska Słuchając
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. sekta pancernej brzozy atakuje ś.p. Lecha Kaczyńskiego
Co powiedziałby dziś Lech Kaczyński? Wie to jego córka Marta, największa kobieca nadzieja prawicy
Marta
nie ukrywa swoich częstych kontaktów ze stryjem Jarosławem: - Niedawno
zadzwoniłam: "Cześć, dzwonię kontrolnie". A stryj na to: "Twój tata też
tak zawsze mówił".
Krzysztof Katka
Jeden z pierwszych tekstów, który Kaczyńska zamieściła na swojej
internetowej tablicy, ma tytuł "Życie Marty Kaczyńskiej zagrożone". A co
ona na to? Kaczyńska stara się nie pisać komentarzy.
"Po
co mam należeć [do grona osób lubiących profil - red.], jak Marta
Kaczyńska-Dubieniecka nigdy nie odpowiadała na wpisy członków" - pisze
na jej publicznym profilu Lech Alex B.
Córka prezydenta
nie milczy w głośnych sprawach. W kwietniu reżyser Juliusz Machulski
powiedział, że katastrofa smoleńska nie jest najlepszym tematem na film.
„Jeżeli jednak miałby taki powstać, to on widziałby go raczej jako
dzieło a la »Borat « czy »Monty Python «”. I byłby to film o tym, „jak
bardzo nabzdyczony i dumny prezydent średnio ważnego kraju
środkowoeuropejskiego uparł się, by lądować we mgle na kartoflisku”.
Kaczyńska napisała wtedy na Facebooku: "Krótko po katastrofie
rozpoczęto akcję dehumanizacji ofiar katastrofy. Cel został w dużym
stopniu osiągnięty. Wielu ludzi postrzega sprawę narodowej tragedii
wyłącznie jako element politycznej gry.
Widocznie to mało. Trzeba jeszcze dalej próbować zniszczyć autorytet
tragicznie zmarłego Prezydenta RP. W wyjątkowo podły sposób oczernić go,
wyśmiać, zafałszować jego prawdziwy wizerunek. Tym bardziej przykro,
gdy czynią to ludzie kultury".
Lubię to!
Nie prowadzi już bloga. Za wygłaszanie własnych opinii spadła na
nią fala krytyki. Gdy przy tekście krytykującym Owsiaka kliknęła "lubię
to", wielu internautów wezwało ją do przeprosin. A polubiła taki tekst:
"Jerzy Owsiak jest w III RP świętością. Nie wolno mieć żadnych
wątpliwości co do tego, że charytatywna akcja została upaństwowiona i
zmieniona w państwowy propagandowy cyrk przypominający gierkowskie
turnieje miast (by już nie sięgać po niemiecką akcję "zimowej pomocy")".
"Pomoc Zimowa" była akcją hitlerowskiej NSDAP. Krysian C.
skomentował na Facebooku Kaczyńskiej: "Widziałem na Pani blogu polecany
wpis, porównujący zbiórkę pieniędzy WOŚP do zbiórek pieniędzy NSDAP.
Jestem głęboko zszokowany tym faktem, jak nisko może upaść człowiek, by
napisać takie słowa? Jak nisko trzeba upaść, by polecać takie słowa na
swoim blogu? (...) Jak Pani pomaga potrzebującym? Pani dzieci chodzą do
amerykańskiej szkoły w Gdyni z miesięcznym czesnym 2 tys. zł, mieszka
Pani na strzeżonym osiedlu, samochody zmienia Pani częściej niż szpital
sprzęt...".
Kolejny komentarz: "Zamiast krytykować WOŚP
proponuję zająć się swoim mężem (...)! Dlaczego Pani nie założy fundacji
z pieniędzy za odszkodowanie za rodziców? Za odszkodowanie, na które
płacili składki wszyscy podatnicy!!! Najlepiej krytykować i kupić porsche!!!". Kaczyńska nie odpowiedziała publicznie na zarzuty.
Tabloidy prześladują rodzinę
Obok wizerunku poważnej i gotowej do poświęceń dla kraju córki
zmarłej tragicznie pary prezydenckiej Kaczyńska ma inną twarz w
tabloidach. - Zrobili z niej celebrytkę, czego nie chciała i bardzo
stara się z tym walczyć. Jej mąż Marcin miał parcie na szkło, ale nie
Marta - opowiada znajomy Kaczyńskiej, prawnik z Sopotu.
Zanim zgodził się na rozmowę z "Gazetą", skonsultował się z Kaczyńską i
otrzymał zgodę na spotkanie. Ona sama nie odpowiedziała na prośbę o
rozmowę z nami.
- Marta angażuje się w działania Ruchu
Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego, prowadzi dom i wychowuje córki -
tłumaczy prawnik.
Nie pracuje zawodowo, choć zrobiła
aplikację adwokacką u znanego mecenasa Andrzeja Zwary, obecnie prezesa
Naczelnej Rady Adwokackiej.
W Pomorskiej Izbie
Adwokackiej w Gdańsku znajduje się na liście adwokatów niewykonujących
zawodu. Zawiesiła działalność na własny wniosek. Nie ma problemu z
pieniędzmi, po rodzicach otrzymała spadek i ok. 3 mln zł odszkodowania
za ich tragiczną śmierć.
Kaczyńska z tabloidów to osoba w
luksusowych samochodach, w modnej i kosztownej garderobie (pokazano ją z
torebką, sugerując, że kosztowała 5 tys. zł), miewająca (wedle autorów)
przejściowe kłopoty małżeńskie. Brukowce sprawdzają, jakie nosi buty,
czy jest w ciąży, gdzie pojawiła się z mężem, a gdzie bez niego i czy to
znaczy, że jej związek jest w kryzysie, czy może w małżeństwie dobrze
się dzieje. Paparazzi robili jej zdjęcia przed szkołą, gdy odprowadzała
córki, w galeriach handlowych podczas zakupów lub przed luksusowymi
autami, którymi jeździ. Częstym bohaterem był mąż Marcin Dubieniecki,
jego porsche i inne samochody.
W lipcu Dubieniecki złożył
doniesienie do prokuratury dotyczące przestępstwa stalkingu
polegającego na nękaniu przez fotoreporterów jego osoby, żony oraz
dzieci. Od tego czasu mają spokój z tabloidami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
124. II Konferencja Smoleńska -
II Konferencja Smoleńska - przedstawiamy szczegółowy program dwudniowego spotkania ekspertów w Warszawie
W poniedziałek i we wtorek w godz. 9 - 19 przewidziana jest
transmisja WIDEO z konferencji na stronie www.konferencjasmolenska.pl.
II Konferencja Smoleńska przewidziana jest jako dwudniowe
spotkanie naukowców, które ma się odbyć w dniach 21 i 22 października
2013 roku w Warszawie. Oprócz sesji technicznej w ramach II Konferencji odbędą się również sesje medyczna, socjologiczna i prawna.
W poniedziałek i we wtorek w godz. 9 - 19 przewidziana jest transmisja WIDEO z konferencji na głównej stronie wydarzenia ZOBACZ TUTAJ. Poniżej przedstawiamy szczegółowy program konferencji wraz z nazwiskami prelegentów i tematami ich wystąpień.
II KONFERENCJA SMOLEŃSKA – PROGRAM
PONIEDZIAŁEK, 21 października 2013
09:00 – 09:05 OTWARCIE KONFERENCJI Jacek Rońda, Akademia Górniczo‐Hutnicza
09:05 – 09:20 Piotr Witakowski, Akademia Górniczo‐Hutnicza ‐ Referat wprowadzający do Konferencji
09:20 - I. ZAGADNIENIA OGÓLNE I ANALIZA WRAKOWISKA Kazimierz Flaga, Politechnika Krakowska
09:20 – 09:40 Jerzy Stefan Wiśniowski, Wojskowe Centrum Geograficzne ‐ Geoprzestrzenna inwentaryzacja i teledetekcyjna analiza terenu katastrofy smoleńskiej
09:40 – 10:00 Piotr Witakowski, Akademia Górniczo‐Hutnicza ‐ Geotechniczne aspekty katastrof lotniczych
10:00 – 10:20 Andrzej Ziółkowski, Instytut Podstawowych Problemów Techniki PAN ‐ Badania eksperckie metalowych elementów wraku samolotu Tu‐154
10:20 – 10:40 Chris Cieszewski, Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe, Pete Bettinger - University of Georgia ‐ Spatio‐temporal analysis of high resolution satellite imagery
10:40 – 11:00 Chris Cieszewski, Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe, Pete Bettinger, Daniel Markewitz - University of Georgia ‐ Supplementary analysis of the Smoleńsk birch
11:00 – 11:30 Przerwa
11:30 - II. BADANIA FIZYKOCHEMICZNE, ASPEKTY WYTRZYMAŁOŚCIOWE Andrzej Wiśniewski, Instytut Fizyki PAN
11:30 – 11:50 Bogdan Gajewski, International Society of Air Safety Investigators ‐ Fotele lotnicze i pasy bezpieczeństwa w katastrofie smoleńskiej
11:50 – 12:10 Grzegorz Gładyszewski, Politechnika Lubelska ‐ Wybrane metody fizyczne w badaniach zmian struktury materiałów
12:10 – 12:30 Wojciech Fabianowski - Politechnika Warszawska, Jan Jaworski - Uniwersytet Warszawski, Krystyna Kamieńska‐Trela - Instytut Chemii Organicznej PAN, Sławomir Szymański - Instytut Chemii Organicznej PAN, Jacek Wójcik
- Instytut Biochemii i Biofizyki PAN ‐ Badania fizykochemiczne
fragmentów ubrań ofiar katastrofy smoleńskiej: badania TLC, NMR i MS
12:30 – 12:50 Andrzej Wawro, Tomasz Ludwikowski, Jan Bokszczanin
- Korporacja Wschód Sp. z o.o. ‐ Detektor MO‐2M jako przedstawiciel
urządzeń do wykrywania materiałów wybuchowych w oparciu o zjawisko
ruchliwości jonów
12:50 – 13:10 Jan Obrębski, Politechnika Warszawska ‐ Wybuch na Tu‐154 nr 101 – następne pytania i wnioski
13:10 – 14:10 Przerwa obiadowa
14:10 - III. ZAGADNIENIA ZWIĄZANE Z TRAJEKTORIĄ LOTU Lucjan Piela, Uniwersytet Warszawski
14:10 – 14:30 Kazimierz Nowaczyk, University of Maryland ‐ Analiza materiałów źródłowych dostępnych w raportach MAK, KBWL LP i ekspertyzach ATM, UA SC
14:30 – 14:50 Stefan Bramski, Instytut Lotnictwa ‐ Refleksja nad kilkoma pytaniami dotyczącymi przebiegu katastrofy smoleńskiej
14:50 - 15:10 Marek Dąbrowski, Podsumowanie i kierunki dalszych badań nad zachowaniem samolotu. Dane, możliwości i problemy badawcze
15:10 – 15:30 Glenn Arthur Jørgensen, Owner of
Consultant Company within Mechanical Development, Member of Danish
Engineer Association ‐ Selected aspects of the 2010 Polish Air Force One
crash
15:30 – 16:00 Przerwa
16:00 - IV. ANALIZA ZDERZEŃ I MODELOWANIE NUMERYCZNE Grzegorz Jemielita, Politechnika Warszawska
16:00 – 16:20 Jacek Gieras, Uniwersytet Technologiczno‐Przyrodniczy w Bydgoszczy ‐ Analysis of accidents of the Tu‐154 aircraft between 1973 and 2011
16:20 – 16:40 Wiesław Binienda, The University of
Akron ‐ Podsumowanie rezultatów symulacji komputerowych używanych do
analizy poszczególnych aspektów katastrofy samolotu Tu‐154M w Smoleńsku
16:40 – 17:00 Jan Błaszczyk, Wojskowa Akademia
Techniczna ‐ Próba odtworzenia geometrii elementów siłowych skrzydła na
bazie ogólnodostępnych danych technicznych i osiągów samolotu Tu‐154
17:00 – 17:20 Jan Błaszczyk, Wojskowa Akademia
Techniczna ‐ Dynamiczny model samolotu Tu‐154 do badania drgań własnych z
uwzględnieniem odkształcalności konstrukcji
17:20 – 17:40 Anna Gruszczyńska‐Ziółkowska, Uniwersytet Warszawski ‐ Jak brzmi uderzenie samolotu w brzozę?
17:40 – 17:50 Przerwa
17:50 – 19:00 DYSKUSJA GENERALNA Jacek Rońda, Akademia Górniczo‐Hutnicza
WTOREK, 22 października 2013
09:00 - Va. WERYFIKACJA DOKUMENTÓW I ASPEKTY MEDYCZNE Zdzisław Gosiewski, Politechnika Białostocka
09:00 – 09:20 Gregory Szuladziński, Analytical Service Pty Ltd. ‐ Reverse engineering of Tu‐154 wing
09:20 – 09:40 Marcin Gugulski, Zespół Parlamentarny
ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej Tu‐154M z 10 kwietnia 2010
r. ‐ Stan zachowania zapisów z rejestratorów danych zabudowanych na
Tu‐154M nr 101
09:40 – 10:00 Jacek Jabczyński, Portal „Pomnik
Smoleńsk” ‐ Analiza zniszczeń samolotu Tu‐154M i weryfikacja ustaleń
zawartych w raportach MAK i KBWL na podstawie dostępnych materiałów
graficznych
10:00 – 10:15 Przerwa
10:15 - Vb. WERYFIKACJA DOKUMENTÓW I ASPEKTY MEDYCZNE Zdzisław Gosiewski, Politechnika Białostocka
10:15 – 10:35 Marcin Fudalej - Warszawski Uniwersytet Medyczny, Paweł Krajewski - Warszawski Uniwersytet Medyczny, Bronisław Młodziejowski - Uniwersytet Warmińsko‐Mazurski, Sylwia Tarka - Warszawski Uniwersytet Medyczny ‐ Specyfikacja obrażeń ciał ofiar katastrof lotniczych w Warszawie
10:35 – 10:55 Małgorzata Wassermann, Uniwersytet
Jagielloński ‐ Dokumentacja medyczna sekcji zwłok śp. Z. Wassermanna
wykonanej przez stronę rosyjską, a polskie dokumenty sekcyjne
10:55 – 11:15 Stanisław Zagrodzki, Rodziny
Smoleńskie ‐ Weryfikacja oficjalnych raportów ustalających przebieg
katastrofy samolotu Tu‐154M z 10 kwietnia 2010 roku w oparciu o mapę
dyslokacji ciał ofiar oraz analizę dokumentacji sądowo‐medycznej i badań
toksykologicznych niektórych ciał ofiar
11:15 – 11:30 Przerwa
11:30 - VIa. ASPEKTY SOCJOLOGICZNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Piotr Gliński, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytet w Białymstoku
11:30 – 11:50 Tomasz Żukowski, Uniwersytet Warszawski ‐ Polacy o katastrofie smoleńskiej. Zachowania i poglądy – ewolucja – uwarunkowania
11:50 – 12:10 Radosław Sojak, Uniwersytet Mikołaja
Kopernika ‐ Spetryfikowane emocje? Próba oszacowania wpływu katastrofy
smoleńskiej na preferencje wyborcze Polaków
12:10 – 12:30 Barbara Fedyszak‐Radziejowska,
Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN ‐ Ingerencje „władzy” w autonomię
nauki: instrumenty wpływu i reakcje środowiska naukowego
12:30 – 13:30 Przerwa obiadowa
13:30 - VIb. ASPEKTY SOCJOLOGICZNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Piotr Gliński, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytet w Białymstoku
13:30 – 13:50 Jacek Kurzępa, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej, Wrocław ‐ Młodzież, ambiwalencja, postawy, katastrofa smoleńska
13:50 – 14:10 Krystyna Lis, Uniwersytet Mikołaja Kopernika ‐ Reakcje tygodników na wybrane wydarzenia związane z katastrofą smoleńską
14:10 ‐ 14:30 Daniel Wicenty, Uniwersytet Gdański ‐ Katastrofa smoleńska a przemiany na rynku prasowym. Przypadek trzech tygodników „obozu konserwatywnego"
14:30 – 14:45 Przerwa
14:45 - VIIa. ZAGADNIENIA PRAWNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Karol Karski, Uniwersytet Warszawski
14:45 – 15:05 Bogdan Gajewski, International Society of Air Safety Investigators ‐ Wybrane aspekty badania wypadków lotniczych w Ameryce Północnej
15:05 – 15:25 Piotr Daranowski, Uniwersytet Łódzki ‐
Kilka uwag o formie porozumienia określającego podstawę prawną i tryb
badania przyczyn katastrofy smoleńskiej
15:25 – 15:45 Małgorzata Wassermann, Uniwersytet
Jagielloński ‐ Badanie katastrof komunikacyjnych w postępowaniu karnym, a
działania prokuratury w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem 10.04.2010
roku
15:45 – 16:00 Przerwa
16:00 - VIIb. ZAGADNIENIA PRAWNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Karol Karski, Uniwersytet Warszawski
16:00 – 16:20 Piotr Pszczółkowski, Okręgowa Rada Adwokacka w Łodzi ‐ Prawne aspekty badania katastrofy smoleńskiej
16:20 – 16:40 Maria Szonert‐Binienda, Instytut Libra ‐ Katastrofa smoleńska w świetle prawa międzynarodowego
16:40 – 17:00 Tadeusz Jasudowicz, Uniwersytet Mikołaja Kopernika ‐ Śledztwo smoleńskie z perspektywy prawa do życia w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka
17:00 – 17:10 Przerwa
17:10 – 19:00 DYSKUSJA GENERALNA Piotr Gliński, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytet w Białymstoku
Macierewicz o decyzji prof. Kleibera: to przyznanie racji, że siła, przemoc, szantaż polityczny są skuteczne
"Nauka nie może poddawać się presji doraźnego szantażu
politycznego, z którym mamy do czynienia. (...) Liczę na to, że pan
prof. Kleiber po jakimś czasie wróci do swojego pomysłu".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
125. ,,Słychać żądanie, by nauka
,,Słychać żądanie, by nauka służyła życiu. Owszem, niech służy, ale niech się mu nie wysługuje''(Władysław Konopczyński (pseud. Dantyszek, Korzonek; 1880–1952; polski historyk, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Polskiej Akademii Umiejetności, wielkierudyta, narodowy demokrata i poseł na Sejm I kadencji w II RP).
Prezes PAN: Nie będzie konferencji na temat katastrofy smoleńskiej, bo politycy i dziennikarze nie ułatwiali
Ubolewam, że nie mogę dziś zorganizować tej konferencji w formule, jaką zaproponowałem. Z wykorzystaniem osób o najwyższych w kraju kompetencjach w różnych obszarach istotnych dla wyjaśniania kontrowersji - mówi prof. Michał Kleiber w rozmowie z Agnieszką Kublik.
Czytaj także: Prof. Kleiber odwołuje konferencję smoleńską >>
Agnieszka Kublik: Nauka polska zrejterowała przed polityka smoleńską? Tak należy odczytywać pańską decyzję o rezygnacji z ekspercko-naukowej konferencji poświęconej przyczynom katastrofy smoleńskiej?
Prof. Michał Kleiber, prezes PAN: Zadziwia mnie pani takim odczytaniem moich intencji. Nie zmieniłem zdania - nauka polska ma do odegrania istotną rolę w przekazywaniu opinii publicznej rzetelnej informacji o tej tragedii. Chyba wszyscy jesteśmy dzisiaj zaniepokojeni czy wręcz zatrwożeni stanem naszej społecznej świadomości w tej sprawie. Te ogromne i raczej rosnące niż malejące emocje nie mogą jednak trwać wiecznie. Trzeba wreszcie zdobyć się na podjęcie odważnej terapii. Moja inicjatywa miała na celu zrobienie choćby kroku w tym kierunku. Nowoczesne społeczeństwo, do którego Polska słusznie aspiruje, nie może funkcjonować bez podstawy w postaci solidnego kapitału społecznego, będącego dzisiaj w Polsce na tragicznie niskim poziomie. Trzeba w końcu zacząć przełamywać krąg naszej niezdolności do komunikowania się ze sobą.
Mówi pan o powinności naukowców. Widać ją w zespole Antoniego Macierewicza. Przed nami druga już naukowa konferencja smoleńska, podczas której uczeni z tytułami profesorskimi z renomowanych polskich uczelni, Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej, AGH, Uniwersytetu Jagiellońskiego będą przez dwa dni dowodzić, że skrzydło tupolewa nie mogło się złamać po zderzeniu z brzozą, że doszło do wybuchów nad ziemią, że to był zamach.
- Nie wiem, co tam się będzie działo ...
Ja też nie, ale zakładam, że profesorowie Binienda, Nowaczyk czy Obrębski powtórzą swoje zamachowe hipotezy. Pan nie?
- Moja inicjatywa zmierzała m.in. do tego, by takie hipotezy poddać merytorycznej, zobiektywizowanej analizie.
Dlaczego Macierewicz potrafi zebrać naukowców, a pan nie? Przegrał pan z nim.
- Tak Pani naprawdę uważa? Nigdy z posłem Macierewiczem nie konkurowałem w żadnej sprawie, on, jak mi się wydaje, ze mną też nie.
Macierewicz ma za sobą grupę uczonych gotowych go wspierać i bronić jego smoleńskich hipotez zamachowych. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych - nie.
- Ta sytuacja wynika z decyzji oficjalnych organów odpowiedzialnych za prowadzenie badań. Nauka jest poważną sprawą. Nie jestem zwolennikiem prowadzenia badań na ochotnika, bez dostępu do niezbędnych danych i bez gruntownego przygotowania zespołu badawczego. Odstępstwo od tych podstawowych zasad zawsze spotka się z krytyką. I z taką spotykają się uczeni współpracujący z zespołem posła Macierewicza. Rzetelna nauka nie funkcjonuje w taki sposób. W tak skomplikowanej sprawie, mającej oczywisty wymiar państwowy i budzącej olbrzymie powszechne emocje, do podjęcia jakichkolwiek skutecznych działań niezbędna według mnie jest wola wyjaśniania szczegółów raportu PKBWL i ewentualnego przeprowadzenia dodatkowych badań ze strony organów państwa. Ktoś musi przecież takie badania sfinansować, ktoś w zorganizowany sposób przeprowadzić i na koniec wyciągnąć wnioski. Tego nie powinien robić ani prezes PAN, ani nikt inny nieznający się na katastrofach lotniczych, niemający dostępu do danych oraz potrzebnych tu zapewne środków finansowych. Proponowana przeze mnie konferencja miała na celu pomoc w podjęciu takich działań. Nie mam bowiem wątpliwości, że w jej trakcie przedstawiono by dowody przesądzające o wielu sprawach wywołujących dzisiaj kontrowersje. Wskazano by również na te sprawy, które dla przekonywającego wyjaśnienia wymagałyby dodatkowych badań. I takie konkluzje przedstawilibyśmy właściwym organom państwa. To byłaby według mnie droga do zrobienia istotnego kroku na drodze obniżania poziomu emocji społecznych. Podjąłem się trudu zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji ze względu na brak przekonujących informacji wyjaśniających liczne stawiane pytania. Efekty tego każdy widzi - słyszę, że co trzeci Polak dopuszcza, że 10 kwietnia doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, tyle samo jest w tej sprawie kompletnie zdezorientowanych.
Nauka polska powinna wesprzeć Komisję Badania Wypadków Lotniczych?
- Ależ oczywiście, w miarę swoich niemałych możliwości.
Ależ pan właśnie z tego zrezygnował.
- Współpraca naukowców jest zawsze możliwa i wskazana. Ja natomiast zawiesiłem plan organizacji konferencji. Zbyt wielu polityków i przedstawicieli mediów swoją rezerwą nie ułatwiało mi realizacji tego zamierzenia.
O, znów nauka rejteruje przed polityką.
- To nie ma nic wspólnego z ucieczką od problemu. Do tego, aby konkluzje konferencji były szeroko akceptowalne, potrzebne jest już na wstępie poparcie wielu środowisk opiniotwórczych.
Minęły ponad 3 lata od katastrofy, emocje są coraz większe. Może pan długo czekać na ich wyciszenie.
- I dalej będziemy czekać, jeśli nie stworzymy klimatu sprzyjającego wyłącznie merytorycznemu, pozbawionemu politycznych emocji wyjaśnianiu pojawiających się kontrowersji.
Środowisko naukowe jest zainteresowane udziałem w konferencji smoleńskiej?
- Nie myślę, żeby ktokolwiek odmówił potrzebnego wsparcia jeśli tylko uzna się za dostatecznie kompetentnego w konkretnej sprawie. Ale - powtarzam - dla wiarygodności jakichkolwiek działań niezbędne jest rzeczywiste poparcie opiniotwórczych polityków i mediów.
Macierewicz go nie ma i się nie przejmuje. Jest szalenie skuteczny. Nie obawia się pan, że oddaje mu pola?
- Ubolewam, że nie mogę dziś zorganizować tej konferencji w formule, jaką zaproponowałem. Z wykorzystaniem osób o najwyższych w kraju kompetencjach w różnych obszarach istotnych dla wyjaśniania kontrowersji. Nie wykluczając być może udziału ekspertów zagranicznych delegowanych przez organizacje właściwe do wyjaśniania przyczyn wypadków lotniczych. Zawieszam swój plan, ale jestem przekonany, że w jakiejś wersji stanie się on kiedyś ponownie aktualny - z moim udziałem bądź bez niego. Potrzebne do tego jest szerokie zrozumienie niezbędności otwartej wymiany rzetelnie weryfikowanych argumentów w ramach konferencji przestrzegającej najwyższych standardów naukowych. Przeciwnicy tej konferencji stają się dzisiaj współodpowiedzialni za stan naszej świadomości społecznej, być może na długie lata. Choć mam nadzieję, że nie na bardzo długie.
„Polacy”
– jutro premiera, za tydzień we „wSieci”. ZOBACZ zwiastun i unikatową
scenę – prof. Binienda opowiada o ostatnim eksperymencie. TYLKO U NAS!
"Spojrzałam na nich z perspektywy XIX-wiecznej i dostrzegłam ten
polski odruch: gdy ojczyzna jest w potrzebie, wyrusza się nawet z
najdalszych zakątków świata."
Sabat czarownic u Rymanowskiego, kolejny występ Cymańskiego, CYTUJĄCEGO Kurskiego. Ten facet był w PiS przez lata kimś wysoko usytuowanym, z list PiS wysłany do PE.
"Macierewicz nie wie, kim jest Rońda? W "Nie" pluł na prawicę, pluł na Piłsudskiego"
Rońda robi sobie kpiny z katastrofy, w
której zginęło 96 osób, w której zginął prezydent Polski. To jest rzecz
skandaliczna, za którą odpowiedzialność bierze Antoni Macierewicz -
powiedział w Radiu Zet Jacek Kurski. - Ta sprawa jest dla PiS jak
Stalingrad - teraz pozostaje tylko odwrót - skomentował Wojciech
Olejniczak.
- Sprawa prof. Rońdy jest absolutnie
skandaliczna - powiedział w Radiu Zet Jacek Kurski z Solidarnej Polski. W
programie "7. dzień tygodnia" politycy różnych partii komentowali
sprawę prof. Jacka Rońdy, który w wywiadzie dla TV Trwam przyznał, że w TVP kłamał o dowodach ze Smoleńska, a w programie Piotra Kraśki powoływał się na nieistniejący dokument z Rosji.
Robienie sobie kpin z katastrofy
Skandal - to słowo najczęściej pojawiało się w wypowiedziach
polityków zaproszonych do programu Moniki Olejnik. - Robienie sobie kpin
i beki, że się wkręciło Kraśkę w sprawie, w której chodzi o śmierć 96
wybitnych Polaków, w tym polskiego prezydenta, jest rzeczą skandaliczną -
stwierdził Jacek Kurski. Polityk Solidarnej Polski przypomniał też
przeszłość prof. Rońdy.Były szef SKW bierze na szefa swojego komitetu naukowego faceta, który
był korespondentem urbanowskiego "Nie", był działaczem PZPR swojej
uczelni, był doradcą Millera. Nie wie, kto to jest? - oburzał się
Kurski. Zacytował też jeden z artykułów Jacka Rońdy opublikowanych w
"Nie", w którym wulgarnie opisywał polską prawicę i jej polityczne
korzenie, wspominając m.in. o "biciu konia na widok kobyły
Piłsudskiego". - Macierewicz zatrudnia faceta, który w ordynarny sposób
pluł na prawicę i na marszałka - podsumował Kurski.
"To Stalingrad Prawa i Sprawiedliwości"
Politycy przyznają, że kłamstwo prof. Rońdy negatywnie odbija
się nie tylko na pozycji zespołu Macierewicza, ale całego Prawa i
Sprawiedliwości. - Gdyby ktoś z kierownictwa partii kazał mu pokazać ten
dokument i gdyby później sprostował sprawę Adam Hofman czy prezes
Kaczyński, to dodałoby PiS wiarygodności - stwierdził Stanisław Żelichowski z PSL.
- Sytuacja z Rońdą to jest punkt zwrotny. To jest tak jak
Stalingrad - teraz będzie odwrót. Wszystkie słabości PiS zostały
obnażone. Mieliśmy tyle absurdów, że już wystarczy - podsumował Wojciech Olejniczak z SLD.
"Kaczyński powinien zdymisjonować Macierewicza z funkcji szefa zespołu"
Jacek Protasiewicz poszedł jeszcze dalej. Poseł PO przyznał, że
czuje się osobiście oszukany, bo w maju, kiedy Rońda "blefował" w
rozmowie z Kraśką, on popierał wyświetlanie w telewizji dwóch filmów o
Smoleńsku. Teraz polityk domaga się dymisji szefa zespołu
parlamentarnego.
- Żądam od Jarosława Kaczyńskiego, żeby
doprowadził do dymisji Antoniego Macierewicza z funkcji szefa zespołu
parlamentarnego. On musi wziąć odpowiedzialność za te kłamstwa, które są
wpuszczane w opinię publiczną - powiedział Protasiewicz. - Ktoś
powinien wziąć odpowiedzialność za Macierewicza i jego oszukańczych
ekspertów - stwierdził, odwołując swoje poparcie dla debaty z ludźmi
Macierewicza. - Nie spodziewałem się, że ktoś może przyjść po to, żeby
kłamać. Mówić, że jest ekspertem, mieć tytuł profesorski i kłamać -
tłumaczył poseł Protasiewicz.
- Kiedy po wakacjach
rozmawialiśmy o tym, czy zrobić konferencję pana profesora Kleibera,
uważałem, że warto pozwolić środowisku naukowemu wziąć udział w
wyjaśnianiu tej katastrofy. Ale jednak nie warto, bo po drugiej stronie
są albo ludzie niekompetentni, albo kłamcy - dodał. Jacek Protasiewicz
poparł tym samym profesora Kleibera, który po informacji o kłamstwach
profesora Rońdy odwołał planowaną debatę naukową na temat katastrofy
smoleńskiej, w czasie której dyskutować mieli eksperci Macieja Laska i
Antoniego Macierewicza.
Więcej w Radiu Zet
Halicki: Macierewicz wodzi PiS za nos, próbuje przejąć władzę w partii
zobacz więcej »
zespół Macierewicza powstał jedynie po to, by "zakłamywać fakty" i
"tworzyć swoją wersję". A to z kolei, według polityka PO, jest strategia
Macierewicza na przejęcie władzy w Prawie i Sprawiedliwości. - Wodzi
was (PiS) za nos, cały klub. Wciągnął w to prezesa Kaczyńskiego. Wciąga
skutecznie nas, społeczeństwo i media. Cynicznie i skutecznie realizuje
swój plan. Skutecznie, bo już jest podmiotem w PiS - mówił Halicki.
Hofman: Każdy, kto próbuje wyjaśnić przyczyny katastrofy jest teraz wariatem
Nie dziwi mnie, że PO ostro atakuje Prawo i Sprawiedliwość, i cały
zespół. Cała klasa polityczna i jej kooptanci się bronią. Kłamstwo
smoleńskie, oddanie śledztwa i wraku Rosjanom konsekwencje ma takie, że
każdy, kto będzie próbował sprawę wyjaśnić, będzie wariatem albo
oszołomem, albo świrem - oświadczył w odpowiedzi Adam Hofman.
Poseł PiS poprosił też, by po jednej wypowiedzi prof. Rońdy, który już
zrezygnował z funkcji przewodniczącego Komitetu Naukowego Konferencji
Smoleńskiej 2013, nie tworzyć opinii na temat funkcjonowania całego
zespołu Macierewicza. - Ja bym bardzo prosił i przestrzegał, żeby z
jednej sytuacji nie wyciągać takich generalnych wniosków - mówił w
studiu "Kawy na ławę" Hofman. Zapowiedział też, że na konferencji
naukowej ws. katastrofy weźmie udział stu uczonych i zostaną wygłoszone
"przełomowe referaty".
"Państwo nie daje ani grosza dla profesorów, którzy chcą wyjaśnić sprawę"
Poseł PiS był również pytany o to, co Jarosław Kaczyński czuł na ostatniej debacie zespołu Macierewicza.
Jak
odparł Hofman, wiele osób chciałoby, by Polska była państwem, które
sprawę smoleńską potrafi wyjaśnić. Według niego, byli oni "wściekli na
to, że zespół parlamentarny i ludzie, którzy chcą sprawę wyjaśnić" nie
mają przez państwo zapewnionych warunków i muszą używać skype.
- A
nie mogą mieć dobrego, szyfrowanego połączenia, zaplecza eksperckiego.
Bo proszę pamiętać, że państwo nie daje ani grosza dla profesorów,
którzy chcą wyjaśnić sprawę - odparł Hofman.
"Blef", który przekreślił prace ekspertów
Tadeusz Cymański z
Solidarnej Polski ocenił, że "blef" prof. Rońdy przekreślił całą
dotychczasową pracę zespołu Macierewicza, która jednak była do tej pory
odpowiedzią na to, czego nie zrobił rząd. - Przekreślił i od strony
merytorycznej i politycznej. (...) Taki błąd wpływa na postrzeganie
pracy całego zespołu i wszystkich jego ekspertów - zwrócił uwagę
europoseł.
Komisja Macierewicza? "Szulerzy, nie eksperci"
"Kompromituje polską politykę, urąga pamięci rodzin ofiar"
- Zespół Macierewicza kompromituje Wysoką Izbę, kompromituje polską
politykę, ale przede wszystkim urąga uczuciom rodzin ofiar. Wydaje się,
ze te kilka powodów, a zwłaszcza ostatni - etyczny powinny zakończyć
działalność tego zespołu - ocenił Rafał Grupiński z PO Rafał Grupiński.
Zdaniem Zbigniewa Ziobry wywiad prof. Rońdy, eksperta zespołu
Macierewicza, podważa wiarygodność całego zespołu. - Jak można
wyjaśniać jakąkolwiek katastrofę, nie mówiąc o tak wielkiej, jeżeli
członkowie jednej z komisji mówią, że blefują, że wymyślają dokumenty
- powiedział Ziobro.
- Jeżeli panowie chcą się ośmieszać,
to niech robią to na własny rachunek, a nie na rachunek parlamentu
- dodał Wojciech Olejniczak z SLD.
Szulerzy nie eksperci
Według Andrzeja Rozenka eksperci Macierewicza są bardziej "szulerami
niż ekspertami", a ich celem jest udowodnienie mitu smoleńskiego.
Tłamszenie opinii publicznej
Odnosząc się do tych opinii, Mariusz Błaszczak stwierdził, że inne
partie boją się prawdy i zrobią wszystko, żeby stłamsić debatę
publiczną. - Spodziewamy się działań, które mają charakter opresyjny
i wprowadzają w Polsce standardy białoruskie - powiedział Błaszczak.
TVN24/X-news, ml
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
126. w TVN24 rybiooka funkcjonariuszka Werner i towarzysz sekretarz
PZPR Miller obrabiaja naukowców sejmowej komisji, Macierewicza i PiS.
Jeszcze nie przesłuchali sprzataczki z Wiertniczej, czy dobrze jej sie wbiło w głowę przesłanie sekty pancernej brzozy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
127. co udowodniono w tym wątku
M.
Wassermann: "Ostatni miesiąc miał na celu doprowadzenie do ośmieszenia
konferencji smoleńskiej i zniechęcenia uczestników do dalszego
angażowania się." NASZ WYWIAD
"Nagonka na zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza jest
związana przede wszystkim z tym, co ten zespół ustalił i z tym, co
zostanie zaprezentowane na konferencji smoleńskiej."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
128. "Blef" prof. Rońdy? Miller:
"Blef" prof. Rońdy? Miller: To nie brydż. Zagrał sam ze sobą w durnia
zobacz więcej »
Miller stwierdził, że poczuł ulgę, gdy dowiedział się, że debata ws.
katastrofy smoleńskiej się nie odbędzie. W piątek poinformował o tym
prezes PAN prof. Michał Kleiber.
- Od dawna wyrażałem pogląd,
że tego rodzaju debata nie ma sensu. Trudno ją traktować poważnie, gdy z
jednej strony siedzą znachorzy, z drugiej wybitni eksperci - stwierdził
Leszek Miller.
"Blefować to można w brydżu"
Miller skrytykował prof. Jacka Rońdę, jednego z ekspertów zespołu
Antoniego Macierewicza. W telewizyjnym wywiadzie Rońda przyznał, że
wcześniej "blefował", mówiąc, że piloci prezydenckiego samolotu nie
zeszli poniżej wysokości 100 metrów. - Blefować to można w brydżu, w
pokerze, a profesor Rońda zagrał sam ze sobą w durnia - powiedział
Miller. Miller podkreślał, że jest to bulwersujące, bo Rońda "oszukiwał
świadomie w kwestii, która dzieli Polaków od miesięcy." - Podważył nie
tylko własny autorytet, ale całego środowiska - zaznaczył szef SLD. Jak
tłumaczył, "profesor to w hierarchii społecznej stanowisko, funkcja,
zawód ciesząca się niezwykłym szacunkiem i prestiżem." - Profesor
dowiódł, że tak nie jest - stwierdził Miller.
Zdaniem Millera, Rońda "doszczętnie i raz na zawsze się skompromitował".
"Pogoda, piloci, presja"
Szef
SLD podkreślał, że 10 kwietnia 2010 r. wydarzyła się tragedia, ale jak
zaznaczył, był to "banalny wypadek lotniczy". - Można go streścić łowami
3 razy "p" - pogoda, piloci, presja - powiedział.
Należę do tych ludzi, którzy uważają, że i Macierewicz i Kaczyński
rozgrywają te tragedię w cyniczny sposób - ocenił. Zdaniem Millera,
"ważny symbol tożsamości PiS jest osadzony na smoleńskich trumnach". - W
zasadzie na jednej, która spoczywa na Wawelu - powiedział i dodał, że
Jarosław Kaczyński "robi wszystko, żeby polska świadomość zależała od
tej trumny".
Miller stwierdził także, że Antoni Macierewicz "w
dużym stopniu ośmiesza Kaczyńskiego" i zdaniem szefa SLD, nie jest w
stanie zastąpić szefa PiS.
- Jeżeli takich przykładów jak
profesora Rońdy będzie więcej, to w pewnym momencie sam Kaczyński będzie
musiał się zastanowić czy taka strategia, którą przyjął, wyniesie go na
szczyt czy też ściągnie w dół - powiedział.
"Obserwowałem ten proces od tygodni i byłem przerażony". Prof. Kleiber o odwołaniu debaty
- Niewątpliwe mam jakiś kłopot z głowy, ale
raczej ubolewam nad tym, co się stało, niż się cieszę - powiedział gość
"Faktów po Faktach".
zobacz więcej »
Prof. Michał Kleiber zaznaczył w "Faktach po Faktach", że na
kontrowersje wokół przyczyn katastrofy smoleńskiej patrzy okiem
obywatela, którego niepokoi odsetek Polaków wyrażających wątpliwości
wobec ustaleń komisji Millera. - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że
mamy problem. Ten problem polega na tym, że nie zdołaliśmy dostatecznie
dobrze wyjaśnić wszystkich okoliczności - stwierdził Kleiber.
-
Mamy formalny raport, który jest dokumentem bazowym i obowiązującym.
Jednocześnie przez ostatnie lata padło szereg pytań, które, w moim
przekonaniu, w normalnie funkcjonującej demokracji muszą znaleźć
odpowiedź - dodał.
Przyczyny zmiany zdania
Zapytany o to, co skłoniło go do podjęcia ostatecznej decyzji o
wycofaniu się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat
przyczyn katastrofy smoleńskiej, Kleiber przyznał, że złożyło się na to
wiele czynników.
- Sytuacja, w jakiej w tej chwili cała ta
sprawa się znajduje, nie sprzyja jakiejkolwiek merytorycznej debacie -
ocenił prezes PAN. - Z jednej strony, pokazywanie zdjęć dzisiaj, które
powinny być, według mnie, pokazane dwa lata temu i by to zasadniczo
zmieniło sytuację psychologiczną - wymienił Kleiber, odnosząc się
przedstawienia przez zespół Macieja Laska niepublikowanych do tej pory
zdjęć z badania przyczyn katastrofy.
- Z drugiej strony,
doniesienia do prokuratury co drugi czy trzeci dzień w tej chwili. Z
trzeciej strony, zupełnie karygodna wypowiedź jednego z ekspertów
zespołu pana posła Macierewicza. Ona w moim przekonaniu jest pewnym
dowodem na emocje, które absolutnie uniemożliwiają merytoryczną rozmowę -
wyjaśnił.
"Możemy sobie z tym poradzić"
Odnosząc się do wypowiedzi prof. Rońdy, w której naukowiec przyznał się
do "blefu", prezes PAN ocenił, że obciążą ona Rońdę "przede wszystkim
jako obywatela". - To jest przykład całkowitego braku powagi wobec
najpoważniejszych z poważnych spraw, które w naszym społeczeństwie
dzisiaj dominują - ocenił. Dodał jednocześnie, że władze uczelni, która
zatrudnia Rońdę, powinny wyciągnąć konsekwencje. - Nie wyobrażam sobie,
żeby uczonego, który przyznał się, że tak w poważnej sprawie blefował,
nie spotkała jakaś kara - zaznaczył Kleiber.
Prezes PAN
zapowiedział, że mógłby wrócić do pomysłu organizacji konferencji
naukowej pod jednym warunkiem: - Musi być szeroki consensus, że efekty
takiej konferencji byłyby wiarygodne.
- Otoczeni jesteśmy
specjalistami od diagnozy, która w każdym przypadku prowadzi do
konkluzji: jest, jak jest i tak musi zostać. Otóż ja na to mówię: nie -
wyjaśnił profesor. - Ja mówię na to, że my możemy sobie z tym poradzić. A
przynajmniej powinnyśmy próbować sobie z tym poradzić - zaznaczył.
Macierewicz zorganizuje swoją "konferencję smoleńską". Bez dziennikarzy - Agnieszka Kublik
Poseł PiS Antoni Macierewicz zorganizuje swoją "drugą konferencję smoleńską". Potrwa dwa dni. Organizatorzy nie ujawniają miejsca - wiadomo tylko, że będzie w Warszawie. Nie przewidują też obecności dziennikarzy. Wystąpią skupieni wokół Macierewicza uczeni.
To reakcja na piątkową decyzję prezesa PAN prof. Michała Kleibera, który na razie zrezygnował z pomysłu organizowania ekspercko-naukowej konferencji poświęconej wyjaśnianiu przyczyn tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Powód: brak poparcia polityków i mediów oraz wzburzone emocje "smoleńskie".
Tymczasem poseł PiS Antoni Macierewicz zorganizował swoją "drugą konferencję smoleńską". Potrwa dwa dni. Organizatorzy nie ujawniają miejsca - wiadomo tylko, że będzie w Warszawie. Nie przewidują też obecności dziennikarzy. Wystąpią skupieni wokół Macierewicza uczeni. Z tytułów referatów zamieszczonych w programie wynika, że będą podważać ustalenia państwowej komisji Jerzego Millera i dowodzić, że jeszcze nad ziemią na pokładzie tupolewa doszło do eksplozji. Prof. Jan Obrębski (Politechnika Warszawska), ekspert zespołu Macierewicza, wygłosi odczyt pt. "Wybuch na Tu-154 nr 101 - następne pytania i wnioski".
W ostatniej chwili z konferencji wycofał się jej naukowy przewodniczący prof. Jacek Rońda z AGH. Kilka dni wcześniej przyznał publicznie, że w studiu TVP 1 kłamał, gdy pokazywał rzekomy rosyjski dokument, iż piloci tupolewa nigdy nie zeszli poniżej 100 m (w rzeczywistości zeszli, dlatego skrzydło ścięło brzozę na wysokości kilku metrów). Rektor AGH prof. Tadeusz Słomka i uczelniany rzecznik dyscyplinarny skierowali sprawę do komisji etyki. Zajmie się ona profesorem w tym tygodniu.
Zapytaliśmy prof. Kleibera, jak to jest, że Macierewicz ma za sobą grupę uczonych gotowych go wspierać i bronić jego smoleńskich hipotez zamachowych, a Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych - nie.
Prof. Kleiber: - Nauka jest poważną sprawą. Nie jestem zwolennikiem prowadzenia badań na ochotnika, bez dostępu do danych i bez gruntownego przygotowania zespołu badawczego. Odstępstwo od tych zasad zawsze spotka się z krytyką. I z taką krytyką spotykają się uczeni współpracujący z zespołem posła Macierewicza.
Prof. Kleiber podkreśla, że tylko zawiesza realizację swojego planu do czasu, aż opadną "smoleńskie" emocje. - Żałujemy, że prezes PAN zawiesił swój pomysł - mówi "Gazecie" Maciej Lasek. - Uważamy, że istnieje potrzeba, by świat nauki wsparł badania wypadków lotniczych. Dlatego rozważamy zebranie lotniczych ekspertów na innej konferencji naukowej.
Miałaby to być debata nie tylko na temat jednej katastrofy, ale generalnie zaangażowania nauki w badanie problemu bezpieczeństwa lotów, a konkretnie na temat tego, jak nauka może pomóc w ustalaniu przyczyn katastrof - bo to pierwszy krok do zwiększenia bezpieczeństwa w powietrzu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
129. Prof. Kleiber do Olejnik:
Prof.
Kleiber do Olejnik: Mam wrażenie, że pani redaktor jest większym
specjalistą ode mnie. Nie podjąłbym się stwierdzenia, że nie mógł
nastąpić wybuch
"Brak dostępu do wraku utrudnia rozstrzygnięcie przyczyn. Bez wraku bardzo trudno jest prowadzić badania."
- mówił prof. Michał Kleiber, argumentując swój pomysł wspólnej konferencji w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Prezes Polskiej Akademii Nauk przekonywał w rozmowie z radiem zet, że jego pomysł debaty naukowców w tej sprawie jest niezbędny:
- przekonywał.
Prof. Kleiber był również poproszony o ocenę zachowania prof. Rońdy,
który przyznał, że "blefował" w rozmowie z TVP w sprawie jednego z
dokumentów.
- mówił Kleiber.
Prezes PAN raz jeszcze zaapelował o stworzenie atmosfery, która pozwoliłaby na organizację takiego spotkania:
- przekonywał.
Prof. Kleiber mówił także, że "z szacunkiem" przyjął raport
komisji Millera, jednak wszystkie wątpliwości trzeba wyjaśnić, a nie
ignorować:
- oceniał.
W trakcie rozmowy prowadząca rozmowę Monika Olejnik
przekonywała prezesa PAN, że w przypadku katastrof lotniczych niemal za
każdym razem bardzo szybko ogłaszane są komunikaty, które wykluczają
zamach. To zirytowało nawet prezesa PAN.
- przyznał.
Kleiber stwierdził również, że teza związana z zamachem jest
"przerażająca". W jego opinii potrzeba jednak pochylić się nad tezą o
wybuchu:
- mówił.
I dodawał:
- zakończył prezes PAN.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
130. i teraz niech któryś z księzy wpuści Owsiaka do Kościoła z puszk
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,14813881,Emocjonujace_slowa_Owsiaka__...
Kolejny sok z tej cholernej, zatrutej gruchy
- Ja też chcę wyjaśnić, co się wydarzyło w Smoleńsku - stwierdza Owsiak. - Nawet jeżeli te wyjaśnienia nie będą zgodne z tym, co myślę, to jestem w stanie przyjąć każdą tezę, według spokojnie przeprowadzonych oględzin i spokojnie przeprowadzonych badań. Ktokolwiek by ich nie prowadził. Nie wskrzeszę ludzi, którzy zginęli, ale wysłucham - deklaruje.
- Ale nie mogę już. Nie mogę słuchać tej trucizny nienawiści, która jest z tych komunikatów pana Macierewicza i jego ekipy. Nie wątpię, że chcą być może to wyjaśnić, ale stokrotnie wątpię w ich intencje. Bo one są po prostu złe. One chcą udowodnić tezę, że ktoś jest winien i oni wiedzą kto - mówi Owsiak. - Kiedy ktoś mnie zapytał ze świata, za czym modlą się ludzie przed Pałacem Prezydenckim, to przyszła mi do głowy straszna myśl: oni modlą się w intencji nienawiści. Bo nie modlą się, żeby tym ludziom, którzy zginęli, dać opatrzność Bożą. Tam jest modlitwa z nienawiści. I dzisiaj mamy kolejny sok z tej cholernej, zatrutej gruchy, po raz kolejny nic totalnie niewyjaśniający.
Dosyć, po prostu, k...a, dosyć!
- Nawet jak sam PAN BÓG z nieba by pokazał, kto jest winien, i nie zgadzałoby się to z teorią pana Macierewicza, to Macierewicz by się nie zgodził i by powiedział, że to nie jest ręka Pana Boga i nie jest to Pan Bóg. Tak bardzo się w tym zakręciliśmy - zaczyna krzyczeć Owsiak.
- Tak się w tym zakręciliśmy, że kiedy dzisiaj 50 dzieci robiło masaż serca, wchodzą w życie z nauką ratowania życia, to ta wiadomość została przykryta totalnym pier......em, które od iluś miesięcy sączy się z chorych głów i wchodzi w nas, zatruwa wszystkich Polaków. Dosyć tego, po prostu kurwa dosyć! Nie można tego słuchać. Chcecie wyjaśniać? Wyjaśniajcie. Ja szanuję ofiary. Pokłon dla każdej z nich. Ale niech mnie pan Macierewicz nie łapie za łeb i nie każe machać, tak jak chce. Wpadliśmy w wielką paranoję, idiotyzm - apeluje.
- Dzisiaj przegraliśmy. Po raz kolejny przegraliśmy z idiotyzmem, z nienawiścią, z taką manią, żeby nas wszystkich zatruć. Panie Macierewicz, zostaw nas pan wszystkich ku...a w spokoju!
"Członkowie PiS przestrzegali przed Macierewiczem - że jest niezrównoważony"
Miałem bardzo wiele sygnałów od posłów
oraz senatorów PiS, aby bardzo uważać, jeśli chodzi o wszelkie kontakty
z posłem Macierewiczem. Mówili, że jest to osoba niezrównoważona -
powiedział w Radiu RMF FM Rafał Rogalski, były pełnomocnik Jarosława
Kaczyńskiego.
W wywiadzie dla Radia RMF FM mecenas Rafał
Rogalski skrytykował zespół Macierewicza. - Chciałbym wyraźnie
podkreślić, że poza dwoma ekspertami - konkretnie chodzi tutaj o pana
Gajewskiego i Szuladzińskiego - żadna z innych osób nigdy nie
uczestniczyła w badaniu wypadków lotniczych. (...) Żadna z tych osób nie
posiada takiej wiedzy, która pozwala na badanie wypadku lotniczego -
stwierdził.
W rozmowie nawiązał również do niedawnej wypowiedzi prof. Jacka Rońdy ws. jego "blefu".
- Myślę, że bardzo wielu ekspertów jest blefujących. Proszę zauważyć,
że eksperci, którzy sprzeciwili się teoriom, a nawet kategorycznym
stwierdzeniom pana Macierewicza, chociażby pan prof. Czachor czy dr
Murek, czy dr Błaszczyk, zostali całkowicie wyrugowani z działania
zespołu - powiedział Rogalski.
Prowadzący zapytał Rogalskiego o Antoniego Macierewicza. - Miałem bardzo wiele sygnałów od posłów oraz senatorów PiS,
aby bardzo uważać, jeśli chodzi o wszelkie kontakty z posłem
Macierewiczem. Co więcej, ja je realizowałem, dlatego nigdy te kontakty
z posłem Macierewiczem nie były zażyłe - powiedział prawnik.
Dodał następnie: - Mówili, że jest to osoba niezrównoważona. Osoba,
która może doprowadzić do upadku człowieka, który się z nim kontaktuje.
Ja tutaj powołam się na "Mądrość Syracha": Kto dotyka smoły, ten się
ubrudzi. Kto styka się z osobą, która jest pyszna, taka się też staje.
"Nie damy sparaliżować współpracy zagranicznej histerią PiS"
Dla polskiej prawicy każde współdziałanie z
Rosją jest powodem oskarżeń o Targowicę - tak Radosław Sikorski
komentuje tajną umowę między polską Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a
rosyjską FSB. Szef MSZ mówi też w rozmowie z "Wprost" m.in. o
nadchodzącym Marszu Niepodległości i kwestii broni chemicznej w Syrii.
- Współpraca z Rosją, także z jej służbami,
jest obopólnie korzystna w takich sprawach jak przestępczość
zorganizowana, mały ruch graniczny czy ochrona tranzytu polskich
żołnierzy z Afganistanu - stwierdza w rozmowie z "Wprost" Radosław Sikorski.
Dopytywany, czy ujawniona przez RMF FM tajna umowa Służby
Kontrwywiadu Wojskowego z FSB nie budzi jego wątpliwości, minister spraw
zagranicznych odpiera, że "dla polskiej prawicy każde współdziałanie z
Rosją jest powodem oskarżeń o Targowicę".
Lis: Blef smoleński. Pogardzający przypisują innym pogardę
się skompromitowali. Ich teorie podobnie. Sukces? Umiarkowany, biorąc
pod uwagę, jak wielu ludzi zainfekowali pseudonaukowymi bredniami" -
pisze w najnowszym "Newsweeku" Tomasz Lis.
Lis we wstępie najnowszego wydania "Newsweeka"
komentuje ostatnią kompromitację zespołu Antoniego Macierewicza -
publiczne przyznanie się jednego z naukowców do kłamstwa na temat
ustaleń grupy. "To, że w końcu zobaczymy, jak krótkie nóżki ma
smoleńskie kłamstwo, było pewne. Intrygujące jest tylko to, jak daleko
ono na tych nóżkach zaszło" - komentuje Lis.
"Ego nie chce przyjąć do wiadomości..."
Zdaniem Lisa w "smoleńskiej operacji PiS" kluczowy jest
"narcystyczny mechanizm obronny" polegający na przypisywaniu innym
własnych poglądów i negatywnych cech. "Pogardzający przypisują innym
pogardę, agresywni agresję, cyniczni cynizm, kłamcy kłamstwa. Ego nie
chce przyjąć do wiadomości, że jest, jakie jest, i to, co
nieakceptowane, zarzuca cynizmowi" - wylicza publicysta.
Piotr Strzembosz: Tekst nie o katastrofie smoleńskiej. Tekst o mediach. "Kto jest członkiem tej medialnej orkiestry?"
"Większość tez i konkluzji prezentowanych przez 'zespół
parlamentarny' i 'komisję Macierewicza' jest wiarygodna lub przynajmniej
prawdopodobna, a zatem trudno w sposób skuteczny z nimi walczyć, walczy
się więc z ich fragmentami, cytatami, luźnymi interpretacjami".Co zatem się stało, że jedna krótka wypowiedź profesora Rońdy
na antenie Radia Maryja i TV Trwam spowodowała taki rezonans społeczny
wywołany zmasowaną i skoordynowaną ofensywą medialną przeprowadzoną w
dziesiątkach gazet, rozgłośniach radiowych i programach telewizyjnych?
Dlaczego ta pojedyncza, nierozsądna i nieuczciwa wypowiedź obudziła całą
orkiestrę (w takich sytuacjach mawia się, że głos bywa
„zorkiestrowany”) i skłoniła ją do frontalnego i bardzo spektakularnego
ataku?
Wydaje się, że tą przyczyną nie mógł być fakt
zmiany zdania, manipulacji bądź kłamstwa profesora, bowiem - według
mediów „głównego nurtu” - ów profesor wcześniej nie był rzetelny i
uczciwy, prace zespołu w którym uczestniczy nie były rzetelne i uczciwe,
a partia, która patronuje tym pracom nie jest rzetelna ani uczciwa, a
więc nie nastąpił żaden zwrot obniżający rangę profesora czy komisji, w
której się udziela.
Powyższa analiza prowadzi do ciekawej
refleksji. Od wielu miesięcy prace „zespołu Macierewicza” są
dyskredytowane i ośmieszane przez media „głównego nurtu”, a członkowie
traktowani z pobłażliwością lub pogardą. Od wielu miesięcy odmawiano
„zespołowi” prezentowania jego tez i wniosków w mediach „głównego
nurtu”, a w zamian wybiórczo cytowano wyimki z ich prac i dokumentów
przez nich tworzonych i przeważnie robili to w mediach „głównego nurtu”
nie członkowie „zespołu”, ale przedstawiciele tych mediów, ewentualnie
prezentowano uprzednio nagrane wypowiedzi członków „zespołu”, które
następnie komentowali nieprzychylni im publicyści i politycy.
Medialna
kariera jednej nierozsądnej lub kłamliwej wypowiedzi profesora Rońdy
może również świadczyć o tym, że liczne poprzednie jego wypowiedzi były
rozsądne i prawdziwe. Co prawda wiele z nich kłóciło się z oficjalną
wersją dotyczącą katastrofy smoleńskiej, ale takiego zainteresowania nie
wzbudzały, więc jednak coś je różniło od tej ostatniej – nagłaśnianej
przez medialną „orkiestrę”.
Kto bierze udział w tej medialnej ofensywie po drugiej wypowiedzi profesora Rońdy; kto jest członkiem tej medialnej „orkiestry”?
Przodują w tym papierowe i elektroniczne media, które od początku wykazały się dwoma charakterystycznymi zachowaniami:
Pierwsze
z tych zachowań to bezkrytyczne głoszenie, że państwowe zespoły,
komisje i instytucje powołane do wyjaśniania przyczyn katastrofy
smoleńskiej pracują dobrze, sprawnie i kompetentnie, a wszelkie
nieścisłości czy braki w ich pracy wynikają z przyczyn obiektywnych,
zewnętrznych i niemożliwych (lub trudnych) do skorygowania. Konsekwencją
takiego widzenia rzeczywistości jest krytykowanie a priori wszystkiego,
co robią osoby i środowiska mające odmienne zdanie oraz osoby i
środowiska głoszące odmienne tezy i wnioski od prezentowanych przez
państwowe komisje i instytucje.
Drugą cechą tych mediów jest
prezentowanie opinii publicznej licznych niesprawdzonych,
niewiarygodnych lub kłamliwych informacji i „dowodów” dotyczących
przygotowań do prezydenckiego lotu, samego lotu do Smoleńska i mającej
tam miejsce katastrofy oraz jej wyjaśniania. Przykładów jawnych
kłamstw jest wiele, a przytoczę tylko te najbardziej spektakularne, jak
„cztery podejścia do lądowania”, „pijany generał” czy „kłótnia generała
Błasika z kapitanem Protasiukiem na płycie lotniska” nagrana rzekomo
kamerą przemysłową. Gazeta Wyborcza, która na swoich łamach w ostatnich
dniach wiele tekstów poświęciła profesorowi Rondzie, sama nie kwapi się
ani do ujawnienia wspomnianego nagrania, ani ujawnienia wypowiedzi,
które jakoby można odczytać z ust kłócących się pilotów. Powód tego jest
„arcyboleśnie prosty”: takich nagrań nigdy nie było, a sążniste
artykuły na ten temat to było zwykłe okłamywanie opinii publicznej przez
gazetę, której „nie jest wszystko jedno” i zapewne Gazeta Wyborcza
obecnie bezkompromisowo „demaskuje” i „obnaża” kłamstwa profesora Rońdy,
bo „nie jest jej wszystko jedno”.
W obśmiewaniu
i dyskredytowaniu profesora Rońdy przoduje również czołowe pióro III RP
(a wcześniej PRL) Janina Paradowska, która popisała się, w rozmowie z
posłem PiS Dudą, wyjaśnieniem, dlaczego w czaszce ŚP. Anny Walentynowicz
podczas ekshumacji znaleziono gumowe rękawiczki. Otóż według Janiny
Paradowskiej mogły one służyć Rosjanom do... „oznaczenia ciała”! Tej
pani również „nie jest wszystko jedno”, więc jej udział w medialnej
orkiestrze jest zrozumiały. Przykłady kłamstw i manipulacji dotyczących
katastrofy smoleńskiej można mnożyć, bo „nie jest wszystko jedno”
większej ilości publicystów, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych.
Owe
nierzetelności, manipulacje i zwykłe dziennikarskie kłamstwa mają
niejednokrotnie większy ciężar gatunkowy od nieścisłości (kłamstwa)
zawartego w wypowiedzi profesora Rońdy, a traktującego o wysokości na
którą zniżył się prezydencki samolot w dniu 10.04.2010 r., bowiem w
historii lotnictwa nie było przypadku, by samolot rozbił się z powodu
obniżenia wysokości lotu zarówno poniżej 100 metrów (jak mówił profesor w
TVP), jak i poniżej 60 metrów nad ziemią (jak mówił w TV Trwam), bowiem
samolot zawsze rozbija się na wysokości 0 metrów, czyli na wysokości
równej powierzchni ziemi. Jeśli jednak samolot rozbija się z powodu
przeszkody, która znalazła się na trasie jego lotu, to ta przeszkoda
musi być wyższa lub co najmniej równa wysokości, na której znajduje się
lecący samolot, jednak dendrolodzy nie zaobserwowali brzóz o wysokości
ani 100, ani nawet 60 metrów. Zatem nierzetelna (kłamliwa) wypowiedź
profesora Rońdy była tylko i wyłącznie nierzetelną (kłamliwą)
wypowiedzią nie mającą żadnego praktycznego znaczenia w wyjaśnianiu
przyczyn katastrofy smoleńskiej, a ponadto nie mogła obniżyć
wiarygodność profesora, który już wcześniej był „niewiarygodny”
(podobnie jak „niewiarygodny” był cały „zespół parlamentarny” i „komisja
Macierewicza oraz partia im patronująca).
Z jakiego zatem powodu
nagły, skoordynowany („zorkiestrowany”) atak mediów na profesora Rońdę,
całą komisję Macierewicza i partię, która patronuje jej pracom, po
wypowiedzi profesora Rońdy? Odpowiedź jest „arcyboleśnie prosta”:
Większość tez i konkluzji „sekty smoleńskiej” odmiennych od oficjalnych
tez i konkluzji prezentowanych przez Komisję Anodiny, Komisję Millera
czy Zespół Laska nie jest w tak skoordynowany i frontalny sposób
krytykowana i obśmiewana, nie uwypukla się ich i nie cytuje do znudzenia
w mediach, bowiem nie są one jednoznacznie i bezdyskusyjnie
nieprawdziwe czy niewiarygodne. Większość tez i konkluzji
prezentowanych przez „zespół parlamentarny” i „komisję Macierewicza”
jest wiarygodna lub przynajmniej prawdopodobna, a zatem trudno w sposób
skuteczny z nimi walczyć, walczy się więc z ich fragmentami, cytatami,
luźnymi interpretacjami.
I tu profesor Rońda dał mediom
„głównego nurtu” prezent – powiedział coś, co bezdyskusyjnie jest
manipulacją lub ewidentną nieprawdą (kłamstwem), a więc media „którym
nie jest wszystko jedno” korzystają z okazji i nieustannie włączają
funkcję REPLAY.
PS. Kilka cytatów z ostatnich godzin dotyczących „zespołu Macierewicza”:
1. „Z Sejmu nie powinny wychodzić nieprawdziwe informacje” – poseł Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska (TOK FM);
2. „Byłem zszokowany wypowiedzią profesora Rońdy” – prof. Kleiber (Radio Zet);
3. „Kaczyński musi odwołać Macierewicza z zespołu z powodu kłamstwa” – poseł Platformy Obywatelskiej do PE Jacek Protasiewicz.
A
teraz pytanie: Kiedy premier rządu RP Donald Tusk odwoła wicepremiera
Jacka Vincenta Rostowskiego za jego „pomyłkę” o 24 mld zł przy
konstruowaniu budżetu na 2013 r.?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
131. Oto kłamstwa
Oto kłamstwa „Wyborczej”
Piotr Falkowski
Strojąca się w szatki
strażnika prawdy o Smoleńsku „Gazeta Wyborcza” powinna najpierw
publicznie przeprosić za serię ohydnych kłamstw, które za sprawą jej
dziennikarzy do dziś infekują przestrzeń medialną.
Propagandowa
machina kłamstwa „Gazety Wyborczej” na temat katastrofy smoleńskiej
ruszyła już 10 kwietnia 2010 r. i pracuje do dziś. Dziś mało kto chce o
tym pamiętać, ale to „Wyborcza” wymyśliła kłótnię Błasika z Protasiukiem
i chętnie włożyła temu drugiemu w usta, jak się później okazało, nigdy
niewypowiedziane frazy: „jak nie wyląduję, to mnie zabiją” czy
„patrzcie, jak lądują debeściaki”.
Już w numerze specjalnym (z
datą 10 kwietnia rozdawanym w dużych miastach dzień po tragedii) obok
tkliwych relacji o żałobie, bólu i łzach, mamy relację reportera
przebywającego w Smoleńsku. To Marcin Wojciechowski, obecny rzecznik
MSZ. Opisuje, jak oglądał okolice miejsca katastrofy i rejon ścieżki
podejścia. Zwrócił uwagę na maszt (złamany) bliższej radiolatarni. Nie
ma ani słowa o brzozie, chociaż ta rośnie nawet nieco bliżej lotniska,
dosłownie 50 metrów od anteny, na którą zwrócił uwagę korespondent „GW”.
Potem dziękował „braciom Rosjanom” za godną postawę i wieścił przełom w
stosunkach polsko-rosyjskich.
21 kwietnia „Wyborcza” drukuje
pierwszą dużą „rekonstrukcję” lotu do Smoleńska. Sugeruje, że do
tragedii mogło się przyczynić opóźnienie lotu (23 minuty). Wojciech
Czuchnowski, Renata Grochal, Agnieszka Kublik, Aleksandra Pezda i Paweł
Wroński piszą m.in., że „według wstępnych ustaleń Rosjan samolot okrążył
lotnisko trzy razy”, wcześniej mowa była o czterech lądowaniach. Dziś
wiadomo, że to plotka lub celowa dezinformacja. Może pierwotnie ktoś
mówił o „czterech zakrętach” wykonywanych przez samolot podczas zejścia
do lądowania? Artykuł przynosi pierwsze domniemania nacisków na pilotów,
opisuje „incydent gruziński”. „A może tym razem pilot uległ?” – pytają
sugestywnie autorzy, chociaż nic nie wiedzą na temat tego, komu i w czym
miałby ulec. Co więcej, sami podają masę argumentów przeciw takiemu
rozwojowi wypadków.
Ale wkrótce to właśnie motyw nacisków zaczyna
dominować w narracji „Wyborczej”. Od publikacji zapisów rejestratorów w
wersji MAK, w których występują słowa przypisywane dowódcy Sił
Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi, cały czas mowa jest o jego złym
wpływie, chociaż sama transkrypcja nie zawiera żadnych sugestii ze
strony generała. Ale pilot, według „GW”, „czuje za plecami oddech
Błasika”. W tym samym tekście z 9 października 2010 r. Wacław
Radziwinowicz w ogóle nie ma żadnych wątpliwości. „Załoga, szukając we
mgle kontaktu wzrokowego z ziemią, zeszła za nisko i rozbiła maszynę” –
pisze, jakby cytując raport MAK, chociaż wtedy dopiero go pisano.
„Wyborcza”, cytując Edmunda Klicha, tłumaczy czytelnikom, że Arkadiusz
Protasiuk „leciał jak zahipnotyzowany”, bo prezydent nie chciał spóźnić
się na uroczystości. W tym miejscu dokładnie omawia plany promocji głowy
państwa tego dnia przez „podporządkowaną PiS” telewizję.
Awantura, której nie było
Kulminacją
tekstów o „złym wpływie” gen. Błasika na załogę i przebieg lotu jest
tekst Agnieszki Kublik, Wojciecha Czuchnowskiego, Pawła Wrońskiego z 26
lutego 2011 r. „Awantura przed Smoleńskiem”. Dwa tygodnie po ogłoszeniu
raportu MAK „Wyborcza” wzmacnia jego tezy, wymyślając historyjkę o
rzekomej kłótni Błasika i Protasiuka tuż przez startem z Warszawy. Lot
musiał się udać, bo dowódca Sił Powietrznych liczył na przychylność
prezydenta – marzyło mu się stanowisko w NATO i czwarta generalska
gwiazdka. Jednocześnie dowiadujemy się o wcześniejszych zatargach między
„generałem a kapitanem”.
Kilka miesięcy później okazało się, że
cała sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Tajemniczy chorąży BOR, który
miał słyszeć kłótnię, gdzieś się rozpłynął, a kamery lotniskowego
monitoringu żadnej awantury nie zarejestrowały. Trudno w ogóle sobie
wyobrazić, by rozmowa oficerów, których dzieli sześć stopni w
hierarchii, była „kłótnią”. „Wyborcza” nie napisała nigdy, że po
przywoływanej przez MAK sprawie wylotu do Gruzji w 2008 roku gen. Błasik
przekonał prezydenta do racji pilota (który nie chciał wbrew planowi
lotów wylądować w samym Tbilisi, by przyspieszyć podróż) i załagodził
napięcie między głową państwa a pilotami specpułku.
Gazeta nawet
po publikacji transkrypcji MAK wciąż analizuje słowa, których nie ma w
żadnej wersji zapisu rozmów rejestratora akustycznego w kabinie. Zdanie:
„To patrzcie, jak lądują debeściaki”, jakoby wypowiedziane przez
Protasiuka, jako pierwsza podała inna gazeta („Polska The Times”), ale
„Wyborcza” je powtórzyła w kilku tekstach. I zaraz przebiła konkurencję
jeszcze dwoma tekstami, również nieznanymi ekspertom: „Jeśli nie
wyląduję, będę miał przechlapane” – miał powiedzieć dowódca załogi. A
może właśnie Błasik? – zastanawia się „RIM”. Może generał wyrażał się
tak metaforycznie, a może zdaniem anonima z Czerskiej sam zasiadł za
sterami. Gazeta zestawia to ze słowami pierwszego pilota „odtworzonymi”
przez TVN: „Jak nie wyląduję (wylądujemy), to mnie zabiją (zabije)”.
Późniejsze
teksty „GW” już niewiele wnoszą do samych okoliczności katastrofy.
Raport Millera przyjmuje z satysfakcją. „Uczciwy raport” – ocenia Adam
Michnik, według którego rządowy dokument rozstrzyga spór „części
rosyjskich mediów i polityków PiS”. Tak jakby chodziło wyłącznie o
odpowiednie pozycjonowanie się, a nie prawdę o tym, co się rzeczywiście
zdarzyło.
Odtąd jednak autorzy raportu, ostatnio zorganizowani w
tzw. zespół Laska, stale goszczą na łamach „Wyborczej”, która udziela im
miejsca w wojnie toczonej z zespołem parlamentarnym. W styczniu w
redakcji gazety odbyła się „debata” – prezentacja argumentów raportu
Millera połączona ze zbijaniem wszelkich sprzecznych z nim hipotez,
przede wszystkim ekspertów zespołu parlamentarnego. Tylko że bez udziału
jakiegokolwiek przedstawiciela drugiej strony. I bez Laska zresztą „GW”
poświęca bardzo dużo miejsca wyśmiewaniu i szkalowaniu współpracowników
posła Antoniego Macierewicza i oczywiście jego samego.
Tamta
„debata” była nieoficjalnym rozpoczęciem działań powołanego oficjalnie
po pewnym czasie zespołu Laska, który odtąd bój przeciwko podważającym
raport Millera toczy z „Gazetą” ramię w ramię.
http://www.naszdziennik.pl/wp/57409,oto-klamstwa-wyborczej.html
Arabski: Nie ma we mnie agresji. Rozumiem postępowanie Kaczyńskiego ["SMOLEŃSK" T. TORAŃSKIEJ]
Teresa Torańska
"Smoleńsk"
to ostatnia książka zmarłej w tym roku Teresy Torańskiej. To zbiór
wywiadów z wieloma osobami. Prezentujemy fragment rozmowy z Tomaszem
Arabskim, wówczas szefem kancelarii premiera.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
132. Jak donosi Polsat News, prof.
Jak donosi Polsat News, prof. Kazimierz Nowaczyk właśnie stracił posadę na Uniwersytecie w Maryland, gdzie dotąd pracował u boku prof. Josepha Lakowicza. – Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, to moje prywatne sprawy – powiedział naukowiec dziennikarzom. Za oficjalne powody zwolnienia prof. Nowaczyka z uczelni podaje się redukcję etatów na renomowanym amerykańskim uniwersytecie.
Poniedziałkowe doniesienia natychmiast przywołały jednak wspomnienia o konflikcie prof. Kazimierza Nowaczyka z jego szefem prof. Josephem Lakowiczem. W maju prof. Lakowicz wydał bowiem oświadczenie, z którego wynika, że prof. Nowaczyk posłużył się jego nazwiskiem do firmowania ustaleń zespołu badającego okoliczności katastrofy smoleńskiej dla Antoniego Macierewicza.
Naukowiec z USA: Jestem wściekły, czuję się oszukany. Nigdy nie firmowałem działań Macierewicza
-Jestem wściekły. Czuję, że zostałem wystawiony, oszukany. Poproszono mnie o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w prace zespołu Macierewicza - komentuje dla Tokfm.pl prof. Joseph R. Lakowicz z University of Maryland.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
133. portal TVN24 o II Konferencji
Rońda u Macierewicza już nie pracuje. "Taka rzecz nie powinna mieć miejsca"
zobacz więcej »
Zgniecione puszki i inne prezentacje. II konferencja smoleńska
materiałów, trajektoria lotu i analiza zdarzeń - to tematy poruszane w
pierwszym dniu konferencji.
zobacz więcej »
Hofman: Naprzeciwko racjonalnych ekspertów mamy sektę wierzącą w brzozę
o w "Kropce nad i" Adam Hofman, nawiązując do jednego z referatów
zaprezentowanych podczas II konferencji smoleńskiej.
czytaj dalej »
Jak PAP relacjonuje II Konferencję Smoleńską? Pisząc o zespole Macieja Laska...
Polska Agencja Prasowa przygotowała depeszę o II Konferencji Smoleńskiej. Niestety, z tekstu nie można dowiedzieć się szczegółów referatów licznych naukowców zabierających głos i poruszających bardzo ważne tematy. Jest za to lamentowanie, że "nie zaplanowano" przemówień szefa rządowego zespołu Maciej Laska, ani dawnej komisji Millera. A przecież mogli przyjść.
Wstęp PAP-owskiej debaty dawał nadzieję na rzetelną informację: "Badania fizykochemiczne, analiza wrakowiska, wytrzymałość materiałów, trajektoria lotu i analiza zdarzeń - to tematy sesji pierwszego dnia II konferencji smoleńskiej, która w poniedziałek rozpoczęła się w Warszawie. Debata potrwa do wtorku".
Ale później już jest według dość dobrze znanego schematu. Chociaż organizatorzy podkreślali na początku konferencji, że bierze w niej udział wielu naukowców z całego świata, to PAP podkreślił, że wśród prelegentów są "współpracujący z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS)". Oczywiście, też pojawiły się polityczne aluzje, bo głos mają zabrać również "Małgorzata Wassermann, córka polityka PiS Zbigniewa Wassermanna, który zginął 10 kwietnia 2010 r., oraz były kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński".
Kuriozalne jest zdanie: "Nie zaplanowano natomiast wystąpień ekspertów związanych z polską komisją badającą katastrofę, ani działającym przy kancelarii premiera zespołem do objaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje dr Maciej Lasek". Mogli zgłosić swój udział, nie chcieli i to ma być zarzut do organizatorów Konferencji?
A jak PAP przekazała bardzo ważną informację podaną dzisiaj przez Chrisa Cieszewskiego z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii?
"(...) na koniec referatu poświęconego analizie smoleńskiej brzozy, powiedział, iż nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia albo - jak dodał reagując na głosy z sali - wcześniej. Natomiast w ostatnią środę zespół Laska pokazał niepublikowane wcześniej zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M. Widać na nich elementy samolotu wbite w brzozę i drewno wbite w urwane skrzydło. "To kolejna fantastyczna teoria niczym nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana" - powiedział w poniedziałek PAP Edward Łojek z zespołu Laska, pytany o wystąpienie Cieszewskiego."
http://niezalezna.pl/47404-jak-pap-relacjonuje-ii-konferencje-smolenska-...
"II Konferencja Smoleńska odbywa się mimo ogromnych ataków"
II Konferencja Smoleńska odbywa się mimo ogromnych ataków, deprecjonowania, wyśmiewania – mówi w rozmowie z Telewizją Gazeta Polska VD Ewa Kochanowska, wdowa po prof. Januszu Kochanowskim, który zginął w 10 kwietnia 2010 roku. Nasi reporterzy rozmawiali również m.in. z posłem Antonim Macierewicz, Andrzejem Melakiem i Piotrem Walentynowiczem. Wysłuchaj wszystkich komentarzy!!!
Jak zauważył Andrzej Melak, brat ofiary katastrofy smoleńskiej śp. Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, przedstawione podczas konferencji referaty cechuje wielka merytoryczność oraz brak jakichkolwiek oznak upolitycznienia. - Prof. Piotr Witakowski z Akademii Górniczo‐Hutniczej pokazał kilka katastrof samolotowych i powstałe w ich wyniku szkody w terenie. Przedstawił, że gdy samolot o tej masie uderza w ziemię powinien powstać krater o szerokości i głębokości kilku na kilkadziesiąt metrów. Przedstawił także zdjęcia samolotu, który wylądował na plecach, i gdzie wszyscy pasażerowie zostali uratowani. Pokazał także zdjęcia z wypadku samolotu w Lesie Kabackim. Gdzie samolot wyciął 370 metrów bieżących lasu o szerokości 50 m. Pracował jak kosiarka, niszcząc wszystko po drodze. A już wielkim zaskoczeniem były pokazane zdjęcia, gdy samolot uderza w wieżę stalową w Waszyngtonie w 2001 r. i zostawia otwór, odwzorowanie prawie całego swojego kształtu – relacjonował Melak.
- II Konferencja Smoleńska odbywa się mimo ogromnych ataków, deprecjonowania, wyśmiewania – zauważyła Ewa Kochanowska. Zwróciła się też z apelem: - Na tej konferencji przedstawiane są niezwykle interesujące materiały dotyczące katastrofy. Mój apel kieruje do rektorów wyższych uczelni, do ministra szkolnictwa wyższego, z prośbą o wsparcie tych badań. Są one bardzo poważne. Jakkolwiek kierują światło w inną stronę, niż dotychczas przyjęte teorie. Wymagają bardzo wiele uwagi i wsparcia.
Na pytania reportera Telewizji Gazety Polskiej VD odpowiedzieli również wnuk śp. Anna Walentynowicz – Piotr Walentynowicz, oraz szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, poseł PiS Antoni Macierewicz.
- Nie ma wątpliwości, że największe znaczenie ma referat pana Chrisa Ciszewskiego, który jest wynikiem prac całego zespołu badawczego z University of Georgia. I był już weryfikowany na konferencjach międzynarodowych w Stanach Zjednoczonych. (…) Ten referat udowadnia to co było wielokrotnie wskazywane, choć bez takiej siły dowodowej jak ta, która dzisiaj została przedstawiona. Że brzoza w żaden sposób nie mogła być przyczyną tej tragedii. Jak wynika z badań profesora Ciszewskiego i całego zespołu wokół niego skupionego, brzoza została złamana już na pewno przed 5 kwietnia 2010 r. – powiedział poseł Macierewicz.
http://niezalezna.pl/47414-tylko-u-nas-ii-konferencja-smolenska-odbywa-s...
"Tajna" konferencja naukowa. Farsa mainstreamowych mediów
"Czas i miejsce spotkania ekspertów jego zespołu są tajne" - Newsweek, "Trwa tajemnicza "druga konferencja smoleńska"" - Wyborcza, czy "Byliśmy na tajnej konferencji Macierewicza" - portal Lisa. Główne media nie wiedziały jak wejść na konferencję naukową ws. Smoleńska i spotkanie ogłosiły: tajnym.
Bez udziału dziennikarzy w nieujawnionym miejscu w Warszawie odbędzie się konferencja poświęcona katastrofie smoleńskiej, której organizatorem jest Antoni Macierewicz - pisała "Gazeta Wyborcza". Wiadomo jedynie, że wydarzenie potrwa dwa dni, i że odbędzie się w Warszawie bez obecności dziennikarzy - pisał "Newsweek", a portal Tomasza Lisa poszedł dalej i ogłosił, że jego reporterzy nie mogli wejść na salę, dlatego "zabrakło dociekliwych pytań".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
134. kolejny sekciarz - Wojciech Rogacin
Zatrute ziarna teorii spiskowych
Wojciech Rogacin
Kiedy samozwańczy eksperci zespołu Macierewicza przedstawiają dziś kolejne teorie na temat katastrofy smoleńskiej - dla jednych wiarygodne, dla innych sprzeczne z logiką, nauką i zdrowym rozsądkiem - nie można zapominać, że cały ten medialny teatr nakręcany zręcznie przez posła Antoniego Macierewicza zawdzięczamy także premierowi Tuskowi oraz jego otoczeniu.
O tym, że narodzą się spiskowe teorie katastrofy, wiadomo było kilka godzin po tym, jak do niej doszło. Premier i jego otoczenie musieli wiedzieć z historii także naszego narodu, że wypadki, zwłaszcza takie, w których giną głowy państw, zawsze budzą mnóstwo spekulacji i nie ma możliwości, by zwolennicy teorii spiskowych nie snuli własnych wizji. Jedynym sposobem ich powstrzymania jest pełna jawność i wnikliwość w badaniu przyczyn katastrofy. Tylko tak można wytrącić spiskowcom argumenty z ręki.
(..)
Premier Tusk powinien dopilnować, by śledztwo smoleńskie było prowadzone bardziej wnikliwie, powinniśmy mocniej naciskać na Rosję w sprawie dowodów. Na łamach naszej gazety pisaliśmy już trzy dni po katastrofie smoleńskiej, piórem brytyjskiego komentatora i historyka Bena Macintyre'a, że w przypadku zaniedbania śledztwa w sprawie tej tragedii Polska pogrąży się w czarnej nocy spiskowców. Macintyre pisał: "Jedynym lekarstwem na szaleństwo teorii spiskowych jest przeprowadzenie śledztwa w sprawie wypadku w pełnym świetle; odrzucenie aury tajności, którą Moskwa instynktownie przyjmuje; zapewnienie, że historyczny werdykt o tym wypadku zostanie w pełni udowodniony, a przynajmniej będzie wiarygodny dla Polaków".
Polacy czują, że rząd Tuska do śledztwa smoleńskiego podchodził jak pies do jeża. Nie było mowy o naprawdę poważnych naciskach na władze rosyjskie, by polskim śledczym udostępniano wszelkie dowody, czy choćby tego, by do Polski przewieziono wrak. Zadowalano się absurdalnymi tłumaczeniami strony rosyjskiej. Nie zareagowano właściwie i szybko nawet na kłamliwy rosyjski raport po katastrofie Tatiany Anodiny. Zdecydowane działania rządu nie wykluczyłyby wszystkich teorii spiskowych, ale poważnie ograniczyłyby możliwość fantazjowania dokonywanego przez wątpliwych kwalifikacji ekspertów. A tak, kiedy dzisiaj eksperci zespołu Laska czy prokuratorzy przedstawiają swoje wnioski, ludzie posła Macierewicza mogą zawsze zapytać na przykład: - A skąd to wiecie? Macie wrak? (..)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
135. PAP cytuje Laska, ale nie pisze o Konferencji
Lasek ostro o konferencji smoleńskiej
Szef państwowej komisji badania wypadków lotniczych uważa teorię przedstawioną na konferencji za absurdalną.
Szef państwowej komisji badania wypadków lotniczych krytykuje teorie przedstawiane w sprawie katastrofy smoleńskiej. W Warszawie trwa druga konferencja dotycząca przyczyn katastrofy, w której uczestniczą głównie eksperci zespołu Antoniego Macierewicza.Jedna z hipotez mówi o tym, że brzozy nie złamał polski tupolew, ale była ona złamana pięć dni wcześniej. Tak stwierdził na podstawie analizy zdjęć satelitarnych Chris Cieszewski - naukowiec polskiego pochodzenia z Georgii.
Według Macieja Laska, ta teoria jest niewiarygodna.
- To jest bardzo absurdalna teoria z gatunku science-fiction.Analiza zdjęć, które są jeszcze w bardzo złej rozdzielczości nie zastąpi badania na miejscu wypadku. - komentuje Maciej Lasek.
Prawdopodobnie podobną konferencję zorganizują wkrótce eksperci Macieja Laska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
136. lotczik amator animator Artymowicz u Lisa
U Lisa mocne uderzenie w "zespół Macierewicza". "Kontynuacja bredni. Walka z brzozą trwa"
To kontynuacja tych samych bredni -
powiedział o konferencji ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza
prof. Paweł Artymowicz. - Walka z brzozą nadal trwa - dodał naukowiec.
Jeden z członków zespołu Antoniego
Macierewicza stwierdził podczas dzisiejszej konferencji, że brzoza nie
mogła być przyczyną katastrofy smoleńskiej, bo została złamana już kilka
dni wcześniej. Te rewelacje skomentował dziś w programie "Tomasz Lis na Żywo" prof. Paweł Artymowicz, astrofizyk z uniwersytetu w Toronto. - To kontynuacja tych samych bredni - stwierdził, dodając, że jest to "dalszy ciąg walki z brzozą".
Zdaniem naukowca działania Antoniego Macierewicza i jego
ekspertów to manipulacja i podawanie niesprawdzonych wiadomości. - A co
gorsza, przekazują informacje takie, co do których wiedzą, że są
kłamstwem - stwierdził. - To jest jasne. Chyba wszyscy wiemy, co się
stało - dodał."Kłamstwo Rońdy mnie zszokowało. Myślałem, że to tylko niekompetencja"
Profesor przyznał, że kłamstwo prof. Rońdy, który stwierdził, że w rozmowie z Piotrem Kraśką "blefował",
zupełnie go zszokowało. - Tego się zupełnie nie spodziewałem -
powiedział. - Zawsze zadawałem sobie pytanie, czy tzw. eksperci
Macierewicza są tylko niekompetentni, czy to jakieś oszustwo. Uważałem,
że to była niekompetencja i byłem zszokowany tym, że się pomyliłem -
dodał.
Na pytanie o to, dlaczego naukowcy ryzykują swoje
kariery, by brać udział w takich działaniach, odparł, że to "dla
większości ludzi zabawa w politykę ubrana w płaszczyk naukowości". - To
nie koniec tego cyrku - podsumował Artymowicz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
137. cyngle pancernej brzozy w duecie "pikają"
Naukowcy smoleńscy w natarciu: Tu-154 pękł jak parówka, a skrzydło "piijiii, bziuuu!"
"Sztuczny smog", "pancerna brzoza", "parówki" (ugotowane), puszki po
tyskim (rozdarte) i red bullu (zgniecione). Tak naukowcy na II tzw....
Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski
"Sztuczny smog", "pancerna brzoza", "parówki" (ugotowane), puszki po tyskim (rozdarte) i red bullu (zgniecione). Tak naukowcy na II tzw. konferencji smoleńskiej dowodzili, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jej uczestnicy zapewniali o niezależności (od posła PiS Antoniego Macierewicza), choć wciąż powoływali się na Macierewicza i materiały jego zespołu.
Przekonywali, że przedstawiają rezultaty "akademickiego śledztwa". Pokrywały się niemal w stu procentach z tym, co głosi Macierewicz. Na konferencji wystąpili wszyscy jego eksperci (poza skompromitowanym prof. Jackiem Rońdą).
A jednak były newsy! W sprawie brzozy nową wiedzę wniósł prof. Chris Cieszewski (University of Georgia, USA). Zaprezentował zdjęcia satelitarne wykonane pięć dni przed katastrofą. Jego zdaniem widać wyraźnie, że brzoza, w którą miał uderzyć samolot, była złamana co najmniej 5 kwietnia 2010 r.
- To fakt niepodlegający dyskusji - stwierdził. - Na drzewo ktoś się wspinał, walił młotem, siekierą (ale satelity tego nie odnotowały).
Uczony ilustrował wykład zdjęciami, ale też imitował odgłos, jaki powinien towarzyszyć zderzeniu tupolewa z brzozą. Wyszło mu "Piijiii, bziuuu!".
Prof. Piotr Witakowski z AGH wykład zakończył rysunkiem wybuchającego samolotu. Nie miał wątpliwości, że "fragmentacja samolotu nastąpiła w powietrzu". Dowodził też, że szczątki skrzydła wbite w brzozę "zostały tam umieszczone w znacznie późniejszym terminie", a skrzydło "mogło zostać odcięte piłą albo detonacją". - Skrzydło zostało odstrzelone. Nie ma innego scenariusza niż eksplozja - stwierdził autorytatywnie, ilustrując to obrazkiem puszki po tyskim zgniecionej (wypadek) i rozerwanej (wybuch).
Dr Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN użył w prezentacji parówek. Tłumaczył, że podłużne pęknięcie kadłuba mogło spowodować tylko wewnętrzne ciśnienie na skutek eksplozji. - Coś takiego widzimy, gdy gotujemy sobie kiełbaski na śniadanie - mówił. Dowód? Tablica ze zdjęciem dwóch parówek pękniętych na całej długości po ugotowaniu.
Prof. Jan Obrębski (Politechnika Warszawska) na przykładzie puszki po red bullu dowodził, że rozbicie tupolewa na wiele części "nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku". Gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak "puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem". - Można podejrzewać - powtórzył prezentowaną już wcześniej tezę - że to była dobrze przygotowana wielopunktowa eksplozja.
Kilku uczonych mówiło o "zamachu", "autorach wypadku". Stefan Bromski, który podejrzewa "atak terrorystyczny", uważa, że miejsce upadku tupolewa zostało wybrane świadomie, że nad Smoleńskiem został rozpylony "sztuczny smog", a "terroryści" sygnałem radiowym uruchomili bombę w powietrzu.
Nic to, że te hipotezy z konferencji pozostają w całkowitej sprzeczności z ustaleniami polskiej państwowej komisji, która badała katastrofę smoleńską. A przede wszystkim z zapisami trzech czarnych skrzynek. Wszystkie zapisy parametrów lotu wskazują, że do zderzenia z brzozą samolot był w stu procentach sprawny. A "Piijiii, bziuuu!" nie zarejestrowały.
Jak powiedział wczoraj jeden z ekspertów, "polskie społeczeństwo jest w tej sprawie manipulowane, i to bardzo umiejętnie". Ma rację.
Artymowicz: Obłuda i kłamstwo. To Macierewicz dał Rońdzie fałszywki
obłudy i kłamstwa. Kto dał profesorowi Rońdzie fałszywki? Kto
poinstruował go, że należy kłamać? Pan Macierewicz. Zeznał to profesor
Rońda w prokuraturze wojskowej - powiedział w programie "Tomasz Lis na
Żywo" Paweł Artymowicz, fizyk z uniwersytetu w Toronto. - Niepokojenie
dusz zmarłych i ich rodzin przez trzy lata bzdurami i kłamstwami, nie
tylko podpada pod paragrafy, ale jest moralnie obrzydliwe - dodał.
Artymowicz jest naukowcem, który sporą część
swojego życia spędził w USA. Udzielał się naukowo między innymi w takich
miastach jak Berkeley czy Baltimore. Współpracował również z NASA.
Zajmował się również badaniem katastrofy smoleńskiej. Robił m.in.
ekspertyzy dla prokuratury wojskowej.
Naukowiec z Toronto podkreślił w rozmowie z
Tomaszem Lisem, że profesor Rońda mówił w prokuraturze, iż materiały
otrzymał od Antoniego Macierewicza. - Pan Macierewicz jest teraz wzywany
do prokuratury. Są dowody ws. katastrofy smoleńskiej, o których mówi
Macierewicz, a których prokuratura nie zna i chciałaby je zobaczyć.
Teraz Rońda mówi, że ich nie ma, czym się kompletnie kompromituje -
zaznaczył Artymowicz.
Fizyk stwierdził, że zespół Macierewicza manipuluje
dowodami. - Manipulują ci, którzy podają wiadomości niesprawdzone, a co
gorsza, takie, co do których wiedzą, że są kłamstwem - powiedział. -
Nie manipulujcie, jeśli nie macie żadnych dowodów. Nie kompromitujcie
Polski - dodał.
- Z profesorem Rońdą brałem udział w debacie.
Oczekiwałem, że to będzie uczciwa wymiana argumentów naukowych. Rońda
przyszedł nieprzygotowany. Ja myślałem, że to wybieg. Było to komiczne
od początku. Widać było, że ja się tam powstrzymuje przed śmiechem,
kiedy on zaczął pokazywać dowody kupione na bazarze w Rosji - wspomniał
Artymowicz.
- Macierewicz robi to samo. Znajduje jakieś dowody
na wycieraczce. Najgorsze, że to się dzieje w polskim Sejmie. To nie
jest zespół służący wyjaśnieniu katastrofy - podkreślił badacz.
Polski naukowiec przyznał, że wypowiedź Rońdy w TV
Trwam była dla niego szokiem. - Tego się nie spodziewałem. Do tego
kłamstwa doszło pół roku temu. Zawsze zadawałem sobie pytanie, czy ci
eksperci są tylko niekompetentni i nie mają nic wspólnego z lotnictwem,
czy to jakieś oszustwo. Odpowiadałem sobie, że to niekompetencja,
dyletanctwo. Byłem zaszokowany, że się pomyliłem. Wygląda na to, że co
najmniej niektórzy z nich posługują się oszustwem - podkreślił.
Artymowicz powiedział, że taktyka Macierewicza
zakłada zatrudnianie ekspertów z zagranicy. - To jest granie pod
publikę, która nie rozumie prawdziwych kompetencji i nie umie ich
rozróżnić od dyletanctwa - dodał.
- To, co widziałem, to kontynuowanie tych samych bredni. Walka z brzozą trwa nadal – przyznał Artymowicz.
Naukowiec powiedział również, że dla większości
ludzi, to zabawa w politykę ubrana w płaszcz naukowości. - Sprawy
naukowe powinny być rozpatrywane na konferencjach naukowych, a nie na
comiesięcznych happeningach partii PiS. Ten zespół nie ma żadnych
podstaw naukowych ani prawnych, żeby badać katastrofę - ocenił.
- Ten cyrk trwa trzy lata, ale to nie koniec.
Myślę, że nie możemy się spodziewać szybkiego zakończenie tej sprawy -
stwierdził na zakończenie badacz.
ONET za Lisem i GW
Drugi dzień konferencji Gazeta Wyborcza
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
138. Kublikowa kublikuje i setlakuje
Michał Setlak, wicenaczelny Przeglądu Lotniczego:
"Ekspert
Macierewicza wziął worki na śmieci za obaloną brzozę. Obalam hipotezę o
obalonej brzozie. To kolejna kompromitacja" [WIDEO]
Chris Cieszewski z University of Georgia podczas II Konferencji
Smoleńskiej dowodził, że słynna smoleńska brzoza nie mogła uszkodzić
skrzydła tupolewa, bo została ścięta już przed katastrofą. - To
nieprawda! Albo profesor nie potrafi rozpoznać lasu, albo to kolejny
blef - mówi w rozmowie z Agnieszką Kublik wicenaczelny Przeglądu
Lotniczego.
Kolejna kompromitacja ekspertów Antoniego Macierewicza. Tym razem chodzi o prof. Chrisa Cieszewskiego z University of Georgia - w poniedziałek, podczas II Konferencji Smoleńskiej uczony dowodził, że ta słynna brzoza nie mogła uszkodzić skrzydła tupolewa, ponieważ 5 dni przed katastrofą została ścięta! - To nieprawda! To kolejna kompromitacja - mówi Michał Setlak, wicenaczelny Przeglądu Lotniczego - i pokazuje zdjęcie blogera Forda Prefecta, który zdemaskował pomyłkę profesora w internecie: to, co prof. wziął za powaloną brzozę, to w istocie worki ze śmieciami. A przecież proc. Cieszewski to specjalista od analizy zdjęć satelitarnych lasów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
139. Przejmujący list rodzin
Przejmujący
list rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do rządzących i rektorów
wyższych uczelni. "Połączmy siły w dochodzeniu do prawdy, a podziały
znikną same!"
udział w drugim dniu obrad wystosowały list skierowany do władz
Rzeczypospolitej, rektorów wyższych uczelni oraz wielu instytucji, by te
pomogły w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej i wsparły
niezależnych naukowców zajmujących się tym tematem.
List otwarty rodzin Ofiar Katastrofy Smoleńskiej do Rektorów polskich
i zagranicznych uniwersytetów i szkół wyższych UE, USA i Kanady,
Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Prezesa Polskiej Akademii Nauk,
Posłów i Senatorów Rzeczpospolitej.
Warszawa, 22 października 2013
Szanowni Państwo,
Minęło trzy i pół roku od dnia, w którym straciliśmy swoich
najbliższych. Mimo że nadal trwa śledztwo prokuratorskie dotyczące
przyczyn i przebiegu katastrofy, nasze nadzieje na jednoznaczne
wskazanie winnych jej zaistnienia maleją.
Grono 145 naukowców, dążąc do ustalania prawdy, zorganizowało drugą już konferencję smoleńską.
Konferencja ta nie tylko odsłoniła przed opinią publiczną
nowe, momentami przełomowe analizy, ale także z wielką siłą pokazała
szereg nieprawidłowości i zaniechań poczynionych w czasie badań Komisji
KBWLLP i prowadzonego śledztwa prokuratorskiego. Udowodniła, że
ustalenia Komisji Millera nie są wiarygodne. Tym samym uwidoczniła
boleśnie deficyt i niedosyt rzetelnych badań naukowych nad przyczynami
Katastrofy Smoleńskiej. Dlatego dzisiaj my – rodziny uczestniczące w II
Konferencji Smoleńskiej – zwracamy się o pomoc naukowcom w badaniach
poprzez udostępnienie im laboratoriów oraz wsparcie grantami niezbędnymi
do realizacji tych badań.
W pierwszym rzędzie zwracamy się do władz polskich uczelni, bo nasi
najbliżsi zginęli w służbie Ojczyzny. Nie kierują nami emocje, co
sugerują niektóre media i przedstawiciele władzy, ale imperatyw poznania
prawdy o okolicznościach i przyczynach ich śmierci. Naszym zamiarem nie
jest dzielić Polaków, a łączyć przez wiarygodne opisanie przyczyn tego,
co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. Kłamstwo zawsze dzieli. Połączmy siły w dochodzeniu do prawdy, a podziały znikną same.
Od lat nawołujemy do powołania nowej, międzynarodowej Komisji
do zbadania przyczyn Katastrofy, a prace naukowców z I i II Konferencji
Smoleńskiej mogą stanowić zaczątek jej pracy.
Zwracamy się do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, władz PAN oraz
Posłów i Senatorów RP o wsparcie naszego apelu. Na zakończenie
pragniemy gorąco podziękować i złożyć wyrazy uznania Organizatorom oraz
wszystkim uczestnikom II Konferencji Smoleńskiej za ich pracę, trud i
odwagę. Wasza postawa jest dla nas, rodzin, źródłem nadziei na
wyjaśnienie przyczyn Katastrofy.
Jadwiga Gosiewska
Ewa Kochanowska
Ewa Błasik
Zuzanna Kurtyka
Dorota Skrzypek
Krystyna Kwiatkowska
Izabela Januszko
Małgorzata Wassermann
Andrzej Melak
Alicja Zając
Beata Lubińska
Stanisław Zagrodzki
Bożena Mikke
Beata Gosiewska
Grzegorz Januszko
Dariusz Fedorowicz
Piotr Walentynowicz
Janusz Walentynowicz
Magdalena Merta
Anna Cywińska
Małgorzata Wypych
Jerzy Mamontowicz
Jacek Świat
Jacek Tomaszewski
Wanda Jankowska
Halina Jankowska
Podczas konferencji przekazaliśmy organizatorom i uczestnikom konferencji list w obronie naukowców podpisany przez ponad 4,5 tys. czytelników naszego portalu. Wszystkim sygnatariuszom serdecznie dziękujemy!
Marek
Kochan nokautuje Tomasza Wołka: Gdyby wszyscy, którzy kłamali w sprawie
Smoleńska mieli się podać do dymisji, połowa mediów zostałaby bez
pracowników
- przekonywał dr Marek Kochan.
Na antenie tvn24 specjalista od marketingu politycznego rozmawiał z
Tomaszem Wołkiem o odbywającej się w Warszawie konferencji smoleńskiej.
Wołek kpił z badań naukowców:
- szydził.
Po czym wywiązał się interesujący dialog:
- pytał, ale bez uzyskania odpowiedzi.
Kochan odpowiadając Wołkowi, tłumaczył:
- sugerował.
I dodawał - pytany przez Wołka o sprawę prof. Rońdy, którego "blef" w
sprawie Smoleńska zdecydowanie potępił - że podobnych standardów w tej
kwestii należy domagać się od przedstawicieli rządu:
- mówił do byłego naczelnego "Życia".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
140. Stokrotka w akcji
Niesiołowski: Prof. Kleiber gruntownie skompromitował PAN. Powinien zostać zdymisjonowany
Niesiołowski komentował w programie Moniki Olejnik m.in. ostatnie "ustalenia" zespołu Antoniego Macierewicza ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Macierewicz był kiedyś moim kolegą, teraz zgłupiał zupełnie. Tylko on i pan Bóg wiedzą, czy udaje, cynicznie gra, czy wierzy w te wszystkie brednie. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś to był w miarę rozumny człowiek. Od momentu Wiesława Chrzanowskiego [upublicznienie w 1992 roku przez Macierewicza listy 64 agentów w Sejmie, w tym Chrzanowskiego - red.] on spikował i pikuje po dziś dzień - stwierdził poseł PO.
- Przecież komisja Macierewicza to jest nowa komisja Burdenki. Oni kłamią, Macierewicz ucieka się do jakichś niebotycznych bredni - dodał Niesiołowski.
"Profesor Kleiber pomylił role"
Poseł PO krytykował również prof. Michała Kleibera za pomysł zorganizowania konferencji dla naukowców zajmujących się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej (w ostatnich dniach szef PAN wycofał się z tego planu). - Prof. Kleiber pomylił role. PAN nie jest od tego, żeby wchodzić w spory polityczne, tylko zajmować się nauką. Powinien zostać zdymisjonowany za to, że kompromituje instytucję, której szefuje, za to, że gruntownie skompromitował PAN - stwierdził.
- W jaki sposób kompromituje PAN? - pytała Olejnik. - W taki, że na czele tej instytucji stoi człowiek, który ma pomysły - delikatnie mówiąc - nieprzemyślane, nierozumne i bardzo szkodliwe dla Polski - odparł Niesiołowski.
Pytany o teorie przedstawione podczas II Konferencji Smoleńskiej, m.in. rozgotowane parówki jako dowód wybuchu, Niesiołowski uciął temat: - Czy takie coś w ogóle zasługuje na komentarz w poważnym programie?
Niesiołowski
show w TVN24: "Komisja Macierewicza to nowa wersja komisji Burdenki -
jak przy kłamstwie katyńskim. Niech ta konferencja odbywa się w
Tworkach!"
"Wielu Polaków jest przekonanych i wierzy w wersję Macierewicza...
Ale wielu ludzi jest przekonanych, że komór gazowych nie było! Ludzie
wierzą w różne brednie, sąróżni maniacy!- emocjonował się Stefan
Niesiołowski.
Niesiołowski o Macierewiczu: Zgłupiał. Tylko on wie, czy udaje, czy w te brednie wierzy
zobacz więcej »
Piramidalne brednie"
- To są całkowite brednie. Teraz te
brednie osiągnęły stadium piramidalne - ocenił Niesiołowski. Zdaniem
polityka teorie m.in. o zamachu wygłaszają "fanatyczni zwolennicy PiS,
którzy za wszelką cenę chcą podeprzeć kłamliwą pisowską wersję". Jako
przykład podał prof. Jacka Rońdę, który by "podeprzeć kłamstwo użył
innego kłamstwa".
Zdaniem Niesiołowskiego organizowanie
konferencji naukowych ws. Smoleńska, nie ma sensu, bo byłyby na niej
obecne osoby "pokroju pana Rońdy". - Jaki ma sens rozmawiać z ludźmi,
których, w moim przekonaniu, polem twórczości są Tworki (miejscowość, w
której mieści się szpital psychiatryczny - red.)? - pytał poseł PO.
Zdaniem
polityka "PiS to partia cynicznych łotrów, którzy na trumnach i bólu
rodzin chcą się dorwać do władzy". - To cyniczna walka o władzę -
podsumował Niesiołowski.
Michalik? "Nie ma daru jasności św. Pawła"
Poseł PO pytany
był też o ostatnie wypowiedzi abp. Józefa Michalika na temat pedofilii w
Kościele i jej przyczyn. Zdaniem Niesiołowskiego "niefortunne i
niezręczne" słowa abp. Michalika, za które zresztą przeprosił, nie
powinny być mu wciąż wytykane i wpływać na postrzeganie całego Kościoła,
który jest "rzeką dobra".
- Michalik wyrządził szkodę, choć nie
wiem czy dużą, swoją niefortunną wypowiedzią. Takich wypowiedzi jest
dużo w Kościele, ale Kościół to rzeka dobra - oświadczył polityk. Dodał
też, że "nieuczciwe jest twierdzenie, że jeśli istnieją księża pedofile
to znaczy, że Kościół nie działa na rzecz rodziny".
Jurek: Blef Rońdy nie może przesłonić błędów rządu. Nałęcz:
To nie znaczy, że był zamach
zobacz więcej »
- Wiele rzeczy nie powinno się zdarzyć - przyznał Nałęcz. Zastrzegł
jednak, że te nieprawidłowości wcale nie dowodzą, że w Smoleńsku był
zamach. - Między tym niedopuszczalnym wydarzeniem, a dowodem, że był
zamach, nie ma żadnego związku. - podkreślił.Dlaczego tam (w Rosji - red.) wrak leży? Bo wypadek się zdarzył w Rosji - odpowiedział na wątpliwości Jurka Nałęcz.
Doradca
prezydenta stwierdził, że fakt że wrak tupolewa leży w Rosji jest
efektem podgrzewania atmosfery w kraju przez Antoniego Macierewicza. -
Proszę zgłaszać pretensje do pana posła Macierewicza, bo dopóki poseł
Macierewicz będzie twierdził, że polski rząd, razem z rządem rosyjskim,
zamordował tych ludzi, to dlaczego ten wrak ma do Polski wrócić? I
dlaczego ma być przez Polaków dokładnie przebadany? I dlaczego koncepcja
zamachu ma lec w gruzach? - pytał retorycznie Nałęcz, podkreślając, że
Rosjanom może zależeć na podgrzewaniu atmosfery w Polsce.
Politycy
zgodzili się jednak, że cykl konferencji naukowych nt. Smoleńska,
zaproponowany, a później odwołany przez profesora Kleibera z Polskiej
Akademii Nauk, wniósłby duży wkład w wyjaśnianie przyczyn katastrofy
prezydenckiego samolotu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
141. wesoły wdowiec Deresz od Komorowskiej i kandydat na trumnie
Paweł Deresz pisze do marszałkini Sejmu Ewy Kopacz
"Skończmy z tym obłędem smoleńskim. To haniebny spektakl". Apel męża posłanki SLD, która zginęła w Smoleńsku
W poniedziałek ekspert od Macierewicza objawił nową rewelację o
brzozie. Wbrew faktom. "Najwyższy czas położyć kres działaniom ludzi
żerujących bez najmniejszych skrupułów na smoleńskiej katastrofie. Nie
liczą się z moim bólem, moim cierpieniem:" - pisze w liście otwartym
Paweł Deresz.
Przejmujący
list rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do rządzących i rektorów
wyższych uczelni. "Połączmy siły w dochodzeniu do prawdy, a podziały
znikną same!"
Od lat nawołujemy do powołania nowej, międzynarodowej Komisji do
zbadania przyczyn Katastrofy, a prace naukowców z I i II Konferencji
Smoleńskiej mogą stanowić zaczątek jej pracy.
Jadwiga Gosiewska
Ewa Kochanowska
Ewa Błasik
Zuzanna Kurtyka
Dorota Skrzypek
Krystyna Kwiatkowska
Izabela Januszko
Małgorzata Wassermann
Andrzej Melak
Alicja Zając
Beata Lubińska
Stanisław Zagrodzki
Bożena Mikke
Beata Gosiewska
Grzegorz Januszko
Dariusz Fedorowicz
Piotr Walentynowicz
Janusz Walentynowicz
Magdalena Merta
Anna Cywińska
Małgorzata Wypych
Jerzy Mamontowicz
Jacek Świat
Jacek Tomaszewski
Wanda Jankowska
Halina Jankowska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
142. PROKURATOR GENERALNY
Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej
"Nie ma dowodów na zamach w Smoleńsku". Andrzej Seremet specjalnie dla "Gazety Wyborczej"
Dziś mamy dwie dominujące w dyskusji publicznej hipotezy. Zamachową i
inne przyczyny, w których mieszczą się m.in. sposób nawigacji i
zewnętrzne okoliczności, w jakich znajdował się wtedy samolot. Hipoteza
zamachowa w materiałach śledztwa z biegiem czasu zdecydowanie maleje.
Podkreślam: dotąd prokuratorzy nie znaleźli niczego, co mogłoby ją
potwierdzić.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz2iYWg7ESC
PROKURATOR GENERALNY ODPOWIADA NA TEZY ZESPOŁU MACIEREWICZA
"Prokuratura nie zamierza się wdawać w tę bijatykę. Prokuratura jest od tego, żeby prowadzić rzetelnie postępowanie, badać i gromadzić dowody oraz informować społeczeństwo. Mam wrażenie, że za tym wszystkim toczy się gra polityczna, w którą prokuratura nie zamierza wchodzić" - podkreślał Andrzej Seremet w rozmowie z Moniką Olejnik. Prokurator generalny pojawił się w Radiu ZET z zeznaniami świadków, które cytował na antenie, odpowiadając na tezy ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza
BRZOZA ZOSTAŁA ZŁAMANA PRZED 10 KWIETNIA
Prof. Chris Cieszewski z uniwersytetu Georgia, badając zdjęcia satelitarne, stwierdził, że drzewo, o które tupolew zahaczył skrzydłem, została złamana przed katastrofą, mniej więcej 5 kwietnia. Andrzej Seremet w odpowiedzi cytował zeznania świadków. FRAGMENT ZEZNAŃ NIKOŁAJA BODINA, WŁAŚCICIELA DZIAŁKI, NA KTÓREJ ROŚNIE BRZOZA: "Zobaczyłem nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi, na wysokości mniejszej aniżeli 10 metrów. Następnie zobaczyłem jak ten samolot, według mnie lewym skrzydłem, zahaczył o pień drzewa, brzozy. Ta brzoza rośnie na niewielkim wzniesieniu. Pierwszy raz widziałem tak bardzo nisko lecący samolot. Według mnie ta brzoza miała wysokość ok. 15 metrów, a skrzydło samolotu zahaczyło o pień drzewa na wysokości 8-7 metrów. Na skutek uderzenia skrzydłem o drzewo jego pień został ścięty na dwie części. Górna część drzewa spadła w kierunku północnym"
SAMOLOT NIE UDERZYŁ W BRZOZĘ
"Wysiadłem popatrzeć i zobaczyłem, że z tyłu, za mną, nieco bardziej w lewo, mniej więcej 300 metrów ode mnie, na bardzo niskiej wysokości leci samolot pasażerski. Silnik samochodu według mnie pracował normalnie, miałem wrażenie, że samolot zmniejsza prędkość. Następnie zobaczyłem, że lewym skrzydłem samolot uderzył o pień dużego drzewa, które rośnie na ul. Gubenko na zakręcie do spółdzielni garaży. Po tym, jak samolot lewym skrzydłem zderzył się z drzewem, silniki zaczęły pracować trzy razy głośniej, słychać było głośny warkot turbin. Wydawało mi się, że samolot próbuje nabrać wysokości. Od uderzenia w pień drzewa od skrzydła oderwały się fragmenty poszycia samolotu, a następnie, po krótkim czasie, zobaczyłem, że od samolotu oddzielił się duży fragment, jak zrozumiałem, skrzydło. Następnie samolot próbował nabrać wysokości, zaczęło go przekręcać prawym skrzydłem do góry, czyli w kierunku przeciwnym ruchowi wskazówek zegara. W trakcie swojego lotu samolot nadal zawadzał o wierzchołki znajdujących się z przodu drzew, czyli nadal tracił wysokość" - cytował zeznania kolejnego świadka Andrzej Seremet
SAMOLOT NIE UDERZYŁ W BRZOZĘ
"W skrzydle samolotu są fragmenty drzewa, a w drzewie są fragmenty, jak przypuszczamy, samolotu" - odpowiada prokurator Seremet. "Odpowiedź definitywną, czy w drzewie są fragmentu skrzydła tego samolotu i czy w skrzydle są fragmenty tego właśnie drzewa otrzymamy po zakończeniu badań prowadzonych w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki. Z końcem roku te wyniki będą znane i mam nadzieję, że przesądzą ten spór"
POD ŚNIEGIEM WIDOCZNYM NA ZDJĘCIACH SATELITARNYCH UKRYTE BYŁY URZĄDZENIA WOJSKOWE
Monika Olejnik zapytała również o tezę prof. Chrisa Cieszewskiego, który powiedział, że białe plamy na zdjęciach nie były śniegiem, ale ukrytymi urządzeniami wojskowymi. "Rozmawiałem o tym z prokuratorami, którzy byli obecni na miejscu. Jeden z nich powiedział, że to były płaty śniegu i że może pokazać buty, które wtedy zamoczył, brodząc w tych płatach śniegu" - odpowiedział Seremet. "Przecież tam byli również dziennikarze. Tam była masa ludzi. Nie rozumiem, jak można publicznie, z pełną odpowiedzialnością głosić takie tezy" - oburzał się prokurator
NA POKŁADZIE SAMOLOTU DOSZŁO DO EKSPLOZJI
"Nic! Najmniejszy ślad nawet nie został stwierdzony w badaniach, który by uzasadniał taką tezę. Przeciwnie, te dowody, które udało się prokuraturze uzyskać i przeprowadzić, tę tezę wykluczają" - powiedział prokurator generalny. Dodał też, że na posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego podał 10 argumentów przeciwko tezie o wybuchu. "To wyniki badań fizykochemicznych, przeprowadzonych przez stronę rosyjską i polską" - powiedział. Badane były ubrania ofiar oraz 260 próbek pobranych przez prokuratorów z wraku tupolewa. - "Żaden materiał wybuchowy. Po prostu nie ma żadnych śladów, które by wskazywały na wybuch" - podkreślił prokurator generalny
OFIARY MIAŁY ŚLADY NADPALEŃ, CO WSKAZUJE NA WYBUCH NA POKŁADZIE SAMOLOTU
Pod tym kątem badano również ofiary, które wyjęto z grobów. Nie stwierdzono, żeby ich obrażenia miały charakterystykę, która by uzasadniała tę tezę. Przeciwnie: stwierdzono, że ich obrażenia są charakterystyczne dla ofiar typowych katastrof, kiedy samolot uderza w ziemię" - mówił w Radiu ZET prokurator Seremet. Zaprzeczył również tezie o nadpaleniu szczątków ofiar. "Nic takiego biegli powołani przez prokuratorów nie stwierdzili" - zaznaczył
WRAK PO WYBUCHU WYKLEPANO
"Biegli i prokuratorzy ośmiokrotnie badali ten wrak. Badali szczególnie pod kątem odkształceń, które mogą być charakterystyczne dla określonych zdarzeń: blacha wygięta w tę lub inną stronę. Oni są ekspertami, prokuratorzy na nich polegają. Żaden z nich nie powiedział, żeby cechy charakterystyczne wskazywały, żeby samolot uległ wybuchowi" - mówił SeremetSFAŁSZOWANO NAGRANIE Z CZARNEJ SKRZYNKI
Kiedy Monika Olejnik zapytała o wystąpienie profesor muzykologii, która na konferencji poświęconej katastrofie smoleńskiej dowodziła, że nagranie z tupolewa jest sfałszowane, prokurator przypomniał, że wcześniej Instytut Ekspertyz Sądowych stwierdził "coś innego niż komisja Millera, kiedy szło o obecność gen. Błasika" w kokpicie. "Wtedy, rozumiem, taśma nie była sfałszowana?" - zapytał. Pozwolił sobie również na złośliwość. "Biegli powołani przez prokuraturę używają znacznie bardziej wyrafinowanych metod niż te, o których usłyszeliśmy. Żaden z biegłych wydawanych przez prokuraturę nie wydaje w czasie badań żadnych odgłosów" - uciął prokurator generalny Andrzej Seremet
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
143. GW- wg, fp 23.10.2013 08:47
wcześniej", więc "nie jest brana już pod uwagę". A co się naprawdę
wydarzyło w Smoleńsku? "Samolot leciał tył na przód", do "miejsca
wyznaczonego przez terrorystów", "było kilka eksplozji", a dowodem na
nie są rozgotowane parówki. Rodzaje zniszczeń pokazują rozgniecione
puszki po piwie, a rzekome "uderzenie kołami do góry jest lepiej
amortyzowane". To tezy z zakończonej wczoraj II Konferencji Smoleńskiej.
1. Brzoza, w którą miał uderzyć samolot, była złamana co najmniej 5 dni wcześniej - to najczęściej przywoływana teza autorstwa prof. Chrisa Cieszewskiego
z Uniwersytetu w Georgii. - To fakt niepodlegający dyskusji -
stwierdził. Na drzewo miał się "ktoś wspiąć, walić młotem i siekierą".
2. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska z Uniwersytetu Warszawskiego opowiadała, "jak brzmi uderzenie samolotu w brzozę".
Co prawda zaznaczyła, że "nie jest akustykiem, a muzykologiem", ale nie
uważa, by był to któryś z dźwięków z raportu komisji Millera. Na pomoc
przyszedł Chris Cieszewski, który powiedział, że zderzeniu tupolewa z
brzozą powinien towarzyszyć dźwięk w rodzaju "Piijiii, bziuuu!".
3. Rozgotowane parówki jako dowód wybuchu przedstawił Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Technicznych PAN.
Założył, że podłużne pęknięcie kadłuba mogło spowodować tylko
wewnętrzne ciśnienie powstałe na skutek eksplozji. - Coś takiego
widzimy, gdy gotujemy sobie kiełbaski na śniadanie - powiedział. Na dowód przedstawiono zdjęcie dwóch parówek po ugotowaniu: pękniętych na całej długości.
4. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron wykluczył, że tupolew w Smoleńsku uderzył w ziemię kołami do góry, bo "to uderzenie jest lepiej amortyzowane, więc daje większą szansę przeżycia". - Gdyby nie było wybuchu, większość pasażerów w środkowej i tylnej części samolotu powinna przeżyć - zaznaczył.
5. Stefan Bramski z Instytutu Lotnictwa oświadczył, że "wybuch w samolocie i rozerwanie go na tysiące szczątków mógł zaskoczyć terrorystów".
- Wybuch mógł wynikać z działań podjętych przez polskich pilotów,
którzy próbowali uratować maszynę, a rozpad samolotu miał nastąpić po
zderzeniu z ziemią.
6. Bramski miał więcej ciekawych
spostrzeżeń. Jego zdaniem nad Smoleńskiem został rozpylony "sztuczny
smog", a "terroryści" sygnałem radiowym uruchomili bombę w powietrzu.
Ponadto zamachowcy wybrali wcześniej miejsce w pobliżu lotniska, do którego mieli łatwy dostęp, nie było w nim zabudowań, a teren był trudno dostępny dla osób postronnych.
7. - Dysza samolotu odkształciła się - zaznaczył też Bramski. - To
odkształcenie, wyklepane potem przez Rosjan w czasie transportu,
oznacza, że tył samolotu leciał tył na przód, czyli przodem do tyłu i w
ten sposób wbił się w ziemię - powiedział.
8. Tajemnicze białe plamy wykrył z kolei prof. Cieszewski.
Z jego prezentacji miało wynikać, że jest wysoce nieprawdopodobne, by
białe plamy na miejscu katastrofy były śniegiem. Konkluzje: pochodzenie i
charakter białych plam na miejscu katastrofy jest tajemnicą - mówi
naukowiec.
9. Prof. Piotr Witakowski z AGH
wyjaśniał, dlaczego w tupolewie było wiele wybuchów. - Jak odpadł ster
kierunku? On nie mógł o cokolwiek zawadzić, jest przecież ostatnim
elementem samolotu. Jednak on odpadł, i to ponad 200 metrów wcześniej
niż upadł cały samolot. - W mojej ocenie ten ster został "odpalony", odstrzelony jeszcze wcześniej - powiedział.
10. Prof. Jan Obrębski przekonywał, że puszki po napoju energetycznym czy piwie najlepiej pokazują rodzaje zniszczeń .
Dodatkowo zgnieciona puszka została zestawiona z całą puszką. - Puszka
cienkościenna, uderzona z jednej strony drewnianym młotkiem, i
nieuszkodzona puszka - napisano pod zdjęciem.
Lasek: Nie mam zamiaru spotykać się z ludźmi Macierewicza
Brzoza została złamana 10 kwietnia w wyniku kolizji - powiedział w RMF
FM Maciej Lasek, szef rządowego Zespołu do spraw wyjaśniania opinii
publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn
i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod
Smoleńskiem. Jak podkreślił, absolutnie nie zgadza się z tezami prof.
Chrisa Cieszewskiego, który na II Konferencji Smoleńskiej dowodził, że w
dniu wypadku drzewa już nie było.
Co badał prof. Cieszewski?
- Wczoraj już niektórzy internauci bazujący na tym samym
materiale, co profesor wykazali, że nastąpił błąd. Prof. Cieszewski
analizował zupełnie inny element. Współrzędne brzozy zostały określone w
naszym raporcie nie odpowiadają miejscu, które pokazał prof. Cieszewski
- mówił Maciej Lasek.
To jest ślad, który przez niektórych został zidentyfikowany jako worki
ze śmieciami na działce dr. Bodina - powiedział, unikając jednak
jednoznacznego podpisania się pod tym stwierdzeniem. Zaznaczył jednak,
że nawet w pierwszym filmie Anity Gargas dr Bodin, jeden ze świadków
katastrofy, wyraźnie mówił o kolizji samolotu z brzozą.
Eksperci Macierewicza nie mają nic nowego do powiedzenia
- Nie zamierzam się spotykać z tymi ekspertami, bo tak naprawdę
nie mają nic nowego do powiedzenia - stwierdził Maciej Lasek. - Osoby,
które nie mają dostępu do materiału dowodowego, stawiają swoje tezy, nie
wiadomo czym poparte - dodał. - Prosiliśmy: pokażcie dowody. Do tej
pory nie było żadnych dowodów przedstawionych. Jeżeli ktokolwiek jest w
posiadaniu dowodu pokazującego, że przyczyny tej katastrofy były inne
niż ustalone, to powinien ten dowód przekazać do prokuratury i do
komisji wojskowej - powiedział Maciej Lasek.
Lasek
zaznaczył też, że ustalenia komisji i raporty zawierają wszystkie
niezbędne informacje o przyczynach katastrofy. - 3 lata po katastrofie
nie pojawił się żaden dowód, który kazałby wznowić badanie jej przyczyn -
podkreślił.
Seremet: Nie ma żadnego nagrania rozmowy Kaczyńskich
Nie ma żadnego nagrania rozmowy braci
Kaczyńskich przed katastrofą w Smoleńsku - powiedział w Radiu Zet
prokurator generalny Andrzej Seremet. - Zresztą ta sprawa nie ma
decydującego znaczenia dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy - zaznaczył.
- Otrzymaliśmy zestaw materiałów z USA.
W tych materiałach ani w żadnych innych nie ma nagrania rozmowy między
braćmi Kaczyńskimi - powiedział w Radiu Zet prokurator Andrzej Seremet. -
Z przesłuchania w charakterze świadka Jarosława Kaczyńskiego wynika, że
obaj bracia rozmawiali, a rozmowa dotyczyła kwestii osobistych -
wyjaśnił. Jak dodał, sprawa ta nie ma decydującego znaczenia dla
wyjaśnienia przyczyn katastrofy.
Przesądzające badania na koniec roku
Andrzej Seremet przyznał, że prokuratura ciągle jeszcze bada
kilka istotnych wątków związanych z przyczynami katastrofy. M.in. badana
jest kwestia kolizji z brzozą. W samolocie z całą pewnością są fragmenty drzewa, a w drzewie -
fragmenty samolotu. Definitywną odpowiedź na pytanie, czy są to
fragmenty tego właśnie samolotu i czy w skrzydle są fragmenty tego
właśnie drzewa, otrzymamy po zakończeniu badań, które są w tym momencie
prowadzone w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki. Sądzę, że będą
znane z końcem roku i przesadzą ostatecznie ten spór - zapowiedział
prokurator.
Zaprzeczył przy tym stanowczo teoriom prof.
Chrisa Cieszewskiego, który na II Konferencji Smoleńskiej twierdził, że
brzozy nie było w Smoleńsku już 5 kwietnia. - Mamy zdjęcia satelitarne,
ich źródła nie chcę ujawniać. Widać na nich, że 5 kwietnia brzoza rosła
tam w pełnej krasie - powiedział Seremet.
Rosja nie wydaje dokumentów
Wyjaśniony nie został też jeszcze wątek ewentualnej obecności
alkoholu w organizmie generała Błasika. - Trzeba uzyskać dokumentację
rosyjską, która pozwoli zamknąć wątek dotyczący ewentualnej
odpowiedzialności osób uczestniczących w sprowadzaniu samolotu. Z tym
mamy największy problem, mimo bardzo wielu żądań, monitów, próśb -
powiedział Andrzej Seremet.
- Oczywiście polska
prokuratura zamknie śledztwo nawet, jeśli Rosjanie stwierdzą, że nie
wydadzą dokumentów z jakichś powodów, które są zgodne z konwencją -
podsumował.
Więcej w Radiu Zet
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
144. Paradowska: Ze smoleńskim
Paradowska: Ze smoleńskim zamachem jeszcze długo będziemy się zmagać. Ale najgorsze za nami
Byliśmy w nim wprawdzie od dawna, ale wcześniej zbyt wielu nie chciało
tego dostrzec" - pisze w najnowszej "Polityce" Janina Paradowska.
Zauważa, że lansowana przez Antoniego Macierewicza "konstrukcja zamachu w
Smoleńsku widowiskowo się wali". I choć wyznawców zamachu nic nie
przekona, to prawica jest już wyraźnie "zakłopotana".
"Znaleźliśmy się w teatrze absurdu. Byliśmy w
nim wprawdzie od dawna, ale wcześniej zbyt wielu nie chciało tego
dostrzec" - w najnowszej "Polityce" Janina Paradowska pisze o tym, jak
Antoni Macierewicz zamienił tragedię smoleńską w kabaret.
"Efektowna iluzja Macierewicza"
Publicystka przyznaje, że Macierewiczowi udało się stworzyć
"efektowną iluzję". Jego zespół parlamentarny stawiano na równi z
komisją Jerzego Millera czy zespołem Macieja Laska. A w społecznej
świadomości pojawiły się dwie równoprawne wersje katastrofy.
W ostatnich tygodniach misternie budowana "konstrukcja zamachu
widowiskowo się wali". Paradowska przypomina kompromitujące "ekspertów"
Macierewicza zeznania z prokuratury, opublikowane przez Macieja Laska
nowe zdjęcia ze Smoleńska, "groteskową" konferencję zespołu
Macierewicza, podczas której na Skype'a dzwonił "Władimir Putin", czy prof. Jacka Rońdę, który miał "blefować", przedstawiając fałszywe dokumenty w sprawie katastrofy.
"Impregnowani wyznawcy religii smoleńskiej"
Publicystka przyznaje, że te wydarzenia nie wpłyną na postawę
"wyznawców religii smoleńskiej", którzy są "impregnowani na wszystko".
Badania opinii publicznej mówią jednak o 30 proc. ankietowanych, którzy
mają wątpliwości dotyczące przebiegu katastrofy. Ostatnie kompromitacje
wyznawców zamachu mogą więc "ograniczyć choćby liczbę wątpiących". "Ze
smoleńskim zamachem będziemy zmagać się jeszcze długo, ale zapewne punkt
krytyczny jest już za nami" - wskazuje Paradowska.
Paradowska zauważa jednak, że sprawy zaszły tak daleko, że
"zakłopotanie" widać także w szeregach prawicy. Na sympatyzujących z nią
portalach nie widać już jednomyślności w obronie tez "ekspertów"
Macierewicza. Publicystka zwraca też uwagę na konferencję smoleńską ze Skype'em, podczas której "sam Jarosław Kaczyński siedział z nietęgą miną i Macierewicz niemal zmusił go do zabrania głosu".
Kidawa-Błońska
o Konferencji Smoleńskiej: "nie padło na niej ani jedno sformułowanie,
które wywołało mój niepokój i chęć ponownego badania tej sprawy".
"Nie no, ja nie chcę tego komentować, ponieważ żadna z tych
informacji nie jest dla mnie przekonująca. Ja nie zamierzam się na ten
temat wypowiadać" - powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska myląc
Konferencję Smoleńską z parlamentarnym zespołem badającym tragedię
smoleńską.
Minister nauki oskarża profesora Rońdę
Barbara Kudrycka ocenia, że profesor postąpił nieetycznie. Dodała, że
naukowcy powinni być autorytetami w swojej dyscyplinie naukowej.
Jeśli wypowiadają się poza zakresem
swoich badań, a jeszcze nie do końca potrafią uzasadnić swoje tezy, nie
powinni występować jako naukowcy tylko osoby prywatne. Wtedy kiedy mamy
do czynienia, mówiąc delikatnie, z omijaniem się z prawdą, powinny
jakieś konsekwencje dyscyplinarne, czy etyczne ponieść - mówi minister nauki.
Sprawą zachowania profesora Jacka Rońdy ma
zająć się komisja etyki krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. W
związku z sytuacją profesor Rońda zrezygnował już wcześniej z
przewodniczenia obradom II Konferencji Smoleńskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
145. Ekspert Macierewicza pomylił
Ekspert Macierewicza pomylił śmieci z brzozą
Maciej Lasek ostro o tezie w sprawie katastrofy w Smoleńsku. - Dużo łatwiej rechotać niż podjąć merytoryczna polemikę - komentuje polityk PiS.
Gość RMF FM zapowiedział, że jutro ruszy strona internetowa jego zespołu i że znajdą się tam niepublikowane dotąd materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej.
Na pytanie czy smoleńska brzoza mogła zostać
złamana nie 10, a 5 kwietnia? Maciej Lasek odpowiedział: Nie, brzoza
została złamana w wyniku kolizji ze skrzydłem samolotu Tu-154 10
kwietnia.
Tymczasem Maciej Łopiński
z PiS zarzucił mediom, że skupiają się na ośmieszaniu działań ludzi,
chcących wyjaśnić katastrofę smoleńską. Były minister w kancelarii
prezydenta Lecha Kaczyńskiego mówił w radiowej Jedynce, że należy docenić członków zespołu pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.
- Jak czytam gazety i oglądam programy telewizyjne, to one skupiają
się na ośmieszaniu. Dużo łatwiej rechotać niż podjąć merytoryczna
polemikę - podkreśla polityk PiS.
Maciej Łopiński podkreśla, że nie wszyscy
politycy PiS podzielają opinię o zamachu w Smoleńsku. Jednak, według
posła, większość członków partii docenia pracę, jaką wykonał Antoni
Macierewicz. Poseł ocenia, że gdyby nie zespół parlamentarny, dalej
byśmy wierzyli w dziś już obalone tezy
- Przypominam obecność generała Błasika w kabinie pilotów, które
okazała się nieprawdziwa. Przypominam czterokrotne podchodzenie do
lądowania i koszmarne pomyłki przy sekcjach zwłok - wylicza Łopiński.
Według Macieja Łopińskiego, wycofanie się
profesora Michała Kleibera z organizacji konferencji naukowej o
katastrofie smoleńskiej, wynikły z tego, że stał się przedmiotem
brutalnego ataku mediów.
"Wyborcza"
do spółki z Dereszem apeluje: "Skończmy z obłędem smoleńskim!"
Kaczyński: Konferencja naukowców trafiła "Gazetę Wyborczą" między oczy
"Zezwalając na odbywanie się w tak ważnej dla Polski instytucji,
jaką jest Sejm, pseudonaukowej farsy, można odnieść wrażenie, iż
kierownictwo Sejmu popiera w majestacie prawa i praworządności podłą grę
wokół wielkiej tragedii w naszej historii."
Bezczelna odpowiedź Laska
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/57643,bezczelna-odpowiedz-laska.html
Fragment najnowszego wpisu Janusza Wojciechowskiego na blogAiD
Lasek nie odpowiada na pytania o swoich ekspertów, lecz arogancko i cynicznie atakuje senatorów PiS
9
sierpnia br. grupa senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowała
następujące oświadczenie, adresowane do premiera Donalda Tuska oraz do
prezesa NIK, wtedy jeszcze Jacka Jezierskiego:
Szanowny Panie Premierze! Szanowny Panie Prezesie!
W
dniu 18 kwietnia bieżącego roku grupa senatorów RP zwróciła się do pana
Macieja Laska (wyznaczonego przez Pana Premiera do udzielania wyjaśnień
w sprawie oficjalnych ustaleń komisji rządowej dotyczących katastrofy
smoleńskiej) z czternastoma pytaniami dotyczącymi w szczególności
zakresu badań i ekspertyz, którymi posługiwała się komisja rządowa
badająca katastrofę.
Odpowiedź Pana Macieja Laska jest bulwersująca i
budzi zasadnicze wątpliwości i obawy co do rzetelności badań komisji
rządowej. Pan Maciej Lasek, mimo jednoznacznych pytań senatorów:
– nie wskazał ani jednego eksperta komisji, który badał miejsce katastrofy;
– nie wskazał ani jednego eksperta, który badał wrak samolotu;
–
nie wskazał ani jednego eksperta, który przeprowadzał badania i pomiary
brzozy, która według ustaleń komisji stała się bezpośrednią przyczyną
destrukcji skrzydła i przyczyną upadku samolotu;
– nie wskazał ani jednego eksperta, który przeprowadzał badania wraku na obecność śladów materiałów
wybuchowych;
–
nie wskazał ani jednego eksperta, który dokonał obliczeń niezbędnych do
potwierdzenia wersji, że brzoza mogła spowodować odłamanie się skrzydła
samolotu;
– nie wskazał ani jednego eksperta, który badał czarne skrzynki;
–
nie wskazał ani jednego eksperta, który dokonywał rozpoznania głosów w
kokpicie, w tym dokonał fałszywego rozpoznania głosu generała Błasika;
– nie wskazał w ogóle żadnych nazwisk ekspertów;
– nie wskazał żadnych ośrodków naukowych, których badania potwierdzałyby ustalenia komisji.
Pan
Maciej Lasek w swojej odpowiedzi kilkakrotnie powoływał się na
niejawność prac komisji. Czynił to jednak bezzasadnie, bowiem niejawność
ta w świetle przepisów przywołanych w odpowiedzi dotyczy jedynie
okresu, gdy prace komisji badającej katastrofę się toczyły, a nie okresu
po oficjalnym zakończeniu prac komisji, kiedy to wyniki tych prac już
zostały podane do publicznej wiadomości.
Treść odpowiedzi świadczy o
tym, że za raportem komisji rządowej badającej katastrofę nie stoją
żadne badania ekspertów, żadne naukowe ekspertyzy, żadne opinie ośrodków
naukowych. Treść odpowiedzi potwierdza najgorsze nasze obawy – że
komisja działała nierzetelnie, a większość jej tez została oparta nie na
własnych badaniach, lecz powielała ustalenia rosyjskiego raportu MAK.
Zwracamy się do Pana Premiera o to, by odniósł się do tych zarzutów.
Zwracamy
się do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie rzetelności prac komisji
rządowej, w szczególności pod kątem rzetelności przeprowadzonych przez
komisję ekspertyz i badań.
Oświadczenie podpisali senatorowie:
Stanisław Karczewski, Grzegorz Wojciechowski, Andrzej Matusiewicz,
Bohdan Paszkowski, Stanisław Kogut, Alicja Zając i Bolesław Piecha.
2. Senatorowie poskarżyli się do premiera na Laska – odpowiedzi na skargę udzielił… sam Lasek!
Taki
jest w administracji Tuska zwyczaj, że na skargę odpowiada ten, którego
skarga dotyczy, w związku z czym, w świetle odpowiedzi, skargi dzielą
się na dwie kategorie, to jest skargi bezzasadne i skargi oczywiście
bezzasadne.
Cały wpis na blogAiD.
PiS chce rozwiązania zespołu Macieja Laska. "Uprawiają propagandę"
nie ma żadnego materiału dowodowego - mówił na konferencji prasowej...
czytaj dalej »
Zdaniem PiS członkowie zespołu Macieja Laska uprawiają propagandę m.in. w
sprawie smoleńskiej brzozy, która - według PiS - nie miała nic
wspólnego z katastrofą.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak
argumentował, że koszty wynagrodzeń członków zespołu - według doniesień
mediów - przekraczają 30 tys. zł miesięcznie, a tymczasem "ci panowie
nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, który z nich był na miejscu
katastrofy i mierzył brzozę". - Ci panowie wykorzystują instytucje
państwa polskiego, a służą rządzącym do uprawiania propagandy - ocenił
Błaszczak. Jego zdaniem pieniądze przeznaczane na utrzymanie tego
zespołu powinny trafić na przykład do Instytutu Lotnictwa.
Macierewicz: zważmy te argumenty
Antoni Macierewicz podkreślał, że nie może być mowy o pomyłce Chrisa
Cieszewskiego z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii. Naukowiec podczas
konferencji smoleńskiej przedstawił zdjęcia satelitarne, z których ma
wynikać, że brzoza w Smoleńsku została złamana przed katastrofą
prezydenckiego samolotu. Jego zdaniem mogło to nastąpić 5 kwietnia albo
wcześniej.
Szef rządowego zespołu zajmującego się katastrofą
Maciej Lasek twierdzi, że prof. Cieszewski się pomylił, bo na zdjęciach
satelitarnych analizował zupełnie inny element. Co wytknęli mu też
internauci m.in. bloger Ford Prefect, który wskazał, że to, co profesor
wziął za powaloną brzozę, to w istocie worki ze śmieciami.
- Worki
leżą na prawo od pnia brzozy, a prawdziwy kształt brzozy jest na lewo
od tego miejsca, w związku z tym takiej pomyłki być nie mogło - mówił
Antoni Macierewicz podczas konferencji prasowej i zwrócił się do
dziennikarzy: - Macie z jednej strony stanowisko jednego z największych i
najbardziej kompetentnych uniwersytetów na świecie i jednego z ich
naukowców. Z drugiej strony macie stanowisko blogera i silną wolę
polityczną kłamstwa ludzi biorących pieniądze od pana premiera. Zważmy
te argumenty.Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M
zaznaczył, że teza o wcześniejszym złamaniu brzozy to stanowisko całego
zespołu naukowców amerykańskiego uniwersytetu. - To jest ich oficjalne
stanowisko. To nie jest kwestia jednego badacza, który robił na własną
rękę badania - podkreślał.
"Wprowadzeni w mistyfikację"
Macierewicz
odniósł się do opublikowanych niedawno przez zespół Macieja Laska
zdjęć, które mają potwierdzać, że doszło do kolizji samolotu z drzewem.
Widać na nich metalowe elementy wbite w pień złamanej brzozy.
- Po
trzech i pół roku od katastrofy oni nawet nie wiedzą czy to są
fragmenty w ogóle samolotu, a w szczególności tupolewa - mówił obecny na
konferencji Adam Hofman, rzecznik PiS.Macierewicz dodał, że nie wiadomo, kto te fragmenty znalazł i gdzie je
przechowywano. - Nic nie wiemy o tych fragmentach. Poza jednym, że już
13 kwietnia ich tam nie było, bo dysponujemy zdjęciami, które pokazują,
że nie było wówczas żadnych fragmentów na brzozie - mówił i dodał: -
Obawiam się, że polscy prokuratorzy zostali wprowadzeni w mistyfikację.
"Rozumiem ból pana Deresza"
Macierewicz
początkowo nie chciał odnieść się do apelu Pawła Deresza, męża posłanki
SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła 10 kwietnia 2010 r. W liście
do marszałek Sejmu, Ewy Kopacz Deresz napisał, że "najwyższy czas
położyć kres działaniom ludzi żerujących bez najmniejszych skrupułów na
smoleńskiej katastrofie". Deresz dopytywany przez dziennikarzy,
powiedział, że ma nadzieję, iż zespół Antoniego Macierewicza zostanie
rozwiązany.Na argumenty tak sformułowane pana Deresza nie będę odpowiadał -
powiedział Macierewicz. Dopytywany przez dziennikarzy stwierdził jednak:
- Rozumiem ból pana Deresza, ale chciałbym, żeby pan Deresz spojrzał na
ból innych, którzy stracili tam swoich najbliższych.
- Myślę,
że byłoby dobrze, w szczególności gdyby Tusk spojrzał i wczuł się w ból
pani generałowej Błasik - mówił. Jak tłumaczył, jej rodzina "w
oficjalnym urzędowym stanowisku czyta raport Millera, w którym jest
napisane, że to generał dowodził w tragicznym momencie katastrofy i to
on wprowadzał pilotów w błąd".
Zdaniem Antoniego Macierewicza rodzina gen. Andrzeja Błasika "wszędzie,
gdzie tylko pojedzie" musi słuchać zarzutów dotyczących katastrofy
smoleńskiej. - Że to on wprowadzał w błąd pilotów, on wymuszał lądowanie
- powiedział Macierewicz. - I tak jest po dzień dzisiejszy - dodał.
- Minęły ponad dwa lata. Przez ten czas pani generałowa i jej dzieci
słuchają, że przecież jeśliby te zarzuty nie były prawdziwe, to premier
by to zmienił - mówił Macierewicz.
- Nie jest możliwe, żeby państwo
polskie oskarżało dowódcę. Czy my nie mamy obowiązku dochodzić prawdy w
takiej sytuacji, kiedy premier tego nie chce? - dopytywał.
Zespół Laska: Nie będziemy się odnosić do absurdalnych eksperymentów, takich jak pękająca parówka [OŚWIADCZENIE]
"Zespół do spraw wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej nie będzie
odnosił się do absurdalnych eksperymentów będących rzekomymi dowodami w
kontekście katastrofy smoleńskiej, takich jak: zgniecione puszki po
napojach, kadr z animacji RIA Novosti pokazujący wybuch samolotu czy
parówka pękająca przy podgrzewaniu, która miała obrazować sposób, w jaki
został zniszczony kadłub samolotu" - napisał w oświadczeniu zespół
Macieja Laska.Dzisiaj zespół Macieja Laska postanowił się odnieść do części z
przedstawionych w trakcie konferencji rewelacji. "Nie przedstawiono
żadnych dowodów na prezentowane hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy
pod Smoleńskiem. Konsekwentnie lansowano na niej natomiast tezy
przeczące zebranym i przeanalizowanym materiałom dowodowym przez Komisję
Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (zwaną Komisją
Millera)." - czytamy w oświadczeniu zespołu. "Nie wpływa to jednak w żaden sposób na ustalony przebieg i przyczynę
katastrofy. Nie było to najwidoczniej także intencją uczestników
konferencji, w przeciwnym razie powinni jak najszybciej przekazać swoje
materiały do Prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy - co
jak wiemy nie nastąpiło."
"Żaden z ekspertów Macierewicza nie był w Smoleńsku"
Zespół zaznaczył także m.in., że nie ma wątpliwości, że brzoza
została złamana w wyniku kolizji z samolotem w dniu 10 kwietnia 2010
roku, nie ma przesłanek do twierdzenia, że w samolocie doszło do
wybuchu, a podawane na konferencji informacje o "sfałszowanych zapisach
rejestratorów lotu", są nieprawdziwe.
"Powoływanie się w licznych referatach na urządzenia wspomagające pracę
załogi takie jak TAWS i FMS jako źródła wiarygodnych danych jest
błędem. Urządzenia te nie są rejestratorami parametrów lotu, tylko
urządzeniami wspomagającymi pracę załogi. Informacje zawarte w pamięci
tych urządzeń mogą co najwyżej służyć jako uzupełnienie danych
uzyskanych z rejestratorów lotu, ale nie mogą zastąpić analizy zapisów
tych rejestratorów" - czytamy.
W oświadczeniu zespół
zaznacza także: "Przypominamy, że żaden z ekspertów posła A.
Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie
badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu
wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy
przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną
katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej
minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w
warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i
spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg".
Absurdalne eksperymenty niewarte komentarza
Na koniec zespół Laska stwierdza: "Zespół do spraw wyjaśniania
przyczyn katastrofy smoleńskiej nie będzie odnosił się do absurdalnych
eksperymentów będących rzekomymi dowodami w kontekście katastrofy
smoleńskiej, których wyniki były prezentowane podczas konferencji,
takich jak: zgniecione puszki po napojach, kadr z animacji RIA Novosti
pokazujący wybuch samolotu, czy parówka pękająca przy podgrzewaniu,
która miała obrazować sposób, w jaki został zniszczony kadłub samolotu".
Przez dwa dni "niezależni badacze" dyskutowali w Warszawie na
temat przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku i przedstawiali swoje
referaty. Niektórzy z nich mieli bardzo zaskakujące i oryginalne
wystąpienia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
146. "dziadek Waldek" bez zawijania
Wybory zweryfikują tezę o zamachu Waldemar Kuczyński
Język sporu został zastąpiony językiem wojny, bogatym w oskarżenia, inwektywy, w bluzg.Profesor Michał Kleiber odłożył na nieokreślony czas pomysł naukowej
konferencji konfrontującej punkt widzenia zespołu parlamentarnego
Antoniego Macierewicza z tezami raportu Państwowej Komisji Badania
Wypadków Lotniczych. Uzasadnił to tym, że "kumulacja emocji, którą
obserwujemy w ostatnich dniach, uniemożliwia przeprowadzenie konferencji
wedle standardów naukowych".
Rońda blefer
Występem w Telewizji Trwam zakończył swoją karierę w zespole Macierewicza
zakończył swoją karierę w zespole smoleńskim Antoniego Macierewicza.
Dziś nawet jego macierzysta uczelnia AGH nie ma kontaktu z prof. Jackiem
Rońdą
studentom piątego roku AGH oświadczenie, w którym mieli sami siebie
napiętnować. Dostali je ci, których naukowiec przyłapał na ściąganiu
podczas egzaminu.
Brzmiało tak: "Ja, niżej podpisany,
zobowiązuję się zamiatać liście przed wydziałem, odgarniać śnieg, a
także sprzątać pety z terenów wokół wydziału oraz odklejać gumy do żucia
spod ławek, krzeseł i stołów. Z poważaniem, przestępca".
Rońda nie ukrywał swej irytacji ściągającymi na egzaminach studentami. W
mocnych słowach tłumaczył "Gazecie", dlaczego zdecydował się na tak
drastyczną formę walki z tym obyczajem. - To dla mnie bardzo smutna
sprawa. Kilkanaście lat pracowałem za granicą, m.in. w Niemczech,
Japonii i Południowej Afryce. Wszędzie, gdzie wykładałem, ściąganie jest
wręcz nie do pomyślenia...
Janecki: Frasyniukowi „nóż się w kieszeni otwiera” na „durniów”
profesorów, zupełnie jak Goebbelsowi „odbezpieczał się rewolwer” na
słowo kultura
Mądrości Frasyniuka na miarę Goebbelsa, Goeringa czy Marksa mają
już sporą tradycję. Ilekroć trzeba po leninowsku, a nie pięknoduchowsko
przywalić we wraży obóz polityczny, Władysław Frasyniuk jest zawsze
gotowy wystąpić w – jak to mawiał Andrzej Wajda – „zaprzyjaźnionej
telewizji”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
147. Głos Rosji Niesiołowskim
Konferencja naukowa czy cyniczna walka o władzę?
Kolejną pozycją programu „Fakty i komentarze” „Głosu Rosji" jest
rozmowa korespondenta Leonida Sigana z polskim politykiem, posłem na
Sejm RP Stefanem Niesiołowskim. Zakończyła się konferencja naukowa w
sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. →
Zakończyła się konferencja naukowa w sprawie
katastrofy pod Smoleńskiem. Co było celem jej organizatorów, a zwłaszcza
posła Antoniego Macierewicza?
Był
to cel polityczny, aby po trupach ofiar katastrofy smoleńskiej
Macierewicz i jego partia dotarli do władzy. Jest to cyniczny cel.
Podczas konferencji głos zabrali tak zwani „eksperci”, czy są oni fanatycznymi zwolennikami PiS-u?
Najprawdopodobniej,
tak. Nie mają nic wspólnego z ekspertami, a jeden z nich niedawno dość
poważnie skompromitował się, podając, że świadomie skłamał odnośnie
wysokości lotu. W sumie, nie są to żadni specjaliści, są to ludzie,
którzy z niezrozumiałych dla mnie powodów, świadomie czy nie, działają
na rzecz PiS-u. Nie są oni żadnymi specjalistami w sprawach lotnictwa.
Przyczyny katastrofy zostały podane i nie budzą wątpliwości.
Opublikowano raport komisji Millera. Sprawa jest zakończona.
Panie
Pośle, podczas rozmowy w TVN-24 powiedział Pan, że katastrofa pod
Smoleńskiem jest częścią składową walki o władzę. Pana zdaniem, czy do
osiągnięcia tego celu wszystkie środki są dobre?
Cóż,
z grubsza można tak powiedzieć. Nie jest to żadną nowością: PiS
wykorzystuje katastrofę smoleńską w walce o władzę. Nie ma żadnych
powodów dla kwestionowania wiarygodnych, bardzo szczegółowych badań
przeprowadzonych przez komisję i opublikowanych w raporcie Millera.
Komisja w całości wyjaśniła przyczyny katastrofy.
Prokurator
Olejnik uniewinniony ws. krytyki śledztwa smoleńskiego. Krytyka
dotyczyła "skandalu i kompromitacji organów państwa polskiego"
Środowy wyrok jest nieprawomocny. Niezadowolona z rozstrzygnięcia
strona może się od niego odwołać do prokuratorskiego sądu
dyscyplinarnego II instancji. Nie wiadomo, czy tak się stanie w tej
sprawie. Powodem postępowania dyscyplinarnego był wywiad prasowy, którego
udzielił w zeszłym roku Olejnik - obecnie prokurator w stanie spoczynku.
Oceniając w nim prowadzenie śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej przez
prokuraturę wojskową, najbardziej krytyczny był wobec ujawnienia, że
doszło do zamiany ciał b. prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda
Kaczorowskiego i Anny Walentynowicz z ciałami innych ofiar katastrofy.
Olejnik uznał, że to "skandal i kompromitacja organów państwa
polskiego".
Postępowanie na wniosek rzecznika dyscyplinarnego
Po tych słowach rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej
wszczął postępowanie wyjaśniające sprawdzające i skierował sprawę do
sądu dyscyplinarnego. Olejnikowi zarzucono, że wypowiadając się
krytycznie o śledztwie, co jest naruszeniem prokuratorskich zasad
etycznych (obowiązujących go również, gdy jest prokuratorem w stanie
spoczynku), uchybił godności urzędu.Badania genetyczne potwierdziły, że zamieniono ciała
We wrześniu zeszłego roku w Warszawie
i Gdańsku ekshumowano dwie ofiary katastrofy smoleńskiej. Po
przeprowadzeniu badań genetycznych okazało się, że doszło do zamiany
ciała historycznej działaczki "Solidarności" Anny Walentynowicz z ciałem
wiceprzewodniczącej fundacji Golgota Wschodu Teresy
Walewskiej-Przyjałkowskiej. Według prokuratora generalnego Andrzeja
Seremeta przyczyną nieprawidłowej identyfikacji ciał było ich nietrafne
rozpoznanie przez rodziny.
Miesiąc później w Świątyni
Opatrzności Bożej ekshumowano ciało ostatniego prezydenta RP uchodźstwie
Ryszarda Kaczorowskiego oraz innej ofiary katastrofy smoleńskiej. W tym
przypadku również potwierdzono, że doszło do błędnej identyfikacji
ciał.
Rośnie dystans między PiS i PO
Wysiłki
polityków Platformy Obywatelskiej, obroniona pozycja Hanny
Gronkiewicz-Waltz w Warszawie i zmasowany atak na niezależnych naukowców
badających przyczyny katastrofy smoleńskiej nie przełamały negatywnej
tendencji dla rządzącej partii.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
148. funkcjonariuszka Werner i wesoły wdowiec Deresz
dają popis niesamowitego chamstwa . Werner zadaje pytania, Deresz wydala z siebie nienawiść i chamstwo i prostactwo. Werner ciągle mu podsuwa - a czy to pana rani? Deresz przypomina sobie, że jest zbolały i mówi - ranią i jedzie dalej ze swoim prostackim chamstwem.- "naukowi hochsztaplerzy" to jak pochwała przy całym ścieku wdowca Deresza.
Następny do szkalowania i zadymiania Jacek Kurski. Odkąd został banitą z PiS zmienił mu się punkt widzenia ze względu na miejsce siedzenia. Dostanie nagrodę - nie dostanie stołka w PE na drugą kadencję. Kiedy to pisałam, w studio Werner zauwazyła, ze Kurskiemu odpadł znaczek nowej partii SP. Znak? :)
W "Faktach po Faktach" w TVN24 Paweł Deresz, mąż Jolanty
Deresz: Odpowiedzialność za Macierewicza ponosi kierownictwo Sejmu
Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie, wysyłał macierewicza do
cyrku.
zobacz więcej »
W "Faktach po Faktach" Deresz podkreślił, że nie jest wściekły z
powodu działalności zespołu Macierewicza, ale jest mu "smutno z rozwoju
tej sytuacji". - Jest to pewnego rodzaju krzyk, mój ból, który do tej
pory znosiłem pokornie. On przerodził się w krzyk. Krzyk przeciwko
hucpie i politycznemu cwaniactwu - powiedział Deresz.
I dodał: -
30 lat szczęśliwego małżeństwa, wielkie perspektywy polityczne mojej
żony, nagle katastrofa, jej badanie przez państwową komisję i dowiaduję
się, że moja żona nie zginęła w katastrofie, tylko została zamordowana
przez premiera Tuska i Putina, a pomagał temu wszystkiemu prezydent
Komorowski. Potem dowiaduję się od pana Macierewicza, że trzy osoby
uratowały się z katastrofy, potem dowiaduję się, że na terenie Sejmu
działa jakaś dziwna komisja pseudoekspertów. Nie wytrzymałem i musiałem
wykrzyczeć to wszystko - podkreślił Deresz.
Miejsce w cyrku
Paweł Deresz podkreślił, że w liście do Ewy Kopacz napisał o
odpowiedzialności kierownictwa Sejmu za działanie zespołu Macierewicza. -
Napisałem list do pani Marszałek, ale sformułowałem tezę, że za to
odpowiedzialność ponosi kierownictwo Sejmu. Myślę, że pani marszałek
wcześniej czy później się do mojego listu ustosunkuje. Jeszcze nie
dostałem odpowiedzi, ale jestem pewien, że nastąpi spotkanie pani
marszałek ze mną czy odwrotnie - zauważył Deresz.
Pytany, czy
jest za likwidacją zespołu w ogóle odparł: - Niech sobie ten zespół
działa, niech się dalej ośmiesza, ale nie w Sejmie. Myślę, że można
zaproponować panu Macierewiczowi przeniesienie się gdzieś. Ja mam
znakomitą lokalizację, niedawno byłem w cyrku na Bemowie (dzielnica
Warszawy - red.) i jest to cudowne miejsce na działalność zespołu pana
Macierewicza - powiedział.
W poniedziałek spotkanie ws. zespołów parlamentarnych
PiS zwróci się do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o
rozwiązanie zespołu smoleńskiego Macieja Laska. Tymczasem Ewa Kopacz
zapowiedziała, że w poniedziałek odbędzie się spotkanie Prezydium Sejmu z
ekspertami ws. ram prawnych dot. działania zespołów parlamentarnych. O
zakończenie prac zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza
zaapelował do Kopacz Paweł Deresz.
Politycy parlamentarnego zespołu, którym kieruje pos. Antoni
Macierewicz, podali przykłady propagandowych działań ze strony rządowego
zespołu m.in. ws. smoleńskiej brzozy. Poseł Antoni Macierewicz,
podkreślił, że prof. Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu
Georgii przedstawił dowody, że smoleńska brzoza, która “po dzisiejszy
dzień jest fundamentem raportu Jerzego Millera”, była złamana już przed 5
kwietnia 2010 roku i “nie mogła mieć nic wspólnego z tragedią
smoleńską”.
Przewodniczący zespołu zwrócił uwagę również na prezentowany od rana
przez zespół Macieja Laska, materiał dowodowy, który jak stwierdził
Antoni Macierewicz, opiera się na „wpisach anonimowego blogera”
- Maciej Lasek znalazł zapis anonimowego blogera i od rana jest on
prezentowany, jako materiał dowodowy mający kwestionować pracę
najlepszego uniwersytetu na świecie w tej sprawie. Jeżeli tak, to
proponuję, by pan Lasek wrócił do teorii kopernikańskiej, bo taka jest
relacja między Glogerem, a pracą naukową która została przeprowadzona
przez znawców i sprawdzona na innych uniwersytetach – powiedział Antoni Macierewicz.
Szef klubu PiS poseł Mariusz Błaszczak powiedział, że zespół
z Maciejem Laskiem na czele powinien zostać rozwiązany. Wskazał, że
koszty wynagrodzeń członków zespołu, według doniesień mediów,
przekraczają 30 tys. zł miesięcznie.
- Zespół doradców premiera Donalda Tuska wraz z Maciejem Laskiem
powinien być rozwiązany. Jak mogliśmy przeczytać w prasie, koszty
działalności tego zespołu i wynagrodzenia dla samych panów zasiadających
w tym zespole przekraczają 30 tys. złotych miesięcznie, nie mówiąc o
obsłudze sekretarskiej, służbowych samochodach ,czy telefonach. Ci
panowie nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, który z nich był na
miejscu katastrofy i mierzył brzozę. Sami przyznali, że wysokość tej
brzozy 10 kwietnia 2010 roku była różna – powiedział Mariusz Błaszczak.
Opinia, która pozwoli określić mechanizm powstania uszkodzeń brzozy,
jest w fazie opracowywania przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne
Policji – twierdzi prokuratura, o czym pisze Nasz Dziennik.
Materiał, który poddawany jest teraz badaniu, ma odpowiedzieć na
pytanie, w wyniku jakiego działania mechanicznego powstały ślady
znajdujące się na zabezpieczonych kawałkach drewna i z jakiego materiału
wykonane są odłamki w nim tkwiące.
Przypomnijmy, że eksperci Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych pod kierownictwem Macieja Laska doszli do wniosku, że to
rządowy Tupolew ściął brzozę 10 kwietnia 2010 roku, po czym stracił
część skrzydła.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zapowiedziała, że w poniedziałek odbędzie
się spotkanie Prezydium Sejmu z ekspertami ws. ram prawnych dot.
działania zespołów parlamentarnych. O zakończenie prac zespołu
kierowanego przez Antoniego Macierewicza zaapelował do Kopacz Paweł
Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie
smoleńskiej.
Kopacz poinformowała, że poniedziałkowe posiedzenie Prezydium Sejmu
odbędzie się w obecności specjalistów z prawa konstytucyjnego, etyków i
socjologów. Marszałek Sejmu dodała, że “chce ocenić pracę i ramy prawne
zespołów, które funkcjonują w tej kadencji”. Jak zaznaczyła, ramy prawne
dotyczące funkcjonowania zespołów parlamentarnych zostały nakreślone 20
lat temu.
“Dobrze jest, że (…) dzisiaj chcemy spojrzeć świeżym okiem na to, co
powinno dziać się w polskim parlamencie. Komu, jak komu, ale marszałkowi
Sejmu szczególnie zależy na wizerunku Sejmu, więc ta moja skrupulatność
w ocenie tego, jak pracują zespoły, czy te ramy prawne są aktualne, czy
też nie, jest konieczna. Stąd bez pośpiechu spotkamy się w
poniedziałek, spotkamy się ze specjalistami i spotkamy się z Prezydium,
bo to Prezydium w wielu sprawach decyduje” – zapowiedziała Kopacz.
Podkreśliła też, że chce ocenić prace zespołów “nie tylko pod
wrażeniem tego, co się ostatnio dzieje”, ale chce spojrzeć, jak
pracowały przez ostatnie 20 lat.
Znów nie pytany Witold Głowacki
Konferencja Smoleńska. Żal mi tylko tych socjologów...
Pękająca parówka. Rozerwana puszka po piwie. Zgnieciona puszka po
piwie. A także zgnieciona puszka po napoju energetycznym. Słynne
"bziuuu" oraz soki z brzozy. Analiza zdjęć z Google Earth. Kadry z
animacji komputerowych wykonanych przez grafików rosyjskiej telewizji na
potrzeby wieczornych wiadomości...
Żenujące, będące obrazą dla nauki wyczyny uczestników
pseudonaukowej Konferencji Smoleńskiej nie dają się już zaklasyfikować
jako zwyczajne wpadki, lapsusy czy przykłady pokoleniowej nieporadności w
zetknięciu z nowoczesnymi technologiami.
Ale też nie jest to bynajmniej - jak chce część komentatorów - ani
Monty Python i jego Latający Cyrk, ani też teatr absurdu. O wiele
prędzej - bardzo kiepski, źle napisany kabaret, w którym gagi są
zdecydowanie zbyt ciężkie, a żart topornie dosłowny. Coś jak program
rozrywkowy z TVP albo kabaretowa rewia na Polsacie.
Ja naprawdę bardzo przepraszam. Ale nawet ja, prosty człowiek,
gdybym przegrał jakiś zakład i miał w jego wyniku poudawać wiarygodnego
naukowca, postarałbym się jednak bardziej niż uczestnicy smoleńskich
występów.Wyciąłbym z tej puszki po piwie jakieś skrzydło, spróbował nagrać na dyktafon odpowiedni, zbliżony dźwięk.A jakbym przerabiał zdjęcia, to naprawdę nie tymi najprostszymi metodami.
Nie pojmuję - i już więcej nie będę pojmował - jakim cudem
ktokolwiek jeszcze jest w stanie traktować smoleńskie towarzystwo
naukowe serio. Sądzę, że udział w tej zabawie będzie się ciągnął jeszcze
latami za jej uczestnikami. Że będzie skazą w naukowym życiorysie,
którą trudno będzie wymazać.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
149. Gazeta Wyborcza a w sejmie trwa konferencja Cieszewskiego
noweNie ma już brzozy smoleńskiej. Teraz jest wielki dół, a będzie salon samochodowy
w miejscu brzozy wykopano wielki dół. Robotnicy twierdzą, że to budowa
salonu samochodowego. Wcześniej fragment brzozy, o którą zahaczył
prezydencki tupolew, został zabezpieczony jako dowód w śledztwie. Resztę
drzewa usunięto.
Z kolei jak kilka miesięcy temu podawał
"Nasz Dziennik", w rejonie ścieżki podejścia lotniska rozpoczęto budowę
centrum handlowego - dwupiętrowy kompleks znalazłby się 50 metrów od
osi ścieżki podejścia.
"Ekspert" mówi o brzozie w Polsat News. Kłótnia. Groźby wyjścia ze studia: 'Obiecał pan...'
Wczoraj wieczorem Cieszewski był gościem telewizji Polsat
News. I przyznał, że nie można wykluczyć pomyłki ws. "wcześniejszego"
ścięcia brzozy. - To nie jest teza. To jest wynik badań. Był sprawdzony.
Wiele razy. Wydaje się bardzo pewny. Teoretycznie jest możliwość, że
coś tam było złego. Coś, co spowoduje, że wynik będzie nieważny. To jest
teoretycznie możliwe. Z praktycznego punktu widzenia jest to raczej
niemożliwe - stwierdził.(..)
Prowadzący program przypomniał, że współrzędne prawdziwej brzozy nie
pokrywają się ze współrzędnymi, które pokazuje Chris Cieszewski. -
Zgadza się. One się też nie pokrywają ze współrzędnymi, które podaje
raport MAK i Wikipedia. Myśmy znaleźli czwarte miejsce - powiedział
Cieszewski. Które współrzędne są więc wiarygodne? - Zależy to od tego,
komu się chce wierzyć. Myśmy przedstawili dowody na to, że drzewo stało w
miejscu, w którym myśmy określili - powiedział.
Jak to
możliwe, że 5 kwietnia brzoza była złamana na wysokości 6 metrów? - Jest
wiele możliwości. Jest możliwość, że wiatr złamał, albo śnieg czy lód -
mówił Cieszewski. - A jakby pan chciał ją złamać, to jest możliwość, że
się uderzy buldożerem w dolną część drzewa - zasugerował. - Buldożer
jest duży, zostawiłby ślady - ripostował dziennikarz.
-
Pan żartuje, że po tygodniu nie można ukryć śladów. A jak był na
gąsienicach? Niech się pan zastanawia we własnym czasie, bo ja nie mam
czasu. Nie jestem tu, żeby pan się dowiedział, jak buldożer może jeździć
- mówił Cieszewski. I groził wyjściem ze studia.
W trakcie programu robił to kilka razy. - W Polsce interpretuje się
rzeczy, żeby służyć swoim interesom. Media, do których nie chciałem
dawać wywiadu, specjalizują się w tym, żeby szkalować ludzi. Nie
chciałby pan, żebym wstał i wyszedł. Obiecał mi pan, że będę w stanie
skończyć zdanie i powiedzieć to, co chcę powiedzieć - mówił. Nie
reagował na słowa prowadzącego, który powtarzał, że Cieszewski nie
odpowiada na pytania.
Podcinanie gardła? "To z amerykańskich filmów"
Cieszewski tłumaczył się też, dlaczego ekipie "Faktów TVN" kilka
dni temu pokazał gest podcinania gardła, co zarejestrowała kamera. - To
jest z filmów amerykańskich. To oznacza, żeby przestać filmować. Jak
np. jest wywiad, ze mną teraz, gdybym był w Ameryce i powiedział jakieś
przekleństwo, to pan by pokazywał tak operatorowi, żeby przestał
pracować - wyjaśniał.
Maja NarbuttProf.
Czapiński zarzuca ekspertom komisji Macierewicza zohydzenie tytułu
profesora. Najwyraźniej zapominał, że to właśnie on zohydził ten tytuł,
podpisując list w obronie pedofila
"Czekam niecierpliwie, gdy wreszcie ktoś zaprosi go do studia, by
wypowiedział się na temat społecznego odbioru pedofilii. To taki
medialny temat. Dziwi mnie, że Janusz Czapiński w tej akurat kwestii
skromnie milczy, choć z pewnością mógłby wnieść do debaty cenny wkład".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
150. Prof. Cieszewski o mediach:
Prof. Cieszewski o mediach: Niekulturalne, nieetyczne, kłamliwe
- Nie będę udzielał żadnych wywiadów - oświadczył prof. Chris
Cieszewski podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. zbadania
przyczyn
Prof. Chris Cieszewski został zaproszony przez Antoniego Macierewicza na
posiedzenie jego zespołu parlamentarnego. Powtarza swój referat z
konferencji. Na początku obaj zgodnie podkreślili, że prof. Cieszewski
nie jest współpracownikiem tego zespołu, a jedynie robi mu "pewną
przysługę".
Prof. Cieszewski zaczął od ostrych słów pod adresem polskich mediów.
- Chciałem być w jakiś sposób pomocny, udzieliłem kilku
wywiadów. Podczas jednego z nich zostałem oświecony do punktu szoku, że
wszystkie historie, które wcześniej słyszałem, są prawdziwe - mówił
prof. Cieszewski. - Polskie media są nieetyczne, kłamliwe i
niekulturalne. Nie będę udzielał żadnych wywiadów i odpowiedzi na
pytania. Robię to nie dlatego, że nie chcę, żeby mi ubliżano, ale
dlatego, że nie chcę współpracować z degradowaniem ludzi. Uważam, że
jest to nie fair, żeby pomagać komuś robić z siebie kogoś gorszego, niż
już jest - powiedział prof. Cieszewski i zaczął referat.
Stanisław
Zagrodzki do Andrzeja Seremeta: "Jest rzeczą w najwyższym stopniu
karygodną, żeby najwyższy rangą przedstawiciel prokuratury publicznie
poświadczał nieprawdę"
"Dokumenty będące w gestii Prokuratury Okręgowej w Warszawie
zawierają jednoznaczne stwierdzenia, że kilkanaście ciał i rzeczy było
nadpalonych, a niektóre z nich w stopniu znacznym."
MATACTWA PAP/ONET
Dr Cieszewski: to był absolutny przełom w sprawie Smoleńska
dot. katastrofy smoleńskiej, w których uczestniczę, to forma przysługi -
powiedział na wstępie swojego wystąpienia w Sejmie prof. Chris
Cieszewski. Naukowiec dowodził, że brzoza, z jaką według raportu Millera
miał zderzyć się prezydencki samolot, nie mogła zostać złamana 10
kwietnia, czyli w dniu katastrofy.
przekonywał, że nie mogło dojść do kolizji tupolewa z brzozą, w ostrych
słowach skrytykował polskie media. - Media w Polsce są nieetyczne,
kłamliwe i niekulturalne. W związku z tym nie będę udzielał już żadnych
wywiadów. Nie chcę uczestniczyć w procesie ubliżania drugiemu
człowiekowi - powiedział na wstępie prof. Cieszewski.
Zaznaczył też, że wypowiada się w swoim imieniu i nie reprezentuje swojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Georgii.
Prof. Cieszewski uprzedził, że wygłoszenie wykładu w
języku polskim jest "wyjątkiem"; przyznał, iż zgodził się na to, ale
dziś uznaje to za błąd, bo od lat nie używa rodzimego języka.
W dalszej części przeszedł do szczegółowej analizy
materiałów dot. katastrofy smoleńskiej. Podczas swojego przemówienia
często używał angielskich. – Zdjęcie satelitarne, z którego
korzystaliśmy, było absolutnym przełomem ws. badania okoliczności tego
zdarzenia. Widnieje na nim element, który pozornie wydaje się być
drzewem. Po dogłębnej analizie, przy użyciu pomiarów określonych w
raportach MAK i Millera, okazało się jednak, że ten element na pewno nie
jest brzozą – przekonywał naukowiec.
Kontrowersje mogły wywołać źródła, które wymieniał
prof. Cieszewski, stanowiące materiał do badań. Ekspert zespołu
Macierewicza korzystał m.in. z Wikipedii, zaznaczając, że informacje tam
znalezione mogą być błędne; dodał, że nie zostały one zweryfikowane.
Korzystano także m.in. z prostego, darmowego programu graficznego.
Setlak: nie dowiedziałem się niczego nowego
Wykład dr Cieszewskiego na antenie TVN24
skomentował red. Michał Setlak z "Przeglądu Lotniczego". - Nie
dowiedziałem się niczego nowego nt. wypadku w Smoleńsku. Usłyszałem
jednak dużo pokory w głosie pana Cieszewskiego; on przyznawał, że może
się mylić. Najważniejsze jest jednak to, że komisja Millera już
określiła okoliczności katastrofy; wszystko jest jasne - mówił Setlak.
Nowe teorie ws. Smoleńska
Dr Cieszewski wywołał burzę swoim wystąpieniem
podczas drugiej konferencji smoleńskiej. Obok niego wystąpili m.in.:
córka polityka PiS Zbigniewa Wassermanna, który zginął 10 kwietnia 2010
r., oraz były kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Nie
zaplanowano natomiast wystąpień ekspertów związanych z polską komisją
badającą katastrofę, ani działającym przy kancelarii premiera zespołem
do objaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje dr Maciej
Lasek.
Dr Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu
Georgii, na koniec referatu poświęconego analizie smoleńskiej brzozy,
powiedział, iż nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia
albo - jak dodał, reagując na głosy z sali - wcześniej.
Rewelacje prof. Cieszewskiego skomentowali eksperci
z zespołu Laska. - To kolejna fantastyczna teoria niczym
nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a
przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać
właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana -
powiedział Edward Łojek.
Na II konferencji smoleńskiej dr hab. Jacek Wójcik z
Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN przedstawił wyniki badań dwóch
próbek z pobranych z ubrań ofiar katastrofy pod kątem m.in. występowania
materiałów wybuchowych. Jak wyjaśniał, w próbkach nie zidentyfikowano
takich substancji, ale zastrzegł, że materiały wybuchowe mogły być tam w
ilościach mniejszych niż byli w stanie sprawdzić naukowcy pracujący na
określonym sprzęcie lub też znajdować się w innych próbkach.
Natomiast prof. Obrębski stwierdził, że "w
momencie, gdy samolot uciekał z pułapki, nastąpiły wybuchy" oraz że
"katastrofę spowodowały tzw. osoby trzecie". Pytał też, czy gałęzi drzew
przy podejściu do lotniska w Smoleńsku nie ściął samolot Ił-76, który
próbował tam wylądować 10 kwietnia 2010 r.
Zespół Laska wielokrotnie podkreślał, że na wybuch
na pokładzie Tu-154M nie wskazują zapisy rejestratorów parametrów lotu i
głosów z kokpitu. Śladów osmaleń, ani działania wysokich temperatur lub
płomienia na urwanym lewym skrzydle nie ma też na zaprezentowanych w
ubiegłym tygodniu zdjęciach ze Smoleńska.
Przewodniczącym komitetu naukowego konferencji miał
być prof. Jacek Rońda, ale zrezygnował po tym, jak na antenie TV Trwam
przyznał, że nie mówił prawdy w rozmowie w TVP1 w kwietniu.
Wtedy profesor powiedział, że jego zdaniem piloci
prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 m; dodał, że
swoją wiedzę opiera na dokumencie z Rosji. W ubiegłym tygodniu, pytany,
na jakiej podstawie twierdzi, że piloci nie zeszli poniżej 100 m, Rońda
odpowiedział: "Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie (w
TVP1) trochę zagrałem. (...) To był blef, na tym dokumencie nic nie
było".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
151. uświęcanie pancernej brzozy przez Komorowskiego
Manipulacje Kancelarii Prezydenta przy obchodach pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Katyńskie rodziny złożyły kwiaty w miejscu katastrofy
przy tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy smoleńskiej, a także przy
brzozie, w którą 10 kwietnia 2010 uderzył Tu-154.
Smoleńsk: Na miejscu brzozy jest teraz wielki dół. Ma tam powstać salon samochodowy
Brzoza smoleńska jednak nie została usunięta
prezydencki tupolew nadal stoi na swoim miejscu. Taką informację radiu
RM FM przekazał Nikołaj Bodin, właściciel działki, na której rośnie
brzoza. Bodin był naocznym świadkiem katastrofy smoleńskiej.
Rosjanin przekazał korespondentowi RMF-u w Moskwie,
że na jego działce nie toczy się żadna budowa. Powiedział też, że na
przylegającym terenie rozpoczęto jakieś prace budowlane, ale zostały one
przerwane, bo to teren podchodzenia do lotniska Siewiernyj. Powtórzył,
że jest pewien, że trzy lata temu samolot uderzył skrzydłem w drzewo
rosnące na jego działce.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
152. apostołowie sekty pancernej brzozy swoje zgrane kawałki
Dziś w zespole Macierewicza
Prof. Cieszewski ujawnia: Jak miałem czternaście lat, nacinaliśmy korę brzóz
- Brzoza brodawkowata ma sok, który jest normalnie pobierany.
Natychmiast zafrasowało mnie, że ta duża brzoza nie miała żadnych soków,
że była sucha w tamtym czasie. Pytanie - czy było to świeże złamanie? -
mówił prof. Cieszewski.
Prokuratura dementuje
W czwartek do sprawy odniosła się Naczelna Prokuratura Wojskowa.
"Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
jest w posiadaniu dwóch ekspertyz teledetekcyjnych sporządzonych przez
Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS. Dotyczyły one zdjęć
satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z okresu przed i po
katastrofie (5 i 12 kwietnia 2010 r.). Jedna z nich odnosi się do stanu
drzew, przy czym jedno z tych drzew jest identyfikowalne jako brzoza, o
którą zawadzić miał lewym skrzydłem samolot Tu-154M. Z opinii tych nie
wynika, aby brzoza była ułamana przed 10 kwietnia 2010" - czytamy w
oświadczeniu prokuratury.
Ppłk Janusz Wójcik, rzecznik
NPW, przypomina także, że stan drzewa prokuratura określała na podstawie
zeznań świadków, którzy obserwowali lądowanie samolotu.
Fragmenty brzozy zostały też przebadane przez biegłych na przełomie
września i października ubiegłego roku, a także w lutym i marcu 2013,
podczas ich wizyt w Rosji. Na podstawie ich pracy
Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji wyda opinię, która ma
określić, w jaki dokładnie sposób brzoza została uszkodzona i czy ślady
zabezpieczone na kawałkach drewna to fragmenty samolotu.
Polskieradio.pl informuje, że z terenu katastrofy zostały wycięte
drzewa. Zmienił się w plac budowy, a robotnicy twierdzą, że budują salon samochodowy. Informacja nie doczekała się jednak oficjalnego potwierdzenia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
153. Deresz w archiwach IPN Po
Deresz w archiwach IPN
Po raz pierwszy Deresz miał podjąć (incydentalną) współpracę z bezpieką w połowie lat 70. ubiegłego wieku.
Według dostępnych danych rejestrowych, Deresz został pozyskany do
niejawnej współpracy z pionem kontrwywiadowczym Służby Bezpieczeństwa w
sierpniu 1973 r. Dokładnie rejestracja pod nr 36419 nastąpiła w dniu 13
sierpnia 1973 r. Jednostką operacyjną
SB, która dokonała rejestracji Deresza w sieci, był Wydział VII
Departamentu II MSW. Wobec Deresza, ze względu na funkcję II sekretarza
POP, jaką pełnił w redakcji ”Kuriera Polskiego”, SB zastosowało
zarezerwowaną dla takich przypadków kategorię współpracy i
zarejestrowało Deresza jako „kontakt operacyjny”. Wyeliminowanie z sieci
agenturalnej nastąpiło 6 października 1978 r., a materiały operacyjne
złożono do archiwum. Eliminacja Deresza jako współpracownika nastąpiła z
powodu braku istotnych informacji oraz niechętnego stosunku do
współpracy z SB. Deresz miał zostać pozyskany w związku z jego bliską
znajomością z korespondentem zagranicznym gazety „Neue Rhein / Ruhr
Zeitung” obywatelem RFN – Gertem Baumgartenem. Służbie Bezpieczeństwa
nie podobały się także zbyt bliskie kontakty Deresza z korespondentem
amerykańskiej Agencji AP E. Kramerem, który był podejrzewany o
powiązania z zachodnimi służbami specjalnymi.
W raporcie dotyczącym wyrażenia zgody na przeprowadzenie z Pawłem
Dereszem rozmowy operacyjnej i ewentualne pozyskanie go do współpracy z
SB z listopada 1974 r. kpt. Oziemski zauważył, co następuje - cyt.:
„W toku prowadzenia sprawy operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie
„Wiking” założonej na akredytowanego w Warszawie korespondenta (…) ob.
RFN Gerta Baumgartena ustalono, że nawiązał kontakt on z Dereszem. Z
informacji T.W. o ps. „Marian” wynika, że Paweł Deresz utrzymywał przyjacielskie stosunki z b. korespondentem amerykańskiej Agencji AP w Polsce E. Kramerem,
który podejrzany jest o powiązania z zachodnimi służbami specjalnymi. Z
uwagi na brak dostatecznej ilości osobowych źródeł informacji w sprawie
o krypt. „Wiking” wydaje się wskazane przeprowadzenie z Dereszem
rozmowy operacyjnej w celu wyjaśnienia kontaktów z Baumgartenem oraz
zorientowania się o jego przydatności i możliwości w ewentualnej
współpracy z naszą służbą (…) W zależności od zajętej podczas rozmowy
przez Deresza postawy proponuję mu okazanie nam pomocy w rozpoznaniu
osoby i działalności Baumgartena oraz innych dziennikarzy z kk.”.
Do kontaktu oficera SB z Pawłem Dereszem doszło w początku grudnia 1974
r. w Warszawie. Z rozmowy operacyjnej kpt. Oziemski sporządził raport, w
którym tak zrelacjonował rozmowę z Dereszem, cyt.: „W czasie
prowadzonej rozmowy Deresz powiedział, że Baumgartena poznał około 6 lat
temu na przyjęciu u znajomych swojej żony. Było to towarzystwo
plastyków, jako że żona najczęściej w takim towarzystwie lubiła
przebywać. Przypadkowa znajomość przerodziła się, jak powiedział Deresz w
niezobowiązującą przyjaźń. Przejawiał się ona we wzajemnym goszczeniu
się, organizowaniu wspólnych wycieczek poza Warszawę. W tym czasie
Baumgarten związany był z kobietą o imieniu Krystyna. Pochodziła z
Sopotu. Kobietę tę B. (Baumgarten – przyp. autora) – zdaniem Deresza
darzył uczuciem. Jej śmierć bardzo przeżył. Imponowała mu jej uroda. Na
swoje wydatki poza utrzymaniem dostawała od B. ca 10 tys. zł. Obecnie żyje z plastyczką lat ca 35 o nazwisku Kulesza Ewa,
którą poznał na przyjęciu w kilka miesięcy po śmierci ostatniej żony.
Mieszkają razem. Kulesza oprócz wykonywania swojego zawodu pomaga
Baumgartenowi w jego sprawach zawodowych np. przypomina o umówionych
spotkaniach, konferencjach itp. Wg oceny Deresza Kulesza nie jest osobą,
która dla Baumgartena zaniechałaby wykonywania zawodu i wyjechała z nim
do RFN po to, żeby stać się gospodynią domową. Latem b.r. miała
naturalne poronienie co w znacznym stopniu odbiło się na jej zdrowiu. Od
tego czasu jest pod stałą kontrolą lekarską”. W dalszej części raportu z rozmowy kpt. Oziemski relacjonował spostrzeżenia Deresza, cyt.:
„Oceniając Baumgartena jako dziennikarza reprezentującego burżuazyjną
prasę, Deresz powiedział, iż jest on bardzo ostrożny w zbieraniu
informacji. Wynika to m.in. stąd, że chce pobić rekord pobytu Zimmmerera
jako korespondenta RFN w Polsce. W związku z tym treść nadawanej
korespondencji musi być obiektywna”. Na koniec rozmowy kpt.
Oziemski zobowiązał swojego interlokutora do zachowania w tajemnicy
faktu oraz treści przeprowadzonej rozmowy oraz zaproponował kolejny
kontakt, na co - jak stwierdził funkcjonariusz SB - Deresz miał przystać
chętnie.
Na sporządzonym raporcie z przeprowadzenia rozmowy operacyjnej z
Dereszem przełożony służbowy kpt. Ozimeskiego poczynił ciekawe i istotne
adnotacje. Płk. Jędrzejczyk – naczelnik Wydziału VII Departamentu II
MSW - polecił, cyt.: „Zebrać niezbędne dane o Kuleszy (Ewie – przyp. autora) i opracować w kierunku pozyskania (do współpracy z SB – przyp. autora). W stosunku do Baumgartena opracować plan przedsięwzięć zmierzających do pozbycia się jego w Polsce”. Opisany
powyżej przypadek nadgorliwości w relacjonowaniu funkcjonariuszom SB
szczegółów intymnego życia, jak widać, zaskutkował realnymi działaniami
wymierzonymi wobec osób, o których się opowiada. W archiwum IPN pod
sygn. akt IPN BU 00191/27 zachowały akta operacyjne dotyczące Pawła
Deresza.
Ujawnione dokumenty wywiadu PRL
Po powrocie z placówek w połowie lat 80. ubiegłego wieku (1984) Deresz
kontynuował działalność dziennikarską w redakcji „Kuriera Polskiego, na
stanowisku zastępcy redaktora naczelnego. W tym mniej więcej okresie
ujawnia się udokumentowane zainteresowanie operacyjne Dereszem ze strony
komunistycznego wywiadu wojskowego, choć pierwsze oznaki
zainteresowania się osobą Deresza wywiad wojskowy przejawiał już w 1978
r.
Deresz znalazł się w zainteresowaniu operacyjnym osławionej jednostki
komunistycznego wywiadu wojskowego – Oddziału Y Zarządu II Sztabu
Generalnego WP (oficerowie tej właśnie jednostki wywiadu zamieszani byli
w aferę FOZZ) - z racji zajmowanego stanowiska w redakcji „Kurier
Polski” oraz częstych wyjazdów poza granice kraju. Opracowaniem Pawła
Deresza jako kandydata do współpracy, a następnie jego werbunkiem, zajął
się mjr Ryszard Barski. Mjr Barski to wieloletni i doświadczony oficer
komunistycznego wywiadu wojskowego, a następnie wywiadu WSI. Deresz
poznał się z Barskim jeszcze w 1976 r. Kontynuowali znajomość na
płaszczyźnie towarzyskiej.
Mjr Barski przystąpił do intensywnego rozpracowywania Deresza w styczniu
1987 r. pod kątem pozyskania go do współpracy. Najpierw dokonał
sprawdzeń w ewidencji operacyjnej Służby Bezpieczeństwa, Wojskowej
Służby Wewnętrznej oraz Zarządu II Sztabu Generalnego WP. W ten sposób
chciał się upewnić, czy Paweł Deresz nie pozostaje w zainteresowaniu
innej służby specjalnej, oraz zgromadził wszelkie dotychczas zebrane o
kandydacie informacje operacyjne. Dokonał przeglądu
akt paszportowych Deresza i jego najbliższej rodziny w Biurze
Paszportowym oraz ustalił dokładne dane osobowe jej członków w Biurze
Ewidencji Ludności. W trakcie spotkań towarzyskich z Dereszem mjr
Ryszard Barski uzyskał bliższe dane dotyczące rodziny kandydata, jego
warunków życia i pracy, cech charakteru, kariery zawodowej i
politycznej. Na wniosek mjr. Barskiego Wojskowa Służb Wewnętrzna
przeprowadziła drobiazgowy wywiad środowiskowy wobec Pawła Deresza i
najbliższych członków jego rodziny oraz rodziny jego żony: Jolanty
Szymanek-Deresz.
W sporządzonym przez WSW raporcie z sierpnia 1988 r., dotyczącym ustaleń poczynionych wobec Pawła Deresza, czytamy, cyt.: W
miejscu pracy (tj. w gazecie „Kurier Polski” – przyp. autora) posiada
opinię dobrze przygotowanego do zawodu dziennikarskiego. Wykazuje się
pracowitością, samodzielnością i operatywnością. Cechuje go duże
wyrobienie i odpowiedzialność polityczna w pracy zawodowej i partyjnej.
Aktywny członek PZPR, w pracy społeczno-politycznej tow. Chmiel z MSW
pod względem politycznym i etyczno-moralnym zastrzeżeń do obywatela „D”
(Deresza – przyp. autora) nie posiada. Ocenia (tow. Chmiel – przyp.
autora) w/w jako jednostkę pożytecznie ustosunkowaną do przemian
zachodzących w kraju. W miejscu zamieszkania znany jest jako lokator
spokojny, grzeczny, zrównoważony i kulturalny. Strona etyczno-moralna
nie budzi zastrzeżeń. Nie znane jest aby był odwiedzany przez osoby
zamieszkałe za granicą.
Ponadto mjr Barski skompletował dokumenty kadrowe Deresza z jego
poprzednich miejsc pracy, zdobył i włączył do akt współpracownika opinię
partyjną, oraz wnioski o nadanie odznaczeń państwowych dla Deresza.
Dopiero po zgoła dwuletnim rozpracowywaniu kandydata, mjr Barski zwrócił
się do swego przełożonego płk. Zdzisława Żyłowskiego – Szefa Oddziału
„Y” Zarządu II Sztabu Generalnego - z wnioskiem o wyrażenie zgody na
zwerbowanie Pawła Deresza do współpracy z wywiadem wojskowym. W wniosku
datowanym z października 1989 r. (po 4 miesiącach od daty
przeprowadzenia czerwcowych wyborów do Sejmu PRL i pod rządami Premiera
Tadeusza Mazowieckiego) mjr Barski określił cel zwerbowania Deresza do
współpracy w sposób następujący, cyt.: „celem pozyskania kandydata
jest wykorzystanie go w charakterze adresówki krajowej. W chwili
obecnej posiada on ku temu niezbędne możliwości wywiadowcze. Można
również liczyć na pomoc w przypadku realizacji naszych zadań w miejscu
pracy kandydata (tj. w redakcji „Kurier Polski” – przyp. autora)”.
Adresówka to taka kategoria tajnej współpracy z wywiadem, w ramach
której współpracownik świadomy swojej roli udostępnia wywiadowi swój
adres miejsca zamieszkania do korespondencji wysyłanej z zagranicy bądź z
terenu kraju i pochodzącej od zagranicznej lub krajowej agentury. W
takich wypadkach współpracownik, odbierając odpowiednio oznaczoną
korespondencję, ma za zadanie przekazać ją bez naruszania swojemu
oficerowi prowadzącemu.
W dalszej części wniosku o wyrażenie zgody na werbunek Deresza mjr Barski proponuje, cyt.:
„pozyskać kandydata do współpracy na motywach patriotycznych. Po
wyrażeniu zgody na współpracę zostanie mu przedstawiona do podpisu
Deklaracja. Propozycja współpracy z wywiadem wojskowym przedstawiona
zostanie kandydatowi w sposób bezpośredni w trakcie spotkania”. Co istotne mjr Ryszard Barski podkreślił, iż cyt.: „nie przewiduje się, by kandydat odmówił współpracy z wywiadem wojskowym PRL”.
Werbunek Pawła Deresza nastąpił dokładnie 18 października 1989 r. Deresz
podpisał zgodnie z przewidywaniami dwa dokumenty. Pierwszy to
zobowiązanie do dobrowolnego udostępnienia swojego adresu na potrzeby
wywiadu wojskowego PRL oraz do przekazywania nadchodzącej korespondencji
przedstawicielowi służby bez zapoznawania się z jej treścią. Drugi
podpisany dokument to klasyczne zobowiązanie się do zachowania w
tajemnicy faktu kontaktów i rozmów z przedstawicielami wywiadu
wojskowego PRL pod groźbą odpowiedzialności karnej.
W raporcie z pozyskania Pawła Deresza na współpracownika wywiadu
wojskowego mjr Barski z satysfakcją zameldował przełożonemu, cyt.: „w
dniu 18.10.1989 r. przeprowadziłem werbunek kandydata na adresówkę ps.
„REDAKTOR”. Spotkanie odbyło się w kawiarni hotelu „EUROPEJSKIEGO”. Po
ogólnej rozmowie dot. aktualnej sytuacji politycznej i gospodarczej
kraju zaproponowałem wykorzystanie jego adresu domowego dla potrzeb
wywiadu wojskowego PRL. „REDAKTOR” bez zastrzeżeń podpisał wręczone mu zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy
oraz zobowiązanie dot. udostępnienia swojego adresu dla potrzeb wywiadu
wojskowego. (…) W końcowej części rozmowy stwierdził m.in., iż jest
zadowolony z faktu, że taka instytucja darzy go zaufaniem. Decyzję o
udostępnieniu nam swojego adresu podjął po upewnieniu się, że ma do
czynienia z wojskiem, którego jest sympatykiem. Sam jak stwierdził, jest
porucznikiem rezerwy. Podkreślił, iż będzie sumiennie realizował
wszelkie zadania wynikające z faktu współpracy z nami”.
Po udanym werbunku mjr Barski ustalił z Dereszem zasady konspiracji i kontaktowania się ze swoim oficerem prowadzącym.
Dla upewnienia się co do szczerości i lojalności nowego współpracownika
wywiadu zarządził wysłanie na adres „REDAKTORA” listu kontrolnego z RFN
z rezydentury wywiadu o kryptonimie „KAPITOL”.
Pod raportem z pozyskania podpisali się płk. Zdzisław Żyłowski (Szef
Oddziału Y) oraz ppłk. Konstanty Malejczyk (późniejszy Szef WSI). Raport
z pozyskania sporządzono w Warszawie 19 października 1989 r.
Wykorzystywanie adresu zamieszkania Deresza trwało według zachowanej w
archiwum IPN dokumentacji nieprzerwanie co najmniej do stycznia 1990 r.
Właśnie w tym miesiącu doszło w Hotelu „Europejskim” do spotkania
Deresza ps. „REDAKTOR” ze swoim oficerem prowadzącym, wtedy już ppłk.
Ryszardem Barskim. Nastąpiło przekazanie listu operacyjnego pochodzącego
od jednego z oficerów rezydentury w Wiedniu. Lojalność oraz rzetelność
wykonywanych zadań była kilkakrotnie kontrolowana przez wywiad wojskowy
za pomocą listów kontrolnych.
Z akt współpracownika wywiadu wojskowego ps. "REDAKTOR" przechowywanych w
Instytucie Pamięci Narodowej pod sygn. akt IPN BU 003179/375 wynika, że
Pawłem Dereszem zajmował się kwiat komunistycznego wywiadu wojskowego,
później wywiadu WSI: płk Zbigniew Worożbit, płk Henryk Michalski, płk
Zdzisław Żyłowski oraz płk Konstanty Malejczyk. Z materiałów tych nie
wynika także, by wywiad wojskowy zaprzestał kontaktów z Dereszem po
styczniu 1990 r. Wręcz przeciwnie, z zawartości merytorycznej oraz
paginacji stron można wysnuć uprawniony wniosek o kontynuowaniu tajnej
współpracy.
Jak powszechnie wiadomo, gazeta „Kurier Polski”, po wygranych przez
Lecha Wałęsę wyborach prezydenckich, ochoczo atakowała twórców
Porozumienia Centrum, przede wszystkim braci Jarosława i śp. Lecha
Kaczyńskich oraz osób z PC powiązanych. Przykładem tego są choćby
publikacje dotyczące domniemanej afery „Telegraf”.
Po upadku rządu premiera Jana Olszewskiego (4 czerwca 1992 r.), dziennik
„Kurier Polski” stał się agendą działań propagandowych UOP i WSI
wymierzonych przeciwko środowisku politycznemu skupionemu wokół mec.
Olszewskiego. Jak już powszechnie wiadomo, w obu służbach funkcjonowały
samodzielne zespołu operacyjne mające na celu niszczenia wszelkimi
metodami prawicę niepodległością oraz niepokorną i anarchizującą lewicę
spod znaku PPS Piotra Ikonowicza. „Kurier Polski” wyróżniał się w tej
operacji prowadzonej do końca prezydentury Lecha Wałęsy szczególnymi
osiągnięciami. To właśnie w redakcji „Kuriera Polskiego” pracował Jacek
Podgórski - wedle części polityków i prawicowych dziennikarzy - jako
oficer pod przykryciem UOP, którego działalność „dziennikarska” miała
być bezpośrednio kierowana przez płk. Jana Lesiaka.
Podgórski powtórnie zasłynął w roku 2003, kiedy pojawił się jako doradca
ówczesnego premiera Leszka Millera. Wtedy też spartaczył prowokację
wymierzoną przeciwko przewodniczącemu sejmowej komisji śledczej ds.
afery Rywina – Tomaszowi Nałęczowi. Chodziło o zdyskredytowanie Nałęcza
jako osoby uwikłanej w aferę kupowania zapisów ustawy medialnej.
W tym czasie pracownikiem etatowym redakcji „Kuriera Polskiego” i
bliskim znajomym Pawła Deresza był także Andrzej Nierychło - uprzednio
dziennikarz pisma „ITD.”, którego redaktorem naczelnym był Aleksander
Kwaśniewski. Po odejściu z „Kuriera Polskiego” Nierychło stał się
wydawcą „Pulsu Biznesu”. Według Reportu Przewodniczącego Komisji
Weryfikacyjnej WSI (MP Nr 11 poz. 110.z 16.02.2007 r.) Andrzej Nierychło
jako współpracownik komunistycznego wywiadu wojskowego od 1983 r.,
następnie jako współpracownik WSI o ps. „SĄSIAD”, brał udział w próbach
wykorzystania na rzecz WSI struktur medialnych organizowanych przez
Zygmunta Solorza (którego poznał jako właściciela „Kuriera Polskiego”).
Sławomir Cenckiewicz w swojej książce poświęconej historii
komunistycznego wywiadu wojskowego zatytułowanej „Długie Ramię Moskwy”
(na s. 398) w ten oto sposób opisał współpracę agenturalną Andrzeja
Nierychło, cyt.: W 1986 r. Nierychło zajmował stanowisko redaktora
naczelnego tygodnika "ITD" i miał zostać zastępcą szefa "Przeglądu
Tygodniowego". Wówczas zapadła decyzja, by przekazać go Oddziałowi "P"
(zamorskiemu). Oficerem prowadzącym "Sąsiada" został kpt. Marek
Dukaczewski. Po 1991 r. współpracę z "Sąsiadem" kontynuowały WSI, choć
dla klasycznie pojmowanego wywiadu nie miała ona większego znaczenia,
bowiem Nierychło był komentatorem politycznym i publicystą ekonomicznym.
Do rangi symbolu urasta zawarty w teczce "Sąsiada" wykaz jego telefonów
stacjonarnych i komórkowych z lat 90. Wśród nich, pod datą 15
października 1999 r. widnieje dopisek: Aktualne miejsce pracy "Puls
Biznesu".
Z treści Raportu Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej WSI możemy
dowiedzieć się o żywnym zainteresowaniu redakcją „Kuriera Polskiego” ze
strony gen. Marka Dukaczewskiego. O silnej pozycji Dukaczewskiego w
redakcji „Kuriera Polskiego” dobitnie świadczy ujawniony publicznie fakt
udzielania skutecznej pomocy agenturze WSI w zatrudnianiu jej na etacie
w redakcji. W Raporcie poruszono ten problem na przykładzie
ukierunkowania życia zawodowego Krzysztofa Krzyszycha, wg Raportu
współpracownika WSI o ps. TERON”. Na stronie 271 Raportu czytamy, cyt.: „Od
2 listopada 1993 r. do 30 kwietnia 1995 r. Krzyszycha pracował jako
cywilny starszy specjalista w Jednostce Wojskowej 3362 [tj. Centrala WSI
w Warszawie] ( …) W trakcie kursu wywiadowczego Krzyszycha był
namawiany do kontynuowania kariery dziennikarskiej (wśród namawiających
była pewno płk. Marek Dukaczewski). Skierowano go też do „Kuriera
Polskiego”, „pod opiekę” dziennikarza Andrzeja Nierychło”.
Przypomnijmy, że w tym właśnie czasie Paweł Deresz zajmował w redakcji
„Kuriera Polskiego” stanowisko zastępcy redaktora naczelnego, i na
politykę kadrową, z formalnego punktu widzenia, miał wpływ
współdecydujący.
Klamrą, która zamyka twarde poszlaki niejawnej współpracy Deresza z WSI, jest udział Pawła Deresza w redagowaniu periodyku wydawanego pod tytułem „Przegląd Międzynarodowy”.
Wiadomym jest już, że w 1994 r. w ramach powołanej przez WSI Grupy
Wywiadowczej „GROT” utworzono dla celów wywiadowczych redakcję tytułu
prasowego „Przegląd Międzynarodowy”, który był wydawany jako dodatek do
gazety codziennej „Trybuna Śląska”. Jednym z pracowników tej gazety był
Paweł Deresz.
Grupa Wywiadowcza „GROT”, a za nią tytuł prasowy „Przegląd
Międzynarodowy” została powołana rozkazem ówczesnego Szefa WSI –
Konstantego Malejczyka. Bezpośredni nadzór na projektem powierzono płk.
Markowi Dukaczewskiemu. Organizatorem GW „GROT” i redaktorem naczelnym
oraz wydawcą „Przeglądu Międzynarodowego”
został Jerzy Tepli - wieloletni współpracownik komunistycznego wywiadu
wojskowego, następnie WSI o ps. „EUREKA” (korespondent TVP i POLSATU w
Niemczech). W skład redakcji „Przeglądu Międzynarodowego” oprócz Jerzego
Tepli (ps. „EUREKA”) i Pawła Deresza, weszli inni wybitni
współpracownicy WSI: Grzegorz Woźniak współpracownik o ps. „CEZAR”
(dziennikarz TVP), Krzysztof Mroziewicz „ps. „SENGI” (dziennikarz PAP,
Polityki, i także były dziennikarz TVP, prowadzący program „7 Dni Świat”
oraz były Ambasador RP w Indiach) oraz Edyta Maluta-Gąsior oficer pod
przykryciem OPP o ps. „KRYSTYNA” (dziennikarka „Trybuny Śląskiej”). Dla
„Przeglądu Międzynarodowego” pisał także Andrzej Bilik, współpracownik
wywiadu wojskowego PRL od 1965 r., a następnie WSI o ps. „GORDON” (były
dziennikarz, redaktor naczelny „Dziennika Telewizyjnego”, były Ambasador
w Algierii).
Redakcja „Przeglądu Międzynarodowego”, stanowiąca dla WSI instytucją
przykrycia, mieściła się w Warszawie przy ul. Koszykowej. WSI zastrzegło
sobie prawo dostępu do wszelkich informacji pozyskanych przez redakcję
oraz prawo do wglądu w artykuły i ewentualnego wstrzymywania ich
publikacji (przy zachowaniu prawa autora do honorarium). „Przegląd
Międzynarodowy” miał w zamiarze swoich mocodawców zlecać opracowania
znanym publicystom, politykom i specjalistom. WSI chodziło o wyrobienie
sobie łatwej i wiarygodnej ścieżki dostępu do czołowych polityków tak w
kraju, jak i za granicą (str. 269-270 Raportu z weryfikacji WSI).
Ostatni numer „Przeglądu Międzynarodowego” wydano w 1998 r.
Po ujawnieniu Raportu Przewodniczącego Komisji weryfikacyjnej WSI w
lutym 2007 r. tak oto ówczesny redaktor naczelny „Trybuny Śląskiej”
wypowiedział się dla „Tygodnika Polityka” na temat genezy powstania
dodatku, cyt.: Tadeusz Biedzki, ówczesny redaktor naczelny „TŚ”,
mówi: – Skontaktował się ze mną Jerzy Tepli, nasz wieloletni
współpracownik, korespondent w Niemczech, z informacją, że w Warszawie
zrodził się pomysł wydawania miesięcznika o tematyce międzynarodowej i
zaproponował, aby na początku była to wkładka do „TŚ”. Tepli powiedział,
że to projekt rządowy, państwo pokryje koszty wydawnicze, a celem jest
przybliżanie rodakom spraw międzynarodowych. „Przegląd” był redagowany w
Warszawie, do Katowic przychodziły materiały i makiety stron, były
czytane, czasami poprawiane – i szły do drukarni. Pierwszy numer
poświęcony był polskiej racji stanu. Otwierały go rozmowy z prof.
Bronisławem Geremkiem i Jurijem Kaszlewem – ambasadorem Rosji w Polsce. O
polskiej racji stanu pisał w nim Jerzy J. Wiatr. Drugi numer,
październikowy, też był tematyczny: Plotka po rosyjsku, niemiecku,
francusku i amerykańsku. W kolejnych numerach Eugeniusz Guz odsłania
kulisy zerwania po wojnie konkordatu, Jan Gadomski analizuje sytuację w
Rosji na progu 1995 r., a Andrzej Bilik rysuje sylwetkę Borysa Jelcyna. W
1996 r. wkładka nabrała kolorów i wychodziła pod tytułem „Świat”. „PM”
pojawił się jeszcze w 1998 r. ze stopką: Redaktor – Jerzy Tepli. Stali
współpracownicy: Paweł Deresz, Jan Gadomski, Stanisław Głąbiński,
Grzegorz Woźniak. Inicjatywa „Przeglądu” umarła śmiercią naturalną.
Grzegorz Woźniak (współpracownik WSI o ps. „CEZAR”) pełnił funkcję
sekretarza redakcji „Przeglądu Międzynarodowego” do roku 1995 (wtedy
został pełnomocnikiem kampanii telewizyjnej Aleksandra Kwaśniewskiego na
urząd Prezydenta RP) i był według Raportu opłacany przez WSI z funduszu
operacyjnego kwotą 1200 marek zachodnioniemieckich miesięcznie
(zachowało się jego 18 pokwitowań).
(..)
http://niezalezna.pl/40093-tylko-u-nas-deresz-w-aktach-ipn-szczegolowa-b...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
154. i te wszystkie laskowe kłamstwa za nasze pieniądze
16:55
"Blef zamiast dowodów". Zespół Laska uruchomił stronę internetową
katastrofy smoleńskiej, dane dotyczące pracy rosyjskich kontrolerów,
zdjęcia i...
czytaj dalej »
faktysmolensk.gov.pl
"Fakty Smoleńsk ". Aktualności, zdjęcia, wideoblogi, krytyka Macierewicza
Działa serwis zespołu Macieja Laska o katastrofie smoleńskiej. - Nie
tworzymy strony, żeby walczyć z Macierewiczem. Ale jeśli jego eksperci
będą stawiać nieprawdziwe zarzuty i fałszować dowody, będziemy reagować
- mówi Lasek
Prokuratura NIE MA BADAŃ BRZOZY od 3,5 roku, ale ma "zeznania świadków"
16:13
NPW: Mamy ekspertyzy stanu drzew. Brzoza nie była ułamana przed 10 kwietnia
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie posiada dwie
ekspertyzy zdjęć satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z...
czytaj dalej »
Naczelna Prokuratura Wojskowa zapewniła, że dysponuje zeznaniami
świadków obserwujących moment podchodzenia do lądowania prezydenckiego
samolotu, z których wynika, iż doszło do uderzenia lewym skrzydłem
samolotu w brzozę, wskutek czego ta miała się przełamać.
NPW: Brzoza nie była ułamana przed 10 kwietnia
"Wojskowa
Prokuratura Okręgowa w Warszawie jest w posiadaniu dwóch ekspertyz
teledetekcyjnych sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz
firmę SmallGIS . Dotyczyły one zdjęć satelitarnych lotniska oraz terenów
przyległych z okresu przed i po katastrofie (5 i 12 kwietnia 2010 r.).
Jedna z nich odnosi się do stanu drzew, przy czym jedno z tych drzew
jest identyfikowalne jako brzoza, o którą zawadzić miał lewym skrzydłem
samolot Tu-154M. Z opinii tych nie wynika, aby brzoza była ułamana przed
10 kwietnia 2010 r." - czytamy w komunikacie NPW.Prokuratura dodała, że zasięgnęła opinii Centralnego Laboratorium
Kryminalistycznego Policji. Wówczas, w trakcie prowadzonych czynności
uzupełniających oględzin miejsca katastrofy, pobrano i zabezpieczono do
dalszych badań dwa duże fragmenty, po ok. 160 cm, drzewa – brzozy, w
którą miał uderzyć samolot, co skutkować miało utratą fragmentu lewego
skrzydła.
Jak poinformowano, czynności związane z ww.
fragmentami były prowadzone na terenie Federacji Rosyjskiej z uwagi na
niepodzielność tych fragmentów.
W lutym i marcu 2013 r. w Moskwie
biegli i prokuratorzy dokonali pomiaru dwóch fragmentów brzozy,
zmierzyli cięcia, ułamania i darcia, zabezpieczyli znajdujące się w nich
elementy metalu i powłok lakierowych. "W dalszej kolejności biegli
dokonali odlewów silikonowych tychże darć, cięć i złamań oraz elementów
metalowych. Biegli pobrali również próbki z elementów tkwiących w
brzozie do dalszych badań fizykochemicznych, metaloznawczych i
mechanoskopijnych" - czytamy.Następnie, w Smoleńsku, biegli pobrali z wraku zasadniczego próbki
referencyjne (porównawcze) elementów metalowych i powłok lakierowych. "W
oparciu o tak zabezpieczony materiał dowodowy CLKP wyda opinię, która
ma określić mechanizm powstania uszkodzeń drewna – brzozy, ustalić w
wyniku jakiego działania mechanicznego powstały ślady znajdujące się na
zabezpieczonych kawałkach drewna oraz z jakiego materiału wykonane są
odłamki znajdujące się w drewnie" - poinformowano w komunikacie.
Jak poinformowali prokuratorzy wojskowi, ta opinia jest w fazie opracowywania.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
155. Sadurski u Werner, Czapiński u Morozowskiego
sekta pancernej brzozy atakuje i obraża za pośrednictwem funkcjonariuszy mediów. Sadurski jest za cenzurą na śledztwo smoleńskie - po co gadać! Zapomną! Po co transmitowali wykład prof. Cieszewskiego?
To dopiero naukowiec pełno gembo, pan Sadurski.
Teraz Stokrotka i córka ś.p. Nowackiej oceniają profesorów . Ciekawe, co jej ojciec, też naukowiec, na takie opinie. Sama konferencji nie oglądała, czytała relacje - mówi o pekających parówkach, więc wiemy która relacje czytała - tę z GW.
Florencki Professore opiniuje naukowców Konferencji Smoleńskiej.
A to dobre :))) I stały motyw Czerskiej - kto nie z sekta pancernej brzozy, ten chce podpalić kraj i obalić najlepszy rząd.
"Dzień pogardy". W. Sadurski na rocznicę 10 kwietnia
OSKARŻAM SADURSKIEGO
Przypisy:
Podobnie jak francuska choroba, przy której pojawiają się france. Ale
etiologia tej choroby, jest ciekawa. Otóż zaglądając do historii
Florencji, dowiesz się, że w 1183 roku Florencja obwołała się KOMUNĄ. Skąd zaraza komunizmu po raz pierwszy zaatakowała Europę?
Skąd przyszła ta zaraza?
Z Florencji!
Nazwa florencka choroba
ma więc swoje własne znaczenie. Tam wybuchła pandemia komuny, tam się
rozpętało pandemonium, wyniszczające Europę, niczym dżuma. Tam jest
żródło zarazy. Ale to jeszcze nie koniec. Tam pisał i nauczał Nicolo Machiavelli,
który napisał biblię tow. Geremka, słynną księgę władzy dworskiej
"Książę". Był to średniowieczny wykład tego wszystkiego czego później
dowiedział się Marks, Engels, Lenin, Stalin, Geremek i Sierakowski. I na
tym poprzestali. Szkoła podstępnej, manipulującej absolutnej władzy. To
tam jest jej siedlisko. We Florencji. To jest tradycja Uniwersytetów
Florenckich. I jeszcze dalej.
Tradycja Florencji jest trwale naznaczona PYCHĄ Medyceuszów, ich pogardą do motłochu, gminu, tak charakterystyczną dla współczesnej inteligencji.
Czy starczy tego apelu?
Wymyśliłem
jeszcze coś do przyprawienia całości, otóż florencka choroba ma polegać
na głupocie i niedorzeczności posługiwania się anachronicznymi ideologiami
do opisu rozsądnej rzeczywistości, zupełnie już innej, bardzo już
zmienionej od czasu rozkwitu tej ideologi, kulawej już w dniu poczęcia.
Kto na takie choróbsko choruje?
Ano,
arogancki, pełen pychy, zadufany w sobie, niedokształciuch, który
zamiast pouczać innych, powinien puknąć się w swój kapuściany łeb i
popędzić do najbliższej szkoły powszechnej i zacząć swoją edukację od
zera!
A dlaczego?
Bo on niedokształciuchem strasznym jest. I basta.
[2] Bolid
= obiekt kosmiczny, który wdzierając się w normalne życie zwykłych
ludzi jest niebezpieczny jak nagła śmierć. Przenośnie spontaniczna
wspólnota tradycji, myśli i BOlesnej ideologii wykształciuchów z PO i
LiD, którym wydaje się, że są właścicielami niewolników, zwanych
pogardliwie mohairowymi beretami. Do utworzenia sugestywnego neologizmu PO + LiD = BOLiD zręcznie wykorzystujemy podobieństwo dźwięcznych i bezdźwięcznych spółgłosek B i P.
Bolid
jest faktyczną koalicją wspólnoty myśli, ludzi i idei, która łączy
Platformę Obywatelską (PO), całą Lewicę i Demokratów (LiD), bez
konieczności zawierania żadnych traktatów koalicyjnych . Zwykła w tym
środowisku, doskonale znana procedura "Proletariusze wszystkich krajów,
łączcie się!
20:22
Gowin o ekspertach Macierewicza: Tezy nie przekonują, ale nie wszystko jest bzdurą
- Tezy zespołu ekspertów Antoniego Macierewicza mnie nie
przekonują, ale nie jest też tak, że wszystko, co ci eksperci
twierdzą...
czytaj dalej »
Gowin skomentował ostatnie zamieszanie wokół zespołu parlamentarnego
poseł Macierewicza. Podkreślił, że jeśli chodzi o katastrofę smoleńską,
to on należy do osób, które "nie odnajdują się ani po jednej, ani po
drugiej stronie tego sporu, który jest coraz bardziej upolityczniony". -
Czekam na ustalenia niezależnej prokuratury - zapewnił.Jego zdaniem "jest jeszcze wiele elementów, które nie zostały
wyjaśnione". - Gdyby zostały wyjaśnione, prokuratura zamknęłaby to
śledztwo. To nie znaczy, że mam jakiekolwiek podejrzenia, że pod
Smoleńskiem doszło np. do zamachu. Tezy zespołu ekspertów Macierewicza
mnie nie przekonują, ale nie jest też tak, że wszystko, co Ci eksperci
twierdzą to są bzdury, które można zbagatelizować - powiedział Gowin.
Dobry pomysł
Były
poseł PO żałuje, że nie doszło do debaty ekspertów Laska i
Macierewicza. - Szkoda, że nie został zrealizowany pomysł prof.
Kleibera, by eksperci jednej i drugiej strony spotkali się ze sobą na
gruncie naukowym, z dala od polityków i mediów - powiedział Gowin.
-
Moim zdaniem do tej katastrofy doszło na skutek całego splotu
czynników, błędów po stronie polskiej i rosyjskiej. Dopóki nie będziemy
mieli tych szczątków wraku, a obawiam się, że nie nastąpi to szybko,
prokuratura nie będzie w stanie zamknąć śledztwa - dodał.
Czapiński: Proszę nie nazywać mnie profesorem. Ten tytuł został zohydzony
TVN24, że jego stopień naukowy został "zohydzony". Jego dyskutant, prof.
Antoni Dudek, dodał, że jesteśmy w Polsce w sytuacji bardzo dużego
braku zaufania.
Prof. Czapiński pierwszy raz poprosił o to, żeby nie nazywać go profesorem w Poranku Radia TOK FM
u Janiny Paradowskiej, gdyż jego tytuł się "zdegenerował". Zasugerował,
że chodzi mu o profesorów współpracujących z zespołem Antoniego
Macierewicza - prof. Rońdę i prof. Chrisa Cieszewskiego.
O odkryciach prof. Chrisa Cieszewskiego (który stwierdził, że brzoza w Smoleńsku została ścięta już 5 kwietnia) Janusz Czapiński powiedział później w TVN24:
- Tego typu odkryć można dokonywać w nieskończoność. Jak już rozpali
pan na kominku, to szuka pan kolejnego pola, żeby podtrzymać ten ogień.
Cała ta historia smoleńska jest tak przedstawiana, żeby udowodnić tylko i
wyłącznie, że był zamach. Ona jest rodzajem spoiwa dla tej grupy
zwolenników PiS,
która w tę teorię uwierzyła. Nie można im powiedzieć "przepraszam
bardzo, pomyliliśmy się, wy też niesłusznie nam zaufaliście".Antoni Dudek
zauważył, że społeczeństwo polskie jest w sytuacji bardzo głębokiego
kryzysu zaufania. Pochwalił prokuraturę za szybkie odniesienie się do
rewelacji prof. Cieszewskiego. - Gdyby Komisja Wypadków Lotniczych
reagowała tak od początku, może udałoby się ograniczyć liczbę osób,
które wierzą w zamach. Ponieważ na początku było milczenie, one
spowodowały powstanie tej sytuacji i trzeba będzie się z nią jeszcze
długo liczyć - ocenił Dudek.
Zapytany o prof. Chrisa
Cieszewskiego i jego rewelacji na temat brzozy ściętej 5 kwietnia, prof.
Czapiński powiedział, że to wina "wiary w zamach": - Najgorsze, co
mógłby zrobić człowiek wierzący, to znaleźć dowód, który wyprowadziłby
go z tej wiary. Poza tym część z tych osób po prostu chciała zaistnieć.
Antoni Dudek przewidział, że skala katastrofy smoleńskiej będzie
przyciągać i pobudzać do różnych rozważań bardzo wielu ludzi i przez
kolejne lata będą się pojawiać kolejne hipotezy w tej sprawie.
Nowacka: Łatwiej mówić o zamachu, niż bałaganie i niechlujstwie
- Żaden argument ekspertów Macierewicza nie przekonuje
mnie, że 10 kwietnia doszło do zamachu - mówiła w "Kropce nad i"
Barbara...
czytaj dalej »
Zdaniem Nowackiej, jeszcze trzy lata temu można było godnie rozmawiać o
ludziach, którzy odeszli w Smoleńsku. - Teraz jest źle - oceniła i
dodała, że obecnie mówienie o Smoleńsku dla jednych jest synonimem
obciachu, a dla innych tematem do walki.
"Łatwo wierzyć w zamach"
Nowacka
odniosła się do pracy parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza.
Jak mówiła, żaden argument ekspertów tego zespołu nie przekonuje jej do
tego, że 10 kwietnia doszło do zamachu. - Póki co tych wątpliwości nie
mam i sądzę, że nie będę miała - powiedziała. Jednak, zdaniem Nowackiej,
dużo osób chętnie wierzy w takie teorie. - Łatwo jest wierzyć w zamach,
nie mówimy wtedy o tym, co wydaje się bliższe prawdy, o bałaganie i
niechlujstwie - podkreślała. Nowacka mówiła, że zespół Macierewicza rzeczywiście może być dla części
społeczeństwa przekonujący. - Jego zespół przez dłuższy czas wydawał się
zespołem eksperckim. Ich wypowiedzi nikt właściwie nie negował. Ze
strony komisji Millera i Laska była cisza - zauważyła. Jak stwierdziła,
kiedy eksperci Macierewicza zabrali głos, pokazano ich zeznania w
prokuraturze, wtedy "szydło wyszło z worka".
- Te wypowiedzi,
które były na konferencji smoleńskiej, też pokazały, z kim mamy do
czynienia - powiedziała i dodała, że podziwia ekspertów parlamentarnego
zespołu za ich zaangażowanie. - Pytanie w imię czego to robią i dla
jakich przyszłych interesów - dodała.
Nowacka podkreśliła, że najbardziej martwi ją to, że eksperci zespołu
Macierewicza wypowiadają się w imieniu polskiej nauki. - Nie można mieć
innego spojrzenia na eksplodujące parówki, niż coś między zażenowaniem,
przerażeniem i wstydem za polską naukę - stwierdziła i dodała, że "za
chwilę bycie polskim naukowcem będzie przedmiotem dowcipów."
Dlatego,
jak oceniła, sprawie powinna przyjrzeć się minister nauki i szkolnictwa
wyższego Barbara Kudrycka, a nie marszałek Ewa Kopacz. Wcześniej o
rozwiązanie zespołu Macierewicza apelował Paweł Deresz. Zdaniem
Nowackiej minister powinna przyjrzeć się temu, czego eksperci
Macierewicza uczą swoich studentów. Jak mówiła, fakt, że prof. Rońda
przyznał się, że blefował, powoduje, że naukowcy są postrzegani przez
jego pryzmat i jest to problem dla uczelni.
Nowacka dodała, że
rozumie i szanuje emocje Deresza, ale, jak zaznaczyła, "byłaby to wielka
krzywda dla demokracji i wielka krzywda dla zespołu Macierewicza",
gdyby zespół zniknął z Sejmu.
- Od 20 lat mamy demokrację, żeby
każdy miał prawo się wypowiedzieć - powiedziała. Jak zauważyła, "od
kiedy eksperci dostali mikrofony, zaufanie do nich spadło." - Z
cynicznego punktu widzenia, wręcz przeciwnie, należy im dać mikrofon -
dodała.
Nowacka: Podziwiam Laska za odwagę. Mam żal do premiera
Córka Jarugi-Nowackiej dodała, ze podziwia Macieja Laska za to, że
odważył się stanąć na czele rządowej komisji ds. katastrofy smoleńskiej,
a także za to, iż "w ciągu ostatnich kilku tygodni zaczął odpowiadać na
argumenty zespołu Macierewicza." - Jest bardzo wiele osób, które
zaczyna wątpić (w zamach-red.) i o te osoby trzeba zawalczyć -
tłumaczyła. Jak dodała, zadaniem państwa jest pokazywanie prawdy i
dążenie do jej pokazania, a w tej sprawie było zbyt mało wysiłków, a
wszystkie badania naukowe były oparte jedynie na materiale badawczym. -
Są oparte na jakichś zdjęciach, jakichś eksperymentach, natomiast nadal
nikt nie ma ani tego wraku, ani brzozy - podkreślała.
Nowacka
dodała także, że ma duży żal do premiera Donalda Tuska. - O zaniechanie,
że ten temat odpuścił, nie wyciągnięto konsekwencji - mówiła. - Nie
możemy mieć żalu do strony rosyjskiej, bo jak nam nie zależy, to
dlaczego im ma zależeć - dodała.
Nowacka powiedziała także, że
społeczeństwo ekscytuje się tematem, który "nie jest przyszłościowy, nie
wpływa na życie obywateli." - Jest to temat bardzo prosty, każdy jest w
stanie go "ogarnąć". Jest łatwe do powiedzenia: był wypadek, nie było
wypadku - dodała. - Nic to nas nie nauczyło oprócz zniechęcenia nas
wzajemnie do siebie - stwierdziła.
Deresz może tylko wyłączyć telewizor. Zespół Macierewicza będzie trwał
Paweł Deresz apeluje do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o zamknięcie
parlamentarnej komisji zajmującej się katastrofą smoleńską. Ma już
dosyć.
Monika Olejnik
Poseł Jacek Świat - oświadczenie poselskie z dnia 23.10.2013
W dniu 23 października 2013 roku, Pan Poseł Jacek Świat wygłosił z mównicy sejmowej oświadczenie poselskie dot. listu otwartego rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do rządzących i rektorów wyższych uczelni.
Film Marii Dłużewskiej to obraz o Polakach, prawdziwych naukowcach, którzy wbrew oficjalnym wersjom w sprawie Katastrofy Smoleńskiej, poszukują prawdy o tym, co stało się 10.04.2010.
Na premierze, między innymi, obecne były rodziny tragicznie zmarłych, rodziny naukowców oraz niezależne media.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
156. Skandal! Współpracownik
Skandal!
Współpracownik zespołu Laska, prof. Artymowicz do kuzyna śp. Ewy
Bąkowskiej: nie osmieszaj sie... latasz do prokuratury jak kot z pelnym
pecherzem
Okazuje się, że dla jednego z propagandystów wykorzystywanych przez
rządowy zespół oraz media dociekanie prawdy o śmierci członka swojej
rodziny jest czymś godnym pogardy i powodem do ośmieszania.
Fot. Youtube.pl
Skrajną bezczelnością i bezdusznością wykazał się
ulubieniec mediów mainstreamowych, jeden z czołowych obrońców kłamstwa
smoleńskiego. Prof. Paweł Artymowicz w reakcji na publikację
listu Stanisława Zagrodzkiego do Andrzeja Seremeta napisał (pisownia
oryginalna):
Artymowiczowi zdaje się nie starczyło odwagi, by pod takim tekstem
podpisać się osobiście. Skorzystał z nicku YOU-KNOW-WHO. Nie ma jednak
wątpliwości, że to właśnie Artymowicz kryje się pod tym pseudonimem.
I
to właśnie Artymowicz napisał tak skandaliczne słowa do Stanisława
Zagrodzkiego, który w Smoleńsku stracił bliską sobie osobę. Obecnie
okazuje się, że dla jednego z propagandystów wykorzystywanych przez
rządowy zespół oraz media dociekanie prawdy o śmierci członka swojej
rodziny jest czymś godnym pogardy i powodem do ośmieszania.
Dziś już nie ma wątpliwości - Paweł Artymowicz jest człowiekiem moralnie upadłym, a jego kariera publiczna powinna właśnie dziś się skończyć.
Jednak
można spodziewać się, że skandaliczny tekst napisany do członka jednej z
rodzin smoleńskich może ożywić karierę medialną Artymowicza...
Prof. Cieszewski zastraszany? "Dostaję różne maile z pogróżkami, z ubliżaniem, mówiące różne rzeczy. Jest cała kampania"
Chris Cieszewski w programie "Jan Pospieszalski Bliżej" przyznał,
że nie spodziewał się takiej reakcji na swoją pracę. "Nie sądziłem, że
to będzie w czambuł potępiane i opluwane".
- powiedział prof. Cieszewski.
Po tej wypowiedzi Jan
Pospieszalski wskazał, że autorzy programu zapraszali Macieja Laska, lub
któregoś z ekspertów jego zespołu.
- zaznaczył Pospieszalski.
Zaznaczył, że jest gotów konfrontować swoje badania z innymi ekspertami m.in. z zespołu Macieja Laska.
- dodał.
Potem w odpowiedzi na pytanie o prace anonimowego blogera Chris Cieszewski zaznaczył:
- mówił naukowiec.
Na pytanie, czy otrzymuje pogróżki Cieszewski wskazał:
Na koniec programu prof. Chris Cieszewski po raz kolejny zapewnił, że
jest w stanie spotkać się z rządowymi ekspertami i skonfrontować z ich
wiedzą swoje badania.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
157. smoleńska lista Stokrotki
Izabella Saryusz-Skąpska o Smoleńsku: byłam przerażona reakcją prof. Kleibera
- Byłam przerażona reakcją pana prezesa Polskiej Akademii Nauk, który powiedział, że teraz nie da się rozmawiać obiektywnie o katastrofie smoleńskiej, muszą opaść emocje - powiedziała na antenie Radia ZET córka Andrzeja Saryusz-Skąpskiego - Izabella. - Emocje to mogą opaść po meczu sportowym, ale tutaj nie rozmawiamy o takich rozgrywkach - dodała.
W rozmowie z Moniką Olejnik Saryusz-Skąpska zaznaczyła, że spodziewała się, że "naukowcy z dużym autorytetem" są w stanie już w parę godzin po katastrofie przystąpić do pracy jako eksperci. - Nasi prokuratorzy wojskowi byli w Smoleńsku już po południu 10 kwietnia. Widzieli nie tylko brzozę, ale te wszystkie rzeczy, o których nie powinniśmy mówić inaczej niż z pochyloną głową - oceniła.Córka tragicznie zmarłego pod Smoleńska Andrzeja Saryusz-Skąpskiego w mocnych słowach oceniła też działania tzw. zespołu Antoniego Macierewicza. - Proszę posłuchać, jak ludzie rozmawiają w tramwaju, metrze czy sklepie, kiedy mnożą się żarciki, że "no wiesz, ja też nadawałbym się do tej komisji, bo kiedyś składałem samolociki i z dzieckiem buduję z klocków lego". Ja coś takiego słyszę i łzy mi się kręcą w oczach - jestem bezsilna. Ze śmierci mojego ojca i 95 innych osób, które, wierzę w to, w tym samym momencie, co on zginęły i nie cierpiały - z tego robi się uliczne żarty, i do tego też doprowadziła ta komisja - oceniła.
Przyznała jednak, że mało wie o samym Antonim Macierewiczu. - Widzę go tylko jako poruszający się obraz, słyszę straszliwe słowa - stwierdziła, dodając, że zdaje sobie sprawę z jego zasług z przeszłości.
Saryusz-Skąpska podkreśliła, że chciałby wierzyć w dobrą wolę Macierewicza, ale "jej wiara jest coraz słabsza".
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/izabella-saryusz-skapska-o-smolensku-byla...
Kownacki:
w materiałach śledztwa smoleńskiego znajdują się wykonane przez służby
analizy zdjęć satelitarnych. Ich jakość jest na żenującym poziomie
"Nie bardzo rozumiem, jak można przeciwstawiać zdanie miernych specjalistów w stosunku do profesora Cieszewskiego".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
158. Lasek nie daje rady z Kublikową i Olejnik?Już przedstawiał Tusk,
Tusk: będzie analiza historii śledztwa smoleńskiego
Premier Donald Tusk zapowiedział, że prawdopodobnie przekaże polskiej opinii publicznej "uargumentowany i dłuższy wywód na temat historii śledztwa smoleńskiego" oraz na temat tego, co z tą sprawą robi parlamentarny zespół Antoniego Macierewicza i prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Ja się nie dziwię ludziom w Polsce, że po tym upiornym zachowaniu (...), jakie wytworzył PiS z Macierewiczem na czele (...), mają poważny problem, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi - podkreślił Tusk na konferencji prasowej w Brukseli pytany o sondaż TVP, według którego 45 proc. Polaków nie wie, komu wierzyć w kwestii wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Ja pozwolę sobie prawdopodobnie przekazać polskiej opinii publicznej taki uargumentowany i dłuższy wywód na temat historii śledztwa smoleńskiego i tego, co z tą sprawą robi zespół Macierewicza i prezes Kaczyński - zapowiedział premier.
- Uważam, że najwyższy czas, aby powiedzieć, nie pół żartem, nie pół serio, nie w tonie kabaretowym, tylko naprawdę serio powiedzieć, co ci politycy zrobili ze sprawy smoleńskiej i zrobili z Polakami. A zrobili rzecz straszną i powinni wziąć za to odpowiedzialność - oświadczył Tusk.
Z sondażu TNS Polska dla "Wiadomości" TVP1 przeprowadzonego w dniach 22-24 października wynika, że 45 proc. Polaków nie wie, komu wierzyć w kwestii wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. 36 proc. badanych przyznaje, że przekonują ich wyjaśnienia polskiej komisji Jerzego Millera. Parlamentarnemu zespołowi Antoniego Macierewicza wierzy 14 proc. pytanych. Tylko 5 proc. ankietowanych przekonuje raport MAK.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tusk-bedzie-analiza-historii-sledztwa-smo...
Śledztwo smoleńskie. "Eksperci Laska nie będą rozmawiać z zespołem Macierewicza"
Według sondaży, 45 procent badanych nie wie, komu ufać w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Nie będzie dyskusji nad przyczynami katastrofy smoleńskiej - zapowiada premier Donald Tusk. Zdaniem szefa rządu, zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza zrobił wystarczająco dużo szkody Polakom.
Według sondażu TNS OBOP dla Wiadomości TVP, 45 procent badanych nie wie, komu ufać w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. W porówaniu z badaniami
z kwietnia tego roku, liczba zdezorientowanych jest wyższa o 11 punktów
procentowych. Zwolenników straciła zarówno wersja wydarzeń zawarta w
raporcie Millera, jak i tezy prezentowane przez zespół Antoniego
Macierewicza.
Donald Tusk zdecydowanie podkreśla, że jedynym rzetelnym źródłem informacji o przyczynach katastrofy smoleńskiej jest raport komisji Jerzego Millera. Od wypadku minęły trzy lata i dotąd nikomu nie udało się podważyć ani jednego ustalenia, to bardzo rzetelny dokument
- przekonywał premier. Uważa on, że politycy podważający ustalenia
zespołu Millera powinni ponieść za to odpowiedzialność. Jaką - tego szef
rządu nie powiedział.Zdaniem Donalda Tuska, wyniki sondażu to dowód na to, że nie należy
dyskutować z tezami Macierewicza. Szef rządu uważa, że wypowiedzi
ekspertów zespołu parlamentarnego mają przede wszystkim uwiarygadniać
polityczne tezy PiS-u. Państwowa Komisja Badania Przyczyn Wypadków
Lotniczych nie jest powołana do tego, by w podobnych dyskusjach
uczestniczyć - mówił premier.
--------------------------------------
TUSK WZMOCNIŁ ROZKAZ - BRAC ICH... I SFORA RUSZYŁA
U MOROZOWSKIEGO W tvn24 nekrofilia Konrad Piasecki, Waldemar Kuczyński o "winie Jarosława Kaczyńskiego" i rozmowie , o której Prokurator Seremet mówi, że takiej nie było. Sciek z najgorszych głębin dna.
Strach
przed rozliczeniem prawdy czy skrajny obłęd? Red. Kuczyński: Nie było
żadnego zamachu, a mogą być polowania na niewinnych. Samolot w warunkach
mgły zszedł nisko, uderzył w drzewo! Koniec!
"Wszyscy ludzie którzy wymyślają nowe teorie powinni być
traktowani tak jak ci, którzy kwestionują istnienie komór gazowych!
Tamci podważają zło, a ci tworzą zło, ponieważ stwarzają przesłanki do
polowania na ludzi niewinnych".
Dziadek Waldek wciąz wraca do mitycznej, wymyslonej rozmowy braci.
Nawet Laskowi nie wierzy :)
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14693707,Lasek__Macierew...
Lasek: Rozmowa braci Kaczyńskich bez wpływy na przebieg katastrofy
Monika Olejnik
pytała także Laska o to, czy rozmowa braci Kaczyńskich w trakcie lotu
do Smoleńska mogła mieć wpływ na przebieg katastrofy. - To nie ma
absolutnie żadnego znaczenia - odparł przewodniczący Państwowej Komisji
Badania Wypadków Lotniczych.
- Ale czy państwo słuchali
tej rozmowy? - dopytała Olejnik. - Nie odpowiem na to pytanie. Nie
mieliśmy takiego materiału. Analizowaliśmy czas trwania tej rozmowy. W
raporcie komisji Millera można stwierdzić, że ta rozmowa nie miałaby nic
wspólnego z procesem podejmowania decyzji, gdyż pan prezydent jeszcze
nie wiedział, jaka jest pogoda w Smoleńsku w tym czasie - wyjaśnił Lasek.
32)
Janusz Zemke: nie wątpię, że jest zapis rozmowy między braćmi Kaczyńskimi z 10 kwietnia
Co do tego, że jest taki zapis tej rozmowy, to ja bym
wątpliwości nie miał, nawet można się domyślać, kto ją ma - powiedział
Janusz Zemke o rozmowie telefonicznej między braćmi Kaczyńskimi, do
której doszło 10 kwietnia 2010 roku, gdy Lech Kaczyński leciał do
Smoleńska.
Według eurodeputowanego SLD, który był gościem programu "Rozmowa
Wydarzeń" w Polsat News "taki zapis powinny mieć Stany Zjednoczone. Nie
wyobrażam sobie, żeby takiego zapisu nie miała Rosja, bo przecież ta
rozmowa to było także jej terytorium. Być może jeszcze kilka innych
państw, które mają takie systemy globalne, ale mieć, a udostępnić, to
dwie różne rzeczy.Janusz Zemke ocenił również, że "opór przeciwko udostępnianiu polega
także na tym, że nie chce się uczestniczyć w wojnie, jaka się toczy
wewnątrz naszego kraju jeśli chodzi o Smoleńsk.
Przekazanie tego typu materiałów oznaczałoby, że się dostarcza amunicji
jednej ze stron tej wojny. Nikt tego nie chce brać na siebie."
----------------------
GW
"PiS i Macierewicz zrobili ze Smoleńskiem rzecz straszną. Powinni wziąć za to odpowiedzialność"
NPW przypomina zeznania: Pień przerąbało na 2 części
"Profesor już nie brzmi dumnie?" "Naukowe parcie na szkło..."
Macierewicz swoje: Śledczy nie mają dowodu, że brzoza nie...
Jak Macierewicz i jego eksperci walczą z brzozą
Żadne fakty nie powstrzymują radosnej twórczości ekspertów
Macierewicza - ani fragmenty skrzydła wbite w drzewo, ani drzazgi w
skrzydle. Trwają nieustanne próby unieważnienia brzozy.
Agnieszka Kublik
Żadne fakty nie powstrzymują radosnej twórczości ekspertów Macierewicza - ani fragmenty skrzydła wbite w drzewo, ani drzazgi w skrzydle. Trwają nieustanne próby unieważnienia brzozy - najpierw wyśmiewanie, że musiałaby być pancerna, potem, że jej tam w ogóle nie było, aż po rewelację, że była, ale ścięta została wcześniej, pięć dni przed katastrofą.
Z raportu komisji Jerzego Millera: "O godz. 6:41:02,8 na wysokości 1,1 m nad poziomem lotniska, w odległości 855 m od progu DS 26, samolot zderzył się lewym skrzydłem z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm, w wyniku czego nastąpiła utrata około 1/3 długości lewego skrzydła. Spowodowało to wejście samolotu w niekontrolowany obrót w lewą stronę".
Ze smoleńską brzozą zderzył się ostatnio także zespół Antoniego Macierewicza, jego uczeni i ich teorie zamachowe. Bo albo było zderzenie z brzozą, bo samolot leciał za nisko i za szybko, albo doszło do eksplozji.
Stąd nieustanne próby unieważnienia brzozy - najpierw wyśmiewanie, że musiałaby być pancerna, żeby rozpruć skrzydło tupolewa, potem, że jej tam w ogóle nie było, aż po ostatnią rewelację, że była, ale ścięta została wcześniej, pięć dni przed katastrofą.
Żadne fakty nie powstrzymują radosnej twórczości ekspertów Macierewicza - ani fragmenty skrzydła wbite w drzewo, ani drzazgi w skrzydle.
Tej brzozy nie było
To hipoteza prof. Wiesława Biniendy (absolwent Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej. Od 1982 r. w USA, dziekan Wydziału Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu Akron). Skontaktował się z zespołem Macierewicza jako jeden z pierwszych uczonych, gdy teoria "dwóch wybuchów" dopiero dojrzewała. Na przeszkodzie tej hipotezy stała brzoza.
Profesor skupił się na obaleniu "mitu pancernej brzozy". Na podstawie symulacji komputerowej (obliczonej "na wszystkich komputerach w stanie Ohio") dowodził, że nawet gdyby samolot zahaczył o brzozę, to wyszedłby z tego bez szwanku, ścinając drzewo.
Brzoza w ogóle nie istniała
W tym roku Macierewicz zaczął lansować kolejną hipotezę - że smoleńska brzoza w ogóle nie istniała (choć trzeba przyznać, że trwało to krótko, może z tydzień).
Powoływał się na rosyjski dokument - sporządzony przez Rosjan protokół oględzin miejsca katastrofy smoleńskiej między godz. 15.05 a 20.12, kilka godzin po tragedii. Z protokołu ma wynikać, że w miejscu katastrofy smoleńskiej nie rosła brzoza, o którą zawadził samolot (wg "Nowego Państwa", które dokument ujawniło i na które powołuje się Macierewicz, "żadne z ujętych w nim drzew nie pasuje do słynnej brzozy, która rzekomo zniszczyła samolot").
Zdaniem Macierewicza to dowód na fałszowanie informacji - bo przecież samolot nie mógł zawadzić o brzozę, której nie było.
Prof. Binienda najwyraźniej nie przejął się tą rewelacją, nadal udowadniał, że ta brzoza nie mogła przełamać skrzydła.
Przerobione zdjęcie Biniendy
Kilka tygodni temu zespół Laska ujawnił, że zdjęcie, które prezentuje prof. Binienda, zostało przerobione przez rosyjskiego blogera Vlad-grigorieva. Na prezentacji podczas debaty smoleńskiej, która odbyła się 5 lutego 2013 r. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, fotografie zostały opatrzone podpisem: "Zdjęcia wraku pokazują, że krawędź przednia nie jest zniszczona!".
Faktycznie, na tym zmodyfikowanym zdjęciu lewe skrzydło tupolewa nie ma zniszczonej krawędzi, lecz jedynie dziurę w środkowej części. Według Biniendy to jeden z dowodów na hipotezę o wybuchu, który był przyczyną katastrofy prezydenckiego Tu-154.
A co to ma wspólnego z brzozą? Zdaniem Biniendy fotografia dowodzi, że tupolew w ogóle nie uderzył w brzozę, bo wcześniej była eksplozja w skrzydle.
Ale rosyjski bloger opisał, jak przerobił zdjęcie: naniósł w miejsce, gdzie widać uszkodzenie, inne elementy, po prostu jego zdaniem tak właśnie to skrzydło powinno wyglądać po katastrofie. Przerobił je sobie, bo wierzy w zamach.
A co widać na oryginalnym zdjęciu? Skrzydło poszarpane na całej długości i wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi.
Gdy prof. Binienda nadal bronił swojej hipotezy, zespół Laska pokazał niepublikowaną wcześniej fotografię brzozy. Widać na niej m.in. elementy samolotu wbite w drzewo i resztki poszycia tupolewa wiszące na gałęziach.
Wtedy Macierewicz ogłosił nową hipotezę: już nie kwestionował prawdziwości zdjęcia, ale inaczej je interpretował. Że to dowód na eksplozję: "Jeżeli kilkadziesiąt metrów wcześniej, dużo wyżej, doszło do eksplozji i poszczególne fragmenty tego samolotu, w tym skrzydła, rozpadały się, wytracając prędkość, to jest możliwe, że taki mały kawałek, spadając, doleciał i zawisnął wśród gałęzi, to jest możliwe".
Ale nie wyjaśnił, jak kawałki brzozy wbiły się w skrzydło.
Brzoza obalona młotem
Z najnowszą brzozową rewelacją wystąpił prof. Chris Cieszewski z University of Georgia podczas II Konferencji Smoleńskiej. Ogłosił, że brzoza została złamana (może młotem) co najmniej pięć dni przed katastrofą. Na dowód pokazał cztery zdjęcia satelitarne (sam je kupił, dał 300 dol. za jedno): ze stycznia 2010 r. oraz z 5, 11 i 12 kwietnia 2010 r.
Już następnego dnia internauci wychwycili, że nie zgadzają się współrzędne drzewa, a to, co uczony z University of Georgia wziął za ściętą brzozę, to w istocie worki ze śmieciami.
Zapomniał pewnie i on, i sam Macierewicz o zeznaniach Nikołaja Bodina (właściciela działki, na której rośnie brzoza). Tuż po katastrofie opowiadał autorom książki "Ostatni lot. Przyczyny katastrofy smoleńskiej", że rankiem 10 kwietnia, gdy samolot przeleciał tuż nad nim, "usłyszał trzask łamiącego się drzewa. Podniósł głowę i zobaczył opadającą koronę brzozy rosnącej przy daczy. W powietrzu wirowały kawałki dachu zerwanego przez podmuch silników. Wszędzie fruwały śmieci, które od dłuższego czasu starał się zebrać z działki na jedno miejsce, żeby w końcu je wywieźć".
Czy Bodin to wiarygodny świadek? Dla Macierewicza tak, w swoim filmie "Anatomia upadku" cytuje go Anita Gargas.
W czwartek Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała oświadczenie w sprawie brzozy: brzoza nie była ułamana przed 5 kwietnia. Wojskowi śledczy powołują się na zdjęcia satelitarne lotniska oraz terenów przyległych z 5 i 12 kwietnia 2010 r.
Tak właśnie "powstają nowe fakty", jak powiedział jeden z prawicowych polityków. Zupełnie pomijając stare, np. taki, że gdy tupolew się zniżał, pościnał wierzchołki wielu małych drzew, wyznaczając tym samym swoją ścieżkę zniżania (widać to na zdjęciach na stronie zespołu Laska faktysmolensk.gov.pl).
Ciekawe, jak uczeni od Macierewicza rozprawią się z tymi drzewami.
Szczyt hipokryzji Donalda Tuska. Człowiek, który oddał śledztwo w ręce Rosjan, zarzuca PiS-owi "upiorne zachowanie"
"Czy premier przedstawi także historię śledztwa smoleńskiego, w
której znajdzie się m. in. przekazanie śledztwa w ręce rosyjskie;
pozbawienie strony polskiej do kluczowych dowodów - przede wszystkim
wraku; pozwolenie na niszczenie przez stronę rosyjską szczątków
Tupolewa?"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
159. wierzący w pancerną brzozę w TVN24 TUSKOWY LASEK
Lasek: Macierewicz stawia hipotezy, na które nie ma dowodów
- Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować udowodnić
swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na które nie
ma...
czytaj dalej »
Macierewicz mógłby
chociaż raz spróbować udowodnić swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i
stawia hipotezy, na które nie ma dowodów - mówił w "Piaskiem po oczach"
Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczych.
Jak dodał, gdyby jego zespół miał wątpliwości w sprawie katastrofy, to
sięgnąłby po opinie innych ekspertów.
Maciej Lasek ocenił, że w grupie osób, które nie wiedzą czyim ustaleniom
ws. katastrofy smoleńskiej mają ufać, jest bardzo dużo tych, którzy "są
zmęczeni tematem Smoleńska". - Ich już nie interesuje, kto ma rację -
powiedział i dodał, że "od kilku lat są atakowani coraz bardziej
absurdalnymi teoriami."
Lasek powiedział, że w ostatnich
tygodniach zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza "serwuje nam
coraz to nowsze teorie." - Każda inna od poprzedniej. Jeżeli któraś jest
dementowana, to zaraz powstaje nowa - tłumaczył. Szef rządowego zespołu
ds. katastrofy smoleńskiej stwierdził także, że jego zespół odniósł
już "dosyć duży, spektakularny sukces." - Spadła liczba osób, które
wierzą w zamach - argumentował.
Ekspert odniósł się także do
ostatnich teorii zaprezentowanych podczas II konferencji smoleńskiej.
Jeden z ekspertów zespołu Macierewicza, prof. Chris Cieszewski
przekonywał na podstawie zdjęć satelitarnych, że brzoza w Smoleńsku, o
którą - jak wynika z raportu Millera - zahaczył tupolew, była złamana
przed 10 kwietnia. - Żadne dowody, na których pracowała komisja, nie
potwierdzają takiej hipotezy - stwierdził gość "Piaskiem po oczach" i
zaznaczył, że ekspertyza prof. Cieszewskiego go nie przekonała.
-
Pan profesor, który zajmuje się biometrią drzew, na pewno nie zajmował
się badaniem wypadków lotniczych - podkreślał. - Gdyby do badania
wypadków lotniczych wystarczyła analiza zdjęć satelitarnych, nie trzeba
byłoby jeździć na miejsce wypadku - stwierdził Lasek.
Szef
państwowej komisji ds. badania wypadków lotniczych podkreślał także, że
gdyby jego zespół miał jakiekolwiek wątpliwości, "co do tego, że
samolot przeleciał wyżej, nie zderzył się z brzozą, były inne
czynniki", to zwróciłby się o pomoc także do innych ekspertów.
- Zawsze, jeśli pojawią się nowe fakty, to można wznowić pracę - mówił i dodał, że póki co, nie pojawiły się żadne dowody.
-
Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować udowodnić swoją tezę. On tylko
odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na które nie ma dowodów -
powiedział Lasek.
---------------------------------------------------
CIEKAWE, GDZIE SA DOWODY LASKA - CZYZBY TAM, GDZIE DOWODY MACIEREWICZA, CZYLI W ROSJI?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
160. Lasek bierze z naszej kasy 8 tysięcy m-cznie i sie zmęczył?
''Jesteśmy już zmęczeni. Jak coś zdementujemy, ekipa Macierewicza wymyśla nowe historie''
Zespół parlamentarny posła Macierewicza
serwuje nam coraz to nowsze teorie. Każda inna od poprzedniej. Jeżeli
coś zostanie zdementowane, to wymyślana jest nowa historia. Wszyscy
jesteśmy już tym zmęczeni - mówił w TVN24 Maciej Lasek.
- Odnieśliśmy duży sukces - mówił o swoim
zespole Maciej Lasek, wskazując, że liczba osób, które wierzą w zamach w
Smoleńsku, maleje.
- Jesteśmy świadkami, od kilkunastu
miesięcy, a apogeum tej historii przypada na ostatnie tygodnie
serwowania nam coraz to nowszych teorii przez zespół parlamentarny posła
Macierewicza. Każda inna od poprzedniej. Jeżeli coś zostanie
zdementowane, to wymyślana jest nowa historia. Wszyscy jesteśmy już tym
zmęczeni - mówił Lasek.
"Ewenement na skalę międzynarodową"
Lasek powiedział, że nie powinno się publikować wszystkich
materiałów z badań katastrof lotniczych. Pokazanie wszystkich materiałów
z raportu Millera, bez komentarza, wprowadzi większy zamęt, niż pomoże.
Takich publikacji nie robi się nigdzie. Praca naszego zespołu jest
ewenementem na skalę międzynarodową, ponieważ zwykle komisje badające
wypadki przygotują raport, a ten jest przekazany do specjalistów. I
koniec - wskazywał Lasek.
Po raz kolejny zdemontował
rewelacje Chrisa Cieszewskiego, który na II Konferencji Smoleńskiej
dowodził, że brzoza została złamana 5 kwietnia albo wcześniej. Miały
wskazywać na to zdjęcia satelitarne. - Żadne dowody, na których
pracowała komisja, nie potwierdzają takiej hipotezy. Pan prof.
Cieszewski, pokazując swoją ekspertyzę, nie przekonał mnie, gdyż
komisja, w której pracowałem, była w posiadaniu zarówno materiałów
pokazujących, jak wyglądało lotnisko i okolice przed 7 kwietnia i po 10
kwietnia - powiedział. - Możemy dołączyć zapis rejestratora rozmów,
gdzie jest moment uderzenia - dodał Lasek.
"Mamy dowody"
- Pan profesor Cieszewski, który zajmuje się biometrią drzew, na
pewno nie zajmował się badaniem wypadków lotniczych. Gdyby do badania
wypadku wystarczyła analiza zdjęć satelitarnych, nie trzeba byłoby
jeździć na miejsce wypadku - zaznaczył Lasek.
- Mamy
dowody na to, że samolot zderzył się z brzozą. Jakie? Np. wbite elementy
samolotu w przełamaną brzozę, zeznania świadków, elementy drzewa
wprasowane w końcówkę skrzydła - wymieniał.
Fakty po Faktach
Były ambasador w Moskwie: Nie zasłużyliśmy na to, byśmy byli tak podzieleni
- Myśl o zamachu nie tylko nie przyszła mi nigdy
do głowy, ale uważam ją za absurdalną - powiedział o katastrofie
smoleńskiej...
czytaj dalej »
Piaskiem po oczach
Lasek: Macierewicz stawia hipotezy, na które nie ma dowodów
- Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować
udowodnić swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na
które nie ma...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
161. Rodziny smoleńskie są zastraszane i wyśmiewane
http://www.fakt.pl/malgorzata-wassermann-o-smolensku,artykuly,425381,1.html
My dzisiaj toczymy naprawdę ciężki bój o prawdę o katastrofie smoleńskiej, który kosztuje nas wszystkich niezmiernie bardzo dużo wysiłku. Płacimy za to wysoką cenę. Powszechne jest grożenie utratą pracy. Są też groźby, paszkwile. Są osoby, które z tego powodu dostały ochronę – mówi Małgorzata Wassermann
(..)
Proszę zauważyć, jak wielkie siły zostały przeciwko nam uruchomione. Czy to jest przypadek? Widzę tutaj straszną analogię do wyjaśniania zamachu na Jana Pawła II. Do tej pory nie wiadomo, ile oddano strzałów, kto strzelał, jaki był przebieg zdarzenia. W sprawie katastrofy smoleńskiej jest tak samo. Mamy straszną akcję dezinformacyjną. Moim zdaniem – nieprzypadkową.
Antoni Macierewicz Odpowiada Tuskowi (25.10.2013)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
162. Tylko z wami Rosja ma takie problemy-Władimir Kirijanow, rosyjsk
Władimir Kirijanow, rosyjski dziennikarz mieszkający w Polsce, redaktor „Rosyjskiego Kuriera Warszawskiego”.
Rz: Wszystko już wyjaśnione?
Dla mnie wszystko jest absolutnie jasne. Dziwię się tylko, że Polacy tak rozdmuchują tę tragedię smoleńską.
Dlaczego to robią?
Szukają pretekstu, żeby atakować Rosję. W Polsce zawsze trzeba krytykować Moskwę, Putina. Mówicie, że nie możecie dostać wraku…
Bo nie możemy.
A co wy będziecie z nim robić?
Zbada go prokuratura, a poza tym ma znaczenie symboliczne.
No to go dostaniecie, do każdego gwoździka! Co pan myśli, że Rosjanom tak zależy, by przetrzymywać wrak jeszcze jednego tupolewa, choć u nas takich tysiące? Ja wiem, jesteście wyczuleni na gesty, trzeba przykryć wrak brezentem…
Pan się śmieje?
Taka straszna tragedia, że był nieprzykryty? Że samolot zrobiony z najlepszych materiałów niszczeje na deszczu? To go przykryli i teraz będzie gnił.
Polska prokuratura uważa, że rosyjskie śledztwo nie jest prowadzone szczególnie energicznie.
Jak nie jest prowadzone energicznie?! Tragedię concorde’a badają od 15 lat! Tusk ma rację, gdy mówi, że zrobiono wszystko, co można było zrobić, a prokuratura rosyjska podejmuje zupełnie nadzwyczajne wysiłki, by wszystko wyjaśnić jak najszybciej. Tylko w Polsce to wygląda zupełnie inaczej: jakiś nowy Katyń, Rosja nie chce niczego oddawać…
Wie pan, czarnej skrzynki nie oddała.
Gdyby to samo spotkało Rosjan w Polsce, to co, Polska oddałaby wszystko Moskwie, pozwoliłaby prowadzić śledztwo? W polskiej prasie czytam wciąż, że to zamach. Mówię, że to bzdury, ale wtedy wygląda jakbym bronił Kremla.
A nie broni pan?
Jestem absolutnie niezależnym dziennikarzem! Od 19 lat, od kiedy wydaję „Rosyjski Kurier Warszawski”, nigdy nie dostałem od władz ani od żadnej instytucji ani kopiejki. Wygłaszam własne opinie, nie władz Rosji. Takim już jestem człowiekiem – obiektywnym.
(...)
http://www.kresy.pl/publicystyka,wywiady?zobacz%2Ftylko-z-wami-rosja-ma-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
163. Mamy dowód na kłamstwo eksperta PiS od brzozy Roman Imielski
Cieszewski, który pracuje na wydziale leśnym, podkreślał, że w pracach nad analizą zdjęć uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA: Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger. Chodziło o to - jak zapewniał - by w tak przełomowym odkryciu nie popełnić żadnego błędu.
Mishra to rzeczywiście wybitny specjalista od analizy zdjęć satelitarnych, głównie w kontekście zmian klimatycznych. Na swoje prace dostał kilka grantów m.in. od NASA - najwyższy z agencji kosmicznej był na 320 tys. dol. Prawicowe media związane z PiS podkreślały, że udział tak wybitnych specjalistów z USA w pracach Cieszewskiego to cios dla rządowego zespołu Macieja Laska, bo nie będą w stanie podważyć ustaleń naukowca polskiego pochodzenia.
- (-)
W piątek rano wysłaliśmy więc na służbowy adres Mishry maila z pytaniem, czy uczestniczył w analizie Cieszewskiego. W razie odpowiedzi twierdzącej poprosiliśmy o wyjaśnienie: czy jest pewny, że chodzi o dokładnie tę brzozę, o którą uderzył tupolew, i skąd pochodzą zdjęcia użyte do analizy?
Po południu naszego czasu otrzymaliśmy bardzo uprzejmą i krótką odpowiedź. Mishra podkreślił: "Nigdy nie byłem zaangażowany w tę analizę i dlatego nie mogę skomentować pana pytań". Był zdziwiony, że próbuje się go łączyć z pracą Cieszewskiego.
Ustaleniom naukowca polskiego pochodzenia przeczą zeznania świadków, w tym właściciela działki, na której rośnie brzoza, zapisy czarnych skrzynek (w tym polskiej produkcji, która została odnaleziona na miejscu katastrofy i została odczytana w Polsce - Rosjanie w ogóle nie mieli do niej dostępu), wreszcie ustalenia Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która też analizowała na podstawie zdjęć satelitarnych teren katastrofy.
Jak napisał na swojej stronie bloger Paweł Pisaniecki, Cieszewski kłamie też w innej sprawie - rzekomego wsparcia, także finansowego, jakiego udziela mu University of Georgia w pracach dotyczących katastrofy smoleńskiej. Naukowiec chwali się tym m.in. na stronie smolenskcrash.com. Pisaniecki opublikował meila do uczelni i jej odpowiedź, w której zdecydowanie zaprzeczyła, by miała z tym cokolwiek wspólnego.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14846403,Mamy_dowod_na_klamstwo_eksperta_PiS_...
Dr Cieszewski: to był absolutny przełom w sprawie Smoleńska
dot. katastrofy smoleńskiej, w których uczestniczę, to forma przysługi -
powiedział na wstępie swojego wystąpienia w Sejmie prof. Chris
Cieszewski. Naukowiec dowodził, że brzoza, z jaką według raportu Millera
miał zderzyć się prezydencki samolot, nie mogła zostać złamana 10
kwietnia, czyli w dniu katastrofy.
przekonywał, że nie mogło dojść do kolizji tupolewa z brzozą, w ostrych
słowach skrytykował polskie media. - Media w Polsce są nieetyczne,
kłamliwe i niekulturalne. W związku z tym nie będę udzielał już żadnych
wywiadów. Nie chcę uczestniczyć w procesie ubliżania drugiemu
człowiekowi - powiedział na wstępie prof. Cieszewski.
Zaznaczył też, że wypowiada się w swoim imieniu i nie reprezentuje swojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Georgii.
Prof. Cieszewski uprzedził, że wygłoszenie wykładu w
języku polskim jest "wyjątkiem"; przyznał, iż zgodził się na to, ale
dziś uznaje to za błąd, bo od lat nie używa rodzimego języka.
odczas pierwszego dnia II Konferencji Smoleńskiej prof. Cieszewski wygłosił dwa referaty. Drugi dotyczył ustalenia, że brzoza smoleńska była złamana już 5 kwietnia 2010 roku – o tym wyniku od kilku dni jest głośno. Nasz portal zamieści szczegółową relację z tego referatu w dniu jutrzejszym.
Dziś jednak chcielibyśmy skoncentrować się na pierwszym referacie prof.Cieszewskiego, który z uwagi na doniosłość drugiego pozostaje w jego cieniu lekko niezauważony. Jest on również bardzo interesujący.
Praca została napisana przez zespół
złożony z czterech autorów – poza profesorem Cieszewskim są to R.C.Lowe, P. Bettinger i A. Kumar.
Wszyscy oni reprezentują University of Georgia w USA. Chris Cieszewski jest absolwentem Szkoły Głównej
Gospodarstwa Wiejskiego, doktoryzował się w 1994 r. na University of
Alberta, wg. najpopularniejszej bazy danych o naukowcach – Web of
Science – jest autorem 46 publikacji naukowych w prestiżowych
czasopismach (baza uwzględnia jedynie takie), a jago h-indeks liczony na podstawie ilości publikacji oraz ilości ich cytowań wynosi 11.
Opis wcześniejszych ustaleń
Autorzy w pierwszej swojej pracy (Cieszewski, C.J., R.C. Lowe, P. Bettinger, A.Kumar, "Micro-detail comparative forest site analysis using high-resolution satellite imagery”, Mathematical and Computational Forestry & Natural-Resource Sciences, 2013)
przeanalizowali dostępne komercyjnie za opłatą rzędu kilkuset dolarów
zdjęcia satelitarne okolic smoleńskiego lotniska z 5, 11, 12 i 14
kwietnia 2010 r.
----------------------------------------------
Ciekawa jestem, czy któryś z amerykańskich naukowców wkurzy sie, wynajmie dobrego amerykańskiego prawnika i pozwie Gazetę Wyborczą .
Dobry prawnik puści Michnika w skarpetkach.
Praca została napisana przez zespół złożony z czterech autorów – poza profesorem Cieszewskim są to R.C.Lowe, P. Bettinger i A. Kumar.
Prof. Chris Cieszewski jest obecnie pracownikiem Warnell School of Forest Resources The University of Georgia
Stopnie naukowe:
· Ph.D., "Growth & Yield Modelling", University of Alberta, 1994.
· M.Sc., "Forestry Modelling", U.B.C. Vancouver, 1989.
· For. Eng., M.F., "OR", Warsaw Agriculture Academy, 1983.
Kariera Akademicka
· Professor, Daniel B. Warnell School of Forest Resources, University of Georgia (2008-Present).
· Associate Professor, D.B. Warnell School of Forest Resources, University of Georgia (2003-2008).
· Assistant Professor, D.B. Warnell School of Forest Resources, University of Georgia, (1997-2003).
Prof.
Cieszewski zajmuje się badaniami z zakresu biometrii leśnej i
modelowania matematycznego w inżynierii leśnej. Uczestniczył w
realizacji 11 projektów badawczych (w tym 6 finansowanych przez US
Departament of Agriculture) http://fred.ovpr.uga.edu/Summary.do?faculty=7304
Jest autorem ponad 40 publikacji naukowych (artykułów i referatów).
Więcej informacji:http://drcjc.com
Prof. Pete Bettinger jest pracownikiem Warnell School of Forest Resources The University of Georgia
Stopnie naukowe:
· PhD, (1996) Oregon State University
· MS, (1989) Virginia Polytechnic Institute and State University
· BS, (1987) Virginia Polytechnic Institute and State University
Kariera akademicka:
· Professor, University of Georgia, Athens, GA, 2009-present.
· Graduate Coordinator, University of Georgia, School of Forestry, 2012-present.
· Faculty Fellow, University of Georgia, Institute of Artificial Intelligence, 2004-present.
· Associate Professor, University of Georgia, Athens, GA, 2002-2009.
· Assistant Professor – Senior Research, Oregon State University, Corvallis, OR, 1998-2002.
· Faculty Research Associate, Oregon State University, Corvallis, OR, 1996.
· Faculty Research Assistant, Oregon State University, Corvallis, OR, 1991-1993.
Prof.
Bettinger prowadzi badania z zakresu inżynierii lesnej, zarządzania i
planowania terenów leśnych, geograficznych systemów informatycznych
(GIS) oraz GPS. Jest autorem wielu publikacji – ponad 30 artykułów i
referatów, oraz kilku podręczników akademickich.
Więcej informacji:
http://scholar.google.com/citations?hl=en&user=rvCOS60AAAAJ&pagesize=100...
Prof. Marguerite Madden jest dyrektorem Center for Geospatial Research (Department of Geography UGA).
Stopnie naukowe:
· Ph.D. (1990) University of Georgia Ecology
· Master of Arts (1984) State University of New York Biology
· Bachelor of Arts (1979) State University of New York Biology
Profesor
Madden prowadzi badania z zakresu geograficznych systemów
informacyjnych (Geographic Information System, w skrócie: GIS science),
ekologii oraz interakcji człowiek- środowisko. Opublikowała ponad 20
artykułów i referatów. Uczestniczyła w realizacji 25 projektów
badawczych; jako kierownik projektu - 13 projektów.
Więcej informacji:http://geography.uga.edu/directory/profile/madden-marguerite/
Dr Thomas Jordan jest zastępcą dyrektora Center
for Geospatial Research (Department of Geography UGA), specjalistą z
zakresu fotogrametrii i teledetekcji (ang. remote sensing) oraz
geograficznych systemów informacyjnych (GIS).
Stopnie naukowe:
· Ph.D. (2002) University of Georgia Geography
· Master of Arts (1981) University of Georgia Geography
· Bachelor of Science (1979) University of Georgia Geography
Jest
autorem ponad 40 artykułów i referatów, a także trzech skryptów dla
studentów dotyczących teledetekcji środowiska, fotogrametrii i analizy
obrazu.
Świadectwem wysokich kwalifikacji zawodowych dr Jordana są tytuły zawodowe ASPRS Certified Photogrammetrist oraz ASPRS Certified Mapping Scientist - Remote Sensing.
(ASPRS jest akronimem American Society for Photogrammetry and Remote Sensing).
Więcej informacjihttp://geography.uga.edu/directory/profile/jordan-thomas-r/
Metodologia zastosowana w badaniach przedstawionych przez prof. Cieszewskiego została podana w artykule:
Cieszewski,
C; Lowe, R; Bettinger, P; and Kumar, A. (2013) Micro-detail comparative
forest site analysis using high-resolution satellite imagery. Math. Comput. For. Nat.-Res. Sci. 5(1):16-37.
Artykuł jest dostępny na stronie:
http://mcfns.com/index.php/Journal/article/view/154/MCFNS_154
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
164. zgnojenie jak w najgorszych czasach stalinowskich, zgnojenie czł
„Wyborcza” znów manipuluje: „Mamy dowód na kłamstwo eksperta PiS od brzozy”. Ale to nie Chris Cieszewski jest kłamcą
GW” epatuje oświadczeniem amerykańskiego naukowca Deepaka Mishry,
że ten nie brał udziału w analizie Chrisa Cieszewskiego. Tyle, że
Cieszewski wcale się na niego nie powoływał.
„Gazeta Wyborcza” oskarżyła Chrisa Cieszewskiego, że
kłamliwie wskazał amerykańskiego specjalistę z University of Georgia,
Deepaka Mishrę jako współautora swej analizy ws. smoleńskiej brzozy.
Szybko okazało się, że to kolejna manipulacja „GW”.
- krzyczy sensacyjnym tytułem „Wyborcza”.
Gazeta przywołuje swoją korespondencję z Deepakiem Mishrą z
University of Georgia, którego określa jako wybitnego specjalistę od
analizy zdjęć satelitarnych, głównie w kontekście zmian klimatycznych.
- pisze „GW”.
„Wyborcza” chwali się, że wysłała na służbowy adres Mishry maila z pytaniem, czy uczestniczył w analizie Cieszewskiego.
I tryumfuje:
Na tej podstawie „GW” zarzuca Cieszewskiemu kłamstwo.
Manipulacja szybko jednak wyszła na jaw. Jak sprawdziła
„Rzeczpospolita”, Cieszewski w swoim referacie - w którym stwierdził, że
brzoza, o którą miał zahaczyć tupolew, musiała być złamana co najmniej
5 dni przed katastrofą - powoływał się na kilku współpracowników, ale
wśród nich nie było Mishry.
– pisze „Rz”.
Dziennik cytuje wypowiedź Cieszewskiego:
Jak zaznacza „Rz”, Chris Cieszewski wymienił nazwiska osób,
które uczestniczyły w jego pracach, określając ich jednymi z najlepszych
na świecie w dziedzinie fotogrametrii. Kadr z prezentacji Cieszewskiego
jest najlepszym dowodem na to, że wśród wymienionych współautorów nie
ma Mishry.
Nie po raz pierwszy okazuje się, że redaktorzy „Wyborczej”
nie są rozrzutni w krzewieniu standardów wiarygodnego dziennikarstwa:
bardzo oszczędnie gospodarują prawdą.
------------------------------------------------------------------------
Zmanipulowany celowo , oszczerczy tekst wisi na trzech portach na "1" na
Ekspert PiS od brzozy kłamał. W analizie Cieszewskiego pojawia się nazwisko naukowca, który nic o badaniach nie wiedział
21
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,14846279,_GW___Ekspert_PiS_od_brzozy_klamal__W_analizie_Cieszewskiego.html
wpisy komentarzy
zorn.gottes
Oceniono 25 razy
25
ten cieszewski to wyjątkowo bezczelna i
arogancka kanalia. katolik i patriota od siedmiu boleści. wyprany przez
radio maryja moher.
czułem się obrażony jego insynuacjami i sugestiami o polakach, o polskich mediach i naszej odważnie wywalczonej demokracji.
sam wyjechał do stanów w latach 1982-1983. ciekawe kto mu dał paszport.
Mamy dowód
Ekspert PiS od brzozy kłamał. Powołał się na naukowca z USA. "Nie brałem udziału w analizie Cieszewskiego"
Deepak Mishra z University of Georgia, wybitny specjalista od zdjęć
satelitarnych, jest zdziwiony, że łączy się go z pracą Cieszewskiego.
Ekspert, który miał obalić tezę o brzozie, się dziwi. 'Ja?'
Nie brałem udziału w analizie Chrisa
Cieszewskiego - napisał Deepak Mishra z University of Georgia, wybitny
specjalista od zdjęć satelitarnych. Cieszewski powoływał się na niego,
twierdząc, że smoleńska brzoza została złamana jeszcze przed 10 kwietnia
2010 r. O sprawie pisze dziś "Gazeta Wyborcza".
Cieszewski też pracuje na University of
Georgia. Podczas poniedziałkowego wykładu na II Konferencji Smoleńskiej,
na której wystąpili głównie naukowcy związani z PiS, przedstawił
analizę kilku zdjęć satelitarnych. I przekonywał, że widać na nich, iż
już co najmniej 5 kwietnia drzewo było złamane. W pracach nad analizą
zdjęć miało uczestniczyć kilku wybitnych naukowców z USA: Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger.
W piątek rano "GW" wysłała na służbowy adres Mishry maila z pytaniem,
czy uczestniczył w analizie Cieszewskiego. Naukowiec odesłał uprzejmą i
krótką odpowiedź: "Nigdy nie byłem zaangażowany w tę analizę i dlatego
nie mogę skomentować pana pytań". Był zdziwiony, że próbuje się go
łączyć z pracą Cieszewskiego.
Cały artykuł w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
chi_neng1
Oceniono 602 razy
484
Referendum warszawskie, Ronda, a przede
wszystkim skandaliczna, haniebna konferencja zespolu Macierewicza
wstrzasnely krajem do szpiku kosci i wyzwolilo fale nieokielznanych
reakcji emocjonalnych. Byc moze, ze staly sie zwiastunem raczkowania
narodu ku normalnosci, nadzieji, uspokojenia i ukojenia.
Szalenstwo smolenskie stalo sie powodem chronicznej traumy narodowej i
podzielilo panstwo na dwa obozy, a takze chroniczna trauma dla rodzin
ofiar katastrofy, ktore nigdy nie mialy szans na proces leczenia tej
traumy.
To, co uczyniono z ofiar tej katastrofy, oraz z zaloby najblizszych
ofiar tej katastrofy przeszlo wszelkie granice przyzwoitosci i
czlowieczenstwa. Niestety, ale na to przyzwolono.
Szalenstwo to, stalo sie skazonym zrodlem niesamowitych strat wizerunku
polskiego swiata naukowcow, nie tylko w naszym kraju, ale i w swiecie.
Szalenstwo to, mialo wplyw przez ponad 3,5 roku, na wszystkie rodziny
ofiar katastrofy, na polityke, na spoleczenstwo, na nasza historie
narodowa, na nasze swietosci narodowe, wartosci, normy zyciowe, etyke i
moralnosc, na nieomalze kazda jednostke naszego spoleczenstwa.
Dlaczego ? Bosmy wszyscy, bez wyjatku na to przyzwalali, a wiec:
Wladza panstwa – brakiem zdecydowanej reakcji w zalazku tego obledu
Komisja Millera – brak informacji dla spoleczenstwa – od zarania
Czesc rodzin smolenskich, ktora wlaczyla sie do tej akcji
Druga czesc rodzin – ktora zachowala godnosc, ale ktorej zabraklo sil na powiedzenie: Dosc tego !
Naukowcy z zadza zrobienia kariery i "parciem na szklo"
Naukowcy, akademicy wszelkiego pokroju, elita panstwa – milczenem, pasywnoscia, bierna obserwacja
Spoleczenstwo, spoleczenstwo, spoleczenstwo
Czas zakonczyc te farse, czas zamknac ten rozdzial. Czas zajac sie
leczeniem ran jakie powstaly po tym szalenstwie, ran, ktore wymagaja
dlugiego procesu leczenia i pielegnacji.
Dajcie tym zmarlym spoczac w pokoju i ich najblizszym odpoczac.
Niech Polska stanie sie Polska, ta normalna ,a nie wolska.
I jeszcze raz ku pamieci :
KACZYNSKI, MACIEREWICZ !
Mnie, nie zlamiecie! Mnie nie splugawicie waszym lajnem, bagnem,
scierwem kaczystym! Mnie nie zarazicie waszym smolenskim obledem !
Mlotek, siekiera, ani buldozer Cieszewskiego mnie nie powali, jak
powalil plejade pseudonaukowcow i ich zwolennikow, na ktorych swistam
jako swistak tatrzanski, ten nasz rodzimy, a nie smolenski :
siubzdziu….siubzdziu…. siubzdziu …!
pn-ski
10 godzin temu
Oceniono 188 razy 174
Fiuuuu bździuuuuu ! Odlot do Tworek z peronu pierwszego, wsiadamy i zapinamy pasy.
Następny polski patriota wyleci z zagranicznej uczelni.
Antos, oddaj mu za zdjęcia, 4 ruble 20 kopiejek.
nerwus0
10 godzin temu
Oceniono 164 razy 152
Te, Chrisu, Przeryłeś swój pobye w UG.
Kotuś, straciłeś kolegów i pracę.
Na znajomość z idiotąm żaden szanujący się naukowiec
już się nie powoła,
Ale chłopie dałeś DUPY. Warto było?
Za te parę tyś. dolców.
Chłopie, ta impreza kosztuje cię karierę.
Ośmieszyłeś się w Stanach jak to Polak potrafi.
Moje kondolencje!
Naukowcy mają pełne prawo badać przyczyny katastrofy
"Nie jest rolą pani minister oceniać zasadność ich zaangażowania w
badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej i oceniać wartość naukową ich
wypowiedzi" - mówi senator Seweryński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
165. IMIELSKI ŁŻE a Michnik powiela kłamstwo
http://www.rp.pl/artykul/1059991.html
Początkowo te informacje nie znalazły się w artykule "Gazety Wyborczej". Po kilku godzinach od podania przez nas informacji prostujących rzekome kłamstwo, tekst na stronie internetowej dziennika został zaktualizowany. Podtrzymano zarzuty, choć autor przyznaje, że Cieszewski na konferencji "nie wymienił Mishry". "Nazwisko Mishry znalazło się na oficjalnej stronie konferencji, i w programie jest do dziś" - dowiadują się czytelnicy "GW" w jednym z akapitów tekstu.
Z tekstu zniknęło zdanie "Cieszewski (...) podkreślał, że w pracach nad analizą zdjęć uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA". Zarzut dotyczy już nie występu na konferencji, a momentu zgłoszenia referatu (swoje wystąpienia należało zgłosić do lipca tego roku - red.). Po aktualizacji możemy przeczytać: "zgłaszając swój referat, powołał się, że w pracach nad analizą zdjęć uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA".
Oświadczenie w tej sprawie wydał zespół parlamentarny którym kieruje poseł PiS Antoni Macierewicz. "W rozmowie z Przewodniczącym Zespołu Parlamentarnego prof. Chris Cieszewski jednoznacznie potwierdził, że pan Deepak Mishra nie był współautorem jego pracy" - czytamy.
Macierewicz zapowiada "kroki prawne wobec autora ww. artykułu oraz redaktora naczelnego Adama Michnika".
Kłamstwo
Seremeta w sprawie nadpalonych ciał ofiar tragedii 10/04 czy wpływ
Moniki Olejnik? Porównaj śledcze akta z wypowiedziami prokuratora!
"Zwłoki całkowicie opalone. Na głowie powłoki skórne całkowicie
opalone (wypalone). (...) Obok zwłok nr 19 ujawniono zwłoki nr 20.
Zwłoki całkowicie opalone z odsłonięciem zwęglonych tkanek miękkich" -
czytamy w aktach sprawy.
Dziś na swoim profilu na Facebooku Zagrodzki jako jaskrawy dowód
kłamstw rzucanych w eter przez funkcjonariuszy publicznych, opublikował
fotokopie akt ze śledztwa. Porównanie ich treści z tym co mówił Seremet u
Olejnik jest wstrząsające.
* Aby powiększyć obraz fotokopii można np. nacisnąć przycisk Ctrl na klawiaturze i poruszyć scrolem (kółkiem) myszki.
Oto fragment dokumentu:
Jeśli to nie jest opis "nadpalenia" zwłok ofiar katastrofy, to kim jest prokurator Andrzej Seremet?
Po kompromitacji śledczych w sprawie braku winnych zabójstwa
byłego szefa policji Marka Papały, prokurator Seremet zapowiedział
wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec tych, co tak zlekceważyli
najważniejsze śledztwo w Polsce do 4 kwietnia 2010 r.
Czy dziś ktoś powinien zająć się tymi, którzy lekceważą kolejne najważniejsze polskie śledztwo? Tylko kto?
Sławomir Sieradzki
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
166. udowodniono mu oszczerstwo i manipulacje, ten brnie
Jak to było z aferą z prof. Mishrą i smoleńską brzozą
Roman Imielski
26.10.2013 , aktualizacja: 26.10.2013 15:00
A A A Drukuj
Prawicowe media związane z PiS oraz "Rzeczpospolita" zarzucają mi, że napisałem nieprawdę w sprawie użycia autorytetu prof. Deepaka Mishry przez prof. Chrisa Cieszewskiego podczas referatu, w którym udowadniał, że smoleńska brzoza była złamana jeszcze przed 10 kwietnia 2010 r. Przyznaję się do nieścisłości, ale resztę zarzutów podtrzymuję. I mam na to mocne dowody.
Przypomnijmy: w poniedziałek prof. Cieszewski z wydziału leśnego University of Georgia w Athens na II Konferencji Smoleńskiej przedstawił dwa referaty. Na podstawie analizy zdjęć satelitarnych oraz filmiku nagranego przez paralotniarza stwierdził, że brzoza, w którą uderzył lewym skrzydłem tupolew, tracąc kawał płata, była złamana już co najmniej 5 kwietnia 2010 r. PiS i związane z nim media zawyły z zachwytu - oto ostateczny koniec "mitu o pancernej brzozie". I ostateczny dowód, że samolot mógł rozpaść się tylko i wyłącznie w wyniku eksplozji.
Tej analizy prof. Cieszewski, jak podkreślał, nie zrobił sam. Zgłaszając swoje dwa referaty napisał, że w pracach uczestniczyli inni wybitni specjaliści, w tym prof. Deepak Mishra. Informacja o tym znalazła się na oficjalnej stronie Konferencji na długo przed jej rozpoczęciem i jest tam zresztą do dziś, bez żadnych sprostowań.
To o tyle ważne, że prof. Cieszewski jest jednym ze współorganizatorów Konferencji - członkiem sześcioosobowego komitetu organizacyjnego. Mógł i może łatwo to wszystko poprawić.
W poniedziałek miał wygłosić referaty: "Spatio-temporal analysis of high resolution satellite imagery " i "Supplementary a nalysis of the Smoleńsk birch ", przy każdym jako współautor widniało nazwisko Deepaka Mishry. Nazwy referatów są po angielsku, bo jak przyznaje sam prof. Cieszewski, po 30 latach zagranicą łatwiej mu wyjaśniać skomplikowane zagadnienia właśnie w tym języku (na Konferencji mówił głównie po angielsku).
Rozpoczynając swoje wystąpienie naukowiec z USA wyjaśnił jednak, że zmienił i tematy referatów, i nazwiska współautorów. - Autorstwo jest inne niż było w oryginale - stwierdził. Podkreślam - "autorstwo jest inne niż w oryginale" zgłoszonym kilka tygodni wcześniej.
W zmodyfikowanej wersji referatów nazwiska prof. Mishry już nie było - i tej informacji w moim sobotnim artykule zabrakło. To jest właśnie ta nieścisłość, o której pisałem wcześniej.
Słowa samego prof. Cieszewskiego - przypomnę, członka komitetu organizacyjnego Konferencji - potwierdzają jednak, że "w oryginale" użył autorytetu prof. Mishry do potwierdzenia swoich ustaleń. Jeszcze raz przypomnę, że nazwisko Mishry na konferencjasmolenska.pl jest do dzisiaj.
Autorytetem prof. Mishry, który też pracuje na University of Georgia, podpierały się również prawicowe media takie jak "Gazeta Polska Codziennie", które na żywo relacjonowały Konferencję i przez kolejne dni żyły rewelacjami takimi jak ustalenia prof. Cieszewskiego.
Jeszcze w piątek na niezalezna.pl, portalu "Gazety Polskiej", ukazał się pochwalny tekst Grzegorza Wierzchołowskiego "Punkt archimedesowy". Autor przekonywał w nim, że nikt nie będzie w stanie podważyć badań ws. wcześniejszego złamania brzozy, skoro w pracach uczestniczył prof. Mishra. Wierzchołowski podkreślał, że to wybitny autorytet, który dostał m.in. wiele grantów od NASA. To wszystko prawda - prof. Mishra jest wybitnym specjalistą od analizy zdjęć satelitarnych, głównie w kontekście zmian klimatycznych.
Charakterystyczne, że artykuł Wierzchołowskiego został skasowany w sobotę rano, po ukazaniu się mojego tekstu w papierowym wydaniu "Gazety Wyborczej" i na wyborcza.pl. Teraz nie można go już przeczytać.
Po przeczytaniu tekstu Wierzchołowskiego postanowiłem napisać do prof. Mishry. W piątek rano wysłałem meila na jego służbowy, uniwersytecki adres z pytaniem, czy rzeczywiście kiedykolwiek był zaangażowany w prace prof. Cieszewskiego (bo naukowiec polskiego pochodzenia się na niego powołuje, co może łatwo sprawdzić w internecie), a jeśli tak, to czy jest pewien, że chodzi o tę właśnie brzozę, jak to ustalił, no i skąd miał zdjęcia do tej analizy.
Prawdę mówiąc nie liczyłem na odpowiedź, ale po południu w piątek prof. Mishra napisał uprzejmy, krótki list. Stwierdził, że nigdy nie był zaangażowany w analizę dotyczącą brzozy, a całą sprawą jest zmieszany! A więc zgłaszając go jako współautora przed Konferencją prof. Cieszewski kłamał (pamiętamy, że ad hoc stwierdził, iż "autorstwo jest inne niż w oryginale").
Przypadek prof. Lakowicza
Nie po raz pierwszy naukowcy podważający ustalenia państwowej komisji Jerzego Millera powołują się na autorytet innych profesorów, którzy nic o tym nie wiedzą. Kilka miesięcy temu związane z PiS media opisywały rzekomy entuzjazm, z jakim spotkała się wizyta Antoniego Macierewicza w USA. Chodziło m.in. o spotkanie z prof. Jospehem Lakowiczem z University of Maryland, na którym pracował też czołowy ekspert zespołu PiS ds. Smoleńska Kazimierz Nowaczyk, znajomy Macierewicza jeszcze z lat 80.
"Jestem wściekły na te doniesienia - mówił później prof. Lakowicz portalowi tokfm.pl. - Spotkałem się z panem Macierewiczem w ostatniej chwili, na życzenie pana Nowaczyka. Myślałem, że pan Macierewicz chciał się ze mną spotkać ze względu na moją reputację. Był wtedy w drodze z Nowaczykiem do Waszyngtonu i przejeżdżali koło mojego domu, gdzie akurat pracowałem. To było krótkie spotkanie. Macierewicz podziękował mi za pracę Nowaczyka. Nie odpowiedziałem na to podziękowanie, ponieważ nie chciałem wprowadzić mojego współpracownika w zakłopotanie. Ale też nie wyraziłem w żaden sposób zadowolenia z zaangażowania Nowaczyka w działania Macierewicza. Szybko zmieniłem temat".
Prof. Lakowicz podkreślił: "Nie akceptuję pracy Nowaczyka w tej sprawie, ale nie mogę kontrolować tego, co robi w swoim prywatnym czasie. Wcześniej już mówiłem mu przy kilku okazjach, że nie ma zgody na wymienianie mojego nazwiska, mojego laboratorium lub uniwersytetu w tej kwestii. Poinstruowałem go, żeby każdą dyskusję lub rozmowę rozpoczynał od tego, że to jest jego opinia, a nie uniwersytetu lub moja. Oświadczyłem to zdecydowanie, bez żadnych dwuznaczności, przy kilku okazjach".
Naukowiec z University of Maryland dodał: "Czuję, że zostałem wystawiony albo oszukany - zostałem poproszony o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w te prace. Nie wiedziałem, kim jest Macierewicz i jaka jest jego pozycja. Nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego i upomnę Nowaczyka za to poważne naruszenie instrukcji, jakie dałem, i zaufania. Cenię swoją reputację naukową i nie chcę, aby została ona naruszona poprzez powiązanie mnie z tą sprawą. Proszę to wysłać panu Macierewiczowi, jeżeli on całą tę sytuację widzi inaczej. Chciałbym, aby moje zaangażowanie w śledztwo zostało wymazane i sprostowane". Jak wyjaśnił, "praca prof. Nowaczyka w moim laboratorium nie jest związana z samolotami lub lotnictwem".
Kilka dni temu Polstat News poinformował, że prof. Nowaczyk został zwolniony przez University of Maryland - oficjalnie z powodu redukcji etatów. Sam naukowiec nie chciał tego skomentować: - Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam. To moje prywatne sprawy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14847973,Jak_to_bylo_z_afera_z_prof__Mishra_i...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
167. „Afera fotogrametryczna”. GW
„Afera fotogrametryczna”. GW obnaża manipulację, czy sama próbuje manipulować?
Artykuł
Romana Imielskiego opublikowany dziś na internetowej stronie Gazety
Wyborczej zdążył wywołać już prawdziwą burzę w świecie mediów. Jej
odgłosy wciąż nie milkną, mimo że oryginalny tekst został już
„poprawiony” po rychłej ripoście Pawła Majewskiego z Rzeczpospolitej.
We wciąż niezmienionym jeszcze redakcyjnym poście GW (link tutaj)
możemy przeczytać następujące zdanie: "Cieszewski, który pracuje na
wydziale leśnym, podkreślał, że w pracach nad analizą zdjęć
uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA: Arun Kumar, Deepak
Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger". W oryginalnym artykule Imielskiego
tych słów już jednak nie znajdziemy. Zamiast tego napisano: "Nazwisko
Mishry znalazło się na oficjalnej stronie konferencji, i w programie jest do dziś". Z tekstu nie wynika już, że Cieszewski powoływał się na nazwisko swojego kolegi podczas wykładu.
Co ciekawe – takie twierdzenie zawarł red. Imielski również w swojej słynnej już korespondencji z prof. Mishrą. Czytamy tam:
One of this scientists is prof. Chris Cieszewski
- on Monday showed his interpretation of the birch tree. And schocked
polish public opinion because said that birch was broken before 10
April, so the tree coudn't damage the wing of the plane, he showed some
satellite photos, not very clear, and explained that one of the person
who helped him to create this theory was prof. Deepak Mishra. (cały list tutaj)
Wynika stąd jasno, że prof. Chris Cieszewski miał powoływać się na
nazwisko Mishry w trakcie prezentowania wyników swoich badań. Dlaczego
Roman Imielski przedstawił profesorowi taką wersję wydarzeń?
Nie ulega wątpliwości, że początkowo prof. Deepak Mishra był
uwzględniany przez prof. Cieszewskiego jako współuczestnik badań – stąd
jego nazwisko na stronie i w programie Konferencji. Jasne jest jednak
również, że ostatecznie Cieszewski ani razu nie powołał się na
konferencji na jego nazwisko. Dlaczego więc dziennikarz GW zarzucił
profesorowi kłamstwo? Nie zapoznał się z jego wystąpieniem, czy też
świadomie chciał wprowadzić w błąd czytelników?
Gronkiewicz-Waltz
dołącza do nagonki na naukowców i kpi z żądań sprowadzenia wraku: "Wrak
jest w Rosji, bo tam spadł samolot. Nie można ciągle żyć przeszłością!"
"Pani akurat siedzi w Smoleńsku... Jestem zdziwiona, że pani się
dziwi. Jeśli chodzi o komisję - ona napisała raport, nie można ciągle
żyć przeszłością! Żyje się tu i teraz! Nikt tam nie pójdzie i nie
zapakuje tego wraku!"
Nowacka: Porównanie eksplodującego samolotu do wybuchających parówek? Absolutnie makabryczne
Część osób pomyliła katastrofę z sensacją i
prezentowała pseudonaukę, a nie naukę. Nie wiem, jak potraktować
poważnie porównanie eksplodującego samolotu do wybuchających parówek.
Jest to absolutnie makabryczne - mówiła córka i wiceprezeska Fundacji
im. Izabeli Jarugi-Nowackiej, Barbara Nowacka w audycji "Sterniczki"
Pierwszego Programu Polskiego Radia.
- Jestem o tym przekonana - powiedziała
Nowacka, odpowiadając na pytanie prowadzącego audycję Roberta
Kowalskiego, czy jej zdaniem mała aktywność strony rządowej to efekt
przemyślanej strategii. - To nie jest informacyjna, aktywna polityka
rządu, który widzi, że sprawa jest dla społeczeństwa ważna. Nie chciano
tego wyjaśnić. Patrząc, jak PiS sam się rozgrywa, jak oni się napędzają w
tej swojej spirali. I bardzo to fajnie służyło interesom Platformy
Obywatelskiej - mówiła Nowacka.
- Ze strony zespołu Laska
i rządu te odpowiedzi pojawiają się od zeszłego miesiąca. Przez trzy
lata mieliśmy obraz jednostronny, organizowany przez zespół
Macierewicza, czyli bardzo dużo teorii spiskowych, bardzo mało
rzetelnych informacji - dodała.(..)
Prezydium Sejmu o zespołach parlamentarnych
W "Sterniczkach" gościła również Wanda Nowicka, która
skomentowała zapowiedziane na poniedziałek posiedzenie Prezydium Sejmu
ws. zespołów parlamentarnych. - W poniedziałek odbędzie się Prezydium
Sejmu, które zwołała pani marszałkini Kopacz. Będziemy rozmawiać o tym,
czy taki zespół [Macierewicza - red.] powinien działać w ramach Sejmu
polskiego. W regulaminie Sejmu nie ma co prawda możliwości odwołania
zespołu. Posłowie mogą się organizować, ale nie ma nic na temat
kryteriów takich zespołów ani możliwości ich rozwiązania - mówiła
wicemarszałkini Sejmu.
Nowicka powiedziała również, że
ewentualne zmiany będą obowiązywały od przyszłej kadencji Sejmu. -
Obecnie nic nie można zrobić, ale jako Prezydium możemy przygotować
pewne założenia, którymi Sejm mógłby się kierować w przyszłej kadencji
przy powoływaniu kolejnych zespołów i wprowadzaniu jakichś zasad ich
odwołania, gdyby działały one na szkodę państwa i źle służyły imieniu
Sejmu polskiego - mówiła w audycji Roberta Kowalskiego Nowicka.
- Wolność posłów nie jest wartością nieograniczoną; posłowie nie
muszą w ramach Sejmu zajmować się rybołówstwem czy graniem w piłkę nożną. Nic nie przeszkadza posłom w realizowaniu swojego hobby gdzie indziej. Nie muszą tego robić na terenie Sejmu - dodała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
168. Jerzy Jachowicz
Tekst ukazał się na portalu SDP.PL.
To było naprawdę mocne uderzenie. Myślę o opinii prof. Chrisa Cieszewskiego o polskich mediach, zaś praktycznie o nas – o polskich dziennikarzach. Czy to prawdziwa ocena? Czy rzeczywiście jest z nami aż tak fatalnie? Wiele
wskazuje na to, że opinia prof. Cieszewskiego, choć surowa, choć
bolesna, oddaje rzeczywisty stan polskich mediów. Najcięższy zarzut –
media kłamią.
Grubo ponad 30 lat temu określenie „media kłamią” było
negatywną fotografią okresu PRL. Symbolem tamtych czasów. A jednocześnie
kołem napędowym pierwszej rewolucji „Solidarności”. Hasło to jednoczyło
olbrzymią część polskiego społeczeństwa, które nie godziło się na
dalsze akceptowanie mediów, pełniących faktycznie rolę rządowych
kłamców. Zaś w stanie wojennym oszustów, nominowanych przez partię i
reżim generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka.
Po przełomie 89 roku wszyscy byliśmy przekonani, że czas kiedy media kłamią odszedł na zawsze wraz z epoką komunizmu. Tymczasem
od słynnej afery Rywina na początku naszego wieku, media zaczął toczyć
rak fałszu i zakłamania. Jak w dawnych czasach prym zaczęła wieść
telewizja publiczna. Wkrótce dołączyły do niej dwie największe w kraju
telewizje prywatne. Królową fałszu została stacja Mariusza Waltera TVN, nie ukrywająca swoich sympatii politycznych. Co może bardziej istotne – antypatii, stanowiącej
motor napędowy kłamstw serwowanych przez dziennikarzy tam pracujących.
Oprócz tego obrazkowego grona, rolę fałszerzy i kłamców w coraz
większym stopniu opanowały gazety i dziś nie ustępują pod tym względem
telewizji. Przesłanką, potwierdzającą ten stan rzeczy, są przedziwne
wędrówki dziennikarzy „Gazety Wyborczej” na państwowe posady w MSZ.
Gdzie pełnią funkcje rzeczników ministra, który reprezentuje skrajną
postawę niechęci do polityków opozycji. To prawie tak jakby
dziennikarstwo stanowiło etap przygotowań do reprezentowania interesów
rządu. Już to samo w sobie jest rodzajem groźnej patologii.
Drugi, moim zdaniem, równie ważny zarzut postawiony polskim mediom przez prof. Chrisa Cieszewskiego, jest ich nieetyczność. Objawia się ona na wielu polach. O jednym z nich mówiliśmy – kłamstwo, manipulacja, rzucanie fałszywych oskarżeń. Innym przejawem nieetycznego postępowania dziennikarzy jest szkalowanie innych ludzi. Wyznających inne poglądy polityczne, odmiennych pod względem światopoglądowym, religijnym.Wielu dziennikarzy przerywa swoim rozmówcom, są wobec nich agresywni, włącznie
do ubliżania. Niestety i te wskazane przez prof. Cieszewskiego przywary
etyczne są widoczne w naszych mediach. Niektórzy dziennikarze uznają
agresję wobec swoich gości za receptę na dziennikarstwo najwyższych
lotów. Gdyby jednak tę zasadę stosowali konsekwentnie wobec wszystkich
bez wyjątku. U wielu dziennikarzy rzuca się w oczy dysproporcja w traktowaniu gości. Są
nadzwyczaj układni, bliscy lizusostwa wobec ludzi związanych z partią
bliską ich sercu, zaś napastliwi na pograniczu braku grzeczności wobec
przeciwników politycznych partii, z którą czują się związani. A jeszcze
częściej, z którą różnymi nićmi powiązani są ich szefowie, a oni tylko
wypełniają postawione przed nimi zadania. Tyle, że nie dziennikarskie,
lecz polityczne, biznesowe, towarzyskie.
Powinniśmy być wdzięczni prof. Cieszewskiemu, że te kilka rzeczy powiedział nam wszystkim prosto w oczy. Bo
to nie kryzys materialny prowadzi do śmierci polskiego dziennikarstwa,
lecz grzechy wytknięte nam przez człowieka, mającego te przewagę nad
nami, że ma możliwość porównania polskich mediów z wieloma innymi na
świecie. I możemy być pewni - życzliwego Polsce.
Max Kolonko o Krzysztof ie Bosak u vs Monika Olejnik
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
169. Brudziński o Tusku
Brudziński
o Tusku uśmiechającym się po tragedii smoleńskiej: "Kiedy mówiłem o tym
u Moniki Olejnik, usłyszałem, że zachowuję się nieprzyzwoicie".
"To zdjęcie jest w moich oczach kompatybilne z tym, co widziałem
na Westerplatte, kiedy Tusk w kabotyńskim geście zasłaniał sobie twarz w
trakcie wystąpienia Lecha Kaczyńskiego, kiedy ten mówił o konieczności
prawdy. Działo się to, przypominam także w obecności Putina".
Do braci Karnowskich: Opamiętajcie się! Chcecie doprowadzić do tragedii?
Tygodnik "wSieci" znów uderza okładką jak obuchem i serwuje
podprogowo przesłanie: Tusk z Putinem zamordowali 96 osób z prezydentem
Lechem...
Dominika Wielowieyska
Czy Jarosław Kaczyński wyśle A. Macierewicza do Brukseli, żeby ukrócić smoleńskie konferencje? [ANALIZA]
Start Antoniego Macierewicza jest rozważany w PiS, bo on przyciągnie
najbardziej radykalny elektorat. A Kaczyńskiemu może być na rękę
wyekspediowanie Macierewicza do Brukseli, żeby już nie urządzał
kompromitujących pseudonaukowych konferencji smoleńskich - piszą
Dominika Wielowieyska i Agata Nowakowska.
Protasiewicz: szarlataneria. "Naukowcy" wygłaszają brednie. Sasin: Jacku, miarkuj się w słowach [U OLEJNIK]
"Niegodny taniec na grobach"
- To jest bezwstydna szarlataneria - komentował rewelacje
"ekspertów" Macierewicza europoseł PO (i świeżo wybrany szef
dolnośląskich struktur partii) Jacek Protasiewicz. Przyjeżdża naukowiec
przez małe "n" z USA
i pokazuje niewyraźne zdjęcie. Wygłasza brednie, robiąc zamieszanie w
głowach Polaków i raniąc bliskich ofiar. Okazuje się potem, że to nie ta
działka, nie ta brzoza. Wreszcie Jarosław Kaczyński powinien wziąć
odpowiedzialność za Antoniego Macierewicza i go odwołać. To jest skandal
w biały dzień. To niegodny taniec na grobach ofiar tej katastrofy -
mówił.Marek Sawicki, polityk PSL, dodał: - Ja myślę, że Kaczyński, pokazując
się na konferencjach i je firmuje, i bierze za nie odpowiedzialność.
Możemy mieć pretensje, że prokuratura działa zbyt wolno, ale to nie są
rzeczy łatwe do ostatecznego wyjaśnienia. Specjalista od lasów - prof.
Cieszewski - próbuje manipulować opinią publiczną. W żadnym z raportów
nie mamy brzozy jako podstawowej przyczyny tej katastrofy.
Sasin: to atak na naukowca
- W narracji rządu brzoza to jest zasadniczy element -
ripostował Jacek Sasin. - Apelowałbym Jacku Protasiewiczu, żebyś się
miarkował w słowach. Prof. Cieszewski to wybitny naukowiec z University
of Georgia, który przedstawił dowody [na to, że brzoza była złamana
przed 10 kwietnia 2010 - red.]. Nie potraficie się z tym zmierzyć. Jest
tylko atak z próbą zdyskredytowania tego naukowca - mówił poseł Prawa i
Sprawiedliwości. - No niech mnie pani nie pyta, kto złamał drzewo 5
kwietnia - rzucił w stronę dopytującej Moniki Olejnik zirytowany Sasin.
- Część rodzin jest oburzona porównywaniem samolotu do parówki
- zwróciła uwagę dziennikarka. - O wiele więcej jest oburzonych na to,
co się dzieje po 10 kwietnia. Wszystko można sprowadzić do rechotu -
stwierdził Sasin.
- Mną wstrząsał apel Pawła Deresza,
by nie wykorzystywać autorytetu Sejmu do tego rodzaju propagandy -
dodał prof. Tomasz Nałęcz. - Niemożliwe jest zlikwidowanie tego zespołu
Macierewicza, bo to byłoby niedemokratyczne. Uważam jednak, że możliwe
jest powołanie w Sejmie zespołu, który będzie przekazywał autentyczną
wiedzę o tej katastrofie - powiedział doradca prezydenta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
170. jeszcze Sroda, profesorka "etyczka" lewicy dała głos
Magdalena Środa
Puszka, parówka i profesorzy
http://www.wprost.pl/ar/422566/Puszka-parowka-i-profesorzy/
Kiedyś wydawało mi się, że ruch smoleński narodzony po katastrofie będzie zaczynem jakiejś nowej religii opartej na idolatrii. Wszyscy przecież pamiętamy, że na wczesnym etapie żałoby najważniejszym rekwizytem był krzyż. Dla ludzi gromadzących się na Krakowskim Przedmieściu nie stanowił on symbolu wiary (jak w katolicyzmie), ale przedmiot nowego kultu. O krzyż toczyły się zacięte walki. Kult ten jednak zanikł, gdy tylko krzyż znalazł się w katolickim kościele, czyli tam, gdzie jego miejsce. Dziś nikt się nim nie interesuje. Mało kto interesuje się też grobem zmarłego prezydenta. Tu chodziło głównie o symbol, którym jest Wawel. Prezydent tam spoczął i jego „narodowej” pozycji nie zagrozi już nic, nawet kabaret rozkręcany przez Macierewicza. Choć faktem jest, że Wawel prezydenta zmarginalizował. Jego grób jest daleko od miejsc, gdzie rozgrywają się ważne smoleńskie widowiska. Z marginalizacji nie wydobywają go nawet liczne fundacje, instytuty i think thanki, które powstały, by analizować i promować polityczne dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego. Dziś nic o ich działalności nie wiadomo (nawet na stronach internetowych), tak jakby ich organizatorom zabrakło woli lub materiału, by coś – poza pomnikami – z tego dziedzictwa wykrzesać. Jedynym krzesiwem pozostaje katastrofa smoleńska i żerujące na niej projekty polityczne PiS. Nigdy nie wierzyłam, że zespół Macierewicza badający katastrofę smoleńską coś wyjaśni, że wygeneruje jakieś udokumentowane tezy, bo powstał przecież nie w celach badawczych, ale politycznych. Wierzyłam jednak, że będzie przynajmniej trzymał jakieś standardy etyczne lub przynajmniej standardy powagi. W końcu przedmiotem jego badań jest tragiczna śmierć wielu osób. Ale nie. Działalność zespołu przypomina coraz bardziej reality show, gdzie fabuła jest spontanicznie i nieustannie tworzona przez przypadkowych bohaterów próbujących zaskoczyć widzów oryginalnością pomysłów i zgadujących, co pokochają kamery. Zachowania Macierewicza wydają się niekiedy bardziej nieprzyzwoite niż ekshibicjonizm niejakiej Frytki, choć dobór rekwizytów, na których skupia się uwagę widzów, jest znacznie bardziej wyrafinowany. Ostatnio przed naszymi oczyma przelatywały puszki po piwie, parówki, podrasowane zdjęcia i – nieodmiennie – brzoza. Obecnie nieistniejąca.
Macierewicz jest niezwykle dumny ze swoich spektakli. Jego konferencje – co z emfazą przyznaje – „robią olbrzymie wrażenie”. Reality show trwa, a jego kapłan jak baron Münchhausen lata na pociskach i fruwa w powietrzu, ciągnąc się za włosy. Zabawnie to brzmi, ale czyni wielkie szkody. Reality show Macierewicza i jego zespołu ośmiesza tę tragedię, odbiera jej powagę i sprowadza wszystko do polityczno- -medialnej gry. Wiemy, że będzie ona coraz bardziej intensywna i urozmaicona nie tylko z powodu zbliżających się wyborów, ale także dlatego, że jest ona podstawową racją istnienia PiS. Istnienie to wymaga z jednej strony inwencji, czego Macierewiczowi nie brak, z drugiej – ofiar.
Wśród nich są profesorowie. W Polsce tytuł ten wzbudza wyjątkowy szacunek. A raczej – wzbudzał. Bo dzięki zespołowi Macierewicza jakoś się skompromitował. Macierewicz jak z kapelusza wyciągnął z niebytu tych, którzy dokumentując jego tezy, pogubili się w przedmiocie własnych kompetencji i pomylili naukowe ekspertyzy z politycznymi i medialnymi ambicjami. Obywatele, politycy, publicyści mogą mieć opinie w każdej sprawie, ale nie każdy jest w nich ekspertem. Mylenie ról bywa zabójcze dla szacunku do zawodu, a zwłaszcza dla tytułu. Tak jak zabójcza bywa ignorancja. Macierewicz ją wykorzystuje, ściągając z nic nieznaczących uniwersytetów amerykańskich asystentów, zwanych w nomenklaturze amerykańskiej „profesorami”, którzy głoszą, co im ślina na język przyniesie, podwyższając temperaturę medialnych spektakli.
Izabella Sariusz-Skąpska mówi, że „chce jej się dziś krzyczeć”. Paweł Deresz apeluje o rozwiązanie zespołu Macierewicza, Barbara Nowacka mówi o „obciachu”. A ja jestem wściekła, że nie można tego zatrzymać. Nie wiem, jak bym się czuła jako bliska jednej z ofiar tej strasznej tragedii, ale nawet jako zwykła obywatelka czuję się podle, słysząc o puszkach, parówkach i… profesorach. Czuję się podle, widząc, jak tragedię zamienia się w farsę i obciach. ■
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
171. historia pewnej fotografii ze Smoleńska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
172. Rodziny smoleńskie piszą w
Rodziny smoleńskie piszą w obronie Macierewicza: On demaskuje kłamstwa. Nikt nie słucha argumentów
Przedstawiciele części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w liście do
marszałek Sejmu Ewy Kopacz wyrazili stanowczy sprzeciw wobec jej
działań, które, według nich, zmierzają do rozwiązania zespołu
parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
To atak na fundamentalne prawa obywateli
i osób poszkodowanych w smoleńskiej tragedii - uznali sygnatariusze
listu, wśród których znaleźli się m.in. Ewa Kochanowska, Ewa Błasik,
Magdalena Merta, Małgorzata Wassermann, Zuzanna Kurtyka, Jadwiga
Gosiewska, Beata Gosiewska, Izabela i Grzegorz Januszko, Jacek Świat,
Piotr Walentynowicz, Andrzej Melak.
"My, przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, wyrażamy
stanowczy sprzeciw wobec działań Marszałek Sejmu Ewy Kopacz, które
zmierzają do rozwiązania Zespołu Parlamentarnego do Spraw Zbadania
Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.Nasze zaniepokojenie budzi fakt, że dyskutuje się o tym zamiarze, nie
zapraszając nas i nie wysłuchując naszych argumentów" - oświadczyli w
liście odczytanym w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie.Rodziny oceniły, że zespół pod kierunkiem posła PiS Antoniego
Macierewicza jest jedyną instytucją państwową w Polsce, która "demaskuje
rosyjskie kłamstwa i fałsze rządowej komisji Jerzego Millera".
Zaznaczają, że jest to istotne ponieważ instytucje państwowe właściwe
dla badania katastrofy zawiodły.
Podpisani pod listem podkreślają, że zespół skupia wokół siebie
grono wybitnych ekspertów, którzy tylko na jego forum mają możliwość
prezentowania wyników swoich badań.
"Zespół udostępnia wszystkim wyniki swoich prac i konsekwentnie
wskazuje na rażące błędy prokuratury i komisji Jerzego Millera w
wyjaśnianiu przyczyn i okoliczności katastrofy. W związku z powyższym
sprzeciwiamy się próbom dyskredytowania zespołu parlamentarnego, a
wszelkie inicjatywy zmierzające do jego rozwiązania oceniamy
zdecydowanie negatywnie. Uznajemy je za atak na fundamentalne prawa
obywateli i osób poszkodowanych w smoleńskiej tragedii" - twierdzą
rodziny ofiar.
Wczesnym popołudniem zebrało się Prezydium Sejmu, które zajmie się
działalnością zespołów parlamentarnych m.in. pod kątem ewentualnej
potrzeby zmian w regulaminie Sejmu.
Rodziny oceniły, że zespół pod kierunkiem posła PiS
Antoniego Macierewicza jest jedyną instytucją państwową w Polsce, która
"demaskuje rosyjskie kłamstwa i fałsze rządowej komisji Jerzego
Millera". Zaznaczają, że jest to istotne ponieważ instytucje państwowe
właściwe dla badania katastrofy zawiodły.
"Atak na fundamentalne prawa obywateli"
Podpisani pod listem podkreślają, że zespół skupia wokół siebie
grono wybitnych ekspertów, którzy tylko na jego forum mają możliwość
prezentowania wyników swoich badań.
"Zespół udostępnia
wszystkim wyniki swoich prac i konsekwentnie wskazuje na rażące błędy
prokuratury i komisji Jerzego Millera w wyjaśnianiu przyczyn i
okoliczności katastrofy. W związku z powyższym sprzeciwiamy się próbom
dyskredytowania zespołu parlamentarnego, a wszelkie inicjatywy
zmierzające do jego rozwiązania oceniamy zdecydowanie negatywnie.
Uznajemy je za atak na fundamentalne prawa obywateli i osób
poszkodowanych w smoleńskiej tragedii" - twierdzą rodziny ofiar.
Wczesnym popołudniem zebrało się Prezydium Sejmu, które zajmie
się działalnością zespołów parlamentarnych m.in. pod kątem ewentualnej
potrzeby zmian w regulaminie Sejmu.
Idea zwołania
specjalnego posiedzenia Prezydium poświęconego funkcjonowaniu zespołów
parlamentarnych powstała po fali krytyki, jaka spadła na zespół, którym
kieruje Macierewicz. Oburzony prezentowanymi tam tezami był m.in. mąż
zmarłej 10 kwietnia 2010 r. posłanki SLD
Jolanty Szymanek-Deresz. Paweł Deresz wystosował list otwarty do
Kopacz, w którym zwrócił się o dołożenie starań w celu szybkiego
zakończenia "haniebnego spektaklu", który - jego zdaniem - toczy się w
Sejmie w związku z działalnością zespołu Macierewicza.
Rodziny ofiar ze Smoleńska bronią zespołu Macierewicza
Przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej stają w
obronie parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy
smoleńskiej.
Prezydium Sejmu zajmuje się dziś działalnością zespołów
parlamentarnych, m.in. pod kątem ewentualnej potrzeby zmian w
regulaminie Sejmu. Posłowie PiS podkreślają, że jest to atak na
działalność Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M z 10
kwietnia 2010 r.
Dziś oświadczenie w tej sprawie wystosowali przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
- My, przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, wyrażamy
stanowczy sprzeciw wobec działań marszałek sejmu, Ewy Kopacz. Działań,
które zmierzają do rozwiązania Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania
Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej. Nasze zaniepokojenie budzi fakt, że nie
dyskutuje się o tym zamiarze, nie zapraszając nas (rodzin) i nie
wysłuchując naszych argumentów. Szanowni państwo, my przedstawiciele
rodzin ofiar oceniamy, że zespół parlamentarny pod kierunkiem posła
Antoniego Macierewicza jest jedyną instytucją państwową w Polsce, która
od ponad 3 lat demaskuje rosyjskie kłamstwa i fałsze rządowej komisji
Jerzego Millera. Jest to tym bardziej istotne, że instytucje Państwa
Polskiego właściwe do badania katastrofy całkowicie zawiodły – powiedziała Dorota Skrzypek, wdowa po szefie NBP Sławomirze Skrzypku.
Przedstawiciele rodzin ofiar podkreślili ponadto, że w skład zespołu
parlamentarnego wchodzi ponad 100 posłów i senatorów, którzy pomagają im
i wytrwale dążą do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Zespół skupia wokół siebie grono wybitnych ekspertów, którzy tylko
na jego forum mają możliwość prezentowania wyników swoich badań. To
także zespół, polemizował z fałszywymi tezami pani Anodiny, wówczas, gdy
właściwe instytucje państwowe milczały. To zespół udostępnia wszystkim
wyniki swoich prac i konsekwentnie wskazuje na rażące błędy prokuratury i
Komisji Jerzego Millera w wyjaśnianiu przyczyn i okoliczności
katastrofy. W związku z powyższym sprzeciwiamy się próbom
dyskredytowania zespołu parlamentarnego, a wszelkie inicjatywy
zmierzające do jego rozwiązania oceniamy zdecydowanie negatywnie.
Oceniamy je jako atak na fundamentalne prawa obywateli i osób
poszkodowanych w smoleńskiej tragedii – zaznaczyła Dorota Skrzypek.
Oświadczenie podpisało ponad 40 osób, członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Kłopoty eksperta komisji Antoniego Macierewicza
Profesor Jacek Rońda stanie przed komisją etyki AGH. Profesorowie Akademii Górniczo Hutniczej zasiadający w komisji, dziś po raz pierwszy zajęli się sprawą eksperta komisji Antoniego Macierewicza. - Po analizie zgromadzonego materiału komisja etyki postanowiła dać możliwość odniesienia się do nich profesorowi Rondzie i zaprosić go na spotkanie - wyjaśnia Bartosz Dembiński, rzecznik AGH.Uczelnia chce, żeby spotkanie odbyło się w najbliższym możliwym terminie, kiedy w połowie listopada profesor wróci z zagranicy.Bartosz Dembiński wyraził nadzieję, że do około 20 listopada sprawa będzie wyjaśniona.
Wykładowca krakowskiej uczelni i ekspert komisji Antoniego Macierewicza przyznał, że mijał się z prawdą, mówiąc, iż rządowy tupolew, który rozbił się w Smoleńsku, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Jak zaznacza Bartosz Dembiński, profesor Rońda nie prowadził na uczelni badań związanych z katastrofami lotniczymi. - Istnieje uzasadnione podejrzenie, że profesor zajmował stanowisko w kwestiach, na których się nie do końca znał - dodaje rzecznik.
Jacek Rońda twierdził niedawno, że jest w posiadaniu ważnych dokumentów na temat okoliczności smoleńskiej tragedii. Miały one dowodzić, że samolot, który rozbił się w Smoleńsku podczas lądowania, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. W wywiadzie profesor Rońda stwierdził jednak później, że blefował, mówiąc o dokumentach.
Od jego działalności w komisji Macierewicza uczelnia odcięła się ponad trzy tygodnie temu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
173. konstytucja Kopaczowej nie pozwala na cenzurę -na razie
Kopacz nie rozwiąże zespołu Macierewicza. Rodziny smoleńskie piszą list w jego obronie
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz nie może i nie zamierza
rozwiązać parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy...
czytaj dalej »
Wczesnym popołudniem zebrało się Prezydium Sejmu, które zajęło się
działalnością zespołów parlamentarnych m.in. pod kątem ewentualnej
potrzeby zmian w regulaminie Sejmu. Wcześniej Marszałek spotkała się z
konstytucjonalistami.
Po tych spotkaniach Ewa Kopacz, powołując się na konstytucyjną zasadę
wolności słowa, stwierdziła, że Prezydium Sejmu nie może ingerować w
słowa i postępowanie posłów. - Żyjemy w demokratycznym kraju. Demokracja
kojarzy mi się przede wszystkim z wolnością - podkreśliła w rozmowie z
dziennikarzami Kopacz. - Rolę Marszałka Sejmu rozumiem jako kogoś, kto
ma stać na straży przestrzegania obowiązującego i poprawności tworzonego
prawa - dodała.
Konstytucjonaliści są zgodni, że zespołu Macierewicza nie można...
- Żaden przepis prawny nie przewiduje kompetencji marszałka Sejmu do
rozwiązania zespołu parlamentarnego i żaden przepis nie stanowi o jego
nadrzędności wobec tych zespołów - mówił prof. Piotr Winczorek o
możliwości rozwiązania zespołu Antoniego Macierewicza. Po spotkaniu z
konstytucjonalistami marszałek Ewa Kopacz zdecydowała, że "na razie" nie
będzie zmian w przepisach dotyczących zespołów parlamentarnych
Walentynowicz
o działaniach władzy: "Ludzie, którzy piastują ważne stanowiska i
okłamują społeczeństwo, powinni być pozbawieni praw obywatelskich".
"Bez względu na opinie o tragedii smoleńskiej, faktem jest, że rząd
Polski pozostawił sprawę smoleńską w rękach Rosji. Rząd, prokuratura,
komisja Millera wielokrotnie zostali przyłapani na kłamstwie. A kłamie
się zawsze w jakimś celu".
Zdjęcie
Tuska z Putinem wywołuje panikę w obozie rządowym. Minister Sikorski
zarzuca Tygodnikowi "wSieci" wezwanie do wojny z Rosją
Ani wcześniej minister Graś, ani teraz minister Sikorski odnoszą
się do samego faktu publikacji zdjęcia, a nie do tego, co ono
przedstawia. Zamiast emocji wolelibyśmy wytłumaczenie. na antenie Radia TOK FM minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
- mówił Sikorski.
- pyta Sikorski.
- mówił Radosław Sikorski.
Nieznane zdjęcie ze Smoleńska
Nieznane dotąd zdjęcie ze Smoleńska w dniu, w którym doszło do katastrofy rządowej maszyny opublikował dziś tygodnik „wSieci”.
Na fotografii wykonanej wieczorem widoczni są dwaj premierzy: Polski –
Donald Tusk i Rosji – Władimir Putin, który obecnie jest prezydentem
FR. Ich miny świadczą o tym, że są w znakomitych humorach.
Obrazy ze spotkania – jakie dotychczas znaliśmy – pokazywały
premierów w pozach żałobnych. Poseł Jan Dziedziczak podkreśla, że
okładka tygodnika pokazuje to, o czym wiedziało dużo osób obserwujących
zachowanie premiera Donalda Tuska, jego współpracowników, a także
prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- Prezydent Komorowski i premier Tusk, oczekując na trzecią turę
przylotu trumien osób poległych w Smoleńsku, najwyraźniej opowiadali
sobie dowcipy. W każdym bądź razie zaśmiewali się, oczekując na zwłoki.
Dobrze, żeby naród dowiedział się, jak było naprawdę i zobaczył tą
cyniczną grę – zwrócił uwagę poseł Jan Dziedziczak.
Senator Beata Gosiewska, wdowa po wicepremierze Przemysławie
Gosiewskim podkreśla, że to zdjęcie jej nie zaskoczyło: Po 3,5-letniej
analizie zachowania premiera tak sobie to wyobrażałam, biorąc pod uwagę
to, co widzieliśmy po przylocie trumien z ciałami ofiar do Polski.
– Premier, obecny prezydent i minister spraw zagranicznych
dowcipkowali sobie, byli rozbawieni wtedy, kiedy my byliśmy zdruzgotani.
Wiele osób, które widziały najwyższych dostojników PO w podobny sposób
relacjonowało to, że z trudem ukrywali swoją radość. Jednak niektórzy w
mediach cynicznie mówili, że płakali, jak zobaczyli listę pasażerów – dodała Beata Gosiewska.
Warto przypomnieć, że cały czas nie poznaliśmy szczegółów rozmowy,
jaka tego wieczoru miała miejsce w Smoleńsku miedzy premierami Polski i
Rosji.
Opara o spotkaniu Tuska z Putinem: Głównymi logistykami byli wtedy Graś
i Arabski. W całym chaosie zastanawiali się co zrobić, żeby obrazki z
tego były dobre
"Ale to zdjęcie pokazuje, że najwyraźniej wszystkiego nie dopilnowali".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
174. Sikorski przebił sam siebie i stanął nawet obok
Sikorski: to jest czymś obleśnym i potwornym
czymś tak obleśnym i potwornym, że ja nie znajduję słów - powiedział w
"Kropce nad i" minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef
dyplomacji odniósł się do okładki tygodnika "wSieci", na której znajduje
się niepublikowane dotąd zdjęcie Donalda Tuska z Władimirem Putinem,
które pochodzi - jak informują dziennikarze tygodnika - z 10 kwietnia
2010 roku.
Nie wiem, czy to zdjęcie jest autentyczne i
czy pochodzi z tego dnia. Zdjęcie jak zdjęcie. Zawsze może być różnie
komentowane. Komentarz ten jest skandaliczny - powiedział Radosław
Sikorski, odnosząc się do zdjęcia z tygodnika.
Podkreślił, że był "tym, który poinformował
premiera o katastrofie smoleńskiej". - Byłem tym, który słyszał, jak
premier się rozkleił - podkreślił.
Dodał, że "wypada zapytać braci Karnowskich, czy
oni tak na poważnie". - Czy oni sugerują, że premier Tusk z premierem
Putinem się cieszą? Chciałbym to usłyszeć, że oni naprawdę uważają, że
dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania - powiedział Sikorski.
Dodał, że "zdaje się, że oni mają to na myśli". -
Uważam, że powinien wypowiedzieć się Kościół. To są ludzie, którzy
epatują chrześcijaństwem. Nie wyobrażam sobie większego naruszenia
ósmego przykazania - zaznaczył Radosław Sikorski.
Sikorski: Kościół powinien wezwać braci Karnowskich do opamiętania
Wypada zapytać panów Karnowskich: czy oni naprawdę sugerują, że premier Tusk razem z premierem Putinem się cieszą? Chciałbym to usłyszeć, że oni nie chcą tak błotem obrzucić, tylko naprawdę uważają, że oto dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania - komentował szef MSZ Radosław Sikorski w "Kropce nad i" w TVN24 okładkę najnowszego wydania tygodnika "wSieci". Polityk zaapelował do Kościoła o zabranie głosu w tej sprawie
Na okładce nowego numeru tygodnika "wSieci" widać Donalda Tuska z zaciśniętymi pięściami i stojącego obok premiera Rosji Władimira Putina. Na twarzach obu można zobaczyć uśmiech. Zdjęcie na okładce podpisano: "Premier Donald Tusk tuż po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity. Kiedy poznamy prawdę?".
- Ja nie wiem, czy to zdjęcie jest autentyczne i czy rzeczywiście pochodzi z tego dnia. Zdjęcie jak zdjęcie, może być różnie interpretowane, ale skandaliczny jest komentarz, bo to jedna wielka insynuacja - komentował Sikorski w "Kropce nad i" - Chciałbym usłyszeć od braci Karnowskich, że oni naprawdę uważają, że oto dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania. Bo zdaje się, że mają to na myśli.
Sikorski zaznaczył, że to on przekazał premierowi informację o katastrofie w Smoleńsku i odczytywał mu listę pasażerów. - Ja byłem tym, który usłyszał jak premier się rozkleił, gdy usłyszał bodajże nazwisko posła [Sebastiana] Karpiniuka. Wiem, jak go to uderzyło, jakim to było ciosem dla wszystkich z nas - mówił.
Szef MSZ zaapelował o zabranie głosu w tej sprawie do polskich duchownych. - Uważam, że tu powinien wypowiedzieć się Kościół. Bo [bracia Karnowscy] to są ludzie, którzy epatują swoim katolicyzmem i przywiązaniem do tradycji chrześcijańskiej. Ja nie potrafię sobie wyobrazić bardziej drastycznego naruszenia ósmego przykazania: nie będziesz dawał fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Sugerowanie, że premier wykonał zamach i się z tego cieszy z przywódcą obcego państwa jest czymś tak obleśnym, że ja nie znajduję słów - komentował. - Spodziewałbym się głosu wezwania do opamiętania tych, którzy chcą niszczyć instytucje państwa polskiego i zaufanie obywateli do rządu, do państwa polskiego - dodał.
Sikorski stanowczo odrzucił też sugestie, jakoby podróż prezydenta Kaczyńskiego do Rosji była źle przygotowana przez MSZ. - Wczoraj byłem na grobie mojego zastępcy Andrzeja Kremmera, który tam zginął. Jak można mówić, że człowiek, który zginął, a był odpowiedzialny za rozmowy z Rosjanami w sprawie tej pielgrzymki, że lekceważył własne bezpieczeństwo? - pytał.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14859908,Sikorski__Kosciol_powinien_wezwac_br...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
175. Wolni ludzie to dzisiejsza
Prosta
prawda jest brutalna, czyli o pewnym zdjęciu ze Smoleńska, które
zabolało Grasia, Sikorskiego i Wielowieyską. Kogo jeszcze?
Nikt poważny i bezpośrednio zainteresowany sprawą nie mówi, że
zdjęcie ujawnione na okładce „wSieci” jest nieprawdziwe. Dlaczego? Bo
jest prawdziwe. Do bólu.
Straszą, krzyczą, przeklinają. Wyzywają Karnowskich od najgorszych. Zarzucają podłość (minister Graś) i prowokowanie do przemocy (red. Wielowieyska). Ba, zarzucają nam nawet prowokowanie wojny z Rosją (to wymysł ministra Sikorskiego). Ale nikt
poważny i bezpośrednio zainteresowany sprawą nie mówi, że zdjęcie
ujawnione na okładce „wSieci” jest nieprawdziwe. Dlaczego? Bo jest
prawdziwe.
Skąd zatem to ujadanie? Bo zabolało? Pewnie tak. Piszę to bez satysfakcji, bo zabolało także mnie. Przypomniało mi coś, o czym w
ferworze posmoleńskiego sporu niewielu już pamięta, a co było właściwie
praprzyczyną tragedii. Wystarczy popatrzeć i od razu przypomina się, w
jakiej atmosferze przyszło „współpracować” prezydentowi Lechowi
Kaczyńskiemu z premierem Donaldem Tuskiem. Myślę, że przypomniał sobie to też i Donald Tusk, i ministrowie Graś i Sikorski, i redaktor Wielowiejska musi to pamiętać. Że Donald Tusk Lecha Kaczyńskiego nie cierpiał, temu chyba nie zaprzeczy?
Śmiał się z niego na Westerplatte w towarzystwie Putina, prawił mu
złośliwości ośmielając mainstreamowe media do rozkręcania przemysłu
pogardy wobec prezydenta. No i wreszcie ustalił z Putinem rozdzielenie
wizyt w Katyniu w kwietniu 2010 roku.
To zdjęcie jest jak otrzeźwiający policzek. Przypomina, że
przy pomocy Millera i Laska udało się sprowadzić dyskusję o tragedii
smoleńskiej do punktu absolutnego zapętlenia. Że jesteśmy na
poziomie rozmawiania o tym, dlaczego nie możemy o tej sprawie rozmawiać.
A sedno sprawy już dawno zagrzebane jest w jakichś mało istotnych
szczegółach. Zostało ubabrane w emocjach, które często każą odwracać
głowę na samo hasło „Smoleńsk”. To się salonowi prawie udało. Prawie.
Prawda tego zdjęcia nie ulega niuansom, w jakie można wmanewrować ustalenia najwybitniejszych nawet naukowców.
Bo ze skomplikowanymi wykresami i teoriami można dyskutować i w oczach
laików nawet łatwo jest je ośmieszyć i zdyskredytować. A tu widać to, co
widać. Prosta sprawa. Właśnie dlatego to zdjęcie tak wkurza i
Sikorskiego i Grasia i Wielowieyską i cały salon.
Trzy i pół roku ciężkiej dezinformacyjnej roboty poszło w cholerę...
Małgorzata
Wasserman: "Jestem zdruzgotana tym zdjęciem. Trudno mi sobie wyobrazić,
co mógł powiedzieć Putin, by wywołać taki uśmiech premiera Tuska"
"Myśmy widzieli podobne zachowania np. na warszawskim Torwarze.
Wtedy widać było, że poczucie humoru członków Platformy Obywatelskiej
nie opuszczało. Muszę powiedzieć, że to jest dla mnie wyjątkowo bolesne,
skrajny cynizm bije z tej fotografii."
KOMOROWSKI ŚMIEJE SIĘ W OCZEKIWANIU NA PRZYLOT TRUMIEN
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
176. a Lis swoje, z Bulowymi pielgrzymkowiczami do pancernej brzozy
"Jestem załamany. Wykorzystują śmierć mojego ojca do polityki." U Lisa o Smoleńsku
Eksperci, którzy okazują się
nieekspertami, profesorowie, którzy uskuteczniają blefy, a blefować to
można w pokerze. Nie chciałbym, żeby ktoś katastrofę smoleńską i śmierć
mojego taty porównywał do pokera i blefował. To skandal - mówił w
programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP 2 Maciej Komorowski, syn zmarłego w
Smoleńsku byłego wiceministra MSZ i MON.
Zaproszone do studia
rodziny osób, które zginęły w Smoleńsku, mówiły o bólu, jaki dostarcza
im zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza i jego eksperci poprzez
tworzenie teorii o zamachu.
- W tej chwili na każdy
argument komisji pana Macierewicza, a trzeba dodać, że większość tych
argumentów jest nieprawdziwa, pada kontrargument komisji Laska. To
normalna reakcja. Tylko po co komisja Macierewicza wymyśla te absurdy?
Tam pada stek
bzdur. To wszystko jest nieprawdą - mówił Maciej Komorowski. Przyznał,
że mimo wszystko śledzi informacje z komisji Macierewicza. - Bo mnie to
dotyczy. I jestem załamany, jak daleko można się posunąć, wykorzystując
śmierć m.in. mojego ojca, żeby uprawiać politykę. To jest tylko zbijanie
kapitału politycznego - uważa Komorowski."Powinni zostać odsunięci od stanowisk naukowych"
Za przykład syn byłego wiceministra i ambasadora daje też
publikację "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku tupolewa. - Każdy z nas
traktuje "Rzeczpospolitą" jako poważną gazetę i każdy z nas przez moment
struchlał. Wszyscy po tej publikacji żeśmy się przestraszyli -
wspominał.
- I potem to wszystko: eksperci, którzy
okazują się nieekspertami, profesorowie, którzy uskuteczniają blefy, a
blefować to można w pokerze. Nie chciałbym, żeby ktoś katastrofę
smoleńską i śmierć mojego taty porównywał do pokera i blefował. To
skandal. Tacy ludzie powinni zostać natychmiast odsunięci od
jakichkolwiek stanowisk naukowych - powiedział.
Barbara
Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, podkreślała, że "tkwimy w
niewłaściwym dyskursie". - Ważne są przyczyny katastrofy i co zrobiono,
żeby katastrofom zapobiec. A mówimy o rzeczach nieistotnych z globalnego
punktu widzenia. Mówimy o rzeczach, które zapełniają dyskusję
polityczną - mówiła. Zaznaczyła, że jedyną wartością, jaką przyniósł
zespół Macierewicza, to lepsze zajęcie się przez rząd wyjaśnianiem
katastrofy.
"Chocholi taniec na grobach"
Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, oburzał się,
że komisja Macierewicza obraduje pod "auspicjami Sejmu". - Słyszałem
głos jednego z czołowych polityków, że te brednie, które są wypowiadane
podczas komisji Macierewicza, służą rozwojowi demokracji w Polsce -
mówił.
Barbara Nowacka podkreślała, że jest tak wiele
osób, które mają wątpliwości co do katastrofy, że trzeba aktywnej
polityki rządu, żeby to wyjaśnić. - To jest mój apel do premiera Tuska.
Zajmujemy się upiorami smoleńskimi. To są te przedziwne dźwięki
[chodziło o "Piji, bziu!" wypowiedziane przez Chrisa Cieszewskiego],
czyli chocholi taniec na grobach, te dyskusje, czy były brzozy, czy nie,
nic nie wnosi nowego. To rozognianie konfliktu - powiedziała.
"Będziemy mieli reprodukcję niewiarygodnych badań i blefów naukowych"
- Szczęśliwie są mechanizmy demokratyczne, które pozwolą
wyeliminować takie działania, np. wybory. Szczęśliwie spadła też liczba
osób wierzących w zamach. Nie można mówić o wiedzy o zamachu, tylko o
wierze w zamach. Mamy mechanizmy, które mogą zweryfikować, kto pozwala
tym uczonym, którzy słyszą różne dźwięki, wykładać dalej i uczyć
studentów - mówiła Nowacka.
I podkreślała. - Ci ludzie uczą innych. Później będziemy mieli reprodukcję niewiarygodnych badań i blefów naukowych.
- Komisja Macierewicza niczego nie odkryła, dalej mamy tę samą
wiedzę. Oni przysparzają nam dużo smutku i niepotrzebnych emocji. Muszę
codziennie czytać, że odkryto nowe teorie spiskowe ws. śmierci mojego
ojca. Nie chcę tego czytać - mówił Komorowski.
---------------------------------
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/deresz-to-najprawdziwsza-prawda-o-smolens...
Kopacz list otwarty i niebezpośrednio wezwał do interwencji i zmian w
działalności tzw. komisji Macierewicza, na antenie TVP2 tłumaczył swój
ruch. Jak powiedział, zdawał sobie sprawę, że jego prośba może skończyć
się niepowodzeniem, bo zna "uwarunkowania prawne", ale odpowiedź Ewy
Kopacz go ucieszyła.
Ucieszyło mnie, że pani marszałek powiedziała,
że "na razie" nie widzi możliwości. Dziwię się za to stanowisku
prawników i konstytucjonalistów, którzy twierdzą, że nie można zmieniać
prawa i konstytucji. Można. Można też zmieniać regulamin Sejmu -
powiedział. - Tym bardziej dziękuję pani marszałek - dodał.
W studiu TVP2 gościli również Barbara Nowacka
(córka Izabeli Jarugi-Nowackiej - red.) i Maciej Komorowski (syn
Stanisława Komorowskiego - red.), którzy odnieśli się do ostatnich
działań i doniesień naukowców związanych z Antonim Macierewiczem. -
Zajmujemy się upiorami smoleńskimi. To są te przedziwne dźwięki, ten
chocholi taniec na grobach ofiar i pytania o brzozę. To nie wnosi nic
nowego - powiedziała Nowacka.
Komorowski dodał z kolei, że komisja Antoniego
Macierewicza wymyśla coraz bardziej absurdalne argumenty, żeby dowieść
swoim tezom. - Tam pada stek bzdur. To wszystko jest nieprawda. Ja
reaguje emocjonalnie, bo mnie to osobiście dotyczy - stwierdził. -
Jestem załamany tym, jak daleko można się posunąć wykorzystując śmierć
mojego ojca oraz pozostałych osób. To jest uprawianie polityki i
zbijanie kapitału politycznego - ocenił.
Syn Stanisława Komorowskiego przypomniał też, że
"struchlał", kiedy w "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł o trotylu
znalezionym na wraku Tu-154M. - Ja się przestraszyłem, ale to wszystko
zostało szybko zdementowane. To były kolejne argumenty wyssane z palca -
stwierdził.
Barbara Nowacka zwróciła z kolei uwagę na
pożyteczną rzecz, jakiej dokonał zespół Antoniego Macierewicza. - Oni
zadawali pytania, których nie zadawano. Dzięki presji, jaką zastosowano,
informowano nas o katastrofie. Nikt inny tego nie robił. Gdyby nie
wczesne działania zespołu Macierewicza, nie byłoby dużej części debaty.
Nie byłoby też tych wszystkich konfliktów, ale nikt nie prowadził
wówczas aktywnej polityki informowania nas - stwierdziła.
Komorowski ocenił za to, że zespół nie odkrył
niczego nowego, a przyczyny katastrofy smoleńskiej są znane od początku.
- Oni nic nie wnieśli do sprawy. Ja naprawdę nie chcę codziennie rano
czytać o tym, że odkryto nowe teorie spiskowe na temat śmierci mojego
ojca - powiedział.
Na winę dziennikarzy w tej sprawie uwagę zwrócił
Paweł Deresz. - Media wykorzystują te głupoty i żerują na tym, nie
wiedząc, jak wielką przykrość sprawiają wielu osobom - powiedział. Jak
dodał, każdy Polak, nie tylko członkowie rodzin ofiar katastrofy
smoleńskiej, powinien przeczytać najnowszą książkę Teresy Torańskiej. -
To jest najprawdziwsza prawda o katastrofie - ocenił.
------------------------------------------------------
Smoleńskie manipulacje
W czasie zamieszania wokół II Konferencji Smoleńskiej
uwadze opinii publicznej umknęła premiera książki Teresy Torańskiej,
która rzuca nowe światło na wydarzenia po 10 kwietnia 2010 r.- pisze
Cezary Gmyz.
- O książce Torańskiej było głośno kilka miesięcy temu, kiedy
„Newsweek” opublikował tekst nieautoryzowanej rozmowy z Adamem Bielanem.
Część wywiadów opublikowano w „Gazecie Wyborczej”, zanim Torańska
pokłóciła się z Adamem Michnikiem i opuściła redakcję. Po publikacji
tych rozmów wydawało się, że książka pisana przez umierającą
dziennikarkę wniesie niewiele nowego.
Książka Torańskiej zdominowana jest przez narrację rządową. To jednak
nie umniejsza jej wartości nawet w sytuacji, kiedy wielu rozmówców
ewidentnie mija się z prawdą. Tak jest na przykład w wywiadzie z Ewą
Kopacz opowiadającą o swojej aktywności w Moskwie. „Nie biorę żadnych
tabletek, jestem przeciwnikiem łykania lekarstw uspokajających. Samo
musi przejść. Po trzech dniach padałam na twarz. I puściło. Wyłączyłam
telefon, położyłam się i usnęłam kamiennym snem. Spałam czternaście
godzin ciurkiem. I następnego dnia byłam zupełnie nieprzytomna. I
wówczas dotarło do mnie, co się w Polsce o tej katastrofie mówi. My tam
żyliśmy w mikroświecie, byliśmy skiej, opinii publicznej skoncentrowani
na tym, co robimy. Nikt nie umknęła jednak spekulował i nie snuł teorii
spiskowych” – wspomina ówczesna minister zdrowia, a dziś marszałek
Sejmu. Problem polega na tym, że w tym czasie wbrew temu, co mówi
Kopacz, nikt, przynajmniej publicznie, nie snuł teorii spiskowych.
EKIPA KRAŚKI KUPUJE ZNICZE
Są jednak w książce szczegóły wstrząsa- jące. Jedna z nich dotyczy
pracy ekipy TVP pod wodzą Piotra Kraśki, który w jednej z relacji
dokonał manipulacji mającej świadczyć na korzyść Rosjan. „Wieczorem
telewizyjne »Wiadomości« odstawiły spek- takl światło-dźwięk, zapalając
pod murem lotniska setki zniczy wykupionych przez kilkudziesięcioosobową
ekipę TVP w całym Smoleńsku i okolicach. Że to niby światełka zapalone
przez współczujących miesz- kańców miasta. To było żenujące. A ludzie
rzeczywiście przychodzili na miejsce kata- strofy, tylko tam, gdzie my
staliśmy, nie mie- li wstępu. I zniczy nie palili, bo te wykupiła
wcześniej ekipa Piotra Kraśki” – relacjono- wał Wiktor Bater,
dziennikarz, który jako pierwszy podał informację o katastrofie.
Opis polskiego dziennikarza z TVP zachowującego się na miejscu
katastrofy jak funkcjonariusz sowieckiego agitpropu jest szokujący, ale
to niejedyna ważna informacja w rozmowie z Baterem. Dziennikarz
przypomina jeszcze jeden ważny, a zapomniany dziś szczegół. Wypowiedź
jednego z najbliższych współpracowników ministra Radosława Sikorskiego,
ówczesnego rzecznika prasowego Piotra Paszkowskiego. – Po krótkiej
rozmowie z Michałem Greczyłą (polskim konsulem – przyp. red.) i po
wyciągnięciu jednak od niego kilku szczegółów, że była katastrofa i nikt
nie przeżył, miałem kolejne wejście na żywo przez telefon. To była dla
mnie dramatyczna sytuacja, mówię, że wszyscy zginęli, a chwilę potem
znakomity rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych mówi, że
najprawdopodobniej osiem osób przeżyło katastrofę – wspomina Bater.
Niestety, Teresa Torańska nie wykorzystała okazji, by tę sprawę
wyjaśnić. W rozmowie z Radosławem Sikorskim i Piotrem Paszkowskim
właśnie kwestia osób, które miały przeżyć, w ogóle nie została
poruszona. Wywiad z szefem MSZ i jego rzecznikiem kiem to jeden ze
słabszych fragmentów tej książki. Robi on wrażenie przesłuchania, w
jakim Paszkowski zdaje się pełnić funkcję adwokata, który starannie
pilnuje, by jego klient czegoś nie „chlapnął”. Może szkoda, że wszystkie
rozmowy w tej książce zostały autoryzowane, a nie puszczone, tak jak
wywiad z Bielanem w „Newsweeku”.
Przypomnijmy, że kwestia osób, które miały przeżyć, rozpalała w
minionych miesiącach opinię publiczną. Chodzi o zeznania, jakie złożył
ambasador tytularny w Moskwie i wieloletni komunistyczny szpieg Tomasz
Turowski. W protokole zna- lazła się informacja, że Rosjanie przekazali,
iż trzy ciała wykazywały „żyznoje reflieksy”. Turowski tłumaczy, że
chodziło o drgawki agonalne. Skąd zatem informacja Paszkowskiego o
ośmiu, a nie trzech ofiarach, które przeżyły katastrofę i kto był
źródłem tych doniesień? To pozostaje tajemnicą. (…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu Do Rzeczy.
Kurski: Macierewicz buduje potęgę Putina. Giertych: jest reprezentantem rosyjskich
Ostatnie wpadki zespołu Antoniego Macierewicza, badającego sprawę katastrofy smoleńskiej i próbującego udowodnić tezę o zamachu w Smoleńsku, to próba "przykrycia nieudolności PiS" - ocenił w programie "Tomasz Lis na żywo" na antenie TVP2 europoseł Michał Kamiński. A Roman Giertych i Jacek Kurski dowodzili, że Macierewicz działa na korzyść Rosji
- Antoni Macierewicz ciągnie Prawo i Sprawiedliwość w dół - ocenił Michał Kamiński. A były lider LPR, mecenas Roman Giertych dodał, że Macierewicz "jest reprezentantem rosyjskich interesów" w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Próba zrzucenia odpowiedzialności na Donalda Tuska z przyczyn politycznych prowadzi do sytuacji, w której Rosjanie są uniewinnieni w oczach opinii publicznej, bo my zajmujemy się chorymi koncepcjami zamachu - argumentował.
Ze słowami Giertycha zgodził się Jacek Kurski z Solidarnej Polski. - Twierdzenie bez 100-procentowych dowodów, że był zamach, immunizuje Rosjan od odpowiedzialności, np. za złe naprowadzanie. Wywołuje też geopolityczną panikę w dawnej strefie wpływów sowieckich, bo to mrugnięcie okiem, że ktokolwiek podskoczy, czy zagrozi interesom rosyjskim, tak jak to zrobił śp. prezydent Lech Kaczyński stając w obronie Gruzji, to skończy tak jak polski prezydent. To służy Putinowi, buduje jego potęgę - oceniał.
Kurski ocenił jednak, że "szyderstwo z naukowców" po ostatnich konferencjach zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza "nie zakrzyczy odpowiedzialności Tuska, Arabskiego i Sikorskiego, którzy oddali Rosji śledztwo, nie sprowadzili wraku i nie umiędzynarodowili tej katastrofy".
- My nie możemy zabronić Rosjanom prowadzić śledztwa, jeśli samolot spadł na ich terytorium. To byłoby absurdalne i sprzeczne z prawem międzynarodowym - oponował Giertych - Polska nie abdykowała w tej sprawie, miesiąc temu po raz ostatni czytałem akta. To są tysiące opinii, szczegółowych, detalicznych, bardzo specjalistycznych. I poseł Kurski, który nie widział akt, nagle oświadcza: polskie państwo abdykowało - komentował prawnik, który jest też pełnomocnikiem części rodzin ofiar katastrofy. - Po katastrofie był moment międzynarodowej empatii, kiedy można było bardzo wiele osiągnąć. Można było zażądać wtedy wraku, a to minister Miller podpisał memorandum, że wrak będzie tak długo w Rosji, jak długo będzie trwało śledztwo rosyjskie - wyjaśniał Kurski.
Po trzech latach każdy jest mądry...
Z krytyką rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zgodził się Michał Kamiński. - Nie mówię, że rząd Donalda Tuska zrobił wszystko tak jak powinien, ale też wiem, jakim to dla mnie i dla nas wszystkich było szokiem, że prezydent zginął w katastrofie lotniczej. Dziś każdy jest mądry po trzech latach, ale wtedy to były rzeczy, które działy się z godziny na godzinę - komentował i oskarżył Prawo i Sprawiedliwość, że zespołem Macierewicza "przykrywa własną nieudolność". - W ciągu ostatniego miesiąca zobaczyliśmy, że PiS zrozumiało, że w normalnej grze, gdzie mądry poseł staje przeciw mądremu posłowi, nie ma szans. Zrozumieli, że jest im potrzebne przykrycie własnej nieudolności, ale to się nie udało, bo Polacy okazali się mądrzejsi.
Ile wolno Macierewiczowi?
Według Wojciecha Olejniczaka z SLD do niedawna o katastrofie mówili tylko sympatycy PiS. - To się zmieniło w ostatnich tygodniach za sprawą polityków i rodzin, które poniosły bardzo wielkie straty w Smoleńsku. Powinniśmy pokazać, że trzeba też uporządkować sytuację w Sejmie. Uważam, że nie można pozostawić w Sejmie możliwości funkcjonowania tego typu zespołów - oceniał, sugerując, że w zespołach parlamentarnych muszą znajdować się politycy kilku klubów, bo inaczej "niech to się nazywa zespół PiS-u".
- Ja się nie zgadzam z Macierewiczem, robi złe rzeczy, ale to jest demokracja. Macierweicz ma prawo do tego co robi w polskim parlamencie - zaprotestował Michał Kamiński.
Były szef SLD ocenił też, że zespołowi Macierewicza poświęca się zbyt dużo uwagi. - Na zachodzie gdy absurd stawiany jest jako teza, to poważni ludzie w tym nie uczestniczą - mówił, przypominając, że w USA pojawiło się wiele teorii spiskowych dotyczących ataku na World Trade Centre dokonanych np. przez rząd USA. - Czy znajdzie się poważny profesor, który będzie chciał te tezy udowodnić? - pytał.
Bo zdjęcie jest prawdziwe?
Ostry komentarz Grasia. Chodzi o fotografię Tuska z Putinem
"To
są brednie" - tak rzecznik rządu Paweł Graś komentuje okładkę tygodnika
"W Sieci", na której widać uśmiechniętych Tuska i Putina,
sfotografowanych w Smoleńsku.
Kontrowersyjne zdjęcie Tuska i Putina. "To jest skandaliczne"
"wSieci". Pamiętam emocje - smutek i żal, to przerażenie. Nie było tam
miejsca na tego typu gesty. Chciałbym poznać autora i zobaczyć oryginał
zdjęcia. Insynuowanie poprzez tego typu fotografie, że premier polskiego
rządu na obcej ziemi cieszy się ze śmierci 96 osób, jest skandaliczne -
powiedział w programie "Polityka przy kawie" w TVP1 Paweł Graś.
Graś
nerwowo o zdjęciu Donalda Tuska z Putinem: "To insynuacja. Nawet jeśli
jest oryginalne, to próba dorobienia legendy jest niedopuszczalna"
Pamiętam emocje, ale nie przypominam sobie takiego wyrazu twarzy
Tuska i Putina ani gestów
- stwierdził Paweł Graś w odpowiedzi na pytanie gdzie i kiedy mogło być
zrobione zdjęcie ukazujące wymianę uśmiechów między Donaldem Tuskiem, a
Władimirem Putinem - 10 kwietnia.
Tusk z Putinem na okładce? "Podłe, pokażcie oryginał"
To obrzydliwe, niepotrzebne i po prostu podłe - powiedział rzecznik
rządu Paweł Graś o ostatniej okładce tygodnika "W Sieci", na której
widzimy uśmiechniętego Donalda Tuska z Władimirem Putinem. Zdjęcie
zrobiono rzekomo tuż po katastrofie smoleńskiej. Graś wezwał braci
Karnowskich do ujawnienia, kto jest autorem zdjęcia i do przekazania
jego oryginału, aby można było zbadać autentyczność fotografii.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
177. Premier podsumuje teorie
Premier podsumuje teorie smoleńskie
Rzecznik rządu zapowiada, że Donald Tusk podsumuje teorie pojawiające się wokół katastrofy smoleńskiej.
Myślę, że premier dokona podsumowania
tych wszystkich spiskowych teorii, które się pojawiły wokół katastrofy.
Przypomni również dokonania komisji (Millera), która na temat przyczyn
katastrofy wypowiedziała się jednoznacznie - powiedział Graś w TVP1. Dodał, że te przyczyny nie zostały przez nikogo jak dotąd podważone.
Rzecznik rządu stwierdził też, że to jest dobry moment, by - jak mówił - po kompromitacji pseudoekspertów zespołu Macierewicza przypomnieć na czym stoimy i obnażyć kłamstwo smoleńskie, które z tamtej strony się pojawia.
Na pytanie, czy premierowi będą towarzyszyć przedstawiciele prokuratury, Graś odpowiedział, że prokuratura pracuje swoim trybem.
- Zaczęła reagować na brednie, które się pojawiają - stwierdził Graś. Dodał, że polityka komunikacyjna ze strony prokuratury też jest teraz dużo lepsza, niż jeszcze jakiś czas temu.
Paweł Graś nie zna prawa prasowego, czy łamie je z premedytacją? Dziennikarz ma obowiązek ochrony źródła informacji!
To dziwne, że Paweł Graś występuje z żądanie sprzecznym z tymi
regułami, tym bardziej jeśli się zważy, że jest rzecznikiem prasowym -
pisze Marek Domagalski z działu prawa "Rzeczpospolitej".
Smoleński spisek słabnie. Wśród Polaków mniej wiary w macierewiczowski zamach [SONDAŻ] Agnieszka Kublik
Ostatnie kompromitacje smoleńskich ekspertów od Macierewicza nie pozostały bez wpływu na wiarę w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ubywa Polaków skłonnych dopuszczać myśl, że to nie była zwykła katastrofa. Nawet wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości teoria zamachowa ma coraz mniej zwolenników.
O stosunek do katastrofy smoleńskiej spytał Polaków CBOS. 28 proc. respondentów odpowiedziało "tak" na pytanie, "czy uważa pan(i), że prezydent Lech Kaczyński mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu?". Ale nadal większość - 56 proc. - mówi "nie" hipotezie spiskowej.
Wiara w zamach słabnie nawet wśród zwolenników PiS
W porównaniu z lutym tego roku widać, że maleje grupa osób dających wiarę tezom zespołowi Antoniego Macierewicza - z 33 do 28 proc. O tyle samo - z 51 do 56 proc. - urosła grupa, która zamach odrzuca. 16 proc. nie ma wyrobionego zdania.
Potwierdzają to wyniki innego sondażu TNS Polska sprzed tygodnia - tam widać, że przez ostatnie pół roku zwolenników hipotezy zamachowej ubyło z 22 do 14 proc.
W sondażu CBOS odsetek badanych wierzących w zamach był najwyższy lutym tego roku. To było kilka miesięcy po publikacji "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku tupolewa. Emocje smoleńskie sięgnęły wtedy zenitu - prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o "zamordowaniu 96 osób". W połowie roku wojskowa prokuratura po przebadaniu fragmentów samolotu poinformowała, że wybuchu nie było.
A po wakacjach pojawiła się seria kompromitacji uczonych od Macierewicza:
- "Gazeta" ujawniła zeznania trójki głównych ekspertów PiS, w których przyznają, że nie są specjalistami od katastrof w powietrzu i że nie prowadzili w sprawie tej konkretnej katastrofy własnych badań.
- Prof. Rońda, jeden z ekspertów Antoniego Macierewicza, publicznie przyznał się do kłamstwa. Okazało się że nie miał żadnego dokumentu potwierdzającego, że samolot zszedł poniżej dozwolonych 100 m.
- Zdjęcie skrzydła Tu-154, które według prof. Biniendy miało dowodzić zamachu, w istocie było przeróbką rosyjskiego blogera.
Sondaż CBOS został przeprowadzony, nim doszło do kolejnej kompromitacji. Prof. Chris Cieszewski podczas II konferencji smoleńskiej ogłosił, że słynna smoleńska brzoza została złamana pięć dni przed katastrofą. Szybko wyszło na jaw, że nie zgadzają się współrzędne brzozy, a profesor pomylił drzewo z workami śmieci.
W wersję zamachu nadal wierzy ponad połowa zwolenników PiS - 54 proc. Ale to mniej niż w lutym - o 5 punktów procentowych.
Sympatycy pozostałych partii w większości odrzucają spiskową hipotezę Macierewicza.
Prof. Kleiber miał poparcie prawie połowy Polaków
A jak Polacy oceniają zachowanie ekipy Donalda Tuska w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy?
Blisko połowa - 45 proc. - twierdzi, że "dla wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem rząd wiele zrobił, ale dopuścił się też wielu zaniechań" (spadek od lutego o 6 punktów procentowych). Co trzeci badany jest krytyczny - "tak naprawdę rząd zaniechał wszelkich możliwości rzetelnego wyjaśnienia tej katastrofy" (wzrost o 2 punkty procentowe). Najmniej liczna grupa - 17 proc. - podpisuje się pod twierdzeniem, że "rząd zrobił w tej sprawie wszystko, co możliwe". Tych ostatnich od lutego przybyło o 5 punktów procentowych. Być może to efekt powołania zespołu Laska, który ma dawać odpór kłamstwom zespołu Macierewicza.
Prezes PAN prof. Michał Kleiber zrezygnował z pomysłu zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji smoleńskiej. Tłumaczył, że nie miał poparcia większości polityków i mediów. CBOS pokazuje, że miał poparcie blisko połowy badanych (47 proc.). Co trzeci był temu przeciwny, a 18 procentom jest to obojętne.
Co ciekawe, pomysł Kleibera poparło trzy czwarte zwolenników hipotezy zamachowej. Zaś blisko połowa tych, którzy w zamach nie wierzą, nie widziała sensu w takiej konferencji.
Ale podziały smoleńskie są tak silne i głębokie, że 72 proc. badanych ocenia, że nawet naukowa konferencja nie przekonałaby wierzących w swoją wersję katastrofy.
Krzysztof Pankowski, autor badania CBOS, tak komentuje te wyniki: "Wydaje się, że brak powszechnie uznawanych autorytetów, do czego doprowadziła polityzacja prawie wszystkich aspektów życia publicznego, w wyniku specyficznego stylu uprawiania polityki i długoletniej "wojny totalnej" PiS z PO, uniemożliwia w tej chwili racjonalne rozstrzygnięcie tego sporu. Można sądzić, że o ile nie pojawią się nowe fakty, Polacy w sprawie interpretacji przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem jeszcze długo pozostaną podzielni: na liczniejszą grupę tych, którzy ufają oficjalnym strukturom państwa, ich kompetencji, rzetelności i dobrej woli, oraz tych, których żadne oficjalne wyjaśnienie nie zadowoli."
Sondaż CBOS z 3-9 października 2013, próba losowa, reprezentatywna 1066 dorosłych Polaków
Szef MSZ o zdjęciu z "W Sieci" i o tekście w GN
Radosław Sikorski wzywa Kościół do reakcji na treści w tygodniku
Karnowskich i tłumaczy swych podwładnych w związku z publikacją GN.
Minister Radosław Sikorski w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i”
odniósł się do zdjęcia zamieszczonego w tygodniku „W Sieci”, na którym
widać uśmiechniętego Donalda Tuska w towarzystwie Władimira Putina w
dniu katastrofy smoleńskiej (zobacz tutaj).
Nawiązując do komentarza autorów „W Sieci”, powiedział: „Chciałbym to
usłyszeć, że oni nie chcą tylko błotem obrzucić, lecz że naprawdę
uważają, że oto dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania – bo
zdaje się, że to mają na myśli”. Oświadczył, że sam informował premiera o
katastrofie i odczytywał mu listę ofiar, w związku z tym słyszał też,
jak się premier w którymś momencie „rozkleił”.
„Uważam, że tu powinien się wypowiedzieć Kościół, bo to są ludzie,
którzy epatują nas swoim katolicyzmem, swoim przywiązaniem do tradycji
chrześcijańskiej. Nie potrafię sobie wyobrazić bardziej drastycznego
naruszenia ósmego przykazania: Nie będziesz dawał fałszywego świadectwa
przeciw bliźniemu swemu”.
Monika Olejnik zapytała też szefa MSZ o opinię na temat wniosków, jakie
Andrzej Grajewski wyciągnął w „Gościu Niedzielnym” z lektury materiałów
prokuratury, dotyczących organizacji lotu do Smoleńska. Zawarł je w
artykule pt. „Opuszczony”.
Dziennikarka przytoczyła fragment, ilustrujący twierdzenie, że
urzędnicy podlegli Sikorskiemu lekceważyli podróż prezydenta. „Jeden z
dyrektorów nazwał tę podróż bardziej pielgrzymką niż wizytą” –
relacjonowała Olejnik.
Nieco skonsternowany minister posłużył się w odpowiedzi przykładem
swojego zastępcy Andrzeja Kremera, który zginął w Smoleńsku. „No to jak
można mówić, że człowiek, który zginął, a był odpowiedzialny za politykę
wschodnią – a więc także za rozmowy z Rosjanami w sprawie tej
pielgrzymki – że lekceważył. Co, lekceważył swoje własne
bezpieczeństwo?” – zareagował Sikorski. Podzielił opinię swych
urzędników, że wizyta rzeczywiście była tylko jedna. „Premier Tusk był
zaproszony i odbywał wizytę, a prezydent Kaczyński odbywał zagraniczną
część krajowych obchodów rocznicy katyńskiej. Prezydent uznał, że
odbędzie podróż, no i wiemy, jak się to skończyło” – powiedział,
dodając, że prezydent nie miał zaproszenia, bo był w bardzo złych
relacjach z Federacją Rosyjską. „Osobiście odradzałem prezydentowi
odbycie tej podróży. Uważałem, że to wystawia na śmieszność państwo
polskie, gdy Rosjanie widzą, że Polacy mają jakąś wewnętrzną
kontrowersję w sprawach związanych przecież z Katyniem” – stwierdził
szef MSZ.
"Byłoby
mi lżej, gdyby ktoś przedstawił dowody wykazujące, że ta fotografia nie
mówi tego, co podpowiada intuicja". NASZ WYWIAD z prof. Zybertowiczem
"Nawet jeśli premier Tusk nie miał nic wspólnego z tragedią
smoleńską, mógł czuć jakąś perwersyjną satysfakcję: oto wróg, którego
atakował, zginął".
Beata
Gosiewska apeluje do Donalda Tuska: "Chciałabym, żeby pan premier,
patrząc nam prosto w oczy wyjaśnił, co znaczy to zdjęcie".
"Bardzo dobrze zapadł mi w pamięć obraz z tego dnia, kiedy
przylatywała do kraju trumna choćby z ciałem mojego męża. Pan premier z
panem prezydentem stali i się śmiali".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
178. Prof. Cieszewski ostro o
Prof. Cieszewski ostro o polskich "szmatławcach" i tzw. ekspertach Laska
http://niezalezna.pl/47716-prof-cieszewski-ostro-o-polskich-szmatlawcach...
Opluwanie, zniesławianie, obrażanie i kłamanie to metody niektórych mediów w Polsce - powiedział prof. Cieszewski na dzisiejszym posiedzeniu zespołu parlamentarnego. Jako przykład podał nazwanie go przez "Gazetę Wyborczą" "ekspertem PiS" oraz oskarżenie go przez ten dziennik o sfałszowanie autorstwa referatu wygłoszonego na II Konferencji Smoleńskiej.
Uczony podkreślił na początku, że nie ma nic wspólnego ani z PiS, ani ze smoleńskim zespołem parlamentarnym. Przypomniał, że pracę nad zagadnieniami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej rozpoczął od udziału w Konferencji Smoleńskiej, będącej inicjatywą niezależnych naukowców.
Prof. Cieszewski stwierdził, że niektóre media w Polsce nie zajmują się informowaniem społeczeństwa, lecz zniesławianiem, obrażaniem i kłamaniem. Nawiązał tu do nieprawdziwej publikacji "Gazety Wyborczej", która napisała, że jest on "ekspertem PiS". Dziennik Michnika oskarżył też prof. Cieszewskiego, że jako współautora swojej głośnej analizy wpisał człowieka, który nic o niej nie wiedział - co było ewidentnym łgarstwem.
Prof. Cieszewski pokazał kłamliwy tekst "GW"
Ludzie mający dorobek naukowy są warci tego, żeby ci, którzy chcą o nich coś wiedzieć, oprócz czytania jakiegoś szmatławca zajrzeli na 5-10 minut do internetu i zapoznali się z publikacjami tych uczonych - oświadczył prof. Cieszewski.
Na potwierdzenie tych słów pokazał dziennikarzom stronę Google Scholar, będącą zestawieniem dorobku naukowego uczonych na całym świecie. "Na Google Scholar wystarczy wpisać nazwisko. Bardzo prosto jest tu np. znaleźć mnie i sprawdzić, czy potrzebuję kłamać i dopisywać kogoś do swojej analizy, żeby podnieść swoją rangę. Jestem człowiekiem, który pracował przez 15 lat w University of Georgia, i tego się nie da zmienić - zaznaczył prof. Cieszewski.
Amerykanin dodał: "Słyszałem też, że prof. Binienda jest niedokształcony. Prof. Binienda jest wybitnym naukowcem, z bardzo dużym dorobkiem, z bardzo dużą liczbą publikacji. Zarówno prof. Binienda, jak i inni uczeni związani z Konferencją Smoleńską, np. prof. Jacek Gieras, są naukowcami zupełnie innej klasy niż tak zwani eksperci komisji rządowej. Prof. Gieras ma 250 publikacji, 60 czy 70 patentów amerykańskich, 15 książek. Dla porównania prof. Lasek ma 18 publikacji, a żadna z nich nie jest na prestiżowej liście. Gdy sprawdzimy dorobek prof. Biniendy i słowa kluczowe w jego publikacjach, jest tam mnóstwo i o aerodynamice, i o aluminium, i o strukturach cienkościennych. Jak się sprawdzi prof. Artymowicza [astrofizyk polemizujący z prof. Biniendą z pozycji zwolennika wersji rządowej - przyp. niezalezna.pl], który też ma dużo publikacji, nie ma w nich nic na te tematy, natomiast jest wiele o czarnych dziurach i innych tematach pozaziemskich."
Naukowiec z USA przedstawił również jeszcze raz materiały, na których oparł swoją przełomową analizę, według której słynna smoleńska brzoza była złamana już 5 dni przed katastrofą. "Wyznaczanie odległości między obiektami na zdjęciach satelitarnych to rutynowa część mojej pracy" - podkreślił prof. Cieszewski.
20:25
"Nie kłamałem". Prof. Cieszewski przedstawia analizę kolejnych zdjęć
Prof. Chris Cieszewski przeprowadził analizę trzech
kolejnych zdjęć satelitarnych na potwierdzenie swojej wcześniejszej
tezy,...
czytaj dalej »
Informacje dnia: 29.10.2013 [21:20] | TV Trwam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
179. totalna kompromitacja Olejnik. Siła złego na jednego i ..klapa
Bielan: Władze rosyjskie są zdolne, by dokonać zabójstwa. Uważam, że mieli motyw
- Czy władze rosyjskie są zdolne do tego, by dokonać
zabójstwa na terenie swojego kraju? Tak, uważam, że jest to
absolutnie...
czytaj dalej »
Goście "Kropki nad i" skomentowali okładkę tygodnika "wSieci", na
której opublikowane zostało zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina
wykonane - jak twierdzi gazeta - po katastrofie smoleńskiej. Obaj
politycy są na nim uśmiechnięci. Publikacja wywołała serię politycznych
komentarzy.
- Gdy zobaczyłem to zdjęcie, byłem zszokowany, bo nie
wiem w jaki sposób mogło dojść do sytuacji, w której następowała tego
rodzaju wymiana uśmiechów. Jeżeli zdjęcie jest autentyczne, to
rzeczywiście to jest dosyć szokujące - powiedział Bielan.A Giertych dodał: - Katastrofa smoleńska dotknęła wszystkich polityków,
wszystkich opcji. Gdyby się życie potoczyło w inny sposób, to każdy z
nas mógł się w tym samolocie znaleźć. Zarówno Donald Tusk, jak i pan
poseł Bielan, jak i ja. Praktycznie wszyscy. W związku z tym stres,
który był związany z katastrofą smoleńską było obecny u wszystkich osób,
które znały ofiary katastrofy. Mam wrażenie, że insynuacja, która
została zawarta w tygodniku "wSieci", że Donald Tusk cieszył się na
miejscu katastrofy jest podłością wynikającą z założenia, że Donald Tusk
z Putinem zrobili zamach, wnieśli trotyl czy sztuczną mgłę - powiedział
były wicepremier. - To ma stanowić przykrycie dla kompromitacji
Macierewicza - dodał.
Rosjanie mieli motyw?
Adam Bielan, pytany, czy jego zdaniem w Smoleńsku doszło do zamachu
ocenił: - Nie chcę się w tej sprawie wypowiadać jednoznacznie, dopóki
nie zobaczę dowodów. Należę do tej części Polaków, którzy uważają, że
katastrofa smoleńska nie została w pełni wyjaśniona. Dopóki nie zostanie
w pełni wyjaśniona, wszystkie hipotezy należy rozważać - ocenił.
-
Jeżeli zapyta mnie pani, czy władze rosyjskie są zdolne do tego, by
dokonać zabójstwa na terenie swojego kraju - tak, uważam, że jest to
absolutnie możliwe. Czy Rosjanie mogli to zrobić? Mogli. Czy mieli
motyw? Tak, uważam, że mieli motyw. Najpierw duża niechęć, a później
wręcz nienawiść do śp. Lecha Kaczyńskiego. Szczególnie od czasu jego
wizyty w Gruzji. Czy doszło do zamachu nie wiem. Musiałbym widzieć
dowody - powiedział europoseł. - Nie ma w tej chwili dowodów na zamach,
więc ja takiej ostrej tezy nie stawiam - dodał.
Bez motywu
Sugestie Bielana odpierał Roman
Giertych. - To, że państwo rosyjskie czy ktoś inny ma możliwość dopuścić
się jakiejś zbrodni, nie oznacza, że się jej dopuścił. Po trzech latach
jesteśmy bogatsi o to, że mamy trzy lata postępowania. Kompromitacja
zespołu Macierewicza, która miała miejsce w ciągu ostatnich miesięcy
wskazuje na to, że zespół pana Macierewicza to jeden wielki błazeński
wiec polityczny, który nie ma za zadanie wyjaśnić prawdy o katastrofie
tylko uzasadnić wyborcom PiS, dlaczego należy głosować na Jarosława
Kaczyńskiego - powiedział Giertych.
Zaznaczył, że "nie jest znany
żaden motyw", który można by przypisać Rosjanom. - Lech Kaczyński w
sondażach przedwyborczych przegrywał. Wszystko wskazywało na to, że
przegrałby te wybory. Skoro jego brat po katastrofie na fali współczucia
nie potrafił wygrać z Bronisławem Komorowskim, to tym bardziej nie
wygrałby Lech Kaczyński - stwierdził były premier.
- Po trzech
latach od katastrofy my mamy zgromadzony cały materiał dowodowy, który
jednoznacznie wskazuje, że w Smoleńsku zamachu nie było. Zgadzam się, że
trzeba było badać wątek, czy mógł być zamach i że pierwszym podejrzanym
jest państwo rosyjskie, skoro na jego terytorium miała miejsce
katastrofa - zaznaczył jednak.
--------------------------------------------
Adam
Bielan w "Kropce nad i": "To zdjęcie jest szokujące. (...) Donald Tusk
grał z premierem obcego państwa przeciw własnemu prezydentowi"
"Czy Rosjanie mogli to zrobić - tak mogli to zrobić, byli do tego
zdolni. Czy mieli motyw - tak. Była duża niechęć, a potem wręcz
nienawiść do śp. Lecha Kaczyńskiego, szczególnie po jego wizycie w
Gruzji. Czy doszło do zamachu? - Nie wiem" - powiedział były poseł PiS.
fot. wPolityce.pl/TVN24
Gdy zobaczyłem to zdjęcie byłem zszokowany. Nie
wiem w jaki sposób mogło dojść do sytuacji w której następowała taka
wymiana uśmiechów - mówił Adam Bielan w Kropce nad i (TVN 24).
- mówił były poseł PiS zapytany o komentarz do opublikowanego przez
tygodnik "wSieci" zdjęcia Władimira Putina i Donalda Tuska. Bielan
przypomniał, że on również był w Smoleńsku, kilkanaście godzin po
katastrofie.
- wspominał polityk.
W rolę obrońcy premiera Tuska wcielił się Roman Giertych - nomen omen adwokat.
- dowodził.
Giertych usiłował przekonywać, że opublikowane w tygodniku zdjęcie ma "przykryć kompromitację" zespołu Antoniego Macierewicza.
- próbowała zaskoczyć Bielana Monika Olejnik.
- spokojnie odpowiedział polityk.
- tłumaczył. I rozwinął swoją myśl:
- przypomniał.
- oponowała Monika Olejnik.
- wyjaśnił eurodeputowany.
Monika Olejnik usiłowała przekonywać, że organizowanie zamachu było
bezzasadne w sytuacji, gdy Lech Kaczyński nie miał szans na reelekcję.
- odpowiedział Bielan.
- stwierdził Giertych. I płynnie przeszedł do tematu "kompromitacji"
zespołu Macierewicza, powtarzając stare argumenty o rzekomym braku
kompetencji pracujących w nim ekspertów.
- ogłosił adwokat.
Tymczasem Monika Olejnik dalej drążyła wątek zamachu:
- pytała.
- przypomniał. I wyjaśnił:
- pytała Olejnik
- odpowiedział Bielan.
Giertych usiłował ripostować:
- przekonywał. I dodał:
Zdaniem Adama Bielana znaku równości stawiać tu jednak nie można:
Monika Olejnik pytała też czy zespołu Macierewicza nie skompromitowała nieumiejętność obsługi Skype'a.
- przytomnie odpowiedział Bielan.
Odnosząc się do słynnej wypowiedzi prof. Rońdy powiedział natomiast:
Przypomniał jednak, że w sprawie katastrofy kłamała tez Ewa Kopacz
zapewniając z trybuny sejmowej, że ziemia na terenie katastrofy została
starannie przekopana na metr wgłąb.
- zakończył europoseł.
Czy
oni tam w TVN w ogóle myślą? Porównują szukanie prawdy o Smoleńsku do
teorii spiskowych po ataku na WTC. Ale skoro tak, to muszą być i sprawcy
Gdyby ukochani przywódcy Sobieniowskiego rządzili w Ameryce to
pewni przekonywaliby, że terrorystyczny atak na WTC to wymysł wariatów, a
samoloty uderzyły w nowojorskie wieże bo piloci byli źle wyszkoleni, na
pilotów naciskali pasażerowie, a poza tym wszystkie maszyny zawadziły o
drzewa Central Park.
Fot. wPolityce.pl
W żaden sposób nie dowie się biedny widz z
telewizji TVN cóż takiego mają do powiedzenia Polakom eksperci
współpracujący z Parlamentarnym Zespołem badającym katastrofę lotniczą z
10 kwietnia 2010 roku w której zginęła polska elita. Jeśli już
ekspertom włączą mikrofon to po to by z półtoragodzinnych wykładów
wybrać kilka sekund kiedy akurat wyglądają na kretynów. Z wszelkimi
standardami informacyjnymi nie ma to nic wspólnego. Są to raczej
wściekłe, budujące niechęć, grające na emocjach zjadliwe felietony.
Kiedy więc "Fakty" zmienią nazwę na "NIEFAKTY"? Powinny jak najszybciej.
Dobrym przykładem takiej postawy jest działalność niejakiego Jakuba Sobieniowskiego,
który nawet nie udaje, że chce nam cokolwiek - poza swoją niechęcią do
ekspertów - opowiedzieć. Nawet kiedy kamera TVN odwiedza uniwersytet
amerykański na którym wykłada prof. Chris Cieszewski i filmuje jego
zdjęcie w gronie najważniejszych wykładowców University of Georgia, to i
tak przekaz jest taki, że to rzekomo kompletnie niewiarygodny facet,a uczelnia się od niego odcina. Itp, itd.
Jednak jak wiadomo nie od dziś, nienawiść odbiera rozum.
Szukając sposobów pognębienia tych Polaków, którzy nie chcą pogodzić
się ze sfałszowaniem śledztwa w sprawie narodowej tragedii, Sobieniowski
zachwala robotę propagandową Macieja Laska i sięga po następującą
analogię:
Tyle Sobieniowski. Zabawny. Bo zapomniał dodać, że tam, w USA,
natychmiast po tragedii podjęto poważne śledztwo w którym założono od
razu najgorszy scenariusz - że to terrorystyczny atak na Amerykę. Nie
wspomniał, że dziewięć lat po atakach na WTC amerykańskie wojska
przejęły kontrolę nad krajem uznanym za agresora. NIe przypomniał
wreszcie, że amerykański szef rządu nie spiskował z Talibami by pognębić
prezydenta - konkurenta w kraju, nie uśmiechał się do człowieka na
którym ciąży podejrzenie iż mógł mieć w tragedii interes, nie weselił
się gdy wynoszono trumny, nie ogłaszał, że na tej krwi wyrośnie
pojednanie amerykańsko-talibskie. Nikt nie mógł zarzucić rządowi Stanów
Zjednoczonych, że nie zrobił wszystkiego by ustalić i ukarać sprawców. U
nas w tym kierunku nie zrobiono nic, a tych, którzy się domagają
prawdy, zwalcza się zaciekle.
Jeśli bowiem pójdziemy tropem rozważań Sobieniowskiego iż Smoleńsk przypomina atak na WTC, to szybko dojdziemy do pytania: gdzie są nasi Talibowie? Gdzie są sprawcy zamachu/katastrofy 10/04/10? Co w celu ich wykrycia zrobiły polskie władze?
Analogia jest więc trafna, tyle, że to Sobieniowski i cały TVN są
zwolennikami teorii spiskowej, która głosi, że samolot z narodową elitą
sam spadł w rosyjskie bagno. Co więcej, wielka, rozpędzona maszyna
uderzyła w drzewko, natychmiast wykonała beczkę na wysokości kilku
metrów, a po uderzeniu z taką siłą z ziemią nie powstał żaden lej. Ot,
sowieckie cuda.
Gdyby ukochani przywódcy Sobieniowskiego rządzili w Ameryce to pewni
przekonywaliby, że terrorystyczny atak na WTC to wymysł wariatów, a
samoloty uderzyły w nowojorskie wieże bo piloci byli źle wyszkoleni, na
pilotów naciskali pasażerowie, a poza tym wszystkie maszyny zawadziły o
drzewa Central Park.
Szkoda gadać. To co wyrabiają to czysta, medialna przemoc. Bardzo w
swojej istocie podobna do tego co robiono w PRL wobec rodzin katyńskich i
opozycji.
gim
Zdjęcie,
które demaskuje i oskarża. "To zdjęcie przejdzie do historii. Także
historii psychologii, bo pokazuje jak wiele może odkryć mowa ciała i
spojrzenie w oczy"
"Bo nie chodzi w tym zdjęciu o to, że ci dwaj ludzie cieszą się z
czyjejś śmierci, brak sumienia, brak skrupułów wśród polityków nie jest
przecież czymś rzadkim, ale chodzi o to, że oni cieszą się z czegoś co
się im właśnie udało dokonać."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
180. cyrk trwa nadal - kublikacja Kublikowej
Oto 10 kłamstw smoleńskich. Komisja Macieja Laska obala tezy „Gazety Polskiej?
Oto 10 faktów potwierdzających, że „do śmierci 96 osób na pokładzie
Tu-154 przyczyniły się osoby trzecie? - ogłosiła „Gazeta Polska?. Tylko
że żaden z faktami się nie zgadza.
Oto 10 faktów potwierdzających, że "do śmierci 96 osób na pokładzie Tu-154 przyczyniły się osoby trzecie" - ogłosiła "Gazeta Polska".Tylko że żaden z faktami się nie zgadza
Tygodnik "Gazeta Polska" wraz z "Gazetą Polską Codziennie" to nieformalne organy prasowe parlamentarnego zespołu ds. Smoleńska Antoniego Macierewicza.
Tuż po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. "Gazeta Polska" publikowała sążniste artykuły o sztucznej mgle, rozpylonym w powietrzu helu czy tzw. meaconingu - elektronicznym przejęciu z zewnątrz danych dostarczanych załodze tupolewa. Teraz forsuje jako pewnik teorię eksplozji i zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
We wczorajszym materiale nie wyjaśnia - jak zwykle - kim miałyby być "osoby trzecie", ale przedstawia 10 faktów, które mają potwierdzać, że to nie był wypadek lotniczy. Odpowiadają na nie specjaliści z rządowej komisji Macieja Laska, którzy byli też członkami komisji Jerzego Millera wyjaśniającej katastrofę sprzed trzech lat.
1. Teza "GP": Gdy samolot znajdował się na wysokości 15 m nad ziemią, zanikło zasilanie głównego komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu.
Odpowiedź zespołu Laska: Zapis rejestratora rozmów oraz ostatnie zapisane współrzędne w urządzeniu FMS potwierdzają, że zasilanie elektryczne zanikło w momencie uderzenia samolotu o ziemię.
2. Prof. Wiesław Binienda, ekspert od katastrof lotniczych współpracujący m.in. z amerykańską NASA i koncernem Boeing, udowodnił, że skrzydło Tu-154 nie mogło zostać urwane po zderzeniu z brzozą.
Odpowiedź: Nie ma wątpliwości, że brzoza została złamana w wyniku kolizji z samolotem. Ślady zderzeń z przeszkodami zostały zidentyfikowane i opisane przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) pracujących w Smoleńsku. W "krytycznej" brzozie znajdowały się wbite w pień elementy lewego skrzydła. Przebieg zdarzeń potwierdziły analizy zapisów rejestratorów lotu - w tym polskiego, odczytanego tylko w naszym kraju - oraz analiza rejestratora rozmów i zapisów urządzenia TAWS (ostrzega o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi). Na ich podstawie został zbudowany profil lotu i dokładnie określone miejsce zderzenia z brzozą. Potwierdzili to także niezależni biegli powołani przez Prokuraturę Wojskową oraz dwóch naocznych świadków.
3. Teza: Sekcje zwłok, które wykazałyby prawdziwą przyczynę śmierci pasażerów Tu-154, zostały sfałszowane.
Odpowiedź: Członkowie KBWLLP mieli dostęp do dokumentacji medycznej udostępnionej przez prokuraturę. Zgon ośmiu członków załogi oraz 88 pasażerów nastąpił z powodu ciężkich wewnętrznych obrażeń wielonarządowych powstałych w wyniku działania przeciążeń przy zderzeniu samolotu z ziemią.
4. Teza: Niespotykane rozerwanie kadłuba maszyny i jego charakterystyczne uszkodzenia, a także brak eksplozji paliwa wskazują na użycie broni termobarycznej używanej przez Rosjan m.in. w Czeczenii.
Odpowiedź: Kadłub samolotu nie został zniszczony przez wybuch - szczątki nie noszą śladów eksplozji, dźwięk wybuchu nie został zapisany przez rejestrator rozmów (a działo się to we wszystkich znanych przypadkach eksplozji w locie), rejestrator parametrów lotu nie zarejestrował zmiany ciśnienia wewnątrz kabiny, które musiałoby wystąpić przy wybuchu. Przed zderzeniem z ziemią nie było szczątków z wnętrza kadłuba, które musiałyby zostać wyrzucone w razie eksplozji.
5. Teza: Jak wynika z zeznań świadków, zdecydowana większość ciał była pozbawiona części ubrania lub całkowicie naga.
Odpowiedź: Do wyjaśnień pkt 4 można dodać, że wrak Tu-154 analizowali bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku wojskowi specjaliści z komisji Millera, którzy nieraz badali wypadki związane z działaniem materiałów wybuchowych. Nie mieli wątpliwości, że eksplozji nie było.
6. Teza: "Po tym, jak samolot wyłonił się na chwilę z mgły, to był to moment, kiedy zaryczały silniki, powstał silny oślepiający błysk. Po tym błysku obserwowałem samolot przez 1-2 sekundy, próbował nabrać wysokości" - zeznał jeden z rosyjskich świadków, Anatolij Żujew.
Odpowiedź: Samolot był całkowicie sprawny do momentu zderzeń z drzewami - rejestratory lotu nie wykazały nieprawidłowości w pracy żadnego z systemów, instalacji czy agregatów. Ekspertyza Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii w Warszawie wykluczyła możliwość działania środków wybuchowych, toksycznych czy promieniotwórczych. Zmiana odgłosu pracy silników była wynikiem rozpoczęcia przez załogę manewru odejścia na drugi krąg, co wiąże się ze zwiększeniem ich mocy.
7. Teza: Polska załoga Tu-154M 101 otrzymała od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane, m.in. złe współrzędne pasa startowego.
Odpowiedź: Współrzędne pasa startowego na kartach podejścia były prawidłowe i takie same jak 7 kwietnia, gdy w Smoleńsku lądował premier Donald Tusk.
8. Teza: Polskich pilotów, zmylonych przez złe karty podejścia, utrzymali w błędzie kontrolerzy z wieży w Smoleńsku. Załoga Tu-154 była błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, choć w rzeczywistości samolot był ponad ścieżką i zbaczał z kursu.
Odpowiedź: Kontrolerzy informowali pilotów o fatalnej pogodzie oraz o tym, że nie ma warunków do lądowania. Poinformowali o minimalnej wysokości zniżania 100 m, nie wydali zgody na lądowanie, a także żadnego polecenia nakazującego zmianę toru lotu - z wyjątkiem spóźnionego polecenia "Horyzont", nakazującego zaprzestanie zniżania.
9. Teza: Rosjanie kilkanaście godzin po katastrofie zaczęli niszczyć wrak. Demolowano samolot, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach.
Odpowiedź: Już w dniu katastrofy na miejscu znaleźli się polscy eksperci oraz prokuratorzy. Członkowie komisji Millera prowadzili prace na miejscu katastrofy do 23 kwietnia 2010 r. Nikt z polskich ekspertów ani prokuratorów nie zgłaszał, że strona rosyjska celowo niszczyła wrak samolotu. Przed rozpoczęciem usuwania szczątków samolotu miejsce wypadku zostało udokumentowane. Dostęp do niego miało 18 członków KBWLLP i m.in. przedstawiciele prokuratury.
10. Teza: Rosjanie nie przeprowadzili akcji ratunkowej. Pierwsza jednostka strażacka przybyła na miejsce rozbicia się samolotu dopiero 14 minut po katastrofie, mimo iż tragedia miała miejsce ok. 400 m od progu pasa startowego! Jak wynika z zeznań świadków, kilka godzin po tragedii wiele ciał leżało obróconych twarzą do ziemi, co świadczy o tym, że nikt nawet nie sprawdzał, czy żyją.
Odpowiedź: KBWLLP wskazała na nieprawidłowości w zabezpieczeniu lotniska w zakresie służb ratowniczych, ale nie ma to związku z przyczyną wypadku Tu-154M.
Na koniec zespół Laska przypomina, że żaden z ekspertów posła Antoniego Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów.
„Dzięki temu zdjęciu staliśmy się bogatsi w wiedzę o obecnych elitach władzy.” TRZY PYTANIA DO Jana Pospieszalskiego
Tutaj jest za dużo zbiegów okoliczności. Bo tę dziwną minę ma i
Tusk i Putin i dodatkowo jest jeszcze ten niezrozumiały gest rąk
polskiego premiera.
Cały czas mamy też w pamięci zarejestrowane kamerą zachowanie
rozbawionych Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska na płycie Okęcia
16 kwietnia, gdy przyleciały trumny ze zwłokami ośmiu ofiar katastrofy,
m.in. gen. Franciszka Gągora, Przemysława Gosiewskiego i innych. To
wszystko składa się na przerażający obraz. Nasuwają się dwa pytania: po
pierwsze – co się działo z tym zdjęciem z „wSieci” przez ponad trzy
lata, dlaczego autor nie skorzystał z niego wcześniej? Po drugie, ile
jeszcze trzeba będzie dowodów albo zdarzeń, które pokażą prawdziwe
oblicze ekipy, która nami rządzi? Wydarzenia z ostatnich dni –
publikacja fotografii w waszym tygodniku i nagrania z Dolnego Śląska,
choć trudno je porównywać, prowadzą do tego samego wniosku: tę władzę
charakteryzuje cynizm, bezkarność, arogancja, ignorowanie jakichkolwiek
norm, reguł. Ten obóz przekroczył wszelkie granice przyzwoitości.
Paweł Graś mówił o "niewytłumaczalnej podłości", Radosław
Sikorski o "wielkim świństwie", a premier Tusk nie powiedział nic.
Zamilkł, rezygnując nawet ze zwyczajowej konferencji prasowej po
wtorkowym posiedzeniu rządu. Zdjęcie odebrało mu mowę?
To milczenie jest zupełnie zdumiewające. Początkowo myślałem, że
redakcja „wSieci” dostała tę fotografię na podobnej zasadzie, jak
pojawił się przed rokiem temat trotylu; że chciano sprowokować bardzo
gwałtowne wypowiedzi prezesa PiS, Antoniego Macierewicza albo rodzin
smoleńskich i wtedy wyszedłby przed kamery Donald Tusk, wszystkiemu
zaprzeczył, pokazał mniej lub bardziej wiarygodne dowody na to, że mamy
do czynienia z manipulacją. Całe uderzenie byłoby przekierowane tak, by
pokazać, że Jarosławowi Kaczyńskiemu puszczają nerwy, jest
nieodpowiedzialny, podpala Polskę, dzieli, skłóca, niszczy demokrację
itd. Tak się nie stało.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
181. @kolejna kublikacja;)
Ale widać postęp... jak usystematyzowana:))) Gotowiec dla lemingów;)
I tylko dla nich, bo począwzy od "słowa przedwstępnego" - kłamstwa, półprawdy i zwykłe ślizganie się - tak łatwe do zweryfikowania w wielu punktach. Nawet w uwielbianej przez kształciuchów Wiki....
PS Widziałaś może wpis M_K (kontrowersje)odnośnie zdjęć satelitarnych? Przeprowadził proste doświadczenie z fotografiami, rysunkiem schematycznym i sprawdził rzut satelitarny..
Czy to podziałało na kublikatorkę jak ostroga? By zareagować wyprzedzająco?
182. Mowa ciała zdradza wszystko
i Tuska i KoMOruskiego...a Graś ...dozorca i psiapsiel tego,co to zakochał sie w kuPOwaniu Gazet i dziennikarzy,niech lepiej milczy...bo jeszcze dzisiaj słyszę jego wiernoPOdancze przepraszanie rosyjskich sołdatów...za Oszibku...w kradzieży...
gość z drogi
183. Kublikowa ma owsiki? Czy nie wyrobiła normy na premię?
CBOS spełnia marzenie Macierewicza
Antoni Macierewicz marzy, by kierowany przez niego smoleński zespół
parlamentarny w oczach opinii publicznej został uznany za równorzędny...
Agnieszka Kublik
Antoni Macierewicz marzy, by kierowany przez niego smoleński zespół
parlamentarny w oczach opinii publicznej został uznany za równorzędny
Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. A hipotezy jego uczonych
traktowane były na równi z wynikami prac ekspertów badających na co
dzień wypadki w powietrzu.
pokazuje, że 28 proc. dorosłych Polaków uwierzyło w kompetencje jego i
jego polonijnych ekspertów i dało im się przekonać, że "prezydent Lech
Kaczyński mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu".
Dobra
wiadomość jest taka, że ta grupa maleje - od lutego stopniała z 33 do 28
proc. Mniej wierzących jest nawet wśród zwolenników PiS!
głowie nawet badaczom z CBOS. Otóż w ostatnim sondażu CBOS Krzysztof
Pankowski, chcąc zbadać stosunek Polaków do propozycji prezesa PAN prof.
Michała Kleibera zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji
smoleńskiej, spełnił marzenie Macierewicza: członków Państwowej Komisji
Badania Wypadków Lotniczych potraktował jako tak samo kompetentnych w
badaniu tej katastrofy jak uczonych od Macierewicza.
Pankowski zamieścił w sondażu pytanie: "Prezes PAN Michał Kleiber
zaproponował zorganizowanie konferencji naukowej, podczas której swoje
hipotezy dotyczące przebiegu katastrofy pod Smoleńskiem mogliby
skonfrontować wszyscy naukowcy zajmujący się tą sprawą, zarówno eksperci
strony rządowej, jak i eksperci zespołu parlamentarnego Antoniego
Macierewicza. Czy Pan(i) osobiście popiera projekt zorganizowania takiej
konferencji czy też jest Pan(i) temu przeciwny(a)?".
Dwa błędy
Tak sformułowane pytanie zawiera dwa błędy:
1. Wypacza pomysł prof. Kleibera. Prezesowi PAN nie chodziło o
konfrontację obu równorzędnych stron (nie uważał, że są równorzędne), a o
wyjaśnienie wątpliwości podnoszonych przez zespół Macierewicza. Tłumaczył to m.in. na łamach "Gazety Wyborczej" w wywiadzie:
"Raport rządowej komisji ministra Jerzego Millera uważam za punkt
wyjścia. Potem pojawiło się wiele pytań czy wręcz zarzutów. Część z nich
zapewne padnie na tej konferencji. I muszą paść na nie odpowiedzi.
Oczywiście dotychczas było bardzo wiele wątpliwości całkowicie
pozbawionych uzasadnienia. Hipotezy nieudokumentowane nie będą
prezentowane, hipotezy poparte przekonującymi materiałami
uzasadniającymi - tak".
2. Nie tylko za równie
kompetentnych w sprawie ustalania przyczyn katastrof lotniczych uznaje
ekspertów z PKBWL i polonijnych uczonych od Macierewicza, ale ich prace
nazywa "hipotezami". A przecież komisja Millera postawiła hipotezy na
początku swojej pracy,
a potem je weryfikowała np. zapisami z trzech rejestratorów i tak
ustaliła przyczyny tej katastrofy. Uczeni od Macierewicza faktycznie
mają tylko hipotezy, i to niezweryfikowane, bo jak sami zeznali w
prokuraturze (ze świadomością, że za fałszywe zeznania grozi im
odpowiedzialność karna), własnych badań nie prowadzili, a w ogóle na
badaniach katastrof lotniczych się nie znają.
Dwie grupy
Zapytałam o to prof. Janusza Czapińskiego, współautora "Diagnozy
społecznej". - W pełni się z Panią zgadzam - odpisał mi.
Prof. Radosław Markowski (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej, PAN)
też protestuje przeciwko tak sformułowanemu pytaniu, bo ankietowany
dostaje informację, że są jakieś dwie instytucje uprawnione do badania
tej katastrofy. A tak nie jest.
Prof. Ireneusz Krzemiński, Uniwersytet Warszawski: - Ma Pani absolutną rację, że to pytanie zrównuje kompetencje obu "grup ekspertów".
I proponuje inne pytanie o ocenę zespołu parlamentarnego, np.
"Czy uważa Pan(i), że naukowcy występujący w zespole Macierewicza
zasługują na zaufanie takie jak inni naukowcy, czy nie?".
Krzysztof Pankowski broni się, że pytanie w sondażu jest poprawne, bo
"w opinii publicznej istnieją dwa zespoły ekspertów, które badają tę
katastrofę".
No cóż, Krzysztof Pankowski to najwyraźniej "ofiara" propagandy Macierewicza.
Prof. Mirosława Grabowska, szefowa CBOS, przyznaje, że
niezręczne jest słowo "konfrontacja" w tym pytaniu, bo w istocie prezes
PAN nie chciał konfrontacji, lecz naukowej debaty nad wątpliwościami.
Ale broni reszty tego pytania. Jej zdaniem raport Millera to są
"hipotezy", bo "nie jest w 100 proc. udowodnione, jak było, mogą się
pojawić nowe dowody", i nie godzi się, by wszystkich ekspertów
współpracujących z zespołem Macierewicza nazywać "oszołomami" tylko
dlatego, że podzielają poglądy posła PiS. - Nie twierdzimy, że dorobek
ekspertów obu stron jest równoważny, tylko że prace jednych i drugich
mogłyby zostać dopuszczone do konferencji naukowej - wyjaśnia prof.
Grabowska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
184. Dr inż. Gajewski:
inż. Gajewski: Ukształtowanie, wielkość i rozrzut szczątków samolotu
sugerują, że mamy do czynienia z eksplozją lub serią eksplozji. NASZ
WYWIAD
"Wygląda na to, że mamy poważny problem z kwalifikacjami zawodowymi komisji badania wypadków lotniczych".
Janusz WojciechowskiNie wierzę w zamach, lecz z 14 powodów go podejrzewam... za dużo tych manipulacji i kłamstw, jak na jeden zwykły wypadek
"Skoro prokuratura już wszystko wie, to co jeszcze śledzi? A może
śledzi, bo niczego jeszcze nie wie, co jest bardziej prawdopodobne,
zważywszy, że kluczowe dowody są w Rosji, a kluczowe badania, na
przykład na obecność trotylu, wciąż nie zostały przeprowadzone".
Podejrzenie moje wynika z następujących powodów:
Po pierwsze
– zginął urzędujący prezydent sporej wielkości państwa, w dodatku
zaangażowanego w zamachogenne konflikty zbrojne w Iraku i w
Afganistanie. Historia uczy, że prezydenci takich państw, jeśli giną, to
zazwyczaj nie w wypadkach, lecz w zamachach.
Po drugie – rzecz stała się w państwie, które nigdy zamachami nie gardziło...
Po trzecie
– wbrew głupawym drwinom - były motywy zamachu. Prezydent Kaczyński był
Głową Państwa nie tylko zaangażowanego w konflikt iracki i afgański,
ale też przeciwstawił się, i to skutecznie, imperialnej polityce
rosyjskiej w Gruzji. Miał także zaciekłych wrogów w kraju.Było zatem
dostatecznie wiele motywów do zamachu na jego życie.
Zamach na Sejm wydawałby się znacznie bardziej absurdalny, a jednak Brunon K. siedzi i ma być za próbę takiego zamachu sądzony.
Zamach na prezydenta mógł zdarzyć się tym bardziej...
Po czwarte –
za podejrzany uważam konsekwentnie realizowany plan rozdzielenia wizyt.
Komuś bardzo zależało, żeby prezydentowi Kaczyńskiemu urządzić odrębną
uroczystość...
Po piąte – władze rosyjskie z
uporem godnym lepszej sprawy odmawiają wydania kluczowych dowodów –
czarnych skrzynek i wraku. Dlaczego tak postepuja, jeśli nic nie maja do
ukrycia?
Po szóste – władze polskie domagają się czarnych skrzynek i wraku cicho i niewyraźnie, jakby wolały ich nie mieć.
Po siódme
– oficjalne wyjaśnienie katastrofy przez rosyjską komisję Putina i
polską komisję Millera nie trzyma się kupy. U ich podstaw legł (a
obecnie już poległ) mit „pancernej brzozy”, sprzeczny ze zdrowym
rozsądkiem i nie poparty żadnymi naukowymi autorytetami ani
wyliczeniami. Pod tym mitem nie podpisał sie żaden profesor, natomiast
wielu profesorów mit ten podważa.
Po ósme –
trudno jakoś mi uwierzyć, że rozsądna zazwyczaj załoga samolotu nagle
zwariowała i to cała jednocześnie, nie reagując na ostrzeżenia o
zbliżaniu się do ziemi.
Po dziewiąte - jeszcze
trudniej mi uwierzyć, ze równocześnie zwariowała też załoga rosyjskiej
wieży i wbrew rzeczywistości zapewniała załogę samolotu, że jest on na
kursie i na ścieżce, mimo że ewidentnie nie był.
Po dziesiąte –
wielce mnie zastanawia, kto i co majstrował przy samolocie na dzień
przed katastrofą, jakaś nieprzeszkolona ekipa, sprowadzona do samolotu
po tajemniczym zderzeniu z ptakiem, które to zderzenie, nie wiedzieć
czemu, nie spowodowało zawrócenia samolotu.
Po jedenaste
– tak zwanemu wyjaśnianiu katastrofy towarzyszą liczne, podejrzanie
liczne, manipulacje i kłamstwa - o czterokrotnym podchodzeniu samolotu
do lądowania, o przekopywaniu ziemi na metr w głąb, o sekcjach zwłok,
których nie było, fałszywe rozpoznanie głosu generała Błasika, fałszywy
pomiar brzozy... za dużo tych kłamstw jak na jeden zwykły wypadek.
Po dwunaste –
prokuratura raz po raz składa oświadczenia wykluczające zamach, ale
śledztwo wciąż prowadzi i nie jest nawet w stanie podać przybliżonego
czasu jego zakończenia.
Skoro prokuratura już wszystko wie, to co
jeszcze śledzi? A może śledzi, bo niczego jeszcze nie wie, co jest
bardziej prawdopodobne, zważywszy, że kluczowe dowody są w Rosji, a
kluczowe badania, na przykład na obecność trotylu, wciąż nie zostały
przeprowadzone.
Po trzynaste – zastanawiające
są szykany wobec rodzin ofiar, utrudnianie dostępu do dowodów,
informacji, brak zgody na obecność amerykańskiego patologa prze sekcji
zwłok.
Po czternaste wreszcie – zastanawiają, nie tylko mnie, te przenikliwe oczy, ten uśmiech i ten żółwik na dymiących jeszcze zgliszczach....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
185. Chrabota z Czerską kublikuje, czyli się niby modli
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", 1 listopada opublikował wspomnienie poległych w katastrofie smoleńskiej przyjaciół. "Jakież tańce nad waszymi grobami, jakie szalone korowody, ile złych emocji, żółci, zgryzoty, nienawiści. A wy wszyscy, nie mam wątpliwości, buntujecie się przeciwko temu w niebie. Krew was zalewa, że bez pytania, bez uszanowania waszego stanowiska uczyniono was osią narodowego sporu" - pisał publicysta.
"Ten, który zawód dziennikarza przekształca w służbę złu"
Tekst nie spodobał się Antoniemu Macierewiczowi, który kieruje parlamentarnym zespołem ds. wyjaśnienia katastrofy. Polityk PiS zarzucił Chrabocie kłamstwo."Pan Chrabota domaga się statusu nietykalności dla kłamstwa smoleńskiego. Jego artykuł nie jest obroną spokoju zmarłych. Ten tekst jest przyzwoleniem na dalsze atakowanie ofiar i ma zapewnić bezkarność odpowiedzialnym za tragedię smoleńską. I dlatego redaktor naczelny 'Rzeczpospolitej' już zawsze będzie wymieniany wśród tych, którzy zawód dziennikarza przekształcają w służbę złu" - napisał Macierewicz w liście otwartym opublikowanym na stronach serwisu Niezalezna.pl.
"Macierewicz nie potrafi uszanować świętości Dnia Zadusznego"
Co na to Chrabota? - Nie czytałem w życiu nic głupszego - podkreśla w rozmowie z Tokfm.pl. - Doszukiwanie się w moim żałobnym felietonie poświęconym pamięci przyjaciół, którzy zginęli pod Smoleńskiem, jakichś deklaracji, politycznych potępień któregoś z zespołów, żądań zaprzestania dalszych badań, to przypisywanie mi intencji, których nie posiadam. Widać, pan Macierewicz nie potrafi uszanować świętości Dnia Zadusznego - mówi szef "Rzeczpospolitej".
Chrabota zaznacza, że jego wspomnienie nie ma nic wspólnego z politycznymi deklaracjami. - W tym tekście przywracam naturze porządek rzeczy. Wspominam ludzi, których znałem, lubiłem, kochałem. W dzień zaduszny poświęcam im narrację w charakterze modlitwy. I tak powinno być. To jest natura rzeczy. A nie czynienie z tego oręża walki politycznej - tłumaczy.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,14891765,Chrabota__Macierewicz_nie_po...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
186. O Smoleńsku, Turowskim, Radiu
O Smoleńsku, Turowskim, Radiu Maryja...
Kardynał Dziwisz w "Do Rzeczy": Chcielibyśmy znać prawdę w sprawie Smoleńska [CYTATY]
- Ojciec Tadeusz Rydzyk jest charyzmatykiem, któremu udało się
stworzyć dzieła, jakich biskupi nie potrafili dokonać - ocenia kard.
Stanisław Dziwisz
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz2jgbabfhf
O abp Józefie Michaliku:
Pytam, czy były jakieś racje, by rozpętać taką nagonkę? To człowiek,
który zdziałał wiele dobra. Użył nieszczęśliwego sformułowania, ale za
nie przeprosił. Z całą pewnością nie chciał obciążać dzieci.
Przestrzegam księży, by uważali na to, jak ich zachowania mogą być
przedstawiane przez media. Niestety, ta kampania medialna może podważyć
zaufanie do kapłanów. Sprawy pedofilskie dotyczą grubo poniżej 1 proc.
duchowieństwa, a cierpią wszyscy. Atmfosfera jest zła
O katastrofie smoleńskiej:
Widzę, że wiele osób jest tym autentycznie zmęczonych. Jednak
chcielibyśmy znać prawdę. Minęły ponad trzy lata, a odpowiedzi na
pytanie, czemu wrak samolotu nie wrócił do Polski, wciąż nie ma. Nie
pojmuję, dlaczego Rosja nie wydała samolotu.
O Franciszku, który przypomina, że księża powinni żyć skromnie:
Ja z kurii nie biorę żadnej pensji. Żywią mnie we wspólnocie kurialnej. Mam gdzie mieszkać i to mi wystarczy.
O Tomaszu Turowskim, bohaterze książki "Kret w Watykanie":
Jeśli miałbym użyć jednego słowa, powiedziałbym, że jest megalomanem.
Muszę przyznać, ze nie podejrzewaliśmy go o związki ze Służbą
Bezpieczeństwa. Traktowaliśmy go z przymrużeniem oka, jako człowieka,
który przypisywał sobie większe możliwości, niż miał. Nigdy nie był
dopuszczany do żadnych tajemnic, czy choćby spraw wymagających pewnej
dyskrecji
O Radiu Maryja:
Radio Maryja, telewizja
Trwam robią dużo dobrego. Nie mam częstego kontaktu z o. Tadeuszem
Rydzykiem. Cieszę się, że jego media odpowiadają na nasze prośby o
bezpośrednie transmisje. Wierni są bardzo zadowoleni z katechez i
audycji religijnych. Jeśli pojawiają się zastrzeżenia, to chodzi o
sprawy polityczne. Ojciec Tadeusz jest charyzmatykiem, któremu udało się
stworzyć dzieła, jakich biskupi nie potrafili dokonać.
O mszy, którą odprawił w Krakowie dla PiSu w 2009 roku:
To nie byli ludzie, którzy na mszy znaleźli się przypadkowo. Przypadek
zrządził, że w czytaniach liturgicznych znalazł się fragment Psalmu 97:
"Prawo i sprawiedliwość podstawią Jego tronu". Chodziło oczywiście o
tron boży. Wykorzystałem to w homilii, trochę żartobliwie. Dla PO nie
odprawiałem mszy bo mnie nie zapraszano, ale spotkałem się z politykami
tej partii podczas rekolekcji w Krakowie.
O kryzysie w Kościele:
Ja go nie dostrzegam. Widzę wiele pozytywów. Budzi się laikat, coraz
aktywniej działają katolickie stowarzyszenia. Katechizacja przynosi
dobre efekty, młodzi ludzie są bardziej uświadomieni religijnie. Nie
widzę przyszłości w czarnych kolorach. W Polsce mamy do czynienia nie z
kryzysem wiary, ale demograficznym. Jest coraz mniej dzieci, zamykane są
szkoły, nauczyciele są na bezrobociu.
Problemem jest też duża emigracja zarobkowa, zjawisko tzw.
eurosieroctwa. Emigracja czasem przyczynia się do rozpadu rodzin.
Staramy się jednak towarzyszyć naszym rodakom, wysyłając duchownych tam,
gdzie są Polacy. Miejscowe episkopaty - z Anglii i Irlandii czy
Hiszpanii - zapraszają naszych księży i są bardzo zadowolone, bo Polacy
zapełniają im Kościoły, które świeciły pustkami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
187. obrzydek Saramonowicz o Smoleńsku, kościele i faszystach
"Od dnia śmierci trwa na Lecha Kaczyńskiego zamach permanentny: codziennie się go ożywia i zabija, ożywia i zabija, ożywia i zabija" - pisze w najnowszym wydaniu "Wprost" Andrzej Saramonowicz, scenarzysta i reżyser.
Saramonowicz w swoim felietonie pt. "Zamachowscy" wylicza, jak Polska ostatnio stoi różnego rodzaju zamachami - a to na posła Wiplera, a to na Kubę Wojewódzkiego, a to na sejmowy zespół Antoniego Macierewicza, a to na Kościół...
Reżyser zwraca uwagę na jeden z "zamachów" - "zamach permanentny" na Lecha Kaczyńskiego. "Jego gehenna trwa już trzy i pół roku" - wytyka Saramonowicz. "Codziennie się go ożywia i zabija. Najbardziej zdumiewające jest to, że robią to ci, którzy: a) o jego śmierć obwiniają innych; b) postulują, by zostawić go w spokoju; c) najgłośniej krzyczą, żeby nie podnosić głosu" - dodaje.Już nie "kowalscy" i "nowakowie", ale "zamachowscy"
Do tego wszystkiego - zdaniem Saramonowicza - dochodzi w Polsce każdego dnia do zamachu na demokrację i polskość. "Demokracja ginie pod naporem faszyzmu, nacjonalizmu, rasizmu, heteroseksizmu, obskurantyzmu..." - wylicza reżyser z jednej strony i dodaje z drugiej: "Polskość tymczasem umiera za sprawą ateizmu, relatywizmu, nihilizmu...".
Saramonowicz konkluduje więc: "Ani się człowiek obejrzał, a tu kowalscy i nowakowie ustąpili miejsca zamachowskim".
Cały komentarz w najnowszym numerze "Wprost".
http://www.wprost.pl/ar/423478/Zamachowscy/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
188. Niezależni badacze katastrofy
Niezależni badacze katastrofy smoleńskiej prześladowani
Istnieje zakrojona na szeroką skalę akcja
prześladowania osób angażujących się w niezależne badania katastrofy
smoleńskiej – powiedziała w rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia
Maryja, mecenas Maria Szonert-Binienda.
Sprawa dotyczy co
najmniej kilku naukowców, którzy uczestniczyli w II Konferencji
Smoleńskiej. Reguła postępowania wobec ekspertów w każdym przypadku jest
podobna.
Na uczelnie wysyłane są e-maile, które
oczerniają naukowców. W kilku mediach pojawiają się o nich nieprawdziwe
informacje, a rektorzy uczelni są nagabywani przez dziennikarzy.
Poseł Antonii Macierewicz podkreśla, że
cała sprawa ma charakter polityczny, a jej celem jest uniemożliwienie
naukowcom działań na rzecz dochodzenia do prawdy o katastrofie
smoleńskiej.
Żona prof. Wiesława Biniendy wskazuje, że centrum inspirującym ataki na naukowców jest „Gazeta Wyborcza”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
189. Hofman u Stokrotki
"Polskie i rosyjskie służby współpracowały ws. rozdzielenia wizyt w Smoleńsku"
Adam Hofman powiedział też, że PiS ma dowody, że polskie i
rosyjskie służby specjalne współpracowały przy rozdzieleniu wizyt
prezydenta i premiera przed 10 kwietnia 2010 roku. Jak stwierdził,
partia przedstawiła je rok po katastrofie. Natomiast, jak sam przyznał,
nie ma dowodów ani poszlak wskazujących na zamach. Zapytany o prof.
Rońdę, Hofman stwierdził, że życzliwe rządowi media poruszają temat
byłego członka zespołu Macierewicza tylko po to, żeby odciągnąć uwagę od
"korupcyjnych praktyk w Platformie Obywatelskiej".
Hofman: Dwie kadencje Platformy, dwa tysiące aferek i afer
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
190. "Otworzą się wieka zalutowanych trumien" - Aleksander Rybczyński
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
191. Agnieszka Kublik, Agata Kondzińska
zamachu jednak nie było?
W PiS szykuje się przewrót smoleński? "Nie ma poszlak, ani dowodów na bombę"
Maciej Lasek ma nadzieję na zmianę w PiS
To, że w PiS nie wszyscy wierzą w zamach, to żadna nowość. Ale
że tak otwarcie mówi o tym rzecznik - już tak. Gdy wiosną jako pierwszy
do smoleńskiej niewiary przyznał się Bolesław Piecha ("ja nie podzielam
hipotezy zamachu. Jestem realistą i chodzę po ziemi. Nawet nie wiem, czy
Macierewicz jest pewny, że był zamach"), w partii zawrzało. Jarosław Kaczyński
wprawdzie to bagatelizował ("Nie widzę problemu. W mojej partii nie ma
przymusu jednomyślności w każdej sprawie"), ale przecież Hofman mówi w
imieniu nie tylko prezesa, ale i całej partii.
Maciej
Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, w rozmowie z
"Gazetą" tak komentuje deklarację Hofmana: "6 listopada padła w PiS
hipoteza smoleńskiego zamachu". A w komunikacie prasowym dorzucił:
"Zmieniająca się dotychczasowa retoryka ze strony rzecznika PiS budzi
nadzieję na zakończenie niepopartych żadnymi dowodami oskarżeń i
zaprzestanie wprowadzania w błąd opinii publicznej co do przyczyn i
okoliczności tego wypadku".
Jak do tej pory o zamachu mówił Hofman?
*Maj 2012
- Hofman przekonuje, że "wybuch i zamach w Smoleńsku są najbardziej
prawdopodobne". Kolegów z partii ostrzega: - Polityków, którzy
wypowiadają się w takim wątpiącym tonie, oczywiście każdy ma do tego
prawo, bym przestrzegał. Budowanie wspólnoty wśród ludzi, którzy nie
chcieliby tylko wierzyć w oficjalną propagandę, nie powinno być przez
naszą stronę zaburzane.
*Październik 2012: - Wiele różnych okoliczności wskazuje na to, że zamach jest bardzo prawdopodobny.
*Listopad 2012:
- Te słowa [Jarosława Kaczyńskiego o "zamordowaniu 96 osób"] są
uprawnione. Parlamentarny zespół badający przyczyny katastrofy
smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza posiada swoje
materiały dowodzące, że na pokładzie Tu-154M znajdował się trotyl. My
nie opieramy się tylko na artykule "Rzeczpospolitej" [O trotylu]. Mamy
dostęp do pewnego źródła, które dokładnie potwierdza to, co jest w
"Rzeczpospolitej".
Joachim Brudziński mówił wtedy, że
Kaczyński nie ma za co przepraszać, bo "teza o zamachu jest przecież
ciągle aktualna".
Sam prezes przekonywał w kwietniu tego
roku: "Przy obecnej wiedzy jedyną teorią, która wszystko wyjaśnia i daje
konkluzję, to jest teoria zamachu. Mówię o tym z bólem, ale to tak
wygląda".
A teraz, kilkanaście godzin po występach w TVN
24? - Nic się nie zmieniło. Zestawienie moich wypowiedzi nie dowodzi,
że zamachu nie było. Powiedziałem tylko, że nie mam dowodów na to, że
ktoś wniósł bombę do samolotu ani że służby rosyjskie i polskie zmówiły
się, że zabiją prezydenta RP. Nadal twierdzę, że najbardziej
prawdopodobna jest teza o zamachu - mówi "Gazecie" rzecznik PiS.
"Rzecznik PiS zapytany o bomby na pokładzie Tu-154..." - PiS oskarża zespół Laska o manipulację słów Hofmana
dzisiejszym komunikacie po raz kolejny kłamie. Zmanipulowano słowa Adama
Hofmana i na ich podstawie wysnuto zaskakujące tezy" - zaprotestował
PiS w specjalnym oświadczeniu. To odpowiedź na wcześniejsze oświadczenie
zespołu Laska, w którym sugerowano, że PiS zmienia retorykę wypowiedzi
na temat przyczyn katastrofy Tu-154M.
"Należy zauważyć, że zmieniająca się
dotychczasowa retoryka ze strony rzecznika PiS, dotycząca katastrofy
Tu-154M, budzi nadzieję na zakończenie niepopartych żadnymi dowodami
oskarżeń i zaprzestanie wprowadzania w błąd opinii publicznej co do
przyczyn i okoliczności tego wypadku" - czytamy w wystosowanym dziś
oświadczeniu zespołu Laska.
Dowodem na zamianę tej
retoryki miały być słowa Adama Hofmana w programie "Kropka nad i".
Według oświadczenia zespołu Laska: "na pytanie Moniki Olejnik, czy
służby współpracowały aby zamordować prezydenta i czy ktoś podłożył
bomby, które spowodowały wybuchy, rzecznik PiS stwierdził, że nie ma na
to dowodów ani poszlak".PiS protestuje: Nie było mowy o poszlakach
Monika Olejnik: (...) a teraz chciałam przejść właśnie do Smoleńska. Czy Pan się zgadza z opiniami pani Biniendowej?
Adam Hofman: Którymi?
MO: Tymi, że służby rosyjskie razem ze służbami polskimi dokonały zamachu w Smoleńsku?
AH: Ja wiem, na to są dowody - na to dowody
przedstawiliśmy już rok po katastrofie - że służby polskie i służby
rosyjskie ze sobą współpracowały w celu rozdzielenia wizyt, żeby
zmarginalizować pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na to są dowody
MO: Nie, nie, nie, ale moje….
AH: …pisma między ambasadą.
MO: Ja wiem, ale moje pytanie jest inne: Czy służby współpracowały po to, żeby zamordować?
AH: Ja na to dowodów nie mam i nie mam także poszlak i nigdy takiej tezy nigdzie nie powiedziałem
MO: A czy są dowody na to, że ktoś podłoży bombę w samolocie?
AH: Nie mam na to dowodów, nigdy też takiego
twierdzenia ani ja, ani, na przykład przywołany przez panią pan minister
A. Macierewicz, nie wypowiedzieliśmy.
Z tymi stwierdzeniami nie zgadza się jednak Prawo i Sprawiedliwość,
które przesłało własne oświadczenie w tej sprawie: "Wyraźnie widać, że
manipulacja Zespołu Laska zmienia sens wypowiedzi Adama Hofmana.
Rzecznik PiS zapytany o bomby na pokładzie Tu-154 odpowiedział: "Nie mam
na to dowodów". Rzecznik PiS nie mówił w tym kontekście o poszlakach,
co kłamliwie stwierdza komunikat M. Laska. Brak dowodów nie wyklucza
braku poszlak i taki jest wyraźny kontekst wypowiedzi Adama Hofmana". W
swoim oświadczeniu PiS przekonuje, że w czasie rozmowy "rzecznik PiS
jednoznacznie stwierdza, że Zespół Parlamentarny dysponuje poszlakami i
dowodami świadczącymi, że w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku mogło dojść
do zamachu".
PiS twierdzi w swoim oświadczeniu, że
"manipulowanie cytatami aby udowodnić fałszywą tezę, że PiS zmienił
retorykę jest praktyką żenującą i świadczy tylko o tym że, Zespół Laska
jest bezradny wobec ustaleń naukowców biorących udział w pracach Zespołu
parlamentarnego".
Tusk pierwszy raz o kontrowersyjnej okładce "wSieci": Nie komentuję. Jestem przyzwoity
Grzegorz
Januszko: "Maska premiera Tuska opada. Dlaczego milczy ws. zdjęcia? Ta
scena wygląda nieciekawie. Gdy nie może się wywyższać, woli się
schować..."
"Szkoda, że podniesioną – zdecydowanie za wysoko – głowę trzyma tylko przy spotkaniach z osobami, nad którymi czuje wyższość."
:))) Tusk sobie może oceniać
Tusk ma dosyć bzdur o Smoleńsku
Premier zapowiedział ocenę pracy parlamentarnego zespołu, którym kieruje Antoni Macierewicz.
To przykre, że jedyną odpowiedzią premiera na publikację jego radosnego zdjęcia z Putinem jest obelga. Nie wejdziemy w to
"Nie odpowiemy panu premierowi żadnym obraźliwym słowem, na co
pewnie liczył. Odwrotnie: twardo i konsekwentnie, chłodno i rzeczowo
będziemy domagali się odpowiedzi na zasadnicze pytania".
Rymkiewicz:
Krew na kamiennych szarych płytach/ Na białych rękawiczkach Tuska/ Krew
która o nic was nie pyta/ Krew jak złamana w sadzie brzózka
Jarosław Marek Rymkiewicz opublikował na łamach "Gazety Polskiej" swój najnowszy wiersz pt. "Krew".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
192. Premier hojnie nagradza
Premier hojnie nagradza Macieja Laska. Jego propagandowy zespół dostał już 300 tys. złotych! I to kosztem rezerwy budżetowej...
Rzecz jasna na 300 tysiącach się nie skończy, bo zespół działa w najlepsze.
- pisze "Gazeta Polska Codziennie", analizując dokumenty
związane z finansowaniem propagandowego zespołu pod kierownictwem
Macieja Laska, który ma zajmować się promocją raportu komisji Millera.
Wspomniana kwota to dotychczasowe wydatki rządu, a więc polskiego
państwa na funkcjonowanie zespołu Laska. Rzecz jasna na 300 tysiącach
się nie skończy, bo zespół działa w najlepsze. W dodatku w dokumentach
opisywanych przez "GPC" mogły się nie znaleźć wydatki na pensje członków
zespołu. Jak pisze dziennik, interesujący jest również sposób, w jaki
ludzie Macieja Laska zostali opłaceni.
Aby nie głosować w Sejmie nad tym pomysłem, premier Tusk
postanowił zapłacić... z rezerwy budżetowej. Tym sposobem do opłacenia
Laska z publicznych pieniędzy wystarczy odpowiednie rozporządzenie szefa
rządu.
Stefan Hambura
Wniosek
do premiera Tuska o udostępnienie dokumentów związanych z zakupem
sprzętu na badania dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej
Proszę o ujawnienie wszelkich dokumentów o charakterze
wewnętrznym, notatek, emali, ekspertyz, wystąpień dotyczących w.w.
kwestii.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
193. Smoleński zakręt. Co dalej z
Smoleński zakręt. Co dalej z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy?
Dwie komisje, dwie wersje zdarzeń, dwie grupy ekspertów i żadnych
szans na kompromis. Trzy i pół roku po katastrofie smoleńskiej w
sprawie jej okoliczności i przyczyn nie ma szans na zbliżenie stanowisk
między rządem a opozycją ani na merytoryczną dyskusję z udziałem
przedstawicieli obu komisji. Są wzajemne zarzuty, oskarżenia i
polityczna gra.
– Wiemy, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku – mówi publicznie
od wielu miesięcy dr Maciej Lasek, szef oficjalnej komisji zajmującej
się wyjaśnianiem okoliczności śmierci prezydenta. Te same słowa powtarza
szef parlamentarnego zespołu wyjaśniającego katastrofę – Antoni
Macierewicz. To jedyne zdanie dotyczące 10 kwietnia, pod którym obaj
mogą się podpisać. Co do odpowiedzi na tę zagadkę, obaj panowie
diametralnie się różnią. Zdaniem Laska i jego ludzi, w Smoleńsku zawinił
błąd pilota. Kapitan Arkadiusz Protasiuk w złych warunkach zszedł za
nisko, a potem zawadził skrzydłem samolotu o brzozę. W wyniku zderzenia z
brzozą samolot stracił część skrzydła, odwrócił się na grzbiet i
uderzył w ziemię z taką siłą, że pasażerowie zginęli. Zdaniem
Macierewicza, kapitan Protasiuk podjął decyzję o odejściu na drugi krąg,
wyprostował lot samolotu do toru poziomego i zamierzał poderwać maszynę
do góry. Wtedy jednak doszło do dwóch wybuchów, które rozerwały
poszycie kadłuba i doprowadziły do zderzenia samolotu z ziemią. Różnice
zdań obu szefów zespołów wyjaśniających tragedię w tej – niewątpliwie
najważniejszej – kwestii rzutują na całość ich ustaleń.
Brzozowa kompromitacja
Dla parlamentarzystów pracujących pod kierownictwem Antoniego
Macierewicza podstawą do sformułowania tezy o wybuchu stało się… badanie
brzozy. Drzewo w Smoleńsku, w pobliżu lotniska Siewiernyj, było jednym z
pierwszych obiektów badań ekspertów. Już w kwietniu 2010 roku świat
obiegły fotografie jego korony, ułamanej rzekomo przez skrzydło lecącego
tupolewa. W 2012 roku wyszło na jaw, że eksperci „komisji Millera” i
zespołu Laska źle zmierzyli brzozę. Ponowny pomiar (wykonany już na
polecenie śledczych z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie)
wykazał, że pomylili się o ponad półtora metra. I tu wyszła pierwsza
sprzeczność w ich ustaleniach. Gdyby bowiem przyjąć, że tupolew ściął
skrzydłem brzozę (jak najpierw chcieli „eksperci” państwowi), okazałoby
się, że leciał niżej, niż wykazały rejestratory. Jest to więc
sprzeczność w wynikach badań.
Tezę o „pancernej brzozie” jako pierwszy obalił profesor fizyki
Mirosław Dakowski – specjalista od praw pędu (jego wyliczenia
przywołałem w książce „Zamach w Smoleńsku”). Dakowski udowodnił,
posługując się danymi fizycznymi i matematycznymi, że gdyby rzeczywiście
doszło do zderzenia samolotu z brzozą tej grubości, to skrzydło
pozostałoby nienaruszone, a drzewo wyglądałoby inaczej. Profesor
Dakowski przeanalizował również zdjęcia dostępne w internecie i
zauważył, że na miejscu katastrofy brakuje śladów dziury w ziemi, jaka
musiałaby powstać, gdyby uderzył w nią ważący prawie 100 ton samolot,
pędzący z prędkością prawie 300 km na godzinę. To kolejny dowód
przeczący wersji forsowanej przez Macieja Laska. Jeśli bowiem samolot –
po rzekomym zderzeniu z brzozą – uderzył w ziemię, dlaczego nie ma
żadnych śladów tego uderzenia? Profesor Mirosław Dakowski jako pierwszy
zwrócił również uwagę na charakterystyczny kąt wygięcia blach kadłuba.
Blachy wygięte były do zewnątrz, a nie do środka, co wskazywało na
działanie siły odśrodkowej (charakterystycznej dla wybuchu), a nie
dośrodkowej (charakterystycznej dla zderzenia z ziemią). Były to
pierwsze ekspertyzy kwestionujące oficjalną (rosyjską) wersję zdarzeń.
Do podobnych wniosków doszli półtora roku później eksperci
współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza: profesor Wiesław
Binienda, doktor Kazimierz Nowaczyk, dr Wiesław Berczyński i prof. Jacek
Rońda. Szczególnie duże zainteresowanie wywołały ekspertyzy Biniendy
(dziekana na Uniwersytecie w Akron w Ohio), który zaprezentował
symulacje komputerowe wykonane przy pomocy nowoczesnego programu.
Binienda obalił wersję o pancernej brzozie, dowodząc, że do katastrofy
doszło nie nad brzozą, ale kilkaset metrów dalej.
Wersję „pancernej brzozy” ośmieszyły wiele miesięcy później zdjęcia
wykonane kilka dni po katastrofie. Były to zdjęcia feralnego drzewa
stojącego w kępie innych drzew. Zdjęcia są o tyle istotne, że widać na
nich drzewa sąsiadujące ze złamaną brzozą. Dzieli ich odległość mniejsza
niż kilka metrów. Gdyby więc chcieć przyjąć, że samolot trącił brzozę
skrzydłem, musiałby to zrobić w taki sposób, aby ominąć drzewa stojące
obok. Jest to niemożliwe.
Bez konfrontacji
Od dawna przyjętym zwyczajem w świecie nauki są konfrontacje poglądów
naukowców prezentujących odmienne poglądy. Celem jest wymiana
argumentów i próba wypracowania wspólnego stanowiska, a także poddanie
krytyce rozumowania obu stron. Logiczne więc wydawałoby się spotkanie
ekspertów Antoniego Macierewicza z ekspertami Macieja Laska. Choć
Macierewicz wielokrotnie deklarował gotowość do takiej debaty i
obiecywał dostosować kalendarz swojego zespołu do harmonogramu prac
Laska, ten ostatni odmawia. Nie dał się przekonać nawet profesorowi
Michałowi Kleiberowi – prezesowi PAN – który chciał debatę zorganizować
pod patronatem swojej uczelni. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tym
bardziej zespół Laska traci wiarygodność, im częściej odmawia
merytorycznej konfrontacji z ekspertami PiS. A sam Maciej Lasek mówiący
za pośrednictwem kamer telewizyjnych do Antoniego Macierewicza „Jeśli
macie dowody na zamach, pokażcie je” daje dowód swojej hipokryzji. Nie
ma możliwości zobaczyć tych dowodów, jeśli odmawia konfrontacji, czyli
możliwości zapoznania się z nimi.
Człowiek Tuska
Na konflikt między zespołami badającymi katastrofę nakłada się spór
polityczny. Maciej Lasek – co słusznie zauważył Macierewicz – jest
człowiekiem Donalda Tuska, mianowanym na stanowisko za jego zgodą i
wykonującym jego polecenia. Trudno sobie wyobrazić, aby jakikolwiek
urzędnik państwowy mianowany przez Tuska robił cokolwiek wbrew jego
woli.
Jeśli przyjąć, że rząd Donalda Tuska (w tym sam premier) jest co
najmniej politycznie współodpowiedzialny za katastrofę tupolewa, to
rodzi się pytanie, czy inżynier Lasek i jego komisja mają faktycznie
wyjaśniać przyczyny katastrofy, czy bronić wizerunku Tuska i forsować
wygodną dla niego wersję (zakładającą błąd pilota). Za taką tezą
przemawiałoby nie tylko legitymizowanie wersji rosyjskiej, lecz również
próba zbudowania politycznych oskarżeń wobec ludzi Macierewicza za
każdym razem, kiedy przedstawiają oni fakty niewygodne dla rządu Tuska i
samego premiera.
Tymczasem oskarżenia, które pojawiają się wobec szefa rządu w tej
akurat sprawie, nie wynikają z oczywistych politycznych animozji tylko z
faktów, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego, a które w
trakcie prac zespołu parlamentarnego wychodzą na jaw. Chodzi przede
wszystkim o skandaliczne zaniechania służb podlegających Tuskowi w
zabezpieczaniu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, o paraliż
większości państwowych instytucji, o dopuszczenie do remontu rządowego
samolotu w zakładach w Samarze, w końcu o skandalicznie prowadzone
śledztwo dotyczące okoliczności katastrofy. Co ciekawe, do faktów tych,
jako niewygodnych dla rządu i jego szefa, a w oczywisty sposób mających
związek z samą katastrofą, komisja Macieja Laska w ogóle się nie odnosi.
Czy można wyjaśniać okoliczności katastrofy lotniczej (zwłaszcza tej, w
której zginął prezydent kraju) bez prześwietlenia choćby okoliczności
remontu samolotu?
Bez pozwolenia
Jedyną rzeczą, jaką można zarzucić Antoniemu Macierewiczowi i posłom
skupionym w jego zespole, jest zawłaszczenie tematyki smoleńskiej dla
swojego obozu politycznego. Takie działanie wplata się w umacnianie
wśród Polaków podziału na przeciwników i zwolenników tezy o zamachu, ale
w taki sposób, aby ci drudzy musieli popierać PiS. Kto nie wierzy w
zamach, nie ma prawa być członkiem PiS – i analogicznie: kto wierzy w
zamach, musi popierać PiS. Przekonał się o tym choćby wspomniany wyżej
prof. Mirosław Dakowski, który już w 2010 roku, mimo swojej gotowości,
nie znalazł się w gronie parlamentarnych ekspertów wyjaśniających
okoliczności katastrofy smoleńskiej (profesor w trakcie swoich
publicznych wypowiedzi nie zajmuje się li tylko chwaleniem PiS). Ten
sztuczny podział odczułem również na własnej skórze, gdy spotykały mnie
przykrości ze strony niektórych działaczy PiS – za to, że broniąc
publicznie tezy o zamachu (książki „Zamach w Smoleńsku”, „Operacja
Smoleńsk”, artykuły i dziesiątki publicznych wystąpień), nie kryłem
swego krytycznego stosunku do PiS.
Jednak zawłaszczanie tematu smoleńskiego i wykorzystywanie go do
politycznych celów, zmiany stanowisk w sprawie szczegółowych ustaleń
(jak choćby wysokość i miejsce wybuchu bomby), liczne wpadki (jak
niedawna nieostrożna wypowiedź prof. Rońdy w Telewizji Trwam) nie są w
stanie zmienić faktu najważniejszego: to zespół kierowany przez
Antoniego Macierewicza dzięki benedyktyńskiej pracy najpierw obalił
kłamstwa rosyjskiej propagandy, a potem – krok po kroku – odsłonił
tajemnicę smoleńskiej zbrodni, ujawniając przy okazji szereg patologii
trawiącej polskie państwo. I jeśli w najbliższych dekadach podręczników
do historii nie będą pisać PR-owcy Donalda Tuska, to właśnie ustalenia
Antoniego Macierewicza, a nie wersja Laska, będą fundamentem do
stworzenia rozdziału o okolicznościach katastrofy w Smoleńsku.
Szamańscy
profesorowie od Macierewicza i dance macabre na grobach. Kudrycka do
spółki z Kublik ścigają się w epitetach wobec naukowców badających
przyczyny 10/04
Aż chciałoby się przypomnieć wykorzystanie do celów ideologicznych
pani minister, gdy zapewne jako wzorowy naukowiec zapisała się do
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
194. Prof. Rońda za zamkniętymi
Prof. Rońda za zamkniętymi drzwiami przesłuchany przez komisję etyki AGH
Przez blisko dwie godziny prof. Jacek Rońda musiał się tłumaczyć komisji etyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie ze "smoleńskiego blefu", którego dopuścił się w TVP1. Posiedzenie komisji było tajne, a jej werdykt poznamy na początku przyszłego tygodnia
Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy AGH podkreśla, że profesorowi komisja stawia trzy zarzuty: - To kłamstwo, wypowiadanie się poza zakresem kompetencji a także podważenie wizerunku uczelni.
Jak zaznacza, niezależna od rektora komisja etyki swój werdykt ogłosi na konferencji prasowej w przyszłym tygodniu. Wtedy stanie się jasne czy i jakie konsekwencje poniesie profesor. Czwartkowe posiedzenie komisji etyki było już drugim, podczas którego była poruszana sprawa prof. Rońdy. W pierwszym naukowiec nie uczestniczył.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
195. a co ze zdjęciem z "machniom"? Nie dał Tusk?kublikacja
Mamy rządowe zdjęcia ze Smoleńska. Tak naprawdę wyglądało spotkanie Tuska z Putinem [ZOBACZ]
Dwa
tygodnie temu "wSieci" opublikowało zdjęcie Putina z Tuskiem w
Smoleńsku, sugerując radość obu polityków z katastrofy. "Gazeta
Wyborcza" poprosiła wówczas KPRM o udostępnienie zdjęć z tego spotkania.
Dziś prezentujemy je poniżej.
Strasznie premier spolegliwy, prokuratura spolegliwa.. ale tylko dla Kublik. Rodziny poszkodowane czekają od półtora roku i jak nie maiały dostepu, tak nie mają
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
196. Kublikowa tylko dla idiotów :)))
Nie było triumfu ani satysfakcji
Mamy rządowe zdjęcia ze Smoleńska. Tak naprawdę wyglądało spotkanie Tuska z Putinem
Po publikacji tygodnika "wSieci" poprosiliśmy Kancelarię Premiera o zdjęcia ze spotkania Putina z Tuskiem. Dziś je prezentujemy.
Tysiące wizyt na rządowej stronie
Lasek tłumaczy brzozę smoleńską i nie tylko [CZĘSTE PYTANIA O KATASTROFĘ]
Skąd zespół Laska?
Zespół dr. Macieja Laska powołał na wiosnę tego roku premier Donald
Tusk, gdy okazało się, że spora część Polaków została przekonana przez
zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza, że pod Smoleńskiem doszło
do zamachu. Zespół Laska ma za zadanie w przystępny sposób tłumaczyć,
jak naprawdę doszło do tej katastrofy, i odpowiadać na wszystkie pytania
i wątpliwości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
197. KUBLIKACJE KUBLIKOWEJ PONIŻEJ DNA GARNEK BRZĘCZY :))))
Agnieszka Kublik komentuje
TVP zdejmując program Pospieszalskiego była mądra przed szkodą
Juliusz Braun, prezes TVP zdjął w czwartek z anteny program Jana Pospieszalskiego "Bliżej". Podoba mi się ta decyzja.Pospieszalski miał się zająć Marszem Niepodległości. Chciał o tym
debatować w gronie bliskich sobie ideowo dziennikarzy: Jacka
Karnowskiego (naczelny tygodnika "wSieci"), Rafała Ziemkiewicza ("Do
Rzeczy"), Tomasza Sakiewicza (naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety
Polskiej Codziennie") oraz Mariana Kowalskiego z Ruchu Narodowego.
Zamiast tego TVP Info relacjonowała, co się działo w Jankowie
Przygodzkim po wybuchu gazu.
Decyzja władz telewizji
publicznej mi się podoba, bo TVP to nie kącik, w którym narodowi
patrioci mogą rozbierać na czynniki pierwsze swój narodowy narcyzm.
Nazywam ich narcystycznymi patriotami, bo są ich książkowym przykładem:
są pewni, że żaden naród nie był nigdy skrzywdzony tak bardzo jak Polska,
losy Polski to dla nich zbiór dowodów, że musimy być podejrzliwi wobec
innych narodów, że niepodległość Polski jest wiecznie zagrożona. Według
ich definicji patriota to ten, który cierpi, skrzywdzony przez wrogów
wewnętrznych i zewnętrznych. Katastrofa smoleńska wydobyła ten ich
patriotyzm na światło dzienne. Część z nich takie narcystyczne myślenie o
Polsce pchnęło ku spiskowej teorii, że za tym dramatem kryje się
rosyjski zamach. I jeszcze jedna cecha: ten rodzaj patriotyzmu
moralizuje konflikt: moralni jesteśmy tylko my, ci, którzy myślą
inaczej, są niemoralni. A takie stawianie sprawy zaostrza tylko spór,
nie daje szansy na rzetelną, uczciwą i pluralistyczną debatę. Bo
narcystyczny patriota jest przekonany, że skoro jest ofiarą, więcej mu
wolno, np. atakować wrogów. Te stereotypy w ich głowach rozsiadły się
tak dawno, że po prostu mylą je z prawdą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
198. Kublikowej i Laskowi z dedykacją 2010-12-14
Jestem bardzo poważnie zaangażowana w sprawę wyjaśnienia przyczyn i
przebiegu katastrofy smoleńskiej. Nie mogę więc pozwolić sobie na
utratę wiarygodności oraz bzdurne insynuacje tylko dlatego, że
premierowi puściły nerwy i stara się to zaklajstrować moim kosztem
Wstyd być pogromcą wdów i sierot
Z Ewą Kochanowską, wdową po Rzeczniku Praw Obywatelskich -
dr. Januszu Kochanowskim, który zginął w katastrofie Tu-154M pod
Smoleńskiem, rozmawia Marta Ziarnik
> Więcej <
Rodziny chcą same sfinansować pracę specjalnej komisji technicznej,
która zajęłaby się obiektywnym wyjaśnianiem przyczyn katastrofy na
Siewiernym
Jak spacyfikować rodziny smoleńskie
Rząd nakłania rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej do ubiegania
się o odszkodowania pieniężne. W grę wchodziłaby rekompensata za
pogorszenie warunków życia po stracie bliskiej osoby, jak i
zadośćuczynienie za cierpienie i ból. Aby te środki otrzymać, rodziny
musiałyby podpisać ugodę z Prokuratorią Generalną Skarbu Państwa, a to
zamknęłoby im możliwość pozwania strony rządowej przed sąd.
Bagatelizuje się kwestie dotyczące śledztwa, a podnosi sprawy, których
jeszcze nawet nie rozważamy - ripostują bliscy ofiar.
> Więcej <
2010-12-14
Dispropoganda.
newly found picture of the Polish Prime Minister, Tusk, with Putin,
taken at the airport in Smolensk, Russia, 10 April 2010, hours after
the – still unexplained - plane crash
killed Lech Kaczynski, Polish president and the biggest political
opponent of both men on the picture. The crash also killed the entire
Polish military chief of staff, most of the government, members of the
parliament, head of the National Bank and many others. Kaczynski’s
government also happened to be the last powerful anti EU anti Russian
government in Europe. Dispropoganda
Smoleńsk Przebudzenie 2013
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
199. skutki szczucia pancerniaków na uczelniach
Spontaniczna pomoc dla dr. Nowaczyka. Antoni Macierewicz spotyka się z Polonią za oceanem. ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ
Sławomir Kmiecik: „Przemysł pogardy trwa. Po katastrofie smoleńskiej lawina drwin i zniewag zatrzymała się tylko na chwilę”
Pokazuję w „Przemyśle pogardy 2”, w jaki sposób szyderstwa
pierwszoplanowych polityków, artystów i publicystów przenosiły się „na
dół”.
"To
przykład działania na zamówienie polityczne. Ciała ofiar mówią bardzo
dużo". Krewny ofiary katastrofy o danych przekazywanych przez urzędników
i "Wyborczą".
"W składzie KBWLLP próżno szukać lekarza ze specjalnością medycyna sądowa..."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
200. Smoleński podział-Bronisław Wildstein
http://dorzeczy.pl/smolenski-podzial/
O co toczy się gra
Wspierany przez dominujące ośrodki III RP rząd Tuska do perfekcji doprowadził strategię polaryzacji społeczeństwa i kreacji publicznego zagrożenia. Rozpoczęło się to bezpośrednio po przegranych w 2005 r. wyborach. PO miała być anty-PiS-em i jej wartość miała polegać na tym, że stanowi alternatywę dla zdiabolizowanej partii Kaczyńskiego. Obecnie całe zło PiS ma ogniskować się w stosunku do sprawy smoleńskiej, którą partia ta, według rządowej propagandy, cynicznie rozgrywa, destabilizując scenę polityczną i grożąc strasznymi konsekwencjami międzynarodowymi, np. wojną, o czym wprost mówił Tusk.
Ma więc rację Ziemkiewicz, że działanie zespołu Macierewicza jest użytkowane przez obóz władzy i, w każdym razie obecnie, może mu służyć. Pozostaje pytanie: Czy jakiekolwiek działanie w kierunku wyjaśnienia tej katastrofy nie zostałoby wykorzystane w ten sam sposób? Należy zdać sobie bowiem sprawę, że w przypadku obecnych elit to walka o ich publiczne istnienie.
Donald Tusk i jego najbliższa ekipa, a także, w mniejszym stopniu, Bronisław Komorowski, powinni być skompromitowani i skazani na polityczną śmierć. Powinni także stanąć przed sądem za co najmniej niedopełnienie obowiązków, których skutkiem była śmierć 96 osób, w tym prezydenta kraju.
Nie chodzi jednak tylko o nich. W sprawę smoleńską zaangażowały się prawie cała czołówka salonu dziennikarskiego III RP i ogromna większość opiniotwórczych środowisk. Przy normalnie funkcjonującej opinii również oni zostaliby skompromitowani, co wiązałoby się z utratą ich dotychczasowego, uprzywilejowanego statusu. Nic dziwnego więc, że robią wszystko, aby do tego nie dopuścić, kompromitując się coraz bardziej, co jednak w przypadku ich radykalnej opiniotwórczej przewagi ciągle nie przynosi żadnych konsekwencji.
Wszystkie te czynniki powodują, że obecnie mamy do czynienia z gigantycznym zaangażowaniem wielkich środków w obronę oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej, która, być może, byłaby nie do obrony, gdyby jako alternatywa dla niej nie jawiła się wyłącznie hipoteza o zamachu.
Czy w sytuacji tej komisja Macierewicza powinna unikać ogłaszania kolejnych rewelacji, które mogą świadczyć o eksplozji jako przyczynie katastrofy, ukrywać je raczej, aby nie dostały się one w ręce gigantycznego przemysłu propagandowego, który zdąży je zneutralizować i ośmieszyć bez względu na ich realne podstawy?
Tylko czy w ten sposób nie sprzeniewierzyłaby się swojej podstawowej misji? (…)
Cały artykuł dostępny jest w 43. wydaniu Do Rzeczy.
Świat
Domosławski w "NYT": To lud smoleński dodał śmiałości nacjonalistom
Times", co stało się w Polsce 11 listopada. Jego zdaniem fala
nacjonalizmu wzbiera dzięki religii smoleńskiej. A Polacy nie za bardzo
wiedzą, jak ją zatrzymać bez autorytarnych metod.
"W Polsce siłę zyskuje coś niepokojącego" - pisze Artur Domosławski w "The New York Times" po burdach z 11 listopada.
"Katyń i Smoleńsk? Potężny symbol"
"Dorastaliśmy przyzwyczajeni do neofaszystów na stadionach
piłkarskich rzucających obelgami w czarnoskórych piłkarzy i skandujących
antysemickie przyśpiewki. Jednak teraz to zjawisko wydaje się mniej
marginalne, niż myśleliśmy" - zaznacza.Jego zdaniem początków obecnych problemów należy dopatrywać się w 2010
roku i atmosferze po katastrofie smoleńskiej. Dziennikarz przypomina też
o zbrodni katyńskiej i piętnie, jakie wywarła ona na świadomości
Polaków. "Dla zwolenników Lecha Kaczyńskiego zbieżność katastrofy i
obchodów rocznicy Katynia stała się potężnym symbolem" - pisze
Domosławski. Pisze, że kraj pękł na dwoje. "Jedni nazywają katastrofę
wypadkiem, inni - zamachem".
"Mesjanizm, fundamentalizm, ksenofobia i martyrologia"
"Liberalna inteligencja ukuła nawet termin dla tej paranoi:
religia smoleńska. Jej doktryna to mieszanka polskiego mesjanizmu,
religijnego fundamentalizmu, ksenofobii i uwielbienia martyrologii. Dla
wyznawców tej religii każdy racjonalny argument dotyczący wypadku
natychmiast staje się kolejnym dowodem na zamach" - wyjaśnia
dziennikarz. Jednak religia smoleńska to także eufemizm określający tych
Polaków, którzy "mają problem z akceptacją nowoczesności i liberalnej
demokracji".
Domosławski zaznacza, że liberalna Polska
zwyczajnie gardzi "ludem smoleńskim". Podobnie wykluczani są skrajni
prawicowcy. Dziennikarz tłumaczy, że nacjonaliści pochodzą z wielkich
miast i z zaścianka. To studenci, inżynierowie, ale i niewykwalifikowani
robotnicy. Ludzie bez pracy i perspektyw, których łączy gniew. "Nienawidzą władzy, a ujście dla wściekłości znajdują w imigrantach, gejach i Rosjanach".
"Religia smoleńska dodała śmiałości nacjonalistom"
"Powszechność religii smoleńskiej dodała śmiałości
nacjonalistom" - zauważa Domosławski. I przypomina o płonących
mieszkaniach imigrantów w Białymstoku czy przerwanym wykładzie prof. Zygmunta Baumana we Wrocławiu.
"Wielkim dylematem, przed jakim stoi Polska, jest to, jak
zatrzymać wzbierającą falę nacjonalizmu bez uciekania się do
autorytarnych metod" - zaznacza Domosławski. Przyznaje jednak, że jest
nadzieja. Dziennikarz przypomina "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego i
słynną frazę "Miałeś, chamie, złoty róg". "I choć to metafora utraconych
szans, odczytując to dzieło przekornie, można powiedzieć, że nasze
historyczne ułomności okazują się czasem dla nas dobre" - zaznacza
Domosławski.
"W Polsce nic nie zmierza do końca. Czasem
to nasze przekleństwo, ale w sytuacji, która wytworzyła religię
smoleńską i nowych nacjonalistów, może to się okazać całkiem pożyteczne"
- kwituje dziennikarz.
Cały tekst przeczytasz na stronach "The New York Times" >>>
Op-Ed Contributor
Old Poland, New Nationalism
By
ARTUR DOMOSLAWSKI
Published: November 20, 2013
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
201. kublikacja Czerskiej
PiS smoleński. Awans Macierewicza to prezent dla premiera Tuska
Antoni Macierewicz wiceszefem PiS. Jarosław Kaczyński wiele
ryzykuje. Bo decyzja, by awansować Macierewicza, jest bez sensu. Po
trzykroć. Ma...
Agnieszka Kublik
Antoni Macierewicz wiceszefem PiS. Jarosław Kaczyński wiele ryzykuje. Bo decyzja, by awansować Macierewicza, jest bez sensu. Po trzykroć. Ma sens tylko dla PO
Po pierwsze, nad Macierewiczem wisi tzw. smoleński sufit. To określenie prof. Janusza Czapińskiego. Z jego badań wynika, że Polaków ze skłonnością do wietrzenia wszędzie spisków jest góra 20 proc. I tylko tyle jest w stanie uwierzyć w hipotezę zamachową, na którą - jak już przyznaje sam Macierewicz - nie ma dowodów.
Ale akurat tych wyborców awansowanym Macierewiczem do PiS przyciągać nie trzeba. Oni już za Kaczyńskim skoczą w ogień, są niezwykle lojalni i jak trzeba zmobilizowani.
Po drugie, Macierewicz we władzach partii odstraszy wyborców centroprawicowych i niezdecydowanych. Dla nich szerzenie smoleńskiej narracji o mordzie na prezydencie to przekroczenie granicy szaleństwa. Macierewicz więc z jednej strony dociska PiS do ściany, z drugiej - kopie głęboki i szeroki rów. Za rowem zostaje zdezorientowany elektorat. Szanse na co najmniej 30 proc. w wyborach parlamentarnych maleją, nie wspominając już o 40 proc., by rządzić samodzielnie.
Po trzecie, Kaczyńskiemu bardziej by się opłacało Macierewiczowi nakazać smoleńską wstrzemięźliwość, czyli ograniczyć jak się da prace jego zespołu parlamentarnego i ogłaszanie nowych rewelacji przez polonijnych uczonych. I choć Macierewicz gryzie się w język, by już nie mówić, że to był zamach, to i tak kojarzy się ze smoleńską krucjatą. A od jesieni przede wszystkim z kompromitującymi wpadkami "swoich" uczonych (prof. Rońda - blef, prof. Binienda - fałszywe zdjęcie skrzydła, prof. Cieszewski - złamana młotem brzoza).
Połowa sympatyków PiS w zamach nie wierzy. W głosowaniu na wiceszefa partii Macierewicz dostał najmniej głosów - 156. Wyraźnie mniej niż niecharyzmatyczni politycy PiS: Mariusz Kamiński - 210, Beata Szydło - 199, Adam Lipiński - 186. A to znaczy, że w samym PiS zaspokojenie politycznego ego Macierewicza powierzeniem mu funkcji wiceszefa partii ma przeciwników. Sporo, jak na partię, która ślepo słucha swojego prezesa.
Awans Macierewicza ma inny sens dla Platformy Obywatelskiej. To prezent dla premiera Tuska. Bezcenny. Kaczyński w trudnym dla PO i gabinetu Tuska czasie podarował mu to, czego najbardziej potrzebuje: powodu, dla którego nie można głosować na PiS. Jest nim Macierewicz u władzy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
202. Tygodnik „Do Rzeczy” ujawnia
Tygodnik „Do Rzeczy” ujawnia całą sekwencję zdjęć,
które przedstawiają zadowolonych Tuska i Putina po katastrofie
smoleńskiej. I tym razem nie jest to jedno zdjęcia, ale cała seria.
Aż trudno było uwierzyć, gdy „W Sieci” ujawniło pojedyncze zdjęcie,
że przedstawiają one prawdziwą sytuację. Ale teraz nie ma i w zasadzie
nie może już być wątpliwości: Tusk i Putin wyglądają na zadowolonych z
tego, co się wydarzyło...
Oczywiście specjaliści od propagandy już za chwilę
zaczną nas przekonywać, że na zdjęciu widać co innego, i że premier po
prostu ma taki wyraz tworzy, gdy szczerze rozpacza.
http://dorzeczy.pl/44-co-ujawnilo-zdjecie-ze-smolenska/
44. co ujawniło zdjęcie ze Smoleńska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
203. Kublikowa rżnie głupa
Zdjęcie Putina i Tuska dowodem na zamach w Smoleńsku. Jedynym?
Zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina ma być dowodem na zamach w
Smoleńsku. Jedynym, bo przecież sam Macierewicz musiał w końcu przyznać,
że...
Agnieszka Kublik
Teraz w tym samych duchu pisze naczelny "Do Rzeczy", Paweł Lisicki:
"Tusk się przestraszył. Nie pierwszy już raz zachował się tak, jakby
miał coś do ukrycia. Jakby bał się szantażu".
Redakcja
"WSieci" nie chce pokazać oryginału fotografii. Twierdzi, że "ujawnianie
tajemnic Smoleńska to nie jest bezpieczne zajęcie". To kolejna
insynuacja, że chodzi o straszliwą zbrodnię.
Zdjęcie
okazało się niezwykle użyteczne w tworzeniu smoleńskiej narracji. To z
nim Macierewicz podróżował po Stanach i Kanadzie. Gdy już musiał
przyznać, że nie ma dowodu ani na zamach, ani na polsko-rosyjski spisek,
ani na eksplozję, stawał pod tym powiększonym zdjęciem i dowodził: "To
straszne zdjęcie mówi wszystko o tym, co się stało. Nad szczątkami,
cieszą się, podają sobie piąstki. Oni się zgadzają, że coś było tej
strasznej nocy, co ich ucieszyło. Dowiemy się, co".
Nie
wiem, czy to zdjęcie jest prawdziwe, nie wiem, o czym wtedy Tusk i Putin
rozmawiali, nie wiem, jak interpretować ich miny. Ale wiem, że dla
prawicy ta fotka staje się teraz dowodem winy Tuska i dowodem, że to nie
była zwykła katastrofa lotnicza. Dla mnie to przesłanka, że już
pogodzili się z faktem, że zamachu udowodnić się nie da, bo go prostu
nie było.
Media
Wielowieyska: Zdjęcia ze Smoleńska? "Do Rzeczy" ma schizofrenię
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
204. Kublikowa naciaga Zolla na brzozę :)
nadużywają społecznego zaufania
Eksperci Macierewicza pod pręgieżem komisji etyki. "Godzą w niezależność nauki"
"Jednoznacznie nieetyczne i naganne" - tak naukowców wypowiadających
się poza swoją specjalnością ocenia Komisja ds. etyki w nauce.
"Jednoznacznie nieetyczne i naganne" - tak naukowców wypowiadających się poza swoją specjalnością ocenia Komisja ds. etyki w nauce.
W stanowisku komisji podpisanym przez jej przewodniczącego prof. Andrzeja Zolla nie ma mowy o "naukowcach smoleńskich". Jest mowa o uczonych, którzy godzą w jedną z uniwersalnych wartości nauki: niezależność. To ci, którzy prowadząc badania, "ulegają wpływom ze strony politycznych, ideologicznych lub biznesowych grup nacisku". Komisja przypomina też o drugiej uniwersalnej zasadzie - wiarygodności, "polegającej m. in. na niewykorzystywaniu swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się poza obszarem własnej kompetencji".
Ale prof. Zoll w rozmowie z "Gazetą" przyznaje, że Komisja przypominając o tych zasadach, miała na myśli zaangażowanie uczonych z profesorskimi tytułami w prace zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. To pierwszy głos komisji w sprawie wykorzystania autorytetu nauki w budowaniu smoleńskich hipotez, że do katastrofy prezydenckiego tupolewa doszło w wyniku wybuchów.
To prowadzi do nadużycia zaufania społecznego
Komisja za "jednoznacznie nieetyczne i naganne" uznała przypadki "publicznego zajmowania stanowiska przez osoby nawet z tytułami profesorskimi i wyrażania przez nich sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, w której nie są specjalistami". Zdaniem komisji "prowadzi do nadużycia zaufania społecznego" i "godzi bezpośrednio w społeczny autorytet nauki i podważa jej wiarygodność. A nawet - czytamy w stanowisku komisji "poddaje w wątpliwość kwalifikacje tych osób jako pracowników nauki".
Prof. Zoll przyznaje, że bezpośrednim impulsem do zajęcia stanowiska w sprawie "smoleńskich naukowców" było opublikowanie ich zeznań w prokuraturze. Profesorowie współpracujący z zespołem Macierewicza - Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej, Jacek Rońda z AGH i Wiesław Binienda z USA - zeznali, że nie mają ani kompetencji, ani doświadczeń w badaniu lotniczych katastrof i że tego konkretnego wypadku sami nie badali.
"Każdy naukowiec, jako obywatel, dla którego sprawy publiczne nie mogą być obojętne, powinien zabierać głos, szczególnie wtedy, gdy jego kompetencje potwierdzone tytułem naukowym profesora, odnoszą się do problemu stanowiącego przedmiot publicznej debaty. Wyrażona przez naukowców opinia stanowić będzie wtedy ważny drogowskaz dla obywateli, pozwalający wyrobić sobie właściwe zdanie na temat poruszanych publicznie spraw i związanych z nimi kontrowersji. Zabierający głos w mediach ponoszą więc oni szczególną odpowiedzialność za wiarygodność swoich wypowiedzi" - czytamy w stanowisku komisji.
Smoleńskich profesorów trudno jest powstrzymać
W połowie września na ten sam problem - godzenia w autorytet nauki poprzez formułowanie niepotwierdzonych naukowo smoleńskich hipotez - zwrócili uwagę rektorzy PW i AGH - prof. Jan Szmidt (PW) i prof. Tadeusz Słomka (AGH). Napisali w specjalnym oświadczeniu, iż "publiczne głoszenie przez naukowców tez niezwiązanych z ich działalnością badawczą nie może być podpierane autorytetem uczelni, na których pracują. Takie postępowanie może bowiem godzić w dobre imię renomowanych instytucji". I wprost zaznaczyli, że opinie prof. Rońdy i Obrębskiego "dotyczące wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej w Smoleńsku traktować należy wyłącznie jako ich prywatny pogląd". To jednak smoleńskich profesorów nie powstrzymało. Na II Konferencji Smoleńskiej w październiku prof. Obrębski na przykładzie puszki po napoju energetyzującym dowodził, że rozbicie tupolewa na wiele części "nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku". Tłumaczył, że gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak "puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem". - Można podejrzewać, że to była dobrze przygotowana wielopunktowa eksplozja - przekonywał.
Mamy wątpliwości, czy naukowcy współpracujący z zespołem Macierewicza nie złamali kodeksu etyki pracownika naukowego - mówi "Wyborczej" prof. Andrzej Zoll, szef Komisji Etyki przy PAN - bo wykorzystują swój naukowy autorytet w sprawach, którymi się naukowo nie zajmują
Ministra nauki prof. Barbara Kudrycka w wywiadzie "Smoleńscy profesorowie od Macierewicza" dla "Wyborczej" mówiła, że "ma wielki żal do Komisji Etyki, że nie zabrała głosu w tej sprawie. Bo po to powstała, by bronić godności i dostojeństwa nauki. Czekam na ich zdanie".
Zapytaliśmy więc prof. Zolla, czy smoleńscy profesorowie naruszyli kodeks etyki. Zoll: - Mamy wątpliwości, czy go przestrzegają. Będziemy to wyjaśniać.
W najbliższych dniach Komisja wyśle listy do rektorów Politechniki Warszawskiej i AGH z pytaniami o działania tych naukowców i reakcje uczelni.
- Wystosujemy też apel do środowiska nauki z przypomnieniem jednej z uniwersalnych zasad w pracy naukowej: wiarygodności - mówi prof. Zoll. - Polega ona także na tym, by nie wykorzystywać swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się poza obszarem własnej kompetencji.
Rektorzy AGH i PW: opinie ekspertów Macierewicza to wyłącznie ich prywatne poglądy
Komisja Etyki spotkała się we wtorek i po raz pierwszy zajęła się tzw. nauką smoleńską, czyli hipotezami dotyczącymi przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem stawianymi bez naukowych badań. Stawiają je uczeni współpracujący z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza, wielu pracuje za granicą (USA, Australia), ale wielu to pracownicy polskich uczelni, m.in. Politechniki Warszawskiej czy Akademii Górniczo-Hutniczej. Właśnie profesorowie tych uczelni Jan Obrębski (PW), Jacek Rońda czy Krzysztof Witakowski (obaj z AGH) są autorami hipotezy zamachowej - ich zdaniem zamachowcy musieli użyć materiału wybuchowego.
W połowie września po raz pierwszy w sprawie tych zamachowych hipotez odezwali się rektorzy obu uczelni - prof. Jan Szmidt (PW) i prof. Tadeusz Słomka (AGH). Napisali w specjalnym oświadczeniu, iż "publiczne głoszenie przez naukowców tez niezwiązanych z ich działalnością badawczą nie może być podpierane autorytetem uczelni, na których pracują. Takie postępowanie może bowiem godzić w dobre imię renomowanych instytucji". I wprost zaznaczyli, że opinie prof. Rońdy i Obrębskiego "dotyczące wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej w Smoleńsku traktować należy wyłącznie jako ich prywatny pogląd".
Prof. Czapiński: profesorzy smoleńscy zdegenerowali tytuł profesora
To jednak smoleńskich profesorów nie powstrzymało. Na II Konferencji Smoleńskiej w październiku prof. Obrębski na przykładzie puszki po red bullu dowodził, że rozbicie tupolewa na wiele części "nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku". Tłumaczył, że gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak "puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem". - Można podejrzewać - przekonywał - że to była dobrze przygotowana wielopunktowa eksplozja.
Prof. Witakowski na tej samej konferencji mówił, iż nie ma wątpliwości, że "fragmentacja samolotu nastąpiła w powietrzu". Dowodził też, że szczątki skrzydła wbite w brzozę "zostały tam umieszczone w znacznie późniejszym terminie", a skrzydło "mogło zostać odcięte piłą albo detonacją". - Skrzydło zostało odstrzelone. Nie ma innego scenariusza niż eksplozja - autorytatywnie, ilustrując to obrazkiem puszki po tyskim zgniecionej (wypadek) i rozerwanej (wybuch). Prof. Rońda nie zabierał głosu, bo sam zrezygnował z udziału w konferencji, wcześniej bowiem przyznał, że kłamał w programie telewizyjnym, że ma rosyjski dokument potwierdzający, iż tupolew nie zszedł poniżej 100 m.
Po II Konferencji Smoleńskiej prof. Janusz Czapiński komentował, że tytuł profesora został przez nich zdegenerowany.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
205. Zoll i etyka? o kublikacji szkoda gadać
Prof. Zoll: Czas odrzucić moralny szantaż Macierewicza
rzeba było wcześniej mówić o kompromitacji nauki przez smoleńskich profesorów. Polskiej nauce wyrządzono olbrzymie szkody - uważa prof. Andrzej Zoll, szef komisji etyki nauki Polskiej Akademii Nauk.
AGNIESZKA KUBLIK: Komisja ds. etyki w nauce przy PAN za jednoznacznie nieetyczne i naganne uznała zabieranie głosu przez naukowców w sprawach, które nie są ich specjalnością. Chodzi o tzw. naukowców smoleńskich?
Prof. Andrzej Zoll: Nie tylko. Ale potrzeba zajęcia stanowiska pojawiła się w związku ze sprawą prof. Jacka Rońdy z AGH, który publicznie przyznał się, że wprowadził opinię publiczną w błąd. To jeden z naukowców współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza, a blefował w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, twierdził, że ma rosyjski dokument, z którego ma wynikać, że samolot nigdy nie zszedł poniżej progu decyzji, czyli 100 m. Zachowanie prof. Rońdy mocno zaszkodziło opinii o profesorach w ogóle. Kiedyś tytuł profesora cieszył się ogromnym uznaniem.
Kiedyś?
- Tak, świadomie używam czasu przeszłego. Teraz z nas, profesorów, żartują sobie w kabaretach. Te blefy, te kłamstwa bardzo zaszkodziły polskiej nauce.
Oczywiście chodzi nie tylko o naukowców smoleńskich. To dziś zjawisko dość powszechne, że osoby z tytułami profesorskimi, niedwuznacznie odwołując się do swojej pozycji naukowej, wypowiadają się na tematy, które nie są ich specjalnością.
Problem polega na tym, że opinia publiczna jest przekonana, że taka wypowiedź jest poparta naukowym autorytetem, czyli jest w pełni wiarygodna i zweryfikowana badaniami innych naukowych autorytetów.
Obowiązujący prawie od roku nowy kodeks etyki w nauce mówi o uniwersalnych zasadach obowiązujących uczonych, w tym o przejrzystości, czyli dostępności do danych, i obiektywizmie, czyli możliwości weryfikacji badań przez innych ekspertów. Nauka smoleńska te zasady omija od początku. Nie za późno zareagowaliście?
- Może za późno. Przyjmuję te argumenty. Ale proszę pamiętać, że nasza komisja nie jest ekspertem w sprawie badania katastrof lotniczych. W komisji zasiadają m.in. prawnicy, chemicy, lekarze, nie mamy więc kompetencji oceniać wiarygodności konkretnych badań.
Oczywiście, jeśli dowiadujemy się, że osoba z tytułem profesora przyznaje się do wprowadzania opinii publicznej w błąd, a inni opowiadają w prokuraturze, że swoje kompetencje w sprawie badania wypadków w powietrzu zdobywali, składając modele samolotów i obserwując zachowanie skrzydeł w trakcie lotu, to jest to dla nas sygnał, że sprawą nauki smoleńskiej trzeba się zająć. I się zajęliśmy na pierwszym posiedzeniu po wakacjach.
Jak reagować na pseudohipotezy pseudonaukowców? Ignorowanie okazało się nieskuteczne, kłamstwa smoleńskie rozlały się na całą Polskę.
- Tak, trzeba się temu przeciwstawiać, by się to nie powtórzyło. Teraz specjaliści, zespół Laska, muszą cierpliwie tłumaczyć, jak doszło do tej katastrofy. Nie widzę potrzeby debaty. Bo i z kim? Z osobami, które same przyznały, że nie są w tej sprawie specjalistami? Nie mają kompetencji w sprawie badania katastrof lotniczych, a to im nie pozwala prowadzić eksperckich debat.
Trudno rozmawiać z sektą smoleńską - bo tak to trzeba nazwać - bo trudno przekonać ludzi, którzy w coś wierzą. Wiara zawsze jest różna od wiedzy. Jeśli wiem, to nie potrzebuję wiary.
Środowisko naukowe nie powinno się zaangażować w obalanie tych pseudonaukowych hipotez smoleńskich?
- Może byłoby dobrze, gdyby autorytety, specjaliści od badania katastrof zwołali konferencję naukową i przedstawili swoje racje.
Sami się nie skrzykną. Kto by ich mobilizował?
- Myślę o prof. Andrzeju Białasie, prezesie Polskiej Akademii Umiejętności. PAU jest neutralna, niezwiązana z władzą. Porozmawiam z nim.
Przekona naukowców?
- Nie wiem. Oni się obawiają, że gdy tylko zabiorą głos w tej sprawie, momentalnie zostaną brutalnie zaatakowani, okrzyknięci zdrajcami. Uczeni chcą się trzymać od tego z daleka, ja ich dobrze rozumiem.
Rektorzy Politechniki Warszawskiej i AGH wydali we wrześniu oświadczenie, że dwaj profesorowie godzą w "dobre imię renomowanych instytucji". A i tak nie przeszkodziło to tym profesorom wystąpić na II Konferencji Smoleńskiej z hipotezami o eksplozji w powietrzu.
- Uczelnie są autonomiczne, profesorowie są niezależni, i dobrze. Jakakolwiek ingerencja w działalność profesorów jest nie do przyjęcia. Komisja etyki nie może być cenzorem.
Cenzorem nie, ale hamować głupotę ubraną w szaty nauki powinna.
- Pełna zgoda. Trzeba było wcześniej mówić o kompromitacji nauki przez smoleńskich profesorów.
Tu mamy konflikt dwóch wartości - niezależności nauki i jej wiarygodności.
- I dlatego powinno w takiej sytuacji zadziałać samo środowisko naukowe.
Nie zadziałało.
- Tak, i zostały polskiej nauce wyrządzone olbrzymie szkody. Dlatego chciałbym, aby zaczęto je naprawiać. Może prezesowi PAU się uda?
Konsekwencje nauki smoleńskiej są dotkliwe także dla społeczeństwa. Jesteśmy tak rozbici, że trudno będzie to skleić. Staliśmy się narodem, w którym ludzie o różnych poglądach nie potrafią ze sobą rozmawiać. Gdy nie ma argumentów, pojawia się ideologia.
Wszyscy jesteśmy winni, że gdy tylko pojawiły się teorie spiskowe, nie zareagowaliśmy mocno. Ale czuliśmy się zastraszeni i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. Tamta strona gra nieczysto.
To się nazywa moralizacja konfliktu, jeśli się ze mną nie zgadzasz, moralnie jesteś gorszy.
- To jest szalenie niebezpieczne, taki moralny szantaż. Ale przyznaję, że to się Macierewiczowi udało, skutecznie zablokował środowisko nauki. Trzeba z tym skończyć.
Prof.
Zoll i w PAN, i w "Wyborczej" walczy z niezależnymi naukowcami: "Teraz
sobie z nas żartują w kabaretach... Czas odrzucić szantaż Macierewicza!"
"Czuliśmy się zastraszeni i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. Tamta strona gra nieczysto."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
206. panie Zoll, a czym Pan się może pochwalić?
Podwójny
sukces prof. Biniendy! Naukowiec został najlepszym redaktorem naczelnym
pisma naukowego w USA. Wyróżniono również jego studentów
Nagroda Torrensa to kolejne wyróżnienie, jakie ostatnio trafiło do prof. Biniendy. W
kwietniu 2012 roku naukowiec otrzymał prestiżową nagrodę Amerykańskiego
Stowarzyszenia Inżynierii Lądowej ASCE w kategorii “za wybitny wkład
techniczny” m.in. w dziedzinie rozwoju najnowocześniejszych konstrukcji
kosmicznych z zastosowaniami w inżynierii lądowej.
Prof. Binienda jest również laureatem nagród i wyróżnień m.in. przyznawanych przez NASA czy ASCE.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
207. etyk Zoll a standardy światowe
"Ta narodowa tragedia była mordem". Premier podał się do dymisji
najmniej 53 osoby zginęło pod gruzami supermarketu w Rydze - podaje
Russia Today.
Premier Łotwy ogłosił swoją rezygnację z urzędu w związku z tragedią,
do jakiej doszło w stolicy kraju w ubiegłym tygodniu. W wyniku zawalenia
się dachu w centrum handlowym “Maxima XX” w Rydze zginęły co najmniej
53 osoby, a 36 zostało rannych. - Ta sprawa powinna być traktowana jako
morderstwo ludzi, którym nie zapewniono bezpieczeństwa - mówił wcześniej
premier Berzins w wywiadzie dla łotewskiej telewizji publicznej LTV.
Jak podaje BBC, premier Łotwy domagał się, by badaniem okoliczności
tragedii zajęli się zagraniczni eksperci. Według Berzinsa, środowisko
biznesowe na Łotwie jest zbyt silnie związane z politykami, by Łotysze
mogli liczyć na sprawiedliwe śledztwo.
Premier Łotwy podał się do dymisji. "Biorę na siebie polityczną odpowiedzialność za katastrofę"
Premier
Łotwy Valdis Dombrovskis podał się w środę wraz ze swym gabinetem do
dymisji po katastrofie w supermarkecie w Rydze, gdzie w następstwie
zawalenia się w miniony czwartek dachu zginęło 54 osoby.
Kublikowa i etyka? Wolne żarty :)Zafiksowana na pancernej brzozie
Niezrównany Macierewicz znów nadaje. Teraz zafiksował się na zdjęciach
Antoni Macierewicz jest niezrównany w wymyślaniu sposobów, by
odgrzewać sprawę katastrofy smoleńskiej. Teraz zafiksował się na
zdjęciach Tuska z...
Agnieszka Kublik
Prof.
Binienda coś jednak umie, premier odchodzi w związku z katastrofą, a
śledztwo dotyczące mordu na prezydencie się kończy. Ciężki dzień dla
propagandystów
"Uwaga! Lemingi, kryjcie się! Niezależna myśl krąży jednak po
internecie! Tego nawet władza i dominujące media nie przesłonią. Dla
nich to zagrożenie, dla Polski nadzieja..."
Ciężki dzień dla rządowych propagandystów, mediów i ich widzów. Zagrożenie płynące ze światowych doniesień było naprawdę duże. Mogło wręcz doprowadzić do rozwoju niezależnej myśli wśród dużej części społeczeństwa.
Pierwszy cios przyszedł zza oceanu.
Prof. Wiesław
Binienda, w Polsce publicznie wyszydzany badacz, który swoją pracą
zmasakrował rządową wersję wydarzeń dotyczących tragedii smoleńskiej,
okazał się być wartościowym naukowcem. Co więcej, Binienda
został najlepszym redaktorem naczelnym pisma naukowego 2013 roku.
Binienda otrzymał Nagrodę Torrensa za wybitne osiągnięcia w kierowaniu
pismem naukowym "Journal of Aerospace Engineering" oraz za wkład w
rozwój tego pisma.
Ważną nagrodę otrzymali również studenci profesora Biniendy. Studenci Wydziału Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu Akron zdobyli Nagrodę Roberta Ridgway'a.
CZYTAJ
TAKŻE: Podwójny sukces prof. Biniendy! Naukowiec został najlepszym
redaktorem naczelnym pisma naukowego w USA. Wyróżniono również jego
studentów
Potem nie było lepiej...
Premier Łotwy podał się do dymisji ze względu na rozmiary tragedii, w której zginęło 54 obywateli.
- zaznaczył Valdis Dombrovskis i wskazał, że wobec takiej tragedii,
jak zawalenie się dachu w jednym ze sklepów w Rydze, kraj potrzebuje
nowej większości parlamentarnej, która poradzi sobie z takim wyzwaniem.
Uznał, że honor i odpowiedzialność zobowiązuje.
CZYTAJ
TAKŻE: Premier podał się honorowo do dymisji z powodu katastrofy. "To
niemal masowe morderstwo niewinnych obywateli!" Premier Łotwy...
Trzeci cios przyszedł z niespodziewanego kierunku.
Omer
Kulic, szef międzynarodowej komisji badającej ponownie przyczyny
katastrofy lotniczej, w której zginął prezydent Macedonii Boris
Trajkovski, zapowiedział, że wstępne wyniki nowego śledztwa zostaną
podane do publicznej wiadomości jeszcze w tym roku. Kulic
informował, że przeanalizowano na nowo wszystkie dowody oraz materiały, a
obecnie - do końca 2013 roku - zostaną przesłuchani świadkowie, w tym
ten najważniejszy - mec. Ignat Pancevski, pełnomocnik rodziny, który
zaalarmował opinię publiczną w tym kraju, że są nowe dowody dot.
przyczyn katastrofy. W jego ocenie świadczą one dobitnie, że wbrew wcześniejszym ustaleniom prezydent Boris Trajkovski został zamordowany.
Omer Kulic na obecnym etapie przyznaje, że komisja
badająca po raz pierwszy przyczyny tragedii, w której zginął prezydent
Macedonii, popełniła wiele karygodnych błędów. Zapowiada, że wstępne wyniki nowego śledztwa poznamy jeszcze w 2013 roku.
CZYTAJ
TAKŻE: Jednak zbadają - i to na poważnie, czy prezydent został
zamordowany. Powołano nawet międzynarodową komisję. To nie żart
Ciężki dzień dla tzw. lemingów, sporo pracy dla mediów. Środowe
wiadomości mogą wywołać spory popłoch wśród tych, którzy doniesienia
salonowych środków przekazu przyjmują bezrefleksyjnie za prawdę
objawioną.
Mogłoby do nich bowiem dotrzeć, że prof. Wiesław
Binienda z jakiegoś powodu jest doceniany w USA. Widzowie mogliby się
zainteresować, dlaczego Binienda otrzymuje kolejną nagrodę za swoją
działalność naukową. A wtedy mogliby stwierdzić, że warto posłuchać co ma do powiedzenia i na poważnie zająć się weryfikacją jego badań.
Do
widzów mogłoby również dotrzeć, że polityczna odpowiedzialność i honor
to nie fikcja we współczesnej polityce, ani oczekiwania oszołomów, że
złożenie urzędu w reakcji na dużą tragedię jest czymś oczywistym. A wtedy w sposób naturalny mogliby zacząć pytać o reakcję rządu Polski na tragedię smoleńską. W ich oczach premier Donald Tusk mógłby wtedy ujawnić się jako mały, tchórzliwy polityk, który próbuje uciec przed odpowiedzialnością, która dla innych jest oczywista.
Widzowie
mogliby również zobaczyć, że przeprowadzenie ponownego rzetelnego
śledztwa dot. katastrofy lotniczej, gdy pojawiają się nowe okoliczności,
jest naturalnym krokiem. I to również, gdy sprawa dotyczy
śmierci głowy państwa, a nowe ustalenia mogą wywrócić sprawę i wiele
karier do góry nogami. Dlaczego więc nie mówić głośno o potrzebie
ponownej weryfikacji przyczyn tragedii smoleńskiej? Udałoby się
wytłumaczyć to jakoś widzom? Wątpliwe...
Siła analogii jest niezwykle duża, pokazuje bowiem, jak kuriozalne jest podejście do tragedii smoleńskiej widoczne w Polsce. Media miały więc nie lada orzech do zgryzienia.
Przykryć
da się oczywiście wszystko. Na szczęście dla salonowych mediów i
polityków władzy zawsze znajdzie się coś, co można pokazać zamiast mówić
o ważnych sprawach.
Korupcję, kompromitację smoleńską, problemy gospodarcze, mizerię rządu zawsze czymś się uda przesłonić.
Uwaga!
Lemingi, kryjcie się! Niezależna myśl krąży jednak po internecie! Tego
nawet władza i dominujące media nie przesłonią. Dla nich to zagrożenie,
dla Polski nadzieja...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
208. NPW: Rosja przekazała m.in.
NPW: Rosja przekazała m.in. akta remontu Tu-154 w Rosji
Nadal jednak śledczy oczekują na zlecone opinie na temat różnych kwestii. Chodzi m.in. o opinię biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Będzie ona sporządzona m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań próbek elementów wraku oraz zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy, w którą uderzył samolot, a także wnioski wynikające z oględzin szczątków samolotu i miejsca katastrofy.
Prokuratorzy oczekują również na opinie fonoskopijne dotyczące zapisów rozmów z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, który lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą Tu-154M. Mają być one gotowe najwcześniej pod koniec tego roku.
Ponadto strona polska oczekuje na przekazanie znajdujących się w Rosji szczątków samolotu wraz z pochodzącymi z niego rejestratorami. Prokuratura rosyjska wielokrotnie informowała, że będzie to możliwe dopiero po zakończeniu prowadzonego przez nią postępowania w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Postępowanie rosyjskie obecnie jest przedłużone do 10 grudnia.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/npw-rosja-przekazala-m-in-akta-remontu-tu...
Rektor AGH zawiesił prof. Rońdę. Komisja Etyki uznała, że naukowiec przekroczył zasady
Komisja etyki AGH podkreśliła, że nie jest to kara, a jedynie
działanie związane z postępowaniem w tej sprawie. Zaznaczyła, że Rońda
przekroczył zasady etyki.
Władze AGH: Prof. Rońda zawieszony. Były ekspert Macierewicza "przekroczył normy etyczne"
zobacz więcej »
Prof. Jacek Rońda zawieszony. To kara za telewizyjny "blef"
Rektor AGH podjął decyzję o zawieszeniu w pracach dydaktycznych profesora Jacka Rońdy - eksperta komisji Antoniego Macierewicza.
Raport
Millera sobie, Rosjanie sobie. Kolejne rozbieżności w smoleńskiej
dokumentacji. Kiedy odnaleziono rejestratory z rządowego tupolewa?
Gazeta wskazuje, że zgodnie z zapisami raportu Millera cztery
rejestratory rządowego Tu-154M znaleziono na wrakowisku 10 kwietnia 2010
roku. Dodaje, że jednego rejestratora do dziś nie odnaleziono.
Rosyjskie protokoły z kolej wskazuje, że nośniki znaleziono dopiero w
kolejnych dniach.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
209. KOLEJNA KUBLIKACJA :)kto kogo szantażuje !
Agnieszka Kublik komentuje:
Nauka smoleńska jest w odwrocie, to bardzo pokrzepiające
>> Ekspert Macierewicza zawieszony przez AGH. Blefował ws. katastrofy
Prof. Tadeusz Słomka zawiesił na pół roku w obowiązkach
dydaktycznych prof. Jacka Rońdę, tego od smoleńskiego blefu. Rektor nie
dał się...
Agnieszka Kublik
prof. Jacka Rońdę, tego od smoleńskiego blefu. Rektor nie dał się
zaszantażować Macierewiczowi. I dobrze.
To niezwykle pokrzepiający sygnał, że środowisko naukowe wreszcie
zaczęło walczyć z nauką smoleńską, czyli zatruwaniem umysłu Polaków
pseudonaukowymi hipotezami formułowanymi przez pseudonaukowców. W tej
ideologicznej debacie, bo nie nazywajmy tego dyskursem naukowym,
autorytet nauki został poważnie nadszarpnięty, a tytuł profesora
ośmieszony.
Ta zmiana w traktowaniu smoleńskich uczonych
pojawiła się w połowie września, gdy po naszym tekście wojskowa
prokuratura opublikowała protokoły przesłuchań trzech smoleńskich
uczonych od Macierewicza: profesorów Biniendy, Obrębskiego i Rońdy. Były
dla nich i całego zespołu Macierewicza miażdżące: sami przyznali się do
braku kompetencji i doświadczeń w badaniu lotniczych wypadków. Ta
samokompromitacja ozdrowieńczo wpłynęła na świat nauki. Wreszcie ktoś
odważył się publicznie zakwestionować to, co poza nauką mówiło się od
dawna: blokujmy smoleńska głupotę! Rektorzy Politechniki Warszawskiej
prof. Jan Szmidt i AGH prof. Tadeusz Słomka wydali oświadczenie, w
którym jasno powiedzieli, że ich uczelnie ze smoleńskimi hipotezami nie
mają nic wspólnego, a poglądy uczonych w tej kwestii to ich prywatna
sprawa. Pojawiło się nawet sformułowanie "godzenie w dobre imię
renomowanych instytucji".
W listopadzie głos zabrała minister nauki prof. Barbara
Kudrycka: "Nauka smoleńska zatruła trochę polską naukę. Ta sprawa
pokazała, że mała grupa naukowców daje się wykorzystać do celów
ideologicznych. To niezwykle przykre, bo to jest danse macabre na
grobach 96 osób należących do elity naszego państwa, i to, przypomnę, ze
wszystkich partii politycznych". I apelowała do Komisji Etyki
Pracowników Nauki przy PAN, by zabrała głos.
I zabrała.
Parę dni temu komisja zachowanie smoleńskich uczonych nazwała ostro jako
"jednoznacznie nieetyczne i naganne". Szef tej komisji prof. Andrzej
Zoll mówił "Gazecie": "Wszyscy jesteśmy winni, że gdy tylko pojawiły się
teorie spiskowe, nie zareagowaliśmy mocno. Ale czuliśmy się zastraszeni
i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. To
jest szalenie niebezpieczne, taki moralny szantaż. Ale przyznaję, że to
się Macierewiczowi udało, skutecznie zablokował środowisko nauki. Trzeba
z tym skończyć".
Rektor AGH prof. Słomka zaszantażować się nie dał.
Żony ofiar katastrofy smoleńskiej dziękują naukowcom
Wdowy po generałach Sił Zbrojnych RP, poległych w katastrofie
smoleńskiej, dziękują polskim i zagranicznym profesorom za odwagę
i bezinteresowne podjęcie wysiłku wyjaśniania przyczyn śmierci swoich
bliskich.
W specjalnym apelu wyrażają wdzięczność naukowcom, m.in. z USA,
Kanady, Australii i Danii, w tym współpracującym z Zespołem
Parlamentarnym ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M.
„Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem siły i determinacji tych naukowców,
iż w tak krótkim czasie i bez żadnej pomocy organów rządowych, potrafili
wykonać wiele badań i ustalić szereg istotnych faktów” – czytamy w
apelu.
Bliscy ofiar zwracają również uwagę na ataki podległych rządowi
urzędników, którzy próbują uniemożliwić prowadzenie obiektywnych badań
i zdyskredytować zaangażowanych w nie profesorów.
- Pani Lucyna Gongor, wdowa po gen. Franciszku Gongorze i pani
Justyna Kwiatkowska, wdowa po gen. Bronisławie Kwiatkowskim, pani Ewa
Błasik, wdowa po gen. Andrzeju Błasiku i pani Beata Lubińska, wdowa po
gen. Wojciechu Lubińskim wystosowały apel do polskich naukowców, w
którym jednocześnie dziękują za to, że w tak krótkim czasie i przy tak
ogromnym ataku wspierają je i prowadzą badania nad przyczynami
katastrofy smoleńskiej; udało im się już sformułować szereg hipotez, a
także ustalić najważniejsze fakty. Jednocześnie apelowały o to, aby nie
ustępowali w swoich działaniach pomimo tak dużego ataku i wręcz
nazywania nas „sektą smoleńską” i próbą zwalczania tych konstytucyjnych
praw do prowadzenia obiektywnych badań nad przyczynami katastrofy
smoleńskiej – mówi Bartłomiej Misiewicz, szef Biura Parlamentarnego Zespołu ds. Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.
Bliscy ofiar apelują także, by naukowcy nie ustawali w dalszym dochodzeniu do prawdy.
- Jest to esej z wywiadu prof. Andrzeja Zolla, który powiedział, że z
naukowcami, którzy współpracują z Zespołem czy także z Konferencją
Smoleńską nie może dyskutować, bo wszystko to „sekta smoleńska” i nie
powinni dalej prowadzić badań. Jak widać, panie generałowe podziękowały
za tę pracę i poprosiły o to, żeby te działania kontynuować i jak
najbardziej nadal pracować na rzecz wyjaśnienia przyczyn katastrofy
smoleńskiej, m.in. przy Zespole Parlamentarnym. Wyraziły też nadzieję,
że coraz szersze kręgi ludzi nauki będą przyłączać się do swoich
kolegów.
Tymczasem jak napisał dzisiaj „Nasz Dziennik” rosyjskie protokoły
oględzin, które trafiły do polskiej prokuratury, wskazują inny czas
odnalezienia rejestratora parametrycznego Tu – 154M, niż raport Jerzego
Millera. Różnica to aż dwa dni.
Wedle raportu Millera, cztery rejestratory odnaleziono na wrakowisku
10 kwietnia 2010 r., natomiast z rosyjskiego protokołu oględzin wynika,
że jeden z rejestratorów Rosjanie odnaleźli dopiero 12 kwietnia 2010 r.
Z kolei dziś, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz
Wójcik, poinformował, że przetłumaczono cztery tomy akt ws. katastrofy
smoleńskiej, uzyskane w październiku przez polską prokuraturę z Komitetu
Śledczego Federacji Rosyjskiej. Jest tam m.in. dokumentacja
przeprowadzonego w 2009 r., w Rosji remontu generalnego Tu-154M. Była to
realizacja polskich wniosków o pomoc prawną z Rosji.
Nowy błąd w raporcie
Rosyjskie protokoły oględzin wskazują inny czas odnalezienia rejestratora ATM-QAR Tu-154M niż raport Millera
Grająca szafa Laska
Problem w tym, że grupa ta została powołana, by coś społeczeństwu „wyjaśniać”
Wśród zadań stawianych uczniom szkół podstawowych znajduje
się odpowiadanie na pytania na podstawie krótkiego tekstu. Nie potrzeba
do tego żadnej wiedzy, umiejętności wnioskowania czy pięknego
wypowiadania się. Należy tylko przeczytać uważnie tekst i wybrać cytaty.
Ten komentarz nie dotyczy jednak obniżającego się poziomu
szkolnictwa, ale prostackiego, bezczelnego i bałamutnego manipulowania
prawdą przez ludzi, którzy skończyli już wcale nie najgorsze szkoły,
zajmują intratne stanowiska, co więcej – każą się nazywać ekspertami.
Oto, jak rozwiązali prosty test na zrozumienie. Zacznijmy od tekstu.
Raport Millera, załącznik 2, strona 5: „Na miejscu wypadku 10.04.2010
r. zostały odnalezione następujące rejestratory samolotu Tu-154M:
katastroficzny MŁP-14-5, eksploatacyjny KBN-1-1, kaseta pamięci
ATM-MEM15 (odnaleziona w szczątkach rejestratora ATM-QAR). Rejestrator
K3-63 nie został odnaleziony na miejscu wypadku. Informacje zapisane
przez ten rejestrator znajdują się w całości w zapisach rejestratorów
systemu MSRP oraz ATM-QAR”.
A teraz pytanie, które zadał sam sobie zespół Macieja Laska: „Czy to
prawda, że według raportu Millera, cztery rejestratory rządowego Tu-154M
znaleziono na wrakowisku 10 kwietnia 2010 roku?”.
No więc spokojnie policzmy. MŁP-14-5 – raz, KBN-1-1 – dwa, ATM-QAR –
trzy, K3-63 – nie znaleziono, więc nie liczymy, MARS-BM – cztery. Czyli
wszystko się zgadza: cztery rejestratory znaleziono, a jednego nie
znaleziono. Zaznaczamy więc odpowiedź „tak”.
Jednak w odpowiedzi na artykuł „Naszego Dziennika” z 28 listopada br.
na ten temat zespół Laska na swojej stronie internetowej usilnie chce
odpowiedzieć „nie”. W tym celu anonimowy autor wylicza różne fragmenty
raportu i załączników do niego, w których mowa jest o rejestratorach,
ale nie ma daty ich znalezienia. Albo jest data, ale otwarcia i
skopiowania zawartości. A potem stwierdza, że zapis rejestratorów jest
wiarygodny, co w ogóle nie stanowi tu przedmiotu sporu.
Szanowni eksperci, jedyni i najlepsi, mogę panom zacytować fragmenty
raportu, w których nie tylko nie ma „podejrzanej” daty, ale w ogóle nie
ma mowy o rejestratorach. Czy to dowodzi, że ich nie znaleziono?
Pozwolę sobie zauważyć, że na wielu stronach jest mowa o panów
komisji, jednak w kilku miejscach nie ma nazwiska „Lasek”. Może więc nie
był on członkiem komisji albo taki ktoś nie istnieje. Niemniej jednak
„Nasz Dziennik” preferuje fakty, a pewien działający przy kancelarii
premiera zespół – mydlenie oczu.
Problem w tym, że grupa ta została powołana, by coś społeczeństwu
„wyjaśniać”. Tymczasem dialog z byłymi członkami komisji Millera coraz
bardziej przypomina rozmowę z szafą grającą. Niestety, monety do niej
wrzucane są z naszych podatków.
Piotr Falkowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
210. kasa dla Kublik? :)
Prof. Rońda zapowiada pozew wobec władz AGH
drodze sądowej. "Władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego
linczu" - napisał w specjalnym oświadczeniu.
TYLKO U NAS! Prof. Rońda pozywa AGH. "Władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego linczu"
OŚWIADCZENIE
W związku z podejmowanymi wobec mnie w ostatnim czasie przez
władze Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie działaniami, a także wobec
towarzyszących temu doniesień medialnych, niniejszym oświadczam:
Do dnia dzisiejszego, żaden uprawniony organ, nie przedstawił mi w prawem przewidzianej formie jakichkolwiek zarzutów.
Nie otrzymałem żadnego pisma JM Rektora, Komisji Etyki, czy Rzecznika
Dyscyplinarnego, w którym sformułowane byłyby pod moim adresem zarzuty
o popełnienie konkretnych czynów, podczas gdy przekazy medialne – za
rzecznikiem prasowym AGH – pełne są tego rodzaju informacji.
Z nieukrywanym zdumieniem przyjmuję fakt, iż bez mojej wiedzy, poza
moimi plecami, władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego
linczu, którego stałem się ofiarą.
Normy prawa, ale również elementarnej przyzwoitości
obowiązujące w cywilizowanych krajach, wymagają, aby to sam
zainteresowany, a nie prasa był pierwszą osobą, której prezentuje się
stawiane zarzuty.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stałem się przedmiotem procesu
właściwego raczej czasom minionym, którego charakter jest jednoznacznie
inkwizycyjny.
Wobec takich działań władz mojej uczelni, podjąłem trudną lecz
konieczną w tych okolicznościach decyzję o podjęciu kroków zmierzających
do ochrony i egzekwowania moich praw na drodze sądowej.
Prof. Jacek Rońda
Polska
"Ta surowa decyzja przywraca powagę nauce polskiej" - Wołek o zawieszeniu "blefującego" profesora
Rozpruty worek z konfabulacjami
Rozmowa z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem rodzin pokrzywdzonych w katastrofie samolotu Tu-154M
Po trzech latach od katastrofy okazuje
się, że nie mamy pewności co do tego, kiedy, w jakich okolicznościach i
kto odnalazł czarne skrzynki. W przypadku polskiego rejestratora ATM-QAR
rozbieżność czasu między czynnościami opisanymi przez Rosjan a raportem
Millera to aż dwa dni.
– W każdym śledztwie wszelkie okoliczności związane z zabezpieczeniem
tego rodzaju dowodów, jeżeli chcemy się na nie powoływać, nie powinny
budzić żadnych wątpliwości. Oczywiście zdarza się tak, że czarna
skrzynka nie zostanie odnaleziona i badania prowadzi się na podstawie
innych dowodów, ale w tym przypadku ona była i należało zadbać, by
została zabezpieczona w sposób prawidłowy. Na tzw. polską skrzynkę
powoływała się komisja Millera i ona była dla niej kluczowym materiałem.
Zatem protokół jej pozyskania powinien być w pełni transparentny i
zawierać m.in. informacje o tym, kiedy ten dowód został odnaleziony, o
której godzinie, przez kogo, czy może odnaleziono go wspólnie, kto w tej
czynności uczestniczył, kiedy strona polska miała możliwość dostępu do
tego rejestratora, jak go zabezpieczono… To wszystko nie powinno budzić
najmniejszych wątpliwości. Podobno nie powinno być żadnych braków w
nagraniach, które później trzeba by uzupełniać. Każda taka wątpliwość
wpływa deprecjonująco na cały raport.
Jakie znaczenie ma ujawnienie kolejnej konfabulacji w rządowym
raporcie, w jaki sposób rzutuje to na wiarygodność tego dokumentu?
– Przede wszystkim te okoliczności mają zasadniczy wpływ na
wiarygodność sporządzonej dokumentacji. I nie jest to pierwszy materiał
przekazywany przez stronę rosyjską, który jest albo niewiarygodny, albo
niekompletny. Stąd też wysnuwane na tej podstawie w polskim śledztwie
wnioski są później obarczone dużym błędem. Niestety, nie jesteśmy w
stanie stwierdzić w kategoriach prawdy lub fałszu czy ten konkretny
protokół jest wiarygodny, czy też może został sfałszowany. I chociaż w
pierwszym rzędzie w wątpliwość podamy jakość sporządzonej dokumentacji,
to można też mieć ograniczone zaufanie do zawartości samych
rejestratorów. To logiczna implikacja.
Polscy prokuratorzy byli w Smoleńsku, kiedy podejmowano
rejestratory, ale nie uczestniczyli w żadnej czynności z nimi związanej.
To chyba nie jest standardowa sytuacja?
– Polscy prokuratorzy byli w pierwszych dniach po katastrofie
dopuszczani do udziału w czynnościach śledztwa rosyjskiego, zatem gdyby
chcieli, mogli brać udział w pracach związanych z zabezpieczeniem
rejestratorów. Problem raczej polegał na tym, że strona polska – rząd,
prokuratura – nie zadbała o wydelegowanie do Federacji Rosyjskiej
odpowiedniej liczby prokuratorów „liniowych”. Trudno więc było oczekiwać
polskiego zaangażowania we wszystkie czynności prowadzone przez Rosjan,
skoro początkowo na miejscu było raptem dwóch, i to wysokich rangą
śledczych. Zresztą, nie to było ich rolą. Tam powinni być dodatkowi
prokuratorzy oddelegowani do pracy na miejscu zdarzenia. Wówczas nie
byłoby wątpliwości co do materiału zgromadzonego na potrzeby polskiego
śledztwa i zapewne czas odnalezienia rejestratorów nie byłby określony
tak nieprecyzyjnie, wiedzielibyśmy, kto uczestniczył w tej czynności,
mielibyśmy dokładnie opisane miejsce odnalezienia… Z pewnością nie
powinno być to robione tak, jak to uczyniła strona rosyjska.
W aktach sprawy, które przyleciały z Moskwy, nie ma w ogóle
protokołu oględzin rejestratora KBN-1-1, choć wiadomo, że przetrwał
katastrofę.
– To, jak gromadzona była dokumentacja na potrzeby rosyjskiego
postępowania, to kolejna skandaliczna sprawa. Wiemy, jak wyglądały
protokoły oględzin, protokoły z badań sekcyjnych ofiar katastrofy. Taki
materiał nieprawidłowo opisany, nieprawidłowo zabezpieczony pozwala
podać w wątpliwość to, czy on został pozyskany, tak jak to wskazują
dokumenty. W sposób naturalny rodzą się tu pytania o to, czy mamy do
czynienia z oryginalnym materiałem dowodowym. Gdyby wszystkie czynności
były dokumentowane w sposób prawidłowy, tych wątpliwości by nie było.
Jeśli jednak od początku śledztwa dopuszcza się do takich zaniedbań, to
potem pojawiają się pytania, na które odpowiedzi mogą być różne.
Rejestrator ATM-QAR mógł być podobno odczytany tylko w Polsce. Mamy gwarancję, że właśnie tak się stało?
– Z całą pewnością wiemy tylko tyle, że taki rejestrator był
odczytany w Polsce. Swoją drogą, ciekawe jest, dlaczego bardziej
użyteczny w prowadzonych badaniach był rejestrator umieszczony w
przedniej części samolotu, która przecież uległa dużym zniszczeniom, niż
te katastroficzne, znajdujące się w tyle. Oczywiście wszystko jest
możliwe, ale ta okoliczność także rodzi pewną wątpliwość.
Co nam mówią same rozbieżności w datach odnalezienia rejestratorów?
– Różnice między tym, co wynika z dokumentacji będącej w posiadaniu
prokuratury wojskowej, a tym, co jest zapisane w raporcie Millera, są
pytaniem o wiarygodność polskiego raportu i przekazu zespołu, którym
obecnie kieruje dr Maciej Lasek. Obawiam się, że te okoliczności
ponownie nie będą miały dla tego gremium znaczenia, tak jak nieistotne
było to, na jakiej wysokości miało dojść do zderzenia samolotu z brzozą.
Dla mnie jednak jest to kolejny dowód utwierdzający w przekonaniu, że
komisja ministra Jerzego Millera od początku działała w sposób
nierzetelny, nieprofesjonalny, a badania wykonane na potrzeby raportu
nie mogą być uznane za prawidłowe. Osobiście, mając w pamięci wydarzenia
z kwietnia 2010 r., przychyliłbym się do twierdzenia, że rejestratory,
mimo że nieprawidłowo zabezpieczone, to jednak zostały odnalezione w
dniach, na które wskazuje dokumentacja prokuratury, a nie w terminach
zaznaczonych przez komisję Millera. Zresztą, patrząc na całokształt
działań tego gremium, odnoszę wrażenie, że dla komisji nie miało
znaczenia to, że rejestrator w ogóle został odnaleziony, bo przecież już
10 kwietnia 2010 r. znany był oficjalny przebieg tego tragicznego
zdarzenia.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Austyn
-----------------------------------------------
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, czyli Donalda Tuska, wsparła
dodatkowymi 300 tysiącami złotych komisję Laska - ujawniła dzisiaj
"Gazeta Polska Codziennie". Podczas pobytu w Płocku premier został
poproszony o komentarz do tej informacji. "Nie znam szczegółów" - stwierdził.
Jak już dzisiaj informowaliśmy "GPC" dotarła do dokumentów, z których wynika, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów przeznaczyła z rezerwy budżetowej dodatkowe 300 tys. zł na działalność zespołu Laska. Pieniądze
mogą być przydzielane m.in. na nagrody oraz na wynagrodzenie osób,
które pracują dla zespołu Macieja Laska, ale nie figurują w oficjalnym składzie komisji.
Akurat rano Donald Tusk pojawił się z gospodarską wizytą w bazie PERN
„Przyjaźń” w Miszewku Strzałkowskim pod Płockiem i swoim zwyczajem
zorganizował konferencję prasową w otoczeniu pracowników. Reporter Telewizji Republika skorzystał
z okazji i poprosił premiera o komentarz do publikacji "Codziennej".
Tusk był z tego powodu wyraźnie poirytowany i uciekł od odpowiedzi
stosując mało wyszukany wybieg.
- Nie będę tego komentował, bo nie znam szczegółów tej sprawy - stwierdził Tusk.
Szef KPRM nie wie na co KPRM wydało 300 tysięcy złotych? Kompromitujące bez względu czy Tusk powiedział prawdę.
http://niezalezna.pl/48924-dziecinada-premiera-czy-dal-pieniadze-na-komi...
Lis wprowadza nowe pojęcie w swoim stylu: "smoleńskie łajno". Znów pokazał, że umie obrażać i wyzywać
Swoją drogą - pośrednio Lis przyznaje, że udział w smoleńskim kłamie zabija polityków zaangażowanych w sprawę.
Redaktor naczelny tygodnika "Newsweek",
pielęgnowany jako gwiazda przez narodowego nadawcę telewizyjnego, znów
pokazał, że umie obrażać i wyzywać. Komentując nominację Elżbiety
Bieńkowskiej na wicepremiera wprowadził do obiegu nowe pojęcie, jakże w
swoim stylu: "smoleńskie łajno":
"Smoleńskie łajno" rzeczywiście w Polsce istnieje. Obrzuca się nim tych, którzy nie godzą się na oficjalne kłamstwo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
211. KRESY.PLRadek Sikorski w
w coraz większych opałach. Prokuratura zarzuca MSZ bezpodstawne
przedłużanie notyfikacji wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010
roku:
To sprawa bez precedensu: Prokuratura zarzuca MSZ bezpodstawne
przedłużanie notyfikacji wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010
roku. Gra, jaką podjął z Kremlem Radosław Sikorski umożliwiła stronie
rosyjskiej sabotowanie działań głowy polskiego państwa.
zwłoka w oficjalnym zawiadomieniu, tzw. notyfikacji strony rosyjskiej o
wizycie polskiego prezydenta w Katyniu w 2010 r. to jaskrawy, ale nie
jedyny, przykład nieprawidłowości w działaniu resortu spraw
zagranicznych – wytyka prokuratura.
Szczegóły
prokuratorskiego śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków
służbowych przez funkcjonariuszy MSZ w jutrzejszym „Naszym Dzienniku”.
W Smoleńsku jak w Dallas?
Udział niezależnych mediów głównego nurtu w kampanii
dyskredytowania zespołu Antoniego Macierewicza w Polsce, podobnie jak
udział niezależnych mediów głównego nurtu w kampanii dyskredytowania
prokuratora Garrisona w USA pokazuje, że zarówno tam, jak i tutaj, a
tutaj może nawet w stopniu jeszcze większym niż tam, niezależne media
głównego nurtu naszpikowane są konfidentami tajnych służb, zarówno
rozmaitymi „Stokrotkami” z ubeckich dynastii, jak i ambicjonerami wziętymi z ulicy, których ponadymano na autorytety medialne, a nawet moralne.
Cały artykuł »
Polityka pogardy
Porażająca jest obłuda prominentnych działaczy Platformy
Obywatelskiej z Donaldem Tuskiem na czele. Często odnoszę wrażenie, że w
tym, co mówi szef polskiego rządu, nie ma ani krzty prawdy. A może
inaczej rozumie on niektóre słowa? Na pewno rozumie je odwrotnie niż ja.
Świadczy o tym najdobitniej fakt, że jego głównym pomocnikiem w
krzewieniu polityki miłości jest Stefan Niesiołowski.
Małgorzata Tusk, opisując wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r.,
stwierdziła, że jej mąż był załamany tragedią, że oboje bardzo przeżyli
to, co się stało. Zakładając, że relacja ta faktycznie oddaje nastrój
tamtego tragicznego dnia, można stwierdzić, że uczucia Donalda Tuska
trwają wyjątkowo krótko. Wszyscy wiemy, jak wygląda człowiek załamany
tragedią i możemy ten obraz porównać z uśmiechniętymi twarzami Tuska i
Putina podczas spotkania 10 kwietnia 2010 roku.
Zachowania przywódcy partyjnego są swoistymi wytycznymi dla działaczy
PO niższego szczebla. Przekonałem się o tym w moim mieście w
Bydgoszczy. Radni PO i SLD przegłosowali zmianę nazwy mostu.
Dlaczego musieli odejsc ? Seryjny samobójca.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
212. funkcjonariusze mediów w akcji, jak nie Kublik, to Sekielski
Tomasz Sekielski zapowiedział swój program w TVP na Twitterze. Ma ujawnić dowody na to, że jeden z tzw. ekspertów Antoniego Macierewicza, prof. Chris Cieszewski, był zarejestrowany jako współpracownik SB. Naukowiec natychmiast, jeszcze przed emisją programu, wydał oświadczenie. Zarzuca telewizji kłamstwo.
Tomasz Sekielski, dziennikarz prowadzący w Telewizji Polskiej swój program "Po prostu", zapowiedział wieczorem na Twitterze, że najnowsze wydanie będzie poświęcone przeszłości prof. Chrisa Cieszewskiego.
Profesor oświadcza: nieprawda
Niemal natychmiast zareagował sam zainteresowany. Godzinę przed emisją materiału wydał oświadczenie, które opublikował prawicowy portal wpolityce.pl. - Nigdy nie widziałem akt IPN, więc nie wiem, co one mówią, ale nigdy nie byłem i nie mogłem być agentem SB. Nigdy z nią nie kolaborowałem ani nigdy nikogo nie zdradziłem. Jeżeli ktoś twierdzi, że "coś na mnie jest", to kłamie - czytamy w obszernym oświadczeniu. Ekspert związany z parlamentarnym zespołem Antoniego Macierewicza opisuje też swoją opozycyjną przeszłość. Zapewnia również, że nigdy nie podpisywał żadnych dokumentów o współpracy. - Jak powiedział Mark Twain, kłamstwo obiegnie dookoła połowę świata zanim prawda zdąży włożyć buty. Jestem pewien, że "przemysł pogardy" ruszy teraz pełną parą i że trudno mi będzie odkłamać skierowane pod moim adresem pomówienia - przewiduje profesor.
Co jest w teczce?
Sekielski w "Po prostu" mówił, że Cieszewski był w 1982 r. zarejestrowany został jako współpracownik pod pseudonimem Nil. Profesor w rozmowie z dziennikarzem stwierdził kilkukrotnie, że to kłamstwo. Dziennikarz zaprezentował dokumenty IPN, w których pojawia się nazwisko naukowca. Współpraca miała być zawieszona w 1985 roku.
Profesor od brzozy
Prof. Chris Cieszewski zasłynął udziałem w II Konferencji Smoleńskiej. Podczas niej zaprezentował tezę, że brzoza, w którą uderzył tupolew, była złamana przed 10 kwietnia. Wielką karierę zrobił fragment jego wystąpienia, podczas którego wydawał dźwięki przelatującego samolotu. Opowiadając o ostatnich chwilach przed katastrofą tupolewa, wyjaśniał, że czas dwóch sekund to mniej więcej tyle, ile trwa dźwięk "Piijiii, bziuuu!".
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15069810,Sekielski_tweetuje__Cieszewski_byl_TW__Ekspresowa.htmlTomasz
Sekielski lustruje prof. Cieszewskiego. Twierdzi, że ekspert
Macierewicza był zarejestrowany jako współpracownik SB. Profesor
zaprzecza
Z materiałów pokazanych w programie wynika, że Krzysztof Cieszewski
został zarejestrowany 10 lutego 1982 roku pod pseudonimem "Nil".
Poproszony o komentarz do sprawy prof. Antoni Dudek stwierdził:
Sekielski podkreślał, że prof. Cieszewski podczas swojej wizyty w
Polsce nie chciał mówić o swojej działalności opozycyjnej. Tłumaczył
jedynie, że wyjechał z Polski uciekając przed esb-cją. W rozmowie z
naszym portalem opowiada o tym szerzej.
CZYTAJ: TVP lustruje prof. Cieszewskiego. Naukowiec dla wPolityce.pl: "Jeżeli ktoś twierdzi, że współpracowałem – kłamie"
Sekielski podkreśla, że jak na kogoś , kto uciekał przed SB
Cieszewski – zaskakująco łatwo dostał pod koniec 82 roku zgodę na
wyjazd do Kanady. Wyjechał w lutym następnego roku.
- uważa Antoni Dudek.
Jak twierdzi Tomasz Sekielski, podczas pobytu w Kanadzie
Cieszewskiemu kilkakrotnie przedłużano ważność paszportu. Jak wynika z
dokumentów, które się zachowały konsul robił to za zgodą odpowiednich
władz Polski.
Cieszewski w rozmowie z autorem reportażu - kategorycznie zaprzeczył stawianym tezom o współpracy.
- powiedział.
Dokładne wyjaśnienie tego wątku profesor przestawił w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
- stwierdza autor reportażu.
Jednak teczka personalna i teczka pracy i wszystkie mikrofilmy
dotycząc współpracownika o pseudonimie "Nil" zostały zniszczone w
kwietniu 1990 na polecenie pułkownika Lesiaka.
Zapytany o sprawę Nila Lesiak oczywiście twierdzi, że go nie pamięta.
Z dokumentów SB wynika, że współpraca Krzysztofem Cieszewskim zawieszona została w lipcu 1985 roku.
Jak poinformował Sekielski, Antoni Macierewicz ma się ustosunkować do sprawy po dokładnym zapoznaniu się z dokumentami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
213. Prof. Cieszewski
Prof. Cieszewski współpracował z SB? Jest reakcja PiS
bardzo przykra od strony moralnej - w takich słowach Andrzej Duda,
rzecznik PiS skomentował dziś w TVN24 informacje o związkami prof.
Chrisa Cieszewskiego ze Służbą Bezpieczeństwa. – Uważam, że osoby, które
kreują się na bardzo etyczne, wytykają innym "moralność" i mówią, jak
powinno się zachowywać, siebie dając za wzór, powinny się wytłumaczyć z
takich rzeczy - bronił się na antenie TVP Info Tomasz Sekielski, który
podał tę informację.
Nie wiadomo, skąd pan Sekielski wziął te
dokumenty, bo z tego co się orientuję, w IPN ich nie ma - powiedział w
porannej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w telewizji TVN24 Andrzej Duda.
Zaznaczył, że nie jest pewien prawdziwości materiałów, ponieważ
"widział je tylko w telewizji".
- Cały program był ustawiony pod atak na zespół
Antoniego Macierewicza - zarzucił Duda Tomaszowi Sekielskiemu. - Nie
odcinamy się od prof. Cieszewskiego - zaznaczył rzecznik PiS,
podkreślając jednak wyraźnie, że Chris Cieszewski nie był formalnie
ekspertem komisji Macierewicza. Na pytanie Rymanowskiego, jak zareaguje PiS, jeśli
doniesienia o współpracy z SB okażą się prawdą, Duda powiedział: "Od
strony wyjaśniania tragedii smoleńskiej, jeśli ekspertyza Cieszewskiego
jest rzetelna, z mojego punktu widzenia nie ma ona nic wspólnego z jego
przeszłością".
Andrzej Duda: To atak na zespół Macierewicza. Dokumentów, które pokazał Sekielski nie ma w Instytucie Pamięci Narodowej
Nie wiem, czy one są prawdziwe, czy fałszywe. Ale cały ten program
był ustawiony pod atak na zespół parlamentarny na zespół Antoniego
Macierewicza - powiedział rzecznik PiS.
Sekielski zlustrował ekspertów Macierewicza. W odpowiedzi Gmyz...
- Tomasz Sekielski oburzał się, gdziekolwiek pojawiła się kwestia
dokumentów Służby Bezpieczeństwa. Nagle pokazuje dokumenty, zresztą nie
wiadomo skąd wzięte, bo Wcześniej program Sekielskiego komentowali także prawicowi publicyści.
"Cokolwiek sądzić o lustracji czy Sekielskim, sygnał miał być prosty:
Niezgadzanie się z rządową wersją zdarzeń ws. Smoleńska się nie opłaca" -
pisał Samuel Pereira z "Gazety Polskiej Codziennie". "Nie mam nic
przeciwko informowaniu o tym, kto był TW, prokuratorem w PRL, działaczem
PZPR itp. Tylko trzeba jechać po całości, nie wybiórczo" - stwierdził z
kolei Stanisław Janecki z "wSieci". "Jest natomiast dla mnie
bezdyskusyjne, że jakiekolwiek związki z PZPR i SB to nie jest to, co
powinno się mieć na koncie" - dodawał.
"Ciekawe, co wyjdzie z przeciągnięcia ludzi Laska i Millera przez IPN. Dziwnie spokojny jestem, że śledczy z TVP
i TVN ich nie zlustrują" - zaznaczył jego kolega redakcyjny Cezary
Gmyz. - Teraz siedzę nad Watykanem i II wojną, ale o wstępnej kwerendzie
pomyślę - dodał, odpisując na pytanie, czy sam zamierza "przeciągnąć"
ludzi z komisji Macieja Laska./
Kłopot PiS z prof. Cieszewskim
Antoni Macierewicz broni eksperta: Nie ma powodu, by oskarżać go o współpracę z SB
Macierewicz: nie ma dowodów na współpracę
W środę zabrał głos sam Antoni Macierewicz:
- Będę radził profesorowi Cieszewskiemu, aby wytoczył Tomaszowi
Sekielskiemu sprawę o zniesławienie. Przynajmniej na podstawie tego, co
pokazano w programie, nie ma żadnych podstaw do oskarżenia o
współpracę -powiedział dla Fronda.pl. Macierewicz mówi, że poprosił "zaznajomionych historyków" o sprawdzenie,
co jest na Cieszewskiego w archiwach: - Zostały przeszukane wszystkie
dostępne katalogi, które są publicznie możliwe do sprawdzenia. Nie
znaleziono żadnych informacji świadczących o współpracy agenturalnej
pana Cieszewskiego. Zapoznałem się także z pracami historyków IPN
na temat działania środowiska, w którym obracał się pan Cieszewski w
okresie stanu wojennego. Wszystkie publikacje na ten temat podkreślają,
że nie miał on nic wspólnego ze Służbą Bezpieczeństwa - przekonuje.
Poseł PiS
informuje też, że w IPN trwa kwerenda w sprawie Cieszewskiego. Nie
została jeszcze ukończona, a tymczasem... - Panu Sekielskiemu
dostarczono jakieś dokumenty, które na mnie robią wrażenie przynajmniej
niejasnych.
Macierewicz podkreśla, że w programie
pokazano dokumenty "z tzw. kartoteki odtworzeniowej, która jest zbiorem
dokumentów zniszczonych i odzyskiwanych po roku 1990". - Powtórzę
jeszcze raz: wszyscy pracownicy IPN dotychczas wskazywali, że takiej
współpracy nie było.
Zdaniem Antoniego Macierewicza program Sekielskiego to "próba dyskredytowania człowieka".
Cieszewski: wyjechałem, bo miałem brata
Kontrowersje wzbudziła też podana w programie Tomasza
Sekielskiego informacja o tym, że prof. Cieszewski w 1983 roku - w
czasie trwania stanu wojennego - wyjechał do Kanady. Prof. Antoni Dudek w
programie mówił, że być może wyjazd był nagrodą za współpracę z SB. Co
na to sam Cieszewski?
Na łamach portalu Niezależna.plpostanowił szeroko opowiedzieć, jak doszło do wyjazdu.
Skąd miał paszport? "W 1981 r. byłem we Francji na stażu
związanym z SGGW (wymagana po absolutorium 6-miesięczna praktyka
terenowa przed ukończeniem studiów; byłem tam z dwoma stowarzyszeniami
naukowymi, ARMEF i AFOCEl, przez 9 miesięcy)".
Podczas
stażu miał wypadek - złamał nos. To wymagało dodatkowej operacji. Więc
po powrocie do kraju zaczął się starać o wyjazd do Francji na taką
operację. "Pochłonęło to bardzo dużo czasu, a gdy już miałem paszport,
jeszcze dłużej trwało załatwianie francuskiej wizy" - pisze.
Następnie prof. Cieszewski wspomina o aresztowaniu przez SB, o którym zabroniono mu mówić.
"Kiedy SB (...) nakazała przyjść w poniedziałek, najpierw
próbowali zatrzymać mój paszport, lecz potem zwrócili mi go, gdy
powiedziałem, że każdy wie, iż używałem paszportu zamiast dowodu
osobistego (wtedy można było mieć tylko jedno albo drugie), i że nikt
nie uwierzy mi, że go zgubiłem i że żyję bez żadnego dokumentu
stwierdzającego tożsamość."
W końcu więc esbecja oddała
mu paszport, a wówczas Cieszewski zaczął starać się o wizę. Odmówić
miały mu jej - kolejno - konsulaty francuski i amerykański. A przyznał
dopiero kanadyjski - na podstawie zaproszenia od brata przebywającego w
Kanadzie.
"Mam nadzieję, że te wyjaśnienia pozwolą
czytelnikom nie dać się nabrać na kłamliwe insynuacje przedstawione w
TVP" - kończy ekspert Macierewicza.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
214. Posłowie Twojego Ruchu postanowili powołać parlamentarny zespół
Posłowie Twojego Ruchu postanowili powołać parlamentarny zespół ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza.
Marek Suski - jeden z polityków PiS, którzy pojawili się na środowym posiedzeniu zespołu - tłumaczył dziennikarzom, że "w parlamencie każdy parlamentarzysta ma prawo zgodnie z regulaminem pracować w każdym zespole parlamentarnym". - Ja przypomnę, że byłem pomysłodawcą zespołu przyjaciół zwierząt, zebrałem podpisy, napisałem regulamin. Na ten zespół przyszła większa grupa posłów z PO i wybrali swojego przewodniczącego, więc to jest pewna norma działania w parlamencie - przekonywał.
Dodał, że dziwi się, iż posłowie TR, którzy wymyślili zespół ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej, opuścili jego obrady, bo - jak mówił - politycy PiS nie zmienili nic w regulaminie. - Zespół będzie działał nad tym, do czego został powołany - zapewnił.
Poinformował też, że wybrano władze zespołu. Jego szefem został poseł PiS i wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji Polski Bartosz Kownacki.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,15075881,Jak_poslowie_PiS_przejeli_parlamenta...
PALIKOT PŁACZE NA KOZETCE U STOKROTKI ;))) I WZYWA TUSKA NA RATUNEK ! ;))
Palikot: Jeśli PiS uniemożliwi prace zespołu, ujawnimy pewnego rodzaju informacje
- Ale się boją. Tak się boją, że będzie jakiś zespół
rozpatrywał działalność Macierewicza, że próbują za wszelką cenę
ukryć...
czytaj dalej »
Ale się boją. Tak się boją, że będzie jakiś zespół rozpatrywał
działalność Macierewicza, że próbują za wszelką cenę ukryć prawdę. Oni
doskonale wiedzą, co my wiemy na temat skutków działalności Macierewicza
- powiedział Palikot.
I dodał: - PiS nie ma większości w
parlamencie. Niech do zespołu zapiszą się ludzie z PO, SLD, innych
klubów parlamentarnych i będziemy mieli większość w tym zespole -
zauważył poseł. Zaznaczył, że "jeśli PiS będzie miał większość", to nie
uda się dojść do "żadnej prawdy na temat zbrodniczych skutków"
działalności posła PiS wokół WSI. Janusz Palikot przyznał -
oceniając zręczność ruchu PiS - że "nikt się nie spodziewał tego, że PiS
aż tak panicznie zareaguje". - To jest bezprawie i niesprawiedliwość,
bo PiS nie ma większości w parlamencie. Każdy zespół musi mieć jakieś
proporcje - powiedział Palikot. Zastrzegł, że "nawet jeżeli PiS
uniemożliwi tymi formalnymi zabiegami normalną pracę zespołu", to Twój
Ruch "być może na granicy prawa postępując" "ujawni pewnego rodzaju
informacje, które będą gwoździem do politycznej trumny Antoniego
Macierewicza i PiS".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
215. Antoni Macierewicz w TVP
powiedział w TVP Info Antoni Macierewicz. Poseł PiS przyznał, że prof.
Cieszewski w maju tego roku poprosił go o „znalezienie dokumentacji w
IPN, która dotyczy jego działalności w okresie konspiracyjnym”. –
Chętnie się tego podjąłem. Chciałem mieć jasność, jaka jest jego
sytuacja. Zbadaliśmy wszystkie dostępne kartoteki, w nich nic się nie
znajdowało – mówił Macierewicz w TVP Info. W ten sposób przewodniczący sejmowego zespołu ds. zbadania przyczyn
katastrofy smoleńskiej, której Chris Cieszewski jest ekspertem – odniósł
się do informacji podanych przez program „Po Prostu” Tomasza
Sekielskiego. Dziennikarz dotarł bowiem do informacji mówiących o tym,
że w czasie stanu wojennego prof. Chris Cieszewski był zarejestrowany
jako tajny współpracownik o pseudonimie „NIL”. Wg dziennikarzy programu
„Po Prostu” jego teczka została zniszczona w 1990 roku. Pod decyzją o
usunięciu akt i mikrofilmu podpisał się wtedy płk Jan Lesiak. Profesor
Cieszewski twierdzi, że te informacje to kłamstwa.
– Zapoznaliśmy się z materiałami przygotowanymi przez pracowników
IPN, w tym badaczki Cecylii Kuty, która precyzyjnie wszystko opisała.
Zgodnie z relacją pan Chris Cieszewski był obiektem wielu napaści,
infiltracji agenta o nazwisku Kuncewicz ps. „Joanna” i nigdy nie był
tajnym współpracownikiem. Wszystkie materiały, do których mieliśmy
dostęp o tym świadczyły powiedział w TVP Info Antonii Macierewicz.
Kompromitacja
Sekielskiego i TVP. Obrzucili prof. Cieszewskiego błotem na podstawie
wątpliwego kwitu, nie zajrzeli do pracy naukowej na ten temat!
Jak to możliwe by przygotowując program niosący tak poważny zarzut
nie odnieść się do takiej pracy naukowej? W ogóle zapewne nie wiedzieć o
jej istnieniu? Nie przeprowadzić poważnej kwerendy? Rzecz niepojęta, to
całkowita dziennikarska kompromitacja.
-----------------------------------------------
Kublikowa w mysiej dziurze, to cyngiel Czuchnowski w akcji :)
Czuchnowski, dawaj akta Laska :))) i jego badania !
Macierewicz ugodzony własną bronią
Dziś Macierewicz mówi o manipulowanych i niewiarygodnych aktach SB. Bezcenne.
Wojciech Czuchnowski
Dziś Macierewicz mówi o manipulowanych i niewiarygodnych aktach SB.
Bezcenne. Dla tego efektu warto było zrobić ten program. Bo poza tym
zarzuty wobec prof. Cieszewskiego są cienkie. Nie ma dowodów, że był
agentem. Są tylko rejestry, które nie mogą służyć do poważnych oskarżeń.
Cieszewski dostatecznie kompromituje się występami w sprawie
katastrofy smoleńskiej. Jego przeszłość z lat 80. jest mało istotna w
kontekście prawdziwej manipulacji, której zespół Macierewicza dokonuje w
związku z tą tragedią.
Macierewicz ujawnia dokumenty: "Zapisy, na które powoływał się pan Sekielski są manipulacją i fałszem"
"Tzw. wpis agenturalny, został tak zmanipulowany przez pana
Sekielskiego, że nie pokazano całej rubryki, tylko jej fragmenty, żeby
nie można się było zorientować, że ten wpis został sfałszowany".
06.12.2013
TW Antoniego Macierewicza
Tomasz Sekielski celnie ugodził Antoniego Macierewicza - okazało
się, że najważniejszy ekspert zespołu smoleńskiego był zarejestrowany
jako TW.
Monika Olejnik
Macierewicz znów punktuje: MSZ podmienił depesze BOR do Rosji. "Radosław Sikorski powinien stanąć przed sadem"
BOR zabiegał o podstawienie dla prezydenta opancerzonego pojazdu
oraz obstawy strzelców wyborowych. Po zmianach w MSZ zapisy te zniknęły.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
216. Tygodnik Lisickiego Gmyz
– Byliśmy w szoku, kiedy wychodzili, bo sprawiali wrażenie nie tyle
nawet uśmiechniętych, ile rozbawionych – opowiada były pracownik
kancelarii proszący o zachowanie jego nazwiska do wiadomości redakcji.
Wtedy jeden z pracowników zrobił rozbawionym parlamentarzystom PO serię
zdjęć.
Jednak laptop został skradziony…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
217. cyngiel Czuchnowski na 44. rocznicę
Ustalenia prokuratury
Nie było manipulacji przy tupolewie. "Zdrady dyplomatów" też nie
Czarne skrzynki nie zostały sfałszowane, a polska dyplomacja zrobiła wszystko, by odzyskać wrak samolotu - to ustalenia prokuratury, która badała doniesienia zespołu Macierewicza
Decyzje o umorzeniu śledztw w tych sprawach zapadły na początku listopada. Dotyczyły "zaniechania starań o właściwe zabezpieczenie szczątków" tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r.
Według Antoniego Macierewicza winni byli premier Donald Tusk oraz szefowie MSZ i MSWiA Radosław Sikorski i Jerzy Miller. Razem z nimi "wspólnie i w porozumieniu" miał działać naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski. Wszyscy mieli też wyrazić zgodę na posługiwanie się przez prokuraturę i polską komisję badającą katastrofę sfałszowanymi zapisami czarnych skrzynek.
W sprawie zapisów ostatnich 38 minut lotu Macierewicz oparł się na różnicy czasu trwania nagrań z poszczególnych rejestratorów.
Manipulacji nie było
Ale prokuratura orzekła, że nagrania nie zostały zmanipulowane, i że pochodzą z urządzeń, które do końca pracowały na pokładzie prezydenckiego samolotu.
Badał to krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych oraz firma ATM, polski producent jednego z rejestratorów. Ekspertyzy nie wykazały żadnych przeróbek. Skąd zatem różnice w długości nagrań? Analizująca skrzynki komisja przy MSWiA opierała się na kopii z rosyjskiego "rejestratora katastroficznego", którą wykonano w Moskwie w obecności polskich prokuratorów i ekspertów.
Dostała też kopie z rejestratora eksploatacyjnego oraz urządzeń, które nagrywały głosy w kabinie pilotów. Parametry lotu badano również na podstawie zapisu polskiego urządzenia ATM. Notuje dane z opóźnieniem 1,5 s w stosunku do notowań rejestratora rosyjskiego. Stąd pierwsza różnica.
Komisja dodała też do tego zapisu 4 s z rejestratora rosyjskiego, który po prostu pracował dłużej niż ATM. Ale nie było to fałszerstwo.
Różnica druga - 3 s rozbieżności pomiędzy zapisem głosu a zapisem parametrów lotu - wynika z faktu, że czas zapisywany przez nagrywarki głosu jest opóźniony właśnie o tyle w stosunku do pracy urządzeń zapisujących dane techniczne.
Czarne skrzynki analizowała ABW i Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Nie stwierdzono jakichkolwiek manipulacji. "Należy podkreślić, że zarówno komisja, jak i biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych mieli dostęp do oryginału taśmy z zapisem głosów z tego lotu" - czytamy w dokumencie prokuratury, która stwierdza, że "zapis jest ciągły i nie nosi śladu montażu".
Bez "zdrady dyplomatycznej"
W sprawie zwrotu wraku prokuratura badała, co zrobiły polskie władze. Strona rosyjska od początku mówi, że odda wrak dopiero po zakończeniu swojego śledztwa. A tu żadnego terminu nie ma. 17 grudnia 2012 r. polski rząd po raz kolejny zażądał zwrotu wraku i znów dostał odpowiedź, że na razie jest to niemożliwe. Jak stwierdza prokuratura, polskie MSZ "wielokrotnie występowało o zwrot wraku", podejmowało też interwencje w sprawie doniesień mediów o jego niewłaściwym przechowywaniu i przypadkach znajdowania części tupolewa u "osób postronnych".
Zdaniem prokuratury polscy urzędnicy niczego nie zaniedbali i "nie doszło do niedopełnienia przez nich obowiązków", a co do sprowadzenia wraku do Polski i zabezpieczenia go pod Smoleńskiem "podejmowane były liczne kroki zarówno ze strony rządu, jak i prowadzących śledztwo".
Jak czytamy w umorzeniu, "zrobiono wszystko", ale "metody dyplomatyczne oraz zwracanie się z wnioskami o pomoc prawną są jedynym sposobem wpływania na stronę rosyjską". A za "skuteczność" oskarżani przez Macierewicza urzędnicy "nie mogą ponosić odpowiedzialności". Nie są też winni - jak chciał Macierewicz - "przestępstwa zdrady dyplomatycznej".
Straszna przesyłka
Drugie z umorzonych w listopadzie śledztw dotyczy zniszczenia dowodu osobistego wiceministra kultury Tomasza Merty, który zginął w katastrofie. Pisał o tym "Nasz Dziennik", cytując wdowę po urzędniku, która wspominała, że na zdjęciach przedmiotów po ofiarach dokument był cały. To ona złożyła zawiadomienie o przestępstwie, bo gdy w maju 2010 r. odbierała rzeczy męża, dowód był nadpalony. Prawda, która wynika ze śledztwa prokuratury, jest wstrząsająca.
Przesyłkę, w której znajdowały się rzeczy wiceministra, przywieziono do MSZ kilka dni po katastrofie pocztą dyplomatyczną w opakowaniu, z którego - jak zeznała jedna z urzędniczek MSZ - "wydobywała się silna woń nafty i rozkładających się zwłok".
Urzędniczka bała się otworzyć zawartość. Zrobił to jej kolega, który włożył do środka rękę, "natrafiając na coś, co przypominało but". Zdecydowali, że przesyłki w takim stanie nie można przekazać rodzinie. Postanowili ją spalić. Jak zeznawali "wiele spraw wymagało szybkiego działania" i "działali w warunkach stresu".
W tym czasie urzędniczka zatelefonowała do ambasady w Moskwie, dlaczego wysyła rzeczy w tak strasznym stanie. Powiedziano jej, że w worku oprócz ubrań były dokumenty i notes Merty. Zaalarmowała pracownika, któremu zlecono utylizację. Ale paczka była już w ogniu. Po wyjęciu okazało się, że portfel i znajdujące się w nim dokumenty są nadpalone. W takim stanie dostała je wdowa. Zakrwawione ubranie i buty spalono.
MSZ wysłało wdowie przeprosiny. Prokuratura umorzyła śledztwo, dochodząc do wniosku, że urzędnicy nie chcieli zniszczyć portfela, a potem ratowali, co się dało. Śledczy stwierdził też, że "w działaniach podejmowanych przez osoby ze służb dyplomatycznych RP niewątpliwym determinantem był czynnik psychologiczny, który towarzyszył podejmowanym wówczas decyzjom", a katastrofa "zrodziła sytuację, z którą wcześniej służby dyplomatyczne nie miały do czynienia".
"Nic się nie stało..." Prokuratura umarza kolejne śledztwa ws. Smoleńska. Macierewicz zapowiada złożenie zażalenia do sądu
"Chodzi o zapis tej samej czarnej głosowej skrzynki i ten zapis
różni się między sobą i to w skali od kilkunastu do 90 sekund w
zależności od tego, jacy eksperci to badali. Prokuratura w ogóle do tej
istoty problemu się nie odnosi."
Telewizyjnej
lustracji Chrisa Cieszewskiego ciąg dalszy. Przekonujących dowodów na
agenturalną współpracę nadal brak, za to pojawia się tajemniczy esbek
"Dokumenty, które pan był łaskaw mi udostępnić spowodowały to, że
przypomniałem sobie jego twarz. Ale ja sobie nie przypominam jego, w
charakterze tajnego współpracownika" - mówi były funkcjonariusz sb.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
218. 44 miesiące po katastrofie Lasek "znalazł" zdjęcia
Zespół Macieja Laska opublikował kolejne zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem. Eksperci, którzy zajmują się wyjaśnianiem opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem przeczą w ten sposób innym, alternatywnym teoriom dotyczącym wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r.
Wśród nowych zdjęć są m.in. te przedstawiające kabinę pilotów. Ich publikacja stanowi odpowiedź na powracające pytanie, dlaczego na miejscu wypadku nie znaleziono kokpitu. Zdjęcia ilustrują praktycznie całkowitą dezintegrację tej części maszyny, spowodowaną zderzeniem samolotu z porośniętą drzewami ziemią w pozycji odwróconej przy prędkości 260 km/h.
Fotografie przedniej części kadłuba Tupolewa dowodzą, że ta część samolotu uderzyła w grunt w pozycji odwróconej, a przełamanie konstrukcji nastąpiło w konsekwencji zderzenia z ziemią. Widać również dowody przeczące tezie o rozerwaniu kadłuba przez wybuch.
Polscy specjaliści wykonali w Smoleńsku ponad 1500 fotografii. Zdjęcia te zostały wykorzystane przy badaniu wypadku, jednak nigdy nie były przeznaczone do opublikowania i po zakończeniu prac komisji Millera trafiły do archiwum.
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem stopniowo opracowuje te zasoby w celu ich publikacji w postaci przystępnej dla osób nie związanych z lotnictwem, opatrując zdjęcia niezbędnymi wyjaśnieniami.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/komisja-laska-ujawnia-nowe-zdjecia-ze-smo...
18 slajdów pod linkiem
Nieznane fotografie ze Smoleńska
Komisja Laska pokazała setki nowych zdjęć. Mają dowieść, że eksperci Macierewicza nie mają racji
Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz2nHw4cQQV
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
219. Prokurator Pasionek –
Prokurator Pasionek – całkowicie niewinny
Cezary Gmyz
Przez ponad rok utrzymywano w tajemnicy fakt, że prokurator Marek Pasionek, który nadzorował śledztwo smoleńskie został uniewinniony od wszystkich zarzutów dyscyplinarnych. Jak się okazuje prawomocne orzeczenie w tej sprawie zapadło w listopadzie ubiegłego roku ale dopiero teraz wojskowy sąd zezwolił na podanie go do publicznej wiadomości.
W czerwcu 2011 do gabinetu prokuratora wkroczyła Żandarmeria Wojskowa. Gabinet zapieczętowano zaś ówczesny szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski zawiesił Pasionka w czynnościach. Konsekwencją tego było odsunięcie go od nadzoru nad postępowaniem smoleńskim.
W grudniu 2011 roku cywilna Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w tej sprawie nie znajdując żadnych dowodów przeciw niemu. Przy okazji okazało się, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, która wcześniej prowadziła postępowanie w tej sprawie dopuściła się złamania tajemnicy dziennikarskiej żądając bilingów oraz sms-ów dziennikarzy w tym autora tego tekstu.
Po ujawnieniu tego faktu stało się to przedmiotem krytyki prasowej. Reagując na to płk Mikołaj Przybył zwołał 9 stycznie 2012 konferencję prasową na której skrytykował m.in. prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Swojego podwładnego w obronę wziął Parulski. W rezultacie Prokurator Generalny zażądał jego odwołania. Nie chciał się na to zgodzić prezydent Bronisław Komorowski ale po miażdżącej ocenie sformułowanej przez Krajową Radę Prokuratury odwołał Parulskiego.
Mimo umorzenia postępowania w sprawie Pasionka wojskowi prokuratorzy związani za Parulskim nie odpuścili. Skierowali wniosek do sądu dyscyplinarnego. Choć cywilne śledztw nie potwierdziło winy Pasionka został on przez kolegów z prokuratury obwiniony o nieuprawnione przekazywanie informacji dziennikarzom i pracownikom ambasady amerykańskiej. Prócz tego zarzucono mu składanie fałszywych zeznań w postępowaniu dyscyplinarnym oraz złe rozliczenie jednej z delegacji do Moskwy. Sąd jednak uniewinnił Pasionka z wszystkich co do jednego zarzutów.
Prokurator Marek Pasione to jeden z najlepszych polskich śledczych. Za osiągnięcia w walce ze zorganizowaną przestępczością był wielokrotnie odznaczany przez ministrów sprawiedliwości. W przeszłości pełnił też funkcję zastępcy Zbgniewa Wassermana na stanowisku koordynatora służb specjalnych.
– Od początku byłem pewny, że zostanę uniewinniony. Mogę jedynie ubolewać, że procesy dyscyplinarne toczą się z wyłączeniem jawności i dopiero ponad rok od zapadnięcia prawomocnego orzeczenia upubliczniono wyrok uniewiniający mnie od wszystkich zarzutów – mówi „Do Rzeczy” prok. Pasionek.
Prokuratura podała na ten temat następujący komunikat:
W wykonaniu uchwały Sądu Dyscyplinarnego w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej podjętej na posiedzeniu Sądu Dyscyplinarnego w dniu 12 grudnia 2013 r. w sprawie o sygn. SD NPW 5/11, poniżej publikujemy jej treść:
„Sąd Dyscyplinarny w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, po rozpoznaniu sprawy o sygnaturze SD NPW 5/11, prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej Marka PASIONKA obwinionego o popełnienie przewinień służbowych polegających na oczywistej i rażącej obrazie przepisów prawa oraz uchybieniu godności urzędu prokuratorskiego poprzez nieuprawnione udzielanie informacji ze śledztwa przedstawicielom środków masowego przekazu, nieuprawnione nawiązanie kontaktu z przedstawicielami ambasady obcego państwa i ujawnienie informacji pochodzącej ze śledztwa w sprawie sprowadzenia w dniu 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku katastrofy lotniczej, zeznanie nieprawdy podczas przesłuchania w charakterze świadka, podanie nieprawdy w rozliczeniu kosztów podróży służbowej do Moskwy i Smoleńska oraz ujawnienie przedstawicielowi środków masowego przekazu informacji z toczącego się postępowania dyscyplinarnego, orzeczeniem z dnia 22 listopada 2012 r. uniewinnił prokuratora Marka Pasionka od popełnienia wszystkich zarzucanych mu przewinień służbowych. Orzeczenie w powyższej sprawie jest prawomocne”.
Rzecznik prasowy NPW p.o. ppłk Janusz Wójcik
http://dorzeczy.pl/prokurator-pasionek-calkowicie-niewinny/
CYNGIEL CZUCHNOWSKI DAŁ GŁOS Z CZERSKIEJ
Komentarz Wojciecha Czuchnowskiego
Kolejny eksces posła Macierewicza zdumiewa. To zdrajca, dewastator
będąca wynikiem przeświadczenia o nieograniczonej władzy. Jest wreszcie
poczucie bezkarności w dewastowaniu państwa, za co Macierewicz nigdy nie
poniósł żadnych konsekwencji.
Nie poniesie ich i teraz, chociaż są państwa, gdzie jest tylko jedno określenie, na to co zrobił: zdrada.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
220. HŁE HŁE, ALE NISKO UPADŁY TE PUCZYMORDY
Trwa gala Grand Press. Nagroda dla Agnieszki Kublik ("GW") za tekst o ekspertach Macierewicza
Grand Press to doroczna nagroda przyznawana od 1997 r. przez
ogólnopolski miesięcznik dziennikarski "Press" dla najlepszych polskich
dziennikarzy prasy, radia i telewizji. Obecnie uznawana jest za jedną z
najbardziej prestiżowych branżowych nagród w świecie polskich mediów,
zaś tytuł Dziennikarza Roku, którego wybór jest częścią konkursu Grand
Press, stanowi najważniejsze wyróżnienie indywidualne przyznawane przez
polskich dziennikarzy swoim kolegom.
Nowe nagrody
W tym roku po raz pierwszy przyznano Grand Press Digital.
Nominowanych do nagrody wskazała redakcja "Press" po konsultacji z 23
specjalistami od nowych mediów i technologii. Zwyciężył Michał Pol,
który przez 19 lat związany był z "Gazetą Wyborczą" i Sport.pl.
W tym roku dziennikarz został dyrektorem kontentu sportowego w Ringier
Axel Springer Polska i redaktorem naczelnym Przegladsportowy.pl. - Ta
nagroda jest zwieńczeniem tej drogi digitalnej, na którą wstąpiłem w
2007 roku - mówił Pol. - Jest dla mnie ważna, bo bardzo mi pomoże w tym,
co robię teraz.
Pol dziękował ze sceny byłemu szefowi
Marcinowi Gadzińskiemu. - Dziś jest moim największym konkurentem. I moim
marzeniem jest go dogonić - wyznawał.
Po raz pierwszy
przyznano też nagrodę PKO BP dla dziennikarza ekonomicznego - otrzymała
ją Monika Sajewicz z "Rzeczypospolitej", która zapowiedziała, ze nagrodę
finansową przekaże fundacjom Ewy Błaszczyk i Anny Dymnej.
Trzej zamachowcy nagrodzeni
Nagrodę w kategorii "News" za tekst "Trzej zamachowcy" otrzymała
Agnieszka Kublik. Nagrodzono tekst o tym, że eksperci Antoniego
Macierewicza nie mają żadnych kompetencji ani dowodów na swoje tezy
dotyczący katastrofy smoleńskiej. W jej imieniu nagrodę odebrał szef
"DF" Włodzimierz Nowak.
Nagrodzony tekst Agnieszki Kublik.
W kategorii "dziennikarstwo śledcze" nagrodę otrzymali Cezary
Bielakowski, Sylwester Latkowski i Michał Majewski z "Wprost" za tekst
"Nowak - złote dziecko Tuska", ujawniający, że minister transportu
Sławomir Nowak rządzi resortem niczym książę, firmuje koleżeńskie układy
z biznesmenami i ma dziwną słabość do drogich zegarków.
Za tekst w kategorii "Publicystyka" nagrodę otrzymał o. Ludwik
Wiśniewski z "Tygodnika Powszechnego". W swoim artykule autor sprzeciwia
się instrumentalizacji religii i pokazuje negatywny wpływ "Radia
Maryja" na polski Kościół i życie społeczne.
Kandydaci do
nagrody są zgłaszani przez kolegia redakcyjne wszystkich gazet i
czasopism oraz stacji radiowych i telewizyjnych w Polsce. Redakcje
wybierają też Dziennikarza Roku - nagrodę otrzymuje osoba, którą
nominowała największa ich liczba. Jest to również jedyna kategoria, w
której dziennikarze otrzymują nagrodę za całokształt pracy w ciągu
danego rokuW pozostałych kategoriach wyróżniane są konkretne materiały
(audycje, artykuły itp.). Nominacje przyznaje jury preselekcyjne,
dokonując wyboru spośród zgłoszeń redakcji, zaś ostateczną decyzję
podejmuje jury Grand Press.
Poniżej wszystkie teksty naszych dziennikarzy, które zostały nominowane
do nagród Grand Press 2013. Większość z nich jest w systemie Piano.
Kategoria NEWS
"Trzej
zamachowcy" - informacje Agnieszki Kublik o tym, że eksperci Antoniego
Macierewicza nie mają żadnych kompetencji ani dowodów na swoje tezy
dotyczące katastrofy smoleńskiej.
Kategoria PUBLICYSTYKA
"Wszyscy
kumple Lecha Poznań" - Piotr Żytnicki ("Gazeta Wyborcza") wyjaśnia, że
silna pozycja kiboli w Poznaniu to skutek nie bezradności władz, ale
efekt ich decyzji.
Kategoria REPORTAŻ PRASOWY
"Wstyd
rodziny Topf" - reportaż Katarzyny Brejwo ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
Format") odkrywający historię rodziny niemieckich przedsiębiorców,
której nazwisko widniało na każdym piecu krematoryjnym w obozach
koncentracyjnych.
"Biała
siła, Białystok" - Grzegorz Szymanik ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
Format") starał się wyjaśnić, co w Białymstoku jest żyzną glebą dla
nienawiści rasowej.
"Teraz
wszyscy jesteśmy twoimi oczami, Ahmedzie Hararo" - reportaż Grzegorza
Szymanika ("Gazeta Wyborcza" - "Duży Format") o demonstrantach z placu
Tahrir w Egipcie, którzy zdają sobie sprawę z tego, że ich rewolucja
jeszcze się nie skończyła.
"Jesteś
nr. 71" - reportaż Bartosza T. Wielińskiego ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
Format") o horrorze, jaki w austriackich sierocińcach przeżywały dzieci
odbierane samotnym matkom i biednym rodzinom.
"Szatan"
- reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
Format") o tym, jak trauma po molestowaniu w dzieciństwie przez księdza
oraz obojętność otoczenia doprowadziły młodą dziewczynę do samobójstwa.
"Idź
i jedz!" - reportaż Ewy Wołkanowskiej-Kołodziej ("Gazeta Wyborcza" -
"Duży Format") otwierający oczy na nowy rodzaj dyskryminacji w
społeczeństwie dobrobytu: wobec ludzi otyłych.
Kategoria WYWIAD
"Cudowny kraj ta Polska!" - wywiad Donaty Subbotko ("Gazeta Wyborcza") z pisarzem Józefem Henem.
"Naprawdę
chcecie Tyrmanda? To jestem!" - wywiad Ewy Winnickiej ("Gazeta
Wyborcza" - "Duży Format") z Matthew Tyrmandem, synem Leopolda.
"Tatuaże
mojej babci" - wywiad Ludwiki Włodek ("Gazeta Wyborcza" - "Wysokie
Obcasy") z Susanne Khardalian, wnuczką Ormianki, która przeżyła
ludobójstwo.
Kategoria DZIENNIKARSTWO SPECJALISTYCZNE
"Wszyscy wiedzą, ile zarabiasz?" - tekst Katarzyny Brejwo ("Gazeta
Wyborcza" - "Duży Format") wyjaśniający, dlaczego w Norwegii zarobki
każdego obywatela są jawne i dostępne w Internecie.
"Bógmacher"
- tekst Marcina Kowalskiego ("Gazeta Wyborcza" - "Duży Format")
opisujący, na czym polega polska bukmacherka i jak można się uzależnić
od zakładów sportowych.
"Siepomaga"
- tekst Izy Michalewicz ("Gazeta Wyborcza" - "Duży Format") pokazujący,
że choć na pomaganiu innym biznesu się nie zrobi, ma się wielką życiową
satysfakcję.
Tutaj znajdziecie pełną listę nominowanych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
221. dla cyngla Czuchnowskiego nagrody raczej nie bedzie
Według "Wprost" tzw. raport Macierewicza z likwidacji WSI został przetłumaczony na język rosyjski jeszcze przed publikacją dokumentu w języku polskim. Jest to nieprawda.
16 lutego 2007 r. w "Monitorze Polskim" ukazało się "Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 lutego 2007 r. w sprawie podania do publicznej wiadomości
Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych
jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i
kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9 lipca
2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych wykraczających poza sprawy
obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej
Polskiej". Załącznikiem był "Raport o działaniach żołnierzy i pracowników
WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w
zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy
z dnia 9 lipca 2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych w zakresie
określonym w art. 67. ust. 1 pkt 1 – 10 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r.
"Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz
Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby
Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego" oraz o innych
działaniach wykraczających poza sprawy obronności państwa i
bezpieczeństwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej".
Kto nie wierzy, może sprawdzić tutaj.
Tymczasem umowa na tłumaczenie podpisana została z Iriną O. 29 czerwca 2007 r. To ponad cztery miesiące po ujawnieniu treści raportu z weryfikacji WSI. Co więcej, w umowie wyraźnie stwierdzono, że chodzi o przetłumaczenie raportu właśnie za publikacją w "Monitorze Polskim".
Poniżej skan umowy:
http://niezalezna.pl/49494-irina-o-przetlumaczyla-raport-wsi-dawno-po-je...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
222. Niemcy jak Macierewicz? Trująca chmura?
Samolot wleciał w "trującą" chmurę?
Biura Badania Incydentów Lotniczych (BFU) nie udało się znaleźć źródła
zapachu, które było powodem zaburzenia pracy pilotów Airbusa A319,
podczas podejście do lotniska Kolonia/Bonn. Incydent miał miejsce 19 grudnia 2010 roku. Dotyczył samolotu Germanwings lecącego z Wiednia, ze 142 pasażerami na pokładzie.
Podczas skrętu, na wysokości 4000 stóp (ok. 1200 m), obaj piloci po raz
pierwszy poczuli silni i nieprzyjemny zapach, jak określili później -
mieszaninę spalonych przewodów elektrycznych i słodkości.
Drugi pilot określił go podczas wyjaśnień jako "gęsty, w którym trudno
było oddychać", wypełniający całą kabinę. Po pewnym czasie, intensywność
zapachu zaczęła spadać.
Podczas kolejnego skrętu drugi pilot powiedział, że poczuł się poważnie
chory. Stwierdził, że "nudności uderzyły go jak cios w brzuch". Zaczęły
mu drętwieć ręce i nogi, i dopiero po drugiej próbie
udało mu się nałożyć maskę tlenową.
Także kapitan poczuł intensywne kłucie w rękach i nogach. Zdał sobie
sprawę, że traci panowanie nad zmysłami. Miał ograniczone pole widzenia i
silne zawroty głowy. On także nałożył maskę tlenową.
Sytuacja stała się groźna, bowiem samolot - kierowany autopilotem -
zaczął schodzić do lądowania. Kapitan poczuł się nieco lepiej, natomiast
drugi pilot nadal nie był w stanie pracować. Samolot miał
przewyższenie w stosunku do planowanej drogi zejścia, zbyt dużą prędkość
i znaczne odchylenie od progu drogi startowej.
Kapitan odłączył autopilota, skorygował istotnie pozycję i kontynuował
sterowanie ręcznie. Nie czuł się jednak fizycznie i psychicznie dobrze,
aby przerwać procedury nieudanego podejścia i
poinformował drugiego pilota, że przekroczyli próg drogi startowej o
1000 stóp (300 m). Mimo tego, natychmiastowe lądowanie było dla kapitana
jedynym rozwiązaniem.
Samolot wylądował o 21:34 z prędkością 134 węzłów (248 km/h) i ok. 365 m poza progiem startowym.
Po ewakuacji pasażerów, obu pilotom musiano udzielić opieki medycznej.
Kapitan podjął obowiązki po czterech dniach, drugi pilot dopiero pół
roku później (10 lipca 2011 r.). Kontrola techniczna statku
powietrznego nie dopatrzyła się wskazania awarii technicznych.
W toku późniejszego śledztwa funkcjonariusze BFU rozpatrywali różne
warianty skażenia powietrza kabiny, wśród nich: usterkę klimatyzacji,
wyciek oleju z silnika lub urządzeń pomocniczych, wyciek
płynu do odmrażania lub nawiew zatrutego powietrze w strefie, nad którą
przelatywał samolot.
Także eksperci medyczni nie byli w stanie połączyć objawów zatrucia pilotów z przyczyną.
Obecnie, jak informuje Aviation Safety Network, BFU analizuje raporty i
wyniki dochodzeń z lat 2006-2013, a dotyczących podobnych zdarzeń
zanieczyszczenia kabiny pilotów. Spektrum incydentów waha się
od tzw. zapachów nieszkodliwych lub "lekkiego zadymienia",
podrażniającego oczy i nosy pilotów, po przypadki upośledzenia ich
zdolności do wykonywania zadań.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
223. Opinia z brzozy za
Opinia z brzozy za chwilę
Jeszcze w tym miesiącu biegli zakończą prace nad opinią fizykochemiczną i opiszą mechanizm powstania uszkodzeń smoleńskiej brzozy – dowiedział się „Nasz Dziennik”.
Obydwa badania prowadzi Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Jak informuje „Nasz Dziennik” Naczelna Prokuratura Wojskowa, opinia fizykochemiczna tworzona jest m.in. w oparciu o wyniki badań laboratoryjnych próbek pobranych ze zwłok ofiar katastrofy samolotu Tu-154M w toku przeprowadzonych czynności ekshumacyjnych, wyniki badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych w Smoleńsku na przełomie września i października 2012 roku oraz lipca i sierpnia 2013 roku, wyniki badań próbek (elementów metalu i powłok lakierowych tkwiących w brzozie) pobranych w Smoleńsku na przełomie lutego i marca 2013 roku, wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy, jak również o całokształt zebranego w toku śledztwa materiału dowodowego.
– Biegli dysponują całością materiału potrzebnego do wydania zleconej opinii. Oczekiwany termin wydania opinii to koniec bieżącego roku. Jeśli zaś chodzi o opinię w zakresie mechanoskopii i metaloznawstwa, obejmującej m.in. określenie mechanizmu powstania uszkodzeń brzozy, ustalenie, w wyniku jakiego działania mechanicznego powstały ślady znajdujące się na zabezpieczonych kawałkach drewna oraz z jakiego materiału wykonane są odłamki znajdujące się w drewnie, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie otrzymała dotychczas tej opinii –tłumaczy kpt. Marcin Maksjan z biura prasowego NPW.
Prokurator zapewnia, że i w tym przypadku biegli dysponują całością materiału potrzebnego do wydania opinii i podobnie jak w przypadku opinii fizykochemicznej prokuratura otrzymała zapewnienie z CLKP, że dokument powstanie do końca roku.
http://www.naszdziennik.pl/wp/62454,opinia-z-brzozy-za-chwile.html
Wojciechowski: Prokuratura nie wyklucza zamachu
Prokuratura czeka wciąż i czeka (dwa i
pół roku) na opinie biegłych, dotyczące między innymi brzozy i „beczki”.
A więc nic nie jeszcze wyjaśnione...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
224. Lasek i Seremet będą ściślej
O porozumieniu między działającą przy resorcie infrastruktury i
rozwoju komisją oraz prokuraturą poinformował w czwartek rano na
Twitterze wydział informacji i kontaktu z mediami PG.
M.Borawski/Nasz Dziennik
Parulski obciąża Seremeta
„Nasz Dziennik” ujawnia kulisy dymisji gen.
Krzysztofa Parulskiego i gry przeciwko referentom śledztwa smoleńskiego,
zakończonej próbą samobójczą.
Będąc w Rosji, nie mogłem dodzwonić się do prokuratora generalnego.
To Andrzej Seremet osobiście decydował o stopniu zaangażowania strony
polskiej w Zakładzie Medycyny Sądowej w Moskwie – stwierdził
przesłuchiwany w charakterze świadka były szef prokuratury wojskowej.
„Nasz Dziennik” dotarł do treści zeznań złożonych przez Krzysztofa
Parulskiego przed warszawską okręgową radą adwokacką w sprawie wszczętej
przeciwko mec. Rafałowi Rogalskiemu. Były szef NPW zarzucił adwokatowi
m.in. brak umiaru w wypowiedziach medialnych dotyczących oceny
zaangażowania prokuratora w śledztwo smoleńskie.
Rogalski podnosił m.in. kwestię ujawnienia przez Parulskiego
informacji o stanie ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego osobie
nieuprawnionej. Chodzi o byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora
generalnego Krzysztofa Kwiatkowskiego, który miał pozyskać zgodę rodziny
na sekcję w Smoleńsku.
„Ogólnikowej informacji o stanie zwłok przed podjęciem sekcji nie
uważałem jako informacji ze śledztwa, jeżeli już, to nie ze śledztwa
polskiego, ale rosyjskiego” – zeznał Parulski.
Co ciekawe, swój nieformalny kontakt z Kwiatkowskim generał tłumaczy
„szczególną sytuacją” wynikającą z braku kontaktu telefonicznego z
Andrzejem Seremetem. „Będąc w wówczas w Rosji, nie miałem kontaktu
telefonicznego z moim przełożonym Prokuratorem Generalnym” – skarży się
Parulski.
„Mój kontakt z ministrem sprawiedliwości traktowałem jako kontakt
poza śledztwem i to w sytuacji, kiedy ze strony polskiej nie został
nawet wyekspediowany wniosek o pomoc prawną” – dodaje.
Parulski próbuje też w zawoalowany sposób obciążać Seremeta za brak
pewnych decyzji procesowych związanych z katastrofą. Nie mówi tego
wprost, żonglując półsłówkami. Wskazuje np., że nie obarczał go nigdy
całą odpowiedzialnością za ewentualne niedopełnienia obowiązków
służbowych na terenie Federacji Rosyjskiej po 10 kwietnia 2010 roku.
„Nie miałem żadnego wpływu na sposób sporządzania protokołów
przesłuchania kontrolerów lotu, badania ich trzeźwości. Chcę dodać, że
kiedy należało przeprowadzić badania stanu trzeźwości po katastrofie,
byłem jeszcze w Polsce. Podobnie w tym czasie należało zabezpieczyć
nagrania rozmów między kontrolerami z wieży” – wytyka Parulski.
„Nie miałem żadnego wpływu na sposób przeprowadzenia i staranność
dokumentowania czynności sekcyjnych i identyfikacyjnych. Nie miałem
żadnego wpływu na zgranie nagrania dźwięku z kabiny pilotów i powstałej
przy tym usterki z przyczyn technicznych” – wylicza dalej prokurator.
To „Prokurator Generalny RP osobiście ocenił potrzeby i zaangażowanie
strony polskiej w pracach przy zwłokach (…) w Moskwie. Kierując się tą
oceną, uznał o potrzebie dodatkowego skierowania do Federacji Rosyjskiej
prokuratora NPW Marka Pasionka. Wymieniony prokurator podczas swojego
pobytu w FR nie uczestniczył jednak w żadnej czynności procesowej.
Przykład ten może świadczyć o odpowiednim dostosowaniu liczby
skierowanych przeze mnie prokuratorów” do pracy w Moskwie – czytamy w
wyjaśnieniach Krzysztofa Parulskiego.
Jak ustalił „Nasz Dziennik”, Pasionek rzeczywiście najpierw poleciał
do Moskwy, a później do Smoleńska. Stamtąd został jednak został odesłany
z powrotem do Moskwy przez Parulskiego.
Głuchy telefon
Intrygująco przedstawia się kwestia bezpośrednich telefonicznych kontaktów po katastrofie między Parulskim a Seremetem.
– Nie wyobrażam sobie zupełnie sytuacji, w której prokurator będący
na miejscu takiej katastrofy nie ma w ogóle kontaktu telefonicznego ze
swoim przełożonym czy prokuratorami referentami śledztwa. To
kompromituje prokuraturę na całej linii. Te telefony powinny się wprost
urywać – komentuje mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodzin
smoleńskich.
– Zakładając ewentualność jakiejkolwiek blokady technicznej ze strony
rosyjskiej – w co wątpię – to tym bardziej cała odpowiedzialność za to,
jakie czynności były podejmowane na miejscu tragedii, spoczywa na
prokuratorze Parulskim, bo był w tym momencie jedynym prokuratorem
wojskowym, który był w stanie wstrzymać bądź przeprowadzić pewne
czynności – dodaje adwokat.
Współpracę Parulskiego z Seremetem dość sceptycznie ocenia też inny pełnomocnik rodzin, mec. Piotr Pszczółkowski.
– Aby wystawić tu ocenę, wystarczy tylko przypomnieć sprawę
przesłuchań kontrolerów lotów z lotniska Siewiernyj: Pawła Plusnina i
Wiktora Ryżenki z kwietnia 2010 roku. W listopadzie 2010 r. prokuratura
wojskowa ogłosiła, że z punktu widzenia polskiego prawa są one nieważne,
strona rosyjska stwierdziła wtedy, że są wadliwe. Wtedy prokurator
generalny polecił kwerendę tego stanowiska i pozyskał dowody, że opinie
te dla polskiego śledztwa mają znaczenie, i taką właśnie opinię przesłał
prokuraturze wojskowej – ujawnia mec. Pszczółkowski.
Co ciekawe, wcześniej, gdy na jednej z odpraw prok. Marek Pasionek
poruszył kwestię „przerobienia” przez rosyjskich prokuratorów godzin w
protokołach przesłuchań kontrolerów i manipulowania ich treścią,
Parulski wykpił go, mówiąc, że to tylko „ruska oszybka” i należy
skoncentrować się na czynnościach w polskim śledztwie.
Jak Parulski rozgrywał Pasionka
Prokurator Marek Pasionek od listopada 2007 r. do listopada 2011 r.
pełnił w NPW funkcję zastępcy szefa Oddziału do spraw Przestępczości
Zorganizowanej.
W czerwcu 2011 r. Parulski zawiesił Pasionka w czynnościach
nadzorującego śledztwo smoleńskie, wszczęto wobec niego postępowanie
dyscyplinarne. Wcześniej prokuratura powszechna, a teraz sąd
dyscyplinarny NPW oczyścił go z wszelkich zarzutów.
Z treści wyjaśnień, jakie Pasionek złożył w toku postępowania,
wyłania się nieciekawy obraz stosunków, by nie rzec – specyficznego
klimatu panującego w zespole budynków przy ul. Nowowiejskiej.
Okazuje się, że o nieformalnych kontaktach z agentem FBI Johnem
Bienkowskim (Parulski znał go osobiście) Pasionek informował swojego
szefa, co więcej – robił z tych spotkań wpisy w aktach nadzoru.
To na wniosek Parulskiego prok. Pasionek miał sporządzić pismo do
ambasadora USA zawierające postulaty (nie na drodze formalnego wniosku o
pomoc prawną) współpracy z Amerykanami; chodziło o przekonanie ich do
przekazania zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy i danych z
nasłuchu.
Sporządzone przez niego pismo nie miało charakteru wniosku o pomoc prawną, co później Pasionkowi wytykał Parulski.
O rozmowie w ambasadzie został też poinformowany prowadzący śledztwo ppłk Karol Kopczyk.
Koniec końców Parulski skierował projekt pisma opracowanego przez
Pasionka do wojskowej prokuratury okręgowej celem wykorzystania jego
treści przy sporządzaniu wniosku o pomoc prawną do Ministerstwa
Sprawiedliwości USA.
„Na marginesie – twierdzi Pasionek – ppłk Kopczyk poinformował mnie,
że był przeciwny sporządzaniu wniosku o pomoc prawną o tej tematyce,
czego wyraz dał odpowiednim wpisem w aktach nadzoru. Sądzę, że taki, a
nie inny efekt współpracy z USA [niezrealizowane do dziś wnioski o pomoc
prawną – przyp. red.] spowodował, że Parulski próbuje uczynić mnie
odpowiedzialnym za ten stan rzeczy. Na moje szczęście Parulski
zaakceptował poczynione ustalenia, czego dowodem jest treść pisma do
WPO, ale polecił niestety sporządzić wniosek o pomoc prawną, co
oczywiście można było zrobić, ale nie o tej tematyce. Spotkało się to
nawet ze sprzeciwem prowadzącego śledztwo” – wskazuje Pasionek.
Jak pozbyć się konkurenta
W liście do Andrzeja Seremeta Pasionek podnosi szereg ważnych okoliczności rzutujących na tok najważniejszego śledztwa w Polsce.
„Kierujący grupą śledczych ppłk Karol Kopczyk niejednokrotnie
informował mnie, że ma zakaz udzielania informacji zarówno mnie, jak i
drugiej osobie nadzorującej śledztwo – gen. Zbigniewowi Woźniakowi.
Nasza aktywność siłą rzeczy musiała się ograniczyć do oficjalnych odpraw
i lektury akt. Nawet podczas tych odpraw nie mówiono nam prawdy, gdy
pytałem o informacje napływające z Komitetu Śledczego FR (…). Zupełnie
nie rozumiem w takim razie sensu wysyłania mnie i gen. Woźniaka do
Moskwy, zamiast prowadzących śledztwo prokuratorów. Przecież byliśmy
konsultantami polskiego śledztwa, nie rosyjskiego, komu w KŚ mieliśmy
doradzać?” – pyta prokurator.
W ocenie Pasionka, Parulski, wysyłając generała Woźniaka do Moskwy,
kierował się, zamiast dobrem sprawy, prywatą. W czasie tego pobytu w
Moskwie szef NPW zorganizował wybory przedstawiciela prokuratury
wojskowej do Krajowej Rady Prokuratury, którym został – w miejsce
Woźniaka – on sam.
Po odejściu wszystkich, poza Pasionkiem, prokuratorów cywilnych szef
NPW rozpoczął rozmowy kadrowe z Woźniakiem. Miały wysondować, kiedy jego
zastępca odejdzie ze służby. „Przykro było słuchać na korytarzu, że mój
przełożony obmyśla plan zdezawuowania mojej osoby. Wcześniej dość
skutecznie uczynił to z gen. Woźniakiem, zaczynając od obniżenia jego
wynagrodzenia, czym ośmieszył doświadczonego prokuratora i oficera” –
wytyka Pasionek.
Czerwona lampka, jak twierdzi prokurator, zapaliła mu się tuż po
powrocie ze Smoleńska w kwietniu 2010 r., gdy na wspólnej konferencji
prasowej Parulski „prostował” wypowiedź Seremeta o tym, że na odczytanie
czarnych skrzynek będą potrzebne co najmniej dwa tygodnie. „Mówił to
ten sam człowiek, który tydzień wcześniej w Smoleńsku twierdził, że
odczyty będą znane już po tygodniu. Nie tylko ja byłem w szoku” –
twierdzi Pasionek. „Jak informował mnie prowadzący śledztwo ppłk
Kopczyk, niejednokrotnie dochodziło do przypadków ręcznego kierowania
postępowaniem lub podejmowania decyzji z wyłączeniem prokuratorów
liniowych”.
Wyciskanie zeznań z Kopczyka
Wyjaśnienia Pasionka rzucają też snop światła na nieznane dotąd
okoliczności związane z próbą samobójczą prok. Mikołaja Przybyła z
Poznania.
Zeznający w charakterze świadka w sprawie dotyczącej ujawnienia
tajemnicy służbowej przez Pasionka referent śledztwa smoleńskiego ppłk
Karol Kopczyk poinformował Pasionka, że przesłuchujący go Przybył
wypytywał m.in. o transmisję telewizyjną z konferencji Parulskiego. Szef
NPW powiedział na niej, że Rosjanie przyślą siedem tomów akt z
protokołami przesłuchań kontrolerów lotu: Plusnina i Ryżenki. Przybył
okazał jednak Kopczykowi stenogram audycji, który nie zawierał tych słów
Parulskiego.
To istotna okoliczność, bo po konferencji Kopczyk dokonał wpisu w
swoich aktach nadzoru, który korelował tematycznie i czasowo z wpisem
Pasionka. Według relacji Kopczyka, Przybył zaczął naciskać na niego, by
wytłumaczył, jak to się stało, że przytoczonych słów Parulskiego nie ma w
stenogramie i w jaki sposób znalazły się w aktach nadzoru. Przybył
nalegał, by Kopczyk zastanowił się, czy nie doszło do pomyłki, i
wyjaśnił, dlaczego w swoich aktach nadzoru napisał, że akta przyjadą z
Rosji.
Zdenerwowany i zażenowany Kopczyk podtrzymał jednak twierdzenie, że takie słowa słyszał i dlatego dokonał wpisu w karcie.
Po wyjściu z poznańskiej prokuratury referent śledztwa smoleńskiego
postanowił na własną rękę pozyskać zapis konferencji Parulskiego. Nagrał
ją jeszcze raz i złożył wniosek o powtórne przesłuchanie. Okazało się,
że zapis, który okazał mu Przybył, nie był ciągły, kończył się przed
zakończeniem konferencji szefa NPW.
W czasie powtórnego przesłuchania Kopczyk podtrzymał swoje
wcześniejsze zeznania, odtwarzając całość nagrania, co wyraźnie
zdenerwowało Przybyła.
Finalnym akordem tej sprawy była nieudana próba samobójcza pułkownika i dymisja generała Krzysztofa Parulskiego.
Anna Ambroziak
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
225. Ławrow: Zwrócimy wrak jak
Ławrow: Zwrócimy wrak jak zakończy się śledztwo. Niebawem
Wrak samolotu[Tu-154M] zostanie zwrócony w
chwili, gdy zakończy się śledztwo, a zakończy się mam nadzieję,
niebawem - mówił szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow wskazując, że
zakończenie śledztwa zostało przeniesione na kwiecień. - To nie jest
przeciągnięcie sprawy czy ukrycie faktów. Śledztwo ma być niezwykle
staranne - mówił.
Wcześniej szef MSZ Radosław Sikorski
poinformował, że ponownie zwrócił się do szefa MSZ Rosji Siergieja
Ławrowa o zwrot przez Rosję wraku Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia
2010 roku pod Smoleńskiem.
Sikorski zaznaczył, że
rozmawiał z Ławrowem też o "sprawach trudnych" i "niezałatwionych". -
Zwróciłem się kolejny raz o wypełnienie, danej przez prezydenta Rosji
Miedwiediewa w grudniu 2010 roku obietnicy zwrotu naszej własności,
wraku prezydenckiego samolotu, a także o realizację naszych wniosków o
pomoc prawną związanych ze śledztwem w sprawie katastrofy z dnia 10
kwietnia 2010 roku - powiedział szef MSZ po spotkaniu z Ławrowem.
Szef rosyjskiego MSZ powiedział z kolei, że wrak zostanie zwrócony, jak zakończy się śledztwo i ma nadzieję, że stanie się to niebawem.
- Jego zakończenie zostało przeniesione na kwiecień przyszłego roku. Nie wiąże się to z próbą przeciągnięcia sprawy czy ukrycia jakiś faktów, wręcz przeciwnie, śledztwo ma być niezwykle staranne, żeby nie pozostawiać jakichkolwiek niejasności - powiedział Ławrow. I dodał: - Jest to pryncypialnie ważne.
Tym bardziej, że jak zaznaczył, "naciski w sprawie tej tragedii trwają". - Nie chcemy pozostawić jakichkolwiek kwestii, które nie zostaną zbadane do końca - podkreślił.
Wyjaśnił, że ws. zwrotu wraku kontaktowały się już odpowiednie organy Polski i Rosji. - Omawiane były logistyczne, techniczne kwestie związane z transportem wraku - powiedział Ławrow.
Zwrot wraku TU-154M nie może być warunkowany oczekiwaniami Rosji
- Mam nadzieję, że Rosjanie zrozumieją i mam nadzieję, że prędzej
niż później, że zwrot wraku nie może być w żaden sposób warunkowany
jakimikolwiek oczekiwaniami ze strony Rosji - powiedział Donald Tusk.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
226. Premier chce kończyć
Premier chce kończyć śledztwo, które się w zasadzie nie zaczęło
Wpis mec. Janusza Wojciechowskiego
Z kilku odpowiedzi, jakich prokurator generalny udzielił w
minionych miesiącach na pytania senatorów Prawa i Sprawiedliwości,
wynika, że prokuratura niczego jeszcze nie ustaliła i w zasadzie to nie
zebrała jeszcze żadnych dowodów. I czeka, może przyjdą...
Od 3 sierpnia 2011 roku, czyli prawie dwa i pół roku prokuratura
czeka na kompleksowe opinie biegłych różnych dziedzin, którzy mają
wypowiedzieć się na temat przyczyn katastrofy. Bez tej opinii
prokuratura o przyczynach katastrofy nie wie nic, bo z czego i skąd
miałaby wiedzieć? Na przykład czy samolot uderzył w brzozę, po czym
poderwał się do góry, żeby zrobić beczkę? Żeby to stwierdzić, trzeba
mieć opinie biegłych przecież...
Od 5 kwietnia 2012 r., a więc rok i trzy kwartały, prokuratura czeka
na wyniki badań materiałów pobranych ze zwłok, z tych kilku sekcji zwłok
przeprowadzonych w Polsce po ekshumacjach. Bez takiej opinii trudno
powiedzieć cokolwiek o przyczynach katastrofy, na przykład - był wybuch
na pokładzie czy go nie było.
Słynne próbki pobrane z foteli i zabezpieczone w Moskwie do badań, aż
strach pytać, co się z nimi dzieje, był w końcu ten trotyl czy pasta do
butów – odpowiedzi brak, a tu już rok i dwa miesiące mijają od wielkiej
awantury po artykule Gmyza.
Polscy prokuratorzy nie dokonywali oględzin miejsca katastrofy
bezpośrednio po jej zaistnieniu, jak bowiem wynika z odpowiedzi,
dokonali tego za nich, w ramach pomocy prawnej, prokuratorzy rosyjscy.
Polscy prokuratorzy nie byli przy sekcjach zwłok, bo – co za pech –
spóźnili się biedaczyska, jak się zgłosili do prosektorium, to rosyjscy
lekarze już zdejmowali fartuchy, sekcje właśnie zostały skończone –
spasiba, daswidanja...
Nie ma czarnych skrzynek i najprawdopodobniej nie będzie – to
właściwie, na jakiej podstawie można twierdzić, jakie były parametry
lotu, czy aparatura rzeczywiście ostrzegała „pull up!”. Na podstawie
czego – zapisów ze skrzynek, których polskim prokuratorom i biegłym
nawet nie pozwolono dotknąć, tylko kopie dostali?
Nie ma dokumentacji z wieży, no to jak stwierdzić, jak to było z tym „na kursie i na ścieżce”?
Zamiast roztrząsać, czego prokuratura nie ma do zakończenia śledztwa, łatwiej byłoby wymienić, co ma. Otóż nic nie ma!
Nie ma jeszcze nic albo prawie nic na podstawie czego mogłaby
cokolwiek sensownego i wiarygodnego powiedzieć o przebiegu i przyczynach
katastrofy. Prawie cztery lata śledztwa na razie nie przyniosły żadnych
wyników. Nadal badane są wszystkie założone wersje śledcze, nadal żadna
wersja nie została wykluczona.
Wrak – brak! Czarne skrzynki – brak! Opinie biegłych – brak.
Dokumentacja medyczna – brak! Jak skończyć coś, co właściwie jeszcze się
nie zaczęło?
"Sprawa ważna jak Smoleńsk". Śledczy z Łotwy przyjadą do Polski
Dla Łotyszy ta sprawa jest tak ważna jak dla nas katastrofa smoleńska.
Chcą zrobić śledztwo bez uchybień - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą"
prokurator generalny Andrzej Seremet. Jak dodaje, o zaproszeniu polskich
śledczych zadecydowały doświadczenie prokuratorów w związku
z katastrofą hali MTK i bliskość naszego kraju.
Polscy
prokuratorzy opowiedzą łotewskim, jak wyglądało polskie dochodzenie
w sprawie hali na Śląsku, oraz jak przygotowano akt oskarżenia. Jak
podaje "GW", Łotysze liczą głównie na rady, jak prowadzić śledztwo w tak
dużej katastrofie budowlanej. Nie chcą popełnić błędów i liczą
na uzyskanie od Polaków czegoś w rodzaju scenariusza postępowania.
NPW ma opinię o zdjęciach satelitarnych
Prokuratura wojskowa otrzymała opinię teledetekcyjną
dotyczącą zdjęć satelitarnych rejonu katastrofy smoleńskiej –
poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa. Licząca 11 stron opinia SWW
została ujawniona przez prokuraturę.W opinii porównującej zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia 2010 r.
wskazano m.in., że w tym okresie nastąpiło złamanie drzewa. „Mogło ono
nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu” – podano w opinii.
Potwierdzono w niej także, że drzewem tym jest brzoza opisana później w
protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7 grudnia 2011 r.Opinia zilustrowana jest opisanymi zdjęciami, na których m.in.
zaznaczono analizowaną brzozę oraz inne okoliczne obiekty. Prokuratura
wojskowa wystąpiła o tę opinię w końcu października.
-----------------------------------------
http://niezalezna.pl/49853-smolensk-sluzby-tuska-probuja-podwazyc-hipote...
Prokuratura wojskowa publikuje analizę zdjęć satelitarnych
rejonu katastrofy smoleńskiej i twierdzi, że z ujawnionej opinii Służby
Wywiadu Wojskowego wynika, że złamanie drzewa
nastąpiło między 5 a 12 kwietnia 2010 r. Ma to podważać wyniki badań
prof. Chrisa Cieszewskiego i zespołu wybitnych amerykańskich naukowców,
którzy dowiedli, że 5 kwietnia 2010 r. smoleńska brzoza była już
złamana.
W opinii SWW porównującej zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia 2010 r.
wskazano m.in., że w tym okresie nastąpiło złamanie drzewa. „Mogło ono nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu” -
podano w opinii. Wskazano również, że drzewem tym jest brzoza opisana
później w protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7 grudnia 2011 r.
Opinia zilustrowana jest opisanymi zdjęciami, na których m.in.
zaznaczono analizowaną brzozę oraz inne okoliczne obiekty. Prokuratura
wojskowa wystąpiła o tę opinię w końcu października.
- W ostatnim czasie pojawiła się w przestrzeni publicznej teza,
jakoby brzoza, o którą miał uderzyć skrzydłem 10 kwietnia Tu-154M, miała
być złamana przed 5 kwietnia 2010 roku. Prokuratura zna tę tezę
wyłącznie z doniesień medialnych. Zasięgnęliśmy opinii biegłych, z której wynika, że brzoza została złamana między 5 a 12 kwietnia 2010 roku - tłumaczył na antenie TVN24 kapitan Marcin Maksjan z NPW.
Potwierdza on, że opinia Służby Wywiadu Wojskowego powstała na podstawie
dwóch zdjęć z 5 i 12 kwietnia 2010 r., które zostały uzyskane przez
jedną z firm komercyjnych, która już wcześniej wykonywała ekspertyzę
teledetekcyjną dla prokuratury.
(screen opinii SWW ujawnionej przez prokuraturę)
Tymczasem prof. Chris Cieszewski, który podczas II Konferencji Smoleńskiej zaprezentował wyniki swoich badań (szczegółowa analiza dostępna TUTAJ), ujawnił wówczas, że słynna „pancerna brzoza” była złamana już 5 kwietnia.
Kompetencje autorów analizy przedstawionej przez prof. Cieszewski są nie
do podważenia. Sam Cieszewski jest specjalistą od analizy zdjęć
satelitarnych drzewostanów. Poza prowadzeniem badań w Warnell School of
Forestry and Natural Resources (wchodzącej w skład University of
Georgia) jest naczelnym redaktorem dwóch międzynarodowych
czasopism naukowych, członkiem komitetów redakcyjnych trzech innych
międzynarodowych periodyków i recenzentem pracującym dla 23 międzynarodowych czasopism naukowych. W specjalistycznej prasie opublikował ponad 120 artykułów. Inny współautor analizy - prof. Pete Bettinger -
to ekspert od biometrii leśnej z 30-letnim naukowym stażem, którego
książkę wydało niedawno Oxford University Press, czyli najbardziej
prestiżowe wydawnictwo akademickie na świecie. Bettinger prowadzi od
wielu lat wykłady z fotogrametrii powietrznej w lotnictwie
(fotogrametria to dział geodezji zajmujący się opracowywaniem map i
planów geodezyjnych na podstawie zdjęć fotograficznych) i z
interpretacji zdjęć lotniczych. Prof. Marguerite Madden -
kolejna autorka analizy - to dyrektor amerykańskiego Centrum Badań
Geoprzestrzennych. Jest cenioną ekspertką w zakresie interpretacji oraz
analizy zobrazowań satelitarnych i zdjęć lotniczych. W fotogrametrii i zaawansowanej analizie fotografii satelitarnych od lat specjalizuje się również dr Thomas R. Jordan, inny członek zespołu prof. Cieszewskiego.
Poniżej przedstawiamy przełomowe wnioski z badań prof. Cieszewskiego:
1. Drzewo rosło na wydajnej i żyznej glebie w szybkim tempie z przyrostami powodującymi niską gęstość drewna.
2. Zastosowanie złożonej metody poprawy jakości obrazu nie pozwoliło na
odrzucenie możliwości złamania drzewa przed 5 kwietnia 2010.
3. Analiza drzewa i zniszczeń drewna wyklucza możliwość jego złamania w wyniku kolizji z samolotem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
227. kublikacje Czerskiej- możliwe i na pewno :)
Polska
Jest opinia ws. zdjęć brzozy. Złamana między 5 a 12 kwietnia. "Możliwe, że wskutek zderzenia z samolotem"
Prokuratura: Brzoza w Smoleńsku nie była złamana przed 5 kwietnia
Prokuratura wojskowa otrzymała opinię teledetekcyjną
dotyczącą zdjęć satelitarnych rejonu katastrofy smoleńskiej, m.in.
odnoszącą się do brzozy, w...
- Niedawno pojawiła się teza, że brzoza została złamana przed 5
kwietnia. Pogląd ten prokuratura zna z doniesień medialnych - mówił w TVN
24 kpt. Marcin Maksjan, rzecznik prasowy NPW. - Zasięgnęliśmy opinii
biegłych, z której wynika, że brzoza została złamana między 5 a 12
kwietnia.
rzucający wysoki cień". Na zdjęciach z 12 kwietnia jest już złamane
drzewo, a obok niego konar.
"Złamanie mogło nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu" - podano w opinii.
Prokuratura potwierdziła także, że drzewem na zdjęciach jest
brzoza opisana później w protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7
grudnia 2011 r. Opinia zilustrowana jest opisanymi zdjęciami, na których
m.in. zaznaczono analizowaną brzozę oraz inne okoliczne obiekty.
Prokuratura wojskowa wystąpiła o tę opinię w końcu października.
"Rewelacje" prof. Cieszewskiego
Autorem teorii o tym, że brzoza była złamana przed katastrofą,
jest prof. Chris Cieszewski z University of Georgia. Podczas swojego
wykładu na II Konferencji Smoleńskiej w październiku stwierdził, że
doszedł do takiego wniosku na podstawie analizy zdjęć satelitarnych (ze
stycznia, a także 5, 11 i 12 kwietnia 2010 roku). Zdjęcia kupił sam, jak
przyznaje, za 300 dolarów. Profesor stwierdził, że na zdjęciach 5
kwietnia drzewo jest już złamane, co oznacza, że nie mógł go złamać
samolot 10 kwietnia.
Już następnego dnia internauci
wychwycili, że nie zgadzają się współrzędne drzewa, a to, co uczony z
University of Georgia wziął za ściętą brzozę, to w istocie worki ze
śmieciami.
Doniesienia prof. Cieszewskiego dość szybko
zdementowali zarówno Maciej Lasek, szef działającego przy kancelarii
premiera zespołu, który tłumaczy Polakom przyczyny katastrofy
smoleńskiej, jak i Naczelna Prokuratura Wojskowa.
"Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
jest w posiadaniu dwóch ekspertyz teledetekcyjnych sporządzonych przez
Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS. Dotyczyły one zdjęć
satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z okresu przed i po
katastrofie (5 i 12 kwietnia 2010 r.). Jedna z nich odnosi się do stanu
drzew, przy czym jedno z tych drzew jest identyfikowalne jako brzoza, o
którą zawadzić miał lewym skrzydłem samolot Tu-154M. Z opinii tych nie
wynika, aby brzoza była ułamana przed 10 kwietnia 2010" - pisała wtedy
prokuratura. Dzisiejsza analiza zdjęć satelitarnych, którą upubliczniła
prokuratura, potwierdza tę wersję.
Niewygodna brzoza
Parlamentarny zespół ds. wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz,
od dłuższego czasu stara się udowodnić, że w Smoleńsku tupolew nie
uderzył w brzozę. Najpierw prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron
dowodził, że nawet gdyby samolot zahaczył o brzozę, to wyszedłby z tego
bez szwanku, ścinając drzewo.
Potem Macierewicz dowodził,
że brzoza w ogóle nie istniała. Powoływał się na rosyjski dokument -
sporządzony przez Rosjan protokół oględzin miejsca katastrofy
smoleńskiej między godz. 15.05 a 20.12, kilka godzin po tragedii. Z
protokołu ma wynikać, że w miejscu katastrofy smoleńskiej nie rosła
brzoza, o którą zawadził samolot (wg "Nowego Państwa", które dokument
ujawniło i na które powołuje się Macierewicz, "żadne z ujętych w nim
drzew nie pasuje do słynnej brzozy, która rzekomo zniszczyła samolot").
Prof. Binienda argumentował też, że samolot nie uderzył w
brzozę, bo wcześniej w skrzydle doszło do eksplozji. Dowodem na poparcie
tej hipotezy było jednak zdjęcie blogera Vlad-grigorieva (na nim
skrzydło nie ma zniszczonej krawędzi przedniej), które, jak sam bloger
przyznał, zostało przez niego przerobione.
Ludzie, czy to nie kolejny cud nad tą brzozą? Skrzydło uderza
niżej, a brzoza przełamuje się wyżej, półtora metra ponad skrzydłem!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
228. Po medialnych atakach
Po
medialnych atakach przyszedł czas na merytoryczną replikę. Jednak
prokuratura analizą SWW ustaleń prof. Cieszewskiego nie jest w stanie
obalić
„Słabości prezentowanej analizy być może zauważa również NPW.
Sugeruje to termin publikacji ekspertyzy SWW. Przekaz w świat poszedł w
czasie, gdy mało kto ma czas na jego analizę. Prokuratura zdaje się
właśnie na to liczyła. Jej replikę prof. Cieszewski obalił już
zawczasu".
- pisze SWW w cytowanym opracowaniu.
Autorzy analizy przekonują również, że obraz, który badał
zespół prof. Cieszewskiego to śmieci, które leżą na ziemi, te same,
które zostały zobrazowane na zdjęciach.
Prof. Chris Cieszewski wielokrotnie przekonywał w swoich
przemówieniach, że fakt iż 11 i 12 kwietnia 2010 roku pod brzozą w
Smoleńsku znajdowały się kupki zapakowanych śmieci jest najlepszym
dowodem na to, że tragedia smoleńska przebiegała inaczej niż mówią
rządowe raporty. Dodaje, że tupolew przelatujący na małej wysokości nie
tylko rozdmuchałby śmieci, ale zapewne również nadpalił. Wydaje
się również naturalną sugestia, że Nikołaj Bodin, który jest
właścicielem działki w Smoleńsku, miał ważniejsze rzeczy na głowie 10 i
11 kwietnia niż układanie śmieci rozdmuchanych przez samolot.
CZYTAJ
TAKŻE: Prof. Cieszewski w półtoragodzinnym wykładzie o swoich badaniach
nad brzozą. Przekonująca prezentacja eksperta. NASZA RELACJA
To jednak kwestia dyskusji i sporów o różne punkty widzenia.
Dyskusja, która może stać się bezproduktywna, nie wiadomo bowiem, czym
zajmował się Bodin i na ile ważny dla niego był porządek w śmieciach. Tu
różnice zdań mogą występować. Dziwi jednak, że dotyczą one również
danych matematycznych. Według obliczeń SWW na zdjęciu ze smoleńska widać
cały powalony konar drzewa, który Służba szacuje na 8,5 metra.
Z danych prezentowanych z kolej przez prof. Cieszewskiego wynika (o
czym poniżej), że nie możliwe jest, by cały 8,5 metrowy pień był
widoczny na zdjęciu satelitarnym.
Analiza SWW wygląda na dobrze przygotowaną robotę. Jednak
zdziwienie budzi prostota zastosowanych narzędzi. Służba pokazuje w
ekspertyzie obraz przypominający drzewo i przekonuje, że to właśnie jest
drzewo, o które rzekomo rozbił się tupolew w Smoleńsku. Jednak na zdjęciach satelitarnych nie wszystko przecież wygląda tak, jak w rzeczywistości.
SWW i autorzy prezentowanej analizy mają poważny problem. Na ich tezy
gotowa już jest bowiem replika prof. Cieszewskiego. W czasie swoich
wykładów - zarówno w czasie konferencji smoleńskiej, jak i wystąpień
sejmowych – badacz zajmował się obrazem, na który wskazuje Służba.
Wielokrotnie przeprowadził analizę tego „drzewa”.
Analizę tę zaprezentował m.in. na jednym z posiedzeń zespołu smoleńskiego.
- tłumaczył naukowiec w Sejmie.
Prezentując zdjęcie ze Smoleńska wskazał na kształt drzewa.
- mówił Cieszewski.
Potem pokazał zdjęcie brzozy, które widać na filmie Anity Gargas.
- mówił analizując zdjęcie złamanej brzozy w Smoleńsku. Zmierzył na nim odległość od pnia do rozgałęzienia konarów brzozy.
Dodał, że gałęzie brzozy, którą widać na kadrze z filmu na
wysokości odpowiadającej 7 metrom od pnia są już na tyle cienkie, że nie
będą widoczne na zdjęciach satelitarnych. To z kolej wskazuje, że na
zdjęciach satelitarnych nie może być widoczny aż 8,5 metrowy kawałek
pnia brzozy, na który wskazuje SWW.
Dalej Cieszewski przekonywał, że podstawą do analizy obrazu
satelitarnego musi być dokładne ustalenie lokalizacji brzozy. Dodawał,
że dopiero wtedy można przystąpić do analizowania obrazu.
Odnosząc się do kształtu, który za brzozę uznała SWW naukowiec mówił:
Cieszewski w czasie swoich wystąpień prezentował, w jaki sposób on
analizując ujęcie z kadru w filmie Anatomia Upadku opracował dokładną
lokalizację drzewa. To był pierwszy etap jego przełomowych badań.
Cieszewski tego samego dnia, w którym wystąpił w Sejmie, swoją
prezentację oraz obraz, który analizowała SWW, omawiał wieczorem w
TVP.Info.
- tłumaczył w programie „Bliżej”.
CZYTAJ
TAKŻE: Prof. Cieszewski zastraszany? "Dostaję różne maile z pogróżkami,
z ubliżaniem, mówiące różne rzeczy. Jest cała kampania"
Wielokrotnie w czasie swoich wykładów naukowiec wskazywał, że
podstawową pracą, jaką trzeba wykonać jest znalezienie odpowiedniej
lokalizacji brzozy. Szczególnie, że nawet w tak prostej
czynności oficjalne czynniki popełniły błąd. MAK i polska komisja
Millera podają inne dane dotyczące lokalizacji drzewa. SWW w swojej
pracy również nie wyjaśnia, w jaki sposób wyliczyła, że to właśnie
analizowany przez nią obraz jest smoleńską brzozą. Tego etapu prac
analiza SWW nie obejmuje.
Wydaje się, że autorzy analizy przyjęli, że drzewo
na zdjęciu wygląda jak drzewo. To jednak – zgodnie z tym, co racjonalnie
wyjaśnił Cieszewski – podstawowy błąd, jaki w czasie analizy obrazu
brzozy można popełnić.
Opublikowanie przez NPW ekspertyzy dotyczącej smoleńskiej brzozy
można uznać za krok w dobrą stronę. Po raz pierwszy poza atakami
personalnymi pojawiła się merytoryczna replika oficjalnej strony
prowadzącej śledztwo. Jednak replika mało udana, budząca wątpliwości metodologiczne. Replika, którą zawczasu obalił Cieszewski.
Praca SWW na pewno niczego nie rozstrzyga. Tym, co zaprezentowano, NPW dyskusji o dacie złamania smoleńskiej brzozy na pewno nie zamknie.
Słabości prezentowanej analizy być może zauważa również NPW. Sugeruje
to termin publikacji ekspertyzy SWW. Decyzja, by właśnie 23 grudnia
upublicznić dokument znany śledczym od 9 grudnia, jest oczywistą
manipulacją, bowiem nikt w tym czasie nie zajmował się sprawami
smoleńskiego śledztwa. I wydaje się, że o to tu chodziło. W
świat miał pójść przekaz: brzoza została złamana między 5 a 12 kwietnia.
Śledczy liczyli, że o rzetelność analizy nikt pytał nie będzie aż do
nowego roku.
Polak z Chicago donosi do prokuratury na Macierewicza. "Zbierają dla niego pieniądze..."
Polonia zbiera dla niego (Macierewicza -
red.) pieniądze, od których nie płaci on żadnego podatku - twierdzi
cytowany przez "Wprost" Krzysztof Koch z Chicago. Polska Prokuratura
Generalna dostała w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia
przestępstwa przez wiceprezesa PiS.
- Zgłoszenie zostanie przekazane do
odpowiedniej prokuratury i to ona zadecyduje, co robić dalej - mówi
tygodnikowi "Wprost" Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej. Chodzi o
zawiadomienie złożone przez mieszkającego w Chicago Krzysztofa Kocha. Jego zdaniem Antoni Macierewicz "jeździ po USA jako poseł, szkalując państwo polskie, a Polonia zbiera dla niego pieniądze, od których nie płaci on żadnego podatku".
Antoni Macierewicz jesienią br. wyruszył do Stanów Zjednoczonych
na spotkania z Polonusami. Opowiadał im o katastrofie smoleńskiej,
lansując spiskowe wersje jej przyczyny. Atakuje polski rząd i Donalda
Tuska. Podczas spotkań zbierane są datki. - Nagle zauważyłem, że ludzie
wrzucają po 15-20 dolarów do koszyka, który przekazują z rąk do rąk -
mówi "Wprost" Piotr Dąbrowski, uczestnik jednego z takich spotkań.
Studium
smoleńskiej dezinformacji. Jak zmieniała się narracja ludzi władzy?
Film internauty przypomina jak prowadzono akcję manipulowania opinią
publiczną
„W dniu tragedii nie dyskutuje się w ogóle nad komunikatem o
potencjalnym zamachu opublikowanym w przededniu katastrofy, a jedynie o
nieszczęśliwym lądowaniu we mgle”.
W półgodzinnym obrazie pokazano, w jaki sposób polskie społeczeństwo
było informowane o tym, co zdarzyło się w Smoleńsku. Autor filmu
zestawia ze sobą m.in. wypowiedzi ambasadora Jerzego Barha i ministra
Radosława Sikorskiego, pokazując ogromny chaos i paraliż komunikacyjny,
jaki 10 kwietnia miał miejsce w Polsce.
Film pokazuje również, że najważniejsi urzędnicy w Polsce
podjęli działania zaraz po tragedii smoleńskiej na podstawie hipotez i
przemyśleń ministra spraw zagranicznych, uznając, że wszyscy a
pasażerowie rządowego Tupolewa, który leciał do Smoleńska na pewno
zginęli.
Autor wraca również do smsa ujawnionego przez gen. Sławomira
Petelickiego, który udowadnia, że Platforma Obywatelska już 10 kwietnia
rozpoczęła akcję dezinformowania Polaków ws. 10/04.
Na koniec wraca do ostrzeżeń dotyczących możliwego zagrożenia
samolotu Unii Europejskiej. Takie sygnały do Polski trafiły 9 kwietnia
2010 roku.
CZYTAJ
TAKŻE: UJAWNIAMY! To z Czech przyszła informacja o zagrożeniu atakiem
na samolot w kraju UE. Nowe fakty ws. ostrzeżeń sprzed 10/04
Film kończy się stwierdzeniem:
KL
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
229. Błędy w
Błędy w ekspertyzie
Prokuratura wojskowa chce od Służby Wywiadu Wojskowego wyjaśnień w sprawie błędów w analizie teledetekcyjnej
Opinia dotycząca analizy teledetekcyjnej zobrazowania i ortofotomapy
satelitarnej WV-1 z dnia 5 kwietnia 2010 roku oraz zobrazowania i
ortofotomapy satelitarnej WV-2 z dnia 12 kwietnia 2010 roku rejonu
lotniska Smoleńsk Północny została przygotowana przez Służbę Wywiadu
Wojskowego. I opublikowana przez prokuraturę wojskową 23 grudnia br.
Okazuje się jednak, że śledczy, publikując dokument, zapoznali się z
nim jedynie pobieżnie. W związku z dostrzeżonymi niejasnościami
dotyczącymi podpisu pod zdjęciem nr 2 na stronie 2 opinii (kwestia
tożsamości dat wykonania zdjęć) Wojskowa Prokuratura Okręgowa w
Warszawie podjęła czynności zmierzające do uzyskania stanowiska
instytucji opiniującej w przedmiotowej sprawie – informują śledczy.
Przywołana strona zawiera dwa zdjęcia opisane jako „Porównanie
niewłaściwie zrektyfikowanego przez firmę SmallGIS zdjęcia z 5 kwietnia
2010 r. (na górze) ze sceną właściwie zrektyfikowaną w toku analizy (na
dole)”.
Na obydwu fotografiach widnieje nadruk: „5.04.2010 r.”. W opinii nie
ma jednak analogicznego zestawu zdjęć dotyczącego 12 kwietnia 2010 roku,
a SWW gładko przechodzi do stwierdzenia, iż oba zobrazowania „są
przesunięte wobec właściwego położenia o ok. 150 metrów w kierunku
północno-wschodnim”.
Czy zatem SWW poszła na skróty, używając zdjęć z 5 kwietnia dla
zobrazowania mechanizmu działania, czy też podpisy pod zdjęciami są
niewłaściwe? Dokładniejsza analiza dokumentu pozwala sądzić, że SWW,
publikując zdjęcia na stronie 2, potraktowała je jako przykład do
zobrazowania problemu przesunięcia i procesu rektyfikacji, a zdjęcia
faktycznie pochodzą z 5 kwietnia 2010 roku. Sprawę będzie musiał jednak
jednoznacznie wyjaśnić biegły SWW.
O brzozę i nie tylko - 10 pytań do Seremeta
Najnowszy wpis mec. Janusza Wojciechowskiego
Czy prokuratura ma jakikolwiek dowód na związek katastrofy z brzozą? I jakie w ogóle ma dowody?
Prokuratura wojskowa stwierdziła, że
„pancerna brzoza” została przełamana między 5 a 12 kwietnia 2010 roku.
Ta precyzja, z dokładnością do jednego tygodnia, zdaje się wskazywać, że
prokuratura, w odróżnieniu od komisji Millera, nie jest pewna, że
brzoza została ścięta przez samolot 10 kwietnia.
Postanowiłem w związku z tym zadać prokuratorowi generalnemu 10 poniższych pytań.
Rawa Mazowiecka, 27 grudnia 2013 roku,
NPW o materiałach wybuchowych na wraku
Prokuratorzy otrzymali opinię biegłych dotyczącą kwestii
ewentualnych pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku
Tu-154M – poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa. Śledczy analizują
ten materiał.
Jak przyznał ppłk Janusz Wójcik z NPW, opinia z Centralnego
Laboratorium Kryminalistycznego Policji wpłynęła do Wojskowej
Prokuratury Okręgowej w Warszawie w piątek po południu. – Materiały te
obecnie są przedmiotem analizy, dopiero po jej zakończeniu i dokładnym
zapoznaniu się z nimi prokuratorów będzie można przedstawić opinii
publicznej wnioski – zaznaczył ppłk Wójcik.
– To jest bardzo obszerny materiał, wymaga bardzo uważnej analizy,
tego nie można zrobić w ciągu kilku dni. Ekspertyzy biegłych koncentrują
się wokół tematu funkcjonującego w opinii publicznej, jako kwestia
„wybuchu na pokładzie Tu-154M – powiedział ppłk Wójcik.
Dodał, że oficjalnej informacji prokuratury na temat wniosków z
opinii nie należy spodziewać się w najbliższych dniach. – Konferencji
lub komunikatu prokuratury nie należy oczekiwać w tym tygodniu, analiza
może bowiem zająć nawet kilkanaście dni – ocenił.
Trzeba wyjaśnić los próbek pobranych z foteli Tu-154M
Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn
katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) uważa, że bez
wyjaśnienia losów próbek pobranych jesienią 2012 roku z foteli samolotu
Tu-154M, będą powracać “podejrzenia matactwa” ze strony prokuratury
wojskowej.Macierewicz napisał list w tej sprawie do prokuratora generalnego
Andrzeja Seremeta. Domaga się w nim także zmiany prokuratury prowadzącej
śledztwo smoleńskie. Zdaniem Macierewicza stanowisko prokuratury
wojskowej w kwestii obecności materiałów wybuchowych, które mogły
spowodować eksplozję samolotu w powietrzu, “wzbudza wątpliwości i rodzi
podejrzenia działania na szkodę śledztwa”.Jak zapewnił, zespół parlamentarny dysponuje materiałem dowodowym
wskazującym, że prokuratura wojskowa wprowadza w błąd prokuratora
generalnego, organa państwa, a także opinię publiczną.
Mec.
Pszczółkowski: „Prokuratura sama pozbawia się zaufania. Mam dużą dozę
ostrożności wobec badań dot. materiałów wybuchowych”.
„Wnosiłem o to, bym mógł brać udział w procedurze badania próbek.
Jednak śledczy odmówili odrzucając mój wniosek. Uznali, że moja obecność
może doprowadzić do... zanieczyszczenia próbek”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
230. sekta pancerna atakuje z nowym rokiem
"Wypatrzyłem pana Macierewicza jako aktor. Fantastyczny. Wygłupy, a w Rosji zacierają ręce"
Daniel Olbrychski w Radiu Zet przyznał, że chętnie zagrałby w filmie o
katastrofie smoleńskiej, choć krytycznie ocenia pewne pomysły, o których
słyszał. - Nie znam scenariusza. Zawsze wysoko ceniłem i mądrość, i
wrażliwość Antoniego Krauzego, ale jak usłyszałem, że tam bohaterką ma
być ktoś podobny do Ewy Stankiewicz, to włos mi się zjeżył. Dla mnie to
bohaterka negatywna z punktu widzenia patriotyzmu - stwierdził.
- Jeśliby powstał taki prawdziwy film, to może udałoby mi się
zagrać pana Antoniego Macierewicza. Wypatrzyłem go jako aktor,
fantastyczny. Widzę w tym bardzo wiele. Aż nie ośmielę się powiedzieć,
ile widzę. Nie powiem, ale to bym zagrał - dodał Olbrychski
J. Stuhr o "Smoleńsku": nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie
Jerzy Stuhr nie wystąpiłby w
filmie o katastrofie w Smoleńsku. - Zawsze miałem zasadę i utrzymuję tę
zasadę, że nigdy nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i
nihilistycznym, czy to będzie film, czy przedstawienie teatralne -
wyjaśnił na antenie Radia ZET. "Smoleńsk" to roboczy tytuł filmu
reżyserowanego przez Antoniego Krauze.
Stuhr w rozmowie z Moniką Olejnik mówił m.in. o
awanturze, jaką wywołał film "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego.
Chwalił też swojego syna, który odegrał w nim główną rolę, a także
odpowiedział na pytanie o budzący kontrowersje film o katastrofie w
Smoleńsku.
Zdjęcia do filmu Antoniego Krauze ruszyły 10
kwietnia 2013 roku. Dzieło ma roboczą nazwę "Smoleńsk", a autorem zdjęć
jest Michał Pakulski. Początkowo prezydenta Lecha Kaczyńskiego miał
zabrać Marian Opania. W rozmowie z Onetem poinformował jednak, że od
razu odmówił.
- Nie mam zamiaru im pomagać w nakreślaniu ich
bzdurnych przekonań. To, co oni uznają, czyli że w Smoleńsku doszło do
zamachu, jest bzdurą. Nie będę brał udziału w rzeczy, która
przypuszczalnie będzie szła w tym kierunku - podkreślał aktor.
Ofertę reżysera ostatecznie przyjął Lech Łotocki i to on zagra Lecha Kaczyńskiego.
tupolew wykonał półbeczkę
Duński ekspert Macierewicza powtórzył eksperyment. Już nie ma dowodu na wybuch
Prof. Grzegorz Kowaleczko, fizyk, specjalista mechaniki lotu i prorektor
ds. naukowych Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie,
obala eksperyment duńskiego naukowca współpracującego z Antonim
Macierewiczem.
Glenn Arthur Jorgensen z Duńskiego
Uniwersytetu Technicznego i członek Duńskiego Stowarzyszenia Inżynierów
to najnowszy ekspert parlamentarnego zespołu ds. wyjaśniania przyczyn
katastrofy smoleńskiej. Wystąpił na II Konferencji Smoleńskiej w
październiku zeszłego roku. Jego hipoteza sprowadza się do tego, że po
zderzeniu z brzozą i utracie fragmentu skrzydła tupolew nie powinien był
się obrócić do góry kołami podczas lotu (chodzi o tzw. półbeczkę) i
potem runąć na ziemię, lecz bezpiecznie odlecieć.
szkoły lotniczej w Dęblinie. Przestudiował on pracę "Additional Aspect
of The Smolensk Air Crash", w której Duńczyk oblicza, jak wyglądał lot
tupolewa po zderzeniu z brzozą i utracie fragmentu lewego skrzydła. Po
jej lekturze Kowaleczko miał mnóstwo wątpliwości, więc pod koniec
października 2013 r. napisał do Jorgensena list zawierający analizę jego
pracy i wiele konkretnych pytań.
Nie doczekawszy się
odpowiedzi, 16 grudnia prof. Kowaleczko opublikował swoje uwagi na
stronie zespołu Macieja Laska (www.faktysmolensk.gov.pl). Są one dla
Jorgensena miażdżące. "Dokument nie spełnia wymogów dotyczących
publikacji naukowych, tzn. nie zawiera spisu literatury oraz numeracji
zastosowanych w niej wzorów" - pisze. Za najważniejsze mankamenty pracy
Duńczyka Kowaleczko uważa: "Brak zdefiniowania wielu wykorzystywanych
parametrów; błędy w określeniu geometrii skrzydła; brak opisu modelu
matematycznego ruchu; zasadnicze błędy przy obliczaniu momentu
przechylającego spowodowanego przyrostem siły nośnej; zasadnicze błędy
przy obliczaniu momentu odchylającego spowodowanego przyrostem siły
oporu / wartość prędkości i współczynnika siły nośnej".
I
podsumowuje: "Uważam, że praca G.A. Jorgensena nie zostałaby
opublikowana w żadnym czasopiśmie naukowym ze względu na zasadnicze wady
metodologiczne".
To zadziałało. Jorgensen wreszcie
odpowiedział profesorowi. W ostatnich dniach grudnia przesłał mu nową,
poprawioną wersję swojej pracy. Na stronie zespołu Laska czytamy, że
wyniki tej nowej analizy "są znacznie bliższe rzeczywistemu przebiegowi
zdarzeń, odtworzonemu w oparciu o zapisy rejestratorów i ślady zderzeń
samolotu z kolejnymi przeszkodami w ostatniej fazie lotu. Z opracowania
wynika, że wyniki otrzymane przez G.A. Jorgensena były błędne, gdyż
opierały się na złych założeniach, niewłaściwych danych i bardzo
uproszczonym modelu obliczeniowym".
Sam Kowaleczko jest
odpowiedzią rozczarowany: "Na niemal żadne zadane pytanie nie otrzymałem
jednoznacznej odpowiedzi. Dotyczy to zarówno spraw drugorzędnych, jak i
mających zasadnicze znaczenie. Zamiast konkretnych odpowiedzi
otrzymałem nowe opracowanie z zaleceniem - poszukaj sobie odpowiedzi w
dodatku 2 lub 3. Zrobiłem to. Ta nowa praca również rodzi szereg
dodatkowych pytań".
Prof. Kowaleczko wierzy, że
„Jorgensen swoje analizy przeprowadzał w dobrej wierze, dążąc do
odpowiedzi na pytanie - czy samolot z oderwaną końcówką skrzydła mógł
wykonać półbeczkę”. Dziwi go jednak fakt, że nowe obliczenia „nie
skłaniają autora do refleksji nad poprawnością pierwotnie wyciągniętych
wniosków o obcięciu dodatkowego fragmentu skrzydła”. Przypomina, że
„wnioski te stanowią źródło wątpliwości co do przyczyn katastrofy i
służą do formułowania stwierdzeń o » odstrzeleniu” dodatkowej
powierzchni”. I wyraża nadzieję, że jeżeli „Jorgensen uwzględni metody
obliczeniowe pozwalające na prawidłowe i wiarygodne określenie sił i
momentów aerodynamicznych”, to „uzyska jeszcze dokładniejsze wyniki,
zgodne z rzeczywistym przebiegiem ostatniej fazy lotu”.
--------------------------------------
Dzisiaj "Gazeta Wyborcza" napisała, że Jorgensena "obliczenia wziął pod lupę prof. Grzegorz Kowaleczko z zespołu Macieja Laska. I wytknął wszystkie błędy i nieścisłości".
W związku z tą publikacją otrzymaliśmy komunikat Bartłomieja Misiewicza,
szefa Biura Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy
TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r.
Glenn Jorgenson nie zmienia zdania: TU 154 nie mógł obrócić się „na plecy”.
W związku z publikacją fałszującą prace duńskiego naukowca Glenna
Jorgensona, którego ekspertyzy udowadniają fałsz tez raportu rządu
Donalda Tuska Zespół Parlamentarny uważa za konieczne przypomnieć:
1. Inż. Glenn Jorgenson w dobrej wierze podjął dyskusję z prof.
Grzegorzem Kowaleczko reprezentującym tezy Raportu rządu Donalda Tuska
uważając, że dla naukowców decydujące są fakty, a nie gra propagandowa i
polityczna;
2. Inż. Glenn Jorgensen postanowił więc zweryfikować dane zaproponowane
przez prof. Kowaleczko, co nie oznacza, że się z nimi zgodził, i
pokazał, że nawet wówczas samolot nie byłby w stanie wykonać obrotu o
150 st., a jedynie o 96 st. Prof. Kowaleczko zinterpretował to jako
akceptację swoich danych i jakościową zmianę wyników otrzymanych przez
Glenna Jorgensena. Taka interpretacja odpowiedzi inż. Jorgensena jest
całkowicie nieuzasadnionym nadużyciem i manipulacją niegodną naukowca;
3. Glenn Jorgensen w swoim opracowaniu zaznaczył, że przyjęte w jego
modelu założenia dotyczące własności areodynamicznych tupolewa były
oszacowane z dużym marginesem bezpieczeństwa. Dane z rosyjskiej literatury
dotyczące tego modelu samolotu w pełni te założenia potwierdzają. Prof.
Kowaleczko natomiast w zaproponowanych założeniach popełnił podstawowe
błędy w oszacowaniu, m.in. powierzchni nośnej samolotu czy urwanego
fragmentu skrzydła. Kowaleczko sugeruje m.in., że całkowita powierzchnia
nośna skrzydeł wynosi 180 m2. Jest to wielkość obarczona znaczącym
błędem, przekraczającym 20%. Zgodnie z rosyjską literaturą przedmiotu
powierzchnia samych skrzydeł z wysuniętymi klapami bez uwzględnienia
slotów i statecznika poziomego wynosi 223.45 m2.
4. Tak znaczące błędy powinny dyskwalifikować wszystkie dalsze
obliczenia prof. Kowaleczko, a mimo to G. Jorgensen pokazał, że nawet
przyjmując te błędne założenia samolot nie był w stanie wykonać obrotu o
150 st. Glenn Jorgensen w tej dyskusji postąpił tak samo jak wówczas,
gdy przystępując do badania raportu rządu Tuska sprawdził co by się
działo gdyby przyjąć założenia sformułowane w tym raporcie. Okazało się,
że samolot nie obróciłby się „na plecy”, lecz odleciał na drugi krąg.
Również po uwzględnieniu założeń sugerowanych przez prof. Kowaleczkę
samolot nie obraca się o 150st., tzw. „beczka autorotacyjna” jest
niemożliwa, a raport rządu Donalda Tuska - jest fałszywy. Dlatego inż.
Glenn Jorgensen podtrzymuje w pełni swoje dotychczasowe stanowisko.
Pełna odpowiedź Glenna Jorgensena na manipulacje zespołu Laska zostanie
opublikowana na oficjalnej stronie Zespołu Parlamentarnego: http://www.smolenskzespol.sejm.gov.pl
Prof. Kowaleczko: "Tu-154M wykonał półobrót przed uderzeniem w ziemię". Porównaj opinie ekspertów
"Nie mógł wykonać słynnej półbeczki, bo musiałby zmienić kierunek lotu" - mówił Nowaczyk w lutym 2013 r.
''W tym roku Macierewicz wyciągnie mnóstwo ekspertów z kapelusza. A w 2015...''
''W piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej 'eksperci' Macierewicza będą mnożyć się jak króliki''
Jednak zdaniem Janiny Paradowskiej czeka nas trudny rok, jeżeli chodzi o
poczynania Antoniego Macierewicza. - Ekspertów "z kapelusza" pan
Macierewicz wyciągnie nam w tym roku mnóstwo. A w przyszłym - kiedy
będzie piąta rocznica katastrofy smoleńskiej - będą się mnożyć jak
króliki - oceniła prowadząca Poranek TOK FM.
- Nie wiem,
czy jest sens cytowania tych wszystkich "ekspertyz" i kontrekspertyz, bo
od tego ludziom w głowach się miesza, a o to chyba chodzi Antoniemu
Macierewiczowi - podsumowała Paradowska.
Mamy wreszcie wyjaśnienie tego wszystkiego ze strony naukowców -
komentowała Paradowska w Poranku TOK FM. - Tym razem z "ekspertyzą"
rozprawia się prof. Grzegorz Kowaleczko, fizyk, specjalista mechaniki
lotu. Człowiek, który wie, co mówi - oceniła publicystka.
Cezary
Michalski biegnie na skargę do włoskiej prasy: "Ultrakonserwatywna
prawica dzięki mitowi o zamachu w Smoleńsku chce wygrać następne
wybory!"
Michalski "przybliża" nieznaną praktycznie Włochom dyskusję wokół
katastrofy 10/04. Pisze o "rusofobicznej i antyeuropejskiej" polskiej
prawicy. Dodaje, że ultrakonserwatyści liczą na to, że "dzięki temu
mitowi, podkreślanemu z emfazą przez Kościół", wygrają następne wybory.
Uśmiech premierów
Przyszły wicepremier rządu Jarosława Kaczyńskiego Antoni
Macierewicz ujawnia nowe szczegóły katastrofy smoleńskiej w tygodniku
"Do Rzeczy"....
Monika Olejnik
Jedyną rzeczą, którą zrobił Sikorski - jak twierdzi Macierewicz - było
pociągnięcie za rękaw Catherine Ashton. A przecież pamiętamy, ile zrobił
Antoni Macierewicz, będąc w Stanach - ciągnął za spodnie kongresmenów i
nic mu się nie udało.
Wielkim zaniechaniem Tuska -
według Macierewicza - jest to, że po ujawnieniu przez Chrisa
Cieszewskiego, iż brzoza była złamana przed katastrofą, premier miał
obowiązek wznowić prace komisji badającej wypadek.
Natomiast Chris Cieszewski został publicznie obrażony przez prof.
Antoniego Dudka, który potwierdził wersję, że Cieszewski został
zarejestrowany jako TW przez SB i musiał współpracować z SB, żeby
uzyskać paszport.
Oczywiście Macierewicz daje wiarę nie
Dudkowi, tylko Cieszewskiemu, który według jego wiedzy, jak tylko
uzyskał wizę z ambasady kanadyjskiej, uciekł z Polski. Musiałby to wtedy
zrobić chyba za pomocą motolotni, a nie rejsowego samolotu.
Już nie mogę się doczekać, kiedy nowa władza wyrzuci prokuratorów
niemających wątpliwości, że w Smoleńsku nie doszło do zamachu, i
zatrudni prawdziwych patriotów.
Chyba pan Antoni związany
z "Naszym Dziennikiem" ojca Rydzyka powinien się przyjrzeć także temu
periodykowi, bo przecież to ta gazeta ostatnio ujawniła, że na pokładzie
Tu-154 nie było wybuchu.
PS
Dorota Kania,
pseudonim operacyjny "pożyczka", stwierdziła, że w domach bohaterów jej
książki "Resortowe dzieci" nie śpiewano kolęd, nie obchodzono świąt
religijnych, jedynymi czczonymi rocznicami była rewolucja październikowa
i podpisanie Manifestu PKWN. Chyba tę wiedzę pobrała od byłego
pezetpeerowca, współautora książki Jerzego Targalskiego albo innych
wysoko postawionych pezetpeerowców, których pełno po prawej stronie.
Prawdziwy patriota, choćby był byłym esbekiem, musi wierzyć w zamach
smoleński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
231. Janusz
Janusz Wojciechowski
Profesor
Kowaleczko pogrążył raport Millera ostatecznie. Komisja Millera nie
ustaliła nawet, jaką powierzchnię miał urwany fragment skrzydła
Polska komisja państwowa wydała raport o przyczynach katastrofy,
podała, że samolot urwał skrzydło na brzozie, utracił siły nośne,
wykonał półbeczkę i runął – ale wydając te opinię nie widziała nawet i
nadal nie wie, jaką część powierzchni nośnej skrzydła samolot utracił! I
śmieszno, i straszno, jak mówią gospodarze miejsca katastrofy...
Analiza zdjęć zamieszczonych przez Laska
http://www.pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=4558#.UslQPbSkNI2
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
232. Jak walnęło, to się urwało, a
Jak walnęło, to się urwało, a jak się urwało, to spadło - oto poziom badania katastrofy, w której zginął Prezydent RP
Rodzi się pytanie – skoro komisja nie wiedziała, jaką część sił
nośnych samolot utracił, to na jakiej podstawie ustaliła, że samolot
wykonał półbeczkę?
Fot. Raport KBWLLP
1. Samolot był za nisko, ale już się wznosił.
Już łapał ciąg do góry. Już minął nieszczęsny parów, gdzie przez chwilę
był nawet 5 metrów poniżej poziomu lotniska, Ale już się ratował, już
wzlatywał i odleciałby na drugi krąg, gdyby nie ta nieszczęsna brzoza, o
którą zahaczył i urwał sobie część skrzydła. Brak części skrzydła
spowodował utratę sił nośnych. Samolot jeszcze przez chwilę się wznosił,
ale brak części skrzydła i ubytek sił nośnych spowodował, że zaczął się
obracać na kikut skrzydła, po czym wykonał półbeczkę i runął w dół...
Gdyby nie kolizja z brzozą, samolot kontynuowałby wznoszenie się i do katastrofy by nie doszło.
A
zatem kolizja brzoza-skrzydło to był krytyczny moment katastrofy. Mogą
sobie niektórzy wymyślać przyczyny – zeszli za nisko i tak dalej – ale
bez kolizji z brzozą do upadku samolotu by nie doszło. Samolot już się
wznosił, a zatem najgorsze miał za sobą i gdyby nie brzoza, to by
odleciał. To jest opis katastrofy według Millera i Laska.
2. W
tych okolicznościach katastrofy należałoby sądzić, że kluczowe badania
skupią się właśnie na skrzydle i na brzozie. Należałoby oczekiwać, że
komisja dokładnie zbada brzozę, ustali wysokość jej złamania, a z
drugiej strony dokładnie przebada skrzydło. Przede wszystkim zaś
obliczy, jaką część sił nośnych samolot utracił i czy ta utrata
rzeczywiście przerwała lot.
Okazuje się tymczasem, że komisja nie
wiedziała i nie wie nadal, jaka jest powierzchnia urwanego skrzydła. Nie
wie zatem, jaką część sił nośnych samolot utracił.
Rodzi się pytanie – skoro komisja nie wiedziała, jaką
część sił nośnych samolot utracił, to na jakiej podstawie ustaliła, że
samolot wykonał półbeczkę?
Nie było danych wyjściowych do obliczeń – skąd w takim razie przekonanie o półbeczce?
3.
Nie chcę polemizować z głupimi zaczepkami, ale ktoś mnie zapytał o to,
czy w sprawie o wypadek drogowy bada się wymiar urwanego fragmentu
błotnika. Odpowiem – niekoniecznie się bada, bowiem błotnik nie jest
częścią decydującą o sposobie jazdy samochodu, natomiast skrzydło
samolotu ma decydujące znaczenie dla możliwości lotu. Bez błotnika
samochód jedzie, a bez skrzydła samolot nie leci. Zresztą błotnika może
się i nie bada, ale opony już obowiązkowo tak, żeby stwierdzić czy na
przykład nie wystrzeliły i nie spowodowały utraty panowania nad
pojazdem.
4. Pytanie – bez jakiej części skrzydła samolot dalej
nie leci? Gdyby stracił tego skrzydła dziesięć centymetrów kwadratowych –
pewnie by leciał dalej. Gdyby go stracił metr kwadratowy – pewnie też
by nadal leciał. Ile metrów skrzydła musi zabraknąć, by samolot stał się
niezdolny do lotu? Dwa metry, osiem, dwanaście, szesnaście? Kto na to
odpowie?
To wszystko powinna obliczyć komisja Millera, zanim wydała z
siebie raport. Tego wszystkiego komisja nie obliczyła. A skoro nie
chciało jej się nawet zmierzyć powierzchni urwanego skrzydła, to jak mam
wierzyć, że ten urwany fragment w ogóle badała? Jak mam wierzyć w to,
że wykluczyła na przykład obecność materiałów wybuchowych? Nie zmierzyli
skrzydła, a badania na trotyl przeprowadzili? Na jakiej podstawie mam
uznać wiarygodność ich badań, skoro sami tej wiarygodności zaprzeczają?
Żadnych
pomiarów, żadnych obliczeń, żadnych badań. Jak walnęło to się urwało, a
jak się urwało to spadło – taki to był poziom merytoryczny badania tej
katastrofy.
5. Nie wiem czy w Smoleńsku był zamach na
Prezydenta RP, nie mam na to dowodów i nie tracę nadziei, że znajda się
dowody świadczące, że zamachu nie było. Bo jak ktoś napisał w komentarzu
do mojego poprzedniego wpisu – świadomość, że mogło dojść do zamachu,
jest dławiąca.
Był natomiast i trwa nadal brutalny zamach na dochodzenie do prawdy....
Kiedy
parówki nie kompromitują, czyli o podwójnych standardach
kompromitujących „Gazetę Wyborczą”. Kolejna bezczelna smoleńska akcja
"żołnierzy" Michnika
Dwóch zasłużonych w smoleńskiej dezinformacji, A.Michnik w programie T.Lisa. Fot. Youtube.pl
„Pękające parówki” jesienią 2013 roku było to jedno
z popularniejszych haseł w mediach tzw. mainstreamowych. Parówki stały
się narzędziem walki z rzetelnym badaniem przyczyn katastrofy
smoleńskiej. Akcja wyszydzania parówek wynikała z politycznej
potrzeby dyskredytacji prac, jakie zaprezentowano w czasie II
konferencji smoleńskiej.
Tytuły gazet, portali i audycji były tożsame. Ton, jak zwykle
nadawała „Gazeta Wyborcza”. Piórem Wojciecha Czuchnowskiego pisała:
TOK FM wtórował:
Medialne doniesienia i rozgłos natychmiast wykorzystywali politycy.
- pisał w oświadczeniu Maciej Lasek, szef rządowego zespołu ds. smoleńskiej propagandy.
O tym, co działo się w czasie smoleńskiej konferencji mówił również Stefan Niesiołowski.
- mówił pytany o posługiwanie się doświadczeniem z parówkami. W innym
miejscu mówił, że konferencja smoleńska powinna się odbywać w Tworkach.
Sprawa pokazania na konferencji smoleńskiej gotujących się
parówek została rozdęta do granic możliwości. Wspomniane na marginesie
parówki zostały wykorzystane do ośmieszenia konferencji i prac
naukowców. Skutecznie wyłuskano ją z całej masy innych, znacznie
ważniejszych, wydarzeń i wmówiono czytelnikom tzw. głównych mediów, że
właśnie tym zajmowali się naukowcy ws. Smoleńskiej.
Akcja medialna była przedmiotem refleksji samych naukowców w czasie
drugiego dnia Konferencji Smoleńskiej. Na wieść, że sprawa parówek jest
przedmiotem kpin zdziwili się. Jeden z nich, nie będący prelegentem,
tłumaczył, że doświadczenia dotyczące gotujących się parówek są naukowym
prostym, ale powszechnym, doświadczeniem, typowym dla badania sił
powstających w czasie narastania ciśnienia wewnątrz przedmiotów o
kształcie cylindrycznym.
Zgromadzonych na sali naukowców występujący w obronie parówek człowiek nie musiał przekonywać. Jak się jednak okazuje o roli i znaczeniu doświadczeń dot. parówek przekonuje i przekonywała również... „Gazeta Wyborcza”.
W tekście Czary-mary gotowania (publikacja 22.05.2009 , aktualizacja:
30.12.2010) gazeta wskazywała na inną, naukową stronę gotowania.
Zachęcała, by zobaczyć co dzieje się w czasie codziennych czynności
kuchennych. W tekście czytamy:
To zdanie zestawione z podanymi wcześniej tezami tekstów „GW” budzi zaskoczenie. Jednak
okazuje się, że sprawę parówek można traktować poważnie. Że to, co się
dzieje z nimi można porównać z wydarzeniami znacznie poważniejszymi, np.
parostatkami.
Ten sam Łukasz Turski, którego w tekście cytuje „Wyborcza”, więcej
miejsca poświęca parówkom w swojej pracy. Właśnie parówkami posługuje
się m.in. w swoich artykułach, które publikowało „Wiedza i Życie”.
- pisał Turski w 1999 roku.
Następnie przytoczył szczegółowo prawo Hooke'a, o którym pisała również „Wyborcza”.
- pisał autor.
Wskazując z kolei na teorię Griffitha zaznacza:
Okazuje się, że nawet w „Gazecie Wyborczej” pisanie o parówkowych
eksperymentach nie zawsze jest powodem do szyderstwa i dowodem na brak
profesjonalizmu. Że naukowca, który swojej pracy często odwołuje
się do parówek, można nawet w „GW” promować. Co więcej, zdarza się, że
sama „Wyborcza” uznaje, iż parówka może być chwytem reklamowym.
W 2011 roku, w tekście promującym książkę „Matematyka - daj się uwieść!” Christopha Drosser'a „Wyborcza” wskazuje:
I choć „GW” nazywa pytania o parówkę „głupimi” (ciekawe co na to
prof. Turski cytowany przez „GW”) to jednak uznaje, że właśnie wiedza na
ten temat jest na tyle atrakcyjna, że warto nią zachwalać promowaną
przez siebie książkę.
Jak widać w „Gazecie Wyborczej” gotowane pękające parówki nie
zawsze są powodem do wstydu czy kpin. Jedynie wtedy, gdy pojawią się w
kontekście katastrofy smoleńskiej, są ustawiane w centrum przemysłu
kłamstwa, jaki ws. smoleńskiej pracuje pełną parą. Ten przemysł
opiera się m.in. na niezwykle bezczelnym i jawnym stosowaniu podwójnych
standardów ws. 10/04. Narracja dotycząca parówkowych doświadczeń jest
tego kolejnym przykładem.
Podwójna narracja ws. parówek to również kolejny dowód na sukces
wieloletniej kampanii ogłupiania Polaków. Fakt, że najważniejsze media w
Polsce pozwalają sobie na zaprzeczanie sobie samym i podawanie
wzajemnie wykluczających się tez pokazuje, że czują oni, iż kampania
dezinformacji polskiego społeczeństwa przyniosła spodziewany efekt. Dziennikarze czują się bezpieczni, wiedząc, że ich czytelnicy nie kojarzą i nie łączą faktów.
Nadzieją napawa jedynie to, że widmo bankructwa najczarniejszej z
medialnych owiec „GW” jest już całkiem realne. Nic dziwnego, że wypocin
medialnych żołnierzy Michnika coraz więcej osób nie chce czytać...
Autor błędów „ściśle tajny”
błędy opinii teledetekcyjnej dotyczącej smoleńskiej brzozy
Prokuratura nie chce ujawnić, kto jest autorem zawierającej błędy opinii teledetekcyjnej dotyczącej smoleńskiej brzozy.
Ekspertyzę na zamówienie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie
przygotowała Służba Wywiadu Wojskowego. Biegli uznali w niej, że wbrew
twierdzeniom prof. Chrisa Cieszewskiego smoleńska brzoza została złamana
pomiędzy 5 a 12 kwietnia 2010 roku. Nie wykluczono, że stało się to na
skutek kontaktu z samolotem.
Dokument, bez podpisów autorów, za to zawierający błędne opisy
fotografii, a także niewłaściwe zdjęcia, został opublikowany tuż przed
Bożym Narodzeniem. Tydzień później prokuratura postanowiła, że SWW
będzie musiała wyjaśnić wątpliwości związane z opinią.
Z pewnością jednak śledczy nie ujawnią autorów opracowania. WPO
powołuje się tu na zapewnienie ochrony danych identyfikujących
funkcjonariuszy SWW. Jak ustaliliśmy, nazwisko autora znajduje się w
dokumencie WPO oznaczonym klauzulą „ściśle tajne”.
Prokuratura wojskowa nie wypowiada się też jednoznacznie, czy zebrany
dotąd materiał dotyczący czasu złamania brzozy zamyka tę kwestię. –
Przypomnę, że poza ostatnią opinią Służby Wywiadu Wojskowego Wojskowa
Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje ekspertyzą teledetekcyjną
wykonaną przez firmę SmallGIS, protokołami przesłuchania dwóch naocznych
świadków uderzenia samolotu Tu-154M nr 101 skrzydłem w brzozę, co
skutkować miało jej złamaniem oraz obszerną dokumentacją fotograficzną –
informuje ppłk Janusz Wójcik, p.o. rzecznik prasowy NPW. Jak dodaje, do
tematu „z pewnością odniesie się też zespół biegłych, który prokuratura
powołała do wydania opinii kompleksowej dotyczącej przyczyn,
okoliczności i przebiegu katastrofy samolotu Tu-154M nr 101”.
NPW nie chce też odpowiedzieć, czy materiał SWW będzie konfrontowany z
wynikami niezależnych badań, sugerując jedynie, że WPO nie informuje „o
swoich zamierzeniach procesowych przed ich realizacją”.
Kiedy dźwięki z jaka?
Prokuratura wojskowa poinformowała nas za to, że biegli z Pracowni
Analizy Mowy i Nagrań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie zapewnili,
iż opinie dotyczące kopii nagrań urządzeń obiektywnej kontroli pracy
Grupy Kierowania Lotami lotniska Smoleńsk Północny oraz kopii nagrania
pokładowego rejestratora dźwięku z samolotu Jak-40 zostaną przygotowane
do końca I kwartału 2014 roku.
– Długotrwałość sporządzania opinii wynika ze skomplikowanej materii,
czasochłonności oraz z dążenia biegłych do rzetelnego wykonania
zleconej ekspertyzy – podkreśla ppłk Wójcik w odpowiedzi na pytania
„Naszego Dziennika”.
Prokuratura podaje również, że trwa analiza wyników badań próbek
pobranych z wraku Tu-154M, które trafiły do WPO 27 grudnia 2013 roku. Po
zakończeniu tych prac śledczy mają przedstawić opinii publicznej
informacje podsumowujące badania. Jak nas zapewniono, będą one zawierały
także dane dotyczące próbek pobranych z ciał ofiar katastrofy.
Marcin Austyn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
233. kublikacja Agnieszka Kublik
Dr Maciej Lasek o analizach ekspertów Macierewicza: "Pancerna brzoza...
- Zależy nam na demaskowaniu mitów smoleńskich w
atmosferze naukowego dyskursu, a nie politycznej retoryki - mówi szef
zespołu wyjaśniającego opinii publicznej materiały dotyczące katastrofy
prezydenckiego samolotu
Kowaleczko, specjalista w dziedzinie mechaniki lotu i prorektor Wyższej
Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, wykazał błędy w
obliczeniach Glenna A. Jorgensena, duńskiego inżyniera współpracującego z
Antonim Macierewiczem, które miały dowieść, że prezydencki tupolew nie
mógł po zderzeniu z brzozą wykonać obrotu i powinien był bezpiecznie
odlecieć. To początek demaskowania pseudonaukowych hipotez Macierewicza?
Dr Maciej Lasek, szef powołanego przez premiera zespołu ds.
wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących
przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej: To raczej kolejny etap
ich demaskowania, do którego włączają się niezależni naukowcy. G.A.
Jorgensen jako jedyny z tzw. ekspertów zespołu parlamentarnego Antoniego
Macierewicza przedstawił model obliczeniowy, który wykorzystał w swoim
opracowaniu. Prof. Kowaleczko (niezwiązany z pracami komisji Millera czy
naszego zespołu) ocenił tę pracę. Wyniki tej analizy za zgodą autora
zamieściliśmy na stronie Faktysmolensk.gov.pl.
Wynika z
niej, że - po uwzględnieniu przez G.A. Jorgensena uwag prof. Kowaleczki -
samolot po utracie fragmentu lewego skrzydła obraca się o kąt 96
stopni, tj. trzykrotnie większy niż w pierwotnej wersji opracowania G.A.
Jorgensena. I to pomimo bardzo uproszczonego modelu matematycznego i
szeregu błędów, które jeszcze wymagają poprawy. To wyraźny dowód, iż po
utracie fragmentu skrzydła samolot nie mógł kontynuować lotu.
Na stronie Faktysmolensk.gov.pl jest też najnowsza ekspertyza
przebiegu lotu tupolewa od zderzenia z brzozą do uderzenia w ziemię,
również autorstwa prof. Kowaleczki, pt. "Rekonstrukcja ostatniej fazy
lotu samolotu Tu-154M". To praca naukowa pokazująca, jak zachowuje się
samolot po utracie części powierzchni nośnej skrzydła. Są tam dane
wejściowe, na których podstawie obliczony został każdy element, przyjęty
model obliczeniowy, analiza wrażliwości wyników na zmiany niektórych
parametrów obliczeniowych, w sumie ponad sto stron kompletnych obliczeń.
Prof. Kowaleczko pracował nad tym od początku 2012 r. - z własnej
inicjatywy, nie jest to praca zlecona przez nasz zespół (zespół powstał w
kwietniu 2013 r.), nie została też wykonana na zlecenie uczelni.
Prof. Kowaleczko tłumaczył nam, że jako naukowiec nie może
pozostać bierny, gdy lansuje się tyle nieprawdziwych tez opartych na
pseudowiedzy, i że czuje się zobowiązany do przeprowadzenia własnych
analiz w tym obszarze. Część wyników zaprezentował podczas konferencji
"Mechanika w lotnictwie" w Kazimierzu Dolnym w 2012 r. To pasjonująca
lektura.
Prace prof. Kowaleczki są zresztą doskonałym
przykładem, że to nieprawda, iż nie ma dostępu do danych, które mogą
służyć naukowcom do przeprowadzenia rzetelnych analiz naukowych
dotyczących tej katastrofy. Są, a prof. Kowaleczko korzystał z danych
opublikowanych w raporcie komisji Jerzego Millera i MAK-u. Zresztą
potwierdzają to także symulacje innych naukowców, w tym prof. Pawła
Artymowicza z Uniwersytetu w Toronto.
A
co z hipotezą "pancernej brzozy"? Prof. Wiesław Binienda przekonuje, że
tylko "pancerna brzoza" mogłaby tupolewowi urwać część skrzydła.
- Z hipotezą prof. Biniendy jest taki problem, że on nigdy nie
opublikował danych wejściowych swojej symulacji. Wielokrotnie zasłaniał
się przed ich podaniem, przywołując różne powody, np. podczas
przesłuchania w prokuraturze wojskowej tym, że musiałby otrzymać zgodę NASA i swojej uczelni, gdyż zawarte w niej dane mogą być tajne dla użytkowników spoza USA.
Stoi to w sprzeczności z oświadczeniem rzecznika prasowego Uniwersytetu
Akron (macierzystej uczelni Biniendy), że poza ograniczeniami
patentowymi każdy z profesorów ma prawo wyrażać swoją opinię lub
publikować swoje badania samodzielnie, bez zezwolenia uczelni.
Prof. Binienda wykonał obliczenia przy użyciu programu LS-Dyna.
Dane wejściowe do odtworzenia symulacji nie podlegają ochronie
patentowej! Każdy, kto ma licencję na LS-Dyna - a w Polsce większość
uczelni technicznych ją ma - mógłby obliczenia prof. Biniendy
zweryfikować. Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa Politechniki
Warszawskiej od wielu lat korzysta z tego programu. Przypominam, że
wielokrotnie prosiliśmy prof. Biniendę, by te dane upublicznił. Nie
zrobił tego.
- Ależ oczywiście, że można to zrobić. Na I Konferencji
Smoleńskiej dr inż. Jan Błaszczyk, emerytowany wykładowca wytrzymałości
konstrukcji lotniczych z Wojskowej Akademii Technicznej, przedstawił
wyniki swoich obliczeń zaprzeczające hipotezie lansowanej przez prof.
Biniendę. Za co zresztą spotkała go krytyka ze strony innych uczestników
konferencji.
W zeszłym roku na wydziale lotniczym
Politechniki Warszawskiej zostały obronione dwie prace inżynierskie
analizujące, jak zachowuje się samolot po utracie fragmentu skrzydła. W
przygotowaniu jest praca o wytrzymałości konstrukcji skrzydła tupolewa -
symulacja zderzenia samolotu z drzewem. Opublikujemy całość, czyli dane
wejściowe i uzyskane wyniki, tak by inni naukowcy mogli sami to
wszystko zweryfikować.
Od początku bowiem działania
naszego zespołu zależy nam na demaskowaniu mitów na temat przyczyn
katastrofy w atmosferze naukowego dyskursu, a nie politycznej retoryki.
Dlatego zwracamy się do osób lansujących tzw. teorie alternatywne o
udostępnienie materiałów źródłowych, tak aby można je było poddać
analizie. Niedawno na stronie Faktysmolensk.gov.pl uruchomiliśmy dział
"Opinie", w którym będą pojawiać się takie naukowe ekspertyzy. Mam
nadzieję, że z czasem będziemy otrzymywać ich coraz więcej.
Obalicie mit "pancernej brzozy"?
- Nie ma mitu "pancernej brzozy", to tylko wykorzystywany w
celach politycznych slogan lansowany przez grupę posła Macierewicza.
Dowody zebrane na miejscu wypadku przez członków komisji Millera, zapisy
rejestratorów, zeznania świadków, dowody i opinie biegłych prokuratury,
a także obliczenia niezależnych naukowców - wszystko to wskazuje, że
przyczyną wypadku samolotu Tu-154M było zejście poniżej minimalnej
wysokości zniżania przy nadmiernej prędkości opadania w warunkach
atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione
rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do
zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła
wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i
zderzenia z ziemią.
Agent Tomek "spalił" prezesa Kaczyńskiego
To nie był superagent, to był kiczowaty playboy. To nie
był profesjonalny tajniak, to był obciachowy uwodziciel. To nie był
propaństwowiec, to...
Agnieszka Kublik
bo to nie jest dziennikarka, to kiczowata stara pudernica, to ni pies ni wydra, coś na kształt zondulowanego świdra :)))
Kolejne zleconko na wsparcie cyrku Laska
Dwa światy, czyli jak dziś pracują komisje Macierewicza i Laska
Michał Wróblewski
Trzy
miesiące dzieli nas od kolejnej rocznicy smoleńskiej. Głównymi
kreatorami medialnych przekazów znów będą oni: Maciej Lasek i Antoni
Macierewicz. Dziś o ich pracach słychać niewiele
Kim jest Maciej Lasek? Na
pewno kimś osobowościowo obcym Antoniemu Macierewiczowi. Ten drugi
wyraża się o nim nie tyle w tonie oskarżycielskim, ile protekcjonalnym,
nazywając go nie inaczej niż: "pan Lasek". Macierewicz to typowe
polityczne zwierzę - na swoich spotkaniach tryska energią, teorie swe
przedstawia, stosując określone rytuały, a ludzie nie mogą oderwać od
niego wzroku - natomiast Lasek to typowy urzędnik: medialnie
nieatrakcyjny i pozbawiony charyzmy.
Wywiad wojskowy: w analizie zdjęć ze Smoleńska był błąd
opinia z błędnie podpisanym zdjęciem. Służba Wywiadu Wojskowego złożyła
jednak do niej korektę - czytamy na stronach "Rzeczpospolitej". Wywiad
przyznał, że w analizie zdjęć ze Smoleńska był błąd, jednak został on
uznany za pomyłkę.
"W opinii (...) pojawiła się oczywista pomyłka
edytorska - dolna scena satelitarna zamieszczona na stronie drugiej
została wykonana 12 kwietnia 2010 r. Sytuacja ta nie ma żadnego wpływu
na zawartość merytoryczną opinii i wnioski z niej płynące" - zaznaczyła
SWW w odpowiedzi dla prokuratorów.
Dodano w niej, że zdjęcia umieszczone na drugiej
stronie opinii miały charakter poglądowy i data zdjęcia, którego
dotyczyły zastrzeżenia, nie miała wpływu na zawartość merytoryczną
opinii.
W końcu października 2013 r. tezę, że brzoza
została złamana 5 kwietnia 2010 r., przedstawił na posiedzeniu
parlamentarnego zespołu ds. przyczyn katastrofy Chris Cieszewski z
Uniwersytetu Georgii. Antoni Macierewicz (PiS) mówił wtedy, że
prokuratura nie ma ekspertyzy dowodzącej, że smoleńska brzoza nie
została złamana przed 10 kwietnia 2010 r.
NPW informowała wtedy, że z dwóch opinii -
sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS -
będących w dyspozycji prokuratury wojskowej nie wynika, aby brzoza w
Smoleńsku była ułamana przed 10 kwietnia 2010 r. Ponadto - jak
informowano - prokuratura dysponuje zeznaniami świadków obserwujących
moment podchodzenia do lądowania samolotu, z których wynika, iż doszło
do uderzenia lewym skrzydłem samolotu w brzozę, wskutek czego drzewo
przełamało się.
W październiku 2012 r. w celu badań laboratoryjnych
odcięte zostały przez polskich specjalistów "dwa fragmenty brzozy".
Podczas pobytu polskich prokuratorów i biegłych w Rosji na przełomie
lutego i marca br. odcięte fragmenty poddano oględzinom wspólnie z
rosyjskimi specjalistami.
Prokuratura wojskowa informowała także, że brzoza, w
którą uderzył samolot, została przełamana na wysokości około 666 cm. W
raporcie komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera
wysokość przecięcia brzozy określono na 5,1 m. "W raporcie komisji
Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do
oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa" -
tłumaczył 1,5-metrową różnicę uczestniczący w pracach komisji Maciej
Lasek.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
234. Rosyjski drenażDo Wojskowej
Rosyjski drenaż
Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło 25 wniosków o pomoc prawną ze strony rosyjskiej
Rosja skierowała do Polski więcej wniosków o
pomoc prawną w sprawie katastrofy smoleńskiej, niż polska prokuratura
wysłała do Moskwy. Do Federacji wyekspediowaliśmy znacznie więcej tomów
akt, niż sami dostaliśmy. Polscy śledczy podkreślają, że wciąż brakuje
im wielu istotnych dokumentów.
W zeszłym roku polskie śledztwo smoleńskie zdominowały perturbacje
wokół badań próbek mogących zawierać ślady materiałów wybuchowych,
tymczasem praktycznie nie zauważono, że dokonuje się swoisty rosyjski
drenaż dokumentacji śledczej, i to bez należytej wzajemności.
– Do Federacji Rosyjskiej skierowano 23 wnioski o pomoc prawną – mówi
„Naszemu Dziennikowi” rzecznik prasowy naczelnego prokuratora
wojskowego ppłk Janusz Wójcik.
Kolejne wnioski trafiły też na Białoruś – 3, do USA – 2 i do Danii –
2. Strona rosyjska jest bardziej aktywna w pozyskiwaniu dokumentacji.
– Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło łącznie 25
wniosków o pomoc prawną ze strony rosyjskiej, mających związek z
postępowaniem dotyczącym katastrofy smoleńskiej – informuje prok.
Wójcik.
Ze znacznie większym rozziewem mamy do czynienia w przypadku ilości
przekazanych materiałów. – W wyniku realizacji wniosków o pomoc prawną
WPO w Warszawie otrzymała 93 tomy materiałów z Federacji Rosyjskiej, a w
wyniku realizacji wniosków o pomoc prawną WPO w Warszawie przekazała
133 tomy materiałów do Federacji Rosyjskiej – dodaje prokurator.
Objętość tomów jest standaryzowana i zasadniczo nie różnią się one wielkością.
– Świadczy to tylko o tym, że to nasze śledztwo prokuraturę męczy,
natomiast Rosjanie do swojego śledztwa biorą wszystkie nasze dokumenty–
ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar
tragedii.
– To, co szczególnie jest zaskakujące, to liczba stron przesłanych
wniosków. To potwierdza tylko, że Rosjanie nie chcą nam przekazywać tych
dokumentów, w dużej mierze procedur lotniskowych, które są objętościowo
duże. Inaczej sobie nie potrafię tej różnicy wytłumaczyć, szczególnie
że gros dowodów, materiałów znajduje się na terenie Rosji. To pokazuje,
że po stronie Polski jest jakaś wola współpracy, a po stronie rosyjskiej
jest jej niewiele. Fakty mówią same za siebie – podkreśla mec. Bartosz
Kownacki.
Dokumenty specznaczenia
A zaniechania po stronie rosyjskiej są ogromne. Dość powiedzieć, że w
ostatnim rzucie, w październiku zeszłego roku, trafiły do nas akta
zawierające m.in. przesłuchania świadków z czerwca 2010 roku.
– Do chwili obecnej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
oczekuje na przekazanie przez stronę rosyjską materiałów wskazanych w
niezrealizowanych wnioskach o pomoc prawną w rodzaju; szczątków samolotu
Tu-154M nr 101 wraz z rejestratorami lotu, dokumentacji dotyczącej
lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na
lotnisku 7 i 10 kwietnia 2010 r. (w szczególności członków Grupy
Kierowania Lotami ), aktów normatywnych regulujących system sprawowania
kontroli ruchu lotniczego na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj w odniesieniu
do sytuacji z dnia 10 kwietnia, czy też brakującej dokumentacji
fotograficznej z oględzin miejsca katastrofy – wylicza prok. Wójcik.
Ale to tylko część nieprzekazanych rzeczy. W drugiej połowie zeszłego
roku prokuratorzy wskazywali, że nadal jest niekompletna dokumentacja
sądowo-medyczna ofiar.
Dlatego pod koniec sierpnia śledczy ponownie zwrócili się m.in. o
„przesłanie uwierzytelnionej kopii wskazanych szczegółowo nieprzesłanych
dotychczas dokumentów sądowo-medycznych” oraz o materiały dotyczące
lotniska.
– Można dojść do różnych wniosków i w różny sposób tłumaczyć ilość
wniosków, że Polacy szersze piszą te wnioski, dlatego ich mniej
potrzebują, ale problem jest głębszy – mówi Kownacki.
– Na pewno ta wymiana jest z ujemnym saldem dla nas. Nie ma żadnej
wątpliwości, że oni na tym wychodzą lepiej, ale to jest kwestia naszej
postawy. Uważam, że nie ma co szukać winy po drugiej stronie, tylko
trzeba się zastanowić, gdzie jest u nas – podkreśla Pszczółkowski.
Katastrofa w Rosji czy w Polsce?
Dysproporcja w ilości wniosków na naszą niekorzyść utrzymuje się od
początków zeszłego roku. Do kwietnia 2013 r. polska prokuratura
skierowała 19 wniosków, natomiast Rosjanie taką ilość wystosowali
jeszcze w drugiej połowie 2012 roku. W kwietniu 2013 r. było ich już 23,
a po tej dacie doszły jeszcze dwa. Przy czym z tych 19 wniosków
Rosjanie wykonali w całości zaledwie osiem, inne zrealizowano w części
lub czekają na realizację. Natomiast Polacy spośród tych 23 rosyjskich
wniosków zrealizowali w całości 17.
– Można odnieść wrażenie, że do katastrofy doszło w Polsce, a nie w
Rosji. Problem jest jednak głębszy, bo to pokazuje, że strona polska
cały czas jest w defensywie – uważa Kownacki.
W ocenie Pszczółkowskiego, śledztwo rosyjskie nabiera rozpędu i wcale
tak szybko się nie zakończy. – Kiedyś miało się ono ku końcowi, a teraz
moim zdaniem rozkwita. Patrząc na realizację rosyjskich wniosków o
pomoc prawną przez polską prokuraturę, myślę, że ulega to śledztwo
dalszemu pogłębianiu, a przez to spowolnieniu, jeśli chodzi o czas jego
zakończenia – uważa adwokat.
– Nie stwierdzono zwiększonej ilości wniosków o pomoc prawną nadsyłanych w ostatnim czasie – zaznacza jednak Wójcik.
Jeszcze bardziej widać różnicę w ilości przekazanej dokumentacji, co
utrzymuje się już od dawna. Do początków 2013 r. do Rosji trafiło 115
tomów akt, a Polska otrzymała niewiele ponad 70. Nie poprawił tej
statystyki rok 2013. Jeśli nie liczyć dokumentacji, którą śledczy sami
sporządzili podczas pobytu w Smoleńsku, to Rosjanie przekazywali ledwie
po kilka tomów akt, w styczniu prokuratura otrzymała dwa tomy, w lutym
też dwa, podobnie w lipcu.
Przy czym oczekiwania Rosjan są niejednokrotnie zaskakujące, by nie
rzec bulwersujące. I tak – co ujawnił „Nasz Dziennik” – polscy śledczy
na wniosek Rosjan musieli m.in. niektórym bliskim ofiar katastrofy
odtwarzać nagrania rozmów załogi Tu-154M z pytaniem, czy rozpoznają
głosy swoich krewnych.
W lutym zeszłego roku natomiast przekazano do Rosji dokumentację
zawierającą dane pilotów tupolewa. – Wśród przekazanych materiałów
znalazła się m.in. dokumentacja dotycząca danych genealogicznych załogi
samolotu Tu-154M – informował prok. Marcin Maksjan z NPW.
– Można odmówić udzielenia takiej pomocy jedynie w przypadku uznania,
że jej udzielenie mogłoby naruszyć suwerenność, bezpieczeństwo,
porządek publiczny lub inne podstawowe interesy państwa. W tym przypadku
taka okoliczność nie zachodziła, więc te dane zostały przekazane –
tłumaczył przy tym.
Wrak potrzebny czy nie?
Polska strona ustawicznie dopomina się o zwrot podstawowego dowodu,
jakim jest wrak samolotu, ale bez rezultatu. – Kwestia zwrotu wraku była
przedmiotem licznych wypowiedzi prokuratury, która konsekwentnie stoi
na stanowisku, iż jest on niezwykle istotny dla rozstrzygnięcia
postępowania i trudno sobie aktualnie wyobrazić zakończenie śledztwa bez
sprowadzenia wraku do Polski – zapewnia ppłk Janusz Wójcik.
Ale jeszcze rok temu, w grudniu 2012 r., jego poprzednik płk Zbigniew
Rzepa zaznaczał, że oczywiście prokuratura zabiega o zwrot wraku
Tu-154M i oryginałów rejestratorów samolotu, i to jak najszybciej, ale z
prawnego punktu widzenia nie jest to konieczne do zakończenia śledztwa.
Widać więc pewną ewolucję stanowiska prokuratora generalnego Andrzeja
Seremeta, który jeszcze we wrześniu 2012 r. mówił, że można zakończyć
śledztwo bez obecności wraku, ale rok później już zajmował stanowisko,
które można określić jako: „wrak potrzebny”.
W ubiegłym roku śledztwo smoleńskie przedłużano dwukrotnie. Jego
koszty rosną. – Do dnia 7 stycznia 2014 r. prokuratura wojskowa w ramach
śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej wydatkowała środki w kwocie
ok. 5,5 mln zł – podaje Wójcik. W zeszłym roku wydano na nie blisko 2
mln złotych.
– Naszego śledztwa nie można skończyć, ponieważ my nie mamy żadnej
ekspertyzy, my wszystko badamy, prokuratura nie pozyskała żadnej
ekspertyzy, z którą by się pogodziła, czeka teraz na CLKP, czeka na
broń, na Instytut Sehna, na odsłuchy itd. – ocenia mecenas Piotr
Pszczółkowski.
Zenon Baranowski
Tygodnik "wSieci" poleca ważny artykuł o prof. Chrisie Cieszewskim: "w ogóle nie mógł być agentem"
"Uważna analiza zapisu stanowiącego podstawę oskarżeń, pochodzącego
z dziennika rejestracyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, oraz
lektura materiałów odnalezionych w Instytucie Pamięci Narodowej dzięki
pogłębionej kwerendzie badawczej prowadzą do wniosku, że… profesor w
ogóle nie mógł być agentem."
Czy bezpodstawnie oskarżony o współpracę z SB Chris
Cieszewski doczeka się przeprosin? - pyta na łamach tygodnika "wSieci"
historyk Justyna Błażejowska. W artykule pt. "TW >>Nil<<,
wymyślony agent", czytamy:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
235. cyrk prokuratury i mediów
"szczegółowa informacja dotycząca opinii fizykochemicznej zostanie
przedstawiona po uzyskaniu opinii uzupełniającej, co nastąpi po 31 marca
2014 r.27 grudnia 2013 r. do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęły dodatkowo trzy opinie, aktualnie trwa analiza.
A WSZYSTKIE MEDIA PISZĄ
'Brak materiałów wybuchowych na tupolewie i ofiarach'
Rzecznik prasowy NPW ppłk Janusz Wójcik podał, że 27 grudnia 2013 r. do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie
wpłynęła opinia fizykochemiczna CLKP. - Po wnikliwej analizie
prokuratorzy prowadzący śledztwo zasięgnęli w dniu 16 stycznia 2014 r.
opinii uzupełniającej CLKP, uznając opinię fizykochemiczną za niepełną i
w pewnych fragmentach niejasną - dodał.
"Nadmienić
jednak należy, że w konkluzji opinii fizykochemicznej biegli z CLKP
ustalili m.in., iż w poddanych analizie próbkach pobranych podczas
sekcji ekshumowanych zwłok oraz z powierzchni wytypowanych miejsc i
elementów szczątków ww. samolotu nie ujawniono śladów pozostałości
materiałów wybuchowych oraz substancji będących produktami ich
degradacji" - głosi komunikat NPW.Dodano, że szczegółowa informacja dotycząca opinii fizykochemicznej
zostanie przedstawiona po uzyskaniu opinii uzupełniającej, co nastąpi po
31 marca 2014 r.
Będą jeszcze trzy opinie
NPW podała też, że 27 grudnia 2013 r. do Wojskowej Prokuratury
Okręgowej w Warszawie wpłynęły dodatkowo trzy opinie, wykonane przez
Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji - dwie z zakresu chemii i
jedna z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa. Aktualnie trwa ich
analiza, dlatego też upublicznienie zawartych w nich wniosków i
konkluzji będzie możliwe w terminie późniejszym.
Minął
ponad rok od głośnej publikacji Cezarego Gmyza "Trotyl we wraku
tupolewa", w wyniku której dziennikarz stracił pracę w
"Rzeczpospolitej". To właśnie w wyniku tego tekstu NPW zaczęła badania
wraku na obecność materiałów wybuchowych.
Macierewicz:
„Prokuratura wojskowa potrafi tylko kręcić i mataczyć. Sama
zdezawuowała wartość swoich dotychczasowych działań”.
"Pełnomocnicy wskazywali, że obecność ich i ekspertów, których
byliśmy gotowi wskazać, jest niezbędna. Obecna sytuacja pokazuje, że
byłoby lepiej, gdyby śledczy skorzystali z obecności pełnomocników i
pomocy ekspertów, który zespół parlamentarny był w stanie wskazać".
I kto tu gra wrakiem?
inny, tylko premier zafundował prokuraturze taki porządek prawny
Z mec. Piotrem Pszczółkowskim rozmawia Anna Ambroziak
„Wrak tupolewa dostalibyśmy jutro rano, gdyby nasza prokuratura
oceniła, że nie ma najmniejszej winy strony rosyjskiej w tej katastrofie
lotniczej”. Jak Pan ocenia tę wypowiedź Radosława Sikorskiego?
– Mój komentarz jest następujący: wrak Tu-154M byłby od dawna w
Polsce, gdyby rząd, którego ministrem jest pan Radosław Sikorski, po 10
kwietnia 2010 r., stosując polskie prawo, przyjął właściwy porządek
badania katastrofy smoleńskiej. I nie oddał tego śledztwa i dowodów
rzeczowych, w tym wraku Tu-154M, o którym mówi pan minister, Rosjanom.
Czy to oświadczenie można odebrać jako próbę nacisku na prokuratorów referentów?
– Sądzę, że prokuratorzy referenci, jeżeliby mieli słuchać pewnych
sugestii, to nie ze strony ministra spraw zagranicznych. Myślę, że
oświadczenie ministra Sikorskiego należy pojmować bardziej w kategoriach
próby oczyszczenia się za to, co strona rządowa wykonała, a właściwie
za to, czego nie wykonała po katastrofie smoleńskiej. Wydaje mi się, że
większym problemem jest jednak to, że minister spraw zagranicznych po
czterech latach jeszcze nie widzi związku przyczynowego pomiędzy
działaniami tego rządu a tymi problemami z wrakiem.
Dlaczego, Pana zdaniem, Rosjanie tak długo zwlekają ze zwrotem wraku?
– Odpowiedź jest krótka: dlatego że polska administracja rządowa na
to pozwoliła. Przyczyna jest jedna: to jest zachowanie tego rządu po
katastrofie. Premier Donald Tusk , działając wbrew polskiemu prawu,
zawarł ustną umowę z premierem Putinem, na podstawie której badanie
polskiego statku powietrznego wojskowego poddano procedurom cywilnym.
Zawarto porozumienie, które było merytorycznie szkodliwe dla Polski, i
to wbrew polskiemu porządkowi prawnemu, który wyznaczało porozumienie z
14 grudnia 1993 roku. Gwarantowało ono wspólny dostęp obu stron:
polskiej i rosyjskiej, do dowodów rzeczowych. Zastosowanie tego właśnie
porozumienia spowodowałoby, że sprawa od dawna byłaby zbadana. A wrak
Tu-154M od dawna znajdowałby się w Polsce. Słyszałem już dziesiątki
zapowiedzi poszczególnych ministrów tego rządu… I pana ministra
Sikorskiego, i kolejnych ministrów sprawiedliwości. Ipana prokuratora
generalnego Andrzeja Seremeta. Nieskuteczność wszystkich tych zapowiedzi
utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że przyczyna tego jest taka, na
jaką wskazałem wcześniej: to jest po prostu działanie polskiej admini-
stracji rządowej po katastrofie, działanie sprzeczne z polskim prawem,
merytorycznie szkodliwe dla badania tej katastrofy i skutkujące właśnie
tym, a nie czym innym.
Szef MSZ twierdzi, że rosyjska gra wrakiem byłaby jeszcze bardziej skuteczna, gdyby krajem rządziło PiS.
– W tym zakresie ocenę wiarygodności pana ministra będziemy w stanie
podjąć po najbliższych wyborach parlamentarnych. Jeśli chodzi o to, o
czym mówi pan minister Sikorski, czyli o grze Rosji z polską prokuraturą
– tu od samego początku śledztwa smoleńskiego wskazywałem, że bez
wsparcia prokuratury przez rząd w zakresie pozyskiwania dowodów
rzeczowych po katastrofie nigdy tych dowodów nie odzyskamy. Myślę, że
działania rządu w tym zakresie nacechowane są już od dłuższego czasu aż
nadto widocznym cynizmem – wciąż podnosi się ową kwestię niezależności
prokuratury od rządu. Tymczasem w kwestii katastrofy smoleńskiej to nikt
inny, jak właśnie pan premier Tusk, szef rządu, zafundował prokuraturze
taki porządek prawny, który spowodował, że właściwie jest ona w wielu
kwestiach bezradna. Pan prokurator Seremet nie ma żadnej siły przebicia w
stosunkach z Rosją, a rząd ustami pana ministra Sikorskiego w tej
chwili zaczyna sobie przypominać o problemie tupolewa. Szkoda, że nie
przypomniał sobie o tym wcześniej.
Prokuratura: niejasna opinia ws. materiałów wybuchowych na Tu-154M
Nie ujawniono śladów pozostałości materiałów
wybuchowych w poddanych analizie próbkach pobranych podczas sekcji
zwłok, z miejsca katastrofy i elementów wraku Tu-154M w Smoleńsku –
wynika z opinii fizykochemicznej Centralnego Laboratorium
Kryminalistycznego Policji.Jak poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa opinia CLKP jest
niepełna i w pewnych fragmentach niejasna. Wojskowa Prokuratura
poinformowała też, że jest w posiadaniu 3 opinii wykonanych przez
Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji: dwóch z zakresu chemii i
jednej z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa. Prokuratura dodała, że
cały czas trwa analiza dokumentów i że uzupełnienie opinii
fizykochemicznej ma nastąpić po 31 marca 2014 r.Wobec niejasnej opinii CLKP pełnomocnik części rodzin ofiar
katastrofy smoleńskiej mec. Piotr Pszczółkowski poddaje pod rozwagę
potrzebę informowania opinii publicznej o jakichkolwiek ustaleniach.- Mogę powiedzieć, nie naruszając tajemnicy postępowania, że moich
oczekiwań ta opinia także nie spełnia. Oczekuję, że opinia uzupełniająca
będzie pełniejsza niż ta, która została przedstawiona. Dopiero wówczas
będzie można ujawnić jej treść, czy też wnioski. Skoro sama prokuratura
zadecydowała o potrzebie uzupełnienia tej opinii wydaje się wątpliwym
epatowanie opinii publicznej jakimikolwiek zawartymi w niej ustaleniami.
One się nie bronią. Opinia wymaga, zdaniem prokuratury, uzupełnienia.
Wydaje się, że wszelkie komentarze, co do merytorycznej treści tej
opinii, są po prostu przedwczesne – powiedział mec. Piotr Pszczółkowski.Z kolei mec. Bartosz Kownacki powiedział, że taka opinia była do
przewidzenia po wcześniejszych informacjach prokuratorów; komunikat jest
jednak zaskoczeniem, ponieważ dziś pełnomocnicy rodzin ofiar mieli
zapoznać się z opinią. Pełnomocnicy wnioskowali do prokuratury, aby do
tego czasu nie ujawniała informacji na ten temat.- Po zapoznaniu się z opinią, chcielibyśmy ustalić co należy jeszcze
uzupełnić; bo widać, że prokuratura ma wątpliwości. Co więcej, cały nie
wiem czy ta opinia jest rzeczywiście kompleksowa. Przypomnijmy,
przeprowadzono badania sześciu ofiar katastrofy, pozostałych ciał nie
przebadano z oczywistych względów, m.in. ze względu na to, że Rosjanie
nie przeprowadzili w sposób prawidłowy sekcji zwłok. Również ten fakt
jest sprawą otwartą, nie można w takiej sytuacji mówić o opinii
kompleksowej – zaznaczył pos. Bartosz Kownacki.
Działania NPW wyglądają jak próba "wysadzenia prokuratora generalnego"
zobacz więcej »
Braki w ekspertyzie
Opinia biegłych o braku śladów materiałów
wybuchowych w próbkach pobranych podczas sekcji zwłok, z miejsca
katastrofy i elementów Tu-154 w Smoleńsku jest niepełna i niejasna –
przyznaje prokuratura.
Opinia biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji
(CLK) – jak informował już „Nasz Dziennik” – wpłynęła do prokuratury
pod koniec ubiegłego roku. Została oparta na badaniach próbek z wraku
pobranych na jesieni 2012 r. i na przełomie lipca i sierpnia 2013 r.
oraz próbek pobranych ze zwłok ofiar podczas ich ekshumacji w Polsce, a
także na oględzinach fragmentów tupolewa i materiale dowodowym ze
śledztwa. Próbki pobrano podczas dwukrotnego pobytu w Smoleńsku polskich
biegłych i prokuratorów.
Jesienią 2012 r. pobrano 258 próbek (124 próbki gleby z miejsca
katastrofy i 134 próbki z wraku; ze względu na warunki atmosferyczne
panujące w Smoleńsku nie pobrano wtedy próbek z foteli wraku samolotu) –
analizy wykonane przez CLK wykazały jednak brak pozostałości materiałów
wybuchowych na elementach wraku Tu-154M.
Na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek
wyświetlał się wprawdzie napis TNT – prokuratura wojskowa wielokrotnie
wskazywała jednak, że nie jest to jednoznaczne ze stwierdzeniem
obecności trotylu. Kolejne ponad 300 próbek zostało zebranych w
Smoleńsku na przełomie lipca i sierpnia ubiegłego roku.
W drugiej połowie sierpnia w eskorcie Żandarmerii Wojskowej
przetransportowano je do warszawskiego CLK. Ten materiał pobrano m.in. z
foteli rządowego Tu-154M, pasów bezpieczeństwa, wózków na posiłki dla
pasażerów oraz różnych drobnych przedmiotów będących w wyposażeniu
samolotu.
Opinia do uzupełnienia
„Nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych w prób-
kach pobranych podczas sekcji zwłok, z miejsca katastrofy i elementów
szczątków Tu-154 w Smoleńsku” – głosi piątkowy komunikat prokuratury
wojskowej.
Prokuratura sama jednak przyznaje, że opinia fizykochemiczna biegłych
nie jest pełna, że są w niej pewne niejasności. Dlatego śledczy
zwrócili się już do biegłych o jej uzupełnienie. Opinia uzupełniająca ma
być gotowa po 31 marca br.
Jakkolwiek prokuratura wzmiankuje, że opinia biegłych nie spełnia
wszystkich oczekiwanych wymagań, to zaraz potem definitywnie stwierdza,
że konkluzja opinii fizykochemicznej biegłych z CLK jest właśnie taka: w
poddanych analizie próbkach pobranych podczas sekcji ekshumowanych
zwłok oraz z powierzchni wytypowanych miejsc i elementów szczątków
tupolewa nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych oraz
substancji będących produktami ich degradacji.
Jak rozumieć ten zabieg? Z jednej strony, gdyby śledczy w tej sprawie
milczeli, dane z ekspertyz i tak mogłyby ujrzeć światło dzienne.
Zresztą prokuratura tłumaczy zaraz na wstępie wczorajszego komunikatu,
że miała tu na uwadze „niesłabnące zainteresowanie opinii publicznej
kwestią potwierdzenia bądź wykluczenia na pokładzie samolotu Tu-154M nr
101 wybuchu materiałów wybuchowych”.
Z drugiej jednak strony, formułowanie tego typu oględnych komunikatów
nadal pozostawia znaki zapytania – nawet jeśli śledczy są przekonani,
że dodatkowe ekspertyzy niczego nowego do sprawy nie wniosą. Zgadza się z
tym mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego w
śledztwie smoleńskim.
– Zapoznałem się z treścią tej opinii i podzielam pogląd prokuratorów
referentów, że wymaga ona uzupełnienia, bo jest niejasna i niepełna. Ta
opinia jest daleka od doskonałości, budzi wątpliwości procesowe –
stwierdza krótko mec. Piotr Pszczółkowski, nie wdając się jednak w żadne
szczegóły.
– Jaki jest sens epatowania opinii publicznej takimi ustaleniami,
skoro sama prokuratura widzi konieczność ich uzupełniania? Komunikat
prokuratury jest przedwczesny w zakresie, w jakim ujawnia merytoryczne
aspekty opinii dyskredytowanej przez samych prokuratorów. To zdarza się
bardzo rzadko, żeby prokurator na etapie postępowania przygotowawczego
sam z urzędu żądał uzupełnienia opinii biegłych – dodaje prawnik.
Prokuratura zaprzecza, jakoby powodem wystąpienia śledczych o
uzupełnienie opinii biegłych była konieczność poddania badaniom
laboratoryjnym próbek zabezpieczonych z jednego z ekshumowanych ciał
ofiar katastrofy, o czym donosiła w piątek „Rzeczpospolita”.
Słowotok Laska
Komunikat prokuratury uruchomił potok kategorycznych wypowiedzi. Na
temat wyników analizy biegłych z CLK wypowiedział się m.in. Maciej
Lasek, były członek KBWLLP, obecnie kierujący pracami PKBWL i stojący na
czele zespołu ds. wyjaśniania tragedii smoleńskiej, działającego przy
kancelarii premiera. Lasek przekonuje, że ekspertyza biegłych potwierdza
jedynie to, co zostało już określone w czasie badania katastrofy przez
tzw. komisję Millera. Jak powiedział, wybuchu na tupolewie nie
potwierdziły ani oględziny szczątków na miejscu wypadku, ani zeznania
świadków. Warto jednak pamiętać, że eksperci komisji Millera dysponowali
jedynie próbkami z kadłuba samolotu, które w dodatku pobrała strona
rosyjska.
– To jest efekt owego nieszczęsnego przekazu prokuratury, która sama
przyznaje, że nie można o tej opinii biegłych mówić cokolwiek
merytorycznie, skoro zleca się jej uzupełnienie. Opinia CLK ma być
opinią kompleksową, od tego są biegli, od tego są fachowcy, którzy mają
za zadanie ustalenie stanu faktycznego – konkluduje mec. Pszczółkowski.
Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęły także trzy
opinie wykonane przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji –
dwie z zakresu chemii i jedna z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa.
„Aktualnie trwa ich analiza, dlatego też upublicznienie zawartych w nich
wniosków i konkluzji będzie możliwe w terminie późniejszym” – głosi
komunikat NPW.
Prokuratura nie odpowiedziała na pytanie „Naszego Dziennika”, czy
zamierza ujawnić kompleksową opinię biegłych. Dopytywana, czy o opinii
będzie informować na konferencji prasowej, NPW deklaruje, że informacja o
ewentualnym terminie takiego spotkania będzie zawarta w komunikacie.
Anna Ambroziak
Tajemnicza naprawa w przeddzień katastrofy. Czy ta naprawa kopuły radaru, a może i czegoś więcej, tupolewowi nie zaszkodziła?
Nie znam procedur bezpieczeństwa, czy to BOR miał sprawdzać, czy
ABW – nie wiem – ale ktoś do cholery nadzorować to musiał! Przez cztery
lata tego nie sprawdziliście? Co to za śledztwo? Co co to za badanie
katastrofy?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
236. Zagadka 14 sekund Biegli mają
Zagadka 14 sekund
Biegli mają problem z rekonstrukcją ostatniej fazy lotu rządowego Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem
Brakuje ważnych danych wejściowych, bez których każda ekspertyza będzie obarczona zbyt dużym marginesem błędu.
„Żadne dostępne źródło nie zawiera informacji dotyczącej momentów
bezwładności Tu-154M” – przyznaje prof. Grzegorz Kowaleczko. To jego
praca rekomendowana przez zespół Macieja Laska jako jednoznacznie
rozstrzygająca o sekwencji zdarzeń w końcowej fazie lotu tupolewa ma
potwierdzać wersję o wykonaniu przez samolot półbeczki autorotacyjnej.
Problem w tym, że ekspertyzie prof. Kowaleczki, co przyznaje sam
autor, daleko do doskonałości. Do identyfikacji charakterystyk masowych
samolotu (momenty bezwładności) przyjęto dane Boeinga 727-200, bo – jak
pisze Kowaleczko – konstrukcja ta jest „zbliżona” do Tu-154M. To samo
odnosi się do profili aerodynamicznych skrzydła i usterzenia. „Ponieważ
literatura dotycząca samolotu Tu-154M nie zawiera takich danych,
wykorzystano dane dotyczące samolotu Boeinga 747” – czytamy w analizie.
Ale, co uczciwie przyznaje sam Kowaleczko, „porównanie to ma
charakter ograniczony i z powodu braku danych nie uwzględnia
dynamicznych własności samolotu. Możliwe było jedynie porównanie
pojedynczych, często niekompletnych danych dotyczących ustalonych stanów
lotu”.
Licząca 103 strony praca Kowaleczki opiera się na wielu źródłach,
mniej lub bardziej wątpliwych, a także uproszczeniach wpływających na
wynik. Niektóre są oczywiste i nieuniknione (np. fakt nieuwzględnienia
wiatru). Większość potrzebnych danych o właściwościach aerodynamicznych
Tu-154 czerpał z rosyjskich książek. Używał też profesjonalnego programu
do obliczeń tego rodzaju Advanced Aircraft Analysis. Najtrudniejsze
jest stwierdzenie, jak na działające siły wpłynęło oderwanie fragmentu
skrzydła.
Profesor Grzegorz Kowaleczko użył tzw. metody panelowej pozwalającej
na określenie rozkładu współczynnika siły nośnej wzdłuż skrzydła dla
różnych kątów natarcia (czyli między powierzchnią skrzydła a kierunkiem
ruchu samolotu względem powietrza). Pewne przybliżenia i uproszczenia
związane były z kształtem skrzydła. Wiele ważnych danych zamiast z
tupolewa pochodzi z podobnego do niego boeinga 727-200. Chodzi o profile
aerodynamiczne skrzydła i usterzenia, a także momenty bezwładności
samolotu. Kowaleczko wiele brakujących danych oblicza metodami
teoretycznymi opisanymi w fachowej literaturze.
Różne dane
W zakresie masy samolotu i ustalenia jego środka ciężkości naukowiec
przyjął dane komisji Millera. Inne pochodzą z raportu MAK. W tym celu
Kowaleczko napisał własny program komputerowy, który digitalizuje
powiększone fragmenty wykresów rosyjskiego raportu. W ten sposób
ustalono prędkość samolotu w punkcie, który autor przyjmuje za początek
swojej symulacji (na mniej więcej 8 sekund przed brzozą). Prędkość ta
wynosi 77,78 m/s. Z danych rosyjskich wzięto także wysokość radiową w
tym samym punkcie i wysokość w kilku dalszych punktach. W ten sposób
można określić początkowy kąt pochylenia toru lotu.
Raport MAK dostarczył dane o pracy silnika i wychyleniu sterów. Dlaczego źródłem był rosyjski, a nie polski raport?
– Powodem tego była zasadniczo lepsza jakość zamieszczonych tam
przebiegów, co dawało lepszą możliwość poprawnej ich digitalizacji –
odpowiada prof. Kowaleczko. Profil terenu odtworzono z dostępnych w
internecie map (Google Earth).
Symulacja obejmuje około 14 sekund. Domniemane zderzenie z brzozą
następuje mniej więcej w środku (dokładnie 8,39 sekundy od początku
symulacji). Wysokość bezwzględna samolotu (liczona od poziomu progu pasa
startowego) w chwili początkowej wynosi według autora 18 metrów (MAK
podaje w tym punkcie 14,12 m).
W efekcie prof. Kowaleczce wychodzi, że brzoza została przecięta na
wysokości 7,2 metra. Według komisji Millera było to 5,1 m, w raporcie
MAK jest 5 m, a biegli prokuratury zmierzyli, że pień odcięty jest na
wysokości 6,7 m. Różnica między tym ostatnim pomiarem a wynikiem
Kowaleczki wynosi tylko pół metra.
Jeśli jednak rzeczywiście w tym miejscu oderwał się fragment skrzydła, to zmniejszy się jego siła nośna.
Wciąż nie jest jednak jasne, jaki fragment został oderwany i ile siły
nośnej skrzydło utraciło. Komisje oficjalnie przyjmują, że brzoza
odcięła 6,5 m, Kowaleczko zdecydował się na 5,6 metra. Jeśli chodzi o
siłę nośną, to mamy tu bardzo rozbieżne opinie. W środowisku
parlamentarnego zespołu smoleńskiego mówi się, że jest to zaledwie 3-5
tony (niecałe 4 proc. masy samolotu). Duńczyk Glenn Jørgensen wylicza
8,9 t (11,4 proc.), Artymowicz – 11 t (14,1 proc.). Maciej Lasek mówił o
20 procentach.
Profesor Grzegorz Kowaleczko ma zamiast tego wzór pozwalający
wyliczyć siłę nośną w zależności od kąta natarcia. Zgodnie z najnowszą
wersją jego pracy siła lewego skrzydła spada najpierw o 16 ton
(rzeczywiście 20 proc.), ale wkrótce spada też siła nośna prawego
skrzydła (w wyniku wzrostu kąta natarcia) i stąd różnica po niecałych
dwóch sekundach prawie znika.
Najważniejsza jest jednak końcowa konfiguracja samolotu, czyli w
chwili uderzenia w ziemię. Otóż końcowe przechylenie wynosi poniżej 100
stopni. A więc samolot nie wykonałby półbeczki, ale „ćwierćbeczkę”,
czyli uderzył o ziemię bokiem (skrzydłem). To poza tym wynik podobny do
93 st., które po poprawkach wyszły Jørgensenowi. Dla odmiany komisja
Millera podaje wartość 150 st., a MAK aż 210 stopni.
Problemem jest tzw. walidacja zastosowanego modelu. Kowaleczko nie
mógł sprawdzić, czy przyjęte przez niego współczynniki „pasują” do
rzeczywistości. W praktyce testuje się model przy użyciu rzeczywistego
samolotu lub modelu w tunelu aerodynamicznym. Wówczas można skorygować
współczynniki. Profesor mógł jedynie sprawdzić zgodność uzyskiwanych
danych z podawanymi w dostępnej literaturze. Kowaleczko twierdzi, że
początkowe dane niezbyt mocno wpływają na końcowy wynik.
– Szukałem odpowiedzi na pytanie, czy zmiana np. początkowego kąta
pochylenia toru lotu o 10 proc. lub prędkości lotu o 1 proc. wpłynie
zasadniczo na obrót samolotu. Za każdym razem odpowiedź była przecząca –
tłumaczy.
Czego nie zrobił Lasek?
Kowaleczko nie ma dostępu do najlepszego narzędzia, jakim byłby tunel
aerodynamiczny. Jest takich kilka w Polsce. Ma o to pretensje i do
komisji Millera, i do zespołu parlamentarnego.
– Dlaczego zespół zamawiający odpłatnie różne ekspertyzy nie zlecił
prostych badań w tunelu aerodynamicznym żadnej instytucji, która ma taki
tunel na wyposażeniu. Przecięłoby to dyskusje na temat wielkości
utraconej siły nośnej. Może chodzi tu o „ciągnięcie” dyskusji
–zastanawia się.
Trzeba więc patrzeć na wyniki symulacji Kowaleczki raczej jakościowo
niż ilościowo. To pewne przybliżenie tego, co się stało, do tego nie
wiadomo, z jaką dokładnością. Z pewnością pokazuje, że ustalenia raportu
Millera nie są wcale tak oczywiste, jak twierdzą jego autorzy. Wskazuje
to także na konieczność wykonania koniecznych badań dla poprawnej
walidacji modelu oraz sprawdzenia wszystkich formuł i obliczeń. Można
mieć nadzieję, że zdecyduje się na to zespół biegłych prokuratury.
Problem z symulacją
Trudno też jednoznacznie zinterpretować wyniki symulacji. Jak
mianowicie wytłumaczyć jej niezgodność z danymi oficjalnymi. Trzeba
jednak pamiętać, że komisja Millera w sposób bardzo niejasny określała
konfigurację samolotu w ostatniej fazie lotu, szczególnie gdy nie można
było skorzystać z zapisów rejestratorów, bo w tak nietypowym położeniu
samolotu przyrządy pokładowe już nie działały. Może wynik Kowaleczki da
się uzgodnić z wiedzą o ułożeniu wraku po katastrofie? Inną drogą idzie
Jørgensen. Twierdzi, że końcowe ułożenie, takie jak na zdjęciach z
wrakowiska, można uzyskać, zakładając utratę jeszcze jednego fragmentu
lewego skrzydła. Z kolei zespół parlamentarny, opierając się na własnych
ustaleniach trajektorii lotu, w ogóle odrzuca możliwość uderzenia w
brzozę.
W pracy Kowaleczki widać wieloletnie doświadczenie wykładowcy –
rozpoczyna od szczegółowego wstępu teoretycznego, definiuje dokładnie
wszystkie pojęcia: pochylenie, przechylenie, odchylenie, kąty natarcia i
ślizgu, współczynniki aerodynamiczne, trzy różne układy współrzędnych.
Ceną za tę precyzję jest utrata czytelności dla przeciętnego czytelnika.
Zamiast obrazków samolotów w prostej prezentacji pojawiają się wektory,
macierze i układy równań różniczkowych.
Problem w tym, że nie wystarczy tych równań rozwiązać i mieć gotowy
wynik w postaci wykresu albo jeszcze lepiej graficznej symulacji ruchu
samolotu. Rzecz w przyjętych współczynnikach i parametrach, których jest
kilkadziesiąt i większość jest mniej lub bardziej niepewna.
– Przyjąłem jako zasadę, że stosuję wartości obliczone teoretycznie i
ich nie poprawiam. Myślę, że byłbym w stanie tak je zmodyfikować w
swoim programie, aby uzyskać pełną zgodność symulacji z rejestracją, ale
natychmiast byłbym oskarżony o fałszowanie modelu – wyjaśnia „Naszemu
Dziennikowi” prof. Kowaleczko. Przyznaje zatem, że wystarczy drobna
modyfikacja (a może manipulacja) danymi wejściowymi, by dostać wynik
praktycznie na zamówienie. Zgodność „z rejestracją” oznaczałaby
potwierdzenie wyników komisji Millera pokazanych na wykresach w tabelach
załączonych do jej raportu. Ale można sobie wyobrazić zgodność z
dowolną inną hipotezą przebiegu katastrofy.
Kowaleczko ma niewielką „konkurencję” w tworzeniu modelu matematycznego katastrofy smoleńskiej.
– KBWLLP nie zleciła żadnych symulacji, zaś MAK prowadził prace tego
typu z wykorzystaniem symulatora, w którym model matematyczny samolotu
jest „zaszyty”. Ale nie umożliwia on według mnie analizy urwania kawałka
skrzydła – zaznacza prof. Kowaleczko.
Maciej Lasek, członek komisji Millera, a obecnie szef zespołu
rządowego mającego „wyjaśniać społeczeństwu” jego ustalenia, w rozmowie z
„Naszym Dziennikiem” twierdził, że wykonanie takiego modelu byłoby
nieprzydatne, a do tego bardzo trudne.
– Moim celem była odpowiedź na pytanie, czy samolot mógł wykonać
obrót. Nie starałem się uzyskać absolutnej zgodności symulacji z
zapisami [rejestratorów]. W moim przekonaniu jest to przy istniejących
ograniczeniach niemożliwe – uważa. W praktyce oznacza to przyjęcie
założenia, że – tak jak twierdzi MAK i KBWLLP – samolot rzeczywiście
uderzył lewym skrzydłem w brzozę, w wyniku czego końcówka tego skrzydła
odłamała się. Następnie należy wykonać symulację dalszego lotu maszyny,
aż do uderzenia w ziemię. Oficjalne komisje twierdzą, że tupolew wykonał
półbeczkę, czyli obrócił się wokół podłużnej osi o mniej więcej 180
stopni, do tego w trakcie unosząc się tak, że nie zahaczył lewym (choć
skróconym) skrzydłem o ziemię.
Idealną sytuacją byłby zespół specjalistów pracujący nad takim
zagadnieniem, potem dyskusja w gronie fachowców lub profesjonalna
recenzja. Ciężko jednak o takie warunki w przypadku tematu katastrofy. –
Przygotowując pracę, odczuwałem duże osamotnienie w docieraniu do
różnych materiałów i danych źródłowych. W zasadzie oparłem się na dwóch
raportach i trzech książkach dotyczących samolotu. Zauważalna przeze
mnie niechęć środowiska specjalistów z zakresu lotnictwa do mieszania
się do wszelkich analiz dotyczących katastrofy spowodowała, że nie
miałem możliwości bieżącej weryfikacji poszczególnych etapów badań. W
normalnych warunkach wszelkie wątpliwości byłyby wyjaśnione w ramach
zespołowej dyskusji. Ja sam mam wiele pytań, na które nie znajduję
odpowiedzi – wyznaje Kowaleczko.
Ma w planie prezentację swoich wyników na najbliższej konferencji
„Mechanika w lotnictwie” w maju (również w Kazimierzu) i inne formy
konsultacji. – Mam nadzieję, że pojawią się też merytoryczne uwagi.
Oczekuję na nie, ponieważ nie traktuję swojego raportu jako
niekwestionowanej prawdy. Dlatego starałem się pokazać kuchnię modelu,
wyznaczania warunków początkowych i obliczeń – wyjaśnia. Liczył też na
konferencję prof. Michała Kleibera, prezesa PAN, ale ta nie doszła do
skutku.
Piotr Falkowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
237. Ukryty dowód na wybuch!
Ukryty
dowód na wybuch! "wSieci" ujawnia raport polskich archeologów
pracujących w Smoleńsku! Nowy numer tygodnika od poniedziałku w kioskach
"Zignorowanie opisywanego przez nas raportu to poważny zarzut pod
adresem wszystkich służb III RP. Nie pierwszy i na pewno nie
ostatni...."
- pisze redaktor naczelny portalu wPolityce.pl, precyzyjnie opisując to, co zdradza ujawniony przez tygodnik raport.
Sowiecki rodowód braci Artymowiczów - Resortowi eksperci smoleńscy
Prof. Paweł Artymowicz to najbardziej medialny uczony atakujący
ekspertów, którzy śmieli podważać wiarygodność rosyjskiego oraz
polskiego – oficjalnego – smoleńskiego śledztwa. Jest autorytetem u
Lisa, Sekielskiego czy na łamach „Faktów i Mitów”. Jego brat Andrzej
Artymowicz zasiada w zespole ekspertów powołanym przez Wojskową
Prokuraturę. Ojciec obu braci Artymowicz, jak sam napisał, „walczył z
bandami NSZ”. Natomiast dziadek należał do Komunistycznej Partii
Zachodniej Białorusi i siedział w II RP w więzieniu za antypolską
działalność
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdziła w odpowiedzi na
pytania „Gazety Polskiej”, że Andrzej Artymowicz wykonuje w śledztwie w
sprawie katastrofy smoleńskiej czynności biegłego o specjalności
przetwarzanie oraz inżynieria dźwięku. Jednocześnie nie chciano nam odpowiedzieć na pytanie, jakie wynagrodzenie pobiera za swoje usługi.
‒ Informacja w tym zakresie stanowi tajemnicę skarbową – stwierdził p.o. rzecznika prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz Wójcik.
Nie ma wątpliwości, że biegły ‒ brat medialnego eksperta ‒ ma tym samym dostęp do poufnych materiałów śledztwa.
Powołany po przesłuchaniu ekspertów zespołu
Andrzej Artymowicz, absolwent Wydziału Reżyserii Dźwięku warszawskiej
Akademii Muzycznej, zajmuje się m.in. budową symulatorów dla pilotów
wojskowych i cywilnych.
Ustaliliśmy, że w śledztwie smoleńskim Andrzej Artymowicz
opracowuje m.in. opinie z zakresu dźwięków, które zarejestrowano w
kokpicie rządowego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia
2010 r. Chodzi np. o dźwięk, jaki wydaje samolot po zderzeniu z drzewami.
Do zespołu biegłych, który działa od trzech lat, został on powołany 25
lipca 2013 r., już po przesłuchaniu ekspertów zespołu parlamentarnego,
którym kieruje Antoni Macierewicz. Jako ostatni z ekspertów został
przesłuchany prof. Wiesław Binienda – miało to miejsce 28 czerwca 2013
r. Binienda jest autorem ekspertyz przygotowanych dla zespołu Antoniego
Macierewicza. Z opracowanej przez niego symulacji wynika, że skrzydło Tu-154M nie mogło się złamać po uderzeniu w brzozę w Smoleńsku.
Ekspertyza prof. Biniendy obala tezy rządowego raportu Jerzego Millera,
według którego oderwanie się skrzydła w wyniku zderzenia z brzozą było
bezpośrednią przyczyną katastrofy smoleńskiej.
Zespół biegłych, w którym jest Andrzej Artymowicz, ma opracować końcową,
kompleksową opinię w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Komentator Lisa oraz „Faktów i Mitów”
Zdecydowanie bardziej znany opinii publicznej jest starszy z braci – Paweł Artymowicz. To on ordynarnie obrażał gen. Andrzeja Błasika i kolportował tezę o winie pilotów. Na Salonie24 ma założony blog o nicku „you-know-who” pod nazwą Fizyka Smoleńska. W
październiku 2013 r., a więc już po tym, jak jego brat Andrzej został
biegłym prokuratury, opublikował list otwarty do prof. Biniendy, w
którym bezpardonowo zaatakował profesora za opracowaną przez niego
symulację zderzenie skrzydła tupolewa z brzozą.
‒ To kontynuacja tych samych bredni. Jest to dalszy ciąg walki z brzozą –
mówił w programie „Tomasz Lis na żywo” w TVP2, komentując w
październiku ubiegłego roku konferencję ekspertów zespołu Antoniego
Macierewicza.
Z kolei 10 kwietnia 2013 r., po emisji filmu Anity Gargas „Anatomia
upadku”, był gościem w radiu Agory TOK FM u Tomasza Sekielskiego. ‒ Żeby
mówić o wybuchu, to musiałby się on zdarzyć w promieniu nie więcej niż
10 m od brzozy. Czyli ktoś musiałby zaminować brzozę. I jeszcze pilot
musiałby trafić właśnie w to drzewo – mówił, dodając, że do katastrofy
doszło, ponieważ „źle wyszkoleni piloci przekroczyli przepisy”. Warto
podkreślić, że Paweł Artymowicz nie podał żadnych dowodów na
potwierdzenie swoich słów.
Paweł Artymowicz chętnie rozmawia także z „Gazetą Wyborczą” oraz tygodnikiem „Polityka”, gdzie 15 kwietnia 2013 r. mówił:
„Konsultanci Macierewicza, jeden po drugim, przeczą nawzajem sami
sobie. Politycy i eksperci zespołu Macierewicza brną w teorie wybuchów i
bomb termopróżniowych (czy jak je tam nazywają), podając zupełnie inne
czasy, położenia na mapie i wysokości samolotu nad ziemią, kiedy miał on
rzekomo eksplodować. Pomiędzy bombami zmyślonymi przez dr. inż.
Grzegorza Szuladzińskiego a wybuchami następującymi zupełnie
nonsensownie na końcu pola rozrzutu szczątków Tupolewa, głoszonymi przez
pana Macierewicza, zieje przepaść 9 sekund lotu, czyli ok. 700 m
odległości. Jeśli podaje się pięć sprzecznych wersji wybuchu i żadna nie
jest prawdziwa – intencje są jasne: poprzeć teorię zamachu, nie bacząc
na logikę”.
W końcu ubiegłego roku Paweł Artymowicz udzielił wywiadu
antyklerykalnemu tygodnikowi „Fakty i Mity”. Wywiad nosił tytuł „Air
Show Smoleńsk 2013” i był w całości poświęcony ekspertom zespołu
Antoniego Macierewicza ‒ prof. Wiesławowi Biniendzie i prof. Chrisowi
Cieszewskiemu. Redaktorem naczelnym „FiM” jest Roman Kotliński ‒ były
ksiądz, poseł partii Palikota.
Paweł Artymowicz od lat jest profesorem i wykładowcą Uniwersytetu w
Toronto. Zagraniczną edukację zaczął w końcu 1986 r. po wyjeździe do
USA, gdzie uzyskał stypendium Był już absolwentem Politechniki
Warszawskiej, gdzie uzyskał tytuł magistra astronomii.
Wcześniej wielokrotnie wyjeżdżał za granicę, miał także uprawnienia
pilota wycieczek. Nie miał żadnych trudności z uzyskaniem paszportu i
bez przeszkód wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W kraju zostali jego
młodszy brat Andrzej oraz rodzice.
Dziadek w KPZU, ojciec w MBP
Stefan Artymowicz, dziadek Pawła i Andrzeja, podczas I wojny światowej
został ewakuowany z okolic Augustowa do ZSRS i do 1921 r. mieszkał w
Charkowie. Po powrocie do Polski nawiązał kontakt z Komunistyczną Partią
Zachodniej Białorusi – za antypolską działalność został aresztowany i
osadzony w białostockim więzieniu.
Po sowieckiej agresji w 1939 r. Stefan Artymowicz został skierowany na
kurs buchalteryjny, a jego 10-letni syn Mikołaj został uczniem
powszechnej szkoły rosyjskiej i członkiem „Pionierów”.
„Za czasów okupacji pasałem trzodę chlewną, następnie zaś zwerbowany
przez Arbeitsamt pracowałem przy budowie szosy. W 1945 r. wstąpiłem w
szeregi Związku Walki Młodych. Należałem do ORMO. Brałem czynny udział w
akcji propagandowej referendum [chodzi o sfałszowane referendum w
styczniu 1946 r. ‒ red.]. W czasie wyborów do Sejmu Ustawodawczego byłem
członkiem obsługi punktu wyborczego w Mielniku. Tam również walczyłem z
bandą, która zaatakowała nasz punkt wyborczy” – napisał Mikołaj
Artymowicz w swoim życiorysie, załączonym do podania o przyjęcie do
pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
‒ Na podstawie tego opisu trudno jednoznacznie wskazać, które
oddziały niepodległościowego podziemia zaatakowały komunistyczny punkt
wyborczy w Mielniku. W tamtych rejonach bardzo aktywnie działały
oddziały zarówno Narodowych Sił Zbrojnych, jak i Armii Krajowej, czyli V
Brygada Wileńska dowodzona przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”
oraz miejscowe oddziały poakowskie – mówi „GP” Leszek Żebrowski, historyk, badacz dziejów Żołnierzy Wyklętych.
Mikołaj Artymowicz w 1948 r. wstąpił do Polskiej Partii
Robotniczej, a następnie do PZPR. Jako student Politechniki Warszawskiej
uzyskał stypendium Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – pracę w
MBP rozpoczął na początku lat 50., a ślubowanie złożył 15 lutego 1953 r.
Z MBP przeszedł do pracy do Zakładów Radiowych im. M. Kasprzaka, będąc
jednocześnie aktywnym działaczem PZPR. Był w partii do jej końca.
Poniżej publikujemy wpisy blogera you-know-who (takim samym
nickiem na Salonie24 posługuje się Paweł Artymowicz), które ukazały się
na forum internetowym „Gazety Wyborczej” w listopadzie 2010 r. – na
tekst nanieśliśmy polskie znaki, zachowaliśmy natomiast oryginalną treść
również bełkotliwych komentarzy:
jest mi przykro, potwierdza się najgorsza teoria
Autor: you-know-who – 07.11.10, 06:46
a wydawało mi się że niewiele może już mnie zaszokować.
czyżbym stracił czas myśląc o szczegółach technicznych, fizyce katastrofy?
przeteoretyzowałem? miałem blokadę wiary w prostsze rozwiązania?
* * *
myślę, że myślących tak jak ja jest w polsce więcej. wiem, że ostateczną
odpowiedzialność ponosi wojsko i jego piloci. ale kiedy ktoś mówi mi
że:
(i) kapitan Protasiuk, dowódca samolotu nabitego po brzegi jakimi by tam
nie byli, ale oficjelami państwa polskiego, ma ok. 340 godzin nalotu na
b. wymagającym tupolewie-154,
(ii) że jest po prostu lekkomyślnym młodziakiem, mówiącym do swojego
jeszcze bardziej bezmyślnego kolegi pilota jaka-40 artura wosztyla: „tak
lądują debeściaki”
(*lądują*, z premedytacją).
(iii) że nie była to awaria ani pomyłka, wstukanie do komputera
pokładowego złej współrzędnej, bo „takich rzeczy się w ogóle nie robi”,
tj. nie można tam wstukać dobrej ani złej współrzędnej.
-- to jaka jest moja reakcja? nie wierzę. to nieporozumienie, zła interpretacja!
ż, (i)-(iii), to prawda.
teraz już naprawdę ci, co chcą wierzyć że setki ludzi nie zabiła brawura
i bezmyślność podparta brakiem umiejętności lotniczych, musi przekonać
się do wersji zamachistów, że od początku do końca wszystkie dowody są
sfingowane.
* * *
nie powiem od kogo to osobiście dzisiaj usłyszałem. ale może powiem tak.
znam się co nieco na rzeczy (a w miarę rzeczowe uzasadnienie, bez
zbędnych emocji, tego co mówi, jest główna zabawa nicka you-know-who, i
wszystko co mówi można właściwe sprawdzić; to że lata wzdłuż i wszerz
ameryki, jest chyba wiarygodne? chyba że ukradł komuś całą dużą galerię
zdjęć).
otóż jeśli moja znajomość
lotnictwa to 6/10, to osoba z którą miałem przyjemność dziś rozmawiać
przy obiedzie to coś pomiędzy 10/10 a 11/10. osoba ta słyszała osobiście
nagranie dźwięku z kokpitu.
Poniższy wpis internauty o nicku you-know-who został usunięty, zachował się jednak screen:
„muszę przeprosić gen błasika za chuja którym go nazwałem jak się okazało że
siedział do końca w kabinie pilotów - zdaje mi się teraz, że starał się być
pomocny. a że nie był, to mogło wyjść w sposób niezamierzony! po prostu mógł
spowodować niejasność kto tu dowodzi, stąd milczenie i rozsypka crm;”
źródło: http://forum.gazeta plforum/w,1157,112339551,112344381,mea_culpa_eorum_culpa.htmKatastrofa w Smoleńsku
Tekst ukazał się w aktualnym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
238. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
239. Lasek i Kublik rezonuje
Zespół Laska: Przyczyną katastrofy smoleńskiej nie był wybuch
Nie ma podstaw, by twierdzić, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był wybuch lub seria wybuchów - oświadczył w poniedziałek zespół wyjaśniający opinii publicznej okoliczności katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 r.
"Wbrew przedstawianym w dniu dzisiejszym w jednym z tygodników hipotezom chcemy podkreślić, że nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że w samolocie Tu-154M, jego skrzydle i innych miejscach doszło do wybuchu lub ich serii" - napisał zespół kierowany przez Macieja Laska.
Osmolone części? To materiał izolacyjny
W artykule "Ukryty dowód na wybuch" tygodnik "wSIECI", powołując się na ekspedycję zorganizowaną przez naukowców z Instytutu Archeologii i Etnografii PAN, przedstawia tezę, że rozpad samolotu na tysiące szczątków można tłumaczyć tylko "potężną eksplozją".Zespół przypomniał, że samolot był całkowicie sprawny do zderzenia z przeszkodami terenowymi, a rejestratory lotu nie zapisały niczego, co świadczyłoby o wybuchu (wybuchach): skoku ciśnienia czy odgłosów eksplozji, charakterystycznych śladów energii cieplnej lub mechanicznej.
O tym, że w samolocie nie doszło do eksplozji, świadczy brak osmaleń i nadtopień charakterystycznych dla wybuchów i powstającej wtedy temperatury sięgającej 3000 st. Celsjusza, a ślady stwierdzone na ciałach ofiar - powstałe wskutek pożaru po rozbiciu się samolotu - mają zupełnie inny charakter. Eksperci podkreślają, że "wskazywane przez Antoniego Macierewicza rzekomo "osmolone" części samolotu, jak np. wewnętrzna część zbiornika pod skrzydłem, to nic innego jak materiał izolacyjny w czarnym kolorze".
Do prawego silnika wpadły kawałki gałęzi
Zarejestrowany wzrost wibracji w jednym z silników był spowodowany tym, że do prawego silnika wpadły kawałki gałęzi z drzew przycinanych przez zderzający się z nimi samolot - napisano w oświadczeniu.
Podkreślono także, że szczątki samolotu nie noszą śladów mechanicznego działania fali uderzeniowej czy wzrostu ciśnienia, natomiast poszarpanie miejsca urwania końcówki skrzydła jest typowe dla zderzenia z przeszkodą. Potwierdzeniem są fragmenty skrzydła wbite w pień brzozy i kawałki drewna brzozy wbite w skrzydło.
Krawędzie części kadłuba są powyginane zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz, co świadczy o tym, że ich deformacja nie jest efektem wybuchu, lecz zderzeń z przeszkodami terenowymi - zaznaczył zespół w oświadczeniu. Brakuje także wygięcia elementów podłogi kabiny, które powstałoby w przypadku wybuchu.
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy przypomniał także, że "wzdłuż toru lotu samolotu aż do punktu jego zderzenia z ziemią nie było szczątków pochodzących z wnętrza kadłuba, co świadczy o tym, że do zderzenia z ziemią kadłub maszyny był cały, i wyklucza możliwość rozerwania go w powietrzu przez eksplozję".
Świadkowie nie słyszeli wybuchu
Kolejny argument ekspertów zespołu Laska to ten, że żaden ze świadków na ziemi nie słyszał odgłosu wybuchu. Zespół przypomniał, że jego członkowie, którzy wchodzili w skład tzw. komisji Millera, przeanalizowali wszystkie powyższe elementy, podczas gdy "żaden z ekspertów posła A. Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów". - Skrupulatnie pomijany jest przez nich fakt, że sprawny samolot już półtora kilometra przed pasem znalazł się na wysokości kilku metrów nad terenem, poniżej poziomu pasa startowego, a załoga samolotu ignorowała ostrzeżenia systemu TAWS oraz nakazaną wymogami bezpieczeństwa minimalną wysokość, do której mógł się zniżyć samolot, czyli 100 m nad poziom pasa" - podkreślił zespół Laska.
Przywołując dowody rzeczowe - zapisy rejestratorów oraz charakter uszkodzeń drzew wzdłuż trajektorii samolotu - zespół stwierdził: "Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy (...) było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią".
"wSieci" bzdur smoleńskich
Zespół Macieja Laska odpowiada tygodnikowi "wSieci", wyliczając dowody na to, że wybuchu nie było.
Agnieszka Kublik
"wSieci" smoleńskich bzdur. Jak demaskuje je zespół Macieja Laska [AGNIESZKA KUBLIK]
Niech szanowny doktor Lasek wyłączy już tę zdartą płytę i spróbuje
odpowiedzieć, skąd wzięło się te znalezione przez archeologów 20 tysięcy
wbitych w ziemię kawałków tupolewa, nie licząc tych kawałków, które
Rosjanie zwalili na smoleńskim lotnisku.
Prokuratura potwierdza informacje „wSieci” na temat raportu archeologów. Unika jednak wniosków oraz odpowiedzi na trudne pytania
"Wszystkie znaleziska (zinwentaryzowane, zadokumentowane,
zapakowane, oznakowane) przekazano Stronie rosyjskiej, która je
zabezpieczyła na terenie lotniska w Smoleńsku do czasu przekazania wraku
samolotu Stronie polskiej, po zakończeniu prowadzonego przez tamtejsze
organa śledztwa."
W Smoleńsku doszło do wybuchu? Prokuratura zabrała głos
Wojskowa. Jej zdaniem, ani ten raport ani żaden z dokumentów
wytworzonych jesienią 2010 r. w trakcie prac archeologów "nie formułuje
jakichkolwiek wniosków odnoszących się do przyczyn i okoliczności
katastrofy".
Ustalenia archeologów znane są prowadzącej śledztwo
ws. katastrofy smoleńskiej Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie
- przypomniał kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Jak podkreślił, ani ten raport ani żaden z
dokumentów wytworzonych jesienią 2010 r. w trakcie prac archeologów "nie
formułuje jakichkolwiek wniosków odnoszących się do przyczyn i
okoliczności katastrofy", bo ostateczną konkluzję co do tego wyda zespół
biegłych powołanych przez prokuraturę. Wnioskowanie o wybuchu na
podstawie liczby szczątków samolotu prokuratura uznaje za
"przedwczesne".
- Istnieje bowiem obszerna dokumentacja katastrof
lotniczych, z której wynika, że tak dalece posunięta fragmentacja
samolotu w miejscu uderzenia w ziemię jest cechą charakterystyczną tego
typu katastrof, w tym niebędących efektem zamachu terrorystycznego.
Przykładem mogą być materiały filmowe dokumentujące miejsce katastrofy
samolotów PL LOT z roku 1980 i 1987 (IŁ-62 Kościuszko i Kopernik),
powszechnie dostępne np. w serwisie internetowym YouTube - napisał kpt.
Maksjan.
Ekspert z Danii o katastrofie smoleńskiej
Glenn Jorgensen z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego na
piątkowym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn
katastrofy TU 154M ma przedstawić swoje badania; odpowie on także na
stawiane zarzuty przez prof. Grzegorz Kowaleczko.
Jorgensen stwierdził, że po zderzeniu z brzozą i utracie fragmentu
skrzydła Tupolew nie powinien się obrócić do góry kołami podczas lotu
(chodzi o tzw. półbeczkę) i potem runąć na ziemię, lecz bezpiecznie
odlecieć.
Prof. Grzegorz Kowaleczko, fizyk, specjalista mechaniki lotu,
zarzucił duńskiemu ekspertowi błędy w analizie. Profesor opublikował
swoje uwagi na stronie zespołu Macieja Laska, który działa przy
kancelarii premiera.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
240. Ktoś przeciął przewody hamulcowe w aucie porucznika Artura Woszt
Ktoś przeciął przewody hamulcowe w aucie porucznika Artura Wosztyla
Przecięto przewody hamulcowe w samochodzie
porucznika Artura Wosztyla, pilota Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r.
lądował w Smoleńsku - dowiedział się nieoficjalnie portal
niezalezna.pl.
Według naszych informacji por. Wosztyl zgłosił sprawę na policję, co wskazywałoby, że przecięcia przewodów dokonano celowo. Skontaktowaliśmy się z pilotem jaka, chcąc potwierdzić nasze ustalenia. - Nie chcę komentować tej sprawy - odpowiedział krótko.
Por. Artur Wosztyl jest jedynym żywym świadkiem, który potwierdza zeznania śp. Remigiusza Musia (technika pokładowego Jaka-40) dotyczące komendy smoleńskiej wieży dla Tu-154 o zejściu do 50 m. W ciągu najbliższych dwóch miesięcy prokuratura
ma dostać końcową opinię Instytytu Ekspertyz Sądowych w sprawie
nagrania z magnetofonu zainstalowanego w Jaku-40, mogącego potwierdzić
zeznania Musia; co ciekawe - zapis ten jest badany aż od maja 2011 r.!
Przypomnijmy, że chorąży Remigiusz Muś poniósł śmierć w tajemniczych okolicznościach. 27 października 2012 r. jego ciało, wiszące na linie w piwnicy domu, znalazła żona.
Chor. Muś nie zostawił listu pożegnalnego, ponadto następnego dnia miał
umówione spotkanie ze znajomym - członkiem rodziny jednej z ofiar
katastrofy smoleńskiej. Osierocił dwie kilkuletnie córki.
Po śmierci Musia Antoni Macierewicz apelował o zapewnienie porucznikowi Wosztylowi bezpieczeństwa. - Jako
zespół parlamentarny występujemy do prokuratora generalnego oraz
ministra spraw wewnętrznych o objęcie ochroną porucznika Wosztyla
- powiedział Macierewicz. Bezpieczeństwo świadka, który mógł podważyć
prawdziwość rosyjskich stenogramów, wydawało się wówczas w sposób
oczywisty zagrożone. Śledczy nie podjęli jednak takiej decyzji. "Wojskowa Prokuratura Okręgowa nie posiada wiedzy na temat zagrożeń dotyczących świadków w śledztwie" - mówił portalowi rp.pl płk Zbigniew Rzepa.
W grudniu 2012 r. - w związku z przedłużającymi się badaniami
magnetofonu z Jaka-40 - "Gazeta Polska" opublikowała tekst Leszka
Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego pt. "Czy prokuratura czeka na samobójstwo Wosztyla?". Dziennikarze
"GP" dowodzili, że Artur Wosztyl jest jedyną osobą mogącą potwierdzić
zeznania nieżyjącego Remigiusza Musia. W tekście tym por. Wosztyl
następująco wspominał technika pokładowego Jaka-40: "Rozmawiałem z nim tydzień przed tym tragicznym zdarzeniem [śmiercią – przyp. red.]. Nie wyglądał na człowieka, który mógłby posunąć się do czegoś takiego. Naprawdę nic na to nie wskazywało. Informacją
o śmierci Remka byłem więc ogromnie zszokowany. Tym bardziej że w
ostatniej rozmowie ze mną, w piątek 19 października, Remek mówił, że ma bardzo dużo planów na nadchodzący tydzień. Razem
mieliśmy być nawet na konferencji smoleńskiej, na którą zostaliśmy
zaproszeni przez rodziny ofiar katastrofy. Ja przyszedłem, ale Remek z
powodu innych zaplanowanych wcześniej spotkań nie mógł się tam pojawić".
"Tak potwierdzam słyszałem komendę
50 metrów". Artur Wosztyl na posiedzeniu zespołu parlamentarny ds.
zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, 30 października 2012 r.
W
samochodzie porucznika Artura Wosztyla, pilota Jaka-40, ważnego świadka
w śledztwie smoleńskim uszkodzono hamulce. Sprawę bada policja.
Po śmierci chorążego Musia komisja parlamentarna badająca
katastrofę smoleńską wystąpiła oficjalnie o przydzielenie ochrony
porucznikowi Wosztylowi. Prokuratura odmówiła.
Antoni Macierewicz, zamachoholik
Czego się dotknie, to mu wybucha. Antoni Macierewicz od ponad 20 lat specjalizuje się w zamachach.
Agnieszka Kublik
Od ponad trzech lat wmawia Polakom, że do katastrofy
smoleńskiej doszło w wyniku zamachu na prezydenta Kaczyńskiego. Nie wie,
ile było bomb, gdzie były ani jaki materiał wybuchowy został użyty, ale
z hipotezy zamachu zrezygnować nie zamierza.
Macierewicz to człowiek uzależniony od zamachu - zamachoholik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
241. Jest wyrok: oświadczenie lustracyjne Cieszewskiego zgodne z praw
Krzysztof, bo pod takim imieniem występował w tej sprawie,
jeszcze nie zna wyroku, bo gdy zapadał, u niego była jeszcze noc, ale
wkrótce do niego zadzwonię - mówił nam mecenas Mirski, który nie ukrywał satysfakcji z orzeczenia.
Przypomnijmy, że w grudniu 2013 roku TVP wyemitowało program "Po prostu"
autorstwa Tomasz Sekielskiego, który insynuował, że naukowiec w
dziwnych okolicznościach wyjechał do Kanady. Sekielski oskarżył wręcz
Cieszewskiego o tajną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Prof. Chris Cieszewski natychmiast zdementował nieprawdziwe informacje. Złożył też wniosek o autolustrację. Dzisiaj zapadł wyrok.
- Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że oświadczenie było zgodne z
prawdą, a pan Cieszewski nigdy nie współpracował ze służbami PRL. I to
opierając się na tych samym dokumentach, do których dotarł dziennikarz,
tak go nazwijmy, Tomasz Sekielski - tłumaczy prawnik.
- W tej sytuacji ewentualne powództwo o ochronę dóbr osobistych i naprawienie szkody wydaje się oczywiste. Ci, co opluskwiali Krzysztofa Cieszewskiego, powinni się zacząć bać - podkreśla mecenas Mirski.
http://niezalezna.pl/64365-tylko-u-nas-jest-wyrok-oswiadczenie-lustracyj...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
242. Ponad milion złotych na propagandę smoleńską
Co miesiąc kancelaria premier Ewy Kopacz przelewa na konta
Macieja Laska i jego współpracowników 37,5 tys. zł. To cena za ich
trwanie w zespole, który praktycznie nie prowadzi żadnych prac oprócz
sporadycznych występów w mediach i propagowania teorii Platformy
Obywatelskiej na temat katastrofy rządowego tupolewa z 10 kwietnia 2010
r. Od powstania zespołu wypłaciliśmy mu już 1,35 mln zł.
„Jak długo będzie taka potrzeba” – tak Maciej Lasek na swoim profilu w
serwisie Twitter odpowiedział na pytanie dziennikarza „Codziennej”: jak
długo ma zamiar utrzymywać się z pieniędzy kancelarii premiera?
Jak udało się nam ustalić, w informacji Ministerstwa Finansów o
wykorzystaniu ogólnej rezerwy budżetowej na dzień 30 czerwca 2015 r. dla
zespołu ds. „wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i
materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z
dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem” wpisano kwotę 450 tys. zł.
Oznacza to, że miesięcznie za jego utrzymanie płacimy ok. 37,5 tys. zł.
To kolejny zastrzyk finansowy dla jednostki kancelarii premiera. Do
Macieja Laska i jego ludzi – zespół ten powołano do życia zarządzeniem
nr 28 premiera Donalda Tuska z 9 kwietnia 2013 r. – popłynęła w 2013 r.
kwota 300 tys. zł. W kolejnym roku kwota ta wzrosła dwukrotnie, i tak za
cały 2014 r. wypłacono zespołowi ulokowanemu w KPRM łącznie 600 tys.
zł.
Na co idą te pieniądze? Przede wszystkim na rozpowszechnianie tez zawartych w rządowym raporcie Jerzego Millera
(do 18 listopada 2011 r. pełnił on funkcję ministra spraw wewnętrznych i
administracji, obecnie jest wojewodą małopolskim z ramienia PO) oraz w
raporcie rosyjskiego MAK‑u.
– Do naszych zadań należy analiza pojawiających się w przestrzeni
publicznej hipotez na temat innych niż ustalone w oficjalnym raporcie
przyczyn katastrofy oraz naukowa ocena materiałów, na podstawie których
zostały one sformułowane – tłumaczył blisko rok temu „Codziennej” Maciej Lasek.
W czwartek wysłaliśmy do kancelarii premiera pytania m.in. o to,
jak długo KPRM zamierza utrzymywać z pieniędzy podatników zespół
Macieja Laska, ile osób jest dziś w nim zatrudnionych i jakie prace jego
członkowie wykonali w 2015 r. Do momentu publikacji „Codziennej” nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
243. Kto kłamał w sprawie
Kto kłamał w sprawie Smoleńska, a kto szukał prawdy? To jedno zdanie z "Faktów" TVN mówi więcej niż tony opracowań
Na zawsze już będzie
bolesną raną w polskiej świadomości pamięć o tym, jak zachowała się
ogromna część mediów i establishmentu po tragedii smoleńskiej.
CZYTAJ TEKST Z ROKU 2013: Lis wprowadza nowe pojęcie w swoim stylu: „smoleńskie łajno”. Znów pokazał, że umie obrażać i wyzywać
Śmierć narodowej, państwowej elity, 96 wybitnych osób, w tym urzędującego Prezydenta z Małżonką, potraktowana została jak epizod,
który należy szybko schować do archiwum bo są sprawy ważniejsze
do załatwienia. A przede wszystkim dlatego, że będące bezpośrednim
skutkiem tragedii przejęcie pełni władzy przez PO-PSL nie może być
zakłócane jakimiś wspomnieniami.
Im więcej katastrof i tragedii
lotniczych (niestety) wydarza się na całym świecie od tamtego
tragicznego 10 kwietnia 2010 roku, tym wyraźniej widać, że całe
to śledztwo, sposób podejścia do tematu ówczesnych polskich władz,
a zwłaszcza Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, nie
ma odpowiednika. I nie znajduje usprawiedliwienia.
Nawet
w tych dniach widzimy jak po zestrzeleniu Boeinga ukraińskich linii nad
przez wojsko irańskie, zachowują się władze i media słabej Ukrainy,
mającej na granicy rosyjską agresję. Nikt nie wzywa, jak czynił to u nas
Waldemar Kuczyński tydzień po tragedii smoleńskiej, do kończenia
żałoby, nikt nie oddaje w pełnym zaufaniu śledztwa Irańczykom.
A przecież wydarzenie nie dotyczy elity państwowej, jak to było u nas!
I nawet w „Faktach” TVN patrzą irańskim władzom na ręce:
Dokładnie te dwa elementy wystąpiły w Smoleńsku.
Rosyjskie buldożery wjechały na miejsce katastrofy kilkadziesiąt godzin po tragedii. Pokazujące to nagrania ujawniła kilka miesięcy później red. Anita Gargas:
— mówiła o tym na łamach portalu wPolityce.pl.
Niestety,
widzowie TVN nigdy - podkreślam nigdy - o tych buldożerach
na wrakowisku w Smoleńsku, które przystąpiły do dzieła chwilę
po katastrofie, się nie dowiedzieli. Karmiono ich za to szyderstwami
z szukającego prawdy Zespołu Parlamentarnego kierowanego przez pana
posła Antoniego Macierewicza. Podobnie z odbiorcami wielu innych mediów.
Do dzisiaj
polscy śledczy nie mają dostępu do oryginałów rejestratorów lotu,
co umożliwiło stronie rosyjskiej manipulację danymi.
Ciekawie o innych wątkach porównania obu spraw napisał na tym portalu kilka dni temu red. Marek Pyza: Teheran a Smoleńsk – wierzycie Iranowi, jak w 2010 r. Rosji?
A zatem jeszcze raz zacytujmy:
Dziś budzi, w 2010 roku nie budził. Choć każdy mógł obejrzeć: Misja specjalna: jak rosyjskie służby już dzień po 10/04 pocięły wrak TU-154 M
Jedno
zdanie, a mówi więcej niż tony opracowań. A przede wszystkim, kto wtedy
szukał prawdy, a kto montował operacje dezinformacyjne.
CZYTAJ TEŻ: W tygodniku „Sieci”: Śledztwo smoleńskie: Ujawniamy rosyjską tajemnicę. Mamy nowe zdjęcia wraku
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
244. Lasek opowiada na łamach "GW"
Lasek opowiada na łamach "GW" o sprowadzaniu rosyjskich ekspertów ws. Smoleńska. Macierewicz ripostuje: "Co za szczerość"
Maciej Lasek w rozmowie „Gazetą Wyborczą” postulował
sprowadzenie rosyjskich ekspertów, by wyjaśnić przyczyny katastrofy
smoleńskiej. Jego słowa skomentował Antoni Macierewicz.
Reprezentujący
Koalicji Obywatelską poseł atakował w „Wyborczej” działania Antoniego
Macierewicza i kierowanej przez niego podkomisji.
– powiedział Lasek.
Odpowiedź Macierewicza
Jego słowa skomentował Antoni Macierewicz:
– napisał poseł PiS.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
245. ilm Ewy Stankiewicz pt. „Stan
ilm Ewy Stankiewicz pt. „Stan Zagrożenia”, który w wersji
angielskiej nosi tytuł „Under Threat”, doceniony na świecie! Dokument
otrzymał do tej pory 11 Nagród na festiwalach filmowych na całym świecie
(Rzym, Nowy Jork, Indie, Sztokholm,Lizbona, Francja), a ponadto
trzykrotnie dostał się do finału konkursów. Film został także zaproszony na duże targi filmowe w Szwajcarii.
Film jest nagradzany najczęściej w kategorii „The best of documentary feature”
– najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny. Jedna z nagród festiwalu
Gold Movie Awards – została przyznana także w kategorii „Najlepszy
Producent”, co jest dużym wyróżnieniem dla TVP.
Konkurencja w sferze filmów dokumentalnych jest na świecie bardzo duża, i często samo zakwalifikowanie się do udziału w konkursie jest już dużym sukcesem.
— mówi Ewa Stankiewicz, która poszukuje obecnie środków, które pozwoliłyby przygotować anglojęzyczną wersję filmu.
Tak o filmie pisał kilka tygodni temu, na naszył łamach, Michał Karnowski:
Według informacji podawanych przez Telewizję Polską, film ma zostać wyemitowany w TVP 10 kwietnia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
246. Macierewicz: ten raport to
Macierewicz: ten raport to bezsporny, niepowtarzalny dowód na eksplozję
która rozpoczęła katastrofę smoleńską - powiedział w poniedziałek
wiceprezes PiS Antoni Macierewicz, szef Podkomisji ds. Ponownego
Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem.
Tusk: Perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS
Polaków - napisał na Twitterze szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
"Perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS" - zaznaczył i były
polski premier.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
247. Obrzydliwe! Lasek porównał
Obrzydliwe!
Lasek porównał ustalenia ws. Smoleńska do rosyjskich kłamstw nt. Buczy!
"Macierewicz i Kaczyński dali Putinowi narzędzie"
„Moim zdaniem ta narracja,
która głosi Antoni Macierewicz jest na rękę Putina i Kremla” -
powiedział Maciej Lasek na antenie TVN24.
CZYTAJ
RÓWNIEŻ: RELACJA. Podkomisja smoleńska prezentuje raport! Macierewicz:
Przyczyną katastrofy był wybuch w lewym skrzydle samolotu
Poseł
Koalicji Obywatelskiej oraz były przewodniczący Państwowej Komisji
Badania Wypadków Lotniczych był gościem programu „Kropka nad i”. Lasek
krytykował ustalenia dot. katastrofy smoleńskiej, które na konferencji
prasowej przedstawił Antoni Macierewicz.
– powiedział Lasek.
– dodał.
Poseł KO przekonywał, że Antoni Macierewicz „świadomie oszukuje Polaków”.
– mówił.
– przekonywał Lasek.
Pancerna brzoza
Maciej Lasek zapewniał też, że prawdziwą jest teoria o zderzeniu z brzozą, które miało doprowadzić do katastrofy.
– mówił.
To jednak
nie koniec opowieści Laski. Poseł KO porównał też działania Antoniego
Macierewicza do… kłamstw Władimira Putina nt. mordów w Buczy.
– powiedział Maciej Lasek.
To prawdziwy
skandal! Zamiast wyjaśnić przyczynę tragedii smoleńskiej Maciej Lasek,
dla doraźnego interesu politycznego, gra ludobójstwem w Buczy.
mly/TVN24
dyplomaci polscy w Rosji, przedstawiciele Polonii i duchowieństwa
złożyli kwiaty w miejscu katastrofy smoleńskiej, 10 bm / autor: PAP/EPA
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
248. Katastrofa smoleńska z punktu
Katastrofa smoleńska z punktu widzenia panświnizmu, czyli na co chce być ślepa „Gazeta Wyborcza”
Po konferencji w sprawie
katastrofy smoleńskiej wylało się to paskudztwo, które od 12 lat truje
polskie życie. Jak się szło w zaparte i opowiadało brednie, że Putin
to demokrata, Rosja jest w przedsionku Unii Europejskiej i NATO,
i trzeba robić nie tylko reset, ale i z wdzięczności zapalać znicze
dzielnym krasnoarmiejcom, to trzeba być ślepym i głuchym. A nie
ma nikogo lepszego w tej konkurencji niż „Gazeta Wyborcza”.
A tam,
jak trzeba, to się wysyła do akcji Dominikę Wielowieyską, że niby
umiarkowana. Tyle tylko, że potrzeba sprawia, iż niczym się to nie różni
od wypocin Jarosława Kurskiego, Bartosza Wielińskiego, Wojciecha
Czuchnowskiego czy Romana Imielskiego.
W pisaninie
„Gazety”, a więc także Wielowieyskiej zadziwia jedno. Właściwie nie
istnieje coś takiego jak prawda i dążenie do niej. Wszystko jej ubabrane
partyjnością, grami, interesami, czyli wszystko w sferze publicznej
jest brudne. To o tyle zaskakujące, że wydawało się,
iż „Gazeta” to nie jest mutacją „Nie” Jerzego Urbana, czyli przez lata
naczelny organ panświnizmu (teraz to medium jest tylko marnym
ogryzkiem). No, ale skoro „Nie” osłabło, to ktoś musi panświnizm
reprezentować. Gdyby to porównać z deklaracjami, jakie towarzyszyły
narodzinom niegdysiejszej gazety solidarnościowej opozycji (w założeniu,
bo potem ideał sięgnął bruku), można by się pochlastać, tak wszystko
zostało ześwinione.
Nie dziwi nic, gdy Wielowieyska napisała,
iż „fakt, że Jarosław Kaczyński wrócił do kłamstwa smoleńskiego, może
być oznaką paniki prezesa. Sięgnął po instrument, który ma zmobilizować
twardy elektorat PiS. Widocznie jest na tyle wystraszony wyborami
na Węgrzech czy we Francji, że uznał, że trzeba podgrzać emocje
we własnym obozie”. Wszystko jest tu żenujące, poczynając od określenia
„kłamstwo smoleńskie”. Bo w obiegu publicznym mocno funkcjonują
określenia „kłamstwo oświęcimskie” i „kłamstwo katyńskie”. I z tym
ma się nowe „kłamstwo” kojarzyć. Już na początku mamy więc wzorcowy
urbanizm, a wręcz goebbelsizm. Żenada i hańba są jeszcze większe, gdy
zważyć, że przypisując „kłamstwo”, tym, którzy chcą dotrzeć do prawdy,
anuluje się Putinowe „kłamstwo smoleńskie” i Tuskowe „kłamstwo
smoleńskie”. A tylko one są realne.
W tekście
Wielowieyskiej przeraża typowy dla „Gazety” cynizm i opętanie polityką
jako czymś brudnym. Co też Adam Michnik zrobił z ludźmi „Wyborczej”,
że politykę widzą oni wyłącznie jako zło, brud i wszelkie ohydztwo?
A ludzi polityki uważają za kanciarzy i łajdaków. Stąd wyjątkowo
niemądre dywagacje o „poszerzaniu bazy wyborców partii rządzącej”
poprzez „powrót do kłamstwa smoleńskiego”. Ponoć „w 2019 i w 2015 roku
sprawa została wyciszona i - choć nie tylko - dzięki temu PiS wygrywał
wybory”. W „Gazecie” nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że ktoś może
chcieć ustalić, jak było. Zresztą oni wiedzą, jak było. Od pierwszych
minut po katastrofie to wiedzą. Polityczna instrumentalizacja
wszystkiego jest zwyczajnie obrzydliwa. Tym bardziej u ludzi, którym
moralizowanie nie schodzi z klawiatur.
Instrumentalizacja zabija
logikę, ale z tym w „Gazecie” nigdy nie było dobrze. Czego przykładem
wywód Wielowieyskiej na temat tego, „dlaczego wybory we Francji czy
na Węgrzech mogły wystraszyć prezesa?”. To już jest czysta logika
paranoika. Skoro „Orban wygrał dzięki temu, że powtarzał wyborcom,
że z Rosją trzeba robić interesy, brać od niej ropę i gaz, bo dzięki
temu benzyna będzie tania, a rachunki za ogrzewanie domu – niższe”,
a Le Pen. „mówi podobnie”, to z PiS łączy ich to, że „rząd Mateusza
Morawieckiego mówi coś dokładnie odwrotnego”. Ale to jest to samo, gdyż
„odcięcie rosyjskich surowców będzie kosztować. Inflacja już jest bardzo
wysoka, raty kredytów rosną. A będzie jeszcze trudniej”. Dlatego, jak
„nie ma chleba, to trzeba urządzić igrzyska”. Czyli interesy z Rosją
to to samo co nierobienie interesów z Rosją.
Tylko
doktryna panświnizmu uzasadnia taki oto sąd: „Prezes postanowił podpiąć
się pod wojnę w Ukrainie i zbrodnie Władimira Putina, bo skoro Putin
jest mordercą, to można go o wszystko oskarżyć, nawet o najbardziej
absurdalne rzeczy”. Tak, tak, można przyznać, że Putin jest zbrodniarzem
na wielką skalę, ale nie można, że jest na mniejszą skalę.
A jak ktoś to robi, to „powtarza swoje brednie”. Aha, Putin jest zdolny
do każdej zbrodni, ale nie jest zdolny do zamachu na polskiego
prezydenta. Dlaczego nie? Bo Macierewicz i Kaczyński.
Wielowieyska,
tak jak cała „Gazeta” wiedzą, że „prokuratura szuka pretekstu, żeby się
wykręcić od końcowych wniosków”. Bo pewnie posługuje się tą samą
logiką, co „Wyborcza”. Dlaczego by miała? Bo każdy powinien, skoro raz
się uznało, że nie może być innej wersji wydarzeń niż ta Putina,
Anodiny, Tuska, Millera i Laska. A potem jest już tylko dziecinada
i logika paranoika: „Gdyby doszło do zamachu, to struktury Paktu
Północnoatlantyckiego musiałyby się tym zająć, tym bardziej
że na pokładzie tupolewa byli generałowie NATO-wskiej armii”. Przecież
„szef NATO Jens Stoltenberg nie wahał się zająć stanowiska w sprawie
zestrzelenia malezyjskiego samolotu z obywatelami Australii i Holandii
na pokładzie. Wezwał Rosję do wzięcia odpowiedzialności za śmierć
pasażerów. Oba kraje idą do międzynarodowych trybunałów ścigać Rosję.
A Kaczyński ze ściganiem się ociąga, choć też mógłby skorzystać
z wiedzy NATO”.
Kilka faktów zrozumiałych nawet dla ludzi
o poziomie IQ w okolicach 70 punktów. NATO się nie zajęło, bo do jesieni
2015 r. rządziła w Polsce PO (do połowy 2014 r. Donald Tusk), a ona
identyfikowała się z wersją Putina. A to ta ekipa reprezentowała wtedy
Polskę i tylko ona mogła coś wnioskować do NATO czy dokądkolwiek. Ekipa
PiS musiała najpierw wywrócić wersję Putina, co nie było łatwe,
bo ta była w Polsce broniona rękami i nogami, także przez „Gazetę
Wyborczą”. Dowody były ukrywane bądź fałszowane, więc wszystko się
przedłużało. No i była wielka medialna nagonka, żeby tego nie robić. Ale
wreszcie już można.
Tylko na gruncie panświnizmu można
wytłumaczyć opinię, że „katastrofa smoleńska to awantura tylko
i wyłącznie na użytek wewnętrzny. Ma też ponownie spolaryzować scenę
polityczną, bo skoro wojna w Ukrainie nie przyniosła wzrostu słupków
i hasło o pojednaniu w obliczu wroga nie działa, (…) to trzeba sięgnąć
po temat, który podgrzeje emocje, skonsoliduje elektorat”.
Wielowieyskiej nie mieści się w głowie, że można się kierować
wartościami i chcieć dociec prawdy. Można jej tylko współczuć, że nie
zna innego sposobu uprawiania polityki, ale trudno się dziwić, gdy
szkołą polityki była „Gazeta”.
Na koniec mamy wyjątkową
podłość, bo to też stały element. Raport smoleński „pozwoli Kaczyńskiemu
po raz kolejny budować mit brata, którego rzekomo zamordował zbrodniarz
Putin. Jak to pięknie by wyglądało na kartach historii. I Lech
Kaczyński jawiłby się wtedy jako prorok (to prawda, że przewidział
agresję na Ukrainę), ale i zarazem ofiara zbrodniczej Rosji.
To wymarzona sytuacja dla prezesa PiS”. Nawet osoba
z IQ 70 i moralnością na poziomie Kalego zrozumiałaby, że nic nie trzeba
budować, bo wszystko zbudowało się samo. Za realne zasługi dla Polski,
dla regionu, dla Europy. Za mądrość, dalekowzroczność i oparcie polityki
na zasadach. Dla troglodytów to za trudne. Oni wierzą wyłącznie
w kreację, czyli pic. Bo nic innego nie znają. W sumie biedni ludzie.
Tylko dlaczego muszą fajdać wszystko, czego się tkną, w tym
najszlachetniejsze postacie i wydarzenia polskiej polityki
ostatniego trzydziestolecia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
249. Nie ma wstydu! Tusk promuje
Nie ma wstydu! Tusk promuje książkę Laska o Smoleńsku. "Nikt nie będzie miał wątpliwości, kto i dlaczego kłamał". Burza w sieci
Donald Tusk zareklamował
na Twitterze książkę Macieja Laska i Grzegorza Rzeczkowskiego pt.
„Kłamstwo smoleńskie? Cała prawda nie tylko o katastrofie”. Według Tuska
po jej lekturze każdy będzie wiedział, kto kłamał ws. katastrofy
smoleńskiej. Wpis Tuska wywołał falę krytycznych komentarzy.
— napisał na Twitterze Donald Tusk.
CZYTAJ TAKŻE:
— Tuskowi puszczają nerwy? Znów pokrzykuje o Smoleńsku. „Paskudne, cyniczne bzdury i brednie…”. Później mówi o… jedności
— Nie
mają wstydu! PO dalej obwinia załogę samolotu za katastrofę smoleńską.
Opublikowała specjalne wideo. Internauci: „Przekaz Kremla”
Fala komentarzy w sieci
Wpis
Tuska wywołał lawinę komentarzy. Przypominane są m.in. zdjęcia Donalda
Tuska z Władimirem Putinem, komentujący stwierdzają też, że politycy
PO przyjęli rosyjską wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej.
tkwl/Twitter
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl