Kowalczyk na nartach w Iranie
Kliknąłem na jednym z portali w jakiś tekst o Justynie Kowalczyk i przeniosło mnie na stronę babol.pl. To zresztą bez znaczenia gdzie konkretnie, bo akurat nie chcę rozwodzić się nad treścią sporu naszej biegaczki z norweską prasą. Piszę o tym teraz, ponieważ zainteresował mnie tam ten fragment:
„W skrajnie liberalnych krajach, takich jak Norwegia, trzeba uważać na dobór słów znacznie bardziej niż w Polsce, by nie zostać posądzonym o rasizm, czy też w najlepszym wypadku, tu padnie modne ostatnio pojęcie, brak respektu.”
Czyż to piękne zdanie nie pokazuje w genialny w swej prostocie sposób, jak potoczne wyobrażenie wolności słowa ma się do rzeczywistości? Przecież coś dokładnie identycznego znaczeniowo można napisać o jakimś kraju muzułmańskim, gdzie obowiązuje prawo szariatu. Na przykład:
„W ortodoksyjnie wyznaniowych krajach, takich jak Iran, trzeba uważać na dobór słów znacznie bardziej niż w Polsce, by nie zostać posądzonym o obrazę uczuć religijnych, czy też w najlepszym wypadku, tu padnie modne ostatnio pojęcie, brak respektu.”
Oczywiście jasne jest, że za politycznie niepoprawną gadatliwość w Norwegii w najgorszym razie trafi się do aresztu, a w Iranie za adekwatne przewinienie ryzykuje się życiem, to przecież pierwszy z tych krajów nazywa się „skrajnie liberalnym”, a drugi wręcz odwrotnie. Pomijając więc wymiar ewentualnych represji, to co do zasady karania za poglądy nie widać specjalnej różnicy. I nie jest to wcale przesada lub jakiś dziwny paradoks. Po prostu marksizm kulturowy to taki sami zamordyzm, jak fanatyzm religijny. Tylko PR ma lepszy, nic poza tym.
Filed under: dywagacje, lewica, media, polityka, Polska, społeczeństwo, ustroje
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz