Pornografia

avatar użytkownika elig
W najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy" /nr 28/2013/ zauważyłam zabawne zderzenie dwóch tekstów traktujących o pornografii. Na stronach 16-19 mamy obszerny , na cztery kolumny, manifest Marka Magierowskiego "Walka ze Złem". Autor entuzjastycznie odnosi sie do propozycji brytyjskiego premiera Camerona zainstalowania w Internecie specjalnych filtrow blokujących dostęp do stron pornograficznych. Oburza się na to, że Donald Tusk nie poparł podobnego pomysłu swego ministra Marka Biernackiego. Ze zgrozą przytacza dane z Wielkiej Brytanii mówiące, że: "średni wiek pornograficznej "inicjacji" w Internecie to 11 lat. 90 proc. dzieci w wieku 8-16 lat miało kontakt z pornografią przynajmniej raz. (...) Wśrod dzieci w wieku 11-14 lat 40 proc. używało komputerów oraz komórek do wysyłania erotycznych zdjęć lub otrzymywało podobne zdjęcia od przyjaciół...". Magierowski pisze następnie m. in, iż: "Uzależniony od pornografii 15-latek będzie dojrzewał w świadomości, że kobiety są po to aby "mu obciągać" i że każdy stosunek seksualny powinien zakończyć się wytryskiem na twarz" oraz: "Współczesna pornografia pozbawia kobiety człowieczeństwa.". Gdy jednak zajrzymy na stronę 66 tygodnika, znajdziemy tam felieton Marcina Wolskiego "Pornologika". Zaczyna się on nastepująco: "Szuka szczęścia w pornografii, kto inaczej nie potrafi" - powiada fraszkopis. Słowa te pasują jak ulał do aktywności urzędowego lidera konserwatywnej mniejszości w PO, ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego (...) Jego propozycja zablokowania "świńskich stron" w Internecie może liczyć na szerokie poparcie...". Wolski zauważa dalej: "Są jednak pewne "ale" - naukowcy mówią, że pornografia stanowi ważny wentyl bezpieczeństwa w przypadku przestępczości seksualnej, potencjalny gwałciciel nie bedzie miał ochoty zasadzać się na starą Kowalską pod mostem, gdy będzie mógł rozładować się przy domowym laptopie.". Felietonista kreśli potem obraz "różowego drugiego obiegu" i na koniec szydzi: "Oczywiście konserwatyści z PO mogą obok walki z pornografią zaproponować bezwarunkowy zakaz prostytucji, a także seksu pozamałżeńskiego. Wtedy jednak wybuchnie rewolucja, a obecny rząd - skądinąd obyczajowo liberalny - przejdzie do historii jako pierwszy obalony przez love parade.". Jak więc widać istnieje wyraźna sprzeczność poglądów pomiędzy Magierowskim, a Wolskim. Czy jest jednak o co kruszyć kopie? W portalu Wirtualnemedia.pl ukazał się niedawno tekst Ady Kiryluk "Porno ludzi nudzi...?" / http://blog.wirtualnemedia.pl/ada-kiryluk/post/porno-ludzi-nudzi /. Czytamy w nim: " Brylujący do tej pory na salonach, na pierwszych miejscach w rankingach społecznego zainteresowania oraz na ostatnich stronach SuperExpressu, Jego Wysokość Sex, stracił swój dotychczasowy rozpęd i przyjął tendencję raczej spadkową. Zjawisko to, rzec trzeba, dość zaskakujące – wydawać by się mogło, że przy nadmiernym społecznym apetycie na różnego rodzaju papki, to właśnie ta jedna nigdy nie straci swoich ani widzów ani tym samym wygłodniałych konsumentów. Tymczasem okazuje się jednak, że o ile w marcu 2007 r. „porno sites” odwiedzane były przez ok. 4,4 mln Polaków, a w kwietniu 2012 r. przez ponad 9 mln, tak już w marcu 2013 r. dobrą passę szlag najwyraźniej trafił, a liczba poszukiwaczy cyber-przygód spadła do raptem 6,7 mln.". No cóż, nawet najbardziej wyuzdany seks w Internecie to wciąż tylko "lizanie cukierka przez szybkę". Każda rozrywka z czasem nuży. Jeremiady na temat złego wpływu internetowego porno na dzieci i młodzież przypominają mi podobne lamenty sprzed kilku lat dotyczące gier komputerowych. Okazało się jednak, że nawet nieletnie dzieci potrafia odróżnić wirtual od realu i wiedzą, że w tym ostatnim trzeba postępować inaczej niż w Internecie. Ponad trzy i pół roku temu napisalam notkę "Świt nowego purytanizmu" / http://piwnica.tkm.cc/arch/elig3/150992,swit-nowego-purytanizmu.html /. Stwierdziłam w niej: "uważam, że wbrew pozorom, okres najwiekszego libertynizmu mamy już za sobą /lata 60-te i 70-te/ i zmierzamy w stronę nowego purytanizmu. Czemu tak sądzę? Po pierwsze w historii zawsze epoki rozluźnienia obyczajów i czasy purytanizmu występowały naprzemiennie. Po szaleństwach Borgiów nadszedł czas reformacji i kontrreformacji, a po libertyńskim Oświeceniu - surowa epoka wiktoriańska. Od końca XIX wieku aż do końca lat 70-tych XX wieku obyczaje stawały sie coraz bardziej swobodne. Potem jednak tendencja ta się załamała i rozpoczął się powolny zrazu odwrót. Pierwszym jego sygnałem była oczywiście epidemia AIDS. Okazało się, że igrając z ogniem, można się poparzyć. To zakończyło beztroską "rewolucję seksualną". Ciekawe jest to, że elity udawały /i nadal udają /, że nic się nie stało, i że wciąż jesteśmy w latach 60-tych, podczas gdy wśród zwykłych ludzi zaczął pojawiać się sprzeciw, zwłaszcza wobec pedofilii.". Samo pojawianie się propozycji takich, jak Camerona i Biernackiego świadczy o trafności mojej ówczesnej diagnozy.
Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika amica

1. Nie dalabym głowy....

Zważywszy okładkową tematykę Newsweeka, Polityki, czasem Wprost nie dalabym glowy.za tę tendencję. Pornografia splata się z realem, a obie te rzeczy z libertyńska polityką lewactwa i wcześniejszym dojrzewaniem hormonalnym dzieci. Wprost wspominało, że zwolniono z pracy nauczycielkę, która nie chciała na noc na koloniach zaopatrywać wszystkich dzieci (11-13 lat) w prezerwatywy. W Trwam płakano, że gdzieś tam program wychowania seksualnego w gimnazjum sprowadzono do kursu zakładania prezerwatyw, z kolei badania niemieckie wskazują, że pornografia wśród nastolatków sprzyja gwałtom na młodszych koleżankach. W Stanach od wielu lat obowiązuje ustawa blokujaca twardą pornografię w szkołach i b-kach dla dzieci. Byłabym za rozsądkiem: blokowanie przy dzieciach twardej pornografii, zwlaszcza w stylu sado-maso, męskiej pornografii homoseksualnej. Poza tym, czy naprawdę telewizja musi spelniać rolę burdel mamy zachwalając płatny seks jakichś damulek?

avatar użytkownika elig

2. @amica

Oczywiście TV nie powinna być burdel mamą. Jesli ciała w rodzaju KRRiTV mają jakiś sens, to powinny służyć do do tego, by się nią nie stała. Trzeba jednak pamiętać, że zakazany owoc staje się cenny i kusi.

avatar użytkownika sierp

3. Pomysł Camerona, podchwycony

Pomysł Camerona, podchwycony przez Biernackiego, to kolejna próba cenzurowania Internetu. Już po chwili okazało się, że domyślnie blokowana ma być nie tylko pornografia, ale i treści "związane z przemocą i terroryzmem", strony o alkoholu i paleniu, strony o środkach technicznych do obchodzenia blokad, strony o anoreksji i samobójstwach oraz "materiały ezoteryczne" (?!). Patrz np. http://di.com.pl/news/48597,0,Brytyjczycy_zablokuja_strony_o_paleniu_a_R...
Z jakiej racji władza ma decydować o tym, co chcę czytać i oglądać w Internecie? Nawet jeśli jest to pornografia.
A nawet jeśli blokada - tak jak w pomyśle brytyjskim - miałaby być opcjonalnie zdejmowana na życzenie użytkownika, to i tak w celu jej wprowadzenia trzeba zbudować obejmującą cały kraj infrastrukturę zdolną blokować dostęp do wybranych zasobów Internetu po URL-ach (adresach internetowych) na podstawie predefiniowanej bazy danych, jeśli nie po słowach kluczowych. W Polsce niektórzy dostawcy internetu takie możliwości obecnie mają (i blokowanie wybranych zasobów jest usługą dodatkowo płatną), jednak wielu zwłaszcza mniejszych providerów takich możliwości nie posiada. Czyli albo musieliby w coś takiego zainwestować - a są to dość drogie rozwiązania - albo dla obniżenia kosztów musiałby powstać (z pieniędzy dostawców lub podatników) system bardziej scentralizowany (jak Cleanfeed, który częściowo już funkcjonuje właśnie w Wielkiej Brytanii - póki co wykorzystuje go British Telecom, ale istnieje możliwość zaimplementowania go w sposób obejmujący wszystkich dostawców Internetu - albo chińska "złota tarcza"). W obu przypadkach - szczególnie w tym drugim - dawałoby to możliwości blokowania niemal "od ręki" dowolnych treści internetowych, które nie spodobają się władzy (blokada ta owszem, nie byłaby szczelna - istnieją sposoby obejścia takiej blokady jak TOR, I2P, VPN-y itp., ale dla przeciętnego użytkownika Internetu byłaby wystarczającym utrudnieniem).
Poza tym jeśli dostęp do stron porno byłby odblokowywany na życzenie, to dostawcy Internetu, a potencjalnie władza, będą mieć gotową bazę danych dotyczących upodobań ludzi.
W chwili obecnej użytkownik chcący uniemożliwić swoim dzieciom dostęp do pornografii ma taką możliwość - może skorzystać z dostępnych na rynku ofert dostawców Internetu (np. http://www.netmaks.pl/Klient_indywidualny/Najtanszy_internet/Bezpieczens...), może kupić router z filtracją treści lub oprogramowanie na komputer. Więc nie ma żadnych powodów, żeby robić to w sposób odgórny i przymusowy.

avatar użytkownika elig

4. @sierp

Zgadzam się. To jest jeszcze jeden przykład tzw. "szczucia dziećmi"/ patrz - http://niepoprawni.pl/blog/6206/szczucie-dziecmi /. Coś ma być jakoby szkodliwe dla dzieci i młodzieży, więc trzeba zabronić tego wszystkim, oraz ustanowić specjalną policję, by pilnowała zakazu.

avatar użytkownika amica

5. Musimy szukać kompromisu

Nie da się bezkompromisowo. Szkody społeczne z wchodzenia do doroslości gimnazjalistów przez seks sado-maso są równie wymierne jak z blokowania internetu.

avatar użytkownika elig

6. @amica

Blokowanie jest gorsze. Raz wprowadzone będzie się rozszerzać na coraz to nowe dziedziny.