Przeniosą papieski krzyż poza Żwirowisko w Oświęcimiu ?Kazimierz Świtoń

avatar użytkownika Maryla

Przeniosą papieski krzyż poza Żwirowisko w Oświęcimiu ?

 

Belgijski dziennik "La Libre Belgique" obwieścił w czwartek, że dzięki mediacji tamtejszych środowisk żydowskich, "wykluwa się kompromis w sprawie oddalenia" od byłego obozu Auschwitz papieskiego krzyża, który od 1988 roku stoi na Żwirowisku, tuż za murami byłego obozu Auschwitz.

Fot. Dawid Chalimoniuk / AG

Kazimierz Świtoń, który zaangażował się w 1998 r. w ''obronę'' papieskiego krzyża.

 

"Konkretnie, krzyż mógłby być przeniesiony uroczyście w procesji poza obóz, w porozumieniu z hierarchią kościelną. (...) Byłoby to zwycięstwo dialogu międzyreligijnego i najpiękniejszy hołd złożony ofiarom Auschwitz" - napisał autor publikacji w "La Libre Belgique".

Zdaniem publicysty, ma to być zasługa belgijskiej organizacji "Sauvegarde Auschwitz", która pilotowała prace nad tworzeniem w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkeanu nowej, stałej ekspozycji belgijskiej, a także byłego szefa federacji belgijskich organizacji żydowskich, Lazarda Pereza.

Według gazety, "nowa nadzieja Pereza, który chce rozwiązania pokojowego i międzyreligijnego", ma wynikać m.in. z postawy dyrektora muzeum Piotra M.A. Cywińskiego. "Ale klucz honorowego kompromisu spoczywa bez wątpienia u biskupa Tadeusza Rakoczego (ordynariusz diecezji bielsko-żywieckiej - PAP). Człowiek ten jest od długiego czasu bardzo wrażliwy na sprawę (krzyża - PAP) i jest gotów zaangażować się, aby Auschwitz-Birkenau odnalazło absolutną ciszę w obliczu śmierci. Tę troskę podziela kardynał Dziwisz" - pisze belgijska gazeta.

Przedstawiciele kurii diecezjalnej byli w czwartek nieuchwytni.

Dyrektor muzeum Piotr M.A. Cywiński w rozmowie z PAP powiedział, że artykuł może być elementem nacisku na biskupa i - jego zdaniem - roztrząsanie medialne tematu było czymś "najmniej rozsądnym, co Belgowie mogli zrobić". Zaznaczył zarazem, że tezy wynikające z artykułu są "lekką nadinterpretacją".

Dyrektor potwierdził, że delegat środowisk więźniarskich z Belgirozmawiał z biskupem Rakoczym. Środowiska byłych więźniów belgijskich poprosiły, by rozważyć przestawienie krzyża do klasztoru karmelitanek, położonym w pewnym oddaleniu od byłego obozu. Biskup wyjaśnił, że sytuacja nie jest łatwa i wymaga dyskusji oraz namysłu.

Wojna o krzyż i międzynarodowy skandal

Papieski krzyż stoi na Żwirowisku, tuż za murami byłego obozu, nieopodal Bloku 11. Symbol był elementem ołtarza, przy którym na terenie byłego Auschwitz II Birkenau modlił się w 1979 roku, podczas pierwszej pielgrzymki do kraju, Jan Paweł II.

W 1988 roku, za zgodą Kościoła katolickiego, krzyż został przeniesiony w procesji na Żwirowisko, gdzie podczas wojny Niemcy rozstrzelali 152 polskich więźniów politycznych. Jego usunięcia domagały się niektóre środowiska żydowskie.

W 1998 roku w obronę symbolu zaangażował się działacz przedsierpniowej opozycji Kazimierz Świtoń. Akcja zaowocowała ustawieniem przez różne, radykalne środowiska katolickie ponad 200 mniejszych krzyży i międzynarodowym skandalem.

Pod koniec maja 1999 roku wszystkie krzyże, z wyjątkiem papieskiego, zostały przeniesione do pobliskiego klasztoru franciszkanów w podoświęcimskich Harmężach. Zarówno władze państwowe, jak i kościelne zapewniały wówczas, że papieski krzyż nie zostanie przeniesiony.
Obecnie teren Żwirowiska należy do Państwowego Muzeum Auschwitz- Birkenau.

       

Rasiści żydowscy zaczynają znowu wojnę o Krzyż,

Krzyż Papieski stojący na największym cmentarzu Polaków w KL. Auschwitz w Oświęcimiu.

        

Tylko na terenie Żwirowiska Niemcy nie tylko rozstrzelali  152 polskich więżniów politycznych, ale wielu z nich, szczególnie księży i profesorów Uniwersytetu Krakowskiego w brutalny sposób zakatowali na śmierć. Są to zeznania świadków Polaków, więźniów KL. Auschwitz odwiedzających mnie w ciągu rocznego czuwania pod Krzyżem Papieskim na Żwirowisku.

 

KL. Auschwitz jest Polskim cmentarzem, tu mordowani byli tylko Polacy, Żydzi mają swój cmentarz w KL. Birkenau, tam byli mordowani.

 

Dlatego apeluję do mojego Polskiego Narodu !

                   

A szczególnie do rodzin Więżniów KL. Auschwitz.

Naszym świętym obowiązkiem jest stanąć w obronie znaku naszego Narodu, Krzyża stojącego na Żwirowisku, na największym Cmentarzu Polaków w świecie, gdzie pogrzebany jest św. Maksymilian Maria Kolbe.

 

Kazimierz Świtoń 40-066 Katowice ul.Mikołowska 30/7 tel. 0-602-842-174

Założyciel "Stowarzyszenia Pamięci Polaków Zamordowanych przez Niemców w KL. Auschwitz im. św.Maksymiliana Marii Kolbego".
Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika jlv2

1. Za przeproszeniem, Żydom to już się w d*pach poprzewracało

Teraz Żydzi decydują, co gdzie ma stać w Auschwitz. Otóż Polska opiekuje się tym obozem, a więc Polacy decydują, co gdzie stoi. Oczywiście z poszanowaniem uczuć innych nacji. Ale z poszanowaniem wzajemnym. Śp. papież Jan Paweł II, dla świętego spokoju, chcąc okazać dobrą wolę stronie żydowskiej, poprosił zakonnice, by się przeniosły gdzie indziej, czego wcale nie musiał robić. Wyprowadzono krzyże z obozu, przeniesiono krzyż papieski. Wszystko w imię poszanowania innej nacji. A Żydom wciąż mało. I jeszcze do tego bredzą, że nie może Żyd się modlić tam, skąd widać symbole innych religii. To ja się pytam: jak oni się modlą pod Ścianą Płaczu, skoro tam nie ma jak spojrzeć, by nie widzieć krzyży na kościołach i półksiężyców na minaretach. Czy do Żydów nie dociera prosty fakt, już widoczny np. we Francji, że super-polit-poprawność skutkuje narastaniem antysemityzmu?

jlv2
avatar użytkownika TW Petrus13

2. ...

dopóki Krzyż stoi,dopóty pisać się będzie o Auschwitz,polski obóz koncentracyjny!.Po usunięciu Krzyża!,już pisać się w ogóle nie będzie,bo i po co skoro nikt za to płacił nie będzie. ......

.Piłat wiedział choć na forsie siedział!

robiąc do Temidy oko!

a mierzył ho! ho! i jeszcze trochę

wysoko :P


 

avatar użytkownika basket

3. Żwirowisko..

Warto chyba przypomnieć wywiad, który dobrze odzwierciedla działania Izraela na rzecz utrzymywania normalnych /??/ stosunków z Polską: 14 kwietnia 2007 Dla Izraelczyków Polska jest nie mniej winna niż Niemcy. Gdy Polska otworzyła granice przed żydowskimi gośćmi, zaczęli oni dostrzegać w niej wyłącznie miejsca, gdzie wydarzył się Holokaust, oraz skupiają się tylko na jednym aspekcie wspólnej historii: polskiej kolaboracji - mówi znany izraelski historyk Moshe Zimmermann dla "Rzeczpospolitej", 14.04.2007 Rz: Przeanalizował pan relacje uczniów, którzy odwiedzili Polskę w ramach wycieczek do miejsc Zagłady. Co młodzi Izraelczycy sądzą o Polsce i Polakach? Moshe Zimmermann: Niestety, ich stosunek do Polski jest skrajnie negatywny. Uważają Polskę za kraj, który jest największym żydowskim cmentarzem na świecie. Z tego powodu jest ona "ziemią nieczystą". Co gorsza, terytorium, na którym podczas II wojny światowej Niemcy wymordowali kilka milionów Żydów, identyfikują z jego mieszkańcami i znajdującym się tu obecnie państwem. W ten sposób Polska i Polacy wyrastają w ich oczach na winnych tego, co się stało, nie mniej niż Niemcy. Czy ten proces rozpoczął się po upadku komunizmu, gdy Izraelczycy zaczęli swobodnie podróżować do Polski? Tendencja jest oczywiście starsza. Ale faktycznie, gdy zaczęły się wizyty - nawiasem mówiąc, nastąpiło to już kilka lat przed upadkiem sowieckiego imperium - zjawisko postrzegania Polaków jako "sprawców" znacznie się nasiliło. To paradoks, ale gdy Polska otworzyła granice przed żydowskimi gośćmi, zaczęli oni dostrzegać w niej wyłącznie miejsca, gdzie wydarzył się Holokaust, oraz skupiają się tylko na jednym aspekcie wspólnej historii - polskiej kolaboracji. Wycieczki izraelskiej młodzieży od dłuższego czasu wzbudzają w Polsce kontrowersje... Wiem o tym. Ostatnio polskie władze złożyły w tej sprawie wiele protestów. Spotkało się to z pozytywnym odzewem w Izraelu. Wielu ludzi odpowiedzialnych w naszym kraju za edukację doskonale zdaje sobie sprawę, że efekt tych wycieczek nie jest najlepszy. Podstawowym problemem jest chyba ich fatalna organizacja? Tak. Pewien czas temu w instrukcjach dla młodzieży odwiedzającej Polskę można było znaleźć choćby taki passus: "Wszędzie będziemy otoczeni przez Polaków. Będziemy nienawidzić ich z powodu udziału w zbrodniach". Na szczęście podobne absurdy zostały z nich już usunięte. Ma pan jednak rację, wielu Izraelczyków również bardzo krytycznie zapatruje się na sposób, w jaki organizowane są wycieczki. Podstawowym problemem jest to, że zacierana jest różnica między tym, co podczas II wojny światowej zrobili Żydom Niemcy, a tym, co - inni Europejczycy. Na przykład każdej grupie młodzieży towarzyszy ocalały z Holokaustu, który ma im przekazać żywe świadectwo tego, co się stało. Tak się zaś składa, że ci ludzie są wyjątkowo niechętnie nastawieni do Polski i zrzucają na nią dużą część winy za wymordowanie Żydów. To wywiera wielki wpływ na uczniów, gdyż wszystko, co mówią im ocaleni, uważają za prawdę objawioną. Skąd się bierze to negatywne nastawienie ocalałych? Większość z nich wychowała się w Polsce, w atmosferze rosnącego konfliktu polsko-żydowskiego. Ich pamięć jest więc pamięcią nie tylko o Zagładzie, ale również o przedwojennym antysemityzmie niektórych Polaków. Należy jednak podkreślić, że nie wszyscy polscy Żydzi mają o Polsce tak negatywną opinię. Młodym Izraelczykom przyjeżdżającym do Polski towarzyszą uzbrojeni strażnicy. Zabrania się im wychodzić pojedynczo z hotelu, ostrzega przed rzekomo szalejącymi na ulicach skinheadami. Czy to nie stwarza atmosfery zagrożenia, która przekłada się później na postrzeganie Polaków jako narodu antysemitów? Gdy młodzież przygotowuje się do tych wycieczek, zagadnienie polskiego antysemityzmu wysuwane jest na pierwszy plan. Po przylocie do Polski oczekujewięc ona, że antysemityzm będzie się objawiał na każdym kroku. A ponieważ tak bardzo go szuka, to go znajduje. Często jednak po prostu źle interpretuje ludzkie zachowania i intencje. Ci młodzi ludzie nie mówią przecież słowa po Polsku. W jaki więc sposób mogą właściwie interpretować to, co Polacy do nich mówią? W jednej z relacji młody Izraelczyk napisał, że sam prowokował antysemickie zachowania. Poczucie siły w grupie, poczucie tego, że są dumnymi Izraelczykami otoczonymi przez wrogów, wywołuje w tych młodych ludziach bojowe nastroje. A Polacy uważani są przez nich za tchórzy... Pogląd ten faktycznie znalazł odzwierciedlenie w kilku relacjach. Ale jeżeli w dostarczonych im materiałach nie ma wzmianki o powstaniu warszawskim, o wojnie polsko-niemieckiej 1939 roku, o walce Polaków na froncie zachodnim, za to dużo się mówi o kolaboracji i powstaniu w getcie, nie ma się co dziwić, że takie są efekty. Dotykamy drażliwej sprawy, jaką jest polityka izraelskiego rządu. Niedawno polska ambasada w Tel Awiwie opracowała specjalną broszurę przeznaczoną dla młodych Izraelczyków jadących do Polski. Podkreślono w niej, że polsko-żydowska historia to nie tylko Holokaust, ale również kilkaset lat zgodnego współżycia. Niestety, izraelskie władze nie zgodziły się na jej dystrybucję, gdyż zamiast słowa "naziści" użyto słowa "Niemcy"... Nie słyszałem o tej sprawie, ale Ministerstwo Edukacji ma rzeczywiście bardzo zdecydowany pogląd na temat tego, co powinno się dziać podczas wycieczek. Dotyczy to na przykład spotkań naszej młodzieży z młodymi Polakami, które nie cieszyły się specjalnym wsparciem naszych władz. To poważny błąd. Udało się co prawda uzyskać zgodę, żeby wycieczkom towarzyszył polski przewodnik. Jest on jednak na ogół marginalizowany przez izraelski personel. To ci ostatni decydują, co robią i czego dowiadują się młodzi ludzie. Jak już powiedziałem, wielu izraelskich nauczycieli sprzeciwia się takiej formie wycieczek. I nawet nie dlatego, że uważają, że nie ma sensu organizować antypolskich podróży do Polski, ale dlatego, że takie podróże nie mają żadnego pozytywnego efektu, jeżeli chodzi o wychowanie czy poszerzenie wiedzy historycznej młodych ludzi. Dlaczego jednak tak usilnie forsowany jest neutralny narodowościowo termin "naziści"? To sami Niemcy starają się używać tego słowa. Wskazywać, że to nie oni, ale bliżej nieokreśleni naziści dokonali zbrodni. Niemcy starają się pozbyć poczucia zbiorowej winy. O ile gotowi są ponosić odpowiedzialność za Holokaust, o tyle z udźwignięciem poczucia winy radzą sobie znacznie gorzej. Ale dlaczego część Żydów wpisuje się w ten niemiecki scenariusz? Na pewno wpływ na stosunek Żydów do Niemców ma to, że okazali oni skruchę i przeprosili za zbrodnie dokonane podczas II wojny światowej. O termin "naziści" pytam dlatego, że jakiś czas temu w jednej z amerykańskich szkół średnich zapytano uczniów, kim byli owi "naziści". Większość z nich bez wahania odpowiedziała, że Polakami. Nie wierzę, żeby w Izraelu coś takiego było możliwe. Tak źle z nami jeszcze nie jest. Problem polega na tym, że młodzi Izraelczycy uważają, że Polacy są w tym samym stopniu odpowiedzialni za Szoah co Niemcy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa u nas, że to Polacy byli nazistami. Ale dla wielu ludzi, którzy nie mają większej wiedzy na temat historii Europy Środkowo-Wschodniej, mylące jest już samo to, że podczas II wojny światowej Auschwitz było w granicach Niemiec, a dziś znajduje się w Polsce. Sam spotkałem się z opiniami, że to Polacy byli głównymi sprawcami... To margines. Na pewno jednak można powiedzieć, że istnieje taka tendencja, że wszystko zmierza ku temu, żeby ludzie rzeczywiście zaczęli tak myśleć. Widać to na przykładzie stosunku Izraelczyków do dzisiejszej Polski i Niemiec. Podczas ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej znacznie więcej młodych Żydów kibicowało drużynie niemieckiej niż polskiej. Kilka lat temu w Nowym Jorku byłem na wykładzie Normana Daviesa poświęconym historii Polski. Sporą część słuchaczy stanowili żydowscy studenci. Jedyne pytanie, które padło z tej części sali, dotyczyło masakry w Jedwabnem. Jaki wpływ na problem, o którym mówimy, miała książka Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi"? Książka wywołała oczywiście szeroki oddźwięk. W dłuższej perspektywie nie sądzę jednak, żeby miała jakiś większy wpływ na świadomość historyczną Izraelczyków. Gdyby zapytał ich pan o Jedwabne, pewnie nie więcej niż 10 proc. wiedziałoby, o czym mowa. Gdy spieram się z Izraelczykami na temat historii II wojny światowej, hasło "Jedwabne" bardzo często pojawia się jako dowód polskiej masowej kolaboracji z Niemcami. Bo zapewne rozmawia pan z wykształconymi ludźmi. Oczywiście książka cieszyła się dużą popularnością, ale nie przeceniałbym jej znaczenia. Nie wolno również porównywać Jedwabnego do Auschwitz. O ile pierwsze było pogromem w starym stylu, drugie było masową, fabryczną eksterminacją całego narodu. To nie tylko kwestia różnicy liczb, ale również intencji i metod. W Polsce wielu ludzi ma poczucie, że postrzeganie nas przez Żydów jako "narodu sprawców" jest po prostu nie fair. Oczywiście, że jest nie fair. Bo przecież to właśnie Polacy uratowali najwięcej Żydów. Zapewniam, że nie wszyscy w Izraelu o tym zapomnieli. Trudno jednak będzie przełamać to negatywne zjawisko bez podjęcia solidnej pracy edukacyjnej. Polski minister edukacji powinien zawrzeć w tej sprawie jakieś porozumienie ze swoim odpowiednikiem w Izraelu. Wzorem powinny być działania poprzedniego ambasadora Izraela w Polsce Szewacha Weissa, który zrobił wiele, żeby zmienić wizerunek Polaków w oczach Izraelczyków. Podczas gdy Polacy coraz częściej bywają przedstawiani jako naród sprawców, pewne środowiska starają się zaprezentować Niemców jako naród ofiar. Jak pan to ocenia? Znam tę sprawę bardzo dobrze. Byłem jednym z ekspertów, którzy doradzali w sprawie budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom. Zrezygnowałem, gdy się zorientowałem, jakie są prawdziwe intencje Eriki Steinbach. Mimo to nie uważam, żeby ta kobieta i jej otoczenie byli aż tak groźni. Oni są bardzo głośni, ale nie mają większych szans na uzyskanie decydującego wpływu na niemiecką politykę. W Polsce istnieje jednak obawa przed zjawiskiem "pisania historii na nowo".Historii, w której Niemcy i Żydzi będą ofiarami, a Polacy zbrodniarzami. To przesada. Nie sądzę, że ktokolwiek, kto ma choć kroplę oleju w głowie, mógłby przyjąć taką wersję przeszłości. Zgadzam się natomiast, że występuje taka tendencja i Polska powinna być czujna. Powinniście jasno i otwarcie dawać do zrozumienia, jakie jest wasze stanowisko. Czy zgadza się pan z opinią, że Polacy i Żydzi konkurują o miano największej ofiary wojny? To nie jest tylko współzawodnictwo pomiędzy Polakami a Żydami. Dziś każdy stara się być postrzegany jako ofiara. Bo bycie ofiarą łączy się z wieloma przywilejami. Jeżeli chodzi o młodych Izraelczyków, którzy odwiedzają Polskę, mamy do czynienia z pewną demonstracją tego współzawodnictwa. Myślę, że gdybym był Polakiem, widząc te grupy Żydów otoczonych przez uzbrojonych ochroniarzy i wymachujących narodowymi flagami, sam odebrałbym to jako lekką prowokację. Czyli takie zachowania mogą wywoływać w Polakach niechęć do Żydów? To bardzo niebezpieczne pytanie. Gdybym odpowiedział "tak", uznałbym, że antysemityzm jest wywoływany działaniami Żydów, że jest odpowiedzią na ich własne zachowania. Jestem ekspertem od antysemityzmu i wiem, że to nie jest prawda. Odpowiem więc tak: takie prowokacje mogą wywołać u Polaków rezerwę w stosunku do ich żydowskich gości. rozmawiał Piotr Zychowicz Prof. Moshe Zimmermann jest znanym izraelskim naukowcem, szefem Instytutu Historii Niemiec na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie

basket

avatar użytkownika Maryla

4. To bardzo niebezpieczne pytanie. Gdybym odpowiedział "tak",

To bardzo niebezpieczne pytanie. Gdybym odpowiedział "tak", uznałbym, że antysemityzm jest wywoływany działaniami Żydów, że jest odpowiedzią na ich własne zachowania. Jestem ekspertem od antysemityzmu i wiem, że to nie jest prawda. Odpowiem więc tak: takie prowokacje mogą wywołać u Polaków rezerwę w stosunku do ich żydowskich gości....

 

takie rozmowy mozna było prowadzic za Kaczyńskich, dzisiaj nikt nie smie sie zapytać pani Hall vczy pana Zdrojewskiego, czy podjeto jakies działania, zeby ten stan zmienić.

POLITPOPRAWNOŚĆ.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl